8006

Szczegóły
Tytuł 8006
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8006 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8006 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8006 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

CLIVE CUSSLER CRAIG DIRGO PODWODNI �OWCY 2 (Prze�o�y�: Rados�aw Januszewski) AMBER 2003 Dla Barbary, zawsze dla Barbary C.C. Dla mojej matki, kt�ra wychowa�a sze�cioro dzieci i mn�stwo ps�w T�sknimy za Tob�. C.D. Ku pami�ci: Willarda Bascoma Wielkiego pioniera m�rz i ocean�w Roberta Fleminga Wielkiego poszukiwacza Richarda Swete�a Wyj�tkowego historyka i archeologa podwodnego Donalda Spencera Kt�ry zainspirowa� niezliczone rzesze nurk�w i Geralda Zinsera Ostatniego �yj�cego cz�onka za�ogi PT-109 Wst�p Wszyscy jeste�my zafascynowani morzem i tajemnicami jego g��bin. Morze jest wci�� jedn� z wielkich niewiadomych. �owcy przyg�d wspinaj� si� na najwy�sze g�ry, �eby dotrze� do szczytu i napawa� si� krajobrazem, rozci�gaj�cym si� na dziesi�tki kilometr�w we wszystkie strony. Nurek nie ogl�da takich widok�w. Je�li nie nurkuje w przejrzystych wodach zwrotnikowych, widoczno�� ma najcz�ciej ograniczon� do kilku metr�w. Mo�e tylko zgadywa�, co znajduje si� w mrocznej g��binie. Ludzie zbadali l�dy, a obszary, do kt�rych nie dotarli, zosta�y sfotografowane z satelit�w. Gigantyczne obserwatoria astronomiczne i teleskop Hubble�a umieszczony na orbicie ukaza�y nam cuda, le��ce w g��binach wszech�wiata. R�wnocze�nie jednak cz�owiek m�g� pozna� zaledwie jeden procent powierzchni Ziemi pokrytej wod� morsk�. G��biny pozostaj� nadal wielk� tajemnic�. Niemniej, dzi�ki nowym osi�gni�ciom techniki i nauki, uczyniono post�p w poznaniu przestwor�w morskich. Podwodne pojazdy i sondy zbada�y wszystko, od struktury osad�w i migracji stworze� morskich po rozk�ad pr�d�w morskich i budow� geologiczn� dna ocean�w. Poznano tak�e nowy problem, jakim jest narastaj�ce zanieczyszczenie w�d. Dzi�ki nowemu, zaawansowanemu technicznie sprz�towi, odkryto wiele zaginionych w przesz�o�ci statk�w, kt�rych wraki spoczywaj� od stuleci na dnie oceanu. Ludzie tacy jak Bob Ballard oraz firmy takie jak Nauticos - dotarli do kilku spo�r�d tych wrak�w i sfotografowali je, ale wiele spoczywa jeszcze na dnie, czekaj�c na odkrywc�w. Poszukiwaniem wrak�w statk�w o znaczeniu historycznym zajmuje si� NUMA - National Underwater and Marine Agency (Krajowa Agencja Bada� Morskich i Podwodnych). Poniewa� dysponujemy nik�ymi �rodkami pochodz�cymi g��wnie z moich honorari�w za ksi��ki, nasze ekspedycje koncentruj� si� na wrakach spoczywaj�cych w p�ytkich wodach. NUMA zosta�a stworzona w 1978 roku, po naszym pierwszym przedsi�wzi�ciu - nieudanym poszukiwaniu wraku �Bonhomme�a Richarda� Johna Paula Jonesa. Gronquist, wybitny adwokat z Austin, powiedzia�, �e z punktu widzenia prawa lepiej by�oby utworzy� do poszukiwa� fundacj� typu non profit. Zgodzi�em si� z tym i Wayne sporz�dzi� odpowiednie dokumenty. A nazwa... tak, jest taka sama, jak nazwa agencji rz�dowej w moich ksi��kach o przygodach Dirka Pitta. Mog� wi�c teraz zapewni�, �e NUMA istnieje naprawd�. Nikt z cz�onk�w NUMA nie zatrzyma� dla siebie �adnego wydobytego przedmiotu. Ludzie, kt�rzy odwiedzaj� m�j dom i biuro, nieodmiennie s� zaskoczeni, kiedy widz� tylko modele i obrazy statk�w, kt�re odkryli�my, i ani jednej autentycznej pami�tki. Ka�dy przedmiot pochodz�cy z wraku zostaje zakonserwowany i oddany w�adzom stanu, w kt�rego wodach go znaleziono. Na przyk�ad artefakty z okr�tu konfederackiego �Florida� i fregaty Unii �Cumberland� - oba statki odnalezione zosta�y przez NUMA - poddano konserwacji, a potem wystawiono na widok publiczny w Muzeum Morskim w Norfolk w Wirginii. Moim pragnieniem jest, �eby nasze odkrycia wsparte zosta�y przez rz�d federalny, stanowy albo samorz�d lokalny; przez korporacje, uniwersytety albo organizacje, zajmuj�ce si� histori�, kt�re zebra�yby fundusze na podniesienie wrak�w, nadaj�cych si� do wystawienia w muzeum. Podczas 23 lat istnienia zespo�y poszukiwawcze i badawcze NUMA przeprowadzi�y ponad 150 ekspedycji i odkry�y albo zbada�y 65 stanowisk z wrakami. Szukali�my te� zagubionej lokomotywy, pary armat, samolotu i zeppelina. Z przykro�ci� stwierdzam, �e wi�cej by�o pora�ek ni� sukces�w. Kiedy zamarzy si� wam poszukiwanie wraku statku zagubionego w morzu, szybko przekonacie si�, �e szanse na jego odnalezienie s� znacznie mniejsze ni� na wygranie w ruletk� w Las Vegas. Poszukiwanie wraku jest, w najlepszym wypadku, swego rodzaju szale�stwem, a ten, kto rozpoczyna i op�aca takie dzia�ania, musi liczy� si� z trudno�ciami nie do pokonania. Zbyt cz�sto musz� �y� ze �wiadomo�ci� przegranej. W 2000 roku w nowojorskiej East River poszukiwali�my wraku jednoosobowej �odzi podwodnej Johna Hollanda. John Holland oraz jego konkurent Simon Lake uchodz� za ojc�w wsp�czesnych okr�t�w podwodnych. Male�ka ��d� podwodna Hollanda by�a, jak na owe czasy, ca�kiem zaawansowana technicznie. Niestety, jej plany konstrukcyjne nie zachowa�y si�. Zagin�a, gdy wpad�a w r�ce Bractwa Fenian�w, wczesnej formy organizacyjnej Irlandzkiej Armii Republika�skiej, kt�ra finansowa�a pierwsze do�wiadczenia Hollanda z �odziami podwodnymi w nadziei, �e umo�liwi jej to zniszczenie floty brytyjskiej. Holland zaprojektowa� i zbudowa� dla Bractwa ��d� podwodn�, nazwan� �Fenian Ram� (�Taran Fenian�w�), chocia� do jej zada� nie nale�a�o taranowanie okr�t�w o stalowych kad�ubach. Za�og� �odzi stanowi�o trzech ludzi, mia�a 10 metr�w d�ugo�ci, nap�dza� j� 15-konny dwucylindrowy silnik spalinowy Braytona. Holland, kt�remu nie wystarczy�o, �e zbudowa� sprawnie dzia�aj�c� ��d� podwodn�, wymy�li� te�, czy raczej udoskonali�, torped�, jedn� z najbardziej niszczycielskich broni z arsena�u wojen. John Ericsson, s�ynny tw�rca �Monitora� z wojny secesyjnej, �askawie zezwoli� budowniczemu �odzi na wykorzystanie modelu