8005

Szczegóły
Tytuł 8005
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8005 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8005 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8005 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Tom Clancy Martin Greenberg POWER PLAYS 2 SPRAWA ORIONA DOM WYDAWNICZY REBIS POZNA� 2000 Prze�o�y� Jaros�aw Kotarski Tytu� orygina�u Tom Clancy's Power Plays: Shadow Watch Copyright C 1999 by RSE Holdings, Inc. All rights reserved Copyright C for the Polish edition by REBIS Publishing House Ltd., Pozna� 2000 Redaktor B�a�ej Kemnitz Opracowanie graficzne Jacek Pietrzy�ski PODZI�KOWANIA Chcia�bym podzi�kowa� Jerome'owi Preislerowi za pomys�owo�� i nieoceniony wk�ad w przygotowanie maszynopisu. Podzi�kowania za pomoc nale�� si� tak�e Marcowi Cerasiniemu, Larry'emu Segriffowi, Denise Little, Johnowi Helfersowi, Robertowi Youdelmanowi i Tomowi Mallonowi, wspania�ym ludziom z Penguin Putnam, a szczeg�lnie: Phyllis Grann, Davidowi Shanksowi i Tomowi Colganowi. Dzi�kuj� Dougowi Littlejohnsowi, Kevinowi Perryemu i reszcie zespo�u pracuj�cego nad Spraw� Oriona, jak r�wnie� wszystkim mi�ym ludziom z Red Storm Entertainment. Jak zawsze dzi�kuj� te� mojemu agentowi i przyjacielowi Robertowi Gottliebowi z William Morris Agency. Lecz przede wszystkim to wy, moi czytelnicy, musicie oceni� wynik naszego wsp�lnego wysi�ku. Tom Clancy Wydanie I ISBN 83-7120-966-5 Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna� tel. 867-47-08, 867-81-40; fax 867-37-74 e-mail: [email protected] www.rebis.com.pl Fotosk�ad: Z.P. Akapit, Pozna�, ul. Czernichowska 50B, tel. 879-38-88 * * * 1 CENTRUM LOT�W KOSMICZNYCH im. J. F. KENNEDY'EGO, PRZYL�DEK CANAVERAL, FLORYDA 15 KWIETNIA 2001 Znacznie p�niej, gdy jej obsesj� i prac� jednocze�nie sta�o si� wyja�nienie tego, co wydarzy�o si� na stanowisku startowym, Annie wci�� doskonale pami�ta�a, jak wszystko, co dot�d przebiega�o doskonale, nagle zacz�o si� wali�, przekszta�caj�c podniecenie i oczekiwanie w horror i zmieniaj�c na zawsze jej �ycie. Astronautka, gwiazda medi�w, modelka, matka - wszystkie szufladki, w kt�rych dot�d umieszcza� j� �wiat, pozosta�y takie same. Ale zbyt dobrze zna�a siebie, by w�tpi�, �e Annie Caulfield, kt�ra �y�a przed katastrof�, i Annie Caulfield, kt�ra w ko�cu powsta�a z popio��w, to dwie nader odmienne kobiety. Rankiem panowa�y idealne warunki do startu: s�aby, spokojny wiatr, umiarkowana temperatura i czyste b��kitne niebo a� po wschodni brzeg wyspy Merritt. Stanowisko 39A, po�o�one nad morzem, ton�o w promieniach s�o�ca, a ca�o�� ogl�dana z okien Centrum Kontroli Startowej wygl�da�a niczym poczt�wka lub folder turystyczny reklamuj�cy uroki Florydy. By�a to pogoda, jakiej ci�gle �yczyli sobie plani�ci NASA i jaka rzadko wyst�powa�a w chwili startu. W przypadku Oriona zreszt� przygotowania od samego pocz�tku przebiega�y idealnie. Nie by�o �adnych falstart�w czy frustruj�cych, wykrytych w ostatniej chwili usterek powoduj�cych przerwanie odliczania, a czasami wymuszaj�cych odwo�anie startu. Wszystko, ale to dos�ownie wszystko wygl�da�o doskonale. Dwie i p� godziny przed odlotem, wraz z reszt� zespo�u zarz�dzaj�cego misj� i innymi oficjelami z NASA, Annie odprowadzi�a swoj� za�og� (zawsze tak okre�la�a za�ogi, kt�re nadzorowa�a) do pojazdu, kt�ry mia� ich przewie�� na stanowisko startowe. Przy tej okazji, jak zwykle, wykonano pami�tkowe zdj�cia, a ca�o�� opracowali zatrudnieni przez NASA specjali�ci z agencji reklamowych. Mimo to zaskoczy�a j� liczba czekaj�cych przed wej�ciem dziennikarzy i reporter�w oraz mikrofon�w w kud�atych os�onach, kt�re wygl�da�y niczym przero�ni�te g�sienice. By� nawet kto� z jednej z sieci telewizyjnych nadaj�cych poranne serwisy informacyjne - Gary Jako�-mu-tam, kt�ry zaci�gn�� j� przed kamer�, by wyg�osi�a komentarz. Gdyby si� wcze�niej nad tym zastanowi�a, przygotowa�aby si� na co� podobnego - NASA powa�nie traktowa�a wsp�prac� z mediami, a na jej obecno�� w centrum podczas startu usilnie nalegano. Podobnie zreszt� jak w pewnym stopniu na mianowanie jej koordynatorem astronaut�w, co by�o ca�kiem wysok� pozycj� w hierarchii agencji. Obliczono to na przyci�gni�cie wi�kszego ni� zwykle t�umu dziennikarzy. Zgodzi�a si� na tak� rol�, maj�c nadziej�, �e lot spe�ni oczekiwania rozdmuchane przez reklam�. Wys�anie w przestrze� pierwszego modu�u laboratoryjnego ISS, jak w skr�cie okre�lano mi�dzynarodow� stacj� kosmiczn�, op�ni�o si� znacznie z powodu problem�w finansowych. Na orbicie znajdowa�y si� ju� segmenty konstrukcyjne, z kt�rymi mia�o zosta� po��czone laboratorium, a za dwa tygodnie zaplanowano wystrzelenie z rosyjskiego kosmodromu w Kazachstanie drugiego modu�u badawczego. Nie licz�c politycznych korzy�ci, czyli konkretnego dowodu wsp�pracy Wschodu z Zachodem, te dwa starty decydowa�y o istnieniu stacji, a wi�c otwiera�y now� er� w badaniach kosmosu. Dlatego w�a�nie Annie zwraca�a tak� uwag� na szczeg�y, ignoruj�c ca�� wrzaw� otaczaj�c� misj�. By� to dla niej najwi�kszy z dotychczasowych krok ku realizacji marze�, kt�re piel�gnowa�a od dzieci�stwa i kt�re sporo j� kosztowa�y, gdy doros�a. Mia�a nadziej�, �e duma z udzia�u w programie budowy tej stacji wyma�e w ko�cu win� i b�l, kt�re dot�d w niej przewa�a�y. Co prawda, stanowi�y niejako produkt uboczny, ale dr�czy�y j� od dawna. Nie by� to jednak czas ani miejsce na rozmy�lania o w�asnych problemach, tote� odsun�a je od siebie. Sta�a przed wej�ciem do kompleksu startowego 39 i obserwowa�a pu�kownika Jima Rowlanda oraz reszt� za�ogi Oriona wsiadaj�cych do srebrzystego, przypominaj�cego autobus pojazdu z b��kitnobia�ym znakiem NASA. Tych pi�cioro mia�o tworzy� histori�, wi�c cho� obowi�zki nie pozwala�y jej lecie�, i tak czu�a, �e jaka� jej cz�� wyruszy z nimi. Byli jej grup� treningow�, jej rodzin�. Odpowiada�a za nich. Na zawsze wry� si� jej w pami�� obraz Jima, kt�ry zatrzyma� si� przed wej�ciem do pojazdu i przyjrza� t�umowi, szukaj�c jej twarzy. By� dow�dc� lotu, przystojnym i energicznym m�czyzn�, kt�ry zdawa� si� pulsowa� pewno�ci� siebie i entuzjazmem. Ale w tej chwili nie mia�o to znaczenia, podobnie jak to, �e w roku 1994 uko�czyli razem kurs astronaut�w. W