11704
Szczegóły |
Tytuł |
11704 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
11704 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 11704 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
11704 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JORGE BUCAY
Pozw�l, �e Ci opowiem...
bajki, kt�re nauczy�y mnie, jak �y�
Tytu� orygina�u:
Recuentos para Demi�n
T�umaczy�a
Ilona Zi�tek-Segura
Wydanie polskie: 2004
Dla mojej c�rki Claudii
Wst�p
PAR� LAT TEMU, JAKBY BEZWIEDNIE, napisa�em seri� list�w skierowanych do
domniemanej i wymy�lonej przyjaci�ki o imieniu Claudia.
Niekt�rzy z moich przyjaci� znaj�cych owo hobby oraz pacjent�w doceniaj�cych
zawarto�� list�w przekonali mnie, abym opublikowa� je pod tytu�em Cartas para Claudia
(Listy dla Claudii).
Z trudem potrafi� wyrazi� swoj� wdzi�czno�� przyjacio�om, pacjentom oraz tym,
kt�rzy przekazywali mi rado�� i zadowolenie z ka�dej kolejnej edycji tej ksi��ki. By� mo�e z
powodu tej satysfakcji b�d� z pr�no�ci albo � w co w�tpi� � dlatego, �e w ko�cu znalaz�em
co� wi�cej do powiedzenia... prawd� jest, �e dzisiaj, po pi�ciu latach, ponownie siadam przed
maszyn� do pisania, aby zape�ni� te strony. Mo�e zaczyna si� tu moja druga ksi��ka? W
ostatnich latach w mojej pracy terapeuty dokona�a si� zmiana wyra�niejsza ni� w ca�ej
minionej dekadzie. Ten zwrot, podobnie jak wszystkie wa�ne wydarzenia w moim �yciu,
nast�pi� bezwiednie.
Pewnego dnia, gdy rozmawia�em z koleg� � nad jego pacjentami sprawowa�em
kontrol� � przez moj� pami�� zacz�y bez ko�ca przewija� si� opowiadania, bajki, anegdoty,
za pomoc� kt�rych m�g�bym wyja�ni� takiemu nieznanemu pacjentowi jego nastawienie do
�ycia. U�wiadomi�em sobie, �e cz�sto przebywaj�c ze swoimi pacjentami, odwo�ywa�em si� do
takiego w�a�nie sposobu przekazywania tego, co chcia�em im powiedzie�. Moi pacjenci �atwiej
zapami�tywali te moje opowie�ci ni� moje interpretacje, �wiczenia czy komentarze.
Przypomnia�em sobie, jakie g��bokie wra�enie wywar�y na mnie opowiadania ericksonowskie.
Ostatecznie zda�em sobie spraw� z coraz cz�stszego u�ywania tej silnej broni
dydaktycznej i oczywi�cie terapeutycznej.
To, co dzisiaj zaczynam pisa�, to ma�a antologia bardzo starych i wsp�czesnych
opowiada�, tradycyjnych historyjek, z kt�rych pochodz� mniej lub bardziej znane powiedzenia
i anegdoty, do kt�rych zdecydowa�em doda� kilka �yciowych wydarze�, par� bajek mojej
w�asnej inwencji oraz � oczywi�cie nie mog�o tego zabrakn�� � kilka opowiedzianych mi
dowcip�w, kt�re cz�sto powtarzam (powtarzam za du�o i za cz�sto) moim pacjentom.
Aby czytanie nie okaza�o si� zbyt �atwe, doda�em na pocz�tku b�d� na ko�cu ka�dego
opowiadania (kt�re odt�d bez umniejszania i z uporem b�d� nazywa� bajkami) jeden lub dwa
paragrafy, ukazuj�c, w jaki spos�b korzystam z nich w swoim gabinecie. Niepotrzebne s�
�adne wyja�nienia, gdy� s�dz�, �e to jedynie jeden z wielu sposob�w na korzystanie z tych
opowiada� i �e m�dro�� zawarta w tych bajkach w nadmiarze przekracza ich domniemane
zastosowanie.
I tak si� sta�o, �e pr�buj�c znale�� spos�b na zaprezentowanie owych bajek,
wymy�li�em Demi�na, podobnie jak kiedy� wymy�li�em Claudi�.
W rzeczywisto�ci Demi�n ju� by� wymy�lony. Tak naprawd� to m�j syn, starszy brat
Claudii, a m�wi�, �e go wymy�li�em, poniewa� takie imi� nada�em domniemanemu
pacjentowi, kt�ry � biedak � nieustannie musi znosi� owego terapeut�, kt�ry jest zbyt do
mnie podobny.
Dr. Jorge M. Bucay
Tucum�n 2430 4� �J�
Buenos Aires � Argentina
Uwi�zany s�o�
� Nie mog� � powiedzia�em. � Nie mog�!
� Na pewno? � zapyta�.
� Tak, bo to, czego najbardziej pragn�, to m�c usi��� naprzeciw niej i powiedzie� to,
co czuj�... Ale wiem, �e nie mog�.
Jorge usiad� a la Budda w jednym z tych okropnych niebieskich foteli w swoim
gabinecie. U�miechn�� si�, popatrzy� mi w oczy i �ciszaj�c g�os, ilekro� chcia�, abym uwa�nie
go s�ucha�, powiedzia�:
� Pozw�l, �e ci opowiem...
I nie czekaj�c na moj� zgod�, Jorge zacz�� opowiada�.
?
KIEDY BY�EM MA�Y UWIELBIA�EM CYRK, a najbardziej w cyrku podoba�y mi si�
zwierz�ta. Moj� uwag� przyci�ga� zw�aszcza s�o�, kt�ry � jak si� p�niej okaza�o � by� tak�e
ulubie�cem innych dzieci. Podczas przedstawienia to ogromne stworzenie paradowa�o,
prezentuj�c sw�j niesamowity ci�ar, rozmiar i si��... Ale po przedstawieniu i kr�tko przed
wej�ciem na scen� s�o� zawsze siedzia� uwi�zany jedn� nog� do ko�ka wbitego w ziemi�.
Jednak�e ko�ek by� tylko ma�ym kawa�kiem drewna, kt�ry tkwi� w ziemi zaledwie kilka
centymetr�w. I chocia� �a�cuch by� mocny i gruby, wydawa�o mi si� oczywiste, �e zwierz�,
kt�re jest zdolne wyrwa� drzewo z korzeniami, mog�oby z �atwo�ci� uwolni� si� z ko�ka i
uciec.
To oczywista tajemnica.
Co go trzyma w takim razie?
Czemu nie ucieka?
Kiedy mia�em pi�� czy sze�� lat, wierzy�em jeszcze w m�dro�� doros�ych. Zapyta�em
wi�c jednego z nauczycieli, zapyta�em ojca i wujka o tajemnic� s�onia. Kt�ry� z nich
odpowiedzia� mi, �e s�o� nie ucieka�, bo by� tresowany. Wtedy zada�em oczywiste pytanie:
�Je�li jest tresowany, to dlaczego go przywi�zuj�?�
Nie pami�tam, abym otrzyma� jak�� logiczn� odpowied�. Z czasem zapomnia�em o
tajemnicy s�onia i jego ko�ku, a powraca�o ono jedynie wtedy, kiedy spotyka�em innych, kt�rzy
te� kiedy� zadali sobie podobne pytanie.
Kilka lat temu odkry�em (na moje szcz�cie), �e by� kto� wystarczaj�co m�dry, aby
znale�� odpowied�.
S�o� nie ucieka� z cyrku, gdy� od najm�odszych lat by� przywi�zywany do r�nych
ko�k�w.
Zamkn��em oczy i w wyobra�ni ujrza�em dopiero co narodzonego i bezbronnego
s�onia, przywi�zanego do ko�ka. Jestem przekonany, �e s�onik ci�gn��, pcha� i poci� si�,
pr�buj�c si� uwolni�. I mimo �e u�y� wszystkich swoich si�, nie uda�o mu si�, poniewa� wtedy
ko�ek by� dla niego za solidny.
Wyobrazi�em sobie, �e zasypia� ze zm�czenia i �e nast�pnego dnia pr�bowa� znowu, i
kolejnego dnia, i kolejnego... A� nadszed� dzie�, kt�ry odbi� si� strasznie na historii s�onia,
dzie�, w kt�rym zwierz� zaakceptowa�o swoj� niemoc i zda�o si� na sw�j los.
Ten pot�ny i silny s�o�, kt�rego widzimy w cyrku, nie ucieka, poniewa� biedaczysko
nie wierzy, �e mo�e.
Ma w sobie utrwalone wspomnienie niemocy, kt�r� prze�y� kr�tko po przyj�ciu na
�wiat.
I najgorsze jest to, �e nigdy wi�cej nie zakwestionowa� powa�nie tego wspomnienia.
Nigdy, nigdy wi�cej nie stara� si� ponownie wypr�bowa� swoich si�...
?