swego eksperymentalnego pocisku. Holland dopasowa� pocisk do rury o d�ugo�ci dw�ch metr�w i �rednicy 225 milimetr�w. To dzia�o - jak je wtedy nazywano - wykorzystywa�o do strzelania energi� spr�onego powietrza. Genialny pomys� nie uleg� wi�kszym zmianom przez nast�pne 120 lat. Zar�wno ��d�, jak i jej uzbrojenie sprawia�y si� nadzwyczaj dobrze podczas test�w przeprowadzonych przez Hollanda. Przeci�gaj�ce si� pr�by irytowa�y jednak niecierpliwych Fenian�w. Postanowili ukra�� �taran�. Ciemn� listopadow� noc� 1883 roku grupa Irlandczyk�w po libacji w brookli�skim barze uda�a si� do portu, spiskowcy wynaj�li holownik, cichcem podp�yn�li do doku, gdzie przycumowany by� �Fenian Ram� i wzi�li go na hol. Postanowili zabra� tak�e mniejsz�, eksperymentaln� jednostk�. Pop�yn�li w g�r� East River, w stron� przesmyku Long Island Sound, z zamiarem ukrycia obu �odzi niedaleko New Haven, w Connecticut. Zanim dop�yn�li do przyl�dka Whitestone, zerwa� si� silny p�nocny wiatr. Fenianie nie zauwa�yli, ze pokrywa w�azu eksperymentalnej ��dki nie zosta�a uszczelniona i woda wlewa si� przez szczeliny. W pewnym momencie ��dka zanurzy�a si�, zerwa�a hol i opad�a na dno, 40 metr�w pod powierzchni� rzeki. Nie�wiadomi straty Irlandczycy spokojnie p�yn�li dalej do New Haven. Na szcz�cie �Fenian Ram� przetrwa� i znajduje si� obecnie w muzeum w Patterson, w New Jersey. Postanowi�em poszuka� zaginionego w 1883 roku modelu �odzi podwodnej. Ralph Wilbanks przyprowadzi� z Charlestonu do Nowego Jorku now� jednostk� badawcz� �Diversity�. Zaokr�towali�my si� na s�u��cy do trening�w kadet�w statek nowojorskiej Akademii Morskiej. Spali�my w kajucie pasa�erskiej, a posi�ki jadali�my z kadetami. Jestem winien wyrazy wdzi�czno�ci admira�owi Davidowi Brownowi, dziekanowi uczelni, kt�rego uprzejmo�� i go�cinno�� by�y dla nas darem niebios. Obraz dna uzyskany za pomoc� sonaru bocznego ukaza� �mieci zalegaj�ce dno rzeki w okolicy przyl�dka Whitestone, gdzie podobno zaton�a eksperymentalna ��d� podwodna - nie wiem, sk�d Fenianie mogli zna� miejsce tego wydarzenia, kt�re nast�pi�o podczas ciemnej, wietrznej nocy, w czasach, gdy nie by�o przyrz�d�w nawigacyjnych. W�tpi� nawet, czy spostrzegli brak �odzi, zanim dop�yn�li do New Haven. Sonar bocznego zobrazowania wykry� wielkie �elazne beczki i kilka ma�ych jacht�w. Nikt z nas nie chcia� zanurkowa� i sprawdzi�, czy nie ma tam ludzkich szcz�tk�w. Koryto rzeki za�miecone by�o tyloma metalowymi odpadkami, �e trudno by�oby zlokalizowa� magnetometrem le��c� pod warstw� mu�u male�k� ��d� podwodn�. Po trzech dniach bezowocnego kr��enia po malowniczej East River zako�czyli�my prace. Czy ��d� le�y pod mostem Whitestone, kt�rego stalowe d�wigary przyprawia�y magnetometr o szale�stwo? A mo�e spoczywa gdzie� dalej, w wodach Long Island Sound? Mam nadziej�, �e kt�rego� dnia tam wr�c� i ponownie podejm� poszukiwania w miejscu, w kt�rym rzeka rozszerza si�, a nast�pnie zn�w si� zw�a. Pchany moj� pasj�, rozpocz��em poszukiwania konfederackiego okr�tu �Georgia�, kt�rego kariera by�a kr�tka, ale pe�na sukces�w, bo od 1862 do 1864 roku przechwyci� dziewi�� statk�w handlowych Unii. Jego dzieje, cho� nie tak fascynuj�ce jak �Alabamy� czy �Floridy�, kt�re znale�li�my w 1984 roku na dnie rzeki James w Wirginii, sprawi�y, �e sta� si� s�awny - by� jednym z pierwszych pe�nomorskich kr��ownik�w. Gdy w Maroku grupa oficer�w zesz�a z �Georgii� na l�d, zosta�a zaatakowana przez tubylc�w. Ledwie uda�o si� im ca�o wr�ci� na pok�ad. W odpowiedzi na to kapitan ostrzela� z dzia� Maroka�czyk�w. Kilka miesi�cy p�niej uznano, �e okr�t nie nadaje si� ju� do wypraw dalekomorskich jako kr��ownik i sprzedano go. Rozpocz�� s�u�b�, wo��c poczt� pomi�dzy Lizbon� a Wyspami Zielonego Przyl�dka, gdzie wkr�tce zosta� przechwycony przez okr�t marynarki wojennej Unii i jako �up wojenny wr�ci� do Stan�w Zjednoczonych. Po sporach prawnych pomi�dzy Stanami Zjednoczonymi a Wielk� Brytani� sprzedawano go kolejnym kompaniom �eglugowym, a� wreszcie zakupi�a go Gulfport Steamship Company jako statek pasa�erski i handlowy, obs�uguj�cy lini� Halifax-Portland w Maine. W styczniu 1875 roku stary parowiec, nadal nosz�cy nazw� �Georgia�, wszed� na ska�y, zwane Triangles, 10 mil na zach�d od Tenants Harbor w Maine. Za�oga i pasa�erowie wsiedli do �odzi ratunkowych i powios�owali w �nie�ycy do brzegu. Nikt nie zgin��, ale statek zosta� doszcz�tnie rozbity i pozostawiony swojemu losowi. By� to ostatni z konfederackich kr��ownik�w. Historyk Michael Higgins zapisa� ca�e tony papieru po�wi�cone �Georgii� i jej zatoni�ciu, potem skontaktowa� si� ze mn�, a ja w swej naiwno�ci zgodzi�em si� rozpocz�� poszukiwania szcz�tk�w s�ynnego statku u wybrze�y Maine. Przybyli�my do Tenants Harbor z Ralphem, Wesem Hallem i Craigiem Dirgo i zakwaterowali�my si� w hotelu przypominaj�cym fabryk� konserw rybnych w Monterey z powie�ci Steinbecka. Zabijali�my czas, rzucaj�c kamieniami i obserwuj�c, jak rdzewiej� szyny kolejowe na bocznicy, a� wreszcie znale�li�my staromodny drugstore z pod�og� wyk�adan� zabytkowymi, o�miok�tnymi kafelkami i prawdziwy, antykwaryczny saturator z wod� sodow�. Zam�wi�em to, co uwielbiam od dziecka: nap�j z lod�w czekoladowych, zmiksowanych w metalowym pojemniku urz�dzeniem wyprodukowanym w latach 30. Jeden �yk i znalaz�em si� w raju. Wczesnym rankiem nast�pnego dnia, nasza �Diversity� z Ralphem u steru pop�yn�a w stron� Triangle Rocks, klucz�c mi�dzy setkami jaskrawo pomalowanych boi, kt�rymi oznaczano pu�apki na homary. Ka�dy po�awiacz homar�w ma w�asn� boj� z wymalowanym numerem. W��czyli�my sonar, a ja obserwowa�em magnetometr. Ralph prowadzi� �Diversity� mi�dzy ska�ami, a Craig wypatrywa� boi i nurk�w �owi�cych ma��e przegrzebki. Wok� nas fale rozbija�y si� o ska�y, ale Ralph, w skupieniu pochylony nad sonarem, zdawa� si� ich nie widzie�. Czasami ska�y by�y tak blisko, �e mo�na by�o dotkn�� je