Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie Zabic Bin Ladena - Mark Bowden PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
First published in United States of America in 2012 by GROVE/ATLANTIC, INC.
Copyright © Mark Bowden 2012.
Copyright for the Polish edition © Wydawnictwo Pascal. Wszelkie prawa zastrzeżone
Autor: Mark Bowden
Tytuł: Zabić Bin Ladena
Tytuł oryginału: The Finish.
The Killing of Osama bin Laden
Tłumaczenie: Krzysztof Cierniak
Redakcja: Magdalena Łobodzińska
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Konsultacja: Andrzej Wojtas
Okładka: Mill Studio
Zdjęcie na okładce: Rockfinder/iStockphoto,
MILpictures by Tom Weber
Getty Images
Flash Press Media
Redaktor prowadząca: Małgorzata Jasińska-Kowynia
Redaktor naczelna: Agnieszka Hetnał
Bielsko-Biała 2014
ISBN 978-83-7642-367-8
Wydawca: Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
[email protected]
www.pascal.pl
eBook maîtrisé par: Dominik Trzebiński
Atelier Du Châteaux
Strona 6
Dla Clary i Audrey
Strona 7
Wspóln ot ę ludzkich działań uzasadn ia w końcu tylko jeden główn y cel: wyw alczyć dla ludzi pra‐
wo do bycia różn ym i, odrębn ym i jedn ostkam i, żeby mogli po swojem u, każdy inaczej, czuć,
myśleć, żyć na tym świecie. Żeby wyw alczyć takie praw o, obron ić je albo rozszerzyć, ludzie się
jedn oczą. Wtedy jedn ak rodzi się straszliw y, ale pot ężn y przesąd, że właśnie owo zjedn oczen ie
– w imię rasy, Boga, part ii, państwa – jest nie tylko środkiem, ale i celem życia. Nie, nie, i jesz‐
cze raz nie! W człow ieku, w jego skromn ej swoistości, w jego praw ie do niej tkwi jedyn y, praw‐
dziw y i wieczn y sens walki o życie.
Wasilij Grossman, Życ ie i los (przeł. Jerzy Czech)
Właściw ością ruchu jest jego spont an iczn ość, żyw iołow a, dyn am iczn a ekspansywn ość i – krót‐
kot rwałość. Nat om iast właściw ością strukt ury jest bezw ładn ość, odporn ość, zdum iew ająca, nie‐
mal instynkt own a zdoln ość przet rwan ia.
Ryszard Kapuściński, Szac hins zach
Strona 8
PROLOG
2007–2008
To była jesienn a noc w zachodn im Iraku. Żołn ierze elit arn ej amerykańskiej jedn ostki JSOC (Jo‐
int Special Operat ions Comm and) przeprow adzili jeden z wielu nocn ych nalot ów na ludzi po‐
dejrzew an ych o terroryzm i ścisłe związki z Al-Kaidą. Tym raz em celem był region aln y przy‐
wódca, który sam siebie określał mian em Mut hann y. Rez ult at y akcji były nieoczekiw an e, albo‐
wiem przyn iosła ona odkrycie prawdziw ej złot ej żyły.
Gdyby chodziło o inn ą wojn ę, prow adzon ą w inn ych czasach, „żyłą złot a” mógłby być wielki
magaz yn cenn ej bron i czy zbiór map wojskow ych ukaz ujących ruchy i rozlokow an ie wojsk prze‐
ciwn ika. W XXI wieku żołn ierze JSOC znaleźli coś równ ie wart ościow ego – niew ielki not atn ik.
W czasie akcji zabit o Mut hann ę. Z mat eriałów przejęt ych w jego siedzibie niez bicie wyn ika‐
ło, że był odpow iedzialn y za koordyn ację ruchów zagran iczn ych bojown ików Al-Kaidy i pot en‐
cjaln ych zam achowców-sam obójców działających tuż za pobliską gran icą z Syrią oraz w Iraku,
gdzie wojska amerykańskie i irackie, a takż e ludn ość cyw iln a, zmagały się z kolejn ym i atakam i,
w których gin ęło coraz więcej osób. Wkrótce okaz ało się, że znalez isko nie jest zwyczajn ym no‐
tatn ikiem, lecz czymś znaczn ie cenn iejszym – zbiorem nazw i num erów odn oszących się do
plików komput erow ych, w których znajdują się naz wiska, zdjęcia, wzory dokum ent ów pot rzeb‐
nych w podróż y, przelew y bankow e, rachunki za kart y telef on iczn e, ubran ia, pojazdy, paliw o
oraz wiele inn ych szczegółow ych inf orm acji związ an ych z około pięciuset now ym i członkam i
organ iz acji. W tej baz ie dan ych możn a było znaleźć niem al każdego mudżahedin a, który w
ostatn ich lat ach przejeżdżał przez Syrię i dot arł do Iraku.
Strona 9
Przez całe wieki podstaw ow a takt yka prow adzen ia walki przez piechot ę opierała się na za‐
sadzie „ogień i man ewr”. Sprawn y dow ódca mógł pokon ać przew aż ające siły przeciwn ika, do‐
skon aląc sztukę przem ieszczan ia swoich żołn ierzy i efekt ywn ego skupian ia ognia. Takie umie‐
jętn ości są nadal niez wykle istotn e na konw encjon aln ym polu walki, ale współczesne bit wy to
rzadko dwie arm ie prow adzące man ewry na lądzie. Gen erał bron i Michae l Flynn, stojący obec‐
nie na czele amerykańskiej Agencji Wyw iadu Obronn ego (Def ense Int elligence Agency), pod‐
sum ow uje to w następujących słow ach: „Inf orm acja i wyw iad to ogień i man ewr XXI wieku”.
Co ma na myśli, wypow iadając to zdan ie?
