4121

Szczegóły
Tytuł 4121
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

4121 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 4121 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4121 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

4121 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

AGATHA CHRISTIE PRZEZNACZENIE PRZE�O�Y�A MONIKA STRUPI�SKA TYTU� ORYGINA�U NEMESIS 1. PRZYGOTOWANIE Jane Marple popo�udniami zwykle zabiera�a si� do czytania kolejnej gazety. Pierwsz�, je�li oczywi�cie przychodzi�a na czas, czyta�a, s�cz�c porann� herbat�. Poczt� dostarczano do jej domu ka�dego ranka. Ch�opiec, kt�ry j� roznosi�, wybitnie niew�a�ciwie pojmowa� czas� Cz�sto zreszt� pojawia� si� kto� nowy zast�puj�cy go. Ka�dy z nich mia� indywidualne podej�cie do geograficznego rozk�adu tras. Mo�e urozmaica�o im to monotoni� pracy. Jednak�e niekt�rzy odbiorcy, przyzwyczajeni do wczesnego czytania gazet, jeszcze przed wyj�ciem do pracy i wychwytywania co pikantniejszych szczeg��w, denerwowali si�, gdy poczta nie przychodzi�a o w�a�ciwej porze. Aczkolwiek kobiety w �rednim wieku i starsze matrony, prowadz�ce raczej spokojne �ycie w St.Mary Mead, nie mia�y nic przeciwko przegl�daniu prasy dopiero przy �niadaniu. Tego dnia Marple przejrza�a pierwsz� stron�, jak go nazwa�a, dziennika �Wszystko i nic�. To ironiczne okre�lenie mia�o swoje uzasadnienie. Po zmianie w�a�ciciela gazety znikn�y z niej wszystkie wa�ne doniesienia, mo�e tylko z wyj�tkiem pierwszej strony. Na dalszych trzeba by�o ich �mudnie szuka�. Marple, b�d�c osob� starej daty, lubi�a, gdy gazety informacyjne dostarcza�y przede wszystkim informacji. Sko�czywszy podwieczorek, Marple odda�a si� dwudziestominutowej drzemce, zag��biona w wysokim fotelu, specjalnie w tym celu zakupionym, kt�ry doskonale zaspokaja� potrzeby jej reumatycznego krzy�a. Nast�pnie otworzy�a Timesa. Te gazet� traktowa�a raczej jako rozrywk�. Nie dlatego, �e pismo to nie by�o ju� tym czym dawniej, ale dlatego, �e nie mo�na by�o w nim nic znale��. Nie wystarcza�o dok�adne przestudiowanie pierwszej strony, �eby szybko trafi� na najbardziej interesuj�ce artyku�y. Teraz gazeta, kt�ra zdawa�oby si�, szanowa�a czas, zawalona by�a niezwyk�ymi przerywnikami. Ni stad, ni zow�d pojawia�y si� nagle dwie strony upstrzone zdj�ciami, traktuj�ce ca�kowicie o podr�ach na Capri. Obecnie znacznie wi�cej uwagi po�wi�cano wydarzeniom sportowym. Nekrologi i kronika s�dowa sta�y si� bardziej zrutynizowane. Wzmianki o narodzinach, zgonach i �lubach, kt�re dawniej przyci�ga�y uwag� Marple ze wzgl�du na ich centralne usytuowanie, pow�drowa�y gdzie� dalej, jak ostatnio zauwa�y�a, na sam koniec gazety. Marple zatrzyma�a si� troch� d�u�ej przy wiadomo�ciach z pierwszej strony. By�y one powieleniem tego, co czyta�a ju� w gazecie porannej, no mo�e tylko podane w bardziej dostojnym stylu. Przejrza�a spis tre�ci: artyku�y, komentarze, nauka, sport. Jak zwykle, zacz�a czyta� gazet� od ostatniej strony. Szybko przejrza�a list� narodzin, �lub�w i zgon�w, aby przej�� nast�pnie na stron� po�wi�con� korespondencji z redakcjo, gdzie zawsze znajdowa�a co� zabawnego. Nast�pnie przejrza�a wiadomo�ci z dom�w aukcyjnych. Zwykle znajdowa� si� tam r�wnie� kr�tki artyku� naukowy, ale Marple nigdy nie stara�a si� go czyta�; rzadko kiedy mog�a dopatrzy� si� jakiego� sensu. Znowu przerzuci�a kartki na ostatni� stron� i, jak zwykle, pomy�la�a: �To przykre, niestety, �e w naszym wieku interesujemy si� ju� tylko zgonami�. Przejrza�a te� list� nowo narodzonych dzieci. Marple nie zna�a ich nawet z imienia. Mo�e, gdyby by�a kolumna po�wi�cona wnukom, Marple mog�aby si� mile zdziwi� i wykrzykn��: �Nie do wiary, Mary Prendergast ma trzeci� wnuczk�!� Ale i to by�o ju� chyba niemo�liwe. Szybko wi�c przebieg�a wzrokiem przez �luby, gdy� c�rki czy synowie jej starych przyjaci�ek pobrali si� ju� dawno. D�u�ej zatrzyma�a si� przy zgonach, tak aby nie omin�� �adnego nazwiska: Alloway, Angopastro, Arden, Barton, Bedshaw, Burgoweisser (ale� to niemieckie nazwisko, a zdaje si�, �e pochodzi� z Leeds), Carpenter, Camperdown, Clegg. Clegg? Czy to jeden z Clegg�w, kt�rych zna�a? Nie, chyba nie. Janet Clegg. Gdzie� w Yorkshire. McDonald, McKenzie, Nicholson, Nicholson? Nie. Chyba to te� nie ten, kt�rego zna�a. Ogg, Ormerod. �To pewnie jedna z ciotek� � pomy�la�a. Linda Ormerod. Nie,.tej nie zna�a. Quantril? O Bo�e. To musi by� Elizabeth! Osiemdziesi�t pi�� lat! Niesamowite. S�dzi�a, �e umar�a ju� kilka lat temu. Czy�by �y�a a� tak d�ugo? Zawsze by�a taka delikatna. Nikt nie przypuszcza�, �e do�yje tego wieku. Race, Radley, Rafiel. Rafiel? Zaraz, zaraz� To nazwisko wyda�o si� jej znajome. Belford Park, Maidstone. Nie, nie mog�a sobie przypomnie� takiego adresu. Nie sk�ada� kwiat�w Jason Rafiel. Tak, imi� niezbyt popularne. Gdzie� je s�ysza�a. Ross�Perkins. To mo�e by� nie, raczej nie. Ryland. Emily Ryland. Nigdy o niej nie s�ysza�a. Szczerze oddany mat i kochaj�ce dzieci � g�osi� podpis. Tak, to bardzo mi�e� albo bardzo smutne. Zale�y, jak na to spojrze�. Marple od�o�y�a gazet�. Leniwie przegl�daj�c has�a krzy��wki, zastanawia�a si�, dlaczego stale powraca jej na my�l nazwisko Rafiel. ��Przypomn� sobie � powiedzia�a Marple, znaj�c ju� doskonale prac� umys�u starszych ludzi � Na pewno sobie przypomn�. Wyjrza�a przez okno do ogrodu. Po chwili wr�ci�a spojrzeniem do pokoju. Usilnie stara�a si� nie my�le� o ogrodzie. Swego czasu by� on dla niej �r�d�em wielkiej rado�ci, ale te� i wielkiej pracy przez wiele, wiele lat. Teraz, niestety, wskutek przewra�liwienia lekarzy, zabroniono jej pracy w ogrodzie. Kiedy� pr�bowa�a z�ama� ten zakaz, ale w ko�cu postanowi�a post�powa� zgodnie z zaleceniami Ustawi�a fotel w taki spos�b, aby wygl�danie przez okno by�o utrudnione, ale mo�liwe, gdyby jednak zdecydowa�a si� to uczyni�. Westchn�a, podnios�a koszyk z we�n� i wyci�gn�a ma�y dziecinny sweterek. Rob�tka by�a ju� na uko�czeniu, zosta�y jeszcze tylko r�kawy. Najnudniejsza cz��: dwa r�kawy, oba takie same. Tak, to bardzo nu��ce. Jaskrawa, r�owa we�na. R�owa we�na! Chwileczk�, z czym to si� jej kojarzy�o? Ale� tak! Z nazwiskiem z gazety. R�owa we�na, b��kitne