4181
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 4181 |
Rozszerzenie: |
4181 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 4181 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4181 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
4181 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
PAWE� MOSSAKOWSKI
PRZETARG
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
Akcja sztuki � z wyj�tkiem pierwszej, plenerowej sceny � rozgrywa si� naprzemiennie w
dw�ch mieszkaniach.
Pierwsze nale�y do ADAMA, pi��dziesi�ciokilkuletniego, sympatycznie wygl�daj�cego m�czyzny,
niegdy� opozycjonisty, na kr�tko polityka, obecnie szanowanego biznesmena. Wiedzie
mu si� dobrze, co powinno by� widoczne w wystroju wn�trza domu.
Drugie � do PIOTRA, jego trzydziestokilkuletniego syna, reportera pracuj�cego w du�ej,
og�lnopolskiej gazecie. To z kolei zwyk�e M-3 w bloku, ale urz�dzone dostatnio i ze smakiem.
Na �cianach du�o powi�kszonych, fotoreporterskich zdj��.
Wygl�d obydwu mieszka� powinien by�, oczywi�cie, zr�nicowany, ale szczeg�owe rozwi�zania
pozostawiam inwencji scenografa. Jedynym �obowi�zkowym�, wsp�lnym elementem
jest identyczne, powi�kszone zdj�cie zmar�ej �ony ADAMA, matki PIOTRA. W gabinecie
ADAMA powinno znajdowa� si� widoczne firmowe logo �Eko-Pol�.
SCENA 1
Jest p�ne popo�udnie. Na jednej z ulic Starego Miasta stoi NATASZA, ciemnow�osa, trzydziestoletnia
dziewczyna, bardziej �interesuj�ca�, ni� klasycznie pi�kna. NATASZA gra na
skrzypcach � w synkopuj�cy, jazzowy spos�b � koncert Czajkowskiego. U jej st�p le�y
otwarty futera� i co pewien czas jaki� przechodzie� wrzuca do niego bilon. Wieje ostry wiatr
przetaczaj�c po ulicy puszki po piwie, miotaj�c stare gazety i, og�lnie rzecz ujmuj�c, �miecie.
Trwa to chwil�. Wyciemnienie.
SCENA 2
Mieszkanie, a dok�adniej m�wi�c, gabinet ADAMA. Wczesny wiecz�r.
Stoj�cy nad biurkiem, p�nagi ADAM zak�ada w�a�nie koszul� zerkaj�c jednocze�nie do dokument�w
obficie za�cielaj�cych blat biurka.
Dzwoni telefon. ADAM odbiera.
ADAM
Taaak?
BEATA
Henryk.
ADAM
Prze��cz (sam prze��cza na sygna� zewn�trzny, dzi�ki czemu mo�e prowadzi� rozmow� nie
przerywaj�c powy�szych czynno�ci, a g�os HENRYKA jest dobrze s�yszalny)
HENRYK
5
No cze��, Adasiu... Dzwoni�, bo chcia�em spyta�, jak oceniasz szans� naszej oferty?
ADAM
(zapinaj�c koszul�) A co tu jest do oceniania? To przecie� jasne, �e wygramy. Mamy dwukrotne
przebicie w stosunku do �Warprom�-u, a w tej gminie potrafi� dobrze liczy�.
HENRYK
Te� tak s�dz�. Wybierasz si� mo�e do nich?
ADAM
Gdzie?
HENRYK
Na te ich obchody. 400 lat praw miejskich czy co� takiego. Dobrze by�oby tam wpa��.
ADAM
Nie, nie, id� z Beat� do teatru... (wi��e krawat w lustrze) Wys�a�em Romka, niech on ju� czaruje
burmistrza.
HENRYK
No, nie wiem, czy da sobie rad�... on w czarowaniu najmocniejszy nie jest.
ADAM
To prawda (wybucha �miechem) Ale tym razem to naprawd� nie jest niezb�dne. Umow� mamy
ju� w gar�ci.
HENRYK
(po chwili) Skoro tak uwa�asz... w takim razie �ycz� udanego wieczoru.
ADAM
A daj spok�j... (�cisza g�os) Id� tylko dlatego, �e Beata si� upar�a.
HENRYK
(�miej�c si�) �My rz�dzimy �wiatem, a nami kobiety�, no nie?
ADAM
No, niestety...
HENRYK
Cze��.
ADAM
Cze��.
Wy��cza telefon. Pochyla si� nad biurkiem, zagl�da do dokument�w. W tym momencie do
gabinetu wchodzi BEATA, dwudziestokilkuletnia, bardzo atrakcyjna blondynka. Ubrana jest
w kreacj� wyj�ciow�, bardzo efektown� i eleganck�.
BEATA
6
(zdziwiona) Nie przebra�e� si� jeszcze?
ADAM
(zerka na zegarek) Spokojnie. Mnie to zajmie kr�cej, ni� tobie.
BEATA
(r�wnie� zerka na zegarek) Wola�abym si� nie sp�ni�...
ADAM
Zd��ymy. Musz� tu jeszcze co� sprawdzi�.
W tym momencie rozbrzmiewa dzwonek do drzwi wej�ciowych.
ADAM
(zdziwiony) Spodziewamy si� kogo�?
BEATA
(r�wnie zaskoczona) Sk�d?!
ADAM idzie do przedpokoju. Zagl�da w ekran monitora, na kt�rym wida� stoj�cego przed
furtk� PIOTRA, w wojskowej kurtce i z chlebakiem a la Cybulski.
ADAM
O... co za niespodzianka.
BEATA
(podchodz�c) Kto to?
ADAM
M�j syn.
Beata nie ukrywa zaskoczenia. Adam otwiera furtk� przyciskiem domofonu, a po chwili r�wnie�
drzwi wej�ciowe. Wchodzi Piotr.
PIOTR
Dobry wiecz�r.
BEATA i ADAM
(jednocze�nie) Dobry wiecz�r.
PIOTR
(zerkaj�c na wyj�ciow� kreacj� Beaty) Ja tylko na moment.
ADAM
Jasne, wchod�. (wskazuje drzwi gabinetu. Beata oddala si�. Piotr, nie zdejmuj�c ubrania
wchodzi do gabinetu. Adam za nim) Czemu wcze�niej nie zadzwoni�e�?
PIOTR
Dzwoni�em. Ale twoja sekretarka... przepraszam, �ona... powiedzia�a, �e jeste� bardzo zaj�ty.
7
ADAM
Hmm... zbyt dos�ownie traktuje moje polecenia.
PIOTR
(lekko ironicznie) Widocznie...
ADAM
(po chwili) Co ci� sprowadza? To musi by� co� naprawd� wa�nego, je�li zjawiasz si� po tylu
miesi�cach nieobecno�ci...
PIOTR
Owszem... jest wa�ne.
ADAM
(wskazuj�c barek) Chcesz si� czego� napi�?
PIOTR
Nie, dzi�ki... Widz�, �e wychodzicie, wi�c od razu przyst�pi� do rzeczy. Jestem tu... jakby to
powiedzie�... s�u�bowo...
ADAM
Szkoda.
PIOTR
(kiwaj�c g�ow�) Te� �a�uj�... S�uchaj... kilka dni temu otrzyma�em w redakcji sygna�... Taki
troch� dziwny telefon... o pewnych � nazwijmy to � nieprawid�owo�ciach w przetargu na
spalarni� �mieci w G�rze. Postanowi�em to sprawdzi�... wiesz, taki stary, reporterski nawyk,
�eby nie przepuszcza� �adnego cynku...
ADAM
(spokojnie) I co?
PIOTR
I wczyta�em si� w dokumentacj�, w kt�rej znalaz�em nazw� twojej firmy... (przerywa) Nie
wiedzia�em, �e robisz teraz w �mieciach. My�la�em, �e fundacja ci wystarcza.
ADAM
�Czyste Rzeki� to �Czyste Rzeki�. Dobra firma musi sta� na kilku nogach.
PIOTR
Jasne. Tylko, �e twoja...
Pukanie do drzwi. Wchodzi Beata.
BEATA
Adam, przepraszam, ale za dwadzie�cia minut musimy wychodzi�...
ADAM
8
(do�� ostro) Zd��ymy. Nie przeszkadzaj teraz.
Beata, z nieprzekonan� min�, zamyka drzwi.
PIOTR
Gdzie si� tak �pieszycie?
ADAM
Premiera �Toski�... No wi�c... jakie nieprawid�owo�ci stwierdzi�e�?
PIOTR
Ooo... to te� ju� wiesz o nieprawid�owo�ciach?
ADAM
(wzrusza ramionami) Inaczej by� nie przyszed�. Wal.
PIOTR
(wyci�ga z chlebaka plik dokument�w) Wi�c, po pierwsze. Sztucznie zani�acie koszty instalacji
filtr�w...
ADAM
Pierwsza nieprawda. Szacunek jest najzupe�niej prawid�owy.
PIOTR
Pod warunkiem, �e cz�� �mieci b�dziecie eksportowa� do Rosji. To drugie.
ADAM
(po chwili, poruszony) Sk�d o tym wiesz?
PIOTR
M�wi�em ci ju�: wgryz�em si� w papiery.
ADAM
(nerwowo) Tego nie ma w �adnych papierach.
PIOTR
Tato... ty mnie wyra�nie nie doceniasz.
