8155

Szczegóły
Tytuł 8155
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8155 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8155 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8155 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Pawe� Huelle WIERSZE Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Bursztyn, wapno.. Znakiem ju� nie bia�ym, zakurzone i szare, Kt�rego odprysk rozciera na spoconej r�ce, Zmieszane ze �lin�, puszczaj�ce p�cherze, Zaprawione wilgoci� d�oni i j�zyka -Jest wapno dziwnym dla� fantomem Tamtego domu, gdzie otwarte bramy S� na po�udniu kraju, po�rodku Galicji Imion tak mrocznych jak Babka i Dziadek. Tam chcia�by umkn�� w chorob� dzieci�stwa: W przeczysty akt poznania: W odg�osy wieczoru, Zapach ziemi po deszczu, w rozmow�, W odleg�y stuk poci�g�w, w pierwszy Wytrysk nasienia gwa�towny jak burza, W kwitn�cy pas irys�w na kra�cach posesji, W huk deszczu sierpniowy, albo oddech Schylonej cicho matki nad b��kitem ko�dry. Wskrzesi� te chwile - wie �e niemo�liwe, Ani ocali�. Jakim�e sposobem? Trzyma Wi�c jasny �leb bursztynu w d�oni Zamiast okruchu wapna: Pop�kane �ciany, Okna bez szyb i wywalone bramy do ogrodu -Oto co widzi teraz w g�szczu chwast�w Oplataj�cych potrzaskane belki Starego szybu. Strudzeni wiertacze Nie odebrawszy ostatniej zap�aty Odeszli milkn�c. On widzi ich twarze Zbr�zowia�e od s�o�ca i zapachu nafty, Lecz nie wie gdzie s�, gdzie ich szuka� mo�e, Przez jakie portale przeszli. �mierci, Kt�ra muskaj�c ich metamorfoz� Przemieni w �ycie nowe? Czyli te� Rozpaczy i zupe�nego kresu: Tam Zamiast ��ki czarna jama ziemi Otwiera szczelin� bezszelestnym skurczem. Bursztyn podni�s� spod buta. Wapno palcem zdrapa� Ze �ciany willi (w Zoppot), w kt�rej nikt nie mieszka, Bo jeszcze nie lato. Jeszcze zimne wiatry Targaj� mu w�osy. I czego chce wi�cej? �To jest zwyczajne �ycie". Tak m�wi� do niego. Elegia Kiedy w pniach sosen zamilkn� korniki On jest przy tobie, w ch�odzie pa�dziernika, Tam, gdzie zardza�y promie� �lizga si� do �rodka, Badaj�c �cie�nione lata jak �d�b�a zesch�ej trawy. Nie ma ps�w przy nim, tr�bek i szczekania lisa, Zgni�ej czerwieni sukna, ciemno�� alei, Z paj�czyn ple�ni, z opar�w wilgoci Wysnuwa mu tw� posta� s�ony wiatr zatoki. Nic si� nie dzieje. Ojciec po�r�d �ywych M�wi o cenach zbo�a, koniecznej naprawie, (Duch strzaska� szyby gdy szala�a burza) Trzeba wi�c wstawi� desk� do starej pergoli. P�niej co� o nadziei: Kobiety na blechu Ju� naci�gaj� p��tno, nad nimi �urawie, Po drzewach biegnie d�wi�k spi�owych dzwon�w, Daleko stuka werbel k� lokomotywy. Wszystko przecie� zmy�lone, bo nie by�o Karpat Ani tamtego domu z szerokim tarasem: Ojczyzna leg�a p�otem w zakr�cie ulicy, Dok�d bieg� ogl�da� zblak�y szyld niemiecki. Cz�no zepchni�te w wod�, obca mowa ch�op�w, Diabe� nios�cy kamie�, ostry wrzask perkoza W szale�stwie lata, obleczone kurzem, ��obi�y pami�� kaszubskiej piosenki. Teraz, wsparty o drzewo, �ledzi my�l ob�ok�w, Liczy miedziane grodzie, ich l�ni�ce kad�uby, Wie, �e nad miastem nie ujrzy anio�a Ani m�czyzny konno, w krysztale powietrza. Jam� wykrotu i ukryte studnie Przenosi tutaj, gdzie pochy�a �cie�ka Biegnie ze