7671

Szczegóły
Tytuł 7671
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

7671 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 7671 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7671 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

7671 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

SZCZEP MA�YCH BRACI (NAPISA� KAZIMIERZ D�BNICKI ILUSTR. TADEUSZ BOCHEN I ANDRZEJ MO�EJKO |HJ BIURO WYDAWNICZE �RUCH" * WARSZAWA t968 By�o to ju� bardzo dawno. Jakie� dwa lata temu. Latem. Upa�. A ja my�em samoch�d. Na podw�rku domu, gdzie pracuj�. Przyznam si� Warn przy okazji, �e bardzo tego mycia nie lubi�. I nawet nie jestem pewien, czy m�j samoch�d to lubi. Ale trzeba. Po prostu nie�adnie by� brudnym samochodem, kiedy s�o�ce �wieci. I nie ma b�ota na jezdniach. Ot� my�em i nie bardzo si� naoko�o rozgl�da�em. Dopiero, kiedy mnie kto� lekko tr�ci� r�k�, obejrza�em si�. Sta� obok mnie ma�y cz�owiek, pewnie mia� z sze�� lat. Na pewno za� mia� wielki s�omiany kapelusz z ogromn� dziur� na samym czubku. Wskaza�em na t� dziur�. � �eby si� g�owa ch�odzi�a � wyja�ni�. � Sam to wymy�li�e� ? � Sam. Ja mn�stwo rzeczy sam wymy�lam. Poniewa� nosi� jeszcze tylko kr�tkie granatowe majtki � temat nam si� wyczerpa�. O czym tu niby m�wi�? O tej dziurze w kapeluszu ci�gle nie mo�na, prawda? Jako� g�upio. � Odsu� si� troch� szkrabu�, bo teraz b�d� strasznie chlapa�... � Nie ,,szkrabu�", a Mirek � sprostowa� � i mo�e pan mnie troch� pochlapa�, bo gor�co. A w og�le ja z interesem. � Interes masz do mnie? Powa�ny? � Tak. Niech pan da tego szlaucha, to ja sobie te� umyj� ten pana samoch�d. � Nie ,,tego", a ten szlauch. Poza tym uwa�aj, bo pryska. � Do szko�y id� w przysz�ym roku, to mog� m�wi� ,,tego", no nie? To da pan szlaucha ? � Dam szlauch. Da�em. Mirek nad�� i tak podobn� do nakrapianej pi�ki twarz (bo mia� piegi), wysun�� j�zyk (bo to pomaga w my�leniu). I lun�� strumieniem wody na samoch�d, a� j�kn�o. � E � powiedzia�em przera�ony � nie tak ostro, bracie. � Mog� lekcej... � Nie lekcej, a l�ej. Nie szlaucha, a szlauch... Cz�owieku � ty� jeden wielki b��d! � Co prosz� ? � Woda tak ha�asowa�a po karoserii, �e rzeczywi�cie niczego si� nie s�ysza�o. � B��d! � krzykn��em. Jaki b��d ? �- zdziwi� si� Mirek i tak si� zagapi�, �e obla� mnie od st�p do g��w. � No i w�a�nie � masz: to jest b��d. �- Firma przeprasza za drobne usterki � stwierdzi� rzeczowo i dalej polewa� samoch�d. � Gdzie� si� tego nauczy�? � Od mamy. Mama pracuje w pralni i kiedy tylko komu� w koszuli zrobi si� po praniu dziura, to kierownik tak w�a�nie m�wi. Umyli�my wreszcie wsp�lnymi si�ami samoch�d. Mirek odprowadzi� mnie do pokoju. Przywita� si� z koleg� wypinaj�c nieznacznie do�� poka�ny brzuszek i dostawiaj�c grubawe nogi. Jedn�, do drugiej. Na baczno��. � Mirek :� przedstawi� si� g�o�no. � Umyli�my sobie samoch�d, prosz� pana. � A ? � st�kn�� tylko kolega, bo by�o gor�co, a on ma�om�wny. � A pan ma samoch�d ? � Nie mam. � Szkoda. By si� umy�o. � Mirek � powiedzia�em � ten pan pracuje � nie mo�na mu przeszkadza�. Wi�c mo�e by� poszed� troch� na spacer ? Masz tu na cukierki. Za mycie. � Odsun�� monet�. �e niby on nie taki i nie potrzebuje. Honor mu wystarcza. I tyle. Zabiera� si� ju� do wyj�cia, ale jeszcze powiedzia�: � My mo�emy zawsze my� samoch�d. Nawet sami. � My? � My � to znaczy �ja, Jasio, Mare-czek, Henio, Tadek, i Lulik... � A c� to zn�w za ,,Lulik" ? Kolega? � E, kolega... Pies Henia. Um�wili�my si� na nast�pny dzie�. I ja oczywi�cie zapomnia�em. Bo w �yciu doros�ych tak to ju� bywa; �e jak co� wydaje si� niezbyt wa�ne, to si� zapomina. Albo my�li si�, �e zapomn� tamci. �Tamci" jednak nie zapomnieli. Tylko, �e mieli pewne k�opoty. U nas w biurze pracuje bardzo t�ga osoba. Mo�e 90 kilo wa�y. Mo�e wi�cej. Kto to sprawdzi. Wysoka jest, gruba i wiek ma nieokre�lony. Tego nie mo�na sprawdzi�, bo z niekt�rymi kobietami nie zawsze wiadomo. M�oda, stara? Nie powie. Pomaluje oczy, usta, nos przypudruje i od razu rachunek jej wychodzi inny. Z latami. �e np. nie 120, a tylko 95. W takim wieku to kolosalna r�nica. Nasza T�ga Pani tylu lat oczywi�cie nie ma. Grubi nikomu na og� nie przeszkadzaj�. Chyba w tramwaju. Nawet bywaj� bardzo weseli. Chudzi te� nie przeszkadzaj�. Wi�c nie o to, �e gruba, ale �e z�a. A z�a przede wszystkim na dzieci. Psa lubi. Dziecka � nie. Czyli w og�le ludzi nie kocha. C� ? Bywa i tak. Szczeg�lnie, kiedy si� nie ma w�asnych dzieci. A ta pani nie ma. I, prosz� sobie pomy�le�, na nieszcz�cie natkn�li si� w�a�nie na ni�. Wszyscy: Mirek, Jasio, Mareczek, Henio, Tadek i Lulik. 8 � Dok�d to? � zapyta�a, gdy tylko rano przyszli do biura, a mnie nie by�o, bo zapomnia�em o spotkaniu. � Do tego pana z samochodem. � Do pana kierownika? Nie ma. Nie wiem, kiedy b�dzie. A wy s�u�bowo ? � My na zebranie. � Zebrania s� w czwartki mi�dzy dziesi�t� a pierwsz�. Dzisiaj jest �roda i zebrania nie b�dzie. Prosz� wyj��. I nie pl�ta� mi si� tutaj. Kiedy potem wchodzi�em po schodach us�ysza�em zza szafy w hallu ciche szepty... Zajrza�em. Za szaf� byli: Mirek, Jasio, Mareczek, Henio, Tadek i Lulik, kt�ry strasznie dysza�, bo by�o znowu gor�co. Szczeg�lnie za szaf� i w sytuacji, kiedy nawet szczekn�� nie mo�na. � Co wy tu robicie ? � Czekamy, bo pan si� um�wi�, ale nie przyszed�, a ta pani nas wyp�dzi�a i powiedzia�a, �e zebrania dzi� nie b�dzie. To wszystko stwierdzi� Mirek, a oni kiwali tylko g�owami. Lulik oczywi�cie ogonem, bo mu �atwiej. � B�dzie zebranie. O dwunastej. Stawiam lody. � O kkkey � o�wiadczy� Mareczek, kt�ry si� j�ka�. Poszed�em do T�giej Pani. T�ga Pani u�miechn�a si� do mnie. I powiedzia�a: � Jacy� smarkacze tu si� kr�cili, wi�c powiedzia�am, �e pan, panie kierowniku, 10 ci�ko pracuje i bardzo pan zaj�ty, no i sobie poszli... Bo, pan wie, panie kierowniku, jak ja pana szanuj� i jak ja dbam o pana spok�j. � Prosz� si� nie wtr�ca� do moich spraw i nie wygania� dzieci. � Ale�, panie kierowniku, to nieprawda. � Dzieci mi powiedzia�y. � Dzieci zawsze k�ami�. Pomy�la�em sobie, �e to straszne tak nie lubi� ludzi, nawet kiedy s� jeszcze mali. I k�ama� tak jak T�ga Pani � te� straszne. Tylko, �e tej pani chyba ju� si� nie nauczy by� lepsz�. Po prostu musia�a- by by� na nowo dzieckiem. I wszystkiego uczy� si� od pocz�tku. Wi�c tylko powt�rzy�em, �eby mi si� do dzieci nie wtr�ca�a. Bo chyba jest lepiej, je�eli dzieci, kt�re zosta�y na lato w mie�cie, przychodz� sobie porozmawia� z innymi lud�mi, troch� wi�kszymi. Ni� �eby mia�y si� rozbija� po ulicy. I jeszcze trzasn��em drzwiami wychodz�c. To ju� by�o niepotrzebne. Trza�niesz, szyba wyleci, ha�as, wszyscy wiedz�, �e cz�owiek nerwowy, nieopanowany, got�w co� niem�drego zrobi�. 