9465
Szczegóły |
Tytuł |
9465 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
9465 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 9465 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
9465 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�,
kliknij na taki przycisk ,
kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym
LITERATURA.NET.PL
kliknij na logo poni�ej.
2
JANINA WIECZERSKA
zawsze
jakie� jutro
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
CZʌ� PIERWSZA
5
Droga do szko�y
1. Jak pies w kr�gielni
Nietrudno by�o dojecha� do szko�y. Wystarczy�o wsi��� w jakikolwiek tramwaj z tablic�
�Tereny wystawowe� i na w�a�ciwym przystanku podda� si� naporowi wysiadaj�cych wycieczek,
i�� chwil� z t�umem, a potem ju� tylko prosto, kasztanow� alej�, kt�ra po ha�a�liwych
chodnikach przed Hal� Ludow� wydawa�a si� cicha i opustosza�a. Nie by�a przecie� pusta �
po dwoje, grupkami, pojedynczo szli uczniowie, a po�r�d doros�ych przechodni�w �atwo by�o
wyr�ni� nauczycieli, przed kt�rymi rozgadane gromadki rozst�powa�y si� w chwilowym
milczeniu. Wi�c znowu wystarczy�o w��czy� si� w ten strumie�, �eby dobi� do wielopi�trowego,
wielookiennego gmachu o surowym, rzeczowym wygl�dzie. Nie by� ponury, nic podobnego.
Ale mo�na by na nim umie�ci� napis: �Porzu�cie wszelkie sentymenty, kt�rzy tu
wchodzicie�.
Joasia od tygodnia wytrwale zwalcza�a w�a�nie wszelkie sentymenty, st�d osch�o�� szko�y
przyj�a jako dar losu. Wydawa�o si� jej, �e jasne i proste korytarze, szerokie schody i pachn�ce
jeszcze �wie�� farb� klasy, bez �ladu jakiejkolwiek przesz�o�ci, nowe i obce, s� najw�a�ciwszym
polem startowym dla kogo�, kto te� jest nowy i obcy i programowo nie chce mie�
nic wsp�lnego z przesz�o�ci�.
A wi�c, spokojnie i rzeczowo. Odda� lis w kancelarii. Odszuka� swoj� klas�. Rozejrze� si�
po ludziach, co s� warci. Tyle na dzi�. A w og�le: 1. Da� sobie rad� z nauk�; 2. Znale��
przyjaci�; 3. Nie pcha� si� na pierwszy plan i nie nadstawia� �ba. Najwa�niejsza rzecz � to
wiedzie�, czego si� chce.
Kiedy spokojnie i rzeczowo wyja�ni�a w kancelarii, �e jest t� now� uczennica, skierowan�
tu przez pani� profesor Cieszy�sk�, i wr�czy�a dyrektorowi list od ciotki. Dyrektor przelecia�
oczyma po kartce, po czym powiedzia�:
� No c�, szkoda, �e twoja protektorka rozsta�a si� z nasz� szko��. W zamian przysy�a nam
ciebie i poleca jako dobr� uczennic�. Nie jest to �wietny interes dla szko�y, dobra uczennica
za dobr� nauczycielk�. Postaraj si�, �eby�my nie musieli jeszcze bardziej �a�owa� tej zamiany.
� Przecie� ciocia... pani profesor � poprawi�a � chcia�a mnie tu umie�ci� dlatego, �e sama
tu uczy. Dopiero w ostatniej chwili tak si� z�o�y�o.
� Wiem, wiem. �artowa�em. Kole�anko � dojrza� kogo� przez otwarte drzwi do sekretariatu
� macie pierwsz� lekcj� w X humanistycznej? Zabierzcie z sob� now� uczennic�.
Joasia domy�li�a si�, �e to polonistka i wychowawczyni zarazem. Sz�a obok niej w milczeniu,
czekaj�c na �yczliwe s�owo, ale ju� po kilku krokach przyst�pi� do nich jaki� szczup�y,
siwiej�cy pan z c�rk�.
6
� O, jeszcze jedna sp�nialska � zauwa�y�a wychowawczyni, przypominaj�c, �e rok
szkolny zacz�� si� przed tygodniem.
Ta ma dobrze � pomy�la�a Joasia przygl�daj�c si� przysz�ej kole�ance. � Ojciec j� przyprowadza,
�cie�ki prostuje, a ja co? Jak ten palec.
Prostowanie �cie�ek polega�o na tym, �e ojciec nowej prosi� wychowawczyni� o wzgl�d na
c�rk� � jest bardzo nie�mia�a. Joasi przelatuje przez my�l, �e to �wietnie, bo w�a�nie nawet
ch�tnie by siedzia�a z kim� troch� nie�mia�ym � te k��bi�ce i rycz�ce postacie widoczne przez
otwarte drzwi klasy mimo wszystko troch� j� niepokoj�.
Nie�mia�a nowa nie odst�puje od ojca i polonistki. Joasia czuje, �e na nic jej nie jest potrzebna,
wi�c mrukn�wszy w przestrze�: �Trzeba w ko�cu przele�� przez ten Rubikon�,
wchodzi do klasy. Okiem fachowca rzuca na ostatnie rz�dy. Mowy nie ma, wszystko zaj�te.
Wolne s� tylko dwa sto�y, jak falochrony broni�ce dost�pu do ty�u. S� teoretycy, kt�rzy w�a�nie
pierwsze rz�dy uznaj� za najbezpieczniejsze, jako �e najciemniej jest pod latarni� � pociesza
si� Joasia i k�adzie teczk� na stole. Nie�mia�a nowa nagle si� zmobilizowa�a, opu�ci�a
ojca i podszed�szy szybko do Joasi oznajmi�a, �e rezerwuje sobie miejsce z brzegu.
Te� dobrze, ostatecznie s� wi�ksze zmartwienia � my�li Joasia, czuj�c, �e jest jej coraz
bardziej wszystko jedno. Nawet nie zauwa�y�a, ze ju� po dzwonku, zreszt� zdaje si�, �e nie
ona jedna, bo klasa jeszcze ci�gle kr�ci si� i gada, nie przejmuj�c si� zanadto obecno�ci� wychowawczyni.
Uciszaj� si� dopiero jako tako podczas czytania listy.
� Borowska Sylwia!
� Jestem � g�osik jest taki cichy i jakby przepraszaj�cy, �e Joasia odwraca si� bokiem, �eby
si� przyjrze�, kto to taki. Borowska siedzi w rz�dzie za ni�; wygl�da tak, jak Joasia zawsze
chcia�aby wygl�da�: do�� wysoka, szczup�a, du�e niebieskie oczy i grube czarne warkocze.
Bo�e ty m�j, jaka ona mi�a! Tylko czemu taka przestraszona, jak sierota w�r�d zb�jc�w? Zafascynowana
nie zwr�ci�a uwagi na paru nast�pnych wywo�anych �zb�jc�w� i nie dos�ysza�a,
jak si� nazywa dziewczynka z lokami, kt�ra w�a�nie w tej chwili przymilnie i dystyngowanie
m�wi:
� Obecna!
� Kociubi�ska Janina!(Ojej, co za nazwisko, jak z �Przekroju�!)
� Jest!
� Lipi�ski Bogdan!
� Jest! (Nawet wygl�da do�� mi�o.)
� Mi�dzyrzecki Marek!
Nic. Mo�e ju� na samym pocz�tku s� nieobecni? Nie, bo wychowawczyni patrzy wyra�nie
w kierunku trzeciego rz�du, gdzie jaki� ch�opiec, strasznie nie uczesany, w sp�owia�ej bluzie,
wychylony za plecami s�siada m�wi co� do czarnej, o cyga�skiej urodzie kole�anki.
� Mi�dzyrzecki!
� Co? Aha, jestem, oczywi�cie � podrywa si� spiesznie, ale nie wida�, �eby by� skruszony.
� M�ller Anna! Nowacka Izabela! (O moja �nowa nie�mia���.) Opis Janina! � Joasia nie
s�ucha dalej, przygl�da si� chwil� Opis Janinie, kt�ra znowu rozmawia z Mi�dzyrzeckim.
�Oni s� �adni i nie wygl�daj� na g�upich� � ocenia t� par� i zn�w zwraca oczy na klas�.
Dwoje jest w harcerskich mundurkach: drobna, o czarnych oczach, podobna do wiewi�rki
dziewczyna, kt�rej nazwisko przegapi�a, i wysoki, starannie ubrany i uczesany ch�opiec. W�a�nie
wstaje, by na: � Skorupka Jan� odpowiedzie� swoje: �jest�.
Harcerstwo jako� mi dziwnie przesz�o ostatnio, ale tak na razie mog� ich sobie przygada�
� planuje. � Zapytam najpierw o dru�yn�, a potem o klas�, wreszcie wszystko jedno o co,
byle zacz��.
� Uruska Joanna!
