9161

Szczegóły
Tytuł 9161
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9161 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9161 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9161 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Drzewi�ski & Jacek Inglot Bohaterowie do wynaj�cia Z pozoru wydawa�oby si�, �e nie mo�na posiada� bardziej przydatnej w �yciu rzeczy ni� dar prekognicji (tzn. widzenia przysz�ych zdarze�). Taka prekognicja pozwoli�aby, na przyk�ad, przewidzie�: - smutne dzieje twojego ma��e�stwa; - numery stanowej loterii w Pensylwanii; - nazwiska tych, kt�rzy na pewno nie wejd� do Senatu; - w kt�rej dzielnicy miasta b�d� sprzedawa� w przysz�ym tygodniu przecenione mokasyny, a tak�e wiele innych r�wnie po�ytecznych zjawisk i przypadk�w. Jednak�e, je�li potrafisz przewidywa� nieszcz�liwe wypadki i chcesz u�y� swego daru w celu zbicia kupy forsy, to radzimy uwa�a�! Primo: nie wszystko z�oto, co si� �wieci. Secundo: Nosi� wilk razy kilka, ponie�li i wilka. No i dobrze! Nick by� fatalnie sp�niony i cisn�� gaz do dechy. Na East Village wpad� w korek samochodowy, co unieruchomi�o go na blisko p� godziny. Zahamowa� ostro, porwa� kluczyki i biegiem wpad� do agencji. Siedz�ca w holu sekretarka odsun�a si� od biurka, aby m�g� zobaczy� jej nogi. Rzeczywi�cie, �ydki mia�a ca�kiem niez�e, a i reszta nie by�a odstraszaj�ca. Ten rytua� powtarza� si� przy okazji ka�dej jego wizyty. - Bardzo mi przykro, panie Damon - powiedzia�a. - Dyrektor nie m�g� d�u�ej czeka�. Mieli�my wypadek w Queens... - Wypadek?! Co si� sta�o? - Kr�cili scen� wspinaczki, kilka jard�w po �cianie wie�owca, no i jeden z naszych ludzi... odpad�. Z dwudziestego pi�tra. Popatrzy� raz jeszcze na jej kszta�tne nogi i zakl�� w duchu. Wypadek oznacza�, �e stary Grey znowu podniesie stawki za wynajmowanie swoich ludzi, aby zrekompensowa� podwy�szone ubezpieczenie. Dla m�odej i niezale�nej wytw�rni, a w takiej teraz pracowa�, nie oznacza�o to nic dobrego. Nick mia� nadziej�, �e ze wzgl�du na dawn� znajomo�� uda mu si� wynaj�� dw�ch kaskader�w po starych stawkach. Byli cholernie dobrzy i na miejscu. - Dyrektor Grey prosi�, aby zaczeka� pan w jego gabinecie - przypomnia�a sobie sekretarka. Teraz eksponowa�a biust, wcale przyzwoity. Ta ma�a Helen by�a ca�kiem sympatyczna, uzna�. Gdyby nie Judy, to kto wie... Wszed� do gabinetu, wyko�czonego w kolorze �a�obnego mahoniu. Nawet fotele by�y obite czarn� sk�r�. Widocznie takich wypadk�w, jak ten w Queens, zdarza�o si� w agencji wi�cej. Z k�ta dobieg�o ciche brz�czenie i w �cianie ods�oni� si� nie�le zaopatrzony barek. Dostrzeg� w tym r�k� sekretarki. Dobrze jest mie� powodzenie u kobiet, pomy�la� i si�gn�� po l�d oraz butelk� beefatera. Nie zd��y� nawet porz�dnie zakosztowa� trunku, gdy do gabinetu wpad�a Judy. Dziewczyna rzuci�a mu si� z radosnym piskiem na szyj�. Wygl�da�aby uroczo, gdyby nie pufiasty bia�y skafander, dok�adnie skrywaj�cy interesuj�ce Nicka wypuk�o�ci. - Co to jest? - zapyta�. - Najnowszy typ ogniotrwa�ego kombinezonu - odpar�a. - A co ty tu robisz? Nie byli�my um�wieni. - Czekam na twojego tatusia - wyja�ni�, pilnie szukaj�c w fa�dach bia�ej materii rozpinaj�cego kombinezon zatrzasku. Ju� mu si� prawie uda�o, kiedy zza �ciany dobieg� odg�os zamykanych drzwi, a zaraz potem us�yszeli podniesione g�osy. Dopiero teraz zauwa�y�, �e przej�cie do s�siedniego gabinetu jest niedok�adnie zamkni�te - zosta�a ledwo widoczna, szeroka na �wier� cala szpara. - No wi�c, John, jak w ko�cu b�dzie? - powiedzia� wysoki, piskliwy g�os. - Nic nie b�dzie - odpar� spokojnie cz�owiek, nazwany Johnem. - Nic ode mnie nie dostaniesz. - To bardzo niedobrze... Widz�, �e przypadek O�Briena niczego ci� nie nauczy�. Nick i Judy zamarli w bezruchu. Porozumieli si� wzrokiem i pilnie nadstawili uszu. G�osy dobiega�y czysto i wyra�nie. - O�Brien m�wi� mi, �e grozi�e� mu �mierci� - odpar� John. - Powiadomi� o tym policj�. - W chwili wypadku siedzia�em w samolocie, lec�cym z L.A. do Nowego Jorku. Ca�y poprzedni tydzie� sp�dzi�em w Kalifornii, pilnuj�c naszych spraw przy realizacji �Wnuk�w Spartakusa�. To si� nazywa ��elazne alibi�, ale nie w tym rzecz. Je�li chodzi o O�Briena, to nie kiwn��em nawet ma�ym palcem. Ja tylko wiedzia�em, co trzeba. Niewa�ne sk�d. Uwierz mi, naprawd� nie musz� prowokowa� wydarze�, skoro mam o nich dok�adne informacje. Tak si� sk�ada, �e wiem co� o tobie... O pewnym nieprzyjemnym wypadku, kt�ry przydarzy ci si� w najbli�szej przysz�o�ci. Nawet zabicie mnie czy wys�anie na Ksi�yc nic nie zmieni. Jedynie ujawnienie tej informacji daje jak�� szans�. Na co si� decydujesz? - McGregor, mam nadziej�, �e ci� szlag trafi - powiedzia� z nieskrywan� nienawi�ci� John i wyszed�, og�uszaj�co wal�c drzwiami. McGregor zachichota� piskliwie i mrukn�� do siebie: - Jak na razie nic o tym nie wiem. Chwil� jeszcze krz�ta� si� po biurze, kr�tko rozmawia� z kim� przez telefon, w ko�cu