9582
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9582 |
Rozszerzenie: |
9582 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9582 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9582 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9582 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Michael Bond
PADDINGTON ZA GRANIC�
Paddington Abroad
T�umaczy�a Anna Pajek
Wydanie oryginalne: 1966
Wydanie polskie: 2000
ROZDZIA� PIERWSZY
PADDINGTON PRZYGOTOWUJE SI�
W pokoju Paddingtona panowa� ba�agan. Jako �e nasz bohater nale�a� do nied�wiedzi, kt�re cz�sto pakuj� si� w k�opoty, nie by� tym zbytnio zdziwiony. Jednak gdy wsta� i rozejrza� si� po swojej sypialni, nawet on musia� przyzna�, �e sprawy przedstawiaj� si� gorzej ni� zazwyczaj.
Wsz�dzie poniewiera�y si� mapy i kawa�ki papieru, nie wspominaj�c o rozsianych tu i �wdzie paskudnie wygl�daj�cych plamach po marmoladzie oraz o �ladach �ap. �lady zaczyna�y si� na mapie, roz�o�onej na puchowej ko�drze na ��ku. By� to wielki plan Londynu, a w samym jego �rodku, tu� przy pierwszym odcisku �apy, znajdowa�o si� k�ko, kt�re oznacza�o po�o�enie domu Brown�w pod numerem 32 przy Windsor Gardens.
Dalej �lad prowadzi� przez ca�� map� w kierunku po�udniowym, przekracza� koniec ��ka, przechodzi� na inn� map�, roz�o�on� na pod�odze, i ci�gn�� si� dalej � ca�y czas w kierunku po�udniowym � dop�ki nie osi�gn�� kana�u La Manche i trzeciej mapy, le��cej przy oknie i ukazuj�cej p�nocne wybrze�e Francji. Tutaj �lad si� urywa�, znikaj�c w g�bczastej masie, z�o�onej z okruch�w starych ciastek, ma�ego kopczyka marmolady i plamy czerwonego atramentu.
Paddington westchn�� g��boko i z nieobecnym wyrazem pyszczka zanurzy� �ap� w wilgotnej masie. Ukl�kn�� na pod�odze i spojrza� na sw�j pok�j przez na wp� zamkni�te powieki, w pr�nej nadziei, �e w ten spos�b pomieszczenie b�dzie wygl�da� nieco korzystniej. Niestety, ogl�dana z tej pozycji sypialnia przedstawia�a jeszcze gorszy widok, poniewa� wszystko, co da�o si� zauwa�y�, sprowadza�o si� do za�ama� i wypuk�o�ci.
Ju� mia� po�o�y� si� na plecach, aby spokojnie wszystko przemy�le�, gdy nagle brz�czenie naczy� i towarzysz�cy temu odg�os krok�w przywo�a�y go z powrotem do rzeczywisto�ci.
Paddington zerwa� si� na r�wne �apy i z maluj�cym si� na pyszczku poczuciem winy zacz�� zgarnia� pod ��ko, co si� tylko da�o. Bo chocia� m�g�by przedstawi� kilka doskona�ych usprawiedliwie�, wyja�niaj�cych stan jego pokoju, to jako� w�tpi�, by pani Brown czy pani Bird zechcia�y go wys�ucha� � zw�aszcza w porze �niadania, gdy wszyscy okropnie si� �pieszyli.
� Obudzi�e� si� ju�, Paddingtonie? � zawo�a�a pani Brown, pukaj�c do drzwi.
� Nie, niezupe�nie � odkrzykn�� Paddington niewyra�nie, bo w�a�nie pr�bowa� wepchn�� pod szaf� s�oik z marmolad�. � Chyba sklei�y mi si� powieki.
Poniewa� Paddington by� w g��bi duszy prawdom�wnym nied�wiadkiem, zamkn�� oczy i par� razy westchn��, zbieraj�c jednocze�nie reszt� swoich rzeczy. Przez chwil� maca� woko�o w poszukiwaniu pi�ra i atramentu, a potem wpakowa� je po�piesznie do swego starego kapelusza, ten za� nasadzi� na g�ow� i zbieraj�c po drodze reszt� map, zacz�� po omacku torowa� sobie drog� do wyj�cia.
� Co tu si� dzieje? � krzykn�a pani Brown, kiedy drzwi nagle si� otworzy�y i stan�� w nich Paddington.
Mi� o ma�o nie przewr�ci� si� ze zdumienia, kiedy zobaczy� pani� Brown z tac� w d�oniach.
� My�la�em, �e jest pani kredensem, pani Brown � o�wiadczy�, chowaj�c po�piesznie mapy za plecami i cofaj�c si� w stron� ��ka. � Chyba poszed�em z�� drog�.
� Najwidoczniej � powiedzia�a pani Brown, wchodz�c za nim do pokoju. � Nigdy dot�d nie s�ysza�am takiego rumoru i �oskotu.
Pani Brown rozejrza�a si� podejrzliwie po pokoju, lecz wszystko zdawa�o si� sta� na swoim miejscu, znowu zwr�ci�a wi�c uwag� na Paddingtona, kt�ry siedzia� na ��ku z bardzo dziwnym wyrazem pyszczka.
� Jeste� pewien, �e wszystko w porz�dku? � spyta�a zaniepokojona, stawiaj�c przed nim tac�. Przez jedn� okropn� chwil� zdawa�o jej si�, �e widzi czerwon� stru�k�, sp�ywaj�c� po lewym uchu Paddingtona, lecz zanim zd��y�a bli�ej si� temu przyjrze�, nied�wiadek wcisn�� kapelusz g��biej na g�ow�. Poniewa� pani Brown niespecjalnie przepada�a za kapeluszem Paddingtona, czym pr�dzej oddali�a si� od ��ka. Przy drzwiach zawaha�a si� jeszcze � na wypadek, gdyby co� jednak by�o nie w porz�dku.
Tymczasem Paddington nie m�g� si� doczeka�, a� pani Brown wyjdzie i zamknie za sob� drzwi. W po�piechu zapomnia� bowiem zakr�ci� buteleczk� i teraz czerwony atrament �cieka� mu po g�owie.
Pani Brown westchn�a, zamykaj�c drzwi. Do�wiadczenie podpowiada�o jej, �e wszelkie pr�by uzyskania od Paddingtona wyja�nie�, kiedy znajdowa� si� w jednym ze swoich trudnych nastroj�w, by�y z g�ry skazane na niepowodzenie.
� Gdyby mnie kto pyta� � powiedzia�a pani Bird, kiedy pani Brown do��czy�a do niej w kuchni i opowiedzia�a o dziwnym zachowaniu Paddingtona � to m�ody nied�wied� nie jest jedyn� osob� w tym domu, kt�ra nie zachowuje si� normalnie. I pani dobrze wie dlaczego.
Pani Brown trudno by�oby si� z tym nie zgodzi�. Od poprzedniego wieczoru nic w gospodarstwie Brown�w nie sz�o zwyk�ym trybem.
A wszystko si� zacz�o, kiedy pan Brown przyszed� po pracy do domu, taszcz�c pod pach� olbrzymi stos map i kolorowych broszur, po czym oznajmi� rodzinie, �e zabiera wszystkich na wakacje do Francji.
Od tej chwili spok�j i porz�dek w domu pod numerem 32 przy Windsor Gardens zosta� nieodwo�alnie i bezpowrotnie zak��cony.
Letnie wakacje sta�y si� pierwszym tematem, jaki poruszono podczas obiadu, i ostatnim przed p�j�ciem spa�. Z nieu�ywanych od dawna szafek powyjmowano stare pi�ki pla�owe i kostiumy k�pielowe, om�wiono plany, a pani Bird zacz�a ju� nawet pra� i prasowa� spory stos odzie�y, przygotowuj�c j� na nadej�cie wielkiego dnia.
Paddington by� podekscytowany bardziej ni� pozostali Brownowie. Od kiedy zosta� cz�onkiem rodziny, nieraz zabierano go na ca�odzienne wycieczki, kt�re stanowi�y dla niego �r�d�o ogromnej przyjemno�ci, lecz nigdy dot�d nie by� na prawdziwych wakacjach i teraz wyczekiwa� ich z niecierpliwo�ci�.
Na dodatek pan Brown w przyp�ywie wspania�omy�lno�ci uczyni� go odpowiedzialnym za mapy i co�, co nazywa�o si� �marszrut��.
