Nr 611, kwiecień 2006

Szczegóły
Tytuł Nr 611, kwiecień 2006
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Nr 611, kwiecień 2006 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Nr 611, kwiecień 2006 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Nr 611, kwiecień 2006 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 Strona 3 Andrzej Wróblewski Dziecko z zabitą matką, 1949 119,5 x 70, olej na płótnie Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie 1 Strona 4 SPIS TREŚCI Cierpienie i miłosierdzie w czasach pogardy KWIECIEŃ 2006 (611) 4. Od redakcji DIAGNOZY 5. Danuta Sosnowska Biografia jako podręcznik życia TEMAT MIESIĄCA DEFINICJE 15. Krzysztof Stachewicz O cierpieniu i miłosierdziu 21. Tadeusz Gadacz Cierpienie i miłosierdzie. Pytania do Józefa Tischnera i Jana Pawła II 36. Karol Tarnowski Sprawiedliwość czy miłosierdzie? 42. Tadeusz Bartoś OP Spojrzenie wędrowca 50. Adam Hernas Cierpienie, zło i obecność 58. Rabbi Kalonymos Kalmisz Szapira Święty ogień. Tora z lat 1939–1942, lat szału ze wstępem Witolda Mędykowskiego tłum. Ireneusz Kania 111. Łukasz Tischner Wojna jako wyzwanie dla teodycei. Karol Ludwik Koniński po latach 124. Inspiracje 2 Strona 5 TEMATY I REFLEKSJE 125. Wacław Hryniewicz OMI Nadzieja o dwu obliczach 133. Jacek Wojtysiak W cieniu śmierci O RÓŻNYCH GODZINACH 139. Halina Bortnowska *** KOŚCIÓŁ – MÓJ DOM 147. Janusz Poniewierski „Bóg jest miłością” WIEŚCI Z JASKINI FILOZOFÓW 151. Anna Głąb Filozofia moralna i literatura ZDARZENIA – KSIĄŻKI – LUDZIE 160. Krzysztof Dorosz Błogosławieństwo Księgi 174. REKOMENDACJE 177. ROK 1984 3 Strona 6 OD REDAKCJI Od redakcji Mija właśnie pierwsza rocznica śmierci Jana Pawła II, który wielokrotnie powracał do pytań o sens cierpienia i istotę Boże- go miłosierdzia. Pytania te drążyły też myśl ks. Józefa Tischne- ra, każąc mu u kresu życia milknąć w obliczu tego, co niepojęte. (Z niezrównaną ostrością wyraził ową tajemnicę Zbigniew Her- bert: „nie powinien przysyłać syna/ lepiej było królować/ w ba- rokowym pałacu z marmurowych chmur/ na tronie przeraże- nia/ z berłem śmierci”). Piórem Tadeusza Gadacza powracamy do ich refleksji nieoddzielnie złączonej z doświadczeniem wła- snej choroby i bezsilności. Czy cierpienie może być czymś do- brym czy też jest bezwzględnie złe, a zbawienie dokonuje się dzięki miłości, a nie cierpieniu? – to najważniejsze pytanie, któ- re w różnych postaciach powraca w całym numerze. Szczególny kontekst dla powyższych rozmyślań wprowa- dzają naznaczone krańcową udręką refleksje Karola Ludwika Konińskiego i Kalonymosa Kalmisza Szapiry, którzy mniej wię- cej w tym samym czasie (1939–1942) – w czasie pogardy – pró- bowali zrozumieć sens cierpień i upodlenia własnych narodów – polskiego i żydowskiego. Obaj, krocząc ścieżką wyznaczoną przez ich własną tradycję religijną – chrześcijańską i chasydzką – dotarli do kresu, u którego odnaleźli Boga cierpiącego: Tego, który łączy się z człowiekiem poprzez krzyż, i Tego, który pła- cze w ukryciu. Wybór kazań Szapiry trafia wreszcie do rąk pol- skiego czytelnika we wspaniałym przekładzie Ireneusza Kani. Tak młodsi bracia w wierze spłacają starszym zaciągnięty dług. PS Autorzy rubryki „Rok 1984” podejmują złożony i bu- dzący sprzeczne emocje temat homoseksualizmu. Jej zawartość utwierdza nas w przekonaniu, że musimy te kwestie podjąć nie- bawem w bloku głównym. Na czas Wielkiej Nocy życzymy naszym Czytelnikom, by doświadczyli bezsilnej mocy Boga miłości. 4 Strona 7 DIAGNOZY Danuta Sosnowska Biografia jako podręcznik życia Amerykańscy krytycy nie wstydzą się czytać „prawdy życia” w „nieintelektualny”, pozytywi- styczny sposób: wskazując, że dzięki takiej wie- dzy można się „odgiąć”, przekonać, że istnieją wartości, ludzie gotowi im służyć, a heroizm istnienia nie jest bajką dla naiwnych; nawet zło prywatnego życia warto zrozumieć, zwłaszcza jeśli pozwala pojąć zło otaczającego nas świata. Przez wiele tygodni na amerykańskich listach bestsellerów królo- wały zwierzenia Jamesa Freya A Million Little Pieces. Na „milion małych kawałków” osobowość autora rozpadła się w młodości, na skutek alkoholizmu i narkomanii, ale cała historia ma wymiar pozy- tywny – mówiła o wydobyciu się z upadku. Czytelnicy kupili ponad 3,5 miliona egzemplarzy książki promowanej w ramach „Oprah’s Book Club” (Klub książki Oprah Winfrey). Inna publikacja Freya – o przyjacielu wspierającym go w wydobywaniu się z nałogu – też tra- fiła na listy. Skandal wybuchł, gdy Oprah Winfrey oskarżyła Freya o koloryzowanie, a nawet wymyślenie sporej części autobiografii. Przyznanie się autora w niewielkim stopniu książce zaszkodziło: spa- dła z pierwszego miejsca, ale utrzymała wysoką pozycję w grupie best- sellerów. 