7569
Szczegóły |
Tytuł |
7569 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7569 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7569 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7569 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Edward Stachura
Opowiadania
Copyright � by Eliana Sk�rzy�ska, Jan Stachura, Ryszard Stachura, Warszawa 2001 Copyright � for Polish edition by �C&T", Toru� 2001
Opracowanie graficzne: MA�GORZATA WOJNOWSKA
Redaktor wydania: PAWE� MARSZA�EK
Korekta:
MAGDALENA MARSZA�EK
Sk�ad i �amanie:
KUP �BORGIS" Toru�, tel. (056) 660-22-85
ISBN 83-87498-88-2
Wydawnictwo �C&T" ul. �w. J�zefa 79, 87-100 Toru�, tel./fax (056) 652-90-17
Toru� 2001. Wydanie I. Ark. wyd. 13,5; ark. druk. 14.
Druk i oprawa: Zak�ady Graficzne im. KEN S.A.,
Bydgoszcz, ul. Jagiello�ska 1.
JEDEN DZIE�
Jeden dzie�
Rano przyjecha�em do tego wielkiego miasta. Ca�y dzie� po nim �azi�em, po jego ulicach i mostach, kt�rych jest pe�no w tym mie�cie. Przep�ywa przez to miasto druga wielka rzeka tego kraju, ale nie jednym korytem, tylko mn�stwem kana��w, kt�re gdzie�, za miastem, musz� si� ��czy�, ale w mie�cie jest pe�no kana��w, st�d pe�no most�w, po kt�rych �azi�em przez ca�y dzie�. I po ulicach mi�dzy mostami. Prawie na ka�dym mo�cie przystawa�em. Opiera�em si� o por�cz i patrzy�em na wod� przez jaki� czas, w�a�ciwie wcale jej nie widz�c, to znaczy widzia�em wod� na pocz�tku, jak tylko pochyli�em si� przez por�cz, ale p�niej ju� jej chyba nie widzia�em, boja mam takie dwa patrzenia, i jedno z nich to by�o dzisiaj, na ka�dym mo�cie prawie: patrzy�em na wod� uporczywie przez jaki� czas, kt�r� z pocz�tku widzia�em, ale p�niej jakby rozmazywa�a si�, przemienia�a si� w powietrze czy w mg��, je�li jest taka przezroczysta. Prawie na ka�dym mo�cie przystawa�em, zapala-
Jem papierosa i pochyla�em si� nad por�cz� utkwiwszy spojrzenie w wod�, kt�r� z pocz�tku widzia�em, ale p�niej ju� nie, bo jedno z tych moich patrze� to jest takie nicniewidzenie, zapominanie si� oczami, zapadanie si� w leje, kt�re musz� by� po drugiej stronie oczu. Prawie na ka�dym mo�cie zapada�em si� w leje. Mi�dzy jednym mostem a drugim szed�em wtuliwszy g�ow� w gniazdo ramion i ko�nierza, a r�ce w gniazdo kieszeni. Ale i tak by�o dosy� zimno. Kiedy sko�czy si� ta przekl�ta zima? Przekl�ta zima. Dobre lato. Mo�na usi��� gdzie�, na chodniku albo w polu si� po�o�y�, wszystko jedno, zamkn�� oczy, a s�o�ce dobre, ciep�e opada na powieki, ca�e lato masz na powiekach, bo lato to jest s�o�ce dobre, ciep�e. Wi�c le�ysz sobie na kamiennej p�ycie miejskiego cmentarza albo w trawach le�ysz mi�dzy niebem a ziemi�, wszystko jedno, i to jest takie w s�o�cu dobre, ciep�e zamarzanie. Potem, kiedy ju� si� na-kocha�e� ze s�o�cem, wstajesz. Idziesz szuka� rzeki, wody, w kt�r� wst�pujesz powoli albo od razu si� rzucasz, ja to od razu si� rzucam, p�ywam d�ugo, a kiedy si� zm�cz�, przewracam si� na plecy i le��, poruszaj�c lekko nogami, �eby si� tylko utrzyma�. I to jest te� takie w wodzie dobre, ciep�e zamarzanie. Tak. Lato jest dobre, a zima nie.
Dzisiaj ca�y dzie� szed�em przez t� z�� zim� i przez to miasto wielkie bardzo, do kt�rego przyjecha�em rano. Przedtem, wczoraj jeszcze, by�em w innym mie�cie, te� wielkim. D�ugo tam nie by�em, ale troch� by�em. Jakie� dwa tygodnie. Oko�o. Mieszka�em u takiego ch�opca-Piotrka. Mieszka� tylko z matk�, kt�ra wyjecha�a na wczasy w g�ry. B�d� kiedy� musia� pojecha� w g�ry. Na drug� zim� mo�e. Postaram si� sk�d� o jakie� dobre, ciep�e buty, �ebym mia� lato w stopach, bo tam jest du�o zimnego �niegu, a jeszcze b�d� chodzi� du�o po g�rach, a z�e buty szybko si� zdzieraj�, a jeszcze w g�rach. Przez lato b�d� kosi� troch� po ch�opach, to zarobi� na takie dobre, ciep�e buty na g�ry. Ale do drugiej zimy daleko. Do lata jest daleko, a co dopiero. Wi�c matka tego ch�opca-Piotrka wyjecha�a w g�ry, i on powiedzia�, �e dop�ki nie przyjedzie, to mog� u niego zamieszka�. Nie�le by�o u tego ch�opca-Piotrka, tylko troch� za du�o m�wi�. Gdyby tyle nie m�wi�, to by�oby nawet wspaniale. Pr�bowa�em go uczy� za du�o nie m�wi�, ale nie wysz�o. Prosi� mnie, �ebym go zabra� gdzie� ze sob�, ale co ja bym z nim robi�. Nie dlatego, �e za du�o m�wi�, ale co ja bym z nim robi�. Ale m�wi� te� za du�o. Wiele razy mnie gniewa� i gwizda�em sobie przez z�by, a nie zapomnia�em o mojej dla niego wdzi�czno�ci, wi�c musia� m�wi� du�o za wiele. Ja raz mu tylko do�� d�ugo m�wi�em. A m�wi�em mu o tapczanie, ko�drze, fotelu, radiu i o tym pokoju, w kt�rym to wszystko by�o, w kt�rym mieszkali�my i w kt�rym mu o tym m�wi�em. Zdaje si�, �e na pr�no m�wi�em, do�� d�ugo m�wi�em, bo on sam nie wiedzia�, co ma. Potem wr�ci�a jego matka i ju� nie mia�em gdzie spa�, wi�c powiedzia�em sobie, �e mog� z tego miasta wyjecha�. W poci�gu nie musia�em wcale si� chowa� przed konduktorem, bo mia�em bilet, wi�c spa�em, bo znalaz�em ca�kiem wolny przedzia� i by�a noc.
Rano przyjecha�em do tego wielkiego miasta, kt�rego nie zna�em wcale. Nie wiedzia�em nawet, sk�d tu tyle tych kana��w. Dopiero spyta�em jakiego� innego, kt�ry powiedzia� mi, �e to ta rzeka, o kt�rej wiedzia�em, �e przep�ywa przez to miasto, tak jest rozga��ziona w kana�y, kt�rych jest bardzo du�o, on nie wie ile, ale bardzo du�o, i �e ta rzeka jest �wietnie uregulowana, nie jak ta najwi�ksza w tym kraju, i �e to wszystko Niemcy, bo oni lubi� ordnung. Ca�y dzie� chodzi�em po tych mostach i po tych ulicach mi�dzy mostami, chocia� zimno by�o dosy�, ale lubi� bardzo ogl�da� nowe dla mnie miasto. Opowiem je troch�. Ca�y dzie� po nim chodzi�em. Teraz jest noc i jestem w poczekalni dworcowej. Opowiem o niej kiedy indziej. Teraz b�d� opowiada� dzie� i miasto, i wszystko, co zauwa�y�em, o ile dobrze zauwa�y�em, boja mam takie dwa patrzenia, i jedno z nich to by�o dzisiaj na ulicach mi�dzy mostami: patrzy�em na wszystko rozbieganymi oczami, na sklepy, domy, tramwaje, buty, p�aszcze, dachy, bo to jest moje drugie patrzenie � rozbiegane na wszystko, bo nigdy nie wiem, co pocz�� z oczami, podobnie jak z palcami, wi�c albo pal� papierosa patrz�c w co� uporczywie, to znaczy nic nie widz�c, zapadaj�c si� w leje, kt�re musz� by� po drugiej stronie oczu, albo trzymam r�ce w kieszeniach i wtuliwszy g�ow� w gniazdo ramion id�, ko�ysz�c si� na prawo i lewo rozbieganymi oczami.
