7377
Szczegóły |
Tytuł |
7377 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7377 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7377 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7377 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
PIOTR SZULKIN
O bi, o ba
i inne prawdziwe nowele filmowe
Projekt ok�adki
Franaszek Starowteyski
Redaktor techniczny Wanda K�dzierska
� Copyright By Piotr Szulkin, Warszawa 1984
ISBN 83-7001-048-2
Wydawnictwa ALFA, Warszawa 1984
Wydanie pierwsze Nak�ad 80000 + 250 egz Format B6 Ark wyd 18,00
Ark druk 9,25 Papier V kl 70 g
Druk Z-d Poligraficzny Wyd �Alfa� � Warszawa
Nr zam 2110z83 T83
Cena zl 156,�
WOJNA �WIAT�W �
NAST�PNE STULECIE
Z inspiracji ksi��k� Herberta Georga Wellsa � Wojna �wiat�w�, z 1898 roku oraz dziejami s�uchowiska Orsona Wellesa z 1938 roku pod tym samym tytu�em
Na telewizyjnym ekranie majestatycznie l�dowa�y wysmuk�e korpusy rakiet. T�o by�o nieczytelne, rozmazane, zasnute kolorowymi tumanami kurzu i dymu.
Przej�ty donios�o�ci� chwili, g�os niewidocznego komentatora z patosem informowa�:
�U schy�ku XX wieku ludzko�� dost�pi�a zaszczytu pierwszego w jej dziejach kontaktu z obc� cywilizacj�.
Pierwsze pozaziemskie rakiety wyl�dowa�y o godzinie 11.15 w po�udniowo-zachodniej cz�ci kraju, gdzie okoliczna ludno�� zgotowa�a przybyszom z Marsa spontaniczne i gor�ce powitanie.
Kosmici reprezentuj�cy wy�szy, w por�wnaniu z ziemsk� kultur�, stopie� rozwoju, podj�li historyczn� misj� podzielenia si� sw� wiedz� i do�wiadczeniem z lud�mi...�
Lunaparkowe rakiety rozdziewicza�y planet� Ziemi� przy akompaniamencie rozbuchanych d�wi�k�w Haendlowskiego Mesjasza.
* * *
Na �rodku d�ugiej, czerwono-ceglanej ulicy bawi�o si� dw�ch malc�w. Zabawa polega�a na tym, �e bardziej wyro�ni�ty malec pastwi� si� nad troch� mniejszym.
Mniejszy laz� na czworakach, ci�gni�ty postronkiem uwi�zanym do szyi. Wi�kszy ci�gn�� za sznurek i, ok�adaj�c kopniakami malca, pohukiwa� niezrozumiale zza kawa�ka blachy przyczepionej gumk� do twarzy. Blacha mia�a by� pewnie jak�� wspania�� mask�, lecz by�a jedynie kawa�kiem srebrnej, podziurawionej w miejscu oczu blachy.
Szurgaj�c i pokrzykuj�c przepe�zli przez szeroko�� ulicy.
Zza rogu ukaza� si� Iron Idem, obok niego sz�a jego �ona Sweet. Przeszli przez jezdni�.
W rynsztoku obok, mniejszy na czworakach pe�za� w b�otnistej mazi, poganiany przez wi�kszego.
Idem zatrzyma� si�.
� Co ty mu robisz? � spyta� karc�co wi�kszego. Ale odpowiedzia� mniejszy, ze swojej przyziemnej pozycji, nieco zrezygnowanym g�osem. � My si� bawimy.
Idem zaskoczony spojrza� na wi�kszego. � To dlaczego ty go kopiesz? � zapyta�.
� Bo on jest cz�owiek, a ja Marsjanin � odpowiedzia� rezolutnie wyro�ni�ty.
� A gdyby on ciebie kopa�? � Idem chcia� zrozumie� regu�y gry.
� Eee... On jest za s�aby � wyro�ni�ty da� wyraz swemu g��bokiemu przekonaniu.
� A gdybym to ja tak zacz�� si� bawi� w Marsjanina? � zapyta� Idem, �api�c wyro�ni�tego za ucho i ci�gn�c je do g�ry. � Uciekaj ma�y! � rzuci� do drugiego ch�opca, kt�ry podnosi� si� z b�ota.
� Nie. Niech go pan pu�ci � proszalnie powiedzia� malec.
� Co? � wygl�da�o, �e Idem nie zrozumia�.
� Przecie� i tak go pan kiedy� pu�ci, a on mnie wtedy z�apie i dokopie... Niech go pan pu�ci... � prosi� ma�y, z rezygnacj� patrz�c w oczy Idemowi.
Idem pu�ci� ucho wy�szego i odwr�ci� si�. Mniejszy zacz�� opada� na czworaki pod czujnym i pe�nym satysfakcji okiem wyro�ni�tego, kt�ry wzi�� podany przez malca postronek i zacz�� wymachiwa� bacikiem z patyka i sznurka. Opu�ci� na twarz mask� z podziurawionej blachy i pohukuj�c zza niej szturcha� czubkiem buta pe�zaj�cego w b�otnistym rynsztoku malca.
Idem i Sweet poszli dalej.
Zatrzymali si� dopiero wtedy, gdy skry� ich nast�pny r�g pustej ulicy martwych dom�w.
Poca�owa� j�.
Sweet przewlek�a przez �cieg grubego bia�ego golfu Idema �odyg� kwiatka, potem wspi�a si� na palce i poca�owa�a Idema w policzek. Wygl�dali jak para maturzyst�w.
Idem ukradkiem spojrza� na zegarek. Sweet zauwa�y�a to. U�miechn�a si� ze smutkiem i zrozumieniem.
Rozeszli si�. Idem skr�ci� w bok.
Sweet chwil� patrzy�a si� za nim, po czym wolno zawr�ci�a w g��b ulicy.
Majestatyczna �ciana dom�w by�a jedynie ogromn�, p�ask� dekoracj�, podtrzymywan� pokr�conymi rusztowaniami. Spok�j i �ad perspektywy ulicy by� ur�gliwym przedrze�nieniem widocznych z boku bebech�w iluzji, w�r�d kt�rych sta�a du�a, stara, zardzewia�a kamera telewizyjna na metalowym tr�jnogu.
Na dachu budynku w g��bi stercza�y nieruchome czasze telewizyjnych nadajnik�w.
* * *
Iron Idem wznosi� si� w windzie, b�d�cej przyk�adem niechlujnie metalowej bezmy�lno�ci, do kt�rej doczepiono ma�e przyciemnione lustro w aluminiowej ramce, b�yszcz�cy rz�d okaza�ych przycisk�w i instrukcj�.
S�dz�c po ilo�ci guzik�w budynek by� bardzo wysoki.
Naprzeciw Idema sta�a m�oda kobieta, �wiadoma swoich kszta�t�w. Jej opi�ta bluzka co najmniej o trzy rozpi�te guziki odsuwa�a od niej wszelkie podejrzenia o bigoteri�.
Z zakrytego g�o�nika p�yn�a relaksowa, cicha muzyka.
Kobieta przesta�a udawa�, �e patrzy na ok�adk� trzymanych w r�ku akt i powoli unios�a jedn� stop�, opieraj�c podeszw� szpilki o �cian� windy. Mia�a �adne kolana.
U�miecha�a si�. Mia�a tak�e �adne z�by.
� Pan zawsze si� tak spieszy... panie Idem... � powiedzia�a w spos�b sugeruj�cy, �e ma du�o czasu.
Idem zawstydzony nie zd��y� odpowiedzie�. Elektroniczny gong obwie�ci� przybycie do celu. Drzwi rozsun�y si� z �agodnym sykiem.
Spojrza� jeszcze raz w kierunku rozpi�tych guzik�w bluzki, u�miechn�� si� przepraszaj�co.
Pobieg� korytarzem w kierunku �wiec�cego si� napisu STUDIO B 6.
* * *
Telewizyjne studio by�o pe�ne �wiat�a. W pozornym nie�adzie porozstawiane by�y kamery, mikrofony i monitory.
Na centralnie ustawionym podium sta�o biurko z monitorem i fotel. Za nim b�yszcza�a niklem i p�aszczyznami pleksiglasu dekoracja z neonowym napisem �IRON IDEM'S INDEPENDENT NEWS�.
� Start za minut�! � zadudni�o z g�o�nika.
Idem przebieg� studio i usiad� za biurkiem, naci�gaj�c na golf ciemn� marynark�. Charakteryzatorka szybko na�o�y�a mu peruk� o nieco ekstrawagancko d�ugich blond w�osach. Idem bezg�o�nie przepowiada� tekst. Si�gn�� do ko�nierzyka, sprawdzi� krawat, wstydliwie poprawia� kwiatek wpi�ty w sweter, gdy z boku us�ysza� chrz�kni�cie wydane przez faceta w szarym garniturze, kt�ry podszed� schylony, jakby chc�c unikn�� wci�cia si� w pole widzenia kamer.
