4181

Szczegóły
Tytuł 4181
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4181 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4181 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4181 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PAWE� MOSSAKOWSKI PRZETARG Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Akcja sztuki � z wyj�tkiem pierwszej, plenerowej sceny � rozgrywa si� naprzemiennie w dw�ch mieszkaniach. Pierwsze nale�y do ADAMA, pi��dziesi�ciokilkuletniego, sympatycznie wygl�daj�cego m�czyzny, niegdy� opozycjonisty, na kr�tko polityka, obecnie szanowanego biznesmena. Wiedzie mu si� dobrze, co powinno by� widoczne w wystroju wn�trza domu. Drugie � do PIOTRA, jego trzydziestokilkuletniego syna, reportera pracuj�cego w du�ej, og�lnopolskiej gazecie. To z kolei zwyk�e M-3 w bloku, ale urz�dzone dostatnio i ze smakiem. Na �cianach du�o powi�kszonych, fotoreporterskich zdj��. Wygl�d obydwu mieszka� powinien by�, oczywi�cie, zr�nicowany, ale szczeg�owe rozwi�zania pozostawiam inwencji scenografa. Jedynym �obowi�zkowym�, wsp�lnym elementem jest identyczne, powi�kszone zdj�cie zmar�ej �ony ADAMA, matki PIOTRA. W gabinecie ADAMA powinno znajdowa� si� widoczne firmowe logo �Eko-Pol�. SCENA 1 Jest p�ne popo�udnie. Na jednej z ulic Starego Miasta stoi NATASZA, ciemnow�osa, trzydziestoletnia dziewczyna, bardziej �interesuj�ca�, ni� klasycznie pi�kna. NATASZA gra na skrzypcach � w synkopuj�cy, jazzowy spos�b � koncert Czajkowskiego. U jej st�p le�y otwarty futera� i co pewien czas jaki� przechodzie� wrzuca do niego bilon. Wieje ostry wiatr przetaczaj�c po ulicy puszki po piwie, miotaj�c stare gazety i, og�lnie rzecz ujmuj�c, �miecie. Trwa to chwil�. Wyciemnienie. SCENA 2 Mieszkanie, a dok�adniej m�wi�c, gabinet ADAMA. Wczesny wiecz�r. Stoj�cy nad biurkiem, p�nagi ADAM zak�ada w�a�nie koszul� zerkaj�c jednocze�nie do dokument�w obficie za�cielaj�cych blat biurka. Dzwoni telefon. ADAM odbiera. ADAM Taaak? BEATA Henryk. ADAM Prze��cz (sam prze��cza na sygna� zewn�trzny, dzi�ki czemu mo�e prowadzi� rozmow� nie przerywaj�c powy�szych czynno�ci, a g�os HENRYKA jest dobrze s�yszalny) HENRYK 5 No cze��, Adasiu... Dzwoni�, bo chcia�em spyta�, jak oceniasz szans� naszej oferty? ADAM (zapinaj�c koszul�) A co tu jest do oceniania? To przecie� jasne, �e wygramy. Mamy dwukrotne przebicie w stosunku do �Warprom�-u, a w tej gminie potrafi� dobrze liczy�. HENRYK Te� tak s�dz�. Wybierasz si� mo�e do nich? ADAM Gdzie? HENRYK Na te ich obchody. 400 lat praw miejskich czy co� takiego. Dobrze by�oby tam wpa��. ADAM Nie, nie, id� z Beat� do teatru... (wi��e krawat w lustrze) Wys�a�em Romka, niech on ju� czaruje burmistrza. HENRYK No, nie wiem, czy da sobie rad�... on w czarowaniu najmocniejszy nie jest. ADAM To prawda (wybucha �miechem) Ale tym razem to naprawd� nie jest niezb�dne. Umow� mamy ju� w gar�ci. HENRYK (po chwili) Skoro tak uwa�asz... w takim razie �ycz� udanego wieczoru. ADAM A daj spok�j... (�cisza g�os) Id� tylko dlatego, �e Beata si� upar�a. HENRYK (�miej�c si�) �My rz�dzimy �wiatem, a nami kobiety�, no nie? ADAM No, niestety... HENRYK Cze��. ADAM Cze��. Wy��cza telefon. Pochyla si� nad biurkiem, zagl�da do dokument�w. W tym momencie do gabinetu wchodzi BEATA, dwudziestokilkuletnia, bardzo atrakcyjna blondynka. Ubrana jest w kreacj� wyj�ciow�, bardzo efektown� i eleganck�. BEATA 6 (zdziwiona) Nie przebra�e� si� jeszcze? ADAM (zerka na zegarek) Spokojnie. Mnie to zajmie kr�cej, ni� tobie. BEATA (r�wnie� zerka na zegarek) Wola�abym si� nie sp�ni�... ADAM Zd��ymy. Musz� tu jeszcze co� sprawdzi�. W tym momencie rozbrzmiewa dzwonek do drzwi wej�ciowych. ADAM (zdziwiony) Spodziewamy si� kogo�? BEATA (r�wnie zaskoczona) Sk�d?! ADAM idzie do przedpokoju. Zagl�da w ekran monitora, na kt�rym wida� stoj�cego przed furtk� PIOTRA, w wojskowej kurtce i z chlebakiem a la Cybulski. ADAM O... co za niespodzianka. BEATA (podchodz�c) Kto to? ADAM M�j syn. Beata nie ukrywa zaskoczenia. Adam otwiera furtk� przyciskiem domofonu, a po chwili r�wnie� drzwi wej�ciowe. Wchodzi Piotr. PIOTR Dobry wiecz�r. BEATA i ADAM (jednocze�nie) Dobry wiecz�r. PIOTR (zerkaj�c na wyj�ciow� kreacj� Beaty) Ja tylko na moment. ADAM Jasne, wchod�. (wskazuje drzwi gabinetu. Beata oddala si�. Piotr, nie zdejmuj�c ubrania wchodzi do gabinetu. Adam za nim) Czemu wcze�niej nie zadzwoni�e�? PIOTR Dzwoni�em. Ale twoja sekretarka... przepraszam, �ona... powiedzia�a, �e jeste� bardzo zaj�ty. 7 ADAM Hmm... zbyt dos�ownie traktuje moje polecenia. PIOTR (lekko ironicznie) Widocznie... ADAM (po chwili) Co ci� sprowadza? To musi by� co� naprawd� wa�nego, je�li zjawiasz si� po tylu miesi�cach nieobecno�ci... PIOTR Owszem... jest wa�ne. ADAM (wskazuj�c barek) Chcesz si� czego� napi�? PIOTR Nie, dzi�ki... Widz�, �e wychodzicie, wi�c od razu przyst�pi� do rzeczy. Jestem tu... jakby to powiedzie�... s�u�bowo... ADAM Szkoda. PIOTR (kiwaj�c g�ow�) Te� �a�uj�... S�uchaj... kilka dni temu otrzyma�em w redakcji sygna�... Taki troch� dziwny telefon... o pewnych � nazwijmy to � nieprawid�owo�ciach w przetargu na spalarni� �mieci w G�rze. Postanowi�em to sprawdzi�... wiesz, taki stary, reporterski nawyk, �eby nie przepuszcza� �adnego cynku... ADAM (spokojnie) I co? PIOTR I wczyta�em si� w dokumentacj�, w kt�rej znalaz�em nazw� twojej firmy... (przerywa) Nie wiedzia�em, �e robisz teraz w �mieciach. My�la�em, �e fundacja ci wystarcza. ADAM �Czyste Rzeki� to �Czyste Rzeki�. Dobra firma musi sta� na kilku nogach. PIOTR Jasne. Tylko, �e twoja... Pukanie do drzwi. Wchodzi Beata. BEATA Adam, przepraszam, ale za dwadzie�cia minut musimy wychodzi�... ADAM 8 (do�� ostro) Zd��ymy. Nie przeszkadzaj teraz. Beata, z nieprzekonan� min�, zamyka drzwi. PIOTR Gdzie si� tak �pieszycie? ADAM Premiera �Toski�... No wi�c... jakie nieprawid�owo�ci stwierdzi�e�? PIOTR Ooo... to te� ju� wiesz o nieprawid�owo�ciach? ADAM (wzrusza ramionami) Inaczej by� nie przyszed�. Wal. PIOTR (wyci�ga z chlebaka plik dokument�w) Wi�c, po pierwsze. Sztucznie zani�acie koszty instalacji filtr�w... ADAM Pierwsza nieprawda. Szacunek jest najzupe�niej prawid�owy. PIOTR Pod warunkiem, �e cz�� �mieci b�dziecie eksportowa� do Rosji. To drugie. ADAM (po chwili, poruszony) Sk�d o tym wiesz? PIOTR M�wi�em ci ju�: wgryz�em si� w papiery. ADAM (nerwowo) Tego nie ma w �adnych papierach. PIOTR Tato... ty mnie wyra�nie nie doceniasz. Podsuwa mu dokumenty. Adam studiuje je przez chwil�. ADAM (zdenerwowany) Sk�d je masz? PIOTR A, to ju� moja tajemnica zawodowa. ADAM 9 (po chwili, �artobliwie) A co widzisz z�ego w wysy�aniu ruskim naszych odpadk�w? Przez 45 lat za�miecali nasz kraj. Teraz mo�emy im si� odrobink� zrewan�owa�. PIOTR Tato, nie mieszajmy takiego g�wnianego patriotyzmu do interes�w. Mnie chodzi tylko o to, �e sfa�szowa�e� warunki oferty. ADAM (po chwili) Dobrze, powiedzmy, �e sfa�szowa�em. Czy sfa�szowali�my... Ale uwierz: nasza oferta jest naprawd� najlepsza. PIOTR Tak. Dla was. ADAM Dla wszystkich. Dla miasta, dla gminy, dla mieszka�c�w. Wiesz, jakie tam jest bezrobocie? 