Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8005 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Tom Clancy
Martin Greenberg
POWER PLAYS 2
SPRAWA ORIONA
DOM WYDAWNICZY REBIS POZNA� 2000
Prze�o�y� Jaros�aw Kotarski
Tytu� orygina�u Tom Clancy's Power Plays: Shadow Watch
Copyright C 1999 by RSE Holdings, Inc. All rights reserved
Copyright C for the Polish edition by REBIS Publishing House
Ltd., Pozna� 2000
Redaktor B�a�ej Kemnitz
Opracowanie graficzne Jacek Pietrzy�ski
PODZI�KOWANIA
Chcia�bym podzi�kowa� Jerome'owi Preislerowi za pomys�owo�� i
nieoceniony wk�ad w przygotowanie maszynopisu. Podzi�kowania za
pomoc nale�� si� tak�e Marcowi Cerasiniemu, Larry'emu
Segriffowi, Denise Little, Johnowi Helfersowi, Robertowi
Youdelmanowi i Tomowi Mallonowi, wspania�ym ludziom z Penguin
Putnam, a szczeg�lnie: Phyllis Grann, Davidowi Shanksowi i
Tomowi Colganowi. Dzi�kuj� Dougowi Littlejohnsowi, Kevinowi
Perryemu i reszcie zespo�u pracuj�cego nad Spraw� Oriona, jak
r�wnie� wszystkim mi�ym ludziom z Red Storm Entertainment. Jak
zawsze dzi�kuj� te� mojemu agentowi i przyjacielowi Robertowi
Gottliebowi z William Morris Agency. Lecz przede wszystkim to wy,
moi czytelnicy, musicie oceni� wynik naszego wsp�lnego wysi�ku.
Tom Clancy
Wydanie I
ISBN 83-7120-966-5
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. �migrodzka 41/49, 60-171 Pozna�
tel. 867-47-08, 867-81-40; fax 867-37-74
e-mail:
[email protected]
www.rebis.com.pl
Fotosk�ad: Z.P. Akapit, Pozna�, ul. Czernichowska 50B, tel.
879-38-88
* * *
1
CENTRUM LOT�W KOSMICZNYCH im. J. F. KENNEDY'EGO, PRZYL�DEK CANAVERAL, FLORYDA
15 KWIETNIA 2001
Znacznie p�niej, gdy jej obsesj� i prac� jednocze�nie sta�o si�
wyja�nienie tego, co wydarzy�o si� na stanowisku startowym, Annie
wci�� doskonale pami�ta�a, jak wszystko, co dot�d przebiega�o
doskonale, nagle zacz�o si� wali�, przekszta�caj�c podniecenie
i oczekiwanie w horror i zmieniaj�c na zawsze jej �ycie.
Astronautka, gwiazda medi�w, modelka, matka - wszystkie szufladki,
w kt�rych dot�d umieszcza� j� �wiat, pozosta�y takie same. Ale
zbyt dobrze zna�a siebie, by w�tpi�, �e Annie Caulfield, kt�ra
�y�a przed katastrof�, i Annie Caulfield, kt�ra w ko�cu powsta�a
z popio��w, to dwie nader odmienne kobiety. Rankiem panowa�y
idealne warunki do startu: s�aby, spokojny wiatr, umiarkowana
temperatura i czyste b��kitne niebo a� po wschodni brzeg wyspy
Merritt. Stanowisko 39A, po�o�one nad morzem, ton�o w
promieniach s�o�ca, a ca�o�� ogl�dana z okien Centrum Kontroli
Startowej wygl�da�a niczym poczt�wka lub folder turystyczny
reklamuj�cy uroki Florydy. By�a to pogoda, jakiej ci�gle �yczyli
sobie plani�ci NASA i jaka rzadko wyst�powa�a w chwili startu.
W przypadku Oriona zreszt� przygotowania od samego pocz�tku
przebiega�y idealnie. Nie by�o �adnych falstart�w czy
frustruj�cych, wykrytych w ostatniej chwili usterek powoduj�cych
przerwanie odliczania, a czasami wymuszaj�cych odwo�anie startu.
Wszystko, ale to dos�ownie wszystko wygl�da�o doskonale. Dwie i
p� godziny przed odlotem, wraz z reszt� zespo�u zarz�dzaj�cego
misj� i innymi oficjelami z NASA, Annie odprowadzi�a swoj� za�og�
(zawsze tak okre�la�a za�ogi, kt�re nadzorowa�a) do pojazdu,
kt�ry mia� ich przewie�� na stanowisko startowe. Przy tej okazji,
jak zwykle, wykonano pami�tkowe zdj�cia, a ca�o�� opracowali
zatrudnieni przez NASA specjali�ci z agencji reklamowych. Mimo
to zaskoczy�a j� liczba czekaj�cych przed wej�ciem dziennikarzy
i reporter�w oraz mikrofon�w w kud�atych os�onach, kt�re
wygl�da�y niczym przero�ni�te g�sienice. By� nawet kto� z jednej
z sieci telewizyjnych nadaj�cych poranne serwisy informacyjne -
Gary Jako�-mu-tam, kt�ry zaci�gn�� j� przed kamer�, by wyg�osi�a
komentarz. Gdyby si� wcze�niej nad tym zastanowi�a,
przygotowa�aby si� na co� podobnego - NASA powa�nie traktowa�a
wsp�prac� z mediami, a na jej obecno�� w centrum podczas startu
usilnie nalegano. Podobnie zreszt� jak w pewnym stopniu na
mianowanie jej koordynatorem astronaut�w, co by�o ca�kiem wysok�
pozycj� w hierarchii agencji. Obliczono to na przyci�gni�cie
wi�kszego ni� zwykle t�umu dziennikarzy. Zgodzi�a si� na tak�
rol�, maj�c nadziej�, �e lot spe�ni oczekiwania rozdmuchane przez
reklam�. Wys�anie w przestrze� pierwszego modu�u laboratoryjnego
ISS, jak w skr�cie okre�lano mi�dzynarodow� stacj� kosmiczn�,
op�ni�o si� znacznie z powodu problem�w finansowych. Na orbicie
znajdowa�y si� ju� segmenty konstrukcyjne, z kt�rymi mia�o zosta�
po��czone laboratorium, a za dwa tygodnie zaplanowano
wystrzelenie z rosyjskiego kosmodromu w Kazachstanie drugiego
modu�u badawczego. Nie licz�c politycznych korzy�ci, czyli
konkretnego dowodu wsp�pracy Wschodu z Zachodem, te dwa starty
decydowa�y o istnieniu stacji, a wi�c otwiera�y now� er� w
badaniach kosmosu. Dlatego w�a�nie Annie zwraca�a tak� uwag� na
szczeg�y, ignoruj�c ca�� wrzaw� otaczaj�c� misj�. By� to dla
niej najwi�kszy z dotychczasowych krok ku realizacji marze�,
kt�re piel�gnowa�a od dzieci�stwa i kt�re sporo j� kosztowa�y,
gdy doros�a. Mia�a nadziej�, �e duma z udzia�u w programie budowy
tej stacji wyma�e w ko�cu win� i b�l, kt�re dot�d w niej
przewa�a�y. Co prawda, stanowi�y niejako produkt uboczny, ale
dr�czy�y j� od dawna. Nie by� to jednak czas ani miejsce na
rozmy�lania o w�asnych problemach, tote� odsun�a je od siebie.
Sta�a przed wej�ciem do kompleksu startowego 39 i obserwowa�a
pu�kownika Jima Rowlanda oraz reszt� za�ogi Oriona wsiadaj�cych
do srebrzystego, przypominaj�cego autobus pojazdu z
b��kitnobia�ym znakiem NASA. Tych pi�cioro mia�o tworzy�
histori�, wi�c cho� obowi�zki nie pozwala�y jej lecie�, i tak
czu�a, �e jaka� jej cz�� wyruszy z nimi. Byli jej grup�
treningow�, jej rodzin�. Odpowiada�a za nich. Na zawsze wry� si�
jej w pami�� obraz Jima, kt�ry zatrzyma� si� przed wej�ciem do
pojazdu i przyjrza� t�umowi, szukaj�c jej twarzy. By� dow�dc�
lotu, przystojnym i energicznym m�czyzn�, kt�ry zdawa� si�
pulsowa� pewno�ci� siebie i entuzjazmem. Ale w tej chwili nie
mia�o to znaczenia, podobnie jak to, �e w roku 1994 uko�czyli
razem kurs astronaut�w. W tej chwili przepe�nia�a go
niecierpliwo��, kt�r� w pe�ni m�g� zrozumie� jedynie ten, kto
widzia� Ziemi� z wysoko�ci dwustu pi��dziesi�ciu mil. Marchewka
ponad wszystko. - Wiedzia�, �e nie ma szans, by Annie us�ysza�a
go w tym zgie�ku, wi�c m�wi� wolno, �eby mog�a czyta� z jego
warg. Tekst by� stary - z czas�w szkolenia w Houston - i dotyczy�
twarzowego koloru skafandr�w, w kt�re od lat ubrani byli wszyscy
astronauci w trakcie start�w i l�dowa�. U�miechn�a si�,
wspominaj�c wsp�lne treningi - jednak prawd� by�o, �e je�li kto�
cho� raz znalaz� si� w przestrzeni, nigdy nie przestawa� za ni�
t�skni�. Nigdy.