5 Strona 8 DANUTA SOSNOWSKA Sprowokowało to pytania o odpowiedzialność wydawnictw za autentyzm historii lansowanych jako prawdziwe oraz o to, czemu czytelnicy chcą czytać książki, których fałsz został udowodniony? Wniosek łatwo przewidzieć: ludzie pragną historii o przezwycięże- niu cierpienia. Istnieje potrzeba przekształcania bólu w nadzieję, że to, co niemożliwe do wytrzymania, stanie się jakoś znośne. Głód opowieści o duchowym odrodzeniu otwiera pole mistyfikatorom, zwłaszcza że – jak komentował sukces Freya jeden z psychoterapeu- tów – opowieść o powrocie syna marnotrawnego należy do najgłę- biej odczuwanych mitów kultury. Przygoda z książką Freya może się wydać „na miarę” Ameryka- nów: chcą, by wszystko było fine i great, to mają. Jednak za banal- nym oszustwem kryje się interesujący problem miejsca pozytywnych biografii i autobiografii w czytelnictwie współczesnych Amerykanów, czy – stawiając kwestię szerzej – miejsca „prawdziwego życia” i „fak- tów” w kulturze amerykańskiej. Nie bawiąc się w teoretyczne rozróż- nienia biografii i autobiografii, a także uwzględniając inne teksty oparte na „prawdzie życia” – wspomnienia, listy, dzienniki – od lat można zauważyć, że boom biografistyki jest zjawiskiem globalnym. Jej popu- larność w Stanach Zjednoczonych nie stanowi wyjątku, bo gatunek święci triumfy na całym świecie, błyskawicznie rozwijając liczne „pod- gatunki”. Pod koniec wieku XX nastąpił wysyp biografii reprezentan- tów tych grup społecznych, których głos był wcześniej w kulturze nie- obecny: zarówno jako biografów, jak i obiektów biografii, teraz zaś ich obraz świata weryfikuje ustaloną wizję kultury i historii. Pogoń za „prawdą postaci” i „prawdą faktów”, zwłaszcza tych wcześniej zagłuszonych i zapoznanych, spowodowała nagły come back powieści historycznej. Wpływowy magazyn „New York”, ogła- szając listę „Elity Kultury” za rok 2005, przyznał w kategorii „naj- lepsza fikcja literacka” pierwsze miejsce powieści E. L. Doktorowa The March z charakterystycznym komentarzem: mijający rok miał być rokiem historical fiction. Powieść Doktorowa to rewizja obrazu słynnego marszu ku morzu generała Shermana uznawanego za naj- większego dowódcę wojny secesyjnej. 15 listopada 1864 roku Sher- man spalił Atlantę, a następnego dnia na czele 60 tysięcy ludzi ruszył w drogę, pozostawiając za sobą ruiny i spaloną ziemię. Doktorow 6 Strona 9 DIAGNOZY dokonuje rewizji wydarzeń setki razy opisywanych w amerykańskiej kulturze, starając się wykreować alternatywną wersję mitu Republi- ki. Krytycy zastanawiali się, skąd to nagłe Pisarze wolą przebywać wycofanie się pisarzy ku przeszłości, choć czas w „muzeum kultury”, obecny jest tak bogaty w wydarzenia. Na pięć mierząc i ważąc fakty książek zgłoszonych do prestiżowej nagrody na nowo, przesuwając ich The National Book Award w kategorii fikcja sensy i znaczenia niż choćby literacka cztery utwory były powieściami hi- spróbować własnej interpre- storycznymi. Komentatorzy nie pożałowali tacji teraźniejszości. złośliwości: pisarze wolą przebywać w „mu- zeum kultury”, mierząc i ważąc fakty na nowo, przesuwając ich sen- sy i znaczenia niż choćby spróbować własnej interpretacji teraźniej- szości. Przeszłość nie jest jednak niewyczerpywalna. Co będzie, py- tali sceptycy, gdy powstaną już powieści o wszelkich, pierwszo- i drugorzędnych postaciach historii? Powieść historyczna będzie musiała zbliżyć się do dopiero co przeżytej przeszłości, ukazując ją prawdopodobnie w coraz węższej, coraz bardziej subiektywnej per- spektywie. Na pewno, dodawali, powstanie dosyć wspomnień i pa- miętników, by służyć za źródła. Zapotrzebowanie na „prawdę życia” uplasowało na wielu listach bestsellerów zapiski popularnej amerykańskiej pisarki Joan Didion The Year of Magical Thinking. Jeśli książki Freya były „złym szelą- giem” autentycznej literatury, to opowieść Didion trzeba uznać za jej „dobry pieniądz”. Zdumiewa, że tekst niełatwy w przekazie zna- lazł aż tylu czytelników i od prawie pięciu miesięcy utrzymuje wy- soką pozycję na liście bestsellerów. Autorce (urodzonej w roku 1934), dobrze znanej na rynku