9924

Szczegóły
Tytuł 9924
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9924 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9924 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9924 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jerzy Derwin� A g a Opowiadania o przygodach i mi�o�ci dwojga m�odych� Wydanie z dnia 18 maja 2003 1. P�tle Tajemnicze spotkanie w parku 2.Sanki Pierwsze zbli�enie 3. Wi�zy W starym zamczysku 4. Lody W Tatrach na nartach 5. Ogie� 10 000 lat wcze�niej 6. Songe macabre Koszmarne sny 7. �ywio�y �eglarskie przygody 8. Bez jednej Syn Piotra �egluje 9. Wibracje Nilem przez Egipt 10. Ciupaga Aga i Piotr wspominaj� czasy m�odo�ci...� 11. My�l o �mierci Strach przed i rozpacz po... P � t l e By�o ciep�e, wiosenne p�ne popo�udnie. Piotr przysiad� na kamiennej barierze mostku nad leniw� strug� w�t�ej rzeczki. Po drugiej stronie drogi kilka os�b sta�o na przystanku, przy p�tli z wy�lizganych szyn. Dalej, w perspektywie tor�w u�o�onych mi�dzy jezdni� a cmentarnym murem z czerwonych cegie�, b�ysn�a szyba wozu tramwajowego. Kolebi�c przodem to w lewo, to w prawo, nadje�d�a�a niebieska czw�rka. Stukot k� na wybojach z��cz by�o s�ycha� ju� z daleka, lecz motorniczy mimo to obwie�ci� swoje przybycie ha�a�liwym �elazistym dzwonieniem. Z wagon�w wysypa�a si� gromadka ludzi i pospieszy�a w stron� osiedla. W ich miejsce wsiedli oczekuj�cy. Popiskuj�c na sk�po wymierzonej krzywi�nie p�tli, tramwaj zatoczy� ko�o i odjecha� w stron� �r�dmie�cia. Na przystanku zosta�a dziewczyna � w kolorowej sukience, obcis�ej g�r� i suto pofa�dowanej do�em, z du�� torb� przewieszon� przez rami�. Rozejrza�a si� niezdecydowanie, podesz�a do kiosku, prze�lizgn�a si� wzrokiem po roz�o�onych gazetach i�wystawionych w oknie drobiazgach. Piotr podni�s� si� i ruszy� w jej stron�. Wtedy i Aga go zobaczy�a. � Co to ma znaczy�? �adnie to tak? Sp�nia� si� na spotkanie z dam�? � To ty, to tw�j tramwaj sp�ni� si� jak zwykle. Chcia�em zobaczy�, co moja dama zrobi, kiedy mnie nie zastanie w um�wionym miejscu. � Zrobi�a b��d. Powinna by�a wsi��� z powrotem i odjecha�. Tak post�pi nast�pnym razem. Na pewno! � Nast�pnym razem przyjd� o godzin� wcze�niej i b�d� oczekiwa� z bukietem r�. � ...I s�usznie! Damy wiedz�, jak �mieszny czuje si� kawaler z bukietem i bardzo sobie ceni� takie dowody oddania i po�wi�cenia. � Wobec tego moje dowody nie wypadn� zbyt przekonuj�co... R�k�, kt�r� trzyma� ca�y czas za sob�, Piotr wyci�gn�� teraz w stron� Agi i poda� jej bukiecik fio�k�w. Dziewczyna by�a zaskoczona i wzruszona. Szybko spojrza�a na boki, obj�a Piotra za szyj�, unios�a si� na palcach i poca�owa�a go w usta. � Piotr! Ty... jeste� wspania�y! � Cicho, wiem! � Piotr zacytowa� powiedzonko radiowego Pana Su�ka. Pani w kiosku patrzy�a za nimi w zadumie, kiedy, przekomarzaj�c si�, zeszli na �cie�k� wij�c� si� wzd�u� rzeczki. Min�li usypany z wojennego gruzu wysoki kopiec z d�ugim �agodnie pochylonym nasypem s�u��cym w zimie jako tor saneczkowy. Za kopcem zaczyna�y si� zaro�la ni to gaju, ni parku. W odleg�ej przesz�o�ci by�a to cz�� cmentarza. Piotr i�Aga przemierzali w�skie alejki ocienione krzewami i drzewami. � Co tam ciekawego w szkole? � Co w szkole mo�e by� ciekawego? ? odpowiedzia�a pytaniem Aga, kt�ra w klasie przedmaturalnej. ? Aha! Mieli�my seminarium na temat planowania rodziny. � Globulki, pigu�ki, szklanka zimnej wody �zamiast�, czyli kalendarz?... � Te�. Ale to ju� nikogo nie ciekawi. Chodzi�o g��wnie o przerywanie ci��y. � To problem z tradycj�, ale bez rozwi�zania. Zabiera�a� g�os? Na pewno; znam ci�! Co powiedzia�a�? � Nie zgad�by�! Wyg�osi�am twoj� opini�, �e dziecko powinno si� pojawi� na �wiecie tylko wtedy, kiedy chc� tego obydwoje rodzice. I �e w tej sprawie trzeba liczy� si� nie tylko z wol� kobiety, ale i m�czyzny � pomijanego teraz ca�kowicie w dyskusjach i w przepisach prawnych, nawet w tych najbardziej liberalnych. � I co klasa na to? Nie zakrzyczeli ci�? � Dziewczyny by�y kwa�ne, protestowa�y, ale ch�opcy bili brawo. � Pewnie na tym etapie m�czy�ni lepiej robi�, siedz�c cicho, aby nie rozsierdzi� przeciwko sobie feministek. Zacz�yby si� stare gadki o m�skim egoizmie i to by tylko szkodzi�o ca�ej sprawie. A co na to moderator? Kto prowadzi� dyskusj�? � Matematyczka, stara Pank�wna. ��adnie brzmi,� � powiedzia�a � �ale to doprowadzi�oby do powa�nego spadku przyrostu naturalnego. M�czy�ni nie maj� tak rozwini�tych uczu� rodzicielskich jak kobiety, a spo�ecze�stwo musi trwa� i tak kszta�tuje zwyczaje i zasady wsp�ycia w rodzinie, w gromadzie, aby przetrwa� i rozwija� si�.� � Tak... Nieg�upio powiedziane. Ale taka filozofia sprowadza nas do roli k�ek w�maszynie, niewolnik�w w�asnego stada. � Tak te� odpowiedzieli�my. A ona na to: �Tak, mo�e to smutne. Ale �ycie w gromadzie ma swoj� cen�. Nierzadko trzeba stan�� karnie w szeregu. Czy mo�ecie jednak wyobrazi� sobie �ycie poza gromad�?� � Nie m�w mi o szeregu. Za miesi�c czekaj� mnie wakacje w zielonym ubranku, gdzie� pod Sul�cinem. Nie zgadzam si� z wasz� Pank�wn�. Wyczuwam w jej rozumowaniu jaki� gruby b��d, ale przyznaj�, �e ona ma t�gi �eb. M�ski, mo�na by powiedzie�. � Jeste� wstr�tny m�ski szowinista. Nawet nie wiesz jak wstr�tny! � Cicho. Wiem! Roze�mieli si�; spacerowali, nic ju� nie m�wi�c. Nie spotkali nikogo, byli sami. Chcieli si� upewni�, �e s� sami. Piotr poczu�, �e serce bije mu szybciej. Ich spojrzenia spotka�y si�. Aga przysun�a si� do ch�opca. Otoczy� j� ramieniem. Wiedzieli, co teraz nast�pi. Byli tu ju� nieraz i wiedzieli, po co przyszli tak�e i dzisiaj. A jednak o�ywion� rozmow� pod�wiadomie odsuwali moment, w kt�rym pragnienie intymnego zbli�enia mia�o wzi�� g�r� nad nie�mia�o�ci�. Nawet po miesi�cach i latach za�y�o�ci nie jest �atwo w niebanalny spos�b przej�� do pozycji le��cej, w niekompletnej bieli�nie. M�odzi min�li star� �awk� na kamiennych podporach i zatrzymali si� przy skrawku g�adkiej trawy. Aga wyj�a z torby wychodz�cy ju� z mody ciemnozielony ortalion, roz�o�y�a go i po�o�y�a si� na wznak wyprostowana, z torb� i r�kami pod g�ow�. Patrzy�a przed siebie w g�r�, na k��biaste ob�oczki, nie na ch�opca. Piotr podziwia� urocz� niewinno��, jak� spokojne naturalne ruchy dziewczyny nadawa�y ca�ej scence. Po�o�y� si� obok Agi. Zostawi�a