- Terra nos respuet - odpar�a, wolno wymawiaj�c
s�owa. W dowolnym t�umaczeniu, kt�re wymy�lili do�� dawno, motto
szko�y brzmia�o "Wyplu�a nas Ziemia".
Jim u�miechn�� si� szerzej i zasalutowa� jej zawadiacko, po czym
odwr�ci� si� i wsiad� do pojazdu. Za nim pod��yli kolejno
pozostali cz�onkowie za�ogi. Nied�ugo potem Annie uzna�a, �e jej
funkcja reprezentacyjna dobieg�a ko�ca, i wymkn�a si�
dziennikarzom. Zjad�a lekkie �niadanie w bufecie i posz�a do
pokoju startowego przydzielonego do obs�ugi Oriona. W centrum
by�y cztery takie olbrzymie pomieszczenia, a z ka�dego mo�na by�o
kierowa� operacj� od etapu test�w do startu promu. P�niej
funkcj� t� przejmowa�o Centrum Lot�w Kosmicznych im. Lyndona B.
Johnsona w Houston. Sala, pe�na p�kolistych konsol komputerowych
oddzielonych niewysokimi przepierzeniami i o ogromnych oknach
wychodz�cych na p�yt� startow�, robi�a wra�enie nawet wtedy, gdy
nie by�o w niej nikogo. W takie dni jak ten, kiedy pe�no w niej
by�o kontroler�w, technik�w, oficjeli z NASA i zaproszonych na
uroczysto�� startu VIP�w, Annie wydawa�o si�, �e sama atmosfera
jest elektryzuj�ca. Zaj�a swoje miejsce w sekcji zarz�dzania
operacj�, co by�o mi�o i oficjalnie brzmi�c� nazw� przestrzeni
wydzielonej dla zaproszonych go�ci i wa�niejszych przedstawicieli
agencji, kt�rych obecno�� z punktu widzenia procedury startowej
by�a zupe�nie nieistotna. Zauwa�y�a, �e siedz�cy po prawej
m�czyzna pos�a� jej zaintrygowane spojrzenie z gatunku: "Na
jakiej to reklamie widzia�em twoj� twarz?" Przyzwyczai�a si� do
takich spojrze�, odk�d sta�a si� s�awna, lecz nagle zda�a sobie
spraw�, �e przygl�da si� s�siadowi niemal w ten sam spos�b. Co
prawda, niewielu biznesmen�w mia�o bardzo znane nazwiska, ale
jedynie kto�, kto przespa�by ostatnie dziesi�� lat, nie
rozpozna�by za�o�yciela i szefa UpLink International, jednej z
najwa�niejszych firm dla rozwoju �wiatowej techniki, a tak�e -
co wa�niejsze z punktu widzenia Annie - g��wnego wykonawcy
mi�dzynarodowej stacji kosmicznej. M�czyzna wyci�gn�� ku niej
d�o� ze s�owami:
- Przepraszam, �e si� przygl�dam, ale to
prawdziwy zaszczyt pozna� pani�, pani Caulfield. Jestem...
- Roger Gordian. - U�miechn�a si�. - Najs�ynniejszy cywilny
zwolennik naszego programu. Aha, wystarczy po prostu Annie.
- No tak, imiona to tu zdecydowanie najpopularniejsza forma. - Wskaza�
na siedz�c� po drugiej stronie uderzaj�co pi�kn� brunetk� w
doskonale skrojonym kostiumie. - Prosz� pozwoli�, �e przedstawi�
pani mojego wiceprezesa projekt�w specjalnych Megan Breen. W taki
czy inny spos�b stoi generalnie za wszystkim, co nasza firma
zdo�a�a osi�gn��.
Kobiety u�cisn�y sobie d�onie i Megan doda�a:
- Mam nadziej�, �e po�wiadczysz to, co w�a�nie powiedzia�, gdy
b�d� negocjowa�a podwy�k�.
Gordian mrugn�� porozumiewawczo do Annie.
- Biedna Megan musi si� jeszcze sporo nauczy� o lojalno�ci
mi�dzy by�ymi my�liwcami.
W u�miechu Annie pojawi�o si� co� wi�cej ni� humor.
- Zosta�e� zestrzelony nad Wietnamem, prawda? - spyta�a.
Gordian skin�� g�ow�.
- Przez sowieck� rakiet� typu Goa podczas przelotu na ma�ej
wysoko�ci nad Khe Xanh. - Umilk� na chwil�. - Lata�em od roku z
355. z Laosu, a nast�pne pi�� lat sp�dzi�em w wi�zieniu Hoa Lo.
- "Hanojski Hilton". M�j Bo�e, prawda. Czyta�am, jak traktowano
tam wi�ni�w. O komorach gwiezdnych... - Annie umilk�a,
przypominaj�c sobie detale.
Szczeg�lnie utkwi�y jej w pami�ci pokoje 18 i 19 w rejonie
okre�lanym przez je�c�w mianem "Hotelu Z�amanych Serc". Pierwszy
nazwali Zmi�kczalni�, drugi - Pryszczatym. W Zmi�kczalni bito
nowo przyby�ych, by zdali sobie spraw�, gdzie si� znale�li.
Pryszczaty nazw� zawdzi�cza� specyficznie po�o�onemu tynkowi,
kt�ry tworzy� guzowate nier�wno�ci skutecznie t�umi�ce krzyki
torturowanych. Ten oraz podobne wynalazki by�y spu�cizn� po
Francuzach. Mo�na m�wi� o tej nacji, co si� chce, ale trzeba
przyzna�, �e na skolonializowanych obszarach Francuzi pozostawili
wzbudzaj�ce szacunek wi�zienia, z kt�rych nie spos�b by�o uciec.
Potrafiono w nich wymusi� po��dane zmiany behawioralne u
najbardziej nawet zatwardzia�ych i niepoprawnych osadzonych. Do
takich nale�a�o w�a�nie wi�zienie Hoa Lo, czy s�ynna kolonia karna
na Diabelskiej Wyspie przy wybrze�u Gujany Francuskiej. Brutalna
bezwzgl�dno�� i nieludzkie warunki by�y ich atrybutami, a
Wietnamczycy okazali si� wyj�tkowo poj�tnymi uczniami i w pe�ni
wykorzystali sw� kolonialn� spu�cizn�.
- Ja te� s�ysza�em o twoich przej�ciach - przerwa� cisz� Gordian. - Sze�� dni ukrywania si�
w Bo�ni po katapultowaniu z F-16 na dwudziestu siedmiu tysi�cach
st�p. Prze�y�a� chyba tylko dzi�ki �asce boskiej.
- Dzi�ki �asce boskiej, kursowi przetrwania, radiotelefonowi i azbestowemu
�o��dkowi, z kt�rego wy�miewano si�, odk�d si�gam pami�ci�, a
kt�ry okaza� si� wyj�tkowo przystosowany do diety sk�adaj�cej si�
z larw i g�sienic - wyja�ni�a rzeczowo. - Teraz, kiedy w�a�ciwie
ka�dy samolot wyposa�a si� w tw�j system naprowadzaj�co-
rozpoznawczy GAPSFREE, jest znacznie mniej prawdopodobne, by
jaki� pilot da� si� tak zaskoczy� jak ja.
- Przeceniasz moje zas�ugi, a nie doceniasz w�asnych. - Wida�
by�o, �e poczu� si� nieswojo. Czym pr�dzej zmieni� temat,
wskazuj�c na sal�. - Cho� za�o�� si�, �e zgodzimy si�, �e to
rzeczywi�cie jest godne uznania.
Annie, nieco zaskoczona, przytakn�a odruchowo. Je�li si� nie myli�a - a gdy ocenia�a
ludzi, myli�a si� raczej rzadko - mia�a w�a�nie okazj� zobaczy�
przeb�ysk autentycznej skromno�ci swego rozm�wcy. U kogo� takiego
jak Gordian, czego nauczy�o j� przebywanie w�r�d wysoko
postawionych i pot�nych osobisto�ci, by� to prawdziwy ewenement.
Uczy�a si� naturalnie na w�asnych b��dach i nie by�y one
najsympatyczniejsze.
- To tw�j pierwszy start? - spyta�a. - W
innej ni� rola widza, tak.