Opowiadam dalej. Musz� powiedzie�, �e w �adnym mie�cie, a widzia�em ich du�o, o, du�o miast widzia�em, i nie tylko w tym kraju, bo przedtem, kiedy jeszcze by�em ma�y, ale nie tak bardzo, bo wszystko dobrze pami�tam, to by�em w innym kraju, i kiedy przyje�d�a�em do tego kraju, w kt�rym jestem, i w kt�rym jest to miasto, to przeje�d�a�em przez dwa jeszcze inne kraje i wiele miast, kt�re widzia�em z okna wagonu, wi�c widzia�em wiele miast chyba, nie? ale musz� powiedzie�, �e w �adnym mie�cie nie widzia�em tylu zburzonych dom�w, co w tym. Ogl�da�em te domy z wielkim zdziwieniem i nie mog�em si� do nich przyzwyczai�, chocia� napotyka�em takie domy co jaki� czas. Bardzo cz�sto. Niekt�re domy to by�a po�owa domu albo �wier�, albo zupe�nie niepodobne. Nigdy nie widzia�em. Wydawa�o mi si� to gro�ne, i tak wygl�da�o. Wi�c musz� powiedzie�, �e mia�em co ogl�da� tym swoim drugim rozbieganym na wszystko patrzeniem. W ka�dym nowym dla mnie mie�cie mam co ogl�da�, ale w tym jest szczeg�lnie. Nad wyraz te domy zburzone przez wojn�, kt�rej nie pami�tam prawie. By�em jeszcze bardzo ma�y. Troch� pami�tam, ale troszeczk�. By�em jeszcze bardzo ma�y i by�em z rodzicami moimi rodzonymi w innym kraju, w kt�rym si� urodzi�em i do kt�rego bym ch�tnie powr�ci� i m�g�bym, bo tamto wcale temu nie przeszkadza, a nawet sprzyja, tak my�l�. Na zawsze bym tam nie pozosta� jednak. Wr�ci�bym na powr�t do tego kraju, kt�ry bardzo lubi�, nie wiem czemu. Mimo wszystko. W tym kraju rosn� ju� najd�u�ej i w tym kraju sta�o si� tamto moje najwi�ksze bohaterstwo, z kt�rego jestem dumny niepomiernie, i kt�re obnosz� jak g�ow� swoj� i stopy po r�nych jasnych, ale najwi�cej po ciemnych miejscach i zawsze jestem m�ny, szlachetny i m�ny, cho� by�em w ciemnych bardzo miejscach, o, tak, nikt by nie zliczy�, najwi�cej w tym kraju, ale mimo to lubi� ten kraj, bo w nim si� narodzi�em po raz drugi jakby, ale lepiej, mocniej. Ale tak na dwa miesi�ce tobym ch�tnie bardzo pojecha� do tamtego kraju, w kt�rym si� urodzi�em i kt�ry pami�tam dobrze. Wojny nie pami�tam prawie nic, bo wtedy by�em mniejszy i mieszkali�my na po�udniu, w ma�ym miasteczku, gdzie nawet podczas wojny by�o bardzo cicho i nie by�o wcale zburzonych dom�w, nie tak jak w tym, w kt�rym teraz jestem, to znaczy w poczekalni dworcowej tego miasta, bo jest noc i jako� nie chcia�o mi si� szuka� tego innego, kt�rego pozna�em nad morzem, i kt�ry powiedzia�: �Przyjed�, a spanie ja ci za�atwi�". Wi�c kiedy sko�czy�o si� spanie u tego ch�opca-Piotrka w tamtym mie�cie, to pomy�la�em sobie: mog� pojecha� naprz�d, mog� pojecha� do ty�u, na prawo, na lewo, ale mog� przecie� pojecha� do tego m�odego-innego, kt�rego pozna�em nad morzem ostatniego lata pi�knego. Nie my�la�e� d�ugo, tylko od razu postanowi�em, bo wiem, �e bardzo cz�sto nie trzeba wcale my�le�, tylko natychmiast postanowi�, bo my�lenie bardzo cz�sto os�abia postanowienie i ono ju� potem kruszy si� �atwo jak g��wka maku.
Chodzi�em po tym mie�cie przez ca�y dzie�. Nie m�wi�, �e by�em wsz�dzie, bo to miasto jest ogromne niezwykle. Nie wiem, czy tamto poprzednie miasto, w kt�rym by�em i kt�re jest stolic� tego kraju, jest wi�cej ogromne od tego. Mog�a by� pierwsza, druga, trzecia godzina, kiedy zachcia�o mi si� je�� i wst�pi�em do jakiej� knajpy, bo mia�em jeszcze jak�� fors� i chcia�em si� troch� ogrza�, bo zmarz�em dosy� na tych mostach i na tych ulicach mi�dzy mostami. Zam�wi�em flaki i zacz��em si� rozgl�da� po knajpie � bo ja mam takie dwa patrzenia i jedno z nich, to rozbiegane, by�o dzisiaj w knajpie � siedz� na wysokim sto�ku przy barze, czekaj�c na flaki: przy stolikach siedzieli inni i jedli, i pili. Nie byli pi�kni. Sala te� by�a w brudzie wzorzysta. Nad wyraz �ciany w liszajach. Przy jednym stoliku siedzia�o dw�ch. Jeden z nich, ten odwr�cony do mnie plecami, i kt�ry by� lepiej ubrany od tego, kt�rego twarz, brzydk�, widzia�em, m�wi�:
� Drogi panie. W dwudziestym wieku jedynym rozs�dnym zaj�ciem jest walczy� o pok�j albo systematycznie si� upija�. Wybra�em to drugie, bo mam woln� wol�.
A ten drugi:
� Tak jest.
Wychylili kieliszki i ten drugi, z brzydk� twarz�, znowu powiedzia�:
� Dobra franca. A ten pierwszy:
� Dlaczego nam, starszym, odebrano zabawki z dzieci�stwa? Przecie� nie mo�emy bawi� si� bomb� atomow�.
Przy barze jaki� inny krzycza�:
� Zbudowali�my KDM czy nie?
Dosta�em flaki i zacz��em je��. Bardzo lubi� flaki i by�o ciep�o w knajpie. Dawniej, dawno, nie mog�em sobie wyobrazi�, jak inni mog� je�� flaki. Ja bym nie m�g� � my�la�em. Nawet je�li s� dobre, to jedz�c je na pewno b�d� my�la�, sk�d si� one wzi�y i co przedtem w nich by�o. Ale raz, to by�o ju� po tamtym, wi�c chodzi�em przewa�nie g�odny, wszed�em do knajpy w jakim� mie�cie na piwo, bo tylko tyle mia�em, w�a�ciwie nawet tylko tyle nie mia�em, bo brakowa�o mi dwudziestu groszy, ale chcia�o mi si� pi� bardzo. Barmanka powiedzia�a, �e to nic nie szkodzi, �e oddam, jak b�d� mia�, i �e mo�e jestem g�odny, to ona mi da flaki, ajajej oddam, jak b�d� mia�, kiedy�. By�em dosy� bardzo g�odny i pomy�la�em, �e musz� jej si� podoba�, bo patrzy�a mi w oczy niewymownie przymilnie, i �e b�d� m�g� u niej dostawa� �arcie przez jaki� czas, nie tylko flaki, wi�c ju� przemog�em si�. Spanie mia�em w takim baraku w takim ogrodzie. Lato by�o. Wi�c ju� przemog�em si� i powiedzia�em dla upewnienia:
� Ja, prosz� pani, nie wiem, czy pr�dko b�d� mia� pieni�dze.
� Nic nie szkodzi. Nic nie szkodzi. Zaraz przynios� ci flaki. Dawa�a mi �arcie przez d�ugi czas i jap nie spa�em w baraku
w ogrodzie, ale potem uciek�em, bo nie chcia�em si� zasiedzie� i gni�. Ale wtedy w�a�nie zacz�� si� m�j smak na flaki, kt�re dzisiaj zam�wi�em i jad�em z mi�o�ci�, bo wiem, �e to jest dla mnie wesele. Wi�c kiedy ju� zjad�em flaki, to zapali�em papierosa i zacz��em popija� piwo, wpatruj�c si� uporczywie w kufel, kt�ry z pocz�tku widzia�em i p�niej chyba te� widzia�em, tylko �e oczy mi si� zapomnia�y, boja mam takie dwa patrzenia, wi�c chocia� widzia�em kufel, kt�ry sta� przede mn�, to po chwili tego mojego uporczywego patrzenia widzia�em ju� go tylko p�asko, a potem zapada�em w leje. Ale uszy nie zapada�y w leje:
� �ycie, drogi panie, jest jak poker. Kto ma pieni�dze, wygrywa i mo�e bluffowa�.
� Tak jest. Tankujemy.
� Zbudowali�my KDM czy nie?