� I tak to jest, Demi�n. Wszyscy przypominamy troch� s�onia z cyrku � idziemy
przez �ycie przywi�zani do setki ko�k�w, kt�re odbieraj� nam wolno��.
�yjemy w przekonaniu, �e �nie mo�emy� wykona� wielu rzeczy, jedynie dlatego, �e
pewnego razu, dawno temu, kiedy byli�my mali, podj�li�my pr�b�, kt�ra zako�czy�a si�
niepowodzeniem.
W�wczas zrobili�my to samo, co s�o�, i zarejestrowali�my w naszej pami�ci
nast�puj�c� wiadomo��:
NIE MOG�...NIE MOG� I NIGDY NIE B�D� M�G�.
Dorastali�my, nosz�c w sobie zapisan� przez nas samych t� wiadomo��, kt�ra sprawi�a,
�e nigdy wi�cej nie spr�bowali�my uwolni� si� z ko�ka.
Czasem, kiedy s�yszymy kajdany i d�wi�czymy �a�cuchami, spogl�damy z ukosa na
ko�ek i my�limy:
NIE MOG� I NIGDY NIE B�D� M�G�!!!
Jorge zrobi� d�ug� przerw�. P�niej podszed�, usiad� na pod�odze naprzeciw mnie i
kontynuowa�:
� To w�a�nie dzieje si� z tob�, Demi. �yjesz uwarunkowany wspomnieniem jakiego�
Demi�na, kt�ry nie m�g�, i kt�ry ju� nie istnieje. Twoim jedynym sposobem na to, aby
dowiedzie� si�, czy mo�esz to osi�gn��, jest spr�bowanie od nowa, w co musisz w�o�y� ca�e
twoje serce...
CA�E TWOJE SERCE
Wsp�lny czynnik
Kiedy pierwszy raz wybra�em si� do gabinetu Jorge, wiedzia�em, �e nie b�d� mia� do
czynienia z tradycyjnym psychoterapeut�. Claudia, kt�ra mi go poleci�a, ostrzeg�a, �e Gruby
(tak go nazywa�a) jest �troch� dziwnym� typem.
Ja z kolei mia�em ju� do�� terapii konwencjonalnych, a zw�aszcza nudnych, trwaj�cych
miesi�cami spotka� na dywaniku u psychoanalityka. Zadzwoni�em wi�c i um�wi�em si� na
wizyt�.
Pierwsze wra�enie przeros�o wszelkie moje oczekiwania. By�o gor�ce, listopadowe
popo�udnie* [* W Argentynie wiosna zaczyna si� we wrze�niu i ko�czy w listopadzie.
(Wszystkie przypisy pochodz� od t�umaczki)]. Przyszed�em pi�� minut przed czasem, wi�c
postanowi�em zaczeka� przed domem.
Dok�adnie o czwartej trzydzie�ci zadzwoni�em do drzwi. Po us�yszeniu sygna�u w
domofonie pchn��em drzwi i uda�em si� na dziewi�te pi�tro.
Czeka�em w korytarzu.
Czeka�em.
I czeka�em!
Kiedy zm�czy�em si� czekaniem, zadzwoni�em do drzwi apartamentu.
Drzwi otworzy� mi m�czyzna, kt�ry w pierwszym momencie sprawia� wra�enie go�cia
wybieraj�cego si� na piknik: d�insy, tenis�wki i pomara�czowy, odblaskowy T-shirt.
� Cze�� � powiedzia�.
Musz� przyzna�, �e jego u�miech mnie uspokoi�.
� Cze�� � odpowiedzia�em. � Jestem Demi�n.
� Tak, oczywi�cie. Czy co� si� sta�o? Dlaczego tak d�ugo wchodzi�e� na g�r�?
Zgubi�e� si�?
� Nie, to wcale nie dlatego, �e wchodzi�em d�ugo. Nie chcia�em dzwoni� do drzwi,
�eby nie przeszkadza�, gdyby przypadkiem by� pan zaj�ty wizyt�...
� ��eby nie przeszkadza�? � Na�ladowa� mnie, ruszaj�c z zak�opotaniem g�ow�. �
I tak w�a�nie wygl�da twoje �ycie...
Zaniem�wi�em.
Powiedzia� do mnie zaledwie drugie zdanie i bez w�tpienia m�wi� mi o czym�, co by�o
prawd�, ale... Ale skurwiel!
Miejsce, w kt�rym Jorge przyjmowa� swoich pacjent�w i kt�rego nie �mia�bym nazwa�
�gabinetem�, by�o takie jak on: nieformalne, troch� brudne, nieuporz�dkowane, niechlujne, ale
ciep�e, kolorowe, zadziwiaj�ce. Usiedli�my w fotelach, jeden naprzeciw drugiego, i kiedy mu
co� opowiada�em, Jorge pi� mate* [* Mate � herbata paragwajska].
Mnie te� zaproponowa�.
� Dobrze � powiedzia�em.
� Dobrze co?
� Dobrze, mate...
� Nie rozumiem.
� �e przyjmuj� zaproszenie.
Jorge przes�a� pokorny i �artobliwy uk�on i powiedzia�:
� Dzi�kuj� Waszej Wysoko�ci za zaakceptowanie mate... Dlaczego robisz mi �ask�,
zamiast powiedzie�, czy chcesz mate czy nie?
Ten cz�owiek doprowadza� mnie do sza�u.
� TAK! � odpar�em.
I wtedy Gruby nala� mi mate. Zdecydowa�em si� zosta� jeszcze troch�.
Poruszy�em tysi�ce spraw. Powiedzia�em mu mi�dzy innymi, �e co� ze mn� jest nie tak,
poniewa� mam trudno�ci w relacjach z lud�mi.
Jorge zapyta�, sk�d ta pewno��, �e problem tkwi we mnie.
Odpowiedzia�em mu, �e w domu mia�em trudno�ci z moim ojcem, z matk�, z bratem, z
moj� dziewczyn�... I w�a�nie dlatego oczywiste by�o to, �e problemem by�em ja sam. Wtedy,
po raz pierwszy, Jorge opowiedzia� mi �co��.
P�niej dowiedzia�em si�, �e Gruby lubi� bajki, przypowie�ci, opowiadania, m�dre
powiedzenia i metafory. Wed�ug niego, jedyn� mo�liwo�ci� zrozumienia czego�, czego nie
prze�y�o si� na w�asnej sk�rze, jest wewn�trzne, symboliczne i jasne wyobra�enie danego
wydarzenia.
� Bajka, opowiadanie czy anegdota � potwierdzi� Jorge � mog� by� sto razy �atwiej
zapami�tane ni� tysi�c teoretycznych t�umacze�, interpretacji psychoanalitycznych czy
dok�adnych opracowa�.
Tego dnia Jorge powiedzia�, �e mog�em prze�ywa� jakie� wewn�trzne rozstrojenie, i
doda�, �e m�j wniosek by� niebezpieczny, gdy� samooskar�aj�ca konkluzja nie by�a oparta na
�adnych potwierdzaj�cych j� faktach. I opowiedzia� mi jedn� z tych bajek, kt�rej jakby by�
g��wnym bohaterem i nigdy nie mia� poj�cia, czy by�a cz�ci� jego �ycia czy jego fantazji.
?
M�j dziadek lubi� sobie wypi�.
Najbardziej smakowa�a mu turecka any��wka.
Pi� any��wk� i dodawa� wody, aby j� rozcie�czy�, ale upija� si� tak samo.
W�wczas pi� whisky z wod� i si� upija�.
I pi� wino z wod�, i si� upija�.
A� pewnego dnia postanowi� si� wyleczy�...
I zostawi�... wod�!
Pier� czy mleko
Jorge nie opowiada� mi bajek w czasie ka�dej wizyty, ale z jakiego� powodu dobrze
zapami�ta�em prawie wszystkie, kt�re zd��y� mi przekaza� podczas mojej p�torarocznej
terapii. Mo�e mia� racj�, twierdz�c, �e by� to najlepszy spos�b na zdobycie wiedzy.
Pami�tam dzie�, w kt�rym wyzna�em mu, �e odczuwam wielkie uzale�nienie si� od
niego. Powiedzia�em, jak bardzo mi to przeszkadza i jak jednocze�nie nie pozwala mi
abstrahowa� od tego, co otrzymywa�em od niego podczas ka�dej wizyty. Mia�em wra�enie, �e
moja mi�o�� i podziw dla Jorge powodowa�y moje du�e uzale�nienie si� od jego spojrze� i
nadmierne wi�zanie si� z terapi�.
?
Posiadasz g��d wiedzy,
g��d wzrastania,
g��d poznawania, g��d latania...
By� mo�e dzisiaj jestem
dla ciebie piersi�,
kt�ra daje mleko,
kt�ra u�mierza tw�j g��d...
Wydaje mi si� wspania�e, �e dzisiaj
chcesz t� pier�.
Ale nie zapominaj o tym:
To nie pier� ci� �ywi...
Tylko mleko!