- Kiedy nasze dzieci by�y jeszcze dzie�mi, przyjechali�my z Ashley, by z terenu przeznaczonego dla
publiczno�ci obserwowa� start Endeavora. To by�o spektakularne
prze�ycie, ale w por�wnaniu z obecno�ci� w centrum startowym...
- Dr�twiej� palce, a serce podskakuje - powiedzia�a ze zrozumieniem Annie.
- S�dz�, �e dla ciebie to te� jeszcze nie rutyna - zauwa�y� z u�miechem.
- I nigdy nie b�dzie.
Po chwili Gordian wsta�, widz�c zbli�aj�cego si� administratora
NASA Charlesa Dorseta. U�cisn�li sobie d�onie i Dorset porwa� go
na spotkanie z grup� osobisto�ci przebywaj�cych w s�siednim pokoju.
- Co b�dzie dalej? - spyta�a Megan, pochylaj�c si� nad
opuszczonym przez Gordiana fotelem.
- Tyle si� tu naraz dzieje, �e trudno wszystko ogarn��. Nie przejmuj si�. Wysy�anie ludzi
w kosmos to skomplikowany proces. Nawet astronauci nie
pami�taliby o wszystkim bez �ci�g. A maj� za sob� lata trening�w
i mn�stwo pr�b pocieszy�a j� Annie.
- M�wisz powa�nie? O tych �ci�gach?
- Przykleja si� je na tablicy przyrz�d�w - wyja�ni�a. -
Ma�y krok dla ludzko�ci, wielki dla rzep�w. Klej mo�e by� zbyt
s�aby, wi�c nie u�ywa si� kartek samoprzylepnych, lecz folii z
rzepami. - Zerkn�a na zegarek. - �eby� si� lepiej orientowa�a,
co nas czeka, do startu pozosta�a mniej wi�cej godzina i jak
dot�d wszystko idzie dobrze. Zesp� odprowadzaj�cy zamkn�� i
zabezpieczy� w�az, a za chwil� opu�ci stanowisko startowe i uda
si� w rejon wycofania. Komputerowe sprawdzanie poprzedzaj�ce
start rozpocz�o si� wiele godzin temu, ale na pok�adzie promu
i tak jest mn�stwo prze��cznik�w, wi�c teraz za�oga upewnia si�,
czy wszystkie znajduj� si� we w�a�ciwych po�o�eniach.
- Przyznam si�, �e zaskoczy�a mnie liczba personelu w tej sali - powiedzia�a
Megan. - Ogl�da�am ju� starty w telewizji i spodziewa�am si�
licznej obsady, ale tu jest ze dwustu ludzi.
- Niez�y strza� - przyzna�a Annie. - W�a�ciwie nieco wi�cej, oko�o dwustu
pi��dziesi�ciu. Ale to i tak po�owa obsady z czas�w, gdy
startowa�y misje Apollo - wyja�ni�a. - Jeszcze kilka lat temu
potrzebowali�my o jedn� trzeci� wi�cej. Nowy sprz�t i
oprogramowanie systemu kontroli startu pozwoli�y skonsolidowa�
ca�� operacj� i zmniejszy� liczb� operator�w.
- Przepraszam, �e wyszed�em w po�owie rozmowy, ale Chuck chcia�, �ebym pozna� jego
zast�pc�w - przeprosi� Gordian, zjawiaj�c si� z powrotem.
Dla kogo Chuck, dla tego Chuck, pomy�la�a Annie. Dla niej wci�� by�
to pan Dorset. Jak wida�, nie wsz�dzie w NASA obowi�zywa�a zasada
m�wienia po imieniu. Zapami�ta�a jednak, �e nie powiedzia�a tego
g�o�no, by nie urazi� go�cia.
- Gdy ci� nie by�o, wypyta�am Annie
o r�ne rzeczy - poinformowa�a go Megan. - Dowiedzia�am si�
mn�stwa interesuj�cych rzeczy.
- W takim razie mam nadziej�, �e jeszcze jeden ��dny wiedzy ucze�
nie sprawi zbytnich k�opot�w - powiedzia� Gordian, siadaj�c w fotelu.
- W og�le. - Annie u�miechn�a si� lekko. - Dop�ki
b�dziemy rozmawiali cicho, mo�ecie pyta�, o co tylko chcecie.
Przez nast�pne pi��dziesi�t minut to w�a�nie robili. Na dziewi��
minut przed startem wstrzymano odliczanie i w sali zapad�a cisza.
Kontrolerzy czekali w gotowo�ci, obserwuj�c poczynania zespo�u
zarz�dzaj�cego, kt�ry tworzyli wy�si pracownicy agencji oraz
in�ynierowie odpowiedzialni za t� misj�. Grupa odbywa�a cich�,
lecz powa�n� narad�, a kilku jej cz�onk�w si�gn�o po telefony
przymocowane do pulpit�w.
- Wstrzymanie odliczania w tym momencie to tak�e rutynowe post�powanie - wyja�ni�a Annie, czuj�c
zaintrygowane spojrzenia rozm�wc�w. - Pozwala astronautom i
personelowi naziemnemu nadgoni� op�nienia w sprawdzaniu sprz�tu
i wprowadzi� ostatnie poprawki, je�li zachodzi taka potrzeba. W
tym czasie cz�onkowie zespo�u zarz�dzaj�cego podejmuj� ostateczne
decyzje. Przed startem niekt�rzy chc� si� jeszcze porozumie� z
in�ynierami z Houston. Kiedy ka�dy podejmie decyzj�, g�osuj�, by
sprawdzi�, czy osi�gn�li konsensus. - Annie wskaza�a lekkie
s�uchawki le��ce na jej pulpicie i dwa dodatkowe zestawy
przeznaczone dla Gordiana i Megan. - Gdy ponownie zacznie si�
odliczanie, mo�ecie je na�o�y�. B�dziecie s�ysze� rozmowy mi�dzy
promem a obs�ug�.
- G�osowanie, o kt�rym wspomnia�a�... d�ugo trwa? - spyta�a Megan.
- To zale�y od pogody, problem�w technicznych, kt�re pojawi�y si�
do tego czasu, i mn�stwa innych czynnik�w. Je�li jeden z
kierownik�w b�dzie mia� z�y horoskop na ten dzie�, teoretycznie
mo�e wymusi� od�o�enie startu. Cho� nigdy o czym� takim nie
s�ysza�am, przyznaj�, �e zdarza�y si� dziwne przypadki. Na
przyk�ad, pi�� czy sze�� lat temu start Discovery zosta� od�o�ony
o przesz�o miesi�c za spraw� pary dzi�cio��w.
Gordian spojrza� na ni�.
- Dzi�cio��w?!
- Dzi�cio��w. - Annie u�miechn�a si�, widz�c jego min�. - Zamiast
interesowa� si� drzewami wydziobywa�y dziury w os�onie
zewn�trznego zbiornika paliwa. Po naprawie wezwano ornitologa,
kt�ry przep�oszy� je, wieszaj�c wok� stanowiska startowego
sztuczne sowy.
- Niesamowite. - Gordian potrz�sn�� g�ow�. - Nie
przypominam sobie, �ebym cokolwiek o tym s�ysza�...
- Opowie�ci z przyl�dka. Mog�abym wam powiedzie� wi�cej, ni� mieliby�cie
ochot� us�ysze�. - Zachichota�a. - Ale nie musicie si� obawia�.
Z tego, co widz�, dzi� decyzja o starcie zapadnie szybko.
I mia�a racj� - w ci�gu kilku minut narada sko�czy�a si�, kierownicy
wr�cili do swoich pulpit�w i si�gn�li po telefony. Na wielkim
ekranie wida� by�o obraz z kamer przemys�owych pokazuj�cych
stanowisko startowe popularnie zwane "kominem": kratownic�
podtrzymuj�c� w pionie dwa silniki rakietowe na paliwo sta�e,
masywny, wysoki na sto pi��dziesi�t st�p zbiornik zewn�trzny i
sam prom zwany orbiterem. Annie doskonale zna�a jego wn�trze jak
tylko potrafi kto�, kto lata� na jego pok�adzie - i widzia�a
oczyma wyobra�ni to, czego nie pokazywa�y kamery. Jim i jego
pilot Lee Everett, przypi�ci pasami do foteli, mieli opuszczone
przys�ony he�m�w, gdy� s�o�ce zalewa�o kokpit potokiem �wiat�a.