� Przepraszam panie Idem, to jest nowa wersja pa�skiego komentarza � powiedzia� szary garnitur, k�ad�c na biurku plik zapisanych na maszynie kartek, jednocze�nie wyci�gaj�c z r�k Idema prawie identyczny plik maszynopisu. �
Idem popatrzy� na przybysza, jakby ten mia� o jedn� g�ow� za du�o.
� Nowa co?
� Wersja � odpowiedzia� bezp�ciowo przybysz.
� Co� z ostatniej chwili?
� A co, s�ysza� pan o czym� nowym? � bezp�ciowy wydawa� si� by� zainteresowany.
� Co mi tu pan przyni�s�?!
� Powiedzia�em: nowa wersja. Ma pan to wyg�osi�. Idem zerwa� si� z fotela, wyci�gaj�c r�k� do maszynopisu zabranego przez szary garnitur. � Oddaj m�j tekst, skurczybyku!
� Pi�� sekund do startu! � pad�o z g�o�nika. Idem zesztywnia�.
Tajniak pozosta� flegmatyczny.
� Idem, tw�j tekst jest przed tob�. Rozumiesz? � czu�o si� �e flegmatyczne usposobienie by�o g��boko zapisane w jego genach. �
� Trzy! � chrapn�� g�o�nik jednocze�nie z pojawieniem si� tej cyfry na monitorach.
Tajniak wolno wyci�gn�� kwiatek z bia�ego golfu Idema. Przypatrzy� mu si� z filozoficznym wyrazem twarzy, po czym systematycznie zacz�� go pozbawia� p�atk�w.
� No co, decydujesz si�? � zapyta� Idema tak, jakby zaprasza� go na lody.
Patrzyli na siebie. Z kwiatka pozosta�a ju� tylko �odyga.
� Dwa!
Idem spu�ci� oczy i jak automat zacz�� opada� na fotel. Szary garnitur u�miechn�� si� prawie z czu�o�ci�. Wszystko wydawa�o si� w nim szare, buty, twarz i bia�a koszula.
� Jeden!
Idem siedzia� sztywno. Szary garnitur usun�� si�.
� Start!
Iron Idem wype�ni� miliony telewizyjnych ekran�w, by� zawodowo u�miechni�ty.
Kto� nacisn�� klawisz magnetofonu, odezwa� si� muzyczny sygna�.
Kto� przesun�� d�wigni� transfokacji, twarz Idema sta�a si� wi�ksza.
� Witam wszystkich, kt�rzy chc� mnie s�ucha�, a zak�adam, �e nikt was do s�uchania mnie nie zmusza...!
G�os Idema by� profesjonalnie optymistyczny, pe�en werwy, zach�caj�cy.
Czyja� r�ka przesun�a suwak, t�o za Idemem sta�o si� ciemniejsze.
� Mamy dzi� 28 grudnia. Do ko�ca roku zosta�y 3 dni! Do ko�ca wieku tyle samo!! Je�eli kto� z was wie, ile dni zosta�o do ko�ca �wiata, niech dzwoni do nas!!
Na telewizyjnych ekranach twarz Idema wydawa�a si� by� zdrowsza i jeszcze bardziej swojska.
� Dzisiejszy dzie� jest dwunastym dniem nowej ery! Dwana�cie dni temu ludzko�� przesta�a by� samotna!!
Czyja� r�ka nacisn�a guzik konsolety wizji. Na ekranach pojawi� si� obraz rakiet, l�duj�cych w tumanach kurzu.
R�ka w monitorowej po�wiacie przycisn�a inny guzik, przywracaj�c Idema do ekranowego �ycia.
� Nasi kosmiczni bracia odbyli dzi� oficjaln� wizyt� w Galerii Narodowej, Wyra�aj�c zachwyt nad g��bi� ziemskiej kultury...
Na wizjerze kamery ju� czeka�o ustawione zdj�cie. Marsjanie przypominaj�cy t�ustych, wyro�ni�tych krasnali, stali w towarzystwie oficjalnie ugarniturowanych m�czyzn na tle batalistycznych obraz�w.
� Ale prawdziwe przyja�nie mi�dzy cywilizacjami najlepiej zawiera si� poza oficjalnym protoko�em. Przypadkowe spotkania na ulicach i nie zapowiedziane wizyty w prywatnych domach s�u�� poznaniu naszej kultury od podszewki i problem�w, z jakimi borykamy si� na co dzie�, a kt�re ju� nied�ugo mog� znikn�� dzi�ki pomocy z kosmosu.
Obrazkowi idyllicznej wizyty Marsjan w domu ziemskiej rodziny, o du�ej ilo�ci potomk�w o szcz�liwych buziach, liJowarzyszy� kr�tki sygna� d�wi�kowy.
� Wa�na dla nas wszystkich akcja oznaczenia grup krwi przebiega pomy�lnie. Punkty rejestracji sprawnie wpisuj� adnotacje do kart to�samo�ci. Pami�taj, �e by� dobrym obywatelem, to znaczy nie mie� k�opot�w, a nie b�dziesz ich mia�, je�eli nie b�dziesz k�opotem dla innych! Id�, oznacz, i zarejestruj swoj� grup� krwi.
Idem m�wi� na luzie, z pewn� doz� mi�ej poufa�o�ci. Raz po raz spogl�daj�c w trzymane kartki.
Kto� wymiksowa� fotos tr�jkolorowego kotylionu, na dole kt�rego wypisane by�o has�o �YOUR BLOOD IS WANTED�
� Now�, ciekaw� inicjatyw� jest ustanowienie wyr�nienia w postaci �Dowodu Przyja�ni�! Otrzymaj� je osoby, kt�rych dzia�alno�� jest szczeg�lnie wa�na dla rozwoju kontakt�w z Marsjanami. Z wnioskami o nadanie tej odznaki mog� wyst�powa� Marsjanie i odpowiednie komisje. My, telewizja, popieraj�c ten pomys�, obni�amy koszt abonamentu telewizyjnego dla wszystkich os�b wyr�nionych �Dowodem Przyja�ni�!!
Przez ekrany b�ysn�a pi�knie wypolerowana blaszka w du�ym zbli�eniu, przynitowana do czego� w cielistym kolorze. � Co donosz� nasi korespondenci z zagranicy?
Zdj�cia �uku Tryumfalnego, Kremla i Statuy Wolno�ci przelecia�y po sobie tak szybko, �e z trudno�ci� mo�na je by�o rozr�ni�.
� Oczy �wiata zwr�cone s� na nasz kraj, nic wi�c dziwnego, i� nie wydarzy�o si� tam nic godnego uwagi.
R�ce obs�uguj�ce przyciski wygl�da�y jak orkiestra automat�w, kt�r� dyryguje kto� skryty w mroku.
� Wys�uchali�cie przegl�du najwa�niejszych wydarze� waszego niezale�nego Irona Idema, kt�remu ufacie!
Kto� uruchomi� magnetofon z sygna�em d�wi�kowym.
� Kt�remu powinni�cie ufa�! Kto� powt�rzy� sygna�.
� Kt�remu musicie ufa�!
Jeszcze raz ta�ma przesz�a przed g�owicami.
� I kt�ry ma dla was na koniec jeszcze jedn� elektryzuj�c� wiadomo��! Ju� mamy najnowsz� piosenk� zespo�u THE INSTANT GLUE: �Oda do Marsjanina�! � zako�czy� Idem tak, jakby akurat ta piosenka nie by�a jego ulubion�.
Naci�ni�ty przycisk uruchomi� magnetowid. Na monitorach ukaza�a si� du�a hala z o�wietlonym na �rodku zespo�em. Piosenka by�a rytmiczna, porywaj�ca...
Iron Idem przetar� r�koma twarz, wolnym ruchem �ci�gn�� blond peruk� z g�owy.
Mia� kr�tkie ciemne w�osy.
Siedzia� tak chwil� nie zauwa�aj�c nawet, �e studio opustosza�o i zosta� tylko starszy go�� �ci�gaj�cy kable.
Z g�o�nik�w kontrolnych dalej lecia�a piosenka, kontrastuj�c z pustk� studia.
� Dobrze im pan przy�o�y�, he, he... � powiedzia� technik, odpinaj�c kabel od mikrofonu Idema.
� Co? � Idem podni�s� si� z fotela, jakby nagle wr�ci�a mu energia.
� Z tym ko�cem �wiata, �e jak kto� wie, to �eby zadzwoni�, he, he...
� I kto� dzwoni�? � zapyta� Idem bez przekonania.
� A mieli dzwoni�...? � mikrofoniarz wygl�da�, jakby nagle poczu� si� winny i pragn�� usprawiedliwi� si� na zapas, ale nie us�ysza� rozgrzeszenia.
Za Idemem zamkn�y si� drzwi studia, urywaj�c w p� s�owa piosenk� o Marsjanach.