tej chwili przepe�nia�a go niecierpliwo��, kt�r� w pe�ni m�g� zrozumie� jedynie ten, kto widzia� Ziemi� z wysoko�ci dwustu pi��dziesi�ciu mil. Marchewka ponad wszystko. - Wiedzia�, �e nie ma szans, by Annie us�ysza�a go w tym zgie�ku, wi�c m�wi� wolno, �eby mog�a czyta� z jego warg. Tekst by� stary - z czas�w szkolenia w Houston - i dotyczy� twarzowego koloru skafandr�w, w kt�re od lat ubrani byli wszyscy astronauci w trakcie start�w i l�dowa�. U�miechn�a si�, wspominaj�c wsp�lne treningi - jednak prawd� by�o, �e je�li kto� cho� raz znalaz� si� w przestrzeni, nigdy nie przestawa� za ni� t�skni�. Nigdy. - Terra nos respuet - odpar�a, wolno wymawiaj�c s�owa. W dowolnym t�umaczeniu, kt�re wymy�lili do�� dawno, motto szko�y brzmia�o "Wyplu�a nas Ziemia". Jim u�miechn�� si� szerzej i zasalutowa� jej zawadiacko, po czym odwr�ci� si� i wsiad� do pojazdu. Za nim pod��yli kolejno pozostali cz�onkowie za�ogi. Nied�ugo potem Annie uzna�a, �e jej funkcja reprezentacyjna dobieg�a ko�ca, i wymkn�a si� dziennikarzom. Zjad�a lekkie �niadanie w bufecie i posz�a do pokoju startowego przydzielonego do obs�ugi Oriona. W centrum by�y cztery takie olbrzymie pomieszczenia, a z ka�dego mo�na by�o kierowa� operacj� od etapu test�w do startu promu. P�niej funkcj� t� przejmowa�o Centrum Lot�w Kosmicznych im. Lyndona B. Johnsona w Houston. Sala, pe�na p�kolistych konsol komputerowych oddzielonych niewysokimi przepierzeniami i o ogromnych oknach wychodz�cych na p�yt� startow�, robi�a wra�enie nawet wtedy, gdy nie by�o w niej nikogo. W takie dni jak ten, kiedy pe�no w niej by�o kontroler�w, technik�w, oficjeli z NASA i zaproszonych na uroczysto�� startu VIP�w, Annie wydawa�o si�, �e sama atmosfera jest elektryzuj�ca. Zaj�a swoje miejsce w sekcji zarz�dzania operacj�, co by�o mi�o i oficjalnie brzmi�c� nazw� przestrzeni wydzielonej dla zaproszonych go�ci i wa�niejszych przedstawicieli agencji, kt�rych obecno�� z punktu widzenia procedury startowej by�a zupe�nie nieistotna. Zauwa�y�a, �e siedz�cy po prawej m�czyzna pos�a� jej zaintrygowane spojrzenie z gatunku: "Na jakiej to reklamie widzia�em twoj� twarz?" Przyzwyczai�a si� do takich spojrze�, odk�d sta�a si� s�awna, lecz nagle zda�a sobie spraw�, �e przygl�da si� s�siadowi niemal w ten sam spos�b. Co prawda, niewielu biznesmen�w mia�o bardzo znane nazwiska, ale jedynie kto�, kto przespa�by ostatnie dziesi�� lat, nie rozpozna�by za�o�yciela i szefa UpLink International, jednej z najwa�niejszych firm dla rozwoju �wiatowej techniki, a tak�e - co wa�niejsze z punktu widzenia Annie - g��wnego wykonawcy mi�dzynarodowej stacji kosmicznej. M�czyzna wyci�gn�� ku niej d�o� ze s�owami: - Przepraszam, �e si� przygl�dam, ale to prawdziwy zaszczyt pozna� pani�, pani Caulfield. Jestem... - Roger Gordian. - U�miechn�a si�. - Najs�ynniejszy cywilny zwolennik naszego programu. Aha, wystarczy po prostu Annie. - No tak, imiona to tu zdecydowanie najpopularniejsza forma. - Wskaza� na siedz�c� po drugiej stronie uderzaj�co pi�kn� brunetk� w doskonale skrojonym kostiumie. - Prosz� pozwoli�, �e przedstawi� pani mojego wiceprezesa projekt�w specjalnych Megan Breen. W taki czy inny spos�b stoi generalnie za wszystkim, co nasza firma zdo�a�a osi�gn��. Kobiety u�cisn�y sobie d�onie i Megan doda�a: - Mam nadziej�, �e po�wiadczysz to, co w�a�nie powiedzia�, gdy b�d� negocjowa�a podwy�k�. Gordian mrugn�� porozumiewawczo do Annie. - Biedna Megan musi si� jeszcze sporo nauczy� o lojalno�ci mi�dzy by�ymi my�liwcami. W u�miechu Annie pojawi�o si� co� wi�cej ni� humor. - Zosta�e� zestrzelony nad Wietnamem, prawda? - spyta�a. Gordian skin�� g�ow�. - Przez sowieck� rakiet� typu Goa podczas przelotu na ma�ej wysoko�ci nad Khe Xanh. - Umilk� na chwil�. - Lata�em od roku z 355. z Laosu, a nast�pne pi�� lat sp�dzi�em w wi�zieniu Hoa Lo. - "Hanojski Hilton". M�j Bo�e, prawda. Czyta�am, jak traktowano tam wi�ni�w. O komorach gwiezdnych... - Annie umilk�a, przypominaj�c sobie detale. Szczeg�lnie utkwi�y jej w pami�ci pokoje 18 i 19 w rejonie okre�lanym przez je�c�w mianem "Hotelu Z�amanych Serc". Pierwszy nazwali Zmi�kczalni�, drugi - Pryszczatym. W Zmi�kczalni bito nowo przyby�ych, by zdali sobie spraw�, gdzie si� znale�li. Pryszczaty nazw� zawdzi�cza� specyficznie po�o�onemu tynkowi, kt�ry tworzy� guzowate nier�wno�ci skutecznie t�umi�ce krzyki torturowanych. Ten oraz podobne wynalazki by�y spu�cizn� po Francuzach. Mo�na m�wi� o tej nacji, co si� chce, ale trzeba przyzna�, �e na skolonializowanych obszarach Francuzi pozostawili wzbudzaj�ce szacunek wi�zienia, z kt�rych nie spos�b by�o uciec. Potrafiono w nich wymusi� po��dane zmiany behawioralne u najbardziej nawet zatwardzia�ych i niepoprawnych osadzonych. Do takich nale�a�o w�a�nie wi�zienie Hoa Lo, czy s�ynna kolonia karna na Diabelskiej Wyspie przy wybrze�u Gujany Francuskiej. Brutalna bezwzgl�dno�� i nieludzkie warunki by�y ich atrybutami, a Wietnamczycy okazali si� wyj�tkowo poj�tnymi uczniami i w pe�ni wykorzystali sw� kolonialn� spu�cizn�. - Ja te� s�ysza�em o twoich przej�ciach - przerwa� cisz� Gordian. - Sze�� dni ukrywania si� w Bo�ni po katapultowaniu z F-16 na dwudziestu siedmiu tysi�cach st�p. Prze�y�a� chyba tylko dzi�ki �asce boskiej. - Dzi�ki �asce boskiej, kursowi przetrwania, radiotelefonowi i azbestowemu �o��dkowi, z kt�rego wy�miewano si�, odk�d si�gam pami�ci�, a kt�ry okaza� si� wyj�tkowo przystosowany do diety sk�adaj�cej si� z larw i g�sienic - wyja�ni�a rzeczowo. - Teraz, kiedy w�a�ciwie ka�dy samolot wyposa�a si� w tw�j system naprowadzaj�co- rozpoznawczy GAPSFREE, jest znacznie mniej prawdopodobne, by jaki� pilot da� si� tak zaskoczy� jak ja. - Przeceniasz moje zas�ugi, a nie doceniasz w�asnych. - Wida� by�o, �e poczu� si� nieswojo. Czym pr�dzej zmieni� temat, wskazuj�c na sal�. - Cho� za�o�� si�, �e zgodzimy si�, �e to rzeczywi�cie jest godne uznania. Annie, nieco zaskoczona, przytakn�a odruchowo. Je�li si� nie myli�a - a gdy ocenia�a ludzi, myli�a si� raczej rzadko - mia�a w�a�nie okazj� zobaczy� przeb�ysk autentycznej skromno�ci swego rozm�wcy. U kogo� takiego jak Gordian, czego nauczy�o j� przebywanie w�r�d wysoko postawionych i pot�nych osobisto�ci, by� to prawdziwy