wzg�rza, wolno opadaj�c Na niewidzialne okna i blaszki paproci. Wi�c nie muzyka, nie eksplozja gwiazdy B�d� mu zamyka�y obr�t sfer niebieskich W czas, kiedy p�omie� trawi czerwie� li�ci I wypala j�zorem czelu�� korytarzy. To drewna potrzask, czu�o�ci twej zdrada Zamkni�ta w obr�cz pos�pnej wilgoci Toczy go jak choroba. Tysi�ce mil przejdzie W koronie milczenia, do krwi gryz�c usta Tam, gdzie zardza�y promie� �lizga si� do �rodka, Tam, gdzie w pniach sosen ustaje dr��enie I czas planety zdaje si� umiera� Z ga��zi� �wierku powleczon� szronem. Po takich epokach zostaj� wywalone bramy I puste oczodo�y okien, nic wi�cej, doprawdy, Szczeg�lnie na dworcach widz� dziadka Karola W kraciastej marynarce z p�kat� walizk�, Obok zawszonej ch�opki, na ��kach modlitwy S�ycha� tych co zbawieni. Nie wida� Chrystusa, A jednak wierz�. Poci�gi ze Wschodu na Zach�d Przenosz� nowin�, a ojciec w nasieniu nosi m�j zal��ek I pije w�dk� z rosyjskim lejtnantem, Zanim wyruszy dalej, na ja�ow� ziemi�. W jego snach tunele przej�� podziemnych Przypominaj� ko�cio�y, puste hale fabryczne S� geometryczn� wizj� pa�ac�w, linie autostrad Biegn� do wn�trza g�r, pami�ta, co przed �mierci� M�wi�a jego babka - chodzi�am, chodzi�am, Po obcym domu, jedne drzwi prowadzi�y do Drugich a potem nast�pne i tak ci�gle, Zanim nie obudzi� mnie lekarz. Kt�rego� razu prze�y� to samo w szkole: D�ugie korytarze znik�y, nie mia�y ko�ca Okna i drzwi do klas, �adnej przy tym Muzyki czy podejrzanych g�os�w. Przebudzony udziela dziwnych odpowiedzi, Na przyk�ad: Jestem w Zamku �wi�tego Anio�a, Albo: Zielone jab�uszko toczy si� s�ysz�c �wiat�o, p�niej widzi jego drgaj�ce cz�steczki, Daleko, daleko, w samym ko�cu r�kawa. Ch�opiec ta�cz�cy reggae o �wicie na pla�y, M�czyzna, z kt�rym sypia�a�, ten sam, Kt�ry bawi� Ci� opowiadaniem anegdot 0 pewnej damie z po�udnia albo o samochodowej Przeja�d�ce Romana Sanguszki, ksi�cia, Ten sam, dziesi�� lat p�niej, przera�ony Czerwieni� dywanu, owalem secesyjnych stiuk�w, Fryzem rze�bionej por�czy fotela i ka�dym Detalem pokoju z oknem od strony zatoki, Ten sam m�czyzna pij�cy w�dk� W hotelowym pokoju, wykrzykuj�cy B�aze�stwa w dziesi�ciu j�zykach, Przeklina teraz jasn� ziele� li�ci, Wezbrane wody rzeki i biel czystej kartki, Po kt�rej biegnie mr�wka faraona. Tymczasem deszcz zmywa �lady Twoich st�p na piasku 1 jak co roku przed �wi�tami zapach wilgotnego drzewa Miesza si� z cynamonem, imbirem, muszkatem. 10 Jak niewiele trzeba nam by�o snu, pami�tasz, Aby objawi� si� duch: Musn�� palcami cia�o, Strzepn�� s�upek popio�u nagle z papierosa I zaraz gra�a rytmiczna muzyka -Zim� w ma�ym pokoju pomi�dzy szybami, Latem na czubkach sosen, kt�re�my Ogl�dali z g�owami w trawie, obserwuj�c niebo: �Biegnie ch�opiec dolin� w jasnym tyglu s�o�ca, Gdzie w stron� Oliwy p�ynie kr�ta rzeka, Zielon� wysp� Opactwa Cysters�w, Sk�d wida� wie�e i linie zatoki". Ale tam jest ju� miasto w�a�ciwie niemieckie, Czerwone skosy dach�w, drewno przybud�wek I wyblak�a w pyle ��� miodowych tynk�w, W kt�rych dziesi�cioletni zapisa� to wszystko, Tak�e zapach jesieni, kiedy zgni�e li�cie Wiatr p�dzi� z cmentarza na moj� ulic�, W niekszta�tnym j�zyku gotyckiej litery, Sk�d tylko skok by� na przedmie�cie Langfuhr. 