8706

Szczegóły
Tytuł 8706
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

8706 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 8706 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 8706 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

8706 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

R�a Luksemburg LISTY (1916 - 1918) 2 Listy (1916-1918) Wronki, 21 listopada 1916 Sonieczko moja ma�a, najdro�sza! Dowiedzia�am si� od Matyldy, �e brat Wasz poleg�. Do g��bi wstrz��ni�ta jestem tym nowym ciosem, jaki w Was uderzy�. Co te� wy przej�� musicie w ostatnich czasach! A ja w takiej chwili nie mog� by� przy Was, aby Was troch� utuli� i podnie�� na duchu... Jestem niespokojna o Wasz� matk�, jak zniesie to nowe nieszcz�cie. Czasy s� z�e i ka�dy z nas ma w swoim �yciu d�ug� list� strat do spisania. Jak podczas obl�enia Sewastopola miesi�ce licz� si� dzi� za lata. Obym Was mog�a niebawem zobaczy�, t�skni� za t� chwil� ca�ym sercem. Jak dotar�a do Was wiadomo�� o bracie, przez matk� czy bezpo�rednio? A jakie macie wiadomo�ci o drugim bracie? Tak bardzo pragn�am przys�a� Wam przez Matyld� jak�� drobnostk� � ale, niestety, nic nie posiadam. Chyba t� ma�� kolorow� chusteczk� � nie �miejcie si� z tego! Niech ona powie, jak bardzo Was kocham. Napiszcie pr�dko par� s��w, abym wiedzia�a, w jakim jeste�cie usposobieniu. Tysi�ce pozdrowie� dla Karola. �ciskam Was jak najserdeczniej. Wasza R�a Pozdrowienia dla dzieci. Wronki, 15 stycznia 1917 ...Ach, dzi� prze�y�am chwil�, kt�r� z gorycz� wspominam. Gwizd lokomotywy o 3.19 powiedzia� mi o odje�dzie Matyldy, gdy w�a�nie odbywa�am sw�j zwyk�y �spacer" jak zwierz� w klatce tam i z powrotem wzd�u� muru. Serce skurczy�o si� we mnie z b�lu na my�l, �e te� nie mog� odej�� st�d, o, byle st�d odej��! Ale to nic! W tej samej chwili wymierzy�am memu sercu klapsa � musia�o si� uciszy�. Ju� od lat niby dobrze wytresowany pies przyzwyczajone jest do pos�usze�stwa. � Nie m�wmy ju� o mnie. Sonieczko, wiecie, gdy wojna si� sko�czy, musimy pojecha� razem na Po�udnie. Zrobimy to. Wiem, �e marzycie o wsp�lnej ze mn� podr�y do W�och. Albo jeszcze lepiej, powioz� Was na Korsyk�. To jeszcze co� wi�cej ni� W�ochy. Zapomina si� tam o Europie, przynajmniej o Europie wsp�czesnej. Wyobra�cie sobie szeroki majestatyczny krajobraz z ostrymi konturami g�r i dolin. Wysoko w g�rze nic, tylko nagie z�omy ska� ze szlachetnego granitu, ni�ej � bujne oliwki, krzewy laurowe, prastare kasztany. A nad tym wszystkim przedwieczna cisza. Nie s�ycha� g�osu cz�owieka, ani ptaka, tylko strumyk s�czy si� gdzie� w�r�d kamieni, 3 tylko w g�rze mi�dzy wierzcho�kami ska� szepce wiatr, ten sam, kt�ry d�� w �agle Odyseusza. A spotykani ludzie doskonale harmonizuj� z krajobrazem. Zjawia si� np. nagle na zakr�cie perci karawana � Korsykanie chodz� nie tak jak nasi ch�opi, gromad�, ale jeden za drugim wyci�gni�tym szeregiem. Przodem biegnie zazwyczaj pies, a za nim post�puje powoli koza albo osio�ek, objuczony workami kasztan�w, nast�pnie kroczy wielki mu�, a na nim, profilem do zwierz�cia, siedzi kobieta z dzieckiem na r�ku. Siedzi wysoko, jak cyprys smuk�a, nieruchoma, obok post�puje brodaty m�czyzna, silny, spokojny � oboje milcz�. Mo�na by przysi�c, �e to �wi�ta Rodzina. A takie sceny powtarzaj� si� tam na ka�dym kroku. Za ka�dym razem by�am tak zachwycona i przej�ta, �e mimo woli chcia�am osun�� si� na kolana, jak zawsze przed doskona�� pi�kno�ci�. Tam �ywa jest wci�� jeszcze biblia i staro�ytno��. Musimy tam pojecha� i tak jak ja to uczyni�am, przemierzy� pieszo ca�� wysp�, co noc spoczywa� gdzie indziej, ka�dy wsch�d s�o�ca wita� ju� podczas w�dr�wki. Czy Was to nie n�ci? By�abym szcz�liwa wprowadzaj�c Was w ten �wiat... Czytajcie du�o, musicie rozwija� si� tak�e duchowo, a Wy to potraficie. Jeste�cie jeszcze tak m�oda i podatna. A teraz trzeba ju� ko�czy�. B�d�cie w dniu dzisiejszym spokojna i dobrej my�li. Wasza R�a Wronki, 18 lutego 1917 ...Od dawna nic tak mn� nie wstrz�sn�o, jak kr�tka wiadomo�� Marty o Waszych odwiedzinach u Karola, o tym, jak ujrzeli�cie go za krat� i jak to na Was podzia�a�o. Dlaczego przemilczeli�cie to? Mam prawo bra� udzia� w ka�dym Waszym b�lu i nie pozwol� mych praw ukr�ci�! Fakt ten przypomnia� mi �ywo moje pierwsze widzenie z rodze�stwem przed 10 laty w Cytadeli Warszawskiej. Widzenia odbywaj� si� tam w podw�jnej klatce, tak jakby w wielkiej klatce znajdowa�a si� mniejsza, oddzielona b�yszcz�c� siatk� drucian�, przez kt�r� wi�niowie porozumiewaj� si� z przyby�ymi. By�am w�wczas tak os�abiona po sze�ciodniowej g�od�wce, �e musia� mnie rotmistrz (u nas � komendant wi�zienia) niemal wnie�� do pokoju widze�, a ja, boj�c si� upa��, trzyma�am si� mocno obu r�koma kraty sprawiaj�c przez to jeszcze bardziej wra�enie dzikiego zwierz�cia z Zoo. Odrutowana klatka znajdowa�a si� w ciemnym rogu sali i brat m�j przyciska� twarz swoj� tu� do �elaznej kraty. �Gdzie jeste�?" � zapytywa� bezustannie, ocieraj�c binokle z �ez, kt�re nie pozwala�y mu patrze�. Jak ch�tnie i z jak� rado�ci� zaj�abym miejsce Karola w Luckau, aby mu oszcz�dzi� pobytu w klatce. Po�lijcie, prosz�, Pfemfertowi moje najserdeczniejsze podzi�kowania za Galsworthy'ego. Doko�czy�am go wczoraj i bardzo si� z tego ciesz�. Powie�� ta o wiele mniej mi si� podoba�a ni� �Posiadacz", nie pomimo to, lecz dlatego, �e dominuje w niej tendencja spo�eczna. W powie�ci zwracam zawsze uwag� na jej 4 warto�� artystyczn�, nie na jej tendencj�. W �Powszechnym braterstwie" razi mnie zbytnia b�yskotliwo�� Galsworthy'ego. To Was zadziwi. Ale Galsworthy jest tym samym typem cz�owieka co Bernard Shaw a tak�e Oskar Wilde, typem bardzo dzi� rozpowszechnionym w�r�d angielskiej inteligencji; typem cz�owieka bardzo rozumnego, wysubtelnionego, ale zblazowanego, kt�ry na wszystko w �wiecie spogl�da z u�miechem sceptycyzmu. Subtelne, ironiczne uwagi, kt�re wypowiada Galsworthy z najpowa�niejsz� min� o swoich w�asnych personae dramatis, pobudza�y mnie cz�sto do g�o�nego �miechu. Ale jak prawdziwie dobrze wychowany i dystyngowany cz�owiek nigdy albo bardzo rzadko drwi ze swego otoczenia, cho� wszystkie jego �miesznostki