dla niego wolne miejsce po prawej stronie. Lubi� mie� woln� praw� r�k� le��c przy niej na boku. Piotr uwielbia� widok jej niewysokich, dziewcz�cych piersi. Czasem nieomal kr�ci�o mu si� w g�owie na widok r�owych malinek nabieraj�cych kolor�w i p�czniej�cych pod wp�ywem jego pieszczot. Sam ju� nie wiedzia�, czy bardziej pragnie bra� je do ust czy jeszcze na nie patrze�. Zg�asza� pretensje do Agi, �e nie nosi piersi w takich miejscach, aby m�g� r�wnocze�nie na jedn� patrze�, a drug� ca�owa�. � A gdzie mia�aby by� ta druga? Masz pomys�? Tymczasem b�d� czu�y i sprawiedliwy dla obydwu � tam gdzie s�. Obie bardzo lubi�, kiedy je podziwiasz, ca�ujesz i... ugniatasz. Byle nie za mocno. Jeszcze chwil� Piotr zwleka� z rozpi�ciem guziczk�w. Aga by�a bez stanika i wyczuwa� jej sk�r� tu� pod materia�em obcis�ej sukienki. Sucha ciep�a g�adko�� jedwabiu przydawa�a pieszczocie szczeg�lnej delikatno�ci. Podobnie bywa�o w ��ku, w gor�ce noce, kiedy pozostawia� j� czasem w g�adkiej milanezowej koszulce. Powoli r�ka Piotra przesun�a si� na biodra i pow�drowa�a wzd�u� zwartych wyprostowanych n�g. Aga � jak gdyby chc�c si� wygodniej u�o�y� � poruszy�a ca�ym cia�em, unios�a kolana i � jak gdyby przypadkowo � pozostawi�a uda lekko rozwarte. Schowa�a twarz tul�c si� do jego policzka, kiedy Piotr wsun�� d�o� pod sukienk�. Aby da� dziewczynie poczucie ust�powania przed m�sk� przemoc�, do�� szorstko roztr�ci� jej nogi i po�o�y� ca�� d�o� na �onie. Przez chwil� pie�ci� je przez tkanin� sk�pych bawe�nianych fig. Niewinna gra ko�czy�a si�. Aga unios�a lekko biodra, aby Piotr m�g� wy�uska� j� z majteczek i zgarn�� w g�r� sp�dnic�. Ods�oni� i ca�owa� p�aski brzuch z widoczn� granic� opalenizny i tr�jk�cikiem ciemnych w�os�w. Czesa� je palcami, g�adzi� rozchylone uda, wierzchem d�oni, przypadkiem niby, potr�caj�c o�fa�dy ciemniejszej sk�ry u ich zbiegu. � R�b! R�b! Pie��! � wyszepta�a mu do ucha. Szeroko rozwar�a uniesione kolana i przytrzyma�a r�k� ch�opca u wej�cia swego cia�a. Czu� jak pod miarowym ruchem jego palc�w otwiera si� i obrzmiewa. � Tak... Tak mi dobrze!... Pie�� jeszcze!... Wszystko razem... � podpowiada�a mu gor�cym szeptem. W oddechu dziewczyny pojawi� si� �w przedziwny gorzkawo-s�onawy zapach, kt�ry zwykle zapowiada� zbli�anie si� do szczytu podniecenia. Wn�trze jej cia�a sta�o si� wilgotne i�prowokuj�co �liskie. � Chod� ju�, chod�! W�� go, bo ci uciekn�! � Wo�a�a cicho i gor�czkowym ruchem r�ki b��dzi�a po jego spodniach. Piotrowi �omota�o serce i szumia�o w g�owie. Przem�g� si�. � Chod� ty najpierw. Nie czekaj! � Jak chcesz... Dobrze... Ja ju�... ju� musz�!...Oooch!... � gwa�townie poruszy�a biodrami. Ucich�a. Czu�, jak pod jego palcami ust�puje �liska obrzmia�o��. Drgn�a w obronnym odruchu, kiedy poruszy� r�k�. Wiedzia�, jak bardzo dra�ni�ce w tej chwili by�o dla niej ka�de dotkni�cie, ale wiedzia� te�, �e nie powinien pozwoli� dziewczynie zbytnio och�on��. Najdelikatniej jak m�g�, powoli pie�ci� j� ca�� d�oni�, unikaj�c najczulszych miejsc. Aga zrozumia�a, do czego zmierza. Podda�a si� pieszczocie i ju� wkr�tce zacz�o powraca� po��danie i gotowo�� podj�cia mi�osnych praktyk. Tym razem wszed� w ni�, kiedy go przywo�a�a, czuj�c zbli�aj�ce si� ponowne uniesienie. Porusza� si� w niej powoli, rozkoszuj�c si� ocieraniem o przedziwne, g�adkie nier�wno�ci jej wn�trza. Aga powstrzymywa�a si�, czeka�a na niego, a on te� ju� nie wytrzymywa� d�u�ej naporu podniecenia. � Teraz!... Chod�!... � zawo�a� cicho. � Dobrze... Tak... R�b, r�b!... Dziewczyna przygarn�a go mocno. Rytmicznie wychodzi�a na przeciw jego ruchom uniesionymi biodrami. Ustawia�a je tak, aby ociera� si� o najczulsze miejsca � rozbudzone i �akn�ce pieszczot. � Daj! � wo�a�a cicho. � Daj! Tryskaj we mnie! Prosto we mnie! Poczu� gor�cy przyp�yw, pal�c� rozkosz i jeszcze bardziej wzm�g� mocne ruchy daleko, w�g��b jej cia�a � Ooo!... Taak... Aach! � oszala�a dziewczyna wo�a�a prawie g�o�no; d�ug� chwil� wi�a si� i p�awi�a w rozkoszy. Powoli uspokaja�a si� i przygasa�a. Nie wychodz�c z niej, Piotr uni�s� si� tak, aby mog�a z�o�y� pod nim wyprostowane nogi i trwali tak bez ruchu. �egna�a go tajemniczym, rozkosznym u�ciskiem, napi�ciem mi�ni w miejscu, w kt�rym przenika�y si� i���czy�y ich cia�a. ... � Hej! Obud� si�! Piotr le�a� obok Agi, z policzkiem przytulonym do jej ramienia i do piersi na powr�t opi�tej w barwy sukienki. Otworzy� jedno oko. � Nie wiesz, �e d�entelmen wieczorem ostatni zasypia, a rano pierwszy si� budzi? � ... I dlatego lubi si� zdrzemn�� po poobiednim deserze. Ale ja nie spa�em. My�la�em. � O deserze? Ty �akomczuchu! � Nie... To znaczy tak, oczywi�cie! � poprawi� si� elegancko � Ale my�la�em tak�e o�twojej Pank�wnie i chyba ju� wiem, gdzie jest ten gruby b��d w jej argumentacji. � Na moim cy... na moim dziewiczym biu�cie le�ysz, a o innych pannach rozmy�lasz. Pi�knie, nie ma co. Ale m�w, gdzie ten b��d? � To jest subtelna sprawa... � Postaram si� jednak zrozumie� moj� niet�g� babsk� g�ow�! � wtr�ci�a aluzj� do jego wcze�niejszych s��w o t�gich m�skich g�owach. � Widzisz, ona wszystko uj�a tak... tak statycznie jako�, w bezruchu. Jak gdyby�my stali tylko przed jednym, raz na zawsze danym wyborem i tylko przed wyborem: zabija� � nie zabija�?! A tymczasem zasadniczy problem le�y gdzie indziej. � Chyba ci� rozumiem � powiedzia�a Aga powa�nie. � Co mo�na zrobi�, aby takiego wyboru w og�le nie trzeba by�o czyni�? Aby m�czy�ni nie musieli dr�e� ze strachu, kobiety cierpie�, a rodziny osuwa� si� do roli wyl�garni. Czy to nie utopia? I�co robi�, zanim tak si� kiedy� stanie � je�li si� w og�le stanie? � Tymczasem b�dziemy si� dr�czy� jak dotychczas i � jak dotychczas � szuka� wyj�cia za ka�dym razem od nowa. Nie rozumiem, dlaczego ta udr�ka nie mobilizuje ludzi do energiczniejszego poszukiwania tego � jak m�wisz � utopijnego rozwi�zania... Chocia�, kiedy si� tak nad tym zastanowi�... Mo�e to nie przypadek ani niemoc, tylko pewna zasada? Prawid�owo��? � My�lisz, �e s� jakie� mechanizmy albo si�y, pot�ne jak wida�, kt�re nie chc� nas z pu�apki wyzwoli�? � W�a�nie tak. By� mo�e, przewa�a �wiadoma albo pod�wiadoma genetyczna obawa, �e ludzie ze zwyk�ego wygodnictwa przestan� si� rozmna�a�. � Czy nie widzisz, �e zatoczyli�my ko�o, jak w p�tli, i wr�cili�my