24 procent. A wiesz, ilu ludzi dostanie prac� dzi�ki tej inwestycji? PIOTR A gdy kto inny wygra przetarg, to co? Nie dostan�? Kto� przecie� musi zasuwa� w tej spalarni. ADAM Nasz konkurent zatrudni o po�ow� mniej pracownik�w. Powtarzam ci: nasza oferta jest najkorzystniejsza. PIOTR Wi�c dlaczego nie chcecie wystartowa� na normalnych zasadach? Je�li oferujecie tak �wietnie warunki, wygraliby�cie w przedbiegach. ADAM Piotrek, wybacz, ale ty jeste� strasznie naiwny. Niby jeste� reporterem, a kompletnie nie znasz naszej rzeczywisto�ci. Czy ty my�lisz, �e �Warprom� nie zafa�szowa� wynik�w? (macha r�k�) Jeszcze bardziej, mamy tam swoich ludzi. I to jest w�a�nie startowanie na normalnych zasadach: �e wszyscy co� retuszuj�, co� ukrywaj�, co� upi�kszaj�... PIOTR A dlaczego � je�li tak g�rujecie nad swoimi konkurentami � nie zaryzykowali�cie jednak wej�cia na uczciwych, n i e n o r m a l n y c h zasadach? Mo�e i tak by�cie przeszli? DAM Mo�e tak, mo�e nie... Ale na pewno odwlek�oby to decyzj� gminy. A nam cholernie zale�y na czasie. Do�� ju� zainwestowali�my... PIOTR No to teraz ju� rozumiem. ADAM 10 Nie... chyba nie... Nie rozumiesz, �e dla omini�cia tych strasznych, biurokratycznych procedur, trzeba czasami stosowa� takie nieformalne chwyty. Gdzieby�my byli, gdyby�my si� trzymali tych wszystkich idiotycznych przepis�w? Pukanie do drzwi. Wchodzi, wyra�nie ju� podenerwowana, Beata. BEATA Nie chcia�abym wam przeszkadza�, ale... ADAM (zerka na zegarek) Ju� ko�czymy (dyskretnym gestem nakazuje jej wyj��. Beata pos�usznie zamyka drzwi) Co zamierzasz z tym zrobi�? PIOTR Jestem reporterem. Specjalizuj� si� w grubych aferach. Wi�c jak my�lisz? ADAM Chyba nie chcesz tego opublikowa�? PIOTR Nie, nie chc�. Naprawd� nie chc�. Ale opublikuj�. ADAM No, nie. �artujesz chyba? PIOTR Nie. Opublikuj�, je�li ty i twoi szemrani wsp�lnicy nie wycofacie si� z przetargu. ADAM Dlaczego szemrani? PIOTR Tato, �pieszycie si� na premier�, wi�c nie wchod�my teraz w szczeg�y. Propozycja jest taka: ty wycofujesz si�, ja nie upubliczniam sprawy i zapominam... no, zapomnie�, to nie zapominam, ale nie robi� wok� niej ha�asu... (Adam milczy) Rozumiem, �e jeste� zaskoczony, wi�c nie oczekuj� ju� teraz decyzji. Umowa ma by� podpisana dopiero w pi�tek, wi�c masz kilka dni na zastanowienie... Wpadn� jutro, to pogadamy d�u�ej. ADAM O kt�rej? PIOTR Trzecia? ADAM O trzeciej mia�em wprawdzie... ale niewa�ne. Jutro o trzeciej. Piotr wstaje, wyci�ga r�k� po papiery. Adam je przytrzymuje. 11 PIOTR Daj spok�j, tato... Przecie� to kserokopie. ADAM (zwalnia) Wiem przecie�. �artowa�em. PIOTR (zabieraj�c dokumenty) No nie jestem taki pewien... ADAM Przesta�. PIOTR Cze��. ADAM Cze��. Piotr wychodzi. W drzwiach niemal zderza si� z wyra�nie poirytowan� Beat�. PIOTR Dobranoc pani. �ycz� niezapomnianych wra�e� artystycznych. BEATA (oschle) Dzi�kuj�, dobranoc. Piotr wychodzi. Beata zamyka za nim drzwi i wparowuje do gabinetu. Adam siedzi zamy�lony przy biurku. BEATA (w�ciek�a) No, jak rany koguta, ty jeszcze siedzisz? Przecie� ju� jeste�my sp�nieni! ADAM (ostro) Przesta� histeryzowa�! Jak ci powiedzia�em, �e zd��ymy, to zd��ymy! Wraca do przerwanego przebierania. Wyciemnienie. SCENA 3 Mieszkanie Piotra. W godzin� p�niej. Piotr wchodzi do mieszkania. Zdejmuje kurtk�, rzuca w k�t przedpokoju chlebak, idzie do kuchni. Z pokoju s�ycha� nadawany przez radio skrzypcowy koncert. Piotr otwiera lod�wk�, wyjmuje butelk� w�dki i sok pomara�czowy. Przyrz�dza sobie du�ego drinka. 12 NATASZA (Z pokoju) Co tam robisz, Pietia? PIOTR Nic. Musz� si� napi�. Przechodzi z drinkiem do pokoju. Natasza siedzi w fotelu, na kolanach �Tw�j Styl�, w r�ku kubek z herbat�. Obok fotelu le�y futera� ze skrzypcami. Piotr podchodzi do niej, pochyla si�, ca�uje w policzek. Siada w fotelu naprzeciwko, poci�ga spory �yk. NATASZA (wskazuj�c szklank�) Musisz? (uwaga: zar�wno teraz, jak i we wszystkich swoich kwestiach Natasza lekko zauwa�alnie zaci�ga) PIOTR Mhmm... (popija znowu) NATASZA (kiwaj�c g�ow�) Masz na pewno wa�ny pow�d... Siejka te� mia� zawsze wa�ny pow�d. Stres przed koncertem. Rozmowa z dyrektorem filharmonii. Wa�na pr�ba z muzykami. U niego tak te� si� zaczyna�o. Wraca� z pracy i dla rozlu�nienia � jak m�wi� � wypija� stakanczyk. Potem dwa stakanczyki. A potem nie m�g� zasn��, jak nie wypi� butelki. PIOTR (zniecierpliwiony) Natasza, przesta�. Nigdy si� z tob� nie o�eni�, je�li b�dziesz tak zrz�dzi�. NATASZA (smutno) I tak si� ze mn� nie o�enisz (Piotr milczy) A jaki ty masz wa�ny pow�d? Od progu idziesz do kuchni, w�dk� mieszasz, nie witasz si� ze mn�... PIOTR (popijaj�c) Osobisty. NATASZA O? Powiedz. PIOTR Nie. To zbyt skomplikowane. Nie zrozumiesz. NATASZA No tak, ja g�upia ruska. Nic nie rozumie... PIOTR Oj, przesta� ju�, Natasza. Powiedz lepiej, jak ci dzisiaj posz�o? NATASZA 13 Dobrze. Sto czterdzie�ci z�otych zarobi�a. A jeden starszy pan rzuci� mi nawet do futera�a banknot (z duma prezentuje 10-z�oty nomina�). Nie�le, co? PIOTR (pow�tpiewaj�co) No... jak na stanie ca�y dzie� na ulicy, to... NATASZA Nie tylko stoj�. PIOTR Tym bardziej... (po chwili) I po co si� tak m�czysz, Natasza? Z mojej reporterskiej pensji mogliby�my si� swobodnie utrzyma�. NATASZA Na pewno. Ale co ja bym tu robi�a? Sprz�ta�a, obiady