amerykańskim (jej pierwsza powieść ukazała się w roku 1963), przyszło zderzyć się z okrutnym doświadczeniem. W tym samym roku, tuż przed czterdziestą rocznicą ślubu, umarł na atak serca jej mąż, a jedyne dziecko zapadło na nieuleczalną choro- bę. Przez wiele miesięcy pisarka patrzyła, jak coś, co pierwotnie przy- pominało dziwną infekcję, zatacza wokół jej trzydziestosiedmiolet- niej córki śmiertelny krąg: zapalenie płuc, udar, koma. Trzykrotnie powiadamiała chorą, po jej wybudzeniach ze śpiączki, że ojciec nie żyje. Kiedy stanu komy nie dawało się pokonać, widziała wokół jej ciała gęstniejącą sieć medycznej maszynerii. I rozpaczliwie walczyła: 7 Strona 10 DANUTA SOSNOWSKA o uzdrowienie i wiarę, że jest możliwe. The Year of Magical Thinking to opowieść o doświadczeniu śmierci najbliższego człowieka i jed- noczesnym przeżywaniu nieuchronnego odchodzenia drugiej bliskiej osoby. Quintana, córka Didion, umarła 12 miesięcy po śmierci jej ojca. Historia Didion nie jest opowiedziana ani sentymentalnie, ani patetycznie. Przede wszystkim jest opowieścią dziwnie „poszarpaną”: składają się na nią strzępki wierszy, fragmenty wspomnień, nocne koszmary, medyczna terminologia, suche dane komputerowych wy- ników i zapiski chwil załamania, refleksje nad tekstami czerpanymi z całego spektrum kultury: Shakespeare, Dylan Thomas, Zygmunt Freud, Gerard Manley Hopkins, Clive S. Lewis, Matthew Arnold, William Styron, Eurypides i wielu, wielu innych – wszystko w de- sperackiej obronie przed coraz bardziej osaczającym ją mrokiem. Nie ma tu żadnych rozwiązań „pozytywnych”. Na jakimś etapie doświad- czenia magiczne myślenie użyte zostaje w celu, który z punktu wi- dzenia zdrowego rozsądku jest szaleństwem – ma posłużyć zaprze- czeniu realności śmierci, wierze, że zmarły powróci. „Pozytywne” w tej opowieści jest tylko to, że w ogóle mogła zo- stać wyartykułowana, bo to oznacza przeżycie śmiertelnego cierpie- nia i powiedzenie: wytrzymałem. Zdumiewa więc, że ten tekst zna- lazł tak wielu czytelników, choć (i może to wyjaśniałoby sprawę) kultura, w jakiej wyrośli, głęboko zaprzeczyła i śmierci, i cierpieniu. Znamienne, że sukces Didion spowodował natychmiast rozważania o niedostatku rozumienia śmierci przez Amerykanów i o zaniku kul- tury żałoby oraz zwrócił uwagę na książki, które miałyby tę lukę wypełnić. Można uznać to za próbę dyskontowania sukcesu: bestsel- ler prowokuje naśladownictwa. Można też widzieć w tym sygnał zmiany kulturowej, wywołanej między innymi atakiem z 11 wrze- śnia. Autor obszernego omówienia nowej publikacji Sandry M. Gil- bert Death’s Door. Modern Dying and the Ways We Grieve zwraca uwagę, że Amerykanie zmienili ikonę śmierci: przestała być tajemni- czym Pielgrzymem, który krążąc po ziemi, przydziela każdemu osta- teczny los. Śmierć nabrała cech humorystycznych wyobrażana jako szkielet w przebraniu gracza w golfa, ogrodnika, rowerzysty czy en- tuzjasty innego hobby, który obiecuje nam „Fun Funeral”. Gwał- 8 Strona 11 DIAGNOZY towne otrzeźwienie, uświadomienie sobie, że wesołego pogrzebu nie będzie, miało smak tego kurzu, co przez wiele dni opadając na ru- inach World Trade Center, przypominał, że „z prochu powstałeś i w proch się obrócisz”. Amerykanie piszą i czytają opowieści biograficzne i autobiogra- ficzne o wszystkim i o wszystkich. Nie ma tematów i doświadczeń, osób, grup zawodowych czy społecznych, któ- Nawet konstytucja amery- re nie mogłyby zostać ukazane w biograficz- kańska może mieć swoją nym lub autobiograficznym ujęciu. Nawet biografię. amerykańska konstytucja może mieć swoją biografię. Zawód biografisty jest tu osobną, wysoko punktowaną profesją, a teksty mówiące o „prawdzie życia” zajmują eksponowa- ny dział w każdej szanującej się księgarni. Powstanie jednej biografii nie zamyka drogi kolejnym interpretacjom: ciągle na nowo pyta się o historię Lincolna, Waszyngtona (na listy bestsellerów trafiła nowo wydana biografia tego pierwszego Team of Rivals oraz kolejne zmie- rzenie się z mitem Waszyngtona zatytułowane 1776). Wciąż na nowo pyta się też o inne, mniej eksponowane postaci publiczne: w krót- kich odstępach czasu ukazały się cztery sążniste biografie J. Roberta Oppenheimera. A to tylko dodatek do wcześniejszych prób zrozu- mienia postawy uczonego, który przyczynił się do powstania bomby atomowej, potem oponował przeciwko wyścigowi zbrojeń i jako osoba politycznie podejrzana padł ofiarą antykomunistycznej