Podsuwa mu dokumenty. Adam studiuje je przez chwil�.
ADAM
(zdenerwowany) Sk�d je masz?
PIOTR
A, to ju� moja tajemnica zawodowa.
ADAM
9
(po chwili, �artobliwie) A co widzisz z�ego w wysy�aniu ruskim naszych odpadk�w? Przez 45
lat za�miecali nasz kraj. Teraz mo�emy im si� odrobink� zrewan�owa�.
PIOTR
Tato, nie mieszajmy takiego g�wnianego patriotyzmu do interes�w. Mnie chodzi tylko o to,
�e sfa�szowa�e� warunki oferty.
ADAM
(po chwili) Dobrze, powiedzmy, �e sfa�szowa�em. Czy sfa�szowali�my... Ale uwierz: nasza
oferta jest naprawd� najlepsza.
PIOTR
Tak. Dla was.
ADAM
Dla wszystkich. Dla miasta, dla gminy, dla mieszka�c�w. Wiesz, jakie tam jest bezrobocie?
24 procent. A wiesz, ilu ludzi dostanie prac� dzi�ki tej inwestycji?
PIOTR
A gdy kto inny wygra przetarg, to co? Nie dostan�? Kto� przecie� musi zasuwa� w tej spalarni.
ADAM
Nasz konkurent zatrudni o po�ow� mniej pracownik�w. Powtarzam ci: nasza oferta jest najkorzystniejsza.
PIOTR
Wi�c dlaczego nie chcecie wystartowa� na normalnych zasadach? Je�li oferujecie tak �wietnie
warunki, wygraliby�cie w przedbiegach.
ADAM
Piotrek, wybacz, ale ty jeste� strasznie naiwny. Niby jeste� reporterem, a kompletnie nie znasz
naszej rzeczywisto�ci. Czy ty my�lisz, �e �Warprom� nie zafa�szowa� wynik�w? (macha r�k�)
Jeszcze bardziej, mamy tam swoich ludzi. I to jest w�a�nie startowanie na normalnych zasadach:
�e wszyscy co� retuszuj�, co� ukrywaj�, co� upi�kszaj�...
PIOTR
A dlaczego � je�li tak g�rujecie nad swoimi konkurentami � nie zaryzykowali�cie jednak wej�cia
na uczciwych, n i e n o r m a l n y c h zasadach? Mo�e i tak by�cie przeszli?
DAM
Mo�e tak, mo�e nie... Ale na pewno odwlek�oby to decyzj� gminy. A nam cholernie zale�y na
czasie. Do�� ju� zainwestowali�my...
PIOTR
No to teraz ju� rozumiem.
ADAM
10
Nie... chyba nie... Nie rozumiesz, �e dla omini�cia tych strasznych, biurokratycznych procedur,
trzeba czasami stosowa� takie nieformalne chwyty. Gdzieby�my byli, gdyby�my si�
trzymali tych wszystkich idiotycznych przepis�w?
Pukanie do drzwi. Wchodzi, wyra�nie ju� podenerwowana, Beata.
BEATA
Nie chcia�abym wam przeszkadza�, ale...
ADAM
(zerka na zegarek) Ju� ko�czymy (dyskretnym gestem nakazuje jej wyj��. Beata pos�usznie
zamyka drzwi) Co zamierzasz z tym zrobi�?
PIOTR
Jestem reporterem. Specjalizuj� si� w grubych aferach. Wi�c jak my�lisz?
ADAM
Chyba nie chcesz tego opublikowa�?
PIOTR
Nie, nie chc�. Naprawd� nie chc�. Ale opublikuj�.
ADAM
No, nie. �artujesz chyba?
PIOTR
Nie. Opublikuj�, je�li ty i twoi szemrani wsp�lnicy nie wycofacie si� z przetargu.
ADAM
Dlaczego szemrani?
PIOTR
Tato, �pieszycie si� na premier�, wi�c nie wchod�my teraz w szczeg�y. Propozycja jest taka:
ty wycofujesz si�, ja nie upubliczniam sprawy i zapominam... no, zapomnie�, to nie zapominam,
ale nie robi� wok� niej ha�asu... (Adam milczy) Rozumiem, �e jeste� zaskoczony, wi�c
nie oczekuj� ju� teraz decyzji. Umowa ma by� podpisana dopiero w pi�tek, wi�c masz kilka
dni na zastanowienie... Wpadn� jutro, to pogadamy d�u�ej.
ADAM
O kt�rej?
PIOTR
Trzecia?
ADAM
O trzeciej mia�em wprawdzie... ale niewa�ne. Jutro o trzeciej.
Piotr wstaje, wyci�ga r�k� po papiery. Adam je przytrzymuje.
11
PIOTR
Daj spok�j, tato... Przecie� to kserokopie.
ADAM
(zwalnia) Wiem przecie�. �artowa�em.
PIOTR
(zabieraj�c dokumenty) No nie jestem taki pewien...
ADAM
Przesta�.
PIOTR
Cze��.
ADAM
Cze��.
Piotr wychodzi. W drzwiach niemal zderza si� z wyra�nie poirytowan� Beat�.
PIOTR
Dobranoc pani. �ycz� niezapomnianych wra�e� artystycznych.
BEATA
(oschle) Dzi�kuj�, dobranoc.
Piotr wychodzi. Beata zamyka za nim drzwi i wparowuje do gabinetu. Adam siedzi zamy�lony
przy biurku.
BEATA
(w�ciek�a) No, jak rany koguta, ty jeszcze siedzisz? Przecie� ju� jeste�my sp�nieni!
ADAM
(ostro) Przesta� histeryzowa�! Jak ci powiedzia�em, �e zd��ymy, to zd��ymy!
Wraca do przerwanego przebierania. Wyciemnienie.
SCENA 3
Mieszkanie Piotra. W godzin� p�niej.
Piotr wchodzi do mieszkania. Zdejmuje kurtk�, rzuca w k�t przedpokoju chlebak, idzie do
kuchni. Z pokoju s�ycha� nadawany przez radio skrzypcowy koncert.
Piotr otwiera lod�wk�, wyjmuje butelk� w�dki i sok pomara�czowy. Przyrz�dza sobie du�ego
drinka.
12
NATASZA
(Z pokoju) Co tam robisz, Pietia?
PIOTR
Nic. Musz� si� napi�.
Przechodzi z drinkiem do pokoju. Natasza siedzi w fotelu, na kolanach �Tw�j Styl�, w r�ku
kubek z herbat�. Obok fotelu le�y futera� ze skrzypcami.
Piotr podchodzi do niej, pochyla si�, ca�uje w policzek. Siada w fotelu naprzeciwko, poci�ga
spory �yk.
NATASZA
(wskazuj�c szklank�) Musisz? (uwaga: zar�wno teraz, jak i we wszystkich swoich kwestiach
Natasza lekko zauwa�alnie zaci�ga)
PIOTR
Mhmm... (popija znowu)
NATASZA
(kiwaj�c g�ow�) Masz na pewno wa�ny pow�d... Siejka te� mia� zawsze wa�ny pow�d. Stres
przed koncertem. Rozmowa z dyrektorem filharmonii. Wa�na pr�ba z muzykami. U niego tak
te� si� zaczyna�o. Wraca� z pracy i dla rozlu�nienia � jak m�wi� � wypija� stakanczyk. Potem
dwa stakanczyki. A potem nie m�g� zasn��, jak nie wypi� butelki.
PIOTR
(zniecierpliwiony) Natasza, przesta�. Nigdy si� z tob� nie o�eni�, je�li b�dziesz tak zrz�dzi�.
NATASZA
(smutno) I tak si� ze mn� nie o�enisz (Piotr milczy) A jaki ty masz wa�ny pow�d? Od progu
idziesz do kuchni, w�dk� mieszasz, nie witasz si� ze mn�...
PIOTR
(popijaj�c) Osobisty.
NATASZA
O? Powiedz.
PIOTR
Nie. To zbyt skomplikowane. Nie zrozumiesz.
NATASZA
No tak, ja g�upia ruska. Nic nie rozumie...
PIOTR
Oj, przesta� ju�, Natasza. Powiedz lepiej, jak ci dzisiaj posz�o?
NATASZA
13
Dobrze. Sto czterdzie�ci z�otych zarobi�a. A jeden starszy pan rzuci� mi nawet do futera�a
banknot (z duma prezentuje 10-z�oty nomina�). Nie�le, co?
PIOTR
(pow�tpiewaj�co) No... jak na stanie ca�y dzie� na ulicy, to...
NATASZA
Nie tylko stoj�.
PIOTR
Tym bardziej... (po chwili) I po co si� tak m�czysz, Natasza? Z mojej reporterskiej pensji mogliby�my
si� swobodnie utrzyma�.
NATASZA
Na pewno. Ale co ja bym tu robi�a? Sprz�ta�a, obiady ci gotowa�a? Siedzia�a, s�ucha�a koncert�w
w radio? Ty mo�e mi nie wierzysz, ale dla mnie granie to wielka rado��. Ludzie przystaj�,
s�uchaj�... I widz�, �e si� moja gra podoba.
PIOTR
Wierz�.
NATASZA
Pozatem... ty wiesz sam, �e to niemo�liwe.
PIOTR
(nie rozumiej�c) Co?