Doskon ałą ilustrację tej opin ii stan ow i wspom nian a „żyła złot a” w postaci dokum ent ów
przejęt ych w akcji określon ej mian em nalot u na Sindżar. Odegrały one ogromn ą rolę w unice‐
stwien iu Al-Kaidy w Iraku. W ciągu sześciu lat od zam achów z 11 września amerykańska arm ia i
wyw iad, reprez ent ow an e przez najróżn iejsze jedn ostki i agencje, zarówn o te pow szechn ie
znan e, jak i absolutn ie tajn e, ściśle współpracow ały – na niespot ykan ą wcześniej skalę – w celu
zniszczen ia podz iemn ych siat ek terrorystyczn ych. W działan iach wykorzystan o nie tylko wy‐
jątkow e umiejętn ości znakom it ych kom andosów JSOC, ale takż e superkomput ery i specjaln e
oprogram ow an ie. Wykwalif ikow an i analit ycy pracow ali w najdalszych zakątkach Iraku, a
wszelkie zdobyt e mat eriały przekształcan o w przet warzaln e komput erow o dan e. Dot yczyło to
zarówn o inf orm acji i dokum ent ów dostarczan ych przez tradycyjn e siatki szpiegowskie, jak i
sten ogram ów z przesłuchań zat rzym an ych, rejestrów z elekt ron iczn ego mon it oringu int ern e‐
tu oraz sieci kom órkow ych, a takż e obraz ów i odczyt ów czujn ików zebran ych przez bezszelest‐
ne dron y, lat ające wysoko nad pot encjaln ym i celam i przez całe dni, tygodnie, miesiące, a na‐
wet lat a. Ogromn a baz a dan ych, na którą składają się te skrawki inf orm acji – rzadko bezpo‐
średn io ze sobą pow iąz an ych – służ y komput erom do wyn ajdyw an ia związków poz ostających
do tej pory w ukryciu. Moż e to być na przykład wspóln y rachun ek bankow y należ ący do polit y‐
ka Hez bollahu i now ego członka Al-Kaidy, adres w Nadż af ie, pod którym w dwóch różn ych ter‐
min ach pojaw ili się dwaj znan i z naz wisk terroryści-sam obójcy czy zdjęcie z portf ela zam ordo‐
wan ego amerykańskiego żołn ierza, znalez ion e na twardym dysku komput era człow ieka peł‐
niącego najprawdopodobn iej funkcję skarbn ika organ iz acji terrorystyczn ej. Komput er działa
bez przerwy, odn ajdując krwaw e wątki łączące poszczególn e dan e. Gdyby nie ta analiz a, wspo‐
mnian e związki nigdy nie wyszłyby na jaw i nikt nie odkryłby, że w tych syt ua cjach przypadek
nie wchodził w grę. Krwaw e wątki tworzą związki o coraz większym zasięgu, składające się na
wielką niew idoczn ą sieć. Po odkryciu tych zależn ości kom andosi wiedzą już, gdzie i kiedy zadać
kolejn y cios.
Po zdobyciu łupu z Sindżaru dow ódca JSOC Stanley McChrystal podjął zaskakującą decyz ję o
odt ajn ien iu mat eriałów i przekaz an iu ich do Cent rum Walki z Terroryz mem w West Point, a
tam ich rozszyf row an iem zajęli się specjaliści z różn ych dziedzin. Do jakich wniosków doszli?
Niew ątpliw ie dan e obalały propagandow e stwierdzen ie głoszące, że Al-Kaida w Iraku to pat rio‐
tyczn y ruch oporu. Now o zwerbow an i członkow ie ujawn ien i na podstaw ie dan ych z Sindżaru
pochodzili z Libii, Maroka, Syrii, Algierii, Oman u, Jem en u, Tun ez ji, Egipt u, Jordan ii, Arabii Sau‐
dyjskiej, Belgii, Francji i Wielkiej Bryt an ii. Na podstaw ie znalez ion ych mat eriałów, analit ycy
amerykańskiego Depart am ent u Skarbu prześledzili transa kcje fin ansow e i zident yf ikow ali całe
kierown ict wo irackiej sieci pom ocy zagran iczn ej na rzecz terrorystów, mającej siedzibę w Syrii.
Strona 10
Na jej czele stał człow iek, który przedstaw iał się jako Abu Ghadiya, a jego prawdziw e naz wisko
brzmiało Badran Turki Hashim al-Maz idih.
Nieco pon ad rok po nalocie na Sindżar zlikwidow an o całe główn e dow ództ wo sieci pom ocy
dla Al-Kaidy działające na teren ie Syrii. Wystarczyła jedn a akcja z październ ika 2008 roku, by
zabić Abu Ghadiyę, jedn ego z jego braci oraz dwóch kuz yn ów. Wszyscy należ eli do najw yższego
kierown ict wa tej organ iz acji. Baz a dan ych poz woliła też na utworzen ie plan u operacji JSOC na
teren ie Iraku oraz wyśledzen ie i pojm an ie lub zabicie zagran iczn ych członków, którzy nie zdą‐
żyli poświęcić życia w sam obójczych atakach.
Wedle dan ych amerykańskiego Depart am ent u Obron y pod kon iec 2008 roku liczba zam a‐
chów terrorystyczn ych w Iraku spadła o osiemdziesiąt procent. Zdecydow an a tendencja spad‐
kow a trwała takż e po wycof an iu wojsk USA w 2011 roku i dziś liczba akt ów przem ocy jest
mniejsza niż w jakimkolw iek okresie od czasu inw az ji Amerykan ów w 2003 roku.
Jest kilka przyczyn tej uderzającej zmian y. W wyn iku pow stan ia w 2008 roku sunn ickiego
ruchu Przebudzen ie, wielu irackich pow stańców obróciło się przeciwko Al-Kaidzie. Przyn ajm niej
w pewn ym stopn iu sprzyjało tem u takż e ujawn ien ie lat em 2008 roku analiz y dan ych z Sindża‐
ru, które dow iodły, że korzen ie organ iz acji znajdują się za gran icą. Trzeba też przyz nać, że du‐
że znaczen ie miała zdecydow an a zmian a takt yki walki z rebeliant am i, jaką w tym sam ym
okresie zastosow ał gen. Dav id Pet rae us. Filoz of ia Pet rae usa zakładała bezw zględn e zwiększa‐
nie nacisku na tzw. nieprzejedn an e elem ent y. Podsum ow an iem tego podejścia są jego słow a:
„Lubię się kłaść wieczorem ze świadom ością, że mam więcej przyjaciół i mniej wrogów”.
JSOC zapewn iła „mniej wrogów”, a McChrystal określił nalot na Sindżar mian em jedn ego z
przełom ow ych dokon ań swojej jedn ostki.
Zwycięstwo na wojn ie często wym aga now ych takt yk, met od i narzędzi. Ataki na Amerykę
dokon an e 11 września 2001 roku zachwiały utrwalon ym i od lat założ en iam i w kwestii obron y
narodow ej USA. Osam a bin Laden i jego ekst rem istyczn a organ iz acja okaz ali się zagroż en iem
zupełn ie now ego typu – globaln ą siecią dobrze opłacan ych int eligentn ych zam achowców-sam o‐
bójców, która nie miała określon ego adresu. Ogromn y arsen ał Stan ów Zjedn oczon ych, głow ice
jądrow e, niez wycięż on e siły lotn icze, arm ia i maryn arka wojenn a, a naw et cała biurokrat ycz‐
na strukt ura globaln ego mon it oringu, szpiegostwa i analiz y dan ych wyw iadowczych pow stały
główn ie po to, żeby odstraszać pot encjaln ego agresora. Któż odw aż yłby się na atak, skoro rea k‐
cja byłaby błyskaw iczn a, śmiercion ośna i niem ożliw a do pow strzym an ia?
Ale co stałoby się w syt ua cji, gdyby zagroż en ie przyszło „znikąd”? Co wtedy?