* * *
Na ekranie du�ego monitora piosenkarz dalej �piewa�. Monitor sta� na blacie du�ego biurka. W g��bi wisia�o dyskretnie o�wietlone du�e zdj�cie, przedstawiaj�ce dobrze ubranego, grubego jegomo�cia w momencie, gdy z rozlanym ustach u�miechem serdecznie �ciska� srebrn� d�o� kt�rego� z Marsjan. Wygl�da�o to dziwnie, gdy� ma�y Marsjanin musia� zadziera� r�k� wysoko do g�ry, by si�gn�� u�cisku. Pomi�dzy nimi, w �rodku, sta� jaki� w�adczo wygl�daj�cy m�czyzna z min� na twarzy, kt�ra pewnie, wedle jego wyobra�e�, uosabia�a s�u�bowo wrodzon� mu charyzm� przyw�dcy. Reszta pokoju by�a spowita w mroku roz�wietlonym jarzeniem monitora i stoj�cej na biurku nowoczesnej lampy o ��to-zielonym �wietle. Nieznaczna, ch�odna po�wiata bi�a tak�e okna zas�oni�tego �aluzj�. Co� zaburcza�o.
� Przyszed� pan Idem, pyta si�, czy mo�e go pan przyj��? - powiedzia�a plastykowa skrzynka ze �wiec�c� lampk� o g�osie kobiety z metalowym gard�em.
� Niech wejdzie � odpowiedzia� kto� niewidoczny. Skrzynka bzykn�a w odpowiedzi i zgas�a �ar�weczka.
Niewidoczny rozm�wca sta� przed oknem patrz�c przez szpar� �aluzji, nie odwr�ci� si� na d�wi�k otwieranych drzwi i zbli�aj�cych si� krok�w.
� Dlaczego zmieni�e� mi tekst? � Idemowi lekko dr�a�y wargi.
� Kto� ci zmieni� tekst? � niewidoczny mia� szczerze �zdziwiony g�os. Dalej patrzy� przez okno.
� Tak. Jeden z twoich goryli � powiedzia� Idem do plec�w swego rozm�wcy, kt�ry w ko�cu odwr�ci� si� i popatrzy� na Idema z dyrektorskim u�miechem.
By� to ten sam, dobrze ubrany, gruby facet z fotografii i nawet u�miecha� si� identycznie.
� Tw�j program idzie na �ywo, mo�esz m�wi�, Co zechcesz... � powiedzia� z wyzywaj�c� kpin� w g�osie. Usiad� w fotelu, wy��czy� foni� brz�cz�cego monitora? spojrza� z rozbawionym zaciekawieniem na stoj�cego Idema.
� Je�eli jeszcze raz zrobisz co� takiego, zerw� program � zimno wycedzi� Idem.
� Mog�e� to dzisiaj zrobi�. I nie zrobi�e�... Ba�e� si�?
� zapyta� gruby z prawdziwie przyrodnicz� ciekawo�ci�. Idem poczu� si� jak dziecko przy�apane na oszustwie.
� Mam jeszcze troch� poczucia odpowiedzialno�ci... � wyb�ka� deklaratywnie.
� Odpowiedzialno��, strach, dyscyplina to w gruncie rzeczy to samo... � zapewni� dyrektor ojcowskim tonem. � Nie masz si� czego wstydzi�. To s� po��dane cechy.
� Chc�, aby m�j program pozosta� niezale�ny.
� Mnie osobi�cie zale�y na twojej niezale�no�ci. To jest warto�� twojego programu. Tak... Powiniene� by� niezale�ny. Niezale�ny, ale zdyscyplinowany. To jest w�a�ciwa formu�a...
� dyrektor wygl�da� na zadowolonego. W k�ciku jego ust drga� s�abo skrywany u�miech.
Zanurzeni w mroku przerzucali si� s�owami wypowiadanymi spokojnie, cicho, jakby w oderwaniu od tre�ci. Pauzy mi�dzy kr�tkimi zdaniami przydawa�y ciszy prawie rytualnego charakteru. Przypominali par� automat�w � sztucznych, a po ludzku spi�tych � licytuj�cych karcian� gr�, w kt�rej obaj zdawali si� zna� karty partnera.
� Wszystko ma swoje granice � ostrzegaj�co wyszepta� Idem.
� ... I swoj� cen�. Czy�by� si� chcia� zbuntowa�? Sta� ci� na to?
Idem patrzy� bez s�owa w rozbawione oczy dyrektora. Patrzyli na siebie o chwil� za d�ugo.
� .Ja.. � zacz�� Idem.
� Ty jeste� niezale�ny. A ja mam ciebie kontrolowa� � zako�czy� za niego gruby.
� �A Marsjanie s� nasz� szans��.
� Tak! Dok�adnie tak! � dyrektor ucieszy� si� z pedagogicznego sukcesu. � Powiniene� to sobie powtarza�. Cz�sto. Jak najcz�ciej. B�dziesz o tym pami�ta�?
� Nie wiem.
Dyrektor sapn�� zniecierpliwiony.
� A w�a�ciwie, o czym ty chcia�by� m�wi� ludziom przez wizj�? � zapyta�, przenosz�c du�y ci�ar swego cia�a na drug� stron� fotela.
� O tym, co si� dzieje na ulicy.
� M�wisz o ruchu drogowym?...
Idem nie zareagowa�. Dyrektor u�miechn�� si�.
� S�ysza�em, by�o par� wypadk�w... Wyt�umacz widzom, �eby nie histeryzowali, umiesz to zrobi�. Wspania�y temat jutro. Zrobisz to?
� Przemy�l�.
� Obaj b�dziemy my�le�...
Patrzyli na siebie. Dyrektor przypomina� mosi�ny pos��ek zadowolonego z siebie Buddy.
Idem milcz�co odwr�ci� si� w kierunku drzwi. Na ekranie monitora widnia� emblemat SBB TV z wyra�nie wypisan� maksym�: �REALITY � WE CREATE IT!�.
By�o cicho, jedynie �w powietrzu wisia� d�wi�k towarzysz�cy ca�ej rozmowie, b�d�cy czym� po�rednim mi�dzy anielskimi organami a bzyczeniem elektronowych lamp.
* * *
Spali. W pokoju by�o bia�o od s�onecznego �wiat�a, kt�re przyprawia o b�l g�owy po wyj�ciu z telewizyjnego studia. Zreszt� wi�kszo�� rzeczy w pokoju by�a bia�a, jasna. �ciany, po�ciel, dywan; wszystko odbija�o biel i zapach s�onecznego �wiat�a. Le�eli na wp� przykryci prze�cierad�em.
Sweet mia�a lekko rozchylone usta, na kt�rych le�a� kosmyk jej d�ugich, jasnych w�os�w. Spali. W ciszy, w kt�rej g��bi mo�na by�o us�ysze� bzyczenie os, �wiergoty, rozgrzane leniwie powietrze. W swoim pokoju byli nierealni, o mi�kko rozmytych konturach, tak jakby stali si� cz�stk� utopii z mi�ego snu o tym, co ma by�.
Pierwszy ockn�� si� Idem. �ni�c us�ysza� d�wi�k, jakby kto� ogromn� siekier� waln�� w drzwi. I tak by�o naprawd�.
W szparze po ostrzu siekiery pojawi�y si� z�by �a�cuchowej pi�y. Warkot jej silnika zla� si� w jedno z trzaskiem rozcinanych drzwi, kt�re teraz przypomina�y lich�, zetla��, kretonow� zas�on� rozdzieran� na p� bez �adnego wysi�ku.
Ale to nie by� sen wype�niony rozpadaj�cymi si� symbolami.
Pi�a by�a prawdziwa.
Rozdziewiczane drzwi groteskowo zawis�y na solidnych zamkach, zasuwach, zawiasach. Zwisaj�cy �a�cuch zosta� zdegradowany do roli bezsensownego ozdobnika. Szpara przechodzi�a przez �rodek, przecinaj�c wizjer, cz�sto nazywany judaszem, kt�ry jeszcze raz, rozpo�owiony, wype�ni� swoj� powinno�� � okaza� si� fa�szywy.
Po��wki rozchyla�y si� bezwstydnie zapraszaj�c do ostatecznego poha�bienia szcz�tk�w swego dziewictwa. Wszystko by�o szybkie i bezsensownie �atwe, bezbronne. Szybko�� obezw�adnia�a, odbiera�a wszelkiej mo�liwej reakcji racj� bytu, cho�by przez nieub�agalno�� nienad��enia. Op�r stawa� si� automatycznie zredukowany do relacji pi�a � drzwi. I ten stosunek warunkowa� wszystko.
Weszli. By�o ich czworo. Ich srebrne twarze odbija�y �wiat�o, b�d�ce jeszcze przed chwil� synonimem spokoju. Byli mali, jak Marsjanie, 130 centymetr�w. A jednocze�nie si�a przynale�a�a do, nich. Bezapelacyjna, tak jak obuta stopa nad �limakiem ukrytym w trawie. Mo�na by�o spodziewa� si� jedynie chrz�stu skorupy.