ewenement. Uczy�a si� naturalnie na w�asnych b��dach i nie by�y one najsympatyczniejsze. - To tw�j pierwszy start? - spyta�a. - W innej ni� rola widza, tak. - Kiedy nasze dzieci by�y jeszcze dzie�mi, przyjechali�my z Ashley, by z terenu przeznaczonego dla publiczno�ci obserwowa� start Endeavora. To by�o spektakularne prze�ycie, ale w por�wnaniu z obecno�ci� w centrum startowym... - Dr�twiej� palce, a serce podskakuje - powiedzia�a ze zrozumieniem Annie. - S�dz�, �e dla ciebie to te� jeszcze nie rutyna - zauwa�y� z u�miechem. - I nigdy nie b�dzie. Po chwili Gordian wsta�, widz�c zbli�aj�cego si� administratora NASA Charlesa Dorseta. U�cisn�li sobie d�onie i Dorset porwa� go na spotkanie z grup� osobisto�ci przebywaj�cych w s�siednim pokoju. - Co b�dzie dalej? - spyta�a Megan, pochylaj�c si� nad opuszczonym przez Gordiana fotelem. - Tyle si� tu naraz dzieje, �e trudno wszystko ogarn��. Nie przejmuj si�. Wysy�anie ludzi w kosmos to skomplikowany proces. Nawet astronauci nie pami�taliby o wszystkim bez �ci�g. A maj� za sob� lata trening�w i mn�stwo pr�b pocieszy�a j� Annie. - M�wisz powa�nie? O tych �ci�gach? - Przykleja si� je na tablicy przyrz�d�w - wyja�ni�a. - Ma�y krok dla ludzko�ci, wielki dla rzep�w. Klej mo�e by� zbyt s�aby, wi�c nie u�ywa si� kartek samoprzylepnych, lecz folii z rzepami. - Zerkn�a na zegarek. - �eby� si� lepiej orientowa�a, co nas czeka, do startu pozosta�a mniej wi�cej godzina i jak dot�d wszystko idzie dobrze. Zesp� odprowadzaj�cy zamkn�� i zabezpieczy� w�az, a za chwil� opu�ci stanowisko startowe i uda si� w rejon wycofania. Komputerowe sprawdzanie poprzedzaj�ce start rozpocz�o si� wiele godzin temu, ale na pok�adzie promu i tak jest mn�stwo prze��cznik�w, wi�c teraz za�oga upewnia si�, czy wszystkie znajduj� si� we w�a�ciwych po�o�eniach. - Przyznam si�, �e zaskoczy�a mnie liczba personelu w tej sali - powiedzia�a Megan. - Ogl�da�am ju� starty w telewizji i spodziewa�am si� licznej obsady, ale tu jest ze dwustu ludzi. - Niez�y strza� - przyzna�a Annie. - W�a�ciwie nieco wi�cej, oko�o dwustu pi��dziesi�ciu. Ale to i tak po�owa obsady z czas�w, gdy startowa�y misje Apollo - wyja�ni�a. - Jeszcze kilka lat temu potrzebowali�my o jedn� trzeci� wi�cej. Nowy sprz�t i oprogramowanie systemu kontroli startu pozwoli�y skonsolidowa� ca�� operacj� i zmniejszy� liczb� operator�w. - Przepraszam, �e wyszed�em w po�owie rozmowy, ale Chuck chcia�, �ebym pozna� jego zast�pc�w - przeprosi� Gordian, zjawiaj�c si� z powrotem. Dla kogo Chuck, dla tego Chuck, pomy�la�a Annie. Dla niej wci�� by� to pan Dorset. Jak wida�, nie wsz�dzie w NASA obowi�zywa�a zasada m�wienia po imieniu. Zapami�ta�a jednak, �e nie powiedzia�a tego g�o�no, by nie urazi� go�cia. - Gdy ci� nie by�o, wypyta�am Annie o r�ne rzeczy - poinformowa�a go Megan. - Dowiedzia�am si� mn�stwa interesuj�cych rzeczy. - W takim razie mam nadziej�, �e jeszcze jeden ��dny wiedzy ucze� nie sprawi zbytnich k�opot�w - powiedzia� Gordian, siadaj�c w fotelu. - W og�le. - Annie u�miechn�a si� lekko. - Dop�ki b�dziemy rozmawiali cicho, mo�ecie pyta�, o co tylko chcecie. Przez nast�pne pi��dziesi�t minut to w�a�nie robili. Na dziewi�� minut przed startem wstrzymano odliczanie i w sali zapad�a cisza. Kontrolerzy czekali w gotowo�ci, obserwuj�c poczynania zespo�u zarz�dzaj�cego, kt�ry tworzyli wy�si pracownicy agencji oraz in�ynierowie odpowiedzialni za t� misj�. Grupa odbywa�a cich�, lecz powa�n� narad�, a kilku jej cz�onk�w si�gn�o po telefony przymocowane do pulpit�w. - Wstrzymanie odliczania w tym momencie to tak�e rutynowe post�powanie - wyja�ni�a Annie, czuj�c zaintrygowane spojrzenia rozm�wc�w. - Pozwala astronautom i personelowi naziemnemu nadgoni� op�nienia w sprawdzaniu sprz�tu i wprowadzi� ostatnie poprawki, je�li zachodzi taka potrzeba. W tym czasie cz�onkowie zespo�u zarz�dzaj�cego podejmuj� ostateczne decyzje. Przed startem niekt�rzy chc� si� jeszcze porozumie� z in�ynierami z Houston. Kiedy ka�dy podejmie decyzj�, g�osuj�, by sprawdzi�, czy osi�gn�li konsensus. - Annie wskaza�a lekkie s�uchawki le��ce na jej pulpicie i dwa dodatkowe zestawy przeznaczone dla Gordiana i Megan. - Gdy ponownie zacznie si� odliczanie, mo�ecie je na�o�y�. B�dziecie s�ysze� rozmowy mi�dzy promem a obs�ug�. - G�osowanie, o kt�rym wspomnia�a�... d�ugo trwa? - spyta�a Megan. - To zale�y od pogody, problem�w technicznych, kt�re pojawi�y si� do tego czasu, i mn�stwa innych czynnik�w. Je�li jeden z kierownik�w b�dzie mia� z�y horoskop na ten dzie�, teoretycznie mo�e wymusi� od�o�enie startu. Cho� nigdy o czym� takim nie s�ysza�am, przyznaj�, �e zdarza�y si� dziwne przypadki. Na przyk�ad, pi�� czy sze�� lat temu start Discovery zosta� od�o�ony o przesz�o miesi�c za spraw� pary dzi�cio��w. Gordian spojrza� na ni�. - Dzi�cio��w?! - Dzi�cio��w. - Annie u�miechn�a si�, widz�c jego min�. - Zamiast interesowa� si� drzewami wydziobywa�y dziury w os�onie zewn�trznego zbiornika paliwa. Po naprawie wezwano ornitologa, kt�ry przep�oszy� je, wieszaj�c wok� stanowiska startowego sztuczne sowy. - Niesamowite. - Gordian potrz�sn�� g�ow�. - Nie przypominam sobie, �ebym cokolwiek o tym s�ysza�... - Opowie�ci z przyl�dka. Mog�abym wam powiedzie� wi�cej, ni� mieliby�cie ochot� us�ysze�. - Zachichota�a. - Ale nie musicie si� obawia�. Z tego, co widz�, dzi� decyzja o starcie zapadnie szybko. I mia�a racj� - w ci�gu kilku minut narada sko�czy�a si�, kierownicy wr�cili do swoich pulpit�w i si�gn�li po telefony. Na wielkim ekranie wida� by�o obraz z kamer przemys�owych pokazuj�cych stanowisko startowe popularnie zwane "kominem": kratownic� podtrzymuj�c� w pionie dwa silniki rakietowe na paliwo sta�e, masywny, wysoki na sto pi��dziesi�t st�p zbiornik zewn�trzny i sam prom zwany orbiterem. Annie doskonale zna�a jego wn�trze jak tylko potrafi kto�, kto lata� na jego pok�adzie - i widzia�a oczyma wyobra�ni to, czego nie pokazywa�y kamery. Jim i jego pilot Lee Everett, przypi�ci pasami do foteli, mieli opuszczone przys�ony he�m�w, gdy� s�o�ce zalewa�o kokpit potokiem �wiat�a. Za nimi spoczywa�y Gail Scott, zajmuj�ca si� �adunkiem, i specjalistka do spraw misji Sharon Ling; trzej pozostali cz�onkowie za�ogi zajmowali fotele nieco ni�ej, na �rodkowym pok�adzie. Wszyscy siedzieli, ale fotele znajdowa�y si� prostopadle do ziemi, by zredukowa� skutki przeci��e� wyst�puj�cych podczas startu i wznoszenia. Annie nigdy nie mia�a problem�w z �o��dkiem podczas lotu, ale wiedzia�a, �e wszyscy za prawym uchem maj� przyklejony plaster ze skopolamin� neutralizuj�c� symptomy powodowane przez przyspieszenie czy zanik ci��enia. Sercem i dusz� by�a z nimi, do�wiadczaj�c tego samego, czego oni do�wiadczali na ka�dym etapie. Do startu pozosta�o pi�� minut. Annie skupi�a si� na g�osach w swoich s�uchawkach. - ...kontrola, tu Orion - m�wi� Jim. - Odpalamy APU. Pierwszy i drugi na zielonym, trzeci w trakcie rozruchu. - Rozumiem, melduj stan trzeciego - odpar� kontroler. - Zielony. Mamy sprawne trzy na trzy. Pracuj� bez zarzutu. - Rozumiem Orion. �licznie. Annie czu�a, jak narasta w niej podniecenie. Rozmowa oznacza�a, �e zasilane hydrazyn� rozruszniki maj�ce odpali� w trakcie lotu wznosz�cego g��wne silniki promu zosta�y uruchomione i dzia�a�y prawid�owo. S�ucha�a dalej. Prom przeszed� na w�asne zasilanie, w zewn�trznym zbiorniku podwy�szono ci�nienie. Obok niej Gordian z fascynacj� wpatrywa� si� w stanowisko startowe. Teraz rozmawiali wy��cznie kontrolerzy - reszta milcza�a zgodnie z wymogami procedur startowych. Tych przestrzegano z ca�� surowo�ci�, cho� Annie podejrzewa�a, �e przyt�aczaj�ca powaga chwili i tak pozbawi�aby j� g�osu. Na dwie minuty przed godzin� T g��wny kontroler oznajmi�, �e prom got�w jest do startu, a Annie poczu�a mrowienie, kt�re z opuszk�w palc�w przesz�o na ca�e jej cia�o. Zapami�ta�a, �e gdy do wyznaczonego czasu brakowa�o sze�ciu sekund, spojrza�a na zegar wbudowany w konsol�. W tym momencie w p�sekundowych odst�pach i w kolejno�ci kontrolowanej przez komputer pok�adowy Oriona powinny odpali� g��wne silniki promu. Zamiast tego zacz�y si� k�opoty. I to te najgorsze, niezapomniane. Od momentu, w kt�rym zorientowa�a si�, �e co� jest nie tak, a� do tragicznego fina�u wszystko przebiega�o z tak ogromn� pr�dko�ci�, i� zaskoczenie przekszta�ci�o si� w pe�ne os�upienie i niedowierzanie. W pewien spos�b by�o to zbawienne, gdy� st�umi�o przera�enie, kt�re inaczej mog�o si� okaza� przyt�aczaj�ce. - Kontrola... mam czerwony stan silnika numer trzy. - Spi�ty g�os nale�a� do Jima. A chwil� p�niej w s�uchawkach rozleg� si� przeszywaj�cy d�wi�k g��wnego alarmu. - Mamy gor�cy silnik... spada ci�nienie LH2... uruchomi�y si� detektory dymu... mamy dym w kabinie! Przez sal� przebieg� dreszcz. Annie spojrza�a na ekran, odruchowo zaciskaj�c d�onie w pi�ci. Z dyszy jednego z g��wnych silnik�w Oriona wystrzeli� s�up o�lepiaj�cego ognia. - Natychmiast przerwa� start! - G�os kontrolera by� spokojny, cho� wiele go to kosztowa�o. - Rozumiesz, Jim? Natychmiast opu��cie orbiter! - Rozumiem... - wykaszla� Jim. - Ja... my... trudno cokolwiek zobaczy�... - Jim, bia�y pok�j wr�ci� na pozycj�! Wyno�cie si� stamt�d, i to ju�! Annie z trudem prze�kn�a �lin�. Podobnie jak wszyscy astronauci wielokrotnie �wiczy�a awaryjne opuszczanie promu i doskonale zna�a procedur�. Bia�ym pokojem nazywano niewielk� komor� ci�nieniow� umieszczon� na ko�cu wysi�gnika ��cz�cego wie�� z w�azem promu. W niej astronauci docierali na pok�ad, a na dziesi�� minut przed startem od��cza�a si� automatycznie wraz z wysi�gnikiem. Teraz ponownie znalaz�a si� na miejscu. Zgodnie z ustalonymi procedurami ewakuacyjnymi za�oga opuszcza�a prom przez w�az, po czym przebiega�a po wysi�gniku na platform� znajduj�c� si� po przeciwnej stronie wie�y. Z niej do oddalonego o tysi�c dwie�cie st�p podziemnego bunkra bieg�o pi�� stalowych lin odpornych na du�e obci��enia. Do ka�dej przymocowana by�a stalowa klatka mog�ca pomie�ci� od dw�ch do trzech os�b, kt�ra po zwolnieniu zaczepu zje�d�a�a do bunkra i l�dowa�a w nylonowej sieci amortyzuj�cej. Najpierw jednak... Najpierw jednak astronauci musieli dotrze� do klatek. Na ekranie wida� by�o pomara�czowobia�e p�omienie pulsacyjnie wystrzeliwuj�ce ze wszystkich ju� silnik�w. P�yt� spowi� g�sty, t�usty czarny dym, kt�ry wkr�tce przes�oni� cz�� rufow� promu i si�gn�� skrzyde�. Bez w�tpienia panowa�a tam ogromna temperatura, a robi�o si� jeszcze gor�cej. Cho� Annie by�a przekonana, �e os�ony termiczne Oriona mog� zapobiec zapaleniu si� kad�uba, wiedzia�a, i� temperatura i dym bardzo szybko zamieni� wn�trze w �mierteln� pu�apk�. A je�li zajmie si� paliwo lub odpal� silniki na paliwo sta�e... Zmusi�a si�, by o tym nie my�le�. Kurczowo przycisn�a r�ce do bok�w i nie odrywa�a wzroku od ekranu. ��czno�� z Jimem zosta�a przerwana, a z gor�czkowych rozm�w przekrzykuj�cych si� podnieconych kontroler�w, kt�re wype�nia�y s�uchawki, trudno si� by�o zorientowa�, co z za�og�. Skupi�a wzrok na ekranie, czekaj�c, a� astronauci opuszcz� prom. Nagle wyda�o si� jej, �e widzi postacie w marchewkowych skafandrach na otoczonej barierk� platformie po zachodniej stronie wie�y, tam gdzie umieszczono klatki. Jednak odleg�o�� od kamer w po��czeniu z wszechobecnym dymem utrudnia�a obserwacj�, tote� nie by�a pewna, czy rzeczywi�cie widzia�a tam za�og�. Nie odrywa�a zmru�onych oczu od ekranu i prawie przekona�a siebie, �e to naprawd� byli podw�adni Jima, gdy wie�� wstrz�sn�a pierwsza eksplozja. By�a tak silna, �e zadzwoni�y szyby w oknie widokowym centrum. Annie bardziej j� odczu�a, ni� us�ysza�a. Wci�� czu�a w ko�ciach to przyprawiaj�ce omd�o�ci dr�enie, gdy kolejny wybuch rozerwa� ruf� promu i otoczy� ogniem doln� cz�� wie�y. Gwa�townie pochyli�a si� w fotelu, modl�c si� jednocze�nie do wszystkich bog�w, kt�rzy mogliby jej wys�ucha�. Na ekranie wida� by�o malutkie sylwetki w pomara�czowych skafandrach gor�czkowo �aduj�ce si� do klatek. Za nimi wyrasta�a pot�na �ciana ognia. Nie potrafi�a oceni�, ilu astronaut�w znajdowa�o si� na platformie, gdy� z tej odleg�o�ci byli niewiele wi�ksi od mr�wek. Temperatura uruchomi�a system przeciwpo�arowy na stanowisku startowym i przez d�ug� chwil� Annie nie widzia�a nic poza k��bami pary i dymu, przez kt�re przebija�a si� po�wiata ognia otaczaj�ca doln� cz�� promu i wie�y. W tym momencie pierwsza klatka rozpocz�a szale�czy zjazd po linie. W �lad za ni� wystrzeli� z do�u j�zyk ognia, ale tylko