ci gotowa�a? Siedzia�a, s�ucha�a koncert�w w radio? Ty mo�e mi nie wierzysz, ale dla mnie granie to wielka rado��. Ludzie przystaj�, s�uchaj�... I widz�, �e si� moja gra podoba. PIOTR Wierz�. NATASZA Pozatem... ty wiesz sam, �e to niemo�liwe. PIOTR (nie rozumiej�c) Co? NATASZA No... �ebym tylko tu siedzia�a i s�ucha�a koncert�w w radio. PIOTR Dlaczego? NATASZA Po prostu. Musz� by� od ciebie finansowo niezale�na. Bo ty mo�esz ka�dego dnia powiedzie�: Nataszka, by�o mi�o, ale si� znudzi�o. Albo: Nataszka, ja Polak, ty Ruska, nasze narody nienawidz� si� od wiek�w, wi�c jak my mo�emy si� kocha�? (Piotr milczy) I ja bym wtedy nie mia�a gdzie wr�ci�. Moje miejsce by�oby ju� zaj�te. PIOTR Nie powiem tak. NATASZA Ju� kiedy� co� takiego powiedzia�e�. PIOTR Widocznie mnie nie zrozumia�a�. NATASZA 14 U nas zawsze mo�na wszystko zwali� na j�zykowe nieporozumienie. PIOTR Czemu nie mia�aby� gdzie wraca�? NATASZA A co ty my�lisz? �e ja jedna filharministka ruska, kt�ra by chcia�a u was gra� na ulicy? Ca�a kolejka stoi. No, ale p�ki p�ac� swoim, miejsce mam gwarantowane. Jak zwolni� nawet na kilka dni, wpuszcz� inn�. PIOTR Ile im p�acisz? NATASZA Niedu�o. Pi��dziesi�t. PIOTR To niedu�o? Czysty rozb�j. Chyba powinienem napisa� o tym reporta�... NATASZA Nie mieszaj si� do tego, Pietia... To ju� nasze wewn�trzne rozliczenia. PIOTR W sumie jednak kiepski interes... NATASZA Pietia... czemu ty mnie dzisiaj tak namawiasz, �eby zej�� z ulicy? Wstydzisz si� mnie? PIOTR Wstydzisz? Ty chyba zwariowa�a�. M�wi� tylko, �e to nieop�acalny interes. Czego niby mia�bym si� wstydzi�? NATASZA No mnie. Ty s�ynny reporter, w wielkiej gazecie pracujesz, a ja, co tu du�o m�wi� � �ebraczka. PIOTR Oj, przesta�, Natasza. Mo�e tak jest u was. My nie mamy takich przes�d�w... Po prostu pomy�la�em, �e wcale nie musisz si� tak mordowa�. Stoisz na ulicy, deszcz, nie deszcz, wdychasz spaliny... NATASZA Nie wdycham. Na Stare Miasto samochod�w nie wpuszczaj�. PIOTR Wszystko jedno. W ka�dym razie grasz do b�lu r�ki, a... NATASZA 15 Nie m�wmy o tym. Ju� ci powiedzia�am: nie tylko o pieni�dze chodzi. Nawet gdyby nikt mi kopiejki do futera�a nie wrzuci� i tak by sta�a i gra�a (Piotr milczy) Pomasujesz? PIOTR (wstaje z fotela, podchodzi) Daj. Natasza wyci�ga r�k�. Piotr kl�ka obok fotela, rozmasowuje jej r�k�. NATASZA Dobrze... PIOTR (masuj�c) Mhm NATASZA Pietia, zrozum. Gra to moje �ycie. Jak nie mog� gra� w koncertowych salach, to co mi zostaje? Ulica. PIOTR (masuj�c) Rozumiem, rozumiem... NATASZA (przygl�da mu si� uwa�nie) Co si� sta�o? PIOTR (masuj�c) Nic. Dlaczego pytasz? NATASZA Bo widz�. Najpierw w�dk� pijesz od drzwi, teraz taki jeste� jak nieobecny, nieuwa�ny... Nie taki jak zawsze. PIOTR (przestaje masowa� jej r�k�, siada na pod�odze obok jej fotela) Nic si� nie sta�o. Jeszcze nie. Mo�e si� stanie. NATASZA Co? PIOTR Niewa�ne... To znaczy wa�ne. Ale ty tego i tak nie zrozumiesz... I tylko mi teraz nie m�w: no tak, ja g�upia Rosjanka... To nie o to chodzi, wcale nie jeste� g�upia. Tylko trzeba d�ugo �y� w tym kraju, �eby zrozumie�. NATASZA (ironicznie) Och, wy tacy tajemniczy i niepoj�ty dla �wiata jak my kiedy�... PIOTR To trudno wyt�umaczy�. 16 NATASZA Spr�buj. �atwych spraw nie trzeba t�umaczy� PIOTR (po chwili) Dobrze... (wstaje, wraca do �swojego� fotela, bierze szklank�, upija �yk) Co by� powiedzia�a, gdybym mia� opublikowa� reporta� kompromituj�cy w�asnego ojca? NATASZA Nie napisa�abym. Nie donosi si� na rodzin�. PIOTR Jasne. Tylko, �e to nie jest donos. To jest reporta�. NATASZA Wszystko jedno. Na rodzin� si� nie donosi. PIOTR (poirytowany) A, przyk�adasz te swoje sowieckie miary. A to zupe�nie niepor�wnywalna sytuacja. NATASZA Przykro mi. Nowe mi�dzykulturowe nieporozumienie. PIOTR (rozdra�niony) No, niestety. NATASZA (po chwili) Ty, Pietia... nigdy nie b�dziesz ze mn� naprawd� (Piotr milczy) Za du�o u nas tych miedzykulturowych nieporozumie�. PIOTR Nie wiem, Natasza. NATASZA Ale ja wiem. Ja tylko dziewczyna do ��ka. Za darmo jeszcze. PIOTR O czym ty m�wisz? NATASZA Jak to � o czym? Du�o naszych u was pracuje. PIOTR Co ty, Natasza? Por�wnujesz si� z kurwami? NATASZA Czemu nie? Tylko jedna r�nica. �e ja kocham swojego klienta... PIOTR 17 Nie m�w tego NATASZA No, kiedy prawda. Kocham ci�. Ja g�upia rosjanka. Kocham, cho� wiem, �e nie jestem kochana. G�upia ja, g�upia. No, ale co poradzisz? PIOTR Te� chcia�bym ci� kocha�. Ale jeszcze nie umiem. NATASZA (po chwili) Jaka ona by�a? PIOTR Kto? NATASZA Twoja by�a �ona. PIOTR (opornie) Tak jednym s�owem? Ambitna. NATASZA Ambitna... co to znaczy? PIOTR No, �e chcia�a by� kim�. Gwiazd�. NATASZA Aktorka? PIOTR (rozbawiony) Nie. Fotoreporterka. Wsp�pracowali�my ze sob�, je�dzili�my w teren... Ja zbiera�em materia� do reporta�u, ona robi�a zdj�cia... NATASZA (wskazuj�c zdj�cia na �cianach) Te? PIOTR Tak... No i za kt�rym� wyjazdem... (urywa) rozumiesz? NATASZA Tak. Nie sko�czy�o si� na wsp�pracy... PIOTR Dok�adnie. Potem... ju� b�d�c ze sob�... je�dzili�my dalej, jakby nic si� nie sta�o. By�o ca�kiem w porz�dku, ale po trzech latach dojechali�my do miejsca, w kt�rym co� trzeba by�o zmieni�. 18 NATASZA Na przyk�ad? PIOTR Nie wiem... cokolwiek. Nada� temu zwi�zkowi now� form�, now� jako��, wrzuci� drugi bieg... Na przyk�ad mie� dziecko. NATASZA I? PIOTR Nie chcia�a... Wybra�a studia na operatorce w szkole filmowej... Zacz�a je�dzi� do �odzi, ja wci�� je�dzi�em po Polsce... I tak si� w ko�cu rozjechali�my... NATASZA Co z ni� teraz? PIOTR No co? Jest na trzecim roku, dobrze sobie radzi. Jak dobrze p�jdzie b�dzie wkr�tce pierwszym w Polsce operatorem-kobiet�... B�dzie gwiazd� w swoim fachu... Tak jak chcia�a. NATASZA Wci�� w tobie siedzi? PIOTR (po chwili) Tak... Rozwiedli�my si� 9 miesi�cy temu, niby kupa czasu... a mnie wci�� si� wydaje, �e niedawno. NATASZA Kochasz j�? PIOTR Nie, no sk�d? NATASZA Bardzo ochotno o niej opowiadasz. PIOTR (wzruszaj�c ramionami) Pytasz, wi�c odpowiadam... Nie, nie kocham jej ju�. Ale �e wci�� jako� we mnie siedzi, to fakt. NATASZA (po chwili) Zawsze �le strzela�a... PIOTR (nie rozumiej�c) S�ucham? NATASZA 19 (z westchnieniem) Zawsze niedobrze, jak to si� teraz