11 Kr�l-Duch Wy�ej ch�opi�ta, wy�ej me dzieciny, Pucate cherubinki, r�owe bobasy, Czekaj� na was ��czki, ruczaje, doliny, Koniki z�ociste, jedwab i at�asy. Gdy ju� b�dziecie - bladawe anio�ki R�cz�ta sk�ada� i m�wi� paciorek, Ja powykr�cam wasze kruche r�czki I cisn� jak koci�ta w przepa�cisty worek. Potem b�d� wyrywa� niewinne cz�oneczki, Wszystkie was po�r�, a wreszcie przetrawi�, A� zrozumiej� stroskane mateczki, Co z Panem Bogiem jest zaczyna� spraw�. 12 Tego roku nie byli�my nad Atlantykiem, Zapach ryb, chrz�st muszli - to wszystko Pozosta�o na dnie szuflady obok cygar, Skrawka papieru i miedzianej blaszki... 13 Je�li naprawd� chcesz odpocz��, Wybieraj deszcz zamiast komunikat�w, A moje d�onie wybierz Zamiast kawa�ka czego� dla czego� i po co�. Cho� nie ma za oknem Sorakte - Sp�jrz, ma�e wzg�rze i w�a�nie Teraz okryte pierwszym �niegiem. Zapal papierosa, pomy�l, ile Dach�w na starym mie�cie Przysypa� ranny wiatr. 14 �My, Austriacy, mamy w sobie t� lekko�� Wiede�skich porank�w. Ponury Beethoven To tylko chwila w naszej biografii, s� przecie� Ba�ka�skie ta�ce, kawa po turecku, Blichtr polskich pan�w, w�gierska �ywotno�� I d�ugie treny hrabianek z Galicji, Kiedy przechodz� Prater, my�l�c o Cesarzu..." 15 Ojciec nie lubi k�amstwa, przekle�stw, alkoholu, - B�d� czysty - m�wi - tylko to nam zostaje, Nawet je�li nie wiara w Boga, synu, S� momenty, kiedy �wiat�o przestaje by� Zwyczajnym blaskiem, mi�o�� po��daniem -S� takie momenty w �yciu ka�dego cz�owieka. 16 Nie przywi�zuj si� do niczego - m�wi dziadek -Bo to zwi�ksza cierpienie: rzeczy, miasta, ludzie Odchodz� w przesz�o��, b�dziesz kocha� pustk�, A taka straszna mi�o�� niegodna cz�owieka. 17 Niedobrze jest by� wygna�cem - m�wi matka - Obce d�onie podaj� szklank� herbaty I wszystko niezrozumia�e jest, nawet B�g Troszczy si� mniej o ciebie, A ka�de ��ko pachnie innym cz�owiekiem. 18 Ksi�dzu Markowi Wittbrotowi Co mog�em opowiedzie�? Histori� wiecznie nieobecnych m�czyzn, Przegranych wojen, poronie� w podr�y, Dom�w, kt�re zmienia�y w�a�cicieli Jak epoka kr�j sukien albo kapelusza. I zawsze tak samo: Tu nawet kobiety Podlega�y cichemu prawu: O mi�o�ci m�wi si� Szeptem, albo milczy, �eby nie kusi� losu. Mnie ocali�a Babka Maria: Godzinami opowiada�a Jak pi�kne by�y ogrody, jaka uroda drzew... Inni gonili na sportowe wiece, Kupowali telewizory, grali w toto- lotka. Zapomnie�. Odrzuci�. Ojciec nad miark� w�dki Upiera si� przy widmach, bije pi�ciami w skronie, To musi mie� swoje granice - wo�a, A matka jest um�czona. Nie wie co robi�. P�acze. Potem wnoszono meble i wynoszono, Starzy ludzie umierali coraz cz�ciej, Dzieci bez adresu gra�y szkie�kiem w klasy, Asfalt zast�pi� bruki. Kto� m�wi� o Bogu Ale nie zawsze z najwi�kszym uznaniem... Trzaska�y drzwi. Zawsze w tej samej bramie. 19 W Dolinie Abrahama spotyka�em drwali, Rz�zi�a mechaniczna pi�a, stuka�y siekiery, Sosna pada�a obok d�bu, na koniec olszyna W stru�kach tytoniowego dymu sp�yn�a w zaro�la. B��kitne ich bluzy, kraciaste koszule Miga�y w g�stwinie li�ci, nachylali g�owy, Potem zaleg�a cisza, jedli chleb, pili w�dk�, W ch�odnym powietrzu wrze�nia, ca�kiem niewidzialni. 