r�k�. Magnetometr drgn�� kilka razy, ale sonar niczego nie wskaza�. Po trzykrotnym przep�yni�ciu przez Triangle popatrzyli�my na siebie wzrokiem wyra�aj�cym zdumienie i rozczarowanie. Ani �ladu po wraku. Wiedzieli�my, �e znajdujemy si� we w�a�ciwym miejscu. W tej okolicy nie by�o innych ska�. Jak to mo�liwe, �e wielki �elazny kad�ub wraku �Georgii� po prostu znikn��? Odpowiedzi na to pytanie udzieli� nam miejscowy historyk, kt�rego rady zasi�gn�li�my po niefortunnych poszukiwaniach. Rybacy �owi� na tym akwenie od wielu lat i nigdy nie zauwa�yli wraku. Znaczy�o to, �e �Georgii� po prostu tutaj nie ma. Z zapisk�w z lat 70. i 80. XIX wieku wynika�o, �e w zwi�zku z nadzwyczaj ci�k� sytuacj� ekonomiczn� w owym czasie, obywatele Maine rozebrali statek i ka�d� cz��, ��cznie z kilem i kot�ami, sprzedali na z�om. A wi�c i tym razem nie mieli�my szcz�cia. Wkr�tce potem wyruszyli�my do Saybrook w Connecticut, �eby pr�bowa� odnale�� s�ynn� z czas�w wojny o niepodleg�o�� ��d� podwodn� �Turtle� Davida Bushnella. Wszystkie inne jednostki podwodne, zbudowane w nast�pnych stuleciach, od niej wywodz� sw�j r�d. Bushnell, syn farmera z Connecticut, by� zdolnym samoukiem. Wst�pi� do Yale w wieku 31 lat, w czasie studi�w przyja�ni� si� z Nathanem Halle�em, kt�ry p�niej zosta� najs�ynniejszym ameryka�skim szpiegiem. Podczas pobytu w szkole Bushnella zafascynowa� pomys� wywo�ania podwodnej eksplozji przy u�yciu prochu strzelniczego. Prawdopodobnie by� pierwszym w dziejach cz�owiekiem, kt�ry obmy�li� i zbudowa� bomb� zegarow�, zdoln� eksplodowa� pod wod�. Nie zadowoli�o go to, �e jego miny z pr�dem wody dociera�y do statk�w wroga, co zako�czy�o si� wysadzeniem w powietrze brytyjskiego szkunera i mniejszej �odzi, kt�rej za�oga pope�ni�a b��d, pr�buj�c wci�gn�� min� na pok�ad. Uzna�, �e jedyn� skuteczn� metod� zatapiania okr�t�w wojennych jest bezpo�rednie umieszczanie miny pod kad�ubem. Rozwi�zanie tego problemu stanowi� �Turtle� (��w), cud techniki owych czas�w. W stodole przy swoim domu David Bushnell wraz z bratem Ezr� zbudowa� ��d� podwodn�, kt�ra wygl�da�a jak dwie, z��czone z sob�, skorupy ��wia. Kad�ub skonstruowano z mocnego drewna. Przypomina� dziecinn� zabawk� - le��cy na boku b�czek. David wraz z Ezr� wyposa�yli ��d� w zamykany zaworem kulowym przew�d do pobierania powietrza, �rub� o osi pionowej, kt�rej zadaniem by�a zmiana zanurzenia �odzi, oraz wi�ksz� �rub� z przodu, nap�dzaj�c� ��d�. Pomys� ten stosowano przez nast�pne 50 lat. Do zanurzania s�u�y�y nape�nione wod� zbiorniki oraz zrzucany balast sta�y. Sternik wchodzi� do �rodka przez otwierany mosi�ny w�az i siedzia� potem w wyprostowanej pozycji. Zmienia� kurs za pomoc� steru rufowego, jednocze�nie obracaj�c przedni� �rub� nap�dow�. ��d� przewozi�a min� z prochu strzelniczego, zaopatrzon� w ska�kowy zapalnik i mechanizm zegarowy op�niaj�cy wybuch. Mocowa�o si� j� pod kad�ubem nieprzyjacielskiego okr�tu za pomoc� �widra, kt�rego zadaniem by�o przewiercenie miedzianych blach os�aniaj�cych poszycie. Gdy tylko �wider zag��bi� si� w poszyciu, a pojemnik z prochem strzelniczym trafi� na miejsce, sternik odp�ywa� na bezpieczn� odleg�o��. �o�nierz armii Jerzego Waszyngtona, Ezra Lee, zg�osi� si� na ochotnika i sta� si� pierwszym w dziejach cz�owiekiem, kt�ry w �odzi podwodnej zaatakowa� okr�t wojenny. Celem by� okr�t flagowy admira�a brytyjskiego, fregata �Eagle�, stoj�ca na rzece Hudson u brzeg�w Manhattanu. Lee kr�ci� �rub� ze wszystkich si� i niewiele brakowa�o, �eby �Turtle� sta� si� pierwszym okr�tem podwodnym, kt�ry zatopi� nieprzyjacielsk� jednostk�. Jednak Lee nic nie widzia� noc� pod wod� i nie uda�o mu si� podczepi� w�a�ciwie miny. �wider trafi� na �elazny zawias steru, zamiast w mi�kk� blach� miedzian�, przynitowan� do kad�uba. Lee, nie b�d�c w stanie przymocowa� pojemnika z prochem, przerwa� misj�. Spr�bowano ponownie, ale Lee zanurkowa� za g��boko i trafi� na zbyt silny pr�d, kt�ry nie pozwoli� mu posuwa� si� do przodu. Trzecia i ostatnia pr�ba spali�a na panewce, gdy brytyjscy wartownicy ostrzelali uciekaj�c� ��d�. Tydzie� p�niej brytyjski kuter zatopi� okr�t przewo��cy �Turtle�a� rzek� Hudson. W li�cie do Jerzego Waszyngtona Bushnell napisa�, �e podni�s� �Turtle�a�, ale �nie jest w stanie kontynuowa� prac�. P�niej Bushnell eksperymentowa� z p�ywaj�cymi minami na rzece Delaware, nie odnosz�c zbytnich sukces�w. Po wojnie uko�czy� medycyn�, praktykowa� jako lekarz i naucza� w akademii w Georgii. Zmar� w 1824 roku w wieku 85 lat, nie pozostawiaj�c wskaz�wek, co zrobi� z �Turtle�em�. Czy po wydobyciu �odzi z rzeki Hudson zabra� j� z powrotem do Sawbrook i zwodowa� na rzece Connecticut, czy mo�e po prostu por�ba� j� i spali�, �eby nie dosta�a si� w r�ce Brytyjczyk�w? Ani on, ani jego brat Ezra nie zostawili w listach jakiejkolwiek wzmianki odnosz�cej si� do losu s�ynnego �Turtle�a�. I tak oto pierwsza u�yta w dzia�aniach wojennych ��d� podwodna znikn�a w mgle czasu. Wiedzieli�my z g�ry, �e b�d� to bezowocne pr�by, postanowili�my jednak przeszuka� rzek� Connecticut tam, gdzie Bushnell zbudowa� �Turtle�a�. Po rutynowych konsultacjach z lokalnymi historykami, kt�rzy r�wnie ma�o, jak i my wiedzieli, co Bushnell zrobi� z �Turtle�em�, zapoznali�my si� ze znajduj�c� si� w Muzeum Rzeki Connecticut w Essex wiern� replik� �odzi podwodnej zbudowan� przez Frederika Essego i Josepha Leary�ego. Obaj konstruktorzy dokonali tak�e pr�bnych zanurze� �odzi na rzece. Gdy zebrali�my ju� wszelkie dost�pne informacje na temat Bushnella i jego niezwyk�ego wynalazku, spu�cili�my nasz� jednostk� badawcz� na wod� i zacz�li�my przeszukiwa� rzek� bocznym sonarem. Na szcz�cie dysponowali�my punktami orientacyjnymi, wedle kt�rych mogli�my prowadzi� poszukiwania, gdy� dom, w kt�rym mieszkali David i Ezra Bushnellowie w trakcie budowy �Turtle�a�, nadal stoi kilkadziesi�t metr�w od zachodniego brzegu rzeki. Nie u�ywali�my