7712

Szczegóły
Tytuł 7712
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7712 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7712 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7712 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Anne McCaffrey Uje�dzi� Pegaza To Ride Pegasus Prze�o�y�: W�odzimierz nowaczyk Wydanie oryginalne: 1973 Wydanie polskie: 1995 1 Uje�dzi� Pegaza Nie dosz�oby do tego wypadku, gdyby nawierzchnia g��wnej autostrady przecinaj�cej Jerhattan z p�nocy na po�udnie nie by�a mokra od deszczu i �liska od oleju wyciek�ego z setek �le utrzymanych pojazd�w. Henry Darrow wcale nie rozwin�� nadmiernej pr�dko�ci przy wyprzedzaniu leciwego kabrioletu. To przeznaczenie wyznaczy�o mu randk� i nie sp�ni� si� na ni�. Gdyby tego dnia nie pada�o lub gdyby, zgodnie z planem, zamkni�to ten pas jezdni do wymiany asfaltu albo gdyby kabriolet utrzymywa� cho�by minimaln� szybko�� na lewym pasie, Henry nie wkurzy�by si� na tyle, �eby zacz�� manewr wyprzedzania, nie wpad�by w po�lizg, nie uderzy�by w barierk� ochronn� i nie uszkodzi�by sobie czaszki tak, �e odprysk ko�ci uciska� opon� m�zgow�. Je�liby wypadek zdarzy� si� cho� o p� mili dalej na p�noc, Henry Darrow nie trafi�by do jedynego w tym rejonie szpitala wyposa�onego w elektroencefalograf najnowszej generacji. Wszystko zreszt� odby�o si� zgodnie z przewidywaniami. Dawno temu zapisa� w swym astralnym notesie dok�adn� godzin� wypadku: 22:02:50. Pami�ta� nawet, aby tego dnia nie wraca� do Jerhattanu g��wn� autostrad�. Lecz nie przewidzia� drobnego op�nienia na stacji benzynowej, przez kt�re zmieni� plan i zapominaj�c na moment o przepowiedni, skierowa� si� na zgubn� tras�. Poniewa� jednak ten wypadek mia� by� zwrotnym punktem nie tylko w jego �yciu, ale i w �yciu milion�w ludzi, nie by�o si�y, kt�ra pomog�aby mu go unikn��. Chyba dlatego w�a�nie pod�wiadomo�� w krytycznym momencie zablokowa�a mu pami��. Henry Darrow zosta� ci�ko ranny: opr�cz skomplikowanego z�amania lewej nogi, uznanego za mniej wa�ne, stwierdzono u niego uciskowe wgniecenie ko�ci czaszki. Gdyby podczas operacji Henry zachowa� przytomno��, m�g�by pocieszy� operuj�cych go lekarzy, �e nie umrze im na stole. Chybaby mu nie uwierzyli. Trudno by�oby im pogodzi� si� z faktem, �e Henry Darrow doskonale wiedzia�, i� zejdzie z tego �wiata - z powodu zawa�u - za jakie� pi�tna�cie lat, cztery miesi�ce i dziewi�� dni. Jednak nie by� w stanie ich o tym poinformowa� ze wzgl�du na to, �e od�amek ko�ci czaszkowej uciska� mu o�rodek mowy w m�zgu, a poza tym Henry na szcz�cie dla siebie by� kompletnie nie�wiadomy otaczaj�cego go �wiata. Zabieg na otwartym m�zgu, mo�e by� prze�yciem, kt�re trudno wymaza� z pami�ci. Z technicznego punktu widzenia operacja si� uda�a. Henry wyl�dowa� na ��ku na oddziale intensywnej opieki medycznej, pod��czony do monitor�w elektrokardiografu i encefalografu, kt�re pozwala�y �ledzi� dzia�anie g��wnych system�w utrzymuj�cych go przy �yciu. Szpital og�lny Southside szczyci� si� najnowszym wyposa�eniem, a w szczeg�lno�ci superczu�ym encefalografem, pieszczotliwie zwanym �g�sie jajo�. Urz�dzenie to zaprojektowano dla potrzeb programu Apollo w latach siedemdziesi�tych, aby skontrolowa� dzia�anie tajemniczych ��wiate��, na kt�re okresowo nara�eni byli astronauci, i �eby rejestrowa� wszelkie mo�liwe uszkodzenia tkanki m�zgowej wywo�ane promieniowaniem kosmicznym. P�niej ten superczu�y sprz�t zacz�to wykorzystywa� w szpitalach do wykrywania zmian w m�zgach noworodk�w wywo�anych niedotlenieniem lub te�, jak w przypadku Darrowa, do ustalania stopnia niedotlenienia m�zgu w wyniku krwawie� b�d� ucisk�w po urazach czaszkowych. W momencie kiedy Darrow odzyska� przytomno��, dy�urn� piel�gniark� na oddziale intensywnej opieki medycznej by�a, zgodnie z tym, co zarz�dzi�o Przeznaczenie, Molly Mahony - przeci�tnej urody dziewczyna, kt�ra z humorem znosi�a docinki kole�anek na temat swego ca�kowitego oddania si� piel�gnacji chorych. Zawsze przydzielano jej najci�sze przypadki, gdy� posiada�a dar wyprowadzania ich z kryzysu. - Doktorze Scherman, czy nie zechcia�by pan rzuci� okiem na wydruk EEG pana Darrowa? - powiedzia�a na widok dy�urnego lekarza, mijaj�cego jej stanowisko. - Linie alfa s� wyj�tkowo wyra�ne jak na tak powa�ny wypadek, nie s�dzi pan? Scherman pos�usznie spojrza� na wykres, pokiwa� g�ow� i pu�ci� do niej oko. - Ju� si� obudzi�? Dostawia� si� do ciebie? Molly, cho� wiedzia�a, �e si� z niej nabija, nie da�a si� zbi� z panta�yku i z powag� pokr�ci�a przecz�co g�ow�. Scherman zawsze stara� si� z niej �artowa�. - Doktorze Scherman, on jeszcze nie odzyska� przytomno�ci. Mam natychmiast poinformowa� doktora Wahlmana, kiedy to si� stanie. Ale mo�e powinnam zawiadomi� go o tym wykresie? - Nie przejmuj si� tym, Molly. Facet ma szcz�cie, �e to jajco w og�le co� wykrywa. Mo�na by si� spodziewa�, �e b�dzie m�drzejszy. - M�drzejszy? Pod jakim wzgl�dem? Przywieziono go z wypadku. - W og�le nie powinien wyje�d�a�. Przecie� to Henry Darrow, astrolog. Nie�le zdziera sk�r� z ludzi, kt�rzy chc� pozna� swoj� przysz�o��. - Scherman prychn�� pogardliwie. - A sam nie by� w stanie przewidzie� w�asnej. Ledwie rzuciwszy okiem na monitory pozosta�ych pacjent�w, Scherman wyszed� z dy�urki. Molly Mahony ze wzmo�onym zainteresowaniem skupi�a si� na pacjencie z uszkodzonym m�zgiem. Oczywi�cie s�ysza�a wcze�niej o Henrym Darrowie, cho� niewielu osobom przyzna�aby si� do tego. R�wnie niewiele os�b us�ysza�oby od niej, �e odkry�a w sobie dar uzdrawiania. Jej babcia, mimo braku przygotowania medycznego, �mia�o ingerowa�a w sprawy znajomych chorych, przyk�adaj�c im swe �uzdrawiaj�ce d�onie�, jednak Molly ostro�nie podchodzi�a do swych mo�liwo�ci. �wiadoma daru, kt�ry niew�tpliwie posiada�a, szczerze interesowa�a si� wszelkimi zjawiskami przekraczaj�cymi ludzkie pojecie. Zgodnie z jej przekonaniem, astrolodzy byli lud�mi wykorzystuj�cymi znaki zodiaku jedynie po to, aby skoncentrowa� swe zdolno�ci przewidywania przysz�o�ci na czym� bardziej naukowym ni� wr�enie z fus�w b�d� kart. Dok�adnie w ten sam spos�b fachowe