20 Ruda kita wiewi�rki, ten skacz�cy p�omie� Z drzewa na drzewo j est tylko zachwytem Patrz�cej na� dziewczynki, kt�ra jeszcze nie wie, Jak odr�ni� li�� grabu od li�cia kasztana I pewnie znowu sp�ni si� do szko�y. 21 Lubi� okr�ty z orzecha puszczane przez dzieci W brudnej wodzie ka�u�y, szczeg�lnie gdy s�o�ce Wychodzi zza chmur, tafla jest br�zowa, I wiatr niesie je pr�dko do drugiego brzegu. 22 Tak�e st�, lampa i krzes�o i zmi�ta koszula Nale�� do tego �wiata. O tamtym my�li niewiele Stoj�c chwilami przy oknie: Dlaczego samochody Przypominaj� mu rzek�, dlaczego �wiat�a bistra Kojarzy z jazd� poci�giem i dlaczego Boi si� pustych korytarzy, zapachu �wiec I bia�ej kartki papieru le��cej na stole? 23 To By� mo�e jest za nami, idzie z ty�u, Pod��a krok w krok i s�ycha� to niczym Kobiece obcasy, w pustej uliczce, Wieczorem. Mo�e gdzie� powy�ej, ale wtedy jest Niewidzialne i tylko niekt�rzy mog� Ujrze� czasami �wiat�o. W�wczas pisz� traktaty albo milcz� do �mierci Z przera�enia. Niezwyk�e musz� by� takie chwile, Niewyobra�alne wprost. Dawniej byli tacy, kt�rzy przez ca�e �ycie Badali spraw�, tracili m�odo��, wzrok, maj�tek, Ale te� nie wiedzieli. Od takich pyta� mo�na zwyczajnie oszale�: Jedyna pewno��, to ta, �e nie ma �adnej Pociechy ani odpowiedzi. 24 Opactwo Cysters�w - Oliwa ��te oczy clocharda �ledzi�y uwa�nie Schylon� posta�, m�g� by� �wit zaranny Albo zmierzchania pora, zgie�k obcego miasta Wkrada� si� w szelest kropel, wabi�c z odleg�o�ci Szare �awy kamienne i p�kola k�adek, Kt�re mija� powoli ponad tafl� wody. D�ugie �odzie patyk�w przybi�y do brzegu I fala brudnej wody ko�ysa�a tratw�: Podobni gro�nym bogom, w sk�ry obleczeni, Nie�li na krzywych rogach krew, ogie� i wojn�, Tam, gdzie pogodne wzg�rza i wie�e katedry Odbija ziele� stawu w kszta�cie jego twarzy. Mr�wka toczy�a kamie�. Przed szale�stwem miecza Wyni�s� j� pr�dki strumie� i cisn�wszy w b�oto Dalej sp�ywa� do morza, m�ski but ze sk�ry Sta� si� narz�dziem losu, wysp� ocalenia, M�g� by� brata z Brze�nicy, z La Ferte, z Morimond, Przyby�ego tu w sprawach sztuki sadowniczej Zesz�ego jeszcze lata, w czas obfitych zbior�w. Przysiada� w cieniu wi�zu. Aleje bukszpanu Wiod�y na pokuszenie pi�� anielskich zmys��w, Mnisi wzruszali ziemi�, d�d�ownice pod spodem Czu�y ich krew gor�c�- stoj�c umierali Wsparci o trzonki szpadli, rydle i motyki, Za jednym sztychem �mierci, ale nie od stali Wykutej w zimnych fiordach p�nocnej Norwegii. Br�zowy lak piecz�ci zastyga� zuchwale W spojrzeniu opata, do Miasta pos�aniec Ruszy� jeszcze przed �witem, gdzie dymi�cych mrowisk Znacz� si� �ywe strupy na przesiekach puszczy, I na po�udnie wola wzrok w�drowca gwiazda Przez g�r pos�pnych mroczne krajobrazy, tam Gdzie prawdziwe �ycie rodzi si� chrze�cija�stwa, Rozkwita ga��� wiary, �r�d�o stu ogrod�w. 25 Teraz w cieniu spichlerza kluczy�a procesja, Onej szkielet przewodzi� z osinowym ko�em, Id�c t�ukli powietrze, w odblasku pochodni Ta�czy� mi�dzy ogniami stary m�� brodaty, Zagra�y dzwony, w stuk dwustu ko�atek Wpl�ta� si� g�os chrapliwy martwego przybysza: Jako wygnani b�d� z kra�c�w wszelkiej ziemi, Jad smoczy wino ich, trucizna �mij okrutna! Ch��d dr��y� powietrze. Ci�ko kute kraty Wygna�y wzrok clocharda i muszla �limaka Zamkni�ta w bry�ce lodu, za bram� z �elaza �wieci�a nam jak gwiazda kryszta�em spirali Na wszystkie �wiata strony. Zgie�k obcego miasta Miesza� si� z hukiem morza, nasta� czas odwrotu, �cie�nia�y si� wi�zania, zwar�y szczeliny, A� zamkn�� wszystko w cegle szary mur opactwa. 