10726
Szczegóły |
Tytuł |
10726 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10726 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10726 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10726 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aby rozpocz�� lektur�, kliknij na taki przycisk H , kt�ry da ci pe�ny dost�p do spisu tre�ci ksi��ki.
Je�li chcesz po��czy� si� z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poni�ej.
iteratuna
KUKNIJ TUTAJ
HELENA ZAWISTOWSKA
ASTROLOG
BUM
I DOBRY DIABE� TOT
opowie�� ba�niowa
Tower Press, Gda�sk 1998
Wydawca: Tower Press, Gda�sk 1998 Projekt ok�adki i ilustracje: Jaros�aw Wr�bel
� Copyright for the text by Helena Zawistowska, Gda�sk 1998 � Copyright for the design by Jaros�aw Wr�bel, Gda�sk 1998
Redakcja: Sonia Cynk�
Redakcja techniczna i korekta: El�bieta Smolarz
�amanie: Dariusz Szmidt
ISBN: 83-87342-05-X
1. Na ksi���cym dworze
Bardzo dawno temu, tak dawno, �e nikt ju� nie pami�ta tamtych czas�w, panowa� w pewnym kraju ksi��� Wszeb�r z ksi�n� pani� Dobrogniew�. Ksi��� mieszka� w grodzisku i mia� oczywi�cie warowny zamek z wie�ami, wielki dw�r i dzielne wojsko, z kt�rym wyprawia� si� czasem na wojn�. A gdy wojny ju� nie by�o, bra� swych rycerzy na �owy, urz�dza� turnieje i wy�cigi konne, aby wojacy nie pr�nowali i mieli zapraw� rycersk�, gdyby trzeba by�o znowu wojowa�. Ksi��� by� m�drym w�adc�, a imi� ksi�nej pani zgodne by�o z jej charakterem: dobra i sprawiedliwa, ale gniewa�a si� bardzo, gdy kto� na to zas�u�y�.
Wszeb�r i Dobrogniew� mieli dw�ch syn�w bli�niak�w: Bo-jana i Sta�ka. Pi�kne to by�y pachol�ta, zaprawione od wczesnego dzieci�stwa do konnej jazdy i w�adania �ukiem lub oszczepem. (Wtedy nie znano jeszcze innej broni). Ch�opcy umieli nawet czyta� i pisa�, a przecie� w tamtych czasach ma�o ludzi to potrafi�o. Nauczy� ich tej sztuki nadworny pisarz. Ale jeszcze m�drzejsi od pisarza byli kronikarze. W jednej z wie� zamku znajdowa�a si� du�a, okr�g�a sala. Tam dwunastu kronikarzy siedzia�o na wysokich sto�kach przy okr�g�ym stole, spisuj�c dzie� po dniu w dwunastu grubych ksi�gach dzieje kraju oraz wszystkie wydarzenia, jakie mia�y miejsce w zamku i ca�ym ksi�stwie. Nic wi�c dziwnego, �e
ta niezwyk�a, przedziwna historia, o kt�rej tu us�yszycie, zosta�a dok�adnie zapisana przez kronikarzy. I je�li kto� mi nie wierzy, �e wszystko to dzia�o si� naprawd�, mo�e sprawdzi� w kronikarskich zapiskach, je�eli tylko odnajdziecie te ksi�gi. C�, trzeba by przeszuka� ruiny zamku ksi�cia Wszebora, piwnice, zasypane fosy, g��bokie lochy, przekopa� stary, zaro�ni�ty ogr�d, bo mo�e tam zosta�y ukryte? Mo�e zosta�y wyrzucone do jakiej� studni czy jaskini? Nie wiadomo...
Najwi�kszym m�drcem na dworze ksi���cym by� Wielki Astrolog Bum. Mieszka� on na najwy�szej wie�y zamkowej. Tam, na jej szczycie, mia� ustawion� lunet�, przez kt�r� ogl�da� w bezchmurne noce niebo l�ni�ce milionami gwiazd. �ledzi� bieg cia� niebieskich, planet, s�o�ca i gwiazd, a gwiazdy �yj�, w�druj� po niebie i wyznaczaj� losy ka�dego cz�owieka. Tak ongi� wierzono. Wierzono te�, �e gwiazdy m�wi� prawd�, trzeba tylko umie� z nimi rozmawia�. A przem�dry astrolog Bum posiada� t� umiej�tno��. Czyta� w gwiazdach jak w ksi�dze i zawsze prawdziwie przepowiada� przysz�o��. Dlatego wielu nazywa�o go czarodziejem, lecz on nie by� wcale �adnym czarownikiem. A dlaczego tak si� �miesznie nazywa�? Tego nikt nie wiedzia�. Natomiast wszyscy wiedzieli, �e by� dobrym i szlachetnym cz�owiekiem, a przy tym nadzwyczaj roztargnionym: wszak my�la� tylko o swoich gwiazdach.
Ka�dy by go pozna�, nawet z daleka: nosi� na g�owie czarn�, wysok�, spiczast� czapk�, na kt�rej wyszyte by�y srebrne gwiazdy. Jego wysok�, chud� posta� okrywa� wielki, czarny p�aszcz ozdobiony r�wnie� gwiazdami. Poci�g�a twarz, a zw�aszcza oczy wyra�a�y �agodno�� i poczciwo��, za� d�uga broda i zwisaj�ce w�sy dodawa�y mu powagi i godno�ci. On tak�e uczy� i wychowywa� ksi���tka. Odkrywa� przed nimi tajemnice nieba i ukazywa� wielko�� i pot�g� wszech�wiata. Pachol�ta by�y poj�tne i ch�tnie si� uczy�y, zw�aszcza Sta�ko, kt�rego zachwyca�y nauki astrologa. Gdy podr�s�, nazywa� Buma swym mistrzem i kocha� go bardzo, tak jak i astrolog mi�owa� swych uczni�w.
Ksi��� Wszeb�r szanowa� swego astrologa, a ksi�na bardzo o niego dba�a, bo astrolog bez tej opieki zapomnia�by chyba, �e
4
trzeba je�� i spa�. Ot� pewnego razu ksi�na przypomnia�a sobie, �e zbli�aj� si� urodziny wielkiego astrologa. Wezwa�a go do siebie i rzek�a:
- M�j Bumciu kochany, chc� ci przypomnie�, �e za tydzie� b�d� twoje urodziny i to nie byle jakie, sko�czysz czterdzie�ci lat.
- Ach, pani - odpar� astrolog - istotnie, zapomnia�em, a mo�e nigdy nie wiedzia�em, kt�rego dnia si� urodzi�em? C� znaczy moje �ycie wobec wieczno�ci gwiazd!
- Dobrze, dobrze, zostaw cho� raz w spokoju gwiazdy, niech troch� odpoczn� od ciebie i twej lunety, pomy�l o sobie. Chc� ci zrobi� podarunek w dniu twych urodzin. Powiedz cho� raz w �yciu, czego by� pragn��. Tylko nie m�w mi, �e niczego, bo bardzo mnie zasmucisz. No wi�c, co mam ci podarowa�?
Wtedy Bum przypomnia� sobie, �e nieraz chcia� mie� na w�asno�� jakie� �ywe stworzenie. Wi�c powiedzia�:
- Konia.
Ale natychmiast zawstydzi� si� i rzek�:
- Ach, c� plot�, to zbyt du�y dar, mo�e by� pies.
- O nie, nie! - wykrzykn�a ksi�na. - B�dzie ko�, tak jak chcia�e�. Pies - to za ma�y podarunek.
- Ksi�no, wi�c niech b�dzie �rebak. Tak, chc� mie� �rebacz-ka, sam go wychowam i nazw� Kasztankiem.
- Skoro tak chcesz, niech b�dzie �rebak.
I ksi�na pani poleci�a stajennemu, aby pojecha� do odleg�ej stadniny koni i wybra� �adnego �rebaczka. Pe�ka, tak si� nazywa� stajenny, ruszy� natychmiast w drog�, aby spe�ni� rozkazy.
W oznaczonym dniu ksi��� zebra� dworzan na uroczysto�� urodzinow� astrologa. Czekano tylko na przybycie stajennego ze �rebakiem. W po�udnie przybieg� zadyszany i zafrasowany Pe�ka. Pok�oni� si� i rzek�:
Wybacz, ksi�no, pani mi�a,
Lecz �adna koby�a
Si� nie o�rebi�a.
I nie ma �rebi�cia
Dla ma�ego ksi���cia...
- Ach ty, wierszokleto, powiedz po ludzku, co si� sta�o, a �rebak ma by� nie dla ksi���cia, a dla pana astrologa.
- Wybacz, pani, ale tak, jak rzek�em, nie ma �rebi�t w tym roku. Teraz i ksi��� pan si� obruszy�:
- C� ty sobie my�lisz, Pe�ko, przecie� musimy mie� jaki� podarunek.
A stajenny na to:
Prosz� ksi�cia dobrodzieja! B�dzie dar dla czarodzieja. Jedzie drog� wielka bryka, Wiezie kosz, na dnie koszyka...
- Przesta� ple��! - rozgniewa�a si� druga po�owa ksi�nej (to znaczy imienia ksi�nej). - Powiedz wreszcie, co przywioz�e�. I tyle razy m�wi�am, aby�cie nie nazywali pana astrologa czarodziejem.
