Baszkiewicz J. - Robespierre

Szczegóły
Tytuł Baszkiewicz J. - Robespierre
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Baszkiewicz J. - Robespierre PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Baszkiewicz J. - Robespierre PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Baszkiewicz J. - Robespierre - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Zakład N a r o d o w y imienia Ossolińskich W y d a w n i c t w o W r o c ł a w - W a r s z a w a - K r a k ó w - G d a ń s k 1976 Strona 2 J a n Baszkiewicz Maksymilian Robespierre Strona 3 Redaktor Stefania Słowikowa Opracowanie topograficzne Stanisław Słowik / a k l a d N a r o d o w y im. Ossolińskich Wydawnictwo. Wrocław 1976. N a k ł a d : 8500 e g z . Objętość: ark. wyd. 21,10, ark. druk. 19.18 wkl. Papier offset. kl. I I I , 80 g, 60 x 9 0 . O d d a n o do składania 23 I 1976. P o d p i s a n o do druku 31 V 1976. Druk u k o ń c z o n o w c z e r w c u 1976. Skład w y k o n a n o n a u r z ą d z e n i a c h M o n o f o t o 6 0 0 . Wrocławska Drukarnia Naukowa. Strona 4 Wstęp Jedynym u s p r a w i e d l i w i e n i e m , które by mi przystało, byłoby całe moje życie (Robespierre w Konwencji 25 LX 1792 r.) Dziesiąty termidora drugiego roku Republiki jednej i niepo­ d z i e l n e j , D z i e ń ś w i ą t e c z n y , décadi. Ilu paryżan na własny użytek określa ten dzień po d a w n e m u j a k o poniedziałek, 28 lipca 1794 roku? Z p a ł a c u Tuileries do więzienia Conciergerie tragarze prze­ n o s z ą w fotelu, p o d z b r o j n ą eskortą, człowieka z g r u b o o b a n d a ­ żowaną głową. Twarz r a n n e g o jest j e d n a k widoczna. Młody chłopiec, który dużo później opisze tę niezwykłą procesję, wi­ d z i a ł , j a k n a P o n t N e u f t r a g a r z e z a t r z y m a l i się d l a o d p o c z y n k u i jak ranny człowiek beznamiętnie przyjmował złorzeczenia gapiów. To Maksymilian Robespierre, jeszcze poprzedniego dnia poseł do Konwencji Narodowej i członek K o m i t e t u O c a l e n i a Publicz­ nego. O b r z u c a j ą go teraz obelgami i nazywają n o w y m Katyliną, C r o m w e l l e m , t y r a n e m t a k ż e ci, k t ó r z y n i e d a w n o z w a l i g o N i e ¬ przekupnym, K o l u m n ą Wolności, niewzruszoną skałą Świętej Góry ... Za kilka godzin paryski kat pokaże tłumowi jego głowę. „Robespierre zgilotynowany! W y z n a m , ż e n i e s p o d z i e w a ł e m się z o b a c z y ć tych d w ó c h słów o b o k siebie . . . " - pisał wkrótce p o t e m szwajcarski dziennikarz. - „A co najbardziej porusza w tej sprawie, to niebywała podłość p e w n y c h osób, n i e d a w n o jeszcze lokajskich wobec Robespierre'a, które mają dzisiaj czelność znieważać niegodnie jego p r o c h y " . J e d n a k ż e nie do tych, którzy potępili M a k s y m i l i a n a Robespierre, należało ostatnie słowo. Do dziś d n i a zresztą nie powiedziano bynajmniej ostatniego słowa o tej dramatycznej historii. Warto więc pochylić się nad nią uważnie. Będzie to historia człowieka, który żył tylko trzydzieści sześć lat. Ale w dziejach waży niewiele więcej niż pięć lat tego krótkiego życia. Biografia polityczna Maksymiliana Robespierre zaczyna się od kampanii wyborczej do Stanów Generalnych wiosną 1 7 8 9 r., a k o ń c z y j ą w l i p c u 1794 r . d r a m a t t e r m i d o r a . Biografie innych ludzi rewolucji były często malownicze, wy­ pełnione romansami i skandalami, machinacjami finansowymi, a k t y w n o ś c i ą n i e tylko p o l i t y c z n ą , lecz t a k ż e a r t y s t y c z n ą , l i t e r a c k ą , naukową. W życiu pozapolitycznym Robespierre'a nie ma nic z malowniczości czy awantury. Oczywiście wczesne sieroctwo, uboga młodość stypendysty czy też trudności w adwokackiej Strona 5 karierze formowały jego osobowość. Ale, szczerze mówiąc, nic w tym wszystkim fascynującego. Także w latach rewolucji życie prywatne Robespierre'a było bezbarwne. W jego wystąpieniach parlamentarnych i klubowych często powraca twierdzenie, że swoje życie w całości poświęcił rewolucji. Miał prawo tak mówić. I właśnie splatanie się tej egzystencji z wydarzeniami, które są wielkim skrzyżowaniem d r ó g nowożytnej historii, w y n a g r a d z a b a n a l n o ś ć p r y w a t n e j biografii M a k s y m i l i a n a Robespierre. A po­ przez jego biografię polityczną można zrozumieć mechanizmy i procesy Rewolucji Francuskiej w jej heroicznym okresie. Rewolucji, która — jak pisze znakomity jej badacz Albert Soboul — „z pokolenia na pokolenie ... nie przestaje p o b u d z a ć l u d z k i e j refleksji i l u d z k i e g o e n t u z j a z m u " . S k a l a t a m t y c h w y d a r z e ń nadaje wymiar postaci człowieka, który je w niemałej mierze kształtował i którego dramatyczna klęska zmieniła ich bieg. Maximilien Marie Isidore de Robespierre urodził się w Arras 6 V 1758 r. S z l a c h e c k ą p a r t y k u ł ę de z g u b i ł d o p i e r o w l a t a c h rewolucji. Wprowadzała ona w błąd: Robespierre'owie to nie szlachta, lecz solidna burżuazyjna rodzina osiadła od dawna w prowincji Artois. J e j p o w o ł a n i e m były średnie szczeble karier prawniczych: notariat, adwokatura, prokuratura (prokuratorem zwano wówczas doradcę i zastępcę prawnego, który w odróż­ n i e n i u o d a d w o k a t a nie w y s t ę p o w a ł p r