8106

Szczegóły
Tytuł 8106
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8106 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8106 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8106 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kiry� Bu�yczow SPOTKANIE TYRAN�W POD R�WNEM Suus szed� z przodu. By� w d�ugiej, bia�ej burce genera�a Skobielewa, spod kt�rej wystawa�, zaczepiaj�c o traw�, czubek kozackiej szabli. Suus pogwizdywa� marsz konnych grenadier�w. Humor mia� doskona�y. Bo jaki mo�e mie� humor dyplomant szko�y desantowej, kt�remu uda�o si� uciec z mechaniki kwantowej, w�a�nie w taki jasny wiosenny dzie�? Hil tupa� z ty�u, kr�ci� ostrym nosem, jak luf� blastera, podejrzewa�, �e przebiegli �niadolicy zastawili pu�apk�. Na szyi dynda� mu wyci�ty z plastyku, pokryty tuszem Krzy� �elazny. - Miejcie si� na baczno�ci, wredni Turcy! - zarycza� Suus i zacz�� z rozmachem r�ba� szabl� twarde, proste �odygi grutisu. ��te kwiaty hojnie pada�y na bur� wiosenn� traw�. Cie� orbitalnej stacji Sztuk Powszechnych na sekund� zas�oni� s�o�ce. By�o wida�, jak na tle o�lepiaj�co niebieskiego nieba lecia�y ku niej kropki flaer�w i pitekor�w. Za godzin� zacznie si� koncert symfoniczny harmonijnej doskona�o�ci. - Ale nuda! � powiedzia� nagle Suus. � Wszystko zrobione, ustalone i zatwierdzone. �eby�my ju� st�d wreszcie odlecieli� I do roboty. - Wiesz, co czeka nas dzi� po wysokokalorycznej kolacji? - u�miechn�� si� Hil. - Co� strasznego? - B�dziemy rozpatrywa� fatalny post�pek dw�ch wyrostk�w z sekcji przygotowawczej, kt�rzy podeptali klomb przed wideotek�. - I tym samym naruszyli ekologiczny bilans naszego ogr�dka � z przesadnym obrzydzeniem w g�osie wyj�cza� Suus. Usiedli na skraju opuszczonej szosy. W szczelinach pomi�dzy betonowymi p�ytami przebija�y si� mi�kkie ig�y riusy. - Dobrze, �e w Galaktyce jest jeszcze tyle do zrobienia. � odezwa� si� Hil. - Wystarczy dla nas. - Wyobra� sobie - Suus roz�o�y� na trawie bia�� burk� i po�o�y� si� na niej, patrz�c w niebo � nasze spotkanie po jakich� czterdziestu, pi��dziesi�ciu latach. Wilki kosmiczne. - W�adcy. - Nios�cy sprawiedliwo��... - Wy�sz� sprawiedliwo�� - Harmoni� wszech�wiata. - Obdarzeni tajn� �wiadomo�ci� wy�szego celu. I obaj zacz�li chichota� i ok�ada� si� pi�ciami, przy szumie motor�w zbyt nisko lec�cego modu�u kapsu�owego �R�wnik - Biegun�. 1. Trzeci dzie� la� deszcz. Krople zrywa�y si� z li�ci siny, a one, uwolnione od ci�aru ch�odnej wody, drga�y i prostowa�y si�. Na le�nym lotnisku nie by�o ju� partyzant�w. Gdy sko�czyli oczyszcza� pole i ubija� kretowiska, pod konwojem desantowej grupy SMERSZ, zaprowadzono ich w g��b lasu. Tam, w ziemiankach, mieli czeka�. Mo�e jeszcze b�d� potrzebni. O 23:40, z dwuminutowym op�nieniem, rozleg� si� warkot motor�w. �o�nierze, skuleni pod pelerynami, czatowali przy ogniskach. Na