histe- rii w Ameryce lat 50. W niemal każdym numerze poważnych prze- glądów nowości wydawniczych znajdują się omówienia dwóch albo i trzech pozycji mających biograficzny lub autobiograficzny charak- ter. Co znamienne, są to sążniste artykuły, pisane często w sposób, który u nas zyskałby łatkę moralizatorstwa czy dydaktyzmu. Amerykańscy krytycy nie wstydzą się czytać „prawdy życia” w „nieintelektualny”, pozytywistyczny sposób: wskazując, że dzięki takiej wiedzy można się „odgiąć”, przekonać, że istnieją wartości, ludzie gotowi im służyć, a heroizm istnienia nie jest bajką dla naiw- nych; nawet zło prywatnego życia warto zrozumieć, zwłaszcza jeśli pozwala pojąć zło otaczającego nas świata. Nie znaczy to, że nie ma czytelnictwa polegającego na pogoni za pikantnymi i obscenicznymi szczegółami cudzego życia: zawsze znajdzie się i błoto, i świnie go- 9 Strona 12 DANUTA SOSNOWSKA towe w nim ryć. Tak ukazywana „prawda życia” ma swoje solidne miejsce na rynku. Opublikowana w zeszłym roku książka na temat sztuki biografii nosi pytający tytuł A Higher Form of Cannibalism? Autor sugeruje, że biografistyka stała się właśnie wyższą formą kani- balizmu, i wyraża wątpliwość, czy istnieją jeszcze etyczne granice, które twórcy goniący za rynkowym sukcesem chcą respektować. Jed- nak nie takie książki przyciągają uwagę krytyków. Ci, omawiając wartościowe pozycje wydawnicze również wtedy, gdy nie zyskały one zbyt wielkiego rozgłosu, starają się o promowanie określonych historii życia. Bez spektakularnego rezultatu popularyzowano bio- grafię Jane Adams Citizens, mówiącą o jej dorastaniu do roli wybit- nej działaczki społecznej. Biografia, co ciekawe, kończy się na roku 1899, a zatem zanim w życiu Adams nastąpiło to, co uczyniło ją sławną (między innymi przyznanie w roku 1931 Nagrody Nobla). Fakt, że to właściwie nie tyle biografia, ile opowieść typu Bildung – o formowaniu się charakteru niezwykłego człowieka – przyciągnął uwagę profesjonalnych czytelników. Zarówno lektury Adams, jak i jej inspiracje filozoficzne „nam mogą wydać się naiwne” – pisał jeden z krytyków – jednakże „w dzisiejszym cynicznym klimacie po- litycznym jej idealizm jest odświeżający”. No właśnie – spora część omawianych tekstów o „prawdzie życia” sprawia wrażenie poszukiwania „odświeżającego idealizmu”, z po- czuciem, że został zagubiony, a zguba świadczy o chorobie życia spo- łecznego. Chorobie odczuwanej tym mocniej, im głośniej prezydent Bush mówi o misji i moralnej sanacji. Jedna z recenzji zbioru esejów o sytuacji Ameryki w dobie terroryzmu rozszyfrowywała skrót USA jako „United States of Anxiety”. Anxiety – niepokój – wywołuje nie tylko sytuacja zewnętrzna, ale – nawet w większym stopniu – we- wnętrzna: polityczna, kulturowa i społeczna. W wielu wydawanych obecnie biografiach widać sentyment dla utraconego czasu i warto- ści. Taki między innymi charakter ma biograficzna opowieść Milton S. Hershey’s Extraordinary Life of Wealth, Empire, and Utopian Dre- ams: o milionerze-fantaście, który wokół swej fabryki czekolady zbu- dował miasto dla robotników i przeznaczył gigantyczne sumy na utrzymanie szkoły dla sierot. Nie był postacią jednoznaczną ani „anielską”, a jednak jego życie skłania do pytania, czemu dzisiejsi 10 Strona 13 DIAGNOZY milionerzy (o wiele liczniejsi niż kiedyś) nie tracą czasu ani funduszy na utopijne marzenia. Już nie utopię, lecz głęboką zmianę rzeczywistości społecznej przy- niosła walka, jaką przez większą część życia prowadził John Hope Franklin. Jego autobiografia The Mirror to America została przez czy- telników bardzo dobrze przyjęta. Niby jest to typowo amerykańska historia o sukcesie odniesionym dzięki wybitnym zdolnościom, sile charakteru, godności osobistej. Oto chłopak urodzony w 1915 roku w biedzie, dorastający w murzyńskim getcie, zostaje absolwentem Harvardu, walnie przyczynia się do zniesienia segregacji rasowej w Ameryce, jako autor cenionych prac historycznych przywraca pa- mięć o udziale Murzynów w dziejach Stanów Zjednoczonych i gdy w 2005 wydaje autobiografię, jest ona na tyle ważnym wydarzeniem, że w promocji książki bierze udział prezydent Bill Clinton. Jednakże optymizm wynikły z takiej interpretacji faktów byłby iluzoryczny. Książka pokazuje ogrom zmian od czasów segregacji rasowej, samo jej istnienie świadczy, że pojedynczy człowiek może zmieniać historię, ale zarazem autor przestrzega, iż faktyczna integracja