- Pani dobra, nie b�d� gniewna. Ju� powiem. O, jad�! - wykrzykn�� Pe�ka i wybieg� na podw�rzec. Rzeczywi�cie, da� si� s�ysze� turkot k� i parskanie koni.
Ksi�na pos�a�a po astrologa, kt�ry oczywi�cie zapomnia� o urodzinach i �rebaku. Teraz zdumia� si�, ujrzawszy tak liczne zgromadzenie.
- Bumciu, gdzie si� podziewasz? - zawo�a�a ksi�na. - Wybacz, nie ma �rebaczka, ale zaraz wr�czymy ci inny podarunek, cho� sami jeszcze nie wiemy, co przywi�z� Pe�ka.
Ale oto otwar�y si� ju� podwoje i do sali wkroczy�o czterech ludzi, nios�c ogromny kosz wypchany sianem i s�om�. Postawiono go przed ksi���c� par�, a wszyscy skupili si� dooko�a bardzo ciekawi tego, co jest w �rodku. Ksi��� zacz�� rozgarnia� siano, ale tak du�o tego by�o, a kosz tak g��boki, �e ksi��� o ma�o nie wpad� do niego g�ow� w d�. W ko�cu zniecierpliwiony wyrzuci� �ci�k� na pod�og�. Wszyscy spojrzeli w g��b kosza i krzykn�li: Och! Na dnie spa� sobie spokojnie ma�y osio�ek.
Tym razem druga po�owa ksi�nej rozgniewa�a si� nie na �arty:
- Pe�ko! Jak �mia�e� przywie�� dla pana astrologa os�a! Narazi�e� nas na wstyd!
Biedny stajenny wyj�ka� trz�s�c si� ze strachu:
Pani dobra, wszak o�lina te� zwierzyna...
- Przesta�, Pe�ko, do�� tych b�aze�stw! Zabieraj st�d w tej chwili ten brudny kosz razem ze swoj� o�lin�!
S�udzy rzucili si� do zbierania siana z posadzki, potem chwycili kosz i pobiegli z nim do wyj�cia. Wtedy sta�a si� rzecz niespodziewana. Ot� astrolog, kt�ry pocz�tkowo by� zdumiony, jak i wszyscy, nachyli� si� nad koszem i z ciekawo�ci� przygl�da� si� zwierz�ciu, nigdy bowiem przedtem nie widzia� os�a. A to ma�e, �pi�ce o�l�tko spodoba�o mu si� bardzo. Poczu� dla niego lito�� i jakby czu�o��. Tak si� zapatrzy�, �e nawet nie widzia�, co si� dooko�a niego dzia�o. Gdy zobaczy�, �e kosz umyka mu sprzed nosa, pobieg� za s�ugami wo�aj�c:
- St�jcie, st�jcie! Dlaczego zabieracie mi to cudne zwierz�tko, kt�re dosta�em od ksi�nej pani?
S�udzy zatrzymali si�, Pe�ka nagli� do ucieczki, a ksi�na zaniem�wi�a zdumiona s�owami Buma. Spraw� zako�czy� ksi���:
- Niech powie sam Bum. Chce mie� os�a, czy nie.
- Chc� - powiedzia� z moc� astrolog.
I w ten to spos�b sta� si� posiadaczem ma�ego, �miesznego osio�ka, kt�rego sam karmi� i wychowywa�, bo go bardzo pokocha�. Nazwa� go Kasztankiem, tak jak si� mia� nazywa� jego ko�, cho� imi� takie nie pasuje do os�a. Ale, jak si� p�niej okaza�o, by� to wspania�y, niezwyk�y osio�, zas�uguj�cy na to by nosi� ko�skie imi�.
8
2. Astrolog i myszy
Min�� rok, drugi i trzeci. Z o�l�tka wyr�s� pi�kny osio�. Wyro�li te� m�odzi ksi���ta, a ojciec ich zestarza� si� i trzeba by�o pomy�le� o tym, kt�remu z syn�w przekaza� rz�dy. Nie by�o starszego ani m�odszego, wszak to bli�ni�ta. Bojan by� �mia�y, odwa�ny na wojnie, zapobiegliwy w domu. Ale Sta�ko, cho� spokojnego usposobienia, odznacza� si� rozumem, rozs�dkiem i dobroci� serca. Rodzice jemu wi�c zamierzali przekaza� tron, ale te� nie chcieli skrzywdzi� Bojana. Ksi�na prosi�a Buma, aby spojrza� w niebo, bo te� wierzy�a w gwiazdy; ale noce by�y chmurne, gwiazdy milcza�y, a Bum mia� tak�e swoje w�asne, niema�e zmartwienie.
Tu trzeba opowiedzie� histori� pewnej tajemniczej ksi�gi. Ot� przed wiekami, jakie� nieczyste moce, mo�e piekielne, podrzuci�y ludziom z�� ksi�g�. By�a ona oprawiona w wilcz� sk�r�, a na pergaminowych kartach wszystkie s�owa by�y wypisane nie atramentem, lecz krwi�, i nie pi�rem, lecz pazurem dzikiego koguta. Opisano tam r�ne straszne zakl�cia, r�ne sposoby na to, jak przemieni� cz�owieka w zwierz� lub kamie�, jak �ci�gn�� na kogo� chorob�, �mier� lub jakie� inne nieszcz�cie. Zna�y t� ksi�g� wied�my, znali �li czarownicy, ale ukrywali j� przed okiem ludzkim. Tote� nikt jej nie widzia�, jedynie szeptano o niej z trwo-
g� i zgroz�. Po wielu latach s�uch o niej zagin��, podobno zosta�a zagubiona. Ale kiedy� astrolog Bum znalaz� ow� czarn� ksi�g� na strychu zrujnowanego domu stoj�cego samotnie na kamiennej g�rze. Sk�d wiedzia�, �e si� tam znajduje? Nie wiadomo. Ale rozumiej�c, jak z�a to jest ksi�ga, przemy�liwa� nad tym, w jaki spos�b j� zniszczy�. Najpro�ciej by�oby j� spali�. Lecz szlachetny Bum tak ceni� wszelkie ksi�gi, z kt�rych czerpa� przez ca�e �ycie wiedz� i m�dro��, �e uwa�a� za czyn niegodny i barbarzy�ski spalenie nawet tej, tak z�ej, ksi�gi.
Wymy�li� wi�c inny spos�b: niech j� zjedz� myszy. Zamkn�� czarn� ksi�g� w podziemiach wie�y, aby nikt nie pozna� jego tajemnicy, i spokojnie czeka�. Po d�ugim czasie poszed� sprawdzi�, jak post�puje zjadanie ksi�gi i ku swemu przera�eniu przekona� si�, �e myszy, kt�rych pe�no by�o w piwnicy, nie chcia�y je�� tych przekl�tych kartek. Od tego dnia Bum wymy�la� najprzer�niejsze sposoby: to �owi� myszy w r�nych lochach i piwnicach, a potem wrzuca� je do swojej, to zalepia� dziury w pod�odze, aby myszy nie mog�y szuka� gdzie indziej po�ywienia. Wreszcie zwierz�ta poszarpa�y wilcz� sk�r�, ponadgryza�y kartki, ale na strz�pach wci�� widnia�y krwawe s�owa.
Takie to w�a�nie k�opoty mia� Bum w czasie, gdy wa�y�y si� losy tronu Wszebora. Kt�rej� nocy niebo na chwil� si� rozja�ni�o i Bum spojrza� przez sw� lunet�. Ale chmury rozst�pi�y si� widocznie tylko po to, aby gwiazdy mog�y ukaza� swe straszne proroctwo. M�wi�o ono, �e na rodzin� ksi���c� spadnie nieszcz�cie, bowiem Sta�ko jest �miertelnie zagro�ony. Co ma si� sta�, astrolog nie wiedzia�, ale wyczyta� jeszcze, �e ksi��� Wszeb�r wkr�tce umrze, a on sam, astrolog Bum, b�dzie si� tu�a� po �wiecie. Po co? Dlaczego? - nie wiedzia�. Na drugi dzie� wezwa� do siebie Sta�-ka i ujawni� mu to proroctwo. Prosi� i b�aga�, aby m�ody ksi��� nie opuszcza� zamku i by unika� obcych ludzi. Rzek� Sta�ko na to:
- Dobry mistrzu, wierz� w gwiazdy, bo ty mnie tego nauczy�e�, ale to proroctwo wydaje mi si� tak niezwyk�e, �e sam nie wiem, co pocz��. Ale dobrze, us�ucham twych rad, b�d� uwa�a� na siebie.
10
c
- Nie m�w o tym matce, Sta�ko, ani nikomu, by nie sia� trwogi.
- Masz s�uszno��, mistrzu, nie powiem.
Tkni�ty z�ym przeczuciem, postanowi� Bum spali� jednak czarn� ksi�g�. Wyni�s� j� na pole, rozpali� ognisko i wrzuci� ksi�g� do ognia. Nie chcia�a si� pali�. Ca�� noc podtrzymywa� ogie�, a kartki sycza�y, sypa�y iskry, to skr�ca�y si�, to prostowa�y i dopiero nad ranem zetli�y si� na popi�. Potem poszed� Bum do Bo-jana, by podzieli� si� z nim trosk� i znale�� wsp�lnie spos�b uchronienia Sta�ka przed zgub�.