zauwa�a, tak prawdziwy artysta nigdy nie kpi ze stworzonych przez siebie postaci. Czy� nie uwa�asz, Sonieczko, �e to nie jest satyra w wielkim stylu! Np. �Emanuel Quint" Gerharda Hauptmanna jest chyba najkrwawsz� satyr� na wsp�czesne spo�ecze�stwo, jaka ukaza�a si� w ostatnim stuleciu. Ale sam Hauptmann nie wyszydza tego. W ko�cu dr�� mu wargi, a w szeroko rozwartych �renicach b�yszcz� �zy. Natomiast Galsworthy ze swymi b�yskotliwymi uwagami, czynionymi na stronie, robi na mnie wra�enie s�siada za biesiadnym sto�em, kt�ry przy wej�ciu ka�dego nowego go�cia do salonu szepce o nim do ucha jak�� z�o�liwo��... ...Dzi� znowu niedziela � �miertelnie smutny dzie� dla wi�ni�w i ludzi samotnych. Jestem smutna � pragn� jednak gor�co, aby�cie Wy ani Karol smutni nie byli. Napiszcie pr�dko, kiedy i dok�d wyje�d�acie wreszcie na wypoczynek. �ciskam Was jak najserdeczniej i pozdrawiam dzieci. Wasza R�a Czy nie m�g�by mi Pf. przys�a� jakiej� dobrej ksi��ki? Mo�e co� T. Manna? Nie znam nic z jego rzeczy. Jeszcze jedna pro�ba. S�o�ce zaczyna mnie na dworze razi�. Mo�e mi przy�lecie w kopercie metr cienkiej, czarnej woalki w czarne punkciki! Z g�ry serdeczne dzi�ki. Wronki, 19 kwietnia 1917 Ucieszy�am si� wczoraj serdecznie z otrzymanej od Was karty z �yczeniami, pomimo �e brzmia�a tak smutno. Jak�ebym pragn�a by� teraz z Wami by zn�w do �miechu Was pobudza�, jak w�wczas po aresztowaniu Karola. Czy pami�tacie jeszcze, jak w kawiarni �F�rstenhof" salwy naszego weso�ego �miechu zwraca�y uwag� doko�a? Jak dobrze by�o w�wczas mimo wszystko! Nasze codzienne wycieczki samochodem wczesnym rankiem na plac Poczdamski, potem jazda do wi�zienia poprzez kwitn�cy Tiergarten w�r�d ciszy Lehrter Strasse, wysadzanej wysokopiennymi wi�zami. A potem powr�t, obowi�zkowy przystanek w F�rstenhofie, nast�pnie Wasza obowi�zkowa wizyta u mnie na S�dende, gdzie wszystko b�yszcza�o majow� kras�. Zaciszne godziny w mojej kuchni, gdzie wraz z Minii czeka�y�cie cierpliwie przy bia�o nakrytym 5 stole na wytwory mojej sztuki kulinarnej (czy pami�tacie jeszcze doskona�e haricots verts a la parisienne?...). Zachowuj� nadto �ywe wspomnienie niezmiennej, promiennej i upalnej pogody, bo tylko taka daje prawdziwie radosne wra�enie wiosny. A potem wieczorem znowu moja obowi�zkowa wizyta u Was, w Waszym kochanym pokoiku; lubi�am Was, Soniu, zawsze tak bardzo w roli gospodyni, tak bardzo to Wam pasowa�o, kiedy�cie, Soniu, z Wasz� sylwetk� podlotka, stali przy stole przyrz�dzaj�c herbat�. A potem o p�nocy nasze wzajemne odprowadzania si� do domu poprzez ciemne, wonne ulice! Czy pami�tacie jeszcze te bajeczne ksi�ycowe noce na S�dende, kiedy odprowadza�am Was do domu, kiedy wierzcho�ki dom�w ze swymi spadzistymi, czarnymi konturami wydawa�y nam si� na tle �agodnego b��kitu nieba starymi rycerskimi zamczyskami? Soniusza, tak chcia�abym wci�� by� z Wami, rozerwa� Was, rozmawia� z Wami lub milcze�, aby�cie ju� nie zag��biali si� w rozpaczliwe rozmy�lania. Pytacie w Waszej karcie: �Dlaczego wszystko jest takie?" Bo, dziecko, od dawien dawna �takie" jest �ycie i zawsze jest w nim cierpienie, roz��ka, t�sknota. Trzeba je tylko zawsze bra� ca�e i we wszystkim widzie� pi�kno i dobro. Ja przynajmniej tak czyni�. I nie jest to wym�drkowana postawa, lecz po prostu p�ynie to z mojej natury. Czuj� instynktownie, �e jest to jedyna w�a�ciwa postawa wobec �ycia, i dlatego w ka�dej sytuacji czuj� si� naprawd� szcz�liwa. Nie pragn� nic z mojego �ycia usun�� ani nie chc� dla siebie innego �ycia, ni� by�o i jest. Gdybym Was mog�a nak�oni� do takiego ujmowania �ycia!... Nie podzi�kowa�am Wam jeszcze za podobizn� Karola. Jak�e mnie ona ucieszy�a! By� to doprawdy najpi�kniejszy podarunek urodzinowy, jaki mogli�cie mi przys�a�. Stoi w �adnych ramach przede mn� na stole i wsz�dzie za mn� id� jego oczy (wiecie zapewne o istnieniu portret�w, kt�re zdaj� si� patrze� na cz�owieka, gdziekolwiek si� je umie�ci). Portret jest bardzo wierny. Jak�e musi si� teraz Karol cieszy� wiadomo�ciami z Rosji! Ale Wy osobi�cie r�wnie� macie powody do zadowolenia: teraz ju� nic nie stanie na przeszkodzie Waszej matce w podr�y do Was! Czy�cie si� ju� nad tym zastanawiali? �ycz� Wam na drog� ciep�a i s�o�ca. Tutaj wszystko zaledwie w p�czkach i wczoraj mieli�my zn�w grad ze �niegiem. Jak wygl�da m�j �po�udniowy krajobraz" na S�dende? Zesz�ego roku sta�y�my obie przed parkanem podziwiaj�c bujno�� rozkwit�ych ro�lin... Nie m�czcie si� zbytnio listami. Chc� do Was cz�sto pisywa�, ale dla mnie wystarczy w zupe�no�ci, gdy przy�lecie mi kr�tkie pozdrowienie na poczt�wce! B�d�cie du�o na powietrzu � nie zaniedbujcie botaniki. � Czy m�j atlasik botaniczny pozosta� u Was? B�d�cie spokojna i dobrej my�li, najdro�sza. Wszystko b�dzie dobrze! Zobaczycie! 6 �ciskam Was stokrotnie i serdecznie zawsze Wasza R�a Wronki, 2 maja 1917 ...Czy pami�tacie, jak zesz�ego kwietnia wezwa�am Was telefonicznie o 10 rano do Ogrodu Botanicznego, aby razem pos�ucha� koncertu s�owika? Siedzieli�my cicho, ukryci w g�stych zaro�lach nad ma��, s�cz�c� si� wod�. I nagle po trelach s�owika us�yszeli�my monotonny, pe�en skargi g�os, kt�ry brzmia� mniej wi�cej �gligligliglik!" Z pocz�tku wydawa�o mi si�, �e to g�os jakiego� ptaka wodnego lub b�otnego. Tego samego zdania by� Karol, cho� oboje nie mogli�my znale�� nazwy ptaka. Pomy�lcie, ten sam g�os pos�ysza�am przed kilku dniami tutaj, blisko, wczesnym rankiem. Zadr�a�o we mnie serce z niecierpliwo�ci, by dowiedzie� si� wreszcie, czyje to zawodzenie. Nie mia�am spokoju, zanim si� nie domy�li�am: to nie jest, Sonieczko, �aden ptak wodny, ale kr�tog��w � rodzaj szarego dzi�cio�a. Jest tylko troch� wi�kszy od wr�bla, a zawdzi�cza sw� nazw� temu, �e w niebezpiecze�stwie przez zabawne ruchy i obroty g�owy stara si� przestraszy� przeciwnika. �ywi si� tylko mr�wkami, kt�re zbiera jak mr�wkojad swym lepkim j�zyczkiem. Hiszpanie z tego powodu nazwali go Hormiguero � co znaczy ptak mr�wek. M�rike napisa� na temat tego ptaszka bardzo �adny �artobliwy wierszyk, do kt�rego muzyk� dorobi� Hugo Wolf. Odk�d dowiedzia�am si�, co to za ptaszek wydaje g�os tak pe�en skargi, mam wra�enie, �e