z e d s ą d e m ) . Adwokatem był d z i a d i imiennik Maksymiliana, a także jego ojciec Fran­ ciszek R o b e s p i e r r e , k t ó r y w r. 1758 poślubił córkę zamożnego p i w o w a r a z Arras, Ż a k l i n ę - M a ł g o r z a t ę C a r r a u t . Cztery miesiące po ślubie u r o d z i ł się Maksymilian, w r. 1760 — jego siostra Szarlotta, w r. 1761 d r u g a s i o s t r a H e n r i e t a ( u m r z e o n a w w i e k u 19 l a t ) i w r e s z c i e w 1763 r. b r a t A u g u s t y n . Ś m i e r ć m a t k i w r. 1764, przy kolejnym porodzie, zmieni egzystencję rodziny. Franciszek R o b e s p i e r r e z a c z n i e t e r a z n i e s p o k o j n e i bliżej nie z n a n e w ę d r ó w k i po różnych krajach. Jego grób znajduje się w Mo­ nachium. Synami zajął się dziad-piwowar, córkami zaś ciotki, dobrze wprowadzone w sfery kościelne miasta Arras. Tym koneksjom zawdzięcza Maksymilian poparcie biskupa Arras, które mu przyniosło kościelne s t y p e n d i u m i możliwość d w u n a s t o l e t n i e j n a u k i (1769 - 1 7 8 1 ) w paryskim College Louis-le-Grand. D a ł o mu to rzetelną humanistyczną ogładę, nie pozbawioną oświeceniowego poloru. J u ż w latach K o n s t y t u a n t y reakcyjne gazety wypominały Robespierre'owi, że swą kulturę, w szczególności retoryczną, zawdzięcza szlachcie i kościołowi („Wychowywały one tego Strona 6 węża, by teraz rozrywał ich ł o n o " ) . Później j e d n a k Robespierre będzie twierdził, że j u ż w kolegium był kiepskim katolikiem. Collégien R o b e s p i e r r e , b a r d z o u b o g i i czyniący z ubóstwa przed­ miot osobliwej dumy, zażarcie pracowity, ambitny, gustujący w samotności, z a c h o w y w a ł c h ł o d n y d y s t a n s w s t o s u n k a c h z ko­ l e g a m i . Z b l i ż y ł się d o m ł o d s z e g o o d w a l a t a K a m i l a D e s m o u l i n s , idealisty i entuzjasty; K a m i l w s p o m i n a ł p o t e m , j a k na szkolnej lawie wspólnie wyrzekali na „profesorów k ł a m s t w a " i wzdychali do wolności. Wzorem duchowego patrona stał się dla Robes­ pierre'a J a n J a k u b Rousseau, apostoł demokracji. Przed śmiercią Jana Jakuba (w r. 1778) udało się Maksymilianowi ujrzeć przelotnie swego wielkiego człowieka: s p o r z ą d z o n a później nota poświadcza, że było to prawdziwe przeżycie. Fantazjowano czasem na temat rzekomej rozmowy między filozofem i jego młodym admiratorem: wszystko to jest bez pokrycia. Bezsporne j e d n a k jest głębokie o d d z i a ł y w a n i e pism R o u s s e a u na egalitarny i d e m o ­ kratyczny temperament R o b e s p i e r r e ' a ; na jego wrażliwość spo­ łeczną, jego współczucie dla s k r z y w d z o n y c h i poniżonych; na jego preromantyczny egotyzm, skłonność do „ w y z n a ń " , do mó­ wienia o sobie. Jak się wydaje, do Robespierre'a miał słabość jego profesor retoryki. T e m u zawdzięczał on osobliwe wyróżnienie: w r. 1775 wygłaszał hołdowniczą mowę, gdy młody król Ludwik XVI wraz z M a r i ą Antoniną, swą habsburską żoną, raczył przejazdem odwiedzić College Louis-le-Grand. „Odwiedzić" to zresztą za duże słowo: p a r a królewska nawet nie wysiadła z karety. Niech ją usprawiedliwi szkaradna pogoda. Obraz 17-letniego ucznia, klęczącego na deszczu u stopnia karety i recytującego swój „ k o m p l e m e n t " n a cześć m o n a r c h i i p o b u d z a ł w y o b r a ź n i ę b a d a c z y i pisarzy. Ale, p o d o b n i e j a k p r z e l o t n e s p o t k a n i e z Filozofią, tak i ten ceremonialny kontakt z Monarchią — to tylko epizod bez znaczenia. Kościelne stypendium pozwalało Robespierre'owi pozostać w Louis- -le-Grand aż do ukończenia studiów prawniczych na paryskim fakultecie. O d b y ł je szybko: 1 5 V 1781 r. był j u ż licencjatem praw. To nie rekord. Inny adwokat i rewolucjonista, D a n t o n , z r o b i swój dyplom w pół roku na fakultecie prawa w Reims, s ł y n n y m z u ł a t w i a n i a studiów. R o b e s p i e r r e będzie później chwalił adwokaturę jako profesję, wymykającą się nawet despotycznej w ł a d z y : m o ż n a było zostać a d w o k a t e m „ p o ukończeniu studiów ł a t w y c h i k a ż d e m u d o s t ę p n y c h " . Ale c h w a l i ł a d w o k a t u r ę i z i n n y c h powodów. „Palestra zachowała jeszcze i wtedy szczęśliwe oraz g ł ę b o k i e ślady wolności . . . O d n a l e ź ć w niej m o ż n a jeszcze było tę odwagę prawdy, tę szlachetną gorliwość, która energicznie Strona 7 broni praw uciskanych a słabych przed potężnymi ciemiężcami. A więc te wielkoduszne uczucia, które niemało się przyczyniły do rewolucji". R o l a wielkiego legionu a d w o k a t ó w w K o n s t y t u a n c i e z d a j e się p o t w i e r d z a ć t ę o p i n i ę . Zawód adwokacki zaczął Robespierre wykonywać w Arras w listopadzie 1781 r. Kilka miesięcy później biskup Arras, pan de Conzié, powołał go w skład biskupiego trybunału, wykonującego jurysdykcję senioralną w wielu miejscowościach okolicznych. Protekcje kościelne ciągle więc mu pomagały. W s u m i e start z a w o d o w y R o b e s p i e r r e ' a był p o m y ś l n y . Prowadził gospodarstwo d o m o w e do spółki z siostrą Szarlottą (jego brat o t r z y m a ł po n i m s t y p e n d i u m w College Louis-le-Grand). Siostra i ciotki b a r d z o o niego d b a ł y , honoraria adwokackie i pobory sędziowskie z biskupiego