Ceg�a bumerang
Owego dnia by�em bardzo z�y. Nie mia�em humoru i wszystko mnie dra�ni�o. W czasie wizyty
zachowywa�em si� �a�o�nie i ma�o produktywnie. Pa�a�em nienawi�ci� do wszystkiego, co robi�em, i do
wszystkiego, co mia�em. Ale przede wszystkim by�em z�y na samego siebie. Jak w jednej z bajek Papiniego, kt�r�
przeczyta� mi Jorge, tamtego dnia czu�em, �e nie mog�em znie�� �bycia samym sob��.
� Jestem g�upi � powiedzia�em (do niego albo do samego siebie). � Wielki imbecyl ze mnie... My�l�,
�e nienawidz� siebie.
� Nienawidzi ci� po�owa os�b zgromadzonych w tym gabinecie, natomiast druga po�owa opowie ci
bajk�.
?
BY� SOBIE KIEDY� CZ�OWIEK, kt�ry wsz�dzie chodzi� z ceg�� w r�ku. Postanowi� rzuca�
ni� w ka�dego, kto doprowadzi go do w�ciek�o�ci. Wygl�da�o to na metod� jaskiniowca, ale
mog�a okaza� si� skuteczna, prawda?
Kiedy� zdarzy�o mu si� spotka� z bardzo przem�drza�ym znajomym, kt�ry podczas
rozmowy prezentowa� z�e maniery. Wierny swemu postanowieniu, wzi�� ceg�� i rzuci� ni� w
znajomego.
Nie pami�tam, czy dorzuci� czy nie. Wiem jednak, �e p�niej chodzenie i szukanie
ceg�y by�o uci��liwe. Zdecydowa� wi�c ulepszy� �system samoutrzymania ceg�y�, kt�r� to
nazw� sam wymy�li�. Przywi�za� ceg�� do metrowego sznurka i wyszed� na ulic�. Mia�o to
zapobiec nadmiernemu oddaleniu si� ceg�y, lecz szybko si� przekona� o defektach nowej
metody. Z jednej strony osoba, do kt�rej by� wrogo nastawiony, musia�a si� znajdowa� w
odleg�o�ci jednego metra, z drugiej za�, musia� zwija� sznurek, kt�ry cz�sto gdzie� si� zapl�ta�,
co stwarza�o nast�pn� niedogodno��.
W�wczas wynalaz� �system ceg�a III�. Nadal centrum stanowi�a ceg�a, ale do tego
systemu zamiast sznurka u�y� spr�yny. Pomy�la� sobie, �e dzi�ki temu b�dzie m�g� rzuca�
ceg�� tyle razy, ile zechce, a ceg�a zawsze do niego wr�ci.
Kiedy po wyj�ciu na ulic�, spotka� si� z pierwszym agresywnym zachowaniem, rzuci�
ceg��. Nie trafi� i nie uderzy� swojego przeciwnika, gdy� spr�yna odci�gn�a ceg��, uderzaj�c
prosto w jego g�ow�.
Spr�bowa� ponownie, ale wymierzywszy �le odleg�o��, znowu dosta� ceg��.
Za trzecim razem rzuci� nie w por�.
Czwarty raz by� szczeg�lny, poniewa� w ostatniej chwili zamiast rzuci� ceg�� w swoj�
ofiar�, zdecydowa� uchroni� j� od w�asnej agresji i ceg�a ponownie uderzy�a go w g�ow�.
Guz, kt�rego sobie nabi�, by� olbrzymi...
Nigdy nie by�o wiadomo, dlaczego nikt nie oberwa� ceg��, kt�r� rzuca� � czy z powodu
uderze�, kt�rych sam do�wiadczy�, czy z powodu choroby duszy.
Wszystkie uderzenia trafia�y w niego samego.
?
� Takie zachowanie nazywa si� retrofleksj�. Jego istot� jest ochrona innych przed nasz� w�asn� agresj�.
Za ka�dym razem, kiedy kumuluje si� w nas energia zwi�zana z agresj� i wrogim nastawieniem, powstrzymujemy
j�, zanim dotrze do drugiego cz�owieka, dzi�ki barierze, kt�r� sami sobie stawiamy. Bariera wcale nie wch�ania
uderzenia, lecz zwyczajnie je odbija. I ca�a ta z�o��, z�y humor i agresja zwracaj� si� przeciwko nam w realnym
dzia�aniu (autoagresja, samookaleczenie, nadmierne objadanie si�, za�ywanie narkotyk�w, podejmowanie
niepotrzebnego ryzyka), a tak�e w emocjach i ukrywanych uczuciach (depresja, poczucie winy, stany
somatyczne).
Utopi� jest, �e istnieje cz�owiek o�wiecony, wspania�y i solidny, kt�ry nigdy si� nie irytuje. Takie
dzia�anie, w kt�rym mogliby�my si� nigdy nie gniewa�, by� mo�e by�oby dla nas po�yteczne. Jednak kiedy
odczuwamy w�ciek�o��, gniew czy wstr�t, jedynym sposobem na wyzwolenie si� z tych uczu� jest wprowadzenie
ich w czyn, w jak�� form� dzia�ania. W przeciwnym razie jedyne, co osi�gniemy � wcze�niej czy p�niej � jest
gniewanie si� na siebie samych.
Prawdziwa warto�� pier�cionka
Rozmawiali�my o potrzebie akceptacji i uznania naszej warto�ci przez innych. Jorge obja�ni� mi teori�
Maslowa o hierarchicznej teorii potrzeb.
Do zbudowania poczucia w�asnej warto�ci ka�dy z nas potrzebuje szacunku i mi�o�ci ze strony innych.
By� to okres, w kt�rym skar�y�em si� na brak akceptacji ze strony moich rodzic�w; na to, �e koledzy nie wybrali
mnie na swego kompana; na to, �e nie osi�gn��em uznania w mojej pracy.
� Jest taka stara historia � powiedzia� Gruby, podaj�c mi jednocze�nie mate, kt�r� mia�em
przygotowa� � o m�odzie�cu, kt�ry uda� si� do m�drca po rad�. Twoje zmartwienie przypomina mi jego.
?
� PRZYCHODZ�, MISTRZU, gdy� czuj� si� tak ma�o dowarto�ciowany, �e nic mi si� nie
chce robi�. S�ysz�, �e do niczego si� nie nadaj�, �e nic mi nie wychodzi dobrze, �e jestem
niezdarny i g�upi. Co mam zrobi�, �eby si� zmieni�? Co mam zrobi�, �eby mnie szanowali?
Mistrz, nie patrz�c na niego, powiedzia�:
� Bardzo mi przykro, m�odzie�cze. Nie mog� ci pom�c, albowiem najpierw musz�
rozwik�a� w�asny problem. Chyba �e p�niej... � I po przerwie doda�: � Gdyby� zechcia� mi
pom�c, m�g�bym rozwi�za� ten problem o wiele szybciej i wtedy spr�bowa�bym pom�c tobie.
� W... spaniale, mistrzu � wyj�ka� m�odzieniec, ponownie czuj�c
niedowarto�ciowanie z powodu odsuni�cia jego potrzeb na dalszy plan.
� Dobrze � przytakn�� m�drzec. �ci�gn�wszy pier�cionek z ma�ego palca lewej
d�oni, poda� go m�odzie�cowi, m�wi�c: � We� konia, kt�ry czeka na zewn�trz, i pojed� na
targ. Mam do sp�acenia d�ug, wi�c musz� sprzeda� ten pier�cionek. Wa�ne jest, aby� dosta� za
niego mo�liwie jak najwi�cej, i nie przyjmuj zap�aty poni�ej jednego dukata. Jed� i wracaj
szybko z pieni�dzmi.
M�odzieniec wzi�� pier�cionek i pojecha�. Na targu od razu zacz�� oferowa� klejnot
handlarzom, kt�rzy patrzyli na niego z zainteresowaniem dop�ty, dop�ki nie za��da� ceny.
Kiedy tylko us�yszeli, �e chce za pier�cionek dukata, wybuchali �miechem, niekt�rzy
odchodzili i jedynie pewien starzec by� na tyle mi�y, �e zechcia� mu wyja�ni�, �e jeden dukat
mia� o wiele wi�ksz� warto�� ni� jego pier�cionek. Kto� inny chc�c mu pom�c, zaoferowa�
jednego srebrnika i miedziane naczynie, jednak m�odzieniec, pomny poucze� m�drca, nie
przyj�� oferowanej zap�aty.
Zaproponowa� sprzeda� pier�cionka chyba ponad setce kupc�w, ale na nic.
Przygn�biony swoim niepowodzeniem wsiad� na konia i odjecha�.
Ile� by da� za to, aby m�c ofiarowa� m�drcowi zap�at� i uwolni� go od jego
zmartwienia, a tym samym otrzyma� rad� i pomoc dla siebie.
Wszed� do �rodka.