w to samo miejsce? To by� przecie� argument Pank�wny! � I tak, i nie. Miejsce niby to samo, ale tor inny. Zacz�li�my od aborcji, od pytania, czy mamy prawo przerywa� �ycie ju� kie�kuj�ce. A teraz jeste�my przy pytaniu, czy ludziom mo�na da� �atw� mo�liwo�� zapobiegania samemu kie�kowaniu � �e tak powiem � mo�liwo�� techniczn�, ale tak�e obyczajow� i prawn�. Konkretnie: czy nale�y im u�atwia� niek�opotliw� i niezawodn� antykoncepcj�, trwa��, ale odwracaln� bezp�odno��? Wiesz przecie�, co na ten temat my�li i g�osi na przyk�ad Watykan. � Wiem i oburza mnie to! Pod rzeczywi�cie trudn� moralnie spraw� aborcji Watykan podpina sw�j sprzeciw wobec �rodk�w antykoncepcyjnych, jak gdyby to by�o to samo! Ale z tego, co m�wisz, mog�oby wynika�, �e to mo�e nie jest bezmy�lne, fanatyczne za�lepienie. Mo�e w tym by� jaka� wy�sza racja stanu. I co wtedy? Sk�d wzi�� przekonanie i moralne prawo do walki z tak pojmowanym interesem spo�ecznym? � Daj buzi! Jeste� kochana, kiedy tak powa�nie i tak m�drze dyskutujesz! � No wiesz?! Kpisz ze mnie! � dziewczyna by�a naprawd� ura�ona. � No, no! Nie gniewaj si�; tak mi si� powiedzia�o. Zachowujemy si�, jak by�my mieli za chwil� zdecydowa� o losach ludzko�ci. A tak naprawd� nic od nas nie zale�y. Co najwy�ej mo�emy � i musimy � dba� i uwa�a�, aby nas nie spotka�o nic, czego by�my nie chcieli. A propos, dbasz i uwa�asz?... � Nie martw si�. Dbam i uwa�am. A� mi od tej dba�o�ci brzuch ur�s�! � Co� ty?! Jak to? Nie rozumiem! � A widzisz?! Strach ci� oblecia�. Przepraszam. Na ten temat nigdy nie chc� si� z�tob� droczy�. Po prostu uty�am troch�. To od tych pigu�ek podobno si� tyje. � Nie uty�a�, sk�d! Nic takiego nie zauwa�am. � Jak to m�czyzna: patrzysz na mnie codziennie � na ubran� i na go��. Patrzysz i�nie widzisz... Ca�kiem jak stary, znudzony m��... Co� ty! Czego ci si� zachciewa? Aga na wp� le�a�a oparta na �okciach. Czy to wzmianka o nago�ci, czy mo�e widok jej cia�a � bardziej uwydatnionego ni� zakrytego jedwabiem op�ywaj�cym piersi, biodra i uda � sprawi� �e ch�opca zn�w ogarnia�o po��danie. Dziewczyna dostrzeg�a jego przymglone oczy. Przysun�a si� do le��cego na wznak Piotra i szepn�a mu prosto do ucha: � Chcesz deseru? Chcesz mnie jeszcze?... Chod�! We� sobie! Teraz ty sam, tylko ty. I tak jak lubisz. Chcesz? Chod�, chod�... � kusi�a z figlarn� kokieteri�. Wiedzia�a, ile czu�o�ci, uwagi i wysi�ku w�o�y� w to, aby raz i drugi dozna�a pe�nej, sko�czonej rozkoszy. Teraz zapragn�a mu si� odda� tak, aby to on, nie troszcz�c si� o ni�, prze�y� uniesienie bez �adnych zahamowa�. Wiedzia�a, �e obudzonemu ju� ponownemu pragnieniu w jego my�lach musi jeszcze przyda� pragnienia cia�a � by� mo�e os�abionego niedawnym prze�yciem. Po�o�y�a si� na ch�opcu, ale zaraz przewin�a si� na jego praw� stron� i teraz to ona mia�a go pod swoj� praw� r�k�. Podnieca�a ch�opca z wyrafinowaniem godnym wytrawnej kurtyzany, a przecie� wi�d� j� tylko instynkt, czu�o�� i wola ofiarowania mu chwili rozkosznego szcz�cia. Musn�a ustami jego wargi, nie ca�uj�c, a�potem oczy, tak aby je przymkn�� i nie �ledzi� jej rozpustnych ruch�w. Piotr podda� si� pieszczocie, nieruchomy i cichy. Przenika�y go dreszczyki, od kt�rych je�y�y mu si� w�osy na g�owie. W�o�y�a r�k� pod rozpi�t� koszul�, rozsun�a j� i przesun�a d�o� wzd�u� cia�a, pod spodnie. Ciasno by�o. Rozpi�a pasek, otworzy�a d�insy i przez spodenki dotyka�a budz�cej si� z wolna m�sko�ci. Da�a mu do zrozumienia, �e chce go wyzwoli� ze spodni i bielizny. Zauwa�y�a, �e � obna�ony � poczu� si� skr�powany i bezbronny. Okry�a go fa�dami swojej obszernej sp�dnicy i powr�ci�a do pieszczot twarzy i piersi. Teraz nie jej r�ka, lecz usta przesuwa�y si� w d� cia�a, znacz�c drog� drobnymi poca�unkami. Kiedy twarz dziewczyny mija�a brzuch, uj�� jej g�ow� w obie r�ce i lekko powstrzyma�. W ten spos�b dawa� jej szans� wycofania si�, ale pokona�a jego op�r. Uj�a w d�onie i delikatnie ugniata�a j�dra ch�opca. Wiedzia�a ju�, �e to sprawia mu szczeg�lnie wielk� przyjemno��. Piotr g�adzi� jej g�ow�; znak, �e przyjmuje jej odwa�ne pieszczoty z wdzi�czno�ci�. Poda�a sobie do ust do�� ju� obrzmia�ego penisa. Powoli pie�ci�a go ruchem warg, odszukuj�c najwra�liwsze miejsca w okolicy w�dzide�ka, odkryte kiedy� wcze�niej, kiedy, wiedzeni po��dliw� ciekawo�ci�, poznawali na wzajem tajniki swoich cia� i buszowali w ich najintymniejszych zak�tkach. Agata chcia�a koniecznie dowiedzie� si�, gdzie ch�opak ma to najczulsze na pieszczoty miejsce. D�ugo kaza� jej wtedy poszukiwa� i eksperymentowa�... Aga czu�a, jak w wyniku wyszukanych pieszczot ro�nie i pr�y si� to, co trzyma�a w�d�oniach i w ustach. Spojrza�a na skutki swojej aktywno�ci. Dziewczyna, znacznie mniej od ch�opca wra�liwa na bod�ce wzrokowe, jednak poczu�a przyp�yw ss�cego po��dania. Ogarn�a j� przewrotna ch�� si�gni�cia r�k� pod sp�dnic� i dotkni�cia w�asnego cia�a. Przemog�a si�. Zbli�y�a twarz do g�owy Piotra. Po�o�y�a na swojej piersi jego d�o� i porusza�a ni� powoli. � Mam ci�! Jeste� blisko! Jak chcesz? Powiedz, m�w! We mnie, czy, czy... do buzi? � szepta�a mu wprost do ucha, �wiadomie podniecaj�c go jeszcze bardziej i�sama podniecona. � Och ty, ty... Nie wiesz, jaka jeste� cudowna! � Cicho! Wiem! Piotr przej�� inicjatyw�. Przez chwil� ca�owa� jej usta, jak by chcia� powiedzie�, �e dziewczyna nie potrzebuje si� wstydzi� pieszczoty, kt�r� mu przed chwil� ofiarowa�a. � W ciebie chc�, w ciebie! Wiesz jak... � odpowiedzia�. � Wiem, chod�... Po�o�y�a si� przy Piotrze na brzuchu. Podsun�� w g�r� sp�dnic�. By�a bez majteczek. Rozsun�� jej nogi i ukl�k� mi�dzy nimi. Po�o�y� r�ce na drobnych, prze�licznie zaokr�glonych po�ladkach i biodrach. Dziewczyna unios�a je wysoko ukazuj�c przy tym rozchylaj�ce si� kusz�co r�owe fa�dy. Syci� oczy osza�amiaj�cym widokiem � wyzywaj�cym, bezwstydnym, a przecie� r�wnocze�nie niewinnym, bo pe�nym ca�kowitego oddania i po��dania zarazem. Agata by�a wilgotna od �lad�w wcze�niejszego zbli�enia i ponownego podniecenia. Wci�� kl�cz�c w�lizgn�� si� w ni� g�adko, bez �adnego oporu. Powoli porusza� biodrami i patrzy� chciwie, jak mieszaj� si� i sk�adaj� ich cia�a, czemu czasem towarzyszy�o rozkoszne, cho� nieco komiczne, mokre cmokni�cie. Napi�cie jego ros�o. U�o�y� teraz dziewczyn� p�asko na brzuchu, po�o�y� si� na