m�wi... inwestowa�a. W nie takich facet�w, co trzeba. W gimnazjum kocha�a si� w Borysie � Borys chuligan. No�em ciachn�� nauczycielk� � poszed� siedzie�. Na studiach w konserwatorii kocha�a si� w Witii. Ale Witia m�� mojej najlepszej przyjaci�ki, klawesynistki � nie idzie. Po studiach w Siejce � Siejka alkoholik. Teraz Pietia � u Pietii sierce jeszczo zaniate. PIOTR (pokazuje na palcach) Oczie� niemno�ko, Natasza. Ocze� niemno�ko... NATASZA (kiwa g�ow�) Oczie� niemno�ko... Daj mi te� w�dki. PIOTR (wstaj�c) Z sokiem? NATASZA Nie. Czyst�. Piotr wychodzi do kuchni. Natasza wstaje, chodzi wzd�u� �cian ogl�daj�c zdj�cia jak w muzeum. Piotr wraca z butelk�, kartonem soku i �literatk��. Nalewa Nataszy, potem robi sobie nast�pnego drinka. Siada w fotelu, butelk� stawia obok niego. Natasza wypija szklaneczk� jednym �ykiem. Chwila ciszy. NATASZA Pami�tasz, jak si� spotkali�my... pierwszy raz? PIOTR Jasne. Przecie� to raptem kilka tygodni. NATASZA Zatrzyma�e� si� na ulicy i s�ucha�e� jak gram. D�ugo sta�e�, chyba p� godziny, albo lepiej. Potem podesz�o do mnie dw�ch waszych policjant�w i zacz�o si� czepia�. A ty ich przegoni�e�... PIOTR (rozbawiony) Wiadomo�� z Radia Erewa�. NATASZA (nie rozumiej�c) Co? PIOTR Niezupe�nie tak by�o. Po pierwsze, to nie byli �adni policjanci, tylko stra�nicy miejscy. Po drugie, nie przegoni�em ich, tylko pokaza�em legitymacj� prasow� i powiedzia�em, �eby si� lepiej zaj�li narkomanami. NATASZA Tak czy inaczej, oswobodzi�e� mnie... PIOTR 20 Mo�na tak to nazwa�. NATASZA A potem spyta�e�, co robi� po koncercie. PIOTR Nie �po koncercie�. Spyta�em, co robisz, jak si� ju� zm�czysz graniem? NATASZA A ja odpowiedzia�am, �e id� odpocz�� do hotelu �Mera�. PIOTR Tak, to si� zgadza. A ja wtedy spyta�em, czy po drodze do hotelu nie wst�pi�aby� do kawiarni... NATASZA �Nowy Swiat�... �Nowy �wiat�, tak... (pokazuje pust� szklaneczk�. Piotr wstaje, nalewa jej. Natasza wypija. Chwila ciszy) Powiedz mi, Pietia... Chcia�e� mnie poderwa� i dlatego zainterweniowa�e� w mojej pomocy? PIOTR Obronie. Obronie, nie pomocy. Nie... po prostu bardzo pi�knie gra�a�... A te buce ze stra�y miejskiej zawsze mnie strasznie wkurwiali. Natasza kiwa w milczeniu g�ow�. Chwila ciszy. PIOTR Zagraj mi to, co wtedy, Natasza. NATASZA Naprawd� chcesz? PIOTR Tak. Bardzo. NATASZA (z u�miechem) Chyba jeszcze mog�... Wstaje. Wyjmuje skrzypce z futera�u. Zaczyna gra� koncert Czajkowskiego. Piotr siedzi w fotelu popijaj�c drinka. Wyciemnienie. SCENA 4 Mieszkanie Piotra. Nast�pnego dnia rano. Piotr i Natasza �pi� w ��ku. Budzi ich ostry d�wi�k dzwonka do drzwi. Rozespany Piotr zerka na budzik, wskazuj�cy 8. 30. Wstaje. 21 NATASZA (wystraszona) Kto to? PIOTR (wk�adaj�c szlafrok) Zaraz zobacz�... (ziewa rozdzieraj�co) Nie b�j si�, na pewno nie policja. Idzie do przedpokoju. Otwiera drzwi. W drzwiach stoi Tadzio, facecik w wieku 35 lat, bardzo podobny do Cezarego Pazury, albo innego popularnego aktora (kt�ry, naturalnie, powinien go w odpowiedniej charakteryzacji gra�). TADZIO (w�lizguj�c si� do �rodka) No i jak, panie Piotrusiu? Podobny jestem? PIOTR (z westchnieniem) Jezu, panie Tadziu... co to za godzina? TADZIO Bardzo pana przepraszam, ale po prostu nie mog�em ju� wytrzyma� (ustawia si� profilem) Jest r�nica? PIOTR (ziewaj�c) O tej porze s�abo widz�... TADZIO No, jak to... niech pan spojrzy... (�pokazuje si� p�profilem, lewym profilem, prawym profilem) PIOTR (bez przekonania) No jakby... TADZIO (zach�caj�co) No... no... no... (zniecierpliwiony) No nosek wreszcie sobie zrobi�em! PIOTR A, faktycznie... teraz widz�. TADZIO Nie... tylko tak pan teraz m�wi... Kuuuurka... Dwana�cie baniek wywali�em, a nie ma efektu. PIOTR Nie, nie, wida� wyra�nie... wyra�nie wida� r�nic�... Dwana�cie milion�w pan zap�aci�? TADZIO No. Trzeba w siebie inwestowa�. Wsz�dzie tak m�wi�, w pana gazecie te�... (�cisza g�os) Ju� wczoraj wieczorem wr�ci�em po zabiegu, ale u pana gra�a ta Rosjaneczka, to nie chcia�em przeszkadza�. Naprawd� wida�? 22 PIOTR Tak... przecie� m�wi�...Jak ju� mnie pan obudzi�, to mo�e wst�pi pan na kaw�? TADZIO Nie, nie... dzi�kuj�. Nie ka�dy, panie Piotrusiu, mo�e tak si� wysypia�. Mam zam�wionego klienta na dziewi�t�, wi�c musz� (demonstruje krok) dryp-dryp do zak�adziku. Tak tylko chcia�em pokaza�. Do widzenia. PIOTR Do widzenia. Tadzio wychodzi. Piotr zamyka za nim drzwi. Idzie do kuchni, nastawia wod� w elektrycznym dzbanku. Wraca do pokoju. Natasza w��czy�a radio, s�ucha prognozy pogody. PIOTR I jaka pogoda? NATASZA Rano s�o�ce. Dopiero po po�udniu ma si� zachmurzy�. Nie powinno by� �le. Kto to by�? PIOTR A, ten m�j walni�ty s�siad, kt�ry chce si� upodobni� do Czarka Pazury. NATASZA Znam. Ale po co? PIOTR Nie wiem... �eby by� mylony z nim na ulicy, wygra� konkurs sobowt�r�w... Nie pyta�em... Chcesz kawy? NATASZA Tak. Poprosz�. Piotr idzie do kuchni. Zalewa nesk�. Wraca z fili�ankami do pokoju. Podaje jedn� z nich Nataszy. NATASZA (le��c wci�� w ��ku) Dzi�kuj� (upija �yk) Czuj� si� jak ksi�niczka... PIOTR E, nie przesadzaj. NATASZA Wcale nie przesadzam. M�j ksi��e podaje mi kaw� do ��ka... Piotr u�miecha si� pod nosem, pije swoj� kaw�. Odstawia fili�ank�. K�adzie si� z powrotem obok Nataszy. 23 PIOTR Mo�e dopijesz potem? NATASZA (kokieteryjnie) Po czym? Piotr nie odpowiada, ca�uje j� w usta. Natasza oddaje mu poca�unek. Odrywa si� od niego. NATASZA Nie wiedzia�a, �e kawa tak dzia�a na ciebie... Piotr znowu j� ca�uje. Natasza odsuwa si�. NATASZA Pietia! (kiwa palcem) Ty wczoraj m�wi�, �e dzi� ci�ki dzie�... PIOTR (powa�niej�c) Ci�ki... Pewno jeden z najci�szych w moim �yciu... (ponownie j� ca�uje) Ale to dopiero dzisiaj... Ca�uj� si� nami�tnie. Wyciemnienie. SCENA 5 Mieszkanie Adama. Tego samego dnia, popo�udnie. Beata otwiera drzwi wej�ciowe. Wchodzi Piotr. PIOTR (zdziwiony) Nie ma ojca? By�em z nim um�wiony... BEATA Wiem, wejd�. Zaraz powinien tu by�... Ma teraz straszny ko�owr�t z uruchomieniem tej nowej spalarni... S�ysza�e� o tym? PIOTR (wymijaj�co) Tak... co� mi si� obi�o o uszy. Beata prowadzi Piotra do gabinetu. PIOTR Mam nadziej�, �e nie sp�nili�cie si� z mojej winy na wczorajsz� premier�? BEATA Nie. Weszli�my r�wno z dzwonkiem. PIOTR 24 A jak ta �Tosca�? BEATA Obleci. Napijesz si� kawy albo herbaty? A mo�e chcesz co� zje��? PIOTR Nie, nie... dzi�ki. BEATA (po chwili, staj�c w drzwiach) Nie lubisz mnie, prawda? PIOTR (lekko zaskoczony) To nie ma chyba znaczenia. BEATA Uwa�asz, �e zaj�am miejsce po twojej matce. PIOTR Kto� i tak by je zaj��. BEATA No w�a�nie. Sam rozumiesz... PIOTR (po chwili) Przecie� go nie kochasz. BEATA Sk�d wiesz? PIOTR Tak si� jako� domy�lam... (macha r�k�) Niewa�ne. M�j ojciec jest doros�ym cz�owiekiem. Trudno, �ebym wybiera� mu �ony. BEATA Ale gdyby to od ciebie zale�a�o... PIOTR S�uchaj... to troch� g�upia rozmowa... Czuje si� lekko skr�powany. BEATA (podchodzi do niego) Wi�c nie czuj si� skr�powany... Przysuwa si� do niego, staje bardzo blisko. W tym momencie s�ycha� otwieranie drzwi wej�ciowych. Beata odsuwa si� od Piotra. BEATA Jednak szkoda, �e mnie nie lubisz. 