26 Moja Ojczyzna W gor�czce przemierza�em konno trzydzie�ci wiorst dziennie, Wierzchowiec pokrywa� si� pian�, chrapami dotykaj�c ziemi, T�uk�em go jeszcze harapem, w boki wbija�em ostrogi I ch�opskie pogrzeby przeskakiwa�em jak rzeki mocnym szarpni�ciem strzemienia, Nie maj�c przy sobie szabli, pistoletu, strzelby. We �nie przychodzi�a do mnie obrazem attyckiej kolumny Strzaskanej uderzeniem piorunu, jej marmurowy pilaster Le�a� u st�p rozwalony w ma�e bry�ki kamienne, A ja krzycza�em budz�c si� w mokrej od potu po�cieli Nie pozwalam! Kiedy Ojciec Pafnucy sprowadzi� do domu trzech medyk�w, Kaza�em psy spu�ci� z �a�cucha i hajduk Wasylko nabija� strzelb�, I nawet gdyby Pan B�g sam przyszed� wtedy do mnie -Wygna�bym precz lub za��da� sprawy przed trybuna�em historii. Wreszcie umar�em, s�dzili w okolicy, �e od postradania zmys��w, Biega�em wyj�c po pokojach w bieli�nie i z pugina�em w d�oni, Tymczasem ujrza�em j� na kszta�t wioskowej dziewczyny, Tej, co j� gwa�cili Moskale rok temu obok krzy�a, tu, na rozstaju dr�g, I krew uderzy�a mi do g�owy. 27 Metafizyka Nios�c wiatr w twoich w�osach Przychodzi do mnie: Zimny, oboj�tny, Widz� go w�a�nie, jak odszed� od sto�u, Na kt�rym zostawi� popi� z cygarniczki I rozrzucone w nie�adzie papiery Obok porcelanowej figurki tancerki: �Nie ma �adnej ojczyzny. I boli a� nadto �eby zrozumie� to s�owo - zatrata, Bardziej ni�li smagni�cie nahajem w policzek Albo bagnetu sztych w czasie potyczki. Wiod� j� czasem pami�tnej jesieni Poprzez aleje parku, przez marmur pos�g�w Poustawianych tutaj monarszym kaprysem, W kt�rych odbija suknie barw� rdzawej miedzi. Dw�r nader wymy�lny, kr�l by� kr�tkowidzem I aby podziwia� pl�sy francuskiej kokoty, Na sam� scen� przysun�wszy fotel, D�oni� bi� brawo o d�o�, w at�as spowity. Teraz, kiedy z ni� id� w rzece zesch�ych li�ci Czaszk� tamtego, odart� z peruki Czerw toczy i zamilk�y brawa W ostatnim krzyku zabranych prowincji." Pytaj, czy go ocali zesch�y strup pami�ci, Kiedy odchodzi z bia�� warstw� pudru Na obu policzkach, czy go nie zniech�ci Konterfekt w�asny na konopnym sznurze, Kt�ry plebs, dot�d pokorny, zawiesiwszy wo�a Jego imieniem: In effigie Szcz�sny. 28 Artur S. albo ulica Polanki Ko�czy si� miasto i wysokie trawy rosn� wy�ej p�otu, Stare kobiety w ogrodach susz� wypran� bielizn�, Dawno zmarli m�czy�ni w zrujnowanych dworach Wci�� my�l� o przegranej wojnie, chodz� po pokojach, Wi�c tak wygl�da nico�� - my�lisz -jakby� zesz�ej zimy Kiedy opad�y li�cie widzia� ze wzg�rza zatok� I �wiat�a cudzoziemskich parowc�w oboj�tne na wszystko Napawa�y ci� smutkiem i nieokre�lon� t�sknot�, Tymczasem zn�w jest lato i fruwaj�ce mr�wki L�duj� na stole obok dzbanka z kaw�, Kiedy zapach �ywicy, kiedy biel obrusu i z�oty Pasek wok� fili�anki nie obchodz� ci� wcale Podobnie jak c�rki