Za nimi spoczywa�y Gail Scott, zajmuj�ca si� �adunkiem, i
specjalistka do spraw misji Sharon Ling; trzej pozostali
cz�onkowie za�ogi zajmowali fotele nieco ni�ej, na �rodkowym
pok�adzie. Wszyscy siedzieli, ale fotele znajdowa�y si�
prostopadle do ziemi, by zredukowa� skutki przeci��e�
wyst�puj�cych podczas startu i wznoszenia. Annie nigdy nie mia�a
problem�w z �o��dkiem podczas lotu, ale wiedzia�a, �e wszyscy za
prawym uchem maj� przyklejony plaster ze skopolamin�
neutralizuj�c� symptomy powodowane przez przyspieszenie czy zanik
ci��enia. Sercem i dusz� by�a z nimi, do�wiadczaj�c tego samego,
czego oni do�wiadczali na ka�dym etapie. Do startu pozosta�o pi��
minut. Annie skupi�a si� na g�osach w swoich s�uchawkach.
- ...kontrola, tu Orion - m�wi� Jim. - Odpalamy APU. Pierwszy i
drugi na zielonym, trzeci w trakcie rozruchu.
- Rozumiem, melduj stan trzeciego - odpar� kontroler.
- Zielony. Mamy sprawne trzy na trzy. Pracuj� bez zarzutu.
- Rozumiem Orion.
�licznie. Annie czu�a, jak narasta w niej podniecenie. Rozmowa oznacza�a, �e zasilane hydrazyn� rozruszniki
maj�ce odpali� w trakcie lotu wznosz�cego g��wne silniki promu
zosta�y uruchomione i dzia�a�y prawid�owo. S�ucha�a dalej. Prom
przeszed� na w�asne zasilanie, w zewn�trznym zbiorniku
podwy�szono ci�nienie. Obok niej Gordian z fascynacj� wpatrywa�
si� w stanowisko startowe. Teraz rozmawiali wy��cznie kontrolerzy
- reszta milcza�a zgodnie z wymogami procedur startowych. Tych
przestrzegano z ca�� surowo�ci�, cho� Annie podejrzewa�a, �e
przyt�aczaj�ca powaga chwili i tak pozbawi�aby j� g�osu. Na dwie
minuty przed godzin� T g��wny kontroler oznajmi�, �e prom got�w
jest do startu, a Annie poczu�a mrowienie, kt�re z opuszk�w
palc�w przesz�o na ca�e jej cia�o. Zapami�ta�a, �e gdy do
wyznaczonego czasu brakowa�o sze�ciu sekund, spojrza�a na zegar
wbudowany w konsol�. W tym momencie w p�sekundowych odst�pach
i w kolejno�ci kontrolowanej przez komputer pok�adowy Oriona
powinny odpali� g��wne silniki promu. Zamiast tego zacz�y si�
k�opoty. I to te najgorsze, niezapomniane.
Od momentu, w kt�rym zorientowa�a si�, �e co� jest nie tak, a�
do tragicznego fina�u wszystko przebiega�o z tak ogromn�
pr�dko�ci�, i� zaskoczenie przekszta�ci�o si� w pe�ne os�upienie
i niedowierzanie. W pewien spos�b by�o to zbawienne, gdy�
st�umi�o przera�enie, kt�re inaczej mog�o si� okaza�
przyt�aczaj�ce.
- Kontrola... mam czerwony stan silnika numer trzy.
- Spi�ty g�os nale�a� do Jima. A chwil� p�niej w s�uchawkach
rozleg� si� przeszywaj�cy d�wi�k g��wnego alarmu. - Mamy gor�cy
silnik... spada ci�nienie LH2... uruchomi�y si� detektory dymu...
mamy dym w kabinie!
Przez sal� przebieg� dreszcz. Annie spojrza�a
na ekran, odruchowo zaciskaj�c d�onie w pi�ci. Z dyszy jednego
z g��wnych silnik�w Oriona wystrzeli� s�up o�lepiaj�cego ognia.
- Natychmiast przerwa� start! - G�os kontrolera by� spokojny,
cho� wiele go to kosztowa�o. - Rozumiesz, Jim? Natychmiast
opu��cie orbiter!
- Rozumiem... - wykaszla� Jim. - Ja... my...
trudno cokolwiek zobaczy�...
- Jim, bia�y pok�j wr�ci� na pozycj�! Wyno�cie si� stamt�d, i to ju�!
Annie z trudem prze�kn�a �lin�. Podobnie jak wszyscy astronauci wielokrotnie �wiczy�a awaryjne
opuszczanie promu i doskonale zna�a procedur�. Bia�ym pokojem
nazywano niewielk� komor� ci�nieniow� umieszczon� na ko�cu
wysi�gnika ��cz�cego wie�� z w�azem promu. W niej astronauci
docierali na pok�ad, a na dziesi�� minut przed startem od��cza�a
si� automatycznie wraz z wysi�gnikiem. Teraz ponownie znalaz�a
si� na miejscu. Zgodnie z ustalonymi procedurami ewakuacyjnymi
za�oga opuszcza�a prom przez w�az, po czym przebiega�a po
wysi�gniku na platform� znajduj�c� si� po przeciwnej stronie
wie�y. Z niej do oddalonego o tysi�c dwie�cie st�p podziemnego
bunkra bieg�o pi�� stalowych lin odpornych na du�e obci��enia.
Do ka�dej przymocowana by�a stalowa klatka mog�ca pomie�ci� od
dw�ch do trzech os�b, kt�ra po zwolnieniu zaczepu zje�d�a�a do
bunkra i l�dowa�a w nylonowej sieci amortyzuj�cej. Najpierw
jednak... Najpierw jednak astronauci musieli dotrze� do klatek.
Na ekranie wida� by�o pomara�czowobia�e p�omienie pulsacyjnie
wystrzeliwuj�ce ze wszystkich ju� silnik�w. P�yt� spowi� g�sty,
t�usty czarny dym, kt�ry wkr�tce przes�oni� cz�� rufow� promu
i si�gn�� skrzyde�. Bez w�tpienia panowa�a tam ogromna
temperatura, a robi�o si� jeszcze gor�cej. Cho� Annie by�a
przekonana, �e os�ony termiczne Oriona mog� zapobiec zapaleniu
si� kad�uba, wiedzia�a, i� temperatura i dym bardzo szybko
zamieni� wn�trze w �mierteln� pu�apk�. A je�li zajmie si� paliwo
lub odpal� silniki na paliwo sta�e... Zmusi�a si�, by o tym nie
my�le�. Kurczowo przycisn�a r�ce do bok�w i nie odrywa�a wzroku
od ekranu. ��czno�� z Jimem zosta�a przerwana, a z gor�czkowych
rozm�w przekrzykuj�cych si� podnieconych kontroler�w, kt�re
wype�nia�y s�uchawki, trudno si� by�o zorientowa�, co z za�og�.
Skupi�a wzrok na ekranie, czekaj�c, a� astronauci opuszcz� prom.
Nagle wyda�o si� jej, �e widzi postacie w marchewkowych
skafandrach na otoczonej barierk� platformie po zachodniej
stronie wie�y, tam gdzie umieszczono klatki. Jednak odleg�o�� od
kamer w po��czeniu z wszechobecnym dymem utrudnia�a obserwacj�,
tote� nie by�a pewna, czy rzeczywi�cie widzia�a tam za�og�. Nie
odrywa�a zmru�onych oczu od ekranu i prawie przekona�a siebie,
�e to naprawd� byli podw�adni Jima, gdy wie�� wstrz�sn�a
pierwsza eksplozja. By�a tak silna, �e zadzwoni�y szyby w oknie
widokowym centrum. Annie bardziej j� odczu�a, ni� us�ysza�a.
Wci�� czu�a w ko�ciach to przyprawiaj�ce omd�o�ci dr�enie, gdy
kolejny wybuch rozerwa� ruf� promu i otoczy� ogniem doln� cz��
wie�y. Gwa�townie pochyli�a si� w fotelu, modl�c si� jednocze�nie
do wszystkich bog�w, kt�rzy mogliby jej wys�ucha�. Na ekranie
wida� by�o malutkie sylwetki w pomara�czowych skafandrach
gor�czkowo �aduj�ce si� do klatek. Za nimi wyrasta�a pot�na
�ciana ognia. Nie potrafi�a oceni�, ilu astronaut�w znajdowa�o
si� na platformie, gdy� z tej odleg�o�ci byli niewiele wi�ksi od
mr�wek. Temperatura uruchomi�a system przeciwpo�arowy na
stanowisku startowym i przez d�ug� chwil� Annie nie widzia�a nic
poza k��bami pary i dymu, przez kt�re przebija�a si� po�wiata
ognia otaczaj�ca doln� cz�� promu i wie�y. W tym momencie
pierwsza klatka rozpocz�a szale�czy zjazd po linie. W �lad za
ni� wystrzeli� z do�u j�zyk ognia, ale tylko lizn�� stalow�
konstrukcj�. Ku swemu przera�eniu Annie dostrzeg�a na platformie
pozosta�ych cz�onk�w za�ogi; ich sylwetki rysowa�y si� na tle
o�lepiaj�co jasnych p�omieni. Druga klatka zosta�a zwolniona
dziesi�� lub pi�tna�cie sekund po pierwszej, czyli z op�nieniem
nie do przyj�cia podczas jakichkolwiek �wicze�. Zastanowi� j� ten
po�lizg, ale raz jeszcze zmusi�a si�, by nie my�le� o tym, co
mog�o spowodowa� takie op�nienie. Widzia�a jednak to, co
widzia�a... a p�niej u�wiadomi�a sobie, �e takie w�a�nie
�wiadomie t�umione my�li najg��biej wbijaj� si� w pami�� i dr�cz�
cz�owieka niczym uprzykrzony, nie mog�cy znale�� spokoju duch.
