9668
Szczegóły |
Tytuł |
9668 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9668 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9668 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9668 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JERZY JAN KOLENDO
ADAX Z UK�ADU ADHARY
OPOWIE�� FANTASTYCZNA
DLA M�ODZIE�Y
Powie�� fantastyczna dla m�odzie�y, kt�rej akcja dzieje
si� ok. 2099 r, a dotyczy osiedlania si� istot pozaziem-
skich na Ziemi. Powie�� napisana jest prostym j�zykiem
zawiera wiele element�w dramatycznych, kt�re podnosz�
jej walor czytelniczy.
PROLOG
Zacz�o si� niewinnie i nikt spo�r�d nas nie przy-
puszcza�, �e stanie si� �wiadkiem dziwnych wydarze�.
Byli�my na niedzielnej wycieczce w nadmorskiej
miejscowo�ci po�o�onej w�r�d sosnowych las�w, na po-
�udniowym brzegu Morza Ba�tyckiego. Rozbawieni oraz
troch� ju� zm�czeni s�o�cem i wod�, postanowili�my
uda� si� w g��b lasu. W pewnym momencie, tu� przed
zachodem s�o�ca, us�yszeli�my pot�ny grzmot. W ci�-
gu kilku zaledwie minut pociemnia�o, a niebosk�on
przeci�y zygzaki b�yskawic i spad� obfity deszcz. Tak
wi�c w lesie, zda�a od ludzkich siedzib, spotka�a nas
zdawa�oby si� zwyczajna, letnia burza. Tylko nikt si�
z nas nie zastanowi�, �e kilka minut wcze�niej, nie by-
�o na niebie ani jednej chmurki.
Pad�o pytanie, gdzie si� schroni�, �eby przeczeka�
ulew�. Drzewa nie dawa�y dostatecznej os�ony przed
deszczem. Zreszt� burza w lesie i to z piorunami, nie
nale�y do przyjemno�ci. W g��bi l�du tak, bowiem za-
instalowane w ka�dej najmniejszej nawet ludzkiej sie-
dzibie odgromniki �ci�ga�y na siebie wy�adowania
atmosferyczne, gromadz�c je w kondensatorach, kt�re
przekazywano do licznych przetw�rni, gdzie ta natu-
ralna energia elektryczna by�a kierowana do zaspoka-
jania ludzkich potrzeb. Ale w lesie? W takich warun-
kach, ka�dy z uczestnik�w wycieczki dzia�a� na w�asn�
r�k�.
Oderwali�my si� od grupy i b��dzili�my przez pe-
wien czas, dop�ki nie natrafili�my na zapomniany,
betonowy/bunkier, nale��cy do nielicznych pozosta�o�-
ci z okresu wojny rozpocz�tej w 1939 roku, a wi�c
wtedy, kiedy nierozs�dny r�d ludzki, nie maj�c wi-
docznie nic lepszego do roboty, toczy� ze sob� krwawe
bitwy, o kt�rych dzisiaj ma�o kto pami�ta�. Bunkier
liczy� sobie prawie sto sze��dziesi�t lat i chcieli�my
w nim przeczeka� mijaj�c� ju� burz�.
Kiedy zbli�yli�my si� do wystaj�cej nieco nad zie-
mi� budowli, a zrobi�o si� ju� troch� ciemno, pojawi�a
si� jaka� posta�, wpatruj�ca w nas trzema tr�jk�tnymi,
olbrzymimi oczami, �wiec�cymi w mroku zielonym,
fluoryzuj�cym �wiat�em. My�leli�my, �e to kt�ry� z ko-
leg�w robi g�upi kawa� chc�c nap�dzi� nam stracha.
Rzucili�my si� na niego pragn�c wci�gn�� go do �rod-
ka, ale nagle poczuli�my si� odr�twiali, niezdolni do
uczynienia najmniejszego ruchu. Ogarn�o nas przera-
�enie i przeczucie czego� niepoj�tego, co cz�ciowo zro-
zumieli�my znacznie p�niej.
Ale to ju� zupe�nie inna historia, kt�r� chc� tutaj
opowiedzie� stosuj�c nasze, ziemskie parametry i wy-
ra�enia, aby wszystko by�o zrozumia�e, jak by�o dla
mnie pocz�tkowo niesamowite i fantastyczne...
Ju� tysi�ce razy planeta Nex obieg�a Adhar�, a n�-
kaj�ce najazdy Gron�w z uk�adu Beroronid nie tylko
nie zmala�y, ale stopniowo przybiera�y na sile, staj�c
si� coraz bardziej niebezpieczne i szkodliwe. Nie by�o
ju� wiadomo, kiedy i gdzie nast�pi kolejne uderzenie,
niszcz�ce dorobek cywilizacyjny Dedrum�w. O tym, �e
dotychczas nie nast�pi�a zupe�na ich zag�ada, zadecy-
dowa�a tw�rcza my�l uczonych i konstruktor�w, kt�rzy
do dyspozycji pilot�w pojazd�w rakietowych walcz�-
cych z naje�d�cami w granicach rodzimego uk�adu,
postawili bardziej udoskonalone �rodki ra�enia. By�a
to jednak bro� pozwalaj�ca na odparcie akt�w agresji,
op�niaj�ca ostateczn� zag�ad�, lecz nie przes�dzaj�ca
o zwyci�stwie. Nawet wprowadzenie do walki najnow-
szych urz�dze� obronnych, ssaczy termicznych, nie
rozwi�zywa�o kwestii, a kompletne unicestwienie wspa-
nia�ej cywilizacji stawa�o si� kwesti�... czasu. Nawet
najstarsi mieszka�cy planety Nex nie pami�tali, od jak
dawna trwa�a ta wojna. Informacje na jej temat, zma-
gazynowane w kryszta�ach g��wnego dyspozytora na-
uki wyja�nia�y, �e bardzo d�ugo i w�a�ciwie nie wia-
domo, kiedy si� zacz�a. Przekazywane z pokolenia na
pokolenie legendy m�wi�y, �e niegdy�, bardzo dawno
temu, mi�dzy mieszka�cami obu uk�ad�w planetar-
nych: Beroronid i Adhary panowa�a zgoda. Organizo-
wane by�y wsp�lne wyprawy kosmiczne, pozwalaj�ce
na coraz lepsze poznawanie Wszech�wiata. Statki kos-
miczne startowa�y z rodzimych planet i po latach
w�dr�wki w pustce, spotyka�y si� w okre�lonym punk-
cie, ��czy�y w jedn� ca�o�� i ju� wsp�lnie kontynuo-
wa�y dalszy lot. W pierwszych stuleciach kosmicznej
wsp�pracy, wiadomo�ci z kosmolot�w by�y przekazy-
wane jako meldunki radiowe, odbierane przez specjalne
stacje odbiorcze stale kr���ce w granicach obu uk�a-
d�w. Bowiem uczestnicy tych wypraw nie wracali ni-
gdy. Nauka nie dosz�a jeszcze w�wczas do poziomu po-
zwalaj�cego stosowa� wiekow� hipotermi� �yj�cych
istot. Owszem, po up�ywie okre�lonego czasu byli przy-
wracani do �ycia, przeprowadzali korekt� lotu, spraw-
dzali materia�y zebrane przez automaty w czasie snu
i po wykonaniu tych czynno�ci ponownie zapadali w
sen, z kt�rego ju� nie by�o powrotu do grona �ywych.
Kosmoloty spe�nia�y swoje funkcje badawcze do ko�-
ca, aby wreszcie zgin�� gdzie� w przestrzeni mi�dzy-
gwiezdnej, bowiem przestawa�y dochodzi� jakiekolwiek
�sygna�y. I podobno w czasie jednej z takich wypraw,
w�r�d jej uczestnik�w dosz�o do nieporozumie�. Ko-
smolot i jego za�oga nie wykonali nawet cz�ci zada-
nia, szybko umilk�y sygna�y, a obserwatorium mi�dzy-
galaktyczne zarejestrowa�o na orbicie statku pot�ny
wybuch termoj�drowy. Tak podobno si� to zacz�o, ale
nikt nie zna� przyczyn nieporozirmienia, gdy� na ten
temat z kosmolotu nie przekazano ani jednej infor-
macji. Narasta�o wzajemne zniech�cenie, przestano so-
bie ufa�, dosz�o do ostrych konflikt�w, a� wreszcie
kto� � te� nie wiadomo kto � spowodowa� zniszczenie
mi�dzygalaktycznej stacji obserwacyjnej. Tym samym
znikn�o ogniwo umo�liwiaj�ce wzajemne i stosunkowo
�atwe porozumiewanie si�. Potem przez d�ugi czas pa-
nowa� spok�j, zak��cany rzadkimi meldunkami o poja-
wieniu si� w obr�bie uk�adu Adhary nieznanych cia�,
uwa�anych za planetoidy. Ale kiedy jedna z nich zbli-
�y�a si� zanadto do planety Nex, musiano spowodowa�
jej zniszczenie przez u�ycie wi�zki promieni wojen-
nych. Nasr�pi�a niespodziewana eksplozja i dzi�ki temu
uda�o si� stwierdzi�, �e owa planetoida by�a obcym
statkiem kosmicznym, wyposa�onym w pot�ny �adu-
nek nuklearny, kt�ry po zetkni�ciu si� z powierzchni�
planety, m�g� spowodowa� nieobliczalne zniszczenia.