Sweet spazmatycznie w�lizgn�a si� w k�t mi�dzy �cian� a ��kiem. Idem zastyg� w p�ruchu, bo te� wstanie czy jakikolwiek inny gest by� bezcelowy.
Pierwszy z Marsjan �cisn�� srebrn� macko-d�oni� dwa symetryczne mi�nie, kt�re ��czy�y �uchw� Idema z reszt� jego g�owy.
� Bu�ka � wybulgota� Marsjanin g�osem zu�ytego magnetofonu.
Idem nie zareagowa�.
Srebrna macka oderwa�a si� od �uchwy tylko po to, by opa�� z impetem p�kni�tej spr�yny od tapczanu na policzek Idema. G�owa Idema przechyli�a si�. Marsjanin nie pozwoli� od�ama� si� spadaj�cej g�owie, z�apa� Idema za grdyk�, jakby by�a ona jajkiem, za� Marsjanin za�o�y� si�, �e potrafi je zgnie�� w r�ku.
� Bu�ka by�o powiedziane � pisn�� metalicznie bez �ladu jakiejkolwiek z�o�ci czy zniecierpliwienia t�pawym uczuciem. Iron dozna� iluminacji, a mo�e tylko chcia� co� powiedzie�, �e otworzy� usta. Drugi z Marsjan wsadzi� mu knebel zadrukowanej, gazetowej p�achty, ubitej do stosownego kszta�tu. Byli dok�adni, prawie sztampowi, jak piel�gniarki robi�ce p�ukanie �o��dka pijakowi. Ich niski wzrost u�atwi� porozumienie si� z Ironem, kt�ry siedz�c na ��ku mia� g�ow� na poziomie ich g��w. Mogli sobie popatrze� w oczy. � �apki w d� � wybulgota�o w Marsjaninie. Tym razem Idem zrozumia� szybko. Ju� prawie dor�wnywa� inteligencj� Marsjanom. Opu�ci� r�ce.
Marsjanin przykl�kn��. Owin�� przeguby r�k Idema czym� elastycznym, co przypomina�o opaski jakich u�ywaj� tenisi�ci. Tylko �e akurat Ironowi nie u�atwia�oby to gry. Opaska sklei�a w nadgarstkach jego obydwie r�ce, pod kolanami. Wygl�da� jakby pozowa� do fotografii, prezentuj�c wyszukan� pozycj� jogi. I faktycznie, jedyne co m�g� teraz robi�, to kontemplowa�.
Kt�ry� z Marsjan w��czy� radio. � �What a beautiful morning, what a beautiful day...� � uroczo �piewa� kto� o ciep�ym g�osie.
Przeszli do Sweet. Nie zaszczycili jej konwersacj�. Kto� �ci�gn�� z niej prze�cierad�o, kto� poci�gn�� za nogi, rozci�gaj� na ��ku. Sweet ani si� broni�a, ani poddawa�a. Po prostu by�a, jakby jej nie by�o.
B�ysn�a strzykawka. Przytrzymali jej r�ce. Niepotrzebnie, wygl�da�o na to, �e Sweet nie boi si� zastrzyk�w. Ostrze ig�y wesz�o w jej pi�kny ty�ek, kt�ry m�g� zosta� nie opatrzony komplementem tylko przez takich ignorant�w jak Marsjanie.
Przez cia�o Sweet przebieg� dreszcz, gdy wyci�gni�to strzykawk�. Unios�a g�ow�, patrzy�a chwil� wytrzeszczonymi, nie rozumiej�cymi oczami. Patrzy�a na Idema. Jej wargi z�o�y�y si�, jakby chcia�a co� powiedzie�. Nie zd��y�a.
Tak� j� zapami�ta�. By�a pi�kna.
Oczy rozszerzy�y si�, przesta�y patrze�. Osun�a si� na ko�dr�. Na jej po�ladku wykwita ma�a, czerwona kropelka krwi. Marsjanin rzuci� si� g�ow� naprz�d i wyci�gaj�c j�zyk zliza� j� �apczywie, jednym du�ym mla�ni�ciem. Drugi rozwin�� co�, co przypomina�o czarny, b�yszcz�cy �piw�r. Rozpi�li zamek. W�o�enie Sweet do �rodka posz�o im �atwo, jak wszystko, co robili. Sweet by�a mi�kka i elastyczna, wydawa�o si�, �e jej ko�ci zast�piono gumowymi protezami. Zasun�li suwak.
Biel jej cia�a zgin�a w czarnym plastyku. By�a ju� tylko plastykowym workiem, kt�ry z�apany z jednego ko�ca zosta� wyci�gni�ty za drzwi, szuraj�c po pod�odze drugim ko�cem.
Od pojawienia si� siekiery w drzwiach up�yn�o 29 sekund.
W ci�gu nast�pnych 31 sekund zdarzy�o si� r�wnie du�o.
Marsjanie wyci�gn�li ze sztywnych, brezentowych toreb, z jakimi zwykle chodz� hydraulicy, co�, co przypomina�o prezerwatywy; nadmuchali je. Prezerwatywy nabra�y kszta�tu i wagi du�ych, ci�kich, zu�ytych siekier. Uzbrojeni ponadto w dwie zu�yte pi�y �a�cuchowe, przyrz�d do ci�cia �ywop�ot�w oraz w pi�ciokilowy m�otek, przyst�pili do metodycznej destrukcji wszystkiego, co mo�na by�o w tym pokoju przeci��, z�ama� b�d� roz�upa� m�otkiem. Je�eli trzeba by�o si� do czego� wspi��, rozk�adali ma�e, drewniane sto�eczki, wyci�gni�te z bezdennych, marsja�skich toreb.
Co nie poddawa�o si� narz�dziom, �amali w r�kach, w kt�rych to, co by�o sztywne i twarde, zmienia�o si� w kruche i mi�kkie. Meble przypomina�y sen schizofrenicznego cukiernika, kt�ry z bez i kremu urz�dzi� mieszkanie. Do koncertu przy��czy� si� czwarty Marsjanin, w��czywszy mechaniczn�
Przecinaj�c na p� tapczan, na kt�rym siedzia� Idem usun�� Idema delikatnie, tak jakby ten by� najbardziej delikatnym przedmiotem w rozpadaj�cym si� wn�trzu. Pracowali w milczeniu, bez wysi�ku i bez zawzi�to�ci, przy wt�rze upiornie s�odkiej piosenki, kt�ra g�o�no, na ca�� moc wzmacniacza, wycieka�a z radia. Muzyka prawdopodobnie pomaga�a im w pracy.
Ich mocn� stron� by�a metoda, kt�ra przedk�ada�a dzia�anie nad my�lenie.
Pi�� ma�ych, porcelanowych s�oni poleg�o pod m�otkiem, Jerzy z wisz�cego obrazu przemieni� si� w strz�pi�ce paski sp�dniczki afryka�skiej tancerki. Lustrzane odbicie rzeczywisto�ci, na wisz�cym w grubej ramie zwierciadle, po zderzeniu si� z obuchem siekiery udowodni�o swoj� zwodniczo��, zmieniaj�c si� w ob�ok kwituj�cych, kryszta�owych
Gdy wszystkie rzeczy podatne na destrukcj�, pr�cz ma�ego przeno�nego telewizora oraz radia, zosta�y zniszczone, Marsjanie wypu�cili powietrze z siekier, zwin�li je w cienkie ruloniki i schowali do kieszeni. Po czym jeden z nich wyci�gn�� z marsja�skiej torby co�, co przypomina�o ogromn� plombownic� lub rak do przecinania k��dek. Przy pomocy drugiego Marsjanina w�o�y� lewe ucho Idema w szcz�ki narz�dzia, �adaj�c je blaszk� zako�czon� ma�ym zgrubieniem. Zacisn�� d�wigni� plombownicy, co� przeskoczy�o. Zza knebla Idema doszed� skowyt nasuwaj�cy podejrzenie, �e jest on ofiar� zaawansowanego delirium tremens. Marsjanin od�o�y� przyrz�d do torby Z ucha Idema zwisa� solidnie przynitowany blaszany klips. Idem nie m�g� zobaczy� swojego ucha, patrzy� w rozp�atane drzwi, kt�rych po��wki jak g�ba wielkiej ryby po�kn�y Sweet. Poczu�, �e jaka� si�a przekrzywia mu twarz.
Marsjanin ci�gn�� za knebel. Uda�o mu si�. Wyci�gn��. Idem jeszcze przez chwil� mia� usta otwarte, jakby dziwi�c si�, �e przy tej okazji nie straci� przednich siekaczy. Naprzeciw jego przera�onych oczu by�y spokojne oczy Marsjanina, trzymaj�cego z obrzydzeniem w dw�ch palcach wyszarpni�ty zadrukowany knebel.