przygotowanie umo�liwi�o jej samej wykorzystywanie daru uzdrawiania przy u�yciu metod uznanych za naukowe. St�d dowiedziawszy si�, kim jest powierzony jej pieczy pacjent, podesz�a do niego na palcach niczym bezkrytyczna wielbicielka i wbi�a wzrok w jego twarz, dziwi�c si�, �e wcze�niej nie dostrzeg�a jej niezwyk�ych cech. Nawet mimo nienormalnie rozlu�nionych mi�ni podtrzymuj�cych szcz�ki, twarz chorego znamionowa�a silny charakter. Oczy by�y podkr��one i zapad�e, a sk�ra twarzy zabrudzona krwi�, kt�rej nie zmyto przed operacj�. Czu�a, �e przygl�daj�c mu si� w takim stanie, niechc�cy ingeruje w jego prywatno��. Delikatnie dotkn�a policzka chorego wierzchem d�oni. Nie podoba�a si� jej barwa �ci�gni�tej sk�ry. Odsun�a nieco prze�cierad�o i gwa�townie uszczypn�a go w pier�. Dobrze, �e w og�le zareagowa�. Zaci�gn�a z powrotem prze�cierad�o i poklepa�a go po policzku. Kardiograf pulsowa� powoli, cho� regularnie, wykazuj�c jednak pocz�tki arteriosklerozy charakterystyczne dla ka�dego czterdziestodwulatka, kt�ry si� w �yciu nie oszcz�dza�. Silnymi, szczup�ymi palcami dotkn�a skroni chorego, lekko je uciskaj�c, staraj�c si� �wyczu� miejsce prawdziwego uszkodzenia. Nie szuka�a wcale punktu, z kt�rego chirurdzy usun�li od�amek ko�ci, eliminuj�c ucisk na tkank� m�zgow�, lecz miejsca urazu psychicznego, kt�re przyj�o na siebie zasadniczy impet ciosu zadanego si�om witalnym, amortyzowa�o szok wywo�any blisko�ci� �mierci, ryzykiem operacji - naruszeniem integralno�ci cz�owieka. Czytaj�c karty pacjent�w, cz�sto widywa�a proste okre�lenie �atak serca� lub bardziej skomplikowane medyczne terminy opisuj�ce zatrzymanie akcji serca z r�nych niejasnych i zaskakuj�cych powod�w. Nie znajduj�c lepszego wyja�nienia, lekarze uznawali to za wynik szoku: �pacjent zmar� na skutek szoku�. Molly u�ywa�a innego s�owa: strach. Kiedy kt�ry� z jej pacjent�w ucieka� z realnego �wiata w ten rodzaj l�ku, Molly stara�a si� �ci�gn�� go z powrotem, korzystaj�c ze swego Talentu. Reakcja Henry�ego Darrowa na jej leczniczy dotyk by�a inna ni� zwykle i do�� zagadkowa. Na elektrokardiogramie pojawi�o si� wyra�niejsze, silniejsze pulsowanie, a pisaki �jaja� rozszala�y si� na wszystkich czterech pasmach. Powieki chorego zadrga�y, otworzy� oczy, a na jego ustach pojawi� si� s�aby u�miech. - Co mnie tak, do diab�a, urz�dzi�o? - spyta�. - Sam pan si� tak urz�dzi�, panie Darrow - odpowiedzia�a. - Uderzy� pan g�ow� w s�upek dachu, kiedy samoch�d wpad� na barierk� autostrady. Boli g�owa? - Jezu, strasznie! - j�kn�� i spr�bowa� si� podnie��. - Niech pan tego nie robi. Ma pan silny wstrz�s m�zgu, rozbit� czaszk� i po�ama� pan lew� nog�. W zielonych oczach Darrowa pojawi�y si� figlarne ogniki. - Chyba nie powinna mi pani tego m�wi�, co? Molly u�miechn�a si�. - I tak pan wie. Powinien pan bardziej bra� sobie do serca w�asne przepowiednie, panie Darrow. Encefalograf stuka� jak szalony. Podnios�a si�, �eby zobaczy�, co si� dzieje, jednak powstrzyma�a j� r�ka Darrowa. W jego szeroko otwartych oczach dostrzeg�a bezgraniczne zdumienie. - Jeste� spod znaku Bli�ni�t? Jak si� nazywasz? B�dziesz moj� �on�. Mimo wszelkich bzdur, kt�re mo�na znale�� w romansach, mi�o�� od pierwszego wejrzenia, zw�aszcza w szpitalnym otoczeniu, zdarza si� stosunkowo rzadko. Jeszcze rzadziej zdarzaj� si� przypadki potwierdzaj�ce dawno przeczuwane prawdy naukowe. Zapis z �g�siego jaja� by� niekwestionowanym dowodem na istnienie zdolno�ci parapsychicznych. Patrz�c na Molly Mahony jak na kobiet�, a nie jedynie dy�urn� piel�gniark�, Henry Darrow prze�y� do�wiadczenie prekognitywne, mia� wizj� i �wiedzia��, �e to ona b�dzie jego �on�. I pobrali si� naprawd� natychmiast po zdj�ciu gipsu z po�amanej nogi Darrowa. Zreszt� ma��e�stwo nie by�o jedyn� rzecz� dotycz�c� Molly, kt�r� Henry przewidzia� - zna� r�wnie� dat� jej �mierci, do czego zreszt� nigdy si� nie przyzna�. Do�� pr�dko zrozumia�, �e osoby obdarzone Talentem musia�y szybko zapomina� tego typu informacje na sw�j temat, je�eli mia�y skutecznie dzia�a� na rzecz innych. Przez ca�e swe ma��e�stwo Molly by�a doceniana, kochana, a nawet ho�ubiona przez m�a, kt�ry doskonale zdawa� sobie spraw� z tego, jak niewielk� cz�stk� przeznaczonego jej czasu b�dzie m�g� si� nacieszy�. Znaczenie niezwyk�ego dzia�ania encefalografu nie od razu dotar�o do Henry�ego. Dlatego to w�a�nie Molly nale�y przypisa� zas�ug� podniesienia funkcji parapsychicznych do rangi nauki. Od pierwszej chwili niezwyk�a si�a i wz�r wykres�w EEG Henry�ego zafascynowa�y Molly. Nie mog�a przej�� do porz�dku dziennego nad ich odmienno�ci�. Trzeba przyzna�, �e w przeciwie�stwie do doktora Schermana by�a sk�onna zaliczy� umys�owo�� Henry�ego do szczeg�lnej kategorii. W dodatku tylko ona wiedzia�a, �e w momencie kiedy aparat najwyra�niej oszala�, Henry mia� wizj� ich przysz�ego ma��e�stwa. Przy pierwszej nadarzaj�cej si� sposobno�ci przeprowadzi�a eksperyment. Kiedy zdarzy�a si� okazja wykorzystania w�asnych uzdrowicielskich zdolno�ci, pod��czy�a si� do elektroencefalografii. Tak�e i jej wykres wykazywa� podobne odchylenia, nie tak silne jak Henry�ego, ale r�wnie istotne. Wykona�a kilka encefalogram�w w podobnych okoliczno�ciach i skopiowa�a fragment zapisu Henry�ego, kt�ry wykazywa� dziwne pobudzenie. Troch� dziwi�o j� to, �e doktor Wahlman, lekarz prowadz�cy Henry�ego, nie zaprzesta� badania go elektroencefalografem, kiedy ust�pi�y ju� najgorsze objawy wstrz��nienia m�zgu. Zastanawia�a si�, czy doktor by� r�wnie� zainteresowany nietypowym zapisem. Zanim poczu�a si� na tyle pewnie, �eby zwr�ci� si� do niego ze swymi w�tpliwo�ciami, Henry�emu przytrafi�y si� jeszcze dwa przypadki jasnowidzenia wychwycone przez aparat. - Doktorze, dla mojej informacji, co pan s�dzi o znaczeniu tej aktywno�ci w EEG? - No c� - odezwa� si� Wahlman nie�mia�o, si�gaj�c po wykresy i przygl�daj�c si� im w taki spos�b, �e Molly bez trudu mog�a si� domy�li�, i� nie ma poj�cia, co jej odpowiedzie�. - Prawd� m�wi�c, siostro, sam nie wiem. Taki wz�r obserwujemy zwykle tu� przed zgonem, a pan Darrow ma si� �wietnie. Lekarz rzuci� gniewne