morze. Morze Karaibskie, piaszczysta pla�a, s�o�ce, ona robi�ca na drutach i� ale� oczywi�cie! Pan Rafiel. To ta podr� na Kara�by, hotel St.Honore, zafundowana jej przez kuzyna Raymonda. Pami�ta jak Joan, jej kuzynka, upomina�a: �Ciociu Jane, tylko nie wpl�cz si� znowu w jakie� morderstwo. To nie s�u�y twemu zdrowiu�. Wcale nie chcia�a wpl�tywa� si� w �adne morderstwo, ale to po prostu samo si� jej zdarza�o. To wszystko. Jaki� starszy major ze sztucznym okiem nalega�, aby opowiedzia�a swoj� d�ug� i nudn� histori�. Biedny major. Jak on si� nazywa�? Ju� zapomnia�a. Pan Rafiel i jego sekretarka pani� pani Walters. Tak, Esther Walters i jego masa�ysta Jackson. Wszystko sobie teraz przypomnia�a. Tak, tak. Biedny pan Rafiel. Zdawa� sobie spraw�, �e nied�ugo umrze. Rozmawia� z ni� o tym. I tak �y� d�u�ej, ni� przewidywali lekarze. By� silnym, upartym cz�owiekiem� i bardzo bogatym. Marple rozmy�la�a, automatycznie poruszaj�c drutami. Stara�a si� przypomnie� sobie wszystko, co mia�o zwi�zek z panem Rafielem. A by� to cz�owiek, kt�rego trudno zapomnie�. Bez wi�kszych trudno�ci mog�a przywo�a� w pami�ci jego obraz. Tak, bardzo silna osobowo��, trudny cz�owiek, denerwuj�cy, czasami szokuj�co niegrzeczny. Jednak nikt nigdy nie czu� si� ura�ony jego opryskliwo�ci�, poniewa� by� bogaty .O tak, bardzo bogaty. Towarzyszyli mu stale sekretarka i s�u��cy, wykwalifikowany masa�ysta. Zawsze potrzebowa� kogo� do pomocy. �Dziwny cz�owiek ten s�u��cy�piel�gniarz� � pomy�la�a Marple. Pan Rafiel cz�sto bardzo �le si� z nim obchodzi�. A on nie wydawa� si� kiedykolwiek tym dotkni�ty. Oczywi�cie dlatego, �e pan Rafiel by� tak bogaty. �Nikt nie zap�aci�by mu nawet po�owy tego co ja � mawia� pan Rafiel. � I on o tym wie. Ale trzeba przyzna�, �e dobrze wype�nia swoje obowi�zki�. Marple zastanawia�a si�, czy Jackson (mo�e Johnson) pracowa� dla pana Rafiela do ko�ca, czyli jeszcze gdzie� oko�o roku. Roku i chyba trzech, czy czterech miesi�cy. Raczej nie. Pan Rafiel by� cz�owiekiem lubi�cym zmiany. Ludzie szybko go nudzili swoimi twarzami, g�osami, zachowaniami. Marple doskonale to rozumia�a. Ona czasem te� to odczuwa�a, na przyk�ad w stosunku do swojej dawnej gosposi � mi�ej, us�u�nej kobieciny o mi�kkim szczebiotliwym g�osiku, kt�ry doprowadza� j� do sza�u. ��Och! � westchn�a � Co za ulga, �e� o Bo�e, znowu zapomnia�am jej nazwiska. Bishop? Nie, oczywi�cie, �e nie Bishop. Sk�d mi to przysz�o do g�owy? Ach, jakie to wszystko trudne! Znowu pomy�la�a o panu Rafielu i o Johns�, ale� nie, to nie by� Johnson tylko Jackson, Arthur Jackson. ��Och! � westchn�a znowu. � Zawsze przekr�cam nazwiska. Oczywi�cie, mia�am na my�li Knight, a nie Bishop. Dlaczego pomy�la�am, �e nazywa�a si� Bishop� Ach, no przecie�, szachy! Figury szachowe: konik i goniec*. Nast�pnym razem nazw� j� pewnie Castle albo Rook, chocia� nie by�a osob� zdoln� do oszukiwania innych.* Absolutnie nie. A jak si� nazywa�a ta mi�a sekretarka pana Rafiela? Ach tak, Esther Walters. Ciekawe, co si� z ni� dzieje? Czy otrzyma�a co� w spadku? Przypuszczam, �e tak. Pan Rafiel, jak pami�tam, co� o tym wspomina�� och, jak sprawy potrafi� si� gmatwa�, gdy cz�owiek stara si� zapami�ta� wszystko dok�adnie! Pani Walters bardzo mocno prze�y�a to, co si� wydarzy�o na Karaibach, ale prawdopodobnie, ju� dosz�a do siebie. Chyba by�a wtedy w domu. Mam nadziej�, �e powt�rnie wysz�a za m��, za kogo� mi�ego, na kim mo�na polega�. Aczkolwiek to ma�o prawdopodobne. Esther Walters mia�a talent do wi�zania si� z niew�a�ciwymi m�czyznami. Marple wr�ci�a my�lami do pana Rafiela: Nie sk�ada� kwiat�w. Nie dlatego, �e chcia�a sama wys�a� mu kwiaty. M�g� wykupi� wszystkie szklarnie w Anglii, gdyby tylko chcia�, poza tym nie byli w tak za�y�ych stosunkach. Nie byli nawet dobrymi znajomymi. Ich stosunki mo�na by�o okre�li� jako partnerskie. Jakie tu pasuje s�owo? Sojusznicy? Tak, sojusznicy. Przez bardzo kr�tki czas, kt�ry obfitowa� w emocjonuj�ce wydarzenia. By� partnerem, kt�rego warto mie�. Wiedzia�a o tym dobrze, gdy wtedy, na Karaibach, bieg�a w ciemna tropikaln� noc i nagle wpad�a na niego. Tak, pami�ta, �e mia�a na sobie r�owy we�niany szal zawi�zany wok� g�owy. Spojrza� na ni� i tylko si� u�miechn��. P�niej powiedzia�a co�, co go rozbawi�o. Ale pod koniec ju� si� nie �mia�. Nie, zrobi� to, co mu poradzi�a i w ten spos�b� ��Och! � westchn�a Marple. � To wszystko by�o takie podniecaj�ce, naprawd� � my�la�a. Nigdy o tym nie opowiedzia�a ani kuzynowi, ani drogiej Joan, gdy� zrobi�a to, przed czym j� stale ostrzegano. Potrz�sn�a lekko g�ow�. ��Biedny pan Rafiel. Mam nadziej�, �e nie cierpia� � powiedzia�a cicho. Prawdopodobnie opiekowali si� nim najlepsi lekarze, dawali �rodki znieczulaj�ce, �agodz�c ostatnie chwile cierpienia. Wtedy, na Karaibach, m�czy� si� strasznie. B�l go nie opuszcza�. Dzielny cz�owiek. �a�owa�a, �e odszed�, bo chocia� by! niedo��ny i w podesz�ym wieku, �wiat du�o straci� przez jego �mier�. Zastanawia�a si�, jakim cz�owiekiem by� w pracy. Na pewno bezwzgl�dnym, opryskliwym, w�adczym i agresywnym. Atakowa� wszystko i wszystkich, ale mimo to by� dobrym przyjacielem, a gdzie� g��biej, cz�owiekiem o wielkiej wra�liwo�ci, co stara� si� zreszt� ukrywa�. To m�czyzna, kt�rego podziwia�a i szanowa�a. Mia�a nadziej�, i� nie �a�owa�, �e umiera i opuszcza ten �wiat. Jego zw�oki pewnie ulegn� kremacji i zostan� z�o�one w jakim� pi�knym marmurowym grobowcu. Nie wiedzia�a nawet, czy by� �onaty. Nigdy nie m�wi� ani o �onie, ani o dzieciach. Samotnik. A mo�e �ycie dostarcza�o mu tylu wra�e�, �e nigdy nie odczuwa� samotno�ci? Siedzia�a tak d�u�szy czas, wspominaj�c pana Rafiela. Nigdy nie my�la�a, �e po powrocie do Anglii zobaczy go i rzeczywi�cie nigdy to si� nie sta�o. Jednocze�nie w jaki� dziwny spos�b by� jej bliski. Czy przez to, �e wsp�lnie uratowali komu� �ycie? A mo�e ��czy�a ich inna wi�? ��Czy�by� � u�wiadomi�a sobie nagle. � Czy�by wi�zi� ��cz�c� nas by�a bezwzgl�dno��? Czy Jane Marple kiedykolwiek by�a bezwzgl�dna? � Przerazi�a si�. � Czy to mo�liwe? To niesamowite, nigdy o tym nie my�la�am. C�, wydaje mi si�, �e mog�abym by� bezwzgl�dna � powiedzia�a g�o�no Marple. Drzwi nagle otworzy�y si� i ukaza�a