społeczeństwa amerykańskiego jest płytka i powierzchowna. Testem rozwiniętego spo- łeczeństwa – pisze Franklin – jest nie to, ilu wyprodukuje milionerów, lecz ilu stworzy obywateli podporządkowanych prawu, ciężko pracu- jących, szanowanych i umiejących szanować samych siebie, lojalnych wobec wspólnych wartości. W niepokoju, że taki test wypadłby dziś negatywnie, wydaje się kryć sekret zgodności wielu głosów: i autorów publikacji o „praw- dzie życia”, i ich recenzentów. Poszukiwanie podobnych w wymo- wie pouczających historii życia wynika z obaw o ideę obywatelską i związane z nią wartości, jakim ludzie, bez manifestacji, gotowi byli służyć. To „bez manifestacji” jest ważne: ono przyczyniło się do wyniesienia na listy bestsellerów książki byłego prezydenta Jimmy’ego Cartera Our Endangered Values mówiącej o niebezpieczeństwie za- mazywania granicy między polityką a religijnym fundamentalizmem. Carter, choć jest człowiekiem wierzącym, jako przywódca państwo- wy widział głęboki sens w braku ostentacji wiary, rozdziale racji pań- stwowych od religijnych. Jego sukces to jeden z sygnałów, że Ame- rykanie są coraz bardziej zaniepokojeni serwowaną im przez obec- 11 Strona 14 DANUTA SOSNOWSKA nego prezydenta papką patriotyczno-religijnych sloganów. Zwłasz- cza że rozziew między deklaratywną retoryką a realiami amerykań- skiego życia sprawia, iż słowa brzmią pusto. Uczulenie na nachalnych kaznodziejów przyczyniło się do wy- muszonej dymisji dotychczasowego rektora Harvardu – Laurence’a Summersa. Wprawdzie gazety nagłośniły głównie jego niepolityczne (a w rzeczywistości nieco zmanipulowane) wypowiedzi o niższości intelektualnej kobiet, ale iskrę rozszerzającego się buntu wywołały wcześniejsze zachowania rektora. Jego ostentacyjne pochwały „war- tości munduru” i militarnego etosu, który powinni swym życiem po- świadczyć alumni Harvardu, już parę lat temu sprowokowały nie- chęć akademickiego środowiska. Jeden z wrogich mu profesorów powiedział: „to nieznośne, by rektor pouczał nas, jakimi mamy być patriotami”. Nieznośne, zwłaszcza gdy nie słychać, by synowie i córki politycznego czy finansowego establishmentu odbywali służbę mili- tarną w Iraku. To wojna dla ubogich – nie mają na college, to zacią- gają się do armii. Przykładem osobistej „odwagi” świeci wiceprezy- dent Dick Cheney, chłop jak dąb, któremu wypomina się, że w cza- sach wojny w Wietnamie, gdy pobór obejmował wszystkich, pięciokrotnie wymigiwał się od służby wojskowej. Trudno się więc dziwić, że Amerykanie szukają przewodnictwa duchowego nieco cichszego, a bardziej autentycznego. Militarna nagonka, za pomocą której rektor Harvardu próbował aktywizować studentów, wywołała tym większy niesmak, że uczelnia ma piękną kartę z czasów wojny secesyjnej. Z zainteresowaniem przyjęto książ- kę pióra Carol Bundy The Nature of Sacrifice: A Biography of Char- les Russell Lowell, Jr., 1835–1864. Lowell, absolwent Harvardu, zginął w wojnie secesyjnej w wieku 29 lat w bitwie pod Winchester w 1864 roku – jednej z decydujących bitew civil war (inny aspekt tej wojny ujął w powieści wspominany wcześniej Doktorow). Wyglądał bardzo młodo i nie imponował posturą (w Europie leczył się z gruź- licy), ale zimna krew, odwaga, solidarność z żołnierzami, charyzma- tyczny dar przywództwa, wreszcie długo dopisujące mu szczęście czyniły go legendarnym przywódcą. Spośród blisko 600 studentów i absolwentów Harvardu, którzy wzięli udział w wojnie, prawie jed- na szósta poległa. Niezwykłą jednostką, gdzie służyło wielu harward- 12 Strona 15 DIAGNOZY czyków, była 20. Ochotnicza Piechota Massachusetts. Istnieje zgoda co do tego, że do jej wojskowych zasług walnie przyczynił się po- ziom elity oficerskiej. W przeciwieństwie do wielu innych jednostek kadry dowódczej nie wybierali tam żołnierze, lecz pochodziła ona z mianowania. Oficerami byli w większości synowie bogatych, eli- tarnych rodzin, a napięcia między nimi i prostymi żołnierzami były początkowo na porządku dziennym. Historia 20. Ochotniczej Pie- choty Massachusetts to nie tylko dzieje niezwykłej odwagi (jak sko- mentował jeden ze współczesnych generałów – nie znalazłoby się dziś amerykańskich żołnierzy zdolnych do takiej walki), ale przede wszystkim historia budowania w toku krwawej kampanii rzeczywi- stej integracji biednych i bogatych, nisko i dobrze urodzonych. Tej integracji, o której niedostatek lub pozorność w dzisiejszej Ameryce