8893

Szczegóły
Tytuł 8893
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

8893 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 8893 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8893 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

8893 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

JOEL C. ROSENBERG OSTATNI D�IHAD � Z angielskiego prze�o�y� Krzysztof Ob�ucki �wiat Ksi��ki Tytu� orygina�u THELASTJIHAD Projekt ok�adki Ewa �ukasik Zdj�cia na oktadcc Flash Press Media Redaktor prowadz�cy El�bieta Kobusi�ska Redakcja merytoryczna Halina Pfkostawska Redakcja techniczna Miros�awa Kosirzy�ska Korekta Wanda Wawrzynowska Agata Botdok Copyright � 2002 by Joel C. Rosenberg Ali rights reserved Copyright � for the Polish translation by Bertelsmann Media Sp. z o.o., Warszawa 2005 �wiat Ksi��ki Warszawa 2005 Bertelsmann Media Sp. z o.o. ul.Rosola 10,02-786 Warszawa Sk�ad i �amanie Studio ER Druk i oprawa Finidr, Czechy ISBN 83-7391-502-8 Nr 4746 Dla Lynn - dzi�kuj�, �e mnie kochasz wierzysz we mnie dodajesz mi otuchy i biegniesz obok mnie w tym wy�cigu -do nast�pnego roku w Jerozolimie Podzi�kowania O�e� si� z dziewczyn�, kt�ra ci� kocha na tyle, by podj�� ogromne ryzyko - kt�ra w ciebie wierzy i nie boi si� jecha� z tob� kolejk� g�rsk� �ycia. Ja tak zrobi�em i dzi�ki temu jestem lepszym cz�owiekiem. Lynn - ka�dego dnia dzi�kuj� Bogu za to, ze postawi� Ci� na mojej drodze, i �e w jakim� kosmicznym momencie, wbrew intuicji, nie okaza�em si� na tyle g�upi, �eby pozwoli�, by� mi si� wy�lizgn�a. Az kul� si� ze strachu na sam� my�l, co by si� sta�o, gdyby� za mnie nie wysz�a. A� kul� si� ze strachu na sam� my�l, z ilu miejsc pracy by mnie wyrzucono, gdyby� cierpliwie nie czyta�a i nie redagowa�a wszystkiego, co kiedykolwiek napisa�em, zanim przekaza�em to wydawcom. Fakt, ze jeste� tak m�dr�, spostrzegawcz� i wra�liw� redaktork�, a przy tym wspania�� �on�, mam�, c�rk�, siostr�, synow� i przyjaci�k�, ca�kiem mnie zdumiewa. Nigdy nie napisa�bym ani tej ksi��ki. ani �adnej innej - bo nawet bym nie chcia� - bez Ciebie. Dzi�kuj�. Kocham Ci�. Caleb, Jacob i Jonah - tak, jeste�cie Bra�mi Ringling, szalonym i wspania�ym trzyarenowym cyrkiem i jestem najszcz�liwszy, bo jestem waszym tat�. Dzi�kuj� wam za mi�o��, modlitwy i gotowo�� do przezywania razem wielkich przyg�d. Mamo i tato Rosenbergowie - nie potrafi� powiedzie�, jakim b�ogos�awie�stwem jest to, ze jestem waszym synem. Wielkie dzi�ki za przeczytanie tego manuskryptu wiele razy, ale jeszcze bardziej dzi�kuj� wam, ze nie dali�cie mi na imi� Lincoln. Em, Jim, Katie i Luk� - od lat znosicie wszystkie moje szalone pomys�y, czym�e zatem jest jeden wi�cej? Dzi�ki za trzymanie mnie na ziemi! �Rodzinko" Meyers�w - mamo, Soonan, Muncle, Tia, ma�y Michaelu, Faelu, tatku, Carol i ��wietna Babciu" - dzi�ki za przyj�cie mnie do rodziny. Naszym pokrewnym duszom z Syracuse - Ko�nym, Akce, Da-ve"owi i Barb Olssonom, Richiemu i Colleen Costellom, Vince'owi i Junko Salisburym oraz Nickowi i Debbie DeColom - wielkie dzi�ki za sprawienie, ze wystartowali�my i tak trzymamy. Naszym pokrewnym duszom z MacLean & Frontline - Danowi i Elise Southerlandom, ..Johnowi Blackowi Johnowi Blackowi", Edwardowi i Kailei Huntom, Darylowi Grossowi. Amy Knapp, Lo-ri Medanich. Julie Christou. Wendy Howard, Johnowi i Kelly Parkom. Jimowi i Sharon Suppom, Kerri Boyer, Alanowi i Bethany Blomdahlom. Timowi i Carolyn Lugbillom, Dave'owi i Twee Ra-mosom. Bobowi i Janice Lee, Brianowi i Chriscie Genom. Frankowi i Cindi Coferom. Ronowi i Gennene Johnsonom, �onowi Solo-monowi i jego zespo�owi -jaka� to rozkosz bra� udzia� w wy�cigu razem z wami, dzieciaki! Dzi�ki za zabaw�, wiar� i wsp�lne tworzenie fikcji! Naszym pokrewnym duszom w �wiecie polityki - Rushowi, Ste-ve'owi i Sabrinie Forbesom, Seanowi i Jill Hannitym, Davidowi Limbaughowi. Billowi Dal Colowi, Dianie Schneider, Jamesowi ,,Bo Snerdleyowi" Goldenowi, Kit �H.R."' Carson. Grace-Marie Turner. Marvinowi Olasky'emu, Nickowi Eicherowi, Allenowi Rothowi, Johnowi McLaughlinowi,Nancy Merritt, Billowi i Elaine Bennettom, Pete'owi Wehnerowi, Burtowi Pinesowi. Joemu Loconte'owi, Adamowi Meyersonowi, Edowi Feulnerowi i Peggy Noonan - dzi�kuj� bardzo za podtrzymywanie mnie na duchu przy tym przedsi�wzi�ciu, a tak�e przy wielu innych. Mojemu agentowi, Scottowi Millerowi z Trident Media Group -dlaczego zareagowa�e� na m�j pierwszy telefon, nigdy nie b�d� wiedzia�. Ale jestem bardzo wdzi�czny, ze tak zrobi�e�. Nigdy nie zm�czony, nieugi�ty, wykona�e� kawa� absolutnie wspania�ej roboty, za co b�d� ci zawsze wdzi�czny. Dzi�ki wielkie za twoj� ci�k� prac�, m�dr� rad�. spok�j w stresie i przyja��. Sprawdzi�e� si�, stary' Miejmy nadziej�, �e to dopiero pocz�tek. W ko�cu Tomowi Dohertyemu, Bobowi Gleasonowi, Brianowi Callaghanowi, Jennifer Marcus i ca�emu zespo�owi z Tor/Forge Books - rzucili�cie ko�ci i zaryzykowali�cie debiutanta... a potem, kiedy atmosfera w Iraku stawa�a si� coraz gor�tsza, wznie�li�cie si� absolutnie ponad wszystko, z�by t� ksi��k� sko�czy�, za�adowa� i wystrzeli� na rynek przed wybuchem wojny! Zanim was spotka�em, wierzy�em jedynie w cuda - ale teraz widzia�em co� takiego na w�asne oczy i nie umiem wyrazi�, jak bardzo to doceniam! Dzi�kuj�, dzi�kuj�, dzi�kuj�. A oddam Babilonowi i wszystkim obywatelom Chaldejskim wszystkie z�o�ci ich, kt�re czynili na Syon, przed oczyma wasz.emi, m�wi Pan. 1 b�dzie Babilon mogi�ami, mieszkaniem smok�w, zdumieniem i �wistaniem, dlatego, �e niemasz obywatela. Jeremiasz 51:24, 37 Biblia ks. D. Jak�b Wujek Prawdziwym sprawdzianem cz�owieka nie jest granie przez niego roi i, jak� dla siebie wymarzy�, ale odgrywanie roli. jak� powierzy�o mu przeznaczenie. Vaclav Havel Prezydencka kolumna samochodowa to fascynuj�cy widok, zw�aszcza noc�, a tym bardziej z lotu ptaka. Nawet z odleg�o�ci ponad trzydziestu kilometr�w i z wysoko�ci trzech tysi�cy metr�w - przy podej�ciu do pasa l�dowania 17R na mi�dzynarodowym lotnisku w Denver -oko�o godziny pierwszej nad ranem obaj piloci gulfstreama IV wyra�nie widzieli b�yskaj�ce na ziemi czerwone i niebieskie koguty obstawy, jad�cej Pena Boulevard i zaczynaj�cej skr�ca� na zach�d. P�nolistopadowe powietrze by�o zimne i rze�kie, niebo bezchmurne. �wiat�o ksi�yca w pe�ni zalewa�o lez�ce poni�ej