si� w nich g�owa o ciemnych kr�conych w�osach. Cherry, nast�pczyni pani Bishop, czy te� panny Knight. ��Czy pani co� m�wi�a? � spyta�a Cherry. ��M�wi�am do siebie � odpar�a Marple. � Zastanawia�am si� po prostu, czy mog�abym by� bezwzgl�dna. ��Co? Pani? Nigdy! Pani jest sam� uprzejmo�ci�. ��A jednak � powiedzia�a Marple � wydaje mi si� �e w pewnych okoliczno�ciach potrafi�abym by� bezwzgl�dna. ��W jakich? ��Je�li w gr� wchodzi�aby sprawiedliwo��. ��A rzeczywi�cie, zauwa�y�am to w pani zachowaniu w stosunku do ma�ego Gary�ego Hopkinsa � zgodzi�a si� Cherry. � Wtedy, gdy z�apa�a go pani na torturowaniu kota. Nigdy nie podejrzewa�abym pani o tak� reakcj�. By� �miertelnie przera�ony. Z pewno�ci� zapami�ta to sobie do ko�ca �ycia. ��Mam nadziej�, �e nie b�dzie torturowa� ju� wi�cej kot�w. ��W ka�dym razie upewni si�, �e nie ma pani w pobli�u. Nie widzia�am jeszcze tak przera�onego ch�opca. Patrz�c na pani�, spokojnie robi�c� na drutach te �liczne rzeczy, ka�dy pomy�la�by, �e jest pani �agodna jak baranek. Ale czasami zamienia si� pani w lwic�, je�li co� pani� wyprowadzi z r�wnowagi. Marple nie wygl�da�a na osob� przekonan�. Nie ca�kiem zgadza�a si� z obrazem siebie samej, jaki przedstawi�a Cherry. �Czy kiedykolwiek�� � zatrzyma�a si� na chwil�, przywo�uj�c na my�l pewne zdarzenia: to ci�g�e rozdra�nienie spowodowane pani� Bishop, Knight Naprawd�, nie powinna przekr�ca� nazwisk w ten spos�b. Ale jej irytacja przejawia�a si� jedynie w postaci ironicznych uwag. Lwice raczej nie u�ywaj� ironii Nie ma w nich nic ironicznego. Pr꿹 si� do skoku, rycz� i wyci�gaj� pazury, kt�rymi prawdopodobnie wyszarpuj� ca�kiem niez�e kawa�ki ze swej ofiary. ��Naprawd�, nie wydaje mi si� � rzek�a Marple � abym kiedykolwiek zachowywa�a si� w ten spos�b. Tego wieczora, gdy przechadza�a si� wolno po ogrodzie, z charakterystycznym dla niej narastaj�cym uczuciem niepokoju, znowu przysz�o jej na my�l por�wnanie do lwicy. Spowodowane to by�o widokiem kwiatu lwiej paszczy. Ci�gle powtarza�a George�owi, �e chce mie� w swym ogrodzie tylko szare kwiaty, a nie ten okropny odcie� purpury, kt�ry tak fascynuje ogrodnik�w. ��Szaro���te � powiedzia�a g�o�no Marple. Nagle us�ysza�a g�os dochodz�cy z drugiej strony p�otu okalaj�cego trawnik. ��Przepraszam, pani m�wi do mnie? ��Ach, m�wi�am do siebie, niestety � wyja�ni�a Marple, spogl�daj�c na nieznajom�. By�a to obca dla niej kobieta, mimo �e zna�a prawie wszystkich w SL Mary Mead. Je�li nie osobi�cie, to chocia� z widzenia. T�ga, ubrana w star�, ale porz�dn� tweedow� sp�dnic� i robocze buty, w szmaragdowy pulower i r�cznie robiony we�niany szal. ��W moim wieku to si� zdarza � doda�a Marple. ��Bardzo pi�kny ogr�d � zauwa�y�a kobieta. ��Ju� nie taki pi�kny jak kiedy� � powiedzia�a Marple. � Gdybym mog�a sama o niego dba�. ��Tak, wiem, co pani czuje. Przypuszczam, �e pani ogrodnik to jeden z tych starych niedo��g�w � mam dla nich wiele innych, raczej wulgarnych okre�le� � kt�rzy uwa�aj�, �e wszystko wiedz� najlepiej. Nieraz mo�e maj� racj�, sale w gruncie rzeczy to ca�kowici ignoranci. Przychodz�, popijaj� ci�gle herbatk�, a piel� jedynie od czasu do czasu. Niekt�rzy s� ca�kiem sympatyczni, ale wszyscy dzia�aj� mi na nerwy. Sama te� jestem zapalonym ogrodnikiem. ��Pani tu mieszka? � zapyta�a zaciekawiona Marple. ��Wynajmuj� pok�j u pani Hastings. Zdaje si�, �e wspomina�a mi kiedy� o pani. Pani nazywa si� Marple, czy tak? ��Tak. ��Ja pomagam przy drobnych pracach w ogrodzie. Nazywam si� Bartlett � przedstawi�a si� kobieta. � Niewiele jest tu pracy. Zajmuj� si� mi�dzy innymi ro�linami jednorocznymi. Nic, czym mo�na by si� dok�adnie zaj�� � powiedzia�a, ukazuj�c w u�miechu rz�d z�b�w. � Pomagam tak�e przy zakupach i innych pracach. Gdyby pani chcia�a, znalaz�abym dla pani ogrodu ze dwie godziny. Mog�abym wi�cej zdzia�a� ni� niejeden zawodowy ogrodnik. ��U mnie to raczej lekka praca � powiedzia�a Marple. � Przede wszystkim lubi� kwiaty. Warzywami si� nie zajmuj�. ��Przy warzywach pomagam pani Hastings. Nudne, ale konieczne. No, musz� ju� i��. � Prze�lizn�a si� wzrokiem po Marple, jakby chcia�a utrwali� jej obraz w pami�ci. Skin�a rado�nie g�ow� i odesz�a ci�ko st�paj�c. Hastings. Marple nie mog�a przypomnie� sobie nikogo o tym nazwisku. Z pewno�ci� nie by�a to �adna z jej starych przyjaci�ek ani te� �adna z wielbicielek ogrod�w. Ach, to pewnie jedna z tych z nowo wybudowanych dom�w na ko�cu ulicy Gibraltar. Ostatniego roku wprowadzi�o si� tam kilkana�cie rodzin. Marple westchn�a i ze z�o�ci� spojrza�a na lwie paszcze. Zauwa�y�a kilka chwast�w i nagle zat�skni�a do pielenia. Z przyjemno�ci� zaatakowa�aby sekatorem rozrastaj�ce si� pijawki. Odetchn�a i opanowawszy m�nie pokus�, zrobi�a tylko rundk� dooko�a ogrodu i wr�ci�a do domu. Bezustannie my�la�a o panu Rafielu. Przypomnia�a sobie wiersz z czas�w m�odo�ci Statki przep�ywaj�ce noc�, kt�ry doskonale pasuje na okre�lenie ich zwi�zku, gdy si� bli�ej nad tym zastanowi�. Statki przep�ywaj�ce noc�� Tamtej nocy przysz�a do niego prosi� nie � ��da� pomocy. Nie by�o chwili do stracenia. Zgodzi� si� i natychmiast podj�� dzia�anie. A mo�e wtedy zachowywa�a si� jak lwica? Absolutnie nie. Nie gniew odczuwa�a wtedy. By� to przymus zrobienia czego�, co by�o niezb�dnie konieczne. I on to zrozumia�. Biedny pan Rafiel. Je�eli przyzwyczai�o si� do jego opryskliwo�ci, mo�na by�o go uzna� za ca�kiem przyzwoitego cz�owieka. Nie! Pan Rafiel nigdy nie by� przyjemny. No c�, powinna przesta� o nim my�le�. Statki przep�ywaj�ce noc�, porozumiewaj� si� ze sob�. Tylko �wiat�o i daleki odg�os w ciemno�ci. Raczej nigdy wi�cej o nim nie wspomni. Mo�e tylko sprawdzi, czy jest jakie� wspomnienie o nim w Timesie, ale to ma�o prawdopodobne. Nie by� �adn� znan� osobisto�ci�, lecz jedynie bogatym cz�owiekiem. Oczywi�cie, o wielu osobach zamieszczano w gazecie wspomnienia tylko z racji ich bogactwa. Jednak�e bogactwo pana Rafiela nale�a�o do innego rodzaju. Nie by� s�awnym przemys�owcem czy bankierem. Przez ca�e swoje �ycie robi� po prostu wielkie pieni�dze. 2. HAS�O: NEMEZIS Tydzie� po �mierci pana Rafiela Marple, przegl�daj�c porann� poczt�, w�r�d jakich� rachunk�w i pokwitowa�, natkn�a si� na