wyszed�, weso�o pogwizduj�c pod nosem. Wreszcie mogli swobodnie odetchn��. Nick popatrzy� na Judy pytaj�co. - Kim, u licha, jest ten facet? - McGregor? - Skrzywi�a si� jak po zjedzeniu kuba�skiej pomara�czy. - Jakim� sposobem zdo�a� skupi� prawie trzydzie�ci procent akcji firmy i tatu� zosta� zmuszony do zrobienia go wicedyrektorem. - Kiedy to by�o? - Dwa miesi�ce temu. Tata pewnie nic ci nie m�wi�, bo i nie ma czym si� chwali�. To raczej ma�o przyjemny facet. Nick wsta� i zupe�nie zapomniawszy o kr�g�o�ciach Judy, zamy�lony spacerowa� wok� mahoniowego biurka Greya seniora. Ca�a ta historia bardzo go zaintrygowa�a. Przypomnia� sobie o drinku i �ykn�� nieco dla rozja�nienia my�li. - Co w�a�ciwie wiadomo o tym cz�owieku? - Niewiele - odpar�a. - Pewnego razu zjawi� si� z pakietem akcji odkupionych, jak si� tata potem dowiedzia�, od drobnych posiadaczy, i oznajmi�, �e jest Kanadyjczykiem, kt�ry chce zainwestowa� w Stanach. U siebie te� mia� by� kaskaderem, specem od numer�w lotniczych, st�d sentyment do przedsi�wzi�� tego rodzaju. Chce nadal by� w bran�y. By�a wyra�nie znudzona tematem i sama zacz�a zdejmowa� kombinezon, ale Nick ci�gle my�la� o pods�uchanej przed chwil� rozmowie. Machinalnie osuszy� do dna szklaneczk�. - S�uchaj, Judy, ta rozmowa... To mi wygl�da na szanta�! Dziewczyna zastanawia�a si� chwil�, jakby co� sobie przypominaj�c. - Wiesz, to mo�liwie. Od pewnego czasu po agencji kr��� plotki, �e McGregor zabawia si� we wr�k� i proponuje ludziom informacje o przysz�o�ci w zamian za du�e pieni�dze. Bra�am to do tej pory za �art! Pokr�ci� w zadumie g�ow�. - To chyba nie jest �art. Warto by o tym pogada�, ale nie tutaj. Ten facet mo�e lada moment wr�ci�. Lepiej spotkajmy si� gdzie� na mie�cie, na przyk�ad jutro u Spindletopa na lunchu. Do gabinetu wszed� Jonathan Grey, zwykle spr�ysty i �wawy sze��dziesi�ciolatek. Dzi� nie wygl�da� najlepiej - mrukn�� co� na ich widok i ci�ko usiad� za biurkiem. Min� mia� chmurn� i zas�pion�. - Kto by pomy�la� - powiedzia� wreszcie - �e O�Brienowi p�knie karabinek, setki razy testowany u producenta i drugie tyle u nas. - Trzasn�� pi�ci� w blat. - Do diab�a, takich rzeczy nie mo�na przewidzie�! Judy i Nick wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Stary Grey czas jaki� w�cieka� si� na ludzk� bezsilno�� wobec losu, po czym, ju� uspokojony, za�atwi� zlecenie Damona na dw�ch ludzi, dobrych w odgrywaniu �ywych pochodni. Nick czule po�egna� si� z Judy i wyszed� z gmachu agencji. Na ulicy stan�� na moment i obrzuci� wzrokiem wej�cie, z szerokimi i wygodnymi schodami. Na najni�szym stopniu kto� napisa� kred�: �Tylko dla kaskader�w�. Pierwszym uczuciem, jakiego dozna� McGregor, by�a sucho�� w ustach. Wkr�tce jednak nieprzyjemna gorycz zamieni�a si� w pieczenie, a obr�cz przy�pieszonego t�tna znienacka �cisn�a czaszk�. - Cholera - wychrypia�, a potem zerwa� z g�owy ko�dr�. - Wizja! Jak pocz�tkuj�cy p�ywak zamacha� r�koma, zapominaj�c przy tym wysun�� nogi, i w efekcie stoczy� si� na pod�og�. Kilka pustych puszek po piwie rozprys�o si� na boki. - Wizja - zaj�cza�, czuj�c coraz szybsze pulsowanie w skroniach. - Gdzie ta pieprzona opaska?! Potrz�sn�� g�ow�, lecz tym razem stan�a mu na przeszkodzie pusta piersi�wka, na kt�r� nieostro�nie nast�pi�. Po�lizgn�� si� i wjecha� pod st�. Widok blatu, zastawionego wczorajsz� kolacj�, przywr�ci� mu zdolno�� my�lenia. - G�wno, nie wizja - mrukn��, jakby z nutk� pretensji, i z trudem usiad� na pod�odze. - Pieprzony kac. S�dz�c z pogardy, z jak� to wym�wi�, powinien zosta� do ko�ca �ycia abstynentem, ale ka�de pija�stwo ko�czy� ostatnio podobnymi deklaracjami. Lata m�odzie�czych boj�w mia� ju� za sob�, sterany organizm szwankowa� coraz cz�ciej. Roztar� oczy, o ma�o nie wciskaj�c sobie ga�ek do �rodka, a potem dostrzeg� wisz�c� na por�czy fotela opask�. Roze�mia� si� z masochistyczn� satysfakcj�, ale zaraz obj�� obola�� g�ow� palcami i pocz�apa� do �azienki. �eby chocia� m�g� przewidzie�, kiedy nadejd� wizje... Zd��y�by si� przygotowa�, skoncentrowa�, a tak... czysta partyzantka i ganianie za hasaj�cym po prerii Siuksem. Wyci�gn�� g�ow� spod kranu i z�apanym po omacku r�cznikiem zacz�� wyciera� w�osy. Nie dalej jak tydzie� temu chwyci�o go akurat na zebraniu ze zwi�zkowcami, a� w�ciek� si�... Ani wyj��, ani za�o�y� opaski. Nic nie dojrza�, a tylko �eb rozbola� go jak diabli. I dlaczego obrazy s� tak niejasne? W wizji z O�Brienem nawet nie by� pewny, czy to on: jaka� taka dziwaczna perspektywa, niewyra�nie kszta�ty... Wla� sobie do ust p� butelki p�ynu od�wie�aj�cego, zabulgota� i z obrzydzeniem wyplu� do zlewu. Dobrze za to pami�ta�, kiedy po raz pierwszy pojawi� si� jego dar... Sp�dza� samotny urlop nad niewielkim jeziorem, jakich w Kanadzie s� setki. W pobli�u sta�o zaledwie par� domk�w, sami spokojni letnicy. I w�a�nie w czasie jednej z poobiednich sjest, kiedy odpoczywa� w le�aku, przysz�o to dziwne uczucie odrealnienia, a