r�wniny i stercz�ce ku niebu po prawej stronie wierzcho�ki G�r Skalistych, nadaj�c wszystkiemu niebieskaw� po�wiat� i sprawiaj�c, �e widoczno�� sta�a si� doskona�a. Konw�j dwudziestu czterech policyjnych motor�w tworz�cych V przewodzi� sznurowi samochod�w, kieruj�cemu si� ku centrum Denver. Kapitan motocyklowych si� policyjnych jecha� pierwszy. Za nimi wida� by�o dwana�cie woz�w oddzia��w patrolowych stanu Kolorado, cztery rz�dy po trzy radiowozy w ka�dym, zajmuj�ce wszystkie trzy pasma autostrady biegn�cej na zach�d, dodaj�ce jeszcze wi�cej b�ysk�w �wiate� i wycia syren. W nast�pnej kolejno�ci jecha�y dwa czarne jak noc lincolny town car, wioz�c zesp� doradc�w Bia�ego Domu. Dalej pod��a�y dwie czarne furgonetki Che- 11 vy Suburban, kt�rych pasa�erami byli ubrani po cywilnemu agenci Secret Service* Stan�w Zjednoczonych. Potem -jedna za drug� -jecha�y dwie identyczne limuzyny, czarne, kuloodporne cadillaki, zbudowane �ci�le wed�ug zalece� Secret Service. Pierwsza mia�a kryptonim Zmy�ka, druga Re�yserka. Dostrze�enie r�nic mi�dzy nimi by�o niemo�liwe dla niewprawnego oka, podobnie jak odgadni�cie, w kt�rej znajduje si� prezydent. Za limuzynami w bliskiej odleg�o�ci pod��a�o sze�� kolejnych furgonetek Suburban, nale��cych do rz�du, w wi�kszo�ci zajmowanych przez uzbrojone po z�by dru�yny szturmowe Secret Service. Nast�pnie wida� by�o samoch�d ze sprz�tem ��czno�ciowym wraz z dwoma ambulansami, sze�� bia�ych furgonetek wioz�cych urz�dnik�w i dwa autobusy z dziennikarzami z og�lnokrajowej i lokalnej prasy, baga�ami i sprz�tem. Na ko�cu sun�o sze�� ci�ar�wek sieci telewizji satelitarnej, kolejne wozy z ochron� i kawalkada policyjnych motor�w. Nad nimi po obu flankach kawalkady lecia�y dwa helikoptery denverskiej policji metropolitalnej -jeden z prawej, drugi z lewej - i towarzyszy�y jej co najmniej przez kilometr. W sumie wszystkie pojazdy roz�wietla�y nocne niebo i czyni�y ogromny ha�as. Z pewno�ci� robi�o to olbrzymie wra�enie na ka�dym, kto mia� ochot� patrze�, budzi�o te� respekt i groz�. Miejscowy reporter telewizji Fox szacowa�, �e ponad trzy tysi�ce obywateli Kolorado st�oczy�o si� w budynku i na p�ycie lotniska w Denver, �eby zobaczy� przyjazd w rodzinne strony ich eksgubernatora - teraz prezydenta Stan�w Zjednoczonych - na �wi�to Dzi�kczynienia. By� to jego ostatni przystanek w �zwyci�skim obje�dzie", prowadz�cym przez wiele stan�w po wyborach w po�owie kadencji. Niekt�rzy stali na wietrze przez ponad sze�� godzin. Trzymali ameryka�skie chor�giewki, r�cznie malowane plansze i siorbali *Secret Service (ang.) - tajne sluzby. kt�re przede wszystkim chroni� przedstawicieli rz�du i wysoko postawionych urz�dnik�w (przyp. red.). 12 z termos�w gor�c� czekolad�. Czekali cierpliwie, �eby przedosta� si� przez niezwykle �cis�y kordon ochrony i zdoby� jak najlepsze miejsce. Chcieli zobaczy� prezydenta wychodz�cego z Air Force One, posy�aj�cego t�umowi ciep�y u�miech, jego znak firmowy, i wypowiadaj�cego proste, reaganowskie zdanie: �To jeszcze nic!". T�um zagrzmia� aplauzem. Ogl�dali w telewizji jego przem�wienie do narodu na �wi�to Dzi�kczynienia, nadawane z Owalnego Gabinetu. Wiedzieli, jak nies�ychanie trudno by�o mu sprosta� oczekiwaniom po zaj�ciu prezydenckiego fotela po Bushu. I orientowali si�, jakie osi�gn�� wyniki. Ameryka�ska gospodarka kwit�a jak nigdy dot�d. Obroty na rynku nieruchomo�ci osi�gn�y rekordowe rozmiary. Ma�e przedsi�biorstwa zdrowo si� rozwija�y. Poziom bezrobocia szybko mala�. Wska�nik Dow Jonesa i indeks NASDAQ si�ga�y nowych wysokich warto�ci. Bezpiecze�stwo wewn�trz kraju zosta�o przywr�cone. D�uga wojna z terroryzmem zako�czy�a si� wygran� na niespotykan� skal�. Al-Kaida i tali-bowie znikn�li z powierzchni ziemi. W ko�cu znaleziono te� Osam� bin Ladena - nie�ywego. Oddzia�y komandos�w z ameryka�skiej Delta Force i brytyjskiej SAS zniszczy�y czterdzie�ci trzy terrorystyczne obozy szkoleniowe na �rodkowym Wschodzie i w Afryce P�nocnej. Od kilku lat nie dosz�o do porwania samolotu na liniach krajowych - a by�o tak od momentu, kiedy cz�onek ameryka�skiej lotniczej s�u�by porz�dkowej wpakowa� trzy kule w serce Suda�czyka, usi�uj�cego w pojedynk� przej�� kontrol� nad samolotem US Airways, lec�cym z Waszyngtonu do Nowego Jorku. Aresztowano i zamkni�to w wi�zieniach Stan�w Zjednoczonych, Kanady i Meksyku tysi�ce cz�onk�w i sympatyk�w najr�niejszych ugrupowa� i frakcji terrorystycznych. W pa�stwach po drugiej stronie oceanu nie dzia�o si� jednak tak dobrze. Globalna gospodarka si� chwia�a. Samochody pu�apki i zamachy nadal trafia�y si� w Europie i Azji, jako �e pozosta�o�ci po terrorystycznych siatkach - niezdolnych 13 przenikn�� do Stan�w Zjednoczonych - usi�owa�y znale�� nowe sposoby niszczenia sprzymierze�c�w Pot�nego Szatana. Redaktor jednej z gazet napisa�, �e jego zdaniem Stany Zjednoczone bawi� si� najwyra�niej w �wykurzanie terroryst�w z nor", to znaczy unicestwiaj� szef�w kom�rek u siebie, �eby potem patrze�, jak reszta wyskakuje z kryj�wek na ca�ym �wiecie. To by�a prawda. Wielu Amerykan�w ci�gle jeszcze nie czu�o si� bezpiecznie, podr�uj�c po Europie, a �wiatowa gospodarka pozosta�a w marazmie. Jednak w Stanach Zjednoczonych przywr�cono poczucie ekonomicznego optymizmu i bezpiecze�stwa narodowego. Przynajmniej tam recesja nale�a�a ju� do przesz�o�ci, a terroryzm wydawa� si� zupe�nie zd�awiony. Prezydenckie obietnice zosta�y dotrzymane. Poczucie ulgi zdawa�o si� niemal dotykalne. Zapewni�o to prezydentowi znaczne i sta�e siedemdziesi�-ciojednoprocentowe poparcie. Przy takim poziomie akceptacji wygra�by ponownie wybory w ca�ym kraju, prawdopodobnie jego partia mia�aby wi�cej miejsc w Izbie Reprezentant�w i niewykluczone, �e zyska�aby ogromn� wi�kszo�� w Senacie. Kolejnym wyzwaniem mia�o by� przej�cie do nast�pnego etapu, jakim by�o o�ywienie ameryka�skiej i mi�dzynarodowej gospodarki poprzez obni�enie podatk�w i wprowadzenie planu uproszczeniowego. Czy uda mu si� przepchn�� przez Kongres podatek liniowy w wysoko�ci siedemnastu procent? To si� oka�e. Ale m�g�by tak�e wr�ci� do niskiego poziomu podatk�w, powiedzmy dziesi�cio- i dwudziestoprocentowych. To powinno wystarczy�. Zw�aszcza gdyby zni�s� podatek od zysk�w kapita�owych i pozwoli� na jednorazowe zaliczanie nak�ad�w w koszty przy inwestowaniu w