Idem chcia� krzykn��, lecz resztki nasi�k�ej �lin� gazety oblepia�y mu jeszcze j�zyk, podniebienie. Zamiast krzyku wysz�o z niego co� mi�dzy kwikiem a d�wi�kiem zbyt szybko p�kni�tego balonika z gumy do �ucia.
Kto� �ciszy� radio.
Oczy Marsjanina patrzy�y dalej spokojnie.
� Czego wy chcecie? � wykrztusi� Idem.
� Mi�o�ci � odpowiedzia� Marsjanin g�osem, kt�rym zwyk�o si� prosi� o proszki od b�lu g�owy.
� Mi�o�ci i cukierk�w � uzupe�ni� rzeczowo drugi srebrny gnom, stoj�cy z boku.
� Co�cie zrobili z moj� �on�? � Idem trzyma� g�ow� prosto, cho� r�ce spi�te pod kolanami �ci�ga�y j� w d�.
� Zabrali�my.
� Dlaczego?
� Bo j� kochasz � Marsjanin by� enigmatyczny. Patrzyli sobie w oczy.
� Potrzebujemy uczucia. Chcemy, aby� nas kocha� � wybulgota� Marsjanin, brzmia�o to jak wyznanie.
� Co ona ma do tego? � na ko�cu j�zyka Idema tkwi� kawa�ek gazety.
� Szybciej nas polubisz � Marsjanin troskliwie strzepn�� strz�pek papieru z warg Idema.
� Dlaczego w�a�nie ja?
� Ludzie lubi� ogl�da� twoj� twarz w telewizji. Masz w sobie co� optymistycznego.
� No to co?
� Chcemy, by� im m�wi�, �e nas lubisz.
� Przecie� to robi�.
� No w�a�nie, chcemy, aby� to robi� dalej.
� Dlatego zabrali�cie �on�...? � Idem wydawa� si� by� zdziwiony.
� B�dziesz gorliwszy w uczuciu � Marsjanin odpowiedzia� bez �adnych emocji. Tak jak wszystko, co m�wi�, g�osem zegarynki, kt�ra uty�a i zestarza�a si�.
� Co z ni� zrobicie?
� Oddamy, jak nas pokochasz.
Patrzyli na siebie z odleg�o�ci 30 centymetr�w. Idem skrzywi� usta, tak jakby zaczyna� si� �mia�. Marsjanin poci�gn�� Idema za ucho, z kt�rego zwisa� ps.
� Co to jest? � zasycza� Idem.
� Dow�d przyja�ni numer 614. Powt�rz! � za��da� larsjani�.
� G�wno � powiedzia� twardo i wyzywaj�co Idem. R�ka Marsjanina poci�gn�a z impetem ucho. Idem zawy�, chcia� przycisn�� g�ow� do ramienia, ale w tej pozycji wymaga�oby to sprawno�ci sta�ego pacjenta ortopedy.
� To jest wyr�nienie. Nie r�b przykro�ci przyjacielom wybulgota� niepoprawnie, lecz sentencjonalnie Marsjanin.
� Dow�d przyja�ni numer 614 � pos�usznie powt�rzy� Idem. � To boli, co mam z tym zrobi�? � ucho go piek�o, nie m�g� si� nawet podrapa�.
� Cieszy� si� i zarejestrowa� jako przyjaciel. Zarejestrujesz si�?
� Tak � odpowiedzia� Idem.
� Czuj�, �e lubisz nas troch� bardziej � Marsjanin chyli� si� i rozpi�� przepask� na przegubach r�k Idema.
Szykowali si� do wyj�cia. Z ty�u kt�ry� z nich wymalowa� sprayem na �cianie napis: ALL WE NEED IS LOVE. W wyrazie �LOVE� liter� �O� narysowa� w kszta�cie serduszka.
Idem siedzia� nieruchomo, nie wyprostowawszy nawet uwolnionych r�k.
� Po choler� wam tyle uczucia � zapyta� nie wiadomo. By� ju� sam w czym�, co jeszcze przed trzema minutami by�o jego pokojem.
Paru ludzi, �ci�gn�wszy z ma�ej ci�ar�wki okr�g�y s�up zako�czony ma�� platform�, wpu�ci�o jego koniec do wykopanej na placyku dziury. Przeginaj�c raz w jedn�, to w drug� stron�, starali si� go ustawi� w pozycji pionowej.
Zza spuszczonej klapy ci�ar�wki wystawa�y du�e odbiorniki telewizyjne, s�upy i deski.
Idem przeszed� obok malca przypatruj�cego si� robotnikom; ma�y by� umorusany i z przej�ciem ssa� kciuk.
Na szarym murze stoj�cej obok kamienicy wykwit�a dekoracja, przydaj�ca frontowemu wej�ciu zapachu �uku tryumfalnego. Ogromny, tr�jkolorowy kotylion stanowi� akcent dominuj�cy, pod nim widnia� starannie odrobiony napis o westernowym liternictwie:
WELCOME MARTIAN'S FRIENDS!
Wszed�.
* * *
Bardzo d�ugi pok�j o�wietlony by� dwoma niedu�ymi oknami, przys�oni�tymi g�st� firan� obwie�czon� buraczkow�, grub� zas�on�. S�o�ce przedzieraj�ce si� przez ten szaniec mia�o kolor brudnego piasku, rzuca�o pod k�tem 45� dwie jasne plamy na dywan ��cz�cy, jak bie�nia do biegu na kr�tki dystans, przestrze� mi�dzy wej�ciem i przeciwleg�� �cian�, na kt�rej powt�rzony by� napis z frontu budynku, uzupe�niony przyczepionym z boku plakatowym wezwaniem YOUR BLOOD IS WANTED oraz wielkim, tr�jkolorowym kotylionem. Pod t� dekoracj� pr�y�y si� do skoku dwa z��czone sto�y, nakryte br�zow� kap�, na kt�rej sta�y trudne do zidentyfikowania mutanty doniczkowych ro�lin, par� nie zapisanych zeszyt�w, du�y segregator, otwarte naczynie do sterylizacji ze strzykawkami i ig�ami, puszka z 7-UP, kartonowe kubki, du�y p�misek, na kt�rym le�a�y trzy kanapki, w tym jedna nadgryziona, popielniczka, lekarska staza, tacka z herbatnikami, balonik z prezerwatywy, otwarta bombonierka z czekoladkami i du�y globus. Za sto�em, niby w gabinecie figur woskowych, tkwi�y trzy postacie.
W �rodku korpulentny jegomo�� o �widruj�cych oczkach i okr�g�ych policzkach, po bokach dwie za�ywne kobiety kt�rych suma wieku przekroczy�a osiemdziesi�tk�. Jedna robi�a drutach, sprawiaj�c wra�enie g�uchej. Druga nic nie robi�a, patrz�c na stoj�cy przed ni� stojak z prob�wkami, prawdopodobnie liczy�a, �e je�li nie b�dzie si� rusza�, to kto� naprawd� uwieczni j� w wosku lub chocia� da rent� inwalidzk�.
Ubrane by�y w co� kojarz�cego si� ze strojem piel�gniarki na nocnym dy�urze, kt�r� wcielono na si�� do Armii Zbawienia. Pod bocznymi �cianami pomalowanymi kiedy� na fioletowo sta�o pi�� pianin i dwie palmy, kt�rych ju� chyba nic nie mog�o odratowa�, mi�dzy nimi rozpycha�a si� Statua Wolno�ci, zredukowana do popiersia, za to stoj�ca na postumencie obok stojaka z pojemnikami do przetaczania krwi. Dyszkantowo g�o�nikowy kobiecy alt cicho wy�piewywa� z towarzysz�cymi w tle organami ONWARD MARTIAN SOLDIERS, o ile dobrze mo�na by�o zrozumie� s�owa. Magnetofon prawdopodobnie mia� za s�abe baterie i odtwarza� za wolno t� i tak spowolnia�� pie��, zmuszaj�c �piewaczk� do zmiany p�ci. Nowy tekst starej melodii nie razi�. Facet zza sto�u promienia� w radosnym, bezg�o�nym u�miechu. Wygl�da� jakby si� cieszy�. Idem sta� przed nim. Facet zaci�gn�� si� �apczywie d�ugim, i cienkim, br�zowym papierosem, trzymanym dwoma palcami i kciukiem.
� Przyszed�em si� zarejestrowa� � zdeklarowa� si� Idem.
� Jako przyjaciel?
� Tak.
� Szczerze gratuluj� decyzji. Od razu mi pan wygl�da� na porz�dnego cz�owieka. Pan si� nazywa?
� Iron Idem.
� To pan!? � facet by� zaskoczony.
� Tak.
Facet patrzy� z fascynacj� na w�osy Idema. � Wy tam w telewizji, zawsze co� takiego... no, no... � podrapa� si� po g�owie, kt�rej czubek by� bezwstydnie �ysy.
Idem u�miechn�� si� wymuszonym u�miechem.
Facet us�u�nie podsun�� talerzyk z herbatnikami. � Pocz�stuje si� pan?
