8076
Szczegóły |
Tytuł |
8076 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8076 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8076 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8076 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Boles�aw Prus
Antek
Antek urodzi� si� we wsi nad Wis�a.
Wie� le�a�a w niewielkiej dolinie. Od p�nocy otacza�y ja wzg�rza spadziste, poros�e sosnowym lasem, a od po�udnia wzg�rza garbate, zasypane leszczyna, tarnina i g�ogiem. Tam najg�o�niej �piewa�y ptaki i najcz�ciej chodzi�y wiejskie dzieci rwa� orzechy albo wybiera� gniazda.
Kiedy� stan�� na �rodku wsi, zdawa�o ci si�, �e oba pasma g�r biegn� ku sobie, a�eby zetkn�� si� tam, gdzie z rana wstaje czerwone s�o�ce. Ale by�o to z�udzenie.
Za wsi� bowiem ci�gn�a si� mi�dzy wzg�rzami dolina przeci�ta rzeczu�ka i przykryta zielona laka.
Tam pasano bydl�tka i tam cienkonogie bociany chodzi�y polowa� na �aby kukaj�ce wieczorami.
Od zachodu wie� mia�a tam�, za tama Wis��, a za Wis�a znowu wzg�rza wapienne, nagie.
Ka�dy ch�opski dom szara s�oma pokryty mia� ogr�dek, a w ogr�dku �liwki w�gierki, spomi�dzy kt�rych wida� by�o komin sadza uczerniony i po�arna drabink�. Drabiny te zaprowadzono nie od dawna, a ludzie my�leli, �e one lepiej chroni� b�d� chaty od ognia ni� dawniej bocianie gniazda. Tote� gdy p�on�� jaki budynek, dziwili si� bardzo, ale go nie ratowali.
� Wida�, �e na tego gospodarza by� dopust boski � m�wili mi�dzy sob�. � Spali� si�, cho� mia� przecie nowa drabin� i cho� zap�aci� �traf za stara, co to by�y u niej po�amane szczeble.
W takiej wsi urodzi� si� Antek. Po�o�yli go w niemalowanej ko�ysce, co zosta�a po zmar�ym bracie, i sypia� w niej przez dwa I lata. Potem przysz�a mu na �wiat siostra, Rozalia, wi�c musia� jej j miejsca ust�pi�, a sam, jako osoba doros�a, przenie�� si� na �aw�.
Przez ten rok ko�ysa� siostr�, a przez ca�y nast�pny - rozgl�da� si� po �wiecie. Raz wpad� w rzek�, drugi raz dosta� batem od przejezdnego furmana za to, �e go o ma�o konie nie stratowa�y, a trzeci raz psy tak go pogryz�y, �e dwa tygodnie le�a� na piecu. Do�wiadczy� wi�c niema�o. Za to w czwartym roku �ycia ojciec podarowa� mu swoja sukienna kamizelk� z mosi�nym guzikiem, a matka � kaza�a mu siostr� nosi�.
Gdy mia� pi�� lat, u�yto go ju� � do pasania �wi�. Ale Antek nie bardzo si� za nimi ogl�da�. Wola� patrze� na druga stron� Wis�y, gdzie za wapiennym wzg�rzem raz na raz pokazywa�o si� co� wysokiego i czarnego. Wy�azi�o to z lewej strony jakby spod ziemi, sz�o w g�r� i upada�o na prawo. Za tym pierwszym sz�o zaraz drugie i trzecie, takie same czarne i wysokie.
;�.::
Wyb�r nowel - Antek
Tymczasem �winie swoim obyczajem wlaz�y w kartofle. Matka spostrzeg�szy to win�a si� wedle sukiennej kamizelki Antkowej, tak �e ch�opiec prawie tchu nie Sg� z�apa�. Ale �e nie mia� w sercu zawzi�to�ci, bo by�o z niego dziecko dobre, wi�c rkrzyczawszy si� i wydrapawszy - kamizelk�, zapyta� matki:
- Matulu! a co to takie czarne chodzi za Wis�a?
Matka spojrza�a w kierunku Antkowego palca, przys�oni�a oczy r�k� i odpar�a:
- Tam za Wis�a? C� to, nie widzisz, �e wiatrak chodzi? A na drugi raz pilnuj �wi�, i ci� pokrzywami wysmaruj�.
- Aha, wiatrak! A co on, matulu, za jeden?
- At, g�upi� - odpar�a matka i uciek�a do swojej roboty. Gdzie ona mia�a czas i rozum ) udzielania obja�nie� o wiatrakach!...
Ale ch�opcu wiatrak spokojno�ci nie dawa�. Antek widywa� go przecie co dzie�, 'idywa� go i w nocy przez sen. Wi�c taka straszna uros�a w ch�opcu ciekawo��, �e dnego dnia zakrad� si� do promu, co ludzi na druga stron� rzeki przewozi�, i pop�y-j� za Wis��.
Pop�yn��, wdrapa� si� na wapienna g�r�, akurat w tym miejscu, gdzie sta�o og�o-;enie, aby t�dy nie chodzi�, i zobaczy� wiatrak. Wyda� mu si� budynek ten jakby swonnica, tylko w sobie by� grubszy, a tam gdzie na dzwonnicy jest okno, mia� cztery gie skrzyd�a ustawione na krzy�. Z pocz�tku nie rozumia� nic - co to i na co to? Ale net obja�nili mu rzecz pastusi, wi�c dowiedzia� si� o wszystkim. Naprz�d o tym, �e i skrzyd�a dmucha wiater i kr�ci nimi jak li��mi. Dalej o tym, �e w wiatraku miele � zbo�e na m�k�, i nareszcie o tym, �e przy wiatraku siedzi m�ynarz, co �on� bije, taki jest m�dry, �e wie, jakim sposobem ze spichrz�w wyprowadza si� szczury.
Po takiej pogl�dowej lekcji Antek wr�ci� do domu ta sama droga co pierwej. Dali iu tam przewo�nicy par� razy w �eb za swoja krwawa prac�, da�a mu i matka co� na ikienna kamizelk�, ale to nic: Antek by� kontent, bo zaspokoi� ciekawo��. Wi�c tio� po�o�y� si� spa� o g�odzie, marzy� ca�a noc to o wiatraku, co miele zbo�e, to m�ynarzu, co bije �on� i szczury wyprowadza ze spichrz�w.
Drobny ten wypadek stanowczo wp�yn�� na ca�e �ycie ch�opca. Od tej pory - od schodu do zachodu s�o�ca - struga� on patyki i uk�ada� je na krzy�. Potem wystru-a� sobie kolumn�; pr�bowa�, obciosywa�, ustawia�, a� nareszcie wybudowa� ma�y iatraczek, kt�ry na wietrze obraca� mu si� tak jak tamten za Wis�a.
C� to by�a za rado��! Teraz brakowa�o Antkowi tylko �ony, �eby m�g� ja bi�, i ju� y�by z niego prawdziwy m�ynarz!
Do dziesi�tego roku �ycia zepsu� ze cztery koziki, ale te� struga� nimi dziwne seczy. Robi� wiatraki, p�oty, drabiny, studnie, a nawet ca�e cha�upy. A� si� ludzie astanawiali i m�wili do matki, �e z Antka albo b�dzie majster, albo wielki ga�gan.
Przez ten czas urodzi� mu si� jeszcze jeden brat, Wojtek, siostra podros�a, a ojca rzewo przyt�uk�o � w lesie.
W chacie by�a z Rozalia wielka wygoda. Dziewczyna zima zamiata�a izb�, nosi�a rad�, a nawet potrafi�a krupnik ugotowa�. Latem posy�ano ja do byd�a z Antkiem, bo h�opak zaj�ty struganiem nigdy si� nie dopilnowa�. Co go nie nabili, nie naprosili, iie nap�akali si� nad nim! Ch�opak krzycza�, obiecywa�, p�aka� nawet razem z matka, le robi� swoje, a byd�o wci�� w szkod� w�azi�o.
Wyb�r nowel � Antek i
Dopiero gdy siostra razem z nim pas�a, by�o lepiej: on struga� patyki, a ona pilnowa�a kr�w.
Nieraz matka widz�c, �e dziewucha, cho� m�odsza, ma wi�cej rozumu i ch�ci ani�eli Antek, za�amywa�a z �alu r�ce i lamentowa�a przed starym kumem Andrzejem:
� Co ja poczn�, nieszcz�sna, z tym Antkiem odmie�cem? Ani to w chacie nic nie zrobi, ani byd�a dogladnie, ino wci�� kraje te patyki, jakby co w niego wst�pi�o. Ju� z niego, m�j Andrzeju, nie b�dzie chyba gospodarz ani nawet parobek, tylko darmozjad na �miech ludziom i obraz� boska!...