Potem obudzi�y mi si� oczy i zacz�o si� to moje drugie rozbiegane patrzenie, ale wszystko by�o jednakowe, niezmienne, wi�c musia�em wyj�� z knajpy, bo nie wiedzia�em, co pocz�� z oczami, i ogrza�em si� dosy�, i najad�em si� te�, i chcia�em jeszcze miasto ogl�da�, wi�c musia�em wyj�� z knajpy, kt�ra by�a ziarnem miasta tylko, okiem miasta, jelitem miasta mo�e, ale mimo to jednym z niezliczonych ziaren, �cz, jelit, wi�c by�a okruchem tylko. Dlatego wyszed�em, bo to ma�o. Wsadzi�em r�ce w gniazdo kieszeni, a g�ow� w gniazdo mi�dzy ramionami-konarami moimi, i zacz��em si� rozbiegiwa� oczami dooko�a, a dooko�a by�y domy, kamienice podobaj�ce mi si� bardzo, nie staro�ytne, ale dosy� �redniowieczne, a przynajmniej po dwie�cie lat, tak s�dz� po ceg�ach i wzorach, i mo�e nie po zapachu, ale po tym, �e w�r�d takich dom�w czuj� si� m�ody, a przynajmniej nie mam dwustu lat. Je�li ju� tak s�dz�, to zawsze b�d� m�ody, a na pewno b�d� �y� m�odo, cho� mo�e mia�bym zawsze co ogl�da� i zawsze gdzie i��, nie tylko przez dwie�cie lat, ale nawet przez dwie�cie pi�� albo pi��set. Tylko, �e jak ja bym wygl�da�, jak ja bym m�g� siebie kocha� zgarbionego, �ysego, o mi�niach jak nici lub mas�o, nie m�g�bym niczego przeskoczy�, chodzi� po drzewach bym nie m�g�, p�ywa� zupe�nie, ta�czy� wcale i �piewa�, �adne w�drowanie najulubie�sze, to jak ja bym siebie kocha� potrafi�, takiego kraba? To musia�bym wtedy kogo innego pokocha�, �adnego smuk�ego ch�opca, kogo� innego pi�knego bym musia� pokocha� i co by ze mnie zosta�o?
Ale teraz jestem m�ny, szlachetny i m�ny, i tylko tak b�d� �y�, i zawsze b�d� mia� pr�no�� w kolanach jak dzisiaj po tym mie�cie. Opowiadam dalej to dzisiaj, to miasto i innych, kt�rzy mi�dzy sob� r�nili si� ma�o, a jednak nie byli do mnie podobni, nikt mi nie powie, kilka razy �wietnie wyczu�em podobnych, ale si� rozsta�em, bo najlepiej samemu mo�na si� odkupi� i �wi�towa�, chocia� nie wszyscy ci podobni to rozumieli, ale ci inni nie byli do mnie podobni, nikt mi nie powie, a jednak mi�dzy sob� r�nili si� ma�o, jeszcze raz m�wi�, te same u�miechy, nawet nie smutne, to samo niemy�lenie na czo�ach, w u�o�eniu postaci, w chodzie te� nie mieli �adnego my�lenia, a w oczach �adnego zamy�lenia, a przera�enia to ani b�ysku. Nie widzia�em ich r�k, przyznaj�, bo by�o zimno i wszyscy mieli r�ce w kieszeniach albo w r�kawiczkach, wi�c nie widzia�em ich r�k, ale widzia�em ich usta, bo na usta nie ma r�kawiczek, wi�c nie potrzebowa�em widzie� ich r�k, bo widzia�em ich usta, a to, co na r�kach, to na ustach.
Opowiadam dalej to miasto i to dzisiaj, ale coraz mniej, bo zacz�� ju� zapada� wiecz�r, pocz�tek wieczoru, pierwsze stra�e wieczoru zacz�y zapada� na miasto i nawet tego nie zauwa�y�em, bo sta�em na jednym z tych most�w, kt�rych jest mn�stwo, nie wiem ile, ale mn�stwo, to wiem i ten przechodzie� nie k�ama�. Wcale nie zauwa�y�em, jak zacz�� zapada� mrok, pocz�tek mroku, pierwsze stra�e mroku. Sta�em na mo�cie, pali�em papierosa i pochylony nad por�cz� patrzy�em na wod�, a mo�e nad wod�, tym swoim uporczywym nicniewidzeniem, zapominaniem si� oczami. Do�� d�ugo musia�em zapada� si� w leje, bo wcale nie zauwa�y�em, �e pierwsze stra�e mroku ju� s� dooko�a. A dooko�a by�y te� domy, kamienice podobaj�ce mi si� bardzo i inni, kt�rych nienawidzi�em mo�e, cho� mieszkali w tych kamienicach, mo�e dlatego mi�dzy innymi.
Bo gdzie ja teraz p�jd�? Mog� i�� naprz�d. Mog� i�� do ty�u. Mog� i�� na prawo. Mog� i�� na lewo. Ale mog� i�� na dworzec. Nie musz�, ale wol�. No, jeszcze nie wol�, bo przecie� jest dopiero pocz�tek wieczoru. Pierwsze stra�e ju� min�y, pocz�tek mija, ale za tym jest przecie� ca�a wielka armia wieczoru, wi�c mam jeszcze co zdobywa�, starczy na kilka godzin. Potem przyjdzie najwi�ksza armia �wiata � nocna armia, kt�r� wol� na dworcu zdobywa�, na kt�rym jestem w tej chwili, cho� tak pisz�, jakbym szed� pisz�c, a raczej pisa� id�c.
Opowiadam dalej to miasto i to dzisiaj, a raczej ju� ten wiecz�r, bo wiecz�r to jest co� innego chyba, co� odr�bnego. Wiecz�r nie nale�y do dnia chyba i my�l�, �e nie nale�y do nocy chyba, chocia� poranek nale�y do dnia na pewno. Zacz��em si� wi�c powoli posuwa� przez ten wiecz�r i przez to miasto, po kt�rym ca�y dzie� �azi�em i nie przez ca�y wiecz�r, tylko przez troch� wieczoru, bo wi�cej wieczoru sp�dzi�em w takiej knajpie, kt�ra si� nazywa �Schron", i o kt�rej za jakie� p� godziny zaczn� opowiada�. Szed�em powoli, bo po co szybko? Te wszystkie p�-domy, �wier�-domy i zupe�nie nie-domy, do kt�rych nie mog�em si� przyzwyczai� i kt�re napotyka�em dzisiaj co jaki� czas, bardzo cz�sto, wygl�da�y jeszcze bardziej gro�nie, i teraz, wieczorem, to nie by�y nawet p�--domy, �wier�-domy czy zupe�nie nie-domy, ale jakie� dziwne stwory, wielkie przedpotopowe zwierz�ta, gady skamienia�e, ale gro�nie wygl�daj�ce. Szed�em tak przez wielk� armi� wieczoru i nie czu�em si� �o�nierzem, lecz jak kto� inny, nie potrafi� dok�adnie, ale nie �o�nierzem ani genera�em, lecz jak kto� inny zupe�nie, i nie by�em po �adnej stronie: armii wieczornej ani miasta odpieraj�cego ataki, wi�c czu�em si� normalnie, jak zawsze.
Szed�em tak w�a�nie przez wiecz�r i wyszed�em tak na plac do�� du�y, a za nim by�o to, czego nie oczekuje si� co krok, lecz oczekuje si� niezwykle: widok-ol�nienie. I to jest jak manna z nieba na oczy. Opowiadam o tym spokojnie, bo nie chc� p�oszy� widoku, kt�ry chc� opowiedzie�, wi�c nie mog� p�oszy� tak�e opowie�ci. Dlatego m�wi� spokojnie, i w tym widoku by� spok�j, cho� du�o wi�cej g��boki, mistyczny, nieprzebrany, ale jednak spr�buj�. Ten m�j wieczorny widok-ol�nienie rozpo�ciera� si� mi�dzy dwiema naro�nymi kamienicami, kt�re otwiera�y rynek tego miasta dla mojego patrzenia, kt�re nie by�o ani jednym, ani drugim, ale zafascynowaniem, wi�c nie by�o ani zapadaniem si� w leje, ani rozbiegiwaniem, wi�c by�o trzecim moim patrzeniem: rzadkim bardzo, mistycznym, ale jednak trzecim moim patrzeniem, kt�rego dzisiaj nie by�o, ani na mostach, ani na ulicach mi�dzy mostami, kt�rego dawno, dawno nie mia�em, bo od tego ostatniego, dawnego, dawnego porannego widoku-ol�nienia nic podobnego mnie nie zafascynowa�o. Patrzy�em tym swoim trzecim patrzeniem na ten kawa�ek powietrza, mi�dzy dwiema naro�nymi kamienicami, kt�re by�o niebieskawe, ale bardzo inaczej, tak jak jest tam, w krainie umar�ych, tak mi si� wydaje. Po�rodku tego umar�ego, dostojnego niezmiernie powietrza by� czubek ratusza, bia�y te� bardzo inaczej, nie tak jak musi by� w Arabii albo Persji, tak mi si� wydaje. Je�li ju� mi si� tak wydaje, to co� takiego powinno by� w �rodku d�ungli, taki niebieskawy i bia�y pa�ac, do kt�rego si� wchodzi po marmurowych, przestronnych �topniach, poros�ych ro�linami i mchem, i potem si� wchodzi do sali pierwszej i stawia si� pierwszy krok, i nagle ptak jaki� si� sp�oszy i zakrzyczy przera�liwie, a krzyk ten powtarza si� wielokrotnie i ostro w dalszych, dalszych salach, a� umrze, i znowu jest cisza nieprzebrana i pustka, ale nie jeste� tu sam i nie jeste� tu w�adc�, cho� sam jeste�, jak w�adca jeste� sam, ale nie jeste� tu kr�lem, bo tu kr�luj� duchy, czujesz to nad wyraz i nie czujesz si� duchem, najdalszym krewnym tego wszystkiego, nie jeste� z tego drzewa, ni ga��zi�, ni li�ciem, ni owocem, ale nie jeste� nawet nawozem dla drzewa tego korzeni i wygl�da� musisz jak �wieca zgaszona mi�dzy pal�cymi si� niebieskawo i bia�o, ale bardzo inaczej.