� Nie. To pan rejestruje?
� Zapisz� pana! Zapisz�... � facet si�gn�� po pi�ro i zacz�� si� bawi� obsadk�. � A za�wiadczenie o grupie krwi pan ma? � spyta� podchwytliwie.
� Nie � odpar� zdumiony Idem.
� No to jak pan sobie wyobra�a... � facet z tryumfalnym u�miechem roz�o�y� bezradnie d�onie.
� Ale mam to... � powiedzia� Idem, wstydliwie ods�aniaj�c koniec okolczykowanego ucha spod wysokiego ko�nierza grubego golfu.
� Aaa...! To trzeba by�o tak od razu... Niech si� pan pochyli � powiedzia� tonem pe�nym szacunku.
Idem pochyli� si�. Facet wzi�� go za kolczyk.
� 614, �adny numer, niski... A pan go si� wstydzi, nie�adnie... � karc�co zimnym g�osem podsumowa� facet.
� Nie � gor�co zaprzeczy� zawstydzony Idem.
� To po co pan chowa za ko�nierz?
Idem milcza� zak�opotany, szukaj�c rozs�dnej odpowiedzi.
� Ucho mam przezi�bione � b�kn�� bez przekonania.
� Nie musi si� pan t�umaczy�, nie mnie... � facet zoficjalnia�. � Ja tylko zapisuj� � pochyli� si� i zapisa� co� w zeszycie. � Ale ja bym nie chowa�. Zdj�cie pan ma?
� Po co?
� Dow�d przyja�ni to nie wszystko, wed�ug przepisu nale�y si� panu LIFE PERMIT.
� Nie mam zdj�cia � skapitulowa� Idem.
Facet przybra� poz� my�l�cego.
� M�g�bym panu da� tak, a pan by sobie sam wklei�... Ale, czy to mo�na ludziom ufa�? � podni�s� z popielniczki papierosa i d�ugo poci�ga�. � No, niech... Pan tu podpisze - podsun�� Idemowi legitymacyjny druczek.
Idem podpisa� bez czytania. Facet spojrza� na podpis rado�ci�, przejecha� po nim suszk�, chuchn�� dla pewno�ci i poda� Idemowi kartonik. Idem mia� go ju� wzi��, ale r�ka z kartonikiem cofn�a si�. � Wklei pan?
Idem potrz�sn�� g�ow� przytakuj�co, wk�adaj�c w ten gest wiele uczucia.
� W�a�ciwie to wed�ug regulaminu powinni�my teraz od�piewa� hymn... Ale skoro pan jest z telewizji... Odpuszcz� to panu.
Uroczy�cie poda� kartonik Idemowi, po czym r�wnie oficjalnie zapyta�:
� Mo�emy jeszcze czym� s�u�y�? Idem sta� niezdecydowany.
� My�la�em, �e teraz b�d� si� m�g� dowiedzie� czego� o mojej �onie... ? � prawie szepn��.
� Te� si� chce zapisa�? � facet ze skwapliw� rado�ci� zatar� r�ce.
� Nie. J� zabrali.
� Hm... � facet prze�kn�� �lin�. � To jest pana prywatne �ycie.
� J� zabrali... Marsjanie.
Przez chwil� zrobi�o si� cicho. Bardzo cicho.
Facet zebra� si� w sobie i ci�ko spojrza� na Idema.
� Panie Idem, wygl�da pan na rozs�dnego cz�owieka. Wykonuje pan odpowiedzialn� prac�. Przecie� pan sam nie wierzy w to, co pan m�wi. Dlaczego ulega pan plotkom i histerycznym nastrojom?! � wycedzi� spokojnie i bardzo wyra�nie, ko�cz�c nieco g�o�niej, ni� wymaga�aby tego odleg�o�� mi�dzy nim a Idemem.
� No to co mam robi�? � zapyta� Idem cicho i bezradnie.
� Mo�e pan wr�ci� do domu � powiedzia� ciep�o facet.
� Prze... praszam... � wymkn�o si� odruchowo Idemowi. Sta� z r�k� przy ko�nierzu golfa, nie wiedz�c, czy ma zas�oni�, czy ods�oni� ucho.
Z niewidocznego magnetofonu jak robak wytoczy�a si� muzyka ONWARD MARTIAN SOLDIERS.
Idem odwr�ci� si�.
Schodzi� mrocznymi schodami ogromnego holu, prowadzony jak w harcerskiej zabawie tabliczkami z napisem OUT, gdy na pi�trze otworzy�y si� drzwi, wyszed� z nich facet. By� teraz jakby mniejszy, mniej wa�ny ni� przed chwil�, gdy siedzia� za sto�em.
� Panie Idem, pan poczeka � szepn�� teatralnie, wychylaj�c si� przez por�cz.
Idem zatrzyma� si�.
Facet podbieg� do niego i protekcjonalnie wzi�� Idema pod r�k�.
� W gruncie rzeczy ja pana rozumiem, panie Idem. Tak mi�dzy nami m�wi�c, ci Marsjanie to s� straszne szuje. Nie...? � spojrza� pytaj�co na Idema.
Stali na p�pi�trze wielkich marmurowych schod�w, wygl�daj�c jak para zapomnianych rze�b. Idem nic nie odpowiedzia�. Facet nie zrazi� si� tym.
� Podziwiam takich jak pan � kontynuowa�. � Tyle wyrzecze� dla przyja�ni z takimi kurduplami. Nieraz to si� ciesz�, �e ja nie musz� si� na nic decydowa�, �e jestem urz�dnikiem, wie pan; tak odt�d, dot�d, wed�ug paragrafu... Ale mie� prawo wyboru, tak jak pan, to okrutne!
Zeszli par� stopni ni�ej. Facet patrzy� �arliwie Idemowi w oczy.
� Pan si� bawi w prowokatora? � zapyta� ch�odno Idem.
Twarz urz�dnika przebieg� skurcz zako�czony promiennym u�miechem i wyrazem ulgi.
� Tak... tak! � drugie �tak� by�o ju� bardzo radosne, pe�ne przekonania. � To by�a prowokacja. Obowi�zek, rozumie pan? Przychodzi tu r�ny element. Nie wszyscy tak, jak pan... ze szczer� intencj�... Idem chcia� si� odwr�ci� i odej��, ale facet z�apa� Idema r�k� i potrz�sn�� ni� siarczy�cie. � Bardzo si� ciesz�, panie Idem, bardzo... Idem b�kn�� co� pod nosem. By� ju� prawie na dole schod�w, gdy dobieg� go z g�ry
� Nie zawiod�em si� na panu. Spojrza� w g�r�.
Facet opiera� si� dwoma wyprostowanymi r�koma o balustrad� by� u�miechni�ty. Wygl�da� na zadowolonego.
* * *
Na ma�ej platformie, wie�cz�cej stoj�cy na placyku s�up, ustawiono cztery telewizory, po jednym na ka�d� stron� �wiata. Ci�ar�wka z robotnikami ju� odjecha�a. S�up mia� trzy i p� metra. Wok� sta�y zbite z desek �awki. Na jedn� z nich stara� si� wle�� starszy, utyt�any jegomo��, ubrany w za du�� kurtk�, kt�ra kiedy� mog�a stanowi� cz�� stroju �wi�tego Miko�aja do wynaj�cia. Stary z rozmachem pe�nym wysi�ku ciska� kamienie martwe ekrany telewizor�w. Nie mog�o to im wyrz�dzi� �adnej szkody, gdy� wi�ksze kamienie nie dolatywa�y, za� mniejsze odskakiwa�y jak mucha od gor�cej �ar�wki. Umorusany malec siedzia� na �aweczce i z ciekawo�ci� patrzy� na wysi�ki starca. Idem nadchodzi� z g��bi, musia� przej�� przez placyk.
Starzec zauwa�y� go. Zszed� z �awki i dobieg� do Idema, �api�c go za r�kaw.
� Ty, ile ju� ci m�zgu wy�ar�o? Masz jeszcze troch�, co? � zaatakowa� Idema sfermentowanym oddechem.
Idem chcia� go odtr�ci�, lecz starzec by� uparty.
� Pom� mi, ty pajacu. M�ody jeste�, tyle �e w g�owie masz ju� tylko kup� g�wna, co? Pom� mi, ja za s�aby... � wpycha� Idemowi kamie� wyj�ty z kieszeni, wida� by�o, �e bardzo mu zale�a�o. � Prosz� ci�...
Idem zatrzyma� si� i u�miechn��. Wzi�� kamie� od starca, zwa�y� w d�oni. Rzuci� z ca�ej si�y w sam �rodek kineskopu, ale ekran nie p�k�. Telewizory zachwia�y si� i po martwych do tej pory ekranach przelecia�y pasy, co� bzykn�o i z tubalnych g�o�nik�w rykn�a muzyka, a na ekranach pojawi� si� obraz.
Starzec sta� znieruchomia�y, gapi�c si� w g�r�. Nagle dobieg� do Idema i kopn�� go w kostk�.