Andrzej, kt�ry za m�odu praktykowa� flisactwo i du�o �wiata widzia�, tak pociesza�
strapiona wdow�:
� Ju�ci gospodarzem on nie b�dzie, to darmo, bo on na to nie ma nawet dobrego rozumu. Jego by zatem trza naprz�d do szko�y, a potem do majstra. Nauczy si� z ksi��ki, nauczy si� rzemios�a i je�eli nie zga�ganieje, b�dzie �y�.
Na to wdowa odpowiedzia�a, wci�� �ami�c r�ce:
� Oj, kumie co wy te� gadacie! A czy to nie wstyd gospodarskiemu dziecku rzemios�a si� ima� i byle komu na obstalunek robot� robi�?
Andrzej pu�ci� dym z drewnianej fajeczki i rzek�:
� Ju�ci, �e wstyd, ale rady na to nie ma nijakiej.
Potem, zwracaj�c si� do Antka siedz�cego na pod�odze przy �awie, zapyta�:
� No gadaj, wisus, czym ty chcesz by�? Gospodarzem czy u majstra? A Antek na to:
� Ja b�d� stawia� wiatraki, co zbo�e miel�.
I odpowiada� tak zawsze, cho� nad nim kiwano g�owami, a jak czasem to i miot�a. Mia� ju� dziesi�� lat, kiedy pewnego razu o�mioletnia w�wczas siostra jego, Rozalia, strasznie zaniemog�a. Jak si� po�o�y�a wyps
� � � j � j � ' j u j �' u i j r- x zalk�-zabo-
z wieczora, to si� jej na drugi dzie� dobudzic by�o trudno. Cia�o w _!_�,��*�
r J J D J bon, ciemnota
mia�a gor�ce, oczy b��dne i gada�a od rzeczy. w�r�d cn�opow
Matka z pocz�tku my�la�a, �e dziewczyna przyczaja si�; da�a
jej wi�c par� szturcha�c�w. Ale gdy to nie pomog�o, wytar�a ja gor�cym octem, a na drugi dzie� napoi�a w�dka z pio�unem. Wszystko na nic, a nawet gorzej, bo po w�dce wyst�pi�y na dziewuch� sine plamy. Wtedy wdowa przetrz�sn�wszy szmaty, jakie tylko by�y w skrzyni i w komorze, wybra�a sze�� groszy i wezwa�a na ratunek Grzego-
rzow�, wielka znachork�.
M�dra baba obejrza�a chora uwa�nie, oplu�a ko�o niej pod�og� jak nale�y, posmarowa�a ja nawet sad�em, ale � i to nie pomog�o.
Wtedy rzek�a do matki:
� Napalcie, kumo, w piecu do chleba. Trza dziewczynie zada� na dobre poty, to ja
odejdzie.
Wdowa napali�a w piecu jak si� patrzy i wygarn�a w�gle czekaj�c dalszych
rozkaz�w.
� No, teraz � rzek�a znachorka � po�o�y� dziewuch� na sosnowej desce i wsadzi� ja w piec na trzy Zdrowa�ki. Ozdrowieje wnet, jakby kto r�ka odj��!
Istotnie, po�o�ono Rozali� na sosnowej desce (Antek patrzy� na to z rogu izby) i wsadzono ja, nogami naprz�d do pieca.
Vrb�r nowel � Antek
)ziewczyna, gdy ja gor�co owia�o, ockn�a si�.
- Matulu, co wy ze mn� robicie? � zawo�a�a.
- Cicho, g�upia, to ci przecie wyjdzie na zdrowie.
u� ja wsun�y baby do po�owy; dziewczyna pocz�a si� rzuca� jak ryba w sieci. ��y�a znachork�, schwyci�a matk� obu r�kami za szyj� i wniebog�osy krzycza�a:
- A dy� wy mnie spalicie, matulu!...
u� ja ca�kiem wsuni�to, piec za�o�ono deska i baby pocz�y odmawia� trzy Zdro-:i...
- Zdrowa� Panna Mario, �aski pe�na...
- Matulu! matulu moja!... �j�cza�a nieszcz�liwa dziewczyna. � 0 matulu!...
- Pan z tob�, b�ogos�awiona� ty mi�dzy niewiastami...
feraz Antek podbieg� do pieca i schwyci� matk� za sp�dnic�.
- Matulu! � zawo�a� z p�aczem � a dy� j� tam na �mier� zaboli!...
We tyle tylko zyska�, �e dosta� w �eb, a�eby nie przeszkadza� odmawia� Zdrowa-. Jako� i chora przesta�a bi� w desk�, rzuca� si� i krzycze�. Trzy Zdrowa�ki �wiono, desk� odstawiono. W g��bi pieca le�a� trup ze sk�r� czerwon�, gdzieniegdzie oblaz��.
- Jezu! � krzykn�a matka ujrzawszy dziewczyn� niepodobn� do ludzi.
taki ogarn�� j� �al za dzieckiem, �e ledwie pomog�a znachorce przenie�� zw�oki ipczan. Potem ukl�k�a na �rodku izby i bij�c g�ow� w klepisko, wo�a�a:
- Oj! Grzegorzowa!... A c� wy�cie najlepszego zrobili!... ^nachorka by�a markotna.
- Et!... cicho by�cie lepiej byli. Wy mo�e my�licie, �e dziewuszysko od gor�ca tak rwienia�o? To tak z niej choroba wylaz�a, ino �e troch� za pr�dko, wi�c i umorzy�a >og�. To wszystko przecie z mocy boskiej.
We wsi nikt nie wiedzia� o przyczynie �mierci Rozalii. Umar�a dziewucha � to
no. Wida�, �e ju� tak by�o przeznaczone. Albo� to jedno dziecko co rok we wsi
era, a przecie� zawsze ich jest pe�no!
Na trzeci dzie� w�o�ono Rozali� w �wie�o zheblowan� trumienk� z czarnym
�em, trumn� ustawiono w gnojownicach i powieziono dwoma wo�ami ze wie�, tam
e nad zapadni�tymi mogi�ami czuwaj� spr�chnia�e krzy�e i bia�okore brzozy. Na
�wnej drodze trumienka skrzywi�a si� troch� na bok, a Antek trzymaj�cy si�
�w sp�dnicy matczynej id�c za wozem my�la�:
�Musi tam by� �le Rozalce, kiedy si� tak poprawia i na bok przewraca!..."
Potem � pokropi� ksi�dz trumn� �wi�con� wod�, czterech parobk�w spu�ci�o j� na
ach do grobu, przywali�o ziemi� � i tyle wszystkiego.
Wzg�rza z lasem szumi�cym i te, na kt�rych krzaki ros�y, zosta�y tam, gdzie by�y.
usi jak dawniej grali na fujarkach w dolinie i �ycie sz�o, wci�� sz�o swoj� kolej�,
6 we wsi nie sta�o jednej dziewuchy.
Przez tydzie� m�wiono o niej, potem zapomniano i opuszczono �wie�y gr�b, na
ym tylko wiatr wzdycha� i �wiergota�y polne koniki.
A jeszcze potem spad� �nieg i nawet koniki wystraszy�.
Wyb�r nowel � Antek 9
W zimie gospodarskie dzieci chodzi�y do szko�y. A �e z Antka nie spodziewa�a si� matka �adnej pomocy w gospodarstwie, raczej zawad�, wi�c poradziwszy si� kuma Andrzeja postanowi�a odda� ch�opca na nauk�.
- A czy mnie we szkole naucz� wiatraki budowa�? - pyta� Antek.
- Oho! naucz� ci� nawet w kancelarii pisa�, by�e� ino by� ch�tny.
Wzi�a tedy wdowa czterdzie�ci groszy w w�ze�ek, ch�opca w gar�� i ze strachem posz�a do nauczyciela. Wszed�szy do izby zasta�a go, jak sobie �ata� stary ko�uch. Pok�oni�a mu si� do n�g, dor�czy�a przyniesione pieni�dze i rzek�a:
- K�aniam si� te� panu profesorowi i �licznie prosz�, �eby mi wielmo�ny pan tego oto wisusa wzi�� do nauki, a r�ki na niego nie �a�owa� jak rodzony ojciec...
Wielmo�ny pan, kt�remu s�oma wygl�da�a z dziurawych but�w, wzi�� Antka pod brod�, popatrzy� mu w oczy i poklepa�.
- �adny ch�opak - rzek�. - A co ty umiesz?