Przyboczny m�odego ksi�cia wpu�ci� astrologa do komnaty i prosi�, by poczeka�. Bum spostrzeg� le��cy na stole gruby tom, pi�knie oprawiony. Ucieszy� si� zacny mistrz, �e ucze� jego lubuje si� w czytaniu, a chc�c zobaczy�, o czym traktuje ksi�ga, zacz�� j� z ciekawo�ci� przegl�da�. Wtem... os�upia�. Zblad� strasznie, w oczach mu pociemnia�o. Oto mi�dzy kartkami tomu znalaz� dwie stronice wyrwane z czarnej ksi�gi. Bum, ca�y dr��cy, zmusi� si� do ich przeczytania. Na jednej stronicy by�a mowa o tym, jak mo�na zamieni� cz�owieka w konia. Druga stronica, bardzo pogryziona i poszarpana przez myszy, podawa�a spos�b zdj�cia zakl�cia i wygl�da�a tak:
'/ ��t/zie � c/�u/f/f ,v/>oczf//�/ttf* ,2*rA�'ete zo<vtasi/e i
ztr�fZMff�flr, cr/e �i
I c/rr, asa' �fn/es� zf�jf/A/f/ cz/omeeA s�ie s/t&�e^o zff�/*zi/srta�. \ *./)oAf/fi(f� fegrrs ��i/z/e /wjc/f/et/f/s�/e s/Mr/n cz/ofi/feczeA ze /'
\ /
V '////WC/Y/Mf /f/z/tffZ ,
|
/ta />Se/wi o es/�/esi/e/ 0^^^^^^^
Nagle do komnaty wszed� Bojan.
- C� to, astrologu - rzek� - szperasz w mych rzeczach?
- Bojanie, Bojanie, sk�d tu te karty, kto je przyni�s�? - pyta� dr��cym g�osem Bum.
- Nikt nie przyni�s� - odpar� spokojnie Bojan. - Sam je sobie wzi��em.
- Ty sam? Po co?
- A po c� by, jak nie dla czarowania.
- Jak je znalaz�e�? I kiedy?
- O, ju� dawno. Same� winien, czemu nie zniszczy�e� owej ksi�gi?
- Ju� jest spalona.
- Za p�no, za p�no. My�lisz, m�j astrologu, �e nie widziano ci�, jak �apiesz myszy za ogony po piwnicach? Podpatrzy�em ci�, pozna�em twoj� tajemnic� i oto teraz mam w r�ku to, czego mi by�o potrzeba.
- Wi�c ty, Bojanie, chcia�by�... chcia�by� pozby� si� swego brata?
- Czemu nie, skoro wybrano brata, a nie mnie na nast�pc� tronu. Zrozumia�em, �e musz� sam walczy� o swoje prawa.
- Ale nie w ten spos�b! Przecie� to zbrodnia! Tw�j ojciec umrze, je�li Sta�ko zginie.
- A wi�c tym pr�dzej zasi�d� na tronie. A braciszek nie zginie, b�dzie sobie galopowa� po �wiecie.
- Przera�asz mnie, Bojanie, b�agam ci�, zaklinam na wszystkie �wi�to�ci, cofnij si�! Co si� z tob� sta�o? Co ci� tak odmieni�o? By�e� tak dobrym ch�opcem.
- A teraz b�d� dobrym w�adc�!
- Nie dopuszcz� do tego! - wykrzykn�� Bum.
- Dopu�cisz, dopu�cisz, wszak win� i ty ponosisz. A gdyby� chcia� mnie oczerni�, nikt ci nie uwierzy, ksi�ga przecie� twoja... Ech, nie nud�, astrologu, wyjd� i zajmij si� swoimi gwiazdami.
Bum wr�ci� do swej wie�y. Nie m�g� je�� ani spa�, ani nawet bada� nieba. W nocy uda� si� do sypialni Sta�ka, aby go uprzedzi� o strasznych zamys�ach brata. Ale na progu sta� gwardzista Boja-
13
na i zagrodzi� mu drog�. Bum w swej rozpaczy chcia� si�� wtargn��, lecz c� mo�e zdzia�a� s�aby m�drzec wobec silnego prostaka?! Zosta� bole�nie pobity halabard� i musia� ust�pi�. Trzeba za wszelk� cen� porozmawia� jutro ze Sta�kiem - pomy�la�. Ale ju� go nie zobaczy�. O �wicie obaj bracia wyjechali na �owy, sami, bez �adnej �wity. Bum szala� z niepokoju dzie� ca�y. Nie wr�cili na wieczerz�. A o p�nocy Bum, kt�ry czuwa�, us�ysza� dalekie r�enie konia. Skierowa� lunet� tym razem na ziemi�. I tam, w oddali, na b�oniu, ujrza� w blasku ksi�yca bia�ego rumaka. R�a�, bi� kopytami ziemi�, stawa� d�ba, rzuca� g�ow� i parska�, a potem pomkn�� i znikn�� w nocnym mroku, w ciemnej dali.
Bum pad� na swe pos�anie z j�kiem i szlochem. Rano wszyscy si� dowiedzieli, �e astrolog ci�ko zachorza�. A Sta�ko? Bojan powiedzia� rodzicom, �e Sta�ko nie chcia� by� nast�pc� ojca i dlatego potajemnie wyjecha� do obcych kraj�w, jemu tylko zwierzaj�c sw� wol�. Ale obiecywa� wr�ci�, prosz�c, aby nie martwiono si� o niego. M�wi�c to wszystko, przewrotny Bojan udawa� wielki smutek i ze �zami w oczach b�aga� rodzic�w, aby byli spokojni o syna. Ale oni popadli w rozpacz. Jak�e to, ukochany syn porzuci� ich bez s�owa, bez po�egnania? I tak, jak by�o zapisane w gwiazdach, ksi��� Wszeb�r umar� ze zgryzoty.
Bojan obj�� w�adz�, dopi�� celu. A ksi�na? Cho� wierzy�a Bo-janowi, serce matki czu�o, �e sta�o si� jakie� nieszcz�cie. Ju� nie by�a ani dobra, ani gniewna, tylko bardzo smutna. Piel�gnowa�a astrologa i czeka�a, a� b�dzie m�g� zn�w spojrze� w gwiazdy.
3. Wied�ma i diabe�
Tymczasem Bojan, cho� dumny i zadowolony, by� niespokojny. Dr�czy�a go my�l o ma�ym cz�owieczku, kt�ry m�g�by odczarowa� brata. Postanowi� znale�� go i uwi�zi� lub nawet zabi�. Ale kim on jest i gdzie go szuka�? Wszak stronic� ze wskaz�wkami zjad�y myszy! Jednak znalaz�a si� na to rada. Sprytny Bojan rozumia�, �e skoro �w cz�owieczek ma czarodziejskie umiej�tno�ci, to musi by� znany czarownikom. A wiedz�c, �e s� jeszcze takie baby na �wiecie, rozes�a� s�ugi na poszukiwanie wied�my. Nie min�� dzie�, a wied�ma si� znalaz�a. By�a to bardzo stara kobieta, kt�ra ju� dawno zapomnia�a wied�mowskich sztuczek, nawet nie potrafi�a je�dzi� na miotle. Zreszt� i miot�a jej mia�a tylko dwie r�zgi, tak wystrz�pi�a si� ze staro�ci. Jak�e wi�c na niej je�dzi�? Ludzie, wiedz�c, �e jest tak� nieuda�� wied�m�, m�wili o niej Wied�mu-cha-Czarnucha, bo czarne mia�a w�osy i czarn� nosi�a sukni�. Nazywa�a si� Teodora, ale kt� by spami�ta� to dziwaczne imi� i po co? Ka�dy wiedzia�, kto to Wied�mucha. T� to Wied�much�--Czarnuch� s�udzy przy wlekli do zamku. Baba by�a tak zastraszona, �e s�owa nie mog�a wym�wi�. Lecz Bojan okaza� jej wielk� �askawo��: posadzi� w fotelu i w �agodnych s�owach obja�ni�, �e chce pozna� ma�ego cz�owieczka ze znamieniem na piersi, a s�y-
sz�c o jej m�dro�ci, s�dzi, �e mo�e pom�c mu w odnalezieniu go. Wied�mucha zachwycona pa�sk� �askawo�ci�, powiedzia�a:
- Ja�nie o�wiecony ksi���, znam tego cz�owieczka. Jest moim przyjacielem od czasu, gdy uratowa� mi �ycie.
- Ach, jak si� ciesz� - rzek� Bojan - widz�, �e b�d� m�g� go zaprosi� na dw�r.