potem ujrza� pani� Bracker, mieszkank� s�siedniego bungalowu, topi�c� si� u ko�ca pomostu. Po paru sekundach obraz znikn�� i pewnie zapomnia�by o swoim prze�yciu, gdyby nie to, �e nast�pnego dnia s�siadka tak niefortunnie potkn�a si� na pomo�cie, �e wpad�a g�ow� do wody, uderzy�a w s�upek i w ci�gu paru sekund uczyni�a pana Brackera wdowcem. Dok�adnie tak jak w jego wizji. Tylko wtedy, za pierwszym razem, czu� zaskoczenie. P�niej uzna� sw�j dar za co� naturalnego, tyle �e rzadko spotykanego. Niestety, przez d�u�szy czas nie potrafi� sensownie go spo�ytkowa�, jako �e by� do�� ograniczony, m�g� przewidywa� jedynie wypadki ludzi, z kt�rymi mia� bezpo�redni d�u�szy kontakt. Te� mi przyjemno�� - gdyby cho� raz przywidzia�y mu si� notowania na Wall Street. Jedna kr�tka migawka ustawi�aby go na ca�e �ycie... Kr�ci� si� nawet po gie�dzie, ale nigdy nie zobaczy� tablicy notowa�, tylko par� samob�jstw sfrustrowanych makler�w. Dopiero tutaj, w firmie Greya, nieco o�y�. Po pierwsze, zaw�d wykonywany przez pracownik�w agencji wymaga� prawie codziennego nara�ania �ycia, po drugie, zdo�a� wytworzy� odpowiedni� aur� wok� swojej osoby. Ludzie nie musz� wierzy� w plotki, ale sam fakt ich istnienia sprawia, �e gdy przychodzi i sk�ada propozycj�, s� ju� w po�owie urobieni. Kaskaderzy to jednak mi�czaki. O�Brien i ten pyskacz John to drobne wyj�tki, potwierdzaj�ce regu��. Jeszcze raz poci�gn�� szczotk� po z�bach i, sp�ukawszy usta, wyszed� z �azienki. Lecz z r�wnowag� wci�� by�o nie najlepiej, gdy� biodrem str�ci� teczk� z kolorowymi zdj�ciami, kt�re z szelestem rozsypa�y si� po pod�odze. Popatrzy� na du�y transparent, widoczny na jednej z fotografii: Og�lnokrajowy Zjazd Kaskader�w, potem przeni�s� wzrok na inne fotki. Ze wszystkich wyziera�a ta sama, u�miechni�ta twarz Jonathana Greya. Ten si� �mieje, kto si� �mieje ostatni, dzi�bek - pomy�la� m�ciwie i poszed� nala� sobie klina. Ju� po raz trzeci Nick studiowa� oprawion� w sk�r� kart�. Irytowa� go brak cen - idiotyczny zwyczaj ekskluzywnych knajp, irytowa� go brak Judy - sp�nia�a si� jak zwykle, i irytowa�a go dziewczyna przy s�siednim stoliku. Patrzy�a mu w oczy i, jak tylko podnosi� wzrok, oblizywa�a wargi ostrym j�zykiem. By� mo�e jednak przesadzi�a z przyprawami. - Cze��, d�ugo czeka�e�? - Judy usiad�a ko�o niego, jak zwykle rozkosznie zdyszana. - Zam�wi�e� ju� co�? Przyzna� si� do wody mineralnej. Dziewczyna, lustruj�c jad�ospis, pokr�ci�a z niedowierzaniem g�ow�, a nast�pnie przewertowa�a menu do ko�ca. - Dziwne - mrukn�a. - Nie ma spisu win. Nick zrobi� ubolewaj�c� min�, gratuluj�c sobie w duchu pomys�u z wyrwaniem ostatniej strony. Poprzednim razem butelka wina mozelskiego, z podobno wyj�tkowo udanego rocznika, kosztowa�a go r�wnowarto�� tygodniowej har�wki. Czekaj�c, a� zostan� obs�u�eni, dyskretnie wrzuci� zgniecion� kulk� pod s�siedni stolik. - Rozmawia�am z tatusiem - o�wiadczy�a Judy, kiedy wreszcie odprawi�a kelnera, ale Nick d�u�sz� chwil� nie m�g� przem�wi�. Zastanawia� si�, dlaczego nie wyrwa� r�wnie� kartki z krabami. - Rozmawia�am o McGregorze - powt�rzy�a z naciskiem i to wreszcie przywr�ci�o Nickowi zatrzymane kr��enie. - I co powiedzia�? Judy uj�a go delikatnie za rami�. - Ale pami�taj, to tajemnica. Skwapliwie przytakn��, co przyj�a, figlarnie drapi�c go paznokciami po wierzchu d�oni. - Wiesz, �e u nas w bran�y nie mog� istnie� agencje monopolizuj�ce us�ugi? - Zwa�ywszy na to, jak gazety tr�bi�y o tym przed rokiem... - Mog� sobie tr�bi�, tata jest cwa�szy. - Rozejrza�a si� po sali. - Zawar� nieoficjalne uk�ady z trzema najwi�kszymi agencjami i razem kontroluj� rynek. To lepszy uk�ad ni� oficjalny, nie trzeba p�aci� podatk�w. - A rada Zwi�zku Pracodawc�w? - Przecie� tatu� jest jej przewodnicz�cym... - Nie ma co... - Nick po�a�owa�, �e jednak nie zam�wi� czego� mocniejszego. - To pachnie skandalem finansowym, a mo�e i krymina�em, ale co ma z tym wsp�lnego McGregor? Na odpowied� musia� poczeka�, dop�ki kelner nie rozstawi� sa�atek z homar�w i szklanek z sokiem. Judy wycelowa�a w Nicka widelcem. - W tym rzecz, �e on o tym wie. - Kto� mu powiedzia�? - W�tpliwe, w agencji nie maj� o tym zielonego poj�cia. McGregor przyszed� kiedy� do tatusia i r�bn�� takimi szczeg�ami, �e... - wzruszy�a ramionami. - Tatu� m�wi, �e ten rzezimieszek musia� jako� otworzy� jego prywatny sejf, ale nie ma na to dowod�w. - To mo�liwe? - Chyba nie, trzeba zna� do�� d�ug� litani� cyfr, inaczej si� nie da. Przez jaki� czas byli zaj�ci dziobaniem sa�atki, lecz Nickowi sz�o to raczej marnie. Jako� nie mia� apetytu, z jednej strony dlatego, �e nie by� pewien, czy jego karta kredytowa przetrzyma te bachanalia. - Zatem nale�y przyj�� - powiedzia� w ko�cu - �e ten pokurcz zna� szyfr. - Ale sk�d? - Hm, nie wiem... O �mierci O�Briena te� si� sk�d� dowiedzia�. Przerwa� na widok kelnera, nios�cego przeno�ny aparat telefoniczny. - Telefon do pana. - Kelner po�o�y� s�uchawk� mi�dzy