fabryki, budynki, sprz�t, urz�dzenia wysoko zaawansowane technologicznie i programy komputerowe, zamiast stosowania uci��liwych, pami�taj�cych prehistoryczne czasy, odpis�w amortyzacyjnych. Nad tym jednak m�g� �ama� sobie g�ow� kiedy indziej. Teraz prezydent jecha� do hotelu Brown Pa�ace w �r�dmie�ciu Denver, �eby odpocz��. W �rod� wieczorem mia� wzi�� 14 udzia� w przyj�ciu zorganizowanym w przeddzie� �wi�ta Dzi�kczynienia i zebra� cztery miliony dwie�cie tysi�cy dolar�w na narodowy konwent republikan�w, a potem do��czy� do rodziny w przypominaj�cej pa�ac rezydencji na zboczu Rockies w Beaver Creek, gdzie sp�dzi spokojny, zupe�nie prywatny weekend - narty, indyk i szachy. Niemal czu� ju� zapach drew p�on�cych w kominku, smak patat�w i �lazowych karmelk�w. Kawalkada pojazd�w wyjecha�a z lotniska w �rod�, czterna�cie minut po p�nocy. Agent specjalny Charlie McKittrick z ameryka�skiej Se-cret Service od�o�y� noktowizor o dalekim zasi�gu i spojrza� na p�noc, przypatruj�c si� nocnemu niebu nad wie�� kontroli lot�w mi�dzynarodowego lotniska w Denver. W dali dostrzeg� �wiat�a gulfstreama IV, prywatnego odrzutowca wyczarterowanego przez szef�w jakiej� firmy nafciarskiej, kt�ry zgodnie z zasad� wstrzymywania ruchu jako pierwszy czeka� na pozwolenie l�dowania. Za ka�dym razem, kiedy prezydent, wiceprezydent lub przyw�dca jakiego� pa�stwa przybywa� na lotnisko, �aden inny samolot nie mia� prawa l�dowa� ani startowa�; jeden z agent�w przebywa� w wie�y, by mie� oko na przestrze� powietrzn� nad i wok� chronionej osoby, �eby zapewni� ca�kowite bezpiecze�stwo tej operacji. W tym przypadku, dop�ki Gambit - kryptonim nadany prezydentowi - nie znajdzie si� bezpiecznie w Brown Pa�ace, McKittrick b�dzie trzyma� stra� w wie�y i wsp�pracowa� z miejscowymi kontrolerami lot�w. Czas wstrzymania ruchu nad lotniskiem wyd�u�y� si� do prawie pi�ciu godzin. McKittrick ju� cztery razy s�ysza� powtarzany przez pilot�w G4 komunikat, �e zaczyna brakowa� im paliwa. Nie wyrywa� si� do przyj�cia na siebie odpowiedzialno�ci za spapranie tej operacji. W ko�cu to nie jego wina, �e za�oga samolotu nie nape�ni�a bak�w w Chicago, tylko lecia�a prost� drog� z Toronto. Je�li co� p�jdzie nie tak, z pewno�ci� na niego spadnie wina. Spojrza� za siebie na 15 A ekran radaru i zobaczy� trzyna�cie innych maszyn za gulf-streamem - prywatnych i liniowych, kt�rych piloci bez w�tpienia mieli w nosie �przejazd triumfalny" rezydent�w Bia�ego Domu i Secret Service. Chcieli dosta� instrukcje dotycz�ce l�dowania, a potem porz�dnie si� wyspa�. - W porz�dku, otw�rzcie siedemnastk� R - powiedzia� McKittrick do szefa kontroli lot�w. Jego g�os wskazywa� na niezdrow� kombinacj� zm�czenia i fatalizmu. - Niech gulf-stream l�duje i od razu stamt�d zwiewa. �cisn�� praw� d�oni� lew� r�k� z�o�on� w pi��, a� strzeli�o mu w kostkach, rozmasowa� kark i wypi� ostatni� z niezliczonych kaw. - TRACON, tu wie�a, odbi�r. - Szef kontroli lot�w natychmiast wyszczeka� do mikrofonu przymocowanego do s�uchawek. Przem�czony, marzy� jedynie o tym, �eby sprowadzi� samoloty na ziemi�, i�� do domu, a nast�pnego dnia wzi�� zwolnienie lekarskie. Rozpaczliwie potrzebowa� wakacji, i to od zaraz. Odpowied� nadesz�a �wiat�owodem, kt�rym zgodnie z zasadami sztuki wie�a by�a po��czona z FAA's Terminal Radar Approach Control*, oddalonym od budynk�w lotniska 0 nieca�e pi�� kilometr�w na po�udnie. - Wie�a, tu TRACON, odbi�r. - TRACON, sprowadzam gulfstreama na siedemnastk� Romeo. Zawiadom wszystkie pozosta�e samoloty. To ju� nie potrwa d�ugo. Odbi�r. - Wie�a, potwierdzam i alleluja! Odbi�r. Szef kontroli natychmiast zmieni� cz�stotliwo�� na jeden--trzy-trzy-kropka-trzy-zero i od razu wszcz�� procedur� l�dowania gulfstreama. Potem z pude�ka stoj�cego za McKit-trickiem chwyci� ostatni kawa�ek zimnej pizzy z pepperoni 1 kie�bas� i wepchn�� sobie ogromny k�s do ust. - Wie�a, tu Foxtrot Delta Lima, dziewi�� cztery dziewi��, *Terminal Radarowy Kontroli Drogi Zbli�ania Federalnego Zarz�du Lotnictwa Cywilnego (przyp. t�um ) 16 zbli�am si� do pasa siedemna�cie Romeo - odezwa� si� gulf-stream. - Zwi�kszymy szybko�� i wyl�dujemy najszybciej jak si� da. Rozumiesz? Szef kontroli z pe�nymi ustami wskaza� palcem m�odszego kontrolera, stoj�cego przy oknie, kt�ry od razu przyst�pi� do dzia�ania, przyzwyczajony do chwytania w lot, o co chodzi szefowi. Ch�opak z�apa� s�uchawki z mikrofonem i za�o�y� je na uszy. - Rozumiem, Foxtrot. Przed tob� czysto. Mo�esz sprowadza� maszyn� na ziemi�. Agent specjalny McKittrick ch�tnie opu�ci�by wie��, a kontrolerzy nie mniej ch�tnie by si� go pozbyli. Lepiej jednak niech si� do niego przyzwyczajaj�, i to wszyscy, pomy�la�. Je�li Gambit ponownie wygra wybory, on mo�e zadomowi� si� tu na dobre. Na pok�adzie gulfstreama pilot skoncentrowa� wzrok na prowadz�cych go stroboskopowych �wiat�ach i zielonych reflektorach osadzonych w ziemi po obu stronach pasa. Nie musia� martwi� si� o blisko�� innych samolot�w, bo ich po prostu nie by�o. Nie musia� przejmowa� si� maszynami ko�uj�cymi na ziemi, bo wszystkie podlega�y procedurze wstrzymania ruchu, narzuconej przez Secret Service. Zwi�kszy� szybko��, wysun�� podwozie i opu�ci� w d� nos samolotu, sprowadzaj�c gulfstreama w mgnieniu oka z trzech tysi�cy do kilkuset metr�w nad ziemi�. Jeszcze tylko kilka minut i d�uga noc dobiegnie ko�ca. Marcus Jackson chrupa� m&m'sy z orzeszkami i cicho stuka� w klawiatur� notebooka Sony Vaio, gdy tymczasem kawalkada samochod�w mkn�a z szybko�ci� ponad stu dziesi�ciu kilometr�w na godzin�. Jako korespondent �New York Timesa" przy Bia�ym Domu Jackson nieodmiennie zajmowa� miejsce numer jeden w pierwszym autobusie prasowym. To znaczy�o, �e siedzia� po prawej stronie kierowcy i m�g� wszystko s�ysze� i wi- 17 5RbSMHk m dzie�. Ale poniewa� telefon w sprawie baga�u z Miami obudzi! go za pi�tna�cie pi�ta nad ranem - a poza tym przez ostatnie cztery dni odwiedzi� dwana�cie stan�w w ramach prezydenckiego �objazdu Dzi�kczynienia" - Jacksona w og�le nie obchodzi�o, co takiego mo�e us�ysze� lub zobaczy� z �og�lnie po��danego" miejsca. Chcia� jedynie dosta� si� do hotelu i zamkn�� za sob� drzwi na reszt� nocy. Za Jacksonem siedzia�o dwudziestu czterech weteran�w dziennikarstwa z gazet i magazyn�w, korespondent�w telewizyjnych, producent�w sieciowych program�w