sygna� latarki, kt�ra rozb�ys�a pod ga��ziami starego �wierku, chlusn�li benzyn� na drewno i rozpalili ogniska. �Douglas� pojawi� si� ponad wierzcho�kami i zacz�� schodzi� do l�dowania. Jeszcze przez minut� czy dwie s�ycha� by�o buczenie os�aniaj�cych go my�liwc�w. �mig�a �Douglasa� obraca�y si� jeszcze, gdy na polan� wbieg�y cienie �o�nierzy z grupy specjalnej. Luk �Douglasa� otworzy� si�, z samolotu na mokr� traw� pad� owal s�abego, ��tego �wiat�a. Trap brz�kn�� o okr�g�� burt�, przygniataj�c traw�. Cz�owiek, kt�ry pojawi� si� w luku za pilotem, zatrzyma� si�, wpatruj�c si� w ciemno��. - Wszystko w porz�dku � odezwa� si� major. Jego s�owa zag�uszy� trzask motoru niemieckiej zdobycznej tankietki. W tankietce by�o zimno i trz�s�o. Bardzo trz�s�o. Stalin d�u�szy czas pr�bowa� rozpali� fajk�, ale zapa�ki gas�y. Siedz�cy obok major, bardzo uwa�aj�c, aby nie dotkn�� ramienia Stalina, poda� mu zapalniczk�, zrobion� z naboju karabinowego. Stalin wzi�� j� w milczeniu, ale odechcia�o mu si� pali�. - D�ugo b�dziemy jecha�? - zapyta�. - Zaraz b�dzie droga - odpowiedzia� major. Tankietka wpe�zaj�c na nasyp, zadar�a prz�d do g�ry i Stalin przygni�t� majora. Nie odezwa� si� , ale major powiedzia�: - Nic nie szkodzi. - Daj� sygna�y - powiedzia� kierowca tankietki. Tankietka zamar�a. - To oni? - zapyta� Stalin. - Dwa b�yski. Jeden. Jeszcze dwa. Oni. - odpar� major. Stalin milcz�c przesun�� si� w stron� luku. Major pom�g� go otworzy�. Chcia� co� powiedzie�. Z trudem si� powstrzyma�. - Nie denerwujcie si� - powiedzia� Stalin. - Czekajcie, tak jak by�o ustalone. B�d� za dwie godziny. Stalin zrobi� kilka krok�w w stron� ciemnej plamy na szarej, mokrej drodze. Zatrzyma� si�. Wyj�� z kieszeni p�aszcza zapalniczk�, ale znowu nie zapali�. Czu� na plecach wzrok i strach majora. Przy niskim, czarnym mercedesie stali ludzie w l�ni�cych, czarnych p�aszczach. Po�ysk p�aszczy sprawia� wra�enie, �e s� przed�u�eniem samochodu. Jeden z nich zr�cznie i nawet elegancko otworzy� drzwi. Stalin nie patrzy� na ich twarze. Drzwi zamkn�y si�. Mercedes ruszy�. Stalin odnotowa�, �e resory Mercedesa s� lepsze ni� zisowskie. Jechali oko�o 40 minut. Obok Stalina siedzia� oficer w l�ni�cym p�aszczu. Du�e, ci�kie d�onie spoczywa�y na kolanach. Stalin widzia� cyferblat jego zegarka z zielonkawymi fosforyzuj�cymi cyframi. Zatrzymali si� raz, przy punkcie kontrolnym. Cz�owiek obok kierowcy opu�ci� szyb� i od razu zrobi�o si� rze�ko. Poda� has�o. Stalin nie s�ucha�. Gdy dojechali na miejsce, Stalinowi zdr�twia�a noga. Wychodz�c z mercedesa omal nie krzykn�� z b�lu. Zachwia� si�. Oficer w l�ni�cym p�aszczu zd��y� poda� mu d�o� i Stalin opar� si� na niej. Przed jego twarz� znalaz�y si� naszywki oficera. L�ni�ce sze�ciany. Stalin pomy�la�, �e po powrocie trzeba b�dzie si� zapozna� z dystynkcjami SS. Zreszt�, w�tpliwe, �eby ta informacja kiedykolwiek