10980
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 10980 |
Rozszerzenie: |
10980 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 10980 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 10980 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
10980 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
II
Edward Nowicki Rozw�j Chrze�cija�stwa
Ok�adk� projektowa�: JAN �LIWI�SKI
Ksi��ka niniejsza jest cz�ci� wi�kszej pracy dra Edwarda Nowickiego pt.
"CHRZE�CIJA�STWO W �WIETLE PRAWDY".
W
EDWARD NOWICKI
Edward Nowicki urodzi� si� w Siedlcach w 1888 roku. Rodzic�w straci� w dzieci�stwie. Po uko�czeniu czterech klas gimnazjum pa�stwowego musia� przerwa� nauk� i pracowa� jako kancelista w magistracie siedleckim. W 1905 roku Nowicki wst�pi� do PPS.
W 1907 roku wyjecha� do Brazylii, sk�d w trzy lata p�niej uda� si� do Chicago w Stanach Zjednoczonych. Bra� udzia� w powstaniu w Meksyku przeciwko dyktaturze Porfirio Diaza. Po zwyci�stwie powstania, na kt�rego czele sta� przyw�dca libera��w - Francisco Madero, Nowicki w 1911 roku wr�ci� do Chicago. Osiedli� si� na sta�e w tej wielkiej metropolii Polonii Ameryka�skiej. Znalaz� si� w gronie wybitnych polskich intelektualist�w, tw�rc�w Zwi�zku Socjalist�w Polskich i uniwersytetu robotniczego oraz organizator�w "Dziennika Ludowego" oraz pisma satyrycznego "Bicz Bo�y".
Podczas pierwszej wojny �wiatowej by� cz�onkiem korpusu medycznego armii Stan�w Zjednoczonych, a po wojnie wst�pi� na wydzia� stomatologii na uniwersytecie stanu Illinois, kt�ry chlubnie uko�czy�. Po otrzymaniu dyplomu osiad� w Gary (stan Indiana, p� godziny kolej� od Chicago), gdzie poza swoj� prac� zawodow� du�o czasu po�wi�ca� pracy spo�eczno-o�wiatowej i studiom religioznawczym. Pisywa� cz�sto do prasy polskiej w Chicago i do tygodnika "Ameryka-Echo" w Toledo, na kt�rego �amach by�a wydrukowana ostatnia jego praca: "Chrze�cija�stwo w �wietle prawdy". Zmar� na Florydzie dnia 12 czerwca 1957 roku w mie�cie Saint Petersburg. By� przedstawicielem tej cz�ci emigracji, kt�ra czu�a silne zwi�zki z Polsk�. Na prace spo�eczne w�r�d Polonii Ameryka�skiej po�wi�ci� nie tylko czas wolny od pracy zawodowej - na potrzeby spo�eczne czerpa� tak�e ze swych fundusz�w. Pomaga� wielu ludziom z kraju.
W testamencie niemal ca�y sw�j maj�tek (80 tys. dolar�w) zapisa� na cele edukacyjne Fundacji Ko�ciuszkowskiej w Nowym Jorku. Dr Jan Dziura Lowell, Massachusetts, w grudniu 1959 roku.
ROZW�J CHRZE�CIJA�STWA
"Prawda jest niezmienna i nienaruszalna; ten, kto usi�uje j� ukry� lub zmieni� dla swych w�asnych cel�w, jest albo tch�rzem, albo przest�pc�". Max Muller
Chrze�cija�stwo rozwija�o si� bardzo powoli, o wiele wolniej od innych wielkich religii. Niezgodne z prawd� jest twierdzenie, jakoby ta "Dobra Nowina narodzenia Jezusa" obieg�a lotem b�yskawicy prawie ca�y �wczesny cywilizowany �wiat, opanowa�a go szybko i star�a poga�stwo z powierzchni Rzymskiego Imperium.
Niestety, k�amstwo na chwa�� bo�� zros�o si� nierozerwalnie z chrze�cija�stwem od samego pocz�tku jego istnienia. Zapocz�tkowane przez �w. Paw�a, utrwalone przez pierwszych ojc�w ko�cio�a, trwa�o przez ca�y okres rozwoju i trwa po dzi� dzie�. Oto co m�wi� �w. Pawe�:
"...ale b�d�c chytrym, chytro�ci� was podszed�em". (1 Kor., 12,16). "I sta�em si� �ydom jako �yd, abym �ydy pozyska�". (I Kor., 9,20). "Wszystkim sta�em si� wszystko, abym wszystkie zbawi�", (I Kor., 9,22). "Albowiem je�li prawda Boga przez moje k�amstwo obfitowa�a ku chwale Jego, czemu� jeszcze i ja bywam os�dzon jako grzeszny?" (Rz., 3,7).
Maj�c taki "wspania�y" wz�r do na�ladowania, pierwsi chrze�cijanie k�amstwo uwa�ali prawie za cnot�.
Mosheim w "Ecclesiastical History" m�wi: "U wielu chrze�cijan by�a ustanowiona regu�a, �e jest dozwolone w propagowaniu religii korzysta� z fa�szu i oszustwa, gdy to mog�o zapewni� zdobycie jakich� znacznych korzy�ci". Nawet duchowny, biskup Fell, stwierdza: "W pierwszych wiekach ko�cio�a tak powszechnie by�o dozwolone fa�szowanie, tak �atwowierni byli ludzie, �e �wiadectwo dokonania tego zosta�o ca�kowicie zatarte". Wybitny chrze�cija�ski pisarz Laktancjusz z czwartego wieku tak o tym pisze: "Pomi�dzy tymi, kt�rzy poszukuj� si�y i korzy�ci ze swej religii, nigdy nie b�dzie brak�o z tego powodu sk�onno�ci do fa�szu i k�amstwa". Grzegorz z Nazjanzu, pisz�c do �w. Hieronima, tak m�wi:
"Potrzeba tylko troch� �argonu, aby ludzi oszukiwa�. Im mniej co rozumiej�, tym wi�cej uwielbiaj�. Nasi przodkowie i doktorzy cz�sto mawiali nie to, co my�leli, lecz to, co okoliczno�ci i potrzeba dyktowa�y". Reeves w swej ksi��ce pt. "Apologies of the Fathers" m�wi:
"Pomi�dzy filozofami przewa�a�a katolicka opinia, �e oszustwa pobo�ne by�y rzecz� dobr�
i ludzie powinni by� oszukiwani w sprawach religijnych".
W ksi��ce biskupa Euzebiusza, ojca ko�cio�a i wybitnego historyka, pt. "Praeparatio
Evangelica", jest rozdzia� nosz�cy tytu�: "Jak bardzo mo�e by� w�a�ciwe u�ycie fa�szu jako
lekarstwa dla dobra tych, kt�rzy potrzebuj�, aby ich oszuka�".
Biskup Synezjusz pisa�:
"Ludzie pragn�, aby ich oszukiwa�; nie mo�emy z nimi inaczej post�powa�". A inny
biskup, Heliodor, przyznaje, �e: "...fa�sz jest dobr� rzecz�, gdy pomaga i nie czyni szkody
s�uchaczom".
Ostatnie cztery g�osy s� opini� pierwszych biskup�w chrze�cija�stwa i ojc�w ko�cio�a.
Mo�na przytoczy� wiele wi�cej podobnych szczerych wynurze�. Nale�y nadmieni�, �e
wykszta�ceni duchowni protestanccy wiedz� o tym. A. W. Momerie, rektor ko�cio�a �w.
Piotra w Londynie, pisze:
"Ka�dy znawca historii ko�cio�a wie, �e pierwsi chrze�cijanie byli najwi�kszymi k�amcami i
fa�szerzami, jakich �wiat kiedy zna�".
Naukowiec angielski biskup Barnes tak o tym, bardzo ogl�dnie zreszt�, m�wi:
"Jako rezultat tych bada� czasami zdaje si�, �e oni (pierwsi chrze�cijanie) nie dbali o
prawd�".
I cho� ksi�a wmawiaj� stale w nie�wiadomych, �e religia jest podstaw� moralno�ci, �e bez religii nie ma moralno�ci, wida� z wy�ej przytoczonych dowod�w, �e sam ko�ci� w�a�nie nigdy moralny nie by� i do dzi� nie jest. Niech czytelnik �askawie zwr�ci na nie uwag�, gdy� do tej my�li jeszcze nieraz powr�cimy.
Nie dziw, �e inteligentni poganie pogardzali chrze�cijaninami i stronili od nich. Ostatecznie zwyci�y�o chrze�cija�stwo i wyt�piono pogan, mimo to przetrwali oni jeszcze d�ugie wieki. W okolicach nieszcz�snej pami�ci klasztoru Cassino nawet do �smego stulecia. Poga�stwo przetrwa�oby, mimo prze�ladowa�, prawdopodobnie znacznie d�u�ej, gdyby chrze�cija�stwo samo nie spogania�o i nie zatar�o r�nicy pomi�dzy sob� a nim prawie ca�kowicie.