spojrzenie w stron� zamkni�tych drzwi pokoju Darrowa. Henry upar� si�, �e w szpitalu nie przestanie stawia� horoskop�w swoim klientom, nawet przemyci� tu komputer, zajmuj�c si� prac� umys�ow�, kt�ra najwyra�niej nie op�nia�a jego powrotu do zdrowia, cho�, zdaniem Wahlmana, nie by�a to dzia�alno�� odpowiednia dla cz�owieka, kt�ry prze�y� taki wypadek. - A te? - Molly pokaza�a mu w�asne zapisy. - Czyje to? Kogo� umieraj�cego? Nie, to niemo�liwe. Za�amki alfa s� zbyt intensywne. O co w tym wszystkim chodzi, Mahony? - Nie jestem pewna, doktorze, ale wiem, �e kiedy pan Darrow... pracuje najci�ej, w�wczas pojawia si� taki wz�r. - Matko Boska, czy�by to cholerne �jajo� mia�o �wira na punkcie astrologii? Molly u�miechn�a si� i przeprosi�a lekarza za zawracanie mu g�owy. - Pani Mahony, gdyby nie by�a pani nasz� najlepsz� piel�gniark�, poradzi�bym pani, �eby si� pani odchrzani�a. Ale je�eli ma pani jaki� pomys�, cho�by najbardziej zwariowany, kt�ry m�g�by pom�c to zrozumie�, to mo�e dopu�ci�aby mnie pani do tajemnicy? Uzna�a, �e Henry pierwszy powinien pozna� t� tajemnic�. - Czy kiedy obudzi�e� si� po wypadku i spyta�e�, czy jestem spod znaku Bli�ni�t, a potem powiedzia�e�, �e si� ze mn� o�enisz, mia�e� wizj�? - Ale� sk�d, kotku! To by�o proste stwierdzenie faktu. - Daj spok�j, Henry. Odpowiedz. Mia�e� wtedy wizj�? - Jasne. I to bardzo wyra�n�. - Mimo �e banda�e na g�owie nie nadawa�y mu zbyt powa�nego wygl�du, pu�ci� jej d�o�, dostosowuj�c si� do jej powa�nego tonu. - A gdy by�a tu pani Rellahan, powiedzia�e�, �e wyra�nie zobaczy�e�... - Zauwa�y�a, �e nie spodoba�y mu si� jej pytania. - Sp�jrz tylko na te wykresy. Widzisz, tu ig�a podskoczy�a. Zobacz, jakie silne uchy�ki i jak d�ugo trwaj�... No, a tu... - To nie jest m�j zapis, prawda? Spore r�nice. - Nie. To m�j. Co� takiego dzieje si� zawsze, kiedy uzdrawiam. Henry powoli podni�s� wzrok na Molly. Na jego twarzy zacz�� malowa� si� nie skrywany podziw, kt�ry wynagrodzi� jej wszelkie starania i k�opoty. - Molly, kotku m�j najmilszy, czy zdajesz sobie spraw� z tego, co wykry�a�? W zasadzie �wiat odni�s� si� do�� sceptycznie do tego odkrycia. Na szcz�cie Henry Darrow by� uodporniony na takie reakcje. Wiedzia�, �e tym razem jest w stanie udowodni�, i� niekt�rzy ludzie rzeczywi�cie posiadaj� zdolno�ci parapsychiczne i mog� z nich korzysta� zgodnie ze swoj� wol�. Zar�wno osoby prywatne, jak i firmy, kt�re od dawna mia�y nadziej�, �e paranormalne zdolno�ci zostan� kiedy� uznane przez oficjaln� nauk�, rozpocz�y zupe�nie nowe kierunki bada�. - Zawsze czu�em, �e jestem o krok od jakiego� prze�omu - przyzna� si� Henry, kiedy wraz z Molly przygotowywali si� gor�czkowo do otwarcia pierwszego Centrum Parapsychologii. - Wi�kszo�� paranoik�w ma takie odczucia. Wszyscy ci Neronowie, Napoleonowie, Hitlerzy... Dlatego zebra�em zesp� psychiatr�w, kt�rzy mieli mnie zbada�, czy czasem do nich nie nale��. Zreszt�, chyba nie jestem szczery, nawet wzgl�dem siebie samego. Wiedzia�a�, �e ba�em si� zbyt daleko si�ga� w swoj� przysz�o��? Niedobrze by�oby zna� wszystkie szczeg�y w�asnej przysz�o�ci. - Przez moment w zamy�leniu wpatrywa� si� w �cian�, potem jakby si� ockn�� i u�miechn��. - Przez wiele lat a� do tej chwili by�em dyletantem. Teraz moi przeciwnicy mog� powiedzie�, �e albo odzyska�em rozum na skutek wypadku, albo te� straci�em t� resztk�, jaka mi jeszcze pozosta�a, jednak nikt nie zaprzeczy, �e to wydarzenie by�o zwrotnym punktem w moim... w naszym przeznaczeniu. - Niech diabli wezm� torpedy. Ca�a naprz�d! - odpowiedzia�a Molly, wyci�gaj�c r�k� w teatralnym ge�cie. - Niejedna torpeda w nas trafi - przytakn�� ponuro Henry. - S�dzi�am, �e nie wybiegasz zbytnio w przysz�o��... - Tylko je�li chodzi o moje w�asne sprawy. Nie o to, co musimy zrobi�. - Chwil� milcza�. - To b�dzie niez�a zabawa. Molly dostrzeg�a rozbawienie w jego oczach - zapowied� z�o�liwo�ci. - Dla kogo? - spyta�a. - Dla nas - odpowiedzia�, przytulaj�c j� mocno. - Dla nas wszystkich - doda�, maj�c na my�li wszystkie nowo zwerbowane Talenty. - Potrafimy z g�ry przewidzie� rezultat, ale po�owa zabawy, a w�a�ciwie wi�ksza cz�� przyjemno�ci, to d��enie do niego. Ja za� mam dok�adnie tyle czasu, ile mi potrzeba. Kiedy tylko przyszed� do siebie na tyle, by m�c k��ci� si� z lekarzami (kt�rych Molly zapewni�a, �e nie uda mu si� wyrwa� spod jej opieki), pozwolono mu wr�ci� do pracy w pe�nym wymiarze. Pracowa� ju� nie jako astrolog-dyletant, lecz jako mened�er, organizator, prokurent funduszy i g��wny werbownik personelu Centrum Parapsychologii. - Mary-Molly, kochanie, wprowadzanie Utalentowanych do og�lnego uk�adu musi odbywa� si� stopniowo. Pami�taj, �e nie chodzi tu o znalezienie dla nas miejsca w spo�ecze�stwie; przecie� z samego za�o�enia jeste�my nonkonformistami. - Palcami dotkn�� czo�a tu� przy jasno-r�owym �ladzie po �wie�o zagojonej ranie. - Zreszt� spo�ecze�stwo nigdy nie pozwoli si� nam w pe�ni zintegrowa� z sob�. W porz�dku! - Strzeli� w powietrzu palcami. - Utalentowani stworz� w�asne spo�ecze�stwo, i tak ma by�: jeste�my ptakami. Nie, nie ptakami. Talent przypomina raczej skrzydlatego konia z niepohamowanych wzlot�w ludzkiej fantazji. To Pegaz mo�e by� naszym symbolem. A z grzbietu skrzydlatego konia niejedno da si� zobaczy�... - Jasne, z okna samolotu mniej wida�. Gdzie umie�cisz siod�o? - Molly jak zwykle stara�a si� by� praktyczna. Roze�mia� si� i przytuli� j� mocno do siebie. Cz�ste manifestowanie przez niego uczu� sprawia�o Molly wiele rado�ci. Sama przecie� uzdrawia�a przez dotyk. - Nie mam poj�cia. M�j Bo�e, jak mo�na osiod�a� skrzydlatego konia? - Mo�e sercem? - Bez w�tpienia! - By� wyra�nie zadowolony. - Tak, sercem i rozumem, poniewa� Pegaz jest zbyt pot�ny, aby mo�na go opanowa� zwyk�ymi sposobami. - Nie ma �adnej metody, �eby opanowa� Pegaza - stwierdzi�a Molly. Nikt nie odwa�y�by si� nawet spr�bowa�, gdy lata tak wysoko... - Wtuli�a si� w ramiona Henry�ego, jakby nagle przestraszona analogi�. - Tak, kochanie. Nie mo�na zsi��� ze skrzydlatego konia. Nie mo�na te� st�umi� Talentu, kt�rym zosta�o si� obdarowanym. Tylko up�yw