I nawet w�wczas nikt nie wierzy�, �e pojazd wys�ali
Gronowie, chocia� wszystko wskazywa�o na jego przy-
bycie ze strefy uk�adu Beroronid. Zgromadzenie Astrar-
t�w � tak nazywali si� Dedrumowie mi�dzy sob� �
zdecydowa�o si� na wys�anie przedstawicieli celem do-
wiedzenia si�, kto i po co wys�a� pocisk, lecz zawr�co-
no ich na pocz�tku drogi; Gronowie nie chcieli z ni-
kim si� spotka�. O�wiadczyli jedynie, �e Dedrumowie
zap�ao� za zniszczenie obserwatorium mi�dzygalaktycz-
nego oraz statku, kt�ry � rzekomo przez pomy�k� au-
tomat�w steruj�cych � znalaz� si� w pobli�u planety
Nex. Obie przyczyny by�y zmy�lone, a mia�y na celu
uzasadni� przysz�e, agresywne, poczynania Gron�w.
Wiadomo�ci Astrart�w, skoncentrowane w dyspozy-
torze nauki, zaczyna�y si� od momentu zniszczenia
statku kosmicznego. Od tego te� okresu, osi�gni�cia
naukowe pozwala�y na dok�adne rejestrowanie ka�dego
zjawiska zachodz�cego w uk�adzie Adhary, w sk�ad kt�-
rego � poza planet� Nex � wchodzi�y inne cia�a i pla-
nety znajduj�ce si�_w pocz�tkowej fazie penetracji
i zagospodarowywania b�d� do tego celu nieprzydatne.
�ycie w wysoko rozwini�tej formie cywilizacyjnej ist-
nia�o tylko na Nex. I teraz, na skutek agresji, mog�o
ulec ca�kowitemu zniszczeniu, do czego nie wolno by�a
dopu�ci�.
ROZDZIA� I
Derex, zast�pca Wielkiego Dedruma, poruszy� si� nie-
cierpliwie. Denerwowa�y go wywody zwalistego Prexa,
przewodnicz�cego rady uczonych. M�wi� wprawdzie
o nowym �rodku niszczycielskim zdolnym do wychwy-
tywania cel�w ju� w jonosferze, a wi�c znacznie lep-
szym od termicznych ssaczy znajduj�cych si� w wielu
wybranych punktach planety Nex, ale spos�b przeko-
nywania zgromadzenia by� istotnie denerwuj�cy. Prze-
cie� nic nie sta�o na przeszkodzie, �eby swoje my�li
przekazywa� w spos�b usystematyzowany, przechodz�c
od jednego punktu i argumentacji do drugiego. Prex
czyni� odwrotnie: co� zaczyna�, przerywa�, wysuwa� ja-
ki� wniosek, lecz go nie ko�czy� i znowu powraca� do
punktu wyj�ciowego. M�zgi zebranych Astrart�w by�y
zdolne do rejestrowania tych przeskok�w i uk�adania
relacji w wi���c� si� ca�o��, ale nawet kr�tki chaos
my�lowy nie nale�a� do przyjemno�ci w spo�eczno�ci
spokojnej, nie umiej�cej o czym� rozprawia� w spos�b
nieskoordynowany.
Zreszt� i tak niczego nie uratuje � pomy�la� wstrz�-
�ni�ty groz� przybli�aj�cej si� zag�ady. Impuls ten prze-
kazany natychmiast innym uczestnikom zgromadzenia
spowodowa� ich zaniepokojenie. Nawet Prex zawaha�
si� przez moment.
� Proponuj�, �eby przej�� do rozwa�a� w spos�b
s�owny i wy��czy� si� z przejmowania my�li � powie-
dzia� g�o�no Derex. � Szanowny Prex przedstawia nam
sw�j pomys� w spos�b d�ugi i zawi�y, wi�c nale�y so-
bie u�atwi� jego przyjmowanie przez r�wnie d�ugie
kojarzenie, wy��czaj�c systematyzatory my�lowe.
Zgodzili si� na odmienny spos�b dyskusji i dalsze
obrady toczy�y si� ju� g�o�no.
Derex wy��czy� si� ca�kowicie. Chcia� pozosta� sam
ze swoimi my�lami. Zreszt� ilekro� sprawy istnienia
wymaga�y nagl�cych decyzji, a te stawa�y si� ostatnio
coraz cz�stsz� konieczno�ci�, przejmowa� go przykry
dreszcz, b�d�cy przejawem rozumienia bezsilno�ci.
Og�lnej bezsilno�ci. Nie chcia�, j�eby jego wewn�trzne
zaniepokojenie i zanik wszelkich nadziei wp�ywa� de-
prymuj�co na innych, oczekuj�cych od niego s��w o-
tuchy a nie zw�tpienia.
Rozejrza� si� doko�a.
Cz�onkowie zgromadzenia Astrart�w siedzieli p�ko-
lem przed jego wn�k�, stanowi�c� najwi�ksze wg��bie-
nie elipsoidy tarasu, wybiegaj�cego nad obszern� doli-
n� otoczon� wzg�rzami. Mi�dzy nimi roz�o�y�o si� wi-
doczne st�d miasto. W�a�ciwie to wida� by�o jedynie
budowle w formie kielich�w, ale i one dawa�y poj�cie
0 wysokim stopniu cywilizacyjnym istot, vkt�re swoj�
planet� potrafili urz�dzi� w spos�b doskona�y, zapew-
niaj�c jej mieszka�com spokojne i d�ugie istnienie.
Na r�owym niebie ukaza�a si� iglica nieprzyjaciel-
skiego statku. Wypuszczona z niego smuga drga� nad-
zwyczajnej cz�stotliwo�ci, uderzy�a w pobliskie wzg�-
rze, na kt�rego zboczach znajdowa�y si� budowle
1 wznieci�a ogromne k��by rudego kurzu. Statek patro-
Iowy Gron�w atakowa� iglic� nast�pne wzg�rze, kiedy
dosta� si� w zasi�g ssaczy termicznych broni�cych mia-
sta. Pot�na eksplozja rozja�ni�a na u�amek sekundy
atmosfer�, ale nie wyrz�dzi�a nikomu �adnej krzywdy:
ssacze termiczne natychmiast zneutralizowa�y skutki
wybuchu, koncentruj�c je w jednej chmurze, kt�ra zo-
sta�a wessana przez urz�dzenia.
Derex ani na moment nie zmieni� swojej pozycji. Po-
dobnie jak inni uczestnicy zgromadzenia, spokojnie
przypatrywa� si� atakowi i obronie. Tu, gdzie si� znaj-
dowali, nic im nie grozi�o. Ale tylko tu, na tarasie
i w jego najbli�szym zasi�gu za�o�one zosta�y instalacje
zmieniaj�ce kierunek lotu ka�dego pocisku. Nie mo�na
by�o zainstalowa� je wsz�dzie, bowiem ilo�� diadamu,
tego najrzadszego pierwiastka Wszech�wiata, odkrytego
niegdy� na s�siedniej, niezamieszka�ej planecie Nedem,
by�a tak znikoma, �e nie pozwala�a na wykonanie wi�k-
szej ilo�ci aparatury emituj�cej promienie odpychaj�-
ce obce cia�a znajduj�ce si� w jej zasi�gu. A nale�a�o
chroni� i broni� przede wszystkim m�zgu Nex: o�rod-
ka koncentruj�cego dokonania uczonych oraz aparatu-
r� Centralnego Dyspozytora Nauki i Centralnego O�rod-
ka Kojarzenia Zjawisk Mi�dzygalaktycznych, bez kt�-
rych planeta ju� dawno sta�aby si� �atwym �upem na-
je�d�c�w.
Dopiero po zniszczeniu statku patrolowego Gron�w
i zlikwidowaniu chmury atomowej, kt�ra przybieraj�c
kszta�t rozszerzaj�cego si� warkocza znikn�a w otwo-
rze niewidocznego st�d ssacza, Derex zmieni� pozycj�.
Jego ci�ka, jakby galaretowata pow�oka zako�czona
owalem mieszcz�cego m�zg, unios�a si� z wn�ki.
� Czu�em, jak wasze cia�a zrobi�y si� mniejsze,
a o�rodki centralnego uk�adu nerwowego przesta�y na
chwil� dzia�a�. Ogarn�� was strach chocia� wiecie, �e
w tym miejscu nic z�ego nie mo�e si� wydarzy�. Boi-
cie si�, ale �atwo to wyt�umaczy�. Zastanowi�o mnie
jednak co innego. Posiadamy zdolno�� przystosowania
si� do aktualnych warunk�w, b�d�c� wynikiem rozwi-
ni�cia si� drog� ewolucji naszych organ�w i pow�ok.