25 Wychodzi z gabinetu. Z przedpokoju dobiega rutynowe, konwencjonalne powitanie, a nast�pnie szmer nies�yszalnej rozmowy. Po chwili do gabinetu wchodzi Adam. ADAM O, jeste� ju�... przepraszam. Nie mog�em si� wyrwa� z zebrania zarz�du... PIOTR (nieco oszo�omiony wyzywaj�cym zachowaniem Beaty) Nie szkodzi. Dopiero co przyszed�em. ADAM (do stoj�cej w przedpokoju Beaty) Nie ��cz mnie teraz z nikim (do Piotra) Siadaj... co tak stoisz? PIOTR (siadaj�c) Dzi�ki... S�uchaj... nie chc� ci zabiera� cennego czasu, wi�c si� od razu spytam... ADAM (przerywaj�c mu) Ale� my mamy dzisiaj du�o czasu... No, chyba, �e ty si� gdzie� �pieszysz... (siada) PIOTR Nie. ADAM Wi�c mo�emy sobie spokojnie pogada�... (Piotr milczy nieufnie) Pozw�l, �e ja si� pierwszy spytam. Dlaczego mi to robisz? PIOTR (po chwili) Bo chc�, �eby� si� opami�ta�. ADAM (wybuchaj�c �miechem) Opami�ta�... Nie my�lisz, �e to troch� �mieszne... wychowywa� ojca na stare lata? PIOTR Nie chc� ci� wychowywa�. Chc� tylko, �eby� si� na chwil� zastanowi�, co ty wyrabiasz. ADAM A co ja takiego wyrabiam? PIOTR Jak to tato... czy ty tego nie widzisz? Naprawd� nie rozumiesz? Przecie� oszukujesz to biedne pa�stwo, o kt�re podobno walczy�e�... Po to chcia�e� wolnej Polski � �eby j� teraz swobodnie cycka�?! ADAM Zaraz naci�gam, oszukuj�, cyckam... Nie martw si� o Polsk�. M�wi�em ci ju� wczoraj: ona te� dobrze wyjdzie na tym interesie... Po prostu omijam pewne biurokratyczne przeszkody. 26 PIOTR Jak ty wszystko umiesz pi�knie uzasadni�... Ale dobrze wiesz, �e nie o to chodzi... Robisz interesy z kolesiami z dawnej partyjnej nomenklatury... ADAM A, tu ci� boli? �e wsp�pracuj� z czerwonymi? S�uchaj... mnie przykro o tym m�wi�... ale nowoczesn� i siln� Polsk� mo�na teraz robi� g��wnie z nimi. No, niestety. My�my sobie ich zawsze wyobra�ali jako t�pych politruk�w. A tymczasem okaza�o si�, �e to byli niekiedy bardzo rozs�dni faceci. PIOTR Jak twoi wsp�lnicy? ADAM A �eby� wiedzia�. Nikt lepiej od komunist�w nie rozumie regu� gry w kapitali�mie. Tylko z nimi mo�na teraz co� sensownego zbudowa�. PIOTR Daruj sobie ju� te patriotyczne frazesy o budowaniu Polski. Nic przecie� nie budujesz, tylko robisz fors�. ADAM Widzisz... tak si� teraz szcz�liwie sk�ada, �e jedno nie wyklucza drugiego. PIOTR (kiwa g�ow�) A nie my�lisz, ze ci� wykorzystuj�? ADAM W jakim sensie? PIOTR No... �e s�u�ysz im za listek figowy. Dzia�a� w sp�ce z by�ym opozycjonist�... to bardzo dobre �wiadectwo wiarygodno�ci. ADAM Piotrek, zmi�uj si�. Komu s� jeszcze teraz potrzebne takie �wiadectwa? PIOTR Mo�e masz racj�. Ale mi naprawd� nie chodzi o nich. Nic nie mam przeciwko temu, �e z nimi wsp�lnie grasz, tylko o to, �e nie grasz fair. Nie wiem tylko, czy z nimi to w og�le mo�liwe. ADAM Odk�d ty taki moralista si� zrobi�e�? PIOTR Nie jestem �adnym moralist�, tato... Ale w tym przypadku ... nie przepuszcz�. ADAM Mimo, �e jestem w to zaanga�owany? 27 PIOTR Jezu, czy ty naprawd� nic nie rozumiesz?! Przecie� w�a�nie dlatego. (kr�ci g�ow�) Jezu! Ale ty si� zmieni�e�. (chwila ciszy) Tak ci� kiedy�, kurcz�, podziwia�em. By�em dumny, �e nie siedzisz cicho, �e organizujesz demonstracje Zielonych, �e wywalaj� ci� z pracy, a ty dalej robisz swoje. Imponowa�em kolegom ojcem, kt�ry siedzi w wi�zieniu... ADAM I teraz znowu chcesz mnie posadzi�? PIOTR Nie �artuj. Gdyby za takie rzeczy wsadzali, szybko by tu zabrak�o wi�zie�. Dobrze wiesz, �e nic ci nie grozi. ADAM Powiniene� doda� �niestety�. PIOTR (nie odpowiada) Zmieni�e� si�. Wy wszyscy si� zmienili�cie... ADAM A dlaczego mieli�my si� nie zmieni�? Nie �yjemy ju� w kraju, gdzie od zwyk�ych obywateli wymaga si� bohaterstwa. �yjemy w normalnym kraju, gdzie wreszcie mo�na da� sobie spok�j z t� zasran� polityk�. W ko�cu o to nam r�wnie� chodzi�o. PIOTR �eby otworzy� w�asny kramik i spokojnie zaj�� si� zarabianiem pieni��k�w? ADAM (wzburzony) A dlaczego nie, do diab�a? Co w tym z�ego? Ca�e lata p�aci�em za to, �e nie chcia�em zaakceptowa� �ycia w szambie i udawa�, �e pi�knie pachnie. Ca�e lata �yli�my w biedzie. Sam wiesz o tym najlepiej. Dlaczego teraz wreszcie nie mog� sobie tego odbi�? Nie nale�y mi si�? (Piotr milczy) Ty mi zarzucasz, �e si� zmieni�em. To prawda. Ale ja wiem, dlaczego ci� to tak dra�ni. Bo ty sam nie potrafi�e� si� zmieni�! PIOTR Co to znaczy? ADAM To, �e wci�� robisz to samo... to samo, co przedtem. Wtedy pisywa�e� artyku�y w �miesznym, studenckim pisemku, teraz piszesz reporta�e w powa�nej gazecie. Oczywi�cie, jest r�nica. Jeste� znany, ceniony, co rusz ujawniasz jak�� grub� afer�. Jeste� wa�ny. Ale w gruncie rzeczy robisz to samo, co za komuny. Nie nudzi ci si� ju�? PIOTR (z wahaniem) Mo�e nudzi. Tak, przyznaj�... troch� mnie to nudzi (z nieoczekiwan� gorycz�) �e pisze reporta�e, kt�rych bohater�w powinno si� potem... je�li nie wsadza�... to przynajmniej nie podawa� im r�ki ani zaprasza� na obiad. A oni nic, �wietnie egzystuj� dalej. Jakby nic si� nie zdarzy�o... 28 ADAM No sam widzisz. Jeste� �wietnym reporterem, ale co mo�esz jeszcze zrobi�? Napisa� kolejny, ostry, demaskatorski reporta�? Z kt�rego, jak sam m�wisz, niewiele wyniknie praktycznie? Potem jeszcze jeden, jeszcze jeden i jeszcze jeden. Stoisz w miejscu. Twoja �ona te� to zrozumia�a. PIOTR (ostro) Odczep