NATASZA
No... �ebym tylko tu siedzia�a i s�ucha�a koncert�w w radio.
PIOTR
Dlaczego?
NATASZA
Po prostu. Musz� by� od ciebie finansowo niezale�na. Bo ty mo�esz ka�dego dnia powiedzie�:
Nataszka, by�o mi�o, ale si� znudzi�o. Albo: Nataszka, ja Polak, ty Ruska, nasze narody
nienawidz� si� od wiek�w, wi�c jak my mo�emy si� kocha�? (Piotr milczy) I ja bym wtedy
nie mia�a gdzie wr�ci�. Moje miejsce by�oby ju� zaj�te.
PIOTR
Nie powiem tak.
NATASZA
Ju� kiedy� co� takiego powiedzia�e�.
PIOTR
Widocznie mnie nie zrozumia�a�.
NATASZA
14
U nas zawsze mo�na wszystko zwali� na j�zykowe nieporozumienie.
PIOTR
Czemu nie mia�aby� gdzie wraca�?
NATASZA
A co ty my�lisz? �e ja jedna filharministka ruska, kt�ra by chcia�a u was gra� na ulicy? Ca�a
kolejka stoi. No, ale p�ki p�ac� swoim, miejsce mam gwarantowane. Jak zwolni� nawet na
kilka dni, wpuszcz� inn�.
PIOTR
Ile im p�acisz?
NATASZA
Niedu�o. Pi��dziesi�t.
PIOTR
To niedu�o? Czysty rozb�j. Chyba powinienem napisa� o tym reporta�...
NATASZA
Nie mieszaj si� do tego, Pietia... To ju� nasze wewn�trzne rozliczenia.
PIOTR
W sumie jednak kiepski interes...
NATASZA
Pietia... czemu ty mnie dzisiaj tak namawiasz, �eby zej�� z ulicy? Wstydzisz si� mnie?
PIOTR
Wstydzisz? Ty chyba zwariowa�a�. M�wi� tylko, �e to nieop�acalny interes.
Czego niby mia�bym si� wstydzi�?
NATASZA
No mnie. Ty s�ynny reporter, w wielkiej gazecie pracujesz, a ja, co tu du�o m�wi� � �ebraczka.
PIOTR
Oj, przesta�, Natasza. Mo�e tak jest u was. My nie mamy takich przes�d�w... Po prostu pomy�la�em,
�e wcale nie musisz si� tak mordowa�. Stoisz na ulicy, deszcz, nie deszcz, wdychasz
spaliny...
NATASZA
Nie wdycham. Na Stare Miasto samochod�w nie wpuszczaj�.
PIOTR
Wszystko jedno. W ka�dym razie grasz do b�lu r�ki, a...
NATASZA
15
Nie m�wmy o tym. Ju� ci powiedzia�am: nie tylko o pieni�dze chodzi. Nawet gdyby nikt mi
kopiejki do futera�a nie wrzuci� i tak by sta�a i gra�a (Piotr milczy) Pomasujesz?
PIOTR
(wstaje z fotela, podchodzi) Daj.
Natasza wyci�ga r�k�. Piotr kl�ka obok fotela, rozmasowuje jej r�k�.
NATASZA
Dobrze...
PIOTR
(masuj�c) Mhm
NATASZA
Pietia, zrozum. Gra to moje �ycie. Jak nie mog� gra� w koncertowych salach, to co mi zostaje?
Ulica.
PIOTR
(masuj�c) Rozumiem, rozumiem...
NATASZA
(przygl�da mu si� uwa�nie) Co si� sta�o?
PIOTR
(masuj�c) Nic. Dlaczego pytasz?
NATASZA
Bo widz�. Najpierw w�dk� pijesz od drzwi, teraz taki jeste� jak nieobecny, nieuwa�ny... Nie
taki jak zawsze.
PIOTR
(przestaje masowa� jej r�k�, siada na pod�odze obok jej fotela) Nic si� nie sta�o. Jeszcze nie.
Mo�e si� stanie.
NATASZA
Co?
PIOTR
Niewa�ne... To znaczy wa�ne. Ale ty tego i tak nie zrozumiesz... I tylko mi teraz nie m�w: no
tak, ja g�upia Rosjanka... To nie o to chodzi, wcale nie jeste� g�upia. Tylko trzeba d�ugo �y� w
tym kraju, �eby zrozumie�.
NATASZA
(ironicznie) Och, wy tacy tajemniczy i niepoj�ty dla �wiata jak my kiedy�...
PIOTR
To trudno wyt�umaczy�.
16
NATASZA
Spr�buj. �atwych spraw nie trzeba t�umaczy�
PIOTR
(po chwili) Dobrze... (wstaje, wraca do �swojego� fotela, bierze szklank�, upija �yk) Co by�
powiedzia�a, gdybym mia� opublikowa� reporta� kompromituj�cy w�asnego ojca?
NATASZA
Nie napisa�abym. Nie donosi si� na rodzin�.
PIOTR
Jasne. Tylko, �e to nie jest donos. To jest reporta�.
NATASZA
Wszystko jedno. Na rodzin� si� nie donosi.
PIOTR
(poirytowany) A, przyk�adasz te swoje sowieckie miary. A to zupe�nie niepor�wnywalna sytuacja.
NATASZA
Przykro mi. Nowe mi�dzykulturowe nieporozumienie.
PIOTR
(rozdra�niony) No, niestety.
NATASZA
(po chwili) Ty, Pietia... nigdy nie b�dziesz ze mn� naprawd� (Piotr milczy) Za du�o u nas tych
miedzykulturowych nieporozumie�.
PIOTR
Nie wiem, Natasza.
NATASZA
Ale ja wiem. Ja tylko dziewczyna do ��ka. Za darmo jeszcze.
PIOTR
O czym ty m�wisz?
NATASZA
Jak to � o czym? Du�o naszych u was pracuje.
PIOTR
Co ty, Natasza? Por�wnujesz si� z kurwami?
NATASZA
Czemu nie? Tylko jedna r�nica. �e ja kocham swojego klienta...
PIOTR
17
Nie m�w tego
NATASZA
No, kiedy prawda. Kocham ci�. Ja g�upia rosjanka. Kocham, cho� wiem, �e nie jestem kochana.
G�upia ja, g�upia. No, ale co poradzisz?
PIOTR
Te� chcia�bym ci� kocha�. Ale jeszcze nie umiem.
NATASZA
(po chwili) Jaka ona by�a?
PIOTR
Kto?
NATASZA
Twoja by�a �ona.
PIOTR
(opornie) Tak jednym s�owem? Ambitna.
NATASZA
Ambitna... co to znaczy?
PIOTR
No, �e chcia�a by� kim�. Gwiazd�.
NATASZA
Aktorka?
PIOTR
(rozbawiony) Nie. Fotoreporterka. Wsp�pracowali�my ze sob�, je�dzili�my w teren... Ja zbiera�em
materia� do reporta�u, ona robi�a zdj�cia...
NATASZA
(wskazuj�c zdj�cia na �cianach) Te?
PIOTR
Tak... No i za kt�rym� wyjazdem... (urywa) rozumiesz?
NATASZA
Tak. Nie sko�czy�o si� na wsp�pracy...
PIOTR
Dok�adnie. Potem... ju� b�d�c ze sob�... je�dzili�my dalej, jakby nic si� nie sta�o. By�o ca�kiem
w porz�dku, ale po trzech latach dojechali�my do miejsca, w kt�rym co� trzeba by�o
zmieni�.
18
NATASZA
Na przyk�ad?
PIOTR
Nie wiem... cokolwiek. Nada� temu zwi�zkowi now� form�, now� jako��, wrzuci� drugi
bieg... Na przyk�ad mie� dziecko.
NATASZA
I?
PIOTR
Nie chcia�a... Wybra�a studia na operatorce w szkole filmowej... Zacz�a je�dzi� do �odzi, ja
wci�� je�dzi�em po Polsce... I tak si� w ko�cu rozjechali�my...
NATASZA
Co z ni� teraz?
PIOTR
No co? Jest na trzecim roku, dobrze sobie radzi. Jak dobrze p�jdzie b�dzie wkr�tce pierwszym
w Polsce operatorem-kobiet�... B�dzie gwiazd� w swoim fachu... Tak jak chcia�a.
NATASZA
Wci�� w tobie siedzi?
PIOTR
(po chwili) Tak... Rozwiedli�my si� 9 miesi�cy temu, niby kupa czasu... a mnie wci�� si� wydaje,
�e niedawno.
NATASZA
Kochasz j�?
PIOTR
Nie, no sk�d?
NATASZA
Bardzo ochotno o niej opowiadasz.
PIOTR
(wzruszaj�c ramionami) Pytasz, wi�c odpowiadam... Nie, nie kocham jej ju�. Ale �e wci��
jako� we mnie siedzi, to fakt.
NATASZA
(po chwili) Zawsze �le strzela�a...
PIOTR
(nie rozumiej�c) S�ucham?
NATASZA
19
(z westchnieniem) Zawsze niedobrze, jak to si� teraz m�wi... inwestowa�a. W nie takich facet�w,
co trzeba. W gimnazjum kocha�a si� w Borysie � Borys chuligan. No�em ciachn�� nauczycielk�
� poszed� siedzie�. Na studiach w konserwatorii kocha�a si� w Witii. Ale Witia
m�� mojej najlepszej przyjaci�ki, klawesynistki � nie idzie. Po studiach w Siejce � Siejka
alkoholik. Teraz Pietia � u Pietii sierce jeszczo zaniate.