� Durniu! Ty durniu! � krzykn��. Podni�s� du�� ceg�� i wyci�gn�� do Idema.
� Rozwal te wyjce... Prosz� ci�! Lecz by� ju� sam. Idem odszed�.
* * *
Idem sta� w gabinecie o ��tozielonym s�abym �wietle.
Fotos przedstawiaj�cy Marsjanina, �ciskaj�cego prawic� dyrektora, by� podobny, ale niezupe�nie. K�t, z kt�rego zrobiono nowe zdj�cie, wyr�wnywa� proporcje tak, �e wydawa�o si�, i� Marsjanin jest r�wny wzrostem dyrektorowi i nie musi ju� zadziera� r�ki do g�ry. Pomi�dzy nimi nie by�o nikogo, charyzmatyczny przyw�dca znikn�� ze zdj�cia. Dyrektor zdawa� si� by� w lepszym humorze ni� Idem.
� Przyszed�em... � powiedzia� zgaszonym g�osem Idem.
� Widz� � dyrektor oboj�tnie pochwali� si� swoj� sprawno�ci�.
� Przyszed�em, aby� nie fatygowa� swego goryla...
� To za ma�o � skonstatowa� skromnie dyrektor.
� Czego chcesz jeszcze?
� Czy�by� si� zm�czy� niezale�no�ci�? A mo�e chcia�by�, �ebym ci rozkazywa� i nagradza� za lojalno��... Czy nie tak?
Wygl�da�o na to, �e dyrektor ma dzi� sw�j dobry dzie�.
� Mo�e � odpowiedzia� Idem.
� Jak�e to jest niemoralne. Prawda? A ja chc� od ciebie jeszcze wi�cej.
� Czego?
� Chc�, aby� dalej sam pisa� swoje teksty.
� Po co? � Idem naprawd� by� zaskoczony.
� To proste, umiesz to robi�, trafiasz w gusta widz�w.
� �eby trafi� do ludzi nie mo�na zapomina� o rzeczywisto�ci.
S�usznie. I rzeczywisto�� jest taka, jak� j� widz� w telewizji. A ty pomagasz im w to wierzy� � wyt�umaczy� dyrektor tonem, jakim ma�o poj�tnym dzieciom t�umaczy si� zasady jedzenia widelcem.
� W co maj� dzisiaj uwierzy�? � spyta� Idem jak dziecko, kt�re ma ju� wszystkiego do��.
� M�wi�e� co� o... ruchu drogowym. Nie chc� ci sugerowa�, ale to jest dobry pomys�.
� W co jeszcze maj� uwierzy�?
� Ty my�lisz, �e wsadz� ci palec w ty�ek i b�d� tob� podrygiwa� jak kukie�k�, a potem dam ci za to cukierka. Takich kukie�ek mam na kopy. Ty masz by� inny. Musisz wiedzie�, co masz robi�. Chc� od ciebie spontaniczno�ci, zapa�u, wiary...
Idem milcza�.
� Mo�e potrzebuj� cukierka � powiedzia� po chwili.
� A co jest twoim cukierkiem? � u�miech na twarzy dyrektora sta� si� wyra�niejszy.
� Ty wiesz...
� Nie wstyd� si�, powiedz...
Idem opu�ci� wzrok.
� �ona. Oddaj mi j�.
Dyrektorowi w u�miechu ods�oni�y si� z�by. � S�ysza�em, �e ci� porzuci�a. Wsp�czuj� ci... Jest pi�kn� kobiet�. Chyba b�dziesz musia� jej p�aci� alimenty, nie?
� Jeste� �ajdakiem.
� Ka�dy jest �ajdakiem � stwierdzi� pob�a�liwie dyrektor, przysuwaj�c si� do Idema. � M�wi si�, �e aby co� dosta�, trzeba bardzo chcie�. To nieprawda. Aby co� dosta�, trzeba si� bardzo ba�. Czy ty si� ju� wystarczaj�co boisz, aby dosta� cukierki?
***
Przed wielkim domem Idema panowa�o zamieszanie. Bia�y w�z transmisyjny z emblematami SBB TV sta� nieporz�dnie na trawniku, otoczony matowoczarnymi samochodami. Wygl�da� jak bia�a maciora, otoczona czarnymi warchlakami.
Ludzie w kombinezonach roboczych pl�tali si� mi�dzy kablami porozstawianych kamer, przenosz�c du�e, bia�e, styropianowe litery.
Niepozorny, drobny m�czyzna siedzia� w otwartym samochodzie terenowym, do kt�rego doczepiono z ty�u kolumn� gigantofonu na k�kach. Facet mia� zadart� g�ow� i rytmicznie wrzeszcza� do mikrofonu.
� MAR�TIANS ! LO�OVE ! LA�AW ! Pomi�dzy skandowanymi wyrazami robi� pauzy, za� po sko�czeniu kolejnej frazy odczekiwa�, a� st�oczony z boku t�umek ch�ralnie wykrzyczy jego z�ot� my�l.
Wida� zas�b z�otych my�li krzykacza nie by� wielki, gdy� w k�ko powtarza� t� sam� maksym�.
� MAR�TIANS ! LO�OVE ! LA�AW !
� MAR�TIANS ! LO�OVE ! LA�AW ! Wt�rowa� ch�rek bezmy�lnie, jakby powtarza� s�owa modlitwy w nieznanym j�zyku.
Wzmocniony wrzask by� pot�ny, okna budynku rytmicznie �opota�y, przejmuj�c rol� kibic�w na gigantycznym stadionie bez zawodnik�w. W ka�dym oknie sta� cz�owiek, trzymaj�c bia�o-niebiesko-czerwon� flag�, staraj�c si� wymachiwa� ni� w rytm krzyku faceta w samochodzie. Na froncie wci�gano pierwsz� cz�� du�ego transparentu styropianowych liter. Transparent zawadzi� o co� jednym ko�cem i, mimo ci�gni�cia liny, nie chcia� wisie� prosto, by u�o�y� si� w napis �MARTIANS � LOVE � LAW�. Nawet policjanci w he�mach z opuszczonymi przy�bicami czuli si� zagubieni w tym rozgardiaszu.
Idem przemkn�� chy�kiem. Wszed� do �rodka budynku. Podchodzi� do drzwi windy, gdy kto� dotkn�� jego ramienia.
� Przykro mi, panie Idem, pan tu ju� nie mieszka.
Idem odwr�ci� si�. Za nim sta� chudej budowy, niem�ody portier, ubrany w stonowany, cho� z widocznym szamerunkiem mundur. Spod daszka s�u�bowej czapki patrzy�y b�yszcz�ce oczy.
Pan ju� nie mo�e wjecha� na g�r� � doda� przepraszaj�co, cho� z widoczn� satysfakcj�, zast�puj�c drog� do windy.
� O co panu chodzi? � Idem jeszcze nie rozumia�.
� By�y skargi, �e pan zak��ca spok�j. Przysz�a komisja, pana by�o otwarte i tylko radio wy�o na ca�y regulator. Pan wszystko zdemolowa�, a tu mieszkaj� porz�dni ludzie, spokoju � zamilk� na chwil�, my�la� co by jeszcze powiedzie�. � Pan nie ma po co i�� na g�r�, pan tu nie mieszka - sko�czy� z u�miechem.
Idem odepchn�� portiera i chcia� wej�� do windy.
� Panie Idem, bo b�d� musia�...
Portier trzyma� w r�ku mikrofon zawieszonego na pasku walkie-talkie. � Po co to panu? � doda� tonem �agodnej perswazji do�wiadczonego cz�owieka.
Idem zatrzyma� si�. Zrezygnowa�. Wolno poszli ku wyj�ciu. Przechodz�c ko�o niszy, nad kt�r� by�y schody, Idem jedn� r�k� silnie pchn�� portiera, kt�ry z plaskiem dolecia� do ocienionej �ciany.
� Co pan? � odbi�o si� portierowi.
Idem by� ju� przy nim, zerwa� przyczepione do munduru walkie-talkie i wolno, metodycznie rwa� kabel, ��cz�cy mikrofon z nadajnikiem.
� Panie Idem... Prosz� pana... Przecie� ja zawsze pana lubi�em... � portier przypomina� ma�ego kociaka, kt�rego odseparowano od matki.
Idem, nie mog�c poradzi� sobie z twardym sze�cianem nadajnika, z�apa� za koniec anteny i r�bn�� nim o �cian�. Metalowa puszka p�k�a, bzycz�c elektronicznie. Idem by� u�miechni�ty. Destrukcja uspokaja�a.
� Panie Idem, to s�u�bowe... Prosz�... Pan jest niezdr�w, pan wszystko demoluje... � g�os portiera dr�a�, by� bliski p�aczu.
O �cian� uderzy� mikrofon, rozbryzguj�c si� zafalowa� ogonem spiralnego przewodu. Idem odszed�.
