7712
Szczegóły |
Tytuł |
7712 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7712 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7712 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7712 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Anne McCaffrey
Uje�dzi� Pegaza
To Ride Pegasus
Prze�o�y�: W�odzimierz nowaczyk
Wydanie oryginalne: 1973
Wydanie polskie: 1995
1
Uje�dzi� Pegaza
Nie dosz�oby do tego wypadku, gdyby nawierzchnia g��wnej autostrady
przecinaj�cej
Jerhattan z p�nocy na po�udnie nie by�a mokra od deszczu i �liska od oleju
wyciek�ego z
setek �le utrzymanych pojazd�w. Henry Darrow wcale nie rozwin�� nadmiernej
pr�dko�ci
przy wyprzedzaniu leciwego kabrioletu. To przeznaczenie wyznaczy�o mu randk� i
nie
sp�ni� si� na ni�.
Gdyby tego dnia nie pada�o lub gdyby, zgodnie z planem, zamkni�to ten pas jezdni
do
wymiany asfaltu albo gdyby kabriolet utrzymywa� cho�by minimaln� szybko�� na
lewym
pasie, Henry nie wkurzy�by si� na tyle, �eby zacz�� manewr wyprzedzania, nie
wpad�by w
po�lizg, nie uderzy�by w barierk� ochronn� i nie uszkodzi�by sobie czaszki tak,
�e odprysk
ko�ci uciska� opon� m�zgow�. Je�liby wypadek zdarzy� si� cho� o p� mili dalej
na p�noc,
Henry Darrow nie trafi�by do jedynego w tym rejonie szpitala wyposa�onego w
elektroencefalograf najnowszej generacji.
Wszystko zreszt� odby�o si� zgodnie z przewidywaniami. Dawno temu zapisa� w swym
astralnym notesie dok�adn� godzin� wypadku: 22:02:50. Pami�ta� nawet, aby tego
dnia nie
wraca� do Jerhattanu g��wn� autostrad�. Lecz nie przewidzia� drobnego op�nienia
na stacji
benzynowej, przez kt�re zmieni� plan i zapominaj�c na moment o przepowiedni,
skierowa� si�
na zgubn� tras�.
Poniewa� jednak ten wypadek mia� by� zwrotnym punktem nie tylko w jego �yciu,
ale i
w �yciu milion�w ludzi, nie by�o si�y, kt�ra pomog�aby mu go unikn��. Chyba
dlatego
w�a�nie pod�wiadomo�� w krytycznym momencie zablokowa�a mu pami��.
Henry Darrow zosta� ci�ko ranny: opr�cz skomplikowanego z�amania lewej nogi,
uznanego za mniej wa�ne, stwierdzono u niego uciskowe wgniecenie ko�ci czaszki.
Gdyby
podczas operacji Henry zachowa� przytomno��, m�g�by pocieszy� operuj�cych go
lekarzy, �e
nie umrze im na stole. Chybaby mu nie uwierzyli. Trudno by�oby im pogodzi� si� z
faktem,
�e Henry Darrow doskonale wiedzia�, i� zejdzie z tego �wiata - z powodu zawa�u -
za jakie�
pi�tna�cie lat, cztery miesi�ce i dziewi�� dni.
Jednak nie by� w stanie ich o tym poinformowa� ze wzgl�du na to, �e od�amek
ko�ci
czaszkowej uciska� mu o�rodek mowy w m�zgu, a poza tym Henry na szcz�cie dla
siebie by�
kompletnie nie�wiadomy otaczaj�cego go �wiata. Zabieg na otwartym m�zgu, mo�e
by�
prze�yciem, kt�re trudno wymaza� z pami�ci.
Z technicznego punktu widzenia operacja si� uda�a. Henry wyl�dowa� na ��ku na
oddziale intensywnej opieki medycznej, pod��czony do monitor�w
elektrokardiografu i
encefalografu, kt�re pozwala�y �ledzi� dzia�anie g��wnych system�w utrzymuj�cych
go przy
�yciu. Szpital og�lny Southside szczyci� si� najnowszym wyposa�eniem, a w
szczeg�lno�ci
superczu�ym encefalografem, pieszczotliwie zwanym �g�sie jajo�. Urz�dzenie to
zaprojektowano dla potrzeb programu Apollo w latach siedemdziesi�tych, aby
skontrolowa�
dzia�anie tajemniczych ��wiate��, na kt�re okresowo nara�eni byli astronauci, i
�eby
rejestrowa� wszelkie mo�liwe uszkodzenia tkanki m�zgowej wywo�ane
promieniowaniem
kosmicznym. P�niej ten superczu�y sprz�t zacz�to wykorzystywa� w szpitalach do
wykrywania zmian w m�zgach noworodk�w wywo�anych niedotlenieniem lub te�, jak w
przypadku Darrowa, do ustalania stopnia niedotlenienia m�zgu w wyniku krwawie�
b�d�
ucisk�w po urazach czaszkowych.
W momencie kiedy Darrow odzyska� przytomno��, dy�urn� piel�gniark� na oddziale
intensywnej opieki medycznej by�a, zgodnie z tym, co zarz�dzi�o Przeznaczenie,
Molly
Mahony - przeci�tnej urody dziewczyna, kt�ra z humorem znosi�a docinki kole�anek
na temat
swego ca�kowitego oddania si� piel�gnacji chorych. Zawsze przydzielano jej
najci�sze
przypadki, gdy� posiada�a dar wyprowadzania ich z kryzysu.
- Doktorze Scherman, czy nie zechcia�by pan rzuci� okiem na wydruk EEG pana
Darrowa? - powiedzia�a na widok dy�urnego lekarza, mijaj�cego jej stanowisko. -
Linie alfa
s� wyj�tkowo wyra�ne jak na tak powa�ny wypadek, nie s�dzi pan?
Scherman pos�usznie spojrza� na wykres, pokiwa� g�ow� i pu�ci� do niej oko.
- Ju� si� obudzi�? Dostawia� si� do ciebie?
Molly, cho� wiedzia�a, �e si� z niej nabija, nie da�a si� zbi� z panta�yku i z
powag�
pokr�ci�a przecz�co g�ow�. Scherman zawsze stara� si� z niej �artowa�.
- Doktorze Scherman, on jeszcze nie odzyska� przytomno�ci. Mam natychmiast
poinformowa� doktora Wahlmana, kiedy to si� stanie. Ale mo�e powinnam zawiadomi�
go o
tym wykresie?
- Nie przejmuj si� tym, Molly. Facet ma szcz�cie, �e to jajco w og�le co�
wykrywa.
Mo�na by si� spodziewa�, �e b�dzie m�drzejszy.
- M�drzejszy? Pod jakim wzgl�dem? Przywieziono go z wypadku.
- W og�le nie powinien wyje�d�a�. Przecie� to Henry Darrow, astrolog. Nie�le
zdziera
sk�r� z ludzi, kt�rzy chc� pozna� swoj� przysz�o��. - Scherman prychn��
pogardliwie. - A
sam nie by� w stanie przewidzie� w�asnej.
Ledwie rzuciwszy okiem na monitory pozosta�ych pacjent�w, Scherman wyszed� z
dy�urki. Molly Mahony ze wzmo�onym zainteresowaniem skupi�a si� na pacjencie z
uszkodzonym m�zgiem. Oczywi�cie s�ysza�a wcze�niej o Henrym Darrowie, cho�
niewielu
osobom przyzna�aby si� do tego. R�wnie niewiele os�b us�ysza�oby od niej, �e
odkry�a w
sobie dar uzdrawiania. Jej babcia, mimo braku przygotowania medycznego, �mia�o
ingerowa�a w sprawy znajomych chorych, przyk�adaj�c im swe �uzdrawiaj�ce
d�onie�, jednak
Molly ostro�nie podchodzi�a do swych mo�liwo�ci.
�wiadoma daru, kt�ry niew�tpliwie posiada�a, szczerze interesowa�a si� wszelkimi
zjawiskami przekraczaj�cymi ludzkie pojecie. Zgodnie z jej przekonaniem,
astrolodzy byli
lud�mi wykorzystuj�cymi znaki zodiaku jedynie po to, aby skoncentrowa� swe
zdolno�ci
przewidywania przysz�o�ci na czym� bardziej naukowym ni� wr�enie z fus�w b�d�
kart.
Dok�adnie w ten sam spos�b fachowe przygotowanie umo�liwi�o jej samej
wykorzystywanie
daru uzdrawiania przy u�yciu metod uznanych za naukowe. St�d dowiedziawszy si�,
kim jest
powierzony jej pieczy pacjent, podesz�a do niego na palcach niczym bezkrytyczna
wielbicielka i wbi�a wzrok w jego twarz, dziwi�c si�, �e wcze�niej nie
dostrzeg�a jej
niezwyk�ych cech.