- Ju�ci prawda, �e �adny _ pochwyci�a zadowolona matka - ale musi, �e chyba nic nie umie.
- Jak�e wi�c, wy jeste�cie jego matk� i nie wiecie, co on umie i czego si� nauczy�? � spyta� nauczyciel.
- A sk�d bym ja mia�a wiedzie�, co on umie? Przecie ja baba, to mi do tych rzeczy nic. A co uczy� si� on, niby m�j Antek, to wiem, �e uczy� si� byd�o pa��, drwa szczypa�, wod� ze studni ci�gn�� i chyba ju� nic wi�cej.
W taki spos�b zainstalowano ch�opca do szko�y. Ale �e matce �al by�o wydanych czterdziestu groszy, wi�c dla Uspokojenia si� zebra�a pod domem paru s�siad�w i radzi�a si� ich, czy to dobrze, �e Antek b�dzie chodzi� do szko�y i �e taki wydatek na niego ponios�a.
- Te!... - odezwa� si� jeden z gospodarzy - niby to nauczycie- Nauczyciel �owi z gminy si� p�aci, wi�c na upartego mogliby�cie mu nic nie w oczach dawa�. Ale zawsze on si� upomina, a takich, co nie p�ac� mu ch�op�w osobno, gorzej uczy. i
- A dobry te� z niego profesor?
- No, niczego!... On niby, jak z nim gada�, to taki jest troch� g�upowaty, ale uczy - jak wypada. M�j przecie ch�opak chodzi do niego dopiero trzeci rok i ju� zna ca�e abecad�o � z g�ry na d� i z do�u do g�ry.
- E! c� to znaczy abecad�o - odezwa� si� drugi gospodarz.
- Ju�ci, �e znaczy � rzek� pierwszy. � Niby�cie to nie s�yszeli, co nieraz nasz w�jt powiadaj�: ��ebym ja cho� umia� abecad�o, to bym z takiej gminy mia� dochodu wi�cej ni� tysi�c rubli, tyle co pisarz!"
W par� dni potem Antek poszed� pierwszy raz do szko�y. Miejsce akcji
Wyda�a mu si� laka prawie porz�dna jak ta izba w karczmie, co _ s
w niej szynkwas stoi, a �a\vki by�y w niej jedna za drug� jak w ko�ciele. Tylko �e piec p�k� i drzwi si� nie domyka�y, wi�c troch� zi�bi�o. Dzieci mia�y czerwone twarze i r�oe trzyma�y w r�kawach � nauczyciel chodzi� w ko�uchu na sobie i w baraniej czapce na g�owie. A po k�tach szko�y siedzia� bia�y mr�z i wytrzeszcza� na wszystko iskrz�ce �lepie.
Usadzono Antka mi�dzy- tymi, co nie znali jeszcze liter, i zacz�a si� lekcja.
Wyb�r nowel - Antek
Antek upomniany przez matk� �lubowa� sobie, �e musi si� odznaczy�. Nauczyciel wzi�� kred� w skostnia�e palce i na zdezelowanej tablicy napisa� � znak.
- Patrzcie, dzieci! - m�wi�. - T� liter� spami�ta� �atwo, bo 11 1111 i i , i . , ^ ,
wygl�da tak, jakby kto kozaka ta�cowa�, i czyta si� A. Cicho tam,
os�y!... Powt�rzcie: a... a... a...
� A!... a!... a!... � zawo�ali ch�rem uczniowie pierwszego oddzia�u.
Nad ich piskiem g�rowa� g�os Antka. Ale nauczyciel nie zauwa�y� go jeszcze. Ch�opca troch� to ubod�o; ambicja jego zosta�a podra�niona. Nauczyciel wyrysowa� drugi znak.
� T� liter� - m�wi� - zapami�ta� jeszcze �atwiej, bo wygl�da jak precel. Widzie-ie precel?
� Wojtek widzia�, ale my to chyba nie... � odezwa� si� jeden.
� No, to pami�tajcie sobie, �e precel jest podobny do tej litery, kt�ra nazywa si� Wo�ajcie: be! be!
Ch�r zawo�a�: be! be! � ale Antek tym razem rzeczywi�cie si� odznaczy�. Zwin��
e r�ce w tr�bk� i bekn�� jak roczne ciel�.
�miech wybuchn�� w szkole, a nauczyciel a� zatrz�s� si� ze z�o�ci.
� H�! - krzykn�� do Antka. - To� ty taki zuch? Ze szko�y robisz ciel�tnik? Dajcie tu na rozgrzewk�!
Ch�opiec ze zdziwienia a� os�upia�, ale nim si� upami�ta�, ju� go dwaj najsilniejsi szko�y chwycili pod ramiona, wyci�gn�li na �rodek i po�o�yli. Jeszcze Antek nie dobrze zrozumia�, o co chodzi, gdy nagle uczu� kilka t�gich �w i us�ysza� przestrog�:
� A nie becz, hultaju! a nie becz!
Pu�cili go. Ch�opiec otrz�sn�� si� jak pies wydobyty z zimnej wody i poszed� na jjsce.
Nauczyciel wyrysowa� trzecia i czwarte liter�, dzieci nazywa�y je ch�rem, a potem st�pi� egzamin.
Pierwszy odpowiada� Antek.
� Jak si� ta litera nazywa? � pyta� nauczyciel.
� A! � odpar� ch�opiec.
� A ta druga? Antek milcza�.
� Ta druga nazywa si� be. Powt�rz, o�le. Antek znowu milcza�.
� Powt�rz, o�le, be!
� Albo ja g�upi! � mrukn�! ch�opiec, dobrze pami�taj�c, �e w szkole beczy� nie Ino.
� Co, hultaju jaki�, jeste� hardy? Na rozgrzewk� go!...
I znowu ci sami co pierwej koledzy pochwycili go, po�o�yli, a nauczyciel udzieli� i tak� same liczb� pr�t�w, ale ju� z upomnieniem:
� Nie b�d� hardy!... nie b�d� hardy!...
��.-�����"� Wyb�r nowel - Antek 11
W kwadrans p�niej zacz�a si� nauka oddzia�u wy�szego, a ni�szy poszed� na rekreacj� do kuchni profesora. Tam jedni pod dyrekcj� gospodyni skrobali kartofle, drudzy nosili wod�, inni pokarm dla krowy, i na tym zaj�ciu up�yn� im czas do po�udnia.
Kiedy Antek wr�ci� do domu, matka zapyta�a go:
� A co? uczy�e� si�?
� Uczy�em.
� A dosta�e�?
� 0! i jeszcze jak! Dwa razy.
� Za nauk�?
� Nie, ino na rozgrzewk�.
� Bo widzisz, to pocz�tek. Dopiero p�niej b�dziesz bra� i za nauk�! - pociesza�a go matka.
Antek zamy�li� si� frasobliwie.
�Ha, trudno - rzek� w duchu. - Bije, bo bije, ale przynajmniej poka�e, jak si� wiatraki stawiaj �."
Od tej pory dzieci najni�szego oddzia�u uczy�y si� wci� czterech pierwszych liter, a potem sz�y do kuchni i na podw�rze pomaga� profesorskiej gospodyni. 0 wiatrakach mowy nie by�o.
Jednego dnia na dworze mr�z by� l�ejszy, profesorowi tak�e jako� serce odtaja�o, wi�c chcia� wyt�omaczy� najm�odszym swoim wychowa�com po�ytek pisma.
� Patrzcie, dzieci � m�wi� pisz�c na tablicy wyraz dom - jaka to m�dra rzecz pisanie. Te trzy znaczki takie ma�e i tak niewiele miejsca zajmuj�, a jednak oznaczaj�
- dom. Jak tylko na ten wyraz popatrzysz, to zaraz widzisz przed oczami ca�y budynek, drzwi, okna, sie�, izby, piece, �awy, obrazy na �cianach, kr�tko m�wi�c - widzisz dom ze wszystkim, co si� w nim znajduje.
Antek przeciera� oczy, wychyla� si�, ogl�da� napisany na tablicy wyraz, ale domu �adnym sposobem zobaczy� nie m�g�. Wreszcie tr�ci� swego s�siada i spyta�:
� Widzisz ty t� cha�up�, co o niej profesor gadaj�?
� Nie widz� � odpar� s�siad.
� Musi to chyba by� �garstwo! � zakonkludowa� Antek. Ostatnie zdanie us�ysza� nauczyciel i krzykn�:
� Jakie �garstwo? Co �garstwo?
� A to, �e na tablicy jest dom. Przecie tam jest ino troch� kredy, ale domu nie widno
� odpar� naiwnie Antek.