informacyjnych i �grube ryby" felietonistyki, m�drcy o wielkich nazwiskach, kt�rzy pisali nie tylko analizy polityczne do �New York Timesa", �Washington Post" i �Wall Street Journal", ale uwielbiali te� anga�owa� si� nawzajem do �Hannity & Colmes", do �Hardballa", O'Reilly'ego i Kinga, �Crossfire" i �Capital Gang". Wszyscy mieli jeden cel - skubn�� co� dla siebie z prezydenckiego triumfu. Teraz jednak oni tak�e marzyli jedynie o tym, �eby wreszcie si� to sko�czy�o, i mogli wr�ci� do domu na �wi�to Dzi�kczynienia. Niekt�rzy drzemali. Inni aktualizowali dane na palmtopach. Jeszcze inni rozmawiali przez telefony kom�rkowe z redaktorami albo ma��onkami. Pomocnik do obs�ugi dziennikarzy cz�stowa� ich kanapkami, przek�skami i �wie�� kaw� ze Star-bucks. To by� zesp� A, wszyscy pocz�wszy od ABC News i Associated Press po �Washington Post" i �Washington Times". To, co napisz� lub powiedz� dziennikarze jad�cy tym autobusem, b�dzie czytane, ogl�dane lub s�uchane przez pi��dziesi�t milion�w Amerykan�w, i to jeszcze przed godzin� dziewi�t� rano. Dlatego s�u�by operacyjne Bia�ego Domu, zajmuj�ce si� obs�ug� dziennikarzy, dba�y, �eby cz�onkowie zespo�u A, kt�rzy i tak mieli mocno zakorzenione uprzedzenia wobec konserwatywnych republikan�w, nie odczuwali wi�kszej niech�ci z powodu tego, �e byli g�odni, zmarzni�ci lub niezadowoleni z jakiejkolwiek innej przyczyny. Polityczni dziennikarze og�lnokrajowi nauczyli si� obywa� bez snu. Pracownicy Starbucks nie zdobyli tej umiej�tno�ci. 18 Jackson, kt�ry jako korespondent �Army Times" relacjonowa� wojn� w Zatoce, przeni�s� si� do rodzinnego miasta i zacz�� pracowa� dla �Denver Post", a potem na dziesi�� dni przed og�oszeniem przez Gambita kampanii, maj�cej zapewni� mu nominacj� z ramienia Partii Republika�skiej, do��czy� do zespo�u �New York Timesa". Wpad� od razu w niez�y m�yn i powoli zaczyna� odczuwa� zm�czenie. Mo�e przyda�by mu si� nowy przydzia�? Czy �Times" mia� biuro na Bermudach? Powinien je tam otworzy�. Byle tylko dzisiaj wytrwa�, pomy�la� Jackson, ju� nied�ugo b�dzie mn�stwo czasu na wakacje. Po przek�tnej, oparty o okno, siedzia� Chuck Murray, rzecznik prasowy Bia�ego Domu. Jackson zauwa�y�, �e po raz pierwszy od kiedy go pozna�, a by�o to dwana�cie lat temu, Murray - Odpowiadacz - nareszcie wygl�da� na wyciszonego. Krawat mia� rozwi�zany. Oczy zamkni�te. R�ce skrzy�owa� na piersi. W jednej d�oni trzyma� walkie-talkie z czarnym kablem, wij�cym si� do g�ry, zako�czonym s�uchawk�, kt�r� mia� wetkni�t� w prawe ucho. To pozwala�o mu s�ysze� wszystkie wa�ne komunikaty wewn�trzne bez konieczno�ci dzielenia si� t� wiedz� z dziennikarzami jad�cymi autobusem. Na pustym siedzeniu obok Murray a le�a� ��ty notatnik. Bez listy spraw do za�atwienia. Bez numer�w telefon�w, pod kt�re trzeba oddzwoni�. Nic. Ta niewielka kampania promocyjna zbli�a�a si� ku ko�cowi. Cho�by za cen� �ycia ani Murray, ani jego ludzie z zespo�u prasowego nie byli w stanie zrobi� niczego wi�cej, by podwy�szy� notowania prezydenta, i dobrze o tym wiedzieli. Dlatego Murray si� odpr�y�. Jackson pomy�la�: To porz�dny facet. Niech sobie odpocznie. Agent specjalny McKittrick by� zm�czony. Podszed� do automatu z kaw� przy zachodnim oknie wie�y kontrolnej, �eby znikn�� wszystkim z oczu, i marzy� o powrocie do domu. Rozdar� male�k� torebk� ze �mietank� w proszku i wsypa� j� do ostatniej fili�anki. Potem dwie to- 19 1 rebki cukru, ma�e czerwone mieszade�ko z plastiku i voila-cziowiek jak nowo narodzony. No, prawie. Upi� �yk - aaaa!, za gor�ca. Wr�ci� do pozosta�ych. W pierwszej chwili m�zg McKittricka nie zarejestrowa� tego, co widzia�y oczy. Gulfstream nadlatywa� nazbyt pr�dko i znajdowa� si� za wysoko. To jasne, �e zale�a�o mu na jak najszybszym wyl�dowaniu. Ale a� si� prosi�o, �eby do niego krzykn��: �R�b to, jak trzeba!". McKittrick wiedzia�, �e ka�dy pas na denverskim lotnisku mierzy trzy tysi�ce sze��set metr�w. Z m�odo�ci, kiedy by� pilotem marynarki wojennej, wiedzia�, �e G4 potrzebuje oko�o dziewi�ciuset metr�w do bezpiecznego l�dowania. Przy tej pr�dko�ci ten idiota si� nie wyrobi. Nie, to nie to. Chowa� podwozie. Samolot w rzeczywisto�ci zwi�ksza� szybko�� i si� wznosi�. - Foxtrot, co ty, do cholery, wyrabiasz! - wrzasn�� szef kontroli do mikrofonu. Kiedy McKittrick zorientowa� si�, �e gulfstream skr�ca w stron� g�r, wiedzia� wszystko. - Lawina! Lawina! - krzykn�� do cyfrowego telefonu kom�rkowego, zabezpieczonego przed pods�uchem. Marcus Jackson dostrzeg�, �e kierowca sta� si� czujny. Sekund� p�niej Chuck Murray wyprostowa� si� na siedzeniu. Twarz mia� szar� jak popi�. - Co si� sta�o? - zapyta� Jackson. Murray nie odpowiedzia�. Mo�na by�o pomy�le�, �e go sparali�owa�o. Jackson odwr�ci� si� i spojrza� w przedni� szyb�. Dwa ambulanse i furgonetka ��czno�ciowc�w zjecha�y na pobocze. Autobus, w kt�rym si� znajdowa�, zwolni� i skierowa� si� na prawy pas. Na przedzie kawalkada motocykli nagle posz�a w rozsypk�. Cho� nie m�g� dostrzec limuzyn, widzia� jak suburbany Secret Service przy�pieszaj� i p�dz�, jak mu si� wyda�o, co najmniej sto sze��dziesi�t na godzin�, a mo�e wi�cej. Instynkt bojowy przej�� nad nim w�adz�. Chwyci� le��c� na ziemi sk�rzan� torb� na notebook i przeszukiwa� nerwo- 20 wo jej zawarto��, wreszcie wyci�gn�� lornetk�, kt�ra bardzo mu si� przydawa�a w trakcie kampanii, kiedy kandydata trzymano z dala od prasy. Ustawi� ostro�� na suburbany i cicho westchn��. Przyciemnione tylne szyby specjalnie zaprojektowanych samochod�w by�y teraz otwarte. Z ty�u czterech pierwszych woz�w siedzieli strzelcy wyborowi w czarnych kominiarkach, czarnych he�mach, stalowoszarych kombinezonach skoczk�w spadochronowych i grubych kevlarowych kamizelkach kuloodpornych. Jednak to nie mundury ani karabiny o dalekim zasi�gu strza�u sprawi�y, �e Jacksonowi przeszed� dreszcz po plecach. Wywo�a� go widok dw�ch agent�w w dw�ch ostatnich pojazdach, kt�rzy trzymali wyrzutnie stinger�w - rakiet klasy ziemia-powietrze. - M�w, McKittrick! - wrzasn�� do telefonu kom�rkowego odpowiadaj�cy za akcj� agent specjalny John Moore, szef ochrony prezydenta, siadaj�c na przednim miejscu limuzyny Gambita i jednocze�nie wykr�caj�c si� do ty�u, �eby zobaczy�, co dzieje si� za nim. Wykrzyczane przez McKittricka s�owo �Lawina" - kryptonim oznaczaj�cy mo�liwo�� ataku z powietrza - uruchomi�o ju� ca�� seri� ustalonych wcze�niej, dobrze prze�wiczonych i w�a�ciwie instynktownych reakcji ca�ego zespo�u Moore'a. Teraz potrzebowa� informacji o rzeczywistym stanie rzeczy, i to szybko. - Mo�esz mie� straszyd�o na ogonie - powiedzia� McKittrick z wie�y kontroli lot�w. Ostro�� lornetki ustawi� na gulf-streama. - Nie odpowiada na komunikaty z radia, a wiemy, �e sprz�t ma dobry. - Zamiary? - A to co takiego? - zapyta� McKittrick, kt�rego uwag� przyku� b�ysk w powietrzu. - Zamiary? Jakie ma zamiary?! Jest wrogi?! - krzycza� Moore. - Nie wiem, John. Wysy�amy mu bez przerwy komunikaty ostrzegawcze, ale on po prostu nie odpowiada. 