niej ca�ym cia�em. Wzm�g� intensywno�� porusze�; si�ga� dna jej wn�trza i uderza� o nie. � O tak!... Bij! Bij mocno! � cicho wo�a�a dziewczyna pomagaj�c mu drobnymi falowymi ruchami bioder. W pewnym momencie mocniej drgn�a i j�kn�a cichutko. Tryska� w kilku rozkosznie piek�cych przyp�ywach i tak, jak to oboje uwielbiali � oparty o ni� gdzie� hen, g��boko... Zapewnia�a, �e w takich momentach czuje uderzenie jego nasienia i �e doznaje przy tym szczeg�lnej emocji. Przez d�ug� chwil� le�eli obok siebie cicho, stuleni, zm�czeni. � Daj ucho, musz� ci si� do czego� przyzna�. � Chyba si� domy�lam, ale m�w, kajaj si�, mo�e zas�u�ysz na wielkoduszno��. � Obieca�am ci, �e wejdziesz na g�rk� sam. Nie uda�o si�; ja te� tam by�am. O wchodzeniu na g�rk� m�wili, kiedy mieli na my�li osi�ganie szczyt�w seksualnych dozna�, a nie chcieli popada� w dos�owno�� sformu�owa� ksi��kowych lub zbyt dosadnych. Bywa�o, �e za namow� Piotra subtelna, nie zepsuta dziewczyna dawa�a si� sprowokowa� do s��w mocniejszych, wulgarnych nawet, ale robili to rzadko, eksperymentuj�c w poszukiwaniu nowych podniet i wra�e�. � No w�a�nie. A ja pomy�la�em, �e mo�e co� ci� zabola�o. � Sk�d! Cudownie by�o! Ale nie przeszkodzi�am ci, prawda? Stara�am si�... � By�o cudownie ? powt�rzy�. ? I nigdy mi nie przeszkadzasz, przeciwnie! To jest taka... taka okoliczno��, kiedy si� tym wi�cej ma, im wi�cej si� da, rozumiesz mnie? � I jak! Mo�e dlatego tak ch�tnie ci daj�... i daj�... i daj�?... � frywolnie s�czy�a mu do ucha szeptem. � A wi�c to tak! A ja my�la�em, �e to z wielkiej... � Pst! � przerwa�a mu � mieli�my nie u�ywa� wielkich s��w. �Bo si� wytr� i spowszedniej�, jak po�egnalny poca�unek w przedpokoju, przed wyj�ciem do pracy.� To twoje s�owa i to ty tak chcia�e�, chocia� wiesz, �e dziewczyna lubi czasem us�ysze� takie jedno s�owo. Dla u�atwienia dodam, �e to jest czasownik, zaczyna si� na �ko...� i�ko�czy na �...am�. � Nie znam takiego s�owa. Ale wracaj�c do twojego wyznania... Wynika�oby z�niego, �e jeste� mi jeszcze co� winna. � Jestem, przyznaj�. I oddam. Dam ci, dam, przyrzekam. A mo�e chcesz ju�, teraz, zaraz? P�jd� luby! Bierz mnie! We� mnie! Jam twoja! � Nie! Nie! Lito�ci!... Przekomarzali si� jeszcze, kiedy Aga wsuwa�a si� w figi i poprawia�a sukni�. Uczesa�a d�ugie w�osy � ciemno-blond, o z�otawym po�ysku � i wprawnymi, tylko dziewcz�tom znanymi chwytami przewlek�a je przez ciasn� p�tl� z gumy. Piotr przepada� za jej g�adkim uczesaniem w ko�ski ogon, bez grzywki. Aga wymawia�a mu �artem, �e si� dla niego po�wi�ca, bo od takiej fryzury wypadaj� w�osy. � Piotr! Uporz�dkuj si� te� troch�, bo do reszty zgorszymy pani� kioskark�. � Zauwa�y�a�, jak za nami patrzy�a?... � Jasne. Dziewczyna na randce ma oczy dooko�a g�owy, nie wiesz?... � Ooo!... � zakrzykn�a nagle cicho i zdr�twia�a. Tu� za roz�o�ystym krzewem, na starej �awce � kto� siedzia�. ... Agata by�a tak widocznie przera�ona, �e Piotr zerwa� si� te� na r�wne nogi. Intruzem by� starszy, szpakowaty m�czyzna w zielonkawej wiatr�wce. Na kolanach trzyma� papiery. Patrzy� na m�odych spokojnie, bez natarczywo�ci, z cieniem u�miechu. � Chod�my, pr�dko! � zawo�a�a cicho dziewczyna i gor�czkowo zgarnia�a do torby rozrzucone drobiazgi. � Poczekaj! W Piotrze wzbiera� gniew i popycha�o go co� w stron� obcego. Zrobi� kilka krok�w. � Czy pan dawno tu siedzi? � zapyta�; stara� si� m�wi� spokojnie. � Do�� d�ugo ju�. Wystarczaj�co d�ugo � odpowiedzia� obcy znacz�co. � A wi�c wszystko pan s�ysza� i mo�e wszystko widzia�. Pan nas podgl�da�, szpiegowa�! Dlaczego?! Czy to nie obrzydliwe w�cibstwo?! � Piotr m�wi� coraz g�o�niej. � Dobrze chocia�, �e pytasz, a nie twierdzisz. Uspok�j si�... � Aha! To jeste�my ju� na ty! � denerwowa� si� ch�opak � Czego pan od nas chce?! � Piotr, Piotr! � Aga pr�bowa�a odci�gn�� ch�opca. � Daj spok�j. Chod�my st�d! � Nie b�jcie si�! Niczego od was nie chc�. Nie wyszydzam was przecie� i nie obra�am. Mo�ecie odej��, je�li chcecie. Ale b�dzie wam wstyd i g�upio. Lepiej porozmawiajmy chwil� � przemawia� uspokajaj�co. � I nie nazywajcie mnie obcym! Piotr i Aga spojrzeli po sobie. Zdziwienie po cz�ci zast�pi�o i stonowa�o ich oburzenie natr�ctwem obcego. � Nikt z nas tak nie powiedzia�, ale kim�e pan jest, je�eli nie obcym? Ja pana nie znam? � w��czy�a si� Aga. � A ty? � zwr�ci�a si� do Piotra. � Oczywi�cie, �e nie! O co tu chodzi? � zdenerwowa� si� zn�w ch�opak. � Na g�os to s�owo nie pad�o, ale tak mnie nazywacie w my�lach. To naturalne, ale tak nie jest. Pos�uchajcie chwil� spokojnie � przerwa�, jakby czeka� na ich przyzwolenie i po kr�tkiej chwili m�wi� dalej. � Wy mnie nie znacie, nie mo�ecie mnie zna�, to prawda. Ale ja was znam doskonale. Widzicie... ja jestem pisarzem. No mo�e nie takim prawdziwym zawodowym i�znanym pisarzem, ale pisuj� czasem i... i ja... � zn�w przerwa� niepewnie. � Pisarzem? I co z tego? � zareagowa� Piotr. � Zbiera pan materia� do romansu? Podgl�da pan... �ycie?! � Zgrabny kalambur! W og�le � bardzo �adnie m�wicie, by�oby pi�knie, gdyby prawdziwi m�odzi ludzie tak m�wili... � Jak to � prawdziwi?! Czy my nie jeste�my prawdziwi? I co tu ma do rzeczy, jak m�wimy? � zniecierpliwi�a si� tak�e dziewczyna. � Tak, musz� to wam powiedzie� i musz� was zaskoczy� jeszcze raz i... i jeszcze bardziej z pewno�ci�. W ko�cu ze spotkaniem ciekawskiego, a mo�e i ordynarnego podgl�dacza zawsze musieli�cie si� liczy�, kochaj�c si� tak w pe�ni dnia, w miejscu publicznym, b�d� co b�d�. Mo�e to w was nawet dodatkowo wzmaga�o dreszczyk emocji? W ka�dym tkwi jaki� bodaj �lad tego, wiecie... � Ekshibicjonizmu, chce pan powiedzie�. Nazywajmy rzeczy po imieniu. Nie przyznaj� si� nawet do jego �lad�w! A pan wci�� odchodzi od tematu, od wyja�nienia nam sensu tej rozmowy. � Aga... Czy to od Agnieszki czy od Agaty? Niech b�dzie, �e od Agaty. Nie poczuwasz si�, powiadasz. A obcis�a sukienka? Ciasne d�insy? Hojne dekolty? Na pla�y figi w stadium zaniku? Symboliczny staniczek, albo i bez? Idziesz za mod�, zgoda. Ale nie musisz i��, a sama moda to nic innego, jak dopuszczona do salon�w, na ulic�, do szko�y � forma podkre�lania wdzi�ku biustu i bioder... Masz racj�, powr��my do g��wnego tematu. � Jak ju� powiedzia�em ? ci�gn�� nieznajomy ? pisz�, pisz� czasem rzeczy zmy�lone i ja was