0 dwunastej -� punktualnie � zeszli�my do kawiarenki w naszym biurze: Mirek, Jasio, Mareczek, Henio, Tadek, Lu-lik i ja. Lulika nie chciano wpu�ci�. Ale on sprytny. Przeczeka�. W�lizn�� si� po chwili cichutko przycupn�� pod sto�em. W ten spos�b mieli�my ju� �uorum, czyli tak� ilo�� zebranych, kt�ra ma prawo co� powa�nego postanowi�. 1 postanowiono: a) utworzy� ,,Szczep Ma�ych Braci", b) w drodze wyj�tku dopu�ci� tak�e dziewczynki, chocia� one starsze, c) wybra� �rad� starszych szczepu", d) ustali�, co w og�le mamy robi�. Najtrudniej by�o z tym ,,c". Po bardzo d�ugiej naradzie do ,,rady" wybrano jednog�o�nie Mirka i Mareczka, chocia� si� j�ka, ale umie dobrze liczy� do 132. To wa�ne w �radzie", �eby kto� umia� liczy�. 12 Lulik odpad� na samym pocz�tku, poniewa� zachowa� si� g�o�no i kelner przyszed� do nas z pretensjami. Ludzie na og� zachowuj� si� g�o�no, kiedy ju� s� bardzo pewni swego i wybrani, przedtem � nie. A psu jest wszystko jedno. Potem musieli�my wybra� przewodnicz�cego i sekretarza-skarbnika. � Kto b�dzie przewodnicz�cym ? � zapyta�em. � Ja � o�wiadczy� Mirek. �- A sk�d to wiesz ? � Bo ja musz� by� przewodnicz�cym. Henio powiedzia�, �e si� zgadza na Mirka, ale Henio w og�le na wszystko si� zgadza. Tak� ma natur� � zgodn�. Czasem to dobrze. Ale kiedy masz si� na przyk�ad zgodzi� na co� niezbyt dobrego ? Tadek uzna�, �e przewodnicz�cym powinien by� Mareczek, bo wszystkim zawsze pomaga i poza tym �yje w zgodzie z dziewczynkami. Jasio wyja�ni�, �e on woli Mirka, bo Mirek umie robi� r�ne rzeczy i du�o potrafi wymy�li�. Na przyk�ad to, �eby tu przyj��. Mareczek � po namy�le � doszed� do wniosku, �e on tak�e m�g�by by� przewodnicz�cym, ale nie musi. A Mirek znowu: � Ja b�d� przewodnicz�cym! Za Mirkiem by� wi�c sam Mirek, Henio, Jasio i p� Mareczka. Du�a wi�kszo��. � A pan co my�li? � zapyta� Tadek. 13 Powiedzia�em ostro�nie: � Pozw�lmy Mirkowi spr�bowa�, a jakby pr�ba wysz�a jako� nie tak, no to zmienimy... � Mnie nikt nie zmieni, bo ja b�d� dobrym przewodnicz�cym. T nawet na dzisiaj mam ju� pomys�, ale to w wolnych wnioskach. Tata m�wi, �e na zebraniach s� zawsze wolne wnioski. Mirek zosta� przewodnicz�cym i trzeba by�o jeszcze wybra� sekretarza-skarbnika. Co robi sekretarz-skarbnik ? Mareczek zastanowi� si� i powiedzia�: � Zzzapissuje nowych, pppammmi�ta, co trzeetrzeba zzrobi� i lliczcczy... � Cooo lliczy? � zapyta�, przedrze�niaj�c Mareczka Henio, bo ju� chcia� si� podliza� przewodnicz�cemu, �eby z nim �y� w zgodzie. � Nie udawaj, �e si� j�kasz, bo to trzeba umie�. A ty nie j�kasz si�, a partaczysz! � stwierdzi�em surowo. � No, ale rzeczywi�cie, co liczy sekretarz-skarbnik? � To, co ja mu ka�� � o�wiadczy� energicznie Mirek. � Nie � to, co nale�y: ilu nas jest, co zrobili�my, w og�le to, co trzeba � rzeczowo wyja�ni� Tadek. I doda�: � Ja b�d� pomaga�, bo ja licz� do 317 bez �zmy�ki". I pisz� ju�. Ca�e s�owa. � Przyst�pujemy do wyboru sekretarza-skarbnika ! � zakomunikowa�em uro- 15 czy�cie, bo to si� zawsze robi bardzo uroczy�cie, nawet u doros�ych. � Kto b�dzie sekretarzem-skarbni-kiem ? � Ja! � bez w�tpliwo�ci w g�osie � zaproponowa� Mirek.. � Jak to? � Tak to. � Przecie� jeste� ju� przewodnicz�cym? � No, w�a�nie. Mnie b�dzie najwygodniej. O wszystkim b�d� wiedzia�. � Tak nie mo�na � zaoponowa�em.� Po co wi�c by�aby Rada? � Rada? � Mirek znowu nie mia� w�tpliwo�ci. � �eby mnie pomaga�. � Ja si� nie zgadzam �- powiedzia� Tadek. � Ja te� nie � zastanowi� si� Jasio. � Starczy mu przewodnicz�cy. � Ja to jestem za Mirkiem � p�aszczy� si� dla zgody Henio. I tak si� p�aszczy�, p�aszczy�, p�aszczy�, �e by� ju� taki p�a�ciutki jak w�dzona fl�dra, a nie cz�owiek. Lulik mrukn�� przez sen, bo ju� sobie zasn��. Nudno mu by�o, a i tak nie mia� �adnych szans. Nie umia� ani liczy�, ani czyta�. Mareczek mia� smutn� min�, bo nie wiedzia�, czy popiera� siebie, czy Mirka. Ale w ko�cu powiedzia�, �e on mo�e by� sekretarzem-skarbnikiem. Tadek szybko policzy�: � Jasio, Mareczek, ja � to trzech, Henio i Mirek � to dw�ch. Wi�kszo�� � powiedzia� � jest bezwzgl�dna. Mareczek zosta� sekretarzem-skarbni-kiem, a my ustalili�my punkt ,,d" � czyli co mamy robi�. Wi�c najpierw � mycie samochod�w, bo wszyscy chcieli. Zwiedzanie lotniska i Pa�acu Kultury i Nauki, bo wi�kszo�� chcia�a. Gie�d� znaczk�w i poczt�wek, czyli �e: zbieramy je w jednym miejscu, potem dzielimy, zak�adamy albumy, wymieniamy dublety � to znaczy podw�jne. � Ja jjeszczcze zzzggg�aszszam ddob-bre i zzz�e uczczynki...� zaproponowa� nasz sekretarz-skarbnik. � Notowane? � nieufnie spyta� Mirek. Jasne. Notowane stwierdzi� Tadek. � To ja b�d� notowa� � zaofiarowa� si�, tym razem bez namys�u Mirek. � Od notowania jest sekretarz-skarbnik � zauwa�y� s�usznie Jasio. I na to wszyscy si� zgodzili. Minus � g�os Henia. Bo nawet Mirek spostrzeg�, �e przesoli�. Ale by� z�y. I mia� czerwone plamki na policzkach, przez co jeszcze bardziej przypomnia� balonik albo du�� pi�k�. No, wi�c zosta�y nam tylko ,,wolne wnioski", ale ja ju� nie mia�em czasu. � My za�atwimy ,,wolne wnioski" we w�asnym zakresie. Tata m�wi zawsze, �e on za�atwia wszystko we w�asnym zakresie � zdecydowa� Mirek i poniewa� wszyscy sko�czyli je�� lody, a Lulik obudzi� si� � wyszli�my. Mirek, Henio, Jasio, Mareczek, Tadek i Lulik � na ulic�. I tam usiedli na murku. Za murkiem by� du�y park. A ja wr�ci�em do pracy. Tymczasem na tym murku zapad�y straszne decyzje. W ,,wolnych wnioskach". W sprawie T�giej Pani, kt�ra nie lubi�a dzieci. We w�asnym zakresie, oczywi�cie. 18 O czwartej wszyscy wychodz� z biura. Najpierw pan dyrektor, odje�d�a wo�g�. Czarn�. Potem pan vice-dyrektor � szar� warszaw�, potem inni pracownicy piechot�, i tylko niekt�rzy trabantami, syrenkami, jeden nawet rna Wartburga. A na ko�cu wychodzi zawsze T�ga Pani, kt�ra d�ugo si� przegl�da w lusterku, maluje i czesze. Dlatego te� ona wychodzi tak p�no. Oddaje portierowi klucz od pokoju i zawsze m�wi: � Widzi pan, panie Piotrze, jak ja si� tu m�cz�. Wszyscy hyc, hyc, aby pr�dzej do domu. Dyrektor to najpierwszy i m�j kierownik te�. A ja pracuj�. I wychodz� ostatnia. Tylko nikt tego nie docenia. Tym razem te� tak by�o. Tylko, �e na murku czekali na T�g� Pani�: Lulik, Mirek, Mareczek, Henio, Jasio, Tadek i dwie dziewczynki � Magda i Lena. Troch� starsze. Z warkoczykami w mysie ogonki. Bardzo �adne. Warkoczyki. Lulik by� bardzo z�y, bo g�odny. Ca�y dzie� nic nie dosta� do jedzenia. Wszystko w zakresie ,,wolnych wniosk�w". Lulik powarkiwa�, ogon spu�ci� i tylko patrzy� na ka�dego: da je��, czy nie da? Nikt nie dawa�. 