niepokoi się Franklin. Autorzy wielu biografii pytają o utracone dziś – jak się wydaje – wartości wiktoriańskiej kultury: poczucie obowiązku, honor, odwa- gę, męskość. Co tych ludzi podtrzymywało? Z czego czerpali siłę? Siłę, by nie tylko trwać przy żołnierzach, ale też wracać na pole bi- twy po ciężkich zranieniach. Przykładem, którego drastyczność ociera się aż o groteskę, był kapitan John Kelliher: ranny w maju 1864 roku tak poważnie, że obawiający się o jego życie chirurg musiał mu usu- nąć dolną szczękę, amputować rękę, łopatkę, obojczyk i dwa żebra, wrócił na front w listopadzie tegoż roku. Kiedy Lowella kula raniła w płuco, nie pozwolił odwieźć się na tyły, ale podtrzymywany, by nie zsunął się z konia, dowodził dalej. Kolejny pocisk uszkodził mu stos pacierzowy, powodując paraliż, a wkrótce śmierć. Po drugim zranieniu Lowell powiedział: „Moja biedna żona. To ją zabije” (była w zaawansowanej ciąży). A jednak przeżyła, sześć tygodni później urodziła dziecko, a pozostałe 41 lat życia poświęciła pracy dla upośledzonych warstw amerykańskiego społeczeństwa: świeżo wyzwolonych niewolników, ubogich kobiet, robotników. Biografowie pytają, jak były możliwe podobne życiorysy, wska- zując przy tym na zagubioną po drodze ideę elitaryzmu, który jedno- stce nie dawał tylko praw i przywilejów, lecz obciążał ją serio trakto- wanymi obowiązkami wobec społeczności. Część wspominanych ofi- 13 Strona 16 DANUTA SOSNOWSKA cerów, alumnów Harvardu, zaczynała służbę wojskową z mentalno- ścią bogatych snobów. Niektórzy, mimo że służyli po stronie Półno- cy, mieli wątpliwości co do zniesienia niewolnictwa. W konfrontacji z brutalnością wojny domowej wyrabiały się obywatelskie i demo- kratyczne postawy obu stron: i elity harwardzkich „braminów” i peł- nej resentymentów żołnierskiej biedoty. Dla wielu było to doświad- czenie tylko czasu wojny, potem wracali do dawnych nawyków. Zresztą civil war też nie należy mitologizować: książka Doktorowa pokazuje inną, wcale niebohaterską twarz żołnierzy Unii. Mimo wszystko jednak „natura poświęcenia”, o które pytają biografowie, nadawała bronionym wartościom byt realny, promieniujący do kon- kretnych przestrzeni: domu, szkoły, uczelni, gdzie stawały się ele- mentem Bildung. Można je było odrzucać, ale nie stanowiły atrapy. Istotą tak wyraźnego dziś podkreślania pozytywnych, społecznych biografii nie jest sentyment dla dawnych czasów, ale wskazywanie różnicy między pustymi i pełnymi wzorami kultury. W aktualnym dyskursie amerykańskich przywódców pełno odwołań do tradycji „Boga i Ojczyzny”. Przypominane biografie są jednak wymownym probierzem wartości faktycznych i pozornych. DANUTA SOSNOWSKA, ur. 1962, dr, pracuje w Instytucie Filologii Słowiańskich UW. Zajmuje sie historią kultury i literatury polskiej, cze- skiej i ukraińskiej. Współpracownik kwartalnika „Kresy”. Wydała wy- bór listów romantycznych Dzikie nasze położenie (1995) oraz mono- grafię Seweryn Goszczyński: biografia duchowa (2000). 14 Strona 17 TEMAT MIESIĄCA DEFINICJE Krzysztof Stachewicz O cierpieniu i miłosierdziu Pytania teodycei pozostają, człowiek wszystkich czasów wciąż na nowo staje wobec nich intelektu- alnie bezradny. Trzeba je pozostawić w ich funk- cji otwierania przestrzeni tajemnicy. I w tej tajemnicy trwać. Cierpiący człowiek cierpienia człowieka zmagały się Cierpienie stanowi immanentny święte księgi wielkich religii (np. Księ- czynnik ludzkiej natury konstytuują- ga Hioba), literatura, sztuka, muzy- cy los człowieka. Artur Schopenhau- ka, a także myśl filozoficzna. Cierpie- er uznał je wręcz za istotę życia. To- nie wpisuje się w tajemnicę zła warzyszy ono życiu człowieka na i uczestniczy w odwiecznym pytaniu: wszystkich jego etapach. Świat ludz- unde malum? Czym jest cierpienie? kiego cierpienia jest niezwykle wie- Czy ten „metafizyczny skandal” (Jó- lowymiarowy – zarówno w wymia- zef Czapski), jakim jest cierpienie, po- rze jakościowym, jak i ilościowym. siada jakiś sens? Czy jest ceną, jaką To zróżnicowanie nie znajduje od- płacimy za życie? Jak wytłumaczyć zwierciedlenia w języku, który jest cierpienie – szczególnie cierpienie nie- w opisie ludzkiego cierpienia bardzo winnych dzieci (Dostojewski) – wo- ubogi. Ubolewał nad tym pisarz i po- bec wszechmocy dobrego Boga? eta szczególnie dotknięty cierpie- Mówi się o cierpieniach fizycz- niem – Aleksander Wat1 . Z tematem nych, spowodowanych chorobą 1 „Jak ubogi jest ludzki słownik na określenie bólu” – pisał w Moralitetach. Cyt. za: W. Ligęza, „Homo patiens” Aleksandra Wata, „Znak” 2/1991, s. 18. 