s�siad�w ha�asuj�ce w ogrodzie Z bolesn� ��dz� �ycia, z umi�owaniem wzrostu Kipi�cym w �y�ach, w ich bursztynowych �onach, Wi�c jednak wybieram smutek - my�lisz - Z jego krucho�ci� konieczn�, z ch�odem morza, Kt�rego nie opisze g�adkie wn�trze muszli Przywiezionej z Kr�lewca, ani nie wyrazi u�cisk Dziewicy �ony matki kochanki czy prababki W moim pustym pokoju przy tej przekl�tej ulicy, Kiedy wiatr porusza przezroczyste firanki, I strach, bo tak ju� to b�dzie trwa�o a� do ko�ca �wiata I nic, nic si� zmieni, a p�niej tak samo... 29 Johan W.G. Ubolewam, doprawdy, nad s�abo�ciami filologii - C� bardziej niew�a�ciwego, od docieka� Czy Faust umar� istotnie na stokach Schwarzwaldu, Albo gdzie pierwej studiowa� - w Krakowie czy Heildelbergu? Prawdopodobnie nie napisa� Hollenzwang Ani te� bywa� na cesarskim dworze. Strawi�em nad tym wiele dni i nocy -Pozosta� b�l oczu i ogarki �wiec. Jak on, zmierza�em do kresu wszelkiej sztuki Wabiony nadziej� i dane mi by�o truchle� ze zgrozy: Je�li jest m�dro��, to w ograniczeniu pyta�, Po tym poznaje si� bowiem mistrza od m�odzie�ca. Nie powiedzia�em te�, ile ukrywa si� w rytmie, Z kt�rego powstaje duch, roztropniej by�o jednak Zaj�� si� s�o�cem Grecji, traktatem o barwach I rozwa�aniem o harmonii bytu. 30 Fryderyk H. Szale�stwem - m�wili -jest dowodzi� Prawd ponad miar� ludzkiego rozumu: Przekonywa�em stolarza, �e kropla na szybie Mie�ci w sobie ocean, a ziarno �yta Zawiera pe�n� chwa�� Najwy�szego. Czasem Pi�kno, Mi�o�� i Prawda Obejmowa�y mnie nagle - wtedy skrzyd�a T�umi�y stukot m�otka i zastyga�em W bezruchu, �eby nie uroni� S�owa. Popatrz - krzycza�a jego kobieta - znowu Ten rar�g stoi jak drewniany s�up! Wi�c wybiega�em z warsztatu zapisa�, Co powiedzia�y tamte g�osy. W 1812, kiedy Tybing� zasypa� �nieg, Trzyma�em w d�oni zamarzni�t� mr�wk� I po raz pierwszy od lat mog�em p�aka� Wiedz�c ju�, �e nigdy nie ujrz� Aten. Wolno�� - m�wi�em do Zimmera Jest spraw� kszta�tu powstaj�cego z chaosu, A potem wolno, u�miechaj�c si�, struga�em desk� R�wnymi poci�gni�ciami hebla, w zupe�nym milczeniu. 31 Caspar David F. Kto jest ten drugi nad brzegiem morza W d�ugiej opo�czy i staroniemieckim birecie, Ten, stoj�cy obok mnie w Sudetach -Nigdy nie mog�em zapami�ta� jego twarzy. Pyta�em, czemu �wit tak jest podobny do zmierzchu A jod�y przy po�wiacie s�jeszcze ciemniejsze, Sk�d w nim zami�owanie do skalnych rozpadlin, Ruin ko�cio��w i opustosza�ych cmentarzy? Raz, spotka�em go w lesie, kiedy ogl�da� Rude korony drzew, cisza by�a tak wielka, �e s�ysza�em komiki w mrocznych korytarzach -Nagle mi znikn�� i wtedy zobaczy�em strumie�. Tamtej nocy w pe�ni ksi�yca Stali�my obaj na prze��czy I omal nie run��em w d� Na widok - w miejsce dw�ch -jednego cienia. P�niej, latami przysz�o wspina� si� na g�r�, Kt�ra nie mia�a nazwy w jakimkolwiek z j�zyk�w, Mija� po drodze zamglone krajobrazy, A� o�lepi�o mnie promieniej�ce �wiat�o krzy�a. 32 Georg Wilhelm Friedrich H. M�wili�cie - kiedy umiera cz�owiek, B�g tego chce I nie nale�y podnosi� gniewu przeciw Jego woli, Bo jest to nielogiczne. Pyta�em dalej -Co s�dzi�, je�li umiera ca�y nar�d i tylko niekt�rzy Z was odpowiadali prawid�owo. Inni kryli