21 Gambit le�a! na pod�odze, dw�ch ochroniarzy os�ania�o go w�asnymi cia�ami. Agenci nie mieli poj�cia, z jakim niebezpiecze�stwem b�d� musieli si� zmierzy�. Jednak wyszkolono ich tak, by najpierw reagowali, a potem zadawali pytania. Moore przeczo�ga� si� nad nimi, �eby mie� lepszy widok przez niewielkie tylne okno. Przez chwil� widzia� �wiat�a gulfstreama zni�aj�cego lot w ich stron�. Nagle jednak �wiat�a samolotu zgas�y, a on straci� z nim kontakt wzrokowy. Zerkn�� w lewo i zobaczy� Zmy�k� - limuzyn�-wabik -zbli�aj�c� si� do ich samochodu, bo Pena Boulevard ko�czy� si�, a kawalkada pojazd�w wylewa�a si� w�a�nie na drog� 1-70 West. Oba samochody p�dzi�y z szybko�ci� blisk� dwustu kilometr�w na godzin�. Kierowcy obu limuzyn zastanawiali si�, czy powinni postara� si� zjecha� z otwartej przestrzeni autostrady, gdzie w�a�nie si� znajdowali i byli �wietnym celem, czy zosta� na niej i schowa� si� pod kombinacj� betonowych wiadukt�w na skrzy�owaniu 1-70 z 1-25. To znacznie utrudni�oby atak z powietrza, ale te� by go nie uniemo�liwi�o. Prawdziwym wyzwaniem by�o teraz jak najszybsze dojechanie do tego miejsca, a potem jak najgwa�towniejsze zahamowanie - albo te� cofni�cie si� i wystarczaj�co sprawne ukrycie. Wszystko po to, �eby skorzysta� z os�ony wiadukt�w i zjecha� z potencjalnej linii ognia. Co si� stanie, je�li wiadukty zosta�y wcze�niej zmienione w pu�apki nafaszerowane materia�ami wybuchowymi? Co b�dzie, je�li denverska policja metropolitalna i stanowe patrole Kolorado, ochraniaj�ce wiadukty, s� kupione? Czy teraz uciekali nieprzyjacielowi, czy p�dzili prosto w jego �apy? Moore ponownie odnalaz� na niebie gulfstreama dzi�ki silnemu noktowizorowi. Samolot szybko si� przybli�a�. - Lelek Cztery, Lelek Pi��, tu Re�yserka, gdzie jeste�cie, ch�opaki? - Moore krzycza� do mikrofonu zamocowanego na nadgarstku. - Re�yserka, tu Lelek Pi��, b�dziemy w powietrzu za minut� - pad�a odpowied�. 22 - Re�yserka, Lelek Cztery to samo. Moore zakl��. Dwa helikoptery bojowe AH 64 Apache to prawdziwe dzie�a sztuki. Osi�ga�y maksymaln� pr�dko�� prawie trzystu kilometr�w na godzin� i zosta�y wyposa�one w szesna�cie pocisk�w Hellfire, naprowadzanych laserem, oraz trzystumilimetrowe dzia�ka zamontowane na dziobach. Niemniej oba - wypo�yczone od piechoty z Fort Hood w Teksasie - mog�y okaza� si� zupe�nie bezu�yteczne. Po samob�jczym ataku samolot�w na Twin Towers i Pentagon szefostwo Secret Service postanowi�o, �e kawalkady pojazd�w b�d� os�aniane z ty�u przez helikoptery Apache. S�owa �Na wszelki wypadek" by�y nieoficjalnym mottem Secret Service. Politycy z Bia�ego Domu wpadli w sza�. Ochrona prezydenta by�a bardzo wa�na, ale pozwolono by wojskowym helikopterom - bojowym patrolom powietrznym - lata� nad ulicami miast i skupiskami cywili. Osi�gni�to kompromis. Apache mia�y by� kierowane na wszystkie lotniska, gdzie spodziewano si� prezydenta albo wiceprezydenta, i sta� tam w gotowo�ci. Nie wolno im by�o lecie� nad prezydenck� kawalkad� samochodow�. Wtedy wydawa�o si� to sensownym rozwi�zaniem. Wtedy... bo teraz ju� nie. W tej chwili zreszt� nie mia�o to znaczenia. Moore gor�czkowo stara� si� wymy�li� inne posuni�cia. - Nikon Jeden. Nikon Dwa. M�wi Re�yserka. Skr��cie i ustawcie si� przed tym go�ciem. - Nikon Jeden, zrozumia�em. - Nikon Dwa, potwierdzam. Dwa helikoptery denverskiej policji metropolitalnej nie by�y maszynami bojowymi. I na pewno nie by�y to apache. Zasadniczo przygotowano je do dzia�a� rozpoznania za pomoc� noktowizyjnego sprz�tu wideo, a ich g��wne zadanie polega�o na wypatrywaniu oznak k�opot�w na ziemi, a nie w powietrzu. Maszyny natychmiast oderwa�y si� od formacji i pe�n� moc� skierowa�y w stron� limuzyny Gambita. Powstawa�y jednak pytania: Czy wykonaj� ten manewr wystarczaj�co szybko? I co potem? 23 Pilot gulfstreama zerwa� z g�owy s�uchawki i rzuci� je za siebie. Wie�a wykrzykiwa�a do niego na pr�no, �eby natychmiast zmieni� kurs, w przeciwnym razie bowiem ryzykuje ostrza�. Po co si� dekoncentrowa�? Widzia� policyjne helikoptery rozdzielaj�ce si�, by zaj�� pozycje po jego lewej i prawej stronie, dlatego przyspieszy�, pochyli� dzi�b i zacz�� si� zni�a� nad dwie limuzyny, jad�ce teraz obok siebie. - Masz blisko jaki� zjazd z autostrady, Tommy?! -Moore krzycza� do kierowcy. - Jasne, szefie. Za chwil� b�dzie po prawej 270 West. - Dobrze. Zmy�ka za Re�yserk�. - Zmy�ka,ruszaj. - Wyprzedzaj i zjed� na prawo w 270 West. 270 West, jazda, dalej, dalej! Agent Tomas Rodriguez nieznacznie zwolni� peda� gazu, tyle tylko, �eby limuzyna-wabik wyrwa�a do przodu, zajecha�a mu drog�, a potem odbi�a w prawo - niemal w ostatniej chwili skr�caj�c w zjazd z autostrady. Pilot gulfstreama zacz�� kl�� na czym �wiat stoi. Na widok jednej z limuzyn zje�d�aj�cej na prawo i pod��aj�cych za ni� dw�ch chevy suburban�w zaczyna� w�tpi� w dane wywiadu, jakie dosta�. Kt�r� limuzyn� powinien �ciga�? W kt�rej siedzia� prezydent? Chwil� wcze�niej by� w zasadzie pewny, �e nie w tej, kt�ra skr�ci�a gwa�townie w prawo. Teraz jednak si� zawaha�. Serce wali�o mu jak m�otem. D�onie zacz�y si� poci�. Ci�ko oddycha� i zaczyna� si� ba�. Tak, by� got�w umrze�, pe�ni�c t� misj�. By�oby lepiej, gdyby kogo� poci�gn�� za sob� - i to w�a�ciw� osob�. - Jak daleko do skrzy�owania, Tommy? - pyta� natarczywie Moore. 