Abel Korneliusz Cels z drugiego wieku n.e. tak pisze: "My�l o wcieleniu boga jest absurdem; dlaczego ludzka rasa mo�e my�le�, �e jest o tyle wy�sza nad pszczo�y, mr�wki i s�onie, �e mo�e pozostawa� w a� tak wyj�tkowym stosunku do swego stw�rcy? I dlaczego b�g uzna�by za stosowne przyj�� do ludzi jako �yd? Chrze�cija�ska idea o specjalnej opatrzno�ci jest nonsensem, obraz� b�stwa. Chrze�cijanie s� jak rada �ab w
b�ocie albo synod robak�w w gnoj�wce, rechocz� i piszcz�: �Dla nas �wiat zosta� stworzonym Chrze�cija�stwo oparte na zmy�lonej historii nie jest czcigodne". Przez osiemna�cie stuleci to logiczne rozumowanie nie straci�o nic ze swej warto�ci. Pierwszymi chrze�cijanami byli m�wi�cy po grecku �ydzi i Grecy przybyli ze Wschodu. Ich zgromadzenia u�ywa�y greckiego j�zyka przez prawie sto pi��dziesi�t lat i bardzo niewielu Rzymian mog�o do nich nale�e�. Listy by�y pisane i kazania g�oszone po grecku. Ewangelie, kt�re si� zacz�y w owym czasie pojawia�, te� by�y pisane po grecku. Z owych to czas�w jeszcze pochodzi greckie: "Kyrie elejson" (Panie, zmi�uj si� nad nami), kt�re dotrwa�o w liturgii ko�cielnej do naszych czas�w.
Tak by�o a� do pocz�tk�w trzeciego wieku. W Afryce, nale��cej do Imperium Brytyjskiego, zacz�to najpierw u�ywa� �acin�. Tam te� zapewne zosta�y dokonane i pierwsze t�umaczenia Ewangelii.
Pierwszy wi�c ko�ci� w Rzymie nie by� rzymskim ko�cio�em, lecz greckim, i nie by� wa�niejszy od innych ko�cio��w w Azji Mniejszej, Afryce, w Koryncie. Papie�e byli po prostu biskupami rzymskimi bez �adnego prawa zwierzchno�ci nad innymi ko�cio�ami. Zaledwie si� chrze�cijanie usadowili w Rzymie, gdy rozbi�y ich i rozproszy�y w roku 64 prze�ladowania Nerona. Po latach trzydziestu wzgl�dnego spokoju, gdy rozci�gn�li swe wp�ywy nawet na ludzi zamo�nych, nowa fala prze�ladowa� omal nie wymiot�a ich na sta�e z Rzymu. Ci�kie to by�y czasy dla wyznawc�w Jezusa. Musieli si� kry� i w wiecznym strachu zdobywa� nowych wyznawc�w swej wiary.
Po dwustu przesz�o latach powolnego, ale sta�ego rozwoju, gdy chrze�cija�stwo ju� si� rozros�o, utrwali�o i liczy�o oko�o dw�ch milion�w wyznawc�w, Decjusz dekretem rz�dowym w roku 250 usi�owa� je gruntownie zniszczy� i wyt�pi�. Lecz teraz nie by�a to ju� sprawa �atwa, bo cho� chrze�cijanie liczbowo stanowili ma�y procent ludno�ci, by�o ich jednak sporo na wysokich stanowiskach pa�stwowych, zwolennik�w mieli bogatych i silnych.
Przesz�o spokojnie jeszcze lat kilkadziesi�t, gdy nast�pi�o drugie powszechne prze�ladowanie w roku 303, za czas�w Dioklecjana. Tymczasem chrze�cija�stwo rozwija�o si� powoli, lecz otwarcie i bez przeszk�d. �ona i c�rka Dioklecjana by�y chrze�cijankami. Na dworze cesarskim pe�no by�o chrze�cijan. Stawali si� coraz �mielsi, wreszcie, licz�c na protekcj� cesarzowej, aroganccy i wyzywaj�cy. Takie zachowanie si� chrze�cijan sprowokowa�o Dioklecjana do wydania edyktu pot�piaj�cego chrze�cija�stwo.
Na skutek prze�ladowa� zaledwie dwie�cie os�b zosta�o wiernych Jezusowi, olbrzymia wi�kszo�� wyrzek�a si� go i, pozornie przynajmniej, powr�ci�a do poga�stwa.
Prze�ladowano chrze�cijan nie za to, �e wierz� w Chrystusa, nowego, nieznanego boga, bo Rzym by� znany z tolerancji religijnej. Nowych bog�w przyjmowano od Grek�w, Pers�w, Egipcjan i czczono w rzymskich �wi�tyniach obok b�stw dawnych. Chrze�cijanie nie chcieli uznawa� bosko�ci cezar�w, unikali s�u�by wojskowej. To w oczach Rzymian graniczy�o prawie ze zdrad� stanu. Nietolerancja chrze�cijan, twierdz�cych, �e tylko ich b�g jest prawdziwym bogiem, a wszystkie inne bogi s� tylko ba�wanami, niegodnymi, aby im ofiary sk�ada�, przyczynia�a si� tak�e do wzbudzania ku nim niech�ci. Na nich zwraca�y si� oczy, gdy szukano winnych, za wszystko z�o ich czyniono odpowiedzialnymi.
Lecz Rzym sta� si� chrze�cija�ski. Zwyci�y�a nowa religia. Dekretem cesarskim zamkni�to wszystkie �wi�tynie poga�skie, gro��c ci�kimi karami za sk�adanie ofiar dawnym bogom. Odk�d chrze�cija�stwo sta�o si� religi� rz�dow� Imperium Rzymskiego, odt�d prze�ladowani chrze�cijanie powoli stawali si� prze�ladowcami pogan. Aby usprawiedliwi� sw� bezwzgl�dno��, srogo�� i okrucie�stwo, zacz�li oczernia� pogan i im zarzuca� w prze�ladowaniach okrucie�stwo.
Nie by�o jednak tak �le, jak to nam teraz chrze�cija�scy historycy i apologeci staraj� si� przedstawia�. W czasie prze�ladowa� za rz�d�w Decjusza nie masowe po�wi�cenia i m�cze�stwa za wiar�, ale odst�pstwa od niej i wyrzekanie si� Jezusa by�y powszechne w�r�d pierwszych chrze�cijan. Wed�ug najnowszych bada� w roku 250 spo�r�d dwudziestu tysi�cy chrze�cijan i stu pi��dziesi�ciu ksi�y w Rzymie tylko sze�ciu chrze�cijan ponios�o �mier� za wiar�. Reszta z�o�y�a ofiary starym poga�skim bogom, odda�a Ewangelie i ko�cielne Listy apostolskie i wyrzek�a si� Jezusa. Tego tylko w�adze poga�skie wymaga�y; nie by�o innego przymusu, gwa�tu lub napad�w. Inne by�y wymagania chrze�cijan, gdy doszli do w�adzy.
W drugim centrum chrze�cija�stwa, w Aleksandrii, w Afryce, chrze�cijanie te� nie bronili religii. Biskup aleksandryjski Dionizy tak o tym pisa�:
"Pewnie wszyscy byli nad podziw przestraszeni. Wiele ludzi na wysokich stanowiskach (chrze�cijan) po�pieszy�o natychmiast, aby us�ucha� (cesarskiego edyktu), a inni, kt�rzy byli w rz�dowej s�u�bie, twierdzili, �e ich urz�d zmusza do czynienia podobnie. Inni byli powiadomieni listownie lub przez przyjaci� i gdy nazwiska ich by�y wywo�ywane, wzi�li udzia� w nieczystych i profanacyjnych ofiarach. Niekt�rzy, bladzi i dr��cy, wygl�dali nie jak ludzie, kt�rzy maj� sk�ada� ofiary, lecz jakby sami mieli by� ofiarami po�wi�conymi ba�wanom. Tak �e t�um zebrany naoko�o �mia� si� z nich, gdy� jasno wskazywali, �e nie
maj� odwagi ani umrze�, ani ofiar sk�ada�. Inni odwa�nie ruszyli do o�tarzy, twierdz�c, �e nigdy chrze�cijanami nie byli... Inni albo wzi�li przyk�ad z nich, lub zbiegli, a jeszcze inni, przez kilka dni zwi�zani lub w wi�zieniu, odrzekli si� wiary, zanim oddano ich pod s�d. Niekt�rzy z nich odwa�nie wytrzymywali tortury przez jaki� czas, a potem stracili odwag� na my�l o dalszych torturach".