Przed takim oto problem em stan ęła Ameryka po atakach z 11 września. Odpow iedzią była
inf orm acja. Zlokaliz ow an ie wroga to jedn o z najw ażn iejszych zadań stojących przed każdym,
kto uczestn iczy w wojn ie, ale wraz z atakam i Al-Kaidy zmien ił się poz iom trudn ości. Jej człon‐
kow ie żyli i pracow ali w różn ych zakątkach świat a, poz ostając w kont akcie dzięki sieciom tele‐
kom un ikacyjn ym obejm ującym cały glob. Biorąc pod uwagę stopień skomplikow an ia, między‐
narodow y charakt er tych pow iąz ań, wykorzystan ie pseudon im ów oraz najróżn iejszych szpie‐
gowskich sztuczek, zlokaliz ow an ie wroga wydaw ało się wprost niem ożliw e.
Zdobycie not atn ika z Sindżaru oraz wyn ikające z tego rozbicie ważn ej organ iz acji pokaz a‐
ło, że możn a tego dokon ać. Sześć lat po ataku Stan y Zjedn oczon e, zaa ngaż ow an e w dwie woj‐
ny i wciąż nękan e przez widm o bezkarn ego, poz ostającego na woln ości bin Laden a, przeż yły
Strona 11
w końcu coś, co możn a było uznać za pocieszen ie.
Wreszcie udało się znaleźć dobry sposób na dokon an ie odw et u…
Strona 12
1
DEFINICJA ZŁA
11 września 2001 roku
W Chicago zbliż ała się ósma ran o. Był piękn y słon eczn y poran ek. Barack Obam a jechał właśnie
Lake Shore Driv e, gdy nagle umilkła muz yka w radiu i włączyły się wiadom ości. Okaz ało się, że
w jedn ą z wież now ojorskiego World Trade Cent er uderzył jakiś sam olot. Obam a nie zwrócił
większej uwagi na tę inf orm ację, zakładając, że chodzi o jakiegoś pilot a cessny, który popełn ił
niew ybaczaln y błąd.
Sen at or często pokon yw ał piętn astom in ut ow ą trasę między swoim dom em w Hyde Park w
Illin ois i The Loop, gdzie pracow ał. Po praw ej stron ie widział ogromn e jez ioro Michigan, a przed
sobą, nieco na lew o – szereg drapaczy chmur, wśród których uwagę zwracała czarn a bryła
zwieńczon ej ant en am i Sea rs Tow er. Kierowca, który ma z jedn ej stron y rozległe jez ioro, a nad
sobą niebo Illin ois, moż e się poczuć tak, jakby się zan urzał w krainie błękit u.
Obam a jechał właśnie do Thompson Cent er, siedemn astopięt row ej siedziby władz miasta.
Mon um ent aln a, lśniąca budowla wyłoż on a gięt ym, odblaskow ym szkłem, przypom in a stat ek
kosmiczn y, który właśnie wylądow ał na Ziem i. Spraw y, którym i miał się zająć w tym efekt ow‐
nym gmachu, nie miały w sobie nic rom ant yczn ego, chodziło bow iem o rut yn ow e obrady Połą‐
czon ego Kom it et u ds. Regulam in u Adm in istracyjn ego. Harm on ogram posiedzen ia zakładał kil‐
kugodzinn e zmagan ia z drobn ym i zmian am i dot yczącym i działan ia trzydziestu dziew ięciu
Strona 13
różn ych rad, program ów, kom isji i depart am ent ów.
Obam a reprez ent ow ał Dyst rykt 13. leż ący na półn ocn ych obrzeż ach South Side. Poz a zaję‐
ciam i w ram ach mandat u sen at ora pracow ał też jako prawn ik w jedn ej z wielkich chicagowskich
kancelarii oraz jako starszy wykładowca praw a konstyt ucyjn ego w Law School na Univ ersit y of
Chicago. W mieście, w którym osiadł, był dość znan y – uznaw an o go za bardzo obiecującego
młodego człow ieka, ale mim o wszystko wydaw ało się, że jego kariera stoi w miejscu. Dwa lat a
wcześniej pon iósł srom otn ą klęskę w wyborach do Kongresu, co było dla niego surow ą lekcją po‐
kory, zwycięzca otrzym ał bow iem dwukrotn ie większą liczbę głosów. Wszyscy aż naz byt do‐
brze zdaw ali sobie spraw ę z jego kwalif ikacji int elekt ua ln ych, o których dobitn ie świadczył dy‐
plom praw a z Harvardu i to, że był pierwszym Afroa merykan in em pełn iącym funkcję szef a
prestiż ow ego „Law Rev iew” wydaw an ego na tym słynn ym uniw ersyt ecie. Ukończen ie najlep‐
szych amerykańskich uczeln i liczy się w wielkiej polit yce tylko wtedy, gdy tow arzyszy mu zna‐
jom ość codzienn ego życia przeciętn ych ludzi, a tego Obam ie brakow ało. Wyglądał i wypow iadał
się jak prof esor praw a. Określan o go przym iotn ikiem cool, co miew ało zarówn o poz yt ywn y, jak
i negat ywn y wydźwięk. Był zat em cool w znaczen iu „fajn y”, bo miał styl i prez encję – wysoki,
szczupły, opan ow an y i pełen osobistego uroku. Ale był też cool w znaczen iu „chłodn y”, bo często
wydaw ał się zdystansow an y, pełen rez erw y, a naw et wyw yższający się. Przed miesiącem
skończył czterdzieści lat, więc wiek nie kwalif ikow ał go już do mian a cudown ego dziecka polit y‐
ki. Jeździł czarn ym jee pem cherokee – sam ochodem typow ym dla amerykańskich ojców rodzin.
Wraz z żon ą Michelle wychow yw ał dwie córki – maleńką Sashę i trzyletn ią Malię.
Po zaparkow an iu sam ochodu sen at or wjechał na górę jedn ą z przeszklon ych wind, do których
wchodzi się z przestronn ego atrium, po czym usiadł na krześle i zaczął słuchać przygot ow an ego
wcześniej oświadczen ia świadka. Nagle z wszystkich zakątków sali rozległy się dzwonki telef o‐
nów kom órkow ych. Obam a spojrzał na wyświet lacz swojego blackberry, żeby sprawdzić otrzy‐
man e SMS-y. Po chwili szmer rozm ów zagłuszył zez nan ia świadka, nikt już nie zwracał na
niego uwagi. Wieści dot yczące doln ego Manhatt an u spływ ały równ ocześnie z tysięcy różn ych
źródeł. Zaa takow an o drugą wież ę. To były zwykłe sam olot y pasaż erskie. Wież e płon ęły. To nie
był wypadek. To był skoordyn ow an y atak.
Po decyz ji o ewakua cji Thompson Cent re Obam a opuścił budyn ek wraz z inn ym i osobam i.