� Jestem! (No, mam to za sob�.)
� Wilko�ek Henryk! Wilko�ek?
7
� On zdaje si� chcia� chodzi� do klasy matematycznej! � t�umaczy kto� poinformowany.
Kilkoro parska �miechem. Widocznie Wilko�ek jest osobisto�ci� znan�, tylu naraz zaczyna o
nim m�wi�: �e to jeszcze nic pewnego, pani profesor Cieszy�ska (o, ciotka! Musz� si� jej o
wszystko wypyta�) bardzo mu odradza�a, czemu, Henryk si� interesowa� wy�sz� matematyk�,
tak, ale z tabliczk� mno�enia mia� stale trudno�ci, zreszt� on pisa� wiersze, tak, �Pogadanki
ekonomiczne� Schaffa zacz�� przerabia� na trzynastozg�oskowiec, �artujecie, nie, sam widzia�em...
� Zag�rski Jerzy! � wo�a wychowawczyni, by zahamowa� t� lawin�. Zag�rski okazuje si�
kr�py brunet w kraciastej marynarce, kt�ry dobitne �jestem� wykrzykuje mi�dzy jednym a
drugim k�sem bu�ki.
Polonistka ka�e zapisa� na tablicy temat lekcji. Zg�asza si� do tego niedu�a panna (koronkowy
ko�nierzyk na obcis�ym swetrze, kolczyki, loki), ta co m�wi�a �obecna�. Przepycha si�
mi�dzy sto�ami, usi�uj�c robi� to z wdzi�kiem.
Po co jej to � dziwi si� Joasia � i tak b�dzie si� musia�a wspina� na palce, �eby pisa� przynajmniej
po�rodku tablicy.
Panienka pisze pod dyktando: �Lekcja 3. Przedmiot historii literatury: tw�rca� � i tu b�yskawicznie
zwraca si� wprost do Joasi, bo najbli�ej:
� Jakie u? � szept-arcydzie�o, szatan by nie zauwa�y�.
� Zamkni�te � Joasia jest oszo�omiona technik� pytania i niewzruszonym spokojem pisz�cej:
ta mina! Lekko u�miechni�ta, uprzejma, wr�cz �askawa, a przecie� sytuacja zgo�a podbramkowa.
�Obecna� (jak j� Joasia prowizorycznie nazywa) ko�czy: �tw�rca i dzie�o�, otrzepuje
z gracj� resztki kredy z palc�w i skin�wszy g�ow� nauczycielce wraca lekkim, prawie
tanecznym krokiem na miejsce.
T� to sobie zapami�tam! Cho� nie my�l�, �eby mia�a by� moj� najlepsz� kole�ank�. No,
poczekajmy do przerwy.
Polonistka prowadzi lekcj� tak sobie. Karczewski polonista by� chyba lepszy. Toleruje si�
tu wypowiedzi � nie na temat�; odpowiadaj�cym �atwo skr�ci� na sprawy, o kt�rych maj�
ochot� m�wi�. O, cho�by ta, jak jej tam, aha, M�ller Anna, zamiast da� przyk�ad dzie�a, kt�rego
nie mo�na zrozumie� bez znajomo�ci �ycia pisarza, odpowiada o przedstawieniu �Pana
Tadeusza� w Krakowie, w teatrze Rapsodycznym. Bo�e drogi, co to mo�e by�: Teatr Rapsodyczny?
W �yciu o czym� takim nie s�ysza�a � w og�le by�a trzy razy w prawdziwym teatrze.
Moja Joanno, mo�e by� nawet dobrze odpowiedzia�a na pytanie, kt�re M�ller�wna tak zr�cznie
omija, ale nie wiesz, co to Teatr Rapsodyczny, a jak si� tego nawet dowiesz, to i tak pr�dzej
czy p�niej wyjdziesz na tumana z g��bokiej prowincji. O, dolo gorzka!
Spostrzeg�a, �e zaczyna ulega� niedozwolonym nastrojom. �Tylko bez przesady� � karci
si�. Pewnie, Miejskie Gimnazjum Koedukacyjne w Karczewie Wielkopolskim nie by�o Sorbon�,
ale tu te� nie ma samych geniuszy. Je�li jedna nie wie, jak si� pisze tw�rca, a druga nie
umie m�wi� na temat, to na tym tle mo�na zaryzykowa� publiczny wyst�p. Do startu gotowi...
Karczewski kodeks honorowy zabrania� podnoszenia dw�ch palc�w. Odpowied� na pytanie,
rzucona od niechcenia w przestrze�, stawa�a si� w�asno�ci� ca�ej klasy i ka�dy mia�
prawo j� powt�rzy�, gdyby nauczyciel go wyrwa�. Ale oczywi�cie nauczyciel z kolei by� zobowi�zany
zauwa�y�, kto jest autorem, i da� mu szans� wypowiedzenia si� do ko�ca.
Wi�c Joasia przybiera wypracowan� w starej szkole postaw� startow� � opiera si� o �cian�,
zaczepia palce o kieszenie wiatr�wki i maj�c w polu widzenia i nauczycielk�, i wi�kszo��
klasy, czeka, a� padnie nast�pne pytanie.
� Oczywi�cie nie. W �redniowieczu na przyk�ad pisarz programowo kry� swoj� indywidualno��,
a w romantyzmie na odwr�t � m�wi Joasia przed siebie, p�g�osem, wed�ug zasad gry.
I zdumiona s�yszy:
� Prosz�, Zag�rski!
8
Zag�rski opuszcza r�k� i ze swad� zaczyna rozwadnia� Joasiny schemat odpowiedzi. Bez
w�tpienia w�a�nie jej, bo nie mo�e wyj�� poza dwa wymienione przyk�ady. Joasia jest tak
zaszokowana, �e nawet si� nie oburza.
Te�, ale obyczaje! � my�li tylko. � Ciekawam, czy wszyscy s� tacy. � Zrezygnowa�a z publicznego
wyst�pu, wy��czy�a si� z lekcji i pr�buje jako� poszeregowa� koleg�w. Oczywi�cie
p� klasy siedzi sennie, byle tylko prze�y� � tych mo�na pomin��. Najbli�sza s�siadka wytrwale
wpatruje si� w nauczycielk� i kiwa m�drze g�ow�, gdy wida�, �e polonistce odpowied�
si� podoba, wydyma za� pogardliwie wargi, gdy kto� palnie g�upstwo. �Aha, to ona ma tak�
taktyk� � wnioskuje Joasia � przede wszystkim zyska� �aski nauczycielki. Ja na przyk�ad nie
licz� si� dla niej, cho� przysz�y�my razem i to przecie� powinno jako�...� Odwraca lekko
g�ow�, �eby zobaczy� tylne rz�dy. Tam si� bawi�: dwie blondynki � jedna ni�sza; z grubym
warkoczem, o marzycielskich oczach, druga wysoka, kr�tko ostrzy�ona, skora do �miechu �
czytaj� co� z arkusika papieru. Jaremianka (�obecna�) czujnie �ledzi przebieg lekcji i nie
opuszcza sposobno�ci, �eby cho� dwa s�owa wtr�ci�. Jej s�siadka, ta harcerka, notuje. M�ller�wna,
zadowolona z niedawnego wyst�pu, przesy�a korespondencj� do blondynek.
Wi�c jest mniej wi�cej tak jak u nas: senni, weso�ki, solidni. Takich graczy jak Zag�rski
chyba wyt�pili�my. Zaraz, ale u nas byli jeszcze tacy, przynajmniej na polskim, kt�rych interesowa�
przedmiot. Mo�e ich szuka� mi�dzy solidnymi? Ech, z solidnymi nigdy nic nie wiadomo;
mo�e uwa�aj� na lekcji tylko dlatego, �e nie maj� o czym my�le�. Trudno tak od razu
ludzi rozgry��. No, a ci ��adni i nieg�upi�? Opis�wna nie odezwa�a si� g�o�no ani razu, Mi�dzyrzecki
odwrotnie, by� wyra�nie gadatliwy. Nie, nie podrywa� si� co chwila jak Jaremianka,
wtr�ca� swoje uzupe�nienia siedz�c, nie podnosz�c g�osu, tak jako� prywatnie, jakby lekcja
by�a towarzysk� rozmow� przy kawie, a nie gr� o punkty z nauczycielem. Polonistka albo go
s�ysza�a, albo nie, ale tych nie zauwa�onych zda� nikt, nawet Zag�rski, nie pr�bowa� sobie
przyw�aszczy�. Aha, klasowy geniusz, prawa autorskie pod specjaln� ochron� � domy�li�a si�
Joasia. � Hej, w Karczewie i ja mia�am prawa autorskie zastrze�one, w ka�dym razie do pewnego
stopnia. Ciekawam, kto teraz siedzi na moim miejscu? To by�o takie dobre miejsce: w
ostatniej �awce �rodkowego szeregu, mi�dzy oknami. We wrze�niowe dni, blisko po�udnia,
s�o�ce grza�o w plecy, a przy bezwietrznej pogodzie mo�na by�o podsun�wszy bibu�� na kraj
pulpitu obrysowa� o��wkiem kontury cieni padaj�cych od li�ci dzikiego wina. Z ulicy dochodzi�
turkot woz�w ch�opskich i d�wi�k dzwonk�w rowerowych � to robotnicy jad� z tartaku
na obiad.