� Mistrzu � powiedzia� � przykro mi. Nie zdo�a�em uzyska� ��danej przez ciebie
zap�aty. Najwi�cej, co mi oferowano, nie przekracza�o warto�ci dw�ch czy trzech srebrnik�w,
ale przecie� nie mog�em nikogo oszuka� i m�wi�, �e pier�cionek wart jest wi�cej.
� To, co powiedzia�e�, jest bardzo wa�ne, m�ody przyjacielu � odpar� m�drzec,
u�miechaj�c si�. � Najpierw musimy po zna� prawdziw� warto�� pier�cionka. Wsi�d� jeszcze
raz na konia i pojed� do jubilera. Kto lepiej ni� on b�dzie wiedzia�? Powiedz, �e chcesz
sprzeda� ten pier�cionek, i zapytaj go, ile ci zap�aci. Ale nie zwa�aj na jego propozycj� kupna.
Wr�� z moim pier�cionkiem.
M�odzieniec dosiad� konia i pojecha�.
Jubiler bada� klejnot w �wietle lampy oliwnej, patrzy� na niego przez lup�, wa�y� go i na
ko�cu powiedzia�:
� Ch�opcze, powiedz mistrzowi, �e je�eli zale�y mu na tym, abym od razu kupi�
pier�cionek, nie mog� da� mu wi�cej jak pi��dziesi�t osiem dukat�w.
� Pi��dziesi�t osiem dukat�w?! � wykrzykn�� m�odzieniec.
� Tak � odpowiedzia� jubiler. � Wiem, �e z czasem mogliby�my dosta� za niego
oko�o siedemdziesi�ciu dukat�w, ale je�li to pilne...
Rado�� m�odzie�ca by�a tak wielka, �e pragn�� jak najpr�dzej wr�ci� do mistrza, aby
podzieli� si� z nim dobr� nowin�.
� Siadaj � powiedzia� m�drzec, wys�uchawszy go najpierw uwa�nie. � Ty r�wnie�
jeste� jak pier�cionek: jeste� skarbem, cennym i jedynym w swoim rodzaju. Twoj� warto��
mo�e oszacowa� tylko prawdziwy ekspert. Dlaczego wymagasz od �ycia, aby tw� prawdziw�
warto�� odkry� oboj�tnie kto?
I m�wi�c te s�owa, ponownie nasun�� pier�cionek na ma�y palec lewej d�oni.
Kr�l dw�ch biegun�w
Kiedy zacz��em m�wi�, od razu sobie u�wiadomi�em, jak szybko si� wys�awia�em. Czu�em eufori�.
Podczas rozmowy z Jorge odkrywa�em, ile r�nych rzeczy uda�o mi si� wykona� w ci�gu tygodnia.
Jak wiele razy, tak i w tym dniu czu�em si� triumfuj�cym Supermanem, zakochanym w �yciu.
Opowiada�em Grubemu o swoich planach na kolejne dni i czu�em, jak wype�nia mnie si�a i energia.
Gruby obdarzy� mnie radosnym i porozumiewawczym u�miechem.
Jak zawsze, mia�em wra�enie, �e by� to cz�owiek, kt�ry towarzyszy� mi we wszystkich stanach mojej
duszy, jakiekolwiek by one by�y. Dzielenie si� moj� rado�ci� z Jorge by�o kolejnym powodem do bycia
szcz�liwym. Wszystko dobrze mi si� uk�ada�o i wci�� �ni�em nowe plany. Na zrealizowanie wszystkich moich
zamiar�w potrzebowa�bym wi�cej czasu ni� dwa �ycia.
� Opowiedzie� ci bajk�? � zapyta�.
Przyznam, �e przerwanie kosztowa�o mnie sporo wysi�ku.
?
W DALEKIM KRAJU �Y� SOBIE kiedy� zamo�ny kr�l. By� on dobry, ale mia� jeden
problem � posiada� dwie osobowo�ci.
Bywa�y dni, kiedy budzi� si� szcz�liwy, pe�en rado�ci i euforii.
Takie dni, ju� od �witu, wydawa�y si� cudowne. Ogrody pa�acowe by�y pi�kniejsze, a
s�u�ba � jakby pod urokiem nieznanego zjawiska � uprzejma i dobrze wype�nia�a swoje
obowi�zki.
Zdaj�c relacje podczas �niadania, zapewnia�a, �e m�ka mielona w kr�lestwie oraz
zbierane w nim plony by�y najlepsze.
W owych dniach kr�l obni�a� podatki, rozdziela� bogactwa, obdarza� �askami,
sprawowa� pokojowe rz�dy i dba� o dobro starc�w. By�y to dni, w kt�rych by� przychylny
wszelkim petycjom, p�yn�cym zar�wno ze strony swoich poddanych, jak i przyjaci�.
Jednak�e bywa�y te� inne dni, tak zwane czarne dni. Obudziwszy si� rano, �a�owa�, �e
nie pospa� d�u�ej, ale zauwa�a� to, kiedy by� na tyle rozbudzony, �e ponowne za�ni�cie by�o ju�
niemo�liwe.
Pomimo wielu wysi�k�w nie m�g� zrozumie�, dlaczego jego poddani byli w tak z�ym
humorze i �le mu s�u�yli. S�o�ce przeszkadza�o mu bardziej ni� deszcz. Obiad by� letni, a kawa
za zimna. Sama my�l o przyjmowaniu interesant�w wywo�ywa�a wi�kszy b�l g�owy.
W takie dni kr�l zastanawia� si� nad wcze�niej zawartymi porozumieniami i ogarnia� go
strach na my�l o ich realizacji. By� to czas zawy�onych podatk�w, konfiskaty ziemi, wi�zienia
przeciwnik�w...
Boj�c si� tera�niejszo�ci i przysz�o�ci, prze�ladowany b��dami przesz�o�ci, ustanawia�
prawa przeciwko swemu ludowi, a s�owo, kt�rego najcz�ciej u�ywa�, brzmia�o �nie�.
�wiadomy problem�w spowodowanych zmianami nastroju, kr�l zwo�a� wszystkich
m�drc�w, mag�w i swych kr�lewskich doradc�w na narad�.
� Panowie � zwr�ci� si� do nich. � Wszyscy znacie zmiany mego ducha. Wszyscy
skorzystali�cie dzi�ki moim euforiom i ucierpieli�cie wskutek mego gniewu. Ale najbardziej
cierpi� ja sam, kiedy co dnia musz� naprawia� to, co zrobi�em wtedy, kiedy wszystko
postrzega�em inaczej. Potrzebna mi, panowie, wasza wsp�lna praca nad wynalezieniem �rodka
� czy to w postaci gorzkiego lekarstwa, czy jakiego� zakl�cia � kt�ry powstrzyma m�j
absurdalny optymizm, skutk�w kt�rego nie jestem �wiadom, oraz m�j dziwaczny pesymizm,
kt�rym gn�bi�em i rani�em tych, kt�rych kocham.
M�drcy przyj�li wezwanie i przez kilka tygodni pracowali nad uleczeniem kr�la.
Jednak�e ani �adna alchemia, ani �adna wr�ba, ani �adne zio�o nie by�o rozwi�zaniem
zmartwie� ich w�adcy.
Rada kr�lewska stan�a wi�c przed kr�lem i wyzna�a mu swe niepowodzenie w
znalezieniu uzdrawiaj�cego �rodka.
Tej nocy kr�l p�aka�.
Nast�pnego dnia nieznany przybysz poprosi� go o audiencj�. By� to tajemniczy
cz�owiek o ciemnej cerze, ubrany w wy�wiechtan� tunik�, kt�ra kiedy� mia�a bia�y kolor.
� Wasza Wysoko�� � zacz��, oddaj�c pok�on kr�lowi. � W miejscu, z kt�rego
przybywam, m�wi si� o twoich defektach i twoim b�lu. Przychodz�, aby ci pom�c.
I zni�aj�c g�ow� jeszcze bardziej, podszed� do kr�la, aby wr�czy� mu sk�rzane
pude�eczko.
Kr�l, pe�en nadziei i zdziwienia, otworzy� je i zajrza� do �rodka. Znalaz� w nim jedynie
srebrny pier�cionek.
� Dzi�kuj� � powiedzia� z entuzjazmem. � Czy to jest magiczny pier�cionek?
� Jest nim niew�tpliwie � odpar� przybysz � lecz jego magia nie polega wy��cznie
na noszeniu go na palcu... Ka�dego ranka, kiedy si� obudzisz, musisz odczyta� napis
wygrawerowany na pier�cionku i przypomina� sobie te s�owa, ilekro� spojrzysz na pier�cionek
na twoim palcu.
Kr�l wzi�� pier�cionek i przeczyta� na g�os:
Musisz wiedzie�, �e to te� minie.
�abki w �mietanie
By� czas zdawania egzamin�w. Zg�osi�em si� na dwa ko�cowe i jeden po��wkowy. Nast�pny egzamin
mia�em za tydzie� i czeka�o mnie jeszcze sporo nauki.