Nawet mimo nienormalnie rozlu�nionych mi�ni podtrzymuj�cych szcz�ki, twarz
chorego znamionowa�a silny charakter. Oczy by�y podkr��one i zapad�e, a sk�ra
twarzy
zabrudzona krwi�, kt�rej nie zmyto przed operacj�. Czu�a, �e przygl�daj�c mu si�
w takim
stanie, niechc�cy ingeruje w jego prywatno��. Delikatnie dotkn�a policzka
chorego
wierzchem d�oni. Nie podoba�a si� jej barwa �ci�gni�tej sk�ry. Odsun�a nieco
prze�cierad�o i
gwa�townie uszczypn�a go w pier�. Dobrze, �e w og�le zareagowa�. Zaci�gn�a z
powrotem
prze�cierad�o i poklepa�a go po policzku.
Kardiograf pulsowa� powoli, cho� regularnie, wykazuj�c jednak pocz�tki
arteriosklerozy
charakterystyczne dla ka�dego czterdziestodwulatka, kt�ry si� w �yciu nie
oszcz�dza�.
Silnymi, szczup�ymi palcami dotkn�a skroni chorego, lekko je uciskaj�c,
staraj�c si�
�wyczu� miejsce prawdziwego uszkodzenia. Nie szuka�a wcale punktu, z kt�rego
chirurdzy
usun�li od�amek ko�ci, eliminuj�c ucisk na tkank� m�zgow�, lecz miejsca urazu
psychicznego, kt�re przyj�o na siebie zasadniczy impet ciosu zadanego si�om
witalnym,
amortyzowa�o szok wywo�any blisko�ci� �mierci, ryzykiem operacji - naruszeniem
integralno�ci cz�owieka.
Czytaj�c karty pacjent�w, cz�sto widywa�a proste okre�lenie �atak serca� lub
bardziej
skomplikowane medyczne terminy opisuj�ce zatrzymanie akcji serca z r�nych
niejasnych i
zaskakuj�cych powod�w. Nie znajduj�c lepszego wyja�nienia, lekarze uznawali to
za wynik
szoku: �pacjent zmar� na skutek szoku�. Molly u�ywa�a innego s�owa: strach.
Kiedy kt�ry� z
jej pacjent�w ucieka� z realnego �wiata w ten rodzaj l�ku, Molly stara�a si�
�ci�gn�� go z
powrotem, korzystaj�c ze swego Talentu.
Reakcja Henry�ego Darrowa na jej leczniczy dotyk by�a inna ni� zwykle i do��
zagadkowa. Na elektrokardiogramie pojawi�o si� wyra�niejsze, silniejsze
pulsowanie, a pisaki
�jaja� rozszala�y si� na wszystkich czterech pasmach.
Powieki chorego zadrga�y, otworzy� oczy, a na jego ustach pojawi� si� s�aby
u�miech.
- Co mnie tak, do diab�a, urz�dzi�o? - spyta�.
- Sam pan si� tak urz�dzi�, panie Darrow - odpowiedzia�a. - Uderzy� pan g�ow� w
s�upek
dachu, kiedy samoch�d wpad� na barierk� autostrady. Boli g�owa?
- Jezu, strasznie! - j�kn�� i spr�bowa� si� podnie��.
- Niech pan tego nie robi. Ma pan silny wstrz�s m�zgu, rozbit� czaszk� i po�ama�
pan
lew� nog�.
W zielonych oczach Darrowa pojawi�y si� figlarne ogniki.
- Chyba nie powinna mi pani tego m�wi�, co?
Molly u�miechn�a si�.
- I tak pan wie. Powinien pan bardziej bra� sobie do serca w�asne przepowiednie,
panie
Darrow.
Encefalograf stuka� jak szalony. Podnios�a si�, �eby zobaczy�, co si� dzieje,
jednak
powstrzyma�a j� r�ka Darrowa. W jego szeroko otwartych oczach dostrzeg�a
bezgraniczne
zdumienie.
- Jeste� spod znaku Bli�ni�t? Jak si� nazywasz? B�dziesz moj� �on�.
Mimo wszelkich bzdur, kt�re mo�na znale�� w romansach, mi�o�� od pierwszego
wejrzenia, zw�aszcza w szpitalnym otoczeniu, zdarza si� stosunkowo rzadko.
Jeszcze rzadziej
zdarzaj� si� przypadki potwierdzaj�ce dawno przeczuwane prawdy naukowe. Zapis z
�g�siego jaja� by� niekwestionowanym dowodem na istnienie zdolno�ci
parapsychicznych.
Patrz�c na Molly Mahony jak na kobiet�, a nie jedynie dy�urn� piel�gniark�,
Henry Darrow
prze�y� do�wiadczenie prekognitywne, mia� wizj� i �wiedzia��, �e to ona b�dzie
jego �on�.
I pobrali si� naprawd� natychmiast po zdj�ciu gipsu z po�amanej nogi Darrowa.
Zreszt�
ma��e�stwo nie by�o jedyn� rzecz� dotycz�c� Molly, kt�r� Henry przewidzia� -
zna� r�wnie�
dat� jej �mierci, do czego zreszt� nigdy si� nie przyzna�. Do�� pr�dko
zrozumia�, �e osoby
obdarzone Talentem musia�y szybko zapomina� tego typu informacje na sw�j temat,
je�eli
mia�y skutecznie dzia�a� na rzecz innych. Przez ca�e swe ma��e�stwo Molly by�a
doceniana,
kochana, a nawet ho�ubiona przez m�a, kt�ry doskonale zdawa� sobie spraw� z
tego, jak
niewielk� cz�stk� przeznaczonego jej czasu b�dzie m�g� si� nacieszy�.
Znaczenie niezwyk�ego dzia�ania encefalografu nie od razu dotar�o do Henry�ego.
Dlatego to w�a�nie Molly nale�y przypisa� zas�ug� podniesienia funkcji
parapsychicznych do
rangi nauki.
Od pierwszej chwili niezwyk�a si�a i wz�r wykres�w EEG Henry�ego zafascynowa�y
Molly. Nie mog�a przej�� do porz�dku dziennego nad ich odmienno�ci�. Trzeba
przyzna�, �e
w przeciwie�stwie do doktora Schermana by�a sk�onna zaliczy� umys�owo��
Henry�ego do
szczeg�lnej kategorii. W dodatku tylko ona wiedzia�a, �e w momencie kiedy aparat
najwyra�niej oszala�, Henry mia� wizj� ich przysz�ego ma��e�stwa. Przy pierwszej
nadarzaj�cej si� sposobno�ci przeprowadzi�a eksperyment. Kiedy zdarzy�a si�
okazja
wykorzystania w�asnych uzdrowicielskich zdolno�ci, pod��czy�a si� do
elektroencefalografii.
Tak�e i jej wykres wykazywa� podobne odchylenia, nie tak silne jak Henry�ego,
ale r�wnie
istotne. Wykona�a kilka encefalogram�w w podobnych okoliczno�ciach i skopiowa�a
fragment zapisu Henry�ego, kt�ry wykazywa� dziwne pobudzenie.
Troch� dziwi�o j� to, �e doktor Wahlman, lekarz prowadz�cy Henry�ego, nie
zaprzesta�
badania go elektroencefalografem, kiedy ust�pi�y ju� najgorsze objawy
wstrz��nienia m�zgu.
Zastanawia�a si�, czy doktor by� r�wnie� zainteresowany nietypowym zapisem.
Zanim poczu�a si� na tyle pewnie, �eby zwr�ci� si� do niego ze swymi
w�tpliwo�ciami,
Henry�emu przytrafi�y si� jeszcze dwa przypadki jasnowidzenia wychwycone przez
aparat.
- Doktorze, dla mojej informacji, co pan s�dzi o znaczeniu tej aktywno�ci w EEG?
- No c� - odezwa� si� Wahlman nie�mia�o, si�gaj�c po wykresy i przygl�daj�c si�
im w
taki spos�b, �e Molly bez trudu mog�a si� domy�li�, i� nie ma poj�cia, co jej
odpowiedzie�. -
Prawd� m�wi�c, siostro, sam nie wiem. Taki wz�r obserwujemy zwykle tu� przed
zgonem, a
pan Darrow ma si� �wietnie.
Lekarz rzuci� gniewne spojrzenie w stron� zamkni�tych drzwi pokoju Darrowa.
Henry
upar� si�, �e w szpitalu nie przestanie stawia� horoskop�w swoim klientom, nawet
przemyci�
tu komputer, zajmuj�c si� prac� umys�ow�, kt�ra najwyra�niej nie op�nia�a jego
powrotu do
zdrowia, cho�, zdaniem Wahlmana, nie by�a to dzia�alno�� odpowiednia dla
cz�owieka, kt�ry
prze�y� taki wypadek.