A ta klasa, prawd� m�wi�c, jest okropna. Jedno okno, i to z p�nocnej strony. W zimie
przez ca�y dzie� b�dzie trzeba siedzie� przy �wietle. �e te� musieli tych biednych humanist�w
zapakowa� do takiej kom�rki! B��dz�c wzrokiem po �cianach �kom�rki� dostrzeg�a
rozcapierzone palce Skorupki, kt�ry sygnalizowa� dalszym rz�dom, �e do dzwonka jeszcze
dziesi�� minut. Polonistka uciszy�a ostatniego gadu�� i zacz�a dyktowa� podsumowanie lekcji.
Pierwsza godzina szcz�liwie za mn�. Z polskim dam sobie rad�, o ile drodzy koledzy dopuszcz�
do g�osu. Ale przerwy si� troch� boj�. Cz�owiek mimo wszystko nie przyzwyczajony
�by� za powietrze�. Co to ja mia�am zrobi�? Aha, z tymi harcerzami.
Tak, ale upatrzony rozm�wca, ten Skorupka Jan w harcerskim mundurku, ulotni� si�
gdzie�, ledwie ucich� dzwonek. A harcerka? Ca�e szcz�cie, stoi ko�o gazetki �ciennej, i to
sama. No, raz, dwa, trzy!
� Nie, tu w�a�ciwie nie ma dru�yny � s�yszy Joasia w odpowiedzi � ja pracuj� w pozaszkolnej...
Czuwaj, bywaj! � to ju� nie do niej, to do kogo� z gromady zbiegaj�cej po schodach.
Przeprasza Joasi�, nawet ujmuj�co, c�, kiedy ju� jej nie ma.
A w�a�ciwie to dobrze. Te� mia�am pomys�! Przecie� tak naprawd�, to ani mi si� �ni wk�ada�
znowu mundurek z br�zowym sznurem zast�powej. Usuwa si� pod �cian� (niepotrzebnie,
9
bo miejsca dosy�), aby przepu�ci� polonistk� i �nie�mia��� s�siadk�, nios�c� dziennik za nauczycielk�.
Nowacka uda�a, �e nie widzi kole�anki.
W�a�ciwie dlaczego? Przecie� to nie ha�ba, �e ze mn� siedzi � zastanawia si� Joasia. �
Zdaje si�, �e najm�drzej b�dzie, jak poznanie koleg�w od�o�� do du�ej przerwy. Te pierwsze
s� za kr�tkie, �eby z kim� pogada�. Wi�c zwiedz� sobie szko�� i w og�le przemy�l�.
Nast�pne lekcje � matematyka i historia � przesz�y bezbole�nie, nauczyciele przez p� godziny
wpisywali nazwiska do notes�w (dzi�ki temu Joasia nauczy�a si�, kto jak si� nazywa),
omawiali podr�czniki itd. Joasia, upewniwszy si�, �e poziom nauczania nie przewy�sza niebotycznie
tego, do kt�rego by�a przyzwyczajona, my�la�a ju� tylko o du�ej przerwie.
Mo�e zagada� do M�ller�wny? Albo lepiej do jakiej� ca�ej grupy? To te� jednak dziwne,
�e na osiemnastu ludzi nikogo nie obesz�o, �e s� w klasie dwie nowe. Wida� zwyczajni nowo�ci.
Zaterkota� dzwonek. Gdzie oni tak lec�? � zdziwi�a si� Joasia widz�c, �e klasa, zamiast si�
rozproszy� jak zwykle, p�dzi zwartym tabunem po schodach.
Pobieg�a za nimi, dop�dzi�a harcerk� (Marysia Jamr�z) i poprosi�a o wyja�nienie.
� Kakao w sto��wce, w suterenie. Je�li kole�anka nie ma bloczka, to trzeba wykupi� w sekretariacie.
� Mo�na prosi� o zaj�cie kolejki?
Ale zanim za�atwi�a, co trzeba, Marysi ju� nie by�o w suterenie. Nios�c ostro�nie kubek,
Joasia rozgl�da�a si� bardziej za spokojnym miejscem ni� za kolegami. Przystan�a wreszcie
we wn�ce przy oknie, chwil� dmucha�a na gor�ce kakao, potem si�gn�a do torby po chleb.
� Przepraszam, ale to jest ju� tradycyjne nasze miejsce � m�wi� kto� obok niej. Nie zwr�ci�a
na to uwagi, zaj�ta planami strategicznymi. � To jest nasze miejsce! � powt�rzy� ten sam
g�os. � Do ciebie m�wi�!
Podnios�a wzrok znad kubka. Naprzeciw sta�o dw�ch ch�opak�w.
� Do mnie? � zdziwi�a si�.
� Do ciebie, do ciebie � zniecierpliwi� si� wy�szy. � Chyba rozumiesz po polsku?
Chwilami a� za dobrze � odpowiedzia�a i zabrawszy �niadanie ruszy�a niezdecydowanie
przed siebie.
� Sk�d ta si� tu wzi�a? � dolecia�o j� jeszcze.
Bo�e drogi, rzeczywi�cie, sk�d ja si� tu wzi�am? I dlaczego? Nie lepiej by by�o w Karczewie
�y� jak pokorne ciel�? �le ci si� dzia�o? � zacz�a dyskurs sama z sob�. � Pewnie, �e
�le si� dzia�o, nie udawaj. W ka�dym razie ostatnie pi�� miesi�cy to tylko bierz i si� wieszaj.
Wiesza� to po prawdzie chcia�o si� cz�owiekowi po ka�dej awanturze z macoch�, ale zawsze
by�a na pociech� szko�a. Zawsze, to znaczy do tej ca�ej hecy z ksi�dzem Mazurkiem.
�Heca z ksi�dzem Mazurkiem� by�a wydarzeniem tak wszechstronnie g�upim, �e Joasia na
gwa�t chce my�le� o czym innym. Dopija obrzyd�e jej ze szcz�tem kakao i wychodzi na dw�r.
Usi�uje wy�owi� z tej kot�uj�cej si� kaszy, jak� jest w tej chwili boisko, cho�by mniej wi�cej
znan� twarz. O, tam na schodach: M�ller�wna i te dwie blondynki z ostatniej �awki. �wietnie,
to najlepszy zestaw rozm�wc�w, nie tych sennych, ale te� i �adne geniusze. �Mierz w �redniak�w,
moja Uruska� � zach�ca si� i podchodzi od strony podcieni do siedz�cych. Tu� przy
nich zatrzymuje si�.
Pos�ucham, o czym m�wi�, to por�czniej b�dzie si� w��czy�. Po�a�owa�a tej zbytniej dyplomacji
natychmiast.
� Dzisiaj znowu dwie nowe! � m�wi�a ta wysoka blondynka. � Zasypi� nas zupe�nie. My,
starzy, b�dziemy chyba odznaki musieli nosi�, �eby si� znale��.
Mam dzi� szcz�cie do g�upich pomys��w � podsumowa�a do�wiadczenia Joasia, siadaj�c
z dala od wszystkich, na ceg�ach przy p�ocie. � St�d ju� mnie chyba nikt nie przep�dzi. Cho�
jak si� okazuje, ja jestem wymarzony obiekt do przep�dzania. Jak si� Mazurkowi uda�o...
Masz ci los, znowu ten Mazurek. A mia�a ju� o tym nie my�le�. Ale kwietniowa lekcja religii
pcha si� przed oczy, nie mo�na przed ni� uj��, jak przed uprzykrzonym ujadaniem psa
10
pod oknem. By�a wtedy mowa o unikaniu pokus i wszyscy oczekiwali, kiedy prefekt dosi�dzie
swego, tak niefortunnie zreszt� dobranego konika. Joasia mia�a tego ju� od dawna do��.
� Ela, wiesz, jak on teraz co� powie na harcerstwo, to wstan� i r�bn�, �e jest g�upi i �eby
si� zamkn��! A Mazurek ju� swoje:
� Lekkomy�lnie nara�a si� na pokus� ten, kto uczestniczy w zabawach o zmroku w lesie,
jak to jest praktykowane w pewnej organizacji, kt�r� wskutek po�a�owania godnej omy�ki
uznano za po�yteczn� spo�ecznie. Harcerstwo, mimo deklaracji, pozostaj�cych zreszt� na papierze...