si� przyda�a. Hitler powita� go na schodach bunkra. Drzwi na g�rze zad�wi�cza�y, wsuwaj�c si� w �cian�. - Nie ma tu nikogo - powiedzia� Hitler. - Tylko ja i ty. Rozbieraj si�, pomog� ci. Hitler powiesi� p�aszcz Stalina na wieszaku z jelenich rog�w. �ciany by�y szare. Po �rodku d�ugiego, niskiego pokoju bez okien sta� st�. Na nim le�a�a du�a mapa. - M�j Szaposznikow odda�by p� �ycia, za jedno spojrzenie na to � u�miechn�� si� Stalin. Obj�li si�. Hitler zmieni� si� przez te miesi�ce, gdy si� nie widzieli. Worki pod oczami, drgaj�cy policzek... - Ty te� nie odm�odnia�e� - Hitler odgad� my�li Stalina. - Podejd� tu. Przeszli do nast�pnego pomieszczenia. Sta�a tam czarna, sk�rzana kanapa i kilka krzese�. Na niskim stole dziwne zestawienie: butelki z winem i sokiem, i mleko w kryszta�owej karafce. - Obs�u� si� sam. - powiedzia� Hitler. - Jest tutaj twoje wino. - A z ciebie ci�gle taki abstynent? - zapyta� Stalin. - Musz� si� podleczy� - powiedzia� Hitler. - Tutaj nie ma lekarzy, sami znachorzy. Nawiedze�cy. - Wytrzymaj. Nala� pe�en kielich kinsmarauli. Ci�gle nie m�g� si� rozgrza�. W bunkrze by�o ciep�o, ale w ko�ciach czu� jeszcze ch��d podr�y. - Jak si� tu dosta�e�? - zapyta� Hitler. - Normalnie. Nawet si� zdrzemn��em w samolocie. - Lecia�e� �Douglasem�? - Tak. - Namierzyli ci� - powiedzia� Hitler. - Zameldowano mi. Dobrze, �e zrobili to zanim zacz�li strzela�. - Mia�em niez�e my�liwce. Asy. - �Jaki�? - Tajemnica wojskowa - u�miechn�� si� Stalin. Mo�na ju� by�o zapali�. Hitler skrzywi� si�. - Dym z fajki te� ci przeszkadza? - To szkodliwe - Starzejemy si� - powiedzia� Stalin. - Jak nasi? - Prawie nikogo nie widuj� - westchn�� Hitler. - Mia�em depesz� od Yamamoto. Nie jest zadowolony z McArthura. - Ledwo odradzi�em Maotsouce - powiedzia� Stalin - uderzenie na Daleki Wsch�d. On to ma dziwne pomys�y. - Zastanawia�e� si� - powiedzia� Hitler - jak styl �ycia, codzienne otoczenie, nas zmienia? Zaczynamy serio traktowa� swoje obowi�zki. - Mnie to nie dotyczy - mrukn�� Stalin. - S�usznie, niech si� tym zajmuj� analitycy w domu. - Strasznie si� st�skni�em za domem. - Jeszcze trzy lata - Hitler ostro�nie nala� mleka do szklanki. - Dobre mleko tu maj�. Krowy jedz� le�ne trawy. - Tobie trzy. A mnie, prawdopodobnie du�o wi�cej. Obawiam si�, �e ca�e dziesi��. - Wr�c� i postaram si� wyci�gn�� ciebie - powiedzia� Hitler. Przeszli do wi�kszego pokoju, do sto�u. - Nie zgadzam si� z central� - rzek� Stalin. - Dlatego prosi�em ci� o spotkanie. - Domy�li�em si� - odpowiedzia� Hitler. - Podejrzewam nawet, o co b�dziesz prosi�. Stalin postuka� fajk� w �rodek mapy. Na map� upad�a iskra i Hitler szybko strzepn�� j� na pod�og�. - To Stalingrad � odezwa� si� Stalin. - Nie oddam ci go. - Ale w centrali uwa�aj�, �e powiniene� zatrzyma� mnie przed Uralem � odpar� Hitler. - A twoim zdaniem? - Egoistycznie zgadzam si� z