O�rodki m�zgowe potrafi� przechwyci� obce fale ra-
diowe lub elektromagnetyczne. Dlaczego wi�c nie otrzy-
ma�y sygna�u o zbli�aj�cym si� kosmolocie? I dlaczego
nie zasygnalizowano nam tego zjawiska z Centralnego
O�rodka Kojarzenia Zjawisk Mi�dzygalaktyoznych? Co
to mo�e oznacza�?
� Jest tylko jedna mo�liwo�� � odezwa� si� Pato,
b�d�cy jednym z najbardziej do�wiadczonych cz�onk�w
zgromadzenia. � Istnieje prawdopodobie�stwo, �e Gro-
nowie opanowali jedn� z naszych planet i za�o�yli na
niej baz� wypadow�. Urz�dzenia nastawione na uk�ad
Beroronid nie mog�y wi�c przechwyci� sygna��w po-
chodz�cych z naszego uk�adu. Albo te� Gronowie ko-
rzystaj� z materia��w, kt�rych nasze urz�dzenia nie
potrafi� wykry�. W takim razie � to pocz�tek ko�ca.
�� Nie wierz� w istnienie takich materia��w � zao-
ponowa� Prex. � Uk�ad Beroronid, podobnie jak Ad-
hary, sk�ada si� z identycznych sk�adnik�w, chocia�
dziel� nas setki lat �wietlnych mi�dzygwiezdnej prze-
strzeni. Bardziej do przekonania trafia hipoteza wyko-
rzystywania przez Gron�w jednej z planet naszego
uk�adu i nad tym trzeba si� zastanowi�. Proponuj�,
�eby po zako�czeniu rozwa�a� dotycz�cych projektu
nowej broni, zaj�� si� spraw� wys�ania ekspedycji na
Nedem. Przemawia za tym kilka wzgl�d�w: znajduje
si� najbli�ej Nex oraz posiada minimalne z�o�e diada-
mu, kt�ry je�eli dostanie si� w r�ce Gron�w, mo�e uni-
cestwi� wszelkie wysi�ki obronne. W tej chwili nasze
centrum jest bezpieczne, lecz co b�dzie jutro?
Oczy zebranych kierowane jedn� my�l� utkwione
by�y w niebo, na kt�rym przed chwil� rozegra�a si�
walka. Oczy potr�jne, dziwne, tworz�ce r�wnoramien-
ny tr�jk�t osadzony u wierzcho�ka czego�, co mo�na
by�oby okre�li� mianem g�owy. Nie odbija�y si� -w nich
�adne uczucia, by�y zimne i nieruchome jak soczewki,
zamykaj�ce si� raz po raz cienk� b�on�.
� Zdolno�� rozrodcza zmala�a, �yje ju� tylko oko�o
dwunastu tysi�cy Dedrum�w. Nic nie mo�e nas uchro-
ni� od zag�ady. Musimy postawi� spraw� otwarcie: je-
ste�my zgubieni, bo bezsilni... � Derex kontynuowa�
rozwa�ania.
� Twierdzenie Derexa jest pozbawione logicznego
uzasadnienia. � Prex zdenerwowa� si�, co u istot jego
pokroju nale�a�o do wyj�tk�w. � Sta� si� wygodny
i nie potrafi my�le� tak jak dawniej. Jego pesymizm
niweczy wysi�ki zmierzaj�ce do szukania sposob�w ra-
tunku. Faktem jest, �e od lat znajdujemy si� w od-
wrocie, ale zwyci�stwa Gron�w nie przychodz� im
�atwo. Wystarczy sobie przypomnie�, ile nieprzyjaciels-
kich statk�w unicestwi�y ssacze pr�niowe. Mamy
miejsce do kt�rego nie dotrze �aden pocisk, znajduje-
my si� w przededniu skonstruowania jeszcze lepszych
urz�dze�, pozwalaj�cych nie tylko na obron�, lecz
i atak. Trzeba jedynie zatwierdzi� projekt i przy�pie-
szy� budow� magnegalitu, tak bowiem rada uczonych
nazwa�a now� bro�. Jest to urz�dzenie wysy�aj�ce im-
pulsy na tak� odleg�o��, �e ka�dy kosmolot lub pocisk
znajduj�cy si� w znacznej odleg�o�ci od Nex dostanie
si� w ich zasi�g. W �lad za impulsem poleci w prze-
strze� igieryt, pocisk, kt�ry nigdy nie zboczy z toru lo-
tu, a wysy�aj�cy promienie zdolne zniweczy� ka�d�
przeszkod� znajduj�c� si� naprzeciwko. Zniszczenie
nast�pi w naszym uk�adzie, bowiem pociski spotkaj�
si� w po�owie odleg�o�ci pomi�dzy Nex a uchwyconym
przez magnegalit przedmiotem. Ale to nam zupe�nie
nie przeszkadza.
� Kiedy zako�czycie budow�? � zapyta� Derex.
� Zanim Nex dwukrotnie obr�ci si� wok� swojej
osi, b�dziemy gotowi. Pod warunkiem, �e na ten czas
zgromadzenie przeka�e do dyspozycji rady uczonych
Centralny Dyspozytor Nauki.
� To niemo�liwe!
� To konieczne! W przeciwnym razie praca b�dzie
trwa�a znacznie d�u�ej. Musz� doda�, �e jednocze�nie
mo�emy skonstruowa� sze�� takich urz�dze�, co po-
zwoli na obj�cie pasem obrony nie tylko miasta, ale
po�ow� planety.
� Wy��czenie dyspozytora nauki uniemo�liwi wyko-
rzystanie ssaczy w czasie ataku.
� Dlatego proponuj�, �eby na ten czas zmobilizowa�
wszystkich pilot�w kosmicznych. Musz� kr��y� nad
Nex i bez wzgl�du na straty likwidowa� wrogie obiekty
zbli�aj�ce si� do planety.
� Wielu zginie...
� Giniemy, lecz nie mo�emy bezczynnie czeka�, li-
cz�c tylko na ssacze pr�niowe i stwarzanie coraz to
nowych mo�liwo�ci obronnych tu, na planecie. Trzeba
szuka� innych rozwi�za� � argumentowa� Prex i do-
da�: �� Gronowie atakuj� dwa, trzy razy na dob�.
Zast�pca Wielkiego Dedruma rozejrza� si� po zebra-
nych i zapyta�:
� Co na to zgromadzenie?
Wtedy odezwa� si� Adax, najm�odszy cz�onek zgro-
madzenia Astrart�w.
�- Trzeba zgodzi� si� na propozycj�. Chcia�bym tyl-
ko uzupe�ni� wniosek Prexa i zaproponowa�, �eby gru-
pa kosmit�w wyposa�ona w miotacze neutron�w zaata-
kowala Nedem, z kt�rej � jak wynika z oblicze� �
mog� startowa� aparaty Gron�w. Je�li ich tam nie
znajd�, polec� w kieruku Polix � to r�wnie blisko.
Natomiast wszyscy Astrarci, bez wyj�tku, nie powinni
wychodzi� na powierzchni� do czasu zako�czenia prac
przy konstruowaniu oraz instalowaniu magnegalit�w.
I do naszego powrotu � doda� po chwili.
� Co na to zebrani? � powt�rzy� Derex. � S� dwie
propozycje. Jako zast�pca Astraxa, maj�cy pierwsze�-
stwo g�osu � wyrecytowa� tradycyjn� formu�k� �
proponuj� przyj�� wniosek Adaxa.
Nikt nie oponowa�. Tylko Adax pochyli� si�, �eby
z jego trojga oczu nie wyczytano b�ysku wzruszenia.
By�a to bowiem jego pierwsza propozycja zg�oszona
przed zgromadzeniem. I zosta�a przyj�ta.
Derex og�osi� przerw� w obradach.
Astrarci podnie�li si� z �aw wykonanych z bry� la-
wy, ale wygodnych, dostosowanych do budowy zwa-
listych postaci, okrytych szarymi, srebrz�cymi si� ma-
towo kombinezonami. Z korpus�w wyrasta�y d�ugie,
chwytne ko�czyny g�rne, kt�rymi pos�ugiwali si� nie-
zwykle zr�cznie. Ciekawe by�y d�onie podobne do lek-
ko wkl�ni�tych niecek, zaopatrzone w siedem d�ugich,
twardych, zginaj�cych si� palc�w. Odn�a dla odmiany
by�y grube i szerokie u podstawy, zaopatrzone w przy-
ssawki mocno przylegaj�ce do ka�dego pod�o�a. Pomi-
mo ci�kiej budowy byli zr�czni. Jedni znikali w szy-
bie prowadz�cym w g��b planety, inni zn�w udawali
si� do stoj�cych na kraw�dzi tarasu ma�ych, okr�g�ych,
przypominaj�cych dyski pojazd�w, kt�re bezszelestnie
unosi�y si� w g�r�, aby po chwili znikn�� w p�aszczyz-
nach miejskich kielich�w, owych nadziemnych budowli
prowadz�cych w g��b planety, gdzie znajdowa�y si�
obecnie siedziby Dedrum�w. Niegdy� wszyscy mieszkali
na powierzchni. Konieczno�� zmusi�a do zej�cia ni�ej,
gdy� tylko w ten spos�b mo�na by�o przetrwa� wielo-
setletni� wojn� i ocali� resztki wspania�ej cywilizacji.