Tak to pryska legenda o m�czennikach tysi�cami id�cych z pie�ni� na ustach na �mier� za Jezusa. Legenda ta tworzy�a si� powoli, a w wiekach �rednich ugruntowa�a si� ostatecznie na tle wzmianki wykrytej w pracy rzymskiego historyka Tacyta, �e "ogromna liczba" chrze�cijan zosta�a przez Nerona wymordowana. Niekt�rzy zostali ukrzy�owani, niekt�rzy, zaszyci w sk�ry dzikich zwierz�t, rzuceni psom na po�arcie, inni, oblani smo�� i oliw�, jak �ywe pochodnie o�wietlali ogrody cezara.
Na tej wzmiance opiera si� ca�a legenda o m�czennikach chrze�cija�skich. Notatka u Tacyta jest jednak sfa�szowana. Zosta�a "odkryta" dopiero w �redniowieczu, dawni za� pisarze nic o niej nie m�wi�.
Nie mog�o zreszt� by� milion�w m�czennik�w, skoro w czasie prze�ladowa� za Nerona chrze�cijan by�o zaledwie kilkuset lub kilka tysi�cy w Rzymie, a w ca�ym imperium nie by�o nawet i p� miliona. Za Nerona w Rzymie zgin�o bardzo ma�o chrze�cijan, a niewielu te� i w ca�ym imperium. Jak ju� wiemy, chrze�cijanie podczas prze�ladowa� gremialnie wyrzekali si� wiary i sk�adali ofiary dawnym bogom. Jeden na tysi�c zosta� wierny religii. Nie trzeba im tego bra� za z�e. Lepiej by� �ywym cz�owiekiem ni� zmar�ym �wi�tym. Milion�w m�czennik�w nigdy nie by�o.
Wybitny historyk angielski Gibbon twierdzi, �e podczas wszystkich prze�ladowa� zgin�o �mierci� m�cze�sk� nie wi�cej ni� dwa tysi�ce chrze�cijan, w tej liczbie papie� Fabian (236-250) i czterech ksi�y. W Palestynie, gdzie gorliwo�� religijna by�a wi�ksza, zgin�o dziewi�ciu biskup�w i 92 innych chrze�cijan. Ilu wszystkich chrze�cijan ponios�o �mier� m�cze�sk�, tego naprawd� nikt nie wie.
Ko�ci�, aby powi�kszy� ilo�� swych m�czennik�w, przytacza liczb� prawie sze�ciu milion�w os�b, kt�rych szcz�tki ko�ci znajduj� si� lub znajdowa�y w katakumbach. Katakumby s� to w�skie korytarze podziemne, licz�ce oko�o 600 mil angielskich d�ugo�ci, rozci�gaj�ce si� pod miastem. Istnia�y od dawna i s�u�y�y za cmentarze �ydom oraz innym cudzoziemcom przebywaj�cym w Rzymie, nie ho�duj�cym zasadom palenia cia� po �mierci, jak to czynili Rzymianie.
Oczywi�cie, pierwsi chrze�cijanie tak�e zacz�li z nich korzysta�. Wraz ze wzrostem liczby swych zwolennik�w, a zatem i zgon�w, czynili dalsze podkopy i wydr��enia. S�u�y�y
te� katakumby pierwszym chrze�cijanom za domy modlitwy w okresie pierwszych dwustu lat, gdy nie mieli ko�cio�a w Rzymie. Jako cmentarze katakumby by�y u�ywane a� do roku 303 przez wszystkich chrze�cijan, a do roku 410 przez innych mieszka�c�w Rzymu. Nie kryli si� chrze�cijanie do katakumb przed poganami, aby unikn�� prze�ladowa� religijnych, lecz u�ywali ich z w�asnej woli - dla w�asnych cel�w.
Po upadku Rzymu katakumby zosta�y zapomniane i zaniedbane. Zainteresowanie nimi wzros�o powt�rnie, gdy ko�ci� zacz�� handel relikwiami i w niszach katakumb znalaz� prawdziw� kopalni� z�ota w postaci, ko�ci m�czennik�w i niem�czennik�w chrze�cijan, �yd�w, Egipcjan, Grek�w, Pers�w i innych.
Zreszt� sami ojcowie ko�cio�a potwierdzaj�, �e m�czennik�w nie by�o wielu. Orygenes, kt�ry z gorliwo�ci dla nauki Jezusa pozbawi� si� m�sko�ci, czego zreszt� potem �a�owa�, przyzna�, �e w Rzymie by�o bardzo ma�o m�czennik�w: "Niewielu przy specjalnych okazajach, i ci �atwo mog� by� policzeni, ponios�o �mier� za chrze�cija�stwo".
Nawet papie� Marcelinus (296-304) podczas prze�ladowa� za cezara Dioklecjana wyrzek� si� chrze�cija�stwa i z�o�y� ofiary poga�skim bogom, wymagane przez rz�d. Przyznaj� to kroniki ko�cielne. Na soborze w Sinuessa papie� ten zosta� pot�piony za zdrad� wiary w obecno�ci 300 biskup�w przyzna� si� do winy i wyrazi� �al za sw�j post�pek. Sfa�szowano potem fakty i og�oszono, �e papie� ten poni�s� jednak za kar� �mier� m�cze�sk�. Tak ma�o by�o chrze�cijan zdolnych i chc�cych po�wi�ci� swe �ycie za wiar� Jezusow�, �e za Dioklecjana zaledwie jeden ksi�dz i jeden kleryk ze wszystkich duchownych, jacy byli w Rzymie, zg�osili si� dobrowolnie do kata, aby ponie�� m�cze�sk� �mier�.
Dlatego zapewne ze wszystkich nauk ko�ci� najbardziej nienawidzi i boi si� historii, bo ta wyjawia prawd� o jego dziejach.
Po ostatnich prze�ladowaniach przez Dioklecjana afryka�scy biskupi w liczbie kilkunastu zebrali si�, aby om�wi� swoje zachowanie podczas prze�ladowa�. Wszyscy przyznali si�, �e oddali egzemplarze Pisma �wi�tego w�adzom pa�stwowym na spalenie, czym ocalili �ycie. Biskup z Kartaginy przyzna� si�, �e za �ap�wk� dozwolone mu by�o odda� co� podobnego do mann skrypt�w Pisma �wi�tego i �e w ten spos�b uratowa� swe sumienie i �ycie. Jeden z obecnych biskup�w zosta� oskar�ony o morderstwo swych bratank�w i kradzie� srebrnych kielich�w i innych rzeczy z poga�skich �wi�ty�. Historyk Op�at (czwarty wiek n.e.) m�wi, �e biskup ten przyzna� si� do zbrodni i wyzywaj�co doda�: "I zabij� ka�dego, kto b�dzie si� stara� wyprowadzi� mnie z r�wnowagi". S�ysz�c to,
pra�aci szybko zadecydowali, aby "pozostawi� spraw� Bogu". Potem nast�pi�y przekupstwa, targi i wybory.
Trzeba te� wyja�ni�, dlaczego chrze�cija�stwo, licz�ce zaledwie oko�o trzech milion�w wyznawc�w w stumilionowym Imperium Rzymskim, tak �atwo opanowa�o dw�r cezar�w i z ma�ej sekty, pogardzanej i lekcewa�onej, sta�o si� religi� pa�stwow�, o kt�rej wzgl�dy warto si� by�o ubiega�.
Pra�at Dupuis w swej ksi��ce pt. "Les origines de fous les cultes" tak o tym pisze: "Konstantyn, zbrukany r�nego rodzaju zbrodniami i splamiony krwi� swej �ony, po powt�rnych krzywoprzysi�stwach i morderstwach stawi� si� przed poga�skimi kap�anami, aby by� oczyszczony z tak wielu pope�nionych wyst�pk�w. Odpowiedziano mu, �e pomi�dzy wieloma rodzajami pokuty nie ma ani jednej, kt�ra mo�e pokry� tak wiele zbrodni, i �e �adna religia nie mo�e ofiarowa� skutecznej protekcji przeciwko sprawiedliwo�ci bog�w. Ale Konstantyn by� cezarem. Pewien dworzanin z jego otoczenia, kt�ry by� �wiadkiem zaj�cia i zaniepokojenia umys�u swego monarchy szarpanego wyrzutami sumienia, kt�rego nic nie mog�o uspokoi�, poinformowa� go, �e z�o, od kt�rego cierpi, nie jest bez naprawy; �e w religii chrze�cija�skiej s� pewne oczyszczenia, kt�re uniewinni� ka�dego rodzaju wykroczenie, jakiekolwiek by ono by�o i w jakiejkolwiek by by�o liczbie, �e jedno z przyrzecze� religii chrze�cija�skiej m�wi, �e ktokolwiek by� na ni� nawr�cony, cho�by by� najbardziej bezbo�nym i najwi�kszym �otrem, jakim by tylko m�g� by�, mo�e mie� nadziej�, �e zbrodnie jego b�d� mu natychmiast zapomniane. Od tej chwili Konstantyn og�osi� si� protektorem sekty (chrze�cija�stwa), kt�ra traktuje wielkich kryminalist�w z tak� �agodno�ci�. By� on wielkim �otrem, kt�ry stara� si� uspokoi� swe sumienie iluzj� zapomnienia".