t r y b u n a ł u wystarczały na prowadzenie wygodnego i uregulowanego trybu życia. Z a c h o w a ł się z tego okresu (1783) portret Robespierre'a pędzla Boilly'ego: trudno nie dojrzeć tu charakterystycznego w y r a z u z a d o w o l e n i a z życia. Maitre Devienne, prawnik z Arras, przekazał interesujący opis swego m ł o d e g o kolegi: R o b e s p i e r r e m i a ł „ p o w i e r z c h o w n o ś ć pospo­ litą, wzrost średni; na szerokich ramionach niósł głowę dosyć m a ł ą , był b l o n d - s z a t y n e m , t w a r z m i a ł z a o k r ą g l o n ą , cerę lekko po­ z n a c z o n ą ś l a d a m i po ospie. Nos m a ł y i krótki, oczy niebieskie, lekko w p a d n i ę t e , spojrzenie w a h a j ą c e się; w kontakcie był c h ł o d n y , n i e m a l o d p y c h a ł , n i e k i e d y t y l k o l e k k o się u ś m i e c h a ł , a i t o b y ł j e d y n i e u ś m i e c h drwiący. M ó w i ł z wielką łatwością, lecz nie był ani elokwentny, ani nerwowy". Liczne świadectwa zgodnie stwierdzają, że m i m o skłonności do c h ł o d u i dystansu był uprze­ dzająco grzeczna dla pań; tańczył dobrze, układał dla dam wierszyki (marne), śpiewał (fałszywie), znany był z wielkiej wstrzemięźliwości w piciu. Jego kuzynka, panna Deshorties, uchodziła przez pewien czas za jego narzeczoną. Cała ta przeciętna drobnomieszczańska egzystencja absolutnie nie zapo­ wiadała jego burzliwej przyszłości. Owszem, usiłowano niekiedy dopatrzeć się takich zapowiedzi. Robespierre udzielał się w lokalnym towarzystwie literackim pod nazwą Rosati. Atrakcje towarzyskie grały tam nierównie większą rolę niż z a t r u d n i e n i a literackie. T o g r o n o prowincjonal­ nych pięknoduchów starano się bezzasadnie przedstawić jako związek o reformatorskich ambicjach i masońskim charakterze. T r u d n o też p r z y p i s y w a ć większą w a g ę aktywności Robespierre'a w n i e d a w n o powstałej Akademii w Arras. To prawda, spotykał t a m c a ł ą l o k a l n ą elitę, a m i ę d z y i n n y m i ludzi, z k t ó r y m i później los go zetknie znowu — pannę Kéralio, kapitana Łazarza Carnota. J e d n a k ż e Académie royale des Belles-Lettres d'Arras, Strona 8 podobnie jak inne akademie prowincjonalne, bynajmniej nie była światoburcza (akademie, p o w i a d a ł Wolter, to „ d o b r e dziew­ czyny, które nigdy n i k o m u nie wyrządziły krzywdy"). Rozprawy, które Robespierre pisał na konkursy akademii w Metz i w Amiens — to o ś w i e c o n e , g ł a d k i e i b a n a l n e w y p r a c o w a n i a ; gdyby wyszły spod innej ręki, butwiałyby w stosie podobnej literatury, doszczętnie z a p o m n i a n e . Pierwsza z tych r o z p r a w to p r a c a p r a w n i c z a z o d e s ł a n i a m i do historii p r a w a i lekkim a k c e n t e m konserwatyzmu (system p r a w w e Francji nie wymaga, zdaniem autora, generalnej z m i a n y ; odosobnione jego niedostatki m o ż n a korygować łagodnie i powoli). Druga rozprawa — to p o c h w a ł a t r z e c i o r z ę d n e g o p o e t y i n i e c o lepszego k o m e d i o p i s a r z a , eks-jezuity Gresseta. O b i e zostały w y d a n e s u m p t e m autora. Pierwszą roz­ prawę wyróżniono, drugą konkursowe jury zupełnie zlek­ ceważyło. Próżno też s z u k a ć z a p o w i e d z i przyszłości w mowach sądowych Robespierre'a, nawet tych, które mu zdobyły pewien rozgłos, jak się zdaje trochę przezeń przeceniany. To na przykład „ s p r a w a o p i o r u n o c h r o n " : Robespierre bronił interesów niejakiego pana de Vissery, pioniera postępu, który na swym dachu o d w a ż n i e umieścił p i o r u n o c h r o n . Pod presją pełnej o b a w ludności w ł a d z e zmusiły go do zdjęcia tego i n s t r u m e n t u . Proces o p r a w o do piorunochronu został wygrany, a zwycięzca opłacił druk p r z e m ó w i e ń a d w o k a t a . D r u g a sprawa dotknęła klasztor benedykty­ nów w Anchin: była tam próba uwiedzenia służącej przez m n i c h a i oskarżenie przez zemstę o kradzież jej brata. Sprawę z a ł a t w i o n o p o l u b o w n i e , ale R o b e s p i e r r e z d ą ż y ł w y d a ć m e m o r i a ł , w którym wystąpił j a k o cenzor klasztornych obyczajów i o b r o ń c a uciśnionej niewinności. Dźwięczy on retoryką nader mierną. W a r t o może wspomnieć, że biskup Arras wojował z klasztorem w Anchin, a krytyka monastycznych obyczajów nie wymagała wówczas wielkiej odwagi. P o p i ę c i u l a t a c h d o ś ć b a n a l n e j p r a k t y k i a d w o k a c k i e j z a c z ę ł y się p s u ć stosunki R o b e s p i e r r e ' a ze środowiskiem p r a w n i c z y m i w ogóle z n o t a b l a m i m i a s t a Arras. Są ślady jakichś konfliktów z sędziami. W lutym 1787 r. za podważanie autorytetu prawa i obrazę sądu udzielono mu nagany. Prezydent trybunału w Arras, Briois de Beaumetz, odsunął Robespierre'a od dyskusji nad reformą p r a w a zwyczajowego prowincji. Wzajemna niechęć tych dwóch ludzi znajdzie potem przedłużenie, gdy obaj będą p o s ł a m i K o n s t y t u a n t y . K u r c z y ł a się p r a k t y k a a d w o k a c k a M a k s y ­ miliana, zdarzały się jakieś publiczne awantury, które mu urządzano. W anonimowym „Liście do przyjaciela, adwokata w Douai" Robespierre s k a r ż y ł się na ostracyzm kolegów i na Strona 9 t r u d n o ś c i a d w o k a c k i e j k a r i e r y : k o n i e c