otrzyma�am jaki� podarek. Mo�e napiszecie o tym Karolowi � ucieszy si�. Co czytuj�? Przewa�nie dzie�a przyrodnicze: geografia ro�lin i zoogeografia. Wczoraj czyta�am o przyczynach zanikania w Niemczech ptak�w �piewaj�cych. Powodem tego jest racjonalna gospodarka le�na, rozbudowa ogrodnictwa i rolnictwa, odbieraj�ca tym stworzeniom schronienie i �rodki �ywno�ci: chwasty, zwi�d�e li�cie, spr�chnia�e drzewa, wszystko to stopniowo znika. Czytaj�c to uczu�am b�l. Nie dlatego, �e ludzie ju� nie pos�ysz� �piewu ptak�w, ale my�l o cichej, niepowstrzymanej zag�adzie bezbronnych, ma�ych stworze� zabola�a mnie tak bardzo, �e zap�aka�am. Przypomnia�a mi si� rosyjska ksi��ka prof. Siebera, czytana jeszcze w Zurychu, o zanikaniu czerwonosk�rych w Ameryce P�nocnej: s� oni krok za krokiem wypierani ze swego rodzinnego gruntu przez ludzi cywilizowanych i skazani na cich�, okrutn� zag�ad�. Musz� by� chyba chora, �e przejmuj� si� obecnie wszystkim tak g��boko. A mo�e � wiecie co? Mam niekiedy wra�enie, �e nie jestem w�a�ciwie cz�owiekiem, ale ptakiem lub jakim� zwierz�ciem w ludzkiej postaci. Wewn�trznie czuj� si� daleko lepiej w ogrodzie lub w polu, pomi�dzy trzmielami i traw�, o wiele bardziej swojsko ni� na jakim� zje�dzie partyjnym. Wam, Sonieczko, mog� to powiedzie� otwarcie, nie b�dziecie mnie zaraz pos�dzali o odst�pstwo od socjalizmu, bo mimo to Wy 7 najlepiej wiecie, �e prawdopodobnie zgin� na posterunku, w jakiej� walce ulicznej albo w wi�zieniu. Ale moje wewn�trzne ja raczej nale�y do moich sikorek ni� do moich �towarzyszy". Nie dlatego jednak," �e w naturze znajduj�, jak wielu duchowo zbankrutowanych polityk�w, ucieczk�, wypoczynek. Przeciwnie, tak�e i w naturze znajduj� na ka�dym kroku tyle okrucie�stwa, �e cierpi� bardzo z tego powodu. Nie mo�e mi wyj�� z pami�ci np. nast�puj�ce drobne wydarzenie: ubieg�ej wiosny, wracaj�c ze spaceru na moj� cich�, pust� ulic�, zauwa�y�am na ziemi jaki� drobny, ciemny punkcik. Pochyli�am si� i nagle zobaczy�am niem� tragedi�. Na grzbiecie, bezsilnie poruszaj�c �apkami le�a� wielki �uk, a ca�a gromada malutkich mr�wek w�era�a si� w jego �ywe cia�o! Widok ten przej�� mnie tak bardzo, �e wyci�gn�am chusteczk� i pocz�am rozp�dza� brutalne stworzenia. By�y jednak tak rozzuchwalone i uparte, �e d�ug� musia�am stoczy� z nimi walk�, zanim �uka wybawi�am. Lecz gdy wreszcie po�o�y�am na trawie oswobodzon� ofiar�, przekona�am si�, �e mia� ju� dwie �apki odgryzione... Odesz�am z dr�cz�cym uczuciem, �e bardzo w�tpliw� odda�am mu przys�ug�. Godziny zmierzchu s� ju� teraz takie d�ugie. W innych okoliczno�ciach jak�e kocham te chwile! Na S�dende s�ysza�am zawsze o tporze wiele kos�w, a tu nie s�ysz� i nie widuj� ich wcale. Przez ca�� zim� karmi�am ich park�, ale obecnie gdzie� mi znik�a. Na S�dende o wieczornej godzinie lubi�am w��czy� si� ulicami. Tak �adnie, kiedy w ostatnich fioletach dnia rozb�yskuj� nagle r�owawe �wiat�a latar� gazowych i wygl�daj� w zmroku jeszcze obco, jakby si� troch� wstydzi�y. Ulicami przebiegaj� na p� zatarte, sp�nione postacie, jaka� �ona od�wiernego, s�u��ca, kt�ra wpada w ostatniej chwili do piekarza lub sklepikarza. Dzieci szewca, z kt�rymi by�am w przyja�ni, bawi�y si� jeszcze o zmroku na ulicy, zanim energiczny g�os z rogu nie wezwa� ich do domu. O tej godzinie znajdowa� si� zawsze jaki� kos, kt�ry nie mog�c zazna� spokoju, jak �le wychowane dziecko, nagle krzykn�� lub zaszczebiota� ze snu, po czym ha�a�liwie frun�� z drzewa na drzewo. A ja stoj�c po�rodku ulicy w�r�d �agodnego �wiat�a i mroku, kt�ry tak mi�kko ��czy� dzie� z noc�, liczy�am pierwsze wschodz�ce gwiazdy i nie chcia�o mi si� wraca� do domu. Soniusza, napisz� znowu niebawem. B�d�cie spokojna i dobrej my�li, wszystko b�dzie dobrze, tak�e i z Karolem. Do widzenia, do nast�pnego listu. �ciskam Was Wasza R�a Wronki, 19 maja 1917 ...Jak�e pi�knie jest teraz tutaj! Wszystko kwitnie i zieleni si�. Kasztany stoj� we wspania�ej, �wie�ej krasie wiosennej, krzewy porzeczek obsypane s� z�otymi gwiazdkami, drzewa wi�niowe o blador�owych li�ciach kwitn� ju� tak�e, niebawem zakwitnie i szak�ak. Otrzyma�am dzi� na po�egnanie od 8 Luizy Kautskiej, kt�ra mnie odwiedzi�a, flance niezapominajek i bratk�w. Zape�ni�y one dwa niewielkie klomby i grz�dk� mi�dzy nimi, przeplatan� niezapominajkami i bratkami. Patrz� na to i oczom w�asnym nie wierz�, bo pierwszy raz w �yciu posadzi�am co� w�asnor�cznie i uda�o mi si�. Ju� na Zielone �wi�tki b�d� mia�a mn�stwo kwiat�w przed oknami. Przylecia�o wiele nowych ptak�w, co dzie� zawieram znajomo�� z jakim�, kt�rego dot�d nie zna�am. Ach! Czy pami�tacie, gdy�my pewnego dnia rankiem w Ogrodzie Botanicznym s�uchali �piewu s�owika, zauwa�yli�my du�e drzewo, jeszcze pozbawione li�ci, a ju� pokryte bia�ymi kwiatkami. �amali�my sobie w�wczas g�ow� nad tym gatunkiem, bo jasne by�o, �e to nie jest drzewo owocowe, i kwiaty by�y tak�e jakie� szczeg�lne. Teraz ju� wiem! To srebrna topola, a te jej kwiatuszki, to wcale nie kwiaty, lecz m�ode li�cie. Stare li�cie srebrnej topoli s� u do�u bia�e, a u g�ry ciemnozielone; m�ode natomiast s� z obu stron pokryte biel� i l�ni� w s�o�cu niby kwiaty. Taka wielka topola ro�nie tutaj w moim ogr�dku i na niej lubi� siadywa� wszystkie �piewaj�ce ptaki. Pami�tacie, tego samego dnia wieczorem byli�cie u mnie oboje, czytali�my co� g�o�no, a o p�nocy, kiedy�my stali we drzwiach �egnaj�c si�, z otwartego balkonu nap�yn�� niebia�ski zapach ja�minu. Zacytuj� Warn jeszcze t� hiszpa�sk� pie��, kt�r� tak bardzo lubi�: �Pochwalon ten, kt�ry wspaniale �wiat stworzy� mistrzowskimi d�onie, On stworzy� m�rz bezdenne tonie, Okr�ty w�d pruj�ce fale, On stworzy� wieczne raju znicze On l�dy stworzy�... i Twe oblicze". Ach, Soniusza, je�eli nie s�yszeli�cie tego w muzycznej interpretacji Wolfa, nie wiecie, ile �arliwej nami�tno�ci zamykaj� te dwa proste ostatnie s�owa. W chwili gdy to pisz�, wielki trzmiel wpad� do pokoju i nape�ni� go g��bokim brz�czeniem. Jak pi�knie jest, jak g��boka rado�� �ycia przebija w tym pe�nym tonie wibruj�cym od nasycenia powietrza upa�em letnim i woni� kwiat�w. Soniusza, b�d�cie dobrej my�li i piszcie rych�o, rych�o. T�skni�. Wasza