Opuszczali bezpieczn� siedzib� zgromadzenia chc�c si�
zorientowa�, czy ich bliskim nic si� nie sta�o. Wszak
pocisk Gron�w zniszczy� jedno ze wzg�rz.
Na tarasie pozosta� Adax, do kt�rego zbli�y� si� De-
rex pytaj�c:
� A jaka b�dzie twoja rola po przyj�ciu wniosku?
� Jestem kosmit� i polec� walczy�! � odpowiedzia�.
Derex zastanowi� si�. Adax wyczu�, �e z kim� w
my�lach rozmawia, ale niczego nie potrafi� przej��.
Jego m�zg nie przyjmowa� fal my�lowych rozm�wcy.
Czeka�, chocia� interesowa�o go, z kim porozumiewa�
si� Derex.
� Chod�, p�jdziesz ze mn� � rzek� g�o�no zast�pca
Wielkiego Dedruma.
� Dok�d?
� Tu, na d�. Chce z tob� rozmawia� Wielki De-
drum.
� Dlaczego?
Adax by� zdziwiony. Jak d�ugo �y�, nie widzia�
Astraxa, nie kwestionowanego przyw�dcy Astrart�w.
Zreszt�, nie tylko on jeden. Od dziesi�tk�w lat Wielki
Dedrum nie pokazywa� si� nawet na posiedzeniach
zgromadzenia, chocia� pe�ni� w nim najwy�sz� funkcj�
przewodnicz�cego. Wszystkie obowi�zki wykonywa� w
jego imieniu Derex, nale��cy do tej garstki Astrart�w,
kt�ra potrafi�a porozumiewa� si� z Astraxem i go wi-
dywa�. Bowiem wielki Dedrum by� tak wiekowy, �e
nawet najstarsi, �yj�cy dot�d Astrarci, s�yszeli o nim
ju� jako o starcu. Ile �y� lat, nikt nie wiedzia� i nie
pr�bowa� docieka�. By� zawsze. Tyle, �e od bardzo d�u-
giego czasu przesta� pokazywa�^si� publicznie. Nielicz-
ni wiedzieli, �e porusza� si� z wielkim trudem. Dlate-
go zamkn�� si� w podziemiach pa�acu zgromadzenia
i tam, maj�c do dyspozycji wiele aparat�w naukowych,
w tym Centralny O�rodek Kojarzenia Zjawisk Mi�dzy-
galaktycznych zwany w skr�cie �Cexem", w��cza� si�
swoim m�zgiem w prac� czu�ych urz�dze�, koryguj�c
ich funkcjonowanie, bowiem bogate do�wiadczenia �y-
ciowe Wielkiego Dedruma okazywa�y si� czasami bar-
dziej przydatne, ni� zalecenia oparte na skomplikowa-
nych wyliczeniach krystalicznego, lecz sztucznego prze-
cie� m�zgu. Astrax nigdy nikogo nie przyjmowa�, a je-
�li czego� potrzebowa�, przekazywa� w my�lach swoje
dyspozycje wybranej jednostce i sprawa by�a za�atwio-
na, bez konieczno�ci przeprowadzania wzajemnej roz-
mowy. W my�l praw Astrart�w, s�owo lub my�l Wiel-
kiego Dedruma nie podlega�y �adnej dyskusji. Gdyby
komu� poleci� unicestwi� si�, ten uczyni�by to bez wa-
hania wierz�c, �e tak trzeba. Dlatego Adax z niepoko-
jem przest�powa� pr�g du�ej, widnej i pustej sali w
podziemnej cz�ci pa�acu, do kt�rej zani�s� ich ru-
chomy chodnik.
� Podejd�cie bli�ej � rozleg� si� cichy g�os.
Adax jeszcze nikogo nie widzia�. Dopiero gdy Derex
pchn�� go lekko w stron� wkl�s�ego, matowego ekranu
zajmuj�cego jedn� ze �cian i zlewaj�cego si� z t�em,
dostrzeg� du�� bry�� wykutej �awy, na kt�rej spoczy-
wa�a jaka� posta�.
� Nigdy mnie nie widzia�e�, prawda. � G�os by�
stanowczy, lecz �agodny i mi�kki. � Dlatego b�d�
z tob� rozmawia� osobi�cie! Chc�, �eby� wyra�nie po-
j�� to, o czym m�wi� mi Derex.
Adax skupi� si� na tej postaci, w kt�rej uwag� zwra-
ca�y tylko oczy. G�owa by�a sucha i pomarszczona, �e
wydawa�a si� male�ka wobec ogromu tr�jk�tnego
blasku. Widzia� tak�e r�ce oparte na licznych przycis-
kach znajduj�cych si� po obu stronach skalnego �o�a.
Reszt� cia�a pokrywa�a matowa, srebrzysta pow�oka,
taka sama, jak� nosili wszyscy Astrarci.
� Sp�jrz na ekran � powiedzia� Wielki Dedrum.
W sali zrobi�o si� nieco ciemniej. Na olbrzymiej
p�aszczy�nie ujrza� mg�awic�, z kt�rej wy�oni�y si� zna-
ne kontury.
� To Nedem � powiedzia�.
� S�usznie. To Nedem ogl�dana przeze mnie zaw-
sze wtedy, kiedy spodziewamy si� ataku Gron�w. I ni-
gdy nie zdarzy�o mi si� ujrze�, �eby startowa�y z niej
jakie� rakiety. Dopiero dzisiaj, kiedy przys�uchiwa�em
si� waszym obradom, ju� po ataku, w��czy�em ekran
i w pobli�u planety ujrza�em smug�, kt�ra nie mog�a
by� niczym innym, jak �ladem pozostawionym przez
dysz� pocisku. Widocznie jeden uleg� uszkodzeniu,
musia� zawr�ci� i wchodz�c w g�st� atmosfer� planety
zdradzi� miejsce pobytu. Znajduje si� ono po niewi-
docznej stronie Nedem, lecz gdyby� m�g� widzie� ca��
planet�, ca�y jej obr�t, to i tak niczego nie dostrze�esz.
Kosmodrom Gron�w na pewno znajduje si� pod po-
wierzchni�, tam, gdzie by�a kopalnia diadamu. Nie
znaj� tego pierwiastka, lecz na pewno interesuje ich
dlaczego budowali�my kopalni�. Mog� si� domy�le�,
a to by�oby r�wnoznaczne z nasz� katastrof�. Wierz�,
�e Prex i uczeni odsun� kl�sk� na pewien czas, lecz
chc�c si� zabezpieczy� na przysz�o��, trzeba nie tylko
oczy�ci� Nedem i zainstalowa� na niej ssacze termicz-
ne i magnegality, jak r�wnie� uzupe�ni� zapas diada-
mu. W�a�ciwie to nie mamy �adnego zapasu i nie wie-
niy, czy jeszcze znajdziemy diadam, gdy� w starej
kopalni pozosta�y tylko jego �lady. Wystarczaj�co du-
�o, �eby wskaza� Gronom do czego s�u�y�, za ma�o,
�eby nam pom�c. Bez diadamu, szansa na skonstruo-
wanie dostatecznej ilo�ci magnegalit�w s� �adne. Czy
ju� rozumiesz o co chodzi?
� Rozumiem. Trzeba zniszczy� kopalni� diadamu
z kosmodromem Gron�w w taki spos�b, �eby nie wy-
szed� stamt�d �aden sygna� oraz znale�� diadam.
� Przeciwnie � wtr�ci� si� Derex � najpierw trze-
ba znale�� diadam, a p�niej zniszczy� Gron�w lub
planet�.
� Ca�� planet�? � zdziwi� si� Adax.
� Tak. Ca�� planet�, je�li oka�e si� to konieczne,
aby na zawsze zlikwidowa� mo�liwo�� utworzenia w
pobli�u Nex pola startowego Gron�w.
� To chyba niemo�liwe...
� Tak, to niemo�liwe � powt�rzy� Astrax. � Dla-
tego nie daj� nikomu rozkazu, tylko chc� porozmawia�.
Taka wyprawa, to pewna samozag�ada.
Adax zamy�li� si�. Nie chcia� gin��, chocia� �ycie na
Nex by�o ostatnio trudne i niebezpieczne. W domu
czeka�a Exa, kt�ra wkr�tce mia�a da� �ycie jego po-
tomkowi. �wiat Dedrum�w jest taki pi�kny. Gdyby nie
Gronowie, jak przyjemnie by�oby �y� pod wielk�
i wspania�� Adhar�, ogrzewaj�c� ich uk�ad od niepa-
mi�tnych czas�w, od prapocz�tk�w istnienia. Ale po
co marzy�? Wszak jest cz�onkiem zgromadzenia i musi
my�le� przede wszystkim o innych. To jego rola.