Pozostan� w tym mie�cie troch�. Mo�e dla tego samego widoku-ol�nienia, kt�ry ka�dego wieczoru mnie tu przywa��sa i przyfascynuje � ten ma�y kawa�ek powietrza i ten ma�y kawa�ek ratusza: bia�y czubek. Opowiadam dalej. Ockn��em si� po chwili z tego mojego trzeciego patrzenia, kt�re w tym miejscu przypomina zapadanie si� w leje � pierwsze patrzenie, po kt�rym trzeba te� si� - zbudzi�. Na rynek wszed�em nie ca�kiem przebudzony jeszcze z resztkami mojego zafascynowania, bo nie opu�ci�em g�owy, przeszed�em te kilka krok�w z podniesion� g�ow�, ale z ka�dym krokiem to ju� nie by�o to samo, jakby ubywa�o co� z widoku, cho� zbli�a�em si� do niego, mo�e dlatego. Tak wszed�em na rynek. Opu�ci�em g�ow� i zacz�o si� to moje drugie rozbiegane patrzenie: rynek by� du�y na oko, po�rodku sta� ratusz. Widzia�em to samo nieraz � ratusze na rynkach w innych miastach. Ratusz otoczony by� przez rusztowania �elazne. Wiele razy widzia�em rusztowania woko�o ratusza w innych miastach. Ratusz po�rodku rynku to nie musi by� �rodek miasta, ale s�dz� z historii i obyczaj�w, �e ratusz to w ka�dym mie�cie co� najstarszego, najdawnego. Dlatego skorpiony czasu najwi�cej mog�y wygry�� z ratusza w�a�nie. Dlatego on si� kruszy i trzeba go wspomaga�. Dlatego nie zdziwi�y mnie rusztowania woko�o ratusza, kt�ry obszed�em dooko�a, i zachcia�o mi si� pi�. Herbat� lubi� bardzo. Spyta�em jakiego� m�odego-innego, gdzie mo�na by tu najbli�ej wypi� herbat�. Zauwa�y�em zdziwienie na jego twarzy, bo sta� pod latarni�. �Najbli�ej to w �Schronie� � powiedzia� � ale nie wiem, czy ten alkohol tam jest. Tu, w t� bram� i na lewo. Przeczyta pan na drzwiach". Wszed�em w bram�, kt�r� ten m�ody-inny mi wskaza� i kt�ra by�a ciemna bardzo, tak jak tamta, w kt�rej dosta�em no�em w rami�, wi�c szed�em dosy� ostro�nie, cho� przy wej�ciu do tej bramy by� przystanek tramwajowy i sta�o dosy� du�o ludzi, ale nigdy nic nie wiadomo. Zapali�em zapa�k� i przeczyta�em napisane bia�� farb� na drzwiach: �SCHRON". Ten m�ody-inny musia� to przeczyta� w dzie� i zapomnia�, �e teraz jest wiecz�r, kiedy mi powiedzia�: �Przeczyta pan na drzwiach". Drzwi by�y wp�uchylone i wewn�trz by�o jeszcze ciemniej. Ju� chcia�em odej��, bo pomy�la�em, �e ten m�ody-inny musia� mnie ok�ama� jednak, cho� by�em pewien, �e nie k�ama�, kiedy dobieg�y mnie zza drzwi jakie� �miechy z do�u. Po chwili kilku m�odych-innych zacz�o wydobywa� si� z do�u, jak zauwa�y�em po ogniu z papieros�w. Przeszli obok mnie zataczaj�c si� dosy� bardzo, �e musia�em si� odsun��, bo by�o ich czterech i ja nikogo nigdy nie zaczepiam. Kiedy poszli, zapali�em zapa�k� i zacz��em schodzi� po kamiennych stopniach id�cych w lewo, i zobaczy�em zaraz �wiat�o, kt�rego z bramy nie mo�na by�o dojrze�, bo schody schodzi�y w k�ko. Po schodach by� d�ugi korytarz o�wietlony, ale pe�en wody, ze musia�em i�� na pi�tach, ale i tak poczu�em wod� w butach, bo moje buty, to lepiej nie m�wi�.
W korytarzu, a raczej w wodzie, by�o kilka stopni w g�r�, kt�re powita�em z rado�ci�, na pewno nie tak, jak rozbitek wysp� albo rami� rozbitka kawa� belki, kt�ra mo�e by� d�ugim ramieniem do jakiej� wyspy, wi�c takie powitanie dw�ch ramion jest na pewno radosne, ale moje powitanie ze schodami by�o te� troch� radosne. Nie k�ami�. Ja nigdy nie k�ami�. Ja nawet nie wiem, dlaczego nie k�ami�. Mo�e mi wstyd. Kilka razy sk�ama�em i by�o mi bardzo wstyd, do tej pory, cho� to si� wcale nie wyda�o, �e sk�ama�em. Do tej pory mi wstyd. Wi�c my�l�, �e gdybym wi�cej k�ama�, to by�oby mi wi�cej wstyd, coraz wi�cej, gdybym jeszcze wi�cej k�ama� i msia�bym si� ca�y wstydzi�. Mo�e jest jeszcze co� opr�cz wstydu, co nie ka�e mi k�ama�. Mo�e to samo, co nie ka�e mi kra��, kiedy nie jestem g�odny; co nie ka�e mi innego uderzy�, kiedy ten inny mnie pierwszy nie uderzy; co nie kaza�oby mi innego zabi�, gdyby ten inny mi ojca nie zabi� lub matki, lub siostry, lub brata, lub drugiego brata; mo�e to samo, co nie ka�e mi si� samemu zabija�, kiedy jeszcze oddycham, cho� wszystko cz�sto wydaje mi si� z�e, domy, pola, ulice, usta innych i r�ce, �miech i p�acz, wszystko jest z�e, wi�c id� i b�l mnie wype�nia taki za wielki i nienawi��, ale jeszcze oddycham, nie mog� si� zabija� i nie mog� k�ama� te�, a musz� kocha� wszystkie dzieci.
Ja tak si� nad tym zastanawiam, jak gdyby te schody, kt�re powita�em z rado�ci� po tej wodzie w korytarzu, by�y takie d�ugie, �e id�c po nich mia�em czas si� nad tym wszystkim zastanawia�. Ja jestem na dworcu, w poczekalni i mam du�o czasu do rana. A m�wi� o tym dlatego tylko, �e w niekt�rych chwilach tak pisz�, jakbym pisa� id�c, wi�c mo�e rzeczywi�cie mog�em si� zastanawia� nad tym k�amaniem w innym miejscu, bo schody by�y rzeczywi�cie kr�tkie, pi�� czy sze�� stopni, wi�c je�li ju� w niekt�rych miejscach tak pisz�, jakbym pisa� id�c, to wchodz�c po tych stopniach nie zd��y�bym rzeczywi�cie tego wszystkiego napisa� i jeszcze si� zastanawia�, i jeszcze si� zastanawia� nad pisaniem, bo to jest trudne bardzo,' to wszystko i to pisanie.