talerzami. - Zostawi�e� komu� numer? - szepn�a Judy. - Tylko firmie, kom�rka mi nawali�a. - Uni�s� s�uchawk�, powiedzia� dwa zdania, chwil� s�ucha� kogo�, a potem zblad�. - Co� wa�nego? - Jeden z ludzi... - zacz��, a potem raz jeszcze nabra� powietrza. - Cz�owiek przys�any przez twojego ojca mia� wypadek. - Co si� sta�o? Ju� otworzy� usta, ale spojrza� na jej rozgrzeban� sa�atk� i skrzywi� si� z niesmakiem. - Lepiej zjedz to teraz. S�up dymu wskaza� im w�a�ciwy punkt na wybrze�u. Nick otworzy� okno i natychmiast poczuli sw�d palonej ropy. Wjechali wreszcie na szczyt wzg�rza, na �agodn� estakad�, opadaj�c� ku pla�y, gdzie w rozwiewaj�cym si� oparze dostrzegli ma�� przysta�. Od morza wia�a silna bryza, tote� coraz lepiej widzieli, co si� tam dzia�o. Dwa wozy stra�ackie polewa�y wraki wypalonych �odzi. Nick zakl�� w duchu - obok motor�wki, kt�ra eksplodowa�a, cumowa�o kilka prywatnych �agl�wek. Z niech�ci� pomy�la� o serii nieprzyjemnych rozm�w, jakie b�dzie musia� przeprowadzi� z towarzystwem ubezpieczeniowym. Przyhamowa� i skr�ci� w rozga��zienie drogi, wiod�ce prosto ku przystani. Stra�acy zwijali w�a�nie sprz�t i �adowali si� do woz�w. Nick z Judy podeszli do nabrze�a, aby obejrze� miejsce wypadku. Po motor�wce zosta� �lad w postaci osmalonej wyrwy w betonowym pomo�cie. Morze w promieniu kilkudziesi�ciu jard�w by�o za�miecone resztkami rozerwanych �odzi. Inne, zacumowane dalej, mia�y podziurawione burty i nadpalone �agle. Dopiero teraz Nick zauwa�y�, �e Judy od d�u�szej chwili wpija mu kurczowo palce w rami�. By�a wyra�nie zszokowana. - Biedny Norton - wyszepta�a. Za sob� us�yszeli podniesione g�osy. Zobaczyli id�cego ku nim Jonathana Greya, ostro dyskutuj�cego z niskim, szpakowatym m�czyzn� w roboczym kombinezonie. Nick pozna� faceta od efekt�w specjalnych. - Sam nie mog� tego zrozumie� - perorowa� g�o�no technik. - Przecie� wszystko zosta�o zabezpieczone. Motor�wka powinna eksplodowa� na �rodku zatoki, i to od �adunk�w prochowych, a nie od paliwa. Przecie� nie jestem wariatem! - Ale wybuch�a na przystani! - przerwa� zniecierpliwiony Grey. - Chc� wiedzie�, do cholery, dlaczego. Czy wreszcie kto� mi to powie?! - Cz�owiek, kt�ry opr�nia� zbiornik... Tak, to mog�o by� to. Nieszczelny w��, ropa mog�a wyciec na pok�ad, wystarczy�a iskra, jakie� zwarcie... Czysty przypadek! - Ostatnio za du�o tych przypadk�w. - Dopiero teraz Grey zauwa�y� c�rk� i z wysi�kiem si� u�miechn��. Judy podesz�a bli�ej. - Czy Norton bardzo cierpia�? - spyta�a. Ojciec drgn�� i popatrzy� na ni� zaskoczony. Potem parskn�� �miechem, nagle odpr�ony. - Ten stary dra� jest zdr�w i ca�y. Mia� szcz�cie, jakby trafi� sz�stk� w stanowej loterii w Pensylwanii. Wyobra� sobie, �e u�amek sekundy przed wybuchem potkn�� si� i wypad� z �odzi. Z pocz�tku nikt tego nie zauwa�y�. Mocno go og�uszy�o, no i troch� si� pot�uk�, bo wpad� na jak�� boj�. To asystent re�ysera narobi� paniki, nie wiedz�c dok�adnie, co i jak. Judy rozmawia�a dalej z ojcem, Nick za� razem ze specem od efekt�w poszli wzd�u� nabrze�a, by wst�pnie oszacowa� straty. Z grubsza wygl�da�o na to, �e ca�y incydent zwi�kszy koszt filmu o przesz�o sto tysi�cy dolar�w, o ile firma ubezpieczeniowa dowiedzie, �e przyczyn� wypadku by�o niedbalstwo pracownika. W ko�cu wszystko odbije si� i tak na nim - grubych ryb nic nie obchodzi�y nieprzewidziane kataklizmy. Za to na pewno obejdzie przekroczony bud�et. Wracaj�c do samochodu, przechodzi� obok du�ego kontenera ze sprz�tem. Us�ysza� dobiegaj�ce zza niego strz�py rozmowy. Zatrzyma� si�, poznawszy g�os Johna. - A wi�c McGregor chcia� od ciebie akcje firmy? - Tak, wszystko, co posiadam. Nie ma tego du�o, ale s� teraz warte �adnych par� tysi�cy... S�dzisz, �e to on zorganizowa� dzisiejsz� hec�? - Je�li nawet, to nic mu nie udowodnimy... Poza tym ty wci�� �yjesz, Norton. G�osy oddali�y si�. Nick sta�, nieruchomy, my�l�c nad czym� intensywnie. Powoli podszed� do samochodu, gdzie ju� czeka�a na niego Judy. Wsiad� do wozu i zacz�� czego� szuka� na tylnym siedzeniu. - Tatu� jest w kiepskim stanie - stwierdzi�a Judy. - Zdaje si�, �e podejrzewa konkurencj� o sabota�. Kt�ry� z partner�w chce z�ama� uk�ad i zgarn�� pul� dla siebie. - Chyba tatu� si� myli - odpar�. - Do licha, gdzie to jest? Wreszcie poda� jej wyci�gni�tego ze sterty papieru �Newsweeka�. By� to numer z zesz�ego tygodnia. Stron� tytu�ow� przekre�la� ogromny napis - INWAZJA PREKOGNICJI, pod spodem mniejszymi literami bieg�o sensacyjne doniesienie: W ca�ym kraju kilkadziesi�t os�b przewidzia�o zamach na senatora Rocamera. Ch�opiec, kt�ry brodzi� wok� nadbrze�nych kamieni, mia� min�, nasuwaj�c� podejrzenia o lekki debilizm. Nie przeszkadza�o mu to jednak wypatrywa� skorupiak�w w skalnych za�omach i wyci�ga� ka�dego z okrzykiem rado�ci. Triumfalne potrz�sanie w stron� hotelowego tarasu musia�o by� specjalnie op�acane przez w�a�ciciela. W ka�dym razie go�cie, a szczeg�lnie stare i pomarszczone