list, kt�ry niezmiernie j� zainteresowa�: stempel pocztowy Londynu, adres napisany na maszynie, d�uga elegancka koperta. Marple starannie rozci�a j� no�ykiem, kt�ry zawsze mia�a pod r�k�. Nadawc� by� Urz�d Notarialny i Adwokacki � �Broadribb & Schuster� z adresem w Bloomsbury. W urz�dowo�grzeczno�ciowym stylu proszono j� o zg�oszenie si� do biura w przysz�ym tygodniu, w celu przedyskutowania propozycji, kt�ra mo�e okaza� si� dla niej interesuj�ca. Proponowano czwartek, dwudziestego czwartego. Je�li data ta nie odpowiada�aby jej, mia�a zaproponowa� dzie�, w kt�rym b�dzie mog�a przyjecha� do Londynu. Wyja�niono tak�e, �e list wystano z polecenia pana Rafiela, z kt�rym, jak zrozumiano, Marple by�a zaprzyja�niona. Marple zmarszczy�a brwi nieco zdziwiona. Rozmy�laj�c nad otrzymanym listem, powoli unios�a si� z fotela. Po korytarzu kr��y�a jak zwykle Cherry, zawsze gotowa pom�c jej w zej�ciu po schodach, kt�re by�y strome i mocno kr�cone. ��Bardzo si� o mnie troszczysz, Cherry � zauwa�y�a Marple. ��Musz� � odrzek�a Cherry. � Trudno teraz znale�� porz�dnego cz�owieka. ��Dzi�kuj� za komplement � powiedzia�a Marple, stawiaj�c ostro�nie nog� na ostatnim schodku. ��Wszystko w porz�dku? � zapyta�a Cherry. � Wygl�da pani na troch� podniecon�. ��Otrzyma�am do�� niezwyk�y list z urz�du adwokackiego. ��Chyba nie podano pani do s�du? � zaniepokoi�a si� Cherry, kt�ra uwa�a�a, �e listy od adwokat�w wi��� si� zawsze z jakim� nieszcz�ciem. ��Och, nie. Nic w tym rodzaju. Poproszono mnie tylko, �ebym zg�osi�a si� do nich w przysz�ym tygodniu. ��Mo�e dosta�a pani spadek � zawo�a�a Cherry z nadziej� w g�osie. ��To raczej ma�o prawdopodobne. ��Nigdy nic nie wiadomo. Sadowi�c si� na krze�le, Marple wyj�a rob�tk� ze specjalnego haftowanego woreczka i zacz�a my�le� o mo�liwo�ci otrzymania spadku. Ale w tej chwili wyda�o si� to jej jeszcze mniej prawdopodobne, ni� gdy wspomina�a o tym Cherry. Pan Rafiel nie by� cz�owiekiem szczodrym. Nie mog�a zjawi� si� w um�wionym dniu. Bra�a wtedy udzia� w spotkaniu w Instytucie Kobiet, na temat zbi�rki pieni�dzy na dobudowanie kilku dodatkowych pokoi. Napisa�a wi�c list, proponuj�c inn� dat�. Odpowied� ostatecznie potwierdzaj�ca spotkanie przysz�a natychmiast. Marple zastanawia�a si�, jak te� wygl�daj� panowie Broadribb i Schuster. List podpisa� J.R.Broadribb, kt�ry najwyra�niej by� szefem. A mo�e jednak pan Rafiel zapisa� jej w testamencie jaki� drobiazg, na pami�tk� ich znajomo�ci. Mo�e ksi��k� o rzadkich okazach kwiat�w, kt�r� mia� w swojej bibliotece i my�la�, �e zainteresuje starsz� pani� zafascynowan� ogrodami, mo�e broszk� w kszta�cie kamei, nale��c� do jego przodk�w. Bawi�a si� tymi domys�ami, kt�re pozosta�y tylko domys�ami, gdy� tego rodzaju rzeczy zosta�yby wys�ane poczt� przez wykonawc�w testamentu. Nie proszono by jej na rozmow�. ��No, c� � westchn�a Marple � wszystkiego dowiem si� w przysz�y wtorek. * ��Ciekaw jestem, jak ona wygl�da? � zwr�ci� si� Broadribb do Schustera, spogl�daj�c na zegar �cienny. ��Powinna zjawi� si� za pi�tna�cie minut � zauwa�y� Schuster. ��Jak my�lisz, b�dzie punktualnie? ��Raczej tak, to starsza pani i, jak s�dz�, bardziej obowi�zkowa ni� te dzisiejsze roztrzepane m�odziki. ��Szczup�a czy t�ga? Broadribb potrz�sn�� g�ow�. ��Czy Rafiel nigdy ci jej nie opisywa�? � zapyta� Schuster. ��By� wyj�tkowo ma�o konkretny we wszystkim, co jej dotyczy�o. ��Ca�a ta sprawa jest bardzo dziwna. Gdyby�my tylko wiedzieli co� wi�cej. ��To mo�e mie� zwi�zek z Michaelem � zasugerowa� Broadribb. ��Po tylu latach? Niemo�liwie. Co spowodowa�o, �e tak my�lisz? Czy on o czym� ci wspomina�? ��Nie. Nie powiedzia� nic, co u�atwi�oby mi dzia�anie. Wyda� tylko polecenia ��Uwa�asz, �e sta� si� ekscentrykiem? ��Nie, w �adnym razie. Umys�owo funkcjonowa� �wietnie, jak zawsze. Jego fizyczne dolegliwo�ci nigdy nie mia�y wp�ywu na psychik�. W ci�gu ostatnich dw�ch miesi�cy zarobi� kolejne dwie�cie tysi�cy funt�w. Ot, tak po prostu. ��Kierowa� si� sz�stym zmys�em � stwierdzi� Schuster z szacunkiem. � Niew�tpliwie mia� talent ��Wielki umys� finansowy � potwierdzi� Broadribb melancholijnie. � Niestety, niewielu jest takich jak on. Zadzwoni� telefon. Schuster podni�s� s�uchawk�. Kobiecy g�os oznajmi�: ��Przysz�a pani Jane Marple na um�wione spotkanie. Schuster spojrza� na koleg� i wyczekuj�co uni�s� brwi. Broadribb skin�� g�ow�. ��Prosz� wprowadzi� � odrzek� Schuster. � Teraz wszystko si� wyja�ni. Marple wesz�a do pokoju. Przywita� ja szczup�y m�czyzna w �rednim wieku o melancholijnym wyrazie twarzy. To zapewne pan Broadribb, kt�rego wygl�d zewn�trzny zaprzecza� nazwisku. Towarzyszy� mu nieco m�odszy m�czyzna o obfitych kszta�tach, czarnych w�osach, przenikliwych oczach i podw�jnym podbr�dku. ��M�j wsp�pracownik, pan Schuster. ��Mam nadziej�, �e nie zm�czy�a si� pani zbytnio wchodzeniem po schodach � powiedzia� Schuster. � �Ma chyba z siedemdziesi�t� mo�e osiemdziesi�t lat� � pomy�la�. ��Zawsze brakuje mi tchu, gdy wchodz� po schodach. ��To stary budynek � t�umaczy� si� Broadribb � brak tu windy. Jeste�my star� firm� i nie przywi�zujemy wagi do nowoczesnego wyposa�enia wn�trz, jak prawdopodobnie oczekuj� tego nasi klienci. ��Pok�j jest bardzo przyjemny � powiedzia�a uprzejmie Marple. Usiad�a na krze�le. Schuster wycofa� si� dyskretnie. ��Mam nadziej�, �e pani wygodnie � powiedzia� Broadribb. � Zas�oni� troch� okna, �eby nie razi�o pani s�o�ce. ��Dzi�kuj� � odpar�a z wdzi�czno�ci� Marple. Siedzia�a wyprostowana, jak mia�a to w zwyczaju. Ubra�a si� w lekki tweedowy kostium ozdobiony sznurem pere�. Na g�owie mia�a welwetowy toczek. Broadribb, patrz�c na ni�, pomy�la�: �Prowincjuszka, w pozytywnym znaczeniu. Roztrzepana starsza pani, ale niekoniecznie. Ca�kiem bystre spojrzenie. Ciekawe, gdzie j� Rafiel pozna�. Mo�e ciotka ze wsi?