Joasia jeszcze dzi� czuje zimno, jakie j� ogarn�o, pami�ta dr�enie palc�w i za�amuj�cy si�
z podniecenia g�os:
� Prosz� ksi�dza, harcerze nie pope�niaj� niczego z�ego, a za organizacj� o wysokiej warto�ci
spo�ecznej uznali j� ludzie naprawd� m�drzy. I ksi�dz nie powinien si� czepia�.
Tyle. No, ale� cisza, no... Patrzcie pa�stwo, czerwony jak burak. Co teraz b�dzie?
� Uruska, natychmiast wyj�� z klasy!
Na razie tylko tyle przysz�o mu do g�owy.
Ale potem w pokoju wychowawcy, poczciwego �matemy�:
� Musisz go przeprosi� publicznie!
� Nie przeprosz�!
� Wylej� ci�!
� Niech wylewaj�, gwi�d�� na tak� szko��. Ja mia�am racj�!
� Wyrazi�a� si� nie�adnie!
� Za stylistyk� nie powinno si� wylewa�.
Wi�c �matema� z innej beczki: �e dyrektor sobie �yczy, �e got�w nawet nie obni�a� stopnia
ze sprawowania, byleby ksi�dz czu� si� usatysfakcjonowany.
� Aha, to tak, tylko ze strachu, nie dla zasady.
� Nie, nie mo�na si� publicznie k��ci� z nauczycielem.
� Ale ja mia�am s�uszno��.
�Matema� cicho:
� Mia�a�, pewnie, w�a�ciwie niech to zostanie mi�dzy nami, te jego dogryzania nie by�y na
czasie. Ale po co masz sobie przez taki epizod marnowa� przysz�o��? Prosz� ci�, zr�b to dla
mnie i przepro� tego chrze�cijanina.
� Aha, w�a�nie, �adny chrze�cijanin! � Patrz� sobie w oczy i nagle zaczynaj� si� �mia�.
� Ale przeprosz� go tylko za form�, nie za tre��.
� Dobrze, nikt nie b�dzie si� prawowa�.
Pewnie, �e nikt si� nie prawowa�, ale na przeprosinach si� nie sko�czy�o. Joasia do ko�ca
roku by�a pochy�ym drzewem i okaza�o si�, jak du�o k�z w szkole mia�o ochot� na nie skaka�.
Nauczyciele pytali j� surowiej, unikali tak cz�stych przedtem pogaw�dek, znalaz�o si� w
gronie par� dewotek, kt�re uzna�y za stosowne umoralnia� j� przy ka�dej okazji. Na kogo Pan
B�g, na tego wszyscy �wi�ci: co boja�liwsi czy gorliwsi koledzy te� woleli nie mie� z ni� nic
wsp�lnego. Ale dobi�a j�, w ka�dym razie na terenie �dzia�alno�ci publicznej�, dru�ynowa.
Wraca�y razem ze zbi�rki, Joasia si� o to postara�a w nadziei, �e dru�ynowa powie przynajmniej
prywatnie to, co powinna by�a powiedzie� publicznie. A ona tymczasem zacz�a z zupe�nie
innej beczki:
� S�ysza�am, �e masz zamiar wst�pi� do OMTUR, wi�c chyba przeka�esz zast�p Stefie?
� Nigdzie nie wst�puj�, ale zast�p oczywi�cie mog� przekaza�, skoro was kompromituj�.
� Ale� sk�d, co za pomys�. My�la�am tylko, �e taki wywrotowiec jak ty czu�by si� dobrze
raczej tam ni� u nas.
Joasia naprawd� chcia�a wst�pi� do OMTUR, ale nie dlatego, �eby by�a wywrotowcem,
tylko �e nasi�kn�a ostatnio �eromskim jak kopka siana deszczem i wydawa�o jej si�, �e har
11
cerstwo co� za powoli naprawia �wiat. Poderwa�a si� do obrony harcerstwa w�a�ciwie dlatego,
�eby �nie depta� starych przesz�o�ci o�tarzy�.
I to jest w�a�nie najg�upsze � podsumowa�a wspomnienie. � Mazurek naje�d�a� na ZHP,
bo mu si� wszystkie m�odzie�owe organizacje pomyli�y. A ja, �eby nie depta� jednego przesz�o�ci
o�tarza, nabi�am sobie guza o drugi. Istna komedia pomy�ek. I co naj�mieszniejsze, do
tego OMTUR potem te� nie mog�am si� ju� zapisa�, boby powiedzieli, �e chc� w�o�y� czerwony
krawat na z�o�� Mazurkowi i przy okazji poprawi� swoj� niewyra�n� pozycj�. Ech,
daj�e ty ju� spok�j starym o�tarzom, starym dziejom. Nie trzeba to czasem wraca� do klasy?
Pozosta�y do prze�ycia jeszcze trzy lekcje i dwie przerwy.
Joasi jako� nie chcia�o si� gada�, rozgrzeszy�a si� z milczenia uwag�, �e w�a�ciwie zada�a
sobie na dzi� tylko rozeznanie si� w poziomie szko�y i w charakterze koleg�w.
Droga powrotna wyda�a jej si� znacznie kr�tsza ni� rano. To znak, �e teren ju� oswojony �
ucieszy�a si�. I na ludzi z wycieczek przed Wystaw� Ziem Odzyskanych patrza�a troch� inaczej;
nie byli to ju� towarzysze podr�y, ale przyjezdni, kt�rzy wprawdzie stwarzali w mie�cie,
razem z flagami i planszami, �wi�teczny nastr�j, ale poza tym t�oczyli si� w tramwajach.
Co by te� by�o, gdybym tak spotka�a wycieczk� z Karczewa? Ano, robi�abym honory domu.
A jakby mnie spytali, czy nie wola�abym wr�ci�? Tobym powiedzia�a: �Uee, gdzie tam!
Tu taki ruch, �ycie, a w szkole jest po prostu �wietnie�.
Mniej wi�cej to w�a�nie powiedzia�a ciotce przy zaimprowizowanym na �apu-capu obiedzie.
Ciotka spieszy�a si� do popo�udni�wki na Pilczyce i bardzo tym po�piechem zmartwiona
pociesza�a siebie i Joasi�, �e wieczorem to sobie naprawd� z serca pogadaj�.
� Opowie mi ciocia o moich kolegach, dobrze? Przecie� uczy�a ich ciocia przez dwa lata.
Ciotka obiecuje, jeszcze raz m�wi, �e jej tak niemi�o skazywa� Joasi� od razu w pierwszy
dzie� na samotno��, i wychodzi. Ale co� sobie przypomnia�a, bo uchyla drzwi:
� Dziecko drogie, w kredensie jest czekolada, mia�y�my zje�� na deser i zapomnia�am.
Cz�stuj si�, jak tylko masz ochot�.
Patrzy chwil�, przez okno, jak ciotka ob�adowana ksi��kami znika za zakr�tem.
Gdyby ona by�a moj� macoch�, tobym tu nie wyl�dowa�a jak rozbitek bez wios�a i �odzi.
Tak mnie po prostu przyj�a, jakby to naprawd� do czego� zobowi�zywa�o, �e moja matka jej
ufa�a.
Zagapi�a si� na topole ko�o wie�y ci�nie�; w popo�udniowym s�o�cu blaszki li�ci migoc�
zupe�nie nieprawdopodobnie, wierzcho�ki lekko przyginaj� si� od wiatru, prze�wieca przez
nie niebo, takie sobie, nic szczeg�lnego, ale Joasi przypominaj� si� wszystkie naraz karczewskie
topole � te rozs�dnie, po gospodarsku sadzone topole, maj�ce chroni� zabudowania przed
d�ugotrwa�ymi, silnymi wiatrami zachodnimi, topole, o kt�rych si� wie, �e te sadzi� jeszcze
dziadek, a ojciec by� �wiadkiem sadzenia tamtych. Wyros�y tak mimochodem na ozdob� miasteczka,
g�ruj� nad domkami, kryj� odosobnione gospodarstwa. Nikt si� nimi g�o�no nie zachwyca,
ale Joasi kojarz� si� z wierszem S�owackiego, ot tym, �e �anio�y stoj� na rodzinnych
polach�...