� Tak, to twoja rola � przytakn�� Astrax. � My�-
lisz prawid�owo. Tylko �e nie chc� rozkazywa�. Co za-
mierzasz teraz uczyni�?
� Chc� zobaczy� Nedem ze wszystkich stron. Ka�de
pasmo g�rskie, w�w�z. Mam pewien plan, ledwie si�
rysuje, ale zanim go wyjawi�, musz� obejrze� planet�.
I bardzo prosz� o nie ��czenie si� z moim m�zgiem.
Chc� patrze� i by� sam. Zupe�nie sam � odpowiedzia�
Adax.
Wielki Dedrum spojrza� na niego dziwnie ciep�o.
� B�dziesz sam w tej sali. Tylko ze^mn�, bo trudno
mi si� porusza�, a poza tym mog� ci pom�c nie tylko
w obs�ugiwaniu �Cexa". Znam Nedem, jak nikt spo�-
r�d nas. A teraz przeka� Exie, "�e zostajesz w pa�acu.
Astrax nacisn�� jedn� z licznych d�wigni, przesun��
j�. Ekran rozja�ni� si� jeszcze bardziej, a obok Adaxa
pojawi�o si� skalne �o�e.
� Siadaj, patrz i my�l...
ROZDZIA� fl
M�zg Adaxa pracowa�. Przetwarza� obrazy widziane
na ekranie, wbija� w pami�� ka�dy widzialny szcze-
g�. M�g� wprawdzie za��da� ponownego pokazania
planety Nedem, ale najpierw chcia� sobie utrwali�
og�lny widok, a dopiero p�niej pozna� drobne, lecz
istotne szczeg�y. Zas�oni� oczy powiekami, aby nie
rozprasza�o uwagi. Straci� poczucie czasu, zaabsorbo-
wany tylko jednym pragnieniem � pozna� wszystko.
Obraz Nedem poszeregowany na wycinki utrwala� si�
coraz bardziej. I kiedy m�g� stwierdzi�, �e przyswoi�
sobie to, co widzia�, otworzy� oczy.
� Chc� zobaczy� Nedem z bliska i dok�adnie po-
zna� tereny znajduj�ce si� wok� kopalni. Kiedy uka-
�� si� na ekranie, b�d� m�wi�, a to co powiem, prosz�
utrwali� na mnemotonie.
� ��danie s�uszne, wi�c patrz i m�w � odpowie-
dzia� Astrax.
Ekran ponownie rozja�ni� si� srebrzyst� po�wiat�,
aby po chwili ukaza� powi�kszaj�c� si� bry�� planety.
By�a coraz wi�ksza, zaj�a sob� ca�y ekran. Mia� przed
oczami pasmo wysokich g�r, kt�re gin�y gdzie� na
bokach ekranu, ukazuj�c dna licznych w�woz�w i p�as-
kowy��w.
� Musisz poczeka�, a� Nedem wykona pe�ny obr�t.
Teraz obserwuj dok�adnie, zw�aszcza okolice po prawej
stronie. Zobaczysz rozleg�� r�wnin� zwan� Parsem,
,p�niej kolejno g�ry, a tu� za nimi znajduje si� ko-
palnia.
Widziane obrazy przesuwa�y si� coraz bardziej w
lewo, na ich miejscu pojawia�y nowe, przedstawiaj�ce
r�ne okolice planety. Oczy Adaxa ogl�da�y, a m�zg
rejestrowa� wszystkie szczeg�y. Odezwa� si� wtedy,
gdy ujrza� szczyt pasma za kt�rym znajdowa�a si� ko-
palnia.
� Nie mo�na zatrzyma� obrazu?
� Nie mo�na. Nedem obraca si� w przeciwnym kie-
runku do naszej. Jeszcze nie jeden raz b�dziesz ogl�da�
to pasmo � odpowiedzia� Wielki Dedrum.
� To nic. M�wi�.
W tym momencie Astrax nacisn�� ma�y guzik mie-
ni�cy si� nik�ym, zielonkawym blaskiem. Do Adaxa
przysun�� si� aparat przypominaj�cy ma�� skrzynk�.
� M�wi� � powt�rzy� Adax. � Chc�, �eby na Ne-
dem uda�a si� wyprawa z�o�ona z sze�ciu pocisk�w
kierowanych nie przez automaty, lecz kosmit�w. Dys-
pozytor nauki musi tak obliczy� orbit� i czas lotu, �eby
do planety i kopalni zbli�y� si� lec�c zgodnie z obro-
tem planety, od strony widocznej z uk�adu Beroronid.
Trzeba przewidzie�, �e z tamtego kierunku mog� p�y-
n�� nowe pociski lub kosmoloty. Je�eli tak, mog� nas
dostrzec. Kosmici zejd� nisko nad teren kopalni, ale
niczego nie zaatakuj�. Mog� tylko niszczy� te pociski
znajduj�ce si� w locie, kt�re ewentualnie wystartuj�
z Nedem lub zbli�aj�ce si� od strony Beroronid, co ra-
czej w�tpliwe. W tym samym czasie ja polec� na Ne-
dem z przeciwnego kierunku, od strony nocy i wyl�-
duj� w g�rach po lewej stronie w takim miejscu, �eby
nikt nie m�g� mnie ujrze� i us�ysze�. Je�li walki nie
b�dzie, to dobrze; Gronowie lub ich automaty zareje-
struj� kilkakrotny przelot grupy rakiet. Je�li juto-
miast wywi��e si� walka, chocia� nie s�dz�, �eby Gro-
nowie chcieli ujawni� sw�j pobyt na Nedem, to kosmici
odci�gn� ich na o�wietlon� cz�� planety, jak najdalej
od kraw�dzi nocy. Zaabsorbowani walk�, tym bardziej
nie powinni mnie widzie�. Tylko w ten spos�b mo�na
wykona� pierwsz� cz�� zadania: dosta� si� bezpiecznie
do Nedem.
� Pomys� niez�y, chocia� trudny do zrealizowania.
Lec�c w przeciwnym kierunku b�dziesz musia� wy-
trzyma� ogromne przeci��enie.
� Jestem kosmit� i m�j organizm jest bardziej
przystosowany do przeci��e� ni� cia�a innych Astrar-
t�w. Mog� lata� bez os�ony reguluj�cej ci�nienie.
' � Nie powiniene� lekcewa�y� �ycia � zauwa�y�
Astrax.
� W tym wypadku musz� � odpowiedzia�. � Os�o-
na zajmuje troch� miejsca, kr�puje ruchy, a ja zabior�
ze sob� wiele przyrz�d�w potrzebnych nie tylko do
znalezienia diadamu, ale zniszczenia kopalni.
� Zamierzasz wzi�� rozpraszacz?
� Tak.
� Nie ud�wigniesz. Musisz zabra� do rakiety robo-
ta.
� Za ma�o w niej miejsca. Uczeni musz� skonstruo-
wa� taki rozpraszacz, �ebym m�g� go utrzyma� w jed-
nej r�ce.
� Zginiesz przez promieniowanie.
� Mo�e nie zgin�. Nie chc� siebie unicestwia� bez
potrzeby ani przed wykonaniem zadania, ani te� p�-
niej.
__ Tw�j organizm nie wytrzyma takiej dawki pro-
mieniowania � powt�rzy� Astrax.
__ W normalnych warunkach gram st�onego jono-
ksytu musi si� znajdowa� w os�onie o ci�arze jednej
tony; czego nie uniesie nawet kilku Astrart�w. Jestem
bardzo silny, ale os�ona musi wa�y� dziesi�ciokrotnie
mniej.
� W�wczas promieniowanie wyniesie oko�o pi�ciu-
set jednostek, a to ciebie unicestwi w ci�gu kr�tkiego
czasu.
� Zapomnia�e�, �e m�j ojciec by� fizykiem i m�o-
do�� prze�y�em w atmosferze na�adowanej wieloma
jednostkami. M�j organizm przyzwyczai� si� do du�ych
dawek promieniowania i przez kr�tki czas, nawet pi��-
set jednostek nie powinno mi zaszkodzi�. Znam siebie.
� B�dziesz nosi� ze sob� bro� przez ca�y czas?
� Nie. Ukryj� w pobli�u rakiety i p�jd� z przyrz�-
dami szuka� diadamu. Zabior� tylko rozpraszacz ne-
utronowy, kt�ry pozwoli na obron� i bezb�yskowe uni-
cestwienie tego, kto b�dzie chcia� mi przeszkodzi�.
P�niej wr�c� po pocisk.
� I b�dziesz go ni�s� na sobie...