19 � A, wy smarkacze, ci�gle tutaj ? � powiedzia�a T�ga Pani. �- Do domu jazda. Nie przeszkadza� przechodniom. � My tylko na chwileczk� � dygn�a Magda i pos�a�a T�giej Pani u�miech jak kropla s�o�ca. � Mo�e pani wie, kt�ra godzina �-dygn�a Lena i obdarowa�a T�g� Pani� spojrzeniem jak p�atek pachn�cego ja�minu. Sama botaniczna s�odycz. T�ga Pani spieszy�a si� jednak, bo um�wi�a si� w kawiarni na plotki z przyjaci�k�. Takie z�e osoby te� maj� przyjaci�. Przecie� musz� z kim� obgadywa� innych, prawda? Wi�c ani kropla s�o�ca, ani p�atek ja�minu nie wzruszy�y T�giej Pani. Mrukn�a tylko do otaczaj�cych j� dzieci: � Nie mam zegarka. Nie mam czasu. Prosz� rnnie pu�ci�. Prosz� mnie nie denerwowa�... I ruszy�a twardo przed siebie, pcosto na Lulika. A Lulik by� tak trzymany, �e Pani musia�a na niego si� wpakowa�. Wielka pani i g�odny ma�y pies, kt�rego 20 Mirek popchn�� jeszcze i nieznacznie przydepn�� mu �ap� w chwili, gdy nogi T�giej Pani ju� dotyka�y psa. No i zrobi�o si� straszne zamieszanie. Bo Lulik szczekn�� i szarpn�� T�g� Pani� z ca�ej si�y za �ydk�, dr�c zupe�nie now� po�czoch�. Pani krzykn�a i podskoczy�a. I teraz ju� rzeczywi�cie nadepn�a psu na �ap�. Drug�. Poniewa� by�a ci�ka, wi�c Lulik a� si� zwin�� z b�lu i zniszczy� drug� po�czoch�. -� �obuzy! � krzycza�a pani. :� Zabije Lulika! �� krzycza� Mirek. � Ma zegarek, a nie wie, kt�ra godzina ! � piszcza�a Lena. � By�a niegrzeczna! �� g�o�no wo�a�a Magda. Poczem nagle zosta�a sama T�ga Pani, bo wszyscy si� rozbiegli. Lulik te�. I T�ga Pani pochyli�a si� nad swoimi podartymi po�czochami. I nagle zap�aka�a. Mo�e p�aka�a z innego powodu. Mo�e przypomnia�a sobie, �e nie jest ju� taka bardzo m�oda, a nie ma w�asnych dzieci? Nie wiem. W ka�dym razie naprawd� p�aka�a. 21 S�du nie wybierali�my. Musieli�my sami by� s�dem i sami oskar�onymi. I sami obro�cami. Pierwszy odezwa� si� Mirek: � Ona jest niedobra. My w zakresie �wolnych wniosk�w" postanowili�my j� ukara�. � Czyj to by� wniosek ? � W moim zakresie... � odpowiedzia� Mirek na pytanie, kt�re mu zada�em. � Wszyscy si� zgodzili�cie ? Milczeli. D�ugo. Potem Henio pisn�� dla zgody: � Wszyscy. Ja pierwszy. � Nieprawda � ja by�em pierwszy � powiedzia� Tadek. � A ja drugi � pochwali� si� Jasio. � Henio by� na ko�cu. � A sekretarz-skarbnik ? � zapyta�em. � Jja, bby���em, nnajjpierw ppprze-eciw, aaale ppotem... � On si� ba� � wyja�ni� Mirek. 22 � Wcale si� nie ba� � stwierdzi�y Magda i Lena, kt�re ju� si� zapisa�y do szczepu i mia�y zrobi� przedstawienie dla wszystkich dzieci z tej ulicy, kt�re nie pojecha�y na kolonie. � No, ba� si� czy nie? � Nie, nie ba� si�. Nie chcia�. M�wi�, �e kara� to mo�e pan albo milicja, albo s�d. Tylko si� j�ka�, ale go przekrzyczeli�my. I si� zgodzi�. Ch�opcy spojrzeli spode �ba na dziewczynki. I Mirek o�wiadczy�, �e zawsze by� przeciw dziewczynkom. Tadek mu si� sprzeciwi�, Jasio te�. Wi�c znowu by�a wi�kszo��. Al� to nie za�atwia�o sprawy. � T�ga Pani przez was p�aka�a � zacz��em. � Przez po�czochy � sprzeciwi� si� Mirek. � Gdyby nie nadepta�a naprawd� Lulika, mia�aby jedn� po�czoch� ca��. � Mirku: nadepn�a, a ni� nadepta�a. To po pierwsze, a po drugie: jak jedna jest podarta, to i tak ca�a para do niczego. � Kupi�aby inn� par�, wtedy jedn� mia�aby w rezerwie. Tata m�wi, �e rezerwy s� bardzo wa�ne. � Wa�ne. Ale w tym wypadku chodzi o was, a nie o jej po�czochy. �- My podj�li�my ,,wolny wniosek". Demokratycznie. Wszyscy byli ,,za". � A teraz? Te� wszyscy s� ,,za" ? � Ona naprawd� p�aka�a ? � spyta�a Magda. 23 � Naprawd�. � No, to my jej umyjemy samoch�d � powiedzia� Jasio kompromisowo, to znaczy tak, �eby i wilk by� syty i owca ca�a. � Ona nie ma samochodu. � To niech sobie kupi, a my umyjemy. Za ka�dym razem � zaproponowa� Mirek. � Nie kupi, bo za drogo. � A na po�czochy ma? � nieufnie spyta� Henio. � Po�czochy s� ta�sze. � No, to czego zaraz becze� � wzruszy� ramionami Mirek, spojrzawszy jeszcze bardziej koso na szepc�ce mi�dzy sob� dziewczynki. � Jakby by�a m�odsza i bardzo �adna � mo�e by tak nie �a�owa�a po�czoch...� spr�bowa�em z tej beczki. � A ona p�aka�a mo�e dlatego, �e ju� nie jest taka bardzo m�oda, �e nie mog�a was dogoni�, �e nigdy ju� nie b�dzie taka m�oda jak wy... Mo�e chcia�a sobie np. kupi� pieska, �eby nie by� samotna, a teraz musi wyda� pieni�dze na po�czochy... � Mo�emy jej po�yczy� Lulika � wielkodusznie zaproponowa� Mirek. � ���addnego Lllulikka, on jjest nnasz... � sprzeciwia� si� Mareczek. � Z Lulikiem to do kitu � zgodzi� si� z sekretarzem-skarb-nikiem Tadek. � Ona jest z�a. Mirek ma racj�. Myj� ukarali�my. � Henio widzia� ju�, �e nikt nie ma dobrego pomys�u. Wi�c uzna�, �e trzeba sta� przy Mirku. � No, tak � mrukn��em, po zastanowieniu � �le zacz�li�my z tym szczepem, nie uda�o si�. Trzeba b�dzie szczep zlikwidowa�, a T�g� Pani� to ja przeprosz�. Bo to moja wina. Nie mia�em czasu. Nie by�em przy �wolnych wnioskach", czyli w moim zakresie pope�ni�em b��d. Sam nie wiem, jak przeprosi� ? Warn by�oby �atwiej. Du�o was, mogliby�cie teatr odegra� na cze�� T�giej Pani. I w takim teatrze pokaza� jak to by�o, jak dosz�o do tego wszystkiego. A ja sam? Jaki to teatr z jednej osoby? Ale trudno � przeprosz� za was... Upominek jaki� kupi�: herbat� dobr�, czekoladki, bo ja wiem ? Nie ma rady, panowie i panie. Wsta�em. Poda�em ka�demu r�k� na po�egnanie. Zdawa�o mi si�, �e to ju� koniec kr�tkich a ju� osobliwych dziej�w Szczepu Ma�ych Braci. Przez jaki� czas by�o tak: z daleka k�ania� mi si� Mirek albo inny z ch�opc�w, albo dziewczynka. Niekiedy nawet podbiega� Lulik, ale nic nie m�wi�... Kiedy my�em samoch�d na podw�rku, zza w�g�a wychyla�y si� g�owy: jasne, ciemne i ogolone. Tak�e z warkoczykami. I tyle. Raz zobaczy�em Magd� cicho m�wi�c� co� panu Piotrowi, portierowi. Potem pan Piotr rozmawia� tajemniczo z pani� Lucyn� � sprz�taczk�, kt�ra dla wszystkich parzy herbat�. Tylko dla T�giej Pani nie parzy. T�ga Pani lubi bardzo mocn� herbat�. Kupuje najlepsz�, angielsk�. I czekoladki lubi podgryza� do herbaty. T�giej Pani dostarcza si� tylko wrz�tek. Herbat� ma w�asn�. P�niej znowu zobaczy�em pana Piotra rozmawiaj�cego z Magd� i Len�. Po kilku dniach powiedzia�a mi T�ga Pani: � Jakie� krasnoludki tu s�, czy co? � Mo�e s�?... � stwierdzi�em oboj�tnie. Od czasu tamtej historii nie lubi�em rozmawia� z T�g� Pani�. Nie tylko dla-te�o, �e ona nie lubi dzieci. Ale i dlatego te�, �e musia�em j� przeprosi�, a kto lubi przeprasza� za cudze winy? 26 � Lubi pan czekoladki, panie kierowniku ? � Nie � odpowiedzia�em, chocia� tak naprawd�, to ch�tnie jem czekoladki. , � Ale dobrej herbatki to pan si� na pewno napije? Ostatnio kto� zostawi� w moim biurku ca�� paczk� najlepszej angielskiej herbaty i pude�ko czekoladek. Pyta�am wszystkich, ale nikt nie wie. Mo�e pani Hania, ale ona zachorowa�a i jest w szpitalu, wi�c nie mog� zapyta�. To pewno jej. No, ale ja jej zwr�c�, kiedy ona wyzdrowieje. Pani Hania te� lubi czekoladki i dobr� herbat�, wi�c to pewnie rzeczywi�cie jej. No, ale ja nie chcia�em wypija� herbaty kogo�, kto jest w szpitalu. Parzonej przez T�g� Pani�. Wi�c powiedzia�em: � Ostatnio ma�o pij� p�yn�w, bo le-karz zakaza�. � A wie pan co, panie kierowniku, mnie si� czasem wydaje, �e mo�e kto� si� we mnie zakocha� i podrzuca mi czekoladki i herbat�. � Mo�e... � zgodzi�em si� ponuro. Pani Hani, kt�ra jest bardzo sympatyczna, m�g�by kto� podrzuca�. Tym bardziej, �e jest dobra i lubi wszystkich. Dzieci te�. Kto by jednak m�g� kocha� t�g� i niezbyt dobr� pani�, kt�ra nikogo zbytnio nie lubi? Zapomnia�em ju� o tych czekoladkach i herbacie, gdy nagle zadzwoni�a jaka� pani i mi�ym g�osem wyja�ni�a, �e jest matk� Magdy. I m�wi tak�e w imieniu mamy Leny. � Mo�e pan, panie kierowniku, domy�la si�, dlaczego nasze c�rki wypraszaj� u nas dobr� angielsk� herbat� i czekoladki. I opowiadaj� co� dziwnego o jakim� �szczepie ma�ych braci"... Czy szczep jada tyle czekoladek i pija angielsk� herbat� ? � O, prosz� pani, pani nawet nie wie ile taki szczep mo�e zje�� czekoladek... A herbaty wypi�... Ta pani pomy�la�a pewnie, �e ja jestem troch� niespe�na rozumu. Obieca�em jednak, �e zajm� si� t� spraw�. I pani ju� bardziej uspokojona od�o�y�a s�uchawk�. Ledwo od�o�y�a, pan Piotr, nasz portier przyni�s� mi d�ug�, grub� kopert�, z wyrysowanym zamiast znaczka kwiatkiem r�y. I po�o�y� bez s�owa na biurku. 28 � Od kogo to? � A bo ja wiem? � u�miechn�� si� przy tym jakby wiedzia� nie tylko to, ale tak�e pozna� tajemnice kosmosu. W r�ku mia� jeszcze jedn� kopert�. � A to dla kogo? � Dla Pani T�giej... Zdziwi�em si�, ale co� mi zacz�o �wita� w g�owie, mimo ogromnego upa�u. Tylko m�j kolega, ten ma�om�wny, powiedzia� : � Uwa�aj, tam mo�e by� bomba... � I roze�mia� si�, jakby to by� dobry �art. Naprawd�,w kopercie by� twardy karton z pi�knie wykaligrafowanym zaproszeniem, kt�re brzmia�o tak: 29 Zaraz te� przylecia�a T�ga Pani, wymachuj�c tym zaproszeniem i wo�aj�c. � Nie p�jd�, bo mnie znowu ten w�ciek�y pies pogryzie. W og�le, co ci smarkacze sobie wyobra�aj�! � Widzi pani � powiedzia�em �agodnie jak do motylka � od tygodnia zajada pani ich czekoladki i pije ich herbat�, no, to mo�e pani p�j�� i na ich przedstawienie... T�ga Pani najpierw si� jeszcze bardziej zaperzy�a, potem zapyta�a pani� Hani�, kt�ra wr�ci�a ze szpitala, o te czekoladki i herbat�. I okaza�o si�, �e to nie by�o pani Hani. A wreszcie pan Piotr wyzna�, wzi�ty w tzw. ,,krzy�owy ogie� pyta�", �e to wszystko by�o od dzieci. Poszli�my na to przedstawienie. Do parku. Pani Hania te�, bo po kumotersku, czyli przez osobiste znajomo�ci, otrzyma�em dla niej dodatkowe zaproszenie. By�o to dobre przedstawienie. T�g� Pani� gra� Mirek. Udatnie, owszem. Mirka � Tadek. Lulika sam Lulik. Popisowa 31 rola! Jak on szczeka�! Jak skaka�! Jak gryz� Mirka w grub� �ydk�! Jak w �yciu. Bo w og�le odegrano ca�� histori�: od pierwszego sporu z T�g� Pani� do pogryzienia, a potem do przeproszenia, tzn. do tych herbat i czekoladek. Poniewa� Mirek zagra� T�g� Pani� �agodnie, wi�c wydawa�o si�, �e ona w niczym tak bardzo nie zawini�a. T�ga Pani by�a zadowolona. Bi�a bardzo g�o�no brawo i wo�a�a bis! Pewnie podoba�o jej si�, jak Lulik szarpa� Mirka za �ydk�. A na zako�czenie aktorzy podarowali T�giej Pani i pani Hani kwiatki. Podejrzewam, �e je zerwali w parku, z klombu... Ja za� dosta�em tekturow� odznak�: HONOROWEGO WODZA SZCZEPU. Po drugiej stronie odznaki by�o wyja�nienie, �e honorowy to taki, kt�rego trzeba szanowa� i kt�ry ma pomaga�, ale nie rz�dzi�. To si� mniej wi�cej zgadza. Tak to bywa z honorowymi. Zdawa�o si�, �e wszystko jest ju� dobrze. Bo nawet postanowiono zwo�a� posiedzenie. W sprawie... uczni�w. Odby�o si� wi�c posiedzenie ca�ego szczepu. Bez T�giej Pani, kt�ra si� spieszy�a do kawiarni. Ale z pani� Hani�. Mirek zaprosi� j� osobi�cie. W punkcie pierwszym posiedzenia omawiano spraw� uczynk�w dobrych i z�ych. Przedstawiono zeszyt takich uczynk�w prowadzony przez Mareczka przy pomocy Tadka i dziewczynek. Na pierwszym miejscu by�a sprawa T�giej Pani. � Ona dosta�a czekoladki i herbat�! � krzykn�� Mirek, kt�rego bola�y podrapane przez Lulika �ydki i by� zdenerwowany. � Dosta�a. Teraz jeszcze dali�my jej kwiaty. To by�o w zakresie przeprosin. A przedstawienie � to ju� dobry uczynek. Osobny. Dla wszystkich po punkcie. Ja mam dwa, bo jestem przewodnicz�cym i dyrektorem teatru. � Eee � zaprzeczy�y Lena i Magda � te przeprosiny to by� nasz pomys�. I my dostawa�y�my