g�owy W ramionach, udawali, �e co� notuj�, albo Patrzyli przez okno na stuletni� sosn�, Kt�ra wzrasta�a w cieniu uniwersytetu. Zosta�my wi�c przy drzewie. Dziesi�tki lat pot�nia�o, Pracowa�y w nim ziemia, deszcz, s�o�ce i wiatry, Nie jest przypadkiem, i� siekiera drwala Dosi�gnie go teraz i przemieni w drewno, Z kt�rego zrobi� st� albo klepki parkietu, Trociny ciskaj�c w worek, a wi�ry do pieca. Czym�e jest duch kszta�tuj�cy narody, Je�li nie ow� si��, kt�ra w r�ku drwala, W stolarza d�oni lub w d�ucie artysty Z tej samej sosny wydobywa kszta�ty? Je�li m�j j�zyk spuchni�ty w gor�czce Odmawia mi pos�usze�stwa i je�li Te s�owa do was pisz� ra�ony choler�, Uczniowie moi, nie jest to bezrozumne. Tak. Mia�em dosy� czasu �eby raz jeszcze o wszystkim pomy�le�. 33 Henryk H. Nie wierzy�em, �e w ta�cz�cym pudlu, Z kt�rego �mieje si� uliczna gawied�, Siedzi ukryty diabe�, nie przypuszcza�em Nawet, aby dobrotliwy piekarz Sta� si� mia� bohaterem historii, Podobnie listonosz, rze�nik, akuszerka, Jakich pami�tam z ulicy dzieci�stwa Obok hilfs - policjanta i tajnego radcy. Przysz�o�� narodu ujrza�em we Wrzasku Nibelung�w, w kopulacji Kar�a z ropuch�, we �nie o robakach �wi�tego Jana tysi�cami sp�ywaj�cymi z g�r, Kiedy rozwin�� si� p�k i kwiat wytryska. W listach z Poznania, Pary�a, Londynu, Szydzi�em z Prusak�w i hanowerskich szlachcic�w, Zamiast pakowa� kufry, zamiast przynagla� dyli�ans, Gdy czas syntezy k�ad� sw�j cie� na drodze. Spisa�em te� relacj� z gry Paganiniego Dla pewnej damy spotkanej w hotelu: Ja - �yd wychrzczony, prawnik z wykszta�cenia, Kt�ry lubi�em zbiera� pie�ni mego ludu. 34 James J. Zapach browaru: Paruj�ce wys�odki wywo�one o �wicie Przez bram� zaprz�giem perszeron�w. To cz�ap cz�ap po bruku Kiedy budzi si� rzeka i dzwony nad Liffey Wzywaj� na kolejne nabo�e�stwo ku czci ku pami�ci Bojownik�w o s�uszn� spraw�. Te rozmowy w pubach 0 zer�ni�tej dziewicy kt�ra jest ojczyzn� 1 dawno nie mia�a okresu. Albo zepsute z�by spowiednika Jak zapach zgni�ych glon�w, ten od�r wieczno�ci Tam przy Martello Tower i cichy szelest kraba Na kamiennej pla�y tylko dla m�czyzn. Wy�cigi. Wychodki. Przedwcze�nie pomarszczona sk�ra kobiet, ich woalki Transparentuj�ce na wietrze transparentne has�a odrodzenia Przez cuda Matki Boskiej. I puszki dzy� dzy� po mszy Zamiast elektrycznego tramwaju ko�o biblioteki, A potem wychodzi� z burdelu i zapina� spodnie: Jak�e ja mia�em tego nie wyrzyga� Czystym strumieniem mojej �wiadomo�ci? 35 Nur fur Jude Tak podobne do naszych sn�w a jednak Niepodobne do niczego s�upki kurzu wci�� opadaj�ce Wydarte z ciemno�ci nag�ym promieniem �wiat�a Za�amanego w witra�u szybie mieszkania Soczewce okularu oknie poci�gu te miliony Wiruj�cych drobin kt�re chwytamy Jednym jedynym spojrzeniem szybszym Ni� my�l o nie istniej�cych duszach Czym s� te s�upki gdy w rozpaczy Zamiast s�ucha� szelestu �wiat�a zamiast Szuka� s��w modlitwy zamiast ucieka� Patrzymy pora�eni ich metamorfoz� Nieuleczaln� kt�ra tak zdumiewa Czym s� te s�upki tak podobne Do naszych sn�w a jednak niepodobne Do niczego? 