czasu i praktyka pozwalaj� nauczy� si� nad nim panowa�. - Ten nowy encefalograf spowodowa� naprawd� istotny prze�om. Teraz jeste�my w stanie udowodni�, �e zdolno�ci parapsychiczne rzeczywi�cie istniej�. Mo�emy odci�� si� od szarlatan�w i klown�w, kt�rzy wyrobili nam z�� opini�. Centrum b�dzie wy�awia� prawdziwe Talenty. B�dziemy dysponowa� zapisami �wiadcz�cymi, �e ludzie ci mieli udokumentowane wizje. Centrum b�dzie kierowa� ich do pracy, w kt�rej wykorzystaj� swe zdolno�ci. Ju� pobie�ny przegl�d tych, kt�rzy si� do nas zg�osili, pozwala mi my�le� o setkach wa�nych stanowisk dla nich. - Nawet dla Tittera Beyleya i dla Charity McGillicuddy? - W oczach Molly pojawi�y si� iskierki rozbawienia, poniewa� oboje wiedzieli, �e Titter by� stale pijany, a Charity oddawa�a si� najstarszej profesji �wiata. - Z�odziej najlepiej potrafi z�apa� drugiego, a Titter przez ca�e lata krad�, �eby zaspokoi� swoje potrzeby. Pami�taj te�, �e z�ote serce Charity bije w piersi prawdziwej telepatki. - Rozmiar numer pi��. - Molly! - M�w dalej o naszej przysz�o�ci. - Chc�, �eby Watson Claire by� naszym rzecznikiem, bo jestem absolutnie przekonany, �e potrafi czyta� w ludzkich my�lach. �wietnie radzi sobie z dotychczasowymi klientami. Potrafi genialnie przeprowadzi� nasz� kampani�. Claire jest facetem, kt�rego musimy zatrudni� zar�wno dla naszego, jak i jego w�asnego dobra. Dla naszego, bo musimy si� upora� z najwi�ksz� akcj� reklamow� wszechczas�w, a opinia publiczna mo�e nas albo zniszczy�, albo postawi� na nogi. Dla jego dobra, poniewa� nie jest szcz�liwy, wciskaj�c klientom produkty, kt�rych sam nie cierpi. Molly pokiwa�a g�ow�, ca�kowicie si� z nim zgadzaj�c. - Uruchomimy intensywny program informacyjny, a to pomo�e nam znale�� wsp�pracownik�w. Potem b�dziemy musieli rozpocz�� dzia�ania ratunkowe dla ukrytych Talent�w, szczeg�lnie dla biedak�w zamkni�tych w domach wariat�w, poniewa� s�yszeli g�osy, co zreszt� by�o prawd�... lub wyobra�ali sobie niestworzone rzeczy, co im wm�wiono. Albo te� do tego stopnia wsp�odczuwali otaczaj�cy ich �wiat, �e woleli uciec od rzeczywisto�ci. Musimy wypracowa� najlepsze sposoby szkolenia takich Talent�w, kiedy tylko przejd� nasz� weryfikacj�. Nast�pnie b�dziemy musieli znale�� sobie odpowiednie miejsce do zamieszkania... - Miejsce do zamieszkania? Przecie� to mieszkanie jest... - Dobre dla nas dwojga, i to na razie. Ale dla wszystkich? Nie, nie martw si�, Molly, moja droga. Dobrze wiem, dok�d zmierzamy. Przez chwil� Molly przygl�da�a mu si� uwa�nie. - Nie wiesz przecie� dok�adnie, jak tam doj��, prawda? Henry roze�mia� si� i pokiwa� g�ow�. - Niez�e wyzwanie, co? - A dalsze plany? Chcia�abym pozna� najgorsze. Henry �mia� si� jeszcze przez chwil�, aby zyska� czas na zastanowienie. - Potem czeka nas jedno z trudniejszych zada�... Molly szerzej otworzy�a oczy. - Przedstawi�e� mi dot�d plan pracy, na kt�r� ledwie starczy jednego �ycia, a teraz m�wisz o jednym z trudniejszych zada�. - Trzeba b�dzie wypracowa� immunitet dla Talent�w, aby�my nie byli ci�gani po s�dach, kiedy powiemy, �e co� si� wydarzy, a to dojdzie do skutku w�a�nie dlatego, �e przed tym przestrzegali�my. Na pewno uda nam si� to osi�gn��. Pr�dzej czy p�niej. Ale lepiej, �eby to si� sta�o jak najwcze�niej i nie blokowa�o pieni�dzy wydanych na s�dy. Jednak to ju� nie m�j k�opot. - Nie? - Nie b�d� �y� wiecznie, kochanie. Przywar�a do niego, lecz jego u�cisk trwa� tylko chwil�. - B�d� �y� wystarczaj�co d�ugo, kochana Mary-Molly, i ty te�. - Odsun�� j� od siebie, nie chc�c, aby po��danie przeszkadza�o mu w spe�nieniu obowi�zku wobec Przeznaczenia. - Prosz� pan�w o uwag�. M�czyzna pod��czony do elektroencefalografii nowej generacji, potocznie znanego jako �g�sie jajo�, jest obdarzony Talentem telekinetycznym. Oznacza to, panowie, �e potrafi on przenosi� obiekty, nie korzystaj�c z niczego opr�cz si�y swego umys�u. Ralph, czy m�g�by� przyst�pi� do demonstracji? Ralph, znany jako Szczur Wilson, nie wygl�da� zbyt okazale. By� przera�liwie chudy, rzeczywi�cie mia� co� szczurzego w twarzy i stale otwarte usta z powodu zaniedbanych w dzieci�stwie migda�k�w. Jednak w jego do�� du�ych, szarych oczach migota�y iskierki rozbawienia i zainteresowania. To, co mia� teraz publicznie zaprezentowa�, doskonali� latami w instytucjach penitencjarnych, bezskutecznie staraj�cych si� ukszta�towa� go zgodnie z wymaganiami spo�ecze�stwa. Usiad� pod sieci� przewod�w elektrod encefalografu, kt�rego wydruk przechwytywa�a kamera telewizyjna przekazuj�ca zapis na wielki ekran na �cianie. Czterdziestu siedmiu naukowc�w i biznesmen�w zgromadzi�o si� w pomieszczeniu, w kt�rego centrum sta� stolik zagracony wieloma przedmiotami: by�y na nim m�otek, gwo�dzie i kawa�ek deski, taca z dzbankiem kawy, fili�ankami, �mietank� i cukrem, gitara i para treningowych r�kawic bokserskich. Henry Darrow przeszed� na drugi koniec pomieszczenia, jak najdalej od Ralpha i stolika. Zapad�a cisza. Widownia usi�owa�a nie traci� z oczu Ralpha, sto�u ani Henry�ego. Nagle fili�anka zadr�a�a, unios�a si� w powietrze, osiad�a na podstawku i podsun�a si� pod dziobek dzbanka, kt�ry niemal r�wnocze�nie pochyli� si�, aby nape�ni� j� kaw�. �y�eczka, jakby zdziwiona, wskoczy�a na podstawek. - Kto woli czarn�? - spyta� Ralph, kiedy spodek z fili�ank� sun�� w stron� najbli�szych widz�w. - Ja - zareagowa� jeden z najbardziej opanowanych biznesmen�w, podnosz�c r�k�. - No to �ap j�, ch�opie - powiedzia� Ralph. - Z�apa�e�? - Hej! M�czyzna zdo�a� uchwyci� kraw�d� podstawka, ale kiedy Ralph uwolni� przedmiot spod swojej mocy, uchwyt okaza� si� zbyt niezdecydowany i czarna kawa wyla�a si� na podstawek. Rozleg�y si� przyt�umione �miechy, przerwane przez stuk m�otka wbijaj�cego gw�d� w desk�. - Nast�pna kawa b�dzie ze �mietank�. Dla kogo? Druga fili�anka dotar�a do adresata dok�adnie w czasie, kiedy m�otek zr�cznie wbi� gw�d� w drewno. Jednocze�nie r�kawice o�y�y i zacz�y ustawia� fili�anki na podstawkach, a gitara zagra�a rzewn� ballad�. Kiedy fili�anki fruwa�y po pokoju, docieraj�c bezpiecznie do odbiorc�w, m�otek stuka� w rytm ballady, a