Nast�pne kilka minut by�o czyst� tortur� nie�wiadomo�ci i
oczekiwania po��czonych z ca�kowit� bezsilno�ci�. Nikt w centrum
nie m�g� nic zrobi�; musieli czeka�, a� astronauci odezw� si�
ponownie z bunkra. Czeka�, wpatrywa� si� w ekran i nie poddawa�
szale�stwu. W sali panowa�a absolutna cisza. Annie przygryz�a
doln� warg�.
W ko�cu w s�uchawkach rozleg� si� podniecony g�os:
- Kontrola, tu Everett. Druga klatka jest na dole i s�dz�, �e
wszyscy jeste�my...
Nagle g�os umilk�.
Annie siedzia�a bez ruchu, czuj�c, jak �omoce jej serce. Nie
wiedzia�a, co si� dzieje, nie wiedzia�a nawet, co czuje. Ulga,
kt�r� wywo�a� g�os Lee, zmiesza�a si� z desperacj� i
zaskoczeniem. Dlaczego tak nagle zamilk�?
- Lee? - W s�uchawkach odezwa� si� kontroler. - Przestali�my ci� s�ysze�, Lee. Co si� sta�o?
Odpowiedzia�a mu d�uga jak wieczno�� cisza.
W ko�cu Everett odezwa� si� ponownie, lecz jego g�os by�
st�umiony, przera�ony:
- Bo�e!... Gdzie jest Jim?... Gdzie jest
Jim?! Gdzie...?!
Z tego, co nast�pi�o p�niej, Annie zapami�ta�a
niewiele - g��wnie pora�aj�c� bezsilno�� i coraz bardziej
docieraj�c� do niej rzeczywisto��, kt�ra zdawa�a si� wci�ga� j�
w bezdenn�, pozbawion� powietrza dziur�. Na zawsze utkwi�o jej
w pami�ci tylko jedno: w kt�rym� momencie spojrza�a na Rogera
Gordiana. Siedzia� blady i zapadni�ty w sobie, jakby jaka�
eksplozja odrzuci�a go na oparcie fotela. Po pytaniu Everetta w
jego oczach by�a ju� wy��cznie pustka. I ten w�a�nie pusty wzrok
uzmys�owi� jej, �e Gordian zna odpowied�. Podobnie jak ona i
wszyscy obecni na sali. Pu�kownik Jim Rowland... Jim...
Jim odszed� na zawsze.
2
RӯNE MIEJSCA
17 KWIETNIA 2001
5.00 PO PO�UDNIU CZASU WSCHODNIEGO
Opu�cili mi�dzynarodowe lotnisko w Portland wynaj�tym
chevroletem, kt�ry dni �wietno�ci mia� ju� dawno za sob�.
Przejechali ponad sto mil Maine Turnpike do Gardiner, gdzie droga
��czy�a si� z autostrad� mi�dzystanow�, kt�ra omijaj�c Bangor,
bieg�a zakolami na p�nocny wsch�d i p�nocny zach�d ku granicy
z Kanad�. Gdy zostawili za sob� zjazd na Bath i Brunswick, ju�
tylko ich samoch�d przemierza� tras� po�r�d przysypanych �niegiem
drzew iglastych. By�a d�uga, cho� �agodna zima, jakie zwykle
panuj� w Nowej Anglii. Punkt op�at by� opuszczony: brakowa�o
szlabanu i kamer, a wisz�ca sm�tnie puszka na drobne mia�a co
prawda napis, �e op�ata wynosi pi��dziesi�t cent�w, lecz ojej
wysoko�ci decydowa�o sumienie kierowcy. Pete Nimec wygrzeba� z
kieszeni dwie monety i wrzuci� je do puszki.
- �wier�dolar�wki? - zdziwi�a si� siedz�ca obok niego Megan; by�y to pierwsze s�owa,
kt�re wypowiedzia�a od godziny. - Nie wiedzia�am, �e jeste� taki uczciwy.
Nie zdejmuj�c nogi z hamulca, spojrza� na ni� przeci�gle zza okular�w przeciws�onecznych.
- Gdyby� przyjrza�a si� bli�ej, wiedzia�aby�, �e s� kanadyjskie - odpar� po chwili. - Czeka�em
od ostatniego pobytu tutaj, �eby je odda�. Wcisn�� mi je kasjer
w budce, bo by�a kolejka. Wiesz, �e nie lubi� mie� d�ug�w.
- Kiedy to by�o?
- Mniej wi�cej rok temu - wyja�ni�, puszczaj�c hamulec.
Oko�o pi�tnastu mil za punktem op�at skr�cili w zjazd na August�,
zatankowali na najbli�szej stacji i po mini�ciu kilku sm�tnych,
nie pierwszej �wie�o�ci sklep�w wyjechali na autostrad� numer
trzy - biegn�c� po�r�d wzg�rz dwupasm�wk� prowadz�c� na wsch�d,
w stron� wybrze�a. Megan ponownie zamilk�a i spogl�da�a przez
okno. Niebo przes�ania�y ciemnoszare chmury, a wiatr - w miar�
jak zbli�ali si� do wybrze�a - stawa� si� coraz bardziej
agresywny i wciska� si� do wn�trza przez niewidoczne szczeliny
mi�dzy drzwiami a karoseri�. Ch�odne podmuchy powoli, lecz
nieustannie wygrywa�y walk� z ogrzewaniem. Za szyb� przesuwa�y
si� monotonnie ca�e po�acie za�nie�onego lasu, a przerwy
wype�nia�y stacje benzynowe i punkty handlu gratami albo...
punkty handlu gratami i stacje benzynowe. Meg by�a przekonana,
�e sterty pordzewia�ych zlewozmywak�w, u�ywanych rower�w, mebli
kuchennych, sprz�t�w ogrodowych i naczy� gromadzono tu w ci�gu
ca�ych dziesi�cioleci, i nic nie wskazywa�o na to, by cokolwiek
opu�ci�o kt�ry� z przydro�nych �mietnik�w. Poczu�a, jak
wstrz�saj� ni� dreszcze, i g��biej wtuli�a brod� w ko�nierz
czarnej sk�rzanej kurtki. Opr�cz niej mia�a na sobie niebieskie
jeansy i czarne buty do kostek, a spi�te w ko�ski ogon g�ste
kasztanowe w�osy przykry�a wojskow� czapk� polow� z daszkiem.
Nimec pomy�la� ze zdziwieniem, �e wygl�da�a na zm�czon� -
zdradza�y to zw�aszcza jej oczy.
- Zastanawiam si�, kto kupuje te stare �mieci - odezwa�a si� w pewnym momencie.
- Poj�cia nie mam, ale pami�taj, �e w tej cz�ci kraju wszystko ma �ycie
pozagrobowe. Obiekty nieo�ywione te�.
- To brzmi �wi�tokradczo.
Wzruszy� ramionami.
- Kto� m�g�by powiedzie�, �e przemawia przeze mnie jankeska
tolerancja. - U�miechn�a si� nieznacznie i w��czy�a radio, ale
sygna� nadaj�cej przez ca�y czas wiadomo�ci bosto�skiej stacji,
kt�rej s�ucha�a na pocz�tku podr�y, by� ju� zbyt s�aby. Po
minucie odbierania zak��ce� lub statycznego szumu wy��czy�a je
i odchyli�a si� z powrotem na oparcie fotela. - Nic -
stwierdzi�a.
- Pewnie lepiej dla ciebie.
- Co chcesz przez to powiedzie�? - Pos�a�a mu zaskoczone spojrzenie.
- Na lotnisku widzieli�my nag��wki gazet, a gdy
wyje�d�ali�my z Portland, s�yszeli�my najnowsze wiadomo�ci -
rzek� Nimec. - Ja te� chcia�bym jak najszybciej pozna� wyniki
dochodzenia w sprawie Oriona, ale sama wiesz, �e to musi po trwa�
i �e d�ugo nie b�dzie wiadomo nic nowego. Teraz media b�d�
prze�uwa�y na setki sposob�w informacje, kt�re s�ysza�a� ju� co
najmniej kilkadziesi�t razy, i z uporem maniaka b�d� ci� nimi
wali�y po g�owie.
- Wiesz, �e jestem odporna na uszkodzenia.