Baba, my�l�c, �e robi przys�ug� przyjacielowi, tak rzek�a:
- Ja�nie wielmo�ny panie, ten cz�owiek by� niegdy� diab�em, niezwyczajnym diab�em, bo nie lubi� piek�a, a nawet tak zbrzydzi� sobie diabelsk� robot�, �e postanowi� porzuci� piek�o i wej�� mi�dzy ludzi. Zacz�� wi�c �le pracowa� i sam Lucyfer go wyrzuci�. Zabra� mu przy tym rogi i kopyta, co by�o wielk� kar�. Ale Tot, tak on si� nazywa, ucieszy� si� z tego. Zosta� mu jednak ogon i do dzi� musi go nosi�. Zamieszka� na ziemi, a maj�c jeszcze odrobin� diabelskiej mocy, zacz�� pomaga� ludziom w ich r�nych k�opotach. Ludzie m�wi� na niego Dobry Diabe� Tot i szanuj� tego diab�oluda. A na piersi istotnie ma czarne znami�.
- Gdzie on mieszka? - spyta� Bojan.
- W g�rach, jasny panie w�adco. Na Sowiej Skale ma sw�j domek. Wprawdzie najcz�ciej przebywa w r�nych wioskach, ale wiem, �e teraz jest w domu.
Bojan wsta�. Ju� nie by� tym �askawym i dobrotliwym panem.
- A teraz - rzek� - p�jdziesz, starucho, do lochu. Reszt� swego wied�mowskiego �ycia sp�dzisz pod stra��.
Wied�mucha os�upia�a z przera�enia. Pad�a na twarz przed ksi�ciem, szlochaj�c i j�cz�c:
- Dlaczego, jasny panie, dlaczego? C�em z�ego uczyni�a, ca�� prawd� ci rzek�am, jak chcia�e�, nic nie ukry�am.
- Dlatego daruj� ci �ycie. Ale jeste� mi ju� niepotrzebna. A poniewa� za du�o wiesz, b�dziesz siedzia�a w lochu.
- Ach, panie, nic nie wiem, nic nie rozumiem. Nawet nie wiem, po co ci, panie jasny, �w Dobry Diabe�.
- Tw�j Dobry Diabe� zawi�nie jutro o �wicie na ga��zi. No, do�� tego! Stra�!
Wpadli halabardnicy.
16
- Do lochu wsadzi� staruch� i dobrze pilnowa�! - rozkaza� ksi���.
Wtr�cono Wied�much� do zimnego lochu, je�� nie dano, pi� nie dano, a tu ju� noc nadci�gn�a. Siedzia�a Czarnucha godzin�, dwie i trzy, nie spa�a, a rozmy�la�a nad tym, jak si� ratowa�. - Jedyny spos�b - szepta�a do siebie - to �ci�gn�� moje dawne s�ugi. Trzeba przypomnie� sobie zakl�cie. - Ale pami�ta�a tylko niekt�re s�owa, a trzeba je by�o jeszcze odpowiednio u�o�y�. Biedna, stara wied�ma, pami�� jej os�ab�a, jak tu czarowa�? Ale nie dawa�a za wygran�. - By�o tam - m�wi�a do siebie - tak: nocne stwory i potwory, co� o nietoperzach i w�ach, i zakl�tym kr�gu - aby kr�g zacie�nia�y... nie, nie tak, trzeba zacz�� od pocz�tku. Po -wielu wysi�kach i pr�bach skleci�a na koniec zakl�cie, ale czy dobrze? - Jak b�dzie tak b�dzie, teraz trzeba, aby otworzono mi drzwi - pomy�la�a. Zastuka�a, cisza. Zacz�a wali� pi�ciami i wo�a�, a� wreszcie stra�nik podszed� do drzwi i wrzasn��:
- B�dziesz cicho, babo, bo ci przy�o��!
- Ach, panie stra�niku! Wiesz, �e jestem wied�m�. Mam przeczucie, �e ci si� co� z�ego przytrafi. Daj r�k�, powr��, zobacz�, co tam jest napisane.
- A nie ��esz?
- Jak chcesz, ale mog� ci� poratowa�.
Stra�nik zamilk�. Chyba jednak si� zaniepokoi�, bo zapali� pochodni� tkwi�c� w murze, przekr�ci� klucz w zamku i stan�� w progu.
Wied�mucha wzi�a jego d�o� i zacz�a mrucze�:
Szramam dramam, le�ne stwory nocne zmory i potwory!
Hej! Wy�a�cie z ciemnej nory, przybywajcie, okr��ajcie! Hej! Wy czarne nietoperze opuszczajcie strychy, wie�e, przybywajcie, okr��ajcie!
17
W�e, �mije i ropuchy!
Na wezwanie swej Wied�muchy
przybywajcie, okr��ajcie,
kr�g zakl�ty zaciskajcie, zaciskajcie, zaciskajcie...
- Co tam barmoczesz pod nosem, babo? - spyta� stra�nik.
- Przywo�uj� przed swe oczy twoj� przysz�o��. Ju� j� widz�... Czeka ci� jakie� nieszcz�cie, stra�niku, ju� zaraz co� si� stanie. Uwa�aj, �mier� czyha na ciebie w ciemno�ciach! Och! Pewnie umrzesz!
W tej samej chwili co� czarnego spad�o na g�ow� stra�nika. C�, z ca�ej sfory potwor�w i stwor�w tylko jeden stary, wy�ysia�y nietoperz us�ucha� wezwania. Z tego wida�, �e Wied�mucha istotnie co� pokr�ci�a w swoim zakl�ciu. Ale i tego wystarczy�o, bo wartownik by� tch�rzem, a do tego przera�ony straszn� wr�b�. Chwyci� si� za g�ow�, bo nietoperz wczepi� mu si� w kark. Stra�nik nie rozumiej�c, �e to tylko niedo��ny nietoperz, miota� si� nieprzytomny ze strachu. Walcz�c o swe �ycie, zapomnia� o pilnowaniu drzwi. Wied�mucha wyskoczy�a za pr�g, pchn�a og�upia�ego stra�nika do lochu, a drzwi zamkn�a na klucz. Biedny stra�nik, je�li nie umar� tam w ciemno�ci ze strachu, to na pewno straci� zmys�y. A Wied�mucha pobieg�a tak szybko, jakby by�a m�od� dziewczyn�, a nie star� wied�m�. Dopad�a do swego domku i wyci�gn�a spod ��ka zakurzone buty. By�y to buty nie byle jakie, siedmiomilowe, ale takie stare i zniszczone, �e nie chcia�y robi� siedmiu mil, a najwy�ej jedn�. Wied�mucha dawno ich nie u�ywa�a, ale teraz w�o�y�a, cho� by�y dziurawe i ledwo trzyma�y si� na nogach. Po�pieszy�a w g�ry. A tak pogania�a buty to zakl�ciami, to z�orzeczeniami, �e wyci�ga�y prawie dwie mile. Przed �witem by�a ju� na Sowiej Skale. Sta�a tam samotnie ma�a, biedna chatka. Wied�mucha wpad�a do niej niczym huragan, krzycz�c od progu:
- Diable, powiesz� ci�, uciek�am z lochu, jad� po ciebie, musimy zaraz ucieka�! Och, b�d� nas goni�!
- Co ci jest, Czarnuszko? Zmys�y postrada�a�? - mrucza� ma-
18
�y cz�owieczek, gramol�c si� z pos�ania. - Nic nie rozumiem. Wied�mucha pokr�tce opowiedzia�a, co si� sta�o i zako�czy�a:
- Musimy dosta� si� do �yczliwych ludzi. Bez ich pomocy zginiemy.
- Dlaczego ten nowy ksi��� tak nastaje na moje �ycie? - zdumia� si� Dobry Diabe�.
- W�a�nie tego zupe�nie nie rozumiem. Spiesz si�, o �wicie b�d� tu s�ugusy Bojana. Na szcz�cie moje buty biegn� pr�dzej ni� ich konie. Masz, wk�adaj jeden, ja drugi.
I tak pobiegli, robi�c co drugi krok dwie mile. Tymczasem �o�nierze ksi�cia Bojana zjechali t�umnie na Sowi� Ska�� i otoczyli domek Dobrego Diab�a. Dow�dca wydawa� rozkazy:
- Szykowa� sznur, zrobi� p�tl�, wybra� mocn� ga���. Dobrze. Teraz powiesi�.
Ju� dw�ch �o�nierzy czeka�o z p�tl�, dw�ch innych wpad�o do chaty. Jak wpadli, tak wypadli krzycz�c:
- Nie ma diab�a!
- Durnie! - wrzasn�� dow�dca. - Jest czy nie ma - wype�ni� rozkaz, powiesi�!
Ale nie by�o kogo wiesza�. Nie by�o diab�a ani na stryszku, ani pod pod�og�, ani w piecu, ani w sienniku, kt�ry zosta� rozpruty przy poszukiwaniach.
Dow�dca, w�ciek�y, zacz�� ok�ada� kijem swych �o�nierzy, a gdy wy�adowa� z�o��, kaza� im przeszuka� g�ry i nie wraca� bez diab�a. Sam za� uda� si� do zamku, by powiadomi� ksi�cia o ca�ym zdarzeniu.
Na wiadomo�� o ucieczce diab�a Bojan wpad� w straszny gniew.
- Zdrada! - krzycza�. - Kto� go uprzedzi�! Zabij�! Powiesz�! Blady strach pad� na ca�� gwardi� ksi���c�, a nikt nie wiedzia�,
dlaczego tak wa�n� spraw� jest znalezienie jakiego� diab�oluda, bo przecie� Bojan pilnie strzeg� swych tajemnic.