zr�czno�� ruch�w r�kawic zapiera�a dech w piersiach, Henry wr�ci� na scen�, chwyci� wska�nik i podszed� do ekranu. - Je�li tylko oderwiecie si� od lataj�cych spodk�w, zobaczycie, �e kiedy Ralph wykorzystuje sw�j Talent, jego fale alfa zmieniaj� si� znacznie, o tu, i w tym miejscu. Pulsowanie fal beta jest szybsze i g��bokie. Prosz� zauwa�y� r�nic� mi�dzy zapisem obecnym, a tym sprzed rozpocz�cia przez Ralpha pokazu. Wida� te� istotny wzrost, w miar� jak w coraz wi�kszym stopniu wykorzystywa� swe parapsychologiczne zdolno�ci. Czy kto� pow�tpiewa w autentyczno�� tej demonstracji? Czy jeste�cie pa�stwo gotowi uzna� ten zapis za wiarygodny i przedstawiaj�cy nadzwyczajne mo�liwo�ci Ralpha? - Niech pan go powstrzyma! Henry da� znak Ralphowi i fili�anki z kaw� upad�y na pod�og�. M�otek podskoczy� ostatni raz i opad� na blat stolika. R�kawice zamar�y przy akompaniamencie gasn�cego akordu gitary. - Na mi�o�� Bosk�... - M�czyzna, na kt�rym wyl�dowa�a jedna z fili�anek, skoczy� na r�wne nogi, �cieraj�c gor�cy p�yn z przemoczonych spodni. Fili�anka natychmiast wyprostowa�a si� i wype�ni�a dopiero co wylan� kaw�. - Przepraszam za to, ch�opie, ale kto� kaza� mi przerwa�. Nag�y powr�t dzia�ania energii parapsychicznej zosta� natychmiast odnotowany na wykresie, podobnie jak niezbyt absorbuj�ce naprawianie wyrz�dzonych szk�d. - Hej, moje spodnie s� ju� suche! - Czy macie pa�stwo jeszcze jakie� pytaniu? - spyta� Henry, puszczaj�c oko w stron� u�miechni�tego Ralpha. - Tak - odezwa� si� pot�nie zbudowany m�czyzna z tylnego rz�du. - Automaty do kawy bez trudu radz� sobie z tak� obs�ug�, a ka�dy idiota potrafi wbi� gw�d�. R�kawice bokserskie mog� by� pod pewnymi warunkami wykorzystywane do najdelikatniejszych operacji, a d�ugim w�osem mo�na gra� na gitarze, cho�, przyznaj�, trudno robi� to wszystko jednocze�nie. Chcia�bym jednak spyta�, jak mo�na kogo� takiego jak Ralph przyj�� do pracy? Pragn� tu nadmieni�, �e znam jego przesz�o��. - Mo�na by powiedzie� - stwierdzi� Henry z u�miechem - �e Ralph jest prawdziwym wytworem swojej przesz�o�ci, �e poprawczaki i wi�zienie przyczyni�y si� do rozwoju jego Talentu. Spo�ecze�stwo nie by�o przygotowane na przyj�cie go w swoje szeregi. My jeste�my. Zademonstrowali�my tutaj, �e Ralph jest w stanie wykonywa� jednocze�nie kilka czynno�ci, kt�re, ka�da z osobna, s� do�� z�o�one, jak na przyk�ad przygotowanie kawy i przes�anie jej do w�a�ciwych os�b. Inne wymaga�y od niego pewnej si�y i precyzji. Jednak wszystkie te jego zdolno�ci maj� ograniczenia. Pr�bowali�my, jak poradzi sobie z identycznymi zadaniami z odleg�o�ci p� mili, ale okaza�o si�, �e nie potrafi by� r�wnie silny i dok�adny. Ralph nie jest supermenem. Chcia�bym, aby�cie pa�stwo w�a�nie to zapami�tali. Posiada on pewien Talent, kt�ry jednak podlega ograniczeniom. Dla kogo� takiego jak pan, panie Gregory, Ralph by�by niezast�piony, je�li chodzi o precyzyjny monta� element�w w warunkach pr�ni, promieniowania lub pe�nej sterylno�ci. Wcale nie chc� twierdzi�, �e Ralph jest w pe�ni odmienionym cz�owiekiem. - Henry zn�w u�miechn�� si� do Ralpha. - Ale teraz jest w stanie legalnie nabywa� rzeczy, kt�re przedtem zdarza�o mu si� kra��. Obecnie podlega �cis�ej kontroli telepaty o du�ych mo�liwo�ciach, z czego w pe�ni zdaje sobie spraw�. Jak dot�d nowe zaj�cie jest dla niego fascynuj�ce. - Jasne, ch�opie. - Ralph k�aniaj�cy si� widowni nie pozostawia� �adnej w�tpliwo�ci, �e naprawd� bawi go wprowadzanie w os�upienie tylu wysoko postawionych os�b. - Je�li nie mo�na ich wyleczy�, trzeba ich zatrudni� - doda� Henry. - Czy chce pan w ten spos�b zasugerowa�, panie Darrow, �e po�owa pensjonariuszy wi�zie� i szpitali dla umys�owo chorych to pa�scy nie do ko�ca rozumiani Utalentowani sprzymierze�cy? - Ale� sk�d. Przyznaj�, �e badamy wiele tak zwanych nie przystosowanych os�b, �eby przekona� si�, czy �r�d�em ich k�opot�w nie s� czasem zdolno�ci paranormalne. Jednak w najmniejszym stopniu nie oznacza to, �e wszyscy Utalentowani wywodz� si� w�a�nie z takich instytucji. Talent, moi panowie, mo�e obejmowa� co� tak prostego, jak bycie tak zwanym urodzonym mechanikiem. Wszyscy chyba znamy facet�w, kt�rzy ws�uchuj�c si� w prac� silnika, potrafi� okre�li�, co w nim nie dzia�a jak nale�y. S�yszeli�my te� o hydraulikach, kt�rzy bez wahania wskazuj� miejsce w rurach, gdzie co� zablokowa�o przep�yw wody. Znamy spec�w od po�ar�w, kt�rzy �wiedz��, kiedy one wybuchn� na tyle dok�adnie, �e cz�sto bywaj� oskar�ani o pod�o�enie ognia; znamy kobiety, kt�rych d�onie potrafi� obni�y� gor�czk� b�d� z�agodzi� b�l; pracownik�w, kt�rzy instynktownie odgaduj� �yczenia prze�a�onych; osoby, kt�re bezb��dnie odnajduj� zagubione przedmioty. Wszystko to s� znacz�ce dowody na istnienie zdolno�ci parapsychicznych. Takich w�a�nie ludzi chcemy zgromadzi� w naszych centrach, nie tylko telepat�w czy jasnowidz�w. Utalentowani rzadko kiedy s� supermenami. S� to po prostu ludzie odbieraj�cy na innych falach ni� wi�kszo��. Zatrudniajcie ich u siebie zgodnie z ich mo�liwo�ciami i wykorzystujcie ich talenty dla w�asnych potrzeb. - Czego, oczywi�cie opr�cz pieni�dzy, oczekuje pan od nas? - Pan doktor Abbey, nieprawda�? Od pana i pa�skich koleg�w z ca�ego �wiata oczekuj� publicznego o�wiadczenia, �e Utalentowani opu�cili salony histerycznych kobiet i przeszli do laboratorium. Mamy naukowe dowody potwierdzaj�ce, �e zdolno�ci parapsychiczne rzeczywi�cie istniej� i mog� by� dowolnie wykorzystywane z mo�liwymi do przewidzenia skutkami. Nauka, panowie, z samej swej definicji jest zdolno�ci� przewidywania rezultat�w �cis�ego przestrzegania ustalonych przez ni� zasad. W wypadku Ralpha tak� zasad� jest przemieszczanie si� przedmiot�w bez, �adnych sztuczek. - M�g�bym jeszcze pogodzi� si� z teleportacj�, Darrow - odpowiedzia� doktor Abbey z nieco zbyt du�� pewno�ci� siebie - lecz niech mi pan da przyk�ad naukowych podstaw przewidywania przysz�o�ci. - Wiedzia�em, �e pan o to poprosi, doktorze. Mog� panu tylko powiedzie�, �e wkr�tce otrzyma pan pozytywne odpowiedzi na pa�skie pytanie dotycz�ce... - Henry podni�s� r�k�, �eby