� B�d�. Ale w kopalni na pewno znajd� zu�yte
os�ony chroni�ce przed promieniowaniem. Wezm� kilka
i w ten spos�b zmniejsz� dzia�anie promieniowania
o po�ow� lub mo�e nawet wi�cej.
� Nios�c pocisk b�dziesz bezbronny. Nie ud�wig-
niesz.
� Wiem. Wtedy, je�eli kto� mi przeszkodzi, unice-
stwi� siebie razem z kopalni�.
Wielki Dedrum spojrza� z podziwem na najm�odsze-
go cz�onka zgromadzenia.
� M�drze to obmy�li�e�, lecz zapomnia�e�, �e ma-
i
�esz do niej nie doj��. Co wtedy? Bezu�yteczne samo-
unicestwienie? A je�li nie chcesz gin��, to gdzie si�
ukryjdsz?
Adax zastanowi� si�.
� O tym nie pomy�la�em. Ta druga cz�� planu
jest niewykonalna.
� W�a�nie, niewykonalna � powt�rzy� Wielki De-
drum.
� Pozw�l mi to jeszcze raz przemy�le�.
� My�l, a ja wy��cz� ekran i siebie � powiedzia�
Astrax, przesuwaj�c kilka d�wigni.
Projekt Adaxa by� dobry, lecz przy za�o�eniu, �e
dotrze na miejsce i sam zginie. Tylko �e zbyt kocha�
swoj� pi�kn� planet�. Musia� jeszcze raz przemy�le�
wszystko od pocz�tku i znale�� inne rozwi�zanie.
Up�yn�o sporo czasu, kiedy powiedzia�:
� Zn�w m�wi�, w��cz mnie.
Astrax skrzywi� si� w niewyra�nym skurczu.
� W��czy�em.
� Uczeni musz� skostruowa� rozpraszacz w takiej
os�onie, o jakiej m�wi�em poprzednio, lecz nie b�d� go
d�wiga�. Pierwsza cz�� planu nie ulegnie zmianie.
Wylot, atak, moje l�dowanie i poszukiwania diada-
mu � jak poprzednio. Po wykonaniu tego* zadania, co
potrwa oko�o czterech obrot�w Nex, nale�y powt�rzy�
atak. Ja go us�ysz� i wtedy wystartuj� z przeciwnego
kierunku i uderz� rozpraszaczem z g�ry, po przelece-
niu nad terenem kopalni. Dlatego pocisk musi posia-
da� urz�dzenie naprowadzaj�ce, kt�re raz przeze mnie
ustawione, musi uderzy� w kopalni�. Nast�pi wybuch,
ale mnie nic si� nie stanie. B�d� wtedy daleko. Tylko
trzeba ostrzec naszych kosmit�w, �eby przy drugim
ataku nie zbli�ali si� do Nedem ni�ej dwudziestu kilo-
metr�w.
.� To ju� bardziej mi si� podoba. A je�eli nie znaj-
dziesz diadamu?
� Zniszcz� kopalni�... Mo�e uda mi si� prze�y� w
jej sztolniach? Tam mnie znajdziecie.
Astrax zastanowi! si�.
� Ten wybuch, to smutna konieczno��. Nawet ma�y
pocisk skazi cz�� planety co najmniej na dwa pokole-
nia. A Nedem jest jedyn�, na kt�rej mo�e znajdowa�
si� diadam. Naturalnie, b�dzie mo�na pracowa� w
os�onach, ale to powa�ne utrudnienie.
� Mo�e �le szukali�cie? � spyta� Adax.
� Uk�ad Dedrum�w sk�ada si� z planety Nex, Ne-
dem oraz Fety, Asty i Gery. Ale tylko Nex jest plane-
t� istot �yj�cych, gdy� inne nie nadaj� si� do tego, �e-
by stworzy� na nich jakiekolwiek �ycie. S� martwe,
bez wody i ro�linno�ci � same ska�y. I tylko Nedem
posiada diadam i atmosfer�.
� Ma�y jest nasz uk�ad...
� Bardzo ma�y i dlatego mogli�my dok�adnie zba-
da� wszystkie planety wraz z ich satelitami. Jeste�my
jednym z najmniejszych uk�ad�w Wszechgalaktyki.
Najbli�szy nam, Beroronid, z kt�rym niegdy� �yli�my
w zgodzie, jest odleg�y o trzysta parsek�w i �eby po-
kona� t� przestrze�, nale�y lecie� z szybko�ci� r�wn�
pr�dko�ci �wiat�a przez pi��dziesi�t siedem obrot�w
Nex wok� Adhary. Dlatego dziwi� si�, �e pomimo
ogromu dziel�cej nas przestrzeni kosmicznej, Gronowie
tak bardzo nas nienawidz�.
� Mo�e co� si� tam sta�o?
� Mo�e. Tego nikt si� nie dowie.
� Czy u nas tak�e istnia�a kiedy� nienawi��?
A w�a�ciwie, co to takiego jest? � spyta� Adax.
Wielki Dedrum zn�w zmarszczy� si� w skurczu ma-
j�cym znamionowa� u�miech.
� NienaWi��, to takie zadowolenie ze zniszczenia
jednej �ywej istoty przez drug�, lub szkodzenie sobie
wzgl�dnie innym bez uzasadnionego celu. To tak, jak-
by� poszed� teraz do siebie i unicestwi� Ex�, bo nagle
nie mo�esz na ni� patrze�. Pytasz, czy by�a u nas?
Kiedy�, tak. Dawno i nie za mojej pami�ci, na tej pla-
necie istnia�o nie tylko jedno miasto, jak teraz. Nie
mieli�my tak wysoko rozwini�tej techniki, wszyscy
musieli pracowa� na wyznaczonych przez rad� sta-
nowiskach, chocia� najci�sz� prac� wykonywa�y auto-
maty. Wszyscy �yli spokojnie. Nie by�o wtedy roz-
dzielaczy �rodk�w zapewniaj�cych istnienie, ale ka�dy
m�g� wch�ania� tyle, ile mu by�o potrzeba. Nale�a�o je
tylko samemu przygotowa� lub korzysta� z rozrzuco-
nych po wszystkich miastach o�rodkach. Dzisiaj po-
wiesz swoje �yczenie i automat podaje ci to, czego ��-
dasz, bez k�opotu, najwy�ej troch� poczekasz. Inne te�
by�y pow�oki naci�gania na cia�a, �rodki poruszania si�
po planecie. Obecnie, jak zniszczysz jedn�, masz dru-
g�, nieopatrznie zniszczysz lub uszkodzisz aerotal, to
go pozostawiasz, ��czysz si� z Centralnym Dyspozyto-
rem Komunikacji i natychmiast otrzymujesz drugi. Ale
wtedy, niekt�rym Dedrumom nie wystarcza�a jedna
lub dwie pow�oki, chcieli mie� ich wi�cej, imponowa�
ilo�ci�. Podobnie przedstawia�a si� sytuacja z innymi
przedmiotami i urz�dzeniami. Jeden drugiemu zazdro�-
ci�, zacz�o narasta� niezadowolenie i wreszcie dokona�
si� podzia� na wrogie sobie grupy. Istoty niegdy� blis-
kie, zacz�y si� nienawidzie�, wzajemnie unicestwia�
i wkr�tce pozosta�a tylko ma�a garstka tych, kt�rzy
potrafili opanowa� konflikty. Powr�ci�a zgoda, lecz po-
trzebny by� wysi�ek wielu pokole�, �eby cz�ciowo
naprawi� to, co uleg�o zniszczeniu. Ponownie rozwin�-
�a si� nauka. Wtedy nawi�zali�my kontakt z Gronami.
A p�niej? Oni zacz�li nas niszczy� wiedz�c, �e na Ne-
xie- pozosta�a tylko garstka Astrart�w.
� Sk�d mogli wiedzie�? Przecie� tu nie byli.
� Powiedzieli to nasi kosmici udaj�cy si� wraz
z nimi na wyprawy mi�dzygwiezdne. Zreszt�, nigdy
nie ukrywali�my ilu nas jest. Gdyby nie ta wojna, na
Nexie by�oby wi�cej miast, mo�e tyle co niegdy�?
� Ma�o u nas l�du, wi�ksz� cz�� planety pokrywa
ocean...
� Ma�o, ale mo�na spowodowa� wyparowanie nie-
kt�rych basen�w wodnych i powi�kszy� l�d. Tylko kie-
dy to zrobi�, je�li tak bardzo absorbuje nas walka
o przetrwanie? Zreszt� i tego l�du, co jest, wystarczy
dla stokrotnie wi�kszej ilo�ci Dedrum�w � wyja�ni�
Astrax.
� Czy uda si� tego dokona� po zniszczeniu bazy na
Nedem?
� Cz�ciowo, gdy� Gronowie zapewne tam ju� nie
wyl�duj� po raz wt�ry i przynajmniej przez jedno po-
kolenie b�dziemy mieli spok�j. Chyba, �e w drodze
znajduj� si� kolejne wyprawy, o kt�rych jeszcze nie
wiemy.