Gdy tak stał na chodn iku wśród tysięcy mieszkańców Chicago ewakuowan ych z wysokościow‐
ców w The Loop, mim ow oln ie podn iósł wzrok na Sea rs Tow er. Nagle zobaczył ten symbol mia‐
sta w zupełn ie inn ym świet le. Charakt erystyczn y drapacz chmur nie był już w tym mom encie
znakiem rozpoz nawczym Wietrzn ego Miasta. Teraz Obam a widział w nim jedyn ie gigant ycz‐
ny obiekt, który moż e stać się łat wym celem kolejn ego uderzen ia.
Michae l Morell, który w tym czasie przebyw ał w Sarasocie, zastan aw iał się, czy kolejn y sa‐
molot uderzy właśnie w niego. Człow iek, zajm ujący się przygot ow an iem inf orm acji CIA dla
prez ydent a George’a W. Busha, znajdow ał się tego ranka w składzie ekipy tow arzyszącej gło‐
wie państwa podczas wiz yt y w mieście leż ącym w zachodn iej części Florydy. Odw iedzin y pre‐
zydent a były wielkim wydarzen iem dla Sarasot y. Każdy, kto obrałby Busha za cel uderzen ia,
wiedziałby dokładn ie, gdzie go znaleźć w tym dniu, a pasaż erski sam olot doskon ale wykon ałby
swoje zadan ie.
Strona 14
Gdy pierwszy sam olot uderzył w wież ę WTC, Morell siedział na tyln ym fot elu van a jadące‐
go w kolumn ie prez ydenckiej. Sam ochody mknęły po Gulf of Mexico Driv e i znajdow ały się na
Longboa t Key, kiedy Ari Fleischer, rzeczn ik prasow y Busha, odebrał rozm ow ę i zwrócił się do
Morella:
– Michae l, wiesz coś moż e o sam olocie, który uderzył w World Trade Cent er?
Morell jako oficer wyw iadu pracujący na stałe w Białym Dom u był właśnie tym człow ie‐
kiem, do którego zwracan o się, gdy chodziło o najn owsze inf orm acje w najbardziej sensacyj‐
nych spraw ach. Sam olot uderzył w budyn ek, gdy ekipa prez ydencka była w podróż y, więc tym
raz em Morell nie wiedział nic o tym wydarzen iu. Myślał, jak wszyscy, że najprawdopodobn iej
chodzi o niew ielki sam olot, którego pilot zapewn e stracił orient ację przy złej pogodzie, ale na
wszelki wypadek zadzwon ił do sztabu w Langley w stan ie Wirgin ia. Cent rum operacyjn e CIA
poinf orm ow ało go, że doszło do kat astrof y – w North Tow er uderzył sam olot. Nie był to mały
stat ek pow ietrzn y, ale sam olot pasaż erski.
Tego dnia doświadczon y analit yk CIA wstał jak zwykle przed świt em i przygot ow ał się w
swoim pokoju hot elow ym na rut yn ow ą porann ą sesję z prez ydent em. Każdego ranka o ósmej
Morell dostarczał prez ydent ow i tzw. PDB (President’s Daily Brief ing) – podsum ow an ie naj‐
nowszych raport ów wyw iadu z całego świat a. Poprzedn iego dnia po południu poleciał prez y‐
denckim Air Force One na południe, by rozpocząć tygodniow ą wiz yt ę na prow incji. Celem tej
podróż y była prom ocja inicjat yw edukacyjn ych prez ydent a Busha. Pierwszym przystankiem by‐
ło Jackson ville, gdzie zorgan iz ow an o dyskusję przy okrągłym stole. Następn ie cała ekipa poje‐
chała na południe do Sarasot y, by spędzić noc w Colon y Bea ch and Tenn is Resort na wyspie cią‐
gnącej się wzdłuż wybrzeż a, na którym leż y miasto.
Obecn ość Morella nie miała żadn ego związku z tem at yką edukacyjn ą, której poświęcon y
był nadchodzący tydzień. Podobn ie jak wojskow y, który nosił prez ydencką „piłkę” – urządzen ie
szyf rujące niez będn e do pot wierdzen ia rozkaz u ataku jądrow ego – analit yk CIA tow arzyszył
Bushow i zaw sze i wszędzie. Ameryka nie stała się obiekt em pow ażn ego bezpośredn iego ataku
od czasów Pea rl Harbor, więc porann y brief ing zaz wyczaj dot yczył spraw znaczn ie bardziej
abst rakcyjn ych, jak na przykład „zagadn ień związ an ych z bezpieczeństwem narodow ym”. Za‐
wsze pojaw iały się jakieś zagroż en ia terrorystyczn e, ale raport przygot ow an y na ten poran ek
nie zaw ierał niczego szczególn ego ani pow ażn ego.
Bush nigdy nie lubił przekopyw ać się przez pisemn e spraw ozdan ia. Wolał, żeby podrzucon o
mu najw ażn iejsze kwestie podczas porann ego spot kan ia, a on mógł następn ie przeczyt ać od‐
pow iedn ie fragm ent y raport u i zadać pyt an ia. Dla Morella to półgodzinn e spot kan ie stało się
czymś w rodzaju przedstaw ien ia odgryw an ego codzienn ie na zam ów ien ie prez ydent a. Sam
Bush bardzo lubił te sesje i naz wał je pot em „jedn ym i z najbardziej fascyn ujących punkt ów w
program ie dnia”. Morell odgryw ał w nich główn ą rolę, choć był właściw ie niew idoczn y. Ten
drobn y pedant yczn y szat yn w okularach, o gładko zaczesan ych włosach, nie wyróżn iał się ani
swoim wyglądem, ani stylem. Często nosił wym ięt y garn it ur i poruszał się jak cyw il – miękkim,
swobodn ym krokiem. To człow iek, który siedząc na krześle, podkurcza nogi i zwija się w kulkę,
na dodat ek jest śmiert eln ie blady, więc wśród pot ężn ych ochron iarzy i rum ian ych doradców
wojskow ych wyglądał jak chorow it e chucherko. W czasie rozm ow y Morell był zaw sze bardzo ak‐
tywn y. Mów ił z szeleszczącym akcent em typow ym dla Ohio, a swoje poglądy i opin ie podkre‐
Strona 15
ślał gestykulacją i mow ą ciała, marszcząc brwi i wysuw ając podbródek. Przez większość swojej
pracy w agencji wyw iadowczej zajm ow ał się problem am i Azji.