magnetometru, bo w skorupie �Turtle�a� by�o za ma�o �elaza. Balast stanowi� o��w, a w�az i armatura wykonane zosta�y g��wnie z mosi�dzu. Przeczesali�my ca�� rzek�, w g�r� i w d� od miejsca, w kt�rym Bushnell budowa� ��d�. Ale sonar nie wykry� niczego, co przypomina�oby �Turtle�a�. R�wnie dobrze jego wrak m�g� spoczywa� w pobliskim niedost�pnym bagnie albo pokry� go mu�. Gdyby�my chcieli wyci�gn�� na powierzchni� ka�dy obiekt namierzony przez magnetometr, by�aby to operacja bardzo kosztowna i niezwykle uci��liwa. Raz jeszcze doznali�my pora�ki. I - jak to si� m�wi w�r�d poszukiwaczy wrak�w - nadal nie wiemy, gdzie to jest, ale wiemy, gdzie tego nie ma. Obok niepowodze� zdarzaj� si� co jaki� czas sukcesy, kt�re popychaj� nas do dalszych poszukiwa�. Niekt�re z nich opisali�my w pierwszej cz�ci Podwodnych �owc�w, a niekt�re zawarte s� w tej ksi��ce (cho� pisali�my nie tylko o sukcesach). Najwi�ksz� chyba satysfakcj� sprawi�o nam odnalezienie konfederackiego okr�tu podwodnego �Hunley�, kt�ry wraz ze szcz�tkami za�ogi spoczywa� w mule pod Charlestonem w Karolinie Po�udniowej. By�em pewien, to w�a�ciwe miejsce poszukiwa�, mimo �e kilka wcze�niejszych wypraw NUMA zako�czy�o si� niepowodzeniem. Po prostu nie pogodzi�em si� z pora�k�. Historia odkrycia okr�tu opisana zosta�a w pierwszej cz�ci ksi��ki. W maju 1995 roku, po przep�yni�ciu 1154 mile, czujnik magnetometru, kt�ry ci�gn�li�my za sob�, wreszcie wykaza� anomali�, rozmiarami przypominaj�c� �Hunleya�. Rzeczoznawca marynarki Ralph Wilbanks i archeolog podmorski Wes Hall oraz Harry Pecorelli III zidentyfikowali obiekt jako zaginiony okr�t podwodny. Dzi�ki staraniom senatora z Karoliny Po�udniowej, Glenna McConella, i Warrena Lascha, kt�ry uzyska� fundusze na podniesienie i zakonserwowanie �odzi, �eby przysz�e pokolenia mog�y ogl�da� ten cud techniki - pierwszy w historii okr�t podwodny, kt�ry zatopi� nieprzyjacielski okr�t - �Hunley� zosta� wydobyty z otch�ani. Dzie�, w kt�rym ��d� podniesiono z wody, z g��boko�ci 8 metr�w, po 138 latach od zatoni�cia, wszyscy b�dziemy pami�ta�. Zesp� technik�w trudzi� si� miesi�cami, po 24 godziny na dob�, pracuj�c przy budowie rusztowania, po kt�rym wrak wci�gni�to na bark�. Nie by� to �atwy wyczyn, szczeg�lnie gdy stwierdzono, �e okr�t podwodny jest wype�niony mu�em, przez co jego masa wzros�a czterokrotnie. Tego wspania�ego dzie�a dokona�y Oceaneering i Titan Corporation, mi�dzynarodowe sp�ki, trudni�ce si� podnoszeniem wrak�w. Gdy nadesz�a d�ugo oczekiwania chwila, liny napi�y si� i okr�t podwodny zacz�� wydobywa� si� z mu�u, w kt�rym spoczywa� od tak dawna. W�r�d nurk�w, in�ynier�w i tysi�cy ludzi, zgromadzonych w setkach �odzi, rozleg�y si� radosne okrzyki. Oczy wszystkich utkwione by�y w wielki d�wig, stoj�cy na ogromnej barce, opartej na pot�nych podporach. Gdy pod bezchmurnym b��kitnym niebem ukaza� si� ociekaj�cy wod� kad�ub okr�tu, opleciony sieci�, pokryty zabezpieczeniami z pianki, wiwaty, gwizdy i d�wi�ki tr�bek przerwa�y cisz� poranka, a flagi Konfederacji za�opota�y na setkach maszt�w. Sta�em na �odzi prasowej, wychylony za reling. Czu�em si� niesamowicie. Dopiero teraz mog�em zobaczy� ten okr�t. Chcia�em wraz z synem, Dirkiem, i moim wsp�lnikiem Craigiem Dirgo zanurkowa� i obejrze� go zaraz po odkryciu, ale utrzymuj�ca si� przez kilka dni z�a pogoda i wzburzone morze pokona�y nas. Potem by�o za p�no. Wyznaczono ju� termin konferencji prasowej w Charlestonie, �eby og�osi� dokonanie odkrycia, i nie mogli�my powt�rnie uda� si� na miejsce znaleziska z obawy, �e zdradzimy lokalizacj� podejrzanego autoramentu zbieraczom pami�tek z okresu wojny secesyjnej, kt�rzy oferowali 5000 dolar�w za pokryw� luku i 10 000 dolar�w za �rub� ka�demu, kto o�mieli�by si� zanurkowa� i wydoby� je na powierzchni�. �Hunley� wisia� na linach, pokryty rdz� i skorupiakami. Umieszczono, ostro�nie �Hunleya� na jednej z mniejszych barek i dwa holowniki zabra�y go w ostatni� podr� do portu w Charlestonie. Flagi na Fort Sumter opuszczono do po�owy masztu, a ludzie ubrani w mundury z wojny secesyjnej, zar�wno Unii, jak i Konfederacji, oddali salw� w niebo. Salutowi towarzyszy� wystrza� ze starej armaty. Powietrze wype�ni�o si� k��bami czarnego prochowego dymu. Wzd�u� brzegu sta�y kobiety w strojach sprzed wojny domowej. Tysi�ce widz�w wiwatowa�o, gdy barka z cennym �adunkiem w towarzystwie �odzi i jacht�w przep�ywa�a obok, zmierzaj�c w g�r� rzeki Copper do starego portu marynarki wojennej. Ca�a operacja przebieg�a jak w zegarku. D�wig przeni�s� okr�t podwodny z barki na wagon kolejowy, kt�ry zawi�z� go do o�rodka konserwacyjnego Warrena Lascha. Okr�t sp�dzi tam nast�pnych kilka lat w doku. Podczas procesu konserwacji zdejmie si� zewn�trzne p�yty, �eby odkry� wn�trze, wyj�� szcz�tki za�ogi i podda� je dok�adnym ekspertyzom. W ko�cu �Hunley�, w ca�ej swej krasie, zostanie wystawiony w muzeum na sta�ej ekspozycji, dost�pnej dla publiczno�ci. Z rado�ci by�em jak sparali�owany, nie mog�em uwierzy�, �e to wszystko dzieje si� naprawd�, podobnie jak pi�� lat wcze�niej, gdy Ralph Wilbanks obudzi� mnie o pi�tej rano, �eby powiedzie�, �e znale�li �Hunleya�. Doktor Robert Neyland, archeolog, kt�ry kierowa� poszukiwaniami, pozwoli� mi podej�� i dotkn�� kad�uba. Po tych 15 latach poszukiwa�, w kt�re w�o�y�em wszystkie moje dzieci�ce marzenia, gdy k�ad�em r�ce na �rubie, poczu�em, jakby przez moje cia�o przeszed� impuls elektryczny. Z bliska okr�t by� d�u�szy i w�szy, ni� to sobie wyobra�a�em. �Hunley� by� op�ywowy i aerodynamiczny, stanowi� istny cud techniki z okresu wojny domowej. Jaki� fotograf poprosi� Ralpha, Wesa, Harry�ego i mnie, �eby�my stan�li przed okr�tem wisz�cym na linach, zanim zostanie opuszczony do doku konserwacyjnego. Przez kilka minut pozowali�my, a potem ca�y budynek zatrz�s� si� od wiwat�w i oklask�w. By�a to niezapomniana chwila, spe�nienie naszych marze�. Z trudem