Cezar Konstantyn za namow� owego dworaka, Egipcjanina, porozumia� si� z duchowie�stwem chrze�cija�skim. Upewniwszy si�, �e chrzest zmywa wszelkie grzechy, przyj�� chrze�cija�stwo. Nie chc�c jednak zmieni� swego zb�jeckiego trybu �ycia, od�o�y� chrzest na ostatni� godzin� swego �ycia, kt�ra przysz�a dopiero w roku 337. Za ten chwalebny czyn ko�ci� go kanonizowa�. Niebo sta�o si� bogatsze o jednego �wi�tego. Od roku 310 do 326 Konstantyn zamordowa� siedem os�b: �on�, syna, te�cia, dw�ch szwagr�w, siostrze�ca i przyjaciela. Od niego zaczynaj� si� prze�ladowania religijne w imi� Jezusa i dla jego chwa�y. Od tego czasu kler zacz�� t�umi� wolno�� sumienia i do tej pory gdzie ma sposobno�� i si��, jeszcze to robi.
Nawracaj�cych si� poga�skich niewolnik�w Konstantyn obdarowywa� wolno�ci�, ludziom wolnym kaza� dawa� bia�e szaty i z�ot� monet� du�ej warto�ci. Wioski, kt�re
zamieni�y starego boga Jowisza na Chrystusa, podni�s� do stanu miast. Przyj�cie nowej religii dawa�o pierwsze�stwo w armii, w administracji pa�stwowej. Struga z�ota zacz�a p�yn�� z pa�acu cesarskiego pomi�dzy lud, przysparzaj�c ko�cio�owi wi�cej zwolennik�w. W ten spos�b kupiono wielu pogan, gdy� w ci�gu jednego roku ochrzczono w Rzymie dwana�cie tysi�cy m�czyzn oraz proporcjonaln� liczb� kobiet i dzieci.
Po �mierci Konstantyna, a by� on synem nieprawego �o�a Rzymianina i wiejskiej karczmarki Heleny, kt�r� ko�ci� p�niej uzna� za �wi�t�, rz�dy nad cesarstwem obj�� syn Konstantyna, te� nieprawego �o�a, Konstancjusz. Jego matk� Konstantyn zamordowa�, tak jak i sw� prawowit� �on�. Dwaj bracia Konstancjusza zgin�li ju� wcze�niej. Nie mia� wi�c oponent�w i rz�dzi� d�u�szy czas, t�pi�c zapami�tale poga�stwo. Piszemy o tym, aby da� czytelnikowi poj�cie o pierwszej chrze�cija�skiej cesarskiej rodzinie. Rz�dy nast�pnych chrze�cija�skich cesarzy nie przynios�y nic nowego. Rzym nie sta� si� szlachetniejszy, moralniejszy.
A nawet si� dzia�o gorzej. Przez przesz�o tysi�c lat na Wschodzie - w Bizancjum -ze stu dziewi�ciu cesarzy zaledwie trzydziestu czterech zmar�o �mierci� naturaln�. O�miu zgin�o na wojnie i w wypadkach. Dwunastu pozbawiono wolno�ci, trzech zag�odzono, osiemnastu okaleczono lub wy�upiono im oczy, dwudziestu otruto, zaduszono, zasztyletowano, zad�awiono lub zrzucono z wysoko�ci. Kroniki tego chrze�cija�skiego pa�stwa przepe�nione s� gwa�tami, orgiami oraz masowymi mordami. "Pierwszy chrze�cija�ski cesarz przeni�s� sw� stolic� do nowego miasta, nie znies�awionego tradycjami i chwa�� poganizmu; i tam utworzy� imperium, kt�re czerpa�o ca�� sw� etyk� ze �r�de� chrze�cija�skich i kt�re kontynuowa�o sw� egzystencj� przez prawie tysi�c sto lat. O tym Bizantyjskim Imperium panuje powszechna opinia historii, �e stanowi ono, bez �adnego wyj�tku, ca�kowicie najni�sz� i najnikczemniejsz� form�, jak� cywilizacja kiedykolwiek przybra�a".
Tak pisze o pierwszym chrze�cija�skim imperium Lecky, historyk zr�wnowa�ony, powa�ny i w stosunku do chrystianizmu raczej pow�ci�gliwy, w swym dziele pt. "History of European Morals".
Po Konstancjuszu zosta� cesarzem Walentynian. Uzna�, �e jedna �ona to ma�o, i poj�� drug�, a kler zni�s� to potulnie i nie podni�s� si� ani jeden g�os sprzeciwu. Od pocz�tku kler umia� uprawia� polityk�. Ci z pogan, kt�rzy si� nie dali przekupi�, wkr�tce zauwa�yli, �e nowy b�g to "zazdrosny B�g". Nie my�li by� wyrozumia�ym, tolerancyjnym i towarzyskim bogiem, jakimi byli dawni bogowie.
Nowy b�g nie znosi� wolno�ci sumienia ani wolno�ci s�owa, gdy� pod naciskiem
duchowie�stwa wkr�tce posypa�y si� cesarskie edykty, jak poni�szy, wydany przez
Teodozjusza, g�osz�cy, �e:
"...wszystkie pisma, jakiekolwiek by to by�y... przeciw religii chrze�cija�skiej, znalezione w
posiadaniu kogokolwiek, powinny by� spalone..." Drugi edykt brzmia�:
"Nasz� przyjemno�ci� jest, aby wszystkie �wi�tynie poga�skie by�y zamkni�te
natychmiast we wszystkich miejscowo�ciach i miastach, aby wst�p do nich by� wzbroniony
dla wszystkich, a zatem sposobno�� do przekroczenia prawa przez ludzi s�abych
usuni�ta. ��damy r�wnie�, aby nikt nie sk�ada� ofiar. A gdy ktokolwiek dokona czego�
podobnego, niech zginie od miecza zemsty".
Widocznie jednak nie wsz�dzie w rozleg�ym imperium stosowano si� do edykt�w
cesarskich i kler nalega� o ca�kowite zamkni�cie �wi�ty� i zupe�ne zaprzestanie sk�adania
ofiar. W roku 356 potwierdzono kar� �mierci za sk�adanie ofiar dawnym bogom:
"��damy, aby wyrok �mierci by� naznaczony na ka�dego, kto by� skazany za sk�adanie
ofiar lub czczenie ba�wan�w".
Jeszcze jednak w trzydzie�ci lat potem, w roku 385, �w. Augustyn, jako m�odzieniec jeszcze i poganin, przyjechawszy do Rzymu, widzia� olbrzymie poga�skie procesje obchodz�ce miasto i �wi�tynie pe�ne wiernych. "Prawie wszyscy Rzymianie z wy�szych klas s� poganami" - stwierdzi�.
Chrze�cija�stwo rozwija�o si� szybciej ni� poprzednio, ale jeszcze w roku 391 cesarz Teodozjusz, aby do reszty zniszczy� poga�stwo, musia� wyda� edykt, kt�ry brzmia� nast�puj�co:
"Niech si� nikt nie plami ofiarami lub sk�adaniem niewinnych upomink�w, niech nie chodzi do �wi�ty� i nie broni pos�g�w robionych ludzk� r�k�, aby nie sta� si� winnym w oczach ludzkiego i boskiego prawa".
Ciekawe jest to, �e ci sami duchowni, kt�rzy zanim chrze�cija�stwo zosta�o uznane za religi� pa�stwow�, domagali si� dla siebie wi�kszej wolno�ci, wi�kszej swobody, gdy doszli do w�adzy, natychmiast pozbawiali pogan wszelkich swob�d. W ten spos�b dosz�o do zwyci�stwa chrze�cija�stwa. Gdy jednak zwyci�y�o - samo spogania�o. S�usznie przyznaje biskup E. W. Barnes w swej ksi��ce pt. "The Rise of Christianity":
"Gdy klasyczna cywilizacja upad�a, chrze�cija�stwo przesta�o by� szlachetn� wiar� Jezusa Chrystusa".
Zastan�wmy si� teraz nad tym, czy chrze�cija�stwo uszcz�liwi�o ludzko��, czy j� umoralni�o, uczyni�o lepsz� i szlachetniejsz�, ni� by�a poprzednio. Na pocz�tku tego rozdzia�u wykazano, ze ojcowie ko�cio�a na moralno�� nie zwracali wielkiej uwagi. Zobaczymy, jakie by�y tego rezultaty.