si� od mojej by�ej �ony. ADAM A dlaczego? Ona intuicyjnie wyczu�a, �e nic wi�cej z siebie nie wykrzeszesz. I �e do ko�ca �ycia b�dziesz tylko pisa� i pisa�. Mo�e jej to imponowa�o najpierw, ale p�niej zrozumia�a, �e wchodzi z tob� w �lep� uliczk�. PIOTR Musimy o niej m�wi�? ADAM Nie. Chcia�em ci tylko powiedzie�, �e czasami nie jest �le co� w swoim �yciu zmieni�. Wiesz, co robi� teraz twoi kumple z socjologii, z kt�rymi redagowa�e� to strasznie radykalne pisemko? Wiesz... ten taki ma�y, �mieszny... Krzysiek. I ten drugi, Robert? PIOTR Wiem. Za�o�yli firm� marketingow�. ADAM (zaskoczony) Ach, wiesz? I chyba �wietnie prosperuj�. Jak zam�wi�em u nich kiedy� badania, to taki rachunek mi wystawili, �e oczom nie wierzy�em. PIOTR Tak, tato. Ale badanie, kt�re kremy najskuteczniej usuwaj� nagniotki... albo kt�re podpaski s� najcie�sze... to nie jest akurat to... to nie jest zmiana, kt�ra by mnie interesowa�a. ADAM (po chwili) Rozumiem to. I szanuj�. Ale chcia�bym, �eby� ty te� uszanowa� to, �e nie zbawiam ju� ojczyzny i �e zaj��em si� trywialnym zarabianiem pieni�dzy. PIOTR Tak... Zw�aszcza, �e masz na kogo. ADAM Mam... Nie wstydz� si�. PIOTR Wprost przeciwnie... ADAM 29 (z westchnieniem) Wiem, �e nie akceptujesz mojego zwi�zku... PIOTR Nie akceptujesz... No, tato... je�li ty w kilka miesi�cy po �mierci mamy biegniesz do o�tarza ze swoj� sekretark�... To jest... to jest... takie strasznie banalne... ADAM Co z tego, �e jest sekretark�? To inteligentna dziewczyna... A ty nie przyszed�e� nawet na nasz �lub. PIOTR Po prostu uzna�em, �e si� troch� po�pieszy�e�. ADAM By�o mi bardzo ci�ko. Ona pomog�a mi wydoby� si� z depresji po �mierci twojej matki. PIOTR I ty my�lisz, �e tak bezinteresownie ci� pociesza�a? ADAM Nie wiesz nic o niej. Uwa�asz j� za cwan� zdzir�, kt�ra zasadzi�a si� na go�cia z fors�. PIOTR Przez grzeczno�� nie zaprzeczam ADAM (po chwili) Mylisz si�. Tylko tyle ci powiem. PIOTR Mniejsza z tym. W ka�dym razie uwa�am, �e mog�e� troch� poczeka�. Przynajmniej dla przyzwoito�ci. Mamie si� to nale�a�o. W ko�cu zawsze by�a z tob� (Adam milczy) Nie musia�e� wys�uchiwa�, jak wielu twoich koleg�w, �e nara�asz rodzin�. Nie musia�e� dawa� dupy, t�umacz�c, �e masz �on� i dzieci. Ale to ona tak naprawd� za te lata sta�ego napi�cia zap�aci�a. Nie ty. ADAM (zrywa si�) Nie masz prawa mnie obwinia� o jej �mier�! Ja wiem... wiem, �e to wszystko du�o j� kosztowa�o. Ale... kocha�a mnie w�a�nie takiego. I my�l�, �e nie kocha�aby mnie, gdybym post�powa� inaczej... (zm�czony upada na fotel) Czy... czy ty teraz chcesz si� w ten spos�b zem�ci�? PIOTR Nie b�d� �mieszny. Ja po prostu nie chc�, �eby� nie przekre�la� tego, co robi�e�. Podziwia�em ci� i szanowa�em. I nadal chc� szanowa�... ale ty mi to po prostu uniemo�liwiasz. Rozmieniasz si� na drobne. ADAM (�artobliwie) No, nie s� to takie drobne... 30 PIOTR Nie wszystko mo�na za�atwi� �artem. ADAM (po chwili, ze zm�czeniem w g�osie) Oddasz mi te materia�y? PIOTR (po chwili) Oczywi�cie... (zdumienie Adama) Przecie� to by� tylko pretekst. Mnie tylko chodzi�o o to, �eby�my mogli wreszcie szczerze porozmawia�. ADAM (kompletnie zaskoczony) Naprawd�?... Wi�c ca�a ta afera... to po to, �eby�my (wybucha �miechem)... ech ty! (grozi palcem) Podpu�ci�e� mnie... ju� my�la�em (Piotr milczy) No, faktycznie... dawno nie by�o okazji, �eby�my powa�nie pogadali... Powinni�my si� zacz�� cz�ciej spotyka�. PIOTR Nie wiem, czy b�dziesz jeszcze chcia�, gdy opublikuje ten materia�. ADAM (zdezorientowany) Powa�nie teraz m�wisz? Czy poprzednio? PIOTR Teraz. Te� lubi� czasem za�artowa�. To u nas rodzinne... (wstaje) Wycofujesz si� z tego przetargu do czwartku albo puszczam materia� w gazecie. ADAM Nie zrobisz tego. PIOTR Zrobi�. ADAM Nie. Nie wierz� ci. PIOTR Wi�c lepiej uwierz. (wychodzi) Do czwartku. Kserokopie mo�esz zatrzyma�. ADAM Piotr! Piotr nie zatrzymuje si�, wychodzi z domu. Zamy�lona twarz Adama. Wyciemnienie. SCENA 6 31 Gabinet Adama. W godzin� p�niej. Siedz� w nim teraz Henryk i Roman � wsp�lnicy Adama. Obaj s� mniej wi�cej w jego wieku. Henryk jest szczup�y, siwy, o w�skiej, inteligentnej twarzy. Roman � porz�dnie utyty, �ysawy, zdecydowanie plebejski z wygl�du. Wszyscy trzej panowie popijaj� whisky. Wchodzimy w �rodek ich rozmowy. ROMAN (wzburzony) No nie... To niemo�liwe! ADAM Niestety, mo�liwe... Sp�jrz na to. Rzuca im kserokopie dokument�w zostawionych przez Piotra. Henryk wczytuje si� w nie, Roman zagl�da mu przez rami�. HENRYK (�api�c si� za g�ow�) O, kurwa... ROMAN No, �adne rzeczy, �adne rzeczy... Nie ma co! Jak ty go wychowa�e�... HENRYK (rzeczowo) Sk�d to ma? ADAM Zdoby� sk�d�. Ma przecie� swoje kontakty. ROMAN To dra�! Gdyby m�j syn... co� takiego (sapie) HENRYK Spokojnie. Przecie� tw�j syn prowadzi fitness club. Co on m�g�by ci zrobi�? ROMAN (z pasj�) Dra�! ADAM Roman, hamuj si�. To w ko�cu m�j syn. ROMAN Przepraszam. HENRYK (do Adama) Chce to wykorzysta�? ADAM 32 Na to wygl�da. ROMAN G�wniarz! Cholerny g�wniarz! ADAM Roman! HENRYK Ale wla�ciwie... dlaczego? Chce si� jako� odegra� na tobie? ADAM Nie... sk�d? HENRYK Czyli m�ody idealista. Niedobrze. ROMAN Jaki on znowu m�ody? Czterdziecha na karku, a �arty si� go trzymaj�. ADAM Niestety, to nie jest �art. Czuj�, �e sobie nie odpu�ci. HENRYK Wi�c? ADAM Moim zdaniem trzeba si� b�dzie dyskretnie wycofa� z tego przetargu. HENRYK Teraz? Dyskretnie? Odpada. Za du�o w to zainwestowali�my. ROMAN Nie ma mowy. Musi sobie da� spok�j. ADAM Ja go nie zdo�am zmusi�. A wtedy jeste�my ugotowani r�wno. HENRYK A rozmawia�e� ju� z nim... ale, tak wiesz, po m�sku? ADAM Oczywi�cie. Dwa razy. ROMAN Co za skur... kowaniec! (Adam ju� tylko gromi go wzrokiem) HENRYK Wykorzysta�e� wszystkie argumenty? Finansowe r�wnie�? 33 ADAM Co przez to rozumiesz? Mam przekupywa� w�asnego syna? HENRYK Czasami, jak wida�, trzeba. ADAM Nie. Nie... to bez sensu. HENRYK Dlaczego? ADAM Nie p�jdzie na to. Nie interesuj� go pieni�dze. HENRYK Chyba zale�y jakie. Gdyby mu tak zaoferowa� jak�� powa�n� sumk�?... Powiedzmy 200... 