- A te? - Molly pokaza�a mu w�asne zapisy.
- Czyje to? Kogo� umieraj�cego? Nie, to niemo�liwe. Za�amki alfa s� zbyt
intensywne. O
co w tym wszystkim chodzi, Mahony?
- Nie jestem pewna, doktorze, ale wiem, �e kiedy pan Darrow... pracuje
najci�ej,
w�wczas pojawia si� taki wz�r.
- Matko Boska, czy�by to cholerne �jajo� mia�o �wira na punkcie astrologii?
Molly u�miechn�a si� i przeprosi�a lekarza za zawracanie mu g�owy.
- Pani Mahony, gdyby nie by�a pani nasz� najlepsz� piel�gniark�, poradzi�bym
pani, �eby
si� pani odchrzani�a. Ale je�eli ma pani jaki� pomys�, cho�by najbardziej
zwariowany, kt�ry
m�g�by pom�c to zrozumie�, to mo�e dopu�ci�aby mnie pani do tajemnicy?
Uzna�a, �e Henry pierwszy powinien pozna� t� tajemnic�.
- Czy kiedy obudzi�e� si� po wypadku i spyta�e�, czy jestem spod znaku Bli�ni�t,
a potem
powiedzia�e�, �e si� ze mn� o�enisz, mia�e� wizj�?
- Ale� sk�d, kotku! To by�o proste stwierdzenie faktu.
- Daj spok�j, Henry. Odpowiedz. Mia�e� wtedy wizj�?
- Jasne. I to bardzo wyra�n�. - Mimo �e banda�e na g�owie nie nadawa�y mu zbyt
powa�nego wygl�du, pu�ci� jej d�o�, dostosowuj�c si� do jej powa�nego tonu.
- A gdy by�a tu pani Rellahan, powiedzia�e�, �e wyra�nie zobaczy�e�... -
Zauwa�y�a, �e
nie spodoba�y mu si� jej pytania. - Sp�jrz tylko na te wykresy. Widzisz, tu ig�a
podskoczy�a.
Zobacz, jakie silne uchy�ki i jak d�ugo trwaj�... No, a tu...
- To nie jest m�j zapis, prawda? Spore r�nice.
- Nie. To m�j. Co� takiego dzieje si� zawsze, kiedy uzdrawiam.
Henry powoli podni�s� wzrok na Molly. Na jego twarzy zacz�� malowa� si� nie
skrywany
podziw, kt�ry wynagrodzi� jej wszelkie starania i k�opoty.
- Molly, kotku m�j najmilszy, czy zdajesz sobie spraw� z tego, co wykry�a�?
W zasadzie �wiat odni�s� si� do�� sceptycznie do tego odkrycia. Na szcz�cie
Henry
Darrow by� uodporniony na takie reakcje. Wiedzia�, �e tym razem jest w stanie
udowodni�, i�
niekt�rzy ludzie rzeczywi�cie posiadaj� zdolno�ci parapsychiczne i mog� z nich
korzysta�
zgodnie ze swoj� wol�.
Zar�wno osoby prywatne, jak i firmy, kt�re od dawna mia�y nadziej�, �e
paranormalne
zdolno�ci zostan� kiedy� uznane przez oficjaln� nauk�, rozpocz�y zupe�nie nowe
kierunki
bada�.
- Zawsze czu�em, �e jestem o krok od jakiego� prze�omu - przyzna� si� Henry,
kiedy wraz
z Molly przygotowywali si� gor�czkowo do otwarcia pierwszego Centrum
Parapsychologii. -
Wi�kszo�� paranoik�w ma takie odczucia. Wszyscy ci Neronowie, Napoleonowie,
Hitlerzy...
Dlatego zebra�em zesp� psychiatr�w, kt�rzy mieli mnie zbada�, czy czasem do
nich nie
nale��. Zreszt�, chyba nie jestem szczery, nawet wzgl�dem siebie samego.
Wiedzia�a�, �e
ba�em si� zbyt daleko si�ga� w swoj� przysz�o��? Niedobrze by�oby zna� wszystkie
szczeg�y w�asnej przysz�o�ci. - Przez moment w zamy�leniu wpatrywa� si� w
�cian�, potem
jakby si� ockn�� i u�miechn��. - Przez wiele lat a� do tej chwili by�em
dyletantem. Teraz moi
przeciwnicy mog� powiedzie�, �e albo odzyska�em rozum na skutek wypadku, albo
te�
straci�em t� resztk�, jaka mi jeszcze pozosta�a, jednak nikt nie zaprzeczy, �e
to wydarzenie
by�o zwrotnym punktem w moim... w naszym przeznaczeniu.
- Niech diabli wezm� torpedy. Ca�a naprz�d! - odpowiedzia�a Molly, wyci�gaj�c
r�k� w
teatralnym ge�cie.
- Niejedna torpeda w nas trafi - przytakn�� ponuro Henry.
- S�dzi�am, �e nie wybiegasz zbytnio w przysz�o��...
- Tylko je�li chodzi o moje w�asne sprawy. Nie o to, co musimy zrobi�. - Chwil�
milcza�.
- To b�dzie niez�a zabawa.
Molly dostrzeg�a rozbawienie w jego oczach - zapowied� z�o�liwo�ci.
- Dla kogo? - spyta�a.
- Dla nas - odpowiedzia�, przytulaj�c j� mocno. - Dla nas wszystkich - doda�,
maj�c na
my�li wszystkie nowo zwerbowane Talenty. - Potrafimy z g�ry przewidzie�
rezultat, ale
po�owa zabawy, a w�a�ciwie wi�ksza cz�� przyjemno�ci, to d��enie do niego. Ja
za� mam
dok�adnie tyle czasu, ile mi potrzeba.
Kiedy tylko przyszed� do siebie na tyle, by m�c k��ci� si� z lekarzami (kt�rych
Molly
zapewni�a, �e nie uda mu si� wyrwa� spod jej opieki), pozwolono mu wr�ci� do
pracy w
pe�nym wymiarze. Pracowa� ju� nie jako astrolog-dyletant, lecz jako mened�er,
organizator,
prokurent funduszy i g��wny werbownik personelu Centrum Parapsychologii.
- Mary-Molly, kochanie, wprowadzanie Utalentowanych do og�lnego uk�adu musi
odbywa� si� stopniowo. Pami�taj, �e nie chodzi tu o znalezienie dla nas miejsca
w
spo�ecze�stwie; przecie� z samego za�o�enia jeste�my nonkonformistami. - Palcami
dotkn��
czo�a tu� przy jasno-r�owym �ladzie po �wie�o zagojonej ranie. - Zreszt�
spo�ecze�stwo
nigdy nie pozwoli si� nam w pe�ni zintegrowa� z sob�. W porz�dku! - Strzeli� w
powietrzu
palcami. - Utalentowani stworz� w�asne spo�ecze�stwo, i tak ma by�: jeste�my
ptakami. Nie,
nie ptakami. Talent przypomina raczej skrzydlatego konia z niepohamowanych
wzlot�w
ludzkiej fantazji. To Pegaz mo�e by� naszym symbolem. A z grzbietu skrzydlatego
konia
niejedno da si� zobaczy�...
- Jasne, z okna samolotu mniej wida�. Gdzie umie�cisz siod�o? - Molly jak zwykle
stara�a
si� by� praktyczna.
Roze�mia� si� i przytuli� j� mocno do siebie. Cz�ste manifestowanie przez niego
uczu�
sprawia�o Molly wiele rado�ci. Sama przecie� uzdrawia�a przez dotyk.
- Nie mam poj�cia. M�j Bo�e, jak mo�na osiod�a� skrzydlatego konia?
- Mo�e sercem?
- Bez w�tpienia! - By� wyra�nie zadowolony. - Tak, sercem i rozumem, poniewa�
Pegaz
jest zbyt pot�ny, aby mo�na go opanowa� zwyk�ymi sposobami.
- Nie ma �adnej metody, �eby opanowa� Pegaza - stwierdzi�a Molly. Nikt nie
odwa�y�by
si� nawet spr�bowa�, gdy lata tak wysoko... - Wtuli�a si� w ramiona Henry�ego,
jakby nagle
przestraszona analogi�.
- Tak, kochanie. Nie mo�na zsi��� ze skrzydlatego konia. Nie mo�na te� st�umi�
Talentu,
kt�rym zosta�o si� obdarowanym. Tylko up�yw czasu i praktyka pozwalaj� nauczy�
si� nad
nim panowa�.