turystki ze �rodkowego Zachodu, by�y zachwycone. Szczebiota�y do niego, zach�caj�c do dalszego wzmo�onego wysi�ku. - Nic mu nie mo�na udowodni� - stwierdzi� John, odwracaj�c si� w stron� Judy. - Dok�adnie to sprawdzi�em. Siedzieli na werandzie male�kiej kafejki, jednej z wielu na nadoceanicznym bulwarze. - Ale s�ysza�e� o innych szanta�ach - Nick zako�ysa� si� na krze�le. - Nie licz� wypadku O�Briena, McGregor lecia� wtedy samolotem. John u�miechn�� si� dwuznacznie i wyj�� z salaterki kilka orzeszk�w. - Dwa miesi�ce temu kr�cili�my film sensacyjny na podstawie Alistaira MacLeana. Tedd Bromme robi� za faceta, kt�ry ucieka z wi�zienia na lotni. - Wsypa� orzeszki do ust. - Nieoczekiwanie zaatakowa� go orze� g�rski, rozpru� poszycie i jak znale�li ch�opaka, z�by mia� dziesi�� metr�w od but�w. W tym czasie McGregor �owi� ryby w wi�kszym towarzystwie, poza tym nigdy nie zajmowa� si� tresur� ptak�w. - Tresur�? - Judy unios�a g�ow� znad �Newsweeka�. - Zgadza si�, dobrze us�ysza�a�. Plenery kr�cono ko�o Filadelfii, a tam za choler� nie ma or��w - zni�y� g�os. - Ten podobno uciek� z ZOO. Dalej sprawa Sakulina - specjalizowa� si� w akrobatyce konnej: szar�e, gonitwy, sami wiecie... - Aha, niedopatrzenie rekwizytora - przypomnia� sobie Nick. - W zasadzie tak to mo�na nazwa�. Krzyk z pla�y dowodzi�, �e ch�opak znalaz� kolejnego kraba. - Film odtwarza� jaki� epizod z kampanii Custera i re�yserowi zale�a�o na efektownym ataku kawalerii. Indianie walili z �uk�w, a� niebo pociemnia�o, ale przecie� nic nie mog�o si� sta�. Strza�y mia�y gumowe groty. - John zmru�y� oczy. - Poza jedn�, kt�ra przebi�a Sakulianowi otrzewn� i do ko�ca �ycia uczyni�a go kalek�. - McGregor? - By� w Tunezji, za�atwia� plenery. Judy, kr�c�c z niezadowoleniem g�ow�, stukn�a par� razy gazet� o kolano. - Dlaczego tyle m�wimy o tym karakanie. Nie widz� �adnego zwi�zku mi�dzy tymi wypadkami a osob� McGregora. - Mylisz si�. - G�os Johna stwardnia�. - Ka�dej z tych os�b McGregor na kilka dni przed wypadkiem obiecywa� pomoc, a dok�adniej informacj�, jak mo�e unikn�� powa�nych k�opot�w w najbli�szej przysz�o�ci. Sugerowa�, �e chodzi o spraw� �ycia i �mierci. - Sk�d to wiesz? - Sami mi powiedzieli. - Popatrzy� na ocean, nie chc�c, aby widzieli wyraz jego twarzy. - Sakuliana zna�em od szczeniaka. Judy zerkn�a na Nicka i zrobi�a wymowny grymas. - S�uchajcie, nie jestem zagorza�� racjonalistk�, ale wydaje mi si�, �e pos�dzanie go o cudowne umiej�tno�ci to przesada. - Przesada... Wi�c sk�d ten sukinsyn zna fakty z przysz�o�ci? - warkn�� John. Chwil� patrzyli na siebie, w ko�cu dziewczyna spu�ci�a wzrok. Nick pochyli� si� nad stolikiem i zni�y� g�os prawie do konspiracyjnego szeptu. - Twierdzi�e�, �e podczas dzisiejszej rozmowy McGregor nie m�wi� nic konkretnego. Mo�e przed Nortonem chlapn�� si� z czym�? - Nie wierz w to. Poza tym Norton si� boi. Judy ponownie zajrza�a do gazety. - Ci ludzie przynajmniej dok�adnie, ze szczeg�ami, przewidzieli zamach na senatora - �achn�a si�. - McGregor nie trafi�, Norton �yje. - S�usznie. - Nick pstrykn�� palcami. - To wa�ne, mo�e w swoich wizjach, czy jak to tam nazwa�, nie widzi zbyt dobrze, mo�e taki obraz z przysz�o�ci tylko mu miga przed oczyma. - Pr�dzej w g�owie - mrukn�� John. - Co? A tak, s�usznie. - Id�. - Kaskader wsta� od stolika. - Mam do�� zastanawiania si� nad tym, co ten gnojek o mnie wie. Judy przytrzyma�a go za �okie�. - To mo�e zap�a�. Du�o chce? John zachichota�. - Jeste� w b��dzie, anio�eczku, jemu wcale nie zale�y na forsie. - Nachyli� si� ku Judy i szepn�� konfidencjonalnie. - Jak my�lisz, czego ode mnie chcia�? W oczach dziewczyny b�ysn�o przera�enie. - Tak, nie mylisz si�. Chcia� ode mnie akcje firmy twojego tatusia. - Ale po co? - wykrztusi�a. - To... - ruszy� do wyj�cia - sama powinna� najlepiej wiedzie�. Tym razem chwyci�o go w gabinecie. W ostatniej chwili dopad� kanapy - zaraz potem uton�� w ciemno�ci. Gdy si� przeja�ni�o, dostrzeg� pikuj�cy w d� samolot, najnowszy model cessny. Dos�ownie rozlatywa� si� w powietrzu. Znikn�� z pola widzenia, kiedy zostawi� za sob� skrzyd�a. Inny obraz - p�dz�cy torem samoch�d. Rozpozna� mark�, europejsk�: stary, ale stylowy lamborghini braw. W�z wyskoczy� nagle w powietrze, przelecia� nad jak�� przeszkod�, grzmotn�� o ziemi� i, zaliczaj�c kilka efektownych przewrotek, stan�� w p�omieniach. W ostatnim przeb�ysku dostrzeg� jeszcze wypadaj�c� z wraka ludzk� pochodni�... Podni�s� si� i chwiejnym krokiem dotar� do �azienki. Spryska� g�ow� zimn� wod�. Skutki wizji naprawd� zdumiewaj�co przypomina�y kac po solidnej kilkudni�wce, do czego nie m�g� si� przyzwyczai�. Za�y� proszek od b�lu g�owy i wr�ci� do gabinetu. Zadzwoni� do sekretarki i kaza� sobie nie przeszkadza�. Potrzebowa� czasu do namys�u. Z cessn� nie by�o problemu, widzia� to ju� przedtem. Mog�o chodzi� tylko o Johna Sheena, jedynego w firmie pasjonata akrobatyki powietrznej. Ju� raz go ostrzega�... bez