Nauczyciel porwa� go za ucho i wyci�gn� na �rodek szko�y.
� Na rozgrzewk� go! � zawo�a�, i znowu powt�rzy�a si� z najdrobniejszymi szczeg�ami dobrze ju� ch�opakowi znana ceremonia.
Gdy Antek wr�ci� do domu czerwony, sp�akany i jako� nie mog�cy znale�� miejsca, matka znowu go zapyta�a:
� Dosta�e�?
� A mo�e matula my�l�, �e nie? - st�kn� ch�opiec.
� Za nauk�?
� Nie za nauk�, ino na rozgrzewk�!
i Wyb�r nowel � Antek
Matka machn�a r�ka.
� Ha! � rzek�a po namy�le � musisz jeszcze poczeka�, to ci tam kiedy dadz� i za uk�.
A potem dok�adaj�c drew do ognia na kominie, mrucza�a sama do siebie:
� Tak to zawsze wdowie i sierocie na tej ziemi doczesnej. �ebym ja profesorowi a�a da� z p� rubla, a nie czterdzie�ci groszy, to by mi ch�opca od razu wzi��. A tak raszkuje sobie z nim, i tyle.
A Antek s�ysz�c to my�la�:
�No, no! je�eli on tak baraszkuje ze mn�, to dopiero b�dzie, jak mnie uczy� jznie!"
Na szcz�cie czy nieszcz�cie obawy ch�opca nie mia�y si� nigdy zi�ci�.
Jednego dnia, by�o to ju� we dwa miesi�ce po wst�pieniu Antka do szko�y, przy-;d� do jego matki nauczyciel i po zwyk�ych przywitaniach zapyta�:
� Jak�e, moja kobieto, b�dzie z waszym ch�opakiem? Dali�cie za niego czterdzie-i groszy, ale na pocz�tku, i ju� trzeci miesi�c idzie, a ja szel�ga wi�cej nie widz�! si� tak przecie nie godzi; p�a�cie cho� i po czterdzie�ci groszy, ale co miesi�c.
A wdowa na to:
� Sk�d�e ja wezm�, kiedy nie mam! Co jaki grosz zarobi�, to wszystko idzie do liny. Nawet dzieciskom szmaty nie ma za co kupi�.
Nauczyciel wsta� z �awy, na�o�y� czapk� w izbie i odpar�:
� Je�eli tak, to Antek nie ma po co chodzi� do szko�y. Ja tam sobie nad nim dar-) r�ki zrywa� nie b�d�. Taka nauka jak moja to nie dla biedak�w.
Zabra� si� i wyszed�, a wdowa patrz�c za nim my�la�a:
�Ju�ci prawda. Jak �wiat �wiatem, to ino pa�skie dzieci chodzi�y do nauki, gdzie za� prosty cz�owiek m�g�by na to wystarczy�!..." Zawo�a�a znowu kuma Andrzeja na rad� i pocz�li oboje egzaminowa� ch�opca.
� C�e� si� ty, wisusie, nauczy� przez te dwa miesi�ce? � pyta� go Andrzej. � Prze-3 matka wydali na ci� czterdzie�ci groszy...
� Jeszcze jak! � wtr�ci�a wdowa.
� Com si� tam mia� nauczy�! � odpar� ch�opiec. � Kartofle skrobia si� tak we kole, jak i w domu, �winiom tak samo daje si� je��. Tyle tylko, �em par� razy profe-rowi buty wyczy�ci�. Ale za to porwali na mnie odzienie przy tych tam... grzewkach...
� No, a z nauki to� nic nie po�apa�?
� Kto tam co po�apie! � m�wi� Antek. � Jak nas uczy po ch�opsku � to ��e. Napi-e se na tablicy jaki� znak i m�wi, �e to dom z izb�, sieni�, z obrazami. Cz�owiek zecie ma oczy i widzi, �e to nie jest dom. A jak nas uczy po szkolnemu, to kat go ozumie! Jest tam paru starszych, co po szkolnemu pie�ni �piewaj�, ale m�odszy, to >brze, jak si� troch� kl�� nauczy...
� Ino kiedy spr�buj gada� tak paskudnie, to ja ci dam! � wtr�ci�a matka.
� No, a do gospodarstwa nigdy, ch�opaku, nie nabierzesz ochoty? - spyta� idrzej.
Antek poca�owa� go w r�k� i rzek�:
� Po�lijcie mnie ju� tam, gdzie ucz� budowa� wiatraki.
Wyb�r nowel - Antek 13
Starzy jak na komend� wzruszyli ramionami.
Nieszcz�sny wiatrak, po drugiej stronie Wis�y miel�cy zbo�e, tak ugrz�z� w duszy ch�opca, �e go ju� stamt�d �adna si�a wydoby� nie mog�a.
Po d�ugiej naradzie postanowiono czeka�. I czekano.
Up�ywa� tydzie� za tygodniem, miesi�c za miesi�cem, nare-szcie ch�opak doszed� do dwunastu lat, ale w gospodarstwie . .. wci�� niewielkie oddawa� us�ugi. Struga� swoje patyki, a nawet rze�bi� cudackie figury. I dopiero gdy mu si� kozik zepsu�, a matka na nowy nie dawa�a pieni�dzy, wynajmowa� si� do roboty. Jednemu noc� koni na ��ce pilnowa� zatopiony w siwej mgle wieczornej i zapatrzony na gwiazdy; innemu wo�y prowadzi� przy orce; czasem poszed� do lasu po jagody lub grzyby i sprzedawa� szynkarzowi Mordce za kilka
groszy ca�y kosz.
W chacie im si� nie wiod�o. Gospodarstwo bez ch�opa to jak cia�o bez duszy; a wiadomo, �e ojciec Antka ju� od kilku lat wypoczywa� na tym wzg�rzu, gdzie przez �ywop�ot czerwonymi jagodami okryty spogl�daj� na wiosk� smutne krzy�e.
Wdowa do obrz�dzenia roli najmowa�a parobka, reszt� pieni�dzy musia�a odnosi� do gminy, a dopiero za to, co zosta�o, karmi� siebie i ch�opc�w.
Jadali te� co dzie� barszcz z chleba i kartofle, czasem kasz� i kluski, rzadziej groch, a mi�so � chyba tylko na Wielkanoc. Niekiedy i tego w chacie nie sta�o, a w�wczas wdowa nie potrzebuj�c pilnowa� komina �ata�a synom sukmanki. Ma�y Wojtek p�aka�, a Antek z nud�w w porze obiadowej �apa� muchy i po takiej uczcie znowu szed� na dw�r do strugania swoich drabin, p�ot�w, wiatrak�w i �wi�tych. Bo tak�e wystrugiwa� i �wi�tych, co prawda na pocz�tek bez twarzy i r�k.
Nareszcie kum Andrzej, wierny przyjaciel osieroconej rodziny, wyrobi� Antkowi miejsce u kowala, w drugiej wsi. Jednej niedzieli poszli tam z wdow� i ch�opcem. Kowal przyj�� ich niezgorzej. Wypr�bowa� ch�opca w r�kach i krzy�u, a widz�c, �e na sw�j wiek jest wcale mocny, przyj�� go do terminu bez zap�aty i tylko na sze�� lat.
Straszno i smutno by�o ch�opcu patrze�, jak p�acz�ca matka i stary Andrzej po�egnawszy jego i kowala skryli si� ju� za sadami id�c z powrotem do domu. By�o mu jeszcze smutniej, kiedy spa� pierwsz� noc pod cudzym dachem, w stod�ce, mi�dzy nie znanymi sobie ch�opakami kowala, kt�rzy zjedli jego kolacj� i jeszcze dali mu do snu par� ku�ak�w na zadatek dobrej przyja�ni.
Ale kiedy na drugi dzie� r�wno ze �witem poszli gromad� do ku�ni, gdy rozniecili ognisko, Antek pocz�� d�� p�katym miechem, a inni, �piewaj�c z majstrem: �Kiedy ranne wstaj� zorze", pocz�li ku� m�otami rozpalone �elazo � w ch�opcu zbudzi� si� jakby nowy duch. D�wi�k metalu, rytmiczny huk, pie��, kt�rej a� las odpowiada� echem � wszystko to upoi�o ch�opca... Zdaje si�, �e w sercu jego anio�owie niebiescy naci�gn�li kilka strun nie znanych innym ch�opskim dzieciom i �e struny te odezwa�y si� dopiero dzi� przy sapaniu miecha, t�tnieniu m�ot�w i pryskaj�cych z �elaza
iskrach.