powstrzymali�my �zy, dumni, �e lata naszych wysi�k�w nie posz�y na marne. Nie mo�na jednak spocz�� na laurach. Nadszed� czas, �eby zaplanowa� now� wypraw�, z nadziej� odnalezienia nast�pnego wraku o historycznym znaczeniu. Mo�e b�dzie to �Pionieer II� albo �American Diver�, jak go czasem nazywano. By� poprzednikiem �Hunleya� zbudowanym przez tych samych ludzi w Mobile, w Alabamie. Gdy wyprowadzono go z portu, �eby zatopi� jeden z okr�t�w blokuj�cych flot� Unii, natrafi� na szkwa� i zacz�� nabiera� wody przez niedok�adnie uszczelniony luk. Zaton��, ale nie zgin�� nikt z za�ogi. Naukowcy i archeolodzy bardzo chcieliby przestudiowa� technologi�, kt�r� po modyfikacjach wykorzystano przy budowie �Hunleya�, uwa�anego w 1863 roku za nowatorskie rozwi�zanie. Dopiero co otrzymali�my od stanu Alabama zgod� na przeprowadzenie poszukiwa�. By� mo�e to kolejny wrak zagrzebany g��boko w mule, nienadaj�cy si� do wydobycia. Ale trzeba spr�bowa�. Wiele wody up�yn�o, odk�d Craig Dirgo i ja napisali�my Podwodnych �owc�w. Od tego czasu NUMA znalaz�a trzy wraki: �Carpathii�, statku, kt�ry uratowa� rozbitk�w z �Titanica� i sze�� lat p�niej zosta� storpedowany przez niemieckiego U-Boota; parowca wycieczkowego �General Slocum�, kt�ry sp�on�� i zaton�� w East River na wysoko�ci Nowego Jorku wraz z 1000 ludzi, g��wnie kobiet i dzieci; oraz �Mary Celeste�, s�ynny statek- widmo, znaleziony w 1876 roku, gdy p�ywa� opuszczony przez za�og� w okolicach Azor�w. Ta ksi��ka opowiada o ostatnich poszukiwaniach prowadzonych przez zespo�y NUMA. Przysz�o im si� zmaga� z falami, przekopywa� osady dna, nurkowa� w m�tnych wodach, a wszystko po to, �eby zidentyfikowa� dawno zatopiony wrak. Wydarzenia opisywane w ksi��ce naprawd� mia�y miejsce, ale zosta�y z lekka udramatyzowane, �eby zar�wno statki, jak i ci, kt�rzy na nich p�ywali, stali si� bli�si czytelnikowi. Z tego polowania na wraki nie odnosimy korzy�ci materialnych. Czynimy to wy��cznie po to, by zachowa� dla przysz�ych pokole� godne upami�tnienia fakty z historii naszego kraju. CZʌ� I �L�AIMABLE� l Ojciec w�d 1684-1685 - G�upcy! - krzykn�� Rene-Robert Cavelier La Salle, stoj�c bezradnie na opustosza�ym brzegu. Patrzy�, jak jego statek flagowy �L�Aimable� robi zwrot, opuszczaj�c oznaczony bojami kana� i zmierzaj�c ku zgubie. Wcze�niej, wbrew protestom kapitana �L�Aimable�a�, RenE Aigrona, La Salle rozkaza�, �eby 300-tonowy francuski statek za�adowany zapasami dla nowej kolonii, po�eglowa� przez �awice przesmyku Cavallo do zatoki Matagorda. Jest to akwen, kt�ry 157 lat p�niej mia� si� sta� cz�ci� stanu Teksas. Airgon spogl�da� na� ponuro, ��da�, �eby La Salle sporz�dzi� dokument, zdejmuj�cy z niego wszelk� odpowiedzialno��. La Salle, po przebytej niedawno chorobie zbyt os�abiony, �eby si� spiera�, niech�tnie przysta� na warunki. Wtedy Airgon, obawiaj�c si� najgorszego, przeni�s� swoje rzeczy osobiste na mniejszy statek, �Jolly�, kt�ry ju� przep�yn�� przez �ach� i sta� bezpiecznie na kotwicy po drugiej stronie. Cz�owiek, kt�ry mia� zdoby� nowe ziemie dla Francji, urodzi� si� 22 listopada 1643 roku w Rouen. Po nieudanej pr�bie zostania jezuit� opu�ci� Francj�, udaj�c si� do Nowej Francji, obecnie nazywanej Kanad�. By�a to w�wczas kolonia francuska. Po kilku niepowodzeniach La Salle za�o�y� przedsi�biorstwo handlu futrami, co z kolei pozwoli�o mu zaj�� si� wyprawami odkrywczymi, o kt�rych zawsze marzy�. Kiedy Louis de Buade, hrabia dc Frontenac zosta� nowym gubernatorem Kanady, La Salle nawi�za� z nim przyjacielskie stosunki. Z czasem, gubernator przedstawi� La Salle�a kr�lowi Ludwikowi XIV, kt�ry przyzna� mu patent, czyli kr�lewsk� licencj� na eksplorowanie zachodnich po�aci Nowej Francji. W rezultacie La Salle zosta� oficjalnym francuskim odkrywc� w Nowym �wiecie. La Salle rozszerzy� sw�j handel sk�rami na zach�d i na jezioro Michigan, a jednocze�nie usprawni� sposoby prowadzenia interesu. Traperzy przewa�nie wyprawiali si� do interioru i pozostawali tam dop�ty, dop�ki nie nagromadzili odpowiedniej ilo�ci surowych sk�r, kt�re transportowali �odziami canoe, wykonanymi z brzozowej kory. Potem rozpoczynali d�ug� podr� do najbli�szego wi�kszego miasta, gdzie mogli sprzeda� swoj� zdobycz. La Salle uzna�, �e Wielkie Jeziora nadaj� si� dla wi�kszych statk�w. W sierpniu 1679 roku zwodowa� na jeziorze �aglowiec Erie �Le Griffon�, o wyporno�ci 60 ton, zaopatrzony w siedem armat. �Le Griffon� wprawi� okolicznych Indian w zdumienie, gdy� nigdy nie widzieli �odzi tej wielko�ci. La Salle z�ama� rozkaz Ludwika XIV, kt�ry zakaza� handlu z plemionami india�skimi w zachodnich regionach. Po przewiezieniu ludzi do Fort Michilimackinac, na przesmyku pomi�dzy jeziorami Huron i Michigan, wys�a� �Griffona� przez jezioro Michigan do Green Bay. Stamt�d za�adowany sk�rami statek wyruszy� w drog� powrotn� do Fort Niaogra u wschodniego kra�ca jeziora Erie. �Griffon� zagin�� gdzie� w niewyt�umaczalny spos�b. Utrata �Griffona� oraz jeszcze jednego statku, kt�ry zaton�� na rzece Lawrence, doprowadzi�y La Salle�a na skraj bankructwa. W 1680 roku sprawy skomplikowa�y si� jeszcze bardziej. Tu� po utracie statku ludzie przydzieleni do zbudowanego przez La Salle�a Fort Crevecoeur u uj�cia rzeki Illinois zbuntowali si� i zniszczyli plac�wk�. Nieszcz�liwy La Salle widzia�, jak rozpada si� jego �wiat. Nie poddawa� si� jednak, nie ustaj�c w wysi�kach, rozwija� plany odkrycia uj�cia Missisipi. W lutym 1682 roku wyruszy� w podr� z g�rnego odcinka rzeki. Ekspedycja sk�ada�a si� z 20 canoe. W marcu dotar�a do dzisiejszego stanu Arkansas i nawi�za�a kontakty z Indianami, kt�rzy przyja�nie przyj�li francuskich odkrywc�w. Gdy pogoda poprawi�a si�, ekspedycja ruszy�a dalej na po�udnie i wreszcie, 6 kwietnia, dotar�a do uj�cia wielkiej rzeki. La Salle by� cz�owiekiem pompatycznym, zakochanym w sobie. �wiadczy o tym ceremonia, kt�ra odby�a si� 9 kwietnia. La Salle, ubrany w