24 - Nie wiem, osiem, mo�e dziesi�� kilometr�w. Cho� wydawa�o si�, �e p�dz� z pr�dko�ci� �wiat�a, Moore'owi nie spodoba�a si� ta odpowied�. Zbli�ali si� przecie� do przedmie�� Denver. Widzia� wyra�nie zarys miasta na tle nieba i jaskrawoniebieskie logo Qwest na najwy�szym drapaczu chmur. Wok� znajdowa�y si� zabudowania przemys�owe, restauracje, hotele i pasa�e handlowe, kt�re mijali po obu stronach autostrady. Uciekaj�c przed G4, zwabiali maszyn� nad miasto i nara�ali na niebezpiecze�stwo tysi�ce Bogu ducha winnych cywili. - Kupidyn, Gabriel, tu Re�yserka. S�yszycie mnie? -Moore mia� nadziej�, �e go s�ysz�. - Re�yserka, tu Kupidyn. S�ysz� pana g�o�no i wyra�nie. - Zrozumia�em, Re�yserka. Tu Gabriel. Odbieram ci� bez zak��ce�. - Macie cel, ch�opaki? - Tak, mam - odpowiedzia� Kupidyn. - Szesna�cie kilometr�w dalej, siedemset pi��dziesi�t metr�w w g�rze. Obaj, Kupidyn i Gabriel, mieli doskona�y wzrok i znakomit� widoczno��. Dzi�ki goglom z noktowizorami G4 nie mia� szans, by zgubi� si� gdzie� na nocnym niebie. Obaj m�wili spokojnie i rzeczowo. Kupidyn, by�y agent CIA do operacji specjalnych, po czteroletnim pobycie w Afganistanie by� wyj�tkowo dobrze przeszkolony. Uczy� mudzahedin�w pos�ugiwania si� przeno�nymi wyrzutniami stinger�w, naprowadzanymi ciep�em, w wojnie z Sowietami w latach osiemdziesi�tych. Gabriel by� niemal tak dobry, jak on, i pe�ni� funkcj� zast�pcy Kupidyna od sze�ciu lat. Moore wczepi� si� d�o�mi w tylne siedzenie limuzyny. Nie mia� chwili na konsultacje z Waszyngtonem. Czasu ledwie starczy�o na wydanie rozkazu strzelania. A je�li �le oceni� sytuacj�? Je�li ameryka�ska Secret Service zestrzeli z zimn� krwi� grup� biznesmen�w... - Baza na pierwszej linii, sir! - krzykn�� agent Rodriguez z siedzenia kierowcy. 25 Moore chwyci� cyfrowy telefon. - Re�yserka do Bazy, zabezpiecz lini�. - Zabezpieczona. John, tu Bud... Co tam masz? Bud Norris by� siwym, kr�pym i �ysiej�cym dyrektorem Secret Service z dwudziestodziewi�cioletnim sta�em, weteranem z Wietnamu. Obwozi� po Sajgonie ameryka�skich genera��w i VIP-�w a� do upadku miasta. W 1981 roku. tego dnia kiedy John Hinckley junior dokona� nieudanego zamachu na prezydenta Ronalda Reagana po to tylko, �eby zaimponowa� aktorce Jodie Foster, by� kierowc� limuzyny prezydenckiej. Prawd� m�wi�c, Norris zyska� wtedy dobr� s�aw� w Secret Service za udzia� w ratowaniu Reaganowi �ycia. Agenci z ochrony prezydenta nie zorientowali si�, �e zosta� on postrzelony, dop�ki nie zacz�� kas�a� i plu� krwi� w drodze do Bia�ego Domu. Kiedy kazano Norrisowi skr�ca� natychmiast do waszyngto�skiej kliniki, Norris wcisn�� hamulec i robi�c zwrot o sto osiemdziesi�t stopni, pomkn�� pod pr�d Pennsylvania Avenue i zd��y� do szpitala w chwili, gdy prezydent zas�ab� i straci� przytomno�� z powodu rozleg�ego wewn�trznego krwotoku. Norris by� zawodowcem; podw�adni o tym wiedzieli. Wspina� si� systematycznie po szczeblach kariery, od jednego awansu do drugiego, a teraz od trzech lat zajmowa� najwy�sze stanowisko i cieszy� si� ogromnym szacunkiem w�r�d agent�w. - Sir, leci na nas G4. Z�ama� regu�y l�dowania, ponownie poderwa� si� do g�ry i zgasi� �wiat�a. Gnamy przed siebie, �eby gdzie� si� schowa�, a�e teraz jeste�my na otwartym terenie. Zmy�ka odbi�a w prawo, ale G4 zosta� przy nas - m�wi� Moore, zaskoczony spokojem, jaki uda�o mu si� zachowa�. - Dystans? - Szesna�cie kilometr�w, na wysoko�ci siedmiuset pi��dziesi�ciu metr�w, szybko si� zbli�a. - Kontakt? - Urwany. Wie�a m�wi�a z nim ca�� noc. Teraz McKit-trick wrzeszczy na niego, �eby zmieni� kurs, ale nie dostaje �adnej odpowiedzi. 26 - Kto jest na pok�adzie? - Nie wiem. Wyczarterowany w Toronto. Podobno lec� nim grube ryby z firmy naftowej, ale tego nie wiadomo na pewno. - A co ci podpowiada nos? Moore zawaha� si� przez chwil�. Ci�ar pe�nej odpowiedzialno�ci za ochron� prezydenta Stan�w Zjednoczonych sprawi�, �e przeszed� go dreszcz. Nagle obla� go zimny pot. Wymi�ty garnitur by� mokry. Cokolwiek teraz powie, przypiecz�tuje tym los G4, a tak�e sw�j. - Nic,sir. - Decyduj, John. Moore wzi�� g��boki wdech - pierwszy, jak mu si� wyda�o, od kilkunastu minut. - Chyba mamy kolejnego kamikadze, sir, i to poluj�cego na Gambita. - Zdejmij go - rozkaza� Norris bez wahania. - Nie mamy stuprocentowej pewno�ci, kto jest na pok�adzie samolotu, sir. - Moore przypomnia� szefowi, bo pami�ta� o magnetofonach w piwnicy waszyngto�skiego skarbca, na kt�re wszystko nagrywano. - Zdejmij go. - Tak jest, sir. Moore odrzuci� na bok telefon i przysun�� do ust mikrofon zamocowany na nadgarstku. - Nikon Jeden, Nikon Dwa, tu Re�yserka. Przerwa� misj�. Przerwa� misj�. Przerwa� misj�. - Re�yserka, zrozumia�em. Oba helikoptery policyjne odbi�y na boki ka�dy w swoj� stron� i odlecia�y w poszukiwaniu bezpieczniejszego miejsca. - Kupidyn, Gabriel, tu Re�yserka. Dostrojeni? Listopadowe powietrze i p�d powietrza wywo�ywany pr�dko�ci� powy�ej dwustu dwudziestu kilometr�w na godzin� obni�a�y temperatur� z ty�u czarnych chevy suburba-n�w do poziomu poni�ej zera. Uniemo�liwia�y te� praktycz- 27 2a � nie us�yszenie czegokolwiek. Agenci o kryptonimach Kupi-dyn i Gabriel za�o�yli czarne kominiarki i r�kawice, chroni�ce ich twarze i r�ce przed nisk� temperatur�, na uszach za� mieli takie same modele s�uchawek, jakie nosi� Jeff Gordon w daytonie 500 w czasie wy�cig�w samochodowych. Dlatego g�os Moore'a by� krystalicznie czysty. - Gotowi - odpowiedzia� spokojnie Kupidyn. Gulfstream IV znajdowa� si� niewiele ponad jedena�cie kilometr�w od limuzyny Gambita i lecia� przed siebie z ogromn� szybko�ci�. Kupidyn �przes�ucha�" najpierw gulfstreama, naciskaj�c przycisk IFF - identyfikacji przyjaciel/wr�g - na wyrzutni stinger�w. Poszed� sygna� do urz�dzenia odzewowego samolotu z pytaniem, czy jest przyjacielski, czy wrogi. Prawd� m�wi�c, odpowied� nie mia�a w tej chwili wi�kszego znaczenia. Wymaga�a jednak tego procedura. Bip, bip, bip, bip, bip, bip. Gwa�towne brz�czenie oznacza�o �nieustalony". Kupidyn prychn�� z pogard�, odbezpieczy� bro�. przesun�� d�wigien-k� uruchomienia w g�r� i w d�. To w��czy�o BCU - zesp� ch�odzenia baterii - przyczepiony do paska Kupidyna i sprawi�o, �e bro� o�y�a. Cho� zabra�o to pi�� sekund, wydawa�o si�, �e trwa ca�� wieczno��. Kupidyn trafi� potem G4 sygna�em w podczerwieni, �eby ustali� odleg�o�� i namierzy� ciep�o emanuj�ce z silnik�w odrzutowca. S�ysz�c od razu mocny, czysty, wysoki d�wi�k, kciukiem prawej r�ki szybko nacisn�� przycisk zwalniaj�cy. Nie usuwa� palca i d�wi�k sta� si� g�o�niejszy. Namierzy� ju� gulfstreama w odleg�o�ci nieca�ych pi�ciu kilometr�w i na wysoko�ci trzystu metr�w. - Jestem