Ale schody powita�em z rado�ci�. Nie k�ami�. Wszed�em po nich i powita� mnie wielki dym i g�osy, i �miechy, tylko nie rado�nie, bo nikt nie zwr�ci� na mnie uwagi, i ja to �adne powitanie powita�em z rado�ci� te�, bo nie lubi�, kiedy si� kto� na mnie ogl�da i nawet nie szuka w mojej twarzy niczego, tylko tak si� ogl�da. Wi�c to �adne powitanie podoba�o mi si�, a przynajmniej nie wzmog�o mojej nienawi�ci, kt�ra zawsze wieczorem wype�nia mnie, nie wiem dlaczego; a mo�e wiem. Podszed�em do baru przez wielki dym i usiad�em na wysokim sto�ku, co bardzo lubi�, i zacz�o si� to moje drugie rozbiegane patrzenie na wszystko, co by�o dooko�a, a dooko�a byli inni-mlodzi i pili wino, ale wi�cej krzyczeli, i by�y inne--m�ode i pi�y wino, ale wi�cej si� �mia�y, i wszyscy nie r�nili si� mi�dzy sob�. A ten �Schron" to by� chyba rzeczywi�cie dawniej schron przed bombami, kt�rych nie pami�tam prawie nic. To samo wchodzenie do niego i drzwi �elazne, mocne, i to sklepienie z cementu nad g�ow�. A ci inni-m�odzi i inni-starzy, szykowniej ubrani, ci�gle co� wykrzykiwali i pili wino, kt�re nalewa� barman wysoki bardzo, i kt�ry po chwili podszed� do mnie i zapyta�:
� S�ucham pana. Portoriko?
Nie wiedzia�em, co to jest portoriko, i spyta�em:
� Co to jest portoriko? U�miechn�� si� i powiedzia�:
� Portoriko � portwajn � najta�sze wino � radzieckie � sze�� pi��dziesi�t lampka.
� Nie, dzi�kuj� bardzo � powiedzia�em � chcia�bym si� napi� herbaty, je�li mo�na.
� Prosz� bardzo. Jurek, dla pana herbata � zwr�ci� si� do m�odego-innego, kt�ry podawa� z kuchni kaw�, soki: pomidorowy i ananasowy (nigdy nie s�ysza�em), i herbat�, opr�cz wina, kt�re nalewa� sam barman wysoki bardzo, i kt�ry cz�sto m�wi� do tego Jurka ma�ego: �M�wi�e� co�?", cho� ten ma�y Jurek o nic go nie pyta�. Potem wybuchali �miechem, ten barman i ten Jurek teraz pyta� barmana: �M�wi�e� co�?" ��e niebo kamieniste?" I znowu wybuchali �miechem. Pomy�la�em sobie, �e oni musz� si� tak bawi�, bo po co oni by co jaki� czas m�wili �M�wi�e� co�?", cho� ten drugi nic nie m�wi� przedtem do tego pierwszego albo ten pierwszy do tego drugiego. Albo kiedy kto� przy barze pyta� barmana: �Dasz lampk� na kredyt?", to wtedy barman m�wi�: �Brzuch mnie boli na razie". To ja od razu odgad�em, �e barman tak m�wi, bo nie chce da� tamtemu lampki na kredyt.
By�o dosy� ciep�o. Mo�e troch� od dymu by�o ciep�o. Bo od tamtych �miech�w to chyba nie. Dla mnie przynajmniej to nie by�o wcale ciep�o, te �miechy i krzyki. Pi�em herbat�, pal�c papierosa i wpatruj�c si� w szklank� uporczywie, kt�r� z pocz�tku widzia�em, ale p�niej ju� j� widzia�em p�asko, a jeszcze po chwili ju� jej chyba nie widzia�em, ani jej, ani tego, co obok, jakby promienie czy co� innego, co wysy�a oko, wraca�y do oka, ale nie tylko, bo jakby dalej wraca�y, zapada�y si� w leje, kt�re musz� by� po drugiej stronie oczu. Tylko musz� powiedzie� � nie by�o to patrzenie do ty�u: przypominanie sobie czego� oczami, co by�o w dawnych oczach minionych, w minionym patrzeniu raczej, bo nie wiem, czy oczy mijaj�. Nie wiem, czy wszystko mija. Wszystko chyba nie mija. Ja bym wola�, �eby wszystko nie mija�o.
Siedzia�em tak, zapadaj�c si� w leje czy te� �ni�c z otwartymi oczami, ale je�li nawet �ni�em jakie� sny, to takie, kt�rych po przebudzeniu nie mo�na sobie wcale przypomnie�, bo s� takie sny, i ja nieraz �ni�c taki sen wiem podczas tego �nienia, �e �ni� i �e kiedy si� przebudz�, to nie b�d� m�g� sobie niczego przypomnie�. Bo s� takie sny. Wi�c je�li nawet �ni�em z otwartymi oczami dzisiaj, wieczoru dzisiejszego raczej, siedz�c w �Schronie" na wysokim sto�ku, pal�c papierosa, to kiedy si� po chwili ockn��em, �adnego snu nie potrafi�em sobie przypomnie� i mnie to nawet nie m�czy�o. Tak m�wi� o snach, jakby to woko�o by�y ca�e dzielnice bia�ej po�cieli i ciemno��, i cisza. Nie. Jajestem na dworcu, w poczekalni dworcowej tego miasta i nie ma tu nic takiego podobnego. W tym �Schronie" te� nic takiego nie by�o. Chocia� by�a senno�� w tym �Schronie", mimo �miechu i krzyk�w, ale to by�a taka ci�ka senno��, lepka, s�cz�ca si� taka jak wino, snuj�ca si� taka jak dym, z�a senno��.
Ale przede wszystkim by�o w tym schronie du�o m�odych-innych, kt�rzy du�o pili, ale wi�cej krzyczeli, ale kiedy kt�ry z nich krzycza� za du�o, to jedna taka m�oda-inna krzycza�a do tego: �Ty, kole�! Mo�e by� si� troch� uspokoi�?" Pomy�la�em, �e ona tu musi by� kr�low�, a przynajmniej kim� wa�nym, bo siedzia�a w fotelu pod �cian� i wszyscy jej si� k�aniali, i ci najg�o�niejsi zaraz si� uspokajali, kiedy ona m�wi�a: �Ty, kole�..." A potem wsta�a, i ja si� wcale nie dziwi�em tym najg�o�niejszym, �e si� uspokajali, bo kiedy wsta�a, to j� ujrza�em. A mia�a w�adz� w oczach i by�a bardzo pot�na, i musia�a by� silna, i mog�aby niejednego powali� w tym �Schronie", bo nie zauwa�y�em tam silnie zbudowanych tym bardziej. Wszyscy prawie ci m�odzi-inni byli nie bardzo rozwini�ci i p�ask� pier� musieli ukrywa� pod koszul�. I ja si� nie dziwi�, bo dym w powietrzu to nie jest ozon w powietrzu, a oni przychodzili tu co wiecz�r, tak s�dz�, i oddychali tym zgni�ym powietrzem, wi�c ja si� nie dziwi�, �e oni musieli gni� w tym oddychaniu. I mnie to zgni�e powietrze te� zaczyna�o rozleniwia�, wi�c poprosi�em tego barmana wysokiego, ze chcia�em zap�aci�. On si� u�miechn�� i powiedzia�: .Jeden z�oty i 57 groszy". To ja od razu odgad�em, �e on chce si� znowu bawi�, bo przecie� ju� dawno nie by�o tych monetek po jednym groszu i po dwa grosze. Wi�c powiedzia�em: �Brzuch mnie boli na razie". I obaj �e�my si� za�mieli. Potem on powiedzia�: �Dobry jeste�. Jeden z�oty i 63 grosze". To ja znowu: �M�wi� pan co�?" Ale w ko�cu zap�aci�em z�oty i 60 groszy i wyszed�em. Przeszed�em przez jezioro korytarza na pi�tach i po schodach wyszed�em na zewn�trz.
Powita�o mnie od razu inne powietrze, wieczorne i �wie�e, nie tak jak w polu lub w lesie, ale dosy� �wie�e, du�o wi�cej ni� w �Schronie", je�li mo�e tam by� co� �wie�ego. Spyta�em jakiego� starego-innego, jak mo�na si� dosta� na dworzec, i zacz��em i�� w t� stron�, i zaraz ulecia�o ze mnie te troch� rado�ci z bawienia si� w �Schronie" z barmanem, a opad�a mnie nienawi��, kt�ra zawsze wieczorem wype�nia mnie, jakby to ona tylko by�a �upem ka�dego dnia ca�ego. A przecie� wiem, �e nie jej szuka�em rozdzieraj�cej, lecz czu�o�ci odrobin�, py�ku czu�o�ci szuka�em przez ca�y dzie� po tym mie�cie, jego mostach, ulicach mi�dzy mostami, wsz�dzie, i zawsze otwarty jestem na czu�o��, jej mosty, ulice mi�dzy mostami, bo tego mi zawsze brakowa�o, i dlatego zabi�em tamto wszystko i porzuci�em tamto wszystko, co tak kocha�em, bo nie by�o czu�o�ci u nich dla mnie. I pow�drowa�em do krainy Nad, na wsch�d od Edenu, i tysi�c dni w�druj�, i tysi�c nocy.
Teraz jestem na dworcu, w poczekalni dworcowej, gdzie nie ma czu�o�ci. Jest noc i nie ma w niej czu�o�ci. Patrz� na innych. O, usn��! Usn�� w tej zawsze przekl�tej godzinie! Usn��, by niczego nikomu nie zazdro�ci�.