No, bez liryki. Lepiej wzi�� si� do rozpakowania walizy. Idzie do jadalni, kt�ra ma by� jej
pokojem, cho� spa� b�dzie w drugim, z ciotk�. K�adzie waliz� na st�, podnosi wielkie wieko
i przez chwil� patrzy na porz�dnie u�o�on� bielizn�, sukienki, zielony �battle-dress�. Waliz�
pakowa�a macocha � z�ego s�owa nie mo�na powiedzie�, jest tu wszystko co trzeba, nawet
nowy fartuch kupi�a, poszy�a woreczki na przybory toaletowe, szczotki itp. Mo�na powiedzie�,
�e wida� tu entuzjazm, z jakim wyprawia�a dziewczynk� z ojcowskiego domu. Joasia
czuje do niej nawet co� w rodzaju wdzi�czno�ci, �e w ostatnich dniach zachowywa�a si� zupe�nie
przyzwoicie. W�a�ciwie spodziewa�a si� takiego zako�czenia ich wsp�ycia w jednym
domu ju� wtedy, gdy dowiedzia�a si�, �e ojciec o�eni� si� w Niemczech. Wiadomo, l�d zi�bi,
ogie� parzy, a macochy wyp�dzaj� pasierb�w. Ale nie wyobra�a�a sobie, �e to b�dzie takie
paskudne do prze�ycia. Macocha wzi�a si� do pasierb�w od razu ostro, pod pozorem, �e
12
strasznie si� przez wojn�, pod �agodn� r�k� babci, rozpu�cili. Jeszcze brat, Maciek, mia� jakie�
prawa obywatelskie. Mo�e dlatego, �e go ojciec bardziej kocha�, mo�e, �e jako ch�opak
mniej si� kr�ci� po domu. Za to Joasia obrywa�a za wszystko: �e pomaga w kuchni i �e nie
pomaga, �e si� ubiera niedbale i �e si� ubiera starannie, �e si� �mieje i �e si� nie �mieje, �e
przesiaduje w domu i �e gdzie� przepada. Joasia pocz�tkowo pr�bowa�a si� t�umaczy� i �bra�
na zdrowy rozum�, ale wkr�tce spostrzeg�a, �e to tylko pogarsza spraw�. Ojcu skar�y� si� nie
chcia�a, uwa�a�a, �e sam powinien spostrzec, c�, kiedy nie mia� s�uchu do babskich spraw.
Heca z Mazurkiem by�a dla macochy darem losu. Kiedy dyrektor plotkarskimi kana�ami
da� zna�, �eby lepiej Joasi� zabra� do innej szko�y, przyst�pi�a do ofensywy na dwa fronty.
Ojcu t�umaczy�a, jakie to b�dzie dobre dla Joasi zdawa� matur� w wielkim mie�cie, a Joasi
obrzydza�a jeszcze bardziej �ycie, �eby si� przypadkiem nie upar�a i nie zosta�a.
Ojciec �ama� si� i �ama�, a� wreszcie, ju� po rozpocz�ciu roku, o zmierzchu podszed� do
Joasi siedz�cej na progu werandy i powiedzia�:
� Da�aby� sobie rad� mi�dzy lud�mi?
� Pewnie, �e sobie dam. Mog� jecha� cho�by dzi�!
Wydawa�o jej si�, �e by�a wtedy strasznie dzielna, ale teraz opad�y j� w�tpliwo�ci.
Te� mi dzielno��, sk�ada� bro� i wia�. Wystarczy�a jedna piekielna awantura w szkole i
oko�o 267 (przyjmuj�c przeci�tnie 1,7 awantury na dzie�) ma�ych w domu, �eby si� mnie
pozby�. Co si� sta�o, to si� nie odstanie, ale je�li chc� wyj�� z tego z honorem, musz� si� tu
nie da�. A tym w Karczewie pokaza� takie �wiadectwo, �e si�d�. Tylko �wiadectwo mo�e ich
przekona�, �e sobie da�am rad�. Niczego innego nie mog� zmierzy� ani zwa�y�. Ko�cz to
rozk�adanie i bierz si� do lekcji.
Pozosta�a do schowania tylko �ywno��. Wiesza na gwo�dziu w spi�arni w�dzony boczek,
k�adzie do miseczki mas�o. Jeszcze jab�ka � te si� u�o�y na szafie. Wyjmuje z torby jedno po
drugim, takie mechaniczne zaj�cie, ale nie wiedzie� czemu mi�e. Mo�e dlatego, �e to tak
przyjemnie rozpoznawa�, �e te ros�y za domem, a te ko�o studni? Joasia pod�piewuje co� o
czerwonym jab�uszku, po pierwszej zwrotce jednak zaczyna inn� piosenk�:
�al, �al za dziewczyn�,
za zielon� Ukrain�,
�al, �al serce boli,
Szkoda mojej z�otej doli.
Hej, hej, hej, soko�y...
13
2. Widz zaczyna rozpoznawa� aktor�w
Dzie� Joasi zaczyna� si� teraz o sz�stej rano, bo do szko�y jecha�o si� przy sprzyjaj�cych
okoliczno�ciach trzy kwadranse, a przed wyj�ciem trzeba by�o jeszcze sprz�tn�� mieszkanie �
ciotka wyznawa�a zdrow� zasad�, �e lepiej zerwa� si� p� godziny wcze�niej, a za to wraca�
do czystych pokoi. Wstawa�a troch� p�niej, od swojej podopiecznej i odbieraj�c od niej
szczotk� by odrobi� swoj� porcj� porz�dk�w, m�wi�a:
� Doprawdy, a� mi niemi�o, �e wys�a�am ci� do najdalszej szko�y, potem tak si� obr�ci�o,
�e sama ucz� blisko. Mo�e ci� �ci�gn�� do mojego liceum?
� Ale� nie! � protestowa�a Joasia, kt�rej a� zimne si� robi�o na my�l, �e trzeba by prze�y�
jeszcze raz �pierwszy dzie� w nowej szkole�. � Ja rozumiem, �e ciocia nie mo�e przez t� popo�udni�wk�
traci� czasu na niepotrzebne dojazdy, ale dla mnie to wreszcie tylko kwestia
wstania o godzin� wcze�niej. Drobiazg, bez znaczenia.
Ale tak naprawd� wcale nie by�o to bez znaczenia. Oddzielona od szko�y nieuchwytn�, ale
oporn� tam� czasu i przestrzeni, Joasia traci�a kontakt z kolegami zaraz po ostatnim dzwonku
i nie by�o szans, �eby pod wiecz�r na przyk�ad wyskoczy� do kogo� po zeszyt czy ksi��k�,
tym bardziej za� wydawa�o si� niemo�liwe zaprosi� kogo� do siebie pod lada jakim pretekstem.
Ja jestem troch� ch�opski filozof � my�la�a czasem w samotne popo�udnia � ale znowu nie
taki, �eby p� dnia gada� tylko do siebie.
Wi�c �eby wyja�ni� jako� z sensem puste godziny, pracowicie a solidnie wkuwa�a s��wka,
pisa�a wypracowania-traktaty, sprawdza�a dla pewno�ci po dwa razy zadania matematyczne,
cho� zdawa�a sobie spraw�, �e nawet uwzgl�dniaj�c brak tak zwanej dobrej opinii, mo�e liczy�
na czw�rk� z wszystkich prawie przedmiot�w. Naprawd� ba�a si� tylko �aciny. Karczewski
�acinnik wyuczy� ich wprawdzie zupe�nie przyzwoicie podstaw, udawa� jednak poczciwie,
�e nie dostrzega powszechnego korzystania z bryk�w, i nie gn�bi� nikogo subtelno�ciami
gramatycznymi. Wroc�awski nauczyciel za�, lwowiak wychowany na programach c.k.
gimnazjum, mia� ambicje zrobienia z ka�dego b�cwa�a niemal Parandowskiego i wpada� w
z�o��, kiedy ponura rzeczywisto�� przekre�la�a jego nadzieje. Wi�c gdy wszystkie zadania
by�y odrobione, Joasia zawsze jeszcze mia�a �na pociech� gramatyk� �aci�sk�.
Za�y�o�� z tym dzie�em przynios�a wkr�tce niespodziewane rezultaty. Koledzy spostrzegli
nie wiadomo jak i kiedy, �e Joasia ma t�umaczenia pewne i w dodatku wie, dlaczego po jednym
�cum� jest coniunctivus, a po innym nie. Na przerwach przed �acin� nie mog�a si� uskar�a�
na brak towarzystwa. Podsuwa�a potrzebuj�cym kartk� z przek�adem i przypatrywa�a si�
w milczeniu, jak Hanka M�ller�wna, Irka Piwk�wna (ta wysoka blondynka) czy kto inny
14
szybko przepisuje Cyceronowe zdania. Potem na szczere �dzi�kuj� ci, fajnie to wyklarowa�a��
odpowiada�a zrezygnowanym machni�ciem r�ki, co mia�o oznacza�: �uee, g�upstwo�, a
naprawd� oznacza�o: �co z tego, kiedy i tak jestem dla was powietrzem�. Wydawa�o jej si�,
�e ca�a klasa odnosi si� do niej tak jak Iza, kt�ra �ci�ga�a od Joasi, co si� da�o, uwa�a�a podpowiadanie
za �wi�ty kole�e�ski obowi�zek i nigdy nie zaszczyci�a s�siadki �askawym s�owem
za tego rodzaju us�ugi, chocia� podpowiadanie w pierwszej �awce, oko w oko z nauczycielem;
wymaga�o i swoistego artyzmu, i heroizmu.