powstrzyma� krzyk Abbeya - ...nie zapominam o dyskrecji, doktorze... problemu, kt�ry bada pan wsp�lnie z doktorami Schwartzem, Vosoginem i Clasmirem. My�l�, doktorze Abbey, �e to, co powiedzia�em, jest wystarczaj�co przewidywalne, naukowe i dok�adne, �eby pana przekona�, poniewa� pa�ska korespondencja z tymi osobami jest naj�ci�lej strze�onym sekretem. Nieprawda�? S�dz�c po zdumionym wyrazie twarzy doktora, kt�ry bezwiednie opad� na fotel, Darrow domy�li� si�, �e trafi� celnie i Abbey pozby� si� swych w�tpliwo�ci. - No c� - Henry zwr�ci� si� zn�w do ca�ej widowni - wszyscy tu obecni pa�stwo macie problemy, kt�re, jak s�dz�, niekt�rzy nasi Utalentowani potrafi� rozwi�za�. Czym mog� pa�stwu s�u�y�? - Dlaczego po czternastu latach mieszkania tu i dziewi�ciu podwy�kach czynszu, przeciw kt�rym, nawiasem m�wi�c, nie protestowa�em, nie chcesz mi przed�u�y� umowy? - Panie Darrow, prosz� mnie zrozumie�: powiedziano mi, �e pa�ska umowa nie podlega prolongacie i tyle tylko kazano mi przekaza�. - Sk�d si� nagle wzi�o to �panie Darrow�, Frank? Pos�uchaj, przez czterna�cie lat ani razu nie sp�ni�em si� z zap�at�. Nie robi�em �adnych niedozwolonych zmian, wi�c dlaczego ni st�d, ni zow�d nie mog� przed�u�y� umowy? - Henry doskonale wiedzia�, w czym rzecz, przewidzia� t� sytuacj�, ale, jak wszyscy, lubi� stawia� bli�nich w niezr�cznych sytuacjach. Zw�aszcza kiedy mog�o to pom�c im w zrozumieniu pot�gi Talentu. Frank Hummel mia� strasznie nieszcz�liw� min�. - �mia�o, Frank. Przecie� wiesz. Chyba nie pr�bujesz mi wm�wi�, �e nie wiesz? Frank spojrza� na niego z desperacj�. - Daruj sobie, Hank. Przecie� i tak wiesz. Cholernie dobrze wiesz, �e lokatorzy boj� si� ciebie i twojego czytania w ich my�lach. Henry roze�mia� si�. - Co, nikt nie ma czystego sumieniu? M�j Bo�e, Frank, czy oni naprawd� my�l�, �e cokolwiek mnie obchodz� ich ma�e grzeszki i intrygi? - Kiedy spostrzeg�, �e urazi� Franka, po�a�owa�, �e jest jasnowidzem, a nie telepat�. - Frank, przecie� teraz wcale nie �widz� wi�cej ni�, w�wczas, gdy potrzebowa�em astrologii, �eby uaktywni� sw�j Talent. Nikt si� mnie nie ba�, kiedy czyta�em z gwiazd, kiedy wszyscy uwa�ali mnie za domowego cudaka. Frank zamruga� oczami na d�wi�k tych s��w, poniewa� sam cz�sto tak nazywa� swojego klienta. - Nie potrafi� czyta� w ludzkich my�lach - ci�gn�� dalej Henry - i nie rozumiem, co si� tu dzieje. M�j Talent nie jest dla jednostek, ma s�u�y� przewidywaniu przysz�o�ci ca�ych spo�ecze�stw. Mog� wprawdzie zobaczy� przysz�o�� jednostek, ale tych wa�nych, maj�cych wp�yw na losy milion�w, nie za� to, czy pani Walters z mieszkania 4-C oczekuje dziecka. Chyba �e m�g�bym postawi� jej indywidualny horoskop, ale ona zbyt boi si� swojego m�a, aby przyj�� z tym do mnie. - Henry westchn��, u�wiadomiwszy sobie, �e po�rednik zn�w m�g� opacznie poj�� jego s�owa. - Przecie� wszyscy w kamienicy wiedz�, co o mnie my�li pan Walters i jak bardzo boi si� go w�asna �ona. �eby tego si� domy�li�, nie potrzeba �adnego specjalnego talentu. Nie trzeba te� by� jasnowidzem, by wiedzie�, i� to w�a�nie Walters naciska na w�a�cicieli, �eby mnie wyrzucili. - Wcale nie jest pan wyrzucany, panie Darrow. - Czy�by? - Nie! Po prostu pa�ska umowa nie podlega prolongacie. - Ile mam czasu na znalezienie nowego mieszkania? Wiesz, jak trudno co� znale�� w Jerhattanie. Frank usilnie stara� si� nie patrze� Henry�emu w twarz. - Frank... Frank? Sp�jrz na mnie. - Po�rednik z wahaniem spe�ni� t� pro�b�. - S�uchaj, przecie� znamy si� od czternastu lat. Dlaczego nagle zacz��e� si� mnie ba�? Henry oczywi�cie zna� odpowied�, ale chcia�, �eby Frank przyzna� si� do tego przed samym sob�. Jeden cz�owiek, jeden Frank Hummel nie by� w stanie przes�dzi� o wyniku walki, jak� Utalentowani prowadzili, by zyska� akceptacj�; jednak teraz przekonany, jutro mo�e przekona� paru innych. Ka�dy sprzymierzeniec by� wa�ny; trzeba uszanowa� przeciwnik�w, aby zyska� sojusznik�w. - Chodzi o to, �e... A do diab�a, nie jest pan ju� domowym cudakiem, panie Darrow. Naprawd� jest pan jasnowidzem. - Obawa maluj�ca si� na twarzy Franka Hummela by�a r�wnie� prawdziwa. - Dzi�kuj� ci, Frank. Wiem, �e to dla ciebie nie�atwe, a ja jeszcze ci to utrudni�, lecz chcia�bym, �eby� pami�ta� te czterna�cie lat mi�ej znajomo�ci. Wiedzia�em, �e przyjdziesz dzi� do mnie. Wiedzia�em o tym ju� cztery miesi�ce temu, kiedy na naszych drzwiach pojawi�y si� te napisy i kiedy na niby usi�owano si� do nas w�ama�. Wynaj��em ju� nowe mieszkanie. Jutro si� wyprowadzamy. Frank zdawa� si� z pocz�tku nie pojmowa� znaczenia wypowiedzianych s��w. - Chcesz mi powiedzie�, �e wiedzia�e�? Od czterech miesi�cy? Ale� dopiero wczoraj dosta�em dyspozycje, a sam przecie� m�wi�e� przed chwil�, �e nie widzisz przysz�o�ci jednostek. - Nie ok�ama�em ci�, Frank. Chyba nie ma nic dziwnego w tym, �e chc� pozna� wydarzenia, kt�re wp�yn� na moje �ycie, na �ycie domowego dziwaka, jakim dot�d by�em. Nieprawda�? Hummel zacz�� zbiera� si� do wyj�cia, jakby coraz mniej przekonany. Henry zn�w po�a�owa�, �e nie jest telepat� lub �e nie posiada chocia�by zdolno�ci empatycznych, przez co zna�by my�li k��bi�ce si� w g�owie po�rednika i m�g�by da� im nale�yty odp�r. - Ostatnie s�owo, Frank - powiedzia�. - W przysz�ym miesi�cu, osiemnastego, w czwartej gonitwie w Belmont postaw wszystko, co masz, na komu imieniem Mibimi. Zr�b to tu� przed zamkni�ciem kasy. Mog� ci� o to prosi�? A potem, kiedy Mibimi wygra, pami�taj, �e talent mo�e by� po�yteczny. Frank wycofa� si� do windy, a Henry zastanawia� si�, czy sko�owany facet skorzysta z jego rady. Nie dawa� podobnych wskaz�wek zbyt cz�sto, ale czego si� nie robi dla przyjaci�, �eby scementowa� przyja��. Henry zamkn�� drzwi. Scena, jaka rozegra�a si� przed chwil� w jego pokoju nie by�a niczym nadzwyczajnym. Podobne prze�ywa�y niemal wszystkie osoby o uznanym Talencie. By� to jeden z wielu paradoks�w, z kt�rymi mieli do czynienia od chwili, kiedy Talent sta� si� godny szacunku. Po zdj�ciu odium szarlatanerii i zarejestrowaniu si� w Centrum Utalentowani mogli domaga� si� najwy�szych stawek za �wiadczone