A potem obudzi� si�. Obudzi� si� potem, kiedy ju� nie b�d� my�la�, nie b�d� w�drowa�, nigdy ju� wi�cej nie b�d� w�drowa� ani w my�lach. Kto� podejdzie do mnie, we�mie mnie za r�k�, zaopiekuje si� mn�, we�mie mnie za r�k� i powie- �Na imi� mi Olga. Zamknij oczy. B�d� ci wszystko opowiada�a".
Listy do Olgi
Tyle b�lu. Tyle b�lu, kt�ry tak wielki, za wielki, �eby go mo�na odnale�� w tych s�owach. Tak, bo i one s� przeciwko mnie w tej chwili, wszystko jest przeciwko mnie, s�owa tez, kt�re zawsze mi si� opiera�y, ale kusz�co, zalotnie, �eby wi�ksza pieszczotliwo��, a teraz nawet one s� przeciwko mnie, bo nie mog� znale�� tych, kt�re by�yby lustrem nieskalanie odbijaj�cym, st�d b�l dodany jeszcze do tego za wielkiego.
Mo�e i w Tobie jest b�l, ale czym on jest, czym? Przy b�lu moim przepastnym czym jest ka�dy b�l inny? O, przekl�ta niech b�dzie chwila, kiedy� przeze mnie ujrzana: oczy Twoje: tyle czu�o�ci w Twoich oczach, kt�rej mi zawsze brakowa�o, dlatego zabi�em tamto wszystko, co tak kocha�em, i porzuci�em tamto wszystko, bo nie by�o czu�o�ci u nich dla mnie. I pow�drowa�em do krainy Nad, na wsch�d od Edenu, i tysi�c dni w�drowa�em i tysi�c nocy, i Ciebie ujrza�em w tamtej chwili przekl�tej b�ogos�awionej.
I musia�em Ci� ujrze�, bo wiedzia�em, �e znajd� to, czego szuka�em, czego pragn��em dusz� i cia�em, ka�dym oddechem, ka�dym zgi�ciem przegubu i kolan po drogach i miastach, zgarniaj�c f okruchy, mn�stwo okruch�w, ale to nie by�o to, to nie by�o morze, kt�re wiedzia�em, ze gdzie�, niedaleko ju�, powinno si� rozlewa�, w nim zamarzn�, wkr�tce ju�, sp�on�, i tak jest, bo wiedzia�em, �e znajd� to, czego szuka�em � Ciebie, Olga, musia�em ujrze� kiedy�.
O, tak. To s� s�owa, to s� s�owa, kt�rych papier nie przyjmuje. Tych liter moich ognistych papier przyj�� nie mo�e. Zbyt ma�o jest bia�y � ten czysty, bia�y papier � brudny jest dla liter moich najbielszych. I ja to widz�. Nikt wi�cej! Nikt wi�cej?
1 kwietnia
Pisa�em tego ptaka, kiedy Jurek wszed� do pokoju i powiedzia�: Sted, Olga ci� prosi". W pierwszej chwili, pami�tam wspaniale, zacz��em si� topi� jak l�d, nie chcia�em wcale krzycze� z rado�ci, tylko topi�em si�, rozlewa�a si� po mnie s�oneczno��, jak w bry�� lodu wchodzi s�o�ce, promienie jego dobre, ciep�e. Powiedzia�em: �Gdzie jest?" �Na schodach" � odpar�. Wyszed�em na klatk� schodow� i nagle �miech mnie dolecia� z ty�u, oddalony jakby, bo ca�y by�em zagubiony, zapatrzony w Ciebie, lecz nie by�o s�o�ca, nikt mnie nie ol�ni�, tylko �miech mnie z ty�u dolecia� Jurka i s�owa: �Uda� mi si� kawa�. Dzisiaj prima aprilis". I to by�o jak cios mi�dzy oczy, po kt�rym si� nie zapada, lecz wraca do siebie najbole�niej.
Do okna podszed�em i nawet nie uderzy�em Jurka, nic nie powiedzia�em, tylko do okna podszed�em i tak bym sobie pop�aka�. Tak bym sobie pop�aka�, ale nawet one � �zy � by�y przeciwko mnie: jak ma�e liski pochowane w swych norach l�ka�y si� wyjrze�, chocia� my�liwy dawno ju� odszed�, chocia� ju� dawno by�em odszed�em, tak dawno mnie tam nie by�o, i sta�em przy oknie, i tak bym sobie pop�aka�.
Bo otwar�y mi si� wszystkie dawne rany stare, te zabli�nione, tak s�dzi�em, i ca�y by�em jeszcze raz kaleczony przez to wszystko, co ju� raz mnie kaleczy�o, a potem zabli�nia�y si� d�ugo moje rany, bo trudno zapominam moim winowajcom, wi�c goi�o si� to wszystko d�ugo bardzo, �eby w tej chwili na powr�t si� otworzy�, i ca�y by�em jeszcze raz kaleczony.
I ca�y by�em dymi�cym och�apem, przy oknie, za kt�rym by�o niebo dawno b��kitne nie widziane i s�o�ce inne, ale to, kt�re po zimie pojawia si� zawsze-niezmiennie-odwieczne, i kt�re po przep�yni�ciu chmur czarnych te� pojawia si�, bardziej jeszcze mi�osne. To ja chyba nie Ciebie szuka�em?
Czy uczyni�em Ci krzywd�? Powiedz!
4 kwietnia
Pisz� do Ciebie dalej, bo los czy przypadek, kt�ry przecie� zawsze by� po mojej stronie, nie pozwoli� mi Ciebie zobaczy�, cho� by�em u Ciebie wczoraj, w sobot�, bo dzisiaj jest niedziela i dzisiaj te� by�em u Ciebie.
Ale najpierw wczoraj. By�em u Ciebie o si�dmej wieczorem. Tak walczy�em ze sob�: jecha�, nie jecha� � i nie wiem, co zwyci�y�o: dobro czy z�o, cho� walka zosta�a rozstrzygni�ta, bo pojecha�em do Ciebie. Wszed�em po schodach i stan��em pod drzwiami.
Zastanawia�em si� przez chwil�, co mam powiedzie�, kiedy uka�esz si� w drzwiach, ale nic ju� nie potrafi�em. I zapuka�em w drzwi, ufaj�c nie�mia�o, �e wszystko zobaczysz w moich oczach. My�l�, �e tak bym si� rzuca� w wod�. Ufaj�c, �e ona odczyta wszystko i nie pozwoli mi walczy� o �ycie, kt�rego nie chc�, a p�niej nie wyrzuci na brzeg, na pastw�. Tylko u siebie mnie zatrzyma.
Wi�c zaufa�em Tobie, �e wszystko odczytasz w moich oczach tak, jakbym wodzie zaufa�, rzucaj�c si� w ni�. Tak te� rzuci�em si� w Ciebie, nie wiedz�c, co powiem, kiedy uka�esz si� w drzwiach. Ale nie ukaza�a� si�. Zszed�em z powrotem i nic mnie nie tkn�o. Pojecha�em do �Schronu", usiad�em tam przy barze i wszystko we mnie p�aka�o. A dooko�a wszyscy inni pili i ta�czyli, i krzyczeli, a ja siedzia�em przy barze. Siedzia�em i nie�mia�o, bardzo nie�mia�o czeka�em, �e przyjdziesz niepostrze�enie, po�o�ysz mi r�k� na ramieniu i powiesz �Edward", tak jak nikt tego nie potrafi, bo Ty mo�e nie wiesz nawet, �e ka�de Twoje �Edward" zamyka�o mnie w Tobie najmi�o�niej i nie pragn��em ju� wcale w�drowa�, nigdzie i nigdy, tylko tak znika� w tobie mi�kko, �agodnie. Ale nikt mnie nie dotkn�� i nikt mi nic nie powiedzia�, cho� niekt�rzy co� do mnie m�wili, ale nikt do mnie nie m�wi� i ja si� nie dziwi�, bo nie by�o mnie tam. Siedzia�em tak nie�mia�o, ja, kt�ry przedtem mia�em wszystkie talenty i wszystko mnie w tym umacnia�o. Ale nie czu�em si� �miesznie dla innych, dla mnie samego te� m�j widok nie by� �mieszny i my�l�, �e nie by�o to tylko smutne, bo zbyt nieobj�te.
Potem wsta�em i wyszed�em. I poszed�em nad kana�, nad kt�rym jeszcze cztery dni temu byli�my. Dlaczego min�y te cztery dni? Tak jak nigdy nie k�ami�, da�bym czterysta innych dni za to, by tych czterech nie by�o. By�my jak cztery dni temu stali nad kana�em: Ty przy mnie, ja przy Tobie. Gdzie jeste�? Patrzy�em na wod�, kt�ra przep�ywa�a blisko, dwa metry pode mn� przep�ywa�a woda, kt�ra wzmog�a jeszcze m�j b�l wielki i gniew m�j wielki. Dlaczego przep�yn�y te cztery dni?