� Nie zd��� � powiedzia�em do Jorge. � Nie warto si� m�czy�, i tak nie mam szans. My�l�, �e
najlepiej b�dzie, jak zg�osz� si� z tym, co ju� umiem. Je�li mnie oblej�, przynajmniej nie b�d� �a�owa�, �e
zmarnowa�em ca�y tydzie� na nauk�.
� Znasz bajk� o �abkach? � zapyta� Gruby.
?
BY�Y KIEDY� DWIE �ABKI, kt�re wpad�y do naczynia pe�nego �mietany.
Od razu zda�y sobie spraw� ze swej krytycznej sytuacji � niemo�liwo�ci� by�o
utrzymanie si� d�u�szy czas na powierzchni g�stej masy niczym na ruchomych piaskach.
Pocz�tkowo dwie �abki przebiera�y �apkami w �mietanie, aby dotrze� do brzeg�w naczynia.
Ale na pr�no, udawa�o im si� jedynie pluska� niemal w tym samym miejscu i ton��. Czu�y, �e
coraz trudniej wyj�� na powierzchni�, by zaczerpn�� powietrza.
Jedna z nich powiedzia�a na g�os:
� Ju� d�u�ej nie mog�. St�d nie ma wyj�cia. W tej substancji nie da si� p�ywa�.
Poniewa� i tak umr�, nie b�d� przed�u�a� mego cierpienia. Nie rozumiem, jaki sens ma
daremne zu�ywanie si�, je�li i tak umrzemy z wyczerpania.
Powiedziawszy to, przesta�a przebiera� �apkami i ju� po chwili uton�a poch�oni�ta
ca�kowicie przez g�sty i bia�y p�yn.
Druga �abka, bardziej wytrwa�a b�d� bardziej uparta, powiedzia�a do siebie:
� Nie ma st�d wyj�cia! W tej masie nie mo�na si� ruszy� w �adn� stron�. Pomimo �e
nadchodzi �mier�, b�d� walczy� do ostatniego tchu. Nie mam zamiaru umiera� ani o sekund�
wcze�niej od zapisanej mi godziny.
Mija�a godzina za godzin�, a ona przebiera�a �apkami i chlapa�a ci�gle w tym samym
miejscu, ale nie ruszy�a si� nawet o centymetr.
I nagle, od ci�g�ego chlapania i ubijania zadkiem, wstrz�sania i trzepania, ze �mietany
zrobi�o si� mas�o.
Zdziwiona �abka skoczy�a i �lizgaj�c si�, dotar�a do brzegu naczynia. Stamt�d �atwo ju�
wysz�a i rechocz�c, rado�nie wr�ci�a do domu.
Cz�owiek, kt�ry uwa�a� si� za martwego
Pami�tam, �e zosta�em d�u�ej, rozmy�laj�c o dw�ch �abkach.
� Kojarzy mi si� to z wierszem Almafuerte � skomentowa�em. � Nie daj za wygran�, nawet gdy jeste�
przegrany.
� By� mo�e � powiedzia� Gruby. � Ale w tym przypadku my�l�, �e to bardziej jak �nie og�aszaj si�
przegranym, zanim nie nadejdzie ocena fina�u�. Poniewa�...
A poniewa� moja wizyta si� przed�u�y�a, opowiedzia� mi kolejn� bajk�.
?
BY� SOBIE KIEDY� CZ�OWIEK, kt�ry wci�� martwi� si� o swoje zdrowie, a to, co
najbardziej go przera�a�o, to dzie� �mierci.
Pewnego dnia, ogarni�ty g�upimi my�lami, stwierdzi�, �e w�a�ciwie to sam nie wie, czy
ju� umar�, czy jeszcze �yje. Postanowi� wi�c zapyta� swoj� �on�:
� Odpowiedz mi kobieto: umar�em czy jestem �ywy? �ona roze�mia�a si� i poradzi�a,
aby dotkn�� swoich d�oni i st�p.
� Widzisz? S� letnie! To znaczy, �e �yjesz. Gdyby� by� martwy, twoje d�onie i stopy
by�yby lodowate.
Odpowied� wyda�a mu si� na tyle rozs�dna, �e go uspokoi�a.
Par� tygodni p�niej, w dniu, w kt�rym sypa� �nieg, m�czyzna poszed� do lasu nar�ba�
drewna. �ci�gn�� r�kawiczki i zacz�� �upa� pie�ki toporem.
Kiedy po pewnym czasie otar� d�oni� spocone czo�o, stwierdzi�, �e by�a zimna. Maj�c w
pami�ci to, co powiedzia�a mu �ona, �ci�gn�� buty i skarpety. Utwierdzi� si� w swoim
przera�eniu, kiedy okaza�o si�, �e stopy te� by�y zimne jak l�d.
Teraz ju� nie mia� �adnej w�tpliwo�ci � �u�wiadomi� sobie�, �e by� martwy.
� Umar�y nie powinien chodzi� po lesie, aby �upa� polana
� powiedzia� sam do siebie. Zostawi� wi�c top�r obok swego mu�a, po�o�y� si� na
lodowatej ziemi i z�o�ywszy d�onie na piersi, zamkn�� oczy.
Wkr�tce do work�w z prowiantem zbli�y�a si� sfora ps�w. Widz�c, �e nikt nie ma
zamiaru ich wyp�oszy�, psy rozerwa�y worki i po�ar�y wszystko, co si� nadawa�o do zjedzenia.
Le��cy cz�owiek pomy�la�: �Maj� szcz�cie, �e ju� jestem martwy. Gdybym �y�, wykopa�bym
je st�d�.
Sfora w�szy�a dalej i znalaz�a mu�a przywi�zanego do drzewa � �atw� zdobycz dla
ostrych psich z�b�w. Mu� wierzga� i kwicza�, a cz�owiek my�la� o tym, jak bardzo chcia�by go
obroni�, gdyby tylko �y�.
Psy poradzi�y sobie z mu�em w par� minut i zabra�y si� do obgryzania ko�ci.
Potem nienasycona sfora w�szy�a dalej i obchodzi�a teren.
Po chwili jeden z ps�w poczu� cz�owieka. Rozejrza� si� dooko�a i dostrzeg� drwala
le��cego nieruchomo na ziemi. Podszed� do niego powolutku, gdy� ludzie byli istotami na
wskro� podst�pnymi i niebezpiecznymi.
Reszta ps�w szybko do niego do��czy�a i prze�ykaj�c �lin�, obesz�a cz�owieka.
�Teraz mnie zjedz��, pomy�la� drwal. �Gdybym �y�, inny by�by koniec tej historii�.
Psy si� zbli�y�y...
...i widz�c, �e cz�owiek si� nie rusza, zjad�y go.
Portier w domu publicznym
By�em w po�owie mojej kariery studenckiej i podobnie jak wielu innych zakwestionowa�em decyzj�
dotycz�c� dalszego studiowania. Skomentowa�em to mojemu terapeucie. Zauwa�y�em, jak bardzo m�czy�em si�
zmuszaniem samego siebie do kontynuowania studi�w.
� Problem tkwi w tym � odezwa� si� Gruby � �e do p�ki b�dziesz uwa�a�, �e musisz sko�czy� studia
i uzyska� tytu� magistra, dop�ty nie ma szansy, aby by�o to dla ciebie przyjemno�ci�. A je�li nie ma cho� odrobiny
przyjemno�ci w tym, co robisz, pewna cz�� twojej osobowo�ci mo�e sp�ata� ci figla.
Jorge powtarza� mi do znudzenia, �e nie wierzy w wysi�ek i to, �e wysi�ek nie przynosi �adnych korzy�ci.
My�l�, �e w tym wypadku nie mia� racji. Bodaj by� to wyj�tek potwierdzaj�cy regu��.
� Ale�, Jorge, ja nie mog� przerwa� studi�w � powiedzia�em. � Nie s�dz�, abym w �wiecie, w kt�rym
przysz�o mi �y�, m�g� by� kim�, nie maj�c tytu�u. Studia, w pewnym sensie, s� jak�� gwarancj�.
� By� mo�e � odpowiedzia� Gruby. � Wiesz, co to jest Talmud?
� Tak.
� Jest taka bajka w Talmudzie m�wi�ca o zwyczajnym cz�owieku, kt�ry by� portierem w domu
publicznym.
?
NIE BY�O W TYM MIASTECZKU gorzej p�atnej ani gorzej postrzeganej pracy od pracy
portiera domu publicznego... Jednak co innego m�g� robi� �w cz�owiek?
W�a�ciwie nigdy nie nauczy� si� czyta� ani pisa�, nie zna� �adnego fachu i nic innego
nigdy nie robi�. Tak naprawd�, to by�o jego miejsce. Portierem by� tu ju� jego ojciec, a przed
nim ojciec ojca, no i teraz on.
Przez dziesi�tki lat dom publiczny przechodzi� z ojca na syna i z portierni� by�o
podobnie.