- Znajd� go i tak - powiedzia� do siebie z zawzi�to�ci�. Kaza� przywo�a� przed swe oblicze Wied�much�. J�dza pewnie mnie ok�ama�a - my�la� - zmusz�, aby prawd� rzek�a, gdzie jest �w czart. Zetr� go na proch.
20
Wtem wpad� do komnaty �o�nierz i, trz�s�c si� ze strachu, pad� na twarz przed srogim ksi�ciem.
- Czego chcesz, gadaj! - krzykn�� Bojan.
- Panie, jam nie winien, ale nie ma czarownicy. Loch by� zamkni�ty na klucz, ale w �rodku le�a� tylko zemdlony stra�nik. A baba wida� uciek�a.
- Id� precz! - wrzasn�� ksi���.
Potem wezwa� dow�dc�w swych rot i kaza� rozes�a� �o�nierzy w pogo� za czarownic� i ma�ym cz�owieczkiem ze znamieniem na piersi. Obja�ni� te�, po jakich znakach mog� pozna� owego, jak go lud nazywa�, Dobrego Diab�a. Na koniec oznajmi�:
- Kto wr�ci z pustymi r�kami, tego ka�� powiesi�. Zapami�tajcie to sobie.
I oto pomkn�y konne roty na szlak. Nie by�o drogi, gdzie by nie przemykali uzbrojeni je�d�cy poluj�cy na ma�ego cz�owieczka i star� kobiet�.
4. Ucieczka i pogo�
W czasie, gdy dzia�y si� te wydarzenia, w wie�y zamkowej wielki astrolog walczy� ze �mierci�. Gor�czka, wida�, go trawi�a, bo ci�gle widzia� w sennych majakach czarn� ksi�g�, kt�ra nie mog�a si� spali�. Ksi�ga ros�a, olbrzymia�a, sypa�a iskry, a stronice jej, jak �agle ogniste, wiatr roznosi� po �wiecie, wzniecaj�c wsz�dzie po�og�.
Ale nie pisane by�o astrologowi umrze�. Kt�rego� dnia obudzi� si� przytomny i pi� poprosi�. Zaraz te�, cho� s�aby i wycie�czony chorob�, wsta�, przywdzia� sw�j zwyk�y str�j i zacz�� si� szykowa� do drogi. P�nym wieczorem uda� si� do ksi�nej i rzek�:
- Pani, przyszed�em si� po�egna�.
- Jak to? I ty mnie opuszczasz? Co tu si� dzieje? Bojan mnie unika, nie rozmawia, wszyscy si� rozje�d�aj�... Roty wysz�y z zamku... Dok�d jedziesz?
- Ach, pani moja, chc� naprawi� z�o, kt�re si� sta�o. Jad�, aby odszuka� Sta�ka, ale jest to tajemnica, kt�r� tylko tobie, pani, zawierzam. Nic wi�cej teraz powiedzie� nie mog�. Zaufaj mi tak, jak dot�d mi ufa�a�. Prosz� tylko o jedno: nie m�w nikomu, nawet Bo-janowi, jaka sprawa pogna�a mnie w �wiat. Tobie, pani, zwierzy�em t� tajemnic�, aby� mog�a �y� nadziej�.
22
- Wierz� ci, m�j drogi astrologu, ale s�aby� po chorobie, jak�e pojedziesz?
- Czas nagli, dzi� w nocy wyruszam. �egnaj, pani! - tu astrolog sk�oni� si� przed ksi�n� i uca�owa� jej r�k�.
I pojecha� Bum noc� ciemn� w �wiat szuka� ma�ego cz�owieczka ze znamieniem na piersi. Nie wiedzia� wprawdzie, gdzie on przebywa, jak wygl�da ani jak si� nazywa. Zna� tylko pierwsz� liter� jego tajemniczego imienia: T. Postanowi� pyta� wszystkich napotkanych ludzi, a� trafi na �lad. Jecha� na swym osio�ku i rozmy�la�, a nieweso�e mia� my�li, gdy� rozumia�, �e Bojan te� goni cz�owieka, kt�ry mo�e odczarowa� brata. A mo�e ju� go znalaz� i kaza� zabi�? Na t� my�l sk�ra cierp�a na astrologu. - Nie mo�e to by�, nie mo�e to by� - szepta� do siebie. - Kasztanku, przyjacielu, spiesz si�, spiesz.
Kasztanek bieg� pos�usznie truchtem ca�� noc. Nad ranem przyjechali do jakiej� wioski, a �e byli obaj, pan i jego osio�, bardzo strudzeni - Bum skierowa� si� do gospody. Osio�ek dosta� stajni� i ���b z owsem, a pan jego skierowa� si� do izby. Tam zobaczy�, �e za sto�em siedzi dwoje ludzi, wi�c usiad� naprzeciw nich. Kobieta by�a stara i brzydka, a m�czyzna, nie wiadomo, m�ody czy stary, wydawa� si� ma�ego wzrostu, niepozorny i nie�mia�y.
Bum zacz�� rozmow�:
- Zapewne podr�ujecie, jako ja?
- Tak, panie.
- A z daleka idziecie? -Z daleka,panie.
- Pewnie wielu ludzi spotykacie w swej podr�y? -Wielu, panie.
- Czy czasem nie widzieli�cie gdzie� w �wiecie ma�ego cz�owieczka ze znamieniem na piersi? Ty, przyjacielu, by�by� podobny do niego. Mo�e masz znami� na piersi? A jak si� nazywasz?
M�czyzna spu�ci� g�ow�, ale kobieta szybko zatrajkota�a:
- Gdzie tam, panie, on nie ma �adnego znamienia, ani na piersi, ani gdzie indziej. Sk�r� ma tak g�adk�, jak ty�eczek niemowl�-
23
cia. A nazywa si� Rataj. Ja jestem Biruta, a on Rataj, to m�j m��. A jak si� zwie ten, kt�rego szukasz?
- Imi� jego zaczyna si� na liter� T.
- A wi�c widzisz, �e to kto� inny. A czemu, panie, masz taki cudaczny ubi�r? Jeszczem takiego nie widzia�a, jak d�ugo �yj�.
- To jest str�j astrolog�w. Jestem ksi���cym astrologiem.
- Ksi���cym, powiadasz? - wykrzykn�a kobieta, zrywaj�c si� z miejsca.
- Tak, lecz czemu si� tak przestraszy�a�, dobra kobieto.
- Nie, nie, wielmo�ny panie. To zaszczyt dla nas rozmawia� z tak wielk� osob�. �egnaj, panie, musimy wyruszy� w dalsz� drog� �
- Przecie� nie tkn�li�cie nawet jedzenia - zdziwi� si� Bum. -Zosta�cie, pogaw�dzimy sobie.
Ale kobieta ci�gn�a ju� swego m�a do wyj�cia. Zaraz te� znikn�li za drzwiami.
Gospodarz �arko przyni�s� go�ciowi chleb i mleko, a Bum go zagadn��:
- Nie wiesz, panie gospodarzu, dlaczego ci ludzie tak szybko odeszli, znasz ich mo�e?
- Nie wiem, wielmo�ny panie, dlaczego odeszli. Pierwszy raz w �yciu ich widz�, wi�c te� nie wiem, kim s�, sk�d przyszli i dok�d poszli.
Tak odpowiedzia� �arko, cho� dobrze wiedzia�, �e ma�y m�czyzna to Dobry Diabe� Tot, a kobieta - to Wied�mucha. Ale ukry� to przed nieznanym go�ciem, bo rozesz�a si� ju� po kraju wie��, �e ksi��� Bojan nastaje na ich �ycie, a �e diabe� w przyja�ni by� z ludem, wszyscy mu sprzyjali i pomagali w ucieczce. A ten go��, b�d�cy zapewne kim� wa�nym na dworze ksi���cym, m�g� by� niebezpieczny.
- Czy przygotowa� ci izb� na spoczynek, panie? - spyta� �arko.
- Tak, zatrzymam si� do wieczora - odpar� Bum, czuj�c wielkie zm�czenie.
Tego samego dnia Wied�mucha i Dobry Diabe� w�drowali la-
24
sem, gdy� w g�szczu i na bezdro�u czuli si� najbezpieczniej. Wied�mucha m�wi�a:
- Dobrze, �e nic nie gada�e�. Nie mo�emy wierzy� nikomu nieznanemu. A mo�e to przebrany �o�nierz? S�ysza�e�? W zamku mieszka, ksi�ciu s�u�y. Ale tak go sko�owa�am, �e nic si� nie pozna�, cho� przygl�da� si� tobie pilnie, jako �e jeste� w istocie podobny do tego, kogo szuka. Ale patrzcie, nie wie, �e jeste� diab�em i nie zna twojego imienia. To dziwne, przecie ksi�ciu wszystko wyjawi�am. Pami�taj, jeste� Rataj, a ja Biruta.
- Dobrze, Czarnuszko - odpar� Tot. - Cho� mo�e to by� naprawd� astrolog i nie mia� z�ych zamiar�w?