- Nie o to mi chodzi�o. Nie mog� tylko uwolni� si� od my�li, �e
lepiej by�oby dla ciebie, gdyby�my od�o�yli ten wyjazd...
- Zawarli�my umow�: poka�� ci, jak ty poka�esz mi.
- �adnie to uj�a� - przyzna� rozbawiony. - Mimo to mia�a� ostatnio kilka
ci�kich dni.
Megan potrz�sn�a g�ow�.
- Ci�kie jest to, co przytrafi�o si� astronautom. Rodzinie
Jima Rowlanda. Ja tylko chcia�abym wiedzie�, dlaczego tak si�
sta�o. Nigdy do ko�ca nie potrafi�am zrozumie�, dlaczego dla
rodzin ofiar wypadk�w lotniczych tak wa�ne by�o poznanie minuta
po minucie przebiegu zdarze� i przyczyny awarii. S�dzi�am, �e
�wiadomo��, czy by�a to awaria silnik�w, konstrukcji no�nej czy
b��d pilota, niczego nie zmienia, bo nikogo nie wskrzesi, i �e
lepiej by�oby, gdyby jak najszybciej o wszystkim zapomnieli i
pozwolili grupie dochodzeniowej pracowa� w spokoju. - Ponownie
potrz�sn�a g�ow�. - Teraz nie daje mi spokoju �wiadomo��, �e
mog�am by� a� tak t�pa.
Nimec siedzia� wyprostowany i wpatrywa� si� w drog�.
- Taka z�o�� nic nie da - powiedzia� w ko�cu. - Trudno
zrozumie� kogo�, je�li samemu nie prze�y�o si� czego� r�wnie
strasznego.
Nie odpowiedzia�a.
Kiedy dotarli do stanowego parku Lake St. George, krajobraz
zacz�� si� zmienia� - opr�cz stacji benzynowych i sklepik�w z
u�ywanymi sprz�tami na granitowych zboczach wzg�rz po lewej
pojawi�y si� zadrzewione tereny campingowe, a po prawej
rozpostar�a si� szara i g�adka to� jeziora. Jego brzeg pokrywa�
topniej�cy �nieg i dywan li�ci, kt�re jak si� zdawa�o - trwa�y
tam od dawna i ignorowa�y niszczycielskie zap�dy wiatru.
- Najwyra�niej uwa�asz, �e to spotkanie jest wa�ne. Przynajmniej
na tyle, �e nie polecia�e� na Floryd� - oceni�a, przerywaj�c
milczenie. Nimec wzruszy� ramionami.
- Na miejscu jest ju� Federalna Administracja Lotnictwa
Cywilnego i p� tuzina innych agencji federalnych, nie licz�c
specjalist�w z NASA. Gord uruchomi� te� z pewno�ci� swoje
kontakty w agencji, by wys�a� grup� in�ynier�w UpLink w
charakterze obserwator�w. Poza tym wypadki prom�w podczas startu
to nie moja dziedzina. Na przyl�dku tylko bym przeszkadza�,
pl�cz�c si� innym pod nogami. Tu mog� co� osi�gn��.
Potrzebujemy... - Nagle zamilk� i odchrz�kn��. Ju� mia�
powiedzie�: "Potrzebujemy kogo� na miejsce Maxa", lecz w
ostatniej chwili zd��y� si� ugry�� w j�zyk.
Przed sw� �mierci� Max Blackburn by� zast�pc� Nimeca w sekcji
ochrony UpLink. Stopniowo zosta� specjalist� od rozwi�zywania
k�opot�w, a tych nie brakowa�o, jako �e zak�ady mie�ci�y si� w
rozmaitych pa�stwach, a cz�sto i w �wiatowych punktach zapalnych.
Jego umiej�tno�ci samodzielnego dzia�ania i podszywania si� pod
inne osoby okaza�y si� niezast�pione, ale za swoj� gorliwo�� i
sk�onno�� do ryzyka zap�aci� najwy�sz� cen�. Max nie zmar�
spokojnie we �nie - zgin�� przedwcze�nie gwa�town� i trudn� do
zaakceptowania �mierci�. Usi�uj�c o tym nie my�le�, Nimec o ma�o
zapomnia�by o pog�oskach, wed�ug kt�rych Blackburna i Megan
��czy� kr�tkotrwa�y, lecz nami�tny zwi�zek. By� mo�e katastrofa
promu nie by�a jedyn� przyczyn� jej ponurego nastroju. Bez
wzgl�du na to, jak delikatnie pr�bowa�by to uj�� i jak starannie
unikaliby wymieniania nazwiska Maxa, nie da�o si� ukry�, �e
przybyli do Maine, gdy� szukali kogo�, kto m�g�by zaj�� jego
miejsce. Odk�d rankiem opu�cili San Jose, towarzyszy�y im dwa
cienie: pu�kownika Rowlanda i Maxa Blackburna. - Musimy
uporz�dkowa� pewne sprawy - podj�� Nimec, starannie dobieraj�c
s�owa. - Te nowe roboty wartownicze, kt�rych u�ywamy w Brazylii,
s� �adne i po�yteczne, ale podstaw� zabezpieczenia ka�dego
obiektu jest odpowiednio liczna i dobrze wyszkolona grupa
wartownik�w. Powinni�my zwi�kszy� tamtejszy kontyngent i zewrze�
jego struktur�, a podwoi� te dzia�ania w zak�adach w
Kazachstanie. - Przerwa� na chwil�. - Szkoda, �e Starinow pod
wp�ywem parlamentu musia� nas pozbawi� prawa do ochrony naszych
obiekt�w. Wydawa�oby si�, �e to, �e kilka lat temu uratowali�my
mu sk�r�, powinno pom�c, a tymczasem wr�cz nam to zaszkodzi�o.
Wychodzi na to, �e jego rz�d za punkt honoru postawi� sobie
udowodni� ca�emu �wiatu, �e potrafi sam zapewni� bezpiecze�stwo
wszystkiemu, co znajduje si� na ich terenie. Typowe paranoiczne
rozumowanie Rosjan, je�li chcesz wiedzie�. Jeszcze za dwie�cie
lat nie przestanie im si� odbija� czkawk� to, �e Napoleon zaj�� Moskw�.
- Podobnie jak my nigdy nie zapomnimy, �e to na polecenie
jednego z ich polityk�w zosta� na prze�omie tysi�cleci zr�wnany
z ziemi� Times Square.
- Tego nie mo�na por�wnywa�: Pedaczenko by�
bandyt� i zdrajc�. A poza tym, z tego, co wiem, Napoleon nie by�
Amerykaninem.
Megan unios�a r�k�.
- Czekaj, Pete. Mo�emy wr�ci� do tematu, je�li b�dziesz mia� ochot�. Ale przed chwil�
powiedzia�e� co�... uwa�asz, �e wybuch promu nie by�
wypadkiem?
- Nie. Nie widz� te� �adnego powodu do podejrze�. Ale
wol� by� przygotowany.
- I naprawd� s�dzisz, �e najlepiej pomo�e ci w tym Tom Ricci?
Nimec przez chwil� nie odpowiada�, cho� zd��y� si� ju�
przyzwyczai� do sceptycyzmu Meg w kwestii Ricciego.
- Rozumiem twoj� rezerw� i przyznaj�, �e to strza� w ciemno, ale powinna� zachowa�
otwarty umys�. Przynajmniej spotkaj si� z nim, zanim skre�lisz
go jako kandydata na to stanowisko.
Megan zmarszczy�a brwi.
- Pete, jestem pewna, �e Ricci to dobry kandydat, a gdybym nie uwa�a�a,
�e trzeba go uczciwie oceni�, nie by�oby mnie tu. Ale po
wydarzeniach w Rosji i w Malezji powinni�my si� na uczy�, �e
globalne przedsi�wzi�cia UpLink pr�dzej czy p�niej zn�w rzuc�
nas w sam �rodek jakiego� politycznego kryzysu. I ty, i Vince
Scull nalegacie, �eby�my zwi�kszyli liczebno�� ochrony i
wyszkolili j� tak, by potrafi�a odpowiednio zareagowa�, kiedy
nast�pnym razem znajdziemy si� pod ostrza�em. Zgadzam si� z wami,
uwa�am tylko, �e do wcielania tych zmian w �ycie bardziej nadaje
si� kto� o, powiedzmy, mniej urozmaiconym �yciorysie.