dostrojony. Namierzy�em go! - krzykn�� Kupidyn w�r�d wycia wiatru do mikrofonu przymocowanego do s�uchawek. G4 by� za nimi jedynie o trzy kilometry. - Ja te�, sir - w��czy� si� Gabriel. Moore nie by� religijnym cz�owiekiem, ale tego dnia sta� si� wierz�cy. 28 - Och, Bo�e, zmi�uj si� - wyszepta�, a potem prze�egna� si� po raz pierwszy od zako�czenia nauki w Katolickim Liceum St. Jude. - Strzelaj, strzelaj, strzelaj! -krzycza� Moore. - Zrozumia�em. Wstrzyma� oddech, wstrzyma� oddech -odkrzykn�� Kupidyn. Moore i wszyscy jego agenci zareagowali od razu, wci�gaj�c powietrze do p�uc, mimo �e Kupidyn nie kierowa� tych s��w do nich. W wyniku intensywnego szkolenia zadzia�a� odruch, dzi�ki kt�remu przypomina� samemu sobie i kierowcy, �e znajd� si� w pu�apce, w szybie startowym ruchomego pocisku, a to nie zapowiada�o si� zbyt przyjemnie. Kierowca Kupidyna otworzy� szybko wszystkie pozosta�e okna w samochodzie i przekr�ci� w��cznik niewielkiej przeno�nej pompy powietrznej. G4 by� teraz za nimi o nieca�e p�tora kilometra. - Trzy,dwa, jeden, ognia. Kupidyn nacisn�� spust. Nic si� nie sta�o. Moore czeka�, serce wali�o mu jak m�otem, rozpaczliwie przeszukiwa� wzrokiem niebo. - Co si� dzieje, do cholery? Kupidyn! - Nie wiem, sir. Jaka� usterka. Jeszcze chwila. - O m�j Bo�e. Nie mam czasu na... Gabriel, odezwij si�. - Mam go, sir. Wstrzyma� oddech. Wstrzyma� oddech. Trzy, dwa, jeden... Rakieta stinger wylecia�a z hukiem z tuby ze szklanego w��kna i pomkn�a ku nocnemu niebu. Suburban wype�ni� si� o�lepiaj�cym ogniem i gor�cymi, �mierciono�nie toksycznymi oparami. Kierowca straci� na moment kontrol� nad samochodem. Moore patrzy�, jak w�z zatrz�s� si�, a potem jecha� zygzakiem. Jednak kilka sekund p�niej opary zosta�y wyssane na zewn�trz. Kierowca znowu widzia�. Gabriel m�g� zaczerpn�� powietrza, ale nie zrobi� tego. Najpierw musia� si� upewni�. 29 � �I McKittrick zna! walk� z w�asnego do�wiadczenia. Bra� udzia� w wojnie w Zatoce. Nieobce by�y mu �wiszcz�ce kule i �mier�. Jednak czego� takiego jeszcze nie widzia�. I nigdy wi�cej nie zobaczy. Kiedy patrzy� przez noktowizor o du�ym zasi�gu z wie�y kontrolnej, stinger rozerwa� G4 na p� na jego oczach. Samolot wybuch� i zmieni� si� w ogromn� kul� ognia. McKittrick pad! na ziemi�, wrzeszcz�c z b�lu. B�ysk wybuchu zosta� wzmocniony przez noktowizor do takiego stopnia, �e wypali� mu dziury w siatk�wce i o�lepi� na zawsze. Moore by� przera�ony. Okaza�o si�, �e mimo licznych szkole� nie by� przygotowany na to, co si� sta�o. Z nieba nie spada� samolot czarterowy. By�a to machina zag�ady wy�adowana materia�ami wybuchowymi, obliczonymi na jak najsilniejsze ra�enie. Huk eksplozji og�usza�, s�ycha� go by�o a� przy Castle Rock. Niebo zdawa�o si� p�on��. Noc zmieni�a si� w dzie�. Fal� gor�ca trudno by�o wytrzyma�. Kawa�ki stopionego metalu posypa�y si� na kawalkad� pojazd�w. Chevy suburban Kupidyna mocno kluczy� i ledwie unikn�� zasypania szcz�tkami gulfstreama IV. Gabriel nie mia� tyle szcz�cia. Moore patrzy�, jak jeden z silnik�w G4 uderzy� w samoch�d m�odego agenta i wybuch�, tworz�c kul� ognia. Jednak to, co Moore zobaczy� potem, przerazi�o go jak nic do tej pory. Kad�ub samolotu zbli�a� si�, wiruj�c w powietrzu niczym p�on�cy meteor, popychany do przodu si�� podmuchu. - Tommy! - krzykn�� Moore. Agent Rodriguez skr�ci� gwa�townie w prawo, p�dzi� ku zjazdowi z autostrady i modli� si� rozpaczliwie, �eby samoch�d si� nie wywr�ci�. Ale by�o za p�no. P�on�cy kad�ub G4 rozbi� si� na betonie tu� za nimi i uderzy� w ty� limuzyny, wyrzucaj�c Re�yserk� w powietrze. Samoch�d wpad� na betonow� przegrod� na �rodku autostrady, wykonuj�c seri� obrot�w o trzysta sze��dziesi�t stopni, kozio�kowa� otoczony 30 snopami iskier, ognia i dymu, a� w ko�cu zatrzyma! si� ze zgrzytem. Le�at na dachu poni�ej estakady, do kt�rej Rodri-guez stara� si� dotrze�. Wewn�trz Re�yserki - w momencie uderzenia - z hukiem nape�ni�y si� poduszki powietrzne, zamontowane w kierownicy, na desce rozdzielczej, w ka�dych dr/wiach, a nawet w dachu. By�o to zabezpieczenie zaprojektowane specjalnie dla samochod�w Secret Service, przede wszystkim dlatego, �e �aden agent nigdy nie zak�ada� pas�w bezpiecze�stwa. Droga 1-70 sta�a w ogniu. To co zosta�o z G4 oraz szcz�tki jego �adunku le�a�y porozrzucane dooko�a, p�on�c i skwiercz�c. Suburbany, kt�re ocala�y, hamowa�y z piskiem opon. Dru�yny szturmowe Secret Service wyskoczy�y z nich natychmiast, uzbrojone w karabiny M-16 i sprz�t do gaszenia ognia. Kupidyn wzi�� si� w karby i szybko sprawdzi�, na czym polega�a usterka w broni. Wina musia�a by� po jego stronie. Nie mia� bowiem poj�cia, co innego mog�o zawie��. A on nie chcia� ryzykowa�. Zmy�ka i ochraniaj�ce j� samochody zawr�ci�y i mkn�y, by do��czy� do Re�yserki. Wymijaj�c ostro�nie pozosta�o�ci po gulfstreamie, nadjecha�y samochody z ko�ca kolumny, gdy tymczasem dru�yny szturmowe zaj�y pozycje wok� wozu Gambita. Dwie nast�pne dru�yny szturmowe przy��czy�y si� do koleg�w, a trzech agent�w wyci�gn�o ogromny metalowy kontener z baga�nika jednego z suburban�w i pospieszy�o z nim do Re�yserki. Szarpi�c si�, wyj�li specjalnie zaprojektowany zestaw �szcz�k �ycia" i przyst�pili do desperackiej pr�by uwolnienia Gambita z wraku. Wozy patroli stanowych i miejscowej stra�y po�arnej razem z dru�ynami motocyklowymi p�dzi�y na miejsce zdarzenia. Nad nimi warcza�y g�o�no dwa policyjne helikoptery, o�wietlaj�c grunt pod sob� snopami �wiate� z reflektor�w, �eby pom�c ratownikom w wykonywaniu zadania. 