Jak wy tak, to i ja tak � zaci�a si� Joasia. � No i po co ona si� podlizuje? � my�la�a, kiedy
Bo�ena albo Palik�wna (ma�a blondynka) zagadywa�a j� przed lekcj�. � Przecie� wiem, �e
co� zaraz b�dzie chcia�a a ona te� powinna wiedzie�, �e dam jej i bez takiego �aszenia si�. Za
kogo mnie oni maj�?
I tak, stosuj�c z t�pym uporem zasad� �sied� w k�cie, znajd� ci�, Joasia z dnia na dzie�
coraz bardziej, oddala�a si� od drugiego z cel�w, kt�ry sobie wyznaczy�a, id�c po raz pierwszy
do szko�y: �zdoby� przyjaci�. Trzeci punkt programu post�powania: �nie pcha� si� na
pierwszy plan� wydawa� si� jej w tych warunkach w og�le �mieszny. Moja Uruska, to by�
objaw manii wielko�ci przypuszcza�, �e b�dziesz musia�a stara� si� zosta� w cieniu. Zupe�nie
bez wysi�ku kwitniesz sobie teraz jak ten fio�ek w ukryciu!
Pozostawa�o wi�c tylko �da� sobie rad� z nauk�� i na tym skupi�a ca�� si�� i uwag�. Nie,
nie ca��, bo tymczasem uku�a sobie nowe has�o: �nie da� pozna� po sobie, �e mi tu �le�.
Przed kolegami z klasy oczy wi�cie nie by�o co si� zgrywa�, bo ich to w og�le nie obchodzi�o.
Joasi wydawa�o si� natomiast, �e ca�y Karczew nic, tylko wyczekuje wie�ci, jak te� sobie na
szerokim �wiecie poczyna pewien rogaty syn marnotrawny. Ja im poka�� syna marnotrawnego
� odgra�a�a si� my�l�c o ksi�dzu i dyrektorze. � Jeszcze o mnie us�ysz� i po�a�uj�, �e mnie
wykopali!
Co mieliby mianowicie us�ysze�, na razie nie ustala�a, za to w jej listach do starych przyjaci�
Wroc�aw prezentowa� si� omal jako �l�ski Pary�. Zreszt� istotnie w okresie Wystawy
ruch tu by� du�y, masa przedstawie� i koncert�w, a na �widnickiej w bia�y dzie� mo�na by�o
spotka� krajowe znakomito�ci spo�r�d aktor�w i pisarzy, i egzotycznych obcokrajowc�w.
Zag�rski zdoby� nawet autograf Picassa � Zag�rskiego mo�na nie lubi�, ale czemu o tym nie
napisa�?
By� wszak�e �wiadek Joasinych z�ych i dobrych dni, nieoboj�tny i nie za trzema rzekami �
ciotka. A ciotka by�a pedagogiem �e hej, i to niez�ym � nie z tych, kt�rzy bior� za dobr� monet�
r�ne takie �oczywi�cie jest mi �wietnie�. Wi�cej by�a poza domem ni� w domu, to
prawda, ale te� jak ju� mia�a spokojny wiecz�r, nie traktowa�a pytania �c� tam w szkole?�
jako retoryczne.
� Odpowiada�am dzisiaj z matematyki. Nie lubi� trygonometrii, to takie nudne, regu�ki i
regu�eczki, nie ma nic do kombinowania.
� Ale jak ci posz�o?
� Posz�o, ka�demu by posz�o. Po mnie matematyczka wyrwa�a Opis�wn�... ciocia j� pami�ta?
taka czarna... te� by bez trudu si� wykaraska�a, tylko utkn�a troch� na pocz�tku. Zastanawia
si�, co dalej, i patrzy na klas�, tak sobie, mog�aby r�wnie dobrze patrzy� w sufit. Ale
matematyczka w krzyk: �Ty, Opis�wna, nie szukaj pomocy u koleg�w, tylko my�l samodzielnie.
Mog�aby� mie� lepsze wyniki, gdyby�, i tak dalej. Mo�e sobie ciocia wyobrazi�, jaki
si� Jance z tego m�tlik w g�owie zrobi�. Min� ma niewyra�n�, wreszcie odwraca si� do tablicy,
co� pisze, co� ma�e, a kazanie trwa. To cud, �e sko�czy�a. Wynik dobry, wraca na miejsce,
a� tu widzimy... �zy jej po policzkach lec�. Niemi�o si� wszystkim zrobi�o, na przerwie
M�ller�wna j� pociesza, psy wiesza na matematyczce, �eby Jance zrobi� przyjemno��, ale
Janka si� zupe�nie rozklei�a. M�wi� cioci, kompletna beznadzieja, co kto co� powie, to gorzej.
A� Mi�dzyrzecki wpad� na pomys�, zupe�nie dziki, wydawa�oby si�, podszed� do tablicy i
zacz�� przedrze�nia� Jank�. Ja sobie my�l�: �A to dra�, przyja�ni si� z ni�, a wy�miewa�. Ale
15
on to robi� tak fajnie. �Cosinus kwadrat alfa � �zy ociera i nosem poci�ga � r�wna si�, r�wna
si�...� �Opis�wna, ja si� znam na psychologii, ty mog�aby�...� �Nie mog�abym, prosz� pani
profesor� � znowu poci�ga nosem. Takie to by�o zabawne, �e Opis�wna sama zacz�a si�
�mia�!
Ciotka wyra�a uznanie dla pomys�owo�ci Mi�dzyrzeckiego, m�wi par� s��w o jego �czynnym
stosunku do polskiego� i zabieraj� si� do zmywania. Joasia my�li z zadowoleniem: �No,
ewangelia na dzie� dzisiejszy odwalona. �eby tak jutro znowu co� si� sta�o, z czego by mo�na
zrobi� obrazek z �ycia szkolnego!�
Pocz�tek roku to na szcz�cie pora obfituj�ca w zdarzenia. Nast�pnego dnia min�a w
drzwiach nieznanego ucznia i od razu zadecydowa�a, �e o nim b�dzie wieczorem opowiada�,
cho�by nawet by� nieciekawy. Ale po okrzykach koleg�w zorientowa�a si�, �e to wraca na
�ono humanizmu Wilko�ek. Znakomicie, ciotka go zna i chwali, mo�e nawet uda si� j� wrobi�
w opowiadanie!
Wilko�ek wszed� do klasy jak gdyby nigdy nic, nerwowo i ca�kiem niepotrzebnie odgarn��
r�kaw, by spojrze� na zegarek, i powiedzia�:
� Hm, tak! O, Mi�dzyrzecki; stary draniu, jeste�? Cze��! Gdzie mam siedzie�? Co, w
pierwszym rz�dzie? No, trudno, kto p�no przychodzi...
Zaraz na pierwszej lekcji wda� si� w uczon� dyskusj� z historykiem na temat feudalizmu.
� Ha, panie profesorze, miasta w �redniowieczu stanowi� element nadchodz�cego kapitalizmu,
ha, ha i w�a�nie tego...
M�wi� d�ugo, nie dopuszczaj�c historyka do g�osu Joasia stara�a si� go s�ucha�, chocia�
szmer pogaduszek klasy nie sprzyja� skupieniu. Nagle ze zdziwieniem zauwa�y�a, �e szepty
milkn� i wszyscy spogl�daj� na trzeci� �awk�. Mi�dzyrzecki i Lipski urz�dzili sobie niemy
koncert na cztery r�ce: Mi�dzyrzecki jest pianist� romantycznym, podrzuca g�ow�, wali palcami
z wysoka, zawiesza natchnione spojrzenie na suficie Lipski udaje wirtuozarzemie�lnika:
patrzy w �klawiatur�, wybija rytm ca�ym cia�em, kiwa g�ow�, zagl�da do
�nut�. O, teraz sko�czyli �utw�r�, k�aniaj� si� publiczno�ci, �ciskaj� sobie r�ce, porozumiewaj�c
si�, co zagra� na bis, i zaczynaj� znowu. S�ycha� czyje� st�umione parskni�cie. Wilko�ek
tokuje w najlepsze, ale historyk ju� zobaczy�. Patrzy troch� os�upia�y. Cisza taka, �e nawet
Wilko�ek orientuje si�, �e co� si� �wi�ci. A piani�ci �graj�� poloneza Chopina. Tak, bo Lipski
w zapale pomrukuje: �Tam � ta tam, tarata tam ta tam...�
� Lipski! Mi�dzyrzecki!
Koniec koncertu. Ale� �miech! Zag�rski ryczy i bije pi�ci� w st�, M�ller�wna, Jarema
piszcz� z uciechy. Nowacka cedzi: �Phi, co� podobnego!� �Piani�ci� stoj� ze spuszczonymi
g�owami. Historyk ucisza klas�, jak mo�e. Joasia pochyla si� nad zeszytem, �eby nie by�o
wida�, jak j� to bawi.