15 Strona 18 KRZYSZTOF STACHEWICZ i związanym z nią bólem, kalectwem, tworowa płuc nałogowego palacza głodem, pragnieniem, starością, nie- papierosów, cierpieniem niezawinio- mocą etc. Cierpienia psychiczne i du- nym – konsekwencje trzęsienia zie- chowe wiążą się m.in. z psychozami, mi. Czy jednak podział ten jest ostry? samotnością, śmiercią bliskich, per- W jakim sensie można mówić o za- spektywą własnej śmierci, fiaskiem winieniu i czy wina wyjaśnia fakt życiowych planów i projektów, oku- cierpienia? W jakim sensie zawinio- pacją ojczyzny etc. Cierpienia moral- ne jest cierpienie małego dziecka ne wynikają z dotknięcia złem – czy spowodowane niedożywieniem jego to w wyniku popełnienia go, czy do- matki w czasie życia płodowego? znawania skutków cudzego zła. Po- Kto w tej sytuacji zawinił? dział na cierpienia fizyczne, psychicz- Cierpienie dokonuje w człowie- no-duchowe i moralne jest jednak ku ogromnych spustoszeń – koncen- dość nieadekwatny. Zakłada bowiem truje go na sobie, zamyka we wła- swoisty dualizm antropologiczny, snej przestrzeni, horyzont czasowy który właśnie na gruncie cierpienia cierpiącego kurczy się (przyszłość zdaje się rozpadać. Cierpienie jest zostaje ściągnięta do chwili teraźniej- przeżywane przez całego człowieka, szej), świat wyższych wartości zdaje w nim właśnie pęka dualizm ciało- się nie istnieć, skala odczuć człowie- dusza i ukazuje się jedność człowie- ka drastycznie się zmniejsza, a świat ka. Lepiej mówić o cielesnych czy się odrealnia. Cierpienie przytłacza psychicznych źródłach cierpienia niż i zdaje się odbierać człowiekowi sa- o cierpieniu cielesnym i psychicz- mego siebie. W jednym ze swych nym. Ból spowodowany chorobą najbardziej poruszających wierszy ciała jest wszak przeżywany przez pisał Wat: „W czterech ścianach całego człowieka (banalny ból zęba mego bólu/ nie ma okien ani drzwi./ jest bólem całego człowieka). I od- Słyszę tylko: tam i nazad/ chodzi wrotnie – cierpienie wewnętrzne strażnik za murami// Odmierzają wciąga w swą orbitę ciało. Nigdzie ślepe trwanie/ jego głuche puste kro- chyba poza światem cierpienia jed- ki./ Noc to jeszcze czy już świt?/ Ciem- ność człowieka nie uzyskuje tak wy- no w moich czterech ścianach”2 . raźnej postaci ujawniającej się w bez- W innym wierszu nazwie ból „swym pośrednim doświadczeniu. demonem Behemotem”. Zamknięcie Cierpienie człowieka często okre- w czterech ścianach własnego bólu, śla się jako zawinione i niezawinio- niejako uwięzienie w tu i teraz cier- ne. Pierwsze wiąże się z dramatem pienia, zdaje się stanowić element ludzkiej wolności, drugie jest spowo- ejdetyki cierpiącego człowieka. dowane czynnikami, na które czło- A jednak człowiek, którego dotknę- wiek nie ma wpływu. Cierpieniem ło cierpienie, może przekształcać je zawinionym byłaby choroba nowo- w pozytywnym dla własnego życia 2 A. Wat, Poezje zebrane, opr. A. Micińska, J. Zieliński, Kraków 1992, s. 175. 16 Strona 19 TEMAT MIESIĄCA kierunku: uczyć się wrażliwości na pieniu Boga i Jego współcierpieniu cierpienia innych, odróżniać istotne z człowiekiem mówili starotestamen- od nieistotnego w życiu, wzrastać talni prorocy, pisarze starochrześci- w pokorze. Nawet ów moment jańscy (np. Orygenes, Grzegorz Cu- uwięzienia w sobie może być wyko- dotwórca, Cyryl Jerozolimski, Grze- rzystany do twórczego wnikania gorz z Nazjanzu). Wielu teologów w głąb siebie. Czy jednak każde cier- widzi w cierpieniu element istoty pienie może być twórczo wykorzy- Boga (np. Jürgen Moltmann czy Ka- stane? Czy nie istnieje granica – dla zoh Kitamori). Kłopoty natury on- każdego człowieka różna – poza tologicznej problematyzują jednak którą jest już tylko destrukcja? Czy takie podejście. Wielu myślicieli re- twórcze podejście do własnego cier- ligijnych szuka pośredniego rozwią- pienia nie zakłada heroizmu? zania, respektującego zarazem cier- pienie i niezmienność Boga, poprzez odwołanie się choćby do – dokona- Cierpiący Bóg? nego przez Dominika od św. Teresy Pytanie o cierpienie Boga jest dla – rozróżnienia: szkoda rzeczywista – klasycznej teologii swoistym niepo- szkoda emocjonalna (np. Jean Ga- rozumieniem. Bóg jako Byt dosko- lot). Cierpienia Boga są spowodowa- nały z istoty musi być niezmienny, ne relacjami miłości, którymi Bóg do- a tym samym