us�ugi, ale jednocze�nie stali si� rodzajem �parias�w�. Stwierdzili, �e znale�li si� w kategorii niedotykalnych, nie chcianych, budz�cych l�k. Wszystko to przez zwyk�e nieporozumienie i stare przes�dy. Watson Claire rozwija� szerok�, nieszokow� kampani� informacyjn�, rozrastaj�c� si� dzi�ki kontaktom, jakie mia� w�r�d wiecznie g�odnych informacji dziennikarzy. Rozs�dnie dawkowany szanta� trzyma� w ryzach tych, kt�rzy wsz�dzie wietrzyli jedynie sensacj�. Jednak, jak twierdzi� Claire (a Henry doskonale to rozumia�), trzeba czasu, zanim prawdziwe informacje dotr� tam, gdzie aktualnie by�y najbardziej potrzebne - do osiedli mieszkaniowych, z kt�rych nagminnie wyrzucano wszystkich podejrzanych o to, �e s� Utalentowani. No c�, olbrzymi magazyn wynaj�ty w dzielnicy portowej b�dzie musia� wystarczy�, dop�ki Henry nie znajdzie sposobu na podej�cie George�a Hennera. Ten finansowy czarodziej mia� rachunki do sp�aceniu, a Henry�emu uda�o si� ostatnio wykry� co� naprawd� zabawnego. Ciekawe, jak Henner na to zareaguje. Podni�s� s�uchawk� telefonu, �eby zadzwoni� do magazynu. Roboty budowlane zako�czono tydzie� temu i pozosta�o jedynie wyposa�enie mieszka�. Mo�e powinien by� skorzysta� z telekinetyki przy przeprowadzce? Nie, mimo wszystko nie zrobi�oby to najlepszego wra�enia. Nawet Utalentowani powinni niekt�re prace wykonywa� tradycyjnymi metodami. - Komisarzu Mailer, nazywam si� Henry Darrow. Oto moja �ona, Molly, to Barbara Holland, kt�ra potrafi odnajdywa� r�ne zguby, a za ni� Jerry taszcz�cy encefalograf. Czy to jest pa�ska lista os�b najbardziej poszukiwanych? - Co to ma znaczy�? - Komisarz, zajmuj�cy si� przestrzeganiem prawa i porz�dku, w oburzeniu wsta� zza swego pustego biurka. - By�em um�wiony z Jamesem Marshallem, a nie z panem, Darrow. - Wiem. Jim zrobi� to dla nas, poniewa� odm�wi� pan spotkania z... - Band� pajac�w z wodewilu! - C�, skoro ju� tu jeste�my, zechce pan wys�ucha�... - W �adnym wypadku! - Komisarz bezskutecznie dusi� przycisk w blacie biurka i zakl��, kiedy nie zapali�a si� kontrolka. - To nie dzia�a, komisarzu Mailer - odezwa� si� Henry. - Zapomnia�em panu powiedzie�, �e Jerry zajmuje si� telekinetyk� i za ka�dym razem, kiedy pan przyciska guzik, on go wy��cza. Przepraszam. Dop�ki pan nas nie wys�ucha, nie b�dzie pan mia� kontaktu ze �wiatem. Barbaro, prosz� ci�. Oto lista. Usi�d� tutaj. Gotowa, Molly? Wrzaski komisarza nie da�y �adnego efektu, poniewa� biuro by�o wyg�uszone. Mailer ca�y czas zmaga� si� z telefonem, nie mog�c uwierzy�, �e nie dzia�a tylko dlatego, i� jaki� podejrzany typ nie odrywa� od niego oczu. Nawet nie zauwa�y�, kiedy Molly spokojnie za�o�y�a siatk� elektrod na g�ow� Barbary, przyklei�a je do wygolonych punkt�w na czaszce dziewczyny i skin�a g�ow� w stron� Henry�ego. - Zak�adam, �e lista u�o�ona jest wed�ug preferencji, prawda? - spyta� Henry. Siedzia� na biurku komisarza, nie zwracaj�c uwagi na jego w�ciek�e okrzyki. - Preferencji? O czym, do diab�u, pan m�wi, Darrow? Niech pan zabiera st�d ca�y ten cyrk. Chodzi o przestrzeganie prawa i porz�dku... - ...czego nie jest pan w stanie zapewni� przy ostatnich ograniczeniach, kt�re narzuci� pan swoim ludziom - przerwa� mu Henry tak stanowczym tonem, �e komisarz przesta� si� pieni� i spojrza� na niego zdumiony. Niewiele os�b o�mieli�oby si� odezwa� do Mailera w podobny spos�b. - I dlatego w�a�nie jestem tu, �eby panu pom�c, tak jak nikt inny nie jest w stanie tego zrobi� Teraz, niech pan usi�dzie, zamknie si� i s�ucha. Kogo mamy panu najpierw odszuka�? - Odszuka�? - Odszuka�! Obaj m�czy�ni mierzyli si� wzrokiem. Widocznie w spojrzeniu Henry�ego by�o co� szczeg�lnego, bo nagle komisarz ust�pi�. - No dobrze - powiedzia� ze zwyk�� stanowczo�ci�. - Znajd�cie mi faceta, kt�rego nazywaj� Joe Blow. - Tego od narkotyk�w? - Tego samego. Henry wyci�gn�� z pliku drug� kart� IBM i poda� j� Barbarze Holland. - Wystarczy, Babs? Dziewczyna przygl�da�a si� szkicowi wykonanemu przez policyjnego rysownika na podstawie ustnych opis�w ofiar nieuchwytnego Joego Blowa. Czyta�a zapiski na temat miejsc, w kt�rych bywa� najcz�ciej oraz na temat jego og�lnego modus operandi. Po chwili spojrza�a na Henry�ego z u�miechem. - To nie jest uczciwy test, Henry - powiedzia�a. - Ha! - krzykn�� komisarz z nie skrywanym triumfem w g�osie. - Nie jest uczciwy - kontynuowa�a dziewczyna - bo spotka�am ju� tego cz�owieka, wi�c �atwiej go b�dzie odnale��. Zamkn�a oczy, trzymaj�c kart� mi�dzy zaci�ni�tymi d�o�mi. Pisaki encefalografu rozszala�y si� na wolno sun�cej ta�mie papieru. U�miechn�a si� szerzej i otworzy�a oczy. - Stoi na rogu Czwartej Nowej Alei Wschodniej i Sto Dziewi��dziesi�tej Si�dmej Ulicy. Ubrany jest w d�ugi niebieski p�aszcz z ramionami obszytymi nieprzemakalnym plastykiem. Dzi� jest bez w�s�w, ale w blond peruce. Ma przy sobie mas� forsy i jakie� posk�adane papiery. Nic nielegalnego. Komisarz zn�w majstrowa� przy telefonie. - Na mi�o�� Bosk�, uruchomcie to. Musz� go dosta�. - Po co? - spyta�a Barbara. - Przecie� chce pan go z�apa� z prochami, kwasem lub Br�zow� Rado�ci�, prawda? - Chc� go bez wzgl�du na wszystko. - Mo�e go pan oskar�y�? - Wystarczy, �e go dopadn�. Nagle telefon od�y� i to od razu na wszystkich liniach. Komisarz sprawnie zapanowa� nad chwilowym chaosem i kaza� natychmiast wys�a� wozy patrolowe we wskazane miejsce, �eby zatrzyma� cz�owieka o rysopisie podanym przez Barbar�. Odwr�ci� si� z kwa�nym u�miechem. - Poczekamy, zobaczymy. Je�eli jest tam taki facet, to b�dziemy go tu mieli za trzy minuty. Moi ludzie s� szybcy i sprawni. - Moi te� - powiedzia� Henry i spojrza� wyczekuj�co na Barbar�, kt�ra skin�a g�ow�. - O co chodzi? - zaniepokoi� si� komisarz. - �ledz� go - wyja�ni�a Barbara i nagle trzecie pasmo encefalografu zacz�o wykazywa� o�ywienie. - To �g�sie jajo� przy pracy, komisarzu - rzek� Henry. - Czytacie w moich my�lach? - Mailer wygl�da� na zaniepokojonego i jeszcze bardziej rozz�oszczonego. - Nic z tych rzeczy - uspokaja� go Henry. - Nie jestem telepat�. Ja tylko potrafi� czyta� z li�ci herbacianych na du�� skal�. Komisarz na moment zamilk�, zdumiony