� Co wtedy uczynimy? � spyta� cicho Adax,
wstrz��ni�ty tym co us�ysza�.
� Pozostanie tylko jedno wyj�cie, porzucenie ro-
dzinnej planety i szukanie mo�liwo�ci zamieszkania
gdzie� w Kosmosie, z dala od Gron�w.
� Czy jest to mo�liwe? Czy istniej� uk�ady plane-
tarne podobne do naszego?
Astrax zastanowi� si� przez chwil�, zanim odpowie-
dzia�.
�� Je�eli, poza naszym, istnieje uk�ad Beroronid, to
na pewno istniej� inne. Znamy je cz�ciowo z dawnych
wypraw mi��teygalaktycznych, mamy wyniki bada�
przekazane przez ich uczestnik�w. Ale nam jest po-
trzebny taki uk�ad, w kt�rym poza warunkami zbli�o-
nymi w�a�ciwo�ciami do panuj�cych na Nex, istnia�by
jeszcze diadam, ten najrzadszy pierwiastek Wszech-
�wiata, niezb�dny nam, przynajmniej w pierwszym
okresie, jak atmosfera, kt�r� wdychamy.
� Czy taki uk�ad istnieje? � spyta� ponownie
Adax.
� Odpowiem ci, jak powr�cisz z Nedem. Ca�y
i z dobrymi wynikami. Wtedy zn�w zaprosz� ci� na
rozmow�. A teraz id� odpocz��. Nied�ugo Derex zwo�a
posiedzenia zgromadzenia, na kt�rym b�dzie rozpa-
trzony tw�j projekt.
Adax nie us�ucha� rady Wielkiego Dedruma. Wy-
szed� i wola� posiedzie� na tarasie pa�acu, przygl�daj�c
si� pi�knej okolicy. Rzadko ukazywa�y si� pojazdy
przecinaj�ce bezszelestnie powietrze i znikaj�ce w kie-
lichach budowli. R�owe niebo zabarwia�o wzg�rze
osobliwym blaskiem, nadaj�c im bajkowy koloryt. Po-
kryte jasnozielon� ro�linno�ci�, wydawa�y si� ciche
i bezpieczne, przyci�ga�y do siebie. Z przyjemno�ci�
polecia�by na jedno z tych wzg�rz, po�o�y� na mi�kkim
dywanie z d�ugich, cieniutkich ro�lin przypominaj�-
cych tak bardzo rzadkie w�osy Exy. W�a�nie, Exa. Po-
stanowi� po��czy� si� z ni� i powiedzie�, �e obowi�zki
zatrzymuj� go d�u�ej ni� zwykle. Musi przemy�le�
projekt, przygotowa� obron� swoich racji, gdy� nie
w�tpi�, �e spotka si� z opozycj� ze strony uczonych,
zw�aszcza za� Prexa, kt�ry � poza naukowymi � nie
uwzgl�dnia� innych rozwi�za�. Adax by� przekonany,
�e jego propozycja jest s�uszna i stanowi najlepsze
rozwi�zanie. Zdawa� sobie spraw� z faktu, �e je�li
ekspedycja na Nedem powiedzie si�, nie b�dzie ona
r�wnoznaczna ze zwyci�stwem nad Gronami, lecz od-
sunie katastrof� na jaki� d�u�szy czas, a to powinno
wystarczy� na utworzenie je�li nie pasa idealnej obro-
ny, uniemo�liwiaj�cej dostanie si� w stref� Nex ja-
kiegokolwiek niepo��danego cia�a, to przynajmniej na
przygotowanie takich rozwi�za�, kt�re ogranicz� stra-
ty do minimum. Ponadto zniszczenie bazy utrudni
dalsze ataki, lub je uniemo�liwi. W pewnym momencie
przysz�o mu na my�l, �e na Nedem mo�e r�wnie� ist-
nie� wytw�rnia pocisk�w kosmicznych, gdy� inaczej
nie mo�na wyt�umaczy� nieustannych atak�w. Mog�o
si� zdarzy�, �e przybywaj�ce niegdy� nieliczne statki
Gron�w, kry�y w swoich wn�trzach pewn� ilo�� pocis-
k�w i ma�ych rakiet, ale trzeba przyj��, �e przez lata
agresji Gronowie mogli utworzy� na Nedem nie tylko
baz� startow�. Wprawdzie Astrax na ten temat nic
nie m�wi�, ale wzi�cie pod uwag� takiej mo�liwo�ci
nie mog�o spowodowa� zmiany projektu. Przeciwnie,
utwierdza�o w przekonaniu, �e wyj�ciowe rozumowa-
nie jest prawid�owe i s�uszne, a obecne skojarzenia,
jakie si� nasun�y, �wiadcz� o prawid�owym przewidu-
j�cym traktowaniu ca�ej sprawy. Je�li si� uda � my�-
la� Adax, to kto wie, czy Astrarci nie przenios� pola
walki poza stref� przyci�gania przez Nex, gdzie� w
przestrze� kosmiczn�, z dala od rodzimej planety i b�-
dzie mo�na stworzy� bazy zdolne do niszczenia ka�dego
przeciwnika. Mo�e trzeba b�dzie szuka� jeszcze innych,
doskonalszych rozwi�za�, zmierzaj�cych do zagwaran-
towania istnienia garstki wsp�plemie�c�w? Bo czy
projekt nowej broni, omawiany na posiedzeniu, jest
akurat najdoskonalszy? Astrart�w by�o ma�o, to fakt,
ale ci, co pozostali, s� zdolni do czyn�w o jakich nie
�ni�o si� poprzednim pokoleniom.
Chcia� podzieli� si� swoimi my�lami z Wielkim De-
drumem, lecz zrezygnowa� z zamiaru. Nie nale�y mu
przeszkadza�. Astrax na pewno jest bardzo zm�czony
i wypoczywa. Zreszt� po uchwale zgromadzenia i tak
si� z nim spotka, �eby rozwa�y� szczeg�y przewidy-
wanej wyprawy.
Dotar� do niego sygna� Derexa wzywaj�cy cz�onk�w
rady.
Wolnym, ko�ysz�cym si� krokiem podszed� do swojej
wn�ki, wkr�tce pojawili si� inni. Tylko miejsce Derexa
by�o jeszcze puste. Przyszed� wreszcie, ale nie zasiad�
w niszy, lecz obok na podsuni�tym innym pod�o�u.
Adax zrozumia�, �e po raz pierwszy od bardzo d�ugie-
go czasu, obradom b�dzie przewodniczy� Wielki De-
drum, kt�ry pojawi� si� po chwili i zaj�� nale�ne mu
miejsce.
Derex sprawnie przekazywa� propozycje dotycz�ce
spraw nie zwi�zanych bezpo�rednio z obron� planety.
Uchwa�y zapada�y szybko i bez sprzeciwu, czasami nie-
kt�rzy prosili o bli�sze wyja�nienia. Adax czu�, �e zbli-
�a si� jego chwila. Przygotowa� si� na ni�, przemy�la�
wszystko dok�adnie, jak gdyby ju� teraz widzia� ka�dy
sw�j krok i s�ysza� ka�de s�owo, ka�d� my�l. Na wez-
wanie Derexa wsta� i spokojnie rozejrza� si� po ze-
branych. Widzia� ich zainteresowanie tym wi�ksze, �e
Derex nie powiedzia� o co chodzi. Po prostu wezwa�
Adaxa do przedstawienia interesuj�cego projektu.
� Czy mog� m�wi� g�o�no? � spyta� Adax.
� Je�eli u�atwi to omawianie propozycji, to tak �
odpowiedzia� Derex.
� Adax musi bardzo dok�adnie zapozna� rad� z pro-
pozycjami � odezwa� si� Wielki Dedrum. � S�dz�
r�wnie� � tu zwr�ci� si� bezpo�rednio do niego � �e
powiesz r�wnie� o wynikach swoich rozwa�a�, z kt�ry-
mi si� zajmowa�e� tutaj, na tarasie. S�ysza�em ciebie
i a� dziwne, �e nikt dotychczas na to nie wpad�. Na-
wet rada uczonych �� doda�, co spowodowa�o zaniepo-
kojenie Prexa i jego wsp�pracownik�w.
.� Nie masz si� czego denerwowa�, Prex � Astrax
m�wi� dalej swoim cichym, monotonnym g�osem. �
Mog� jedynie doda�, �e to, o czym b�dzie m�wi� Adax,
usz�o uwadze nie tylko waszej czy mojej, ale wszyst-
kich aparat�w rejestruj�cych i przetwarzaj�cych infor-
macje, z �Cexem" w��cznie, co pozwala na wyci�gni�-
cie wniosku, �e rada uczonych powinna skonstruowa�
bardziej wszechstronn� aparatur� badawcz�. Je�li bo-
wiem przewidywania Adaxa oka�� si� prawdziwe, to
nasz Centralny O�rodek Kojarzenia Zjawisk Mi�dzy-
galaktycznych i dyspozytor nauki, nale�y zaliczy� do
urz�dze� przestarza�ych. I obawiam si�, �e do takiego
wniosku dojdziecie. A teraz m�w � zwr�ci� si� do
Adaxa.