Kiedy umar� stary w�a�ciciel, lokal przej�� m�ody przedsi�biorczy cz�owiek, pe�en
pomys��w i zapa�u. Postanowi� zmodernizowa� przej�ty interes.
Odnowi� pokoje i chc�c da� nowe wytyczne, zwo�a� ca�y personel.
Portierowi powiedzia�:
� Od dzisiaj poza wpuszczaniem go�ci b�dziesz przygotowywa� dla mnie raport z
ca�ego tygodnia. Ka�dego dnia wpiszesz liczb� wchodz�cych par, a co pi�tego klienta zapytasz,
czy jest zadowolony z obs�ugi i jakie poprawki wprowadzi�by, je�li chodzi o lokal. Raz w
tygodniu przedstawisz mi raport z komentarzami, kt�re uznasz za stosowne.
Portier zatrz�s� si� ze strachu. Zawsze by� ch�tny do pracy, ale...
� By�bym zachwycony, gdybym m�g� spe�ni� pa�skie wymagania � wyj�ka� � ale
ja... nie umiem pisa� ani czyta�.
� Och! Strasznie mi przykro! Musisz jednak zrozumie�, �e nie op�aca mi si� zatrudnia�
do tego innej osoby, nie mog� te� czeka�, a� nauczysz si� pisa�, i w takim razie...
� Ale� niech mnie pan nie zwalnia. Pracowa�em tu od zawsze, podobnie jak m�j ojciec
i m�j dziad...
W�a�ciciel nie pozwoli� mu sko�czy�.
� Pos�uchaj, rozumiem ci�, ale nic nie mog� dla ciebie zrobi�. Oczywi�cie, dostaniesz
odszkodowanie, to znaczy pieni�dze, za kt�re b�dziesz m�g� �y� do czasu znalezienia innej
pracy. Przykro mi. �ycz� ci szcz�cia.
I nie powiedziawszy nic wi�cej, odwr�ci� si� i poszed�.
Portier poczu� si� tak, jakby ziemia zawali�a mu si� pod nogami. Nigdy nie wyobra�a�
sobie takiej sytuacji. Wr�ci� do domu po raz pierwszy w �yciu bez pracy. I co mia� teraz zrobi�?
Przypomnia� sobie o swoim majsterkowaniu w domu publicznym przy naprawie
zepsutych ��ek czy po�amanych n�g od szafy, kiedy to za pomoc� m�otka i paru gwo�dzi
udawa�o mu si� wykona� jak�� prowizork�. Pomy�la�, �e dop�ki nie znajdzie pracy, m�g�by si�
tym zaj��.
Przeszuka� ca�y dom w celu znalezienia potrzebnych narz�dzi, ale jedyne, co znalaz�, to
kilka zardzewia�ych gwo�dzi i wyszczerbione obc�gi. Potrzebna mu by�a skrzynka z pe�nym
kompletem narz�dzi, na zakup kt�rej przeznaczy� cz�� pieni�dzy z odszkodowania.
Tu� za rogiem swego domu dowiedzia� si�, �e w miasteczku nie by�o �adnego sklepu, w
kt�rym sprzedawano by narz�dzia, a najbli�sza miejscowo��, w kt�rej m�g�by zrobi� zakupy,
znajdowa�a si� o dwa dni drogi na mule. �Czy to nie wszystko jedno? I tak nie mam pracy�,
pomy�la�. I pojecha�.
Wr�ci� z okaza�� skrzynk� zawieraj�c� komplet narz�dzi. Jeszcze nie zd��y� �ci�gn��
but�w, a ju� kto� zapuka� do drzwi. By� to s�siad.
� Przychodz� si� zapyta�, czy mia�by�, s�siedzie, m�otek do po�yczenia.
� No mam, dopiero co kupi�em, ale jest mi potrzebny do pracy...W�a�nie zosta�em
bez...
� Rozumiem, ale odda�bym jutro skoro �wit.
� Dobrze.
Nast�pnego dnia zgodnie z dan� obietnic� s�siad zapuka� do drzwi.
� Widzisz, s�siedzie, w�a�ciwie to jeszcze i dzisiaj by�by mi ten m�otek potrzebny.
Mo�e by� mi go sprzeda�?
� Nie mog�, potrzebuj� go do pracy, a do sklepu s� dwa dni drogi na mule.
� Zawrzyjmy umow� � rzek� s�siad. � Zap�ac� ci za m�otek oraz za dwa dni drogi w
jedn� i dwa dni drogi w drug� stron�. Co ty na to?
Uk�ad ten oznacza� dla niego cztery dni pracy. Zgodzi� si�.
Po powrocie zasta� innego s�siada czekaj�cego na niego przed domem.
� Witaj, s�siedzie. M�wi�, �e to ty sprzeda�e� m�otek naszemu druhowi.
� Tak...
� Potrzebuj� paru narz�dzi. Jestem got�w op�aci� cztery dni podr�y i da� ci ma��
rekompensat� za ka�de narz�dzie. Wiesz, nie ka�dy z nas ma cztery dni na zrobienie swoich
zakup�w.
By�y portier otworzy� skrzynk� z narz�dziami, z kt�rej jego s�siad wybra� sobie obc�gi,
�rubokr�t, m�otek oraz d�uto, po czym zap�aci� i poszed�.
�Nie ka�dy z nas ma cztery dni na zrobienie swoich zakup�w�, przypomnia� sobie
dopiero co us�yszane s�owa.
Je�eli to by�a prawda, to znaczy�o, �e wi�cej jest takich potrzebuj�cych, dla kt�rych
m�g�by sprowadza� narz�dzia z s�siedniego miasteczka.
W czasie nast�pnej podr�y postanowi� zaryzykowa� i na zakup narz�dzi przeznaczy�
wi�ksz� kwot� z odszkodowania. Uzna�, �e dzi�ki temu mo�e zyska� na czasie, unikaj�c
cz�stego podr�owania.
W s�siedztwie szybko rozesz�a si� wie�� i wielu zrezygnowa�o z wyruszania w podr�
po swoje zakupy.
Raz w tygodniu by�y portier, a obecnie sprzedawca narz�dzi, odbywa� podr� w celu
zakupienia tego, co zamawiali jego klienci. Szybko doszed� do wniosku, �e gdyby posiada�
miejsce na sk�adowanie narz�dzi, m�g�by sobie zaoszcz�dzi� kilku podr�y, a tym samym
zarobi� wi�cej. Wynaj�� wi�c lokal.
Nast�pnie poszerzy� wej�cie do magazynu, a par� tygodni p�niej zrobi� wystaw�. W
ten spos�b z wynaj�tego pomieszczenia powsta� pierwszy w miasteczku sklep z narz�dziami.
Zadowoli� tym wszystkich mieszka�c�w, kt�rzy teraz sami na miejscu mogli kupowa�
to, co potrzebowali. Dojazdy po towar te� si� sko�czy�y, gdy� zyska� miano dobrego klienta i
w�a�ciciel sklepu z s�siedniego miasteczka dostarcza� mu sk�adane zam�wienia.
Z czasem zacz�li zje�d�a� si� do sklepu mieszka�cy z odleg�ych wiosek, unikaj�c w ten
spos�b dw�ch dni wi�cej na podr�.
Pewnego dnia wpad� na pomys�, �e przecie� jego znajomy, kt�ry by� tokarzem, m�g�by
produkowa� dla niego obuchy do m�otk�w. A p�niej... Czemu nie? Tak�e obc�gi, d�uta,
gwo�dzie i �rubki...
�eby ju� za bardzo nie przed�u�a�, powiem ci tylko, �e w ci�gu dziesi�ciu lat cz�owiek
ten dzi�ki uczciwej i rzetelnej pracy sta� si� niezwykle bogatym wytw�rc� narz�dzi. Zosta�
najwi�kszym przedsi�biorc� w ca�ej okolicy.
By� tak zamo�ny, �e z okazji rozpocz�cia nowego roku szkolnego postanowi� zbudowa�
szko��. Poza nauk� czytania i pisania miano w niej uczy� sztuki i rzemios� najbardziej
popularnych w tamtych czasach.
Dyrektor szko�y i w�jt miasta zorganizowali wielki festyn inauguruj�cy otwarcie nowej
szko�y, a tak�e wydali wspania�� kolacj� na cze�� jej fundatora.
Przy deserach w�jt wr�czy� mu klucze do miasta, a dyrektor u�cisn�wszy go,
powiedzia�:
� Z wielk� dum� i wdzi�czno�ci� mamy zaszczyt poprosi� was o wpis do ksi�gi nowej
szko�y.
� Zaszczyt to dla mnie � odpowiedzia�. � My�l�, �e nie pragn��bym niczego wi�cej,
jak m�c si� wpisa� do waszej ksi�gi, ale nie umiem czyta� ani pisa�. Jestem analfabet�.
� Wy? � z niedowierzaniem zapyta� dyrektor. � Nie umiecie czyta� ani pisa�?