jasnoczerwon� szat�, stan�� przy ogromnym d�bie, a swoim ludziom, zgromadzonym u krzy�a wyciosanego z wielkiej sosny, kaza� �piewa� pie�ni religijne. W imieniu Francji przyj�� we w�adanie ca�y kraj przylegaj�cy do Missisipi. Ku czci kr�la, kt�remu s�u�y�, nazwa� t� krain� Luizjan�. Bez wojny, prawie bez jednego wystrza�u, La Salle zdoby� tereny dwa razy wi�ksze od Nowej Francji. Si�gaj�cy od Appalach�w na wschodzie po ziemie zaj�te przez Hiszpani�. Teraz musia� za�o�y� baz�, po�o�on� wystarczaj�co daleko od Nowej Francji, �eby nie dotarli do niej jego wrogowie i wierzyciele. Frontenac, przyjaciel La Salle�a, zast�piony zosta� na stanowisku gubernatora Nowej Francji przez Antoine�a Levebre�a de la Barre�a, kt�ry, jak wi�kszo�� ludzi z jego �rodowiska, niewiele si� liczy� z aroganckim La Salle�em. Ostatni� szans� odkrywcy by�o wr�ci� do Francji i przekona� kr�la Ludwika XIV, �eby wspar� jego wysi�ki w kolonizowaniu doliny rzeki Missisipi. To przedsi�wzi�cie zako�czy�o si� sukcesem. Dwudziestego czwartego lipca 1684 roku La Salle opu�ci� Francj� na czterech statkach z 400 kolonistami. Rene Robert La Salle nie cieszy� si� sympati� tych ludzi. Na zawietrznej brzegu wyspy Hispanioli, zwanej Santa Domingo, w porcie Petit Goave, dow�dca 36-dzia�owego okr�tu wojennego �Jolly�, kapitan Andre Beaujeu narzeka� na La Salle�a w rozmowie z kapitanem Ren� Aigronem ze statku zaopatrzeniowego �L�Aimable�. Ba�aganiarskie rozkazy sprawi�y, �e statek Aigrona, zakotwiczony na redzie Port-de-Paix, od��czony zosta� od innych statk�w floty. - La Salle jest jaki� dziwny - powiedzia� do Beaujeu. - Najpierw nie zgodzi� si�, �eby�my si� zatrzymali na Maderze, potem zakaza� marynarzom tradycyjnego chrztu r�wnikowego. Oba te rytua�y to stara tradycja morska. Aigron by� niskim, korpulentnym cz�owiekiem. Zaciska� wargi na d�ugiej, cienkiej fajce. G��wka mahoniowej fajki wyrze�biona by�a w kszta�cie meduzy. Rozp�dzi� dym r�k� i wskaza� na map� le��c� na stole w kwaterze kapitana �Jolly�. - Troch� mnie to martwi - ci�gn�� dalej. - Na tej naszkicowanej przez La Salle�a mapie nie widz� �adnej wielkiej rzeki, wp�ywaj�cej do Zatoki Meksyka�skiej. - Zanim wyp�yn�li�my z La Rochelle, zapyta�em go, jaki w�a�ciwie b�dzie nasz kurs. Odm�wi� odpowiedzi - powiedzia� Beaujeu, popijaj�c wino z w�skiego srebrnego kielichu. Aigron pokiwa� g�ow�. - Prawd� m�wi�c, nie wierz�, �eby La Salle wiedzia�, dok�d zmierzamy - podsumowa� Beaujeu Aigron patrzy� na niego bacznie. Beaujeu nie nale�a� do przystojniak�w. Na lewym policzku mia� czerwone znami� przypominaj�ce w zarysach kontury Wysp Brytyjskich. Brakowa�o mu po�owy przednich z�b�w, a te, kt�re pozosta�y, by�y zabarwione od wina, kt�re Beaujeu notorycznie pija�. - Zgadzam si� z tob�, kapitanie - powiedzia� Aigron. - Uwa�am, �e La Salle blefuje. Je�li nawet dotar� do uj�cia rzeki l�dem, to nie s�dz�, �eby znalaz� je od morza. Nawigacja na l�dzie jest znacznie �atwiejsza ni� na morzu. - Jak tylko wejdziemy do zatoki, zrobi si� bardzo niebezpiecznie - powiedzia� Beaujeu. - Od tego momentu b�dziemy p�yn�li z hiszpa�skim wyrokiem �mierci na karku. W ci�gu ostatnich 100 lat korona hiszpa�ska uczyni�a wiadomym wszem i wobec, �e cudzoziemskie statki przy�apane w Zatoce Meksyka�skiej b�d� konfiskowane, a ich za�ogi zabijane. To by� podstawowy pow�d, dla kt�rego brakowa�o map nawigacyjnych. Tylko Hiszpanie dysponowali mapami i nie mieli zamiaru dzieli� si� nimi z innymi krajami. - La Salle traci rozum - powiedzia� Aigron. Beaujeu pokiwa� g�ow� i zaci�gn�� si� dymem z fajki. - Zatem musimy obmy�li� plan, kt�ry zapewni�by bezpiecze�stwo naszym statkom i marynarzom - powiedzia�. - To zrozumia�e - odpar� Aigron. Si�gn�� po butelk� brandy, �eby uczci� to zdradzieckie przymierze. Z�o�ony gor�czk� La Salle mia� wi�ksze zmartwienia ni� to, �e ekspedycja w�a�nie si� rozpada�a. �eby otrzyma� fundusze niezb�dne dla swojego przedsi�wzi�cia, trzykrotnie sk�ama� Ludwikowi XIV. Pierwszym k�amstwem by�o, �e dzicy na nowym l�dzie oczekuj� nawr�cenia na chrze�cija�stwo. By�o to bardzo odleg�e od prawdy. Poza male�kimi, rozproszonymi enklawami, b�d�cymi dzie�em jezuit�w, Indianie opierali si� wszelkim pr�bom zbawienia ich dusz. Drugim k�amstwem by�o zuchwa�e zapewnienie, �e jest w stanie wystawi� armi� 15 000 dzikich, zdoln� odeprze� wszelkie ataki ze strony Hiszpan�w, kt�rzy ro�cili sobie pretensje do tych terytori�w. By�o to najzwyczajniejsze �garstwo. India�skie plemiona Ameryki opowiada�y si� po ka�dej stronie. Trzecim i chyba najwa�niejszym k�amstwem by�o stwierdzenie, �e dotarcie do uj�cia wielkiej rzeki to sprawa przes�dzona. Prawda by�a taka, �e miejsce to zna� wy��cznie od strony l�du. Zlokalizowanie mulistej br�zowej plamy tam, gdzie wody rzeki mieszaj� si� ze s�onymi wodami zatoki jest r�wnie trudne, jak znalezienie szpilki w stogu siana wielko�ci Belgii. By� grudzie� 1684 roku, min�y dwa miesi�ce odk�d przyby� na Hispaniol�. - Czuj� si� teraz silniejszy - powiedzia� La Salle do Tonty�ego, siedz�cego na krze�le przy jego ��ku. Tonty by� synem neapolita�skiego finansisty, najbli�szego przyjaciela i doradcy La Salle�a. Zanim granat urwa� mu r�k�, s�u�y� w armii francuskiej. Na miejscu brakuj�cej ko�czyny nosi� teraz prymitywn� protez� z �elaza. La Salle jeszcze nie wydobrza�, ale obawia� si�, �e je�li jego wyprawa nie wyruszy wkr�tce, to nigdy nie opu�ci tej wyspy. Hiszpanom uda�o si� ju� zdoby� �St Francois�, 30- tonowy kecz, nale��cy do ekspedycji, kt�rego zadaniem by�o przewo�enie �wie�ego mi�sa i warzyw dla kolonii. Na dodatek marynarze francuscy sp�dzili ostatnie dwa miesi�ce na Haiti na pija�stwie i swawoli. Jakby nie do�� by�o k�opot�w, osadnicy, kt�rzy mieli za�o�y� koloni� w Nowym �wiecie, stale k��cili si� z marynarzami. Z ponad 300, kt�rzy opu�cili La Rochelle, choroby i dezercja zabra�y jedn� trzeci�. Do La Salle�a dociera�y wie�ci o spiskuj�cych