- Ten nowy encefalograf spowodowa� naprawd� istotny prze�om. Teraz jeste�my w
stanie
udowodni�, �e zdolno�ci parapsychiczne rzeczywi�cie istniej�. Mo�emy odci�� si�
od
szarlatan�w i klown�w, kt�rzy wyrobili nam z�� opini�. Centrum b�dzie wy�awia�
prawdziwe
Talenty. B�dziemy dysponowa� zapisami �wiadcz�cymi, �e ludzie ci mieli
udokumentowane
wizje. Centrum b�dzie kierowa� ich do pracy, w kt�rej wykorzystaj� swe
zdolno�ci. Ju�
pobie�ny przegl�d tych, kt�rzy si� do nas zg�osili, pozwala mi my�le� o setkach
wa�nych
stanowisk dla nich.
- Nawet dla Tittera Beyleya i dla Charity McGillicuddy? - W oczach Molly
pojawi�y si�
iskierki rozbawienia, poniewa� oboje wiedzieli, �e Titter by� stale pijany, a
Charity oddawa�a
si� najstarszej profesji �wiata.
- Z�odziej najlepiej potrafi z�apa� drugiego, a Titter przez ca�e lata krad�,
�eby zaspokoi�
swoje potrzeby. Pami�taj te�, �e z�ote serce Charity bije w piersi prawdziwej
telepatki.
- Rozmiar numer pi��.
- Molly!
- M�w dalej o naszej przysz�o�ci.
- Chc�, �eby Watson Claire by� naszym rzecznikiem, bo jestem absolutnie
przekonany, �e
potrafi czyta� w ludzkich my�lach. �wietnie radzi sobie z dotychczasowymi
klientami. Potrafi
genialnie przeprowadzi� nasz� kampani�. Claire jest facetem, kt�rego musimy
zatrudni�
zar�wno dla naszego, jak i jego w�asnego dobra. Dla naszego, bo musimy si�
upora� z
najwi�ksz� akcj� reklamow� wszechczas�w, a opinia publiczna mo�e nas albo
zniszczy�, albo
postawi� na nogi. Dla jego dobra, poniewa� nie jest szcz�liwy, wciskaj�c
klientom produkty,
kt�rych sam nie cierpi.
Molly pokiwa�a g�ow�, ca�kowicie si� z nim zgadzaj�c.
- Uruchomimy intensywny program informacyjny, a to pomo�e nam znale��
wsp�pracownik�w. Potem b�dziemy musieli rozpocz�� dzia�ania ratunkowe dla
ukrytych
Talent�w, szczeg�lnie dla biedak�w zamkni�tych w domach wariat�w, poniewa�
s�yszeli
g�osy, co zreszt� by�o prawd�... lub wyobra�ali sobie niestworzone rzeczy, co im
wm�wiono.
Albo te� do tego stopnia wsp�odczuwali otaczaj�cy ich �wiat, �e woleli uciec od
rzeczywisto�ci. Musimy wypracowa� najlepsze sposoby szkolenia takich Talent�w,
kiedy
tylko przejd� nasz� weryfikacj�. Nast�pnie b�dziemy musieli znale�� sobie
odpowiednie
miejsce do zamieszkania...
- Miejsce do zamieszkania? Przecie� to mieszkanie jest...
- Dobre dla nas dwojga, i to na razie. Ale dla wszystkich? Nie, nie martw si�,
Molly, moja
droga. Dobrze wiem, dok�d zmierzamy.
Przez chwil� Molly przygl�da�a mu si� uwa�nie.
- Nie wiesz przecie� dok�adnie, jak tam doj��, prawda?
Henry roze�mia� si� i pokiwa� g�ow�.
- Niez�e wyzwanie, co?
- A dalsze plany? Chcia�abym pozna� najgorsze.
Henry �mia� si� jeszcze przez chwil�, aby zyska� czas na zastanowienie.
- Potem czeka nas jedno z trudniejszych zada�...
Molly szerzej otworzy�a oczy.
- Przedstawi�e� mi dot�d plan pracy, na kt�r� ledwie starczy jednego �ycia, a
teraz
m�wisz o jednym z trudniejszych zada�.
- Trzeba b�dzie wypracowa� immunitet dla Talent�w, aby�my nie byli ci�gani po
s�dach,
kiedy powiemy, �e co� si� wydarzy, a to dojdzie do skutku w�a�nie dlatego, �e
przed tym
przestrzegali�my. Na pewno uda nam si� to osi�gn��. Pr�dzej czy p�niej. Ale
lepiej, �eby to
si� sta�o jak najwcze�niej i nie blokowa�o pieni�dzy wydanych na s�dy. Jednak to
ju� nie m�j
k�opot.
- Nie?
- Nie b�d� �y� wiecznie, kochanie.
Przywar�a do niego, lecz jego u�cisk trwa� tylko chwil�.
- B�d� �y� wystarczaj�co d�ugo, kochana Mary-Molly, i ty te�. - Odsun�� j� od
siebie, nie
chc�c, aby po��danie przeszkadza�o mu w spe�nieniu obowi�zku wobec
Przeznaczenia.
- Prosz� pan�w o uwag�. M�czyzna pod��czony do elektroencefalografii nowej
generacji, potocznie znanego jako �g�sie jajo�, jest obdarzony Talentem
telekinetycznym.
Oznacza to, panowie, �e potrafi on przenosi� obiekty, nie korzystaj�c z niczego
opr�cz si�y
swego umys�u. Ralph, czy m�g�by� przyst�pi� do demonstracji?
Ralph, znany jako Szczur Wilson, nie wygl�da� zbyt okazale. By� przera�liwie
chudy,
rzeczywi�cie mia� co� szczurzego w twarzy i stale otwarte usta z powodu
zaniedbanych w
dzieci�stwie migda�k�w. Jednak w jego do�� du�ych, szarych oczach migota�y
iskierki
rozbawienia i zainteresowania. To, co mia� teraz publicznie zaprezentowa�,
doskonali� latami
w instytucjach penitencjarnych, bezskutecznie staraj�cych si� ukszta�towa� go
zgodnie z
wymaganiami spo�ecze�stwa.
Usiad� pod sieci� przewod�w elektrod encefalografu, kt�rego wydruk
przechwytywa�a
kamera telewizyjna przekazuj�ca zapis na wielki ekran na �cianie. Czterdziestu
siedmiu
naukowc�w i biznesmen�w zgromadzi�o si� w pomieszczeniu, w kt�rego centrum sta�
stolik
zagracony wieloma przedmiotami: by�y na nim m�otek, gwo�dzie i kawa�ek deski,
taca z
dzbankiem kawy, fili�ankami, �mietank� i cukrem, gitara i para treningowych
r�kawic
bokserskich.
Henry Darrow przeszed� na drugi koniec pomieszczenia, jak najdalej od Ralpha i
stolika.
Zapad�a cisza. Widownia usi�owa�a nie traci� z oczu Ralpha, sto�u ani Henry�ego.
Nagle
fili�anka zadr�a�a, unios�a si� w powietrze, osiad�a na podstawku i podsun�a
si� pod dziobek
dzbanka, kt�ry niemal r�wnocze�nie pochyli� si�, aby nape�ni� j� kaw�. �y�eczka,
jakby
zdziwiona, wskoczy�a na podstawek.
- Kto woli czarn�? - spyta� Ralph, kiedy spodek z fili�ank� sun�� w stron�
najbli�szych
widz�w.
- Ja - zareagowa� jeden z najbardziej opanowanych biznesmen�w, podnosz�c r�k�.
- No to �ap j�, ch�opie - powiedzia� Ralph. - Z�apa�e�?
- Hej!
M�czyzna zdo�a� uchwyci� kraw�d� podstawka, ale kiedy Ralph uwolni� przedmiot
spod
swojej mocy, uchwyt okaza� si� zbyt niezdecydowany i czarna kawa wyla�a si� na
podstawek.
Rozleg�y si� przyt�umione �miechy, przerwane przez stuk m�otka wbijaj�cego
gw�d� w
desk�.
- Nast�pna kawa b�dzie ze �mietank�. Dla kogo? Druga fili�anka dotar�a do
adresata
dok�adnie w czasie, kiedy m�otek zr�cznie wbi� gw�d� w drewno. Jednocze�nie
r�kawice
o�y�y i zacz�y ustawia� fili�anki na podstawkach, a gitara zagra�a rzewn�
ballad�.
Kiedy fili�anki fruwa�y po pokoju, docieraj�c bezpiecznie do odbiorc�w, m�otek
stuka� w
rytm ballady, a zr�czno�� ruch�w r�kawic zapiera�a dech w piersiach, Henry
wr�ci� na scen�,
chwyci� wska�nik i podszed� do ekranu.