Z pocz�tku Paddington nie by� pewny, czy podo�a czemu�, co nosi�o tak powa�n� nazw�, lecz kiedy Judyta wyt�umaczy�a mu, �e marszruta to nic innego, jak tylko lista miejsc, kt�re odwiedz�, i rzeczy, kt�re b�d� robili, nied�wiadek szybko zmieni� zdanie. Uwielbia� wszelkie listy i spisy, za� �sporz�dzanie listy� brzmia�o szczeg�lnie ciekawie.
� Zobaczy pani � powiedzia�a pani Bird ponuro, gdy omawia�y t� spraw� z pani� Brown podczas zmywania � je�li temu m�odemu nied�wiedziowi odda si� pod opiek� mapy, b�dziemy potrzebowali dw�ch tygodni, �eby dok�dkolwiek dotrze�. To dopraszanie si� o k�opoty. Nie wiadomo, gdzie wyl�dujemy.
Pani Brown westchn�a ponownie.
� No c� � powiedzia�a, zmieniaj�c temat � on tak si� z tego cieszy! Wie pani, jak lubi wszystko, co zwi�zane z pisaniem.
� Hmm! � chrz�kn�a wymownie pani Bird. � I niew�tpliwie to �wszystko� zn�w wyl�duje na po�cieli, albo nie nazywam si� Bird. Marszruta, te� mi co�!
Prychn�a i zerkn�a ponuro na sufit, gdzie na pi�trze znajdowa�a si� sypialnia Paddingtona.
Do�wiadczenie, zdobyte podczas d�ugich godzin �mudnego prania po�cieli podpowiada�o pani Bird, �e Paddington i atrament to dwie rzeczy, kt�re zdecydowanie lepiej jest trzyma� osobno. Tym razem jednak martwi�a si� niepotrzebnie, poniewa� Paddington w�a�nie przesta� pisa� i siedzia� na ��ku, uwa�nie przygl�daj�c si� wielkiemu arkuszowi papieru rysunkowego, kt�ry trzyma� w �apach.
Na g�rze arkusza widnia� nag��wek, sporz�dzony du�ymi, czerwonymi literami:
MASZRUTA PADINGTUNA
Tu� obok wida� by�o specjalny odcisk �apy, kt�rym Paddington po�wiadcza� zwykle to, co napisa�.
Nie by� co prawda pewny, jak pisze si� s�owo �maszruta�, ale cho� sprawdzi� w s�owniku pana Browna wszystkie wyrazy zaczynaj�ce si� od �masz�, niczego takiego nie znalaz�. Nie zdziwi�o go to specjalnie. Nie by� zbyt dobrego zdania o s�ownikach, poniewa� ilekro� usi�owa� znale�� w nich jakie� szczeg�lnie trudne s�owo, nigdy mu si� to nie udawa�o.
Pierwszy punkt planu na li�cie g�osi�:
7 godzina � Opfite �niadanko
a dalej
8 godzina � Wyjazd z Domu (32 Windsor Gardens)
9 godzina � Pszekonska
11 godzina � Drugie �niadanko
Paddington przeczyta� spis kilka razy, a potem, po dodaniu s��w 12 godzina � Wej�cie na pok�ad Samolotu � Obiad posk�ada� papier i schowa� go do sekretnej przegr�dki w walizce. Planowanie wakacji � zw�aszcza wakacji za granic� � okaza�o si� o wiele bardziej skomplikowane, ni� sobie wyobra�a�, wi�c zdecydowa�, �e nie pozostaje mu nic innego, jak tylko zasi�gn�� w tej sprawie porady przyjaciela, pana Grubera.
Umy� si� szybko i po paru minutach zbiega� ju� po schodach. Na dole wzi�� od pani Bird list� zakup�w, wyprowadzi� sw�j w�zek na k�kach i znikn�� z domu. W jego oczach da� si� zauwa�y� b�ysk zdecydowania.
Zatrzymawszy si� tylko na chwilk� w piekarni, gdzie odebra� swe sta�e zam�wienie � �wie�o upieczone bu�eczki � Paddington skr�ci� w Portobello Road i skierowa� si� w stron�, zape�nionego a� po sufit antykami, sklepu pana Grubera.
Pan Gruber podziela� upodobanie Paddingtona do kakao i �wie�ych bu�eczek, wi�c nie raz zdarza�o im si� prowadzi� przy nich d�ugie rozmowy. W czasach swej m�odo�ci pan Gruber wiele podr�owa� i Paddington by� pewien, �e jego przyjaciel wie wszystko, co trzeba wiedzie� o sp�dzaniu wakacji za granic�.
Kiedy pan Gruber us�ysza�, z czym przyszed� Paddington, od razu poprowadzi� nied�wiadka ku wypchanej ko�skim w�osiem kanapie na zapleczu sklepu, gdzie siadywali, gdy mieli do om�wienia jaki� szczeg�lnie powa�ny problem.
� Co za przyjemna niespodzianka, panie Brown � powiedzia�, stawiaj�c na kuchence rondelek z mlekiem.
� Nie przypuszczam, by wiele nied�wiedzi mog�o sp�dza� wakacje za granic�, wi�c musi pan wycisn�� z tego tyle przyjemno�ci, ile tylko si� da. Je�eli m�g�bym w czym� pom�c, prosz� tylko powiedzie�.
Pan Gruber wys�ucha� uwa�nie wyja�nie� Paddingtona, przygotowuj�c jednocze�nie kakao. Jego twarz przybra�a powa�ny wyraz.
� Musz� powiedzie�, �e sporz�dzanie marszruty to bardzo odpowiedzialne zadanie, jak na tak m�odego nied�wiedzia � o�wiadczy�, wr�czaj�c Paddingtonowi paruj�cy kubek kakao i cz�stuj�c si� bu�eczk�. � Zobacz�, co da si� zrobi�.
Nie zwlekaj�c, ukl�k� i zacz�� przerzuca� wielk� stert� starych ksi��ek, schowanych w pudle za sof�.
� Wydaje si�, �e dzisiaj wszyscy sp�dzaj� wakacje za granic�, panie Brown � powiedzia�, wr�czaj�c Paddingtonowi stosik ksi��ek. � Nie zosta�o mi ju� zbyt wiele wydawnictw o Francji, lecz mam nadziej�, �e te si� panu przydadz�.
Paddington z rosn�cym przera�eniem spogl�da� na powi�kszaj�c� si� w szybkim tempie stert� ksi��ek, a kiedy pan Gruber nagle si� wyprostowa�, trzymaj�c w d�oniach stary czarny beret, nied�wiadek o ma�o nie spad� z kanapy.
� Jest troch� za du�y � powiedzia� pan Gruber przepraszaj�co, ogl�daj�c nakrycie g�owy pod �wiat�o � i chyba mole wyci�y w nim jedn� czy dwie dziury, ale to prawdziwy francuski beret i b�dzie mi mi�o, je�li zechce go pan u�ywa�.
� Dzi�kuj� bardzo, panie Gruber � powiedzia� Paddington z wdzi�czno�ci�. � A te dziury bardzo si� przydadz�. Wystawi� przez nie uszy. Wie pan, uszy nied�wiedzia s� dosy� stercz�ce i trudno je wcisn�� pod nakrycie g�owy.
� No c�, mam nadziej�, �e przyda si� panu to wszystko � powiedzia� pan Gruber, zadowolony z wra�enia, jakie wywar�a na Paddingtonie jego operatywno��. � B�dzie pan potrzebowa� wielu ksi��ek, aby sporz�dzi� w�a�ciw� marszrut�, a zawsze lepiej si� zabezpieczy�. Nigdy nie wiadomo, co mo�e si� przydarzy�, gdy jest si� za granic�, panie Brown.
Tu pan Gruber przyst�pi� do opisywania niekt�rych rzeczy, jakie Paddington z pewno�ci� zobaczy podczas wakacji. Nic dziwnego, �e zanim nied�wiadek wytar� resztki kakao z pyszczka i wsta�, min�o sporo czasu. Kiedy rozmawia�o si� z panem Gruberem, czas zwyk�e mija� bardzo szybko, poniewa� pan Gruber umia� uczyni� wszystko bardziej interesuj�cym, ni� kiedy m�wili o tym inni ludzie.
� Spodziewam si�, �e zobaczy pan wiele rzeczy godnych opisania w pa�skim dzienniku, panie Brown � powiedzia� pan Gruber, pomagaj�c Paddingtonowi za�adowa� w�zek. � Nie mog� si� doczeka�, by o nich przeczyta�.
Paddington pomacha� przyjacielowi �ap� na do widzenia i zataczaj�c si� nieco z wysi�ku, pomaszerowa� Portobello Road. W�zek by� tak ci�ki, �e bardzo trudno si� nim kierowa�o i misiowi par� razy zdarzy�o si� uderzy� w ustawione wzd�u� ulicy stragany.