w�a�nie... ja was wymy�li�em! Was tak naprawd� nie ma. Jeste�cie moimi bohaterami, postaciami z fikcji literackiej! Aga i Piotr popatrzyli na nieznajomego, potem na siebie. Daremnie szukali odpowiedzi na absurdaln� wypowied� osobliwego rozm�wcy. � Chcieliby�cie wzruszy� ramionami i popuka� si� w czo�o ? ci�gn�� pisarz. Jeste�cie na to zbyt dobrze wychowani, a przede wszystkim zbyt zaskoczeni. Nie pozostaje mi nic innego, jak wam to udowodni� i dopiero wtedy zaczn� si� wasze w�tpliwo�ci. Bo w tej chwili nie macie w�tpliwo�ci, lecz pewno��, �e albo z was kpi� albo mam �le w g�owie. � Agatko, czy wiesz, gdzie mieszkasz? ? tu obcy zwr�ci� si� do dziewczyny. � Oczywi�cie! W �r�dmie�ciu, przyjecha�am czw�rk�. � Ale gdzie dok�adnie? Ulica? Numer? � Zaraz... Nie wiem, nie pami�tam, pan mi zupe�nie zawr�ci� w g�owie! � Nie mo�esz wiedzie�, bo ja tego nie wymy�li�em. W tym opowiadaniu tw�j adres nie jest mi potrzebny. � Teraz ty, Piotrze. Wybierasz si�, czy te� raczej wysy�aj� ci� na wojskowy ob�z letni, pod Sul�cin. Znam to miejsce a� za dobrze, nawiasem m�wi�c. Ale powiedz nam, co studiujesz? Na kt�rym jeste� roku? A tak w og�le, to w jakim jeste�my mie�cie? Kt�ry rok mamy? M�odzi milczeli chwil� zdeprymowani. Gor�czkowo zbierali my�li. � Pan nam chce wm�wi�, �e nie jeste�my prawdziwi? Nie istniejemy? To jakie� sztuczki, mo�e hipnoza? � Brawo! Znalaz�e� doskona�e wyt�umaczenie, Piotrze. Hipnoz� mo�na wszystko wyt�umaczy�. I nie potrafi� was w tej chwili przekona�, �e to nie sen hipnotyczny. Spr�bujcie mi uwierzy�, a przynajmniej um�wmy si� na chwil�, �e mi wierzycie i przy tym za�o�eniu bawmy si� dalej. Niczym przecie� nie ryzykujecie, prawda? � Je�eli jeste�my produktem pana wyobra�ni, postaciami na scenie, to nie potrzebuje pan nas o nic pyta�. Pan za nas decyduje i pan z g�ry wie, co zrobimy i co powiemy; czy nie tak? ? wtr�ci�a Aga. � I tak i nie, chocia� pi�knie, logicznie rozumujesz, Agatko. Autor dramatu wprawdzie wie, co jego postacie uczyni� i co powiedz�, ale one to czyni� i m�wi� mimo to! Na tym polega dramat. A nasza rozmowa jest cz�ci� dramatu, nale�y do opowiadania. Jest i drugi, ciekawszy pow�d. � Jaki� to? ? m�odzi byli ju� wyra�nie zainteresowani. � W tym konkretnym wypadku da�em moim postaciom � wam da�em � wasz wygl�d, wiedz�, wspomnienia, temperament, ale � mimo woli i bez przewidzenia skutk�w � da�em wam, �e tak powiem, �woln� wol�, no w ka�dym razie sporo takowej. To znaczy, �e nie zawsze mam wp�yw na wasze czyny i nie zawsze mog� je przewidzie�. Widzicie te papiery? To jest to opowiadanie, o was . Ono nie jest gotowe jeszcze. Doprowadzi�em je do miejsca, w kt�rym po waszej uczcie mi�osnej podnosicie si� i�zbieracie do odej�cia. Szuka�em zako�czenia. Zastanawia�em si�, czy i kogo posadzi� tu, na tej �awce. Potrzebny by� mi jaki� wstrz�s, zwrot w idylli nazbyt g�adkiej, a�mo�e nawet nazbyt... �liskiej. � Czy wetkn�� tu wyposzczonego �o�nierza na przepustce? ? ci�gn��. ? A mo�e dwie niestare, chichocz�ce mniszki z wysoko podkasanymi habitami? Pomy�la�em w�ko�cu, �e zasi�d� tu sam, poczekam na was i zobaczymy, co z tego wyniknie. W�ten spos�b usamodzielni�em was i oto jeste�my tu razem, a ja nie wiem naprawd�, co si� stanie za chwil�. Piszecie epilog opowiadania razem ze mn�... � Pan si� nami bawi, a my nie wiemy, co pan z nami za chwil� zrobi! Niby nas nie ma, a przecie� jeste�my i czujemy. Ja, na przyk�ad, czuj� ogromny strach! � Agatko mi�a. Tak w�a�nie jest w naszym, w tym realnym �yciu. Nikt nie wie, co go spotka za chwil�, ale zachowuje si� tak, jak gdyby nie mia�o si� sta� nic nadzwyczajnego. Przypuszczam, �e kiedy si� po�egnamy, wr�cicie na przystanek, a pani kioskarka u�miechnie si� do was znacz�co. Ale czy nie wykolei si� wasz tramwaj albo nie zderzy na skrzy�owaniu z innym pojazdem? Tego ju� nie wiem. Moja opowie�� tam nie si�ga. � Czy to znaczy, �e b�dziemy pozostawieni sami sobie? Pan nas opu�ci? Nie zobaczymy si� ju� wi�cej? Pisarz zaduma� si� nad ostatnim pytaniem Agaty. � Kto wie. Mo�e, przebrany za kogo� innego, pozostan� w pobli�u? Obracamy si� w �wiecie fabularnej fikcji, gdzie wszystko mo�e si� zdarzy�. Je�eli czytelnicy do was zat�skni�, to mo�e si� spotkamy. Na przyk�ad, kiedy b�dziecie ju� staruszkami, albo kiedy byli�cie dzieciakami i poznawali�cie smak pierwszych pieszczot... I to jest mo�liwe. Zakre�limy p�tl� w czasie. Przychod�cie tu czasem, do tego parku, b�dzie nam �atwiej odnale�� si�. Wzmianka o czytelnikach poruszy�a Piotra. � Czy to znaczy, �e wszystko, co pan tu widzia� i s�ysza� znajdzie si� w opowiadaniu? Ludzie b�d� to czytali? Czy mo�e im si� podoba� to, co si� tu mi�dzy nami rozegra�o, ten nasz... podwieczorek na trawie? Czy to nie przesadny naturalizm, pornografia po prostu? � Podobne sceny rozgrywaj� si� w ka�dej chwili w milionach miejsc na ziemi. Dziej� si� w ka�dej powie�ci, w ka�dej operze i operetce, w ka�dym filmie, oczywi�cie pornograficznym tym bardziej. Zadaj� sobie pytanie, sk�d taka przepa�� mi�dzy scen� operow�, w kt�rej obowi�zkowo zapada kurtyna ju� w momencie, kiedy spleceni u�ciskiem kochankowie przechodz� z pozycji stoj�cej do siedz�cej, a scen�, w�kt�rej kamera pornografa nie mo�e oderwa� si� od widoku po�lad�w ko�ysz�cych si� mi�dzy damskimi ko�czynami rozrzuconymi jak na fotelu ginekologicznym... Czy owa przepa�� musi by� pustk�? Czy nie mo�na wyrwa� si� z p�tli niedom�wie� i�przemilcze�? Czy o najpowszechniejszym i najprzyjemniejszym z ludzkich zaj�� nie mo�na m�wi� otwarcie, bez pruderyjnego skr�powania? Zastanawia� si� nad tym, co dzieje si� w ludzkich umys�ach i w cia�ach w czasie mi�osnego aktu? � Ale w jakim celu? Czy nie lepiej pozostawi� spraw� w intymnym cieniu niedom�wie�? Po co zdziera� zas�on� z widoku n�g i po�ladk�w? Ten widok jest nieod��czn� stron� seksu, ale nie nale�y do pi�knych i estetycznych. � Mo�na by dr��y� i docieka�, czy �pi�kne� i �estetyczne� musz� i�� w parze? Mo�e pi�knym bywa te� co� dzikiego, spontanicznego; co�, co niekoniecznie jest estetyczne, czyli u�adzone i uczesane? Temat bez dna. Chc� w tym opowiadaniu poszukiwa� granicy mi�dzy pi�knym a wulgarnym. Aby wiedzie�, gdzie granica le�y, trzeba j� przekroczy� i �wiadomie to robi�, chocia� nie jestem pewny, w kt�rych miejscach. Mo�e m�j czytelnik wska�e