Zbudowali�cie przemys�owe imperium, nie umiej�c czyta� ani pisa�? Jestem zdumiony.
Zastanawiam si�, co by�cie zrobili, umiej�c czyta� i pisa�.
� Mog� wam odpowiedzie� � odpar� ze spokojem. � Gdybym potrafi� czyta� i
pisa�... by�bym portierem w domu publicznym!
Dwa numery mniej
Tamtego popo�udnia mia�em temat spotkania przygotowany � chcia�em kontynuowa� rozmow�
dotycz�c� wysi�ku.
Kiedy rozmawiali�my w gabinecie, wszystko wydawa�o si� logiczne. Gorzej jednak by�o z
wprowadzeniem tej kusz�co brzmi�cej i po��danej teorii w �ycie. Nie potrafi�em jej wiernie odtworzy�.
� Stwierdzam definitywnie, �e nie umiem �y� bez wk�adania w to, co robi� � cho�by od czasu do czasu
� odrobiny wysi�ku. W dodatku s�dz�, �e nie istnieje taki cz�owiek, kt�remu by si� to uda�o.
� Masz troch� racji � powiedzia� Gruby. � Przez ostatnie dwadzie�cia lat �ycia pr�bowa�em by�
wierny swojej ideologii i nie zawsze mi si� to udawa�o. My�l�, �e wszyscy przez to przechodzimy. Idea �bez
wysi�ku� jest wezwaniem, wymaga praktyki i dyscypliny. Dlatego potrzebny jest trening.
Pocz�tkowo i mnie wydawa�o si� to niemo�liwe � ci�gn�� dalej. � Co inni pomy�l� sobie o mnie, je�li
nie p�jd� na to zebranie? �e nie s�ucha�em ich z uwag�, bo guzik interesowa�o mnie to, co m�wili? �e nie
okazywa�em wdzi�czno�ci cz�owiekowi, kt�rego uwa�a�em za godnego pogardy? �e z �atwo�ci� odmawia�em
spe�nienia czyjej� pro�by tylko dlatego, �e mi si� nie chcia�o? �e korzysta�em z luksusu czterodniowej pracy
kosztem ni�szych zarobk�w? �e wychodzi�em z domu nieogolony? �e nie rzuci�em palenia, bo moja natura by�a
przeciwna temu? �e...?
Kiedy� napisa�em, �e potrzeba wysi�ku jest wytworem spo�ecznym, pochodz�cym z okre�lonej ideologii
jakiego� systemu, kt�ry rygorystycznie traktuje wizerunek spo�eczny cz�owieka. Wiadomo, �e je�li kto� jest
leniwy, z�o�liwy, niedba�y czy jest egoist�, musi stara� si� o �popraw� swojego post�powania. Ale czy to prawda,
�e cz�owiek taki jest?
S�ucha�em z entuzjazmem, nie tyle ze wzgl�du na to, co m�wi� Jorge, ile na moje w�asne wyobra�enie
�ycia, w kt�rym by�em zrelaksowany, nie walczy�em ze sob�, by�em spokojny, nie �pieszy�em si� i nie zadawa�em
sobie w k�ko tego samego pytania: �Co ja tutaj robi�?�
Ale od czego zacz��?
� Po pierwsze � ci�gn�� Jorge, jakby odgaduj�c moje my�li � na pocz�tek konieczne jest usuni�cie
pu�apki, kt�r� zastawiono na nas, kiedy byli�my jeszcze bardzo mali. T� pu�apk� jest g��boko zakorzeniona w nas
idea b�d�ca cz�ci� naszej dosadnej kultury i samo przez si� zrozumia�ej:
�docenia si� tylko to, co si� osi�ga wysi�kiem�.
Amerykanie powiedzieliby na to bull-shit. Ka�dy mo�e stwierdzi� zgodnie z w�asnym odbiorem
rzeczywisto�ci, �e to nieprawda, a jednak budujemy nasze �ycie tak, jakby to by�a prawda niepodwa�alna.
Kilka lat temu opisa�em kliniczny syndrom, kt�ry nie jest zarejestrowany w �adnym dziele dotycz�cym
medycyny czy psychologii, lecz ka�dy z nas na niego cierpi b�d� cierpia�. Nazwa�em go syndromem buta dwa
numery mniejszego, a zaraz zobaczysz dlaczego.
?
DO SKLEPU OBUWNICZEGO wchodzi m�czyzna. Zbli�a si� do niego uprzejmy
sprzedawca.
� W czym mog� panu pom�c?
� Chcia�bym czarne buty, takie same jak te na wystawie.
� S�u�� uprzejmie. Hm, pa�ski numer buta to pewnie czterdzie�ci jeden, prawda?
� Nie, poprosz� numer trzydzie�ci dziewi��.
� Wybaczy pan, ale pracuj� w tym fachu od dwudziestu lat i widz�, �e pa�ska stopa
wygl�da na czterdzie�ci jeden. Mo�e czterdzie�ci, ale z pewno�ci� nie trzydzie�ci dziewi��.
� Poprosz� numer trzydzie�ci dziewi��.
� Przepraszam, pozwoli pan, �e zmierz� mu stop�?
� Niech pan mierzy, co chce, ale ja chc� buty numer trzydzie�ci dziewi��.
Sprzedawca wyj�� z szuflady specjalne urz�dzenie do pomiaru st�p i
usatysfakcjonowany powiedzia�:
� Widzi pan? Tak jak m�wi�em: czterdzie�ci jeden!
� Niech mi pan odpowie: kto zap�aci za te buty, pan czy ja?
� Pan.
� Wi�c w takim razie poda mi pan trzydziesty dziewi�ty?
Sprzedawca, zdziwiony i zrezygnowany, poszed� po buty numer trzydzie�ci dziewi��.
Id�c po nie, pomy�la�, �e z pewno�ci� te buty nie by�y dla m�czyzny w sklepie, lecz dla kogo�
na prezent.
� Oto one: trzydzie�ci dziewi�� i czarne.
� Mo�e mi pan poda� �y�k�?
� Za�o�y je pan?
� Oczywi�cie!
� S� dla pana?
� Tak! Poda mi pan �y�k�?
�y�ka by�a niezb�dna do w�o�enia tych but�w. Po kilku pr�bach, kt�rym towarzyszy�y
dziwne pozy, klientowi uda�o si� wcisn�� ca�� stop� do buta.
Post�kuj�c i chrz�kaj�c, z trudem przespacerowa� si� po sklepie.
� W porz�dku. Bior� je.
Sprzedawc� rozbola�y jego w�asne stopy na sam� my�l o skurczonych palcach w butach
numer trzydzie�ci dziewi��.
� Zapakowa� panu?
� Nie, dzi�kuj�. P�jd� w nich.
Klient opu�ciwszy sklep, z trudem przeszed� trzy ulice oddzielaj�ce sklep od miejsca
pracy. Pracowa� jako kasjer w banku.
O czwartej po po�udniu, sze�� godzin od kiedy wcisn�� te buty na nogi, z ka�d� chwil�
coraz bardziej mizernia� na twarzy, a z zaczerwienionych oczu obficie la�y si� �zy.
Kolega z kasy obok przygl�da� mu si� ca�e popo�udnie, nie kryj�c zmartwienia.
� Co ci jest? �le si� czujesz?
� Nie. To te buty.
� Co jest z butami?
� Cisn� mnie.
� Co im si� sta�o? Przemok�y?
� Nie. S� o dwa numery za ma�e.
� Czyje one s�?
� Moje.
� Nie rozumiem. Nie bol� ci� nogi?
� Moje nogi mnie wyka�czaj�.
� W takim razie?
� Zaraz ci wyt�umacz� � powiedzia�, prze�ykaj�c �lin�. � Moje �ycie nie sk�ada si� z
�adnych wi�kszych satysfakcji. Prawd� m�wi�c, w ostatnich latach prze�y�em bardzo ma�o
przyjemnych chwil.
� I?
� Wyka�czam si� tymi butami. Cierpi� okropnie, to prawda... Ale kiedy za par� godzin
wr�c� do domu i b�d� m�g� je �ci�gn��... wyobra�asz sobie, jak� mi to sprawi przyjemno��?
Jak� przyjemno��, stary! Jak� przyjemno��!
?
� Co za ob��d, prawda? Tak, Demi�n, TO JEST ob��d, prawdziwy ob��d.
Nasz model wychowania w du�ej mierze tak w�a�nie wygl�da. Wiem, �e moja postawa te� zalicza si� do
ekstremalnych, ale mimo to warto j� wypr�bowa� � podobnie jak nowe ubranie, aby zobaczy�, czy nam pasuje.
My�l�, �e nie ma nic prawdziwie cennego, czego nie mo�na osi�gn�� wysi�kiem.
Poszed�em, my�l�c o ostatnim jego zdaniu, ordynarnym i uderzaj�cym:
WYSI�EK... PRZY ZAPARCIU.