Nied�wiadek by� niezwykle podniecony. Tyle spraw wymaga�o przemy�lenia, �e nie wiedzia�, od kt�rej zacz��, a na dodatek kusi�o go, aby przymierzy� beret pana Grubera. Niezwykle interesuj�ce wydawa�y si� tak�e niekt�re spo�r�d jego ksi��ek. W ko�cu Paddington zdecydowa� si� usi���, by nieco odpocz��, a przy okazji przyjrze� si� bli�ej beretowi i ksi��kom.
Po�o�y� na ziemi sw�j stary kapelusz i ostro�nie umie�ci� na �ebku beret, a potem zacz�� wyjmowa� po kolei ksi��ki z w�zka.
Pierwsza z nich okaza�a si� s�ownikiem, nast�pna za� francusk� ksi��k� kucharsk�, pe�n� kolorowych ilustracji, na kt�rych widok misiowi natychmiast pociek�a �linka. Potem zobaczy� przewodnik, pe�en map i informacji o tym, jakie miejsca warto odwiedzi� i jakich rozrywek spr�bowa�. W kilku innych ksi��kach tak�e znajdowa�y si� g��wnie zdj�cia i obrazki.
W ko�cu dotar� do bardzo powa�nie wygl�daj�cego, oprawionego w sk�r� tomu. Na jego ok�adce wyt�oczony z�otymi literami napis g�osi�: Zwroty i wyra�enia przydatne dla podr�uj�cych za granic�.
Paddington czym pr�dzej przebieg� przez ulic� i zanurzy� �apy w najbli�szym poidle dla koni � pan Gruber wyja�ni� mu bowiem, �e ksi��ka jest bardzo stara i poprosi�, aby Paddington obchodzi� si� z ni� szczeg�lnie ostro�nie.
Dopiero kiedy uzna�, �e jego �apy s� ju� dostatecznie czyste, wyj�� ksi��k� z koszyka i usiad�, by bli�ej si� jej przyjrze�. By�a niezwyk�a; Paddington nigdy dot�d nie widzia� czego�, co by�oby do niej podobne. Po drugiej stronie ok�adki zobaczy� rysunek, kt�ry wyobra�a� pojazd wygl�daj�cy jak bardzo stary samoch�d, na dodatek ci�gni�ty przez cztery bia�e konie. Pojazd pe�en by� zwrot�w, obja�niaj�cych, jak zapyta� o r�ne rzeczy po francusku. Na nast�pnych stronach znajdowa�y si� obrazki dodatkowo obja�niaj�ce r�ne sytuacje.
Po chwili Paddington tak zag��bi� si� w lekturze, �e zupe�nie zapomnia�, gdzie si� znajduje. Zw�aszcza jeden interesuj�cy zwrot w rozdziale zatytu�owanym Podr�e od razu przyci�gn�� jego uwag�. A to ze wszech miar niezwyk�e zdanie brzmia�o: Moja babcia wypad�a z dyli�ansu i potrzebuje pomocy.
Paddington uzna�, i� ten zwrot mo�e okaza� si� niezwykle przydatny, je�li pani Bird wypadnie z samochodu pana Browna, powt�rzy� go wi�c kilka razy, wymachuj�c przy tym �apami nad g�ow�, jak robi� to m�czyzna na obrazku.
A kiedy w ko�cu podni�s� g�ow� znad ksi��ki, ze zdziwieniem si� przekona�, �e zosta� otoczony przez grupk� ludzi, przygl�daj�cych mu si� z nieukrywanym zainteresowaniem.
� Gdyby mnie kto pyta� � powiedzia� m�czyzna, kt�ry opiera� si� o rower, nie spuszczaj�c wzroku z Paddingtona � to powiedzia�bym, �e to jeden z tych nied�wiedzi, kt�re sprzedaj� cebul�. Co roku mn�stwo ich przyje�d�a z Bretanii � doda� tonem cz�owieka dobrze poinformowanego. � Zwi�zuj� g��wki cebuli sznurkiem. Musieli�cie je widzie�. To dlatego wykrzykiwa� co� po francusku.
� Akurat � wtr�ci� drugi m�czyzna. � To wcale nie by�o po francusku. Biedak dosta� chyba jakiego� ataku. Macha� �apami, bo co� go przestraszy�o. A poza tym � doda� triumfuj�co � je�eli to jest nied�wied�, kt�ry sprzedaje cebul�, to gdzie ona jest?
� Mo�e j� zgubi� � powiedzia� kto� z t�umu. � I dlatego jest taki zdenerwowany. Prawd� m�wi�c, uwa�am, �e p�k� mu sznurek.
� To wystarczy, by dosta� ataku � doda�a jaka� pani. � Pomy�lcie tylko, przyjecha� z tak daleka, a potem straci� towar.
� No w�a�nie � powiedzia� pierwszy m�czyzna � wydaje mi si�, �e to by� francuski atak, a one s� najgorsze ze wszystkich. Ci cudzoziemcy bardzo �atwo si� denerwuj�.
� Lepiej go nie dotykaj, kochanie � powiedzia�a inna kobieta, zwracaj�c si� do ma�ego ch�opca, kt�ry z niedowierzaniem wpatrywa� si� w beret Paddingtona. � Nie wiadomo, gdzie przedtem by�.
Paddington przys�uchiwa� si� rozmowom, a jego oczy robi�y si� coraz wi�ksze i wi�ksze. Jednak ostatnia uwaga dotkn�a go do �ywego.
� Cebulowy nied�wied�? � wykrzykn�� w ko�cu. � Nie jestem �adnym cebulowym nied�wiedziem! Wyje�d�am za granic� i dopiero co by�em z wizyt� u pana Grubera!
Co powiedziawszy, pozbiera� swoje rzeczy i czym pr�dzej oddali� si� ulic�, �cigany cichym szmerem rozm�w.
Skr�caj�c za r�g Windsor Gardens obrzuci� t�umek gapi�w paroma srogimi spojrzeniami, lecz w miar� jak zbli�a� si� do znajomych zielonych drzwi pod numerem 32, jego pyszczek przybiera� coraz bardziej zamy�lony wyraz.
A kiedy ju� stan�� na progu, przys�uchuj�c si� krokom pani Bird, zd��aj�cej, aby otworzy� drzwi, uzna�, �e by� to bardzo po�ytecznie sp�dzony poranek.
Im wi�cej o tym my�la�, tym wi�ksz� przyjemno�� sprawia�o mu, �e zosta� uznany za francuskiego nied�wiedzia, nawet takiego, kt�ry sprzedaje cebul�. A kiedy g��biej si� nad tym zastanowi�, uzna�, �e z pomoc� wszystkich tych map, broszur i ksi��ek pana Grubera z pewno�ci� uda mu si� zaplanowa� dla Brown�w wspania�e wakacje.
ROZDZIA� DRUGI
WIZYTA W BANKU
� Paddington wygl�da dzisiaj niezwykle elegancko � powiedzia�a pani Bird.
� Ojej, naprawd�? � zdziwi�a si� pani Brown. � Mam nadziej�, �e nie wpakuje si� w kolejne tarapaty.
Do��czy�a do pani Bird, kt�ra sta�a przy oknie, i obie przez chwil� spogl�da�y w �lad za �piesz�c� chodnikiem niewielk� postaci�, odzian� w niebieski bajowy1 p�aszcz.
Teraz, kiedy pani Bird o tym wspomnia�a, pani Brown tak�e zauwa�y�a, �e Paddington wygl�da jako� inaczej. Nawet z tej odleg�o�ci wida� by�o, �e jego futro zosta�o starannie wyszczotkowane, a stary kapelusz nie opada jak zwykle na uszy, lecz tkwi na g�owie pod niezwyk�ym k�tem, jego rondo za� zosta�o wywini�te. Nawet stara walizka Paddingtona wygl�da�a tak, jakby mi� pr�bowa� j� wyczy�ci�.
� Na dodatek zmierza w zupe�nie inn� stron� � powiedzia�a pani Brown, kiedy Paddington, kt�ry w�a�nie doszed� do ko�ca ulicy, obejrza� si� ostro�nie przez rami�, po czym skr�ci� w prawo i znikn�� im z oczu.
� Gdyby mnie kto pyta� � powiedzia�a pani Bird � to ten nied�wied� co� knuje. Od rana dziwnie si� zachowywa�. Nawet nie poprosi� o dok�adk� i ci�gle zerka� na gazet� pana Browna z bardzo dziwnym wyrazem pyska.