Przed porann ym spot kan iem z Morellem Bush zdąż ył poświęcić kilka min ut na czyt an ie Bi‐
blii, urządził sobie przebieżkę w ciemn ościach wokół pola golf ow ego Colon y, po czym ubrał się i
zjadł śniadan ie. Tem at yka brief ingu skupiała się tego dnia na Chin ach. Jest ona wprawdzie na‐
dal utajn ion a, jedn ak wiadom o, że kilka miesięcy wcześniej sam olot EP-3 o napędzie turbośmi‐
głow ym, zbierający inf orm acje wyw iadowcze dla maryn arki USA, zderzył się z chińskim my‐
śliwcem odrzut ow ym w rejon ie wyspy Hainan. W wyn iku wypadku zgin ął chiński pilot, doszło
też do pierwszego, na szczęście niez byt pow ażn ego kryz ysu międzyn arodow ego za kadencji
Busha. Morell dyspon ow ał takż e now ym i inf orm acjam i wyw iadowczym i z Rosji, które były
jeszcze tajn e, ale wiadom o, że śwież y wówczas skandal szpiegowski wokół osoby Robert a
Hanssen a doprow adził do wzajemn ego wydalen ia dyplom at ów przez oba kraje. Morell przed‐
staw ił następn ie now e inf orm acje o trwającej w Palestyn ie int if adzie 1), która się zaostrzała i
zajm ow ała czołow e miejsca w świat ow ych dzienn ikach inf orm acyjn ych. Jeden z punkt ów ra‐
port u skłon ił prez ydent a do rozm ow y telef on iczn ej z doradczyn ią ds. bezpieczeństwa narodo‐
wego Condolee zz ą Rice, która poz ostała w Białym Dom u. W późn iejszych lat ach nikt już nie
pam ięt ał, o czym rozm aw iali, zwłaszcza że w świet le tego, co się miało zdarzyć za chwilę (w
mom encie rozm ow y prez ydent a z Rice wszystkie cztery porwan e sam olot y pasaż erskie znaj‐
dow ały się już w pow iet rzu) program dnia był już nieistotn y.
1) Chodzi o tzw. drugą int ifadę, któr a rozpoczęła się 28 września 2000 rok u. Int ifada,
arb. bunt, była masowym powstaniem Palestyńczyk ów przeciwk o izrae lskiej okupacji
Palestyny. Obejmowała również konflikt y wewnątrz ruchu palestyńskiego między
fundament alistycznymi ugrupowaniami muzułmańskimi (Hamas) a zwolennik ami ru-
chu nar odowego kier owanego przez Jasir a Arafat a (przyp. AW).
Po zakończen iu brief ingu Bush wyjechał na zaplan ow an e spot kan ie w Emm a E. Booker
Elem ent ary School, w której o dziew iąt ej ran o miał odw iedzić drugoklasistów w obecn ości ka‐
mer telew iz yjn ych i liczn ych report erów. Wszyscy byli już w szkole, gdy dot arła do nich wiado‐
mość o drugim sam olocie. Morell z poz ostałym i członkam i ekipy prez ydenckiej przebyw ał w są‐
siedn iej sali lekcyjn ej. Był w niej telew iz or, w którym wkrótce możn a było zobaczyć nagran ie z
sam olot em uderzającym w South Tow er. Płom ien ie ogarn ęły już obie wież e.
Andrew Card, szef adm in istracji prez ydenckiej, postan ow ił przekaz ać tę wiadom ość Busho‐
wi, przeszedł więc do klasy, w której prez ydent siedział właśnie na krześle przed dziećm i czyt a‐
jącym i na głos książkę o małej gąsce.
– Drugi sam olot uderzył w drugą wież ę – szepn ął Card. – Ameryka została zaa takow an a.
Kam ery uchwyciły zdum ion y wyraz twarzy prez ydent a. Niektórzy późn iej wyśmiew ali go
za tę rea kcję, ale jaka min a byłaby odpow iedn ia w przypadku takich wiadom ości? Bush postan o‐
wił zachow ać kam ienn y spokój. Został z dziećm i aż do końca czyt an ej historyjki, ale jego zacho‐
wan ie uległo gwałt own ej zmian ie. Wcześniej był radosny i doskon ale baw ił się podczas występu
dzieci. Teraz siedział z pon urą min ą i było widać, że jest nieobecn y duchem. Po zakończen iu
Strona 16
lekt ury pochwalił uczniów i szybko wyszedł do sąsiedn iej klasy. W telew iz ji pokaz yw an o wła‐
śnie w zwoln ion ym tempie sam olot Unit ed Airlin es lot 175, który wbija się w South Tow er i za‐
mien ia w kulę ognia. Fleischer odbył krótką rozm ow ę z prez ydent em, który pośpieszn ie poczy‐
nił jakieś odręczn e not atki, po czym wrócił do zat łoczon ej klasy, by pon own ie stan ąć przed ka‐
meram i i dzienn ikarzam i.
– Pan ie i pan ow ie, to trudn a chwila dla Ameryki – zaczął.
Sam olot y spadały z nieba na ziem ię, poryw acze-sam obójcy naprow adzali je na najw ażn iej‐
sze budynki użyt eczn ości publiczn ej, budowle-symbole, zabijając tysiące ludzi i zam ien iając w
popiół zarówn o maszyn y, jak i pasaż erów. Na dodat ek nikt nie wiedział, ile sam olot ów bierze
udział w tej akcji.
Morell pom yślał, że pow in ien nat ychm iast przen ieść Busha w inn e miejsce. Ruszył w stron ę
jedn ego z agent ów Secret Service, ale spostrzegł, że ochron a już go wyprzedziła. Ochron iarze
kaz ali mu wyjść z budynku w stron ę kolumn y sam ochodów. Gdy prez ydent zakończył swoje
krótkie oświadczen ie, wszyscy nat ychm iast wyruszyli na lotn isko.
Napływ ały kolejn e złe wiadom ości. Trzeci sam olot, należ ący do American Airlin es lot 77,
uderzył w Pent agon, gdy kolumn a prez ydencka mknęła jeszcze na półn oc po Route 41. Wszyscy
mieli wraż en ie, że każdy wysoki budyn ek, każdy wielki pom nik i zabyt ek, każdy symbol Ame‐
ryki znalazł się w niebezpieczeństwie. Gdzie uderzy kolejn y sam olot? Pow szechn e przeraż en ie,
jakie zapan ow ało w tych pierwszych godzin ach, nie miało w sobie nic z urojeń. Ataki wyw ołały
strach, ale jedn ocześnie obudziły w ludziach pierw otn e odruchy i instynkt sam oz achow awczy.
Zaledw ie siedemdziesiąt jeden min ut po uderzen iu w North Tow er, setki kilom et rów na zachód
od Now ego Jorku, wysoko nad Pensylw an ią, pasaż erow ie lot u 93 Unit ed Airlin es zorgan iz ow ali
się i zaa takow ali poryw aczy. Sam olot, którym lecieli, spadł na ziem ię i rozbił się na polu w
miejscow ości Shanksville w stan ie Pensylw an ia, na wschód od Pitt sburga.
Rea kcja na te wydarzen ia była nat ychm iastow a i ogarn ęła cały naród. Wojsko poderwało w
pow iet rze myśliwce i zabezpieczyło baz y. Zam knięt o lotn iska, zablokow an o ulice, ewakuowa‐
no wiele budynków.
Tymczasem w Chicago Obam a zorient ow ał się, że w dającej się przew idzieć przyszłości nikt nie
wróci do Thompson Cent er, wsiadł więc do sam ochodu i udał się do pobliskiej kancelarii prawn ej,
w której pracow ał. Siedziba Dav is, Min er, Barnhill i Galland mieściła się w ceglan ej kam ien icy.