31 - John. John. Tu Bud. Jaka jest twoja sytuacja? Bud Norris s�ysza� wybuch i krzyki przez mikrofon telefonu kom�rkowego Johna Moore'a, le��cego na tylnym siedzeniu samochodu Gambita. Teraz jednak dochodzi�y stamt�d jedynie elektrostatyczne trzaski, dlatego obawia� si� najgorszego. Norris chwyci� telefon kom�rkowy z rz�du znajduj�cych si� przed nim aparat�w i wybieraj�c numer z pami�ci, po��czy� si� z dow�dc� helikopter�w Apache. - Lelek Cztery, tu Baza, s�yszysz mnie? - powiedzia� Norris szczekliwie. - Baza, tu Lelek Cztery, wprowadzamy kod czerwony. Powtarzam, wprowadzamy kod czerwony. Prosz� o rad�. Powtarzam, prosz� o rad�. - Lelek, masz sprawny sprz�t wideo? Potwierd�. - Baza, potwierdzam. Mamy na pok�adzie trzy zestawy. Czego pan potrzebuje? - odpowiedzia� pilot dow�dca. - A co masz? - zapyta� Norris, intensywnie zastanawiaj�c si� nad detalami, kt�rych b�dzie potrzebowa�. - Mamy zestaw TADS FLIR*, daj�cy obraz termiczny. Sir, s� tu dwa helikoptery policyjne, o�wietlaj�ce ca�e miejsce reflektorami punktowymi. Jest tam dziadowskie studio telewizyjne. Je�li pan chce, mo�emy u�y� dziennego zestawu telewizyjnego z czarno-bia�ym obrazem albo zestawu DVO daj�cego pe�ny kolor i powi�kszenie. Niech pan wybiera. - Mo�esz mi to przes�a� przez satelit� ochrony, synu? - Mo�emy to przes�a� do Pentagonu, sir. My�l�, �e dadz� rad� pana pod��czy�, ale prosz� si� na mnie nie powo�ywa�. Musi pan to sprawdzi� w dow�dztwie operacyjnym, �eby mie� pewno��. - Tak zrobi�. Zaczynaj transmisj�, synu. Ja zajm� si� reszt�. *Target Acquisition and Designation System Forward Looking Infra Red -system wykrywania i wyznaczania celu z obrazem dalekiego zasi�gu w podczerwieni (przyp. t�um.). 32 Norris wzi�� do r�ki kolejny telefon i wybra� z pami�ci numer drugiego helikoptera Apache. - Lelek Pi��, tu Baza. Jeste� tam? Odbi�r. - Lelek Pi��, w gotowo�ci, sir. - Ustal okr�g wok� miejsca wypadku i ka� natychmiast l�dowa� helikopterom policyjnym. Wzywam eskadr� my�liwc�w F-15. Do��cz� do ciebie za kilka minut, dlatego chc�, z�by nad Kolorado wprowadzi� zakaz latania. Zrozumia�e�? - Baza, zrozumia�em. Norris nada� potem sygna� kodu czerwonego na wszystkich cz�stotliwo�ciach wykorzystywanych przez Secret Service i wys�a� wiadomo�� do wiceprezydenta, rzecznika prasowego Bia�ego Domu i ministr�w - kt�rzy wyjechali na wakacje do najr�niejszych miejsc w kraju - by niezw�ocznie ewakuowali si� do podziemnych schron�w. Po chwili rozmawia� przez telefon z sekretarzem obrony i pentago�skim dow�dc� warty. Si�y Powietrzne Stan�w Zjednoczonych wys�a�y samolot do zabezpieczenia przestrzeni powietrznej nad Denver. Tymczasem g��boko pod Pentagonem w pomieszczeniu--schronie przeciwatomowym Narodowego Centrum Dowodzenia zacz�to odbiera� na �ywo kolorowy cyfrowy przekaz wideo z unosz�cego si� w powietrzu Lelka Cztery. Stamt�d przekazywano go zabezpieczon� lini� �wiat�owodow� do Centrum Dowodzenia Secret Service w schronie przeciwlotniczym w piwnicach Ministerstwa Skarbu w Waszyngtonie, do pokoju operacyjnego w Bia�ym Domu, do Centrum Operacyjnego FBI oraz Centrum Operacji globalnych CIA w Lan-gley. Norris m�g� wreszcie zobaczy� przera�aj�cy obraz na du�ych ekranach pi�ciu telewizor�w. Jego najlepsi pracownicy uwijali si� wok� niego przy telefonach, zbierali informacje wywiadowcze z miejsca zdarzenia, uaktualniali inne szczeg�y dotycz�ce bezpiecze�stwa i uruchamiali bezpo�rednie po��czenie z dyrektorem FBI, Scottem Harrisem. - M�j Bo�e - powiedzia� cicho Norris. Terrory�ci uderzyli ponownie. Jon Bennett nerwowo siorbal kaw� po turecku. Spojrza� na wschodz�ce s�o�ce, kt�re ogrzewa�o z�otawe kamienie jerozolimskiego Starego Miasta. Mimo �e siedzia� w restauracji hotelu King David - gdzie swego czasu kwaterowa� sztab armii brytyjskiej, gdzie Churchill jad� obiad, Rothschildowie zawierali umowy inwestycyjne, a nie�yj�cy ju� premier Izraela Icchak Rabin i tak�e nie�yj�cy kr�l Jordanii Husajn podpisali traktat pokojowy - historia hotelu niewiele go obchodzi�a. Nie interesowa� si� wartym dwadzie�cia pi�� milion�w dolar�w remontem fasady, l�ni�cymi posadzkami z marmuru ani pluszow� maroka�sk� tapicerk�. Nie zwraca� prawie �adnej uwagi na ogromne wazony ze �wie�ymi izraelskimi r�ami i wielkie kosze z chrupi�cymi francuskimi rogalikami, ustawione za nim na sto�ach. Podobnie jak nie przyjrza� si� k��tliwej parze starszawych Francuz�w, r�wnie pomarszczonych jak francuskie pieczywo, pochylonych nad przewodnikami i na zapas utyskuj�cych na wszystko w pierwszym dniu wycieczki. Pierwsza podr� Bennetta do Izraela nie mia�a nic wsp�lnego z wakacjami. Przylecia� tu poprzedniego dnia o czwartej po po�udniu. Wyje�d�a� za mniej ni� trzy godziny. Nie potrzebowa� przewodnik�w. Niczego nie zwiedza�. Zjawi� si� w jednym celu: mia� zdoby� podpis, i to szybko, a potem znikn��. �ysiej�cy Rosjanin po pi��dziesi�tce w �le skrojonym garniturze i okularach o grubych szk�ach w metalowej oprawce 34 usiad� zgarbiony po drugiej stronie sto�u naprzeciwko Ben-netta i, pal�c papierosa za papierosem, czyta� uwa�nie dokumenty, kt�re przed sob� roz�o�y�. Od wczorajszej nocy dokonano w nich jedynie niewielkich zmian. By�y to bardzo precyzyjnie okre�lone poprawki, przy kt�rych Rosjanin si� upiera�, a Bennett si� zgodzi�. To z ich powodu Bennett musia� wsta� przed �witem, z�by wprowadzi� je do palmtopa, wydrukowa� i przynie�� na to poranne, kr�tkie i zarazem ostatnie spotkanie. Jednak ani ten Rosjanin, ani �aden z jego rodak�w nie by� wychowany w kulturze ho�duj�cej zaufaniu. Dlatego teraz wpatrywa� si� w ka�dy szczeg�, tytu�, przecinek i �rednik, a minuty mija�y. Podpisz to, miejmy to za sob�, sta� si� bogaczem, pomy�la� Bennett. Im bardziej si� niecierpliwi�, tym silniejsze stawa�o si� wra�enie, �e zaprzyja�niony Rosjanin czyta coraz wolniej i wraca do kolejnych akapit�w raz, drugi, trzeci. Jako czterdziestolatek Bennett by� jednym z najm�odszych i najzdolniejszych strateg�w inwestycyjnych na Wall Street. Kawaler, metr osiemdziesi�t wzrostu, o ciemnych pofalowanych w�osach, zielonoszarych oczach i wygl�dzie zawa-diaki. Mia� wr�cz obsesj� na punkcie biegania. By� bystry, zdecydowany i bogaty, i mia� �wiadomo�� tego, �e cz�ciowo dlatego, i� z niczym si� nie afiszowa�. W odr�nieniu od koleg�w dziesi��, dwadzie�cia lat starszych od niego - g��wnych strateg�w inwestycyjnych, pracuj�cych na rzecz takich potentat�w, jak Merrill Lynch i Goldman Sachs oraz UBS Paine Webber - Bennett nie pojawia� si� w programach CNBC, nie kibicowa� Marii Bartiro-mo, nie przemawia� na konferencjach Fortune 500 ani te� nie dopu�ci� do umieszczenia w�asnego �yciorysu w �Wall Street Journal". Na pr�no mo�na go by�o szuka� na stronie inter-netowej LexisNexis. Wi�kszo�� w og�le nie wiedzia�a o jego istnieniu. Ci, kt�rzy znali go prywatnie, nie mieli o nim zbyt wysokiego mniemania. Ludzie, kt�rzy go niedoceniali, uwa�ali, �e jest ma�o wa�ny. W�a�nie ta opinia pozwala�a, �eby 35 by� stale o jeden krok do przodu w stosunku do zajadlej konkurencji. Bennett nie by� maklerem gie�dowym

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!