� Nic w tym dziwnego, skoro to by�a gazeta Henryka � powiedzia�a pani Brown. � Ja sama nigdy nie mog� si� rozezna�, co tam jest napisane.
Pan Brown pracowa� w City2 i zwykle przy �niadaniu czytywa� bardzo m�dr� gazet�, w kt�rej pe�no by�o wiadomo�ci na temat gie�dy, udzia��w i innych spraw finansowych, kt�re reszta rodziny uwa�a�a za piekielnie nudne.
� Cho� to i tak bardzo dziwne � m�wi�a dalej pani Brown, zmierzaj�c w stron� kuchni. � Mam nadziej�, �e nie wpad� na jeden z tych swoich pomys��w. Przez ca�y wczorajszy wiecz�r przegl�da� rachunki, a to zawsze z�y znak.
Obie panie by�y bardzo zaj�te przygotowaniami do wyjazdu na wakacje, gdy� czasu zosta�o ju� bardzo ma�o, a pracy nie ubywa�o. Gdyby nie to, pewnie doda�yby dwa do dw�ch. Jednak w nawale codziennych zaj�� dziwne zachowanie Paddingtona szybko posz�o w niepami��.
Nie�wiadomy zainteresowania, jakie wywo�a�, Paddington skr�ci� w ulic� nieopodal Portobello Road i szed� ni�, dop�ki nie dotar� do imponuj�cej budowli, stoj�cej nieco z boku i oddzielonej od innych. Wysokie, okute br�zem drzwi budynku by�y starannie zamkni�te, a ponad wej�ciem wypisano du�ymi z�otymi literami: BANK FLOYDA.
Upewniwszy si�, �e nikt na niego nie patrzy, Paddington wyj�� spod kapelusza ma�� ksi��eczk� w tekturowej ok�adce i usiad� na walizce, czekaj�c, a� kto� otworzy drzwi banku.
Podobnie jak na budynku, na ok�adce ksi��eczki tak�e wypisano s�owa BANK FLOYDA, za� po wewn�trznej stronie ok�adki atramentem dopisano: Szanowny Pan R BROWN.
Poza Brownami i panem Gruberem niewiele os�b wiedzia�o, �e Paddington posiada rachunek w banku i by� to starannie utrzymywany sekret. Wszystko zacz�o si� kilka miesi�cy wcze�niej, kiedy Paddington natkn�� si� w gazecie pana Browna na og�oszenie, kt�re wyci�� i schowa�. W og�oszeniu pewien po ojcowsku wygl�daj�cy m�czyzna � jak si� okaza�o � pan Floyd, wyja�nia�, jak pieni�dze, pozostawione w jego banku, zostaj� pomno�one, i to tym bardziej, im d�u�ej tam pozostaj�.
Paddington, kt�ry nigdy nie przegapi� okazji, uzna�, �e pomno�enie pieni�dzy tylko przez to, �e pozostawi si� je w okre�lonym miejscu, to doskona�a okazja.
Brownom tak spodoba� si� ten pomys�, �e pan Brown do�o�y� nied�wiadkowi dodatkowe pi��dziesi�t pens�w do kwoty, kt�r� ju� dosta� z okazji Bo�ego Narodzenia i urodzin.
Po g��bokim namy�le Paddington doda� do tego dziesi�� pens�w, kt�re uda�o mu si� zaoszcz�dzi� z pieni�dzy na drugie �niadanie. Po podliczeniu okaza�o si�, �e nasz nied�wiadek posiada niebagateln� sum� pi�ciu funt�w i dwudziestu pi�ciu pens�w, pani Bird zabra�a go wi�c do banku, aby otworzy� mu tam konto.
Przez kilka nast�pnych dni Paddington wystawa� przy witrynie sklepu naprzeciw banku, rzucaj�c podejrzliwe spojrzenia na ka�dego, kto wchodzi� do budynku lub go opuszcza�. W ko�cu zainteresowa� si� nim policjant i nied�wiadek zmuszony by� pozostawi� sprawy w�asnemu biegowi.
Od tego czasu Paddington nigdy nie by� w banku, cho� cz�sto sprawdza� swoj� ksi��eczk�. Szczerze m�wi�c, wszystkie te marmury i lady z politurowanego drewna nieco go onie�miela�y, tote� kiedy zegar na wie�y pobliskiego ko�cio�a zacz�� wybija� dziesi�t�, Paddington z zadowoleniem stwierdzi�, �e poza nim nie ma na ulicy nikogo.
Zaledwie d�wi�k kurant�w ucich� w oddali, da� si� s�ysze� odg�os odsuwanych rygli i Paddington po�pieszy�, by zajrze� do wn�trza przez otw�r skrzynki na listy.
� Patrzcie, patrzcie � powiedzia� portier, gdy zauwa�y� r�bek kapelusza Paddingtona w otworze. � Nie wpuszczamy tu domokr��c�w, m�ody cz�owieku. To bank, a nie przytu�ek. Nie chcemy, by wa��sali si� tu jacy� gamoniowaci wa�konie.
� Gamoniowaci wa�konie? � powt�rzy� Paddington, odsuwaj�c si� od otworu.
� To w�a�nie powiedzia�em � burkn�� portier, otwieraj�c drzwi. � I w dodatku zaparowywali mi oddechem ko�atk�. Wie pan, ja musz� j� czy�ci�.
� Nie jestem gamoniowatym wa�koniem � o�wiadczy� Paddington, z oburzeniem wymachuj�c ksi��eczk� bankow� tu� przed nosem portiera. � Jestem nied�wiedziem i przyszed�em porozmawia� z panem Floydem o moich oszcz�dno�ciach.
� Ojej � powiedzia� portier, przygl�daj�c si� bli�ej Paddingtonowi. � Przepraszam pana. Lecz kiedy zobaczy�em, jak pa�skie bokobrody wciskaj� si� do mojej skrzynki na listy, wzi��em pana za jednego z tych brodatych d�entelmen�w, kt�rych pe�no na drogach.
� Nic si� nie sta�o � oznajmi� Paddington ze smutkiem. � Cz�sto mi si� to zdarza. � I podczas gdy m�czyzna przytrzymywa� drzwi, mi� min�� go unosz�c grzecznie kapelusz i ruszy� w g��b banku.
Przy r�nych okazjach pani Bird nieraz powtarza�a Paddingtonowi, jak m�drze uczyni�, powierzaj�c swoje oszcz�dno�ci bankowi i jak mog� mu si� one przyda� w czarnej godzinie lub kiedy b�dzie potrzebowa� got�wki na jak�� szczeg�ln� okazj�. Rozmy�laj�c nad tym w nocy, Paddington doszed� do wniosku, �e wyjazd na zagraniczne wakacje to okazja dostatecznie powa�na, by podj�� pieni�dze z konta. Jednak�e rankiem, podobnie jak w przypadku wielu innych pomys��w, kt�re przychodzi�y mu do g�owy, gdy le�a� w ��ku, ten tak�e wyda� mu si� ju� nie tak doskona�y.
Teraz, kiedy znalaz� si� w banku, Paddington czu� si� winny i po�a�owa�, �e nie zapyta� o rad� pana Grubera. Nie by� te� wcale pewny, czy pani Bird zaaprobowa�aby to, �e zamierza podj�� pieni�dze z konta, nie zapytawszy jej przedtem o zdanie.
Czym pr�dzej ruszy� wi�c ku jednemu ze stanowisk obs�ugi, po czym wdrapa� si� na swoj� walizk� i zerkn�� do wn�trza boksu. Kiedy kapelusz Paddingtona pojawi� si� nagle ponad lad�, m�czyzna po drugiej stronie najpierw przyjrza� mu si� uwa�nie, a potem, najwidoczniej przestraszony, si�gn�� do przycisku uruchamiaj�cego alarm.
� Chcia�bym podj�� wszystkie swoje oszcz�dno�ci, przeznaczone na nadzwyczajn� okazj� � powiedzia� Paddington z powag�, wr�czaj�c m�czy�nie ksi��eczk� oszcz�dno�ciow�.
M�czyzna, kt�remu najwidoczniej ul�y�o, wzi�� j� od Paddingtona, a potem, uni�s�szy jedn� brew, podni�s� j� do �wiat�a. Na ok�adce wida� by�o jakie� wyliczenia, sporz�dzone czerwonym atramentem, a tak�e kilka paskudnie wygl�daj�cych plam po marmoladzie.
� Obawiam si�, �e wczoraj wieczorem mia�em drobny wypadek pod ko�dr� z jednym z moich s�oj�w � wyja�ni� Paddington po�piesznie.