R�a Wronki, 23 maja 1917 ...List Wasz z 14 nadszed� tutaj ju� po wys�aniu mojego. Jestem szcz�liwa czuj�c Was znowu blisko siebie i chc� Wam dzisiaj, w dniu Zielonych �wi�tek, jeszcze przes�a� �yczenia. �Nadesz�y Zielone �wi�tki � najmilsze �wi�ta" � tak rozpoczyna si� �Reinecke Lis" Goethego. Miejmy nadziej�, �e sp�dzicie je wzgl�dnie weso�o. Rok temu o tej porze zrobi�y�my z Matyld� pi�kn� wycieczk� do Lichtenrade, gdzie zerwa�am dla Karola p�k k�os�w i cudown� ga��zk� bazi brzozowych. Wieczorem niby �trzy szlachetne niewiasty z Rawenny" z r�ami w d�oniach posz�y�my jeszcze na S�dende pospacerowa� po polach... Tutaj kwitn� ju� �adne bzy � dzi� rozwin�y si� one zupe�nie. Jest tak gor�co, �e musia�am w�o�y� moj� najl�ejsz� sukni� 9 mu�linow�. Pomimo jednak s�o�ca i gor�ca moje ptaki zamilk�y prawie zupe�nie. S� zapewne bardzo zaj�te wysiadywaniem piskl�t; samiczki siedz� w gniazdach, gdy tymczasem ich m�owie musz� si� dosy� napracowa�, aby wyszuka� po�ywienie dla siebie i ma��onki. Dlatego te� gnie�d�� si� obecnie o wiele ch�tniej na polach lub wielkich drzewach ani�eli w moim ogr�dku; tylko tu i tam za�piewa kr�tko s�owik, albo dzwoniec zapuka, lub p�nym wieczorem zaszczebioce raz jeszcze zi�ba, moje sikorki za� znikn�y gdzie� zupe�nie. Wczoraj niespodziewanie dosz�o mnie tylko kr�tkie pozdrowienie z daleka od pewnej niebieskiej sikorki i to wzruszy�o mnie bardzo. Modra sikora nie pozostaje u nas na zim� tak jak bogatka, ale przylatuje z wyraju dopiero z ko�cem marca. Ju� od pocz�tku sikora owa wraz z innymi trzyma�a si� zawsze w pobli�u mego okna, nast�pnie podchodzi�a do samego okna i pilnie poczyna�a �piewa� sw� zabawn� piosnk� �cici be", kt�ra brzmi tak natarczywie jak przekomarzanie si� niegrzecznego dziecka. Za ka�dym razem musia�am si� �mia� i tak samo jej odpowiada�. W pocz�tkach maja znik�a i ona wraz z innymi, aby wysiadywa� piskl�ta. Potem ca�ymi tygodniami ju� jej nie widywa�am. I nagle wczoraj, zupe�nie niespodzianie, z muru, kt�ry oddziela nasz dziedziniec od innego placu wi�ziennego, pos�ysza�am dobrze znane pozdrowienie, ale jakie� zmienione, kr�tkie, po�pieszne, trzy razy powt�rzone: �cici-be-cici-be-cici-be", po czym wszystko ucich�o. �cisn�o mi si� serce. W tym dalekim, po�piesznym wo�aniu zamyka�a si� ca�a ptasia historia. By�o to jakby wspomnienie pi�knych chwil zalot�w wczesn� wiosn�, ca�ych dni wabienia i �piewu. Dzi� trzeba wci�� lata� i trudzi� si�, aby wy�ywi� rodzin�, wi�c tylko kr�tka reminiscencja: �Nie mam czasu, tak dobrze by�o, wiosna niezad�ugo si� sko�czy � cici be -cici be - cici be - !---". Wierzcie mi, Soniusza, �e tak pe�ne wyrazu ptasz�ce wo�anie wzruszy� mo�e do g��bi. Moja matka, dla kt�rej obok Schillera Biblia by�a najg��bsz� krynic� m�dro�ci, wierzy�a mocno, �e kr�l Salomon rozumia� mow� ptak�w. �mia�am si� w�wczas z jej naiwno�ci z ca�� wy�szo�ci� moich lat czternastu i posiadanej wsp�czesnej wiedzy przyrodniczej. Dzi� ja sama, jak kr�l Salomon, rozumiem mow� ptak�w i zwierz�t. Oczywi�cie, nie przypisuj� im s��w ludzkich, ale rozumiem najrozmaitsze odcienie i uczucia, jakie swym szczebiotem wyra�aj�. Tylko dla niewprawnego ucha oboj�tnego cz�owieka �piew ptak�w jest zawsze jednakowy. Lecz kto kocha zwierz�ta i ma dla nich zrozumienie, odnajduje w ich g�osach olbrzymi� r�norodno�� wyrazu, ca�� niemal samoistn� mow�. Rozumiem te� powszechne milczenie, kt�re zapanowa�o obecnie po rozgwarze wczesnej wiosny, i wiem, �e je�li pozostan� tu do jesieni, co wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa si� stanie, to wszyscy moi dawni przyjaciele powr�c� znowu do mojego okna szuka� po�ywienia. Ciesz� si� zw�aszcza z pewnej sikorki, z kt�r� ��czy mnie szczeg�lna przyja��. Soniusza, jeste�cie rozgoryczona moim d�ugim wi�zieniem i pytacie: �Jak to 10 si� dzieje, �e ludzie s�dz� ludzi? Po co to wszystko?" Wybaczcie, ale czytaj�c te s�owa musia�am si� roze�mia�! W �Braciach Karamazow" Dostojewskiego jest niejaka pani Choch�akowa, kt�ra zadaje dok�adnie takie same pytania. I kiedy bezradnie staje przed zebranym towarzystwem czekaj�c odpowiedzi, zanim jednak kto� z otoczenia spr�buje rzecz jej wyja�ni�, przeskakuje ju� na inny temat. M�j ptaszku, ca�a historia ludzkiej kultury, trwaj�ca, wed�ug skromnych oblicze�, dziesi�tki tysi�cy lat, oparta jest na �s�dzeniu ludzi przez innych ludzi", a korzenie tego tkwi� bardzo g��boko w materialnych warunkach �ycia. Jedynie dalszy, pe�en m�ki rozw�j mo�e to zmieni�, a my sami jeste�my przecie� dzisiaj �wiadkami jednego bolesnego rozdzia�u owych dziej�w. A Wy, Soniusza, zapytujecie, po co to wszystko? �Po co?" � nie jest to w og�le poj�cie odpowiednie dla ca�okszta�tu �ycia i jego poszczeg�lnych form. � Po co istniej� na �wiecie modre sikorki? Naprawd� nie wiem tego, ale cieszy mnie sam fakt ich istnienia i odczuwam s�odk� pociech�, kiedy z oddali zaszczebioc� mi nagle poprzez mury po�pieszne �cici be". A w og�le przeceniacie, Soniu, moj� �r�wnowag� ducha". Ca�a moja wewn�trzna r�wnowaga i uczucie szcz�cia, niestety, rozsypuj� si� w proch, gdy padnie na mnie najmniejszy cie�; w�wczas cierpi� niewymownie, ale nie umiem wtedy o tym m�wi�. Dos�ownie, Soniusza, s� chwile, kiedy nie mog� s�owa wypowiedzie�. W ostatnich dniach np. by�am ju� bardzo pogodna i weso�a, cieszy�o mnie s�o�ce, nagle w poniedzia�ek zerwa� si� we mnie jaki� lodowaty, burzliwy wiatr i od razu moja promienna pogoda zamieni�a si� w g��bokie cierpienie. I je�eliby w takiej chwili stan�o nagle przede mn� szcz�cie we w�asnej osobie, nie wyda�abym z siebie ani jednego d�wi�ku i tylko niemym spojrzeniem mog�abym wyrazi� swoj� rozpacz. Na szcz�cie rzadko doznaj� potrzeby rozmawiania � ca�ymi tygodniami nie s�ysz� nawet w�asnego g�osu. Oto pow�d, dla kt�rego zdoby�am si� na bohaterskie postanowienie niewpuszczania do siebie Mimi. Zwierz�tko przyzwyczajone jest do �ycia, do weso�o�ci, lubi, gdy �piewam, gdy si� �miej�, gdy goni� z nim przez wszystkie pokoje; biedactwo posmutnia�oby mi tutaj. Dlatego te� pozostawiam je u Matyldy. Matylda b�dzie u mnie w najbli�szych dniach i mam nadziej�, �e do tego czasu si� rozruszam. Mo�e i dla