I sta�em tak, patrz�c na wod�, ale nic mnie nie tkn�o. A nie wiem, co uczyni�bym, gdyby mnie co� tkn�o, wtedy, kiedy tak patrzy�em na wod�, kt�ra by�a blisko, tu�, i kt�ra mnie nawet magnesowa�a do siebie.
Przeszed�em przez k�adk�, wiesz, i skoczy�em do tramwaju, i znowu bardzo, bardzo nie�mia�o prosi�em Boga albo kogo innego, by� by�a i bym m�g� Ci� zobaczy�. Przyjecha�em, wszed�em po schodach i zapuka�em nie�mia�o, bo ju� ze mnie nic nie zosta�o pr�cz tej nie�mia�o�ci male�kiej. Zapuka�em mocniej. Puka�em jeszcze dosy� d�ugo, raz g�o�niej, raz ciszej, ale nikt si� nie odezwa�. Zszed�em na ulic� i postanowi�em zaczeka�. Czy wiesz, czym by� dla mnie ka�dy przystaj�cy na przystanku przed Twoim domem tramwaj? Tym przyjedziesz. Nie. Nast�pnym. Tak przyjecha�o ich du�o i ka�dy tramwaj by� dla mnie najwi�ksz� nadziej�, a czas przyjazdu mi�dzy jednym a drugim � oczekiwaniem bolesnym, lecz zawsze nadziejnym. Potem powiedzia�em sobie, �e je�li przyjedziesz tym teraz albo jednym z trzech nast�pnych, to wcale do Ciebie nie podejd�.
Dobry Bo�e, je�li przyjedzie tym teraz, to zobacz� j� tylko i zaraz odejd�, nie poka�� si� jej. Tylko niech przyjedzie tym. Ja my�l�, �e ju� w tramwaju, kiedy jecha�em do Ciebie po raz drugi, nie chcia�em niczego wi�cej, tylko ujrzenia Ciebie, cho� jeszcze wtedy nic mnie nie tkn�o ani p�niej. Nie by�em zazdrosny i niepotrzebnie to wszczynam, ale chc� Ci wszystko opowiedzie�, jak najwi�cej. Wi�c nie by�em zazdrosny. Tyle ja nie umiem. Du�o wi�cej umiem, bo nawet powiedzia�em sobie, widz�c jad�cy w dali tramwaj, �e je�li nim przyjedziesz, to mo�e by� przy tobie jaki� inny, jaki� facet. A kiedy nie przyjecha�a�, to po jakim� czasie, widz�c jad�cy nast�pny tramwaj, ju� zezwoli�em na to, �eby ten inny Ci� poca�owa�. Mo�e Ty tego nie pojmujesz, aleja nawet chcia�em ju� potem, �eby wysiad� z Tob� jaki� inny, �eby Ci� poca�owa�, �ebym ja to zobaczy�, �eby mnie ju� trafi� piorun. �ebym by� czysty.
By�o p�no, kiedy wreszcie wywalczy�em p�j�cie pieszo w stron� miasta. Nie, nie by�em jeszcze pokonany, bo mia�em nadziej�, malutk�, �e spotkam Ci� wracaj�c� r�wnie� pieszo, nie mog�c� si� doczeka� na tramwaj, kt�rych w nocy jest du�o mniej ni� w dzie�. Szed�em bardzo d�ugo i po drodze min�y mnie dwa jeszcze tramwaje, w kt�rych spr�bowa�em Ci� poszuka�, ale przejecha�y szybko i nie zd��y�em wszystkiego w nich zobaczy�, a by�y prawie puste.
Na Opor�w zaszed�em p�no chyba. Mog�a by� druga, trzecia, czwarta godzina nad ranem, nie wiem, nie by�o gwiazd i wcale nie chcia�o mi si� wiedzie�, kt�ra mo�e by� godzina. Wiem, �e szed�em d�ugo bardzo, i zdawa�o mi si�, �e nigdy w �yciu tak d�ugo nie szed�em, cho� nieraz szed�em dziesi�� razy d�u�ej na pewno. Raz, pami�tam, szed�em ca�� noc i p� dnia na takim pustkowiu na Pomorzu. Ucieka�em przed tak� jedn� band�, kt�ra chcia�a mnie zabi� chyba, ale nic. Ucieka�em d�ugo, d�u�ej ni� wczoraj, pi�� razy, i kiedy wreszcie trafi�em na st�g, po�o�y�em si� pod nim, bo nie mog�em ju� dalej i oni mnie chyba tak daleko nie gonili. Obudzi�em si� w �rodku nocy, tak os�dzi�em po gwiazdach, dr�a�em z zimna, cho� by�o lato jeszcze, ale noce s� przewa�nie zimne i z�e. Wlaz�em na szczyt stogu, wy��obi�em tam sobie dziur� w s�omie i schowa�em si� do niej. Nie chcia�o mi si� ju� spa� i patrzy�em na gwiazdy. By�em troch� g�odny, ale wi�cej my�la�em. Zawsze du�o my�l�, ale wtedy bardzo du�o. Ale najwi�cej t�skni�em. My�l�, �e za Tob�, bo Ty mo�e nic nie wiesz albo wiesz troch�. T�skni�em nieprzebranie, nieprzebranie i my�l�, �e kto� tam daleko, pod tym samym niebem, musia� te� za mn� t�skni�, a je�li spa�, tu musia� si� zbudzi�, bo to niemo�liwe, �ebym nikogo nie trafi� w serce w tamtym �rodku nocy, sercu nocy. My�l� jeszcze, �e t�skni�em za kobiet�, a bardzo cz�sto t�skni� ch�opca do mnie podobnego. Ale wtedy t�skni�em kobiet� i syna pod jej powierzchni� � ch�opczyka do mnie podobnego. Wi�c kto� te� musia� za mn� zat�skni� w tamtym �rodku nocy, bo to niemo�liwe. Ale wtedy o tym nie pomy�la�em. Pami�tam, jak ogarn�a mnie czu�o�� tak pot�na, �e powodowa�a mi b�le w brzuchu, i co jaki� czas mia�em wra�enie, �e omdlewam. Wiem na pewno, �e ten b�l w brzuchu, bardzo wyra�ny, nie by� z g�odu. Na pewno nie. Czu�o�� obejmowa�a mnie jak woda lub s�o�ce albo wiatr. Nieprzebranie.
Tak samo teraz co jaki� czas �apie mnie b�l w �rodku, a przecie� jestem najedzony dosy�. Przekonuj� si� coraz bardziej, bo od dawna ju� tak s�dzi�em, �e dusza i cia�o s� nieroz��czne i kiedy smutna jest dusza, cia�o smutne jest r�wnie�. Oczywi�cie czuj� w sobie ca�� moj� zwinno�� i zr�czno��, kt�re to talenty da�a mi wyrodno��, ale na co mi one w tej chwili? Na co? Gdyby mnie wczoraj napad�o kilku albo jeden nawet, to ja bym si� wcale nie broni�. Ja bym si� poddawa� uderzeniom pi�ci czy nogi i mo�e troch� z lubo�ci�. Mo�e Ty tego nie pojmujesz, ale mnie by troch� ukoi�o mo�e takie kopanie mnie w plecy i w z�by.
Przyszed�em w ko�cu do domu tego szczura, u kt�rego mieszkam, ale nie sprawi�o mi rado�ci, �e nie ujrz� jego k�amliwej, fa�szywej mordy, bo by�a noc i on spa� ju� dawno, wi�c go nie zobacz�. Otworzy�em drzwi, bo mam sw�j klucz, i wszed�em jak najciszej do mojego jeszcze na jaki� tydzie� pokoju. Zdj��em p�aszcz i usiad�em do pisania jakiegokolwiek, ufaj�c nie�mia�o, �e ono przyniesie mi pocieszenie, ulg� jak��. Przedtem by�o zawsze inaczej, bo siadaj�c do pisania zawsze by�em pewien, �e to b�dzie dla mnie wielka m�ka, ale wielka rado�� taka sama co najmniej. Ale teraz jest inaczej. Nigdy taki nie by�em. Zrobi�em sobie herbaty, usiad�em na sto�ku, zapali�em papierosa i pal�c go unios�em g�ow� znad kartki, staraj�c si� nie my�le� przez jaki� czas, wiedz�c, �e to kr�tkie niemy�lenie przed pisaniem sprzyja mi. Ale nie potrafi�em nie my�le�, cho� mo�e nawet o niczym nie my�la�em, ale by�em z�amany. Nie by�em ca�y. Nie by�em skupiony. Co� oderwa�o si� ode mnie i gdzie� tam kaleczy�o sobie skrzyd�a: nad kana�em, w �Schronie", u Ciebie w kuchni, w przedpokoju, w pokoju. I b��dzi�o to co� mojego, i krwawi� musia�o, boja to wszystko wyra�nie odczuwa�em. To jak mog�em pisa�?