z n o ś ć w k u p y w a n i a się w ł a ­ ski s ę d z i ó w , dyskryminację młodych. T e l o k a l n e i i n d y w i d u a l n e k o n f l i k t y z a c z ę ł y się w t a p i a ć w w i e l k i n u r t społecznego n i e z a d o w o l e n i a . R z ą d królewski, z a g r o ż o n y f i n a n ­ sowym bankructwem, nie umiał zreformować państwa; nie p o t r a f i ł t e ż u m o c n i ć s w y c h s p o ł e c z n y c h p o d s t a w . M i o t a ł się t y l k o b e z r a d n i e wśród p r ó b reformatorskich, n i e k o n s e k w e n t n y c h , szybko cofanych i zastępowanych nowymi pomysłami. Latem 1788 r. dwór uznał, iż j e d y n y m wyjściem może być odwołanie się d o szerokiej reprezentacji stanów. Na maj 1789 r. zwołano tedy Stany Generalne: wezwano też wszystkich światłych ludzi, by zgłaszali r z ą d o w i swe projekty i opinie. Spowodowało to całą lawinę m e m o r i a ł ó w mających zbawić Francję. Robespierre nie pozostał w tyle: jego publikacja była jednak skromniejsza w z a m y ś l e . O g r a n i c z a ł a się d o o s t r e j k r y t y k i r e p r e z e n t a c j i s t a n ó w , działającej w prowincji Artois. Zdaniem Maksymiliana organ ten (podobnie jak władze miejskie) był niereprezentatywny i n i e k o m p e t e n t n y . Brak mu w s t a n a c h p r o w i n c j o n a l n y c h reprezen­ tacji proboszczów, brak wiarogodnego przedstawicielstwa Stanu T r z e c i e g o , Tiersu. Z d o m i n o w a n e p r z e z i n t r y g a n t ó w , s t a n y t r w o n i ą pieniądze bez kontroli, co s p a d a całym ciężarem na ludzi ubogich. Styl tego tekstu był agresywny, ale argumenty mocne i kon­ kretne. Gdy w lutym 1789 r. ukazało się drugie wydanie owego memoriału, opatrzył go Robespierre apelem do wyborców, by nie powierzali interesów Tiersu j e g o d o t y c h c z a s o w y m r e p r e z e n ­ t a n t o m , wyniosłym i n i e u d o l n y m . To w y r a ź n e zgłoszenie własnej kandydatury. W t y m s a m y m czasie u k a z a ł się i n n y j e s z c z e m e m o r i a ł Robes­ pierre'a. Na marginesie j e d n e g o z procesów znalazł sposobność, by a p e l o w a ć do L u d w i k a X V I o ocalenie kraju. Prócz pochlebstw pod a d r e s e m m o n a r c h y jest tu i hołd dla pierwszego ministra Neckera. To zgodne ze zbiorowymi wyobrażeniami francuskiej burżuazji, która najzupełniej błędnie .upatrywała zbawcę kraju i rzecznika swoich interesów w tej politycznej miernocie. Zawiła i pełna pasji polityczna gra toczyła się wówczas we Francji. Monarchia trzymała się mocno swych tradycyjnych, f e u d a l n y c h filarów — szlachty i kleru. Ale stany u p r z y w i l e j o w a n e nie tylko p r a g n ę ł y z a c h o w a ć swe społeczne statusy; ich a m b i c j ą było w y d a t n e rozszerzenie i w y r a ź n e określenie ich wpływu na decyzje polityczne. Czyli: stany uprzywilejowane p r a g n ą zmusić króla do rezygnacji z absolutyzmu. Król powinien dzielić się z nimi swą ogromną władzą. B u r ż u a z j a f r a n c u s k a , p r a c o w i t a , ś w i a t ł a , b o g a c ą c a się. n a t r w a j ą c e j p r z e z d ł u g i e d z i e s i ę c i o l e c i a d o b r e j k o n i u n k t u r z e , n i e c h c e się j u ż Strona 10 godzić z t r z y m a n i e m jej na słomiance przez dwór i uprzy­ wilejowanych. Ale burżuazja to klasa niespójna. W p ł y w o w e jej grupy powiązane są ze światem feudalnym, z absolutyzmem monarszym, jego administracją, jego polityką kolonialną. Burżua­ zja nie k w a p i się wcale do gwałtownej rewolucji, do stawiania barykad i zdobywania szturmem różnych bastylii despotyzmu: "jest bowiem z natury spokojna, a ponadto nie dość liczna dla tak wielkich poruszeń", jak pisał dużo później pewien działacz rewolucji. Burżuazja z radością by przyjęła rozważne i spokojne zreformowanie państwa przez monarchię. Ale mo­ n a r c h i a jest niezdolna, by się zreformować. Zawodzi również druga możliwość: sojusz i k o m p r o m i s ze szlachtą. Bo szlachta g o t o w a jest iść razem z burżuazja aż do obalenia despotyzmu i ustanowienia „wolności". Nie chce j e d n a k bynajmniej „równo­ ści", tj. zlikwidowania p o d z i a ł u na stany i zniweczenia feudal­ nych praw oraz przywilejów. To są warunki dla burżuazji nie do przyjęcia. J e j celem nie jest bowiem samo obalenie a b s o l u t y z m u , lecz t a k ż e p r z e k s z t a ł c e n i e p a ń s t w a d o b r z e u r o d z o ­ nych w państwo posiadaczy, przywileju stanowego w przywilej zamożności. To klasyczna koncepcja burżuazyjnego libe­ ralizmu. Jest jednak przecież i lud, coraz aktywniej szukający własnego miejsca w społeczeństwie: chłopi i robotnicy rolni, miejscy d r o b n i producenci i sklepikarze, czeladź rzemieślnicza i robotnicy m a n u ­ f a k t u r . C h ł o p i źle z n o s z ą s t o p n i o w y w z r o s t o b c i ą ż e ń f e u d a l n y c h . L u d z i e w y n a j m u j ą c y s w ą siłę r o b o c z ą n i e z a w s z e mogą znaleźć pracę; boleśnie też odczuwają stały wzrost cen, szybszy od w z r o s t u p ł a c . Ś r u b ę p o d a t k o w ą r z ą d u p r z e k l i n a j ą wszyscy. T a k ż e p o w r a c a j ą c e c o j a k i ś c z a s k r y z y s y ż y w n o ś c i o w e k ł a d ą się b r z e m i e ­ niem na w a r u n k a c h życia l u d u . D l a niego rewolucja nie będzie tylko, j a k dla burżuazji, walką