mnie Zielone �wi�tki b�d� �najmilszymi �wi�tami". Sonieczko, b�d�cie dobrej my�li i spokojna, wierz�jcie mi, wszystko b�dzie jeszcze dobrze � pozdr�wcie najserdeczniej Karola � �ciskam Was stokrotnie. Wasza R�a Serdeczne dzi�ki za pi�kny obrazek. Wronki, koniec maja 1917 Soniuszo, czy wiecie, gdzie jestem, sk�d do Was list ten pisz�? Z ogrodu! Przyd�wiga�am tu sobie stoliczek i siedz� teraz ukryta mi�dzy zielonymi krzewami. Na prawo ode mnie ��ty krzak porzeczek, pachn�cy go�dzikami 11 czy te� innymi korzeniami, na lewo krzew ligustrowy � nade mn� wznosi si� bujny i m�ody klon, smuk�y kasztan wyci�ga swe szerokie, zielone r�ce, a przede mn� szemrze powoli swymi bia�ymi li��mi wielka, powa�na i �agodna srebrna topola. Na papierze, na kt�rym pisz�, ta�cz� lekkie cienie li�ci, obwiedzione jasnymi kr�gami s�onecznego �wiat�a � a z li�ci, wilgotnych jeszcze po wczorajszym deszczu, padaj� mi od czasu do czasu na twarz i r�ce wielkie krople. W ko�ciele wi�ziennym odbywa si� nabo�e�stwo, g�uchy d�wi�k organ�w niewyra�nie dochodzi a� tutaj, st�umiony szumem drzew i jasnym ch�rem ptasz�t, kt�re dzi� s� wszystkie jakie� radosne. Z daleka nawo�uje kuku�ka. Jak�e pi�knie doko�a, jaka jestem szcz�liwa. Czuj� ju� blisko�� �w. Jana � pe�ni� pysznego, dojrza�ego lata, upojenie �yciem; czy znacie t� scen� w Wagnerowskich ��piewakach norymberskich", ow� zbiorow� scen�, w kt�rej barwny t�um klaszcze w r�ce wo�aj�c: �Dzie� �w. Jana, dzie� �w. Jana!" I nagle ca�a gromada poczyna ta�czy� w takt biedermeierowskiego walca. Rozumiem, �e w tym dniu mo�na wpa�� w podobny nastr�j. C� to wczoraj prze�y�am!! Musz� Wam wszystko opowiedzie�. Przed po�udniem w pokoju k�pielowym mi�dzy oknami znalaz�am wielkiego pawika. Musia� tam ju� par� dni przebywa� obijaj�c si� na �mier� o tward� szyb�. Dawa� jednak skrzyde�kami jeszcze s�abe oznaki �ycia. Gdy to zauwa�y�am, dr��c z niecierpliwo�ci wdrapa�am si� na okno i ostro�nie wzi�am go w r�ce. Nie rusza� si� ju� teraz i by�am pewna, �e nie �yje. Siad�am jednak na oknie, staraj�c si� jeszcze rozdmucha� w nim iskierk� �ycia � ale le�a� cicho, bez ruchu; w�wczas przytkn�am mu do macek rozkwit�e kwiatki, aby si� po�ywi� troch�, a w tej samej chwili dolecia� z okna jasny, swawolny g�os mucho��wki. Mimo woli powiedzia�am g�o�no: pos�uchaj, jak ten ptaszek weso�o �piewa, musi on i ciebie troch� do �ycia pobudzi�! �mia�am si� sama z tej mojej przemowy do wp�umarlego pawika my�l�c jednocze�nie: �Daremne s�owa!" A jednak nie! P� godziny p�niej motyl podni�s� si� � poruszy� si� troch� w t� i w tamt� stron�, a� wreszcie powoli pofrun��. Jak� rado�� sprawi�o mi to ocalenie! By�o to prze�ycie. Po po�udniu wr�ci�am, oczywi�cie, zn�w do ogrodu, gdzie pozostaj� od 8 rano do 12 (nast�pnie wzywaj� mnie na jedzenie), a potem wracam zn�w na powietrze od 3 do Czeka�am s�o�ca, mia�am wra�enie, �e musi, musi si� jeszcze pokaza�. Ale nie ukaza�o si� wi�cej tego dnia i posmutnia�am. Przesz�am si� po ogrodzie i nagle w lekkim wietrze ujrza�am co� dziwnego: na srebrnej topoli trzepota�y przejrza�e bazie, a ich puch nasienny rozwiewa� si� woko�o, fruwa� w powietrzu niby p�aty �nie�ne pokrywaj�c ziemi� i ca�e podw�rze. Unosz�cy si� w powietrzu puch srebrny wygl�da� jak zjawisko. Srebrna topola kwitnie p�niej od innych drzew kotkowych i dzi�ki bujnemu rozsypywaniu si� swego nasienia rozprzestrzenia si� bardzo szeroko; jej 12 ma�e p�dy zapuszczaj� si� niby zielsko we wszystkie szczeliny mur�w i szpary mi�dzy kamieniami. O sz�stej, jak zwykle, zamkni�to mnie znowu. Czuj�c t�py ucisk g�owy siedzia�am smutna u okna i patrzy�am, jak na dworze, na b��kitnopastelowym tle nieba, w�r�d bia�ych, strz�piastych ob�ok�w, na zawrotnej wysoko�ci szybowa�y weso�o jask�ki, ostrymi skrzyd�ami niby no�ycami pruj�c powietrze. Wkr�tce jednak pociemnia�o niebo � wszystko zamilk�o. Zerwa�a si� burza z gwa�town� ulew�. Zabrzmia�y dwa uderzenia pioruna i wszystko woko�o zadr�a�o. A potem wy�oni� si� obraz dla mnie niezapomniany. Burza przeci�gn�a dok�d� dalej, niebo sta�o si� jednostajnie szare, t�pe; sp�owia�y, upiorny mrok opu�ci� si� na ziemi� jak gruby, szary welon; deszcz cichutko i miarowo uderza� o li�cie � purpurowe b�yskawice zapala�y si� jeszcze raz po raz w�r�d o�owianej szaro�ci a z daleka, niby ostatnie s�abe fale wzburzonego morza, hucza�y gdzie� grzmoty. I nagle, w�r�d tego upiornego nastroju, z rosn�cego tu� pod moim oknem klonu odezwa� si� s�owik! W�r�d deszczu, b�yskawic i grzmot�w g�os jego zabrzmia� niby jasny dzwonek, �piewa� jak upojony, jak op�tany, jakby chcia� grzmoty przekrzycze� i ciemno�� rozproszy�. Nigdy nie s�ysza�am nic podobnie pi�knego. Jego �piew wzlatywa� na przemian w o�owiane i purpurowe niebo niby promienny, srebrzysty snop �wiat�a. By�o to tak pe�ne tajemniczo�ci, tak nieuchwytnie pi�kne, �e mimo woli powt�rzy�am ostatnie s�owa wiersza Goethego: �O, gdyby� tu by�a!.." Zawsze Wasza R�a Wronki, 1 czerwca 1917 ...Storczyki znam na og� dobrze. W cudnej cieplarni we Frankfurcie n. Menem znajduje si� ca�y ich zbi�r. Przebywaj�c tam po moim procesie, kiedy to dosta�am rok, mia�am czas przestudiowa� je pilnie. Uwa�am, �e w lekkim wdzi�ku, w fantastyczno�ci i nienaturalno�ci swych form maj� co� wyrafinowanego i dekadenckiego. Dzia�aj� one na mnie jak wytworne, upudrowane rokokowe markizy i podziwiam je z wewn�trzn� odraz� i niepokojem, bo moja natura sprzeciwia si� w�a�nie wszystkiemu, co jest perwersj� i dekadenctwem. Daleko wi�ksz� przyjemno�� sprawiaj� mi na przyk�ad zwyk�e lwie paszcze, kt�re tyle maj� s�o�ca w swych barwach i zupe�nie tak jak ja z wdzi�czno�ci� rozwieraj� si� ca�e pod wp�ywem promieni s�onecznych, a przy najl�ejszym cieniu trwo�liwie zamykaj� si� znowu. Jakie cudowne s� teraz wieczory i noce! Wczoraj jaki� niewypowiedziany czar zawis� nad wszystkim. Jeszcze d�ugo po zachodzie s�o�ca niebo by�o zabarwione �wietlisto-opalowymi smugami niby wielka paleta, o kt�r� malarz po ca�odziennej pracy, przed udaniem si� na spoczynek, z 13 rozmachem otar� swe p�dzle; powietrze, jak przed burz�, by�o troch� parne, odczuwa�o si� jakie� �ciskaj�ce serce napi�cie. Krzewy sta�y nieruchome, s�owika