Wi�c nie mog�c pisa�, a spa� to wiedzia�em, �e daremne, pomy�la�em o k�pieli, kt�ra zawsze by�a dla mnie czym� wspania�ym. W ka�dym mie�cie, w kt�rym si� znalaz�em, pyta�em najpierw o �a�ni�: gdzie ona jest. Zim� szczeg�lnie �a�nia by�a moj� ucieczk�, ale nic. Wi�c wczoraj w nocy, a raczej dzisiaj rano, nie mog�c pisa�, a spa� to wiedzia�em, �e daremne, pomy�la�em o k�pieli wspania�ej. Odkr�ci�em kurek, zapali�em gaz i zawiesi�em szmatk� na kurku, �eby woda cicho po niej sp�ywa�a. Czekaj�c, a� naleci, poszed�em do mojego na kilka dni jeszcze pokoju. Otworzy�em okno szeroko na noc i stan��em przy nim i przy niej, bo nie by�o jej we mnie, nie by�o nocy we mnie, mimo wszystko. Nigdy nie b�dzie. Ale b�l by� we mnie, co jaki� czas chwyta� mnie tam w �rodku, bo wszystko wi�o si� tam niezmiennie i ja nawet nie wyobra�a�em sobie, �eby si� co� mog�o odmieni�, �eby si� wydarzy�o uspokojenie, cho� nie by�o nocy we mnie i nigdy nie b�dzie. Sta�em tak, patrz�c w noc, i chyba ju� o niczym nie my�la�em ze zm�czenia. Tylko tak patrzy�em.
Po jakim� czasie ockn��em si� i poszed�em do �azienki. Wody by�o ju� dosy�, wi�c rozebra�em si� i wszed�em do wanny, zanurzaj�c si� bardzo powoli, bo woda by�a do�� gor�ca, i czu�em, �e gdybym si� od razu zanurzy�, to mog�oby co� trzasn�� we mnie. Le�a�em sobie w wannie, poruszaj�c od czasu do czasu nogami, bo wtedy woda robi�a si� cieplejsza. Pluska�em cicho i by�o dobrze, dosy� dobrze mniej wi�cej, a kiedy ogarnia�o mnie naraz zm�czenie takie wielkie: obezw�adnienie wszystkiego, i mi�ni, i g�owy, to odkr�ca�em szybko kurek z zimn� wod� i podstawia�em g�ow� pr�dko, �eby mi nie odesz�a za daleko. Zachowywa�em si� cicho bardzo, bo ten szczur tam spa� za �cian�, a nie chcia�em go budzi�, bo obudzony m�g�by mi co� powiedzie�, nie �eby mnie strofowa�, bo wyrobi�em sobie u niego uszanowanie, nie chcia�em, �eby mnie podziwia�, ale na uszanowaniu mi zale�a�o; wi�c m�g�by mi cokolwiek powiedzie�, ten szczur, o papierosa poprosi�, spyta�, gdzie by�em, wszystko jedno, bo ujrza�bym go, i nie wiem w�a�nie, czy nie nasz�aby mnie wtedy ch�� zadusi� go, szczura. Wi�c zachowywa�em si� cicho mo�liwie, bo wola�em go nie budzi�, nie ogl�da� w tamtej chwili, bo m�g�bym mu co� z�ego uczyni�, chocia� dla mnie, przypuszczam, �e to by by�o co� dobrego, i dla ca�ego plemienia szlachetnych tak samo, a nawet dla humanizmu co� nie bardzo z�ego. Wi�c wyk�pa�em si� cicho i wyszed�em z �azienki, i po�o�y�em si� cicho, i nie czu�em ju� nic, nie pami�tam ju� nic, pr�cz g�owy b��dz�cej, g�owy b��dz�cej.
Jest gdzie� oko�o p�nocy chyba, nie wiem, wi�c mo�e jest ju� 5 kwietnia. Ale niech b�dzie 4 kwietnia. Obudzi�em si� po raz pierwszy niedaleko po�udnia, tak os�dzi�em po s�o�cu przebijaj�cym si� przez cienkie kretonowe zas�ony na okna i po ha�asie pory tu� przedobiadowej, a tak�e po zapachu tej pory s�odkiej, ale nic. Obudzi�em si� po raz pierwszy ze snu, kt�ry z piek�a raczej ni� z g�r. Nie pami�tam pocz�tku snu i jak dostali�my si� do g�r, w kt�rych byli�my, w dolinie u podn�a zbocza, w trawach wysokich bardzo, bo widzia�em tylko g�ow� Twoj� � siwe w�osy. Ca�kiem bia�e w�osy mia�a�. Bo�e. By�a� przede mn�, w trawach, jakie� dwadzie�cia krok�w oddalona, i sz�a� wolno, poziomo do zbocza. Ja szed�em za Tob�, dwadzie�cia krok�w oddalony, nie pr�buj�c wcale zr�wna� si� z Tob�, jakbym wiedzia�, �e nie do�cign� Ciebie, cho� sz�a� wolno, prosto g�ow� trzyma�a�, ca�kiem siwe w�osy, Bo�e. Potem odwr�ci�a� si� i zobaczy�em Twoj� twarz m�od�, m�odsz� jeszcze, bardzo dok�adnie widzia�em, jak na dwadzie�cia krok�w, pi�tna�cie mo�e, bardzo dok�adnie jak na oczy moje s�abe, zatroskane. �Co ja ci zrobi�am?" � powiedzia�a�.
O, nie. Nie. Wtedy si� zbudzi�em zaraz natychmiast, bo us�ysza�em j�k, kt�ry wydoby� mi si� z gard�a, ci�ki niewymownie, taki spod ziemi j�k przywalonego g�rami wszystkimi �wiata. Jakie to by�o ci�kie. Jak on dobywa� si� z krtani, ten j�k piekielny, narodzony w �nie jeszcze, a umieraj�cy na jawie ju�; ten j�k trwaj�cy kr�tk� chwil�, a jak�e przeci�ga�a si� ta chwila kr�tka, czu�em, s�ysza�em wyra�nie ka�d� sekund�, ka�d� niesko�czono�� tej chwili kr�tkiej, kt�ra mostem by�a mi�dzy snem a jaw�, ��czy�a wi�c wszystko, bo czym jest wszystko, gdzie jest wszystko, je�li nie mi�dzy tym a tamtym. Wtedy w�a�nie si� zbudzi�em, bo musia�em uczyni� jaki� ruch nadludzki, co� unie�� chcia�em nadmiernego, przerwa� co�, przej�� niemo�liwo��, dwadzie�cia krok�w, pi�tna�cie mo�e, i wtedy doby�em ten j�k zza �wiata prawie. Bia�e w�osy Twoje, Bo�e.
Gdzie jeste�, Olga? Gdzie jeste�? Przyjd�. U�o�ymy si� w trawach wysokich bardzo, nikt nas nie dojrzy, niebo tylko i ptak na niebie przelotem, nikt nas nie skaleczy, s�o�ce nas b�dzie dotyka�, a ja w�osy Twoje lekko, s�oneczne bia�e w�osy Twoje przepi�kne. Gdzie jeste�? Przyjd�. Przyjd�, Dziewczynko.
I wtedy musia�em zasn�� na powr�t w tym moim wo�aniu wysokim do Ciebie, do traw, do ��k dolinnych, do nieba, s�o�ca, ptaka nad nami, do Ciebie, do traw, gdzie odpoczywanie przestronne, do traw, sk�d mo�na ju� tylko najwy�ej, do Ciebie wo�anie moje: �Przyjd�, Olga, przyjd�, Dziewczynko", do snu z Tob� jednego wiecznego niesko�czonego.
Ale obudzi�em si� zaraz nied�ugo, po raz drugi, pi�tna�cie minut spa�em mo�e, dwadzie�cia minut wi�em si�, p�on��em, s�owa przekl�te, co to za s�owa, dwadzie�cia minut p�on��em i zbudzi�em si� po raz drugi, i ja si� nie dziwi�, bo jak mo�na w ogniu wytrzyma� wi�cej? Dwadzie�cia minut w ogniu, to ju� chyba nic nie zostaje, nawet z modlitwy �adne pi�rko, tylko sw�d dooko�a i dym nieprzebyty, i gar�� popio�u, kt�r� trzeba odnale��, odszuka� trzeba, bo to nie jest wcale relikwia, ale naw�z urodzajny: na nim na powr�t dojrzewanie, na powr�t ro�niecie, na powr�t wo�anie: �Przyjd�, Olga, przyjd�, Dziewczynko".
Umiera�em tak i zmartwychwstawa�em wiele razy, dziesi�� razy, dwadzie�cia razy mo�e, jak te dwadzie�cia krok�w od Ciebie oddalenia. Potem zerwa�em si� z ��ka si�y woli ostatkiem, bo mo�e ba�em si�, �e jeszcze troch� i ju� nie zmartwychwstan� z ostatniego umierania, kt�re nie chc�, �eby by�o ostatnie, niech