lizn�� stalow� konstrukcj�. Ku swemu przera�eniu Annie dostrzeg�a na platformie pozosta�ych cz�onk�w za�ogi; ich sylwetki rysowa�y si� na tle o�lepiaj�co jasnych p�omieni. Druga klatka zosta�a zwolniona dziesi�� lub pi�tna�cie sekund po pierwszej, czyli z op�nieniem nie do przyj�cia podczas jakichkolwiek �wicze�. Zastanowi� j� ten po�lizg, ale raz jeszcze zmusi�a si�, by nie my�le� o tym, co mog�o spowodowa� takie op�nienie. Widzia�a jednak to, co widzia�a... a p�niej u�wiadomi�a sobie, �e takie w�a�nie �wiadomie t�umione my�li najg��biej wbijaj� si� w pami�� i dr�cz� cz�owieka niczym uprzykrzony, nie mog�cy znale�� spokoju duch. Nast�pne kilka minut by�o czyst� tortur� nie�wiadomo�ci i oczekiwania po��czonych z ca�kowit� bezsilno�ci�. Nikt w centrum nie m�g� nic zrobi�; musieli czeka�, a� astronauci odezw� si� ponownie z bunkra. Czeka�, wpatrywa� si� w ekran i nie poddawa� szale�stwu. W sali panowa�a absolutna cisza. Annie przygryz�a doln� warg�. W ko�cu w s�uchawkach rozleg� si� podniecony g�os: - Kontrola, tu Everett. Druga klatka jest na dole i s�dz�, �e wszyscy jeste�my... Nagle g�os umilk�. Annie siedzia�a bez ruchu, czuj�c, jak �omoce jej serce. Nie wiedzia�a, co si� dzieje, nie wiedzia�a nawet, co czuje. Ulga, kt�r� wywo�a� g�os Lee, zmiesza�a si� z desperacj� i zaskoczeniem. Dlaczego tak nagle zamilk�? - Lee? - W s�uchawkach odezwa� si� kontroler. - Przestali�my ci� s�ysze�, Lee. Co si� sta�o? Odpowiedzia�a mu d�uga jak wieczno�� cisza. W ko�cu Everett odezwa� si� ponownie, lecz jego g�os by� st�umiony, przera�ony: - Bo�e!... Gdzie jest Jim?... Gdzie jest Jim?! Gdzie...?! Z tego, co nast�pi�o p�niej, Annie zapami�ta�a niewiele - g��wnie pora�aj�c� bezsilno�� i coraz bardziej docieraj�c� do niej rzeczywisto��, kt�ra zdawa�a si� wci�ga� j� w bezdenn�, pozbawion� powietrza dziur�. Na zawsze utkwi�o jej w pami�ci tylko jedno: w kt�rym� momencie spojrza�a na Rogera Gordiana. Siedzia� blady i zapadni�ty w sobie, jakby jaka� eksplozja odrzuci�a go na oparcie fotela. Po pytaniu Everetta w jego oczach by�a ju� wy��cznie pustka. I ten w�a�nie pusty wzrok uzmys�owi� jej, �e Gordian zna odpowied�. Podobnie jak ona i wszyscy obecni na sali. Pu�kownik Jim Rowland... Jim... Jim odszed� na zawsze. 2 RӯNE MIEJSCA 17 KWIETNIA 2001 5.00 PO PO�UDNIU CZASU WSCHODNIEGO Opu�cili mi�dzynarodowe lotnisko w Portland wynaj�tym chevroletem, kt�ry dni �wietno�ci mia� ju� dawno za sob�. Przejechali ponad sto mil Maine Turnpike do Gardiner, gdzie droga ��czy�a si� z autostrad� mi�dzystanow�, kt�ra omijaj�c Bangor, bieg�a zakolami na p�nocny wsch�d i p�nocny zach�d ku granicy z Kanad�. Gdy zostawili za sob� zjazd na Bath i Brunswick, ju� tylko ich samoch�d przemierza� tras� po�r�d przysypanych �niegiem drzew iglastych. By�a d�uga, cho� �agodna zima, jakie zwykle panuj� w Nowej Anglii. Punkt op�at by� opuszczony: brakowa�o szlabanu i kamer, a wisz�ca sm�tnie puszka na drobne mia�a co prawda napis, �e op�ata wynosi pi��dziesi�t cent�w, lecz ojej wysoko�ci decydowa�o sumienie kierowcy. Pete Nimec wygrzeba� z kieszeni dwie monety i wrzuci� je do puszki. - �wier�dolar�wki? - zdziwi�a si� siedz�ca obok niego Megan; by�y to pierwsze s�owa, kt�re wypowiedzia�a od godziny. - Nie wiedzia�am, �e jeste� taki uczciwy. Nie zdejmuj�c nogi z hamulca, spojrza� na ni� przeci�gle zza okular�w przeciws�onecznych. - Gdyby� przyjrza�a si� bli�ej, wiedzia�aby�, �e s� kanadyjskie - odpar� po chwili. - Czeka�em od ostatniego pobytu tutaj, �eby je odda�. Wcisn�� mi je kasjer w budce, bo by�a kolejka. Wiesz, �e nie lubi� mie� d�ug�w. - Kiedy to by�o? - Mniej wi�cej rok temu - wyja�ni�, puszczaj�c hamulec. Oko�o pi�tnastu mil za punktem op�at skr�cili w zjazd na August�, zatankowali na najbli�szej stacji i po mini�ciu kilku sm�tnych, nie pierwszej �wie�o�ci sklep�w wyjechali na autostrad� numer trzy - biegn�c� po�r�d wzg�rz dwupasm�wk� prowadz�c� na wsch�d, w stron� wybrze�a. Megan ponownie zamilk�a i spogl�da�a przez okno. Niebo przes�ania�y ciemnoszare chmury, a wiatr - w miar� jak zbli�ali si� do wybrze�a - stawa� si� coraz bardziej agresywny i wciska� si� do wn�trza przez niewidoczne szczeliny mi�dzy drzwiami a karoseri�. Ch�odne podmuchy powoli, lecz nieustannie wygrywa�y walk� z ogrzewaniem. Za szyb� przesuwa�y si� monotonnie ca�e po�acie za�nie�onego lasu, a przerwy wype�nia�y stacje benzynowe i punkty handlu gratami albo... punkty handlu gratami i stacje benzynowe. Meg by�a przekonana, �e sterty pordzewia�ych zlewozmywak�w, u�ywanych rower�w, mebli kuchennych, sprz�t�w ogrodowych i naczy� gromadzono tu w ci�gu ca�ych dziesi�cioleci, i nic nie wskazywa�o na to, by cokolwiek opu�ci�o kt�ry� z przydro�nych �mietnik�w. Poczu�a, jak wstrz�saj� ni� dreszcze, i g��biej wtuli�a brod� w ko�nierz czarnej sk�rzanej kurtki. Opr�cz niej mia�a na sobie niebieskie jeansy i czarne buty do kostek, a spi�te w ko�ski ogon g�ste kasztanowe w�osy przykry�a wojskow� czapk� polow� z daszkiem. Nimec pomy�la� ze zdziwieniem, �e wygl�da�a na zm�czon� - zdradza�y to zw�aszcza jej oczy. - Zastanawiam si�, kto kupuje te stare �mieci - odezwa�a si� w pewnym momencie. - Poj�cia nie mam, ale pami�taj, �e w tej cz�ci kraju wszystko ma �ycie pozagrobowe. Obiekty nieo�ywione te�. - To brzmi �wi�tokradczo. Wzruszy� ramionami. - Kto� m�g�by powiedzie�, �e przemawia przeze mnie jankeska tolerancja. - U�miechn�a si� nieznacznie i w��czy�a radio, ale sygna� nadaj�cej przez ca�y czas wiadomo�ci bosto�skiej stacji, kt�rej s�ucha�a na pocz�tku podr�y, by� ju� zbyt s�aby. Po minucie odbierania zak��ce� lub statycznego szumu wy��czy�a je i odchyli�a si� z powrotem na oparcie fotela. - Nic - stwierdzi�a. - Pewnie lepiej dla ciebie. - Co chcesz przez to powiedzie�? - Pos�a�a mu zaskoczone spojrzenie. - Na lotnisku widzieli�my nag��wki gazet, a gdy wyje�d�ali�my z Portland, s�yszeli�my najnowsze wiadomo�ci - rzek� Nimec. - Ja te� chcia�bym jak najszybciej pozna� wyniki dochodzenia w sprawie Oriona, ale sama wiesz, �e to musi po trwa� i �e d�ugo nie b�dzie wiadomo nic nowego. Teraz media b�d� prze�uwa�y na setki sposob�w informacje, kt�re s�ysza�a� ju� co najmniej kilkadziesi�t razy, i z uporem maniaka b�d� ci� nimi wali�y po