300 tysi�cy? ADAM Nie, nie sadz�. On ma natur� hipisa. ROMAN Jak ty go wychowa�e�... HENRYK Nie ma �adnych wy�szych potrzeb? Na przyk�ad... jaki� dom postawi�... ADAM Gdzie tam. Mia� bardzo �adne mieszkanie na Mokotowie, a po rozwodzie zostawi� �onie i wyprowadzi� sie do bloku. ROMAN A dziecko? ADAM Co � dziecko? ROMAN No bo gdyby mia� na przyk�ad chore dziecko... to mogliby�my... sfinansowa� mu leczenie na Zachodzie. S�ysza�em o takich przypadkach. ADAM Ale ty jeste� baran. On w og�le nie ma dziecka. ROMAN Aha... No to, no to... rzeczywi�cie. ADAM 34 Nie widz� innej rady. Musimy si� wycofa�. HENRYK Nie, to nie wchodzi w rachub�. Spr�buj mu jeszcze wyperswadowa�. ROMAN Wybij mu to z g�owy. W ko�cu jeste� ojcem. Dzwoni telefon. Adam podchodzi, odbiera. ADAM M�wi�em ci przecie�... BEATA Ale to burmistrz G�ry. ADAM Aha. To daj... Tak?... Dzie� dobry panie burmistrzu HENRYK (p�g�osem do Romana) Sprawd� tego ma�ego skurwysyna. ADAM (w tle) Oczywi�cie. Tylko przy samym rozruchu b�dziemy potrzebowali co najmniej sze��dziesi�ciu pracownik�w. ROMAN (szeptem) Ale jak? HENRYK (p�g�osem) Tobie mam m�wi�? Wykorzystaj stare kontakty... Nie ma cz�owieka bez jakich� czu�ych miejsc, w kt�re mo�na go kopn��. ADAM Naturalnie. Do widzenia (odk�ada s�uchawk�) HENRYK (do Adama) I co? ADAM Wszystko na najlepszej drodze. Pana burmistrza podnieci�a zw�aszcza liczba zatrudnionych. HENRYK Czyli, od tej strony, mamy umow� w kieszeni. ADAM Tak. Chwila ciszy. 35 ROMAN Esz, kurwa! HENRYK (do Adama) Musisz mu to wybi� z g�owy. Dla jego w�asnego dobra... ADAM S�uchaj, mo�e ja si� przes�ysza�em, ale zabrzmia�o to jak pogr�ka... HENRYK Nie, no sk�d! Co ci przysz�o do g�owy? Adam patrzy twardo na Henryka. Henryk opuszcza wzrok. Wyciemnienie. SCENA 7 Mieszkanie Piotra. Wiecz�r. Piotr przyrz�dza sobie w kuchni drinka. Patrzy na zegarek. Robi wra�enie zaniepokojonego. Dzwonek do drzwi. Idzie szybko otworzy�. PIOTR Natasza! Ile mo�na czeka�? W drzwiach stoi Tadzio. TADZIO Nie przeszkadzam? PIOTR (z zawodem w glosie) A, to pan... Nie. Niech pan wejdzie... TADZIO Nie ma tej pana... skrzypaczki? PIOTR Nie... w�a�nie nie wiem co si� z ni� sta�o... Powinna ju� dawno by�. TADZIO Pewno po sklepach lata. PIOTR 36 Nie, nie my�l�... TADZIO No to... �eby skr�ci� czekanie (cyrkowym gestem wyci�ga butelk� w�dki) Nie odm�wi pan, s�siadzie? PIOTR Nie. Ja w�a�nie te�... (pokazuje szklank�) TADZIO To si� �wietnie sk�ada. We dw�ch zawsze ra�niej (Piotr idzie do kuchni, zabiera karton soku i szklank�) Zawsze uwa�a�em, �e my, starzy rozwodnicy, musimy si� razem trzyma�. Przechodz� do pokoju. Piotr otwiera butelk�, przyrz�dza drinka, podaje Tadziowi. Siadaj� w fotelach. PIOTR No to... (unosi szklank�, wypijaj� po �yku) A co to za okazja, panie Tadziu? Zosta� pan prezesem Klubu Sobowt�r�w? TADZIO Pan, panie Piotrze, to ci�gle sobie �artuje... Nie, to znacznie powa�niejsza sprawa... (odstawia szklank�, wyjmuje z kieszeni wymi�ty kawa�ek gazety) Pan przeczyta... (Piotr bierze �wistek do r�k, czyta) Du�a sprawa, nie? PIOTR Na razie nie kapuj�... TADZIO Pan czyta... (podnosi si�, staje nad Piotrem) O, tu... �rola b�dzie wymaga�a posiadania sobowt�ra�... rozumie pan? PIOTR Aaaaa! I pan chce... rozumiem. TADZIO No. I w�a�nie dlatego do pana przyszed�em. PIOTR (nie rozumiej�c) Ale co ja mam wsp�lnego z filmem? TADZIO Panie Piotrusiu... pan jest og�lnie cz�owiek bywa�y... zorientowany... A co pan ma wsp�lnego z tym filmem? �on� (�mieje si�) By�� �on�, wszystko jedno. Nie doczyta� pan? PIOTR (zerkaj�c do tekstu) A, rzeczywi�cie... No, no... coraz lepiej jej idzie. TADZIO 37 No wi�c w�a�nie... Chodzi mi o to, czy m�g�by pan szepn�� jej s��wko... o mnie? Pan wie ... na ten casting zwal� si� ca�e t�umy... A przecie� pan zna �ycie... bez poparcia nie ma co startowa�... PIOTR Przecie� to nie ona b�dzie decydowa� o obsadzie, tylko re�yser. A jego nie znam. TADZIO Re�yser re�yserem, ale... ten, no... operator... te� mo�e mie� swoje zdanie. PIOTR Nie wiem, jak to wygl�da, ale nie my�l�, �eby rzeczywi�cie mia�a co� do gadania. TADZIO Na pewno b�dzie mia�a. W ko�cu to jego prawa r�ka, najbli�szy wsp�pracownik... Panie Piuorusiu... ja bardzo pana prosz�... PIOTR Mam zadzwoni� do swojej by�ej �ony, �eby pana zaprotegowa�a? TADZIO Jakby pan m�g�... naprawd� by�bym wdzi�czny. PIOTR (po chwili) Po co to panu? Po co w og�le panu ta ca�a maskarada, udawanie kogo� innego? Ma pan �wietny fach w r�ku, t�umy klient�w, na g�upie strzy�enie trzeba si� do pana zapisywa� na dwa tygodnie naprz�d... TADZIO Panie Piotrusiu, co to za �wietny fach � fryzjer? Nic. Us�uga. A... a gdybym za�apa� si� do tego filmu, to naprawd�... dla mnie to by�oby... (Piotr kr�ci g�ow�) Bardzo pana prosz�... to dla mnie wielka szansa... niepowtarzalna szansa. PIOTR Ale na co? TADZIO No, jak to? �eby sta� si� kim�. Nie tylko facetem w kitlu i no�yczkami w �apie... Pan pos�ucha, panie Piotrusiu. Spotka�em dzisiaj Agnieszk�... t�, wie pan, moj� by��. M�wi�em kiedy� panu o niej. Dzie� dobry, dzie� dobry, co u ciebie, strzyg�e� kogo� znanego? Taka, wie pan, grzeczno�ciowa rozmowa. A ja nagle do niej, �e w�a�nie b�d� dublowa� Czarka... Tak powiedzia�em, bo by�em ju� po lekturze... I wie pan, jak ona na mnie spojrza�a? Inaczej, zupe�nie inaczej. Tak jakby... wie pan... z uczuciem... Rozumie pan? Jakby mi si� naprawd� uda�o za�apa� do tego filmu, to... ja my�l�, �e mo�e ona wr�ci�aby do mnie... PIOTR 38 (po chwili) W�tpi�, �eby to co� da�o, ale jak tak panu zale�y... to dobra... zadzwoni�. TADZIO Wiedzia�em, �e pan jest r�wny go��, panie Piotrusiu! Piotr bierze telefon, wykr�ca numer. PIOTR Cze��, Moni, Piotr m�wi... No, nie wiem po prostu, czy nie zapomnia�a� mojego g�osu... Dzwoni�, �eby ci pogratulowa�, bo w�a�nie przeczyta�em, �e b�dziesz kr�ci� film z Pazur�. No, du�a rzecz, naprawd�, magistra jeszcze nie masz a ju� debiut... A s�uchaj, podobno potrzebujecie jego sobowt�ra?... No wi�c ja mam �wietnego kandydata... Taki facio... mieszka niedaleko... Zwr�� z �aski swojej uwag� na niego, bo na moje oko, to by�by idealny... Nazywa si� Kozyra, podobnie nawet... B�dziesz na tym castingu? No to przyjrzyj mu si� baczniej... Kozyra, Tadeusz Kozyra. No... to na razie... Jeszce raz gratuluj�. Odk�ada s�uchawk�. Dopiero teraz powinno dotrze� do widza, �e Piotr