Wraca�a do domu uradowana, �e trafi� si� taki dobry numer do �reporta�u�. Ale ciotka
przez par� kolejnych dni zaraz po kolacji zabiera�a si� do poprawiania zeszyt�w i kiedy
wreszcie znalaz�a chwil� dla Joasi, ca�e wydarzenie zblad�o i wysz�o w opowiadaniu zupe�nie
�nie tak�.
Ciotka t� niemrawo�� relacji wyt�umaczy�a sobie inaczej i spyta�a zaniepokojona:
� Jako� brak ci dzisiaj werwy. Czy�by ci� co� gn�bi�o?
� Nie, cho� w�a�ciwie to tak. Bo jutro mamy pierwsz� lekcj� �piewu, a ciocia wie, �e ja
nawet �Wlaz� kotek� fa�szuj�. A tam na pewno b�dzie przes�uchiwanie i b�d� musia�a bucze�
przed ca�� klas�, wszyscy b�d� si� �mieli, nauczyciel b�dzie mnie poprawia� i w og�le... Bo�e,
jak ja tego nie lubi�!
� Ale� Joasiu, to przecie� drobiazg, na pewno nie ty jedna nie masz nadzwyczajnego s�uchu...
16
� To co? Oni si� wszyscy znaj� � chcia�a doda�: �a ja jestem nowa, a oni dla nowych nie
maj� lito�ci�, ale w por� si� opami�ta�a i doko�czy�a: � wi�c nauczyciel czepi si� tylko tych
nieznanych.
Ciotka w dalszym ci�gu utrzymywa�a, �e �w wyst�p wokalny nie powinien jej snu z oczu
sp�dza�. Pami�ta�a jednak o niepokojach Joasi i nast�pnego dnia nawet jeszcze nie zdj�a
kapelusza, a ju� dowiadywa�a si� o ten nieszcz�sny �piew.
� Ach, ciociu, ta panna Sianko jest nies�ychanie sympatyczna!
Ciotka otworzy�a szaf�, przegradzaj�c w�ski korytarz, ale Joasia nie mog�a odczeka�, a�
powiesi p�aszcz, pokrzykiwa�a zza dykty drzwi:
� Pomy�la�am sobie �raz kozie �mier� i kiedy mi kaza�a �piewa�, powiedzia�am, �e nie
umiem i ju�. Pewnie si� zaczerwieni�am, bo panna Sianko mnie tylko pocieszy�a, �e to �aden
wstyd. I zostawi�a w spokoju. I ona jest bardzo inteligentna, i dowcipna. �eby ciocia nie my�la�a...
Musia�a przeczeka�, a� ciotka umyje r�ce, ale ledwie woda z kranu przesta�a ha�asowa�,
wr�ci�a do swego:
� �eby ciocia nie my�la�a, �e ja tak subiektywnie, bo by�a dla mnie mi�a, to cioci opowiem...
� Dobrze, tylko za chwil�, jak si� przebior� w szlafrok... Nastaw wody na herbat�.
Wi�c dopiero przy kolacji mog�a przytoczy� dowody dowcipu panny Sianko.
� Na przyk�ad Piwk�wna stara si� �piewa� najg�o�niej. Panna Sianko par� razy na ni� wymownie
popatrzy�a, a jak to nie pomog�o, powiedzia�a: �Irko, nie ka�dy, kto wo�a: �Panie,
Panie�, wejdzie do kr�lestwa niebieskiego�. Albo kiedy Mi�dzyrzecki Marek...
� W j�zyku polskim stawia si� imi� na pierwszym miejscu.
� Kiedy Mi�dzyrzecki wy�piewywa� na ca�y g�os: �Jedn� tylko Sylwi� znam� (bo on chce
koniecznie Sylwi� oswoi� i rozrusza�), to ona, panna Sianko, u�miechn�a si� i zwr�ci�a mu
uwag�, �e nie nale�y wykorzystywa� lekcji dla cel�w prywatnych.
Nie wiadomo, czy ciotka da�a si� przekona�, �e Joasia ocenia nauczycielk� �piewu absolutnie
niesubiektywnie, ale przyzna�a, �e istotnie pani Sianko ma poczucie humoru, i doda�a:
� Widz�, �e polubi�a� twoj� klas�. A Mi�dzyrzecki Marek...
Joasia chrz�kn�a znacz�co.
� Marek Mi�dzyrzecki � poprawi�a ciotka � okazuje si� pierwszoplanow� postaci� twoich
opowiada�.
� Tak, oczywi�cie, polubi�am ich. A bez Marka klasa by du�o straci�a, ma ciocia racj�. On
jest taki weso�y...
Najzabawniejsze, �e ja wcale tym razem nie udaj�. Prawd� m�wi�c, to nie lubi� najwy�ej
dw�ch-trzech os�b. A najbardziej mnie gasi Iza. Mo�e bym jej nie zauwa�y�a, gdyby nie siedzia�a
ze mn�, ale tak...
Podzieli�a si� t� refleksj� z ciotk�.
� Spr�buj si� zamieni� z kim� na miejsce.
� Uee, kt� by tam chcia�. I nie wypada tak demonstrowa�, �e si� kogo� nie lubi.
Ale uczepi�a si� tej rady i zacz�a snu� makiawelskie plany, jak by tu dyskretnie zgubi�
Iz�. Nic by pewnie nie wsk�ra�a, gdyby Wilko�ek nie mia� do�� samotnego sterczenia w
pierwszym rz�dzie.
� Panowie � o�wiadczy� kt�rego� dnia � klasa jest umeblowana ca�kiem g�upio, do tablicy
ledwie si� mo�na docisn��, a z katedry ka�dy belfer, je�li nie jest �lepy, mo�e mi zagl�da� do
zeszytu. Ja musz� zmieni� po�o�enie geopolityczne, a wam to te� wyjdzie na dobre.
� S�usznie, po co ten prostok�t mi�dzy rz�dami popar� go Skorupka. � Wygl�da jak parkiet
w tancbudzie i tylko zach�ca naszych drogich wychowawc�w do niepotrzebnych spacer�w.
Te dwa pierwsze sto�y zmieszcz� si� pod tyln� �cian�, jak si� inne pozsuwa razem.
Iza Nowicka zaprotestowa�a przeciw przeprowadzce pod �cian�:
17
� Ja mam s�aby wzrok i musz� siedzie� w pierwszym rz�dzie.
� To si� przenie� na moje miejsce � zaproponowa�a szybko M�ller�wna. � Tu b�dzie teraz
pierwszy rz�d!
Wi�c Iza siad�a obok Sylwii, Hanka i Joasia trzymaj�c teczki w r�kach czeka�y, a� ch�opcy
przesun� sto�y. Mimo optymizmu Jasia Skorupki nie bardzo chcia�y si� zmie�ci�, pchano je w
te i wewte. Joasia medytowa�a, jak by tu zr�cznie wskoczy� na miejsce w samym k�cie, i
rozwa�a�a korzy�ci s�siadowania z Hank� i blondynkami. Nie, z nimi si� dogada. Na pewno
im si� kiedy� przyda, a one jednak ten honor maj� i od czasu do czasu chyba si� odezw� dobrym
s�owem. Tylko si� nie naje�a� niepotrzebnie!
Sto�y nareszcie przesta�y wirowa�. Hanka szybko rzuci�a teczk� w k�t upatrzony przez Joasi�,
ale Josia postanowi�a nie bra� jej tego za z�e. Nikt jeszcze nie siada�, bo w rozk�adzie
godzin by�o okienko. Wilko�ek zadowolony gospodarowa� przy swoim stole. Zag�rski siedz�c
okrakiem na krze�le w �rodku klasy zach�ca� koleg�w, ��eby zostawili ten ca�y babiniec i
poszli nad Odr� odda� si� bardziej m�skim zaj�ciom ni� plotki�.
�Te� mi superm�skie zaj�cie krztusi� si� jakimi� wymi�toszonymi �lotnikami� � zem�ci�a
si� za �babiniec� Irka Piwk�wna.
� No, dalej, kto m�czyzna, ten za mn� � zakomenderowa� niezra�ony Zag�rski. I nagle
dosun�� krzes�o szybko do swego sto�u, patrz�c r�wnocze�nie w stron� drzwi. Wszystkie oczy
zwr�ci�y si� w kierunku. Zobaczyli szczup��, raczej drobn� posta� w czarnym, kr�tkim ni to
surducie, ni marynarce.
� O Bo�e, ksi�dz! � przerazi�a si� Joasia. Nie wiadomo czemu, wyobra�a�a sobie, �e ju� w
�yciu nie b�dzie mia�a do czynienia z konfratrami ksi�dza Mazurka, a teraz poczu�a si� tak,
jakby we drzwiach sta� wys�annik �wi�tej inkwizycji. Ale on nie jest podobny do tego naszego
prowincjonalnego Torquemady � uspokaja�a si�. � I chyba list�w go�czych Mazurek za
mn� nie wys�a�!