Kosmita zacz�� m�wi�. Na pocz�tku przedstawi� wy-
niki przekazane mu przez Astraxa, stwierdzaj�ce ist-
nienie -na Nedem obcej bazy. Powi�za� z tym przewi-
dywanie w postaci konstruowania w podziemiach daw-
nej kopalni pocisk�w umo�liwiaj�cych systematyczne
niszczenie planety bez konieczno�ci dostaw z uk�adu
Beroronid. Kto wie � m�wi� � czy na Nedem nie
istnieje kolonia Gron�w, rozmna�aj�cych si� w spos�b
zgodny z potrzebami przeciwnika, co niemal zupe�nie
wyklucza konieczno�� zasilania tej bazy nowymi przy-
byszami. Podejrzewam � kontynuowa� � �e kilka po-
kole� temu, na Nedem, dotar�a ekspedycja Gron�w.
Przez okres lotu trwaj�cego d�u�ej ni� istnienie dw�ch
pokole�, spali, budz�c si� dopiero przed wej�ciem do
naszego uk�adu. Wyl�dowali na Nedem w taki spos�b,
�e nikt tego nie zauwa�y� i zastali wspania�e warunki
rozwoju. Wszak od pokole�, po stwierdzeniu, �e pok�a-
dy diadamu zosta�y wyczerpane, nikt tam nie prze-
bywa�. Czasami wyl�dowa� jaki� kosmita, �eby cho�
troch� pozna� satelit�. I na ten czas Gronowie, wypo-
sa�eni w urz�dzenia rejestruj�ce pojawienie si� w po-
bli�u ka�dego cia�a, mogli si� ukry�. Mogli r�wnie�
unicestwi� ka�dego kosmit�, lecz tego nie czynili, po-
niewa� wzbudzi�oby to podejrzenia, chocia� zdarza�y
si� wypadki, �e kt�ry� nie powr�ci� z lotu nad t� pla-
net�. W�wczas obserwowali�my wybuch, a to oznacza-
�o, �e nast�pi�o zderzenie z powierzchni� planety i kos-
mita zgin��. A Gronowie siedzieli cicho, rozro�li si� �
mo�e maj� podziemne miasto jak my � i pracuj� nad
planem zaj�cia Nex, konstruuj�c jednocze�nie pociski.
Zwr��cie uwag� na jedno ciekawe zjawisko: nie u�y-
waj� broni mog�cej zniszczy� wszystkie formy �ycia,
co przemawia za tym, �e chc� obj�� planet� w posia-
danie. Dlatego n�kaj� nas inn� broni�, �eby wystra-
szy�, zmusi� do poddania. Jaki im przy�wieca ostatecz-
ny cel � nie wiem, ale na pewno chc� nas unicestwi�.
Mo�e w uk�adzie Beroronid nast�pi�a katastrofa zmu-
szaj�ca Gron�w do szukania innych miejsc w Kosmo-
sie? Czy rada uczonych znajduje si� w posiadaniu wid-
ma Beroronid, kt�re pozwoli�oby na uzyskanie odpo-
wiedzi na nurtuj�ce nas pytanie? Chcia�bym, �eby
Prex wyja�ni� to teraz.
� Nie dysponujemy takimi materia�ami, a posia-
dane obrazy widma nie pozwalaj� na potwierdzenie
twoich przypuszcze� � odpowiedzia� Prex.
� Urz�dzenia sprzed dw�ch pokole� nie by�y tak
doskona�e, jak obecnie � wtr�ci� Wielki Dedrum. �
Mo�liwe, �e sygna�y dotr� dzisiaj, jutro lub p�niej?
Z uk�adu Beroronid daleka do nas droga i radz� bar-
dziej uwa�nie czyni� obserwacje.
� Gronowie mogli wcze�niej przewidzie� jaki� ka-
taklizm i w�wczas skierowali si� w nasz� stron�. M�g�
on ju� nast�pi�, albo dopiero nast�pi � doda� Derex.
__ Dobrze. Zwr�cimy na to uwag� chocia� nie wy-
daje mi si�, �eby w�tpliwo�ci Adaxa posiada�y jakie-
kolwiek podstawy naukowe � zgodzi� si� Prex.
� Wszech�wiat zna r�ne kataklizmy � odpowie-
dzia� Adax � i tylko wy mo�ecie dostarczy� dowod�w,
�e w uk�adzie Beroronid co� si� jednak wydarzy�o. Ja
tylko przypuszczam, my�l�, wyra�am w�tpliwo�ci szu-
kaj�c odpowiedzi na pytania, kt�re powinny zaintere-
sowa� wszystkich Astrart�w.
� Adax ma racj�, Prex. Zastan�w si� nad tymi
w�tpliwo�ciami � powiedzia� Astrax.
Adax m�wi� dalej i, jak przewidywa�, projekt wy-
prawy spotka� si� z opozycj� Prexa i kilku innych
cz�onk�w zgromadzenia, kt�rzy wprawdzie nie kwe-
stionowali jej celowo�ci, ale wyra�ali w�tpliwo�ci w
skuteczno�� przedsi�wzi�cia.
� Zginiesz i ty, i inni, a Gronowie dowiedz� si�, �e
wiemy o ich istnieniu na Nedem, zwi�ksz� nasilenie
atak�w powoduj�c coraz to wi�ksze zniszczenia. Nale�y
si� tylko skutecznie broni�, �eby wreszcie ich zniech�-
ci�. Niech siedz� w tym swoim gnie�dzie � o�wiad-
czy� Gono, budowniczy podziemnych miast.
� To nasze gniazdo � odpowiedzia� Adax.
� Je�eli Gronowie prze�yli kataklizm kosmiczny
i szukaj� dla siebie miejsca, jak to usi�owa�e� uzasad-
ni�, to ich poczynania s� s�uszne � wtr�ci� z�o�liwie
Prex.
- � Tylko z ich punktu widzenia, je�li nasz uk�ad im
odpowiada�, mogli si� porozumie�, przyby� do nas jak
przyjaciele bez wzgl�du na to, jak wygl�daj�. Kiedy�
wsp�pracowali�my ze sob� nie widz�c si� i nie znaj�c.
Mo�na by�o tak uczyni� i teraz � m�wi� Adax.
� To zn�w tw�j punkt widzenia. Oni mog� rozu-
III
mowa� innymi kategoriami, r�ni�cymi si� od naszych.
Czy nale�y ich za to pot�pia�? � Prex nie ust�powa�
chocia� zdawa� sobie spraw� z tego, �e nie broni s�usz-
nej sprawy. Po prostu chcia� zdenerwowa� Adaxa.
� W �adnym wypadku, lecz oni nas niszcz�. Nale-
�� do gatunku inteligentnych i warto�� istnienia wszy-
stkiego co �yje i my�li, musi by� u nich tak samo roz-
wini�ta, jak u nas. Je�eli rozumuj� inaczej, powinni
zosta� unicestwieni � broni� swoich racji Adex.
� Nie jest istotne udowadnianie niczyjej racji. Je�li
Prex uznaje, �e ich poczynania s� uzasadnione szuka-
niem dla siebie miejsca do istnienia, to nasze dzia�ania
zmierzaj�ce do unicestwienia przeciwnik�w s� r�wnie�
s�uszne, bo my tak�e chcemy istnie�. � Wielki Ded-
rura zwraca� si� do Prexa uznaj�c go za g��wn� pod-
por� Opozycji.
� Gronowie nie szukali porozumienia z Astrartami,
podst�pnie zaj�li Nedem, systematycznie niszcz� nasz�
planet� i powinni za to ponie�� konsekwencje. Nie
wszyscy. Nikt spo�r�d nas nie zamierza przygotowy-
wa� �adnych wypraw do uk�adu Beroronid. Lecz ci, na
Nedem, musz� by� unicestwieni. Uwa�am, �e propozy-
cje Adaxa s� s�uszne i dalsze rozwa�ania nie maj�
uzasadnienia. Proponuj� je przyj��. Proponuj� tak�e,
aby Derex porozumia� si� z Uruxem i Xeresem i po-
wo�a� grup� kosmit�w, kt�rzy wraz z Adaxem wezm�
udzia� w wyprawie na Nedem. I jeszcze jedno: nikt
spoza cz�onk�w zgromadzenia, nie mo�e o tym wie-
dzie�.
� A je�eli si� nie powiedzie? � spyta� Gono.
Wielki Dedrum zamy�li� si� i po chwili odpowiedzia�
wolno, bardzo wolno:
� W�wczas trzeba b�dzie zorganizowa� wypraw�,
kt�ra zajmie si� znalezieniem innego miejsca w Kos-
mosie, z dala od Gron�w, do kt�rego mo�naby prze-
nie�� wszystkich Astrart�w. B�dziemy m