Ach, jaki by z niego by� dziarski kowal, a mo�e i co wi�cej... Bo ch�opak, cho� nowa robota podoba�a mu si� okrutnie, wci�� my�la� o swoich wiatrakach.
Kowal, dzisiejszy opiekun Antka, by� cz�owiek nijaki. Ku� �elazo i pi�owa� je ani �le, ani dobrze. Czasami wali� ch�opc�w, a� puchli, a najwi�cej dba� o to, a�eby si�
Wyb�r nowel � Antek
t pr�dko nie wyuczyli kunsztu. Bo taki m�odzik wyszed�szy z terminu m�g�by pod
iem swemu rodzonemu majstrowi ku�ni� za�o�y� i zmusi� go do staranniejszej
)ty!...
A trzeba wiedzie�, �e majster mia� jeszcze jeden obyczaj.
Na drugim ko�cu wsi mieszka� wielki przyjaciel kowala � so�tys, kt�ry w zwyk�e
3 prawie nie odchodzi� od pracy, ale gdy mu co kapn�o z urz�du, rzuca� gospo-
stwo i szed� do karczmy mimo ku�ni. Bywa�o tego raz albo i dwa razy na tydzie�.
Idzie sobie tedy so�tys z zapracowanym na urz�dzie groszem pod sosnowa wiech�
echcacy zbacza do ku�ni.
� Pochwalony! � wo�a do kowala stoj�c za progiem.
� Pochwalony! � odpowiada kowal. � A jak tam w polu?
� Niczego � m�wi so�tys. � A jak u was w ku�ni?
� Niczego � m�wi kowal. � Chwa�a Bogu, �e�cie cho� aby raz wyle�li z cha�upy.
� A tak � odpowiada so�tys. � Takem ci si� zgada� w kancelarii, �e musz� cho� sbin� z�by pop�uka�. Mo�e p�jdziecie i wy od tego kurzu.
� Ma si� rozumie�, �e p�jd�, przecie zdrowie jest najpierwsze � odpowiada� kowal e zdejmuj�c fartucha szed� wraz z so�tysem do karczmy.
A kiedy ju� raz wyszed�, mogli ch�opcy na pewno gasi� ognisko. �eby robota by�a
Dilniejsza, �eby si� wali� �wiat, ani majster, ani so�tys przed wieczorem nie wyszli
irczmy, chyba �e so�tysowi narzuci�a si� jaka urz�dowa czynno��.
Dopiero p�no w nocy wracali do domu.
Zwykle so�tys wi�d� kowala pod r�k�, a ten d�wiga� butelk� �p�ukania" na jutro.
drugi dzie� so�tys by� zupe�nie trze�wy i gospodarowa� a� do nowego zarobku na
jdzie, ale kowal wci�� zagl�da� w przyniesion� butelk�, dop�ki si� dno nie poka-
), i tym sposobem od jednego zamachu wypoczywa� przez dwa dni.
Ju� p�tora roku nadyma� Antek miechy w ku�ni, nie robi�c, zdaje si�, nic wi�cej,
i�tora roku majster z so�tysem regularnie p�ukali z�by pod sosnow� wiech�. A� raz
rzy� si� wypadek.
Kiedy so�tys z kowalem siedzieli w karczmie, nagle po pierwszym p�kwaterku dano
�, �e kto� tam powiesi� si� � i gwa�tem wyci�gni�to so�tysa zza sto�u. Kowal nie
�c odpowiedniego towarzystwa musia� zaprzesta� p�ukania, ale kupi� niezb�dn�
elk� i powoli wraca� z ni� ku domowi.
Tymczasem do ku�ni przyszed� ch�op z koniem do okucia.
Ujrzawszy go terminatorzy zawo�ali:
� Nie ma majstra, dzi� robi z so�tysem p�ukanie!
� A z was to �aden nie potrafi szkapy oku�? � spyta� markotnie gospodarz.
� Kto tam potrafi! � odpar� najstarszy terminator.
� Ja wam okujf � odezwa� si� nagle Antek.
Ton�cy chwyta si� brzytwy, wi�c i ch�op zgodzi� si� na propozycj� Antka, cho� nie-le mu ufa�, a jeszcze inni terminatorzy wy�miewali go i wymy�lali.
� Widzisz go, niedorostka! � m�wi� najstarszy. �Jak �yje, nie trzyma� m�ota w gar-tylko dyma� i w�gli dok�ada�, a dzi� porywa si� na kucie koni!...
, ^
Wyb�r nowel - Antek 15
Wida� jednak, �e Antek miewa� m�ot w gar�ci, bo zawin�wszy si�, w nied�ugim nawet czasie odku� kilka gwo�dzi i podkow�. Wprawdzie podkowa by�a za wielka i niezbyt foremna, ale swoj� drog� terminatorzy pootwierali g�by.
Jak raz przyszed� na t� chwil� i majster. Opowiedziano mu, co si� sta�o, okazano podkow� i gwo�dzie.
Kowal obejrza� i a� przetar� krwi� nabieg�e oczy.
� A ty gdzie� si� tego nauczy�, z�odzieju? � zapyta� Antka.
� A w ku�ni � odpar� ch�opiec zadowolony z komplimentu. � Jak pan majster poszed� na p�ukanie, a oni rozbiegli si�, to ja wykuwa�em r�ne rzeczy z o�owiu albo i z �elaza.
Majster tak by� zmieszany, �e nawet zapomnia� zbi� Antka za psucie materia��w i narz�dzi. A� poszed� na rad� do �ony, skutkiem czego ch�opca wydalono z ku�ni i przeznaczono do gospodarstwa.
� Za m�dry� ty, kochanku! � m�wi� mu kowal. � Nauczy�by� si� fachu we trzy lata i p�niej by� uciek�. A przecie� matka odda�a mi ci� na sze�� lat � do s�u�by.
P� roku jeszcze by� Antek u kowala. Kopa� w ogrodzie, pe��, r�ba� drzewo, ko�ysa� dzieci, ale ju� nie przest�pi� progu ku�ni. Pod tym wzgl�dem wszyscy go rzetelnie pilnowali: i majster, i majstrowa, i ch�opcy. Nawet w�asna matka Antkowa i kum Andrzej, cho� wiedzieli o dekrecie kowalskim, nic przeciw niemu nie m�wili. Wed�ug umowy i obyczaju ch�opiec dopiero po sze�ciu latach mia� prawo jako tako fuszero-wa� kowalstwo. A �e by� dziwnie bystry i nie uczony przez nikogo nauczy� si� kowalstwa sam w ci�gu roku, wi�c tym gorzej dla niego!
Swoj� drog� Antkowi uprzykrzy� si� taki tryb �ycia.
�Mam ja tu kopa� i drwa r�ba�, wi�c wol� to samo robi� u matki."
Tak sobie my�la� przez tydzie�, przez miesi�c. Waha� si�. Ale w ko�cu � uciek� od kowala i wr�ci� do domu.
Te jednak par� lat wysz�y mu na dobre. Ch�opak wyr�s�, zm�nia�, pozna� troch� wi�cej ludzi ani�eli w swojej dolinie, a nade wszystko pozna� wi�cej rzemie�lniczych narz�dzi.
Teraz siedz�c w domu pomaga� czasem przy gospodarstwie, ale przewa�nie robi� swoje maszyny i rze�bi� figury. Tylko ju� pr�cz kozika mia� d�utko, pilnik i �widerek i w�ada� nimi tak biegle, �e niekt�re z jego wyrob�w pocz�� nawet kupowa� Mordko szynkarz. Na co?... Antek o tym nie wiedzia�, chocia� jego wiatraki, chaty, sztuczne skrzynki, �wi�ci i rze�bione fajki rozchodzi�y si� po ca�ej okolicy. Dziwiono si� talentowi nieznanego samouka, niezgorzej nawet p�acono za wyroby Mordce, ale o ch�opca nikt si� nie pyta�, a tym bardziej nikt nie my�la� o podaniu mu pomocnej r�ki.
Albo� kto piel�gnuje polne kwiaty, dzikie gruszki i wi�nie, cho� niby wiadomo, �e przy staraniu i z nich by�by wi�kszy po�ytek?...
Tymczasem ch�opiec podrasta�, a dziewuchy i kobiety wiejskie coraz milej na niego spogl�da�y i coraz cz�ciej m�wi�y mi�dzy sob�:
� �adny, bestyja, bo �adny!