Na dole znajdow ała się niew ielka sala konf erencyjn a, a w niej telew iz or, na którym pracown i‐
cy biura śledzili rozgryw ającą się właśnie tragedię. Wraz z milion am i telew idzów na całym
świecie pat rzyli na kobiet y i mężczyzn uwięz ion ych na górn ych pięt rach Bliźn iaczych Wież.
Oni wciąż jeszcze żyli, tłoczyli się przy oknach, a za nim i buchały płom ien ie. Ci ludzie rozpaczli‐
wie wzyw ali pom ocy, usiłując znaleźć jakiś rat un ek. Niektórzy decydow ali się na skok, ostatn i
w ich życiu. Obam a wraz z inn ym i pat rzył, jak wież e run ęły w dół. Wyobraż ał sobie tysiące lu‐
dzi zam knięt ych w śmiert eln ej pułapce. Widział też dym i płom ien ie unoszące się nad znisz‐
czon ym i ścian am i Pent agon u.
Bill McRav en obserw ow ał przebieg wydarzeń ze szpit aln ego łóżka umieszczon ego w jego do‐
mu w San Diego. Na Zachodn im Wybrzeż u był jeszcze wczesny ran ek. Kapit an oddziałów SE‐
Strona 17
AL maryn arki wojenn ej wyglądał jak prawdziw y żołn ierz naw et wówczas, kiedy leż ał w łóżku.
Był wysokim, szczupłym, i dobrze umięśnion ym mężczyz ną z krótko przycięt ym i włosam i,
przez co jego odstające uszy jeszcze bardziej rzucały się w oczy. Gdy pat rzyło się na jego twarz,
wydaw ało się, że doln a i górn a część są nieco asym et ryczn e, a wyraz ista żuchwa wskaz yw ała,
że jest to człow iek twardy i zdecydow an y. W ostatn im czasie akt ywn ość kapit an a sprow adzała
się właściw ie wyłączn ie do przen oszen ia się ze szpit aln ego łóżka na wóz ek i z pow rot em. Taka
bezradn ość była upokarzająca dla człow ieka, który przyw iąz yw ał ogromn ą wagę do sprawn ości
fiz yczn ej. W szkole średn iej w San Ant on io w stan ie Teksas stał się prawdziw ą gwiazdą bieżn i,
a po jej ukończen iu wybrał karierę wojskow ą. Jak każdy człon ek elit arn ych jedn ostek specjal‐
nych poświęcił całe życie na rozw ój umysłow y i fiz yczn y. Dwa miesiące wcześniej przyt raf ił mu
się straszliw y wypadek podczas skoku ze spadochron em. Po swobodn ym spadan iu z wysokości
pon ad trzech tysięcy met rów McRav en wpadł na spadochron inn ego skoczka, zaczął się gwał‐
town ie obracać i niem al całkow icie stracił przyt omn ość. Udało mu się w końcu wyszarpn ąć linkę
wyz walającą zapasow y spadochron, co urat ow ało mu życie. Niestet y, jedn a noga zapląt ała mu
się w linki, druga w taśmy nośne, a siła otwierającego się spadochron u o mało nie roz erwała go
na pół. Wszystko skończyło się pękn ięciem miedn icy, złam an iem kręgosłupa i oderwan iem
mięśnia brzucha. Stało się jasne, że w najbliższej przyszłości nie ma mow y o żadn ych ryz ykow‐
nych akcjach, a jeśli uda mu się stan ąć na nogach, w jego ciele poz ostan ą na zaw sze śruby i me‐
talow e płytki.
McRav en wydostał się ze szpit ala, każ ąc przen ieść łóżko do dom u, gdzie tego ranka oglądał,
jak na Amerykę spadają kolejn e ciosy. Nie czuł goryczy, bo przyjm ow ał surow e zasady rządzące
jego zaw odem. Doszedł do wniosku, że gdyby rzeczyw iście był na tyle dobry, żeby wykon ać
skok ze swobodn ym spadan iem w ram ach akcji bojow ej SEA L, to nigdy nie doszłoby do tego
wypadku. Zasłuż ył na to, co go spot kało. Nie mart wił się utrat ą szans na awans, bo gdyby mu
zależ ało na stopn iach wojskow ych, nigdy nie wstąpiłby w szeregi maryn arki wojenn ej. Tak sa‐
mo było w wojskach lądow ych – jedn ostki specjaln e były drogą do działan ia w ram ach małych
zespołów, a nie ścieżką awansu na kolejn e stan ow iska dow ódcze, które wiąż ą się z odpow ie‐
dzialn ością za coraz większą liczbę żołn ierzy. Przedstaw iciele konw encjon aln ych sił zbrojn ych
wiedzieli, że jedn ostki specjaln e rządzą się po prostu inn ym i praw am i. Do ich oddziałów wstę‐
pow ali ludzie, którzy chcieli skakać z sam olot ów, wysadzać w pow iet rze różn e obiekt y, a cza‐
sem takż e sprawdzić się w prawdziw ej misji – naw et jeśli kraj nie toczył oficjaln ie żadn ej woj‐
ny. McRav en miał czterdzieści pięć lat, a ostatn io służ ył jako dow ódca Specjaln ej Grupy Bojow ej
Maryn arki Wojenn ej w Coron ado, co uznaw ał za swoją wym arzon ą pracę. Wiedział, że będzie
mu brakow ało jedn ego – udziału w akcjach.
McRav en walczył w wojn ie w Zat oce Perskiej i przez całe swoje dorosłe życie ciężko praco‐
wał, żeby brać udział w niebezpieczn ych misjach. W tej chwili nikt jeszcze dokładn ie nie wie‐
dział, jak Stan y Zjedn oczon e zarea gują na ataki, ale było jasne, że kraj znalazł się w stan ie
wojn y. McRav en zdaw ał sobie spraw ę z tego, że ta wojn a go omin ie.