- Je�li tylko oderwiecie si� od lataj�cych spodk�w, zobaczycie, �e kiedy Ralph
wykorzystuje sw�j Talent, jego fale alfa zmieniaj� si� znacznie, o tu, i w tym
miejscu.
Pulsowanie fal beta jest szybsze i g��bokie. Prosz� zauwa�y� r�nic� mi�dzy
zapisem
obecnym, a tym sprzed rozpocz�cia przez Ralpha pokazu. Wida� te� istotny wzrost,
w miar�
jak w coraz wi�kszym stopniu wykorzystywa� swe parapsychologiczne zdolno�ci. Czy
kto�
pow�tpiewa w autentyczno�� tej demonstracji? Czy jeste�cie pa�stwo gotowi uzna�
ten zapis
za wiarygodny i przedstawiaj�cy nadzwyczajne mo�liwo�ci Ralpha?
- Niech pan go powstrzyma!
Henry da� znak Ralphowi i fili�anki z kaw� upad�y na pod�og�. M�otek podskoczy�
ostatni
raz i opad� na blat stolika. R�kawice zamar�y przy akompaniamencie gasn�cego
akordu
gitary.
- Na mi�o�� Bosk�... - M�czyzna, na kt�rym wyl�dowa�a jedna z fili�anek,
skoczy� na
r�wne nogi, �cieraj�c gor�cy p�yn z przemoczonych spodni. Fili�anka natychmiast
wyprostowa�a si� i wype�ni�a dopiero co wylan� kaw�.
- Przepraszam za to, ch�opie, ale kto� kaza� mi przerwa�.
Nag�y powr�t dzia�ania energii parapsychicznej zosta� natychmiast odnotowany na
wykresie, podobnie jak niezbyt absorbuj�ce naprawianie wyrz�dzonych szk�d.
- Hej, moje spodnie s� ju� suche!
- Czy macie pa�stwo jeszcze jakie� pytaniu? - spyta� Henry, puszczaj�c oko w
stron�
u�miechni�tego Ralpha.
- Tak - odezwa� si� pot�nie zbudowany m�czyzna z tylnego rz�du. - Automaty do
kawy
bez trudu radz� sobie z tak� obs�ug�, a ka�dy idiota potrafi wbi� gw�d�.
R�kawice
bokserskie mog� by� pod pewnymi warunkami wykorzystywane do najdelikatniejszych
operacji, a d�ugim w�osem mo�na gra� na gitarze, cho�, przyznaj�, trudno robi�
to wszystko
jednocze�nie. Chcia�bym jednak spyta�, jak mo�na kogo� takiego jak Ralph przyj��
do pracy?
Pragn� tu nadmieni�, �e znam jego przesz�o��.
- Mo�na by powiedzie� - stwierdzi� Henry z u�miechem - �e Ralph jest prawdziwym
wytworem swojej przesz�o�ci, �e poprawczaki i wi�zienie przyczyni�y si� do
rozwoju jego
Talentu. Spo�ecze�stwo nie by�o przygotowane na przyj�cie go w swoje szeregi. My
jeste�my. Zademonstrowali�my tutaj, �e Ralph jest w stanie wykonywa�
jednocze�nie kilka
czynno�ci, kt�re, ka�da z osobna, s� do�� z�o�one, jak na przyk�ad przygotowanie
kawy i
przes�anie jej do w�a�ciwych os�b. Inne wymaga�y od niego pewnej si�y i
precyzji. Jednak
wszystkie te jego zdolno�ci maj� ograniczenia. Pr�bowali�my, jak poradzi sobie z
identycznymi zadaniami z odleg�o�ci p� mili, ale okaza�o si�, �e nie potrafi
by� r�wnie silny
i dok�adny. Ralph nie jest supermenem. Chcia�bym, aby�cie pa�stwo w�a�nie to
zapami�tali.
Posiada on pewien Talent, kt�ry jednak podlega ograniczeniom. Dla kogo� takiego
jak pan,
panie Gregory, Ralph by�by niezast�piony, je�li chodzi o precyzyjny monta�
element�w w
warunkach pr�ni, promieniowania lub pe�nej sterylno�ci. Wcale nie chc�
twierdzi�, �e Ralph
jest w pe�ni odmienionym cz�owiekiem. - Henry zn�w u�miechn�� si� do Ralpha. -
Ale teraz
jest w stanie legalnie nabywa� rzeczy, kt�re przedtem zdarza�o mu si� kra��.
Obecnie podlega
�cis�ej kontroli telepaty o du�ych mo�liwo�ciach, z czego w pe�ni zdaje sobie
spraw�. Jak
dot�d nowe zaj�cie jest dla niego fascynuj�ce.
- Jasne, ch�opie. - Ralph k�aniaj�cy si� widowni nie pozostawia� �adnej
w�tpliwo�ci, �e
naprawd� bawi go wprowadzanie w os�upienie tylu wysoko postawionych os�b.
- Je�li nie mo�na ich wyleczy�, trzeba ich zatrudni� - doda� Henry.
- Czy chce pan w ten spos�b zasugerowa�, panie Darrow, �e po�owa pensjonariuszy
wi�zie� i szpitali dla umys�owo chorych to pa�scy nie do ko�ca rozumiani
Utalentowani
sprzymierze�cy?
- Ale� sk�d. Przyznaj�, �e badamy wiele tak zwanych nie przystosowanych os�b,
�eby
przekona� si�, czy �r�d�em ich k�opot�w nie s� czasem zdolno�ci paranormalne.
Jednak w
najmniejszym stopniu nie oznacza to, �e wszyscy Utalentowani wywodz� si� w�a�nie
z takich
instytucji.
Talent, moi panowie, mo�e obejmowa� co� tak prostego, jak bycie tak zwanym
urodzonym mechanikiem. Wszyscy chyba znamy facet�w, kt�rzy ws�uchuj�c si� w
prac�
silnika, potrafi� okre�li�, co w nim nie dzia�a jak nale�y. S�yszeli�my te� o
hydraulikach,
kt�rzy bez wahania wskazuj� miejsce w rurach, gdzie co� zablokowa�o przep�yw
wody.
Znamy spec�w od po�ar�w, kt�rzy �wiedz��, kiedy one wybuchn� na tyle dok�adnie,
�e
cz�sto bywaj� oskar�ani o pod�o�enie ognia; znamy kobiety, kt�rych d�onie
potrafi� obni�y�
gor�czk� b�d� z�agodzi� b�l; pracownik�w, kt�rzy instynktownie odgaduj� �yczenia
prze�a�onych; osoby, kt�re bezb��dnie odnajduj� zagubione przedmioty. Wszystko
to s�
znacz�ce dowody na istnienie zdolno�ci parapsychicznych. Takich w�a�nie ludzi
chcemy
zgromadzi� w naszych centrach, nie tylko telepat�w czy jasnowidz�w. Utalentowani
rzadko
kiedy s� supermenami. S� to po prostu ludzie odbieraj�cy na innych falach ni�
wi�kszo��.
Zatrudniajcie ich u siebie zgodnie z ich mo�liwo�ciami i wykorzystujcie ich
talenty dla
w�asnych potrzeb.
- Czego, oczywi�cie opr�cz pieni�dzy, oczekuje pan od nas?
- Pan doktor Abbey, nieprawda�? Od pana i pa�skich koleg�w z ca�ego �wiata
oczekuj�
publicznego o�wiadczenia, �e Utalentowani opu�cili salony histerycznych kobiet i
przeszli do
laboratorium. Mamy naukowe dowody potwierdzaj�ce, �e zdolno�ci parapsychiczne
rzeczywi�cie istniej� i mog� by� dowolnie wykorzystywane z mo�liwymi do
przewidzenia
skutkami. Nauka, panowie, z samej swej definicji jest zdolno�ci� przewidywania
rezultat�w
�cis�ego przestrzegania ustalonych przez ni� zasad. W wypadku Ralpha tak� zasad�
jest
przemieszczanie si� przedmiot�w bez, �adnych sztuczek.
- M�g�bym jeszcze pogodzi� si� z teleportacj�, Darrow - odpowiedzia� doktor
Abbey z
nieco zbyt du�� pewno�ci� siebie - lecz niech mi pan da przyk�ad naukowych
podstaw
przewidywania przysz�o�ci.
- Wiedzia�em, �e pan o to poprosi, doktorze. Mog� panu tylko powiedzie�, �e
wkr�tce
otrzyma pan pozytywne odpowiedzi na pa�skie pytanie dotycz�ce... - Henry
podni�s� r�k�,
�eby powstrzyma� krzyk Abbeya - ...nie zapominam o dyskrecji, doktorze...
problemu, kt�ry
bada pan wsp�lnie z doktorami Schwartzem, Vosoginem i Clasmirem. My�l�, doktorze
Abbey, �e to, co powiedzia�em, jest wystarczaj�co przewidywalne, naukowe i
dok�adne, �eby
pana przekona�, poniewa� pa�ska korespondencja z tymi osobami jest naj�ci�lej
strze�onym
sekretem. Nieprawda�?