� Rozmy�la� i jednocze�nie prowadzi� uprzejm� rozmow� o pogodzie, o fatalnym wp�ywie ostatnich przymrozk�w, wypowiadaj�c przy tym inne stosowne uwagi. Marple grzecznie odpowiada�a, spokojnie czekaj�c, a� rozmowa zejdzie na w�a�ciwy temat. ��Pewnie zastanawia si� pani, dlaczego pani� wezwali�my � zacz�� Broadribb, przek�adaj�c w r�ku kilka kartek i u�miechaj�c si� uprzejmie. � S�ysza�a pani, niew�tpliwie, o �mierci pana Rafiela? ��Tak, przeczyta�am notatk� w gazecie � odpar�a Marple. ��Rozumiem, �e by� pani znajomym. ��Po raz pierwszy spotka�am go rok temu� w Indiach Zachodnich. ��Tak, pami�tam. Pojecha� tam ze wzgl�d�w zdrowotnych. Ten wyjazd mo�e mu pom�g�, ale ju� wtedy czu� si� bardzo �le. ��O, tak � potwierdzi�a Marple. ��Zna�a go pani dobrze? ��Nie, raczej nie. Byli�my tylko s�siadami w hotelu. Rozmawiali�my kilka razy. Po powrocie do Anglii wi�cej ju� go nie spotka�am. Mieszkam poza miastem, a przypuszczam, �e pan Rafiel by� ca�kowicie poch�oni�ty prac�. ��Prowadzi� interesy, a� do� No tak, mo�na by powiedzie�, a� do samej �mierci � powiedzia� Broadribb. � Wspania�y umys� biznesmena. ��Och, z pewno�ci� � rzek�a Marple. � Szybko zorientowa�am si�, �e to niezwyk�y cz�owiek. ��Czy domy�la si� pani, a mo�e pan Rafiel wcze�niej pani wyja�ni�, czego dotyczy propozycja, kt�r� mam pani przedstawi�? ��Nie mam poj�cia, jakiego rodzaju propozycj� m�g� mie� dla mnie pan Rafiel. To dziwne. ��Bardzo pani� szanowa�. ��To mi�o z jego strony, ale trudno mi to zrozumie� � zdziwi�a si� Marple. � Jestem prost� kobiet�. ��Jak pani zapewne wiadomo, pan Rafiel zostawi� ogromny maj�tek. Testament jest jasny i kr�tki. Ju� przed �mierci� wyda� dyspozycje dotycz�ce podzia�u maj�tku, ustali� spadkobierc�w i tym podobne. ��To chyba zwyk�a procedura. Nie znam si� na sprawach spadkowych. ��Celem naszego spotkania jest powiadomienie o pieni�dzach, kt�re mamy pani przekaza� pod koniec roku, pod warunkiem jednak, �e przyjmie pani pewn� propozycj�. Broadribb si�gn�� do szuflady biurka, wyj�� d�ug�, zapiecz�towan� kopert� i poda� j� Marple. ��Lepiej, je�li pani sama zapozna si� z tre�ci� listu. Prosz� si� nie spieszy�. Mamy czas. Marple wzi�a kopert� i rozci�a brzegi. List napisany by� na jednej kartce papieru maszynowego. Przeczyta�a go dwukrotnie i spojrza�a na Broadribba. ��To wszystko jest bardzo niejasne. Czy m�g�by pan przybli�y� mi t� spraw�? ��Niestety, nie. Mia�em tylko dostarczy� list i ujawni� sum� zapisu. Wynosi ona dwadzie�cia tysi�cy funt�w, bez podatku spadkowego. Marple siedzia�a nieruchomo wpatrzona w niego. Zdziwienie odebra�o jej mow�. Broadribb r�wnie� milcza�, obserwuj�c j� uwa�nie. Robi�a wra�enie wyra�nie zaskoczonej. Niew�tpliwie by�a to ostatnia rzecz, kt�r� spodziewa�a si� us�ysze�. Broadribb zastanawia� si�, jakie b�d� jej pierwsze s�owa. Patrzy�a mu prosto w oczy z uporczywo�ci� charakterystyczn� dla jednej z jego ciotek. Gdy przem�wi�a, zabrzmia�o to jak oskar�enie: ��Wielka suma pieni�dzy. ��Ju� nie taka jak dawniej. � Ledwie powstrzyma� si�, aby nie powiedzie�, �e dzisiaj to tyle, co kot nap�aka�. ��Musz� przyzna�, �e jestem szczerze zdumiona � oznajmi�a Marple. Wzi�a do r�ki list i jeszcze raz przeczyta�a. ��Zna pan szczeg�y? � spyta�a. ��Tak, pan Rafiel osobi�cie mi go dyktowa�. ��I nic panu nie wyja�ni�? ��Niestety, nie. ��Ale zapewne prosi� go pan o to? � G�os Marple zabrzmia� cierpko. ��Owszem, dok�adnie tak. Sugerowa�em, �e mo�e mie� pani trudno�ci w zrozumieniu, o co mu chodzi�o. ��Nadzwyczajne. ��Oczywi�cie, nie musi pani decydowa� si� natychmiast. ��Tak, chcia�abym si� zastanowi�. ��Jak pani zauwa�y�a, jest to du�a suma pieni�dzy. ��Jestem stara � powiedzia�a Marple. � Jak to m�wi�: starsza pani, ale stara jest lepszym okre�leniem. Zdecydowanie stara. Przypuszczaj�c, �e podejm� si� tej sprawy, mog� nie do�y� ko�ca roku i nie otrzymam pieni�dzy. ��Nigdy nie nale�y gardzi� pieni�dzmi � stwierdzi� Broadribb. ��Mog�abym wspom�c instytucje charytatywne, poza tym zawsze s� ludzie, kt�rym chcia�oby si� pom�c, a w�asne fundusze na to nie pozwalaj�. Nie ukrywam te�, �e ka�dy ma pewne zachcianki i marzenia, kt�rych nie jest w stanie zrealizowa�. My�l�, �e pan Rafiel doskonale wiedzia�, i� stworzenie takich mo�liwo�ci, sprawi starszej osobie wielk� przyjemno��. ��To prawda � zgodzi� si� Broadribb. � Albo wycieczka za granic�, jeden z tych fantastycznych wyjazd�w, kt�rych tyle si� dzi� organizuje; teatry, koncerty, mo�liwo�� zape�nienia p�ek w spi�ami. ��Moje potrzeby s� skromniejsze � powiedzia�a Marple. � Kuropatwy� � zamy�li�a si�. � Bardzo trudno dzisiaj o kuropatwy i s� takie drogie. Z przyjemno�ci� zjad�abym jedn� i to ca�� na raz. Albo pude�ko mro�onych kasztan�w, na kt�re nigdy nie by�o mnie sta�. A mo�e wiecz�r w operze? Ale to poci�ga za sob� koszt taks�wki do Covent Garden i z powrotem oraz koszt jednej nocy w hotelu� Do�� ju� tych marze�. Wezm� list ze sob� i pomy�l� nad nim. Naprawd� nie wiem, co sk�oni�o pana Rafiela� Nie domy�la si� pan sk�d ta propozycja i dlaczego uwa�a�, �e w�a�nie ja mog�abym mu pom�c? Chyba zdawa� sobie spraw�, �e od naszego ostatniego spotkania min�y prawie dwa lata i mog� by� w znacznie gorszej kondycji fizycznej, niezdolna do wykorzystania tych niewielu talent�w, kt�rych si� we mnie dopatrzy�. Ryzykowa�. My�l�, �e znalaz�oby si� wiele innych os�b bardziej odpowiednich do przeprowadzenia tego rodzaju badali. ��M�wi�c prawd�, te� tak uwa�am, ale wybra� pani�. Prosz� wybaczy� moj� ciekawo��, czy by�a pani kiedy�� nie wiem jak mam to wyrazi�, zamieszana w spraw� kryminaln� lub zwi�zana z jakim� dochodzeniem? ���ci�le m�wi�c, nie, to znaczy nie zawodowo. Nigdy nie by�am opiekunem spo�ecznym m�odocianych przest�pc�w ani te� s�dzi� pomocniczym, ani w jakikolwiek inny spos�b zwi�zana z agencj� detektywistyczn�. Mog� tylko panu wyja�ni�, co powinien zrobi� pan Rafiel, kiedy podczas naszego pobytu w Indiach Zachodnich zostali�my wpl�tani w morderstwo, kt�re tam si� wydarzy�o. Nieoczekiwane i bardzo zagmatwane. ��I wsp�lnie rozwi�zali�cie t� spraw�. ��Wyrazi�abym to w inny spos�b � powiedzia�a Marple. � Pan Rafiel, si�� swej osobowo�ci, i ja, po z�o�eniu kilku oczywistych fakt�w w logiczn� ca�o��, zapobiegli�my nast�pnemu morderstwu. Nie uda�oby si� to, gdyby�my dzia�ali oddzielnie. Ja by�am zbyt s�aba, a pan Rafiel ci�ko chory. Mo�na powiedzie�: byli�my sojusznikami. ��Chcia�bym zada� pani jeszcze jedno pytanie: Czy s�owo. Nemezis co� pani m�wi? ��Nemezis � powt�rzy�a i na jej twarzy pojawi� si� u�miech. � Tak i to bardzo du�o. Mnie i panu Rafielowi. By� mocno