Tym razem to Nimec zmarszczy� brwi - ten argument s�ysza� ju� wielokrotnie
i przyznawa�, �e jest w nim troch� racji, ale... Ale tylko o�li
up�r kaza� mu powtarza�, �e w�a�nie Ricci ma odpowiednie
kwalifikacje, by zrestrukturyzowa� �wiatow� organizacj�, kt�ra -
jak twierdzi�a Megan Breen - coraz bardziej przypomina sw�
wielko�ci� i systemem wojsko, a coraz mniej policj�. Zaskoczony
swymi w�tpliwo�ciami, porzuci� te rozmy�lania i skoncentrowa� si�
na prowadzeniu samochodu. Kiedy min�li jezioro, skr�ci� w lewo
w miasteczku Belfast i wyjecha� na autostrad� US1 prowadz�c� na
p�noc. Pokonali most spinaj�cy brzegi ma�ej zatoczki, w kt�rej
by� port, i kontynuowali podr� wzd�u� wybrze�a. Tu sklepy z
u�ywanymi sprz�tami zmuszone by�y ust�pi� miejsca restauracjom
i o�rodkom wczasowym, a te, kt�re pozosta�y, wyra�nie istnia�y
dla turyst�w, nie za� dla lokalnych majsterkowicz�w, gdy�
wi�kszo�� mia�a na szybach bezpodstawne, ozdobne napisy "ANTYKI".
Du�a cz�� z nich by�a zamkni�ta na zim�, podobnie jak motele,
restauracje i pensjonaty. Niemal przy ka�dym z nich znajdowa�a
si� tablica �ycz�ca go�ciom udanych �wi�t Bo�ego Narodzenia i
zapraszaj�ca ich, by powr�cili po Dniu Pami�ci. Jechali ca�y czas
na p�noc autostrad� nadbrze�n�, niewiele rozmawiaj�c i od
niechcenia obserwuj�c krajobraz. Z prawej, mi�dzy pu�apkami na
turyst�w, prze�witywa�a zatoka Penobscot o linii brzegowej pe�nej
kamiennych osypisk i skalnych formacji nosz�cych �lady
wieloletniej dzia�alno�ci wiatru, co dawa�o wra�enie prymitywnej
dziczy, bardziej u�pionej ni� cywilizowanej i w ka�dej chwili
gotowej do wrogiego zachowania. Mieli te� sta�e poczucie
blisko�ci morza, a to za spraw� wszechobecnych mew i odbicia
�wiat�a od wody, dzi�ki kt�remu s�abe zimowe s�o�ce cho� w cz�ci
neutralizowa�o przyt�aczaj�c� szaro�� chmur.
- Tu jest zupe�nie inaczej ni� w �rodku kraju, prawda? - odezwa�a si� niespodziewanie
Megan. - Wprawdzie okolica sprawia wra�enie opuszczonej, ale...
sama nie wiem...
- To urokliwe opuszczenie.
- Co� w tym stylu. Zupe�nie jakby reszta �wiata by�a gdzie�
daleko. Rozumiem, dlaczego Ricci wybra� ten rejon na kryj�wk�.
Je�li nie masz nic przeciwko takiemu uj�ciu sytuacji.
- Nie mam, bo przez ostatnie osiemna�cie miesi�cy to w�a�nie robi - odpar�
Nimec i skin�� g�ow�, wskazuj�c zielono-bia�y drogowskaz TRASA
175 - BLUE HILL, DEER ISLE, STONINGTON.
- Wygl�da na to, �e zbli�amy si� do zjazdu - dorzuci�. - Za
jakie� czterdzie�ci minut poznasz mojego przyjaciela i by�ego wsp�pracownika.
Je�li chodzi�o o zjazd, Nimec mia� racj�, ale
pomyli� si� co do czasu, poniewa� ledwie dziesi�� minut p�niej
Megan Breen pozna�a Toma Ricciego... podobnie jak dw�ch lokalnych
str��w prawa. Dla nikogo nie by�o to mi�e spotkanie. A dla Megan
okaza�o si� tak�e niezapomnianym.
2.00 PO PO�UDNIU CZASU PACYFICZNEGO
Nordstruma zawsze fascynowa� fakt, �e Roger Gordian, kt�ry za cel
swej krucjaty obra� otwarcie i przemian� �wiata dzi�ki rozwojowi
telekomunikacji, sam rzadko si� na ten �wiat otwiera� i mia�
najbardziej niezmienny charakter, z jakim Alex kiedykolwiek si�
zetkn��. Ale takie sprzeczno�ci by�y cz�sto spotykane u os�b,
kt�re dokona�y w �yciu czego� naprawd� wielkiego, zupe�nie jakby
energia spo�ytkowana na osi�gni�cie tych cel�w wyczerpa�a
rezerwy, kt�re zwykli ludzie wykorzystywali w codziennym �yciu.
Cho� mog�a ponosi� go wyobra�nia, a Gord m�g� po prostu lubi�
swoje meble. Zatrzyma� si� w progu gabinetu Gordiana i rozejrza�
uwa�nie, por�wnuj�c obecny wygl�d z tym sprzed dziesi�ciu lat,
sprzed roku i z zesz�ej jesieni, kiedy by� tu po raz ostatni.
Zgodnie z oczekiwaniami wszystkie meble by�y takie same jak
zawsze i dok�adnie w tym samym stanie. By� to testament
starannego u�ytkowania i paradygmat troskliwych napraw. W ci�gu
tych lat biurko Gordiana doczeka�o si� nowego blatu, fotel nowego
obicia, a d�ugopisy wk�ad�w, ale niebiosa nie pozwoli�y
najwyra�niej, aby cokolwiek zosta�o wymienione na inne.
- Dzi�kuj�, �e si� zjawi�e�, Alex. - Gordian wsta� zza swego
biurka. - Zbyt d�ugo si� nie widzieli�my.
- Gord i Nord zn�w w jednym stoj� domku. Jak Ashley
i dzieciaki?
- Nie�le. - Gordian zawaha� si� na moment. - Julia w�a�nie
wr�ci�a na jaki� czas. Z osobistych powod�w.
Nordstrum rzuci� mu znacz�ce spojrzenie.
- Z m�em?
Gordian przecz�co potrz�sn�� g�ow�.
- Z psami?
- Pewnie w�a�nie �pi� na mojej sofie - odpar� szef UpLink i
wskaza� go�ciowi fotel. Gest oznacza� koniec poruszanego tematu.
Usiedli po przeciwnych stronach biurka. W gabinecie Gordiana
panowa�a atmosfera wielkiej sta�o�ci i niewzruszalno�ci, a
Nordstrum - kt�ry porzuci� ojczyste Czechy, posad� w Bia�ym Domu,
nieruchomo�� w Dystrykcie Columbia i mn�stwo kochanek, a
ostatnio, ze swobod� godn� Freda Astaire'a, r�wnie� doskona��
karier� - przyzna�, �e robi ona na nim ogromne wra�enie i zarazem
uspokaja. Nie wyda�o mu si�, �e czas si� zatrzyma� - w�osy szefa
holdingu by�y troch� bardziej szpakowate i przerzedzone, a jego
filigranowa sekretarka zaokr�gli�a si�, ale te� oboje ubierali
si� elegancko, w zgodzie z panuj�c� mod�. Wszak�e mimo nawa�nic
i przemian gabinet Gorda pozosta� gabinetem Gorda.
- I jak si� czujesz na tymczasowej emeryturze? - spyta� gospodarz. Nordstrum
uni�s� brwi.
- Tymczasowej? Sprawd� swoje �r�d�a.
- Znowu wychodzi z ciebie dziennikarz. Nie masz jeszcze
pi��dziesi�tki i jeste� jednym z najbardziej kompetentnych i
wykszta�conych ludzi, jakich znam, wi�c po prostu wywnioskowa�em,
�e w ko�cu zechcesz wr�ci� do pracy.
- Komplement�w nie b�d� odrzuca�. Natomiast faktem jest, �e po aferze z szyframi i po tym
jak niemal porwano mnie na pok�adzie atomowego okr�tu podwodnego,
tak dalece wypad�em z bran�y, �e ogrodnicy Bia�ego Domu odganiaj�
mnie sekatorami, nie odczuwam potrzeby, �eby by� kimkolwiek innym
ni� spokojnym domatorem.
Przez d�u�sz� chwil� Gordian siedzia� bez s�owa. Przez usytuowane
za nim okno wida� by�o g�ruj�cy nad zabudow� San Jose masyw Mount
Hamilton, kt�ry wzmaga� jeszcze panuj�c� w gabinecie atmosfer�
niezmiennej sta�o�ci.
- Wiem, �e by�e� na przyl�dku, gdy prom mia�
wystartowa� - Nordstrum przerwa� milczenie. - Ogl�da�em transmisj�
na CNN. Potworna tragedia.
Gordian skin�� g�ow�.
- To co�, czego nigdy nie zapomn� - zgodzi� si�. - Uczucie
straty... smutek panuj�cy w sali kontrolnej by�y nie do opisania.
Go�� przyjrza� mu si�.
- Zak�adam, �e skontaktowa�e� si� ze mn� z powodu Oriona?
Gordian spojrza� mu w oczy i raz jeszcze powoli skin�� g�ow�.