S�dz�c po zdumionym wyrazie twarzy doktora, kt�ry bezwiednie opad� na fotel,
Darrow
domy�li� si�, �e trafi� celnie i Abbey pozby� si� swych w�tpliwo�ci.
- No c� - Henry zwr�ci� si� zn�w do ca�ej widowni - wszyscy tu obecni pa�stwo
macie
problemy, kt�re, jak s�dz�, niekt�rzy nasi Utalentowani potrafi� rozwi�za�. Czym
mog�
pa�stwu s�u�y�?
- Dlaczego po czternastu latach mieszkania tu i dziewi�ciu podwy�kach czynszu,
przeciw
kt�rym, nawiasem m�wi�c, nie protestowa�em, nie chcesz mi przed�u�y� umowy?
- Panie Darrow, prosz� mnie zrozumie�: powiedziano mi, �e pa�ska umowa nie
podlega
prolongacie i tyle tylko kazano mi przekaza�.
- Sk�d si� nagle wzi�o to �panie Darrow�, Frank? Pos�uchaj, przez czterna�cie
lat ani
razu nie sp�ni�em si� z zap�at�. Nie robi�em �adnych niedozwolonych zmian, wi�c
dlaczego
ni st�d, ni zow�d nie mog� przed�u�y� umowy? - Henry doskonale wiedzia�, w czym
rzecz,
przewidzia� t� sytuacj�, ale, jak wszyscy, lubi� stawia� bli�nich w niezr�cznych
sytuacjach.
Zw�aszcza kiedy mog�o to pom�c im w zrozumieniu pot�gi Talentu.
Frank Hummel mia� strasznie nieszcz�liw� min�.
- �mia�o, Frank. Przecie� wiesz. Chyba nie pr�bujesz mi wm�wi�, �e nie wiesz?
Frank spojrza� na niego z desperacj�.
- Daruj sobie, Hank. Przecie� i tak wiesz. Cholernie dobrze wiesz, �e lokatorzy
boj� si�
ciebie i twojego czytania w ich my�lach.
Henry roze�mia� si�.
- Co, nikt nie ma czystego sumieniu? M�j Bo�e, Frank, czy oni naprawd� my�l�, �e
cokolwiek mnie obchodz� ich ma�e grzeszki i intrygi? - Kiedy spostrzeg�, �e
urazi� Franka,
po�a�owa�, �e jest jasnowidzem, a nie telepat�. - Frank, przecie� teraz wcale
nie �widz�
wi�cej ni�, w�wczas, gdy potrzebowa�em astrologii, �eby uaktywni� sw�j Talent.
Nikt si�
mnie nie ba�, kiedy czyta�em z gwiazd, kiedy wszyscy uwa�ali mnie za domowego
cudaka.
Frank zamruga� oczami na d�wi�k tych s��w, poniewa� sam cz�sto tak nazywa�
swojego
klienta.
- Nie potrafi� czyta� w ludzkich my�lach - ci�gn�� dalej Henry - i nie rozumiem,
co si� tu
dzieje. M�j Talent nie jest dla jednostek, ma s�u�y� przewidywaniu przysz�o�ci
ca�ych
spo�ecze�stw. Mog� wprawdzie zobaczy� przysz�o�� jednostek, ale tych wa�nych,
maj�cych
wp�yw na losy milion�w, nie za� to, czy pani Walters z mieszkania 4-C oczekuje
dziecka.
Chyba �e m�g�bym postawi� jej indywidualny horoskop, ale ona zbyt boi si�
swojego m�a,
aby przyj�� z tym do mnie. - Henry westchn��, u�wiadomiwszy sobie, �e po�rednik
zn�w
m�g� opacznie poj�� jego s�owa. - Przecie� wszyscy w kamienicy wiedz�, co o mnie
my�li
pan Walters i jak bardzo boi si� go w�asna �ona. �eby tego si� domy�li�, nie
potrzeba
�adnego specjalnego talentu. Nie trzeba te� by� jasnowidzem, by wiedzie�, i� to
w�a�nie
Walters naciska na w�a�cicieli, �eby mnie wyrzucili.
- Wcale nie jest pan wyrzucany, panie Darrow.
- Czy�by?
- Nie! Po prostu pa�ska umowa nie podlega prolongacie.
- Ile mam czasu na znalezienie nowego mieszkania? Wiesz, jak trudno co� znale��
w
Jerhattanie.
Frank usilnie stara� si� nie patrze� Henry�emu w twarz.
- Frank... Frank? Sp�jrz na mnie. - Po�rednik z wahaniem spe�ni� t� pro�b�. -
S�uchaj,
przecie� znamy si� od czternastu lat. Dlaczego nagle zacz��e� si� mnie ba�?
Henry oczywi�cie zna� odpowied�, ale chcia�, �eby Frank przyzna� si� do tego
przed
samym sob�. Jeden cz�owiek, jeden Frank Hummel nie by� w stanie przes�dzi� o
wyniku
walki, jak� Utalentowani prowadzili, by zyska� akceptacj�; jednak teraz
przekonany, jutro
mo�e przekona� paru innych. Ka�dy sprzymierzeniec by� wa�ny; trzeba uszanowa�
przeciwnik�w, aby zyska� sojusznik�w.
- Chodzi o to, �e... A do diab�a, nie jest pan ju� domowym cudakiem, panie
Darrow.
Naprawd� jest pan jasnowidzem. - Obawa maluj�ca si� na twarzy Franka Hummela
by�a
r�wnie� prawdziwa.
- Dzi�kuj� ci, Frank. Wiem, �e to dla ciebie nie�atwe, a ja jeszcze ci to
utrudni�, lecz
chcia�bym, �eby� pami�ta� te czterna�cie lat mi�ej znajomo�ci. Wiedzia�em, �e
przyjdziesz
dzi� do mnie. Wiedzia�em o tym ju� cztery miesi�ce temu, kiedy na naszych
drzwiach
pojawi�y si� te napisy i kiedy na niby usi�owano si� do nas w�ama�. Wynaj��em
ju� nowe
mieszkanie. Jutro si� wyprowadzamy.
Frank zdawa� si� z pocz�tku nie pojmowa� znaczenia wypowiedzianych s��w.
- Chcesz mi powiedzie�, �e wiedzia�e�? Od czterech miesi�cy? Ale� dopiero
wczoraj
dosta�em dyspozycje, a sam przecie� m�wi�e� przed chwil�, �e nie widzisz
przysz�o�ci
jednostek.
- Nie ok�ama�em ci�, Frank. Chyba nie ma nic dziwnego w tym, �e chc� pozna�
wydarzenia, kt�re wp�yn� na moje �ycie, na �ycie domowego dziwaka, jakim dot�d
by�em.
Nieprawda�?
Hummel zacz�� zbiera� si� do wyj�cia, jakby coraz mniej przekonany. Henry zn�w
po�a�owa�, �e nie jest telepat� lub �e nie posiada chocia�by zdolno�ci
empatycznych, przez co
zna�by my�li k��bi�ce si� w g�owie po�rednika i m�g�by da� im nale�yty odp�r.
- Ostatnie s�owo, Frank - powiedzia�. - W przysz�ym miesi�cu, osiemnastego, w
czwartej
gonitwie w Belmont postaw wszystko, co masz, na komu imieniem Mibimi. Zr�b to
tu� przed
zamkni�ciem kasy. Mog� ci� o to prosi�? A potem, kiedy Mibimi wygra, pami�taj,
�e talent
mo�e by� po�yteczny.
Frank wycofa� si� do windy, a Henry zastanawia� si�, czy sko�owany facet
skorzysta z
jego rady. Nie dawa� podobnych wskaz�wek zbyt cz�sto, ale czego si� nie robi dla
przyjaci�,
�eby scementowa� przyja��.
Henry zamkn�� drzwi. Scena, jaka rozegra�a si� przed chwil� w jego pokoju nie
by�a
niczym nadzwyczajnym. Podobne prze�ywa�y niemal wszystkie osoby o uznanym
Talencie.
By� to jeden z wielu paradoks�w, z kt�rymi mieli do czynienia od chwili, kiedy
Talent sta� si�
godny szacunku. Po zdj�ciu odium szarlatanerii i zarejestrowaniu si� w Centrum
Utalentowani mogli domaga� si� najwy�szych stawek za �wiadczone us�ugi, ale
jednocze�nie
stali si� rodzajem �parias�w�. Stwierdzili, �e znale�li si� w kategorii
niedotykalnych, nie
chcianych, budz�cych l�k. Wszystko to przez zwyk�e nieporozumienie i stare
przes�dy.