nie by�o s�ycha�, jedynie niezmordowany drozd o czarnej g��wce pl�sa� jeszcze w�r�d ga��zek wo�aj�c przeci�gle. Wszystko woko�o zdawa�o si� na co� oczekiwa�. Sta�am u okna czekaj�c tak�e � b�g wie na co? O godzinie sz�stej, po �zamkni�ciu", ani w niebie, ani na ziemi ju� nie mam na co czeka�... Wronki, 20 czerwca 1917 Sonieczko, moje kochanie, agonia moja przeci�ga si� tu d�u�ej, ni� pierwotnie my�la�am. Wi�c jeszcze jedno ostatnie pozdrowienie otrzymacie z Wronek. Jak mogli�cie nawet pomy�le�, �e nie b�d� wi�cej do Was pisywa�a! M�j stosunek do Was nie zmieni� si� wcale i zmieni� si� nie m�g�. Nie pisywa�am, bo od czasu Waszego wyjazdu z Ebenhausen przebywali�cie w wirze tysi�cznych spraw, po cz�ci i dlatego, �e chwilowo nie by�am usposobiona. O przenosinach moich do Wroc�awia zapewne ju� wiecie. Dzi� rano po�egna�am si� z moim ogr�dkiem. Jest szaro, pogoda jest d�d�ysta i burzliwa, po niebie p�dz� postrz�pione ob�oki. Mimo to odby�am ca�y sw�j codzienny spacer, po�egna�am si� z wybrukowan� ma�� dr�k� wzd�u� muru, kt�r� przebiega�am wszerz i wzd�u� przez niemal 9 miesi�cy i na kt�rej znam dobrze ka�dy kamyk, ka�de zielsko rosn�ce w�r�d kamieni. Interesowa�y mnie np. barwne kolory kamieni chodnika: czerwonawe, niebieskawe, zielone i szare. Podczas d�ugiej zimy, kiedy tak bardzo t�skni�am za skrawkiem �ywej zieleni, moje spragnione kolor�w oczy, szuka�y odrobiny barwno�ci i podniety po�r�d kamieni. A teraz w lecie tyle mo�na mi�dzy kamieniami zobaczy� rzeczy szczeg�lnych i ciekawych. Tutaj gnie�d�� si� masowo dzikie pszczo�y i osy. Wydr��aj� one mi�dzy kamieniami okr�g�e dziurki wielko�ci orzecha oraz g��bokie korytarze, ��obi�c ziemi� od wn�trza i buduj�c w niej pi�kne wzg�rki, w kt�rych mieszkaj� i wyrabiaj� wosk i dziki mi�d. Mo�na zauwa�y� tu bezustanne w�lizgiwanie si� i ulatywanie pszcz�, a podczas spaceru musia�am zawsze uwa�a�, by nie zniszczy� owych podziemnych mieszka�. Nast�pnie przeci�gaj� w poprzek drogi gromady mr�wek, biegaj�cych bezustannie swoimi dr�kami w t� i w tamt� stron�, trzymaj�cych si� jednak linii prostej tak skrupulatnie, jakby te stworzonka zna�y matematyczn� regu��, �e prosta linia jest najkr�tszym po��czeniem mi�dzy dwoma punktami (co np. pierwotnym ludom by�o zupe�nie nie znane). Tam znowu pnie si� wzd�u� muru najbujniejszy chwast: kiedy jeden jego kwiatek uwi�dnie i rozsypie swe p�atki, drugi zakwita niezmordowanie. Poza tym zauwa�y�am jeszcze 14 ca�e pokolenie m�odych drzewek, kt�re tej wiosny w moich oczach wyros�y z ziemi lub ze szczelin muru. Ma�a akacyjka np. zakie�kowa�a latem ze str�czka spad�ego ze starego drzewa. Liczne ma�e, srebrne topole, kt�re dopiero w pocz�tkach maja przysz�y na �wiat, strojne s� ju� teraz w bujne bia�ozielone li�cie, kt�re podczas burzy delikatnie szemrz�, zupe�nie jak stare drzewa. Ile� to razy przemierzy�am t� drog� � ile przemy�la�am tutaj i prze�y�am! W czasie srogiej zimy, po �wie�ej ponowie, w�asnymi stopami torowa�am sobie �cie�ki � towarzyszy�a mi w�wczas tylko moja ulubiona sikorka, kt�r� mia�am nadziej� zn�w ujrze� jesieni�. Nie zastanie mnie ona wi�cej, kiedy przyfrunie pod okno, na miejsce, gdzie zazwyczaj otrzymywa�a po�ywienie. W marcu, kiedy po okresach ostrego mrozu zdarza�o si� par� dni odwil�y, moja dr�ka zamienia�a si� nagle w strumyczek. Pami�tam jeszcze, jak pod wp�ywem ciep�ego wietrzyka na wodzie marszczy�y si� malutkie fale, w kt�rych wyra�nie i �ywo przegl�da�y si� ceg�y muru wi�ziennego. Wreszcie nadszed� miesi�c maj. Pierwszy fio�ek ukaza� si� w szczelinie muru � ten, kt�ry Wam przys�a�am. Gdy tak przechadza�am si� dzi�, pogr��ona w my�lach i rozwa�aniach, w pami�ci d�wi�cza� mi wci�� wiersz Goethego: �Merlin, ten staruch w �wietlanej mogile, z kt�rym � m�odzieniec � wiod�em rozm�w tyle..." Wiecie, co dalej nast�puje. Oczywi�cie, strofka ta nie by�a zwi�zana z moim nastrojem ani z tym, co mnie obecnie zajmuje. To tylko muzyka s��w i rzadki czar tego wiersza ko�ysa�y mnie cz�sto do spoczynku. Sama nie wiem dlaczego, ale zawsze w chwilach wielkiego podniecenia lub wzruszenia pi�kna poezja, zw�aszcza Goethe, wywiera na mnie g��boki wp�yw; jest to niemal oddzia�ywanie fizjologiczne, niby jaki� rozkoszny nap�j, kt�ry pij� spragnionymi wargami, kt�ry mnie orze�wia, a dusz� i cia�o uzdrawia. Wiersza z �Zachodniowschodniego dywanu", o kt�rym mi wspominacie w ostatnim li�cie, nie znam � przepiszcie mi go, prosz�. I jeszcze jeden od dawna pragn�abym mie�, ten, kt�rego brak w moim zbiorze poezji Goethego: �Pozdrowienie kwiat�w". To jest kr�tki, mo�e 4�6 wierszowy utw�r, znam go z pie�ni Wolfa, jest on dla mnie niewypowiedzianie pi�kny. Mianowicie ostatnia strofka, kt�ra brzmi mniej wi�cej tak: �Zerwa�em dzisiaj kwiat w gor�cej m�k t�sknocie � Tul� go k'sercu rad, Tul� go razy krocie!" W pie�ni brzmi to jak �wi�to��, subtelnie i czysto, jakby kto� ukl�k� w niemej modlitwie. Ale nie pami�tam ju� tekstu, a bardzo bym go chcia�a mie�. Wczoraj wiecz�r nacieszy�am si� jeszcze wspania�ym widokiem. Le��c na sofie zauwa�y�am na szybie okiennej �wietlisty r�owy refleks, kt�ry mnie tym bardziej zadziwi�, �e niebo by�o ca�kiem szare. Podesz�am do okna i stan�am jak wryta. Na jednolitym, szarym tle nieba pi�trzy� si� na 15 wschodzie wielki ob�ok nieziemsko pi�knej r�owej barwy, tak oderwany od wszystkich innych i samotny, �e wydawa� si� niby u�miech, pozdrowienie z nieznanej dali. Odetchn�am jakby wyzwolona I wyci�gn�am mimo woli obie r�ce w kierunku czaruj�cego obrazu. Skoro istniej� na �wiecie takie barwy i kszta�ty, �ycie musi by� pi�kne i co� warte. Nieprawda�? Utkwi�am mocno wzrok w ten �wietlisty obraz, jakbym chcia�a wch�on�� ka�dy jego r�owy promie� � i nagle roze�mia�am si� sama z siebie. M�j bo�e, przecie� niebo i chmury, ca�a uroda �ycia nie pozostaj� we Wronkach, niepotrzebnie �egnam si� z nimi. Nie, to wszystko p�jdzie za mn� i we mnie pozostanie, gdziekolwiek b�d� i dop�ki �y� b�d�. Niebawem przy�l� Wam wiadomo�� z Wroc�awia. Odwied�cie mnie tam, jak tylko b�dziecie mogli. Pozdr�wcie serdecznie Karola. �ciskam Was stokrotnie. Do zobaczenia w moim dziewi�tym wi�zieniu. Wasza wierna R�a Wroc�aw, 