rozbawiony, gdy okre�li�am tak siebie. Broadribb nie spodziewa� si� takiej odpowiedzi. Spojrza� na Marple z tym samym zdumieniem na twarzy, co pan Rafiel wtedy, w pokoju nad Morzem Karaibskim. Sympatyczna starsza pani, inteligentna, ale �eby od razu bogini sprawiedliwo�ci? ��Pan te� jest zaskoczony? Marple podnios�a si� z krzes�a. ��Je�li otrzyma pan jakie� dalsze instrukcje w tej sprawie, z pewno�ci� powiadomi mnie pan, prawda? To niezwyk�e, �e pan Rafiel niczego bli�ej nie wyja�ni�. W tej sytuacji zupe�nie nie wiem, co mam robi�. ��Nie zna pani jego rodziny, przyjaci�? ��Nie. Jak m�wi�am, by� tylko towarzyszem podr�y zagranicznej. Byli�my zwi�zani jedn� zagadkow� spraw�. To wszystko. � Podesz�a do drzwi, nagle odwr�ci�a si� i spyta�a: ��Czy to naruszy tajemnic� spadkow�, je�li spytam, czy pan Rafiel zostawi� co� swojej sekretarce, pani Esther Walters? ��Zapisy, kt�rych dokona�, uka�� si� w prasie � poinformowa� Broadribb. � Tak, pani Walters otrzyma�a pi��dziesi�t tysi�cy funt�w. Obecnie nazywa si� Andersen, wysz�a za m��. ��Bardzo si� ciesz�. By�a wdow�, mia�a c�rk�. Znakomita sekretarka, doskonale rozumia�a pana Rafiela. Mi�a kobieta. Ciesz� si�, �e otrzyma�a spadek. Tego wieczoru Marple siedz�c w swoim wysokim fotelu z nogami wyci�gni�tymi w stron� kominka, w kt�rym pali�o si� � na Angli�, jak zwykle niespodziewanie, nadesz�a fala ch�odu � wyj�a dokument z d�ugiej koperty i ci�gle jeszcze nie wierz�c, zacz�a czyta�: Do r�k pani Jane Marple zamieszka�ej w miasteczku St Mary Mead. Ten list zostanie dor�czony pani po mojej �mierci za po�rednictwem mojego prawnika Jamesa Broadribba. Zatrudni�em go w sprawach spadkowych dotycz�cych mojego �ycia prywatnego. Jest solidnym i zaufanym adwokatem. Niestety, jak wi�kszo�� rasy ludzkiej, cierpi na niezdrow� ciekawo��. Nie zaspokoi�em jej. Z wielu wzgl�d�w sprawa ta pozostanie tylko mi�dzy nami. Naszym has�em jest: Nemezis. Nie zapomnia�a pani chyba, w jakim miejscu i w jakich okoliczno�ciach po raz pierwszy pani je wypowiedzia�a. W trakcie czynno�ci zawodowych, podczas mojego d�ugiego �ycia, nauczy�em si� zatrudnia� ludzi, kt�rych charakteryzuje pewna cecha: jest ni� intuicja, sz�sty zmys�, kt�ry pomaga im w wykonywaniu zleconej pracy. Nie jest to wiedza ani do�wiadczenie. Po prostu wewn�trzny dar efektywnego dzia�ania. Pani, moja droga � je�li mog� u�y� tego okre�lenia � ma intuicj� w sprawach zwi�zanych ze sprawiedliwo�ci�. Ma pani intuicyjn� zdolno�� wykrywania przest�pcy. I w�a�nie dlatego chcia�bym, aby pani zaj�a si� jednym przest�pstwem. Zapisa�em pewn� sum�, kt�ra zostanie przekazana w ca�o�ci do pani dyspozycji, je�li przyjmie pani moj� propozycj� i wy�wietli t� spraw�. Daj� pani rok na wype�nienie tej misji. Nie jest pani m�oda, ale � je�li mog� tak powiedzie� � twarda. My�l�, �e mog� zaufa� losowi, i� pozwoli pani prze�y� jeszcze jeden rok. S�dz�, �e praca, kt�r� pani zlecam, nie b�dzie zbyt m�cz�ca. Ma pani wrodzony dar rozwi�zywania zagadek. Niezb�dne fundusze, kt�re mo�na okre�li� jako koszty prowadzenia �ledztwa, zostan� przekazane w trakcie dochodzenia, je�li tylko zajdzie taka potrzeba. Propozycja ta mo�e zmieni� pani dotychczasowy tryb �ycia. Wyobra�am sobie, �e siedzi teraz pani w wygodnym fotelu przystosowanym do dolegliwo�ci, na kt�re prawdopodobnie si� pani uskar�a. Wszystkie osoby w starszym wieku cierpi� na ten czy inny rodzaj reumatyzmu. Je�li ta dolegliwo�� umiejscowi�a si� w kr�gos�upie lub nogach to trudno si� pani porusza� i g��wnie sp�dza pani czas, robi�c na drutach. Widz� pani�, jak tamtej nocy, gdy poderwa�em si� z ��ka obudzony wo�aniem o pomoc� otoczon� k��bkami r�owej we�ny. Wyobra�am sobie, jak dzierga pani sweterki, chustki i mn�stwo innych rzeczy, kt�rych nazw pewnie nawet nie znam. Je�li postanowi pani kontynuowa� ten rodzaj sp�dzania czasu, jest to pani decyzja. Je�li woli pani s�u�y� sprawiedliwo�ci, mam nadziej�, �e zainteresuje si� pani moj� propozycj�. �Niech sprawiedliwo�� wyst�pi jak woda z brzeg�w I prawo�� jak potok nie wysychaj�cy wyleje� Amos* 3. MARPLE PODEJMUJE DZIA�ANIE 1 Marple przeczyta�a list trzy razy, po czym od�o�y�a na bok i zacz�a zastanawia� si� nad jego sensem. W�a�ciwie nie by�o w nim �adnych konkretnych informacji. Pewnych szczeg��w mog�aby dowiedzie� od pana Broadribba, ale wiedzia�a, �e nic takiego si� nie zdarzy. Nie pasowa�oby to do planu pana Rafiela. Ale, jak u licha pan Rafiel m�g� liczy� na to, �e zajmie si� spraw�, o kt�rej nie ma najmniejszego poj�cia. To intryguj�ce. Po kilku minutach dosz�a do wniosku, �e w�a�nie o to chodzi�o panu Rafielowi. Wr�ci�a my�lami do czas�w znajomo�ci z nim, wspominaj�c jego chorob�, napady z�o�ci, b�yskotliwo��, okazjonalnie dobry humor. Lubi� bawi� si� lud�mi. Lubi�, czego dowodzi� ten list, �artowa� sobie z ciekawo�ci pana Broadribba. W li�cie, kt�ry do niej napisa�, nie by�o nic, co dawa�oby jej jak�kolwiek wskaz�wk�, o co w tym wszystkim chodzi. W niczym jej nie pom�g�. �Ale pan Rafiel pewnie nie chcia� jej pom�c� � pomy�la�a. Mia� inny plan. Jednak�e nie mog�a zaczyna�, nic nie wiedz�c. Mo�na to by�o por�wna� do rozwi�zywania krzy��wki bez hase�. Musz� by� jakie� wskaz�wki. Musi wiedzie�, co ma robi�, dok�d si� uda�, czy te� rozwi�zywa� ten problem, siedz�c w fotelu. A mo�e pan Rafiel chcia�, aby pojecha�a statkiem lub polecia�a samolotem do Indii Zachodnich, Ameryki Po�udniowej lub w inne miejsce? Mia�a dwa wyj�cia: samej zdoby� informacje, albo czeka� na ich otrzymanie. By� mo�e uwa�a�, �e jest wystarczaj�co zdolna, �eby zgadn��, o co mu chodzi�o. Ale� to niemo�liwe, aby tak my�la�. ��Je�li tak uwa�a � powiedzia�a na g�os Marple � to jest starym draniem� to znaczy, by�. Ale naprawd� wcale tak nie my�la�a. ��Na pewno otrzymam jakie� instrukcje � przekonywa�a sam� siebie. � Tylko jakie i kiedy? Wtedy u�wiadomi�a sobie nagle, �e m�wi tak, jakby przyj�a propozycj�. Jeszcze raz powiedzia�a g�o�no, jakby pan Rafiel sta� przed ni�: ��Wierz� w �ycie pozagrobowe. Nie wiem dok�adnie, gdzie pan si� znajduje, ale nie mam �adnych w�tpliwo�ci, �e gdzie� pan jest. Zrobi� co w mojej mocy, aby spe�ni� pa�skie �yczenia. 