Watson Claire rozwija� szerok�, nieszokow� kampani� informacyjn�, rozrastaj�c�
si�
dzi�ki kontaktom, jakie mia� w�r�d wiecznie g�odnych informacji dziennikarzy.
Rozs�dnie
dawkowany szanta� trzyma� w ryzach tych, kt�rzy wsz�dzie wietrzyli jedynie
sensacj�.
Jednak, jak twierdzi� Claire (a Henry doskonale to rozumia�), trzeba czasu,
zanim prawdziwe
informacje dotr� tam, gdzie aktualnie by�y najbardziej potrzebne - do osiedli
mieszkaniowych, z kt�rych nagminnie wyrzucano wszystkich podejrzanych o to, �e
s�
Utalentowani.
No c�, olbrzymi magazyn wynaj�ty w dzielnicy portowej b�dzie musia� wystarczy�,
dop�ki Henry nie znajdzie sposobu na podej�cie George�a Hennera. Ten finansowy
czarodziej
mia� rachunki do sp�aceniu, a Henry�emu uda�o si� ostatnio wykry� co� naprawd�
zabawnego.
Ciekawe, jak Henner na to zareaguje.
Podni�s� s�uchawk� telefonu, �eby zadzwoni� do magazynu. Roboty budowlane
zako�czono tydzie� temu i pozosta�o jedynie wyposa�enie mieszka�. Mo�e powinien
by�
skorzysta� z telekinetyki przy przeprowadzce? Nie, mimo wszystko nie zrobi�oby
to
najlepszego wra�enia. Nawet Utalentowani powinni niekt�re prace wykonywa�
tradycyjnymi
metodami.
- Komisarzu Mailer, nazywam si� Henry Darrow. Oto moja �ona, Molly, to Barbara
Holland, kt�ra potrafi odnajdywa� r�ne zguby, a za ni� Jerry taszcz�cy
encefalograf. Czy to
jest pa�ska lista os�b najbardziej poszukiwanych?
- Co to ma znaczy�? - Komisarz, zajmuj�cy si� przestrzeganiem prawa i porz�dku,
w
oburzeniu wsta� zza swego pustego biurka. - By�em um�wiony z Jamesem Marshallem,
a nie
z panem, Darrow.
- Wiem. Jim zrobi� to dla nas, poniewa� odm�wi� pan spotkania z...
- Band� pajac�w z wodewilu!
- C�, skoro ju� tu jeste�my, zechce pan wys�ucha�...
- W �adnym wypadku! - Komisarz bezskutecznie dusi� przycisk w blacie biurka i
zakl��,
kiedy nie zapali�a si� kontrolka.
- To nie dzia�a, komisarzu Mailer - odezwa� si� Henry. - Zapomnia�em panu
powiedzie�,
�e Jerry zajmuje si� telekinetyk� i za ka�dym razem, kiedy pan przyciska guzik,
on go
wy��cza. Przepraszam. Dop�ki pan nas nie wys�ucha, nie b�dzie pan mia� kontaktu
ze
�wiatem. Barbaro, prosz� ci�. Oto lista. Usi�d� tutaj. Gotowa, Molly?
Wrzaski komisarza nie da�y �adnego efektu, poniewa� biuro by�o wyg�uszone.
Mailer
ca�y czas zmaga� si� z telefonem, nie mog�c uwierzy�, �e nie dzia�a tylko
dlatego, i� jaki�
podejrzany typ nie odrywa� od niego oczu. Nawet nie zauwa�y�, kiedy Molly
spokojnie
za�o�y�a siatk� elektrod na g�ow� Barbary, przyklei�a je do wygolonych punkt�w
na czaszce
dziewczyny i skin�a g�ow� w stron� Henry�ego.
- Zak�adam, �e lista u�o�ona jest wed�ug preferencji, prawda? - spyta� Henry.
Siedzia� na biurku komisarza, nie zwracaj�c uwagi na jego w�ciek�e okrzyki.
- Preferencji? O czym, do diab�u, pan m�wi, Darrow? Niech pan zabiera st�d ca�y
ten
cyrk. Chodzi o przestrzeganie prawa i porz�dku...
- ...czego nie jest pan w stanie zapewni� przy ostatnich ograniczeniach, kt�re
narzuci� pan
swoim ludziom - przerwa� mu Henry tak stanowczym tonem, �e komisarz przesta� si�
pieni� i
spojrza� na niego zdumiony. Niewiele os�b o�mieli�oby si� odezwa� do Mailera w
podobny
spos�b. - I dlatego w�a�nie jestem tu, �eby panu pom�c, tak jak nikt inny nie
jest w stanie tego
zrobi� Teraz, niech pan usi�dzie, zamknie si� i s�ucha. Kogo mamy panu najpierw
odszuka�?
- Odszuka�?
- Odszuka�!
Obaj m�czy�ni mierzyli si� wzrokiem. Widocznie w spojrzeniu Henry�ego by�o co�
szczeg�lnego, bo nagle komisarz ust�pi�.
- No dobrze - powiedzia� ze zwyk�� stanowczo�ci�. - Znajd�cie mi faceta, kt�rego
nazywaj� Joe Blow.
- Tego od narkotyk�w?
- Tego samego.
Henry wyci�gn�� z pliku drug� kart� IBM i poda� j� Barbarze Holland.
- Wystarczy, Babs?
Dziewczyna przygl�da�a si� szkicowi wykonanemu przez policyjnego rysownika na
podstawie ustnych opis�w ofiar nieuchwytnego Joego Blowa. Czyta�a zapiski na
temat
miejsc, w kt�rych bywa� najcz�ciej oraz na temat jego og�lnego modus operandi.
Po chwili
spojrza�a na Henry�ego z u�miechem.
- To nie jest uczciwy test, Henry - powiedzia�a.
- Ha! - krzykn�� komisarz z nie skrywanym triumfem w g�osie.
- Nie jest uczciwy - kontynuowa�a dziewczyna - bo spotka�am ju� tego cz�owieka,
wi�c
�atwiej go b�dzie odnale��.
Zamkn�a oczy, trzymaj�c kart� mi�dzy zaci�ni�tymi d�o�mi. Pisaki encefalografu
rozszala�y si� na wolno sun�cej ta�mie papieru. U�miechn�a si� szerzej i
otworzy�a oczy.
- Stoi na rogu Czwartej Nowej Alei Wschodniej i Sto Dziewi��dziesi�tej Si�dmej
Ulicy.
Ubrany jest w d�ugi niebieski p�aszcz z ramionami obszytymi nieprzemakalnym
plastykiem.
Dzi� jest bez w�s�w, ale w blond peruce. Ma przy sobie mas� forsy i jakie�
posk�adane
papiery. Nic nielegalnego.
Komisarz zn�w majstrowa� przy telefonie.
- Na mi�o�� Bosk�, uruchomcie to. Musz� go dosta�.
- Po co? - spyta�a Barbara. - Przecie� chce pan go z�apa� z prochami, kwasem lub
Br�zow� Rado�ci�, prawda?
- Chc� go bez wzgl�du na wszystko.
- Mo�e go pan oskar�y�?
- Wystarczy, �e go dopadn�.
Nagle telefon od�y� i to od razu na wszystkich liniach. Komisarz sprawnie
zapanowa� nad
chwilowym chaosem i kaza� natychmiast wys�a� wozy patrolowe we wskazane miejsce,
�eby
zatrzyma� cz�owieka o rysopisie podanym przez Barbar�. Odwr�ci� si� z kwa�nym
u�miechem.
- Poczekamy, zobaczymy. Je�eli jest tam taki facet, to b�dziemy go tu mieli za
trzy
minuty. Moi ludzie s� szybcy i sprawni.
- Moi te� - powiedzia� Henry i spojrza� wyczekuj�co na Barbar�, kt�ra skin�a
g�ow�.
- O co chodzi? - zaniepokoi� si� komisarz.
- �ledz� go - wyja�ni�a Barbara i nagle trzecie pasmo encefalografu zacz�o
wykazywa�
o�ywienie.
- To �g�sie jajo� przy pracy, komisarzu - rzek� Henry.
- Czytacie w moich my�lach? - Mailer wygl�da� na zaniepokojonego i jeszcze
bardziej
rozz�oszczonego.
- Nic z tych rzeczy - uspokaja� go Henry. - Nie jestem telepat�. Ja tylko
potrafi� czyta� z
li�ci herbacianych na du�� skal�.
Komisarz na moment zamilk�, zdumiony faktem, �e us�ysza� w�asny opis
dzia�alno�ci
Henry�ego.