faktem, �e us�ysza� w�asny opis dzia�alno�ci Henry�ego. - No dobrze, mo�e mi pan zdradzi�, czy moim ludziom si� powiedzie? - Barbara zrobi to lepiej ni� ja. Z zasady nie zajmuj� si� indywidualnymi przypadkami. Moj� specjalno�ci� s� ruchy masowe. Barbara jest w stanie odnale�� Joe�ego Blowa nie tylko teraz, ale i za ka�dym razem, kiedy b�dzie pan potrzebowa� jakich� informacji na jego temat. - Maj� go - odezwa�a si� Barbara i wyci�gn�a r�k� po nast�pn� kart�. Komisarz popatrzy� na ni� podejrzliwie. - Poczekaj na wiadomo�� z policji, Babs. Wzruszy�a ramionami i wygodniej rozsiad�a si� w fotelu. Nagle u�miechn�a si� promiennie do Mailera. - Zostawi� pan swoj� fajk� w kieszeni kurtki narciarskiej, komisarzu, tej b��kitnej, kt�r� rzadko pan nosi. Je�li zaraz zadzwoni pan do domu, zastanie pan �on�. Niech pan jej przypomni, �e kurtka wisi pod czerwonym p�aszczem k�pielowym w pierwszej szafie. Mailer przygl�da� si� jej spod zmru�onych powiek. - Wydawa�o mi si�, �e m�wi�a pani, i� nie umie czyta� w my�lach. - Ja tego nie powiedzia�am. - Barbara wskaza�a palcem Henry�ego. - To on. Ja potrafi� dostrzec obrazy zagubionych przedmiot�w. Pan rzeczywi�cie zgubi� fajk� i w�a�nie zastanawia� si�, gdzie te� m�g� j� posia�. O �onie tylko dlatego zdo�a�am powiedzie�, �e zawsze pan powtarza, i� nie mo�na jej znale��, kiedy jest potrzebna. - Barbara m�wi�a bardzo rzeczowym tonem, lecz Henry wiedzia�, jak bardzo lubi bawi� si� zdumieniem ludzi, kt�rym s�u�y pomoc�. Te �odkrycia� wywar�y na komisarzu wi�ksze wra�enie ni� zlokalizowanie Joego Blowa. Zadzwoni� telefon. - Z�apali cz�owieka o podanym rysopisie. Co maj� z nim zrobi�? Domaga si� poszanowania jego praw. Zaskoczenie Mailera trwa�o tylko chwilk�. - Przeszukajcie go. Mamy raport o kradzie�y w pobli�u tego miejsca, a �wiadkowie podali jego rysopis. Powinni�cie znale�� przy nim zwitek banknot�w i jakie� papiery. Powo�ajcie si� na przepis o rewidowaniu podejrzanych. - On ma oko�o o�miu tysi�cy kredyt�w - powiedzia�a Barbara. - Skradziono osiem tysi�cy. Nast�pi�a pe�na napi�cia cisza. - Znale�li�my w�a�nie tyle, komisarzu. - Zamknijcie go! Wyraz twarzy Mailera �wiadczy� o powa�nym konflikcie wewn�trznym. Wygl�da� jak kto�, komu oddano do dyspozycji cudowne narz�dzie, a on by� zbyt przera�ony, �eby je przyj��. - Barbara jest parapsychicznym talentem, komisarzu. Przywie�li�my elektroencefalograf, aby udowodni� naukowo, bez �adnych fus�w herbacianych, �e jej umys� generuje specyficzny impuls elektryczny, kiedy korzysta z tego Talentu. Nie potrafi czyta� w pa�skich my�lach, dop�ki pan, lub ktokolwiek inny, nie zacznie martwi� si� jak�� zagubion� czy skradzion� rzecz�. - Skradzion� te�? - Komisarzu - wtr�ci�a si� Barbara - je�li chodzi o ten ukradziony transport gazu �zawi�cego, to mo�na go znale�� w magazynie, gdzie� w po�udniowej dzielnicy. W �rodku jest bardzo ciemno, co utrudnia spraw� - nie widz� dobrze w mroku. Tam co� jest, jakby bia�e kontenery do przewoz�w lotniczych, bardziej plastykowe ni� drewniane lub ze stali. Na dole lewej �ciany maj� jaki� znak geometryczny. - Zmarszczy�a si�, encefalograf zaterkota� gwa�townie i wr�ci� do normalnego, spokojnego rytmu. - Przepraszam. Tam jest jednak zbyt ciemno. Komisarz prychn�� lekcewa��co, lecz uzyskane informacje da�y mu do my�lenia. - Po�udniowa dzielnica... transport lotniczy... bia�e... - Pi�ci� wdusi� przycisk interkomu. - Jack, kt�re towarzystwa przewoz�w lotniczych u�ywaj� bia�ych kontener�w ze wzorem geometrycznym na lewej �cianie? Ach tak, rzeczywi�cie. A kt�re maj� magazyny w po�udniowej dzielnicy? No dobrze, sprawd� swoje kontakty jak najpr�dzej. - Spojrza� ch�odno na Barbar�. - Nie mo�e pani poda� wi�cej szczeg��w? Barbara rzuci�a Henry�emu szybkie spojrzenie. - Ju� zaw�zi�am obszar poszukiwa� do ma�ego skrawka miasta i powiedzia�am o wszystkim, co uda�o mi si� zobaczy�. Przecie� nie ma tam zbyt wielu magazyn�w lotniczych. Zrobi�am wi�cej ni� pan dot�d, panie Mailer. - Chwileczk�, m�oda damo... - Dosta� pan ju� wi�cej ni� chwil�, komisarzu, a m�j czas jest bardzo cenny. - Barbara wsta�a i zdj�a siatk� elektrod z g�owy. - Tracimy tu z nim czas, Henry. On mi si� nie podoba. Wydziela �a�osne fluidy, po prostu �a�osne! Zdecydowanym krokiem opu�ci�a gabinet. Molly zacz�a pakowa� encefalograf, a oniemia�y komisarz wpatrywa� si� w otwarte drzwi, zanim przeni�s� wzrok na Henry�ego. - Barbara dzia�a skuteczniej, kiedy od czasu do czasu us�yszy podzi�kowanie, panie Mailer. Zreszt� podobnie jak wi�kszo�� ludzi. Henry otoczy� Molly ramieniem, da� znak Jerry�emu, �eby zabra� aparat i �ycz�c komisarzowi przyjemnego dnia, ruszy� do wyj�cia. - Chwileczk�... Henry zatrzyma� si� na progu. - Jak ju� Barbara powiedzia�a, dosta� pan wi�cej ni� chwil�, Mailer, a nasz czas jest bardzo cenny. - Czy Charity zn�w musi dosta� �rodki uspokajaj�ce, Gus? - Henry skierowa� to pytanie do lekarza zatrudnionego w Centrum. - Podpisali�my dla niej umow� o znalezienie jakiego� rozrabiaki w Arrow Shirt Company. Gus przechyli� g�ow� i wykrzywi� twarz. Chcia�by bardzo powiedzie� �nie�, ale doskonale wiedzia�, �e tylko �tak� b�dzie zgodne z prawd�. Opar� si� o wy�o�one kamiennymi p�ytami drzwi dwupokojowego mieszkania Charity McGillicuddy na mieszkalnym pi�trze siedziby Centrum, przerobionej z magazynu. - Nawet przy tych wszystkich os�onach, jakie tu mamy, Hank, telepaci i empaci nie s� w stanie odizolowa� si� od otoczenia. Za ma�o tu przestrzeni. Nie mog� ani na moment oderwa� si� od nas, rozumiesz? W pewnym sensie jeste�my tu st�oczeni jak kr�liki, mimo wszystkich wyg�d i urok�w tego miejsca. Mo�na powiedzie�: za du�o dobroci naraz, zbyt wiele przyja�ni. To jak nadmierna dawka �rodk�w wywo�uj�cych euforie. Wszyscy tutaj jeste�my nabuzowani braterstwem. To wi�cej, ni� Charity mo�e wytrzyma�. Henry spojrza� na okno, na kt�rym wy�wietlano obraz sk�panego w s�o�cu trawnika z wielkim bukiem. Rdzawe li�cie kontrastowa�y �licznie z jesiennym b��kitem nieba. Chocia� obraz by� szalenie realistyczny: li�cie porusza�y si� owiewane �agodn� bryz�, a k�t padania promieni s�onecznych zmie