o lepsze miejsce w społecznej p r z e s t r z e n i , lecz po p r o s t u m o b i l i z a c j ą w o b r o n i e p o d s t a w o w y c h w a r u n k ó w egzystencji. A rewolucja w y b u c h n i e i odniesie sukces, gdy burżuazja — po długim wahaniu! — zdecyduje się, j a k p i s a ł M a r k s , z r o b i ć cause commune z l u d e m . T o z n a c z y : połączyć swą opozycję przeciw staremu ładowi z poruszeniami zdespero­ wanych mas ludowych. Na p r z e ł o m i e l a t 1788 i 1 7 8 9 m o g ł o się w y d a w a ć , ż e m o n a r c h i a zdecydowała się wreszcie stanąć na czele Wielkiej Reformy. I Robespierre podziela to optymistyczne mniemanie. O ileż j e d n a k głębiej rozumie już u progu rewolucji potrzebę zmian.! Jan Jakub Rousseau nauczył go, że równość nie polega na z r ó w n a n i u b o g a t e g o bourgeois z b o g a t y m aristocrate, l e c z n a r ó w n y c h p r a w a c h wszystkich c z ł o n k ó w zbiorowości. I n a u c z y ł go nieufności Strona 11 do egoistycznych bogaczy, do wielkich fortun zagrażających „równości wszystkich w p r a w a c h i w szczęściu". Te filozoficzne teorie przyswajał sobie człowiek skłonny do egzaltacji i t r a k t o w a n i a bardzo na serio swoich przekonań; człowiek, wykazujący już wówczas szczególną wrażliwość na los ludzi biednych — być może wyniesioną z własnych doświadczeń ubóstwa. Teksty R o b e s p i e r r e ' a z o k r e s u p r z e d w y b o r c z e g o z a w i e r a j ą m o c n e i szcze­ re słowa o p o n i ż e n i u biedaków, o skrajnej nierówności fortun, o nieczułości bogatych, o tym, że nędzarze nie są w stanie „przemyśleć przyczyny swego nieszczęścia" i bronić skutecznie* swych naturalnych praw. A zatem to on, Robespierre, wykaże n i e z b ę d n ą o d w a g ę , b y o t e p r a w a się u p o m n i e ć . T r u d n o j a ś n i e j zapowiedzieć, że c h c i a ł b y się z n a l e ź ć w Stanach Generalnych jako reprezentant najuboższej części Tiersu. Wybory deputowanych Tiersu b y ł y d ł u g i e , s k o m p l i k o w a n e , w i e l o ­ s t o p n i o w e . Z a c z ę ł y się w A r r a s 2 3 I I I 1 7 8 9 r . o d z g r o m a d z e n i a mieszkańców miasta. 39 cechów ułożyło dość spokojne i trady­ cyjne zbiory skarg: tylko cech ubogich szewców sporządził „kajet s k a r g " pełen gwałtownych oskarżeń pod adresem władz miejskich za ich pogardę dla ludu i uległość wobec bogaczy. Redaktorem tego kajetu był a d w o k a t Robespierre. Znalazł się on wśród 65 delegatów, którzy 26 marca zebrali się w ratuszu, aby ułożyć wspólny „kajet" i dokonać wyboru przedstawicieli miasta Arras na zgromadzenie całego okręgu (gouvernance). P r z e z k i l k a d n i t o c z y ł y się t a m ostre spory między rzecznikami mieszczańskiej opozycji a w ł a d z a m i m u n i c y p a l n y m i . Wśród opozycjonistów Robespierre był bardzo czynny: znów przemawiał na temat uciskania prostego ludu przez władze1 m i e j s k i e . D o m a g a ł się t a k ż e , b y w y p ł a c i ć u b o g i m r z e m i e ś l n i k o m diety za czas, j a k i poświęcili na to czterodniowe zgromadzenie wyborcze. Sprawę diet przegrał; znalazł się j e d n a k wśród 24 delegatów miasta Arras na zgromadzenie okręgowe. Było ono liczne, składało się 554 delegatów. 3 kwietnia nowe wyborcze sito: spośród tych 554 osób dokonano elekcji 184 posłów na ogólne z g r o m a d z e n i e całej prowincji Artois. Robespierre znowu znalazł się w tej liczbie. Teraz już tylko krok dzielił go od wyboru do Stanów Generalnych. Między 3 a 20 kwietnia R o b e s p i e r r e rozwinął dużą aktywność agitacyjną. J e g o brat i grupa przyjaciół jeździli podobno od wsi do wsi, od karczmy do karczmy i propagowali jego kan­ d y d a t u r ę . G d y elektorzy przybyli do Arras na generalne zgroma­ d z e n i e całej prowincji, A u g u s t y n R o b e s p i e r r e i inni „ e m i s a r i u s z e " Maksymiliana odwiedzali ich w oberżach. Sprzyjał p o n o ć kan­ d y d a t u r z e R o b e s p i e r r e ' a liberalny zwolennik reform, Karol hr. Strona 12 d e L a m e t h . S a m M a k s y m i l i a n również p o n o ć nie u n i k a ł agitacji. Nie ulega wątpliwości, że swój wybór zawdzięczał w dużej mierze elektorom chłopskim. Z g r o m a d z e n i e g e n e r a l n e p r o w i n c j i A r t o i s z e b r a ł o się w k o ś c i e l e k a t e d r a l n y m w A r r a s d n i a 2 0 I V 1789 r . O b o k e l e k t o r ó w d u c h o w ­ nych i szlacheckich było t a m 488 delegatów Tiersu: 184 z o k r ę g u Arras, reszta z pozostałych siedmiu bajliwatów. 