Portier sta� chwil� w niszy nad kup� elektronicznego szmelcu, kt�ra jeszcze udawa�a �ycie, pobzykuj�c i trzeszcz�c g�o�nikiem co�, co przy dobrej woli mo�na by wzi�� za prost� melodi�. Wyszed� z cienia i pocz�apa� za Idemem.
� Niech pan poczeka... Kazali mi to panu odda�... Z pa�skiego mieszkania... � stary schyli� si� i wyci�gn�� z ma�ego biurka przeno�ny telewizor. � To wszystko... � w g�osie portiera by�o co� ludzkiego. Po raz pierwszy.
� Niech go pan sobie zostawi � powiedzia� Idem. Portier spojrza� na Idema nie rozumiej�cym wzrokiem.
� Daj� go panu. Za wzorow� s�u�b� � wyt�umaczy� staremu, po czym pchn�� go, usuwaj�c z drogi.
Portier potkn�� si�, lecz nie wypu�ci� zdobycznego telewizora. Delikatnie postawi� pud�o na ziemi i wyci�gn�� z kieszeni szar� kopert� ozdobion� nadrukowanym tr�jkolorowym kotylionem.
� I jeszcze to... od komisji � wyj�kn�� przej�ty.
Idem w�o�y� kopert� do kieszeni.
Wyszed� zanurzaj�c si� w g�st� mai wrzasku przed domem.
* * *
Iron Idem w peruce rozjarzy� si� na ekranach monitor�w.
� Dzi� jest 29 stycznia, wyj�tkowy dzie�. Dzie�, w kt�rym obchodzimy �adnej rocznicy! Nie umar� dzi� nikt o kim musia�bym wam m�wi�, ale mo�e kto� taki si� urodzi�? Je�eli o tym wiecie, ja Iron Idem czekam na wasze telefony, pami�taj! �ona ci� zdradzi. Przyjaciel oszuka. Kochanka porzuci! Ale ja, czyli telewizja, nigdy!!!
Idem m�wi� tak, jakby chcia� przej�� samego siebie w licytacji wiary i przekonania. Obraz ukaza� szerszy plan.
� Na pog��bianiu mi�dzyplanetarnej przyja�ni up�yn�� dzie� wizyty naszych przyjaci� z Marsa.
B�ysn�� fotos z festynu, urz�dzonego ko�o domu Idema. Front domu przyozdobiony by� wielkim transparentem o wysmuk�ych styropianowych literach �MARTIANS, LOVE, LAW!�
� Na Marsie trzynastka nie jest ju� feralna. Na Ziemi sami jeszcze tak. Ostatnio wydarzy�o si� par� niegro�nych wypadk�w ulicznych. Dlatego te� b�d�c na ulicy pami�tajcie: Marsjanie nie znaj� jeszcze zbyt dobrze ziemskich prawide� ruchu ulicznego. Wasza wzmo�ona ostro�no�� b�dzie wyrazem przyjaznych uczu�, jakie �ywimy. Pom� Marsjaninowi na ulicy!
Na ekranie ukaza�a si� fotografia czarnomundurowego w he�mie, pokazuj�cego pa�eczk� drog� marsja�skiemu pojazdowi. Idem k�tem oka spojrza� w g��b studia, jakby chc�c sprawdzi�, czy recytowana lekcja podoba si� nauczycielowi. W g��bi pomi�dzy kamerami siedzia� na krzese�ku szary garnitur. Na chwil� ich oczy spotka�y si�. Twarz tajniaka niczego nie wyra�a�a.
� Dowodem jak bardzo prze�ywacie kosmiczne odwiedziny s� pytania, czy uruchomimy telewizyjne lekcje marsja�skiego j�zyka? Nie! Nie ma takiej potrzeby! Wspania�e mo�liwo�ci intelektualne Marsjan pozwoli�y im prawie natychmiast opanowa� nasz j�zyk. Swoje najskrytsze my�li i pragnienia mo�ecie zdradza� Marsjanom po angielsku!
Nastrojowemu zdj�ciu pucu�owatej pomocy domowej i Marsjanina, siedz�cych na parkowej �awce, z zachodz�cym s�o�cem w tle, towarzyszy� kr�tki d�wi�k muzycznego przerywnika.
Z Idema bi�a wiara i przekonanie, �e �wiat jest pi�kny. Z boku g�owy, obok ucha, pociek�a mu stru�ka potu. Ale kamery telewizyjne nie widzia�y tego.
� Urz�d Sanitarny przypomina zapominalskim, �e dzi� up�ywa termin obowi�zkowego oznaczania i rejestracji grup krwi. Karty to�samo�ci bez wpisanego wyniku s� niewa�ne, co ju� samo w sobie powinno stanowi� dla was bodziec do uczestnictwa w tej po�ytecznej akcji. Ostrzega si�, �e osoby uchylaj�ce si�, dzia�aj� wbrew swemu inteeresowi i og�lnemu dobru...
Przez ekran przelecia� fotos z wn�trza punktu rejestracji, na pierwszym planie u�miechni�ty m�czyzna sta� obok atrakcyjnej piel�gniarki, kt�ra przystawia�a ma�e, cienkie szkie�ko do kropelki krwi na ko�cu palca m�czyzny. Niewidoczne na telewizyjnym ekranie r�ce Idema by�y zaci�ni�te, pobiela�e. Coraz wi�ksze krople potu na jego czole dziwacznie kontrastowa�y z optymizmem jego g�osu, kt�ry mimo zawodowstwa zdawa� si� dr�e�.
� Grono os�b wyr�nionych �dowodem przyja�ni�, ku naszej rado�ci, powi�ksza si�! Pami�tajcie, �e ci, kt�rzy go otrzymali, powinni zg�osi� si� w punktach rejestracji, gdzie otrzymaj� LIFE PERMIT, kt�ry ich zwalnia od obowi�zku oznaczania grupy krwi...
* * *
Idem zamkn�� za sob� ci�kie, d�wi�koch�onne drzwi studia. Opar� si� o nie plecami i wolno �ci�gn�� peruk� z g�owy, �cieraj�c tym ow�osionym czepkiem krople potu z twarzy. �wiec�cy napis STUDIO B 6 odbija� si� w mosi�nej blaszce przytwierdzonej do ucha, na kt�rej wybito r�wnie nieistotn� cyfr�.
D�wi�k zbli�aj�cych si� krok�w sprawi�, �e podni�s� g�ow�.
Dziewczyna z windy sz�a pustym korytarzem. Wysokie szpilki stuka�y pow��cz�co jak t�tno w chwil� po szczytowaniu. Spojrza�a mu w oczy o chwil�, dwie chwile za d�ugo. Koniec j�zyczka ukaza� si� w szczelinie k�cika jej warg.
Nie wytrzyma� tego spojrzenia. Dziewczyna oddala�a si�.
Po�ladki wysoko spi�trzone pod obcis�� sp�dnic� wspaniale �wiadczy�y o mozolnej pracy wielu pokole� nad w�a�ciwym doborem genetycznym.
Znikn�a za rogiem i tylko dochodz�cy szelest pocieraj�cych o siebie ud, opi�tych stylonowymi po�czochami �wiadczy�, �e jeszcze* istnieje.
* * *
Bar by� ciemny, du�y i pusty, �wiat�o jak i ca�e wn�trze mia�o zszarza�y kolor. Kiedy� m�g� by� szykownym lokalem, lecz teraz wygl�da�o, �e pije si� tu raczej dla alkoholu ni� dla smaku. Ko�o wysokiej lady sta�y jednonogie barowe sto�ki. Idem siedzia� blisko �ciany, na kt�rej powieszono tabliczk� z napisem NO CREDIT. Za nim sta�a sztuczna, rachityczna choinka, obwieszona r�owymi lampkami. Patrzy� na barmana, kt�ry w g��bi odczynia� egzorcyzmy nad butelkami, o przykurzonych nalepkach. Tekturowe, posrebrzane litery napisu HAPPY NEW YEAR! odpada�y od �ciany wyra�aj�c tym prawdziw� intencj� �yczenia.
Siedz�ca par� pustych miejsc dalej, �adna, lekko wyzywaj�ca dziewczyna wolno, leniwie zsun�a si� ze swego sto�ka.
� Wygl�dasz jakby� wr�ci� od dentysty � zauwa�y�a dziewczyna.
� Nie, zgubi�em sztuczn� szcz�k� � odpowiedzia� Idem, patrz�c gdzie� w bok.
� Zapraszasz mnie? � zapyta�a, siadaj�c na sto�ku obok niego.
Spojrza� na ni�, by�a pi�kna urod� sakralnych obraz�w, kt�rych intencj� jest przedstawienie niewinno�ci. � Co ci zam�wi�? � zapyta�.
� Co� kosztownego � wyzywaj�co rzuci�a dziewczyna. Idem machn�� na barmana, kt�ry odszed� w g��b baru.
� Jestem na procencie od rachunku, jaki zap�acisz � powiedzia