PIOTR
(pokazuje na palcach) Oczie� niemno�ko, Natasza. Ocze� niemno�ko...
NATASZA
(kiwa g�ow�) Oczie� niemno�ko... Daj mi te� w�dki.
PIOTR
(wstaj�c) Z sokiem?
NATASZA
Nie. Czyst�.
Piotr wychodzi do kuchni. Natasza wstaje, chodzi wzd�u� �cian ogl�daj�c zdj�cia jak w muzeum.
Piotr wraca z butelk�, kartonem soku i �literatk��. Nalewa Nataszy, potem robi sobie
nast�pnego drinka. Siada w fotelu, butelk� stawia obok niego. Natasza wypija szklaneczk�
jednym �ykiem. Chwila ciszy.
NATASZA
Pami�tasz, jak si� spotkali�my... pierwszy raz?
PIOTR
Jasne. Przecie� to raptem kilka tygodni.
NATASZA
Zatrzyma�e� si� na ulicy i s�ucha�e� jak gram. D�ugo sta�e�, chyba p� godziny, albo lepiej.
Potem podesz�o do mnie dw�ch waszych policjant�w i zacz�o si� czepia�. A ty ich przegoni�e�...
PIOTR
(rozbawiony) Wiadomo�� z Radia Erewa�.
NATASZA
(nie rozumiej�c) Co?
PIOTR
Niezupe�nie tak by�o. Po pierwsze, to nie byli �adni policjanci, tylko stra�nicy miejscy. Po
drugie, nie przegoni�em ich, tylko pokaza�em legitymacj� prasow� i powiedzia�em, �eby si�
lepiej zaj�li narkomanami.
NATASZA
Tak czy inaczej, oswobodzi�e� mnie...
PIOTR
20
Mo�na tak to nazwa�.
NATASZA
A potem spyta�e�, co robi� po koncercie.
PIOTR
Nie �po koncercie�. Spyta�em, co robisz, jak si� ju� zm�czysz graniem?
NATASZA
A ja odpowiedzia�am, �e id� odpocz�� do hotelu �Mera�.
PIOTR
Tak, to si� zgadza. A ja wtedy spyta�em, czy po drodze do hotelu nie wst�pi�aby� do kawiarni...
NATASZA
�Nowy Swiat�... �Nowy �wiat�, tak... (pokazuje pust� szklaneczk�. Piotr wstaje, nalewa jej.
Natasza wypija. Chwila ciszy) Powiedz mi, Pietia... Chcia�e� mnie poderwa� i dlatego zainterweniowa�e�
w mojej pomocy?
PIOTR
Obronie. Obronie, nie pomocy. Nie... po prostu bardzo pi�knie gra�a�... A te buce ze stra�y
miejskiej zawsze mnie strasznie wkurwiali.
Natasza kiwa w milczeniu g�ow�. Chwila ciszy.
PIOTR
Zagraj mi to, co wtedy, Natasza.
NATASZA
Naprawd� chcesz?
PIOTR
Tak. Bardzo.
NATASZA
(z u�miechem) Chyba jeszcze mog�...
Wstaje. Wyjmuje skrzypce z futera�u. Zaczyna gra� koncert Czajkowskiego. Piotr siedzi w
fotelu popijaj�c drinka. Wyciemnienie.
SCENA 4
Mieszkanie Piotra. Nast�pnego dnia rano.
Piotr i Natasza �pi� w ��ku. Budzi ich ostry d�wi�k dzwonka do drzwi.
Rozespany Piotr zerka na budzik, wskazuj�cy 8. 30. Wstaje.
21
NATASZA
(wystraszona) Kto to?
PIOTR
(wk�adaj�c szlafrok) Zaraz zobacz�... (ziewa rozdzieraj�co) Nie b�j si�, na pewno nie policja.
Idzie do przedpokoju. Otwiera drzwi.
W drzwiach stoi Tadzio, facecik w wieku 35 lat, bardzo podobny do Cezarego Pazury, albo
innego popularnego aktora (kt�ry, naturalnie, powinien go w odpowiedniej charakteryzacji
gra�).
TADZIO
(w�lizguj�c si� do �rodka) No i jak, panie Piotrusiu? Podobny jestem?
PIOTR
(z westchnieniem) Jezu, panie Tadziu... co to za godzina?
TADZIO
Bardzo pana przepraszam, ale po prostu nie mog�em ju� wytrzyma� (ustawia si� profilem)
Jest r�nica?
PIOTR
(ziewaj�c) O tej porze s�abo widz�...
TADZIO
No, jak to... niech pan spojrzy... (�pokazuje si� p�profilem, lewym profilem, prawym profilem)
PIOTR
(bez przekonania) No jakby...
TADZIO
(zach�caj�co) No... no... no... (zniecierpliwiony) No nosek wreszcie sobie zrobi�em!
PIOTR
A, faktycznie... teraz widz�.
TADZIO
Nie... tylko tak pan teraz m�wi... Kuuuurka... Dwana�cie baniek wywali�em, a nie ma efektu.
PIOTR
Nie, nie, wida� wyra�nie... wyra�nie wida� r�nic�... Dwana�cie milion�w pan zap�aci�?
TADZIO
No. Trzeba w siebie inwestowa�. Wsz�dzie tak m�wi�, w pana gazecie te�... (�cisza g�os) Ju�
wczoraj wieczorem wr�ci�em po zabiegu, ale u pana gra�a ta Rosjaneczka, to nie chcia�em
przeszkadza�. Naprawd� wida�?
22
PIOTR
Tak... przecie� m�wi�...Jak ju� mnie pan obudzi�, to mo�e wst�pi pan na kaw�?
TADZIO
Nie, nie... dzi�kuj�. Nie ka�dy, panie Piotrusiu, mo�e tak si� wysypia�. Mam zam�wionego
klienta na dziewi�t�, wi�c musz� (demonstruje krok) dryp-dryp do zak�adziku. Tak tylko
chcia�em pokaza�. Do widzenia.
PIOTR
Do widzenia.
Tadzio wychodzi. Piotr zamyka za nim drzwi. Idzie do kuchni, nastawia wod� w elektrycznym
dzbanku. Wraca do pokoju. Natasza w��czy�a radio, s�ucha prognozy pogody.
PIOTR
I jaka pogoda?
NATASZA
Rano s�o�ce. Dopiero po po�udniu ma si� zachmurzy�. Nie powinno by� �le. Kto to by�?
PIOTR
A, ten m�j walni�ty s�siad, kt�ry chce si� upodobni� do Czarka Pazury.
NATASZA
Znam. Ale po co?
PIOTR
Nie wiem... �eby by� mylony z nim na ulicy, wygra� konkurs sobowt�r�w... Nie pyta�em...
Chcesz kawy?
NATASZA
Tak. Poprosz�.
Piotr idzie do kuchni. Zalewa nesk�. Wraca z fili�ankami do pokoju. Podaje jedn� z nich Nataszy.
NATASZA
(le��c wci�� w ��ku) Dzi�kuj� (upija �yk) Czuj� si� jak ksi�niczka...
PIOTR
E, nie przesadzaj.
NATASZA
Wcale nie przesadzam. M�j ksi��e podaje mi kaw� do ��ka...
Piotr u�miecha si� pod nosem, pije swoj� kaw�. Odstawia fili�ank�. K�adzie si� z powrotem
obok Nataszy.
23
PIOTR
Mo�e dopijesz potem?
NATASZA
(kokieteryjnie) Po czym?
Piotr nie odpowiada, ca�uje j� w usta. Natasza oddaje mu poca�unek. Odrywa si� od niego.
NATASZA
Nie wiedzia�a, �e kawa tak dzia�a na ciebie...
Piotr znowu j� ca�uje. Natasza odsuwa si�.
NATASZA
Pietia! (kiwa palcem) Ty wczoraj m�wi�, �e dzi� ci�ki dzie�...
PIOTR
(powa�niej�c) Ci�ki... Pewno jeden z najci�szych w moim �yciu... (ponownie j� ca�uje) Ale
to dopiero dzisiaj...
Ca�uj� si� nami�tnie. Wyciemnienie.
SCENA 5
Mieszkanie Adama. Tego samego dnia, popo�udnie.
Beata otwiera drzwi wej�ciowe. Wchodzi Piotr.
PIOTR
(zdziwiony) Nie ma ojca? By�em z nim um�wiony...
BEATA
Wiem, wejd�. Zaraz powinien tu by�... Ma teraz straszny ko�owr�t z uruchomieniem tej nowej
spalarni... S�ysza�e� o tym?
PIOTR
(wymijaj�co) Tak... co� mi si� obi�o o uszy.
Beata prowadzi Piotra do gabinetu.
PIOTR
Mam nadziej�, �e nie sp�nili�cie si� z mojej winy na wczorajsz� premier�?
BEATA
Nie. Weszli�my r�wno z dzwonkiem.
PIOTR
24
A jak ta �Tosca�?
BEATA
Obleci. Napijesz si� kawy albo herbaty? A mo�e chcesz co� zje��?