2 Trzy dni p�niej Marple napisa�a do Broadribba kr�tki list: Szanowny panie Broadribb! Rozwa�y�am przedstawion� mi propozycje. Uprzejmie zawiadamiam, �e zdecydowa�am siej� przyj��. Zrobi� wszystko, aby spe�ni� pro�b� pana Rafiela, chocia� nie jestem pewna, czy mi si� to uda. Prawd� m�wi�c, nie wiem, czy w og�le b�dzie to mo�liwe. Nie otrzyma�am w li�cie �adnych wskaz�wek. Je�li ma pan jakiekolwiek informacje, by�abym wdzi�czna za przes�anie ich, ale skoro nie uczyni� pan tego do tej pory, na nic nie licz�. S�dz�, �e pan Rafiel by� w pe�ni w�adz umys�owych, gdy umiera�. Wydaje mi si�, �e mog� spyta�: czy by� ostatnio zamieszany w jak�� spraw� kryminaln�, w �yciu zawodowym lub prywatnym? Czy nie zauwa�y� pan, aby pan Rafiel by� czym� poruszony? Je�li tak, prosi�aby m o informacje. Czy mo�e kto� z jego rodziny lub przyjaci� dozna� nieprzyjemno�ci, pad� ofiar� bezprawnej dzia�alno�ci lub czego� w tym rodzaju? Jestem pewna, �e pan domy�la si�, dlaczego zadaje te pytania. Zreszt� pan Rafiel pewnie oczekiwa�, �e to uczyni�. 3 Broadribb pokaza� list Schusterowi, kt�ry odchyli� si� do ty�u na krze�le i zagwizda�. ��No i co, przyj�a propozycj�? Energiczna staruszka. � Po chwili doda�: � Ale chyba nie bardzo wie, o co chodzi w tym wszystkim, prawda? ��Wydaje mi si�, �e nie bardzo � zgodzi� si� Broadribb. ��Szkoda, �e my te� nie wiemy. A swoj� drog�, to by� dziwny facet. ��Trudny cz�owiek. ��Nie mam zielonego poj�cia, a ty? ��Te� nie � odpowiedzia� Broadribb. � Pan Rafiel nie chcia�, abym cokolwiek rozumia�. ��Wszystko utrudnia� � stwierdzi� Schuster. Nie ma nawet cienia szansy, aby jaka� starsza kobiecina z ma�ego miasteczka by�a w stanie zrozumie� my�li zmar�ego i wyja�ni�, jakie fantazje go m�czy�y. Chyba nie chcia� jej oszuka�, a mo�e to rodzaj �artu? Albo chcia� udzieli� przykrej lekcji tej staruszce, kt�ra uwa�a�a si� za nie wiadomo kogo? ��Nie wydaje mi si�. Rafiel nie by� cz�owiekiem tego rodzaju. ��Czasem zachowywa� si� bardzo przewrotnie � zauwa�y� Schuster. ��Owszem, ale� My�l�, �e t� spraw� traktowa� powa�nie. Wyra�nie czym� si� martwi�. Jestem pewny, �e co� go m�czy�o. ��Nie powiedzia� ci o tym? ��Nie, zupe�nie nic. ��Wi�c jak, do diab�a, m�g� oczekiwa�, �e� � Schuster zawiesi� g�os. ��Ale czego on m�g� oczekiwa� od niej? � zastanawia� si� Broadribb. ��Wed�ug mnie to czysty �art. ��Dwadzie�cia tysi�cy funt�w to du�o pieni�dzy. ��Tak, ale je�li zak�ada�, �e jej si� nie uda? ��Nie by�by tak perfidny. Musia� da� jej szans� zrobienia lub znalezienia czego�, cokolwiek by to by�o. ��A co my mamy robi�? ��Czeka� � odpowiedzia� Broadribb. � Czeka� i patrze�, co b�dzie dalej. Musi si� w to jaki� spos�b rozwi�za�. ��Masz chyba dalsze listy z instrukcjami? ��Drogi Schusterze. Pan Rafiel mia� do mnie bezgraniczne zaufanie, a tak�e do mojej dyskrecji i do mojego post�powania etycznego jako prawnika. Te instrukcje zostan� ujawnione, ale tylko w pewnych warunkach, kt�re jeszcze nie nast�pi�y. ��I nigdy nie nast�pi� � zako�czy� dyskusj� Schuster. 4 Broadribb i Schuster mieli to szcz�cie, �e rozci�ga�a si� przed nimi perspektywa rozkwitu �ycia zawodowego. Marple by�a w zupe�nie innej sytuacji. Robi�a na drutach, rozmy�la�a i chodzi�a na spacery, za kt�re zreszt� cz�sto by�a strofowana przez Cherry. ��Wie pani, co powiedzia� doktor. Nie wolno si� pani przem�cza�. ��Chodz� bardzo wolno � rzek�a Marple. � Poza tym, nic nie robi�. Nie kopi�, nie piel�, po prostu stawiam jedn� nog� przed drug� i rozmy�lam. ��A o czym pani tak rozmy�la? � zainteresowa�a si� Cherry. ��Sama chcia�abym wiedzie� � powiedzia�a Marple i poprosi�a j� o przyniesienie jeszcze jednego szalika, gdy� zerwa� si� przejmuj�cy wiatr. ��Zastanawiam si�, co j� trapi � powiedzia�a Cherry do m�a, stawiaj�c przed nim talerz z ry�em i cynaderkami. � Obiad po chi�sku � oznajmi�a. ��Z ka�dym dniem stajesz si� coraz lepsza kuchark� � rzek� z aprobat�. ��Martwi� si� o ni�. Martwi� si�, bo i ona si� martwi. Otrzyma�a list, kt�ry bardzo zaprz�ta jej my�li. ��Ona po prostu potrzebuje spokoju � stwierdzi� m�� Cherry. � Powinna wypo�yczy� nowe ksi��ki z biblioteki, zaprosi� przyjaci� na kaw� i pogaw�dki. ��Chyba w co� si� zaanga�owa�a. Zachowuje si� tak, jakby mia�a rozpocz�� jak�� dzia�alno��. Tak mi si� wydaje. Przerwa�a, wzi�a tac� z kaw� i zanios�a do pokoju Marple. ��Czy znasz kobiet� o nazwisku Hastings, podobno gdzie� tu mieszka w pobli�u? � spyta�a Marple. � I niejak� pani� Bartlett? ��Ma pani na my�li ten odnowiony dom na ko�cu miasteczka? Mieszkaj� tam od niedawna. Nie wiem, jak si� nazywaj�, poza tym nie s� zbytnio interesuj�ce. A dlaczego pani pyta? ��Czy s� ze sob� spokrewnione? ��Chyba nie. Po prostu znajome. ��Zastanawiam si�, dlaczego� ��Dlaczego, co? ��Nic. Czy mog�aby� uprz�tn�� mi stolik, poda� pi�ro i papier listowy. Chc� napisa� list. ��Do kogo? � zaciekawi�a si� Cherry. ��Do siostry pastora � wyja�ni�a Marple. � Pani Canon Prescott. ��Tej, kt�r� spotka�a pani w Indiach Zachodnich? Pokazywa�a mi pani jej zdj�cie w albumie. ��Tak, w�a�nie. ��Ale czuje si� pani dobrze? Pisz�c list do pastora i� ��Wyj�tkowo dobrze � zapewni�a Marple. � Zamierzam zaj�� si� pewn� spraw�. Pani Prescott mo�e by� mi pomocna, Droga pani Prescott � pisa�a Marple. � Mam nadziej�, �e nie zapomnia�a pani o mnie. Spotka�y�my si� wraz z pani bratem w Indiach Zachodnich, na St. Honore. Mam nadziej�, �e brat pani czuje si� dobrze i nie cierpi na astm�, jak zesz�ego roku w te zimne dni. Pisz� do pani z pro�b� o przys�anie mi adresu pani Walters, Esther Walters, kt�r� mo�e pani pami�ta z pobytu na Karaibach. By�a sekretark� pana Rafiela. Da�a mi wtedy sw�j adres, ale niestety, gdzie� go zapodzia�am. Zamierzam do niej napisa� w zwi�zku z jej problemami dotycz�cymi ogrodnictwa, kt�rych nie mog�am wtedy rozwi�za�. S�ysza�am, �e wysz�a powt�rnie za mai. Mo�e pani mog�aby udzieli� mi wi�cej informacji? Mam nadziej�, ze nie sprawi� pani zbyt wiele k�opotu. Serdecznie pozdrawiam pani� i pani brata. Z powa�aniem Jane Marple. Po napisaniu listu Marple poczu�a si� znacznie lepiej. � Przynajmniej co� robi� � powiedzia�a. � Nie licz� na wiele, ale mo�e czego� si� dowiem. Pani Prescott odpisa�a natychmiast, to bardzo energiczna kobieta. Nie mia�am �adnych