Wiadom o było, że sprawcą zam achów nie jest żaden konkretn y kraj. Najprawdopodobn iej
stała za nim i grupa zagorzałych fan at yków działających w różn ych miejscach. Trudn o było ich
zlokaliz ow ać i odpow iedzieć na atak. Wojn a zaw sze staw ia przed ludźm i now e wyz wan ia. Na‐
ród, który rusza do boju, rea gując na niez nan e wcześniej zagroż en ie, musi po omacku znaleźć
Strona 18
drogę działan ia i opracow ać taką strat egię i takt ykę, która doprow adzi do zwycięstwa. To wy‐
maga czasu (w tym przypadku dobrych kilku lat), ale wiedza McRav en a upow ażn iała go do
stwierdzen ia, że wie, jaki będzie kon iec tych zmagań. Ten człow iek dokładn ie przestudiow ał hi‐
storię amerykańskich operacji specjaln ych. Na podstaw ie pierwszych tropów, pojaw iających się
już w telew iz ji, nabrał też przekon an ia, że całą akcję zorgan iz ow ało niew ielkie ugrupow an ie
terrorystyczn e o naz wie Al-Kaida. Ludzie tacy jak on słyszeli o tej organ iz acji znaczn ie więcej
niż przeciętn y mieszkan iec Stan ów Zjedn oczon ych. Jeśli za atakam i nie stało akurat to ugru‐
pow an ie, to w grę wchodziło inn e o podobn ym charakt erze. Jak możn a walczyć z tajn ą po‐
nadnarodow ą organ iz acją dokon ującą zam achów? Jest to możliw e dzięki wyw iadow i oraz do‐
skon ale wyszkolon ym jedn ostkom specjaln ym typu SEA L – dzięki ludziom, którzy pot raf ią za‐
dać błyskaw iczn y, celn y cios w każdym zakątku świat a. McRav en doskon ale zdaw ał sobie z te‐
go spraw ę. Wiedział też, że jego oddział pójdzie walczyć bez niego.
Przede wszystkim był świadom, że ta wojn a będzie się toczyć lat am i. A czas gra na jego ko‐
rzyść. Kiedyś będzie znow u sprawn y. Kiedyś moż e się okaz ać, że znajdzie jakiś sposób na to, by
znów wziąć udział w akcji.
Michèle Flourn oy przebyw ała w Waszyngt on ie, gdy ujrzała dym unoszący się nad Pent agon em,
na drugim brzegu Pot om acu. Pracow ało tam wielu jej przyjaciół.
Czterdziestoletn ia pracown ica naukow a, absolw entka Harvardu i Oksf ordu, była jedn ą z
najw ybitn iejszych int elekt ua listek w kręgach wojskow ych. Należ ała do nieliczn ych mieszkan ek
Waszyngt on u, które postan ow iły związ ać swoją karierę zaw odow ą z zagadn ien iam i dot yczący‐
mi bezpieczeństwa narodow ego. Każdy, kto ją znał, wiedział doskon ale, że kwestią czasu poz o‐
staje zajęcie przez nią kolejn ego ważn ego stan ow iska w Pent agon ie. Teraz jedn ak – podobn ie
jak w przypadku wielu inn ych osób, które zaw dzięczały rządow e posady poparciu jedn ej czy
drugiej part ii polit yczn ej – jej przeszłość na stan ow isku główn ego plan isty Pent agon u za cza‐
sów adm in istracji Clint on a oznaczała, że znalaz ła się w gron ie liczn ych ekspert ów polit yczn ych
na wygnan iu. W Białym Dom u mieszkał teraz republikan in, który niedawn o rozpoczął pierw‐
szą kadencję.
Flourn oy była znan a z tego, że opow iadała się za ujm ow an iem zagadn ień obron y narodo‐
wej w kont ekście międzyn arodow ym. Bardziej niż na ideologii skupiała się na partn erstwie i
pragm at yz mie. Na wiele stan ow isk związ an ych z obronn ością prez ydent Bush wyz naczył ta‐
kich ludzi, którzy mieli skłonn ość do zdecydow an ego korzystan ia z siły wojskow ej USA. Tacy po‐
lit ycy poszukiw ali partn erów za gran icą, ale nie chcieli, by to partn erstwo wiąz ało Ameryce rę‐
ce przy podejm ow an iu działań. W czasie pokoju takie różn ice w filoz of iczn ych założ en iach mo‐
gły zaint eresow ać główn ie ekspert ów i dyskut ow an o nad nim i w czasie debat poświęcon ych
wojskow ości oraz rozw ojow i arm ii. Tego sam ego ranka Flourn oy udzieliła wyw iadu dla Nat ion al
Public Radio, w którym wypow iadała się na tem at niektórych inicjat yw plan ow an ych przez se‐
kret arza obron y Don alda Rumsf elda. Pan i Flourn oy pracow ała w Cent rum Badań Strat egicz‐
nych i Międzyn arodow ych (Cent er for Strat egic and Int ern at ion al Studies; CSIS) – think tanku,
w którym udzielali się przedstaw iciele obu part ii. Była też prof esorem na Uniw ersyt ecie Obro‐
ny Narodow ej i wspom agała Pent agon w przygot ow an iu strat egiczn ego Czteroletn iego Plan u
Obron y. Ten obszern y dokum ent wskaz yw ał bardzo konkretn ie wszystkie prioryt et y dot yczące
Strona 19
obronn ości państwa. Gdy kolejn e sam olot y uderzały w cele, Flourn oy brała udział w międzyn a‐
rodow ym spot kan iu na tem at prognoz dot yczących obronn ości, odbyw ającym się naprzeciwko
Białego Dom u.
Po ewakua cji wszystkich budynków w okolicy pan i Flourn oy stała na Penn sylvan ia Aven ue i
pat rzyła na złow ieszczy słup dym u wyrastający na drugim brzegu rzeki. Wiedziała, że w tej
chwili wszystkie tem at y podjęt e na spot kan iu stały się zupełn ą abst rakcją, jakby ktoś jedn ym
ruchem wym az ał je wszystkie z tablicy. W jedn ej chwili prioryt et y obronn e Ameryki uległy ra‐
dykaln ej, brut aln ej zmian ie.
Michèle Flourn oy przeszła kilka przecznic i znalaz ła się w siedzibie CSIS, skąd zadzwon iła
do dom u, żeby sprawdzić, czy z jej dziećm i wszystko w porządku. Następn ie próbow ała skon‐
takt ow ać się telef on iczn ie z kolegam i z Pent agon u, niestet y bezskut eczn ie. W końcu odebrała
kilka połączeń od kolegów z pracy i dzienn ikarzy, m.in. od report era NPR, z którym rozm aw ia‐
ła zaledw ie kilka godzin wcześniej. Zdradziła, że jest coraz bardziej przekon an a o udziale Al-
Kaidy w zam achach, lecz na tym etapie była to jedyn ie hipot ez a.