- Ech, diable, gdzie tw�j diabelski spryt? Ten astro... jak mu tam, czyta w gwiazdach, m�wi�, �e jest czarownikiem, sam wszystko wie. Po co mu by�by potrzebny taki n�dzny diabe� jak ty? Ani chybi, to przebrany �o�nierz udaj�cy kogo� innego. Widzia�am, �e ci si� spodoba�. Zaraz pokaza�by� mu nie tylko znami�, ale i ogon, a on by ci� za �eb i do ksi�cia, a mnie z tob�.
- Przekona�a� mnie, staruszko. Dok�d idziemy?
- Do szewca. -Co?
- Pami�tasz, jak nas gonili w g�rach i omal nie z�apali? Uch, a� strach wspomnie�. Wtedy to but mi si� rozdar� o ostr� gra�, a i drugi ju� do niczego. Znam dobrego szewca w mojej rodzinnej wsi. Przejdziemy las, a potem trzeba b�dzie kluczy� drogami.
Wiecz�r ju� si� zbli�a�, gdy wyszli na skraj lasu. W�o�yli owe podarte buty, ale gdy chcieli wyruszy�, zobaczyli jad�cy drog� oddzia� konny. �o�nierze te� ich dostrzegli i krzycz�c: -Sta�! Sta�! �apa� ich! - pu�cili si� galopem przez pole. A tu buty milowe nie chc� si� trzyma� na nogach. Uciekali ku�tykaj�c i padaj�c. Wied�mucha ze strachu zn�w przypomnia�a sobie najr�niejsze zakl�cia. Mo�e i trafi�a na dobre, bo buty nieco lepiej ich ponios�y. Gdy ods�dzili si� od �o�nierzy, Czarnucha zatrzyma�a si� i powiedzia�a:
- Zmylili�my im drog�, ale takie skakanie to na nic. Wiesz co? Ja w�o�� oba buty, wtedy co krok - to mila.
- A ja? - spyta� Tot.
25
- A ciebie wezm� na plecy. Do mojej wioski ju� niedaleko.
- Jak�e to? B�dziesz mnie d�wiga�?
- Nie marud�, daj but. Ma�y jeste� i lekki jak kurczak, unios�.
Tak te� zrobili, cho� wygl�dali prze�miesznie: stara rozczochrana baba stawiaj�ca milowe kroki, a na jej plecach siedz�cy okrakiem cz�owieczek z powiewaj�cym z ty�u ogonem. Ale ju� niebawem znale�li si� w pobli�u wsi. Wied�mucha zatrzyma�a si� zdyszana, a Tot zlaz� z jej plec�w. Nagle kobieta krzykn�a:
- Och, ty diable utrapiony! Ogon ci wylaz� spod kapoty. Schowaj go czym pr�dzej, jeszcze ci� kto� podpatrzy!
Diabe� schowa� ogon i ju� bez przeszk�d dotarli do szewca. Ten obieca� za�ata� buty na dzie� nast�pny. A poniewa� noc ju� nadchodzi�a, dobrzy ludzie dali im schronienie. W wiosce tej kryli si� przez d�u�szy czas. Wreszcie i tam zacz�li zagl�da� �o�nierze, wi�c zn�w wyruszyli w drog�, o czym kronikarze napisali w nast�pnych rozdzia�ach.
A teraz powr��my do gospody, gdzie astrolog Bum zmo�ony wielce spa� ca�y dzie� i noc ca��. Rankiem drugiego dnia wsta� rze�ki i ruszy� w dalsz� drog�. Je�dzi� po okolicy i wypytywa� napotkanych kmieci o ma�ego cz�owieczka ze znamieniem na piersi. Na pr�no. Jedni go nie znali, inni nie wiedzieli, gdzie jest, jeszcze inni nie ufali Bumowi, widz�c jego niezwyk�y str�j. Dzie� si� ko�czy�, s�o�ce ju� zachodzi�o. Astrolog jecha� drog� wiod�c� przez rozleg�e ��ki pachn�ce sianem i kwiatami, a nigdzie nie wida� by�o nawet chatki, aby zatrzyma� si� na noc. Wiecz�r by� ciep�y i cichy, wi�c Bum postanowi� przenocowa� w sianie, kt�re w kopach sta�o na ��ce. Pu�ci� wolno Kasztanka, zdj�� czapk� i p�aszcz, rzuci� je na kopczyk siana, a sam zaszy� si� w s�siednim stogu i zaraz zasn��.
Obudzi�y go w �rodku nocy jakie� ha�asy: parskanie koni, �miech, rozmowy. Zrobi� ostro�nie dziur� w swym stogu i c� ujrza�? Oto przy s�siednim kopcu siedzia�o kilku �o�nierzy. Ksi�yc �wieci� jasno, wi�c Bum widzia�, jak szykowali si� do snu. S�ysza� te�, jak jeden z nich, chyba dow�dca, powiedzia�:
- Tego czarownika, niby astrologa, �atwo b�dzie pozna� po je-
26
WA
go dziwnym p�aszczu z gwiazdami i spiczastej czapie. Pami�tajcie, jak gdzie� zobaczycie tak odzianego cz�eka, od razu puszcza� w niego strza�y. Ksi��� pan kaza� go zabi� i my�l�, �e nie b�dzie z tym k�opotu.
- Trudniej b�dzie z�apa� ogoniastego - odezwa� si� inny g�os.
- Ech, poradzimy, tyle rot ksi��� rozes�a� po kraju, �e i ogoniasty wpadnie kiedy� w nasze r�ce. B�dziemy sprawdza� ka�dego ma�ego cz�eka, czy ma znami� na piersi. To b�dzie nawet dobra zabawa.
Wszyscy si� za�mieli. Nagle kt�ry� z �o�nierzy wsta� i zacz�� pilnie si� czemu� przypatrywa�. Naraz wrzasn�� na ca�y g�os:
- Patrzcie! Czarownik! Widz� p�aszcz z gwiazdami! Tam, na sianie.
W jednej chwili �o�nierze skoczyli na r�wne nogi. Wnet sypn�y strza�y wypuszczone z �uk�w i jak r�j brz�cz�cych os osiad�y na p�aszcz Buma, a ka�da ostrzem swym przebi�a sukno.
- Dosta�, ile trzeba - zawo�a� dow�dca. - Jeszcze tylko sprawdz�, czy ju� umar� i ruszamy do ksi�cia z dobr� nowin�.
Teraz zobaczy, �e nikogo nie ma pod p�aszczem, znajd� mnie i zabij� - pomy�la� z przera�eniem Bum.
Dow�dca zbli�y� si�, wzi�� w r�k� brzeg p�aszcza, ju� unosi� go do g�ry... gdy wtem wrzasn�� strasznie, odskoczy�, chwyci� si� za brzuch, zatoczy� i upad�.
- Co� mnie kopn�o w brzuch -j�cza�. - Diabe� jaki�, czy co? Oj, oj, oj, mam chyba dziur� w w�trobie. Zobacz no kt�ry, co tam jest.
Ale nikt si� nie ruszy�.
- Nie na darmo to czarownik - powiedzia� kto� st�umionym g�osem. - Bryka po �mierci, mo�e i udusi�. Lepiej ucieka� od takiego.
- Sprawiedliwie m�wi - podchwycili inni. - Uciekamy. Wsadzili swego dow�dc� na konia i pomkn�li w drog� powrotn�.
- Ach, m�j Kasztanku! - zawo�a� Bum, wy�a��c ze stogu siana. - Czy wiesz, �e uratowa�e� mi �ycie? Teraz przez jaki� czas b�dziemy bezpieczni, bo Bojan pomy�li, �e nie �yj�. Sprytny on jest, domy�li� si�, �e chc� odnale�� ma�ego cz�owieczka, tylko zu-
28
pe�nie nie rozumiem, dlaczego nazywaj� go �ogoniastym". Mo�e si� kiedy� dowiem. Ale bierzemy si� do roboty, trzeba zakopa� m�j ubi�r, trudno. Kiedy sprawdz�, �e nie ma mnie w tym grobie, b�dziemy ju� daleko, Kasztanku.
Ca�ej tej przemowy Kasztanek wys�ucha� z uwag�, potem machn�� ogonem i zabra� si� do siana. A Bum po zakopaniu p�aszcza spa� spokojnie do rana. Na drugi dzie� ruszy� w dalsz� drog�. Nie ujecha� i mili, gdy ujrza� id�cego naprzeciw m�odego wojaka. Mo�e skry� si� przed nim - pomy�la� Bum. Ale jakie� by�o jego zdziwienie, gdy to �w wojak schowa� si� przed nim w przydro�nych krzakach. Gdy mija� kryj�wk�, wojak wystawi� z zaro�li g�ow� i powiedzia�:
- Dobry panie, jak widz�, nie jeste� �o�nierzem, jakom si� tego obawia�. Poratuj mnie. Nazywam si� Przemek. Kazano mi by� wojakiem, cho� jestem jeszcze za m�ody na to, by by� �o�nierzem w rocie. Wi�c dzi� o �wicie uciek�em. Je�li mnie z�api�, wsadz� do lochu... lub zabij�.
- Szkoda mi ciebie, ch�opaku, ale c� mog� na to poradzi�?
- Mo�esz, panie. Prosz� tw� �askawo��, aby� zamieni� si� ze mn� odzieniem. Nie mog� chodzi� w stroju wojaka.