- No dobrze, mo�e mi pan zdradzi�, czy moim ludziom si� powiedzie?
- Barbara zrobi to lepiej ni� ja. Z zasady nie zajmuj� si� indywidualnymi
przypadkami.
Moj� specjalno�ci� s� ruchy masowe. Barbara jest w stanie odnale�� Joe�ego Blowa
nie tylko
teraz, ale i za ka�dym razem, kiedy b�dzie pan potrzebowa� jakich� informacji na
jego temat.
- Maj� go - odezwa�a si� Barbara i wyci�gn�a r�k� po nast�pn� kart�.
Komisarz popatrzy� na ni� podejrzliwie.
- Poczekaj na wiadomo�� z policji, Babs.
Wzruszy�a ramionami i wygodniej rozsiad�a si� w fotelu. Nagle u�miechn�a si�
promiennie do Mailera.
- Zostawi� pan swoj� fajk� w kieszeni kurtki narciarskiej, komisarzu, tej
b��kitnej, kt�r�
rzadko pan nosi. Je�li zaraz zadzwoni pan do domu, zastanie pan �on�. Niech pan
jej
przypomni, �e kurtka wisi pod czerwonym p�aszczem k�pielowym w pierwszej szafie.
Mailer przygl�da� si� jej spod zmru�onych powiek.
- Wydawa�o mi si�, �e m�wi�a pani, i� nie umie czyta� w my�lach.
- Ja tego nie powiedzia�am. - Barbara wskaza�a palcem Henry�ego. - To on. Ja
potrafi�
dostrzec obrazy zagubionych przedmiot�w. Pan rzeczywi�cie zgubi� fajk� i w�a�nie
zastanawia� si�, gdzie te� m�g� j� posia�. O �onie tylko dlatego zdo�a�am
powiedzie�, �e
zawsze pan powtarza, i� nie mo�na jej znale��, kiedy jest potrzebna. - Barbara
m�wi�a bardzo
rzeczowym tonem, lecz Henry wiedzia�, jak bardzo lubi bawi� si� zdumieniem
ludzi, kt�rym
s�u�y pomoc�.
Te �odkrycia� wywar�y na komisarzu wi�ksze wra�enie ni� zlokalizowanie Joego
Blowa.
Zadzwoni� telefon.
- Z�apali cz�owieka o podanym rysopisie. Co maj� z nim zrobi�? Domaga si�
poszanowania jego praw.
Zaskoczenie Mailera trwa�o tylko chwilk�.
- Przeszukajcie go. Mamy raport o kradzie�y w pobli�u tego miejsca, a �wiadkowie
podali jego rysopis. Powinni�cie znale�� przy nim zwitek banknot�w i jakie�
papiery.
Powo�ajcie si� na przepis o rewidowaniu podejrzanych.
- On ma oko�o o�miu tysi�cy kredyt�w - powiedzia�a Barbara.
- Skradziono osiem tysi�cy.
Nast�pi�a pe�na napi�cia cisza.
- Znale�li�my w�a�nie tyle, komisarzu.
- Zamknijcie go!
Wyraz twarzy Mailera �wiadczy� o powa�nym konflikcie wewn�trznym. Wygl�da� jak
kto�, komu oddano do dyspozycji cudowne narz�dzie, a on by� zbyt przera�ony,
�eby je
przyj��.
- Barbara jest parapsychicznym talentem, komisarzu. Przywie�li�my
elektroencefalograf,
aby udowodni� naukowo, bez �adnych fus�w herbacianych, �e jej umys� generuje
specyficzny impuls elektryczny, kiedy korzysta z tego Talentu. Nie potrafi
czyta� w pa�skich
my�lach, dop�ki pan, lub ktokolwiek inny, nie zacznie martwi� si� jak��
zagubion� czy
skradzion� rzecz�.
- Skradzion� te�?
- Komisarzu - wtr�ci�a si� Barbara - je�li chodzi o ten ukradziony transport
gazu
�zawi�cego, to mo�na go znale�� w magazynie, gdzie� w po�udniowej dzielnicy. W
�rodku
jest bardzo ciemno, co utrudnia spraw� - nie widz� dobrze w mroku. Tam co� jest,
jakby bia�e
kontenery do przewoz�w lotniczych, bardziej plastykowe ni� drewniane lub ze
stali. Na dole
lewej �ciany maj� jaki� znak geometryczny. - Zmarszczy�a si�, encefalograf
zaterkota�
gwa�townie i wr�ci� do normalnego, spokojnego rytmu. - Przepraszam. Tam jest
jednak zbyt
ciemno.
Komisarz prychn�� lekcewa��co, lecz uzyskane informacje da�y mu do my�lenia.
- Po�udniowa dzielnica... transport lotniczy... bia�e... - Pi�ci� wdusi�
przycisk interkomu.
- Jack, kt�re towarzystwa przewoz�w lotniczych u�ywaj� bia�ych kontener�w ze
wzorem
geometrycznym na lewej �cianie? Ach tak, rzeczywi�cie. A kt�re maj� magazyny w
po�udniowej dzielnicy? No dobrze, sprawd� swoje kontakty jak najpr�dzej. -
Spojrza� ch�odno
na Barbar�. - Nie mo�e pani poda� wi�cej szczeg��w?
Barbara rzuci�a Henry�emu szybkie spojrzenie.
- Ju� zaw�zi�am obszar poszukiwa� do ma�ego skrawka miasta i powiedzia�am o
wszystkim, co uda�o mi si� zobaczy�. Przecie� nie ma tam zbyt wielu magazyn�w
lotniczych.
Zrobi�am wi�cej ni� pan dot�d, panie Mailer.
- Chwileczk�, m�oda damo...
- Dosta� pan ju� wi�cej ni� chwil�, komisarzu, a m�j czas jest bardzo cenny. -
Barbara
wsta�a i zdj�a siatk� elektrod z g�owy. - Tracimy tu z nim czas, Henry. On mi
si� nie podoba.
Wydziela �a�osne fluidy, po prostu �a�osne!
Zdecydowanym krokiem opu�ci�a gabinet. Molly zacz�a pakowa� encefalograf, a
oniemia�y komisarz wpatrywa� si� w otwarte drzwi, zanim przeni�s� wzrok na
Henry�ego.
- Barbara dzia�a skuteczniej, kiedy od czasu do czasu us�yszy podzi�kowanie,
panie
Mailer. Zreszt� podobnie jak wi�kszo�� ludzi.
Henry otoczy� Molly ramieniem, da� znak Jerry�emu, �eby zabra� aparat i �ycz�c
komisarzowi przyjemnego dnia, ruszy� do wyj�cia.
- Chwileczk�...
Henry zatrzyma� si� na progu.
- Jak ju� Barbara powiedzia�a, dosta� pan wi�cej ni� chwil�, Mailer, a nasz czas
jest
bardzo cenny.
- Czy Charity zn�w musi dosta� �rodki uspokajaj�ce, Gus? - Henry skierowa� to
pytanie
do lekarza zatrudnionego w Centrum. - Podpisali�my dla niej umow� o znalezienie
jakiego�
rozrabiaki w Arrow Shirt Company.
Gus przechyli� g�ow� i wykrzywi� twarz. Chcia�by bardzo powiedzie� �nie�, ale
doskonale wiedzia�, �e tylko �tak� b�dzie zgodne z prawd�. Opar� si� o wy�o�one
kamiennymi p�ytami drzwi dwupokojowego mieszkania Charity McGillicuddy na
mieszkalnym pi�trze siedziby Centrum, przerobionej z magazynu.
- Nawet przy tych wszystkich os�onach, jakie tu mamy, Hank, telepaci i empaci
nie s� w
stanie odizolowa� si� od otoczenia. Za ma�o tu przestrzeni. Nie mog� ani na
moment oderwa�
si� od nas, rozumiesz? W pewnym sensie jeste�my tu st�oczeni jak kr�liki, mimo
wszystkich
wyg�d i urok�w tego miejsca. Mo�na powiedzie�: za du�o dobroci naraz, zbyt wiele
przyja�ni. To jak nadmierna dawka �rodk�w wywo�uj�cych euforie. Wszyscy tutaj
jeste�my
nabuzowani braterstwem. To wi�cej, ni� Charity mo�e wytrzyma�.
Henry spojrza� na okno, na kt�rym wy�wietlano obraz sk�panego w s�o�cu trawnika
z
wielkim bukiem. Rdzawe li�cie kontrastowa�y �licznie z jesiennym b��kitem nieba.
Chocia�
obraz by� szalenie realistyczny: li�cie porusza�y si� owiewane �agodn� bryz�, a
k�t padania
promieni s�onecznych zmie