od mam herbat� i czekolad�. Ch�opcy nic nie dali. Tylko si� zgodzili. Wi�c to ni� mo�e by� taki rachunek. Teatr to te� nasz pomys�. Co prawda tu oni pomagali i Mirek zosta� pogryziony. Fakt. Wi�c jest tak: herbata i czekolada � to nasze przeprosiny � dziew- 35 /1 i;! czynek, a przedstawienie � to wsp�lne przeprosiny. Poniewa� my przeprosi�y�my czekoladkami i herbat� � to za teatr tylko nam si� nale�� punkty uczynkowe. A ch�opcom nie. Bo to s� ich przeprosiny, a nie �aden tam dobry uczynek. Nasze mamy tak nam m�wi�y... �- Ale ja by�em dyrektorem... � zawo�a� ca�y czerwony ze z�o�ci Mirek. � Dyrektor i tak nic nie robi. Tylko ma tytu�. � Ale mnie poszarpa� Lulik. � Sam chcia�e� gra� T�g� Pani�. � Ale bez takiego szarpania. � Musia�o by� z szarpaniem. Inaczej nie by�oby �adnych przeprosin. Bardzo to by�a gor�ca sprzeczka. Po-czem Tadek swoim zwyczajem szybko podliczy� g�osy i powiedzia�: � Mareczek, Lena, Magda, Jasio i ja � to pi��, a Mirek i Henio � to dwa. Wi�kszo�� jest za skre�leniem teatru z dobrych uczynk�w... � To poszarpanie po�czoch T�giej Pani przez Lulika skre�limy ze z�ych. Bo si� wyr�wna�o. Tym razem Henio powiedzia� rzecz nawet rozs�dn�. I wszyscy si� zgodzili. Pozosta�y wi�c inne uczynki. A oto ich lista. Najpierw odczytano dobre: a) Mirek trzy razy przyni�s� marnie mleko z �SAMU" a raz ziemniaki z jarzynowego sklepu. 36 i I �i �'1 f �'ii ^��^^�3-,-,^.^� b) Mareczek pom�g� kulawemu panu przej�� przez jezdni�. c) Dziewczynki przygotowuj� nast�pne przedstawienie dla wszystkich dzieci z naszej ulicy, tych, kt�re zosta�y w mie�cie. d) Tadek podarowa� Mareczkowi sw�j scyzoryk. e) Jasio za�atwi� przez ojca zwiedzenie PKiN. Jego tata tam pracuje. f) Tata Henia ma znajomych w �Locie" i za�atwi zwiedzenie lotniska na Ok�ciu. g) Magda i Lena ucz� Mirka czyta� i pisa�. Z k�opotami. h) Mirek zani�s� ci�k� paczk� nieznajomej staruszce do domu. �wiadkowie: Lena i Jasio. i) Mirek pom�g� kierowcy pana dyrektora umy� samoch�d. �wiadek � Tadek. j) Tadek pom�g� kierowcy pana wicedyrektora umy� samoch�d. �wiadek: Mirek. No, lista poka�na. Ale pani Hania mia�a w�tpliwo�ci co do punktu ,,a": � Je�li kto� pomaga w domu � to jest normalny obowi�zek, a nie dobry uczynek. Mirek spojrza� bardzo wrogo na pani� Hani� i z�o�y� takie o�wiadczenie: � Pani jest go�ciem bez prawa g�osu. � Mo�e mie� doradczy � zwr�ci� uwag� Tadek. 38 � Doradczy to co innego, nie liczy si�. � No, wi�c jak, Mirek, z tym punktem ,,a" ? � spyta�em. � Raz mleko przynios�em, kiedy mama nawet nie wiedzia�a i ziemniaki te�. Wi�c nie obowi�zek. Tylko dobry uczynek. � Ale dwa razy przynios�e� z obowi�zku? � odezwa�a si� Magda. Mirek naburmuszy� si�, ale kiwn�� g�ow�. � Czyli pan sekretarz-skarbnik � zaproponowa�em � skre�li dwa mleka, to znaczy dwa punkty, tak ? � Jjjeden, bbo mmlekka li czcz� si� po pp� ppunktu. Zzziemniaki � tto ppunkt. Cci�kie... By�y jeszcze w�tpliwo�ci, czy je�li kto� za�atwi� spraw� przez tat� � to on ma mie� punkt czy jego tata? Okaza�o si� jednak, �e Jasio i Henio po pierwsze: ca�y tydzie� przypominali tatom, a potem z nimi poszli do Pa�acu Kultury i �Lotu", �eby dok�adnie wyt�umaczy�, o co chodzi. Po dyskusji � p� punktu dla ka�dego. Przyst�piono do z�ych uczynkgw. Ale w zeszycie by�o w tej rubryce pusto. Po skre�leniu pogryzienia T�giej Pani przez Lulika. 39 � Dziwne � powiedzia�em � bardzo dziwne. Prawdziwi ludzie musz� mie� z�e uczynki. Od czasu do czasu. Niekiedy niechc�cy, ale musz�. Na przyk�ad co to znaczy, �e Magda i Lena ucz� Mirka czyta� i pisa� z k�opotami ? � Bo on m�wi, �e jest przewodnicz�cym i nie musi pisa� ,,ogr�d" przez ,,�" tylko mo�e pisa� przez ,,u". � Ogr�d pisze si� przez ,,�", Mirku � orzek�em z ca�� surowo�ci�. � Ja jestem przewodnicz�cym i mog� to zmieni�. � Mo�esz zmieni� jaki� pomys� � po- wiedzia� Tadek � ale nie to. To zmieniaj� starzy profesorowie. � Jak nie mog�, to nie musz� by� przewodnicz�cym. Co to za przewodnicz�cy, kt�ry nic nie mo�e. Nawet jednej literki nie mo�e ruszy�. � Oczywi�cie, Mirku, nie musisz by� przewodnicz�cym. Przecie� mo�esz si� zrzec i wtedy wybierze si� kogo� innego. Mareczka na przyk�ad. 40 � On si� j�ka. � Ale pisze bez b��du. I liczy do... Zaraz, do ilu ty liczysz ? � Umia�em do 132, ale tteraz to ju� lliczcz� ddo 150... � Wielka rzecz -� obruszy� si� Mirek � jak zechc�, to si� naucz� do 200. Ostatecznie Mirek przemy�la� spraw� i powiedzia�, �e on zostanie jednak przewodnicz�cym,' bo si� na tym zna. I po jeszcze jednym namy�le uroczy�cie o�wiadczy�, �e: a) nale�y pozostawi� Magdzie i Lenie dobry uczynek za uczenie go czytania i pisania. Po p�tora punktu dla ka�dej. P� � za k�opoty. b) Jego, Mirka, wpisa� na list� z�ych uczynk�w :� za te k�opoty. Po p� punkta za Leny k�opot i Magdy k�opot. Razem � jeden punkt. c) I jego, Mirka, wpisa� na list� dobrych uczynk�w za uczenie si�. Po jednym punkcie za czytanie i po jednym za pisanie. Jak bowiem wiadomo, uczy� si� jest o wiele mniej przyjemnie ni� kogo� uczy�. W ten spos�b ma 2 punkty na plus i jeden na minus. I jak si� odejmie jeden od dw�ch to pozostanie jeden � plusowy. Ho, ho � pomy�la�em � kanclerska g�owa... Bo tak si� m�wi�o, jak kto m�dry. Kanclerze � tak nazywano premier�w i teraz czasem si� tak ich nazywa � musieli by� m�drzy. Rz�dzi� ca�ym rz�dem � nie�atwo. � W zakresie jeden � dwa � p� -� liczysz Mirku bezb��dnie... � u�miechn��em si�. Po dyskusji uznano, �e poniewa� Mirek nie chodzi jeszcze do szko�y i uczy si� z w�asnej, nieprzymuszonej woli � mo�e mie� dodatkowo dobry uczynek. Tym bardziej, �e wykaza� niepospolity talent liczenia wraz z po��wkami liczb... By�y wprawdzie g�osy, �e przewodnicz�cy powinien nauczy� si� czyta� i pisa�. Wi�c ta nauka � to obowi�zek, a nie dobry uczynek. Jednak te g�osy nie zwyci�y�y. 42 Mieli�my bardzo trudny miesi�c. W j�zyku komunikat�w prasowych nazywa si� to �napi�ty plan". Czyli trudny do wykonania. Taki na granicy ludzkich mo�liwo�ci. Z nami te� tak by�o. Najpierw punkt ,,f" z listy dobrych uczynk�w � zwiedzenie lotniska. W niedziel� rodzice nie pozwolili '� chcieli mie� dzieci w domu. S�usznie. Ca�y tydzie� pracuj� � i prawie nie widz� dzieci. A w powszedni dzie� � ja nie mog�em. Wreszcie si� uda�o, bo musia�em i tak pojecha� na lotnisko � wi�c zapakowali�my si� w dwa samochody � dyrektora i m�j. I w drog�. Na lotnisku dziewczynki przyczepi�y si� jak b�ki do stewardess, a ch�opcy do pilot�w, mechanik�w i dyspozytora. Potem zwiedzili�my jednego I�a-18 i jednego Li-12. � Ju� wiem, b�d� pilotem � stwierdzi� z ca�� stanowczo�ci� Mirek. � A ja dyspozytorem � zastanowi� si� Tadek. � Ja stewardess�. I b�d� mia�a taki pi�kny kostium. Stalowoniebieski � wybra�a sobie Magda. � A jja bb�d� ppasa�erem... � u�miechn�� si� Mareczek. 