g�owie. - Wiesz, �e jestem odporna na uszkodzenia. - Nie o to mi chodzi�o. Nie mog� tylko uwolni� si� od my�li, �e lepiej by�oby dla ciebie, gdyby�my od�o�yli ten wyjazd... - Zawarli�my umow�: poka�� ci, jak ty poka�esz mi. - �adnie to uj�a� - przyzna� rozbawiony. - Mimo to mia�a� ostatnio kilka ci�kich dni. Megan potrz�sn�a g�ow�. - Ci�kie jest to, co przytrafi�o si� astronautom. Rodzinie Jima Rowlanda. Ja tylko chcia�abym wiedzie�, dlaczego tak si� sta�o. Nigdy do ko�ca nie potrafi�am zrozumie�, dlaczego dla rodzin ofiar wypadk�w lotniczych tak wa�ne by�o poznanie minuta po minucie przebiegu zdarze� i przyczyny awarii. S�dzi�am, �e �wiadomo��, czy by�a to awaria silnik�w, konstrukcji no�nej czy b��d pilota, niczego nie zmienia, bo nikogo nie wskrzesi, i �e lepiej by�oby, gdyby jak najszybciej o wszystkim zapomnieli i pozwolili grupie dochodzeniowej pracowa� w spokoju. - Ponownie potrz�sn�a g�ow�. - Teraz nie daje mi spokoju �wiadomo��, �e mog�am by� a� tak t�pa. Nimec siedzia� wyprostowany i wpatrywa� si� w drog�. - Taka z�o�� nic nie da - powiedzia� w ko�cu. - Trudno zrozumie� kogo�, je�li samemu nie prze�y�o si� czego� r�wnie strasznego. Nie odpowiedzia�a. Kiedy dotarli do stanowego parku Lake St. George, krajobraz zacz�� si� zmienia� - opr�cz stacji benzynowych i sklepik�w z u�ywanymi sprz�tami na granitowych zboczach wzg�rz po lewej pojawi�y si� zadrzewione tereny campingowe, a po prawej rozpostar�a si� szara i g�adka to� jeziora. Jego brzeg pokrywa� topniej�cy �nieg i dywan li�ci, kt�re jak si� zdawa�o - trwa�y tam od dawna i ignorowa�y niszczycielskie zap�dy wiatru. - Najwyra�niej uwa�asz, �e to spotkanie jest wa�ne. Przynajmniej na tyle, �e nie polecia�e� na Floryd� - oceni�a, przerywaj�c milczenie. Nimec wzruszy� ramionami. - Na miejscu jest ju� Federalna Administracja Lotnictwa Cywilnego i p� tuzina innych agencji federalnych, nie licz�c specjalist�w z NASA. Gord uruchomi� te� z pewno�ci� swoje kontakty w agencji, by wys�a� grup� in�ynier�w UpLink w charakterze obserwator�w. Poza tym wypadki prom�w podczas startu to nie moja dziedzina. Na przyl�dku tylko bym przeszkadza�, pl�cz�c si� innym pod nogami. Tu mog� co� osi�gn��. Potrzebujemy... - Nagle zamilk� i odchrz�kn��. Ju� mia� powiedzie�: "Potrzebujemy kogo� na miejsce Maxa", lecz w ostatniej chwili zd��y� si� ugry�� w j�zyk. Przed sw� �mierci� Max Blackburn by� zast�pc� Nimeca w sekcji ochrony UpLink. Stopniowo zosta� specjalist� od rozwi�zywania k�opot�w, a tych nie brakowa�o, jako �e zak�ady mie�ci�y si� w rozmaitych pa�stwach, a cz�sto i w �wiatowych punktach zapalnych. Jego umiej�tno�ci samodzielnego dzia�ania i podszywania si� pod inne osoby okaza�y si� niezast�pione, ale za swoj� gorliwo�� i sk�onno�� do ryzyka zap�aci� najwy�sz� cen�. Max nie zmar� spokojnie we �nie - zgin�� przedwcze�nie gwa�town� i trudn� do zaakceptowania �mierci�. Usi�uj�c o tym nie my�le�, Nimec o ma�o zapomnia�by o pog�oskach, wed�ug kt�rych Blackburna i Megan ��czy� kr�tkotrwa�y, lecz nami�tny zwi�zek. By� mo�e katastrofa promu nie by�a jedyn� przyczyn� jej ponurego nastroju. Bez wzgl�du na to, jak delikatnie pr�bowa�by to uj�� i jak starannie unikaliby wymieniania nazwiska Maxa, nie da�o si� ukry�, �e przybyli do Maine, gdy� szukali kogo�, kto m�g�by zaj�� jego miejsce. Odk�d rankiem opu�cili San Jose, towarzyszy�y im dwa cienie: pu�kownika Rowlanda i Maxa Blackburna. - Musimy uporz�dkowa� pewne sprawy - podj�� Nimec, starannie dobieraj�c s�owa. - Te nowe roboty wartownicze, kt�rych u�ywamy w Brazylii, s� �adne i po�yteczne, ale podstaw� zabezpieczenia ka�dego obiektu jest odpowiednio liczna i dobrze wyszkolona grupa wartownik�w. Powinni�my zwi�kszy� tamtejszy kontyngent i zewrze� jego struktur�, a podwoi� te dzia�ania w zak�adach w Kazachstanie. - Przerwa� na chwil�. - Szkoda, �e Starinow pod wp�ywem parlamentu musia� nas pozbawi� prawa do ochrony naszych obiekt�w. Wydawa�oby si�, �e to, �e kilka lat temu uratowali�my mu sk�r�, powinno pom�c, a tymczasem wr�cz nam to zaszkodzi�o. Wychodzi na to, �e jego rz�d za punkt honoru postawi� sobie udowodni� ca�emu �wiatu, �e potrafi sam zapewni� bezpiecze�stwo wszystkiemu, co znajduje si� na ich terenie. Typowe paranoiczne rozumowanie Rosjan, je�li chcesz wiedzie�. Jeszcze za dwie�cie lat nie przestanie im si� odbija� czkawk� to, �e Napoleon zaj�� Moskw�. - Podobnie jak my nigdy nie zapomnimy, �e to na polecenie jednego z ich polityk�w zosta� na prze�omie tysi�cleci zr�wnany z ziemi� Times Square. - Tego nie mo�na por�wnywa�: Pedaczenko by� bandyt� i zdrajc�. A poza tym, z tego, co wiem, Napoleon nie by� Amerykaninem. Megan unios�a r�k�. - Czekaj, Pete. Mo�emy wr�ci� do tematu, je�li b�dziesz mia� ochot�. Ale przed chwil� powiedzia�e� co�... uwa�asz, �e wybuch promu nie by� wypadkiem? - Nie. Nie widz� te� �adnego powodu do podejrze�. Ale wol� by� przygotowany. - I naprawd� s�dzisz, �e najlepiej pomo�e ci w tym Tom Ricci? Nimec przez chwil� nie odpowiada�, cho� zd��y� si� ju� przyzwyczai� do sceptycyzmu Meg w kwestii Ricciego. - Rozumiem twoj� rezerw� i przyznaj�, �e to strza� w ciemno, ale powinna� zachowa� otwarty umys�. Przynajmniej spotkaj si� z nim, zanim skre�lisz go jako kandydata na to stanowisko. Megan zmarszczy�a brwi. - Pete, jestem pewna, �e Ricci to dobry kandydat, a gdybym nie uwa�a�a, �e trzeba go uczciwie oceni�, nie by�oby mnie tu. Ale po wydarzeniach w Rosji i w Malezji powinni�my si� na uczy�, �e globalne przedsi�wzi�cia UpLink pr�dzej czy p�niej zn�w rzuc� nas w sam �rodek jakiego� politycznego kryzysu. I ty, i Vince Scull nalegacie, �eby�my zwi�kszyli liczebno�� ochrony i wyszkolili j� tak, by potrafi�a odpowiednio zareagowa�, kiedy nast�pnym razem znajdziemy si� pod ostrza�em. Zgadzam si� z wami, uwa�am tylko, �e do wcielania tych zmian w �ycie bardziej nadaje si� kto� o, powiedzmy, mniej urozmaiconym �yciorysie. Tym razem to Nimec zmarszczy� brwi - ten argument s�ysza� ju� wielokrotnie i przyznawa�, �e jest w nim troch� racji, ale... Ale tylko o�li up�r kaza� mu powtarza�, �e w�a�nie Ricci ma odpowiednie kwalifikacje, by zrestrukturyzowa� �wiatow� organizacj�, kt�ra - jak twierdzi�a Megan Breen - coraz bardziej przypomina