m�wi� ca�y czas �na pusto� i �e ca�a ta rzekoma rozmowa nie mia�a w og�le miejsca. TADZIO Panie Piotrusiu... pan to jest fantastyczny facet! (ca�uje go w policzki) PIOTR (op�dza si�) Dobrze, dobrze... Panie Tadziu... to jeszcze nic nie za�atwia. Teraz wszystko ju� od pana zale�y. Ma pan poparcie, ale musi pan je wykorzysta�. Najwa�niejsze to i�� na pewniaka, jak po swoje. TADZIO Dzi�kuj� panu, naprawd�... Jak si� uda, to naprawd� du�a flaszka. I strzy�enie za darmo do ko�ca �ycia. PIOTR Wtedy ju� nie b�dzie chcia� pan nikogo strzyc. TADZIO Pana zawsze! To co... jeszcze po jednym? PIOTR Nie, nie... (wstaje) Musz� ju� jecha�. TADZIO Do redakcji? PIOTR Nie. Na Star�wk�. TADZIO 39 A co si� pan b�dzie po nocy w��czy�? Przecie� ta pana skrzypaczka ju� dawno tam nie stoi. M�wi� panu: spotka�a przyjaci�k� pianistk� i posz�y si� napi� za zdrowie Jelcyna. PIOTR Nie, nie. Zadzwoni�aby. TADZIO Pan to chyba wpad�, panie Piotrusiu... PIOTR Mo�liwe. A teraz... TADZIO Dobrze, dobrze... ju� mnie nie ma. (wychodz� obaj do przedpokoju) Te� musz� ju� zacz�� �wiczy�... PIOTR (wk�adaj�c p�aszcz) �wiczy�? Co? TADZIO No, Czarka. Wszystkie jego filmy sobie wypo�yczy�em. Zwolnienie nawet wzi��em z zak�adu na te kilka dni... Wychodz�. Zamkni�cie drzwi. Wyciemnienie. SCENA 8 Mieszkanie Piotra. Ranek nast�pnego dnia. Piotr �pi. Nie ma obok niego Nataszy. Dzwonek telefonu. Piotr budzi si�, zrywa si� z ��ka, podbiega do aparatu. PIOTR Tak? HENRYK Dzwoni�, �eby pana poinformowa� o trudnej sytuacji, w jakiej znalaz�a si� pana przyjaci�ka... PIOTR Kto m�wi? HENRYK To nie ma znaczenia. Chce pan wiedzie�, co si� dzieje z pana przyjaci�k�, czy nie? 40 PIOTR Tak. HENRYK Jest w areszcie deportacyjnym. Przebywa�a w Polsce nielegalnie... PIOTR To bzdura! Mia�a wa�ny paszport. HENRYK W ka�dym razie nielegalnie pracowa�a... zarobkowa�a nie zarejestrowawszy uprzednio dzia�alno�ci gospodarczej. PIOTR Wyst�powa�a o zezwolenie, ale jej odm�wiono. HENRYK I s�usznie. Ma�o mamy w Polsce bezrobotnych muzyk�w? Dlaczego obcy maj� zajmowa� ich miejsce? PIOTR Co z ni� b�dzie? HENRYK To zale�y od pana. PIOTR (zapalaj�c papierosa) Ode mnie? HENRYK Tak. Albo posiedzi sobie jeszcze 48 godzin, a potem j� ode�lemy do ojczyzny �wiatowego proletariatu... ze stemplem w paszporcie zabraniaj�cym wjazdu do Polski, oczywi�cie. Albo pan jej pomo�e... PIOTR W jaki spos�b? HENRYK Pan jest znanym dziennikarzem... inteligentnym cz�owiekiem, wi�c si� pan chyba domy�la. PIOTR (po chwili) Tak... chcia�bym tylko wiedzie�... czy m�j ojciec wie o tej ca�ej akcji? HENRYK Ale� sk�d?! I bardzo nie chcieliby�my, �eby si� dowiedzia�. To �wietny facet, ale troch� staro�wiecki, tradycjonalistycznie my�l�cy. M�g�by nas opacznie zrozumie�... To jest nasz drugi warunek. 41 PIOTR A pierwszy? HENRYK Odda nam pan wszystkie materia�y i zrezygnuje z ich publikacji. W ostateczno�ci mo�e pan wydrukowa� te g�upoty w przysz�ym tygodniu, ju� po zamkni�ciu procedury przetargowej i podpisaniu umowy. Wtedy b�dzie pan m�g� sobie ujada� do woli. Cho� te� nie radz�. PIOTR A je�li si� zgodz� na wasze warunki? HENRYK Wtedy pana urocza przyjaci�ka opu�ci areszt w sobot�. I b�dzie mog�a od razu wr�ci� do przerwanych koncert�w. Nasze pa�stwo oka�e swoj� wyrozumia�o�� (po chwili) My�l�, �e wszystko sobie wyja�nili�my. PIOTR Tak. Odk�ada s�uchawk�. Siada w fotelu. Zamy�la si�. Podnosi s�uchawk�, wykr�ca jaki� numer. Wyciemnienie. SCENA 9 Mieszkanie Piotra. Popo�udnie. Drzwi wej�ciowe. Otwieranie zamka. Do �rodka wchodzi Piotr z Natasz� � skulon�, zal�knion� i zdezorientowan�. PIOTR Wchod�, wchod�. Teraz jeste� ju� bezpieczna. NATASZA Na pewno? PIOTR Na pewno. NATASZA (zdejmuj�c p�aszcz) Musz� si� wyk�pa�. Wasze areszty czystsze od naszych, ale mimo wszystko... 42 PIOTR Napuszcz� ci wody. Przechodzi do �azienki, odkr�ca kurki. Podnosi si� znad wanny. Natasza stoi w drzwiach �azienki. Patrzy na Piotra uwa�nie. PIOTR No czto? NATASZA Nic, nic... u mnie w g�owie taki wir (demonstruje gestem)... Powiedz mi � co si� w�a�ciwie sta�o? PIOTR A co si� mia�o sta�? (siada na taborecie) Po prostu za sze�� tygodni b�dziesz moj� �on�. NATASZA Ty... kompletny wariat. PIOTR (zapalaj�c papierosa) Przecie� chcia�a� tego, nie? NATASZA (siadaj�c na brzegu wanny) Chcia�am, oczywi�cie, �e chcia�am... Ale ty... (urywa)... ty przecie�... (urywa znowu)... to wszystko tak nagle... tak szybko... Zabieraj� mnie z ulicy, sadzaj� w wi�zieniu, nast�pnego dnia podpisuje dokumenty ma��e�skie, puszczaj� mnie... Pietia... Mnie si� wszystko miesza, kr�ci w g�owie od tego wszystkiego... PIOTR (pal�c papierosa) Po prostu nie by�o innego sposobu, �eby ci� stamt�d wyrwa�. Porozumia�em si� z naszym prawnikiem z gazety. Inaczej wkr�tce lecia�aby� ju� do Moskwy. Dzwoni telefon. Piotr wychodzi z �azienki, idzie do pokoju, podnosi s�uchawk�. HENRYK (w�ciek�y) Ty cwaniaczku... my�lisz, �e nas ju� wykiwa�e�? To si� grubo mylisz. PIOTR A, odczep si� pan. I nie zapomnij w pi�tek kupi� �Dziennika�. Odk�ada s�uchawk�. Wraca do �azienki. Natasza le�y ju� naga w wannie. NATASZA Kto to by�? PIOTR (machaj�c r�k�) Niewa�ne... (siada na taborecie, pali, przygl�da si� Nataszy) NATASZA 43 Zrobi�e� to tylko dlatego, �eby mnie nie deportowali? PIOTR Nie, nie tylko... Pos�uchaj, Natasza... aresztowali ci�, w pewnym sensie, przeze mnie... Nie pytaj o szczeg�y, to d�uga historia, mo�e kiedy� ci opowiem... W ka�dym razie... NATASZA Czu�e� si� winny i... PIOTR Nie... Po prostu... kiedy nie wr�ci�a� wtedy na noc... zrozumia�em, �e... �e bardzo mi jednak na tobie zale�y... NATASZA (po chwili) �Kocham ci� nie przejdzie ci przez usta? PIOTR Jeszcze nie... ale... (urywa) S�uchaj, Natasza... �eby nie by�o nieporozumie�. Ja nie wiem, czy co� nam z tego wyjdzie... Ale spr�bujmy. NATASZA (u�miechaj�c si�) Spr�bujmy... PIOTR Je�li nie wyjdzie, zawsze mo�emy wycofa� dokumenty z urz�du... Albo wzi��� nawet �lub i zaraz si� rozsta�. B�dziesz mia�a przynajmniej obywatelstwo. NATASZA Jak tak b�dziesz m�wi�, to na pewno nam nie wyjdzie. PIOTR Tak... masz racj�. NATASZA (wybucha �miechem) My jeszcze nie wzi�li �lubu, a ty ju� m�wisz o rozwodzie... obywatelstwie... Romantyk z ciebie..