43 � No, to my � zastanowi�a si� Lena � mo�emy zrobi� teraz przedstawienie: PODRӯ SAMOLOTEM. � A T�g� Pani� si� zaprosi? � nieufnie spyta� Mirek. �- Mo�emy � niedbale powiedzia�a Magda. � Mo�e by� nawet pasa�erk�. � Ale w I�-18, bo du�y... � cicho za�artowa� Jasio. W ten spos�b powsta� pomys� nowego przedstawienia, wystawionego pod koniec wakacji, ale to ju� ca�kiem inna sprawa. I nale�y do innego okresu dziej�w Szczepu Ma�ych Braci. Na razie wykonali�my jeszcze plan zwiedzania PKiN � punkt ,,e" z listy dobrych uczynk�w. By�y z tym powa�ne k�opoty, bo Mirek w og�le nic nie chcia� zwiedza�, tylko ��da�, by je�d�ono bez przerwy szybkobie�n� wind�. I nawet mia� wi�kszo�� za sob�. Tak wi�c poje�dzili�my t� wind� co� z pi�tna�cie razy. I dopiero potem obejrzeli�my Warszaw� z g�ry. I tu powiedzia� Henio: � O jej, wol� z do�u. Z g�ry jest nie�adnie i pusto. � Nie znasz si� � na wszelki wypadek zabra� g�os przewodnicz�cy. � To si� nazywa panorama i zawsze jest w takiej panoramie pusto. � W kinie na panoramie nie jest pusto ! � sprzeciwi� si� Henio. Poniewa� on si� nigdy nie sprzeciwia� przewodnicz�cemu � wszyscy si� zdziwili. Ja te�. �eby sprzecza� si� z przewodnicz�cym i to na 30 pi�trze? Mo�e w ka�dym z nas tkwi taka granica, przez kt�r� nie przechodzi nawet na/^ sza najwi�ksza ch�� do zgody ? W ka�dym razie, od czasu tej wycieczki do Pa�acu Kultury i Nauki, Henio coraz cz�ciej k��ci� si� z Mirkiem. Ale to inna sprawa. Tymczasem rozpocz�li�my akcj� Gie�dy Znaczk�w i Poczt�wek. Znaczkami zaj�li si� Mirek, Mareczek, Tadek i Jasio. Poczt�wkami: Henio, Lena, Magda i dwaj nowi ,,mali bracia": okropnie zawsze zamorusany W�adek i najmniejszy � pi�cioletni Pumka. Nazywa� si� tak, bo kiedy� wymy�li� sobie, �e jego kot to nie kot, a dzika, pot�na, czaj�ca si� puma. 45 Encyklopedia powiada, �e puma to: .,kuguar � drapie�nik z rodziny kot�w; sier�� barwy jednolicie cynamonowej; zaro�la Ameryki (od Patagonii do Kanady)". Czyli, �e �yje w obu Amerykach i jest br�zowa. Pumka encyklopedii nie czyta�, ale widzia� w telewizji film i w tym filmie zobaczy� pum�. Wszystko si� zgadza�o: jego kot by� br�zowy, strasznie drapie�ny, bo rzuca� si� nawet na Lulika, a poza tym Pumka mia� ciotk� w Kanadzie wi�c sta�o si� dla niego jasne, �e Buru� to nie �aden kot, a prawdziwa puma. I tak zrodzi� si� u nas Pumka, kt�ry zbiera� poczt�wki z kotami. Od lw�w do koci�t domowych. Inne wymienia�. � Dam ci dwa go��bie imieninowe za twojego kota z kokardk� � proponowa� posiadaczowi poczt�wki z kotkiem. I wyci�ga� brudn� poczt�wk� z dwoma ca�uj�cymi si� go��bkami i napisem: Z powinszowaniem Imienin... Gie�da rozwija�a si� pomy�lnie. Jedni zbierali znaczki tylko z ptakami. Z r�nych kraj�w. Inni s�awnych ludzi. Jeszcze inni � tylko sportowe i po�wi�cone lotom w kosmos. Szczep bardzo si� rozrasta� dzi�ki naszej Gie�dzie. Dochodzili nowi. Do poczt�wek i do znaczk�w. Ju� chyba by�o ze dwadzie�cioro, skrupulatnie zapisanych przez Mareczka. I przydzielonych do obu grup: znaczkowej i poczt�wkowej. 46 Po prawdzie to g��wnym dostarczycielem znaczk�w by�em ja. Do biura przychodzi�o mas� list�w z Polski. I ze �wiata. Znaczk�wcy zabierali je, dzielili mi�dzy sob�, wymieniali. Ale i sami wy�apywali znaczki, gdzie si� da�o. W domu, u znajomych. A� kt�rego� dnia, na posiedzeniu, powiedzia�em : � Trzeba mie� albumy. Bez album�w to nie ma sensu. Niszczy si� znaczek, marnieje. I porz�dku brak. Kto dostaje kieszonkowe od rodzic�w ? Wi�kszo�� podnios�a r�ce do g�ry. � Na co wydajecie ? � Ja zbieram na rower � zawiadomi� Tadek. � Ja na rzutnik... � to by� Henio. � Ja nie zbieram. Ja wydaj�. Lubi� ,,kr�wki" � przyzna� si� Jasio. � Mnie ju� tylko 30 z� brakuje do pasa kowbojskiego i kolta � z dum� wykrzykn�� Mirek, czuj�c, �e taki pas i kolt do-dadz� mu znaczenia w szczepie. Po takim o�wiadczeniu zapad�a chwilowa cisza. Ale praktyczna Magda zapyta�a: � A spodnie d�insowe masz ? � Tata obieca�. � A kapelusz? � Mam. Ten z dziur�. Starczy. W nim ch�odniej. � Moja puma i tak nie boi si� kolta � wyd�� wargi Pumka. A W�adek doda�: 47 � Sztucer musisz kupi�. j Magda i Lena zbiera�y na p�yty d�ugo- graj�ce � z jazzem. I tak dalej i tak dalej. Wszyscy, kt�rzy dostawali kieszonkowe, na co� zbierali. Minus � Jasio. Powiedzia�em: � Je�li mamy prowadzi� gie�d� i ja mam wam dawa� nowe znaczki, prosz� kupi� albumy. Mog� by� na pocz�tek ma�e i tanie. I ja chc� ogl�da� te albumy. � A potem zrobimy konkurs ? � zapyta� Jasio. � Jaki konkurs ? � No, na najlepsze albumy. Kto wygra dostanie seri� znaczk�w od pani Hani. Powiedzia�a mi, �e ma dwadzie�cia serii... Ka�da inna. I z r�nych kraj�w. � O'key � zgodzi� si� sekretarz-skarbnik, notuj�c cierpliwie przy pomocy Tadka zasady nowej organizacji gie�dy. Poczt�wkowcy te� postanowili wprowadzi� albumy i podzieli� mi�dzy wszystkich rodzaje poczt�wek. Pumka � koty, W�adek � miasta, Lena � pomniki, Magda � krajobrazy, Henio � kwiaty. I tak dalej i tak dalej. Wszystko wygl�da�o dobrze. Co rano ch�opcy przychodzili. Pytali: � S� znaczki? S� poczt�wki? Dostawali, odchodzili. Przychodzili z albumami. Oceniali�my. Zbiera�y si� punkty do konkursu. A osobno punkty za �iTm uczynki. To by�a inna sprawa. Zrobili�my te� dwa nowe przedstawienia. To z podr� samolotem by�o szczeg�lnie interesuj�ce. Mirek jako pilot warcza� zupe�nie ja� I�-18, a potem wydawa� okropny, przeci�g�y gwizdo-j�k, jak startuj�cy odrzutowiec. Wtedy Mareczkowi robi�o si� zawsze niedobrze i stewardessy � czyli Magda i Lena � przynosi�y krople na serce i soki. � Schodzimy do l�dowania w Pary�u. Prosz� zapi�� pasy i nie