skutku, niestety. John okaza� si� upartym os�em. Z pewno�ci� podejrzewa�, �e McGregor chce go wyko�czy�. Nie musia� - wizja by�a wyra�na jak nigdy, co �wiadczy�o o prawie stuprocentowej pewno�ci zdarzenia. Nie by�o te� w�tpliwo�ci, gdzie to si� wydarzy. Nikt teraz nie pracowa�, ludzie szykowali si� jedynie do pokaz�w w Kansas. Przypomnia� sobie o samochodzie - czy�by, pr�cz Johna, kto� jeszcze mia� u�wietni� zjazd swoim pogrzebem? Zacz�� si� zastanawia�, kto w jego otoczeniu ma fio�a na punkcie starych europejskich woz�w. Jonathan Grey! W m�odo�ci podobno wyczynia� cuda na torze, najpierw jako kierowca wy�cigowy, potem kaskader. Zawsze na wozach europejskich. Tylko �e stary piernik nie wyst�puje ju� od lat... Wizja nie wygl�da�a na zwyk�y wypadek drogowy, raczej na popisowy numer. Drgn��, nagle przypomniawszy sobie o czym�. Wyszczerzy� z�by w cynicznym u�miechu. Ju� wiedzia�, nareszcie wiedzia�, kiedy dyrektor Grey b�dzie mia� sw�j ostatni wyst�p. Po��czy� si� z maklerem i uzgodni� z nim stopniow�, dyskretn� wyprzeda� posiadanych akcji. Notowania sta�y przyzwoicie, cho� nie tak korzystnie, jak miesi�c temu. Seria tragicznych incydent�w nadszarpn�a troch� reputacj� firmy, ale by�o to nic w por�wnaniu z trz�sieniem ziemi, jakiego McGregor spodziewa� si� za tydzie�. Po dw�ch kolejnych wypadkach akcje Grey�s Association Ltd. spadn� na �eb, co umo�liwi mu wreszcie przej�cie pakietu kontrolnego. A p�niej troch� reklamy dla podratowania reputacji sp�ki i trzy tajne umowy z sejfu Greya pozwol� wszystkich wzi�� za mord�. Zreszt� dzi�ki swym mo�liwo�ciom b�dzie m�g� w przysz�o�ci zapobiec wszelkim wypadkom. W ko�cu nic nie b�dzie istotniejszego ni� dobre imi� jego firmy. U�miechn�� si� do swoich marze� i wyszed� do sekretariatu. - Panno Molton, czy dyrektor Grey jest u siebie? - Niestety, nie ma go, �wiczy na motodromie. Do zjazdu w Kansas zosta� tylko tydzie�. - A... to on ma tam wyst�pi�? - spyta�, udaj�c zdziwienie. - Tak jak co roku, zawsze przygotowuje jaki� numer z samochodem. - O, to bardzo interesuj�ce - doda� nieszczerze i wycofa� si� do gabinetu. U�wiadomi� sobie, �e wizja p�on�cego lamborghini by�a te� wyj�tkowo wyra�na. Nick specjalnie nie przepada� za Kansas City. Jako rodowity nowojorczyk, z rodziny od wielu pokole� osiad�ej w Stanach (rodzinne podanie g�osi�o, �e pierwszy Damon przyp�yn�� tu na �Mayflower�, ale w to akurat nie wierzy�), do tej cz�ci kraju, kt�ra le�a�a za Missisipi, odnosi� si� jak arystokrata krwi do nuworysza, kt�ry wytargowa� sw�j tytu� hrabiowski od handlarza starzyzn�. Doskonale zdawa� sobie spraw�, �e tego rodzaju pozy w czasach globalnej unifikacji i kultury yuppies s� bez sensu, ale mimo to bardzo by� przywi�zany do tego, drobnego w ko�cu, snobizmu. Zreszt�, jak ka�dy rasowy arystokrata, starannie ukrywa� uczucia, tym bardziej, �e za szczero�� m�g� oberwa� w tub� od jakiego� krewkiego kowboja. Siedzia� teraz na tarasie hotelowej kawiarni, sk�d mia� doskona�y widok na g��wn� ulic� miasta. W dole na chodniku k��bi� si� t�um obywateli Missouri, Kansas, Nebraski i paru innych podobnie wie�niaczych stan�w, kt�rzy, ��dni pokazowego ryzyka, przyjechali osobi�cie. Reszta spragnionej dreszczu emocji Ameryki zasiad�a przy telewizorach. Czekano na rozpocz�cie parady. Nick upi� troch� piwa i pomy�la� o Judy. Dlaczego nalega�a, aby przyjecha�? Nie chcia�a nic powiedzie�, ale jakim� sz�stym zmys�em wyczuwa�, �e mog�o chodzi� tylko o McGregora. Czy�by wiedzia�a, �e szykuje si� kolejny numer? U szczytu ulicy hukn�y petardy. Po chwili z chmury dymu wynurzy�a si� damska orkiestra w kusych, pseudohistorycznych strojach, graj�c skocznego marsza. Za nimi sz�o dw�ch Wuj�w Sam�w, trzymaj�c transparent: Tylko raz w roku - dzi� w Kansas! P�niej w karnym ordynku post�powa�y poszczeg�lne firmy, prezentuj�ce swoich spec�w od auto da fe, Gumowych Je�d�c�w, nieustraszonych rajdowc�w, piroman�w, ludzi-muchy, skoczk�w i westernowych zabijak�w. Gdzie� w �rodku kolumny dostrzeg� ci�gni�t� przez samoch�d czerwono-niebiesk� cessn�. Ze zdumieniem spostrzeg� siedz�cego okrakiem na kad�ubie Johna Sheena, weso�o machaj�cego do publiczno�ci. Ale najlepsze mia�o go jeszcze czeka�. Po Johnie przemaszerowa�a brygada p�etwonurk�w, p�niej rzucono kolorowe �wiece dymne. Szcz�ciem wiatr mocniej dmuchn�� i Nick zobaczy� platform� z kr�low� parady. W pierwszej chwili nie m�g� uwierzy� w �wiadectwo w�asnych oczu i si�gn�� po lornetk�. Nie by�o w�tpliwo�ci - na szerokim tronie-�o�u spoczywa�a jego narzeczona, Judy Grey, ubrana w z�oty diadem i w co�, co mia�o by�, oczywi�cie, kr�lewskimi szatami, ale tkanymi chyba przez paj�ki, i to w wyj�tkowym po�piechu. Arystokratyczny snobizm Nicka zosta� g��boko zraniony - oczy parweniuszy z Kansas i okolic swobodnie ogl�da�y to, co do tej pory uwa�a� za zastrze�one wy��cznie dla siebie. Judy nie wydawa�a si� tym speszona, rozlu�niona i weso�a, rozdawa�a woko�o promienne