26 kwietnia R o b e s p i e r r e w y g ł o s i ł p r z e m ó w i e n i e , k t ó r e s p o d o b a ł o się c h ł o p o m . Złośliwi j e g o wrogowie zapewniali p o t e m , że „ a g e n c i " M a k s y m i ­ liana wtykali do rąk chłopskim elektorom setki kartek z jego nazwiskiem. T e g o w ł a ś n i e d n i a , 2 6 I V 1 7 8 9 r., z a c z ę ł a się p o l i t y c z n a k a r i e r a Maksymiliana Robespierre: został wybrany deputowanym do Stanów Generalnych. Obok niego w ośmioosobowej deputacji Tiersu prowincji Artois znalazło się dwóch adwokatów, jeden n e g o c j a n t , c z t e r e c h r o l n i k ó w . W d e p u t a c j i szlacheckiej byli m. in. Karol d e L a m e t h i A l b e r t Briois d e B e a u m e t z . Kilka dni później wszyscy będą już w Wersalu. Trudno im b y ł o p r z e w i d z i e ć , ż e s t a n ą się u c z e s t n i k a m i j e d n e j z n a j w i ę k s z y c h ludzkich przygód, jakie zna historia. Strona 13 I. Liberté Strona 14 Deputowany Maksymilian Robespierre Był j e d n y m z 578 d e p u t o w a n y c h T r z e c i e g o S t a n u , k t ó r z y p o ­ j a w i l i się w W e r s a l u n a u r o c z y s t y m o t w a r c i u S t a n ó w G e n e r a l n y c h (5 V 1789 r . ) . W r a z z t r z e m a k o l e g a m i , r o l n i k a m i z A r t o i s , s t a n ą ł w j e d n e j z w e r s a l s k i c h g o s p ó d . Z a c z ę ł a się j e g o k a r i e r a parlamentarzysty. R z ą d królewski ujawnił od r a z u intencję p o w t ó r z e n i a widowiska, d o b r z e z n a n e g o z d a w n y c h czasów, gdy S t a n y G e n e r a l n e bywały dla posłów tylko okazją do p o n a r z e k a n i a , a dla d w o r u sposob­ nością s z u k a n i a p o m o c y w kryzysie finansów. P o s ł o w i e Tiersu n i e m i e l i n a j m n i e j s z e j o c h o t y g o d z i ć się z t a k i m p o j m o w a n i e m i c h r o l i . L i c z n i , n i e z n a j ą c y się b l i ż e j , s z u k a l i z p o c z ą t k u najprostszych form p o r o z u m i e n i a w gronie krajanów. Posłowie D e l f i n a t u g r u p o w a l i się w o k ó ł B a r n a v e ' a , b r e t o ń s c y — w o k ó ł Lanjuinaisa, posłowie Artois — przy Maksymilianie Robespierre. N i c to j e d n a k jeszcze nie znaczy: w o d r ó ż n i e n i u od posłów s z l a c h t y z A r t o i s , p o s ł o w i e Tiersu z tej p r o w i n c j i byli b e z b a r w n i . Robespierre jest tu j e d y n ą indywidualnością wyraźniej zaryso­ waną. N i e w y n i k a s t ą d w c a l e , ż e m i a ł s z a n s e s t a ć się j e d n y m z p a r l a ­ mentarnych tenorów. Partia patriotyczna — płynna, bezkształtna masa posłów — miała wszak gotowych przywódców. A więc h r a b i a M i r a b e a u , z m a l o w n i c z y m życiorysem, człowiek hałaśli­ wego, ale n i e w ą t p l i w e g o t a l e n t u , od lat s k ł ó c o n y z d e s p o t y z m e m . A więc markiz de La Fayette, uczestnik wojny amerykańskiej, „bohater dwóch światów", ambitny i próżny, imponujący burżu¬ azji znacznie p o n a d m i a r ę swoich rzeczywistych talentów. I dalej o p a t Sieyès, a u t o r g ł o ś n y c h p o l i t y c z n y c h b r o s z u r ; a s t r o n o m Bailly; b a r d z o aktywni w przedrewolucyjnym r u c h u M a l o u e t , M o u n i e r , T a r g e t . N i c przy nich nie znaczy Robespierre, p r o ­ wincjonalny a d w o k a t bez żadnej renomy, bez nazwiska (gazety p o d a w a ł y rozmaite wersje: Rabesse-Pierre, Robertspierre, Robest¬ p i e r r e , R o b e r s p i e r r e czy wręcz „ p a n R o b e r t " ) . Nie m a o n nawet zewnętrznych, fizycznych przymiotów parlamentarnego g w i a z d o r a : niski, p r z e c i ę t n e j u r o d y , z g ł o s e m d o ś ć n i e p r z y j e m n y m , ostrym, a jednocześnie mało nośnym. Poszukał najpierw kontaktu z Neckerem i dostał zaproszenie na obiad do pierwszego m i n i s t r a : m o ż n a sądzić, że o z d a b i a ł t a m ostatnie miejsca stołu. Rzecz nie m i a ł a dalszego ciągu, iluzje co do osoby N e c k e r a szybko prysły. Pryskały także z ł u d z e n i a c o d o i n n y c h g ł o ś n y c h l i d e r ó w . J u ż 2 4 m a j a w liście do przyjaciela z Arras, Buissarta, oceniał R o b e s p i e r r e sytuację Strona 15 z j a s n o ś c i ą p o z b a w i o n ą iluzji. N i e wierzył, by Mirabeau mógł wiele z d z i a ł a ć i nie ufał mu z racji j e g o c y n i c z n e j n i e m o r a l n o ś c i . M o u n i e r a podejrzewał o konszachty z rządem, M a l o u e t a oceniał jako bezwstydnego intryganta, T a r g e t a jako człowieka bez moc­ nych zasad. Z d a n i e m R o b e s p i e r r e ' a jest w S t a n a c h G e n e r a l n y c h najwyżej setka posłów gotowych bić się o głębokie reformy. Notariusz z Arras, niejaki pan Fourdrin, ogłosił po wyborach do S t a n ó w paszkwil na d e p u t a c j ę Artois. U z n a ł t a m , iż przez­ naczeniem posła Robespierre jest małpować takich ludzi, jak M i r a b e a u czy M a l o u e t . M y l i ł się b a r d z o . A przecież kontakty Robespierre'a z hrabią Mirabeau były w pierwszych miesiącach dość żywe. Z a p a m i ę t a n o i p o w t a r z a n o p o t e m opinię cynicznego h r a b i e g o o M a k s y m i l i a n i e : „ T e n zajdzie wysoko, bo wierzy w to wszystko, co mówi". Indywidualność i talent oratorski Mirabeau wywierały wrażenie; jego stosunki z R o b e s p i e r r e m n i e p r z e k s z t a ł c i ł y się j e d n a k w z w i ą z e k p a t r o n a i wiernego lennika. J e d n ą z płaszczyzn ich kontaktu stał się k l u b b r e t o ń s k i w wersalskiej k a w i a r n i A m a u r y : spora g r u p a po­ słów, połączonych wolą g r u n t o w n y c h reform. Zalążkiem klubu było g r o n o posłów z Bretanii, skupionych wokół Lanjuinaisa oraz Le C h a p e l i e r a . Z kolei k l u b b r e t o ń s k i j e s t z a l ą ż k i e m p ó ź n i e j s z y c h Przyjaciół Konstytucji, czyli j a k o b i n ó w . R o b e s p i e r r e w c z e ś n i e p o d j ą ł p r ó b y w y b i c i a się z m i l c z ą c e j , a n o ­ nimowej masy posłów Tiersu. P i e r w s z e t y g o d n i e S t a n ó w G e n e r a l ­ n y c h u p