Ksi�dz odczeka� spokojnie, a� w klasie zrobi si� porz�dek, przedstawi� si� i zacz�� powoli
odczytywa� list�, po ka�dym nazwisku podnosz�c wzrok znad dziennika na zrywaj�cego si�
ucznia. Przysz�a kolej na Wilko�ka.
� Jestem � powiedzia�. � Ale chcia�em wyja�ni�, �e b�d� chodzi� na religi� tylko ze wzgl�d�w
teoretycznych. Jestem z przekonania socjalist�.
� To bardzo dobrze � ucieszy� si� niespodziewanie ksi�dz. � Bernard Shaw twierdzi�, �e
kto za m�odu nie by� socjalist�, na staro�� b�dzie �ajdakiem.
� Ja to m�wi�, bo lubi� jasne sytuacje.
� Rozumiem. Zag�rski!
� Jest. Ja te� chc� chodzi� tylko dlatego, �eby pozna� wroga.
� Przyjacielu, gdybym ci� uwa�a� za wroga, szkoda by mi by�o fatygi na poznawanie ci�!
Jak on zaraz zauwa�y�, �e Wilko�ek to co innego ni� Zag�rski � zdumia�a si� Joasia.
� Ale ksi�dz profesor z�o�liwy! � zawo�a�a z przypochlebnym wyrzutem Jaremianka.
� Widzisz, drogie dziecko, swego czasu rodzice pana Wo�odyjowskiego powiedzieli sobie:
�Nasz Micha� jest ma�y i brzydki i jak go si� ludzie nie b�d� ba�, to mu b�d� dokucza�. Wi�c
niech umie przynajmniej tak robi� szabl�, �eby go si� bali�. A ja nawet szabli nie mam, wi�c
musz� si� broni� z�o�liwo�ci�.
Joasia pomy�la�a, �e ta odpowied� nie jest pozbawiona swoistej kokieterii, ale Mazurek na
przyk�ad nigdy by si� na co� takiego nie zdoby�. I chyba nie przysz�oby mu do g�owy, �e
mo�na ex cathedra twierdzi�, �e religii nie mo�na nauczy� si� z podr�cznik�w, wobec czego
nie warto sobie zawraca� g�owy tytu�ami tych�e. A to w�a�nie g�osi� w tej chwili ksi�dz. Rany,
jakby to s�yszeli autorzy tych podr�cznik�w!
� W tym roku b�d� wam wyk�ada� dogmatyk� � m�wi� ksi�dz. � Oczywi�cie, chcia�bym
was jej nauczy�, ale zdaj� sobie spraw�, �e nawet gdyby�cie wkuli na pami�� ca�ego Tomasza
18
z Akwinu � urwa� i po chwili ku zdumieniu klasy zapyta�: � Znacie nowel� Londona �B�g
ojc�w jego�?
Nie wiedzieli, ku czemu zmierza, wi�c na wszelki wypadek odpowiedzieli jednog�o�nie, �e
nie. Prefekt wyj�� z teczki tomik w kolorowej ok�adce i troch� czytaj�c, troch� streszczaj�c,
przedstawi� obu bohater�w noweli: fanatycznego pastora i zabijaka-wykoleje�ca. Nie ukrywa�
przy tym niech�ci do misjonarza i sympatii do wykoleje�ca.
� Chyba jest dla was jasne, kto z nich by� bli�szy chrze�cija�stwu i doskona�o�ci � zako�czy�.
� Moim zdaniem ani jeden, ani drugi � odezwa� si� Mi�dzyrzecki. � Ten pastor to wiadomo,
ale z wykoleje�ca te� by� kawa� pysza�ka. W og�le ka�dy, kto si� chce wyr�ni�, post�puje
nieetycznie, bo chce, �eby inni byli gorsi.
� Tote� pokora... � przerwa� ksi�dz.
� Kto chce by� pokorniejszy od drugich, wcale nie jest pokorny. Wr�cz przeciwnie. Programowe
doskonalenie si� jest zarozumia�o�ci�. Cz�owiek powinien �y� bez �adnych ambicji,
je�li oczywi�cie chcia�by by� chrze�cijaninem. Ale w�a�ciwie nie powinien chcie�, bo tym
samym chcia�by by� lepszy.
� Takie rozumowanie prowadzi do chaosu, do nihilizmu. A ludzie pragn� �adu i w�a�nie
taki �ad nosi wiara.
� Przynosi fa�szywy spok�j sumienia, nie �ad.
Tu ju� ksi�dz si� oburzy�:
� Widz�, �e prawdziwie niebezpiecznym heretykiem jeste� ty, nie twoi zadzierzy�ci koledzy.
Ale jeste� bardzo m�odzie�czy. Najwi�ksze umys�y ludzko�ci, jak Platon, Kant, bardziej
byli sk�onni do umiarkowania.
Ksi�dz zacz�� cytowa� autorytety filozofii, wyra�nie chc�c nimi przyt�oczy� dyskutanta.
Marek s�ucha� tego z min� �a ja tam swoje wiem�, w ko�cu nie wytrzyma� i wtr�ci�:
� Wielkim umys�om mog�o bardziej chodzi� o to, �eby ich systemy by�y logiczne, ni� o
prawd�. Z ka�dego wychodzi w ko�cu doktryner.
Z korytarza dochodzi� ju� tupot n�g i klasa mia�a do�� dyskusji.
� Marek, nie wyg�upiaj si�! � strofowa�a poszukiwacza prawdy M�ller�wna, a Zag�rski
dorzuci�:
� Niech ci si� w g�owie nie przewraca, ty m�drcu wszechczas�w!
Ksi�dz mia� jednak wi�cej szacunku dla przeciwnika:
� Ch�tnie z tob� jeszcze porozmawiam, ale nie dzi�, bo nudzimy koleg�w. Przynios� ci
ksi��ki � rzuci� na odchodnym.
Na przerwie Wilko�ek z Zag�rskim zast�pili go w dyskusji. Zast�pili nawet do�� dok�adnie,
bo nie tylko jako partnerzy Mi�dzyrzeckiego, ale i obro�cy �adu przeciw nihilizmowi.
Oczywi�cie Marek nie omieszka� im tego wytkn��. Przekrzykuj�c si� nawzajem, w�drowali
po korytarzu. Joasia mia�aby ochot� ich pos�ucha�, ale nie �mia�a podej�� bli�ej. Co tam po
mnie! � os�dzi�a. � Z Markowego wyst�pienia zrozumia�am ledwie tyle, �e nie lubi ludzi ambitnych.
Czekaj, nie tylko tyle: okaza�o si� jeszcze, �e Mi�dzyrzecki jest... nie wiem, czym
jest, ale na pewno nie jest tylko weso�ym, zdolnym ch�opaczkiem.
� P�jdziesz do biblioteki? � zagadn�a j� nagle nowa s�siadka, Irka Piwk�wna.
Joasia spojrza�a, nie rozumiej�c.
� A bo polonistka m�wi�a, �e zamiast lekcji wychowawczej mamy oprawia� ksi��ki albo
sprz�ta� boisko. Do wyboru.
W Karczewie Joasia ani chybi polecia�aby na boisko, ale teraz si� waha.
� A kto gdzie idzie?
� Ca�a nasza �awka do biblioteki. I Marek
� Marek? No, jak ca�a nasza �awka, to ja te� � decyduje.
19
Potem okaza�o si�, �e do biblioteki sp�yn�o wi�kszo�� dziewcz�t. Mi�dzyrzecki by� jedynym
reprezentantem rodu m�skiego.
Irka z racji s�siedztwa poczuwa si� do opieki nad Joasi� i oprowadza j� po bibliotece. Joasi�
ol�niewaj� dwie rzeczy: �e mo�na wyj�� st�d na ganek biegn�cy wzd�u� ca�ego skrzyd�a
gmachu i �e do ksi��ek wy�ej po�o�onych mo�na si� dosta� po schodkach i galeryjce, tworz�cych
jakby drugie pi�tro, pe�ne zacisznych zakamark�w. Wychodzi przez oszklone drzwi na
balkon. Irka za ni�.
� Chcesz, pobiegniemy do gabinetu fizycznego i zastukamy w okno! � proponuje.
Joasia nie chce. Wydaje jej si� to troch� dziecinne, ale wola�aby nie zra�a� kole�anki, kt�ra
tak zupe�nie niespodziewanie, tylko z racji s�siedztwa, okazuje tyle dobrej woli. Wysuwa
wi�c kontrpropozycj�:
� A mo�e mi poka�esz, co ciekawego macie na p�kach?
� Wiele ksi��ek to tu jeszcze nie ma, wi�ksz