kapitanach. Obawia� si� najgorszego. Losy ekspedycji rysowa�y si� w czarnych barwach. - Rano musimy wyp�yn�� - mrukn�� s�abym g�osem. - Nie mo�emy ju� czeka� ani dnia d�u�ej. - Przyjacielu - powiedzia� Tonty - je�li taka twa wola, postawimy kapitana Beaujeu w stan gotowo�ci. Tonty wyszed� z domu w Port-de-Paix i skierowa� si� do portu. Z p�nocy wia� silny wiatr i zrobi�o si� zimno. Tonty skr�ci� za r�g brukowanej ulicy i spojrza� na trzy okr�ty zakotwiczone w zatoce. Najdalej w morzu sta�a 36-dzia�owa kanonierka �Jolly�. �Belle�, ma�a fregata z sze�cioma dzia�ami, by�a bli�ej brzegu. Trzystutonowy statek z zapasami dla wyprawy, ,,L�Aimable�, sta� na kotwicy tu� przy nabrze�u portowym. Gdy s�o�ce schowa�o si� za chmury, woda w zatoce zrobi�a si� czarna. Tonty wsiad� do jednej z szalup ,,L�Aimable V i pop�yn�� w stron� statku. Marynarz pe�ni�cy wachty powiadomi� kapitana Aigrona, �e Tonty p�ynie do niego, ale buntowniczo nastawiony kapitan nie wyszed� mu na spotkanie. - Monsieur Tonty - zaanonsowa� go�cia marynarz, pukaj�c do kapita�skich drzwi. - Prosz� wej�� - powiedzia� Aigron. Marynarz otworzy� drzwi i odsun�� si�, �eby przepu�ci� Tonty�ego. Kajuta kapitana �L�Aimable�a� znajdowa�a si� w wysokiej, p�okr�g�ej nadbud�wce na rufie statku. Wyposa�ona by�a w sprz�ty, kt�rych brakowa�o w innych cz�ciach statku. Kilka mosi�nych lamp na wielorybi t�uszcz wisia�o na �a�cuchach, ko�ysz�c si� wraz ze statkiem. Jedna z nich umocowana by�a obok koi, druga nad sto�em, przy kt�rym siedzia� Aigron, a jeszcze inna przy biegn�cej wzd�u� �cian kajuty p�ce z mapami morskimi. Na pod�odze le�a� pi�kny niegdy� tkany dywan perski, obecnie zjedzony przez mole i zdeptany butami. Koja Aigrona mia�a wysokie drewniane boki, kt�re mia�y uchroni� �pi�cego przed stoczeniem si� na pod�og� podczas silnego ko�ysania statku. Le�a�y na niej lniane prze�cierad�a i du�e wypchane pierzem poduszki. Na jednej z nich wylegiwa� si� kot. Podstarza�y kocur wygl�da� na steranego w bojach. Mia� brudnawe ��tobr�zowe futro i brakowa�o mu jednego ucha, kt�re straci�, powstrzymuj�c inwazj� szczur�w w g��bi �adowni �L�Aimable�a�. Kot zasycza�, gdy Tonty wkroczy� do kabiny. - Monsieur Tonty - odezwa� si� Aigron, nie wstaj�c od sto�u - co pana tu sprowadza? - La Salle rozkazuje panu przygotowa� �L�Aimable�a� do drogi na jutro rano - odpar� spokojnie Tonty. Tonty niewiele sobie robi� z Aigrona, a ten mu odp�aca� tym samym. - Rozmawiali�my z kapitanem Beaujeu - odpar� wynios�ym tonem Aigron. - Przed wyp�yni�ciem musimy zobaczy� mapy morskie monsieur La Salle�a. Nie mamy poj�cia, gdzie le�y ta rzeka. - Rozumiem - odpar� cicho Tonty. - Wi�c tak postanowili�cie z Beaujeu? - W�a�nie tak - odpar� z moc� Aigron. - No to nie pozostawiacie mi wyboru - powiedzia� Tonty. Podszed� do Aigrona, schwyci� go za kark �elazn� r�k� i powl�k� do schod�w. Na pok�adzie krzykn�� do najbli�ej stoj�cego marynarza. - Kto jest tu pierwszym oficerem?! Wyst�pi� wysoki, chudy m�czyzna. - Ja, monsieur Tonty. - Przygotowa� okr�t do drogi - powiedzia� Tonty. - Rano wyruszamy w morze z La Salle�em jako kapitanem. Zrozumiano? - Tak jest - odpar� drugi oficer. Aigron pr�bowa� co� m�wi�, ale Tonty mocniej przygni�t� mu gard�o. - Kapitan Aigron pop�ynie ze mn� na brzeg - powiedzia� Tonty, wlok�c kapitana do trapu, do kt�rego przycumowana by�a ��d�. - Za kilka godzin zjawi si� La Salle. Przy pierwszym �wietle dnia podnosimy kotwic�. - Wed�ug pa�skiego �yczenia - odpar� pierwszy oficer z uprzedzaj�c� grzeczno�ci�. Tonty wepchn�� Aigrona do �odzi. Wsiad� do niej sam, a marynarzowi rzuci� cum�. ��d� by�a w po�owie drogi do brzegu, gdy zwolni� u�cisk na karku Aigrona. Patrz�c prosto w oczy kapitana, powiedzia� cicho: - Przejmiesz dowodzenie �Belle� albo w tej chwili wyrzuc� ci� za burt�. Co wybierasz? - �Belle�, monsieur Tonty - wyszepta� ochryple Aigron. - Je�li jeszcze raz zlekcewa�ysz rozkazy La Salle�a - powiedzia� Tonty - poczujesz m�j kordelas na karku. Aigron skin�� g�ow�. Tony wyskoczy� z �odzi i poszed� nabrze�em, nie ogl�daj�c si� za siebie. Jego przyjaciel La Salle marzy� o zdobyciu kontynentu dla swojego kr�la. Ale marzenia nie zawsze si� spe�niaj�. Ostatnie dwa tygodnie by�y dla La Salle�a piek�em na ziemi. Gor�czka wr�ci�a, a wraz z ni� poczucie osamotnienia i problemy z podejmowaniem decyzji. Gdy trzy jego statki okr��y�y Kub� i wp�yn�y na wody Zatoki Meksyka�skiej, �wiadomo�� zagro�enia ze strony Hiszpan�w pogorszy�a jeszcze spraw�. Na morzu ma�o znacz�ce problemy urastaj� do niebywa�ych rozmiar�w; tak te� by�o z ekspedycj� La Salle�a. Marynarze ledwie odzywali si� do osadnik�w, La Salle i kapitanowie komunikowali si� poprzez osoby trzecie. Pierwszego stycznia 1685 roku pomiary g��boko�ci wskaza�y na blisko�� l�du. W kajucie �L�Aimable�a� La Salle, Tonty i Nika, ich zaufany india�ski przewodnik, odbywali tajn� narad�. Sukces ca�ej wyprawy zale�a� od tego, co postanowi�. Ale z decyzji podejmowanych w nerwowej atmosferze rzadko wynika co� dobrego. - Co my�lisz, Nika? - La Salle zwr�ci� si� do milkliwego przewodnika. - My�l�, �e jeste�my blisko powiedzia� Nika. - Ale musimy jeszcze trafi� na br�zowy �lad mulistej wody wielkiej rzeki. La Salle otar� spocone czo�o haftowan� chusteczk�. Cho� wcale nie by�o gor�co, poci� si� przez ca�y czas. - Tonty? - zapyta�. - My�l�, �e powinni�my p�yn�� na p�noc, a potem wys�a� na brzeg zwiadowc�w. Spr�bujemy ustali�, gdzie si� znajdujemy. - Jestem tego samego zdania - powiedzia� La Salle. Trzy godziny p�niej marynarz na bocianim gnie�dzie spostrzeg� mglisty kontur l�du. La Salle zszed� na brzeg, �eby si� rozejrze�. Okolica widziana z l�du wygl�da�a inaczej, ni� j� zapami�ta�, ale mog�y by� tego r�ne przyczyny. Po pierwsze, na p�askich grz�zawiskach w styczniu jest mniej ro�linno�ci ni� wiosn�, a w�a�nie wtedy by� tu ostatnim razem. Po drugie, od strony morza zawsze trudniej rozpozna� znaki