PIOTR
Nie, nie... dzi�ki.
BEATA
(po chwili, staj�c w drzwiach) Nie lubisz mnie, prawda?
PIOTR
(lekko zaskoczony) To nie ma chyba znaczenia.
BEATA
Uwa�asz, �e zaj�am miejsce po twojej matce.
PIOTR
Kto� i tak by je zaj��.
BEATA
No w�a�nie. Sam rozumiesz...
PIOTR
(po chwili) Przecie� go nie kochasz.
BEATA
Sk�d wiesz?
PIOTR
Tak si� jako� domy�lam... (macha r�k�) Niewa�ne. M�j ojciec jest doros�ym cz�owiekiem.
Trudno, �ebym wybiera� mu �ony.
BEATA
Ale gdyby to od ciebie zale�a�o...
PIOTR
S�uchaj... to troch� g�upia rozmowa... Czuje si� lekko skr�powany.
BEATA
(podchodzi do niego) Wi�c nie czuj si� skr�powany...
Przysuwa si� do niego, staje bardzo blisko. W tym momencie s�ycha� otwieranie drzwi wej�ciowych.
Beata odsuwa si� od Piotra.
BEATA
Jednak szkoda, �e mnie nie lubisz.
25
Wychodzi z gabinetu. Z przedpokoju dobiega rutynowe, konwencjonalne powitanie, a nast�pnie
szmer nies�yszalnej rozmowy. Po chwili do gabinetu wchodzi Adam.
ADAM
O, jeste� ju�... przepraszam. Nie mog�em si� wyrwa� z zebrania zarz�du...
PIOTR
(nieco oszo�omiony wyzywaj�cym zachowaniem Beaty) Nie szkodzi. Dopiero co przyszed�em.
ADAM
(do stoj�cej w przedpokoju Beaty) Nie ��cz mnie teraz z nikim (do Piotra) Siadaj... co tak
stoisz?
PIOTR
(siadaj�c) Dzi�ki... S�uchaj... nie chc� ci zabiera� cennego czasu, wi�c si� od razu spytam...
ADAM
(przerywaj�c mu) Ale� my mamy dzisiaj du�o czasu... No, chyba, �e ty si� gdzie� �pieszysz...
(siada)
PIOTR
Nie.
ADAM
Wi�c mo�emy sobie spokojnie pogada�... (Piotr milczy nieufnie) Pozw�l, �e ja si� pierwszy
spytam. Dlaczego mi to robisz?
PIOTR
(po chwili) Bo chc�, �eby� si� opami�ta�.
ADAM
(wybuchaj�c �miechem) Opami�ta�... Nie my�lisz, �e to troch� �mieszne... wychowywa� ojca
na stare lata?
PIOTR
Nie chc� ci� wychowywa�. Chc� tylko, �eby� si� na chwil� zastanowi�, co ty wyrabiasz.
ADAM
A co ja takiego wyrabiam?
PIOTR
Jak to tato... czy ty tego nie widzisz? Naprawd� nie rozumiesz? Przecie� oszukujesz to biedne
pa�stwo, o kt�re podobno walczy�e�... Po to chcia�e� wolnej Polski � �eby j� teraz swobodnie
cycka�?!
ADAM
Zaraz naci�gam, oszukuj�, cyckam... Nie martw si� o Polsk�. M�wi�em ci ju� wczoraj: ona
te� dobrze wyjdzie na tym interesie... Po prostu omijam pewne biurokratyczne przeszkody.
26
PIOTR
Jak ty wszystko umiesz pi�knie uzasadni�... Ale dobrze wiesz, �e nie o to chodzi... Robisz
interesy z kolesiami z dawnej partyjnej nomenklatury...
ADAM
A, tu ci� boli? �e wsp�pracuj� z czerwonymi? S�uchaj... mnie przykro o tym m�wi�... ale
nowoczesn� i siln� Polsk� mo�na teraz robi� g��wnie z nimi. No, niestety. My�my sobie ich
zawsze wyobra�ali jako t�pych politruk�w. A tymczasem okaza�o si�, �e to byli niekiedy bardzo
rozs�dni faceci.
PIOTR
Jak twoi wsp�lnicy?
ADAM
A �eby� wiedzia�. Nikt lepiej od komunist�w nie rozumie regu� gry w kapitali�mie. Tylko z
nimi mo�na teraz co� sensownego zbudowa�.
PIOTR
Daruj sobie ju� te patriotyczne frazesy o budowaniu Polski. Nic przecie� nie budujesz, tylko
robisz fors�.
ADAM
Widzisz... tak si� teraz szcz�liwie sk�ada, �e jedno nie wyklucza drugiego.
PIOTR
(kiwa g�ow�) A nie my�lisz, ze ci� wykorzystuj�?
ADAM
W jakim sensie?
PIOTR
No... �e s�u�ysz im za listek figowy. Dzia�a� w sp�ce z by�ym opozycjonist�... to bardzo dobre
�wiadectwo wiarygodno�ci.
ADAM
Piotrek, zmi�uj si�. Komu s� jeszcze teraz potrzebne takie �wiadectwa?
PIOTR
Mo�e masz racj�. Ale mi naprawd� nie chodzi o nich. Nic nie mam przeciwko temu, �e z nimi
wsp�lnie grasz, tylko o to, �e nie grasz fair. Nie wiem tylko, czy z nimi to w og�le mo�liwe.
ADAM
Odk�d ty taki moralista si� zrobi�e�?
PIOTR
Nie jestem �adnym moralist�, tato... Ale w tym przypadku ... nie przepuszcz�.
ADAM
Mimo, �e jestem w to zaanga�owany?
27
PIOTR
Jezu, czy ty naprawd� nic nie rozumiesz?! Przecie� w�a�nie dlatego. (kr�ci g�ow�) Jezu! Ale
ty si� zmieni�e�. (chwila ciszy) Tak ci� kiedy�, kurcz�, podziwia�em. By�em dumny, �e nie
siedzisz cicho, �e organizujesz demonstracje Zielonych, �e wywalaj� ci� z pracy, a ty dalej
robisz swoje. Imponowa�em kolegom ojcem, kt�ry siedzi w wi�zieniu...
ADAM
I teraz znowu chcesz mnie posadzi�?
PIOTR
Nie �artuj. Gdyby za takie rzeczy wsadzali, szybko by tu zabrak�o wi�zie�. Dobrze wiesz, �e
nic ci nie grozi.
ADAM
Powiniene� doda� �niestety�.
PIOTR
(nie odpowiada) Zmieni�e� si�. Wy wszyscy si� zmienili�cie...
ADAM
A dlaczego mieli�my si� nie zmieni�? Nie �yjemy ju� w kraju, gdzie od zwyk�ych obywateli
wymaga si� bohaterstwa. �yjemy w normalnym kraju, gdzie wreszcie mo�na da� sobie spok�j
z t� zasran� polityk�. W ko�cu o to nam r�wnie� chodzi�o.
PIOTR
�eby otworzy� w�asny kramik i spokojnie zaj�� si� zarabianiem pieni��k�w?
ADAM
(wzburzony) A dlaczego nie, do diab�a? Co w tym z�ego? Ca�e lata p�aci�em za to, �e nie
chcia�em zaakceptowa� �ycia w szambie i udawa�, �e pi�knie pachnie. Ca�e lata �yli�my w
biedzie. Sam wiesz o tym najlepiej. Dlaczego teraz wreszcie nie mog� sobie tego odbi�? Nie
nale�y mi si�? (Piotr milczy) Ty mi zarzucasz, �e si� zmieni�em. To prawda. Ale ja wiem,
dlaczego ci� to tak dra�ni. Bo ty sam nie potrafi�e� si� zmieni�!
PIOTR
Co to znaczy?
ADAM
To, �e wci�� robisz to samo... to samo, co przedtem. Wtedy pisywa�e� artyku�y w �miesznym,
studenckim pisemku, teraz piszesz reporta�e w powa�nej gazecie. Oczywi�cie, jest r�nica.
Jeste� znany, ceniony, co rusz ujawniasz jak�� grub� afer�. Jeste� wa�ny. Ale w gruncie rzeczy
robisz to samo, co za komuny. Nie nudzi ci si� ju�?
PIOTR
(z wahaniem) Mo�e nudzi. Tak, przyznaj�... troch� mnie to nudzi (z nieoczekiwan� gorycz�)
�e pisze reporta�e, kt�rych bohater�w powinno si� potem... je�li nie wsadza�... to przynajmniej
nie podawa� im r�ki ani zaprasza� na obiad. A oni nic, �wietnie egzystuj� dalej. Jakby nic
si� nie zdarzy�o...
28
ADAM
No sam widzisz. Jeste� �wietnym reporterem, ale co mo�esz jeszcze zrobi�? Napisa� kolejny,
ostry, demaskatorski reporta�? Z kt�rego, jak sam m�wisz, niewiele wyniknie praktycznie?
Potem jeszcze jeden, jeszcze jeden i jeszcze jeden. Stoisz w miejscu. Twoja �ona te� to zrozumia�a.
PIOTR
(ostro) Odczep si� od mojej by�ej �ony.