� Z jednym z pa�skich s�oj�w? � powt�rzy� m�czyzna. � Pod ko�dr�?
� Zgadza si� � powiedzia� Paddington. � Liczy�em w�a�nie odsetki i niechc�cy w niego wdepn��em. To nie takie proste zajmowa� si� finansami pod ko�dr�.
� Wyobra�am sobie! � powiedzia� m�czyzna z niesmakiem. � Plamy po marmoladzie, te� co�! Na ksi��eczce banku Floyda!
M�czyzna nie pracowa� w banku zbyt d�ugo i chocia� kierownik uprzedzi� go, �e b�dzie mia� do czynienia z najdziwniejszymi klientami, to o nied�wiedziach prowadz�cych rachunki bankowe nie powiedzia� ani s�owa.
� Czego w�a�ciwie pan sobie �yczy? � zapyta� z pow�tpiewaniem.
� Chcia�bym pozostawi� odsetki bez naruszania � wyja�ni� Paddington. � Wie pan, na czarn� godzin�.
� To, co pan u nas zyska, z pewno�ci� zbytnio jej nie roz�wietli � powiedzia� m�czyzna pe�nym wy�szo�ci tonem, dokonuj�c jakich� oblicze� na kawa�ku papieru. � Jak dot�d, zyska� pan zaledwie dziesi�� pens�w.
� Co takiego!? � wykrzykn�� Paddington, najwyra�niej nie wierz�c w�asnym uszom. � Dziesi�� pens�w! Oczekiwa�em czego� wi�cej od setki. Czego� zbli�onego do stu funt�w.
� �Odsetki� to nie to samo co �setka� � powiedzia� m�czyzna. � Zupe�nie nie to samo.
Przez chwil� gor�czkowo zastanawia� si�, jak by tu wyt�umaczy� zasady dzia�ania banku nied�wiedziowi, przeczuwa� bowiem, �e mi� oka�e si� jednym z jego najbardziej uci��liwych klient�w.
� Odsetki to co�, co dajemy panu za to, �e pozwala nam pan zarz�dza� swoimi pieni�dzmi � powiedzia� w ko�cu. � Im d�u�ej nimi zarz�dzamy, tym wi�cej otrzymuje klient.
� No c�, moje pieni�dze s� u was ju� od Bo�ego Narodzenia � o�wiadczy� Paddington. � To prawie sze�� miesi�cy.
� Dziesi�� pens�w � o�wiadczy� twardo m�czyzna. Oszo�omiony i zaskoczony Paddington bezradnie przygl�da� si�, jak urz�dnik zapisuje co� w ksi��eczce, a potem przesuwa w jego stron� po ladzie banknot pi�ciofuntowy i nieco drobnych. � Prosz� � powiedzia� rado�nie. � Pi�� funt�w i dwadzie�cia pi�� pens�w.
Paddington podejrzliwie przyjrza� si� banknotowi, a potem ze wzrastaj�cym zdumieniem por�wna� go z kawa�kiem papieru, kt�ry trzyma� w �apie.
� Musia� si� pan pomyli� � powiedzia� w ko�cu. � To nie m�j banknot.
� Pomyli� si�? � powt�rzy� m�czyzna sztywno. � My tutaj, u Floyda, nigdy si� nie mylimy.
� Ale ten banknot ma inny numer � o�wiadczy� Paddington stanowczo.
� Inny numer? � powt�rzy� m�czyzna.
� Tak � upiera� si� Paddington. � A obiecano mi, �e bank wyp�aci moje pi�� funt�w na ka�de ��danie.
� To prawda � powiedzia� urz�dnik. � Lecz nigdy nie dostanie pan z powrotem tego samego banknotu. Tamten jest ju� pewnie o ca�e mile st�d, je�li w og�le jeszcze gdzie� jest. Je�eli by� stary, m�g� zosta� spalony. Stare banknoty zwykle si� pali, je�eli s� zniszczone.
� Spalony? � powt�rzy� Paddington, oszo�omiony. � Spalili�cie m�j banknot?
� Nie powiedzia�em, �e zosta� spalony � odpar� m�czyzna, coraz bardziej zak�opotany. � Powiedzia�em, �e m�g� zosta� spalony.
Paddington odetchn�� g��boko i obrzuci� urz�dnika srogim spojrzeniem, przeznaczonym specjalnie na takie okazje.
� Chyba powinienem zobaczy� si� z panem Floydem � o�wiadczy�.
� Z panem Floydem? � powt�rzy� urz�dnik, ocieraj�c czo�o i spogl�daj�c z niepokojem na kolejk�, kt�ra zd��y�a ju� si� ustawi�.
Na dodatek niekt�rzy spo�r�d interesant�w mruczeli pod nosem co�, co wcale mu si� nie podoba�o. � Obawiam si�, �e nie ma tu �adnego pana Floyda � powiedzia�. � Ale jest pan Trimble� doda� po�piesznie. � To nasz dyrektor. Chyba najlepiej b�dzie, je�li po niego p�jd�. On b�dzie wiedzia�, co robi�.
Paddington z oburzeniem przygl�da� si�, jak urz�dnik odwraca si� plecami i czym pr�dzej umyka w stron� drzwi, opatrzonych napisem DYREKTOR. Im wi�cej mi� o tym my�la�, tym mniej mu si� to podoba�o. Nie tylko numer na banknocie si� nie zgadza� � gdy zerkn�� na monety, zorientowa� si�, �e tak�e zosta�y podmienione, gdy� jego by�y starannie wypolerowane, te za�, kt�re usi�owano mu wcisn��, wygl�da�y na stare i zmatowia�e.
Paddington zszed� z walizki i zacz�� energicznie torowa� sobie drog� przez t�um. Chocia� by� taki ma�y, to jednak mia� silne poczucie tego co s�uszne, a co nie, zw�aszcza gdy sprawa dotyczy�a pieni�dzy. Teraz te� czu�, �e najwy�sza pora wzi�� sprawy w swoje �apy.
Po wyj�ciu z banku po�pieszy� ku czerwonej budce stoj�cej na rogu ulicy. W sekretnej przegr�dce jego walizki znajdowa�o si� dziesi�� pens�w, a tak�e notatka, kt�r� pani Bird zapisa�a mu na wypadek, gdyby kiedy� znalaz� si� w tarapatach.
Nim doszed� do budki, dog��bnie przemy�la� spraw� i uzna�, �e sytuacja usprawiedliwia pos�u�enie si� jednym i drugim. Ku jego zadowoleniu, w budce nie by�o nikogo.
� Nie wiem, co si� dzi� sta�o w banku � powiedzia�a pani Brown, zamykaj�c frontowe drzwi. � Gdy przechodzi�am obok, zauwa�y�am, �e zgromadzi� si� tam spory t�um.
� By� mo�e chodzi o napad � powiedzia�a pani Bird. � Teraz stale s�yszy si� o r�nych okropnych rzeczach.
� Chyba nie � powiedzia�a pani Brown. � To nie wygl�da�o na napad, raczej na wypadek. Widzia�am policj� i karetk� pogotowia, a nawet stra� po�arn�.
� Hm � zamy�li�a si� pani Bird. � No c�, ze wzgl�du na nas wszystkich mam nadziej�, �e nie wydarzy�o si� tam nic powa�nego. Paddington trzyma w tym banku wszystkie swoje pieni�dze, wi�c gdyby dosz�o tam do rabunku, nie da�by nam spokoju do ko�ca �ycia. � Tu pani Bird przerwa�a i jej twarz przybra�a dziwnie zamy�lony wyraz. � A je�li ju� m�wimy o Paddingtonie, to czy widzia�a go pani po tym, jak st�d wyszed�? � spyta�a.
� Nie � odpar�a pani Brown. � Wielkie nieba! � krzykn�a. � Chyba nie my�li pani, �e...?
� Wezm� kapelusz � powiedzia�a pani Bird. � A je�li Paddington nie jest w to zamieszany, to jestem gotowa ten kapelusz zje��!
Przeci�ni�cie si� przez t�um otaczaj�cy bank zaj�o obu paniom dobr� chwil�, lecz kiedy wreszcie znalaz�y si� w �rodku, potwierdzi�y si� ich najgorsze obawy. Na �rodku holu, otoczony t�umem urz�dnik�w, siedzia� na walizce Paddington.
� Co tu si�, u licha, dzieje? � krzykn�a pani Brown, kiedy przedar�y si� przed pierwszy szereg.
Paddington spojrza� na nie z wdzi�czno�ci�, gdy� odk�d wr�ci� do banku, sprawy zacz�y przybiera� coraz gorszy obr�t.