tob� � odezwa� si� Hitler - zaj�cie Stalingradu przed�u�y wojn� o p� roku. To znaczy, o p� roku p�niej b�d� w domu. Boj� si�, �e po prostu nie do�yj�. - Egoistycznie - powt�rzy� Stalin. - Nie m�wimy teraz o twoim egoizmie, ma�y ch�opczyku. - Twoje argumenty? - Spe�nili�my demograficzne ��dania centrali - powiedzia� Stalin. - Obliczy�em niedawno: pocz�wszy od 1914 roku Rosja straci�a 50 milion�w ludzi, prawie po�ow� ludno�ci. - Rosjanie szybko si� rozmna�aj� - zauwa�y� Hitler. - Ty te� mia�e� w to sw�j wk�ad. - Nie du�o wi�cej, ni� by�o zaplanowane. - Dobrze im siedzie� przy komputerach - powiedzia� Stalin z nieoczekiwan� gorycz�. - Kraj doszed� do kresu wytrzyma�o�ci! Gdy planujemy zag�ad� japo�skich samuraj�w i rozrzucamy nosicieli genetyki samurajstwa - japo�ski korpus oficerski - po wyspach Oceanu Spokojnego, �eby wyt�pi� go r�kami McArthura, wiem, �e to s�uszne. Gdy katastrofalnie os�abiamy Rosj�, rozumiej�c, �e w przeciwnym wypadku stanie si� ona zagro�eniem dla dalszego rozwoju ziemskiej cywilizacji, �e poch�onie demokracje Zachodu, id� na to. Gdy podrywamy i zgniatamy niemiecki militaryzm, organizuj�c pierwsz� wojn� �wiatow�, popieraj�c faszyzm, rzucaj�c twoje armie w maszynk� do mi�sa, logika centrali jest dla mnie jasna. Ale teraz dosz�o do nadwy�ki. Zag�ada moich armii pod Stalingradem, likwidacja ludno�ci na Powo��u i Zakaukaziu nie daj� ju� efektu progresu. Niewykluczone, �e twoje armie dotr� do Uralu i Azji �rodkowej - a przecie� w�a�nie tam odes�ali�my te m�zgi kraju, kt�re przydadz� si� w przysz�o�ci. - Cz�owiek nie ma szans w pojedynku z komputerem - powiedzia� Hitler. - Uczyli nas tego w szkole, m�j Suus. Z wiekiem sta�e� si� sentymentalny. Obawiam si�, �e zacz��e� uto�samia� si� z krajem, do kt�rego ci� wys�ano. Przyznaj si�, �e od czasu do czasu mi�o jest by� bo�yszczem, �ywym bogiem. - Widzia�em niedawno kronik�. Stoisz na trybunie. Dos�ownie szalejesz. Ohydne widowisko. - A widzisz, dopiek�em ci do �ywego � u�miechn�� si� Hitler. - Napij si� mleka. Tutejsze krowy jedz� le�ne trawy. - Powtarzasz si�. Stalin patrzy� na map�. - Dziwna i straszna planeta � odezwa� si� Hitler. � Gdyby to zale�a�o ode mnie, skre�li�bym j� z listy progresu. Niech si� nawzajem pozjadaj�. Ile wart jest ten chorobliwy kult tyran�w! Im wi�cej ludzi zabijasz, tym bardziej ci� uwielbiaj�. - Pod tym wzgl�dem w por�wnaniu ze mn� jeste� malutki. - By� mo�e. Dlatego nawet tr�by g�o�niej tr�bi� na twoj� cze��. Stali i patrzyli na map�. Potem odezwa� si� Hitler: - Czas na ciebie. - Kiedy si� po��czysz z central�? - spyta� Stalin. - Dzi� w nocy. Popr� twoj� pro�b�. Tak bardzo chc� do domu ... Odprowadzi� Stalina do schod�w. - Pami�tasz, jak byli�my ch�opcami, marzyli�my o bitwach i bohaterskich czynach. - Nie wiedzieli�my wtedy, jak pachn� rzeki krwi - powiedzia� Stalin. - Ale s�u�ymy wielkiej i