Rzeczywi�cie Antek by� �adny. Byl dobrze zbudowany, w so- . bie zr�czny i prosto si� trzyma�, nie tak jak ch�opi, kt�rym ramiona zwieszaj� si�, a nogi ledwie posuwaj� si� od ci�kiej pracy. Twarz tak�e mia�
16 Wyb�r nowel � Antek
nie taka jak inni, ale rysy bardzo regularne, cer� �wie�a, wyraz rozumny. Mia� te� jasne k�dzierzawe w�osy, ciemnawe brwi i ciemnoszafirowe oczy, marz�ce.
M�czy�ni dziwili si� jego sile i sarkali na to, �e pr�nowa�. Ale kobiety wola�y mu patrze� w oczy.
� Jak on, bestyja, spogladnie na cz�owieka � m�wi�a jedna z bab � to a� ci� mrowie przechodzi. Taki jeszcze m�odziak, a ju� patrzy na ci� jak doros�y szlachcic!...
� Bo to prawda! - zaprzeczy�a druga. � On patrzy zwyczajnie jak niedorostek, ino ma taka s�odko�� w �lipiach, �e a� ci� rozbiera. Ja si� na tym znam!...
� Chyba ja si� lepiej znam � odpar�a pierwsza. - Przeciem s�u�y�a we dworze...
A gdy si� kobiety spiera�y tak o patrzenie Antkowe, on tymczasem na nie nie patrzy� wcale. U niego wi�cej jeszcze znaczy� dobry pilnik ani�eli naj�adniejsza kobieta.
W tym czasie w�jt, stary wdowiec, kt�ry ju� c�rk� z pierwszego ma��e�stwa wyda� za ma� i mia� jeszcze w domu kilkoro ma�ych dzieci z drugiego ma��e�stwa, o�eni� si� trzeci raz. A jako zwykle �ysi miewaj� szcz�cie, wi�c wynalaz� sobie za Wis�a �onk� m�oda, pi�kna i bogata.
Kiedy para ta stan�a przed o�tarzem, ludzie pocz�li si� �mia�; a i sam ksi�dz troch� pokiwa� g�owa, �e tak nie pasowali do siebie.
W�jt trz�s� si� jak dziad, co ze szpitala wyjdzie, i dlatego tylko by� ma�o siwy, �e mia� g�ow� �ysa jak dynia. W�jtowa by�a jak iskra. Czysta Cyganka z wi�niowymi ustami nieco odchylonymi i z oczami czarnymi, w kt�rych niby ogie� pali�a si� jej m�odo��.
Po weselu dom w�jta, zwykle cichy, bardzo si� o�ywi�, bo raz w raz przybywali go�cie. To stra�nik, kt�ry cz�stsze miewa� ni� zwykle interesa do gminy; to pisarz, kt�ry zna� nie dosy� nacieszywszy si� w�jtem w kancelarii jeszcze go w domu odwiedza�; to zn�w strzelcy rz�dowi, kt�rych dot�d we wsi nie bardzo kiedy widywano. Nawet sam profesor, odebrawszy miesi�czna pensja, cisn�� w kat stary ko�uch i ubra� si� -jak magnat, tak �e niejeden wiejski cz�owiek pocz�� go tytu�owa� wielmo�nym dziedzicem.
I wszyscy owi stra�nicy, strzelcy, pisarze i nauczyciele ci�gn�li do w�jtowej jak szczury do m�yna. Ledwie jeden wszed� do izby, ju� drugi wystawa� za p�otem, trzeci sun�� z ko�ca wsi, a czwarty kr�ci� si� ko�o w�jta. Jejmo�� rada by�a wszystkim, �mia�a si�, karmi�a i poi�a go�ci. Ale te� czasem wytarga�a kt�rego za w�osy, a nawet i wybi�a, bo humor u niej �atwo si� zmienia�.
Nareszcie po p�rocznym weselu zacz�o by� troch� spokojniej. Jedni go�cie znudzili si�, drugich w�jtowa przep�dzi�a, i tylko podstarza�y profesor, sam licho jedz�c i morz�c g�odem swoj� gospodyni�, za ka�d� pensja miesi�czn� kupowa� sobie jaki� figlas do ubrania i siadywa� u w�jtowej na progu (bo go z izby wyganiano) albo kl�� i wzdycha� pomi�dzy op�otkami.
Jednej niedzieli poszed� Antek na sum�, jak zwykle, z matk� i bratem. W ko�ciele by�o ju� ciasno, ale dla nich znalaz�o si� jeszcze troch� miejsca. Matka ukl�k�a mi�dzy kobietami na prawo, Antek z Wojtkiem mi�dzy ch�opami na lewo i ka�dy modli� si�, jak umia�. Naprz�d do �wi�tego w wielkim o�tarzu, potem do �wi�tego, co stoi wy�ej nad tamtym, potem do �wi�tych w o�tarzach bocznych. Modli� si� za ojca, co go przyt�uk�o drzewo, i za siostr�, co z niej za pr�dko choroba w piecu wysz�a, i za
Wyb�r nowel - Antek 17
to, a�eby Pan B�g mi�osierny i jego �wi�ci ze wszystkich o�tarz�w dali mu szcz�cie w �yciu, je�eli taka b�dzie ich wola.
Wtem, gdy Antek ju� czwarty raz z kolei powtarza� swoje . . _ pacierze, uczu� nagle, �e kto� udepta� go w nog� i ci�ko opar� , ....:
mu si� na ramieniu. Podni�s� g�ow�. Przeciskaj�ca si� pomi�dzy ci�b� ludu sta�a nad nim w�jtowa, na twarzy smag�a, zaczerwieniona, zadyszana z po�piechu. Ubiera�a si� jak ch�opka, a spod chustki spadaj�cej z ramion wida� by�o koszul� z cieniutkiego p��tna i sznury paciork�w z bursztyn�w i korali.
I popatrzyli sobie w oczy. Ona wci�� nie zdejmowa�a mu r�ki z ramion, a on... kl�cza�, patrzy� na ni� jak na cudowne zjawisko nie �miej�c ruszy� si�, aby mu nagle nie znik�a.
Mi�dzy lud�mi pocz�to szepta�.
- Usu�cie si�, kumie, pani w�jtowa id�...
Kumowie usun�li si� i w�jtowa posz�a dalej, a� przed wielki o�tarz. W drodze niby potkn�a si� i znowu spojrza�a na Antka, a ch�opca a� gor�co obla�o od jej ocz�w. Potem usiad�a na �awce i modli�a si� z ksi��ki, czasami podnosz�c g�ow� i spogl�daj�c na ko�ci�.
A kiedy na Podniesienie zrobi�o si� cicho, jakby makiem zasia�, i pobo�ni upadli na twarze, ona z�o�y�a ksi��k� i znowu odwr�ci�a si� do Antka topi�c w nim ogniste �renice. Na jej cyga�sk� twarz i sznur paciork�w sp�yn�� z okna snop �wiat�a i wyda�a si� ch�opcu jako �wi�ta, wobec kt�rej ludzie milkn� i rzucaj� si� w proch.
Po sumie ludzie t�umem poszli do dom�w. W�jtow� otoczyli pisarz, nauczyciel i gorzelnik z trzeciej wsi, i ju� Antek nie m�g� jej zobaczy�.
W chacie postawi�a matka ch�opakom doskona�y krupnik zabielony mlekiem i wielkie pierogi z kasz�. Ale Antek, cho� lubi� to, jad� ledwie jednym z�bem. Potem zabra� si�, polecia� w g�ry i po�o�ywszy si� na najwy�szym szczycie patrzy� stamt�d na w�jtow� chat�. Ale widzia� tylko s�omiany dach i ma�y niebieski dymek wydobywaj�cy si� powoli z obielonego komina. Wi�c zrobi�o mu si� tak czego� t�skno, �e schowa� twarz w star� sukman� i zap�aka�.
Pierwszy raz w �yciu uczu� wielk� swoj� n�dz�. Chata ich by�a najbiedniejsz� we wsi, a pole najgorsze. Matka, cho� przecie gospodyni, pracowa� musia�a jak komor-nica i odziewa�a si� prawie w �achmany. Na niego samego patrzono we wsi jak na strace�ca, kt�ry nie wiadomo po co innym chleb zjada. A co go si� nie nabili, co go si� nawet psy nie nagryz�y!...
Jak�e daleko by�o mu do profesora, gorzelnika, a cho�by i do Antek - uczucie pisarza, kt�rzy ile razy chcieli, mogli wej�� do w�jtowskiej chaty <Jo w�jtowej
i gada� z w�jtow�. Jemu za� nie o wiele chodzi�o. Pragn�� tylko, �eby jeszcze cho� raz jeden, jedyny i ostatni raz w �yciu, opar�a mu kiedy w�jtowa na ramieniu r�k� i spojrza�a w oczy tak jak w ko�ciele. Bo w jej spojrzeniu mign�o mu co� dziwnego, co� jak b�yskawica, przy kt�rej na kr�tk� chwil� ods�aniaj� si� niebieskie g��boko�ci pe�ne tajemnic. Gdyby je kto dobrze obejrza�, wiedzia�by wszystko, co jest na tym �wiecie, i by�by bogaty jak kr�l.