ł y w a ł y n a s p o r a c h p r o c e d u r a l n y c h , k t ó r y c h s t a w k a poli­ tyczna była o g r o m n a : chodziło o przesądzenie sposobu głosowania. Tradycyjne głosowanie w trzech grupach stanowych (kler, szla­ chta,Tiers) spychało burżuazję beznadziejnie na pozycje mniejszo­ ści. T y l k o p o ł ą c z e n i e wszystkich posłów w j e d n o z g r o m a d z e n i e , głosujące wspólnie, otwierało d r o g ę do głębokich reform. Przez sześć t y g o d n i t r w a ł o j a ł o w e d r e p t a n i e w m i e j s c u n i m r e p r e z e n t a c j a kleru z d e c y d o w a ł a , się 19 czerwca połączyć z Tiersem, który właśnie uchwalił przemianować Stany Generalne na Zgroma­ dzenie N a r o d o w e . W trakcie tych taktycznych m a n e w r ó w , które Wypełniły pierwsze tygodnie p r a c y , R o b e s p i e r r e pięć razy zdołał d o ł ą c z y ć swój g ł o s d o b u r z l i w e j d e b a t y Tiersu. A l e t y l k o p i e r w s z e wystąpienie z 18 maja było dłuższe i przynosi oryginalną propozycję rozegrania kolejnego m a n e w r u w sporze ze stanami uprzywilejowanymi. Bez powodzenia zresztą; wniosku Robes­ pierre'a nie p o d d a n o n a w e t p o d głosowanie. Złośliwy poseł D e - visme z a n o t o w a ł w swoim dzienniku, że młodzi posłowie są j a k m o t y l e , ś p i e s z ą c e się s p a l i ć o d ś w i e c y : o t o p a n R o b e s p i e r r e o g ł o ­ sił, ż e m a b a r d z o n o w e p o m y s ł y , a p o t e m d a ł t y l k o p ó ł g o d z i n n y popis retoryki. G ó r a urodziła mysz. Strona 16 Robespierre na trybunie klubowej Strona 17 Strona 18 Opinia to przesadna. Pierwsze wystąpienia Robespierre'a są interesujące, bo ujawniają nie tylko g ł ę b o k ą nieufność do s t a n ó w uprzywilejowanych i ich posłów, lecz także do ugodowości b u r ż u a z y j n y c h m e n e r ó w . J e s t t u też p o g a r d l i w i e w y n i o s ł a o p i n i a o królewskim rządzie, którego wola nic nie znaczy w o b e c woli ludu. Tę interwencję Robespierre'a pokwitowała pochlebnie Gazette Nationale: „ P a n R o b e r t , m ł o d y człowiek, mówił z rzadką elokwencją i precyzją ponad jego wiek". Pochwała duża, ale poklepująca po ramieniu. Obawy o skłonność burżuazji do kompromisu ze starym po­ r z ą d k i e m były z a s a d n e ; j e d n a k ż e d w ó r i uprzywilejowani wysta­ wili tę u g o d o w o ś ć n a z b y t ciężkie próby. Na słynnym obrazie Davida widać posła Maksymiliana Robespierre, składającego wraz z kolegami przysięgę w Sali Gry w Piłkę. Przysięgę, że w b r e w wszelkim o p o r o m p o s ł o w i e n a r o d u n i e r o z e j d ą się, póki nie d a d z ą Francji konstytucji „na stałych podstawach opartej". To było 20 czerwca. Trzy dni później posłowie Tiersu będą już w otwartej rebelii przeciw królewskiemu despotyzmowi. N a p l e n a r n y m p o s i e d z e n i u L u d w i k X V I ogłosił, ż e kasuje u c h w a ­ ły Tiersu i w e z w a ł d o r o z e j ś c i a się p o s ł ó w o r a z d o o b r a d o w a n i a w osobnych kolegiach stanowych. Ale posłowie Tiersu pozostali na miejscu: gdy mistrz ceremonii markiz de D r e u x - B r é z é zażądał, a b y opuścili salę — Bailly replikował, że n a r ó d nie może od nikogo otrzymywać rozkazów, a Mirabeau miał jakoby wołać, że- r e p r e z e n t a n c i l u d u „ n i e u s t ą p i ą i n a c z e j n i ż p o d b a g n e t a m i " . 27 czerwca Ludwik XVI zgodził się na zjednoczenie Stanów w j e d n o c i a ł o : k a p i t u l o w a ł po to, by m i e ć czas na z g r o m a d z e ­ nie dostatecznej liczby b a g n e t ó w . W początku lipca około 2 0 0 0 0 żołnierzy ściągnięto w okolice Paryża i Wersalu. O szansach p r z e b u d o w y ustroju d e c y d o w a ć więc m i a ł a rozgrywka z groźbą przemocy militarnej. J e d n a k ż e to nie bankierzy, negocjanci i a d w o k a c i b ę d ą przecież wznosić barykady i ścierać się z w o j s k i e m . Owszem, burżuazja jest dość aktywna w w y d a r z e n i a c h dnia 14 lipca. Ale to paryski lud, p o d m i n o w a n y d r o ż y z n ą i bezrobociem, przeniósł rewolucję na place i bulwary swego miasta. To rzemieślnicy i robotnicy z przedmieścia S a i n t - A n t o i n e zdobyli Bastylię. U d a r e m n i l i w ten sposób zduszenie siłą zbrojną burżuazyjnej rewolucji. Konse­ kwencje ich zrywu będą wszakże jeszcze donioślejsze: wzięcie Bastylii stało się symbolem końca despotyzmu monarszego. L u d w i k X V I nie tylko u z n a ł nowe, rewolucyjne władze Paryża, ale także przyjął trójkolorową k o k a r d ę paryskiej rewolucji. A to z n a c z y ł o , ż e g o d z i się n a p o l i t y c z n ą p r z e b u d o w ę F r a n c j i . W ś r ó d setki posłów, którzy 17 lipca towarzyszyli Ludwikowi XVI Strona 19 w podróży z Wersalu do Paryża, był' także d e p u t o w a n y Robes­ pierre. T e r a z j u z szybko n a s t ę p o w a ł r o z p a d starej administracji w mias­ t a c h . T a „ r e w o l u c j a m u n i c y p a l n a " d o p e ł n i a ł a się b e z w i ę k s z y c h gwałtów i ofiar. A przecież szlachecki poseł z Paryża, hr. L a l l y - T o l e n d a l , u z n a ł za k o n i e c z n e zgłosić 20 lipca w Z g r o m a ­ dzeniu projekt d r a m a t y c z n e g o apelu o ład, grożącego represjami sprawcom zamieszek. „Trzeba kochać ład, ale nie szkodzić wolności — odpowie mu