informacji bezpo�rednio od pani Walters, ale tak jak pani s�ysza�am, �e powt�rnie wysz�a za m��. Nazywa si� teraz Alderson czy te� Anderson. Mieszka w Winslow Lodge niedaleko Alton, w Hants. M�j brat przesy�a pani pozdrowienia. Szkoda, ie mieszkamy tak daleko od siebie. My w p�nocnej Anglii, a pani w Londynie. Ale mam nadziej�, �e w niedalekiej przysz�o�ci dane nam b�dzie spotka� si�. Z powa�aniem Joann Prescott Winslow Lodge, Alton � zapisa�a na kartce Marple. � �To nawet niedaleko stad � pomy�la�a. � Mog�abym zam�wi� taks�wk� u Incha. Sama nie wiem, od czego zacz��? Ale to raczej szalony pomys�. A je�li wizyta oka�e si� owocna? Mo�na to b�dzie wliczy� w koszty dochodzenia. Czy powinnam j� zawiadomi� wcze�niej, czy te� zda� si� na los? Chyba lepiej b�dzie zaufa� losowi. Biedna Esther. Nie wspomina mnie z �yczliwo�ci��. Marple zag��bi�a si� w my�lach. Jej dzia�alno�� na Karaibach prawdopodobnie uratowa�a �ycie Esther Walters. Tak uwa�a�a Marple. Esther Walters mia�a na to zupe�nie inny pogl�d. ��Przyjemna osoba � powiedzia�a cicho Marple. � Ca�kiem sympatyczna, ale nale�y do tych kobiet, kt�re bardzo �atwo ��cz� si� z niew�a�ciwymi m�czyznami. Wysz�yby na morderc�, je�liby tylko stworzy� im tak� mo�liwo��. A jednak, wydaje mi si� � kontynuowa�a jeszcze bardziej zni�aj�c g�os � �e uratowa�am j� od �mierci. Jestem tego pewna, lecz Esther na pewno by si� z tym nie zgodzi�a. Chyba bardzo mnie nie lubi, to utrudnia wykorzystanie jej jako �r�d�a informacji. Nie zaszkodzi jednak spr�bowa�. To lepsze ni� siedzie� tu i czeka�. Czy pan Rafiel bawi� si� ze mn�, pisz�c ten list? Nie zawsze by� sympatyczny. Potrafi� zupe�nie nie liczy� si� z ludzkimi uczuciami. ��No, c�. � Marple spojrza�a na zegar i zdecydowa�a po�o�y� si� ju� do ��ka. � Rozwa�ania tu� przed snem mog� doprowadzi� do ca�kiem nieoczekiwanych rozwi�za�. Mo�e i tym razem si� uda. ��Dobrze pani spa�a? � spyta�a Cherry, stawiaj�c przed Marple tac� z herbat�. ��Mia�am dziwny sen � odpar�a Marple. ��Koszmar? ��Nie, nic w tym rodzaju. Rozmawia�am z kim�, kogo nie znam. Po chwili, gdy spojrza�am na t� osob� okaza�o si�, �e to nie jest ta osoba, z kt�r� zacz�am rozmow�. Bardzo dziwne. ��Rzeczywi�cie niesamowite. ��To mi si� z czym� kojarzy, a raczej z kim�, kogo zna�am. Mog�aby� zam�wi� mi taks�wk� u Incha na wp� do dwunastej? Pierwszym w�a�cicielem taks�wki by� pan Inch. Po jego �mierci odziedziczy� ja czterdziestoczteroletni syn. Inch�junior rozwin�� interes, zakupuj�c dwa u�ywane samochody i gara�. Po jego �mierci przyszed� nowy w�a�ciciel. Od tego czasu szyld g�osi�: �Samochody Pipsa, taks�wki Jamesa i wypo�yczalnia pojazd�w Arthura�. Mimo to, starzy mieszka�cy ci�gle u�ywali nazwiska Incha. ��Chyba nie wybiera si� pani do Londynu? ��Nie. Zjem lunch w Haslemere. ��C� nowego pani wymy�li�a? � spyta�a podejrzliwie Cherry. ��Moim zadaniem jest spotka� si� z kim� przypadkiem, tak aby to wygl�da�o zupe�nie naturalnie. Trudna sprawa, ale mo�e si� uda. Pi�tna�cie po jedenastej przyjecha�a taks�wka. Marple wyda�a Cherry instrukcje: ��Zadzwo� pod ten numer i zapytaj, czy pani Anderson jest w domu. Je�li ona odbierze, powiedz, �e jeste� sekretark� pana Broadribba. Je�li wysz�a, dowiedz si� kiedy wr�ci. ��Tak. ��Spytaj, kt�rego dnia w przysz�ym tygodniu mog�aby spotka� si� z panem Broadribbem w Londynie. Wszystko dok�adnie zanotuj. ��Po co to wszystko? Dlaczego pani chce, �ebym to ja zadzwoni�a? ��Pami�� dzia�a w bardzo dziwny spos�b � rzek�a Marple. Nieraz pami�ta si� g�os, kt�ry s�ysza�o si� rok temu. ��Aha, pani, jak jej tam, nie b�dzie mia�a okazji us�ysze� mnie nigdy wi�cej. ��Dok�adnie tak. Cherry spe�ni�a pro�b� Marple. Dowiedzia�a si�, �e pani Anderson wysz�a po zakupy, ale pojawi si� w domu na lunch i b�dzie ju� ca�e popo�udnie. ��To u�atwia nam zadanie � ucieszy�a si� Marple. � Czy Inch ju� jest? Och, dzie� dobry Edwardzie � przywita�a si� z obecnym kierowc� taks�wki Arthura, kt�ry tak naprawd� nazywa� si� George. ��Chcia�abym pojecha� w pewne miejsce. To nie zabierze nam wi�cej ni� p�torej godziny. Wyruszyli w drog�. 4. ESTHER WALTERS Esther Andersen wysz�a z supermarketu. Id�c w kierunku swego samochodu, rozmy�la�a, �e warunki parkowania bardzo si� ostatnio pogorszy�y. Nagle zderzy�a si� z lekko kulej�c�, starsz� kobiet�. Przeprosi�a, na co tamta wyda�a okrzyk zdziwienia: ��Ale� to chyba niemo�liwe! Pani Esther Walters? Chyba mnie pani nie pami�ta� Jestem Jane Marple. Spotka�y�my si� w hotelu na St.Honore, p�tora roku temu. ��Pani Marple? Ale� pami�tam, oczywi�cie! Mi�o mi pani� widzie�. ��Ciesz� si�, �e pani� spotka�am. Niedaleko st�d jestem um�wiona z przyjaci�mi na lunch, ale p�niej b�d� przeje�d�a�a przez Alton. Czy b�dzie pani dzisiaj po po�udniu w domu? Ch�tnie bym z pani� pogaw�dzi�a. To mi�o spotka� starych znajomych. ��Z przyjemno�ci�. Po trzeciej b�d� ca�y czas. Spotkanie zosta�o um�wione. ��Jane Marple. � Esther Andersen u�miechn�a si� do siebie. � Ot, spotkanie! My�la�am, �e ju� dawno umar�a. Marple zadzwoni�a do mieszkania na Winslow Lodge punktualnie o wp� do czwartej. Esther otworzy�a drzwi i zaprosi�a j� do �rodka. Marple usiad�a na krze�le. Kr�ci�a si� nerwowo, jak zwykle, gdy by�a podniecona lub raczej, gdy wypada�o na tak� wygl�da�. Ca�� rozmow� zaaran�owa�a w najdrobniejszych szczeg�ach. ��Tak mi�o znowu pani� widzie� � zacz�a Marple � tak mi�o. �wiat jest bardzo dziwny. Wydaje ci si�, �e na pewno spotkasz si� z dawnym znajomym jeszcze raz, po czym czas mija i nagle zaskakuje ci� taka niespodzianka. ��M�wi si�, �e �wiat jest taki ma�y. ��Co� w tym jest Wydaje si�, �e �wiat jest du�y. Indie Zachodnie le�� tak daleko od Anglii. Mog�abym pani� spotka� gdziekolwiek, zar�wno w Londynie jak i w Harrodsie, na stacji kolejowej czy w autobusie. Jest tyle mo�liwo�ci. ��Tak, to prawda � zgodzi�a si� Esther. � Nie spodziewa�am si� pani tutaj spotka�. ��Mieszkam w St.Mary Mead. To tylko dwadzie�cia pi�� mil st�d, ale dla mnie, nie posiadaj�cej samochodu� oczywi�cie nie sta� mnie na taki luksus., to du�o. Zreszt�, nawet nie umiem prowadzi� samochodu. Spotykam si� wi�c tylko z s�siadami i czasami wybieram

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!