Antek w ko�ciele nie przypatrzy� si� dobrze temu, co mign�o w oczach w�jtowej. By� nie przygotowany, ol�niony i szcz�liw� sposobno�� straci�. Ale gdyby ona tak jeszcze kiedy na niego chcia�a spojrze�!...
Wyb�r nowel � Antek
Marzy�o mu si�, �e zobaczy� pi. (ljjace szcz�cie, i strasznie do niego zat�skni�.
idzi�o si� drzemi�ce serce ; w?e,t Jjole�ci pocz�o si� - jakby przeci�ga�. Teraz
at wyda� mu si� ca�kiem ocj^^� polina by�a za szczup�a, g�ry za niskie, a niebo
odaj czy si� nie opu�ci�o, bo "^-^t porywa� ku sobie, zacz�o go przygniata�.
opiec zeszed� z g�ry pijany nj amlj0LC, jakim sposobem znalaz� si� nad brzegiem
s�y, i patrz�c w rzeczne wify c �&.e go co� poci�ga ku nim.
Mi�o��, kt�rej nawet nazwac- ftU ' AsJt, spad�a na� jak burza rozniecaj�c w duszy
ich, �al, zdziwienie i - alb0 o^16 .U^ia� co jeszcze?
Odt�d co niedziel� chodz� dQ ]W1f jo�a na sum� i z dr�eniem serca czeka� na w�j-
l� my�l�c, �e jak wtedy pa�o�y rfk� na ramieniu i spojrzy w oczy. Ale wypadki : powtarzaj� si�, a zreszt� Uwa mU �jtowej poch�ania� teraz gorzelnik, ch�op m�ody drowy, kt�ry a� z trzeciej \vsj . C W ^rl�a�... na nabo�e�stwo.
W�wczas Antek wpad� ija fiarowa� w�jtowej. Wtedy on Sra mu wypija�a �ycie.
Za ich wsi�, na rozstajny^ 'ija�y go powoje. Nieco wyLe; ^ zy lewym ramieniu wisia�a je ^. :wnie na czary. Ten to krzyj
u \
y pomys�. Postanowi� zrobi� pi�kny krzy�yk spojrzy na niego i mo�e uleczy z tej t�sknicy,
h, znajdowa� si� dziwny krzy�. Od podstawy binka, w��cznia i cierniowa korona, a u szczytu ka Chrystusa, bo reszt� figury kto� ukrad� -
eby by�
'. len 10 i^izyj w.. , A,itek za model.
Struga� wi�c, przerabia� j n l* 0 zaczyna� sw�j krzy�yk staraj�c si�, �kny i w�jtowej godny.
Tymczasem na wie� spadj0 n. ^c�cie. Wis�a wyla�a, przerwa�a tam� i zniszczy�a �zybrze�ne pola. Ludzie wieie leSZCc;li, ale najwi�cej Antkowa matka. W chacie jej >kaza� si� nawet g��d. Trzc.]-^ f1* ^6 na zarobek; chodzi�a wi�c i sama, nieboga, Wojtusia odda�a na pastuc^ ^y ^ystko to nie wystarcza�o. Antek nie chc�cy j�� � pracy gospodarskiej by� ^a .e. fawdziwym ci�arem.
Widz�c to stary Andrzej po niej Llega.6 na ch�opca, a�eby poszed� w �wiat.
- Jeste� przecie ch�opa^ by^* giln^ zreczny do rzemios�a, wi�c udaj si� mi�dzy liejskich ludzi. Tam nauczysz %%try' ggo i jeszcze matce b�dziesz pomocny, a tu ostatni �s chleba odejmujesz jej c,,} � ^
Antek a� poblad� na my^i ? y' .yjdzie mu opu�ci� wie� bez zobaczenia si� cho�
z w�jtow�. Rozumia� j^dn^f P^ inaczej by� nie mo�e, i tylko prosi�, �eby mu
ijwo�ci� rze�bi� sw�j krzy�yk i wyrze�bi� bardzo ''� i m�ki i z r�k� Pa�sk� przy lewym ramieniu.
nie mia� odwagi p�j�� do w�jtowskiego mie-� m>*".'� '�t y& " jj odzienie, po�yczy�a od Mordki rubla na drog�,
, j^�ki, wyp�aka�a si�. Ale Antek wci�� marudzi�, , . , , i , . �'i koP ., � ', dnia na dzie� odwlekaj�^ s� . yjscie.
Zniecierpliwi�o to AntiVze- �]\jjfl jednej soboty wywo�a� ch�opca z chaty i rzek� mu surowo: '
iz z w�jtow� ostawili kilka dni.
Przez ten czas z podwc>jon adny, z powojem u do�u, % Lle gdy sko�czy� robot�, ^ zkania i sw�j dar ofiarow�^
Przez ten czas matka vystara�a si� o chleb i
Wyb�r nowel � Antek 19
� No, a kiedy� ty, ch�opaku, opami�tasz si�? Czy chcesz, �eby przez ciebie matka z g�odu i z pracy zmar�a? Przecie ona swoimi starymi r�koma nie wykarmi siebie i takiego jak ty draba, co pr�nuje po ca�ych dniach!...
Antek schyli� mu si� do n�g.
� Poszed�bym ju�, Andrzeju, ale kiedy mi strasznie �al porzuca� swoich! Nie powiedzia� jednak, kogo mu �al najwi�cej.
� Oho! � zawo�a� Andrzej. � A c�e� ty dziecko przy piersi, �e nie mo�esz si� obej�� bez matki? Dobry z ciebie ch�opak, ani s�owa, ale masz w sobie takiego niechcieja, co by ci� tu do siwych w�os�w trzyma� matce na karku.�Dlatego ja ci powiem: jutro �wi�ta niedziela, wszyscy b�dziemy wolni i odprowadzimy ci�. Wi�c po nabo�e�stwie zjesz obiad i p�jdziesz. D�u�ej tu z za�o�onymi r�kami nie ma co siedzie�. Ty najlepiej wiesz, �e m�wi� prawd�.
Antek upokorzony wr�ci� do chaty i powiedzia�, �e ju� jutro p�jdzie w �wiat szuka� roboty i nauki. Biedna kobieta po�ykaj�c �zy pocz�a szykowa� go do drogi. Da�a mu star� kobia�k�, jedyn� w chacie, i torb� parcian�. W kobia�k� w�o�y�a troch� jad�a, a w torb� pilniki, m�otek, d�utka i inne narz�dzia, kt�rymi Antek od tylu lat wyrabia� swoje zabawki.
Nadesz�a noc. Antek leg� na twardej �awie, ale zasn�� nie m�g�. Uni�s�szy g�ow� patrzy� na dogasaj�ce w kominie w�gle, s�ucha� dalekiego szczekania ps�w albo �wierkania �wierszcza w chacie, kt�ry nad nim tak wo�a�, jak wo�aj� polne koniki nad opuszczonym grobem ma�ej jego siostry, Rozalii.
Wtem us�ysza� jeszcze jaki� szmer w rogu izby. To bezsenna matka jego po cichu szlocha�a...
Antek ukry� g�ow� pod sukman�.
S�o�ce by�o wysoko, kiedy si� obudzi�. Matka ju� wsta�a i dr��cymi r�koma ustawia�a garnuszki przy ogniu.
Potem wszyscy razem usiedli za st� do �niadania i troch� podjad�szy poszli do ko�cio�a.
Antek mia� na piersiach pod sukman� sw�j krzy�yk. Co chwil� przyciska� go, ogl�daj�c si� niespokojnie, czy gdzie w�jtowej nie wida�, i my�l�c z trwoga, jak te� on jej sw�j dar dor�czy?
W ko�ciele nie by�o w�jtowej. Ch�opak, kl�cz�c na �rodku, machinalnie odmawia� modlitwy, ale co m�wi�?... nie rozumia�. Gra organ�w, �piew ludu, d�wi�k dzwonk�w i w�asne cierpienie w duszy jego zla�y si� w jedn� wielk� zawieruch�. Zdawa�o mu si�, �e ca�y �wiat dr�y w posadach w tej chwili, kiedy on ma opu�ci� t� wie�, ten ko�ci� i wszystkich, kt�rych ukocha�.