ADAM
A dlaczego? Ona intuicyjnie wyczu�a, �e nic wi�cej z siebie nie wykrzeszesz. I �e do ko�ca
�ycia b�dziesz tylko pisa� i pisa�. Mo�e jej to imponowa�o najpierw, ale p�niej zrozumia�a,
�e wchodzi z tob� w �lep� uliczk�.
PIOTR
Musimy o niej m�wi�?
ADAM
Nie. Chcia�em ci tylko powiedzie�, �e czasami nie jest �le co� w swoim �yciu zmieni�. Wiesz,
co robi� teraz twoi kumple z socjologii, z kt�rymi redagowa�e� to strasznie radykalne pisemko?
Wiesz... ten taki ma�y, �mieszny... Krzysiek. I ten drugi, Robert?
PIOTR
Wiem. Za�o�yli firm� marketingow�.
ADAM
(zaskoczony) Ach, wiesz? I chyba �wietnie prosperuj�. Jak zam�wi�em u nich kiedy� badania,
to taki rachunek mi wystawili, �e oczom nie wierzy�em.
PIOTR
Tak, tato. Ale badanie, kt�re kremy najskuteczniej usuwaj� nagniotki... albo kt�re podpaski s�
najcie�sze... to nie jest akurat to... to nie jest zmiana, kt�ra by mnie interesowa�a.
ADAM
(po chwili) Rozumiem to. I szanuj�. Ale chcia�bym, �eby� ty te� uszanowa� to, �e nie zbawiam
ju� ojczyzny i �e zaj��em si� trywialnym zarabianiem pieni�dzy.
PIOTR
Tak... Zw�aszcza, �e masz na kogo.
ADAM
Mam... Nie wstydz� si�.
PIOTR
Wprost przeciwnie...
ADAM
29
(z westchnieniem) Wiem, �e nie akceptujesz mojego zwi�zku...
PIOTR
Nie akceptujesz... No, tato... je�li ty w kilka miesi�cy po �mierci mamy biegniesz do o�tarza ze
swoj� sekretark�... To jest... to jest... takie strasznie banalne...
ADAM
Co z tego, �e jest sekretark�? To inteligentna dziewczyna... A ty nie przyszed�e� nawet na
nasz �lub.
PIOTR
Po prostu uzna�em, �e si� troch� po�pieszy�e�.
ADAM
By�o mi bardzo ci�ko. Ona pomog�a mi wydoby� si� z depresji po �mierci twojej matki.
PIOTR
I ty my�lisz, �e tak bezinteresownie ci� pociesza�a?
ADAM
Nie wiesz nic o niej. Uwa�asz j� za cwan� zdzir�, kt�ra zasadzi�a si� na go�cia z fors�.
PIOTR
Przez grzeczno�� nie zaprzeczam
ADAM
(po chwili) Mylisz si�. Tylko tyle ci powiem.
PIOTR
Mniejsza z tym. W ka�dym razie uwa�am, �e mog�e� troch� poczeka�. Przynajmniej dla przyzwoito�ci.
Mamie si� to nale�a�o. W ko�cu zawsze by�a z tob� (Adam milczy) Nie musia�e�
wys�uchiwa�, jak wielu twoich koleg�w, �e nara�asz rodzin�. Nie musia�e� dawa� dupy, t�umacz�c,
�e masz �on� i dzieci. Ale to ona tak naprawd� za te lata sta�ego napi�cia zap�aci�a.
Nie ty.
ADAM
(zrywa si�) Nie masz prawa mnie obwinia� o jej �mier�! Ja wiem... wiem, �e to wszystko du�o
j� kosztowa�o. Ale... kocha�a mnie w�a�nie takiego. I my�l�, �e nie kocha�aby mnie, gdybym
post�powa� inaczej... (zm�czony upada na fotel) Czy... czy ty teraz chcesz si� w ten spos�b
zem�ci�?
PIOTR
Nie b�d� �mieszny. Ja po prostu nie chc�, �eby� nie przekre�la� tego, co robi�e�. Podziwia�em
ci� i szanowa�em. I nadal chc� szanowa�... ale ty mi to po prostu uniemo�liwiasz. Rozmieniasz
si� na drobne.
ADAM
(�artobliwie) No, nie s� to takie drobne...
30
PIOTR
Nie wszystko mo�na za�atwi� �artem.
ADAM
(po chwili, ze zm�czeniem w g�osie) Oddasz mi te materia�y?
PIOTR
(po chwili) Oczywi�cie... (zdumienie Adama) Przecie� to by� tylko pretekst. Mnie tylko chodzi�o
o to, �eby�my mogli wreszcie szczerze porozmawia�.
ADAM
(kompletnie zaskoczony) Naprawd�?... Wi�c ca�a ta afera... to po to, �eby�my (wybucha
�miechem)... ech ty! (grozi palcem) Podpu�ci�e� mnie... ju� my�la�em (Piotr milczy) No, faktycznie...
dawno nie by�o okazji, �eby�my powa�nie pogadali... Powinni�my si� zacz�� cz�ciej
spotyka�.
PIOTR
Nie wiem, czy b�dziesz jeszcze chcia�, gdy opublikuje ten materia�.
ADAM
(zdezorientowany) Powa�nie teraz m�wisz? Czy poprzednio?
PIOTR
Teraz. Te� lubi� czasem za�artowa�. To u nas rodzinne... (wstaje) Wycofujesz si� z tego
przetargu do czwartku albo puszczam materia� w gazecie.
ADAM
Nie zrobisz tego.
PIOTR
Zrobi�.
ADAM
Nie. Nie wierz� ci.
PIOTR
Wi�c lepiej uwierz. (wychodzi) Do czwartku. Kserokopie mo�esz zatrzyma�.
ADAM
Piotr!
Piotr nie zatrzymuje si�, wychodzi z domu. Zamy�lona twarz Adama. Wyciemnienie.
SCENA 6
31
Gabinet Adama. W godzin� p�niej.
Siedz� w nim teraz Henryk i Roman � wsp�lnicy Adama.
Obaj s� mniej wi�cej w jego wieku. Henryk jest szczup�y, siwy, o w�skiej, inteligentnej twarzy.
Roman � porz�dnie utyty, �ysawy, zdecydowanie plebejski z wygl�du.
Wszyscy trzej panowie popijaj� whisky. Wchodzimy w �rodek ich rozmowy.
ROMAN
(wzburzony) No nie... To niemo�liwe!
ADAM
Niestety, mo�liwe... Sp�jrz na to.
Rzuca im kserokopie dokument�w zostawionych przez Piotra. Henryk wczytuje si� w nie,
Roman zagl�da mu przez rami�.
HENRYK
(�api�c si� za g�ow�) O, kurwa...
ROMAN
No, �adne rzeczy, �adne rzeczy... Nie ma co! Jak ty go wychowa�e�...
HENRYK
(rzeczowo) Sk�d to ma?
ADAM
Zdoby� sk�d�. Ma przecie� swoje kontakty.
ROMAN
To dra�! Gdyby m�j syn... co� takiego (sapie)
HENRYK
Spokojnie. Przecie� tw�j syn prowadzi fitness club. Co on m�g�by ci zrobi�?
ROMAN
(z pasj�) Dra�!
ADAM
Roman, hamuj si�. To w ko�cu m�j syn.
ROMAN
Przepraszam.
HENRYK
(do Adama) Chce to wykorzysta�?
ADAM
32
Na to wygl�da.
ROMAN
G�wniarz! Cholerny g�wniarz!
ADAM
Roman!
HENRYK
Ale wla�ciwie... dlaczego? Chce si� jako� odegra� na tobie?
ADAM
Nie... sk�d?
HENRYK
Czyli m�ody idealista. Niedobrze.
ROMAN
Jaki on znowu m�ody? Czterdziecha na karku, a �arty si� go trzymaj�.
ADAM
Niestety, to nie jest �art. Czuj�, �e sobie nie odpu�ci.
HENRYK
Wi�c?
ADAM
Moim zdaniem trzeba si� b�dzie dyskretnie wycofa� z tego przetargu.
HENRYK
Teraz? Dyskretnie? Odpada. Za du�o w to zainwestowali�my.
ROMAN
Nie ma mowy. Musi sobie da� spok�j.
ADAM
Ja go nie zdo�am zmusi�. A wtedy jeste�my ugotowani r�wno.
HENRYK
A rozmawia�e� ju� z nim... ale, tak wiesz, po m�sku?
ADAM
Oczywi�cie. Dwa razy.
ROMAN
Co za skur... kowaniec! (Adam ju� tylko gromi go wzrokiem)
HENRYK
Wykorzysta�e� wszystkie argumenty? Finansowe r�wnie�?
33
ADAM
Co przez to rozumiesz? Mam przekupywa� w�asnego syna?
HENRYK
Czasami, jak wida�, trzeba.
ADAM
Nie. Nie... to bez sensu.
HENRYK
Dlaczego?
ADAM
Nie p�jdzie na to. Nie interesuj� go pieni�dze.
HENRYK
Chyba zale�y jakie. Gdyby mu tak zaoferowa� jak�� powa�n� sumk�?... Powiedzmy 200...
300 tysi�cy?
ADAM
Nie, nie sadz�. On ma natur� hipisa.
ROMAN
Jak ty go wychowa�e�...
HENRYK
Nie ma �adnych wy�szych potrzeb? Na przyk�ad... jaki� dom postawi�...