mi t� granic�? Z tym, �e b�dzie to jego spojrzenie i jego osobista ocena. Ba! Os�d jednego czytelnika mo�e bardzo r�nie wypa�� w zale�no�ci od jego chwilowego nastroju. W sumie � to jest eksperyment podobny do tych, kt�re wy robicie czasem w mi�osnych igraszkach. � Ale co pan chce osi�gn��? Co chce pan da� ludzko�ci, �e tak powiem? � docieka� Piotr. � Prawd� m�wi�c, nie zaprz�tam sobie nadmiernie g�owy ludzko�ci�. Pisanie jest dla mnie form� zabawy. A czytelnik�w jest niewielu, tylko kilkoro przyjaci�. � Nie jest pan chyba szczery. Wola�by pan pewnie mie� szerokie rzesze czytelnicze, jak ka�dy pisz�cy. Gdyby tak si� sta�o � co chcia�by pan im powiedzie�? � W jednym z pism znawczyni tematu wypowiedzia�a si� w sprawie m�czyzn. Jej zdaniem zaledwie dwa procent m�czyzn jest do rzeczy, jak si� wyrazi�a. To by�o pismo... parterowe do��, i owa pani pewnie sugerowa�a, �e tylko 2�% m�czyzn daje jej w ��ku, czego by sobie od nich �yczy�a. To jest bardzo dobra wiadomo��! � Jak to dobra? Dla kogo?! � Dla wszystkich. Owe dwa procent m�czyzn poczuje si� dodatkowo dowarto�ciowanych jako w�ska elita. 98% pan�w odetchnie z ulg�, �e nie s� tak w swojej mierno�ci osamotnieni. Podobnie b�dzie z ich paniami, partnerkami. � No i...? � Piotr nie odst�powa�. Jaki to ma zwi�zek z naszym opowiadaniem? � Naszym? Mi�o mi, �e uwa�asz je za swoje tak�e. Masz racj�, wy jeste�cie w nim najwa�niejsi. Je�eli chocia� jeden czytelnik pomy�li inaczej o my�lach, marzeniach i�� najzwyczajniej � seksualnych potrzebach swojej kobiety, je�eli chocia� jedna dziewczyna po�wi�ci wi�cej uwagi swojemu ch�opcu, je�eli obydwoje odrzuc� jeszcze co� ze swoich zahamowa� i zb�dnego wstydu � b�dzie im ze sob� lepiej albo jeszcze lepiej. Czy to nie sukces dla twojej ludzko�ci, Piotrze? Zamilkli, jakby porz�dkuj�c bez�adnie pomieszane my�li i emocje. Pierwsza wr�ci�a do rozmowy Agata. � A kim w�a�ciwie jeste�my my, Piotr i ja? Jacy jeste�my? Czy wyj�� nas pan i skopiowa� ze swojego prawdziwego �ycia? � Zn�w musz� odpowiedzie� niezdecydowanie: i tak i nie. Nie spotka�em takiego ch�opca jak ty, Piotrze... � My�la�em, �e ja to mo�e pan? Pan sam? � Poniek�d... odmalowa�em ciebie wprawdzie nie takim, jakim jestem, ale jakim bardzo chcia�bym by�: m�odym, silnym... tak � tak�e w l�d�wiach, jak to si� m�wi � u�miechn�� si� pisarz. � Ale r�wnie�, jak ty, czu�ym, delikatnym i m�drym w obcowaniu z kobiet�. � A kobieta? A ja? Czy mia�... czy zna� pan tak�? � Szuka�em. Pieczo�owicie usk�ada�em w tobie to, co by�o najlepsze i najwspanialsze w najwspanialszych kobietach z mojego �ycia... Widz�, �e s�uchasz w napi�ciu, oczekujesz komplement�w? Jeste� �liczna, prze�liczna. Nie pi�kna, jak pos�g albo modelka z ok�adki, ale �liczna, zwyczajnie � nadzwyczajnie �liczna. Czy Piotr ci m�wi, jak �adna jeste�? � Czasem m�wi, �e jestem cudowna, ale pan wie, kiedy tak m�wi. To nie to samo. � Piotrze, popraw si�. Nie czekaj, abym to ja m�wi� za ciebie. Dziewczyna rozkwita, kiedy j� si� zrasza... komplementami tak�e. � Jeste�, Agatko, inteligentna, �mia�a. Ale to, co w tobie najbardziej kocham, to twoja delikatno�� w kochaniu, bezgraniczna lojalno��, najczulsza mi�osna troska o�twojego Piotra. Oddajesz mu si� ca�a, bez reszty i bez maski. I nie ubywa ci�! To ma na my�li Piotr, kiedy ci m�wi, �e jeste� cudowna. Zazdroszcz� mu ciebie, Agatko! Kto wie, czy mu ciebie nie odbior�... Jako autor m�g�bym co� wymy�li�... � Nie!, Nie! � zawo�ali m�odzi r�wnocze�nie i obj�li si�, zl�knieni nie na �arty. � Dobrze ju� dobrze. Ale pami�taj, Piotrze, gdyby� jej zrobi� krzywd�... � pisarz zamilk�. � Znajd� spos�b, aby wam towarzyszy�, czuwa� � powiedzia� jeszcze po kr�tkiej chwili, bardziej do siebie ni� do m�odych. Autor podni�s� si� z �awki i podszed� do m�odej pary. � Czas na rozstanie � powiedzia� z widocznym �alem. � B�d�cie szcz�liwi. � �egnaj Agatko � doda� z czu�o�ci�, k�ad�c r�k� na ramieniu dziewczyny. Roze�mieli si�, kiedy r�ka opad�a, przenikaj�c przez cia�o Agi, jak przez laserowy obraz na ob�oku mg�y. Kiedy w drodze powrotnej przechodzili obok pag�rka z torem saneczkowym, Agata zarumieni�a si� lekko na wspomnienie pewnego zimowego popo�udnia sp�dzonego tu przed laty z Piotrem. Jednak nie odwr�ci�a twarzy, lecz zajrza�a w oczy ch�opca i�spotka�a si� z jego wzrokiem. Musieli pomy�le� o tym samym. � Teraz dopiero rozumiem, jak to by�o mo�liwe... To nasze spotkanie ? z nimi... z�tym innym Piotrem i inn� Agat�! � powiedzia�a dziewczyna w zadumie. ... � Co oni tam robili? Bo � �e tych kilku kwiatk�w nie zbierali przez tyle godzin, to wi�cej ni� pewne... � zastanawia�a si� pani kioskarka, spogl�daj�c nad okularami na Agatk� kryj�c� twarz za bukiecikiem przywi�d�ych fio�k�w. w lipcu 1998 S a n k i � Aga! Aga! Chod�, pozw�l na chwil�! � Widzisz, �e nie mam teraz czasu. O co chodzi? � Chod�! Co� ci powiem. By�a du�a przerwa. Ch�opcy z m�odszych klas �lizgali si� w kapciach po g�adkiej pod�odze korytarza. Dziewczynki, posklejane w grupki, z pochylonymi do siebie g�owami, papla�y wszystkie na raz i chichota�y. Kilka starszych dziewcz�t z 8A przechadza�o si� i, �ywo gestykuluj�c, co� sobie opowiada�o. Aga oderwa�a si� od nich i podesz�a do Piotra opartego o parapet okienny. � Prosi�am, �eby� mnie nie zagadywa� przy dziewczynach. Nie dadz� mi spokoju! � Czego chc�? �miej� si� z ciebie? Z nas? U ch�opak�w takie sprawy s� tabu! � To nie to. Nie prze�miewaj� si�, ale chc� wszystko wiedzie�! A co si� sta�o? Co mi chcesz powiedzie�? � Schodzisz mi z drogi od paru dni. Musimy pogada�! P�jdziemy po po�udniu na sanki? Dziewczyna zawaha�a si�. Przesun�a r�k� po brzuchu. � Dzisiaj nie mog�. Mam wieczorem muzyk� w ognisku i musz� jeszcze �wiczy�. Ale jutro, dobrze? � Jak chcesz!... Nie kr�cisz co�? � Nie, Piotr, nie! Wszystko w porz�dku. Wierz mi. Do jutra! � Niech ci b�dzie. Wst�pi� po ciebie? � Nie... Lepiej nie. Wiesz, starzy...Spotkajmy si� na kopcu. � Dobrze! O trzeciej? Cze��! Dziewczyna podbieg�a z powrotem do kole�anek, ale odwr�ci�a si� jeszcze i�popatrzy�a ch�opcu wymownie w oczy. Wr�ci� do klasy uspokojony. Rodzice obydwojga m�odych nie sprzyjali tej przyja�ni. Wydawa�o im si� � pewnie nie bez racji � �e kole�e�stwo nabiera cech m�odzie�czego romansu, kt�ry dzieciom utrudni nauk�, a�w�przysz�o�ci