Jeszcze do roku 220 nie mieli chrze�cijanie w Rzymie miejsca na zgromadzania i modlitw�. Nie mieli ko�cio�a, nie mieli srebrnych kielich�w, s�owem: byli biedni i niezbyt liczni. Zbierali si� w prywatnych domach lub w katakumbach. Czytali prorok�w, Ewangeli� i Listy apostolskie, przyjmowali po�wi�cony chleb i wino ze szklanych naczy�. Dopiero w roku 220 papie� Kalikst podobno pobudowa� ma�y ko�ci�ek, jak g�osi jedna z kronik. Natomiast "Historia Augusta", stara historia cesarzy, m�wi, �e cesarz Aleksander Sewerus w roku 222 podarowa� chrze�cijanom pok�j nad star� piwiarni� w opuszczonym budynku. Trzeba zauwa�y�, �e dzia�o si� to w Rzymie prawie w 200 lat po ukrzy�owaniu Chrystusa, w 140 lat po prze�ladowaniach Nerona, podczas kt�rych "t�umy" chrze�cijan mia�y by� mordowane przez pogan.
Widzia� to wspomniany wy�ej papie�. Dostrzeg� tak�e przyczyny powolnego rozwoju ko�cio�a. Chrystianizm nie by� popularny w "Wiecznym Mie�cie", metropolii �wczesnego �wiata, po�r�d ludzi praktycznych i swobodnych, kulturalnych, a gdy idzie o wy�sze warstwy spo�ecze�stwa, tak�e swawolnych, nawet i rozwi�z�ych. Pierwotnie uwa�ano, �e nie ma przebaczenia za grzech �miertelny pope�niony po chrzcie, �e wszyscy grzesznicy, kt�rzy chc� zosta� w spo�eczno�ci ko�cielnej, musz� publicznie odby� pokut�. To bardzo tamowa�o rozw�j ko�cio�a.
Papie� Kalikst (217-222) z�agodzi� srogie regu�y. Pozwoli� grzesznych przyjmowa� do zgromadze�, czyli do ko�cio�a, nie usuwa� biskup�w za drobne przewinienia, pozwoli� przyjmowa� w poczet wiernych bogate Rzymianki, nie zawsze b�d�ce w zgodzie z nakazami skromno�ci, pozwoli� odpuszcza� grzechy itd. Od tej pory ko�ci� pocz�� wyrasta� szybciej. Wkr�tce pojawi�y si� srebrne naczynia ko�cielne. Godno�� i urz�d papie�y i posady biskup�w sta�y si� intratne, pon�tne, godne i warte walki. A teraz pos�uchajmy, co o jednym z pierwszych papie�y, Kalik�cie, pisze biskup Hipolit: "By� on niewolnikiem w domu Karpofora, oficjalisty cesarskiego pa�acu (i chrze�cijanina). Karpofor widz�c, �e jest on jednym z wiernych, powierzy� mu pewn� sum� pieni�dzy, wskazuj�c, jaki ma zrobi� z nich u�ytek, by zyska� na po�yczkach. Kalikst otworzy� bank w dzielnicy lichwiarskiej i z czasem na imi� Karpofora otrzyma� inne inwestycje od wd�w i innych braci (wiernych). Wszystkie te pieni�dze Kalikst roztrwoni�". W dalszym ci�gu biskup Hipolit pisze:
"Po pewnym czasie, poniewa� tam by�o wi�cej m�czennik�w (widocznie przest�pc�w-chrze�cijan), Marcia, utrzymanka Komodusa (jednego z najrozpustnejszych chrze�cija�skich cesarzy), bogobojna niewiasta, kt�ra pragn�a uczyni� co� dobrego, zawezwa�a b�ogos�awionego Wiktora, biskupa ko�cio�a (a wi�c rzymski biskup nie by� uznawany jeszcze za papie�a), i zapyta�a si�, jacy m�czennicy s� w Sardynii. Da� on jej nazwiska wszystkich opr�cz Kaliksta, kt�rego z�e czyny zna�. Marcia otrzyma�a od cesarza Komodusa nakaz zwolnienia ich i nakaz ten da�a niejakiemu Hiacentemu, jej ojczymowi, eunuchowi i ksi�dzu".
Kalikst, zes�any do kopal� w Sardynii, przekupi�, kogo trzeba, i zosta� umieszczony na li�cie do zwolnienia. Papie� Wiktor nie chcia� Kaliksta widzie� w Rzymie. Umar� jednak w roku 198, a jego nast�pca Zefiryn, podobno przekupiony przez zwolennik�w Kaliksta, nie tylko zezwoli� mu na powr�t do Rzymu, ale obdarzy� jeszcze wysokim ko�cielnym urz�dem. Przez prawie dwadzie�cia lat Kalikst nieomal rz�dzi� ko�cio�em, a w roku 217 zosta� papie�em.
Hipolit snuje dalej swoje opowiadanie o Kalik�cie, kt�ry og�osi�, �e mo�e odpu�ci� grzech dokonany po ochrzczeniu.
"Pozwoli� on te� niewiastom, kt�re nie by�y zam�ne, a pali�y si� po��daniem, lecz nie chcia�y straci� swego towarzyskiego stanowiska przez legalne ma��e�stwo z m�czyzn� z ni�szej sfery ni� one, przyjmowa� do swych �o�y ka�dego m�czyzn�, kt�rego sobie wybior�, i uwa�a� go za m�a. St�d wiele kobiet zacz�o u�ywa� szkodliwych zi�, by nie mie� dziecka z niewolnikiem lub z kim� z ni�szego stanu. Do jakiej to g��bi bezbo�nictwa ten n�dznik doszed�, pozwalaj�c na mord i cudzo��stwo". (J. McCabe: "The Testament of Christian Civilization").
Tak to pisze o jednym z pierwszych papie�y Hipolit. Wystarczy tyle, aby uprzytomni� sobie, jakie mi�dzy pierwszymi chrze�cijanami panowa�y stosunki. Gorsze daleko ni� mi�dzy poganami. Ko�ci� jednak otoczy� pierwszych chrze�cijan aureol� wielko�ci, szlachetno�ci, czysto�ci, po�wi�cenia, dobroci, sprawiedliwo�ci i braterstwa. Dla udokumentowania, �e s� to bajki, mo�na przytoczy� jeszcze kilka g�os�w o moralno�ci pierwszych chrze�cijan.
�w. Cyprian w roku 250 tak o tym pisze: "D�ugi spok�j os�abi� dyscyplin� na�o�on� na nas przez Boga... Wszyscy pragn�li tylko powi�kszenia swej w�asno�ci... Po�wi�cili si� z nienasycon� chciwo�ci� zdobywaniu bogactw. Nie by�o pobo�no�ci u ksi�y, nie by�o zdrowej wiary u kap�an�w, nie by�o lito�ci u nikogo, nie by�o moralno�ci... �enili si� z niewiernymi i p�aszczyli si� przed poganami. Nie tylko �atwo przeklinali, ale pope�niali
krzywoprzysi�stwa. Zniewa�ali swych zwierzchnik�w, wyzywali si� brzydkimi s�owami i swarzyli si� z dzik� nienawi�ci�. Bardzo wielu biskup�w, miast �wieci� dobrym przyk�adem, zaniedbywa�o swe Bo�e misje i po�wi�ca�o si� sprawom �wieckim. Opuszczali diecezje i wiernych, b��dz�c w innych prowincjach, pr�bowali zarobk�w handlem, podczas gdy bracia g�odowali w ko�cio�ach. Chciwi byli na pieni�dze, zdobywali posiad�o�ci oszustwem i ci�gn�li du�e zyski z lichwy". (McCabe: "The Testament...") Ju� od przesz�o 50 lat chrze�cija�stwo by�o religi� pa�stwow� i powinny by� ju� jakie� widoczne oznaki poprawy moralnej w�r�d ludno�ci Rzymskiego Imperium. Poprawy tej nie da�o si� zauwa�y�, skoro �w. Grzegorz, biskup z Nazjanzu, wracaj�c w roku 382 z pielgrzymki do najbardziej chrze�cija�skiego miasta, jakim w owym czasie by�a Jerozolima, ostrzega� chrze�cija�skie niewiasty, aby si� trzyma�y z dala od Palestyny i od Jerozolimy. Pisze:
"Nie ma takiego rodzaju nieczysto�ci, jaka nie jest tam dokonywana. Podst�p, cudzo��stwo, kradzie�, ba�wochwalstwo, trucicielstwo, k��tnie, morderstwo i najwi�ksze wyst�pki s� tam tak powszechne, �e nie ma drugiego miejsca na �wiecie, gdzie znajdziesz tak� skoro�� do zab�jstwa, taki zwierz�cy pop�d do przelewu krwi dla zysku". (Tam�e).