ADAM
Gdzie tam. Mia� bardzo �adne mieszkanie na Mokotowie, a po rozwodzie zostawi� �onie i
wyprowadzi� sie do bloku.
ROMAN
A dziecko?
ADAM
Co � dziecko?
ROMAN
No bo gdyby mia� na przyk�ad chore dziecko... to mogliby�my... sfinansowa� mu leczenie na
Zachodzie. S�ysza�em o takich przypadkach.
ADAM
Ale ty jeste� baran. On w og�le nie ma dziecka.
ROMAN
Aha... No to, no to... rzeczywi�cie.
ADAM
34
Nie widz� innej rady. Musimy si� wycofa�.
HENRYK
Nie, to nie wchodzi w rachub�. Spr�buj mu jeszcze wyperswadowa�.
ROMAN
Wybij mu to z g�owy. W ko�cu jeste� ojcem.
Dzwoni telefon. Adam podchodzi, odbiera.
ADAM
M�wi�em ci przecie�...
BEATA
Ale to burmistrz G�ry.
ADAM
Aha. To daj... Tak?... Dzie� dobry panie burmistrzu
HENRYK
(p�g�osem do Romana) Sprawd� tego ma�ego skurwysyna.
ADAM
(w tle) Oczywi�cie. Tylko przy samym rozruchu b�dziemy potrzebowali co najmniej sze��dziesi�ciu
pracownik�w.
ROMAN
(szeptem) Ale jak?
HENRYK
(p�g�osem) Tobie mam m�wi�? Wykorzystaj stare kontakty... Nie ma cz�owieka bez jakich�
czu�ych miejsc, w kt�re mo�na go kopn��.
ADAM
Naturalnie. Do widzenia (odk�ada s�uchawk�)
HENRYK
(do Adama) I co?
ADAM
Wszystko na najlepszej drodze. Pana burmistrza podnieci�a zw�aszcza liczba zatrudnionych.
HENRYK
Czyli, od tej strony, mamy umow� w kieszeni.
ADAM
Tak.
Chwila ciszy.
35
ROMAN
Esz, kurwa!
HENRYK
(do Adama) Musisz mu to wybi� z g�owy. Dla jego w�asnego dobra...
ADAM
S�uchaj, mo�e ja si� przes�ysza�em, ale zabrzmia�o to jak pogr�ka...
HENRYK
Nie, no sk�d! Co ci przysz�o do g�owy?
Adam patrzy twardo na Henryka. Henryk opuszcza wzrok. Wyciemnienie.
SCENA 7
Mieszkanie Piotra. Wiecz�r.
Piotr przyrz�dza sobie w kuchni drinka. Patrzy na zegarek. Robi wra�enie zaniepokojonego.
Dzwonek do drzwi.
Idzie szybko otworzy�.
PIOTR
Natasza! Ile mo�na czeka�?
W drzwiach stoi Tadzio.
TADZIO
Nie przeszkadzam?
PIOTR
(z zawodem w glosie) A, to pan... Nie. Niech pan wejdzie...
TADZIO
Nie ma tej pana... skrzypaczki?
PIOTR
Nie... w�a�nie nie wiem co si� z ni� sta�o... Powinna ju� dawno by�.
TADZIO
Pewno po sklepach lata.
PIOTR
36
Nie, nie my�l�...
TADZIO
No to... �eby skr�ci� czekanie (cyrkowym gestem wyci�ga butelk� w�dki) Nie odm�wi pan,
s�siadzie?
PIOTR
Nie. Ja w�a�nie te�... (pokazuje szklank�)
TADZIO
To si� �wietnie sk�ada. We dw�ch zawsze ra�niej (Piotr idzie do kuchni, zabiera karton soku i
szklank�) Zawsze uwa�a�em, �e my, starzy rozwodnicy, musimy si� razem trzyma�.
Przechodz� do pokoju. Piotr otwiera butelk�, przyrz�dza drinka, podaje Tadziowi. Siadaj� w
fotelach.
PIOTR
No to... (unosi szklank�, wypijaj� po �yku) A co to za okazja, panie Tadziu? Zosta� pan prezesem
Klubu Sobowt�r�w?
TADZIO
Pan, panie Piotrze, to ci�gle sobie �artuje... Nie, to znacznie powa�niejsza sprawa... (odstawia
szklank�, wyjmuje z kieszeni wymi�ty kawa�ek gazety) Pan przeczyta... (Piotr bierze �wistek
do r�k, czyta) Du�a sprawa, nie?
PIOTR
Na razie nie kapuj�...
TADZIO
Pan czyta... (podnosi si�, staje nad Piotrem) O, tu... �rola b�dzie wymaga�a posiadania sobowt�ra�...
rozumie pan?
PIOTR
Aaaaa! I pan chce... rozumiem.
TADZIO
No. I w�a�nie dlatego do pana przyszed�em.
PIOTR
(nie rozumiej�c) Ale co ja mam wsp�lnego z filmem?
TADZIO
Panie Piotrusiu... pan jest og�lnie cz�owiek bywa�y... zorientowany... A co pan ma wsp�lnego
z tym filmem? �on� (�mieje si�) By�� �on�, wszystko jedno. Nie doczyta� pan?
PIOTR
(zerkaj�c do tekstu) A, rzeczywi�cie... No, no... coraz lepiej jej idzie.
TADZIO
37
No wi�c w�a�nie... Chodzi mi o to, czy m�g�by pan szepn�� jej s��wko... o mnie? Pan wie ...
na ten casting zwal� si� ca�e t�umy... A przecie� pan zna �ycie... bez poparcia nie ma co startowa�...
PIOTR
Przecie� to nie ona b�dzie decydowa� o obsadzie, tylko re�yser. A jego nie znam.
TADZIO
Re�yser re�yserem, ale... ten, no... operator... te� mo�e mie� swoje zdanie.
PIOTR
Nie wiem, jak to wygl�da, ale nie my�l�, �eby rzeczywi�cie mia�a co� do gadania.
TADZIO
Na pewno b�dzie mia�a. W ko�cu to jego prawa r�ka, najbli�szy wsp�pracownik... Panie
Piuorusiu... ja bardzo pana prosz�...
PIOTR
Mam zadzwoni� do swojej by�ej �ony, �eby pana zaprotegowa�a?
TADZIO
Jakby pan m�g�... naprawd� by�bym wdzi�czny.
PIOTR
(po chwili) Po co to panu? Po co w og�le panu ta ca�a maskarada, udawanie kogo� innego?
Ma pan �wietny fach w r�ku, t�umy klient�w, na g�upie strzy�enie trzeba si� do pana zapisywa�
na dwa tygodnie naprz�d...
TADZIO
Panie Piotrusiu, co to za �wietny fach � fryzjer? Nic. Us�uga. A... a gdybym za�apa� si� do
tego filmu, to naprawd�... dla mnie to by�oby... (Piotr kr�ci g�ow�) Bardzo pana prosz�... to
dla mnie wielka szansa... niepowtarzalna szansa.
PIOTR
Ale na co?
TADZIO
No, jak to? �eby sta� si� kim�. Nie tylko facetem w kitlu i no�yczkami w �apie... Pan pos�ucha,
panie Piotrusiu. Spotka�em dzisiaj Agnieszk�... t�, wie pan, moj� by��. M�wi�em kiedy�
panu o niej. Dzie� dobry, dzie� dobry, co u ciebie, strzyg�e� kogo� znanego? Taka, wie pan,
grzeczno�ciowa rozmowa. A ja nagle do niej, �e w�a�nie b�d� dublowa� Czarka... Tak powiedzia�em,
bo by�em ju� po lekturze... I wie pan, jak ona na mnie spojrza�a? Inaczej, zupe�nie
inaczej. Tak jakby... wie pan... z uczuciem... Rozumie pan? Jakby mi si� naprawd� uda�o za�apa�
do tego filmu, to... ja my�l�, �e mo�e ona wr�ci�aby do mnie...
PIOTR
38
(po chwili) W�tpi�, �eby to co� da�o, ale jak tak panu zale�y... to dobra... zadzwoni�.
TADZIO
Wiedzia�em, �e pan jest r�wny go��, panie Piotrusiu!
Piotr bierze telefon, wykr�ca numer.
PIOTR
Cze��, Moni, Piotr m�wi... No, nie wiem po prostu, czy nie zapomnia�a� mojego g�osu...
Dzwoni�, �eby ci pogratulowa�, bo w�a�nie przeczyta�em, �e b�dziesz kr�ci� film z Pazur�.
No, du�a rzecz, naprawd�, magistra jeszcze nie masz a ju� debiut... A s�uchaj, podobno potrzebujecie
jego sobowt�ra?... No wi�c ja mam �wietnego kandydata... Taki facio... mieszka
niedaleko... Zwr�� z �aski swojej uwag� na niego, bo na moje oko, to by�by idealny... Nazywa
si� Kozyra, podobnie nawet... B�dziesz na tym castingu? No to przyjrzyj mu si� baczniej...
Kozyra, Tadeusz Kozyra. No... to na razie... Jeszce raz gratuluj�.
Odk�ada s�uchawk�. Dopiero teraz powinno dotrze� do widza, �e Piotr m�wi� ca�y czas �na
pusto� i �e ca�a ta rzekoma rozmowa nie mia�a w og�le miejsca.