Warsztat stolarski �Siedem�
� Opr�cz t�pych ludzi s� jeszcze tacy, kt�rzy nie pozwalaj� sobie pom�c � skar�y�em si�.
Gruby usiad� wygodnie i zacz�� opowiada�.
?
POZA MIASTEM ZNAJDOWA�O SI� RANCZO z niewielk� cha�up�. Przedni� jej cz��
zajmowa� ma�y warsztat z narz�dziami i kilkoma maszynami, nast�pnie by�y dwa pokoje,
kuchnia i z ty�u skromna �azienka...
Jednak�e Joachim nie skar�y� si�. W ci�gu ostatnich dw�ch lat warsztat stolarski
�Siedem� zrobi� si� znany w miasteczku na tyle, �e Joachim spokojnie zarabia� na swoje
utrzymanie bez potrzeby si�gania po skromne oszcz�dno�ci.
Jak codziennie wsta� o wp� do si�dmej, aby podziwia� wsch�d s�o�ca. Pomimo to nie
uda�o mu si� doj�� do jeziora. Po drodze, jakie� dwie�cie metr�w od domu, prawie si� potkn�� o
sponiewieranego i rannego m�odzie�ca.
Szybko ukl�kn�� nad nim i przy�o�y� ucho do jego piersi... Delikatnie, jakby w oddali
s�ycha� by�o jeszcze bicie serca, kt�re walczy�o o reszt� �ycia w tym brudnym ciele,
cuchn�cym krwi�, brudem i alkoholem.
Joachim przyprowadzi� w�zek, na kt�ry za�adowa� m�odego cz�owieka. Po powrocie do
domu po�o�y� go na swoim ��ku, rozci�� wy�wiechtane ubranie, delikatnie umy� go wod� z
myd�em i przetar� alkoholem.
M�odzieniec poza tym, �e by� pijany, zosta� brutalnie pobity, mia� poci�te r�ce i plecy, a
praw� nog� z�aman�. Przez nast�pne dni �ycie Joachima skupi�o si� na zdrowiu tego
nieproszonego go�cia: leczy� i banda�owa� jego rany, unieruchomi� z�aman� nog� i karmi� go
ma�ymi �y�kami roso�u.
Kiedy m�odzieniec si� obudzi�, ujrza� siedz�cego przy nim Joachima, kt�ry przygl�da�
mu si� z czu�o�ci� i trwog�.
� Jak si� czujesz? � zapyta�.
� Dobrze... my�l� � odpowiedzia� m�odzieniec, patrz�c jednocze�nie na swoje czyste
i opatrzone cia�o. � Kto mnie opatrzy�?
� Ja.
� Dlaczego?
� Dlatego, �e by�e� ranny.
� Tylko dlatego?
� Nie, r�wnie� dlatego, �e potrzebuj� pomocnika. I obydwaj si� roze�miali... Manuel
� bo tak mu by�o na imi� � najedzony, wyspany i trze�wy szybko odzyskiwa� si�y.
Joachim stara� si� przyuczy� go do fachu, ale Manuel unika� pracy, jak tylko m�g�.
Wiele razy pr�bowa� wbi� mu do tej zepsutej rozwi�z�ym �yciem g�owy zalety dobrej pracy,
bycia dobrym cz�owiekiem i uczciwego �ycia. I wiele razy mia� wra�enie, �e Manuel rozumia�,
ale dwie godziny czy dwa dni p�niej znowu zasypia� i zapomina� o powierzonych
obowi�zkach.
Min�o par� miesi�cy i Manuel by� ju� ca�kowicie wyleczony. Joachim zaoferowa� mu
g��wny pok�j, wsp�udzia� w interesie i pierwsze miejsce w kolejce do k�pieli w zamian za
jego obietnic� przy�o�enia si� do pracy.
Pewnej nocy, kiedy Joachim ju� spa�, Manuel pomy�la� sobie, �e sze�� miesi�cy
abstynencji to wystarczaj�co du�o i �e jeden kieliszek wina w miasteczku krzywdy mu nie
zrobi. Na wypadek gdyby Joachim si� obudzi�, zamkn�� od wewn�trz drzwi do swego pokoju,
zostawiaj�c na stole pal�c� si� �wieczk� dla zmylenia, i wyszed� przez okno.
Po pierwszym kieliszku przyszed� nast�pny i jeszcze jeden, i du�o wi�cej...
Kiedy tak �piewa� z kompanami pijakami, obok baru przejecha� w�z stra�acki na
sygnale. Manuel nawet nie skojarzy�, co si� dzia�o, a� do �witu, gdy na chwiejnych nogach
doszed� do domu i zobaczy� zgromadzony na ulicy t�um...
Tylko par� �cian, maszyn i kilka narz�dzi uratowa�o si� przed po�arem. Ca�a reszta
sp�on�a. Z Joachima zosta�y zaledwie cztery czy pi�� osmalonych ko�ci, kt�re pochowano na
cmentarzu pod kamienn� p�yt�, na kt�rej Manuel kaza� wygrawerowa� nast�puj�ce epitafium:
ZROBI� TO, JOACHIMIE, ZROBI� TO!
Dzi�ki ci�kiej pracy Manuelowi uda�o si� odbudowa� warsztat stolarski. By� leniwy,
ale zdolny, i wszystko, czego nauczy� si� od Joachima, s�u�y�o mu w utrzymaniu interesu.
Zawsze mia� wra�enie, jakby Joachim z jakiego� miejsca przygl�da� mu si� i dodawa�
otuchy. Manuel pami�ta� o nim przy ka�dym wa�nym zdarzeniu: �lub, narodziny pierwszego
dziecka, kupno pierwszego samochodu...
W odleg�o�ci pi�ciuset kilometr�w Joachim, zdrowy jak rydz, pyta� samego siebie, czy
wolno by�o k�ama� i spali� tak �adny dom tylko po to, �eby uratowa� m�odego cz�owieka.
Sam odpowiedzia� sobie potwierdzaj�co na to pytanie, po czym roze�mia� si� na my�l o
tym, jak to miejscowa policja nie potrafi�a odr�ni� wieprzowych ko�ci od ludzkich...
Jego nowy warsztat stolarski by� skromniejszy od poprzedniego, ale ju� by� znany w
miasteczku. Nazywa� si�...
WARSZTAT STOLARSKI �OSIEM�.
?
� Czasem, Demi�n, �ycie utrudnia ci pomaganie tym, kt�rych kochasz. Jednak�e je�li istnieje trud,
kt�remu warto stawi� czo�o, jest to trud pomocy drugiemu. To nie �aden �moralny� obowi�zek ani nic podobnego.
To wyb�r �ycia, kt�ry ka�dy z nas mo�e podj�� w danym momencie i w wybranym kierunku.
Moje osobiste do�wiadczenie, p�yn�ce ze wsp�ycia z innymi i z obserwacji, utwierdza mnie w
przekonaniu, �e cz�owiek wolny i znaj�cy siebie jest szlachetny, solidarny, uprzejmy i zdolny do rado�ci zar�wno
z tego, co dostaje, jak i z tego, co daje. Dlatego za ka�dym razem, kiedy spotykasz takich, co nie widz� �wiata poza
ko�cem swego nosa, nie pa�aj do nich nienawi�ci� � oni na pewno maj� do�� problem�w sami z sob�. Za ka�dym
razem, kiedy znajdziesz si� w n�dznej, pod�ej czy ma�o znacz�cej sytuacji, wykorzystaj t� chwil� i zapytaj samego
siebie o to, co si� z tob� dzieje. Zapewniam ci�, �e w pewnym miejscu zmieni�e� kierunek.
Kiedy� napisa�em:
Neurotyk nie potrzebuje
ani terapeuty, aby go wyleczy�,
ani ojca, kt�ry by si� nim opiekowa�.
Jedyne, czego potrzebuje,
to mistrza, kt�ry wska�e mu
odcinek drogi, w kt�rym si� zagubi�.
Posiadanie
Nie mam poj�cia, dlaczego w pewnym momencie swego �ycia znalaz�em si� na dr�cz�cej mnie i trudnej
drodze.
Wszystko zacz�o si� od ataku zazdro�ci o moj� dziewczyn�, kt�ra wola�a spotka� si� ze swoimi
szkolnymi kole�ankami, odk�adaj�c nasz� randk� na p�niej. Od tego momentu przez g�ow� zacz�y mi si�
przewija� my�li zwi�zane z utrat�, powoduj�c jednocze�nie wewn�trzny b�l.
Wcze�niej podczas terapii rozmawia�em o tym, jak wa�ne s� prze�ycia zwi�zane z utrat� kogo� lub
czego�, ale w tamtej chwili by�em szczerze zdegustowany.
� Nie mog� poj��, dlaczego musz� dzieli� si� moj� dziewczyn� z jej kole�ankami i moimi przyjaci�mi
z ich dziewczynami. M�wi� to w ten spos�b, abym sam u�wiadomi� sobie, jakie to g�upie. Prosz�, aby� mi pom�g�.
Kiedy c