Drugi �wi�ty, Jan Chryzostom, w roku 384 pisa� o chrze�cijanach w du�ym mie�cie Antiochii, kt�rzy stanowili tam pi�t� cz�� ludno�ci, licz�c oko�o stu tysi�cy wiernych: "...pomi�dzy tyloma tysi�cami chrze�cijan nie ma nawet stu, kt�rzy b�d� zbawieni, a nawet w�tpi� co do tych".
Nie tylko posp�lstwo, ale i duchowie�stwo pierwszych chrze�cijan by�o zdemoralizowane i chciwe do tego stopnia, �e jeden z pierwszych chrze�cija�skich cesarzy musia� wyda� prawo zabraniaj�ce czynienia zapis�w maj�tkowych na duchowie�stwo i kasuj�ce wszystkie dotychczasowe. M�wi o tym �w. Hieronim oko�o roku 369, gdy ze wstydem pisze w li�cie do pewnego ksi�dza:
"Przykro mi rozmy�la�, �e poga�scy kap�ani, aktorzy, wo�nice, a nawet i... (ja wyra�� si� delikatniej, ni� �w. Hieronim si� wyrazi�) prostytutki mog� otrzymywa� zapisy, a tylko ksi�om i zakonnikom legalnie przeszkodzono to-czyni�. I ten zakaz nie wychodzi od poga�skich cesarzy, lecz od chrze�cija�skich. Nie narzekam na prawo, ale b�l mi sprawia my�l, �e na to zas�ugujemy... Gdy w spe�nianiu swych obowi�zk�w jako ksi�dz musisz widzie� si� z jak�� wdow� lub m�od� niewiast�, nie wchod� do domu i nie b�d� sam na sam w jej towarzystwie". (Tam�e).
Ostrzega on te� i niewiasty, aby unika�y ksi�y i opuszcza�y pok�j, wymawiaj�c si� potrzebami �o��dka lub p�cherza. �w. Hieronim by� surowy, akuratny, lecz porywczy, a nawet gwa�towny w stosunkach z lud�mi. Opowiada, jak w dyskusjach z pewnym zakonnikiem o sprawach duchownych ten wyprowadza� go z r�wnowagi. "Jak cz�sto doprowadza� on mnie do w�ciek�o�ci. Jak cz�sto pluli�my sobie w twarz". Maj�c takich przewodnik�w, nauka Jezusa nie umoralnia�a ludzi, a nawet nie zdo�a�a umoralni� pierwszych chrze�cijan.
Co si� tyczy m�czennik�w, o kt�rych ko�ci� tak wiele i stale m�wi ju� od p�tora tysi�ca lat, to warto wspomnie� i o tych chrze�cija�skich m�czennikach, o kt�rych ko�ci� milczy jak zakl�ty i wi�kszo�� historyk�w ani s�owem o nich nie wspomina. A by�o ich wielu. By�y to ofiary przekona� religijnych r�ni�cych si� od nauk panuj�cej chrze�cija�skiej doktryny religijnej. Mordowali ich bracia chrze�cijanie i wymordowali tak wielk� liczb�, �e w ci�gu lat dwudziestu przewy�sza�a ona dziesi�ciokrotnie liczb� wszystkich m�czennik�w chrze�cija�skich zg�adzonych przez pogan w ci�gu 250 lat prze�ladowa�.
W walkach chodzi�o o dogmaty religijne, najcz�ciej o Tr�jc� �wi�t�. �w. Atanazy opisuje wypadki prze�ladowa�, jakie mia�y miejsce w Aleksandrii w roku 356: "Po Wielkanocy po�wi�cone dziewice (zakonnice) zosta�y wtr�cone do wi�zienia, biskupi zakuci w �a�cuchy zostali uprowadzeni przez �o�nierzy, domy wd�w zosta�y zrabowane i chleb sierot skradziony. Wielu chrze�cijan zosta�o w nocy zabitych, a domy ich opiecz�towano. Sebastian, oficer... zaatakowa� ludzi w niedziel� z oddzia�em �o�nierzy, kt�rzy byli uzbrojeni w miecze, �uki, strza�y i dzidy... Rozpaliwszy du�e ognie, nakaza�, aby �wi�te dziewice (mniszki) zbli�y�y si� do niego i aby powiedzia�y, �e s� ariankami; a gdy widzia�, �e znosz� gwa�t i nie zwracaj� uwagi na ogie�, nakaza� je rozebra� i pobi� tak strasznie ich twarze, �e przez pewien czas nikt nie m�g� ich rozpozna�. Schwyciwszy czterdziestu ludzi, nakaza� ich ch�osta� ga��ziami palmowymi z kolcami na nich, ch�osta� tak srogo ich plecy, �e trzeba by�o chirurgicznych zabieg�w, aby kolce usun��, i niekt�rzy zmarli od gwa�townych uderze�". (Tam�e).
W Konstantynopolu arianie (wyznawcy nauki Ariusza, sekta religijna w czwartym wieku nie uznaj�ca bosko�ci Chrystusa) byli g�r� i podczas instalacji aria�skiego arcybiskupa Macedoniusza takie sceny rozgrywa�y si� w ko�ciele i w mie�cie, zanotowane przez historyka Sokratesa Scholastyka:
"Oni (�o�nierze) zatem napadli na lud (w katedrze) z dobytymi mieczami i wyci�li tych, co im drog� tamowali. M�wiono, �e 3 150 os�b zgin�o, albo zabitych przez �o�nierzy, albo
zdeptanych i stratowanych przez t�umy. Ch�ostano, torturowano i konfiskowano w�asno��. Wielu wyp�dzono z kraju, wielu zmar�o podczas tortur, a inni w drodze na wygnanie. Gwa�ty te by�y dokonywane we wszystkich miastach Wschodu, a szczeg�lnie w Konstantynopolu.
Wielu ciesz�cych si� dobr� reputacj�, jako ludzie pobo�ni, zosta�o aresztowanych i torturowanych. Otwierano im usta kawa�kami drzewa i wt�aczano sakrament do gard�a... Kobiety, kt�re odm�wi�y przyj�cia ich komunii, mia�y piersi �ciskane w drewnianych ramach i obcinane. Inne kobiety mia�y piersi przypalane rozpalonymi �elazami lub gor�ce, gotowane jaja przystawiane do piersi. Tego rodzaju tortury, kt�rych poganie nigdy me u�ywali, by�y wynalezione przez ludzi zw�cych si� chrze�cijanami". (Tam�e).
Po�wi�cane dziewice (zakonnice), kt�re w owych czasach nie mieszka�y jeszcze w klasztorach, cierpia�y najbardziej. By�y obna�ane publicznie, ch�ostane ciernistymi ga��ziami, zmuszane do siadania na gor�cych p�ytach lub w�glach, torturowane i gwa�cone przez �o�nierzy. Trwa�y te prze�ladowania przez dziewi�� lat, gdy panowa� cesarz Konstancjusz; usta�y, gdy m�ody Julian Apostata doszed� do w�adzy, a po jego �mierci znowu si� powt�rzy�y i trwa�y przez lat czterna�cie w czasie panowania cesarza Walensa Arianina.
Tak chrze�cijanie za�atwiali mi�dzy sob� swe spory rodzinne. Historycy, aby si� nie narazi� ko�cio�owi, milcz� o tych sprawach. A dzia�y si� te rzeczy w czasach, gdy poga�stwo by�o jeszcze silne, inteligentne i o ca�e niebo przyzwoitsze od chrze�cija�stwa. Opinia jednego z pogan, rzymskiego wodza i historyka Ammianusza Marcelinusa, kt�ry obserwowa� dzikie walki pomi�dzy chrze�cijanami, dosz�a do nas i znajduje si� w "Loeb Classical Library". Pisa� on:
"Nigdy nie widzia�em dzikich zwierz�t tak okrutnych jedno dla drugiego, jak ci chrze�cijanie".
O ile walki na Wschodzie pomi�dzy chrze�cijanami rozgrywa�y si� na tle religijnym, o tyle na Zachodzie by�y walkami frakcji i grup lub ambitnych jednostek o wp�ywy, o posady, o maj�tek i inne osobiste korzy�ci. Walki te by�y jednak nie mniej krwawe ni� walki na Wschodzie o dogmaty religijne.
Wspomniawszy o Marcelinusie, nale�y przytoczy� lego opini� o walkach pomi�dzy biskupami rzymskimi o stolic� apostolsk� w roku 366:
"Damazy i Ursyn, ogarni�ci nieludzkim sza�em, aby zdoby� stolic� apostolsk�, tak dziko walczyli w sporze zaspokojenia swych ambicji, �e zwolennicy obydwu frakcji wzajemnie si� ranili i zabijali. Poniewa� Wiwencjusz (prefekt, poganin) nie m�g� ani powstrzyma�, ani uspokoi� gwa�t�w, usun�� si� do przedmie��. W jednym dniu 137 cia� zabitych naliczono na posadzce ko�cio�a �w. Marii". (Tam�e). Nale�y r�wnie� zwr�ci� uwag� na rzecz inn�, niezwykle ciekaw�.