sw� wielko�ci� i systemem wojsko, a coraz mniej policj�. Zaskoczony swymi w�tpliwo�ciami, porzuci� te rozmy�lania i skoncentrowa� si� na prowadzeniu samochodu. Kiedy min�li jezioro, skr�ci� w lewo w miasteczku Belfast i wyjecha� na autostrad� US1 prowadz�c� na p�noc. Pokonali most spinaj�cy brzegi ma�ej zatoczki, w kt�rej by� port, i kontynuowali podr� wzd�u� wybrze�a. Tu sklepy z u�ywanymi sprz�tami zmuszone by�y ust�pi� miejsca restauracjom i o�rodkom wczasowym, a te, kt�re pozosta�y, wyra�nie istnia�y dla turyst�w, nie za� dla lokalnych majsterkowicz�w, gdy� wi�kszo�� mia�a na szybach bezpodstawne, ozdobne napisy "ANTYKI". Du�a cz�� z nich by�a zamkni�ta na zim�, podobnie jak motele, restauracje i pensjonaty. Niemal przy ka�dym z nich znajdowa�a si� tablica �ycz�ca go�ciom udanych �wi�t Bo�ego Narodzenia i zapraszaj�ca ich, by powr�cili po Dniu Pami�ci. Jechali ca�y czas na p�noc autostrad� nadbrze�n�, niewiele rozmawiaj�c i od niechcenia obserwuj�c krajobraz. Z prawej, mi�dzy pu�apkami na turyst�w, prze�witywa�a zatoka Penobscot o linii brzegowej pe�nej kamiennych osypisk i skalnych formacji nosz�cych �lady wieloletniej dzia�alno�ci wiatru, co dawa�o wra�enie prymitywnej dziczy, bardziej u�pionej ni� cywilizowanej i w ka�dej chwili gotowej do wrogiego zachowania. Mieli te� sta�e poczucie blisko�ci morza, a to za spraw� wszechobecnych mew i odbicia �wiat�a od wody, dzi�ki kt�remu s�abe zimowe s�o�ce cho� w cz�ci neutralizowa�o przyt�aczaj�c� szaro�� chmur. - Tu jest zupe�nie inaczej ni� w �rodku kraju, prawda? - odezwa�a si� niespodziewanie Megan. - Wprawdzie okolica sprawia wra�enie opuszczonej, ale... sama nie wiem... - To urokliwe opuszczenie. - Co� w tym stylu. Zupe�nie jakby reszta �wiata by�a gdzie� daleko. Rozumiem, dlaczego Ricci wybra� ten rejon na kryj�wk�. Je�li nie masz nic przeciwko takiemu uj�ciu sytuacji. - Nie mam, bo przez ostatnie osiemna�cie miesi�cy to w�a�nie robi - odpar� Nimec i skin�� g�ow�, wskazuj�c zielono-bia�y drogowskaz TRASA 175 - BLUE HILL, DEER ISLE, STONINGTON. - Wygl�da na to, �e zbli�amy si� do zjazdu - dorzuci�. - Za jakie� czterdzie�ci minut poznasz mojego przyjaciela i by�ego wsp�pracownika. Je�li chodzi�o o zjazd, Nimec mia� racj�, ale pomyli� si� co do czasu, poniewa� ledwie dziesi�� minut p�niej Megan Breen pozna�a Toma Ricciego... podobnie jak dw�ch lokalnych str��w prawa. Dla nikogo nie by�o to mi�e spotkanie. A dla Megan okaza�o si� tak�e niezapomnianym. 2.00 PO PO�UDNIU CZASU PACYFICZNEGO Nordstruma zawsze fascynowa� fakt, �e Roger Gordian, kt�ry za cel swej krucjaty obra� otwarcie i przemian� �wiata dzi�ki rozwojowi telekomunikacji, sam rzadko si� na ten �wiat otwiera� i mia� najbardziej niezmienny charakter, z jakim Alex kiedykolwiek si� zetkn��. Ale takie sprzeczno�ci by�y cz�sto spotykane u os�b, kt�re dokona�y w �yciu czego� naprawd� wielkiego, zupe�nie jakby energia spo�ytkowana na osi�gni�cie tych cel�w wyczerpa�a rezerwy, kt�re zwykli ludzie wykorzystywali w codziennym �yciu. Cho� mog�a ponosi� go wyobra�nia, a Gord m�g� po prostu lubi� swoje meble. Zatrzyma� si� w progu gabinetu Gordiana i rozejrza� uwa�nie, por�wnuj�c obecny wygl�d z tym sprzed dziesi�ciu lat, sprzed roku i z zesz�ej jesieni, kiedy by� tu po raz ostatni. Zgodnie z oczekiwaniami wszystkie meble by�y takie same jak zawsze i dok�adnie w tym samym stanie. By� to testament starannego u�ytkowania i paradygmat troskliwych napraw. W ci�gu tych lat biurko Gordiana doczeka�o si� nowego blatu, fotel nowego obicia, a d�ugopisy wk�ad�w, ale niebiosa nie pozwoli�y najwyra�niej, aby cokolwiek zosta�o wymienione na inne. - Dzi�kuj�, �e si� zjawi�e�, Alex. - Gordian wsta� zza swego biurka. - Zbyt d�ugo si� nie widzieli�my. - Gord i Nord zn�w w jednym stoj� domku. Jak Ashley i dzieciaki? - Nie�le. - Gordian zawaha� si� na moment. - Julia w�a�nie wr�ci�a na jaki� czas. Z osobistych powod�w. Nordstrum rzuci� mu znacz�ce spojrzenie. - Z m�em? Gordian przecz�co potrz�sn�� g�ow�. - Z psami? - Pewnie w�a�nie �pi� na mojej sofie - odpar� szef UpLink i wskaza� go�ciowi fotel. Gest oznacza� koniec poruszanego tematu. Usiedli po przeciwnych stronach biurka. W gabinecie Gordiana panowa�a atmosfera wielkiej sta�o�ci i niewzruszalno�ci, a Nordstrum - kt�ry porzuci� ojczyste Czechy, posad� w Bia�ym Domu, nieruchomo�� w Dystrykcie Columbia i mn�stwo kochanek, a ostatnio, ze swobod� godn� Freda Astaire'a, r�wnie� doskona�� karier� - przyzna�, �e robi ona na nim ogromne wra�enie i zarazem uspokaja. Nie wyda�o mu si�, �e czas si� zatrzyma� - w�osy szefa holdingu by�y troch� bardziej szpakowate i przerzedzone, a jego filigranowa sekretarka zaokr�gli�a si�, ale te� oboje ubierali si� elegancko, w zgodzie z panuj�c� mod�. Wszak�e mimo nawa�nic i przemian gabinet Gorda pozosta� gabinetem Gorda. - I jak si� czujesz na tymczasowej emeryturze? - spyta� gospodarz. Nordstrum uni�s� brwi. - Tymczasowej? Sprawd� swoje �r�d�a. - Znowu wychodzi z ciebie dziennikarz. Nie masz jeszcze pi��dziesi�tki i jeste� jednym z najbardziej kompetentnych i wykszta�conych ludzi, jakich znam, wi�c po prostu wywnioskowa�em, �e w ko�cu zechcesz wr�ci� do pracy. - Komplement�w nie b�d� odrzuca�. Natomiast faktem jest, �e po aferze z szyframi i po tym jak niemal porwano mnie na pok�adzie atomowego okr�tu podwodnego, tak dalece wypad�em z bran�y, �e ogrodnicy Bia�ego Domu odganiaj� mnie sekatorami, nie odczuwam potrzeby, �eby by� kimkolwiek innym ni� spokojnym domatorem. Przez d�u�sz� chwil� Gordian siedzia� bez s�owa. Przez usytuowane za nim okno wida� by�o g�ruj�cy nad zabudow� San Jose masyw Mount Hamilton, kt�ry wzmaga� jeszcze panuj�c� w gabinecie atmosfer� niezmiennej sta�o�ci. - Wiem, �e by�e� na przyl�dku, gdy prom mia� wystartowa� - Nordstrum przerwa� milczenie. - Ogl�da�em transmisj� na CNN. Potworna tragedia. Gordian skin�� g�ow�. - To co�, czego nigdy nie zapomn� - zgodzi� si�. - Uczucie straty... smutek panuj�cy w sali kontrolnej by�y nie do opisania. Go�� przyjrza� mu si�. - Zak�adam, �e skontaktowa�e� si� ze mn� z powodu Oriona? Gordian spojrza� mu w oczy i raz jeszcze powoli skin�� g�ow�. - Mia�em w zwi�zku z tym dylemat - stwierdzi�. - Szanuj� twoje pragnienie