36 Pie�� nad pie�niami Jak pi�kna jeste� przyjaci�ko moja W miasteczku, kt�rego nikt ju� nie pami�ta, Nad rzek�, kt�ra dawno wysch�a. Wiatr przeni�s� zapach twoich w�os�w I brzoskwiniowy puszek sk�ry Ch�opcy roztarli w gniewie i goryczy. Cedrowe belki dom�w, stropy cyprysowe Nie by�y dla mnie - raczej �nied� mosi�dzu I lichy p�omie� nie gasn�cej �wiecy. On jest pasterzem wypalonych pastwisk. W jego domu osty i gniazda jaszczurek. 37 Nauzykaa Ten ch�opiec, ten m�czyzna Prze�arty sol�. Cuchn�cy i�em i rybami, Ten sam przychodzi� do mnie kiedy gaszono �wiat�a I zasypia�a czujna stra� w pa�acu. M�g� by� nast�pc� tronu. Moim m�em, Kochankiem matki lub zab�jc� ojca: W jego nasieniu gor�cy �ar wojny Usprawiedliwia� ka�de rozwi�zanie. Czym by�a szorstko�� jego d�oni Tego nie powie �aden ajod, tego Nie wy�piewa najs�odszy nawet hymen: Rozkosz twarda jak pocisk. Migotliwy B�ysk lampy w mrocznym namiocie Persefony. Odp�yn��. Jego wzorzysty peplos Tul� do �ona. Jego prze�cierad�a Rozpinam na kszta�t skrzyde� i dotykam ustami. Jak zimne s� takie noce nie wiedz� nawet �eglarze, Jaki okrutny kunszt nie rozumiej� bogowie. 38 Pokoje Ka�de drzwi budz� zdumienie �e to nie tutaj. Dopiero nad ranem Kiedy dopija butelk� wina i s�yszy Klaskanie bosych st�p po parkiecie Dopiero kiedy widzi krzes�o i koszul� Kt�r� powiesi� par� lat temu W lipcu albo sierpniu na tej samej Por�czy, dopiero w�wczas Odprawi t� kobiet� na zawsze Ze swoich sn�w. Kiedy zobaczy W�osy w barwie jasnej miedzi Po tamtej stronie. Po tej widzi Niewiele: Pokoje, puste pokoje 39 Lato Le�eli�my pod d�bem Ale tylko mucha brz�cza�a W wysokiej po kolana trawie. Przez kopu�� li�ci, w samo po�udnie Wpada�o �wiat�o. Ale �adnych znak�w Ani objawie�. Duchy, je�li ta�czy�y, to w nas: D�o� obok d�oni. Splecione wargi I j�zyki. Zamiast fujarek, korowod�w, wst��ek, Hucz�ca jak lato muzyka krwi. Ka�dej modlitwy by�oby za ma�o. 40 Magdalena to by� dom w Heliopolis ca�owa�em twoje palce na kt�rych pier�cienie py� pszeniczny z oliw� zapach nardu i jeszcze twarz pos�ugaczki zapalaj�cej miedzian� lamp� na papirusie zapisane twoje grzeszne imi� potem w cieniu bazyliki mniszki jak stalle z wosku uwodzi�y m�j wzrok czu�em muzyk� wiek�w i z�ote Bizancjum gra�o na tw�j obojczyk polifoni� tak czyst� �e zawstydzony odjecha�em dalej pod skrzyd�em go��bicy w ch�opskiej ober�y noc� kupi�em twoje cia�o za kwart� wina kurwy rzezimieszki z�odzieje handlarze relikwiami ��dali wi�cej ale powiedzia�em �e przybywam z daleka i gra�em z nimi w ko�ci by�em lepszym oszustem w nagrod� zapach siana pomi�dzy coitus gdakanie kur i jeszcze piwo kt�re wnios�a po drabinie karczmarka nie pami�tam nast�pnych wciele� by�y jak ods�ony wstydliwych rozkoszy ch�opca m�odzie�ca m�czyzny na wydmach gdzie� ko�o Ausaras niedaleko Sambii ujrza�em ci� po raz ostatni w ch�odnej zieleni morza gdzie powiedzia�a� dusza nie istnieje chocia� modlitwy szepty gus�a i zakl�cia s� nam potrzebne do zbawienia cia�a 41 nagle na wapnie muru czer� plamy twoich w�os�w a mo�e tylko sadza z parowozu zmyli�a wzrok my�la�em o Galicji moich prababek i kolejach sto lat temu kt�rymi nigdy nie je�dzi�a� my�la�em �e strugi deszczu za�omy cegie� wilgotne smugi twoich warg ca�uj� tamten �lad w ciemno�ci nieznajomego domu na przeje�dzie tor�w 42