Robespierre. To przecież rewolucja paryska przyniosła wolność Francji; oskarżenia miotane na „najodważniejszych o b r o ń c ó w w o l n o ś c i " m o g ą w y d a ć kraj n a ł u p despotyzmu, bo m o g ą zniechęcić lud, odebrać mu zaufanie do Zgromadzenia Narodowego. Wystąpienie Robespierre'a przeciw Lally'emu nie było ani pierwsze, ani najbardziej efektowne: inni mówili równie mocno, a niektórzy lepiej. Ale jest w tej mowie precyzyjne zrozumienie faktu, że o losach rewolucji decyduje poparcie ludu. Odtąd, ile razy będzie mowa o za­ mieszkach i represjach, Robespierre konsekwentnie będzie prze­ strzegał przed potępieniem „rebeliantów". U schyłku lipca pojawi się j e s z c z e j e d e n akcent. Oto ujawniły się ś l a d y k o n t r r e w o l u c y j n y c h d z i a ł a ń , p r o w a d z ą c e d o h r . A r t o i s , królewskiego brata, który zdążył już wyemigrować z Francji wraz z grupą arystokracji. Próby tuszowania tej afery — ujawnionej dzięki przejęciu kompromitującej korespondencji — d o p r o w a d z i ł y 27 lipca do ostrego spięcia p o m i ę d z y R o b e s p i e r r e m i diukiem de Liancourt, wśród o b u r z o n y c h okrzyków d e p u t o w a ­ nych szlachty. Posłowie stanów uprzywilejowanych wołali, że nie¬ honorowe jest .czytanie cudzych listów i domagali się, by kompromitujące dokumenty spalić nie czytając; Robespierre tłumaczył, że przed dobrem ludu i obroną rewolucji ustąpić musi sekret korespondencji. A 31 lipca wrócił do sprawy ścigania spisków w związku z projektami generalnej amnestii dla tych, którzy przeciwstawili się rewolucji. Po raz pierwszy pojawiła się wtedy w dyskusji poselskiej idea nadzwyczajnego, rewolucyjnego trybunału. Robespierre nie tylko żądał karania k o n s p i r a t o r ó w , ale też t ł u m a c z y ł , i ż w z b u r z e n i e l u d u w y n i k a czę­ sto z o b a w y przed b e z k a r n o ś c i ą spisków. „ C h c e c i e uspokoić lud...? Dajcie mu pewność, że jego wrogowie nie ujdą pomsty p r a w a " . T e d w a p u n k t y w i d z e n i a b ę d ą ł ą c z y ć się k o n s e k w e n t n i e w wy­ stąpieniach Robespierre'a: spiskowców trzeba karać, a ruch ludowy chronić przed pośpiesznymi potępieniami i oskarżeniami o „anarchię" i „rebelię". W przyszłości ta p o s t a w a n a d a R o b e s p i e r r e ' o w i w Z g r o m a d z e n i u Konstytucyjnym własny, w y r a ź n y profil. Ale w tych pierwszych Strona 20 t y g o d n i a c h , gdy sukces b u r ż u a z j i jest jeszcze chwiejny, zmierza1 ona na serio — by z n ó w u ż y ć f o r m u ł y M a r k s a — d o cause commune z ludem przeciw staremu porządkowi. I to nawet kosztem części własnych interesów. Dostrzec to można na przełomie lipca i sierpnia 1789 r., gdy na widownię wystąpiła potężna c h o ć n i e s p ó j n a siła — wieś francuska. Od d a w n a f e r m e n t o w a ł a i wzbierała nienawiścią do tych, którzy ją wyzyskiwali i upoka­ rzali. T e r a z jej niejasne obawy przekształciły się w panikę, ta zaś wyzwoliła eksplozję. Chłopska rebelia, zwana Wielką Trwogą, przeraziła burżuazję: ileż burżuazyjnych interesów u l o k o w a ł o się w f e u d a l n y m w y z y s k u w s i ! I oto nagle u schyłku l i p c a 1 7 8 9 r . r e w o l t a c h ł o p s k a d o b i j a się d o d r z w i b u r ż u a z y j n e j rewolucji, k t ó r a w a h a się j e otworzyć. Jednakże tworzące się dopiero milicje burżuazyjne są zbyt s ł a b e ; ś c i e r a j ą się z w i e l k i m r u c h e m c h ł o p s k i m , a l e s p a c y f i k o w a ć go nie byłyby w stanie. P o w s t r z y m a ć ów r u c h m o ż n a by tylko siłą armii, a więc zdając się na łaskę króla i jego oficerów. Więcej: burżuazja nie tylko rozumie, że niebezpieczne jest wyprowadzenie armii z koszar; rozumie też (przynajmniej na szczeblu politycznych sztabów), że m o ż n a wykorzystać ruch chłop­ ski do podważenia społecznej podstawy ancien régime'u — feu­ dalnego systemu. Pod presją Wielkiej Trwogi Zgromadzenie zdecydowało się w n o c y z 4 na 5 V I I I 1789 r. z m i e n i ć s p o ł e c z n e o b l i c z e F r a n c j i . S t w o r z o n o podstawy równości p r a w ; zniesiono senioralną władzę panów nad wsią i część feudalnych świadczeń obciążających chłopstwo. Ale tylko część: najdotkliwsze ciężary utrzymano, przyznając chłopom jedynie prawo wykupu,. Ta ugodowość burżuazyjnej rewolucji przyniosła następstwa nieoczekiwane. U- mocniła dużą część szlachty w jej oporze wobec rewolucji: skoro feudalizm nie został w y r w a n y z k o r z e n i a m i , m o ż n a było liczyć, ż e z d o ł a o d r o s n ą ć , jeśli tylko szlachta odbierze władzę burżuazyjnym b u n t o w n i k o m . Z drugiej strony rozczarowani chło­ pi szukać będą wyjścia w zbiorowej odmowie świadczenia utrzymanych obciążeń. A konflikty na tym tle i nieustające rebelie chłopskie staną się ważnym współczynnikiem sytuacji w latach następnych. W Sali G r y w Piłkę p r z y s i ę g a n o o p r z e ć konstytucję „na stałych podstawach". W sierpniu 1789 r. owe „stałe podstawy" kon­ kretyzowały się w kształcie katalogu naturalnych, wiecznych, niezbywalnych praw jednostki, praw Człowieka i Obywatela. W dyskusji poselskiej, trwającej do 26 sierpnia, sformułowano deklarację tych praw: tekst piękny, ale nieprecyzyjny i nie dający kompletnego wykładu zasad burżuazyjnej demokracji.