Ale na �wiecie by�o spokojnie, tylko w nim tak kipia� �al.
Nagle organy ucich�y, a ludzie pochylili g�owy. Antek ockn�� si�, spojrza�. Jak w�wczas tak i dzi� by�o Podniesienie i jak w�wczas w �awce przy wielkim o�tarzu siedzia�a w�jtowa.
Wtedy ch�opiec ruszy� ze swego miejsca mi�dzy ci�b� ludu, zaczo�ga� si� na kolanach a� do owej �awki i znalaz� si� u n�g w�jtowej. Si�gn�� za pazuch� i wydoby� krzy�yk. Ale odbieg�a go wszelka �mia�o��, a g�os mu zamar� tak, �e jednego wyrazu nie m�g� przem�wi�. Wi�c zamiast odda� krzy�yk tej, dla kt�rej rze�bi� go przez par�
Wyb�r
el - Antek
ssi�cy, wzi�� i zawiesi� swoj� prac� na gwo�dziu wbitym w �cian� obok �awki. W tej tfili ofiarowa� Bogu drewniany krzy�yk, a razem z nim swoja tajemn� mi�o�� i niecn� przysz�o��.
W�jtowa zauwa�y�a szmer i spojrza�a na ch�opca ciekawie, tak samo jak wtedy. ; on nic nie widzia�, bo mu si� oczy zas�oni�y �zami.
Po sumie matka z dzie�mi wr�ci�a do chaty. Ledwie zjedli kartoflank� i troch� isk�w, ukaza� si� w izbie kum Andrzej i po przywitaniu rzek�:
- No, ch�opcze! zabieraj si�! Komu w drog�, temu czas.
Antek podpasa� sukman� rzemykiem, przewiesi� torb� z narz�dziami przez jedno nie, a kobia�k� przez drugie. Gdy ju� wszyscy gotowi byli do drogi, ch�opiec ukl�k�, ze�egna� si� i uca�owa� klepisko chaty jak pod�og� ko�cieln�. Potem matka wzi�a
za jedn� r�k�, brat Wojtu� za drug� i jak pana m�odego do �lubu wiedli go oboje jukocha�si na pr�g �wiata.
Stary Andrzej wl�k� si� za nimi.
- Masz tu rubla, Antku - m�wi�a matka wciskaj�c ch�opcu w r�k� ga�ganek pe�en iedzianych pieni�dzy. - Nie kupuj za to, dziecko, statk�w do krajania, ino schowaj
ten grosz na z�e czasy, kiedy ci si� je�� zachce. A je�eli kiedy zarobisz jaki pie-�dz, to daj go na msz� �wi�t�, a�eby ci B�g b�ogos�awi�.
I szli tak wolno, w�wozem pod g�r�, a� im wie� z oczu znik�a; tylko z karczmy )latywa�o ciche granie skrzypk�w i dudnienie b�bna z dzwonkami. Wreszcie i to uci-l�o; znale�li si� na wy�ynie.
- No, wr��wa si� ju� - rzek� Andrzej - a ty, ch�opaku, id� wci�� drog� i pytaj si� miasto. Bo tobie nie na wsi mieszka�, ino w mie�cie, gdzie ludzie ch�tniejsi s� do �otka ni� do roli.
Wdowa na to odezwa�a si� z p�aczem:
- Kumie Andrzeju, doprowad�my� go cho� do figury �wi�tej, gdzie by pob�ogos�a-i� go mo�na.
A potem biada�a:
- Czy kto kiedy s�ysza�, �eby rodzona matka dziecko swoje wiod�a na stracenie? Wychodzili, prawda, od nas ch�opacy do wojska, ale to by� mus. Nigdy przecie nie idziano, �eby kto z w�asnej woli opuszcza� wie�, gdzie si� urodzi� i gdzie go przyj�� owinna �wi�ta ziemia. Oj! dolo� ty moja, dolo! �e ja ju� trzeci� osob� z chaty wypro-'adzam, a sama jeszcze �yj� na �wiecie!... A schowa�e�, synusiu, pieni�dze?
- Schowa�em, matulu.
Doszli do figury i pocz�li si� �egna�.
- Kumie Andrzeju � m�wi�a wdowa �kaj�c � wy�cie tyle �wiata widzieli, wy�cie bractwa, pob�ogos�awcie� tego sierot� - a dobrze, �eby si� nim Pan B�g opiekowa�.
Andrzej popatrzy� w ziemi�, przypomnia� sobie modlitw� za podr�nych, zdj�� :zapk� i po�o�y� j� pod figur�. Potem wzni�s� r�ce ku niebu, a gdy wdowa i obaj jej ynowie ukl�kli, pocz�� m�wi�:
- 0 Bo�e �wi�ty, Ojcze nasz, kt�ry� nar�d sw�j wyprowadzi� z ziemi egipskiej z domu niewoli, kt�ry ka�demu stworzeniu, co si� rucha, dajesz pokarm, kt�ry ptaki
jowietrzne do ich starodawnych gniazd powracasz, Ciebie prosimy, b�d� mi�o�ciw emu podr�nemu, ubogiemu i strapionemu! Opiekuj si� nad nim, Bo�e nasz �wi�ty,
Wyb�r nowel - Antek 21
w z�ych przygodach pocieszaj, w chorobie uzdr�w, w g�odzie �_
nakarm i w nieszcz�ciu ratuj. B�d� mu, Panie, mi�o�ciw po�r�d nania - Antek
obcych, jako� by� Tobiaszowi i J�zefowi. B�d� mu ojcem i matk�. opuszcza wie�
Za przewodnik�w daj mu anio��w Twoich, a gdy spe�ni, co sobie
zamierzy� � do naszej wsi i do jego domu szcz�liwie go powr��.
Tak si� modli� ch�op w �wi�tyni, gdzie polne zio�a pachnia�y, �piewa�y ptaki, gdzie pod nimi b�yszcza�a w ogromnych skr�tach Wis�a, a nad nimi stary krzy� szeroko otwiera� ramiona.
Antek upad� do n�g matce, potem Andrzejowi, uca�owa� brata i � poszed� drog�.
Ledwie uszed� kilkadziesi�t krok�w^a� wdowa zawo�a�a za nim:
� Antku!...
� Co, matulu?...
� A jak ci tam b�dzie �le u obcych, wracaj do nas... Niech ci� B�g b�ogos�awi!...
� Zosta�cie z Bogiem! - odpar� ch�opak.
Znowu uszed� kawa�ek drogi i znowu zawo�a�a za nim smutna matka: -Antku!... Antku!...
� Co, matulu? � spyta� ch�opiec. G�os jego ju� s�abiej dolatywa�.
� A nie zapomnij o nas, synusiu! Niech ci� B�g b�ogos�awi!
� Zosta�cie z Bogiem!
I szed�, szed�, szed�, jak �w ch�opak, co wybra� si� po cyrograf wystawiony na w�asn� dusz�. Wreszcie za wzg�rkiem znik�. Na polu rozlega� si� j�k zbola�ej matki.
Ku wieczorowi niebo zaci�gn�o si� chmurami i spad� drobny deszcz. Ale �e chmury nie by�y g�ste, wi�c przedar�y si� przez nie blaski zachodz�cego s�o�ca. Zdawa�o si�, �e nad szarym polem i nad grz�sk�, gliniast� drog� unosi si� z�ote sklepienie powleczone �a�obn� krep�.
Po tym polu szarym i cichym, bez drzew, po drodze grz�skiej posuwa� si� z wolna strudzony ch�opiec w siwej sukmance, z kobia�k� i torb� na plecach.
Zdawa�o si�, �e w�r�d g��bokiego milczenia krople deszczu nuc� t�skn� melodi� znanej pie�ni:
Przez dolin�, przez pole
Idzie sobie pachol�,
Idzie sobie i �piewa,
Wiatr mu z deszczem przygrywa!
Mo�e spotkacie kiedy wiejskiego ch�opca, kt�ry szuka zarobku ^
i takiej nauki, jakiej mi�dzy swoimi nie m�g� znale��. W jego oczach zobaczycie jakby odblask nieba, kt�re przegl�da si� w powierzchni spokojnych w�d; w jego my�lach poznacie naiwn� prostot�, a w sercu tajemn� i prawie bez-�wiadom� mi�o��.
W�wczas podajcie r�k� pomocy temu dziecku. B�dzie to nasz ma�y brat, Antek, kt�remu w rodzinnej wsi sta�o si� ju� za ciasno, wi�c wyszed� w �wiat oddaj�c si� w opiek� Bogu i dobrym ludziom.