Pod koniec czwartego stulecia biskupi zacz�li si� interesowa� bankietami, zabawami i pijatykami, jakie odbywa�y si� w ko�cio�ach ju� od dawna. Czasami orgie te ostro pot�piali. Na pocz�tku pi�tego wieku �w. Augustyn wspomina o nich. Wa�ne to jest dlatego, �e z czasem przybra�y one specjalne nazwy i trwa�y w ko�cio�ach przez przesz�o tysi�c dwie�cie lat pomimo zwalczania ich przez wy�sze duchowie�stwo i �wieckich uczonych. Odbywa�y si� te orgie w ko�cio�ach nie tylko w Europie, ale i w Afryce. W roku 392 �w. Augustyn stara� si� je zwalcza�, a w roku 393 sob�r w Hipponie uchwali� prawo, �e biskupi ani inni duchowni nie powinni bra� udzia�u w bankietach w ko�ciele... i ludziom powinno by�, o ile to mo�liwe, wzbronione to czyni�.
I cho� tu i �wdzie niejednemu biskupowi uda�o sio na jaki� czas st�umi� te wybryki, to jednak z czasem powstawa�y one na nowo, jako orgie pijacko-taneczne, i nadal trwa�y przez lat tysi�c.
Na zako�czenie tego rozdzia�u podamy wyj�tek z listu Salwianusa, pisanego oko�o roku 450. Wida� z niego, �e pod wieloma wzgl�dami stawia on pogan wy�ej od chrze�cijan, co nie by�o zbyt pochlebne dla nowej religii. List ten brzmi:
"Powa�na i bolesna jest rzecz, co powiem. Prawdziwy ko�ci� Chrystusa, kt�ry we wszystkich sprawach powinien uspokoi� Boga, nie czyni tego, ale tylko prowokuje jego gniew. Poza bardzo nielicznymi, kt�rzy unikaj� z�a, czym jest prawie ca�e zbiorowisko chrze�cijan, jak nie stekiem z�a? Ilu znajdziesz w ko�ciec, kt�rzy nie s� pijacy, ob�artuchy, cudzo��cy, rozpustnicy, gwa�ciciele, karciarze, rabusie lub mordercy? Pytam si� o to sumienia ka�dego chrze�cijanina. Z wyst�pk�w i zbrodni, kt�re wymieni�em, ilu jest winnych niekt�rych z nich, albo i wszystkich? O wiele �atwiej znajdziesz cz�owieka, kt�ry dokona� wszystkich z nich, ni� takiego, kt�ry nie pope�ni� �adnego. �atwiej znajdziesz ludzi winnych wszystkich zbrodni ni� ludzi niewinnych �adnej; �atwiej ludzi winnych ci�kich zbrodni ni� lekkich; czyli ludzi, kt�rzy pope�nili i ci�kie, i lekkie zbrodnie, ni� ludzi, kt�rzy s� winni tylko lekkich wyst�pk�w. Gdy� do tak niskiego stanu moralno�ci prawie ca�a
spo�eczno�� ko�cio�a upad�a, �e w ca�ym chrze�cija�stwie mo�na uwa�a� za co�
�wi�tego to, co nie jest bardzo wyst�pne.
Kt�ry bogacz lub dostojnik jest cnotliwy i powstrzymuje si� od wszystkich zbrodni?... Nie
m�wi� nic o lekkich przewinieniach. Zobaczmy, czy jest on wolny od dw�ch g��wnych
grzech�w: morderstwa i nierz�du. Kt�ry z nich nie jest splamiony ludzk� krwi� lub nie
splugawiony nieczysto�ci�? Tylko jeden z tych grzech�w niesie mu wieczne pot�pienie,
pomimo to nie ma bogacza, kt�ry nie by�by nimi obci��ony. Nie ma prawie w�r�d
wszystkich chrze�cijan na �wiecie ani cz�stki, kt�ra nie jest pe�na wszelkiego rodzaju
wyst�pk�w i plam �miertelnego grzechu. Czemu wi�c schlebiamy sobie, �e jeste�my
chrze�cijanami?
Lecz zaniechajmy tych spraw, gdy� s� one te same prawie w ka�dej cz�ci Rzymskiego
�wiata...
Czy by�y takie rzeczy czynione kiedykolwiek przez barbarzy�c�w? Nikt z Wandal�w nie
by� zbrukany przez takie otwarte kazirodztwo, jak Rzymianie. Oni (Wandalowie) ca�kowicie
usun�li cielesn� nieczysto��".
Mo�na przytoczy� jeszcze wi�cej wyj�tk�w z dzie� duchownych pisarzy, potwierdzaj�cych,
�e moralno�� w �wczesnym �wiecie, ju� chrze�cija�skim, nie tylko �e nie wznios�a si� nad
dawny poziom poga�ski, ale zacz�a gwa�townie upada�, a� wreszcie upad�a niebywale
nisko. Trwa�o tak przez pi��set przesz�o lat.
Przytoczone powy�ej g�osy ksi�y, biskup�w i �wi�tych obalaj� drugi mit, kt�ry ko�ci�
narzuci� �wiatu i kt�ry jak truj�cy pow�j oplata� umys�y ludzi nawet rozumnych, ale nie
maj�cych sposobno�ci zapoznania si� z prawdziwymi dziejami chrystianizmu.
Pisarze ko�cielni wmawiaj� w nas, �e wprawdzie chrze�cijanie obecnie nie post�puj� i nie
�yj� wed�ug czystej i wznios�ej nauki Jezusa, ale pierwotnie wed�ug niej �yli. Byli wzorem
dobroci, sprawiedliwo�ci, uczciwo�ci, ofiarno�ci, gorliwo�ci religijnej i po�wi�cenia. Ot�
takich idealnych chrze�cijan prawie na �wiecie nie by�o.
Charakterystyczne jest to w dziejach chrze�cija�stwa jako ca�o�ci, �e nie d��y�o ono nigdy
do naprawy istniej�cych z�ych stosunk�w, a zawsze zawzi�cie trwa�o w istniej�cych
b��dach. Bezwzgl�dnie t�umi�o g�osy ��daj�ce reform i zbrodniczo mordowa�o tych,
kt�rych g�osu nie da�o si� ani st�umi�, ani przekupi�, ani w Jaki� inny spos�b zag�uszy�.
A g�os�w takich, trzeba przyzna�, by�o bardzo du�o. W olbrzymiej wi�kszo�ci wypadk�w
ko�ci� potrafi� sobie z nimi poradzi� i szed� drog� raz obran�, drog� nieliczenia si� z nikim
i niczym, aby tylko w�adz� doczesn� posi��� i przy niej si� utrzyma�. Nawet ojcowie
ko�cio�a, zas�u�eni duchowni, �wi�ci biskupi, ksi�a i mnisi byli prze�ladowani i
mordowani, aby wp�ywy ich nie spowodowa�y jakich� zmian w g��wnych wytycznych polityki ko�cielnej.
Orygenes, jeden z pierwszych wykszta�conych ojc�w ko�cio�a, by� prze�ladowany i uznany za heretyka.
�w. Jan Chryzostom zosta� pozbawiony urz�du, skazany na wygnanie i omal �e nie zamordowany; �w. Bazy li prze�ladowany; �w. Ambro�y prze�ladowany; �w. Cyprian, kt�ry odda� biednym wszystko, co posiada�, zosta� wygnany z kraju i zgin�� jako m�czennik; Savonarola - powieszony; Hus spalony; Wyclif prze�ladowany; Roger Bacon by� prawie ca�e �ycie wi�ziony.
W kilku wypadkach nie uda�o si� jednak ko�cio�owi buntu powstrzyma�. Najpierw nast�pi� roz�am ko�cio�a na wschodni i zachodni; potem Luter i Kalwin oderwali wielkie rzesze chrze�cijan od ko�cio�a, a w ostatnim stuleciu uczeni i inteligencja przestaj� interesowa� si� religi�. Pozostaj� przy ko�ciele jeszcze ciemne, sfanatyzowane masy.
Widocznie �wiat zaczyna podziela� zdanie angielskiego pisarza H. G. Wellsa: "Najwi�kszym z�em dzi� na �wiecie jest ko�ci� rzymskokatolicki".