wolno�ci, ale przyda�aby mi si� twoja rada. Bardzo by mi si� przyda�a. - Za ka�dym razem, kiedy my�l�, �e ju� mi si� uda�o, kto� mnie �ci�ga z powrotem - westchn�� Nordstrum. Szef UpLink u�miechn�� si� nieznacznie. - Nie dramatyzuj. Za chwil� zaczniesz si� zachowywa� jak Pacino. - Nie ma o czym m�wi�. Nast�pi�a kolejna chwila ciszy. Gordian z��czy� palce na blacie, przyjrza� si� im, po czym przeni�s� wzrok na Nordstruma. - W latach osiemdziesi�tych, zanim si� jeszcze poznali�my, napisa�e� dla "Time'a" analiz� katastrofy Challengera - odezwa� si� wreszcie. - Nigdy jej nie zapomnia�em. - A ja nigdy si� nie dowiedzia�em, �e j� czyta�e�. - Nordstrum zmarszczy� brwi z namys�em. - To by� m�j pierwszy du�y artyku�... je�li dobrze pami�tam, spotkali�my si� miesi�c czy dwa po jego opublikowaniu. - W Waszyngtonie, na przyj�ciu wydanym przez naszego wsp�lnego znajomego. - Przypadek? - spyta� Alex. Gordian nie odpowiedzia�. Nordstrum westchn�� ci�ko i da� za wygran�. - Po katastrofie Challengera media uderzy�y zgodnie w jeden ton: �e NASA i program kosmiczny s� sko�czone - rzek�. - Pami�tam t� nieustaj�c� paplanin� o tym, jak to ca�e po kolenie dzieci obejrza�o wybuch w telewizji i dozna�o szoku emocjonalnego. Pami�tam niezliczone por�wnania wypadku do zab�jstwa JFK i przepowiednie, �e nigdy nie otrz��niemy si� na tyle, by zebra� si� w sobie i ponownie zapragn�� lotu w kosmos. - Bardzo ostro zaatakowa�e� ten punkt widzenia. - Owszem, i to z wielu powod�w. Pozwoli� on wykorzysta� tragiczny wypadek: na potrzeby nocnych wiadomo�ci i g�upawych talkshow stworzono doskona�� mieszank� emocji i sensacji. Takie postawienie sprawy ca�kowicie ignorowa�o ludzk� odporno�� i up�r, zupe�nie jakby�my byli zmuszeni do dzia�ania przez czynniki zewn�trzne, nad kt�rymi nie mamy w og�le kontroli. A co najgorsze, doprowadzi�o to do wniosku, �e wypadek nie by� niczyj� win�, lecz skutkiem tego, co musia�o w ko�cu nast�pi�: trudno, by kto� by� odpowiedzialny za zwi�zek przyczynowo-skutkowy wywo�any czynnikami psychologicznymi. Uwa�am, �e trudno by�oby wymy�li� co� bardziej og�upiaj�cego i demoralizuj�cego. Rozumiesz teraz, dlaczego brak mi twoich rad, Alex. Nordstrum u�miechn�� si� nieznacznie. - To si� nazywa wazeliniarstwo - odpar� po chwili. - W ka�dym razie g��wna teza mojego artyku�u wskazywa�a, �e obwinianie Challengera za utrat� publicznego zaufania do NASA by�o ca�kowitym pomyleniem przyczyn i objaw�w. Wszyscy odczuwali �al z powodu �mierci astronaut�w, ale zszargana reputacja agencji nie by�a wynikiem narodowego wstrz�su po wypadku. By�a konsekwencj� nawarstwiaj�cych si� ju� od dawna problem�w instytucjonalnych oraz zabawy w zrzucanie winy, kt�ra zacz�a si�, gdy komisja Rogersa, a potem raport Augustine'a wyci�gn�y je na �wiat�o dzienne. - Wniosek by� taki, �e biurokracja w agencji tak si� rozros�a, �e zupe�nie zdezintegrowa�a procesy podejmowania decyzji i zniszczy�a autorytet kierownictwa - doda� Gordian. - Ka�dy kierownik by� w�adc� swego ma�ego kr�lestwa, a wa�nie kadry skutecznie uniemo�liwia�y wymian� informacji mi�dzy dzia�ami. Tak to wygl�da w skr�cie. Ale w ten spos�b pomija si� zbyt wiele z tego, co by�o naprawd� wstrz�saj�ce. Informacje o wadzie pier�cienia, kt�ry spowodowa� katastrof�, oraz o innych potencjalnych zagro�eniach zosta�y �wiadomie ukryte, poniewa� kierownicy mieli na uwadze wy��cznie w�asne partykularne interesy. Problemy finansowe, naciski polityczne i terminy spowodowa�y, �e agencja obni�y�a wymogi dotycz�ce bezpiecze�stwa materia�owego i proceduralnego. Wielu ludzi obawia�o si� tego startu, ale nikt nie odwa�y� si� za��da� jego przesuni�cia. Nie chcieli wcale narazi� astronaut�w na zwi�kszone ryzyko. Ulegli po prostu grupowej psychozie wyra�aj�cej si� w przekonaniu, �e zagro�enia s� mniej powa�ne, ni� by�y w rzeczywisto�ci. Ka�dy udany start zwi�ksza� ryzyko i z ka�dym wmawiali sobie, �e nadal b�d� mieli szcz�cie i nic si� nie wydarzy. Pope�niali b��dy z szeroko otwartymi oczami. Gordian obserwowa� go w milczeniu, a gdy Nordstrum sko�czy�, skrzy�owa� r�ce na biurku i pochyli� si� ku dziennikarzowi. - Wiesz dobrze, Alex, �e w przypadku Oriona nie o to chodzi. Obecnie NASA to zupe�nie inna firma, bardziej zwarta i skoncentrowana na osi�gni�ciu celu. Jej operacje mo�na ju� znacznie �atwiej prze�ledzi� z zewn�trz. Standardy bezpiecze�stwa i wymogi jako�ciowe zosta�y ponownie podwy�szone. Wiesz, �e gdyby mi tego nie udowodnili, nie zaanga�owa�bym �rodk�w UpLink w budow� tej stacji kosmicznej. Nordstrum zamy�li� si�. - Mo�e masz racj� - powiedzia�. - Ale spo�eczne zaufanie do NASA, kt�re agencja zbudowa�a w czasach program�w Mercury i Apollo, prawie si� wyczerpa�o, wi�c przekonanie ludzi o tym, �e nie mylisz si� co do NASA, b�dzie prawdziwym problemem. Nie zabrzmia�o to zbyt optymistycznie. Nordstrum westchn��. - Wypadek wzbudzi� niepewno�� nawet w�r�d tych z nas, kt�rzy wierz� w badania kosmosu. A trzeba pami�ta�, �e ju� na d�ugo przed katastrof� Oriona znaczna cz��, je�li nie wi�kszo�� podatnik�w uwa�a�a program za marnotrawienie ich pieni�dzy. Dla krytyk�w symbolem tego marnotrawstwa jest w�a�nie mi�dzynarodowa stacja kosmiczna, maj�ca kosztowa� czterdzie�ci miliard�w dolar�w, do czego trzeba jeszcze doliczy� setki milion�w na wykupienie Rosjan, kt�rzy wbrew twierdzeniom Starinowa nie s� wstanie zap�aci� swojej cz�ci. Przeciwnicy nie widz� praktycznej warto�ci tych wydatk�w, a nikt nie postara� si� sk�oni� ich do zmiany pogl�d�w. Teraz, po �mierci pu�kownika Rowlanda... Naprawd� chcia�bym by� wi�kszym optymist�. Gordian pochyli� si� jeszcze bardziej. - W porz�dku - powiedzia� cicho. - To co robimy? Nordstrum przez d�ug� chwil� siedzia� bez s�owa, nim w ko�cu odpar�: - Nie jestem ju� twoim konsultantem ani dziennikarzem. Mog� ci tylko poradzi� jak kto�, kto podobnie jak niezliczone rzesze obywateli tego kraju, obserwuje prac� rz�du i wielki przemys� z dystansu, przez zas�oni�te okna. Mo�e zreszt� to dobry punkt widzenia i mo�e �atwiej dzi�ki temu by� ich g�osem. - Umilk� na chwil�. - Przekonaj ich, przekonaj mnie, �e �ledztwo w sprawie przyczyn katastrofy Oriona b�dzie absolutnie uczciwe. I nie chc� s�ysze� o jego post�pach od jakiego� wyspecj