2 sierpnia 1917 Sonieczko kochana! Wasz list, otrzymany dwudziestego �smego, by� pierwsz� wiadomo�ci�, kt�ra mnie tutaj dosz�a ze �wiata zewn�trznego. Mo�ecie sobie �atwo wyobrazi�, jak bardzo si� ni� ucieszy�am. W Waszej serdecznej trosce o mnie bierzecie stanowczo zbyt tragicznie moje nowe przesiedlenie... Co do mnie, jak wiecie, zapatruj� si� na wszystkie zmiany losu z nieodzown� pogod� i spokojem ducha. Zainstalowa�am si� ju� tutaj. Dzi� z Wronek przyby�y moje dwie skrzynie z ksi��kami i niebawem moje dwie cele z ksi��kami, obrazkami i skromnymi ozdobami, z kt�rymi wsz�dzie w�druj�, nabior� wygl�du tak mi�ego i zadomowionego jak we Wronkach, a ja z podw�jn� ochot� zabior� si� do pracy. Czego mi oczywi�cie bardzo tutaj brak, to wzgl�dnej swobody ruch�w, z kt�rej korzysta�am we Wronkach, gdzie wi�zienie by�o ca�y dzie� otwarte. Tutaj jestem najzwyczajniej w �wiecie zamkni�ta. Poza tym we Wronkach by�o powietrze wspania�e, ogr�d, a przede wszystkim ptaki! Poj�cia nie macie, jak� wag� przywi�zuj� do tego ma�ego towarzystwa. Ale bez tego wszystkiego mo�na si� oczywi�cie oby� i wkr�tce zapomn� zapewne, �e gdziekolwiek by�o mi lepiej ni� we Wroc�awiu. Og�lne po�o�enie tutaj przypomina Barnimstrasse, jedynie brak mi pi�knego podw�rza przed lazaretem, gdzie mog�am codziennie czyni� drobne odkrycia z dziedziny botaniki lub zoologii. Tutaj na wielkim wybrukowanym podw�rzu gospodarczym nie ma nic �do odkrycia". I podczas przechadzki wzrok mam kurczowo utkwiony w szare kamienie bruku, aby unikn�� widoku zatrudnionych na podw�rzu wi�ni�w, kt�rzy w swych ha�bi�cych ubiorach sprawiaj� mi niezno�ny b�l. A zawsze mi�dzy nimi znajd� paru, kt�rzy chyba na skutek jakiego� magnetyzmu 16 wci�� przykuwaj� bole�nie m�j wzrok, mimo �e nosz� oni tutaj wszyscy pi�tno najg��bszego poni�enia, zacieraj�cego wiek i p�e�, i wszelkie cechy indywidualne. Jednak i w�r�d nich znajduj� si� postacie, kt�rych nie mo�e zniekszta�ci� nawet ubranie wi�zienne, kt�rych widok m�g�by nacieszy� wzrok malarza. Odkry�am ju� tutaj m�od� robotnic�, pracuj�c� na dziedzi�cu wi�ziennym, kt�rej smuk�e, wiotkie kszta�ty oraz g�owa o ostro zarysowanym profilu w obramowaniu chustki, �ywo przypomina sylwetki Milleta. Prawdziw� rozkosz sprawia mi obserwowanie jej szlachetnych ruch�w podczas d�wigania ci�ar�w, a jej szczup�a twarz o napi�tej, jednolitej cerze barwy kredowej przypomina tragiczne maski pierrot�w. Ale, nauczona smutnym do�wiadczeniem, pod tymi wiele obiecuj�cymi pozorami nie szukam obecnie nic wi�cej, przeciwnie, schodz� im z drogi. Pami�tam, na Barnimstrasse u pewnej wi�niarki zauwa�y�am tak� kr�lewsko�� postaci i postawy, i� by�am przekonana, �e jej powierzchowno�� odpowiada jej �interieure". Po niejakim jednak czasie przyby�a ona na m�j oddzia� jako kalefaktorka i po dw�ch dniach przekona�am si�, �e pod pi�kn� mask� kryje si� takie morze g�upoty i niskich instynkt�w, �e p�niej, ilekro� j� na swej drodze spotyka�am, zawsze musia�am wzrok odwraca�. Pomy�la�am w�wczas, �e zapewne Wenus Milo�ska tylko dzi�ki swemu milczeniu mog�a przez tyle stuleci zachowa� opini� najpi�kniejszej kobiety. Mo�e gdyby otworzy�a usta, czar prysn��by. Naprzeciwko mnie wznosi si� zwyk�y, pos�pny budynek z czerwonych cegie� � wi�zienie dla m�czyzn. Ale poprzez mur widz� zielone wierzcho�ki drzew z jakiego� pobliskiego skweru, wielk�, czarn� topol�, kt�ra przy silnym wietrze szumi g�o�no, oraz rz�d znacznie ja�niejszych jesion�w, obwieszonych ��tymi str�kami. Okna wychodz� na p�nocny zach�d, widz� wi�c czasami pi�kne wieczorne chmurki � a wiecie przecie�, �e jedna taka r�owa chmurka potrafi wprawi� mnie w zachwyt i za wszystko wynagrodzi�. W tym momencie, o 8 wiecz�r, (w rzeczywisto�ci o 7) skry�o si� ju� s�o�ce za dach wi�zienia, odbija si� jeszcze s�abo w szklanym okienku na dachu, a ca�e niebo rozb�ys�o z�otem. Dobrze mi i nie wiem czemu czuj� potrzeb� zanucenia sobie z cicha Ave Maria Gounoda. (Znacie to dobrze). Stokrotne dzi�ki za przepisane wiersze Goethego. W istocie �Pe�nomocnicy" � to wiersz pi�kny, cho� sama przez si� nie zwr�ci�abym na� uwagi, ale cz�owiek pozwala sobie niekiedy zasugerowa� pi�kno�� jakiej� rzeczy. Prosi�abym Was jeszcze o przepisanie mi przy sposobno�ci �Grobu Anakreonta". Czy znacie ten utw�r? Ja dopiero dzi�ki muzyce Hugo Wolfa zrozumia�am do dobrze. W pie�ni utw�r ten czyni wprost architektoniczne wra�enie � jakby wznosi�a si� przed cz�owiekiem jaka� �wi�tynia grecka. Przerwa�am na chwil�, aby przypatrzy� si� niebu. S�o�ce opu�ci�o si� ju� nisko za budynkami, a wysoko miriady ma�ych ob�oczk�w o srebrnych 17 brzegach i lekko popielatych �rodkach mkn� bezg�o�nie, B�g wie dok�d; wszystkie te postrz�pione chmurki p�yn� na p�noc. Tyle beztroski i �wie�ego u�miechu p�ynie z tej gonitwy ob�ok�w, �e i ja, co zawsze podchwytuj� rytm otaczaj�cego mnie �ycia, musia�am si� u�miechn��. Jak mo�na wobec takiego nieba czu� si� �z��" � lub ma��? Nie zapominajcie nigdy rozejrze� si� wok� siebie, b�dziecie wtedy znowu zawsze �dobr�". Dziwi mnie troch�, �e Karol chce jakiego� specjalnego dzie�a o ptasim �piewie. Dla mnie g�os ptasz�t jest nieod��czny od wszystkich ich zwyczaj�w i �ycia. Ca�okszta�t jedynie mnie zajmuje, a nie oderwane szczeg�y. Po�lijcie mu dobr� zoogeografi�, to b�dzie dla niego du�� podniet�. Mam nadziej�, �e niebawem przyjedziecie mnie odwiedzi�. Jak tylko otrzymacie pozwolenie, zatelegrafujcie. �ciskam Was stokrotnie Wasza R�a Bo�e, zmi�uj si�, zape�ni�am 8 stron. Jak na dzisiaj to wystarczy. Dzi�ki za ksi��ki. [Po�owa listopada 1917] Najukocha�sza Sonieczko. Mam nadziej�, �e znajd� wkr�tce sposobno�� przes�ania Warn tego listu i z t�sknot� chwytam za pi�ro. D�ugo musia�am wyrzeka� si� drogiego zwyczaju listownej cho�by z Wami pogaw�dki. Te kilka list�w, kt�re napisa� mi by�o wolno, musia�am zachowa� dla Hansa D., kt�ry na nie czeka�. Teraz ju� to sko�czone � dwa moje ostatnie listy pisa�am ju� do zmar�ego � jeden otrzyma�am ju� z powrotem. Fakt jednak jest dla mnie wci�� niepoj�ty. Ale nie m�wmy lepiej o tym � takie rzeczy za�atwiam najch�tniej suma z sob� i irytuje mnie to niewymownie, gdy kto� pragnie �oszcz�dzaj�c" mnie przygotowa� do z�ej wiadomo�ci lub tak jak N. �pocieszy�" w�asnymi skargami. �e te� moi najbli�si przyjaciele wci�� tak ma�o mnie znaj� i ceni�, �e nie mog� zrozumie�: najlepiej i najsubtelniej w takich razach jest szybko, poprostu i kr�tko mi donie��: �Umar�" � to mnie zaboli, ale na tym koniec. ...Jaka szkoda tych wszystkich miesi�cy i lat, kt�re teraz mijaj�, a kt�re mo�na by�oby mimo wszystkich okropno�ci pi�knie prze�y� razem. � Czy wiecie, Sonieczko, �e im d�u�ej to wszystko trwa, im wi�cej gromadzi si� z ka�dym dniem nies�ychanej pod�o�ci, nikczemno�ci, ponad wszelkie granice i miar�, tym ja staj� si� silniejsza i spokojniejsza. Wobec �ywio�u, orkanu, powodzi lub za�mienia s�o�ca nie mo�na stosowa� miary moralnej, ale traktowa� je trzeba jako zjawiska dane, przedmiot badania i poznania. To oczywi�cie jedyna, obiektywnie mo�liwa droga historii, droga, po kt�rej 18 kroczy� trzeba nie daj�c si� odwie�� od linii zasadniczej. Przeczuwam, �e to ca�e bagno moralne, przez kt�re brniemy, ten wielki szpital wariat�w, w kt�rym �yjemy, mo�e run�� nagle, z dnia na dzie�, i jak za dotkni�ciem r�d�ki czarodziejskiej zamieni� si� w co� nies�ychanie wielkiego i bohaterskiego. I je�eli wojna jeszcze par� lat potrwa, run�� musi... Przeczytajcie �Les Dieux ont soif" A. France'a. Uwa�am to dzie�o za tak wielkie przede wszystkim dlatego, �e autor w genialnej wizji ukazuje ludzko�ci: patrzcie, oto w pewnych odpowiednich momentach dziejowych z codziennych ma�ostek i �a�osnych postaci powstaj� najpot�niejsze zdarzenia i monumentalne gesty. Trzeba wszystko tylko bra� w �yciu spo�ecznym tak, jak w �yciu osobistym: spokojnie, wielkodusznie, z �agodnym u�miechem. Wierz� mocno, �e po sko�czonej wojnie albo u jej schy�ku wszystko musi przybra� obr�t pomy�lny, ale najwidoczniej musimy wszyscy uprzednio przebrn�� przez okres najci�szych cierpie� ludzkich. A propos, ostatnie moje s�owa zbudzi�y we mnie inne my�li, przypomnia�y mi co�, czym musz� si� z Wami podzieli�, tak mi si� to wydaje wzruszaj�ce i poetyczne. Czyta�am niedawno w jakiej� ksi��ce przyrodniczej o odlocie ptak�w. Zjawisko to jeszcze do dzi� stanowi do pewnego stopnia zagadk�. Zauwa�ono, �e rozmaite gatunki ptak�w, nierzadko wrog�w �miertelnych, napastuj�cych i po�eraj�cych si� wzajem, odbywaj� poprzez morza podr� na Po�udnie w najlepszej zgodzie. Do Egiptu nadci�gaj� wi�c na zim� ogromne stada ptak�w, kt�re niby wielkie chmury na widnokr�gu zaciemniaj� ca�e niebo. W tych stadach lec� wraz z drapie�cami, or�ami, jastrz�biami, soko�ami i sowami, tysi�ce drobnych ptaszk�w �piewaj�cych, jak skowronki, strzy�yki, s�owiki; bez trwogi lec� one w towarzystwie drapie�c�w, kt�re w innych okoliczno�ciach je napastuj�. Podczas owej podr�y zdaje si� panowa� milcz�ca treve de Dieu mi�dzy ptakami, kt�re d��� wszystkie do tego samego celu. A� wreszcie, p�ywe z wyczerpania, padaj� nad Nilem na ziemi�. Tam dopiero rozdzielaj� si� wed�ug gatunk�w i rodzin. Wi�cej nawet, zauwa�ono jeszcze, �e podczas podr�y �przez wielk� wod�" wielkie ptaki przenosi�y na swych grzbietach ma�e ptaszki, widziano np. przeci�gaj�ce klucze �urawi, na kt�rych grzbietach szczebiota�y weso�o roje drobniutkich ptaszk�w w�drownych. Czy to nie czaruj�ce? ...Niedawno w pstrym i pozbawionym smaku zbiorze poezji znalaz�am wiersz Hugo v. Hoffmannstahla. W og�le nie lubi� go, uwa�am, �e jest zbyt wyszukany, wyrafinowany i niejasny, po prostu nie rozumiem go wcale. Wspomniany jednak utw�r podoba� mi si� bardzo i zrobi� na mnie g��bokie poetyckie wra�enie. Przesy�am go Wam, mo�e i Wam sprawi przyjemno��. Zag��biam si� obecnie w geologii. Wyda si� Wam ona nadzwyczaj such� nauk�, jednak jest to z�udzenie. Czytam j� z gor�czkowym 19 zaciekawieniem i nami�tnym zadowoleniem. Wiedza ta ogromnie rozszerza widnokr�gi my�lowe i wyrabia tak jednolity, wszechogarniaj�cy pogl�d na natur� jak �adna inna nauka. Mog�abym Wam mn�stwo na ten temat opowiedzie�, ale trzeba, aby�my mog�y ze sob� porozmawia� jakiego� ranka, pow��czy� si� razem z Wami po polach S�dende albo odprowadza� wzajemnie do domu w�r�d nocy ksi�ycowej. Co czytacie obecnie? Jak�e z �Legend� o Leasingu"? Pragn� wiedzie� o wszystkim, co Was dotyczy. Napiszcie � o ile si� da � niezw�ocznie, co s�ycha�, b�d� t� sam� drog�, b�d� oficjaln�, nie wspominaj�c nic o tym li�cie. W cicho�ci ducha licz� ju� tygodnie, kt�re mnie dziel� od Waszych najbli�szych odwiedzin. Nast�pi to zaraz po Nowym Roku � prawda? Co pisze Karol? Kiedy go znowu zobaczycie? Pozdr�wcie go stokrotnie ode mnie. Ca�uj� Was i mocno �ciskam Wasz� r�k�, moja Sonieczko, kochana, kochana! Napiszcie rych�o i du�o. Wasza R�a Wroc�aw, 24 listopada 1917 ...Mylicie si� s�dz�c, �e jestem przeciwniczk� wsp�czesnych poet�w. Przed jakimi� 15 laty czytywa�am z zapa�em Dehmla � jeden jego utw�r proz�, o kt�rym zachowa�am niejasne wspomnienie � u �o�a �mierci ukochanej kobiety � zachwyci� mnie bardzo. �Fantazego" Arno Holza do dzi� jeszcze umiem na pami��. �Wiosna" Johanna Schlafa poruszy�a mnie wtedy g��boko. P�niej dopiero powr�ci�am zn�w do Goethego i M�rikego. Hoffmannstahla nie rozumiem, Stefana George'a nie znam. To prawda, �e l�kam si� u nich wszystkich owego doskona�ego, mistrzowskiego panowania formy, poetyckich �rodk�w wyrazu oraz jednoczesnego braku szerokiego, szlachetnego pogl�du na �wiat. Ten rozd�wi�k brzmi w mej duszy tak pusto, �e skutkiem tego pi�kna forma staje si� dla mnie dziwactwem. Poeci ci odtwarzaj� zazwyczaj �adne nastroje, ale wszak nastr�j to jeszcze nie cz�owiek. Sonieczko, tak czarowne zapadaj� teraz wieczory, niby wiosn�. O czwartej schodz� na dziedziniec wi�zienny. Szarzeje ju� w�wczas, ca�e tutejsze szkaradne otoczenie otula si� w tajemnicz� zas�on� mroku ton�c w jasnym b��kicie niebios i w srebrnej po�wiacie ksi�yca. O tej porze, wysoko w g�rze, w poprzek naszego podw�rza, przelatuje stado wron. D�ugimi falistymi wst�gami ci�gn� one na pola w kierunku drzewa, kt�re im s�u�y za nocleg. Lec� powoli, uderzaj�c miarowo skrzyd�ami i wymieniaj�c mi�dzy sob� dziwne okrzyki, zupe�nie niepodobne do owych o

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!