- Dobrze, ch�opcze - zgodzi� si� Bum, zawsze got�w do pomocy potrzebuj�cym.
Tak te� i zrobili.
- Dzi�ki ci, dobry panie, zdrad� mi, kim jeste�, mo�e m�g�bym ci si� kiedy� odwdzi�czy�?
- Jestem astrologiem, ale nie m�w nikomu, �e mnie widzia�e�, obiecaj mi to!
- Dobrze, panie, obiecuj� i zapami�tam - ch�opak skin�� g�ow� i czmychn�� w boczn� dr�k�.
- Ha - my�la� Bum, jad�c dalej - nawet dobrze si� sta�o, teraz mnie nie znajd�. Przemek chyba mnie nie zdradzi, jak my�lisz, Kasztanku?
Ale osio� nie wiedzia�. Po kilku minutach Bum zobaczy� przed sob� grup� �o�nierzy na koniach. Gdy si� zr�wnali, dow�dca roty zatrzyma� oddzia� i zawo�a�:
29
- C� to, �o�nierz na o�le? Gdzie tw�j ko�, gdzie twoja rota? Bum zmartwia�, tego si� nie spodziewa�. Musia� szybko co�
wymy�li�, nie by�o czasu na zastanawianie si�. Powiedzia�:
- Wilki mi konia zagryz�y w nocy. Szuka�em ca�e rano. Rota odjecha�a, ale dow�dca kaza� mi samemu po gospodach szpera�, jakiego� ma�ego cz�owieczka szukamy.
- To my go szukamy, wy macie z�apa� astrologa!
- Panie dow�dco! W�a�nie z�apali�my go tej nocy - odrzek� Bum z dum�. - By� okryty p�aszczem z gwiazdami, kt�ry naszpikowali�my strza�ami, potem pogrzebali�my.
- Prawd� m�wisz?
- Szczer� prawd�, jak tu stoj�, mog� przysi�c.
- No dobrze. A mo�e widzia�e� jednego niedorostka, kt�ry uciek� od nas i jakoby szed� t�dy?
- Widzia�em, panie dow�dco - powiedzia� Bum. - Chowa� si� przede mn� w krzakach, a potem pogna� tam - tu Bum machn�� r�k�, wskazuj�c kierunek przeciwny do tego, w jakim umkn�� Przemek.
- W konie! - krzykn�� dow�dca i rota pomkn�a w pogo�.
A Bum jad�c dalej liczy�, ile razy sk�ama� w czasie tej rozmowy. - Na pewno wi�cej, ni� przez ca�e moje �ycie - westchn��, nie mog�c si� doliczy�.
W tym samym czasie �o�nierze zdawali spraw� ksi�ciu Boja-nowi z wypadk�w ubieg�ej nocy, zapewniaj�c, �e astrolog zosta� �podziurawiony strza�ami jak rzeszoto". Bojan z rado�ci nagrodzi� dukatami dzielnych wojak�w, kt�rzy odnie�li tak �wietne zwyci�stwo nad astrologiem. Rotmistrz, czyli dow�dca roty, b�d�c ci�ko raniony w potyczce, musia� zaraz si� po�o�y�, ale dozna� szczeg�lnego zaszczytu: oto sam ksi��� go odwiedzi� i raczy� spojrze� na jego poraniony brzuch. Po czym wyrazi� sw�j podziw, �e rotmistrz jeszcze �yje i obieca� mu konia z rz�dem, je�li nie umrze od tej dziury w brzuchu.
Wieczorem Bojan wyprawi� uczt�. Kaza�, by ca�y dw�r bawi� si� i weseli�. Ale nie pomy�la� Bojan o matce, nie troszczy� si�, gdy zas�ab�a na wie�� o �mierci astrologa, nie zapyta�, dlaczego p�acze, siedz�c sama w komnacie.
30
Lecz oto nast�pne dni przynios�y inne wie�ci. S�udzy wys�ani, aby przywie�li nie�ywego astrologa, znale�li gr�b, ale nie by�o w nim cz�owieka, tylko podziurawiony p�aszcz z wyszytymi gwiazdami i czapka, kt�re to rzeczy przywie�li i okazali ksi�ciu. Bojan wpad� we w�ciek�o��. Odebra� �o�nierzom dukaty i kaza� ich uwi�zi� razem z rotmistrzem, nie bacz�c na jego dziuraw� w�trob�.
A ksi�na pani od�y�a i zn�w nadzieja wst�pi�a w jej serce. Po jakim� czasie przysz�a do zamku nowa wie��: kto� rozpozna� astrologa, kt�ry �yw i ca�y jecha� na o�le w stroju �o�nierza! To zadziwi�o Bojana. Czy�by zm�drza� i przysta� do jakiej� roty? -my�la�. Ale po zastanowieniu os�dzi�, �e jest to podst�p i tym bardziej trzeba go �ciga�. Taki te� wyda� rozkaz.
5. Astrolog Bum sprzedaje sw� dusz�
A Bum zn�w w�drowa� to tu, to tam, tak jak by�o zapisane w gwiazdach. Pyta� o ma�ego cz�owieczka, ale nie widziano go w tej cz�ci kraju. Pewnego wieczoru jecha� przez pi�kn� ��k�. Trawa sta�a wysoko na p� cz�owieka, pachnia�o wilgotn� ziemi�, ciep�y wiatr szumia� w rzadkich zaro�lach.
- Tu odpoczniemy, Kasztanku - rzek� Bum - a mo�e i przenocujemy. Pojedz sobie i wytarzaj si�, ja te� rozprostuj� ko�ci.
Pu�ci� wolno os�a, a sam szuka� dobrego miejsca, by przysi���. Jakie� by�o jego zdziwienie, gdy nagle ujrza� stoj�cy w�r�d traw fotel. Prawdziwy, mi�kki, wida� wygodny fotel. Nies�ychane -pomy�la� - kt� go tu postawi�? I niewiele si� zastanawiaj�c, usadowi� si� w nim z przyjemno�ci�. Lecz c� to? W tej chwili fotel zacz�� powoli unosi� si� do g�ry! Bum zdumia� si� i przestraszy� wielce. Zacz�� ogl�da� dok�adnie mebel i odkry�, �e z ty�u, do por�czy by� przymocowany mocny, gruby sznur i on to ci�gn�� do g�ry. - Ciekawe, ciekawe, zdumiewaj�ce - mrucza� Bum, rozgl�daj�c si� dooko�a. Zobaczy� daleko w dole ��k� o�wietlon� z ukosa promieniami zachodz�cego s�o�ca i male�kiego osio�ka. Ale wkr�tce ogarn�y go g�ste chmury i ju� niczego nie widzia�. Popad� jakby w odr�twienie, mo�e nawet si� zdrzemn��.
33
Gdy si� obudzi�, by�o zupe�nie ciemno, pusto i zimno. Fotel chwia� si�, napr�ony sznur wci�� go ci�gn��. Bum spojrza� do g�ry i zn�w si� zdumia�: oto wprost nad jego g�ow� l�ni� srebrzy�cie olbrzymi sierp ksi�yca. Czy�by kto� wci�ga� mnie na Ksi�yc? -pomy�la�. Istotnie, tak by�o. Po jakim� czasie dosz�y go jakie� g�osy, potem poczu� wstrz�s, fotel si� przechyli� i wyl�dowa� na twardym gruncie. Panowa� tu mrok lekko roz�wietlony odbitym od odleg�ych ska� �wiat�em s�onecznym. Bum od razu zrozumia�, �e znajduje si� na pograniczu ciemnej i o�wietlonej cz�ci Ksi�yca. Do jego uszu dotar�y dalekie, g�uche d�wi�ki: jakie� �omoty, stuki, jakby uderzenia kilofami o kamienie, to zn�w �oskot tocz�cych si� g�az�w. Zdziwi� si� astrolog. Nagle us�ysza� g�os:
- Patrz! Wojak nam si� z�apa�, cha, cha, cha! A to ci heca! -kto� �mia� si� do rozpuku za plecami Buma.
- Kim jeste�cie? - spyta� Bum i obejrza� si�, ale nikogo nie zobaczy�. - Poka�cie si�!
- Nie poka�emy si�, boby� umar� ze strachu na nasz widok. Ale mo�emy ci powiedzie�, �e jeste�my diab�ami.
- Co?! A c� u diaska robicie na Ksi�ycu?
- Przys�ano nas tu z piek�a. Ju� z tysi�c lat kopiemy na Ksi�ycu do�y, rowy, kruszymy kamienie i g�azy, rozbijamy ska�y ksi�ycowe. Nie pytaj dlaczego, bo nie wiemy. Chyba tylko sam Lucyfer m�g�by ci powiedzie�, po co ta robota. Nie lubimy tak ci�ko pracowa�, wi�c umkn�li�my, �eby si� pobawi�. Wolimy zarzuca� w�dk� na Ziemi�. Tak to w�a�nie z�apali�my ciebie, da�e� si� nabra� na fotel, cha, cha, cha!
- Oni si� zabawiaj� moim kosztem! - wykrzykn�� oburzony Bum. - Spu�cie mnie natychmiast na Ziemi�, nie mam czasu na �arty. Czeka mnie d�uga droga i wa�ne sprawy.