� My�l�, �e przez pomy�k� wydano mi nie te pieni�dze, pani Brown � wyja�ni�.
� Pr�buj� pozbawi� tego m�odego nied�wiedzia wszystkich jego oszcz�dno�ci, oto, co tu si� dzieje � krzykn�� kto� z ty�u.
� Podpalili jego banknoty � dorzuci� kto� inny.
� I setki funt�w posz�y z dymem, przynajmniej tak s�ysza�em � zawo�a� uliczny handlarz, kt�ry zna� Paddingtona z widzenia i zajrza� do banku, aby przekona� si�, o co to ca�e zamieszanie.
� Ojej � powiedzia�a pani Brown nerwowo � jestem przekonana, �e musia�a zaj�� jaka� pomy�ka. Nie s�dz�, aby u Floyda mogli zrobi� co� takiego celowo.
� Oczywi�cie, �e nie � powiedzia� dyrektor, wysuwaj�c si� przed t�um. � Nazywam si� Trimble � m�wi� dalej. � Czy mo�e pani por�czy� za tego m�odego nied�wiedzia?
� Por�czy� za niego? � powiedzia�a pani Bird. � No c�, to ja go tu przyprowadzi�am. To szanowany cz�onek rodziny, do tego bardzo praworz�dny.
� By� mo�e i jest godny szacunku � powiedzia� olbrzymi policjant, kt�ry w�a�nie liza� o��wek � lecz co do jego praworz�dno�ci... Wykr�ci� bez koniecznej potrzeby numer 999 i wezwa� policj�, �e nie wspomn� o karetce i stra�y po�arnej. Musimy si� temu bli�ej przyjrze�.
Wszyscy umilkli i spojrzeli na Paddingtona.
� Ja tylko pr�bowa�em zadzwoni� do pani Bird � powiedzia� nied�wiadek.
� Pr�bowa� pan zadzwoni� do pani Bird? � powt�rzy� policjant, zapisuj�c co� w notatniku.
� W�a�nie � wyja�ni� Paddington. � Obawiam si�, �e niechc�cy nacisn��em cyfr� dziewi��, a potem za ka�dym razem, gdy pr�bowa�em si� roz��czy�, kto� mnie pyta�, czego sobie �ycz�, wi�c prosi�em o pomoc.
Pan Trimble zakaszla�.
� Wejd�my lepiej do mojego biura � powiedzia�. � To wszystko wydaje si� dosy� skomplikowane, a tam przynajmniej nikt nam nie b�dzie przeszkadza�.
Wszyscy ch�tnie si� z nim zgodzili, a zw�aszcza Paddington, kt�ry ochoczo chwyci� swoj� walizk� i ruszy� w �lad za innymi do biura dyrektora. Posiadanie konta bankowego okaza�o si� najbardziej skomplikowan� spraw�, z jak� mia� kiedykolwiek do czynienia.
Chwil� trwa�o, zanim Paddingtonowi uda�o si� wszystko wyja�ni�, lecz kiedy sko�czy�, zebranym ul�y�o, gdy� obawiali si�, �e problem oka�e si� o wiele powa�niejszy. Nawet policjant wydawa� si� zadowolony.
� Szkoda, �e nie ma wi�cej nied�wiedzi, kt�re tak by dba�y o dobro publiczne � powiedzia�, potrz�saj�c �ap� Paddingtona. � Gdyby obywatele cz�ciej dzwonili po pomoc, gdy widz� co� podejrzanego, na d�u�sz� met� mieliby�my o wiele mniej pracy.
A kiedy wszyscy inni opu�cili gabinet, pan Trimble zabra� obie panie i Paddingtona na wycieczk� do skarbca, aby pokaza� im, gdzie s� przechowywane pieni�dze, potem za� da� Paddingtonowi ksi��eczk� z instrukcj�, by wiedzia�, co robi�, kiedy zn�w znajdzie si� w banku.
� Mam nadziej�, �e nie zlikwiduje pan konta, panie Brown � powiedzia�. � My u Floyda bardzo nie lubimy traci� warto�ciowych klient�w. Je�eli zdecyduje si� pan pozostawi� u nas swoje dwadzie�cia pi�� cent�w, dam panu zupe�nie nowy banknot pi�ciofuntowy, by mia� pan pieni�dze na wakacje.
Paddington podzi�kowa� panu Trimble, przez chwil� zastanawia� si� i wreszcie powiedzia�: � Je�eli nie ma pan nic przeciwko temu, wola�bym banknot u�ywany.
Nasz mi� nie lubi� ryzyka i chocia� nowy banknot szele�ci� kusz�co w d�oni dyrektora, to nied�wiadek zdecydowanie wola� ten, kt�ry ju� zosta� wypr�bowany.
ROZDZIA� TRZECI
K�OPOTY NA LOTNISKU
Do wyjazdu pozosta�o ju� tylko kilka dni, wi�c domownik�w ogarn�a istna gor�czka podr�y. Zw�aszcza Paddington by� ci�gle bardzo zaj�ty, kursowa� te� stale pomi�dzy Windsor Gardens a Portobello Road, by radzi� si� w r�nych sprawach pana Grubera.
Odbyli wiele przyjemnych pogaw�dek, siedz�c na le�akach przed sklepem, a pan Gruber musia� nawet zam�wi� dodatkow� puszk� kakao.
Brownowie m�wili do siebie �przepraszam� po francusku za ka�dym razem, kiedy si� spotykali, a pani Bird sp�dzi�a kilka wieczor�w, przygotowuj�c dla Paddingtona specjaln� tabliczk� do zawieszenia na szyi. Tabliczka by�a imponuj�cych rozmiar�w, o brzegach wzmocnionych sk�r�, po�rodku za� wydrukowano adres Brown�w i s�owa: �Znalazca zostanie sowicie wynagrodzony� w r�nych j�zykach. Pani Bird od pocz�tku bardzo podejrzliwie odnosi�a si� do pomys�u sp�dzenia wakacji za granic� i nie chcia�a ryzykowa�.
W ko�cu nast�pi� ten wielki dzie� i w domu pod numerem 32 wczesnym rankiem zap�on�y wszystkie �wiat�a.
Paddington wsta� pierwszy, gdy� mia� jeszcze mn�stwo rzeczy do spakowania. Podczas swoich podr�y zgromadzi� wiele cennych przedmiot�w i teraz nie chcia� ich zostawi�, poniewa� obawia� si� w�amywaczy.
Je�li pomin�� stary kapelusz, kt�rego nie zamierza� zdejmowa�, i walizk�, kt�r� sam zamierza� nie��, baga� Paddingtona sk�ada� si� jeszcze z bajowego p�aszcza, wiaderka i �opatki do piasku � kt�re utrzymywa� w czysto�ci i polerowa� od ostatniego pobytu nad morzem � zestawu do maskowania si�, magicznej skrzynki, olbrzymiego s�oja marmolady � pan Gruber ostrzeg� Paddingtona, �e we Francji mo�e mu by� trudno kupi� t�, kt�r� lubi najbardziej � a tak�e planu podr�y i wielu innych wa�nych papier�w, oprawnego w sk�r� notatnika, pewnej ilo�ci kleju i atramentu, wszystkich ksi��ek po�yczonych od pana Grubera, a tak�e angielskiej flagi i starego obrusa do podwieczorku z wydrukowan� na nim map� Francji, kt�ry uda�o mu si� ocali� z pojemnika na �mieci.
Ha�as, jaki wyczynia� Paddington, wkr�tce obudzi� ca�� rodzin� i ju� po chwili po domu rozni�s� si� apetyczny zapach podsma�anego bekonu, a brz�k naczy� uton�� w og�lnym zgie�ku.
� Wielkie nieba! � krzykn�a pani Bird, kt�ra wybra�a si� na pi�tro, aby zawo�a� pozosta�ych na �niadanie i w korytarzu drog� zagrodzi�y jej rozliczne paczki. � Co tu si� dzieje?
� Wszystko w porz�dku, pani Bird � wydysza� Paddington spoza szczeg�lnie imponuj�cej paki. � To tylko ja. Podejrzewam, �e moja magiczna r�d�ka utkn�a pomi�dzy s�upkami balustrady.
� Jaka znowu magiczna r�d�ka? � zapyta� pan Brown, kiedy Paddington zacz�� schodzi� ze schod�w. � Na mi�o�� bosk�! My tylko jedziemy na wakacje. Nie mamy zamiaru osiedla� si� w tej Francji!