mo�e im skomplikowa� �ycie, kiedy przyjdzie na przyk�ad do wyboru drogi dalszej nauki. Piotr niepokoi� si�, czy Agata nie ulega presji rodzic�w i z tego powodu troch� ostatnio od niego nie stroni. ... Ci�gn�c sanki, Agatka min�a kiosk przy p�tli tramwajowej i zesz�a na �cie�k� wzd�u� strumienia. By� cz�ciowo zamarzni�ty. Czapy �wie�ego �niegu le�a�y na j�zorach lodu i tylko w �rodku koryta po�yskiwa�y drobne fale ciemnej wody. �cie�ka rozwidla�a si�. W stron� zagajnika, kt�ry kiedy� by� cmentarzem, a teraz pe�ni� rol� parku, wiod�y nieliczne �lady but�w i nart. Mocno wydeptane by�o natomiast odga��zienie prowadz�ce w stron� wysokiego kopca, usypanego z gruzu zwiezionego z pobliskich dzielnic miasta zburzonych w czasie wojny. Jak na por� zimow� by�o ju� do�� p�ne popo�udnie i sporo m�odszej dzieciarni, za-rumienionej od lekkiego przymrozku i od ruchu, wraca�o dom�w. Aga podchodzi�a skrajem �agodnie pochylonego nasypu w stron� szczytu kopca. Min�y j� szybko jad�ce sanki Piotra. Wbi� pi�t� w �nieg; sanki obr�ci�y si� z po�lizgiem i zatrzyma�y za Ag�. � D�ugo ju� tu jeste�? � zapyta�a. � Jaki �nieg? � Niez�y. Do�� dobrze niesie. Fajnie, �e przysz�a�. Starzy nie grymasili? � Nie, sk�d. Nie wiedzieli zreszt�, �e spotkam si� z tob�. Wiesz, oni mnie nie zatrzymuj� w domu, nie kr�puj�. Tylko nie bardzo lubi�, kiedy jeste�my razem. � Moi te�. T�umacz� mi, �e jeszcze czas, �e szko�a... takie tam gadanie. Wspi�li si� na g�rk�, nieco zasapani. Zjechali kilka razy obok siebie, ka�de na swoich sankach. S�o�ce chowa�o si� ju� za chmurki na horyzoncie. Coraz mniej m�odzie�y uwija�o si� po torze saneczkowym. � Poje�dzimy razem? � zapyta� Piotr. � Jak chcesz. Mo�emy. Lepiej na moich; troch� wi�ksze. Na szczycie kopca ma�y, mo�e dziesi�cioletni ch�opak przytupywa� nogami i chucha� w zmarzni�te r�ce. � Gabry�! A ty dlaczego nie je�dzisz, co? � zagadn�� go Piotr. � Nie widzisz? Florek ca�y czas zje�d�a na �ledzia i nie puszcza mnie na sanie. � Masz tu moje. I pilnuj ich! ? Piotrek odci�gn�� malca na bok. � Jakby mnie d�u�ej nie by�o, to bierz sanie do domu. Jutro mi oddasz. I dzi�b na suwak, rozumiesz?! � doda� �ciszonym g�osem. � Sie wie! Spoko! � odkrzykn�� Gabry� ju� w biegu, rozp�dzaj�c sanki. � Co wy tam knuli�cie? � spyta�a podejrzliwie Agata. � Nic, nic. Kaza�em mu pilnowa� dobrze sanek. Kr�c� si� tu r�ni... Pod podw�jnym ci�arem sanki jecha�y wolniej, ryj�c p�ozami w �niegu. � Zjedziemy stromizn�, chcesz? � Nie pot�uczemy si�? Kamienie mog� by� pod �niegiem. Nieprzetarte; nikt tam nie zje�d�a�. � Nie b�j si�. Siadaj! Trzymaj si� dobrze i nogi do g�ry, ja kieruj�! Piotr ustawi� sanki po drugiej stronie wysokiego kopca. Usiad� za dziewczyn�, chwyci� za sob� pr�ty sanek i odepchn�� si� nogami. Spadali chy�o po stromym zboczu. Podrzuci�o ich na skraju �cie�ki opasuj�cej spiral� kopiec. Pag�rek przechodzi� na dole w �agodnie pochylon� ��k�, z rzadka poro�ni�t� k�pami krzew�w i m�odych drzew. P�d ni�s� ich jeszcze chwil�. W pewnym momencie Piotr przyhamowa� energicznie jedn� nog� tak, �e sanki skr�ci�y i znale�li si� za �cian� z grupy �wierk�w,�brz�zek i m�odych modrzewi. � Uf! To by� zjazd! � zawo�a�a Aga i zabra�a si� do wstawania z sanek. � Poczekaj! Odpoczniemy chwilk�! � Piotr obj�� j� w p� przytrzymuj�c przed sob�. � Piotr! Daj spok�j! Zobaczy nas kto�! � powiedzia�a cicho, domy�laj�c si�, �e ch�opak do czego� zmierza. � Nikogo st�d nie wida�, to i nas nikt nie widzi. Nie broni�a si�, kiedy Piotr obr�ci� j� lekko ku sobie i zacz�� ca�owa�. Ale zmarzni�te nosy i buzie sprawi�y, �e poca�unki nie przynosi�y im przyjemno�ci. Innych pieszczot jeszcze nie znali dot�d. Piotr zdj�� r�kawiczki. � Usi�d� na nich, nie b�dzie ci zimno. � Chod�my ju� lepiej. Po co tu b�dziemy marzli? � odpowiedzia�a, ale unios�a si�, a�Piotr podsun�� jej r�kawiczki. Przez grube narciarskie spodnie, opi�te ciasno na biodrach, poczu� na r�kach ciep�o jej cia�a. Serce zacz�o mu bi� szybciej. W�o�y� r�ce pod pikowan� kurtk� dziewczyny i g�adzi� jej kibi� przez d�ugi sweter. Drgn�a, kiedy dotkn�� piersi. � Piotr, Piotr! Co ty robisz?! Daj spok�j! � Aga! Aginko! To takie mi�e! Jeszcze troszk�! � przymila� si�. Aga nie odpowiedzia�a, wtuli�a si� w ch�opca plecami. Coraz odwa�niej pie�ci� drobne strome pag�reczki. Nie protestowa�a ju�, kiedy wsun�� d�onie pod lu�ny sweter, p�niej pod kr�tk� koszulk� a nawet wtedy, kiedy przesun�� do g�ry w�ski dziewcz�cy staniczek i dotyka� malinek sutk�w. Zauwa�y�, �e te staj� si� coraz wy�sze w miar�, jak je g�adzi� i delikatnie �ciska� twarde piersi�tka. Dziewczyna oddycha�a teraz szybciej. Po�o�y�a swoje r�ce na kurtce, na r�kach Piotra i przyciska�a je do siebie troch� powstrzymuj�c, a troch� pot�guj�c pieszczoty. � Dobrze mi tak, Piotr. Tak mi dziwnie dobrze! � Mnie te�, Agu�! O! Jak dobrze! Cudownie mi z tob�! � S�czy� jej w ucho gor�cym szeptem D�o� ch�opca zsun�a si� w d� i zatrzyma�a w talii, pod paskiem obcis�ych spodni. Przesun�� r�k� w stron� biodra, gdzie, jak wcze�niej zauwa�y�, by� zamek b�yskawiczny. Zsun�� suwak, ale spodnie nieznacznie tylko si� rozlu�ni�y; w pasie pozosta�y ciasne. Nie m�g� widzie�, jak Aga mimo woli u�miechn�a si�, dostrzegaj�c jego bezradno�� w konfrontacji z damsk� garderob�. Zdj�a r�kawiczki i chowaj�c je w kieszeniach kurtki niby przypadkiem dotkn�a i zwolni�a guziczki spinaj�ce spodnie. Droga sta�a otworem. Piotr wsun�� r�k� pod spodnie w d� a� po uda dziewczyny i�powt�rzy� ten ruch, ju� pod bawe�nianymi figami. Agata zn�w poruszy�a si� gwa�townie, kiedy si�gn�� �ona. Odruchowo chcia�a zewrze� uda, ale sanki nie pozwala�y. � Piotr! Piotr! Tak nie mo�na! Co ty robisz?! � Aga moja! Aginka! Daj, daj mi... to! � szepta� rozgor�czkowany ch�opiec. Pokonuj�c jej s�aby op�r wcisn�� ca�� d�o� mi�dzy uda i rozkoszowa� si� dotykaniem delikatnych w�os�w i ciep�ej sk�ry. Drug� r�k� wodzi� pod swetrem po piersiach. Aga poddawa�a si� rosn�cemu po��daniu. Rozchyli�a szerzej uda i przesun�a si� nieco do przodu. Teraz na wp� le�a�a w jego u�cisku tak, �e jego d�o� mia�a swobodny do-st�p do niej. Dziwi� si�, czuj�c jak powoli, pod jego dotykiem, mi�kkie fa�dy u wej�cia do jej cia�a obrzmiewaj�, rozwieraj� si� i wilgotniej�... Kiedy zwr�ci�a twarz w jego stron�, poczu� w jej oddechu przedziwny, nieznany