JESZCZE O ROZWOJU KO�CIO�A
W jaki� czas po �mierci Jezusa zacz�y kr��y� pomi�dzy wiernymi ma�e broszurki opisuj�ce, co on m�wi� i co robi�, gdy by� na ziemi. Uczniowie Jezusa, aposto�owie, tak jak i on sam, byli niepi�mienni, nie umieli pisa� ani po aramejsku, kt�ry to j�zyk by� w�wczas u�ywany w Palestynie, ani po grecku. R�ni za� pisarze, podszywaj�c si� pod miano aposto��w, zacz�li pisa� po grecku i "przypomina�", co Jezus... m�wi�, gdzie by�, jakie cuda czyni� i w og�le co robi�. Je�eli kto s�dzi, �e jest �atw� rzecz� opisa�, co kto m�wi� i robi� kilkadziesi�t lat temu, to niech spr�buje to zrobi� i opisze �ywot swego przyjaciela, kt�ry zmar� przed trzydziestu lub pi��dziesi�ciu laty. Z tych przyczyn owe pisma, kt�rych by�o oko�o dwustu i kt�re powstawa�y w ci�gu przesz�o wieku, w wielu miejscach nie zgadzaj� si� ze sob�. Ludzie pisali, co im przysz�o na my�l lub co przeczytali w innych podobnych pismach, czysto od siebie dok�adaj�c co� nowego. Tak powsta�o moc Ewangelii, list�w i akt�w apostolskich. Przyznaje to i "Encyklopedia katolicka", t. 6, str. 656, gdy pisze:
"Nazwa �ewangelia�, jako oznaczaj�ca pisemne sprawozdanie o Chrystusa s�owach i czynach, by�a i jeszcze jest stosowana do du�ej ilo�ci opowiada� o �yciu Chrystusa, kt�re kr��y�y przed i po spisaniu naszej Trzeciej Ewangelii (�ukasza). Tytu�y jakich� pi��dziesi�ciu z nich dotar�y do naszych czas�w... Zaledwie jednak w ��czno�ci z jakimi� dwudziestoma z tych Ewangelii pewne informacje zosta�y przechowane. Wi�kszo�� z nich, o ile mo�na wywnioskowa�, s� to p�niejsze prace, podrobione, co jest obecnie powszechnie uznane przez uczonych".
�w. Justyn M�czennik, kt�ry pisa� oko�o po�owy drugiego wieku, aby udowodni� �ydom i chrze�cijanom bosko�� Jezusa (uznany dopiero na soborze w Nicei w roku 325), i kt�ry cytuje oko�o trzystu razy Stary Testament, ani s�owem nie wspomina o Ewangeliach. Nie przywi�zywano do nich �adnej wagi w owym czasie.
Razem z tymi pismami rozwija� si� i r�s� ko�ci�. Po pewnym czasie niekt�re z owych pism ko�ci� uzna� za natchnione i �wi�te. Aby utrwali� organizacj� ko�cieln�, aby jej egzystencj� usprawiedliwi� i swe rosn�ce wymagania i ambicje zadowoli�, ojcowie ko�cio�a i ni�si duchowni wybierali tylko takie z istniej�cych pism, kt�re popiera�y ich d��enia i cele. Nie wahano si� przerabia� i dopisywa� tego, co wed�ug ich zdania powinno si� tam znale��. Oczywi�cie by� to fa�sz. Fa�sz jednak "na wi�ksz� chwa�� Bo��" ojcowie usankcjonowali. Otwarcie przyznaje to ojciec ko�cio�a biskup Euzebiusz, p�niejszy papie�, gdy pisze:
"Te powiedzenia sk�ada�y si� z wielu dziwnych przypowie�ci i doktryn o Zbawicielu, kt�re
autorytet takiej czcigodnej osoby narzuci� ko�cio�owi jako prawdziwe".
Narzuci� "czcigodny" biskup Pasjasz. Jakby na z�agodzenie powy�szego wyznania
"Encyklopedia katolicka", duma ko�cio�a rzymskokatolickiego, tak pisze:
"Pomimo tego fa�szowanie list�w papieskich by�o cz�stsze w wiekach �rednich ni� w
pocz�tkach ko�cio�a". (T. 9).
W ten spos�b, za pomoc� fa�szu, powsta�y legendy, �e Jezus za�o�y� ko�ci�, �e �w. Piotr
zosta� ukrzy�owany w Rzymie, �e za�o�y� tam ko�ci�, �e by� pierwszym biskupem oraz �e
pierwszy biskup w Rzymie mia� i ma by� papie�em, g�ow� ca�ego chrze�cija�skiego
�wiata. Rzym by� stolic� �wczesnego cywilizowanego �wiata. Kler rzymski zacz�� ro�ci�
sobie z tego powodu pretensje do w�adzy i powy�sze legendy przyjmowa�, aprobowa�, a
gdzie mo�na by�o, i sam tworzy�.
"Jezus nie ustanowi� ko�cio�a - pisze biskup Barnes - ani �adnego z sakrament�w
�wi�tych".
Nie ustanowi� dlatego, �e nie zgadza�o si� to z naczeln� zasad� jego nauki. Jezus uwa�a� siebie za mesjasza zes�anego przez Boga tylko do zb��kanych owiec domu Izraela, czyli do �yd�w wy��cznie, nie do innych narod�w. Uwa�a�, �e zbli�a si� koniec �wiata, �e doczeka si� go jeszcze ta generacja, do kt�rej on przemawia�. Po co mia� zak�ada� ko�ci�? Zupe�nie logicznie uczy�, aby wyprzeda� wszystko, co si� posiada, odda� ostatni� �opat�, nie my�le� o jutrze, opu�ci� rodzin�, a gdy jaki� �obuz w twarz uderzy - drugi policzek nadstawi�, nie dba� o nic, i tak wszystko si� przecie� pr�dko sko�czy.
Nie jest zgodne z prawd�, jakoby Jezus zbudowa� ko�ci� i odda� �w. Piotrowi klucze kr�lestwa niebieskiego. Nie jest nawet prawdopodobne, aby Jezus m�g� budowa� ko�ci� i odda� klucze do nieba cz�owiekowi, kt�rego zaraz po tej obietnicy nazwa� szatanem za grzeczn� i �yczliw� uwag� i pro�b�, aby Jezus by� ostro�ny. "A wzi�wszy Go Piotr na stron�, pocz�� Go strofowa�, m�wi�c: Zmi�uj si� Sam nad Sob� Panie. Nie przyjdzie to na Ci�.
A On obr�ciwszy si� rzek� Piotrowi: Id� ode mnie, szatanie, jeste� mi zgorszeniem; albowiem nie pojmujesz tego, co jest Bo�e, ale co jest ludzkie". (Mat., 16, 13-23). W�a�ciwe imi� �w. Piotra by�o Szymon, lecz z jakich� powod�w koledzy jego, rybacy, przezwali go po aramejsku "Kefas" - co znaczy�o kamie�, ska�a. Jaki� pobo�ny ojczulek, chc�c -za�artowa�, przet�umaczy� dla swych po grecku m�wi�cych zwolennik�w "Kefas"
na "Petros" - po grecku kamie�, dopisa� w Ewangelii �w. Jana, �e Chrystus tak go nazwa�,
i mamy Piotra zamiast Szymona i "opok�", na kt�rej ko�ci� zosta� zbudowany.
Czy �w. Piotr by� w Rzymie, czy nie by�, na to nie ma dostatecznych dowod�w. Je�li
jednak nie by� w Rzymie, to nie m�g� za�o�y� tam ko�cio�a; nie by� papie�em i oczywi�cie
nie m�g� by� tam ukrzy�owany. Niekt�re nawet ko�cielne �r�d�a zupe�nie szczerze o tym
m�wi�.
"Nie ma historycznych dowod�w o pobycie Piotra w Rzymie. Piotr nigdy nie by� w Rzymie. Pi�trowe pretensje do papiestwa... istotnie, nigdy nie mog� by� ustalone, o ile to si� tyczy fakt�w historycznych". ("Encycl. Biblica").
Co do m�cze�stwa �w. Piotra w Rzymie, to nawet "Encyklopedia katolicka" przyznaje, �e up�yn�o prawie sto lat, zanim zacz�a powstawa� o tym legenda. Przedtem jej nie by�o, powoli ko�ci� j� stworzy�. "Pocz�wszy od po�owy drugiego stulecia, egzystuje powszechna opinia co do Pi�trowego m�cze�stwa w Rzymie" za czas�w Nerona w roku 64. Troch� dalej ju� otwarcie przyznaje to sama "Encyklopedia katolicka": "Ten argument jednak ma s�aby punkt: daje oko�o stu lat na tworzenie si� historycznej legendy, w kt�rej Piotra obecno�� w Rzymie mo�e by� taka, jak jego zatarg z Szymonem Magiem".
Czyli sfa�szowana bajka. O zatargu z Magiem b�dzie mowa w dalszym ci�gu tego rozdzia�u.
Zupe�nie podobnie ma si� sprawa z za�o�eniem ko�cio�a w Rzymie przez �w. Piotra. Profesorowie Shotwell i