szlachetnej sprawie. Kiedy�, gdy ziemska cywilizacja osi�gnie harmoni�, b�d� nas s�awi� .. Ju� nie jako tyran�w. - Bywa - mrukn�� Stalin. - Popr� twoj� pro�b�. Stalin wyszed� na deszcz. Mercedes sta� przy wej�ciu do bunkra. P�aszcz nie zd��y� wyschn��, by�o w nim zimno i wstr�tnie. Bardzo wysoko, pod niewidocznymi przez chmury gwiazdami, narasta� niewyra�ny huk. Lec� �SB�, pomy�la� Stalin. Da�em rozkaz nalotu na Berlin i prawie o tym zapomnia�em. A one lec�. Niemieccy oficerowie zamarli patrz�c w niebo. Ju� w tankietce, wracaj�c na partyzanckie lotnisko i odwracaj�c si� od majora, kt�rego nagle chwyci� atak kaszlu, Stalin pomy�la�, �e nale�a�oby zwi�kszy� racje pisarzom, ewakuowanym do Czystopola. W nawale spraw ci�gle o tym zapomina�. A zreszt�, je�eli ci powymieraj�, znajd� si� inni. W gruncie rzeczy to nieistotne. 2. Siedzieli na skraju opuszczonej, zapomnianej szosy. Pomi�dzy starymi, betonowymi p�ytami ros�y krzaki riusy. W promieniach zachodz�cego s�o�ca lec�cy wysoko pitekor rozb�yskiwa� niczym iskra. Suus zerwa� �d�b�o trawy i zacz�� je �u�. - Wiesz, za czym t�skni�? - powiedzia�. - Za �ykiem gruzi�skiego wina. - Nie mog� podzieli� twojej t�sknoty - odpar� Hil. Zdrowy tryb �ycia i kilka udanych operacji zrobi�o swoje. Wydawa� si� o wiele m�odszy ni� trzydzie�ci lat temu, wed�ug chrze�cija�skiej rachuby czasu jesieni� 1942 roku, w bunkrze pod R�wnem. - My�l o tej planecie jest dla mnie wstr�tna. - Wiem czemu - Suus pog�adzi� siwe w�sy. Nawet po powrocie do domu nie m�g� z nich zrezygnowa�. - Bo ponios�e� kl�sk�. Pami�tasz, robi�e� mi wyrzuty, �e na pewnym etapie zacz��em uto�samia� si� z socjumem, kt�rym kierowa�em? - Nie chodzi o kl�sk�. Zawsze wstr�tny by� mi ustr�j, kt�ry musia�em stworzy� i maska, kt�r� nosi�em. Hil po�o�y� si� na plecach i mru��c oczy patrzy� na niebieskie niebo. - Mo�liwe - powiedzia� po przerwie - �e to z powodu strachu. Strachu przed �mierci� w kwietniu czterdziestego pi�tego.. - Nasi wyci�gn�li ci� w ostatniej chwili. - przyzna� Suus. - Jakie wiadomo�ci z Ziemi? - Wiesz przecie�. - Wiem. Ale my�l�, �e robimy b��d. - A ja podzielam stanowisko centrali. - Ale tyle wysi�ku! Tyle ofiar! Je�li si� nie myl�, w ci�gu tych lat zgin�o tam szesnastu naszych. - Siedemnastu - poprawi� Hil. - Takie ofiary i wszystko na pr�no. Nie trzeba by�o przerywa� kontaktu. - W naszym wielkim dziele zdarzaj� si� b��dy - powiedzia� Hil. - Je�li cywilizacja zabrn�a w �lep� uliczk�, dalsze ofiary nie maj� sensu. - To znaczy, �e kiepsko pracowali�my. - Pracowali�my dobrze � nie zgodzi� si� Hil. - Oddali�my Ziemi najlepsze lata �ycia. Starali�my si� ... - Kiedy doprowadz� si� do zag�ady, wed�ug oblicze� centrali? - Za dwadzie�cia lat ... - Do diab�a! - wykrzykn�� po rosyjsku Suus. - P� �ycia za kielich kinsmaraunli! - Powiniene� p�j�� do psychiatry � wyg�osi� mentorskim tonem Hil. KONIEC