- Mia�em w zwi�zku z tym dylemat - stwierdzi�. - Szanuj� twoje
pragnienie wolno�ci, ale przyda�aby mi si� twoja rada. Bardzo by
mi si� przyda�a.
- Za ka�dym razem, kiedy my�l�, �e ju� mi si� uda�o, kto� mnie �ci�ga z powrotem - westchn�� Nordstrum.
Szef UpLink u�miechn�� si� nieznacznie.
- Nie dramatyzuj. Za chwil� zaczniesz si� zachowywa� jak Pacino.
- Nie ma o czym m�wi�.
Nast�pi�a kolejna chwila ciszy. Gordian z��czy� palce na blacie,
przyjrza� si� im, po czym przeni�s� wzrok na Nordstruma.
- W latach osiemdziesi�tych, zanim si� jeszcze poznali�my, napisa�e� dla
"Time'a" analiz� katastrofy Challengera - odezwa� si� wreszcie. -
Nigdy jej nie zapomnia�em.
- A ja nigdy si� nie dowiedzia�em, �e j� czyta�e�. - Nordstrum zmarszczy� brwi z namys�em. - To by� m�j
pierwszy du�y artyku�... je�li dobrze pami�tam, spotkali�my si�
miesi�c czy dwa po jego opublikowaniu.
- W Waszyngtonie, na przyj�ciu wydanym przez naszego wsp�lnego znajomego.
- Przypadek? - spyta� Alex.
Gordian nie odpowiedzia�.
Nordstrum westchn�� ci�ko i da� za wygran�.
- Po katastrofie Challengera media uderzy�y zgodnie w jeden ton:
�e NASA i program kosmiczny s� sko�czone - rzek�. - Pami�tam t�
nieustaj�c� paplanin� o tym, jak to ca�e po kolenie dzieci
obejrza�o wybuch w telewizji i dozna�o szoku emocjonalnego.
Pami�tam niezliczone por�wnania wypadku do zab�jstwa JFK i
przepowiednie, �e nigdy nie otrz��niemy si� na tyle, by zebra�
si� w sobie i ponownie zapragn�� lotu w kosmos.
- Bardzo ostro zaatakowa�e� ten punkt widzenia.
- Owszem, i to z wielu powod�w. Pozwoli� on wykorzysta� tragiczny
wypadek: na potrzeby nocnych wiadomo�ci i g�upawych talkshow
stworzono doskona�� mieszank� emocji i sensacji. Takie
postawienie sprawy ca�kowicie ignorowa�o ludzk� odporno�� i up�r,
zupe�nie jakby�my byli zmuszeni do dzia�ania przez czynniki
zewn�trzne, nad kt�rymi nie mamy w og�le kontroli. A co
najgorsze, doprowadzi�o to do wniosku, �e wypadek nie by� niczyj�
win�, lecz skutkiem tego, co musia�o w ko�cu nast�pi�: trudno,
by kto� by� odpowiedzialny za zwi�zek przyczynowo-skutkowy
wywo�any czynnikami psychologicznymi. Uwa�am, �e trudno by�oby
wymy�li� co� bardziej og�upiaj�cego i demoralizuj�cego.
Rozumiesz teraz, dlaczego brak mi twoich rad, Alex.
Nordstrum u�miechn�� si� nieznacznie.
- To si� nazywa wazeliniarstwo - odpar� po chwili. - W ka�dym
razie g��wna teza mojego artyku�u wskazywa�a, �e obwinianie
Challengera za utrat� publicznego zaufania do NASA by�o
ca�kowitym pomyleniem przyczyn i objaw�w. Wszyscy odczuwali �al
z powodu �mierci astronaut�w, ale zszargana reputacja agencji nie
by�a wynikiem narodowego wstrz�su po wypadku. By�a konsekwencj�
nawarstwiaj�cych si� ju� od dawna problem�w instytucjonalnych
oraz zabawy w zrzucanie winy, kt�ra zacz�a si�, gdy komisja
Rogersa, a potem raport Augustine'a wyci�gn�y je na �wiat�o
dzienne.
- Wniosek by� taki, �e biurokracja w agencji tak si�
rozros�a, �e zupe�nie zdezintegrowa�a procesy podejmowania
decyzji i zniszczy�a autorytet kierownictwa - doda� Gordian. -
Ka�dy kierownik by� w�adc� swego ma�ego kr�lestwa, a wa�nie kadry
skutecznie uniemo�liwia�y wymian� informacji mi�dzy dzia�ami. Tak
to wygl�da w skr�cie. Ale w ten spos�b pomija si� zbyt wiele z
tego, co by�o naprawd� wstrz�saj�ce. Informacje o wadzie
pier�cienia, kt�ry spowodowa� katastrof�, oraz o innych
potencjalnych zagro�eniach zosta�y �wiadomie ukryte, poniewa�
kierownicy mieli na uwadze wy��cznie w�asne partykularne
interesy. Problemy finansowe, naciski polityczne i terminy
spowodowa�y, �e agencja obni�y�a wymogi dotycz�ce bezpiecze�stwa
materia�owego i proceduralnego. Wielu ludzi obawia�o si� tego
startu, ale nikt nie odwa�y� si� za��da� jego przesuni�cia. Nie
chcieli wcale narazi� astronaut�w na zwi�kszone ryzyko. Ulegli
po prostu grupowej psychozie wyra�aj�cej si� w przekonaniu, �e
zagro�enia s� mniej powa�ne, ni� by�y w rzeczywisto�ci. Ka�dy
udany start zwi�ksza� ryzyko i z ka�dym wmawiali sobie, �e nadal
b�d� mieli szcz�cie i nic si� nie wydarzy. Pope�niali b��dy z
szeroko otwartymi oczami.
Gordian obserwowa� go w milczeniu, a gdy Nordstrum sko�czy�, skrzy�owa� r�ce na biurku i pochyli� si�
ku dziennikarzowi.
- Wiesz dobrze, Alex, �e w przypadku Oriona nie
o to chodzi. Obecnie NASA to zupe�nie inna firma, bardziej zwarta
i skoncentrowana na osi�gni�ciu celu. Jej operacje mo�na ju�
znacznie �atwiej prze�ledzi� z zewn�trz. Standardy bezpiecze�stwa
i wymogi jako�ciowe zosta�y ponownie podwy�szone. Wiesz, �e gdyby
mi tego nie udowodnili, nie zaanga�owa�bym �rodk�w UpLink w
budow� tej stacji kosmicznej.
Nordstrum zamy�li� si�.
- Mo�e masz racj� - powiedzia�. - Ale spo�eczne zaufanie do
NASA, kt�re agencja zbudowa�a w czasach program�w Mercury i
Apollo, prawie si� wyczerpa�o, wi�c przekonanie ludzi o tym, �e
nie mylisz si� co do NASA, b�dzie prawdziwym problemem.
Nie zabrzmia�o to zbyt optymistycznie.
Nordstrum westchn��.
- Wypadek wzbudzi� niepewno�� nawet w�r�d tych z nas,
kt�rzy wierz� w badania kosmosu. A trzeba pami�ta�, �e ju� na
d�ugo przed katastrof� Oriona znaczna cz��, je�li nie wi�kszo��
podatnik�w uwa�a�a program za marnotrawienie ich pieni�dzy. Dla
krytyk�w symbolem tego marnotrawstwa jest
w�a�nie mi�dzynarodowa stacja kosmiczna, maj�ca kosztowa�
czterdzie�ci miliard�w dolar�w, do czego trzeba jeszcze doliczy�
setki milion�w na wykupienie Rosjan, kt�rzy wbrew twierdzeniom
Starinowa nie s� wstanie zap�aci� swojej cz�ci. Przeciwnicy nie
widz� praktycznej warto�ci tych wydatk�w, a nikt nie postara� si�
sk�oni� ich do zmiany pogl�d�w. Teraz, po �mierci pu�kownika
Rowlanda... Naprawd� chcia�bym by� wi�kszym optymist�.
Gordian pochyli� si� jeszcze bardziej.
- W porz�dku - powiedzia� cicho. - To co robimy?
Nordstrum przez d�ug� chwil� siedzia� bez s�owa, nim w ko�cu odpar�:
- Nie jestem ju� twoim konsultantem ani dziennikarzem. Mog�
ci tylko poradzi� jak kto�, kto podobnie jak niezliczone rzesze
obywateli tego kraju, obserwuje prac� rz�du i wielki przemys� z
dystansu, przez zas�oni�te okna. Mo�e zreszt� to dobry punkt
widzenia i mo�e �atwiej dzi�ki temu by� ich g�osem. - Umilk� na
chwil�. - Przekonaj ich, przekonaj mnie, �e �ledztwo w sprawie
przyczyn katastrofy Oriona b�dzie absolutnie uczciwe. I nie chc�
s�ysze� o jego post�pach od jakiego� wyspecj