Kolejn y dem okrat a przebyw ający na przym usow ym wygnan iu, Thom as Don ilon, takż e
znajdow ał się w cent rum Waszyngt on u. Akurat poddaw ał się coroczn ym kompleksow ym bada‐
niom lekarskim w gabin ecie przy M Stree t. Don ilon skończył czterdzieści sześć lat, był więc w
wieku, w którym człow iek, zwłaszcza tak pokaźn ej postury, zaczyn a płacić za długie godzin y
spędzon e za biurkiem. Przez wiele lat pracow ał na rządow ych posadach jako prawn ik. Tyrał za
trzech, a teraz okaz ało się, że jego organ izm zaczyn a się bunt ow ać. W świat ow ej stolicy praco‐
holików uznaw an o go za wyjątkow y okaz. W 1977 roku był najm łodszym doradcą w ekipie pre‐
zydent a Cart era, a za prez ydent ury Clint on a pracow ał jako szef person elu w Depart am encie
Stan u. W 1992 roku brał udział w kampan ii Clint on a, odgryw ał też rolę prez ydent a G.H.W. Bu‐
sha, przygot ow ując do debat y Rossa Perot a. Długie godzin y prób zaowocow ały znajom ością
mnóstwa istotn ych fakt ów przydatn ych w wielu syt ua cjach. Don ilon był twardym graczem –
zaw sze uprzejm ym, lecz nieustępliw ym. Gdy mów ił, pokaz yw ał cały garn it ur górn ych i doln ych
zębów, więc wydaw ało się, że przeż uw a każde słow o. Przed wielkim i pojedynkam i Clint on lubił
przeprow adzać z nim sparing, upraw iając szerm ierkę słown ą. Teraz, niecały rok po zainstalo‐
wan iu się now ej republikańskiej adm in istracji, stan ął z boku, wykorzystując dyplom z praw a i
doświadczen ie polit yczn e w pracy lobbysty w Federal Nat ion al Mortgage Associat ion (zwan ym
popularn ie Fann ie Mae)2).
2) Fannie Mae jest prywatnym przedsiębiorstwem sponsor owanym przez rząd USA, na
mocy specjalnego prawa aut or yzowanym do pożyczania pieniędzy i udzielania gwa-
rancji kredyt owych. Nie jest bezpośrednio finansowane przez rząd, a emit owane
przez nie papier y wart ościowe nie są por ęczone ani chronione przez państwo. Firma
jest częściowo zwolniona z płacenia podatk ów dochodowych (przyp. red.).
Po zakończen iu badań lekarskich Don ilon wyjechał z podz iemn ego garaż u i znalazł się w
gigant yczn ym korku. Ludzie opuścili biurowce w całym Dyst rykcie Kolumbii i wyglądało na to,
że wszyscy w jedn ej chwili ruszyli do dom ów. Don ilon usiłow ał dodzwon ić się do żon y, ale sieć
Strona 20
była przeciąż on a i połączen ie okaz ało się niem ożliw e. Włączył radio i z przeraż en iem słuchał
kolejn ych wiadom ości, przesuw ając się cent ym etr po cent ym et rze na półn ocn y wschód, w stro‐
nę dom u. Jazda przedłuż ała się w nieskończon ość. Gdy wreszcie dot arł na miejsce, okaz ało się,
że jego żon a takż e wróciła już z pracy, odebrawszy wcześniej córeczkę z przedszkola Bet hesda.
Po chwili raz em z milion am i Amerykan ów oglądali w telew iz ji dalszy rozw ój zdarzeń.
Michae l Vickers znajdow ał się zaledw ie kilka przecznic dalej, w siedzibie niew ielkiego Cent rum
Analiz Strat egiczn ych i Budżet ow ych, które założ ył po odejściu z wyw iadu i wojska. Dwadzie‐
ścia lat wcześniej jako uzdoln ion y oficer CIA zorgan iz ow ał tajn ą amerykańską misję, której ce‐
lem było udzielen ie pom ocy grupie luźn o współpracujących przyw ódców plem ienn ych oraz is‐
lamskich ekst rem istów, którzy walczyli w Afgan istan ie z inw az ją sow iecką. Akcja została uzna‐
na za najw iększą tajn ą misję w całej historii agencji wyw iadowczej. Vickers jako dawn y oficer
wojskow ych sił specjaln ych stał się w swoim środow isku prawdziw ą legendą. Był ekspert em od
spraw Bliskiego Wschodu, miał w tym region ie szerokie kont akt y, a doświadczen ie zaw odow e
zdobyt e w wyw iadzie i jedn ostkach specjaln ych miało być niez wykle przydatn e w rozpoczyn a‐
jącej się właśnie now ej wojn ie. Na wez wan ie Rumsf elda miał następn ego dnia wrócić do pracy,
jako konsult ant Pent agon u. Jego zadan iem było opracow an ie odpow iedzi Stan ów Zjedn oczo‐
nych na ataki z 11 września.
Gen erał brygady Dav id Pet rae us przebyw ał w Bośni. Wiadom ość o ataku na Amerykę zasta‐
ła go wczesnym wieczorem w siedzibie sztabu Brygady Nordycko-Polskiej. Ten drobn y żylasty
mężczyz na, garbiący się lekko od czasów wypadku spadochron ow ego, który przeż ył wiele lat
tem u, siedział w tow arzystwie oficerów z różn ych krajów i pat rzył, jak run ęły obie wież e. W
tym mom encie zdał sobie spraw ę, że misja zarówn o jego, jak i wszystkich żołn ierzy amerykań‐
skich, ulegnie wkrótce zmian ie. Podejrzen ia Pet rae usa nat ychm iast skierow ały się w stron ę Al-
Kaidy i jej założ yciela, który naz yw ał się Osam a bin Laden.
Pet rae us nie strzelał w ciemn o. W lat ach 1997–1999 pracow ał na stan ow isku zastępcy prze‐
wodn iczącego Kolegium Szef ów Sztabów w Pent agon ie. W tamt ym czasie adm in istracja Clin‐
ton a często dyskut ow ała na tem at tego, czy i kiedy rozpocząć polow an ie na radykaln ego islam‐
skiego przyw ódcę. Postan ow ion o wówczas wystrzelić rakiet y sam osterujące, biorąc na cel
obiekt y Al-Kaidy w Sudan ie i w Afgan istan ie, ale akcja ta nie przyn iosła znaczących efekt ów.
Bin Laden był nieuchwytn y. Teraz jedn ak rea kcja miała być zakrojon a na znaczn ie większą
skalę – miała zmien ić oblicze świat a. Do zadań Pet rae usa w Bośni należ ało dow odzen ie tajn ą
jedn ostką uderzen iow ą, w której skład wchodzili najlepiej wyszkolen i przedstaw iciele różn ych
sił. Jedn ostka zajm ow ała się tropien iem i lokaliz acją zbiegłych serbskich i chorw ackich zbrodn ia‐
rzy wojenn ych, zbieran iem inf orm acji wyw iadowczych, błyskaw iczn ym i nalot am i na wyz na‐
czon e cele, często przeprow adzan ym i w porze nocn ej z wykorzystan iem helikopt erów.
Śwież o upieczon y absolw ent New York Univ ersit y Ben Rhodes obserw ow ał z Brooklyn u trage‐
dię, która rozw ijała się przed jego oczam i. Robił magisterium z lit erat ury (Crea tiv e Writ ing), a
równ ocześnie był zaa ngaż ow an y w lokaln ą polit ykę. 11 września zajm ow ał się rozdaw an iem
ulot ek kandydatki do Rady Miasta Dian y Reyn y – tego dnia odbyw ały się w Now ym Jorku wy‐
bory sam orządow e. Rhodes zaa ngaż ow ał się w polit ykę po doświadczen iach ze skrajn ym i socja‐