u�miechy. Nick, zgrzytn�wszy z�bami, mia� w�a�nie trzasn�� szk�ami o ziemi�, kiedy zastanowi� go jaki� szczeg� w tle. Podregulowa� ostro�� i zamar� - z t�umu, zda si� wprost na niego, patrzy�a ponura g�ba McGregora. Od samego rana czu� si� podle. Mia� jakie� z�e przeczucia i, o dziwo, �adnych wizji, tylko momentami jakie� krwawe, rozmazane przeb�yski. Nigdy przedtem czego� podobnego nie do�wiadcza�. Czy�by nerwowa reakcja na napi�cie ostatnich dni? A mo�e to z powodu gor�ca? Z nieba la�y si� potoki roztopionego mas�a, czyni�c wszystko wok� spoconym, t�ustym i lepkim. Pracuj�c intensywnie �okciami, dotar� do obleganego przez dzieci stoiska z lodami i napojami, gdzie uraczono go mro�on� col�. Zwil�y� gard�o zimnym p�ynem i z przyjemno�ci� przypomnia� sobie wczorajsz� rozmow� z maklerem. Akcje, mimo niez�ych notowa�, jako� nie chcia�y si� up�ynni�, g��wnie ze wzgl�du na konieczno�� dyskrecji. Grey nie m�g� wiedzie� o tej operacji. I w�a�nie wczoraj makler upolowa� jelenia, kt�ry bez targ�w kupi� prawie wszystko. McGregor, zapominaj�c o nieszczeg�lnym nastroju, zarechota� z zadowoleniem. Za par� dni odkupi je od spanikowanego frajera za dziesi�t� cz�� obecnej warto�ci. Z marze� rozbudzi�o go poruszenie t�umu. Co� dzia�o si� na ulicy. Wyci�gn�� szyj� i popatrzy� w tamtym kierunku. Powszechny entuzjazm wywo�a� pojazd z kr�low� parady. Fachowo i z uznaniem oceni� cielesne walory Judy. Pomy�la�, �e na dobr� spraw� m�g�by przej�� firm� i uk�ady starego wraz z c�reczk�. Chcia� poprowadzi� ten interes jaki� czas, a p�niej... No c�, by� cz�owiekiem ambitnym i nie my�la� poprzesta� na przej�ciu finansowego pa�stewka Greya. To mia� by� wst�pny akt, preludium, rozpoczynaj�ce w�a�ciwe dzieje jego imperium... Tron Judy odp�yn�� w stron� stadionu, gdzie mia�y si� rozpocz�� pokazy kaskaderskiej sprawno�ci. McGregor energicznie ruszy� za nim, obawiaj�c si�, �e nie zd��y na czas do reprezentacyjnej lo�y. Nie m�g� pozwoli�, aby omin�y go najwa�niejsze atrakcje. Lotnicze i samochodowe katastrofy s� doprawdy bardzo widowiskowe. Le�a�a wygodnie, odpr�ona i zrelaksowana, czuj�c lekki wiatr mile ch�odz�cy jej cia�o. Wywy�szona blisko pi�tna�cie st�p ponad faluj�cy t�um, odczuwa�a ju� dobrodziejstwo minimalnego ruchu powietrza, wspomaganego przez wachlarze dw�ch pazi�w. Sami paziowie przypominali wygl�dem rozgotowane buraki, nie tyle mo�e ze wzgl�du na upa�, co jej symbolicznie ubrane cia�o. Mia�a nadziej�, �e Nick te� j� ogl�da... Rozda�a seri� szczeg�lnie efektownych u�miech�w. Zbli�ali si� w�a�nie do hotelu, w kt�rym zarezerwowa�a dla niego pok�j. Stary zazdro�nik! My�l, jak teraz musi szale�, sprawi�a Judy satysfakcj�... dosy� podniecaj�c�. Chcia�a rozpali� go do bia�o�ci. Mia�a wzgl�dem Nicka wielkie plany. Potrzebowa�a nowego szefa dla firmy, aby zast�pi� wyra�nie zm�czonego tatusia, oraz spolegliwego m�a. Nick znakomicie pasowa� na oba stanowiska. A poniewa� znany by� w kr�gach nowojorskiej z�otej m�odzie�y jako wieczny narzeczony coraz to nowych pa�, postanowi�a dzia�a� zdecydowanie. Rola kr�lowej parady by�a jedynie skromnym pocz�tkiem szerszego programu... Ciekawe, czy Nick wie, co go czeka - pomy�la�a. Pewnie by mu si� to nie spodoba�o. Kolumna skr�ci�a w stron� stadionu. Judy zdecydowa�a, �e ju� czas. Zeskoczy�a z platformy, gubi�c przy tym po�ow� garderoby, na co rozgotowani paziowie zareagowali prawie apopleksj�. Nie zwracaj�c na nich uwagi, pobieg�a prosto do ustawionych tu� przy wje�dzie na stadion samochod�w ekipy Grey�s Association Ltd., gdzie mog�a si� wreszcie przebra�. Musia�a si� po�pieszy�, zanim tatu� si� zorientuje... Olbrzymi stadion hucza� tysi�cami podekscytowanych g�os�w. Ludzie, rozgrzani seri� popisowych katastrof, ��dali wci�� wi�cej i wi�cej. Nick z niesmakiem odwr�ci� g�ow�. Nie podziela� prymitywnych gust�w mieszka�c�w Kansas i okolic. Trzy rz�dy ni�ej dostrzeg� McGregora. Facet pilnie lornetowa� teren pokazu, jakby na co� czekaj�c. Czy�by czego� si� dowiedzia�? Jak to dobrze, �e Judy nie wyst�puje - pomy�la� z ulg�. Zerkn�� w bok, gdzie siedzia�a Helen, sekretarka Greya, kt�rej nogi i biust dostarcza�y mu zwykle chwil mi�ej kontemplacji. Ale dzisiaj jako� nie m�g� si� na nich skupi�. Przeszkadza� McGregor, podobny do kojota, w�sz�cego padlin�. Chyba co� jednak wie... O kogo mo�e tym razem chodzi�? Komentator, kt�ry niczym sportowy sprawozdawca entuzjazmowa� si� byle sztuczk�, zamilk� nagle, aby po chwili powiedzie� sztucznie powa�nym tonem: Teraz ujrzycie powietrzny taniec �mierci w wykonaniu anonimowego cz�onka dru�yny Grey�s Association Ltd., kt�ry wyst�pi na lamborghini bravo. Brawa dla �mia�ka! Na torze ko�czono ustawia� obok siebie trzy odrapane autobusy; przed nimi, w odleg�o�ci pi��dziesi�ciu jard�w, po�o�ono ma�� pochylni�. W boksach samochodowych pot�nie zagra�o i na stadion wjecha� seledynowy lamborghini. McGregor jakby na to czeka� - wsta�, aby lepiej widzie�. W tym momencie