Paddington, zbity z tropu, w milczeniu przygl�da� si�, jak reszta rodziny uwalnia jego r�d�k�, a potem pomaga mu znie�� ze schod�w baga�e. Teraz, kiedy pan Brown o tym wspomnia�, Paddington musia� przyzna�, i� rzeczywi�cie chyba zapakowa� zbyt wiele.
� By� mo�e m�g�bym zamkn�� niekt�re z tych paczek w kom�rce pod schodami � zaproponowa� ku og�lnemu zadowoleniu.
Mimo i� Paddington zredukowa� sw�j baga�, kiedy pan Brown zapakowa� w ko�cu walizki, pi�ki pla�owe, namiot, przybory w�dkarskie i tysi�c innych, niezb�dnych na poz�r rzeczy, wydawa�o si�, �e nie dadz� rady dojecha� dalej ni� do ko�ca Windsor Gardens, a co dopiero do Francji.
� S�dzi�am, �e sobie odpoczn� � powiedzia�a pani Bird, opadaj�c ci�ko na siedzenie obok Judyty i Jonatana. � Tymczasem ja ju� jestem wyko�czona.
� Prosz� si� nie martwi�, pani Bird � o�wiadczy� dumnie Paddington z przedniego siedzenia, gdzie sprawdza� marszrut�. � Nied�ugo zatrzymamy si� na drobn� przek�sk�.
� Zatrzymamy si� na przek�sk�? � powt�rzy� pan Brown. � Przecie� jeszcze nawet nie wyruszyli�my!
Pani Brown westchn�a i odsun�a flag� od swego lewego ucha. Nie wiedzie� czemu, przekonana by�a, �e inne rodziny o wiele sprawniej wyprawiaj� si� na wakacje.
Pomimo tych utyskiwa� rodzina Brown�w, kt�ra w chwil� p�niej ruszy�a ulicami Londynu, tworzy�a bardzo szcz�liw� gromadk�.
Wkr�tce min�li pola chmielu i sady Kentu, po czym zjechali z g��wnej drogi i skierowali si� w stron� lotniska.
Paddington nigdy dot�d nie by� na lotnisku, a chocia� nie raz s�ysza� przelatuj�ce nad g�ow� samoloty, to dot�d nie po�wi�ca� im wiele uwagi. Jednak gdy tylko pan Brown zatrzyma� samoch�d i wszyscy wygramolili si� z pojazdu, rozejrza� si� ciekawie i wbi� wzrok w stoj�ce na polu startowym maszyny.
Z miejsca, w kt�rym stali, samoloty wydawa�y si� o wiele mniejsze, ni� oczekiwa�. Nawet spogl�danie przez teatraln� lornetk� nie poprawi�o sytuacji, a kiedy us�ysza�, �e nie tylko oni maj� zmie�ci� si� w samolocie, i poleci z nimi tak�e samoch�d pana Browna, zamy�li� si� g��boko, ze wzrastaj�cym pow�tpiewaniem spogl�daj�c na pas startowy.
� Chod�cie wszyscy � zawo�a� ra�no pan Brown, kieruj�c si� w stron� budynku lotniska. � Nie mamy zbyt wiele czasu.
Brownowie gromadnie przeszli przez drzwi i pod��yli za panem Brownem w stron� biurka, oznaczonego jako RECEPCJA.
� Wycieczka Brown�w na kontynent � powiedzia� pan Brown, wr�czaj�c dziewczynie za biurkiem plik bilet�w.
� T�dy prosz� � powiedzia�a dziewczyna, prowadz�c ich przez korytarz ku innym drzwiom z napisem KONTROLA PASZPORTOWA, gdzie czeka� ju� na nich m�czyzna w ciemnym mundurze.
� Prosz� przygotowa� paszporty.
Pani Bird zatrzyma�a si� nagle i kurczowo z�apa�a za rami� pani� Brown.
� A niech to!
� Co si� sta�o, pani Bird? � spyta�a pani Brown, zatroskana. � Jest pani strasznie blada!
� Paszporty! � wykrzykn�a pani Bird. � A co z paszportem Paddingtona!
� Paddingtona? � powt�rzy�a pani Brown, bledn�c.
Brownowie spogl�dali po sobie, zmieszani. W og�lnym zam�cie, spowodowanym przygotowaniami do podr�y, �adne z nich nawet nie pomy�la�o, �e Paddington mo�e potrzebowa� paszportu.
� Czy nied�wiedzie w og�le miewaj� paszporty? � zapyta� pan Brown z pow�tpiewaniem. � A poza tym Paddington ma przecie� tabliczk�.
� Nie wiem, czy je miewaj� � oznajmi�a pani Bird z�owieszczo. � Problem polega na tym, czy kiedy poznaj� Paddingtona, b�d� sk�onni mu go da�? Pomy�lcie tylko, w jakim on jest po�o�eniu! Przecie� oficjalnie w og�le nie wjecha� do Wielkiej Brytanii!
Pozostali umilkli, pr�buj�c przetrawi� t� jak�e trafn� uwag�. Rzeczywi�cie, sytuacja Paddingtona nie przedstawia�a si� najlepiej. Przyp�yn�� do Anglii z Peru w �odzi ratunkowej jako pasa�er na gap� i chocia� nie zajmowa� zbyt wiele miejsca i mia� ze sob� zapas marmolady, Brownowie nie w�tpili, �e w�a�ciciele �odzi, nie m�wi�c ju� o celnikach i ca�ym szeregu innych urz�dnik�w, nie byliby z tego zadowoleni.
Jakby w odpowiedzi na ich niewyra�one obawy, m�czyzna w ciemnogranatowym mundurze zrobi� bardzo powa�n� min� i zapyta�:
� O co chodzi? Czy�bym s�ysza�, �e kt�re� z was nie posiada paszportu? Nie mo�na wyjecha� za granic� bez paszportu � to sprzeczne z prawem. Powiedzcie temu komu�, �eby si� pokaza�.
� Ojejku � j�kn�a Judyta. Przez chwil� Brownowie gor�czkowo rozgl�dali si� wok�, lecz Paddingtona nigdzie nie by�o.
� A to ci heca! � powiedzia� Jonatan. � Wiadomo, �e Paddington zawsze znika, gdy jest najbardziej potrzebny.
� Jak on si� nazywa? � zapyta� urz�dnik, si�gaj�c po pi�ro i kartk� papieru.
� No... � powiedzia� pan Brown � w zasadzie nazywa si� Paddington Brown.
� W zasadzie? � powt�rzy� m�czyzna podejrzliwie. � A co to niby ma znaczy�?
� Nazwali�my go tak, kiedy znale�li�my go na stacji Paddington � zacz�a pani Brown. � On jest nied�wiedziem i pochodzi z Najmroczniejszych Zak�tk�w Peru i... � Tu pani Brown spojrza�a na twarz urz�dnika i szybko umilk�a.
� Nied�wied� bez paszportu � cmokn�� m�czyzna z dezaprobat�. � Podr�uj�cy pod fa�szywym nazwiskiem. To powa�na sprawa.
Lecz zanim zd��y� wyja�ni� Brownom, jak bardzo powa�na jest to sprawa, drzwi przy ko�cu korytarza otworzy�y si� i przeszed� przez nie Paddington z zaniepokojonym wyrazem pyszczka oraz nast�puj�cy mu na pi�ty czerwony z gniewu stra�nik.
� Przy�apa�em go � wydysza� stra�nik � jak przygl�da� si� samolotom przez lornetk�. A co gorsza � doda�, wr�czaj�c urz�dnikowi notatnik Paddingtona� zapisywa� co� w tej ksi��ce.
� To tylko m�j notatnik � wykrzykn�� zaniepokojony Paddington.
� Hmmm... � powiedzia� stra�nik. � Ja tam si� na tym nie znam. W �rodku s� jakie� dziwne gryzmo�y, gdyby mnie kto pyta�. Bardzo mi si� nie podobaj�.
� Na dodatek mia� ze sob� zestaw do maskowania si�, owini�ty w br�zowy papier! � powiedzia� m�czyzna i po�o�y� na ladzie paczk�.
� O, nie � j�kn�a pani Brown. � Wiedzia�am, �e powinien by� zostawi� go w domu!
� Gdyby mnie kto pyta� � powiedzia� stra�nik � to on co� knu�. Zachowywa� si� bardzo podejrzanie.
� I c�, nied�wiedziu � zapyta� urz�dnik. � Co masz nam do powiedzenia?
Paddington wzi�� g��boki oddech i uni�s� kapelusz.
� Ja tylko sporz�dza�em notatki dla pana Grubera... � zacz��.