mu jeszcze, podniecaj�cy gorzko-s�onawy zapach kobiety bliskiej szczytu podniecenia. � Piotr! Piotru�! Jeszcze! Pie�� jeszcze! Paluszkiem! Troszk� wy�ej!... O, tak! Tam, w�a�nie tam! Jak cudownie! Jeszcze, Jeszcze! � Aaa! Aaa! ? zakrzykn�a nagle na g�os, wstrz��ni�ta przemo�n� obezw�adniaj�c� rozkosz�. Piotr tylko z grubsza orientowa� si� w doznaniach dziewczyny. Nie wiedzia�, co pocz��, kiedy zatrzyma�a jego r�k� i zdecydowanie broni�a si� przed dalszymi pieszczotami. Nie wiedzia�, jak bardzo ura�a�o j� w tej chwili lekkie nawet dotkni�cie najczulszych, intymnych miejsc. Sam by� skrajnie podniecony, odczuwa� gwa�town� potrzeb� spe�nienia, ale nie wiedzia�, jak to osi�gn��. B��dzi� r�kami po piersiach dziewczyny, przed czym si� nie broni�a. � Aga! Aginka! � szepta� podniecony i speszony. Agata, och�on�wszy nieco, zda�a sobie spraw� ze stanu w jakim by� jej ch�opiec. Chcia�a koniecznie mu pom�c, ale i ona nie wiedzia�a, jak to zrobi�. Wsta�a, odwr�ci�a si� i usiad�a przodem do ch�opca nie zapinaj�c i nie poprawiaj�c na sobie ubrania. Obj�a go i�po�o�y�a g�ow� na jego ramieniu. � Piotru�! Kochany m�j! Ja wiem, czego ty by� teraz chcia�. Piotru�! Powiedz mi, jak to zrobi�? Wiesz, ja jeszcze nigdy... ja nigdy... z ch�opcem. Powiedz, jak chcesz? Szepc�c mu wprost do ucha dotyka�a nerwowo jego spodni, w ko�cu rozpi�a je i�si�gn�a w g��b. Nieznany jej dotyk cia�a pobudzonego m�czyzny podnieci� j� ponownie i obudzi� po��danie. � Piotr! Chcesz... chcesz mnie? Ja wiem, �e chcesz! Chod�, we�!... � szepta�a z�przej�ciem... � Aga, Agu�! I jak chc�! Jak bardzo! Sanki by�y za kr�tkie, aby m�g� na nich po�o�y� dziewczyn�. Wstali i rozejrzeli si� bezradnie. � Tu, Piotr, chod�! � Aga podesz�a do drzewa i opar�a si� obur�cz o pieniek brzozy. Zrozumia�, co mu proponuje. Zsun�� z niej spodnie razem z majteczkami. Pochyli�a si� g��boko. Ukaza�a si� prze�liczna bia�a pupa, poni�ej ciemniejsze miejsce mi�dzy rozwartymi udami. Pierwszy raz w �yciu jego oczom w ca�ej okaza�o�ci ukaza�y si� najbardziej skrywane regiony kobiecego cia�a: dziewcz�ce jeszcze, prawie dziecinnie pulchne wa�eczki okalaj�ce szczelin� wiod�c� do wn�trza i ledwie wychylaj�ce si� z�niej �wie�e, r�ane p�atki.... Piotr by� oszo�omiony widokiem. Przez t�o rozbieganych my�li przemkn�o pytanie: jak to si� dzieje, �e grube tomy poezji i romans�w zapisano zachwytami nad kobiecymi oczami, uszkami, nogami, a tak niewiele uwagi po�wi�cono powabom, kt�re mia� przed sob�? A przecie� w ko�cu o to, w�a�nie o to w tej literaturze chodzi! Wchodz�c w jej ciep�e �liskie wn�trze, natrafi� na mi�kki op�r. � Aga! Ty... ty, jeszcze... � Tak, to dla ciebie! Bierz, kochany, bierz! Nie b�j si�, wejd� we mnie �mia�o! J�kn�a cichutko kiedy nacisn�� mocniej. Poczu�, jak op�r ust�puje. Brzeg poszerzaj�cego si� otworu w b�onie strzeg�cej dziewictwa dziewcz�cia przesun�� si� po nim z�jednorazow�, niepowtarzaln� pieszczot�. Wahad�owe ruchy Piotra, nie�mia�e pocz�tkowo, nabiera�y mocy, stawa�y si� coraz intensywniejsze. � Tak, tak... Jeszcze! � zach�ca�a go Aga. � Chod�! Zr�b to we mnie! Nic si� nie stanie! � doda�a przytomnie. By� bardzo pobudzony i wkr�tce osi�gn�� szczyt po raz pierwszy. Po raz pierwszy we wn�trzu cia�a dziewczyny, m�odej kobiety. Zastyg� w piek�cej rozkoszy. Po chwili wznowi� wahad�owy ruch bioder � ju� spokojniej, mocniej, w jednostajnym upajaj�cym rytmie. Obur�cz przytrzymywa� biodra dziewczyny. Zerka� lubie�nie w d�, w�miejsce, gdzie ich cia�a sk�ada�y si�, przenika�y jedno w drugie... g��boko, jedno w drugie... g��biej, g��biej... do oporu! Aga, wytr�cona z r�wnowagi g��bokim prze�yciem i kr�tkim b�lem ranionego cia�a, pod wp�ywem miarowego ruchu powraca�a do siebie. Zacz�a zdawa� sobie spraw� z�w�asnych odczu� i wra�e�. Poczu�a nieznan� dot�d przyjemno�� posiadania w�sobie wype�niaj�cego i rozpieraj�cego jej ciasne, dziewcz�ce cia�o � cia�a bliskiego m�czyzny. Poznawa�a smak g��bokich uderze�. Podchwyci�a rytm i�zacz�a wychodzi� biodrami na przeciw ruchom bioder ch�opca. Odkrywa�a, jak wspania�ym instrumentem jest jej kobieco��, intymne sfery jej w�asnego cia�a. Uczy�a si� najczulsze, najwra�liwsze jego struny wystawia� na rozkosznie �echcz�ce spotkania... Piotr szczytowa� jeszcze kilkakrotnie. A� wreszcie udzia�em Agatki sta�o si� to, co rzadko udaje si� kobietom po raz pierwszy obcuj�cym ciele�nie z m�czyzn�: z kolejnym uniesieniem Piotra po��czy�a tak�e swoje � wspania�e, pierwsze w �yciu wyczarowane przez goszcz�cego w jej wn�trzu m�czyzn�! ... Aga porz�dkowa�a na sobie odzie�. Milczeli zm�czeni, dr��cy, szcz�liwi, dziwnie zak�opotani. Piotr przygarn�� Agat� do siebie i ca�owa� z czu�o�ci�. � Piotr, uwa�aj w domu na swoje ubranie. Mog� by� plamy. R�owe plamy te�! Wiesz, co si� sta�o... � Wiem i... dzi�kuj� ci za ten skarb! � przytuli� j� do siebie jeszcze mocniej. � A ty nie martwisz si�... o te plamy? � Dziewcz�ta same pior� swoje fata�aszki, a do tego... ja jeszcze wczoraj mia�am... Nawet bardzo �mia�ej, bezpruderyjnej dziewczynie nie�atwo przychodzi m�wi� o�prozaicznych fizjologicznych kobiecych sprawach. Chcia�a go jednak przestrzec przed ewentualnymi k�opotami w domu, przed domys�ami rodzic�w Piotra, kt�re si�� rzeczy i j� by obj�y. Chcia�a te� lojalnie jeszcze raz da� mu do zrozumienia, �e nie potrzebuje obawia� si� niepo��danych konsekwencji, bo ona jest w swoich niep�odnych dniach i... � tak�e i ta my�l si� w niej zatli�a � �e jeszcze przez kilka takich dni b�d� mogli kocha� si� swobodnie. � Rozumiem, rozumiem � przerwa� jej ch�opak � nie m�cz si�! � To by�o co� cudownego! � m�wi� po chwili � Moja ty s�odka. Nie �a�ujesz? � Troszk� mi smutno, �e nie jestem ju�... ta sama. Widzisz... dziewczyna mo�e dawa�... � zawiesi�a g�os figlarnie � dawa� siebie wiele razy nic nie trac�c, a nawet wiele otrzymuj�c. Tak jak ja od ciebie dosta�am dzisiaj co� niesamowicie wspania�ego. Ale to, co ty ode mnie dosta�e�, ja mog�am da� tylko raz w �yciu i�dlatego mi smutnawo. Ale mi nie �al. Nie! Nie �a�uj� niczego. To, co ja straci�am � ty dosta�e�, a�wi�c w�a�ciwie... nie straci�am. Mamy to teraz razem. Tak d�ugo, jak d�ugo jeste�my razem... B�dziemy razem?... Aga przerwa�a nagle swoje g�o�ne rozmy�lania, bo us�yszeli skrzypienie �niegu. Zza pobliskiej k�py krzew�w na