pali�! �- og�asza� Mirek-pilot � i zaczyna� rycze�: � � UUUUUUUUUUUU, WRRRR, Bardzo udane przedstawienie. By�y du�e brawa. Od 50 dzieci na widowni, czyli w parku. T�ga Pani wysz�a przed ko�cem. Do kawiarni. Ale poza tym � wielki sukces. Po kt�rym dziewczynki i ch�opcy powpisywali nowe dobre uczynki do zeszytu. I kilka z�ych. Mianowicie: a) Mareczek raz za du�o uda�, �e mu niedobrze i nie starczy�o kropli. b) Tadek �le zadysponowa� odlot i samolot sp�ni� si� o p� godziny, chocia� nie by�o mg�y. t c) Pumka wrzasn��: �l�dowa�, ja si� boj�" i ma�o nie zepsu� ca�ego przedstawienia. Przeczyta�em to i powiedzia�em: � A ty, Lena? By�a� re�yserem. To znaczy, �e �le wyre�yserowa�a� sztuk�. Aktorzy nie przygotowani. Punkt na minus. � P� � o�wiadczy�a. � Sk�d mog�am wiedzie�, �e Pumka si� tak przestraszy. To Mirek za d�ugo warcza�. � Trzeba by�o pouczy� Mirka. Jeste� re�yserem. � Nie mog� pouczy� Mirka, bo on m�wi, �e jest przewodnicz�cym i b�dzie tak d�ugo warcza�, jak mu si� spodoba. Poza tym on m�wi, �e musi pilotowa� na r�nych wysoko�ciach. I jak wzbija si� na 10 tysi�cy metr�w � to warczy d�u�ej i g�o�niej. Ja si� na tym ni� znam. Ja w sztuce jestem stewardess� i ju� nic nie mam do gadania. Tylko kapitan statku powietrznego. � Mirek � zapyta�em � na jakiej wysoko�ci lecia�e�, jak Pumka wrzasn��: ,,l�dowa�" ? � Wychodzi�em na pu�ap 10 tysi�cy metr�w. Tam si� bardzo warczy, bo powietrze rozrzedzone. Tata tak powiedzia�. Sko�czy�o si� tym, �e wszyscy powypisywali sobie po p� minusowego punktu. I w�a�nie zaraz potem wybuch�y straszne historie. 50 Pewnego dnia, ju� pod koniec wakacji, przybieg� Tadek. Do biura. Strasznie zdyszany. � Znaczki? � zapyta�em. � Nie. Nie o znaczki chodzi. Straszna historia. Niech pan p�jdzie. Niedaleko, do parku. Nasza ulica � to Frascati. Do parku st�d dwa kroki. Poszed�em. � Mirek m�czy Mareczka � wyja�ni� po drodze Tadek. Oducza go j�kania. I ju� Mareczek by� z tego chory. � Sk�d o tym wiesz? � Henio mi powiedzia�. Henio ju� nie lubi Mirka, bo Mirek nim chcia� za bardzo rz�dzi�. I teraz Henio uwa�a, �e potrzebny jest nowy przewodnicz�cy. Szczep jest du�y. I Mirek jest za niem�dry na taki szczep. Przemilcza�em t� uwag�. Doszli�my bowiem do krzak�w, za kt�rymi, nad ma�� fontann�, dzia�y si� dziwne rzeczy. Mirek mia� co� w d�oni, czym napycha� buzi� Mireczka i wo�a�: -� Teraz krzycz, i m�w. G�o�no!... 51 Sam za�, w nowych d�insowych spodniach, opasany jak kowboy, z koltem u boku � zaczyna� okropnie wrzeszcze�. Raz jak skalpowany przez Indian traper, a raz jak I�-18. W przerwach rozkazywa� podskakuj�cemu opodal Pumce: � Pumka, r�b ha�as. I Pumka robi� dziki ha�as. A biedny Mareczek, krztusz�c si� i d�awi�c usi�owa� co� wym�wi�. Czerwienia� na twarzy, sinia�. Wyskoczy�em zza krzak�w. Mirek skamienia�. Pumka stan�� z przekr�con� g�ow�, jak g�. Tylko Mareczek nie zauwa�y� mnie i dalej usi�owa� co� wybe�kota�. � Mareczek, wyplu� to! � krzykn��em. Wyplun�� mas� �wiru. Strasznie sapa�. � Co wy tu robicie ? � Lecz� go z j�kania. Jego tata powiedzia� mu, �e potrzeba �wiru, ha�asu i silnej woli... �e Demostenes, bardzo s�awny Grek staro�ytny, z ustami na-pchanymi �wirem przekrzykiwa� huk morza � i w ten spos�b oduczy� si� j�kania. I potem zosta� nawet wielkim m�wc�! � No i co z tego ? � On ma �wir, ale nie ma silnej woli. Wi�c ja mu musz� napcha� �wiru i robi� ha�as. Wtedy jest ju� wszystko. Ja bardziej ha�asuj� ni� morze, to greckie, od Demoste... te... te... No tego Greka, znajomego taty Mareczka! 52 � Dlaczego ty si� tym w�a�nie zaj��e� ?�� � Bo ja � przewodnicz�cy, a on � sekretarz-skarbnik. Ja pomagam, we w�asnym zakresie. Zabra�em Mareczka. Tadek poszed� z nami. Mirek zosta� z Pumk�. Bardzo obra�eni. Obaj. Potem przez kilka dni Mirek si� nie pokazywa�. Wszyscy przychodzili po znaczki. Ale Mirek, nie. � On si� na pana gniewa � powiedzia� Henio. � A przewodnicz�cym powinien zosta� Tadek. Ja mog� by� drugim sekretarzem. Mnie dziewczynki te� ucz� pisa� i czyta�. � Z Mirkiem jest niedobrze � potwierdzi� Jasio. � Obra�a si�. I tylko by rz�dzi�. A jak sam od pana dostawa�, znaczki, niby dla wszystkich � to zabiera� dla siebie. Nie dzieli�. My to wszystko dzielimy. A zapas podw�jnych mamy na wymian�. I Mareczek to zapisuje. I wymienia na takie jakie my chcemy. Spotka�em Mirka na ulicy. Zapyta�em: � Dlaczego nie dzielisz znaczk�w? � Dziel�. � Wszyscy m�wi�, �e nie. � Bo mnie nie lubi�. Bo ja jestem za dobry przewodnicz�cy. � A album masz? Zaczerwieni� si�. Nie mia�. Wszystko wyda� na ten kowbojski str�j. � To co robisz ze znaczkami ? 53 Znowu si� zaczerwieni�. I nic nie powiedzia�. Nie pokaza� si� te� na konkursie album�w. Pierwsz� nagrod� dosta� spo�r�d znaczkowc�w � Jasio. Dwie serie s�awnych ludzi od pani Hani. A z pocz-t�wkowc�w � Magda. Dosta�a ode mnie seri� poczt�wek z pomnikami z ca�ej Polski. Nie mia�em niestety krajobraz�w. A ona w�a�nie zbiera�a krajobrazy. Ale zaraz Lena zaproponowa�a jej korzystn� wymian�. Bo ona znowu � pomniki. Kiedy dzieci posz�y, pani Hania powiedzia�a : � Dziwne, �e nie by�o Mirka. Do T�giej Pani przychodzi. Prawie codziennie. Po znaczki. � Jak to po znaczki? � No, bo oni si� zaprzyja�nili ze sob�, wie pan. I ona mu daje znaczki. Tylko wr tajemnicy, �eby pan i inne dzieci nie wiedzia�y. Poszed�em wi�c do T�giej Pani. � Dlaczego pani daje Mirkowi znaczki ? On si� nimi z nikim nie dzieli. I powstaje.niesprawiedliwo��. Przy tym on nie ma albumu. � A co mnie obchodzi jego album, panie kierowniku. To sprytny ch�opczyk. Ja go polubi�am. I w og�le zaczn� teraz lubi� dzieci. S�usznie nawet, �e Mirek jest przewodnicz�cym, bo on ma pomys�y. Ze znaczkami te�. Sprzedaje je w kiosku filatelistycznym. I za to kupi sobie drugi pistolet. Pomy�la�em sobie, �e to jest prawdziwa zemsta T�giej Pani na Szczepie Ma�ych Braci. Zwo�a�em wi�c zebranie. Zacz��em tak: � Chocia� T�ga Pani wcale nie chcia�a si� m�ci�. Chcia�a najlepiej. A wysz�o �le. � Ja jestem honorowym wodzem, wi�c nie mog� rz�dzi�. Pomaga� jednak mog�, prawda? Wi�kszo�� przytakn�a. Tylko Mirek siedzia� naburmuszony i nagle wykrzykn��: � Ja wiem. Pan nie chce, �ebym by� przewodnicz�cym! Za to, �e nie mam albumu, bo