Nagle co� bia�ego i lepkiego upad�o z g�o�nym pla�ni�ciem na pod�og�. Stra�nik uj�� to pomi�dzy palec wskazuj�cy a kciuk i zacz�� ogl�da�.
� Wygl�da jak kanapka z marmolad� � powiedzia� urz�dnik z pow�tpiewaniem, spogl�daj�c niepewnie na sufit.
� Bo to jest kanapka z marmolad� � wyja�ni� Paddington. � Pewnie wypad�a z mojego kapelusza. Zwykle je tam chowam, kiedy wychodz� � ot, tak, na wszelki wypadek.
� Nigdy dot�d nie s�ysza�em, by kto� przemyca� kanapki z marmolad� � powiedzia� m�czyzna. � To chyba sprawa celnik�w.
� Ale nie to � powiedzia� stra�nik, stawiaj�c na ladzie walizk� Paddingtona i wystukuj�c na niej szybko par� takt�w palcami. � Z t� walizk� jest co� nie tak. Wydaje si� o wiele grubsza na zewn�trz ni� od wewn�trz. Rozumie pan, o co mi chodzi?
� Przygl�danie si� samolotom przez lornetk� � powiedzia� urz�dnik srogo, si�gaj�c po telefon. � Posiadanie zestawu do maskowania i przemycanie kanapek z marmolad�... Wszystko to wymaga dok�adnego zbadania.
� Mo�e to jeden z tych mi�dzynarodowych nied�wiedzi-przemytnik�w � powiedzia� stra�nik z nadziej�. � By� mo�e ukry� co� w futrze. Je�eli mam by� szczery, to nie przypuszczam, aby w tych kanapkach by�a prawdziwa marmolada.
� B�dziemy musieli uwa�nie przyjrze� si� tym kanapkom, cho� pewnie niewiele z nich potem zostanie � powiedzia� urz�dnik, odk�adaj�c s�uchawk�.
Paddington spojrza� na m�czyzn�, jakby nie wierzy� w�asnym uszom.
� Niewiele z nich zostanie! � wykrzykn��. � To moja specjalna marmolada z przeceny!
Paddington rzuci� m�czy�nie kilka surowych spojrze� spod kapelusza. Urz�dnik paszportowy zacz�� nerwowo poprawia� ko�nierzyk, po czym odetchn�� z wyra�n� ulg�, kiedy drzwi za nim otworzy�y si� i wszed� przez nie jeszcze bardziej oficjalnie wygl�daj�cy osobnik.
� To on � powiedzia� cz�owiek od paszport�w, wskazuj�c na Paddingtona. � Ten niski, futrzasty jegomo�� w kapeluszu.
� Co� z nim niedobrze � doda� stra�nik.
� Niedobrze? � wykrzykn�� Paddington, zaalarmowany. � Kiedy jad�em �niadanie, czu�em si� doskonale.
� On ma na my�li, �e co� nie jest w porz�dku z twoimi dokumentami, kochanie � powiedzia�a pani Brown, zerkaj�c na stra�nika.
� Prosz� pos�ucha�... � zacz�� pan Brown.
� Przykro mi, prosz� pana � o�wiadczy� nieub�aganie drugi urz�dnik. � Obawiam si�, �e b�dziecie pa�stwo musieli zaczeka�, a� wypytamy tego m�odego... hmmm... d�entelmena.
Gestem nakaza� Brownom przesun�� si� na jedn� stron�, po czym uni�s� klap� w ladzie i ruszy� w stron� swojego biura.
Paddington chwyci� baga�e i z nieszcz�liw� min� pod��y� za urz�dnikiem.
� Ojej � powiedzia�, spogl�daj�c smutno przez rami� na pozosta�ych. � Mam nadziej�, �e nie jest ze mn� a� tak �le...
� Biedny stary Paddington � powiedzia� Jonatan, kiedy za nied�wiadkiem zamkn�y si� drzwi.
� On rzeczywi�cie potrafi wygl�da� podejrzanie � powiedzia�a Judyta. � Zw�aszcza gdy si� go nie zna.
Pani Bird mocniej uj�a parasolk�.
� Je�eli temu nied�wiedziowi co� si� stanie � o�wiadczy�a � to b�d� mieli ze mn� do czynienia. I nie obchodzi mnie, do kogo b�d� musia�a si� zwr�ci�.
� Mam nadziej�, �e nie znajd� tajnej przegr�dki w jego walizce � powiedzia�a Judyta. � To by nie poprawi�o sytuacji.
� Za�o�� si�, �e nie znajd� � odpar� Jonatan. � Nikt z nas nigdy tam nie zagl�da�. To kapitalna skrytka.
� To wszystko twoja wina, Henryku � powiedzia�a pani Brown, zwracaj�c si� do m�a. � To by� tw�j pomys�, �eby sp�dzi� wakacje za granic�.
� No wiesz! � zaprotestowa� pan Brown. � Wszyscy uznali�cie ten pomys� za znakomity!
Lecz w miar� jak mija�y minuty, a Paddington nie wraca�, nawet pan Brown zacz�� si� niepokoi�.
� Nie s�dzicie chyba � powiedzia�a w ko�cu pani Brown, wypowiadaj�c na g�os to, o czym wszyscy my�leli � nie s�dzicie chyba, �e mogli odes�a� go z powrotem do Peru, prawda?
� Niech tylko spr�buj�! � powiedzia�a gro�nie pani Bird, spogl�daj�c na zamkni�te drzwi. � Niech tylko spr�buj�!
Jednak w ko�cu drzwi zosta�y otwarte i zaproszono Brown�w do �rodka. Wchodzili jeden po drugim, przygotowani na najgorsze.
� No c� � powiedzia� pan Brown, kiedy ju� usadowi� si� w fotelu samolotu i zapi�� pasy. � Wszystko dobre, co si� dobrze ko�czy. Jeszcze p� godziny temu nie s�dzi�em, �e b�dziemy tu wszyscy siedzieli. I pomy�le�, �e Paddington przez ca�y czas mia� paszport.
� By� w sekretnej przegr�dce mojej walizki, panie Brown � powiedzia� Paddington. � Razem z innymi wa�nymi dokumentami.
� Prawd� m�wi�c � doda�a pani Bird � w g��bi duszy jako� nie s�dzi�am, by ciotka Lucy pozwoli�a mu wybra� si� w podr� bez paszportu. Z tego, co o niej s�ysza�am, to bardzo rozs�dna starsza nied�wiedzica i taka beztroska nie by�aby do niej podobna.
� Tak czy inaczej � doda�a � to du�a ulga wiedzie�, �e sytuacja tego m�odego nied�wiedzia wreszcie zosta�a uregulowana.
� Jednego nie mog� zrozumie�, Paddingtonie � powiedzia� pan Brown. � Dlaczego od razu nie powiedzia�e�, �e masz paszport? To by nam oszcz�dzi�o zdenerwowania.
Paddington zrobi� jedn� ze swoich min skrzywdzonego niewini�tka.
� Nikt mnie o to nie spyta�, prosz� pana � powiedzia�. � My�la�em, �e to ze mn� jest niedobrze.
Pan Brown zakaszla�, a pozostali wymienili spojrzenia. Na szcz�cie akurat w tym momencie rozleg� si� ryk silnik�w, a samolot zacz�� ko�owa� po pasie startowym, przygoda Paddingtona zosta�a wi�c szybko zapomniana.
� No, koniec ze zmartwieniami � powiedzia�a pani Bird, kiedy samolot wyr�wna� lot i mo�na by�o odpi�� pasy. � Nareszcie mamy wakacje.
Reszta Brown�w, spogl�daj�ca w�a�nie przez okienka na po�yskuj�ce daleko pod nimi b��kitne morze, przytakn�a z zapa�em.
Tylko Paddington nie przy��czy� si� do og�lnej rado�ci, by� bowiem zbyt zaj�ty sprawdzaniem swojej listy. W�a�nie odkry�, �e z powodu zamieszania na lotnisku zapomnieli zje�� drugie �niadanie. Z zadowoleniem stwierdzi� jednak, �e na samej g�rze nast�pnej strony pierwszy punkt programu g�osi:
PRZYBYCIE DO FRANCJI � PSZEKONSKA
� Doskona�y pomys� � powiedzia� pan Brown, gdy mi� pokaza� mu sw�j rozk�ad zaj��. � Nic tak dobrze nie wp�ywa na apetyt m�odego nied�wiedzia, jak odrobina ekscytuj�cych wydarze�.
ROZDZIA� CZWARTY
PADDINGTON RATUJE DZIE�
� To nie do pomy�lenia, �eby zgubi