TADZIO
Panie Piotrusiu... pan to jest fantastyczny facet! (ca�uje go w policzki)
PIOTR
(op�dza si�) Dobrze, dobrze... Panie Tadziu... to jeszcze nic nie za�atwia. Teraz wszystko ju�
od pana zale�y. Ma pan poparcie, ale musi pan je wykorzysta�. Najwa�niejsze to i�� na pewniaka,
jak po swoje.
TADZIO
Dzi�kuj� panu, naprawd�... Jak si� uda, to naprawd� du�a flaszka. I strzy�enie za darmo do
ko�ca �ycia.
PIOTR
Wtedy ju� nie b�dzie chcia� pan nikogo strzyc.
TADZIO
Pana zawsze! To co... jeszcze po jednym?
PIOTR
Nie, nie... (wstaje) Musz� ju� jecha�.
TADZIO
Do redakcji?
PIOTR
Nie. Na Star�wk�.
TADZIO
39
A co si� pan b�dzie po nocy w��czy�? Przecie� ta pana skrzypaczka ju� dawno tam nie stoi.
M�wi� panu: spotka�a przyjaci�k� pianistk� i posz�y si� napi� za zdrowie Jelcyna.
PIOTR
Nie, nie. Zadzwoni�aby.
TADZIO
Pan to chyba wpad�, panie Piotrusiu...
PIOTR
Mo�liwe. A teraz...
TADZIO
Dobrze, dobrze... ju� mnie nie ma. (wychodz� obaj do przedpokoju) Te� musz� ju� zacz��
�wiczy�...
PIOTR
(wk�adaj�c p�aszcz) �wiczy�? Co?
TADZIO
No, Czarka. Wszystkie jego filmy sobie wypo�yczy�em. Zwolnienie nawet wzi��em z zak�adu
na te kilka dni...
Wychodz�. Zamkni�cie drzwi. Wyciemnienie.
SCENA 8
Mieszkanie Piotra. Ranek nast�pnego dnia.
Piotr �pi. Nie ma obok niego Nataszy.
Dzwonek telefonu. Piotr budzi si�, zrywa si� z ��ka, podbiega do aparatu.
PIOTR
Tak?
HENRYK
Dzwoni�, �eby pana poinformowa� o trudnej sytuacji, w jakiej znalaz�a si� pana przyjaci�ka...
PIOTR
Kto m�wi?
HENRYK
To nie ma znaczenia. Chce pan wiedzie�, co si� dzieje z pana przyjaci�k�, czy nie?
40
PIOTR
Tak.
HENRYK
Jest w areszcie deportacyjnym. Przebywa�a w Polsce nielegalnie...
PIOTR
To bzdura! Mia�a wa�ny paszport.
HENRYK
W ka�dym razie nielegalnie pracowa�a... zarobkowa�a nie zarejestrowawszy uprzednio dzia�alno�ci
gospodarczej.
PIOTR
Wyst�powa�a o zezwolenie, ale jej odm�wiono.
HENRYK
I s�usznie. Ma�o mamy w Polsce bezrobotnych muzyk�w? Dlaczego obcy maj� zajmowa� ich
miejsce?
PIOTR
Co z ni� b�dzie?
HENRYK
To zale�y od pana.
PIOTR
(zapalaj�c papierosa) Ode mnie?
HENRYK
Tak. Albo posiedzi sobie jeszcze 48 godzin, a potem j� ode�lemy do ojczyzny �wiatowego
proletariatu... ze stemplem w paszporcie zabraniaj�cym wjazdu do Polski, oczywi�cie. Albo
pan jej pomo�e...
PIOTR
W jaki spos�b?
HENRYK
Pan jest znanym dziennikarzem... inteligentnym cz�owiekiem, wi�c si� pan chyba domy�la.
PIOTR
(po chwili) Tak... chcia�bym tylko wiedzie�... czy m�j ojciec wie o tej ca�ej akcji?
HENRYK
Ale� sk�d?! I bardzo nie chcieliby�my, �eby si� dowiedzia�. To �wietny facet, ale troch� staro�wiecki,
tradycjonalistycznie my�l�cy. M�g�by nas opacznie zrozumie�... To jest nasz drugi
warunek.
41
PIOTR
A pierwszy?
HENRYK
Odda nam pan wszystkie materia�y i zrezygnuje z ich publikacji. W ostateczno�ci mo�e pan
wydrukowa� te g�upoty w przysz�ym tygodniu, ju� po zamkni�ciu procedury przetargowej i
podpisaniu umowy. Wtedy b�dzie pan m�g� sobie ujada� do woli. Cho� te� nie radz�.
PIOTR
A je�li si� zgodz� na wasze warunki?
HENRYK
Wtedy pana urocza przyjaci�ka opu�ci areszt w sobot�. I b�dzie mog�a od razu wr�ci� do
przerwanych koncert�w. Nasze pa�stwo oka�e swoj� wyrozumia�o�� (po chwili) My�l�, �e
wszystko sobie wyja�nili�my.
PIOTR
Tak.
Odk�ada s�uchawk�. Siada w fotelu. Zamy�la si�. Podnosi s�uchawk�, wykr�ca jaki� numer.
Wyciemnienie.
SCENA 9
Mieszkanie Piotra. Popo�udnie.
Drzwi wej�ciowe. Otwieranie zamka. Do �rodka wchodzi Piotr z Natasz� � skulon�, zal�knion�
i zdezorientowan�.
PIOTR
Wchod�, wchod�. Teraz jeste� ju� bezpieczna.
NATASZA
Na pewno?
PIOTR
Na pewno.
NATASZA
(zdejmuj�c p�aszcz) Musz� si� wyk�pa�. Wasze areszty czystsze od naszych, ale mimo
wszystko...
42
PIOTR
Napuszcz� ci wody.
Przechodzi do �azienki, odkr�ca kurki. Podnosi si� znad wanny. Natasza stoi w drzwiach �azienki.
Patrzy na Piotra uwa�nie.
PIOTR
No czto?
NATASZA
Nic, nic... u mnie w g�owie taki wir (demonstruje gestem)... Powiedz mi � co si� w�a�ciwie
sta�o?
PIOTR
A co si� mia�o sta�? (siada na taborecie) Po prostu za sze�� tygodni b�dziesz moj� �on�.
NATASZA
Ty... kompletny wariat.
PIOTR
(zapalaj�c papierosa) Przecie� chcia�a� tego, nie?
NATASZA
(siadaj�c na brzegu wanny) Chcia�am, oczywi�cie, �e chcia�am... Ale ty... (urywa)... ty przecie�...
(urywa znowu)... to wszystko tak nagle... tak szybko... Zabieraj� mnie z ulicy, sadzaj�
w wi�zieniu, nast�pnego dnia podpisuje dokumenty ma��e�skie, puszczaj� mnie... Pietia...
Mnie si� wszystko miesza, kr�ci w g�owie od tego wszystkiego...
PIOTR
(pal�c papierosa) Po prostu nie by�o innego sposobu, �eby ci� stamt�d wyrwa�. Porozumia�em
si� z naszym prawnikiem z gazety. Inaczej wkr�tce lecia�aby� ju� do Moskwy.
Dzwoni telefon. Piotr wychodzi z �azienki, idzie do pokoju, podnosi s�uchawk�.
HENRYK
(w�ciek�y) Ty cwaniaczku... my�lisz, �e nas ju� wykiwa�e�? To si� grubo mylisz.
PIOTR
A, odczep si� pan. I nie zapomnij w pi�tek kupi� �Dziennika�.
Odk�ada s�uchawk�. Wraca do �azienki. Natasza le�y ju� naga w wannie.
NATASZA
Kto to by�?
PIOTR
(machaj�c r�k�) Niewa�ne... (siada na taborecie, pali, przygl�da si� Nataszy)
NATASZA
43
Zrobi�e� to tylko dlatego, �eby mnie nie deportowali?
PIOTR
Nie, nie tylko... Pos�uchaj, Natasza... aresztowali ci�, w pewnym sensie, przeze mnie... Nie
pytaj o szczeg�y, to d�uga historia, mo�e kiedy� ci opowiem... W ka�dym razie...
NATASZA
Czu�e� si� winny i...
PIOTR
Nie... Po prostu... kiedy nie wr�ci�a� wtedy na noc... zrozumia�em, �e... �e bardzo mi jednak
na tobie zale�y...
NATASZA
(po chwili) �Kocham ci� nie przejdzie ci przez usta?
PIOTR
Jeszcze nie... ale... (urywa) S�uchaj, Natasza... �eby nie by�o nieporozumie�. Ja nie wiem, czy
co� nam z tego wyjdzie... Ale spr�bujmy.
NATASZA
(u�miechaj�c si�) Spr�bujmy...
PIOTR
Je�li nie wyjdzie, zawsze mo�emy wycofa� dokumenty z urz�du... Albo wzi��� nawet �lub i
zaraz si� rozsta�. B�dziesz mia�a przynajmniej obywatelstwo.
NATASZA
Jak tak b�dziesz m�wi�, to na pewno nam nie wyjdzie.
PIOTR
Tak... masz racj�.
NATASZA
(wybucha �miechem) My jeszcze nie wzi�li �lubu, a ty ju� m�wisz o rozwodzie... obywatelstwie...
Romantyk z ciebie..