Nick zrozumia�, �e w�a�nie o to chodzi. Chcia� co� zrobi�, krzycze�, ale nie m�g�, sparali�owany strachem. Jak zahipnotyzowany patrzy� na samoch�d, zataczaj�cy po torze pierwsze ko�o. W po�owie drugiego okr��enia kierowca docisn�� peda� gazu i w�z run�� ku pochylni. Nick, zupe�nie skamienia�y, patrzy� bezradnie, jak samoch�d wyskakuje w powietrze, leci nad dachami autobus�w i ju� ma szcz�liwie wyl�dowa�, kiedy nagle podczas zetkni�cia z ziemi� eksplodowa�a opona. Samoch�d przekr�ci� si� na bok i grzmotn�� z ca�� si�� o nawierzchni� toru, dachowa� par� razy i stan�� w p�omieniach. Ze �rodka wypad�a jaka� posta� ogarni�ta k��bem ognia. Krzycza� jak op�tany, a wraz z nim ca�y stadion. Zobaczy� Helen, zupe�nie sin� z przera�enia. Chwyci� j� brutalnie za ramiona i rykn�� wprost do ucha: Kto?! Ca�a dygota�a, w ko�cu us�ysza� niewyra�nie: Jjonnatthann... Wszystko by�o jasne. Pu�ci� j� i wtedy poczu� na sobie czyj� wzrok. Z do�u patrzy� rozpromieniony McGregor, skurwiel nawet nie usi�owa� kry� satysfakcji. Nick zacisn�� pi�ci. Chcia� mu j� wdepta� w twarz, razem z tym wrednym u�mieszkiem. Nagle zadowolenie na twarzy McGregora przemieni�o si� w baranie os�upienie. Kto� z ty�u po�o�y� Nickowi r�k� na ramieniu. - Dobrze, �e tu jeste�, Nick - us�ysza� znajomy, flegmatyczny g�os. - Czy nie widzia�e� gdzie� Judy, podobno wzi�a klucz od mojego wozu, wiesz, taki zielony lamborghini... Co� si� sta�o na torze? Mam zaraz wyst�p... Co z tob�, ch�opcze? Nick patrzy� na Jonathana Greya i przesta� cokolwiek s�ysze�, poza hukiem pulsuj�cej w skroniach krwi. �wiat sta� si� najpierw bardzo ciemny, a potem bardzo jasny. Sam nie wiedzia�, jak si� znalaz� na torze - bieg� ku czarnemu, le��cemu obok wraka kszta�towi, dopiero co ugaszonemu przez stra�ak�w. Zatrzyma� si� kilka krok�w od niego, nie m�g� i�� dalej. To wypalone truch�o... to by�a Judy! Truch�o raptownie drgn�o, wsta�o na kolana, potem na nogi i zacz�o energicznie otrzepywa� boki z kopcia. Czarne strupy odpada�y, ukazuj�c biel nie naruszonego skafandra. Nieboszczyk si�gn�� do g�owy i po kr�tkiej manipulacji zdj�� kask. Nick popatrzy� w roze�miane oczy Judy i zemdla�. Z niebytu wyrwa� go siarczysty policzek. Z niech�ci� uni�s� powieki i zobaczy� Judy, rozcieraj�c� r�k�. Nieboszczycy tak si� nie zachowuj� - przep�yn�o niemrawo przez jego otumanion� g�ow�. Obok sta� cz�owiek z obs�ugi toru z kub�em pe�nym wody, co zmobilizowa�o Nicka do natychmiastowego otrze�wienia. Zerwa� si� na nogi i podszed� do dziewczyny z gro�n� min�. - Czy mog� wiedzie�, co tu si� w�a�ciwie dzieje?! - K�tem oka dostrzeg� burz� w lo�y prasowej. Zaraz tu wszyscy b�d�. - Oczywi�cie, kochanie - odpar�a s�odko. - W zesz�ym tygodniu m�j przyjaciel z gie�dy doni�s� mi, �e McGregor up�ynnia po cichu akcje naszej firmy, a przecie� zawsze robi�, co m�g�, aby je przej��. Dra� z pewno�ci� oczekiwa� nag�ego spadku warto�ci, co by�o niemo�liwe, dop�ki tatu� cieszy� si� dobrym zdrowiem... - Pierwsi fotoreporterzy w�a�nie sforsowali p�ot i biegli na z�amanie karku przez tor. - Dosz�am do wniosku, �e McGregor zdoby� o nim jakie� informacje. Po�piech, z jakim chcia� up�ynni� akcje, wskazywa� na bliski termin. Pomy�la�am wtedy o imprezie w Kansas, gdzie tata chcia� raz jeszcze zabawi� si� w kaskadera. Mog�am zrobi� tylko jedno - kupi� akcje McGregora i... W tym momencie opad�a ich chmara dziennikarzy. Nick, odepchni�ty od Judy, s�ysza� jeszcze, jak obja�nia�a zalety nowego ogniotrwa�ego kombinezonu firmy Under Fire, gwarantuj�cego pe�ne bezpiecze�stwo nawet w �rodku piek�a. Powoli ruszy� ku trybunom, zastanawiaj�c si�, dlaczego nie zosta� wtajemniczony w jej plan. A mo�e mia�a racj�? Wi�ksza liczba poinformowanych os�b mog�a przeszkodzi� w przewidzianym biegu wypadk�w. Swoj� drog�, to cwana dziewczyna... Mo�e nawet za cwana. Nie mog�c zapobiec zdarzeniu, zmieni�a ofiar�. I �wietnie si� przygotowa�a, pomy�la� z podziwem. Nie podejrzewa�, �e Judy sta� na takie pokerowe zagranie. Przy wej�ciu na trybun� natkn�� si� na McGregora - facet nadal by� w szoku i patrzy� w przestrze� zamglonym wzrokiem. Mimo to Nick nie zdo�a� wykrzesa� z siebie bodaj odrobiny wsp�czucia. Dra� dosta�, co mu si� nale�a�o... Zasch�o mu w gardle, wi�c poszed� w kierunku bufetu, dlatego nie zauwa�y�, jak do wci�� b�d�cego w stuporze McGregora podbieg� Grey wraz z jednym z asystent�w. Chwycili go za r�ce i zacz�li ci�gn�� w kierunku boiska, po�o�onego w centrum stadionu. - Mamy drobny problem - t�umaczy� Grey. - John ma atak �lepej kiszki i nie mo�e polecie�. Ty go zast�pisz. - Co?! - McGregor szarpn�� si� desperacko. - Nie! - Nie wyg�upiaj si�, stary. - Uci�� jego w�tpliwo�ci Grey. - Tyle lat to przecie� robi�e�. Chodzi tylko o akrobatyczne abecad�o, kilka k�ek, beczek i korkoci�g�w... Nie zwa�aj�c na dalsze, coraz zreszt� s�absze, protesty, powlekli go na prowizoryczny pas startowy, gdzie czeka�a gotowa do lotu czerwono-niebieska cessna...