niecierpiętliwy. Cier- browolnie związał się z człowiekiem. pienie wiąże się z niedoskonałością Miłość bowiem z istoty – dostrzegli bytów przygodnych, jakimi są mię- to choćby stoicy – wiąże się z cier- dzy innymi ludzie, i nie można go pieniem. Miłość może zostać odrzu- przypisywać Bogu. Co w takim ra- cona, zlekceważona, znieważona, zie powiedzieć o cierpieniu Chrystu- wyśmiana. Kochany człowiek może sa, Boga-Człowieka, który wszak sta- zawieść, odejść, zranić czy – wresz- nowi rzeczywistość jednej Osoby? cie – cierpieć. Bóg zatem poprzez Tertulian w tym kontekście mówił miłość dobrowolnie „naraża się” na o „ukrzyżowanym Bogu”. Pisze cierpienie. Cierpi na skutek odrzuce- współczesny teolog: „Ten, który nia, grzechu, ale także współ-cierpi cierpiał za nas na krzyżu, nie jest je- z cierpiącym człowiekiem, którego dynie człowiekiem; jest Synem Bo- umiłował. Pisał Wacław Hryniewicz: żym, a ponieważ ten Syn jest Bogiem, „Bóg cierpi inaczej niż człowiek, trzeba uznać, że Bóg cierpiał”3 . Bóg przyjmuje cierpienie z miłości do lu- cierpiał – Ð paqÒn qeoj, jak powiadali dzi, współcierpi razem z nimi. Jest to Ojcowie Kościoła – w Chrystusie i nade wszystko cierpienie wynikające z Chrystusem. Czy jednak da się na z miłości, a nie narzucone od ze- gruncie chrześcijaństwa uzasadnić wnątrz czy pochodzące z braków tezę, że Bóg cierpi „dzisiaj”? O cier- Jego natury. Nie ma w nim ograni- 3 J. Galot, Czy Bóg cierpi?, tłum. G. Schmidt, „Przegląd Powszechny” 3/1991, s. 361. 17 Strona 20 KRZYSZTOF STACHEWICZ czeń i daremności ziemskiego tragi- niem i biedą6 . Jan Paweł II tak okre- zmu”4 . Cierpienie Boga jest zatem ślał miłosierdzie: „Jest to miłość konsekwencją Jego miłości i ponie- czynna, miłość, która zwraca się do kąd najgłębszym jej objawieniem. człowieka, ogarnia wszystko, co skła- Daje nadzieję cierpiącemu człowie- da się na jego człowieczeństwo. Mi- kowi, wskazując na paschalny cha- łość ta w sposób szczególny daje rakter cierpienia5 . W takiej perspek- o sobie znać w zetknięciu z cierpie- tywie trudno mówić o niedoskona- niem, krzywdą, ubóstwem, w ze- łości natury cierpiącego Boga. Wręcz tknięciu z całą historyczną „ludzką przeciwnie, odsłaniają się tu boskie kondycją”, która na różne sposoby wymiary Jego wolności zdolnej aż do ujawnia ograniczoność i słabość czło- – miłością dyktowanej – kenozy. wieka, zarówno fizyczną, jak i mo- ralną” (Dives in misericordia, 3). W tym kontekście trzeba łączyć mi- Miłosierdzie Boga i człowieka łosierdzie Boga z troską pochylone- wobec cierpienia go nad cierpiącym człowiekiem. Mi- Cierpienie człowieka wzywa po- łosierny Bóg współ-cierpi ze swym mocy. Człowiek jest wobec swego stworzeniem, co stanowi poniekąd cierpienia bezradny i bezsilny: cho- ideę regulatywną miłosierdzia. ry, głodny, stary, przeżywający dra- W Bogu zachodzi swoiste utożsamie- mat utraty kogoś najbliższego w ja- nie miłosierdzia z cierpieniem, co kimś zakresie jest zdany na pomoc wskazuje na ich wewnętrzną jedność. innych ludzi – pomoc czynną lub Miłosierne pochylenie nad cierpią- choćby samą życzliwą obecność, cym powoduje bowiem cierpienie. wsparcie psychiczne i duchowe, Bóg, jawiąc się jako „współtowarzysz współ-bycie. Cierpienie apeluje cierpień człowieka” (Whitehead), o poczucie solidarności międzyludz- daje cierpiącemu nadzieję, iż cierpie- kiej. Współczesnym symbolem he- nie nie jest ostatnim słowem w jego roicznej postawy człowieka wobec życiu. Już ten wymiar miłosierdzia cierpienia bliźniego była Matka Te- Boga wskazuje na jego czynny cha- resa z Kalkuty. Postawę tę możemy rakter. Miłosierdzie przełamuje za- określić słowem „miłosierdzie”. klęte koło bezradności i bezsilności, Rozumiemy przez nie miłość pochy- w jakie wtrąca człowieka cierpienie. loną nad ludzką biedą, nad ludzkim Nie znaczy to jednak, że potrafi cierpieniem, a mówiąc ściśle: nad (w odniesieniu do Boga może nale- człowiekiem dotkniętym cierpie- żałoby zapytać: chce?) zawsze usu- 4 W. Hryniewicz, Pedagogia nadziei. Medytacje o Bogu, Kościele i ekumenii, Warsza- wa 1997, s. 34. Por. idem, Bóg naszej nadziei, Opole 1989, s. 32–48. 5 „Pathos znaczy zarazem cierpienie (zwłaszcza cierpienie, które dochodzi aż do śmier- ci) i zmianę (zwłaszcza przemianę w istotę nieśmiertelną)” – S. Weil, Świadomość nad- przyrodzona. Wybór myśli, tłum. A. Olędzka-Frybesowa, Warszawa 1986, s. 179. 6 Por. W. Stróżewski, W stronę filozofii miłosierdzia, „Znak” 3/2003, s. 15–26. 18