- A c� to za wa�ne sprawy, �o�nierzu? Mo�e mogliby�my w czym� pom�c?
- Nie chc� diabelskiej pomocy.
- Eee... nie uno� si�, powiedz, nie b�dzie ci� to zbyt wiele kosztowa�o.
Tu diab�y zacz�y szepta� mi�dzy sob�. Bum d�ugo namy�la� si�, wreszcie wykrztusi�:
34
- C� chcecie za swe us�ugi?
- Powiedz wpierw, jaka to sprawa?
- Poszukuj� pewnego cz�owieka. Zw� go �ma�ym cz�owieczkiem ze znamieniem na piersi". Imi� jego zaczyna si� na liter� T. Nie mog� go odszuka�, a czas nagli.
- Po co ci on potrzebny?
- On jeden mo�e naprawi� z�o, kt�re uczyni� pewien niedobry cz�owiek.
-1 to wszystko? Przecie� to dla nas fraszka. Wiemy, kto to jest ten cz�owieczek, jutro b�dziesz go mia�. Ale za to wska�esz nam jakiego� grzesznika, chocia�by tego z�ego cz�owieka, kt�ry wyrz�dzi� krzywd�. Pomy�l sobie! Za jednym zamachem z�apiesz swego cz�owieczka i zem�cisz si� na wrogu. Ta grzeszna dusza b�dzie nasza. Musz� ci wyjawi�, �e nam, podrz�dnym diab�om, nie wolno kusi� ludzi, ale gdy przyprowadzimy prawdziwego, wielkiego grzesznika, zabior� nas w nagrod� z tego przekl�tego Ksi�yca.
Bum my�la� d�ug� chwil�. Potem powiedzia�:
- Zgadzam si�. Dam wam cz�owieka, ale nie tego, o kt�rym by�a mowa. Gdy odnajd� ma�ego cz�owieczka i sprawa szcz�liwie si� zako�czy, przyb�d� do was ja sam. Po prostu sprzedaj� siebie za wasz� us�ug�.
- Nie bardzo nam si� to podoba. Gdyby� tamtego zdradzi�, by�by� te� nasz, bo zdrada to przecie� grzech. Mieliby�my dwie dusze. Ale trudno, niech i tak b�dzie. Daj s�owo, �e pozwolisz si� zn�w wci�gn�� na Ksi�yc i oddasz si� w nasze r�ce.
- Daj� s�owo honoru.
- Dobrze, teraz s�uchaj uwa�nie. -Tu kt�ry� z diab��w zbli�y� �eb do ucha Buma i zacz�� szepta�: - Ten ma�y cz�owieczek ma na imi�...
- Ach wy huncwoty, oczajdusze, wy powsinogi, wyp�dki piekielne! Marsz do roboty! - wrzasn�� kto� tu� za plecami Buma, strzelaj�c jednocze�nie z bicza. - Ca�y dzie� ich szukam, a oni mi tu ludzi kradn�. Nie ze mn� takie zabawy, trzy tysi�ce lat b�dziecie teraz siedzie� na Ksi�ycu! - Tu wrzeszcz�cy osobnik �wisn��
36
batem. Rozleg�o si� wycie, potem tupot kopyt po kamieniach i wszystko ucich�o.
Bum siedzia� przera�ony, nie wiedz�c, co ma robi�. Wtem odezwa� si� g�os nale��cy do tajemniczego osobnika:
- A ty, cz�owieku, wyno� si� i nie pr�buj nas podgl�da�.
- Ani mi to w g�owie - odpar� Bum. - Przecie� to tamte dwa diab�y wci�gn�y mnie na Ksi�yc, jak m�wi�, dla zabawy. A ty jeste� ich nadzorc�? A mo�e Lucyferem?
- Nic ci do tego. Dla ciebie jestem Nikim.
- A ja jestem astrologiem i bardzo ciekawi mnie Ksi�yc. Po co kopiecie rowy i rozbijacie ska�y?
- Powiem ci, skoro ju� tyle s�ysza�e� - odpar� Nikt. - Ale pami�taj! Nie wolno ci nikomu o tym opowiada�. Chcemy rozbi� Ksi�yc na kawa�ki, zniszczy� go. Pracuj� tu tysi�ce diab��w. Ju� wkr�tce, za jaki� milion lat nie b�dzie Ksi�yca, pozostanie z niego tylko py� i proch. Potem zabierzemy si� do gwiazd.
- Ale� po co to wam? - spyta� zdumiony Bum.
- Po to, by nic wam, ludziom, nie przy�wieca�o. Noce wasze b�d� czarne, ponure, straszne. W takie noce ludzie najwi�cej grzesz�. B�d� rabowa�, zabija�, kra��, b�d� oszukiwa� i wzajemnie si� mordowa�. Piek�o zape�ni si� grzesznymi duszami. Ot, po co to robimy.
- Przera�asz mnie.
- Bardzo dobrze, przera�aj si�, a teraz zje�d�aj st�d.
- Ale� zawar�em uk�ad z tamtymi diab�ami, musz� mi pom�c!
- Tak, tak, s�ysza�em - przerwa� Nikt. - Tylko �e oni nie maj� prawa zawiera� uk�ad�w, s� przeznaczeni do roboty. My�leli, �e im si� uda, bo wle�li na ciemn� stron� ksi�yca.
- Jednak da�em s�owo honoru, �e wr�c� - upiera� si� Bum.
- Co nam po tobie? Te durnie i tak nic by nie zyska�y. Nam potrzeba grzesznik�w, a ty jeste� jak chodz�ca niewinno��. - Tu Nikt za�mia� si� nieprzyjemnie. - Wyno� si� ju� i nie wracaj! - To m�wi�c kopn�� fotel.
Bum chwyci� si� por�czy, bo fotel przechyli� si� i zacz�� zje�d�a� po pochy�o�ci. Po drugim kopni�ciu podskoczy� i zsun�� si� w pr�ni�. A Nikt �mia� si� i wo�a�:
37
- Badaj sobie gwiazdy, badaj, czytaj m�dre ksi�gi, czytaj. I tak nie znajdziesz nigdy ma�ego cz�owieczka ze znamieniem na piersi.
Ostatnie s�owa rozp�yn�y si� w przestrzeni, bo Bum zacz�� oddala� si� od Ksi�yca. Ogarn�y go ciemno�ci, tylko daleko, daleko �wieci�a mgli�cie kula ziemska. Bum zamkn�� oczy i zasn��. Obudzi�o go l�dowanie na ��ce. Wstrz�s by� tak silny, �e astrolog spad� na ziemi�. By� wczesny ranek. Kasztanek, najedzony i wypocz�ty, podbieg� zaraz do swego pana i nie daj�c mu wsta�, zacz�� tr�ca� nosem jego twarz, jakby witaj�c po d�ugim rozstaniu. Bum poklepa� go po szyi, potem wsta�, siad� na osio�ka i pojecha�, sam nie wiedz�c dok�d. B�d�c na skraju ��ki, odwr�ci� si� jeszcze. Fotel sta� w trawie, sznur przytwierdzony do jego tylnej por�czy si�ga� chmur. A wi�c to wszystko dzia�o si� naprawd� - pomy�la� Bum.
6. Wilki
Dobry Diabe� i Czarnucha siedzieli przez d�u�szy czas w rodzinnej wsi starej wied�my. W razie niebezpiecze�stwa ludzie ukrywali ich w r�nych schowkach i zakamarkach. Ale gdy �o�nierze zbyt cz�sto zacz�li odwiedza� wie� i szpera� po k�tach -trzeba by�o ucieka�.
Tak wi�c pewnego dnia Wied�mucha wyci�gn�a swe buty i powiedzia�a:
- Patrz no diabe�ku, jak to je szewc pi�knie po�ata�, a i podeszwy nowe da�. B�d� nas teraz nios�y, �e hej! Mo�emy ucieka�, a teraz w�o�� je i wypr�buj�.
Jakie� by�o ich zdumienie, gdy si� okaza�o, �e owe siedmiomi-lowe buty nie chcia�y robi� ani cala. Nie nios�y n�g, to nogi musia�y nie�� buty.
- A to nam dogodzi� tw�j szewc - za�mia� si� Dobry Diabe�. -Teraz s� to ju� zwyk�e, najzwyczajniejsze w �wiecie buty.
- Trudna rada - zmartwi�a si� Wied�mucha. - Id�my w las, potem pomy�limy, co robi� dalej.
W�drowali dzie� ca�y g�stym borem. Wieczorem wyszli na skraj lasu, rozejrzeli si� ostro�nie: by�o pusto, ani �ywej duszy. Odwa�yli si� wi�c rozpali� ma�e ognisko, aby upiec ziemniaki
39
i ogrza� si�. Gdy tak sobie siedzieli przy ognisku, zaskoczy�y ich nagle dziwne odg�osy: jakie� niby cz�apanie, niby sapanie i prychanie. Po chwili z mroku wynurzy� si� cz�owiek na o�le.
- Biruta i Rataj! - wykrzykn�� cz�owiek. - Jaka to rado�� spotka� kogo� znajomego w tym pustkowiu.
-