musia�em leczy� Mareczka i nie mia�em czasu... � Mirek, nie m�wisz prawdy. � M�wi� prawd�. � On k�amie � cicho powiedzia� Jasio. � On dostaje znaczki od T�giej Pani. I opyla. W kiosku. I sta� si� taki wa�ny, �e my go nie obchodzimy, obchodzi go tylko rz�dzenie. � To wy wiecie o znaczkach od T�giej Pani? 55 �- Wiemy � stwierdzi� Tadek./ � Dlaczego nie m�wili�cie ? � Bo wstyd nam by�o. � Czego ? � Za Mirka by�o nam wstyd � o�wiadczy� Henio, � Za to, �e go wybrali�my, bo mia� dobre pomys�y. Ale potem to tylko dla siebie � dorzuci� Jasio. � Bo jako� paskudnie si� skar�y�. O g�upie znaczki � zako�czy�a Lena. � Jakie g�upie znaczki � oburzy� si� Tadek. � Poczt�wki s� g�upsze. . � Chwileczk� -� przerwa�em � co ty na to Mirku? � Ja � Mirek naburmuszy� si�, rozpi�� ciasn� kurteczk�. Ja � powt�rzy� � nic. Ja mia�em pomys�y. Dla wszystkich. To ja pana pozna�em. I my�my za�o�yli Szczep Ma�ych Braci i dlatego zosta�em przewodnicz�cym... � I uwa�asz, �e mo�esz by� nim dalej ? Mirek milcza�. Zabra� g�os Henio. � Ja proponuj�, �eby on nie by� wi�cej przewodnicz�cym. Tylko, �eby�my wybrali Tadka... Jako� mi si� zdawa�o, �e Henio jak bluszcz przylgn�� ju� do innego i teraz temu innemu b�dzie si� troch� p�aszczy�. Bo to ju� natura taka, ,,zgodliwa". A� wtem odezwa� si� Mirek. � Sam chcia�e�, �eby sprzeda� znaczki! Jeszcze przed wycieczk� do Pa�acu! 56 (4 \ Teraz zaczerwieni� si� Henio. 1 zamilk�. � Czy zgadzacie si�, �eby na miejsce Mirka wybra� Tadka? � zapyta�em. Podnios�o si� sporo r�k. Ale nie wszystkie. Mirek, Pumka, W�adek i jeszcze paru nowych, mniejszych ch�opc�w by�o przeciw Tadkowi. Obliczyli�my: Obecnych � szesna�cioro. Za Tadkiem � dziewi�cioro. Przeciw � pi�cioro. Wstrzyma�o si� od g�osu: dw�ch. Stwierdzi�em: Tadek zosta� przewodnicz�cym Szczepu Ma�ych Braci dziewi�cioma g�osami przeciw pi�ciu, przy dw�ch wstrzymuj�cych si�. Wtedy Mirek wsta�, zapi�� z powrotem kurteczk�, rozstawi� szeroko grube n�ki i powiedzia�: � To do widzenia. My sobie za�o�ymy inny szczep. I poszli � Mirek, Pumka, W�adek i jeszcze kilku. Poszli do T�giej Pani, kt�ra pog�adzi�a Mirka po g�owie i powiedzia�a : � Nic si� nie martw. Mam nowe znaczki. I jak kupi� samoch�d b�dziecie mi go myli. Bo ja zaczynam lubi� dzieci... W ten spos�b nast�pi� roz�am w Szczepie Ma�ych Braci. Ci�ka sprawa. Pumka siedzia� na grubej ga��zi klonu. Nad ulic�. I rycza�. Jak on rycza�! Strasznie pu prostu... Jak na przyk�ad osio�. Osio� jest zwierz�ciem niewielkim, ale ryczy niesamowicie. Jak szakal, lew, hiena i s�o� razem wzi�te. Tak w�a�nie rycza� Pumka. �- Dlaczego tak strasznie wrzeszczysz ? � zapyta�em. Zerkn�� na mnie z g�ry i ponuro stwierdzi�: � Ja nie wrzeszcz�, ja si� szykuj� do boju! � Jakiego znowu boju ? -� Z wrogami! � I dlatego musisz rycze� jak osio�? -� Jak lew, prosz� pana... Puma to prawie lew, nie ? A ja jestem Nieustraszony Pumka, wi�c rycz�. � Aha, a gdzie s� wrogowie ? � To pan nie widzi? Rozejrza�em si� w miar� dok�adnie, ale opr�cz zwisaj�cego na ga��zi klonu , ,Nieustraszonego Pumki" i wo�gi pana dyrektora nic i nikogo nie zobaczy�em. Mo�e wi�c wo�ga ? � E tam � Pumka nie kry� india�skiej pogardy � na wo�g� bym rycza�? Ja jestem na prawdziwej �cie�ce wojennej i rycz� na wrog�w... 61 k Po prawdzie to by� na ga��zi, a nie na �cie�ce. Ale kto wie jak wygl�da taka �cie�ka wojenna? Przyjrza�em si� jeszcze raz Pumce. Trzy kogucie pi�ra chwia�y si� na jego g�owie drgaj�c, gdy zaczyna� rycze�. Poza tym na policzkach mia� wymalowane czerwone plamy. Atramentem. � B�dziesz mia� krosty � ostrzeg�em. � Od tego atramentu, nie... Ameryka�ski. Indianie tylko takiego u�ywaj�. � Chyba, �e tak, ale pi�ra ci zlec�. Koguty nigdy tak nie rycz�, a te� gubi� pi�ra. �� To s� orle pi�ra, nie kogucie... � Oh/ przepraszam ci� Pumka, pewno nie pozna�em, bo za ma�o mia�em do czynienia z or�ami, ale sk�d je masz? � Od wodza. Od Wielkiego M�zgu. � Od Wielkiego M�zgu? A to kto znowu? � Nasz w�dz, Mirek... On ma du�� g�ow�, nie? To i rozum te� du�y, jasne? Pumka spojrza� czujnie na pust� ulic� i zarycza� kr�tko, ale tak, �e a� pan szofer z wo�gi ockn�� si� z drzemki, wyjrza� przez okno i powiedzia�: � O, rany, ten ma g�os... � Pumka u�miechn�� si� ze zrozumia�� dum�, sprawdzi� czy tomahawk trzyma si� mocno za paskiem, potem poprawi� jedno pi�ro. Leukop�ast si� troch� odklei� i pi�ro opad�o na czo�o. We w�osy Pumka nie m�g� wsadzi� sobie swoich �orlich pi�r", bo by� wygolony na zero. A leukop�ast, kt�rym przymocowa� bojow� ozdob�, nie wytrzymywa� ryku i od-kleja� si�. � Niech pan si� odsunie � szepn�� Pumka � bo mi pan zas�ania lini� horyzontu... Nie mog�em, mimo usi�owa�, dojrze� linii horyzontu. Ale si� odsun��em. Na wszelki wypadek. � Ufff � westchn�� po india�sku Pumka -� niech przyjdzie wr�g. Zostanie powalony moim tomahawkiem. Powiedzia�em -� ,,Howgh!" To �howgh" przypomnia� sobie w ostatniej chwili i by� bardzo,z tego powodu zadowolony. � S�uchaj Pumka � perswadowa�em � mo�e lepiej nie u�ywa� tomahawku, bo si� po�amie. Drewniany. I tylko malowany na srebrno. � Ha, ha, ha. M�j tomahawk jest z prawdziwej oksfordzkiej stali. � Jakiej stali? � Oksfordzkiej. � To w Oksfordzie* wyrabia si� stal? �- zapyta�em. � Pewnie. Wielki M�zg tak m�wi. � A wiesz gdzie jest Oksford ? � W puszczy kanadyjskiej. Pumka nie mia� co do tego najmniejszej w�tpliwo�ci. Pumka postanowi� udowodni� moc swojej broni i cisn�� tomahawkiem. Uderzy� niechc�cy w wo�g�, i znowu obudzi� pana kierowc�. Na karoserii zrobi�a si� si� rysa, a tomahawk p�k�. Pan kierowca o�ywi� si� na dobre. Wyszed� z wozu i bardzo d�ugo ogl�da� rys� *) Oxford � miasto w Anglii, znajduje siex w nim s�ynny uniwersytet. 64 na lakierze karoserii. A Pumka zupe�nie zbarania� na swojej ga��zi. � S�uchaj no, ryczyd�o � o�wiadczy� po namy�le pan kierowca � zepsu�e� moj� wo�g�. Teraz b�d� musia� powiedzie� 0 tym panu dyrektorowi, a pan dyrektor powie twojemu tacie. Bo ja z w�asnej kieszeni lakiernikowi nie zap�ac�. Pumka widz�c, �e na razie niebezpiecze�stwo nie jest gro�ne, nabra� animuszu. Wielki M�zg wszystko za�atwi � wyja�ni� z niejak� dum�. � I prosz� mi

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!