orientacyjne w terenie. Je�li nie trafili w okolice Head of Passes, gdzie rzeka toczy do morza br�zowawe wody, to b�d� problemy: od Florydy po Red River ca�e wybrze�e wygl�da tak samo. Teraz decyzja nale�a�a do La Salle�a. Szalupa zatrzyma�a si� w uj�ciu ma�ej rzeczki. Spl�tana g�stwina cyprys�w nieomal ca�kowicie przes�ania�a s�o�ce. Ryby pluska�y po powierzchni wody. La Salle zgoni� r�k� z karku czarn� much�, nabra� do d�oni wody i spr�bowa� jej smak. - S�odka - stwierdzi�. - Znajdujemy si� w pobli�u s�ynnych rzek p�nocnej Florydy. - Nie wydaje mi si�, panie. My�l�, �e jeste�my niedaleko Missisipi - rzek� Nika. - Tu jest inaczej, ni� zapami�ta�em - odezwa� si� Tonty. Gor�czkowy dreszcz wstrz�sn�� La Salle�em. Trz�s� si� jak pies, kt�ry wyszed� z lodowatego strumienia. - Jestem pewien, �e rzeka jest tam - wskaza� r�k�. - Wracajmy na �L�Aimable�a�. Po�eglujemy na zach�d. Je�li b�dziemy si� trzyma� linii brzegu, zobaczymy jej muliste wody. Ogarni�ty gor�czk� La Salle by� pewien, �e s� gdzie� w okolicach Florydy. W rzeczywisto�ci wyl�dowali zaledwie kilka kilometr�w na zach�d od uj�cia Missisipi. Gdyby pop�yn�li na wsch�d, to jeszcze przed obiadem zobaczyliby jej br�zowe wody. Kolejna b��dna decyzja mia�a fatalne skutki dla wyprawy. - La Salle nie ma poj�cia, gdzie si� znajdujemy - stwierdzi� Beaujeu. - Postawienie szczura l�dowego na stanowisku kapitana statku jest zar�wno niezgodne z obyczajem, jak i nierozs�dne - powiedzia� Aigron. Beaujeu pokiwa� g�ow�. - Wracaj na sw�j statek. Takie s�owa mo�na uzna� za bunt. Musimy wykonywa� rozkazy. - Bunt by�by najlepszym rozwi�zaniem - powiedzia� Aigron, wstaj�c, �eby wr�ci� na �Belle�. - Ci przekl�ci osadnicy objadaj� moich marynarzy. Je�li nie wy�lemy na brzeg my�liwych, to umrzemy wszyscy z g�odu. Nast�pnego ranka trzy statki zacz�y podr� w kierunku zachodnim. Male�ka �Belle� trzyma�a si� blisko linii brzegu, �L�Aimable� p�yn�� w �rodku, a kanonierka �Jolly� sz�a kursem najdalej wysuni�tym w morze, na wypadek, gdyby pojawi� si� jaki� hiszpa�ski statek. Min�� tydzie�, Missisipi zostawa�a coraz dalej za rufami statk�w. Gdy ekspedycja dotar�a wreszcie do Teksasu, brakowa�o jej ju� �ywno�ci. Sprawy coraz szybciej przybiera�y z�y obr�t. - Te przybrze�ne wyspy powinny by� bardziej wysuni�te w morze - powiedzia� La Salle. - To za tymi wyspami zatkn�li�my francusk� flag�? - zapyta� Tonty. - Tak s�dz� - odpar� La Salle. Nika siedzia� w milczeniu, zamy�lony. Tutaj by�y zupe�nie inne gatunki ptak�w, a zwierz�ta, kt�re dostrzeg� na l�dzie, przypomina�y raczej te, kt�re �y�y na Wielkich R�wninach. Mimo to milcza�. Nikt nie pyta� go o zdanie. - Je�li nawet te laguny nie s� uj�ciem Missisipi, to musz� le�e� nad rzek�, kt�ra wpada do zatoki - powiedzia� La Salle. - Wyl�dujemy, wy�lemy my�liwych, wzniesiemy fort dla os�ony i wyruszymy na wypraw�. Mam dobre przeczucie. Przeczucie wynika�o z gor�czki, ale zabrak�o kogo�, kto podwa�y�by jego decyzj�. �Belle� przesz�a nad �ach�. �L�Aimable� i �Jolly� sta�y na zewn�trz. - Sir - powiedzia� Aigron. - Musz� zaprotestowa�. Woda jest tu p�ytka, a pr�dy zdradliwe. By�o to pierwsze od miesi�cy spotkanie twarz� w twarz mi�dzy tymi dwoma lud�mi. - �Belle� przesz�a - stwierdzi� La Salle. - To mniejszy statek, o p�askim dnie - powiedzia� Aigron. - �L�Aimable� ma 300 ton wyporno�ci. - Rozkazuj� panu, przej�� dowodzenie na �L�Aimable�a� i przeprowadzi� go przez �ach� - powiedzia� La Salle. - W innym razie uznam to za bunt. Aigron popatrzy� na Tonty�ego, stoj�cego o kilka krok�w od nich. - Sporz�dz� rozkaz na pi�mie, uwalniaj�cy mnie od wszelkiej odpowiedzialno�ci - powiedzia� Aigron - kt�re ty, panie, musisz podpisa�. Potem mam zamiar przenie�� swoje rzeczy osobiste na �Jolly�. - Zgoda - odpar� znu�onym tonem La Salle. Aigron zwr�ci� si� do swego zast�pcy: - Ka� marynarzom wysondowa� dno i ustawi� boje wzd�u� obu brzeg�w kana�u. Wchodzimy wraz z jutrzejszym przyp�ywem. La Salle wsta�. - Przekazuj� panu dowodzenie nad tym statkiem. Prosz� kaza� przenie�� nasze rzeczy na l�d. Tonty, Nika i ja b�dziemy nocowa� na brzegu. - Jak pan sobie �yczy - odpar� Aigron. La Salle, dwaj jego zaufani towarzysze i grupka osadnik�w oraz marynarzy sp�dzili noc na l�dzie. Dwudziesty dzie� stycznia 1685 roku zacz�� si� pogodnie. Tylko kilka podmuch�w wiatru zak��ci�o pi�kny poranek. La Salle czu� si� bardzo zm�czony. Dwukrotnie podchodzili Indianie mieszkaj�cy w pobli�u. Jak do tej pory zachowywali si� pokojowo, ale m�wili w dialekcie, kt�rego nie rozumia� ani La Salle, ani nawet Nika. Ich intencje pozostawa�y wielk� niewiadom�. La Salle rozkaza� grupce ludzi, �eby poszli do pobliskiego lasku i �ci�li drzewo potrzebne do budowy cz�na, z kt�rego mo�na b�dzie dokona� rekonesansu na okolicznych p�yciznach. Spojrza� w morze i zobaczy�, jak �L�Aimable� podnosi kotwic�. W tym momencie podbieg� do niego jeden z marynarzy. Chwil� potrwa�o, zanim z�apa� dech. - Dzicy - wyrzuci� wreszcie z siebie. - Pojmali naszych ludzi. La Salle patrzy� w morze. �Belle�, zamiast holowa� �L�Aimable�a� przez cie�nin�, sta�a w pewnej odleg�o�ci. Czy sternik, wbrew rozkazom, mia� zamiar przep�yn�� nad �ach� pod �aglami? La Salle nie mia� czasu zastanawia� si� nad tym. Wraz z Tontym i Nika pobieg� do obozu Indian. Patrz�c przez rami�, spostrzeg� postawione �agle na �L�Aimable�u�. Brandy doda�a sternikowi Duhoutowi i kapitanowi Aigronowi odwagi. Wiatr dmucha� w �agle, odleg�o�� od �achy by�a coraz mniejsza. Na starych �aglowcach sternik sta� ty�em do dziobu i patrzy� na horyzont rozpo�cieraj�cy si� za statkiem. Przy tylu masztach, olinowaniu i zapasach zgromadzonych na pok�adzie niewiele zobaczy�by, patrz�c w prz�d. - Ster lewo cztery stopnie! - krzykn�� do Aigrona, kt�ry przekr�ci� ko�o sterowe. - Ster prawo osiem stopni. Poda� kolejne komendy. Aigronowi uda�o si� przep�yn�� przez pierwsze p�ycizny. Okr�t dotar� do linii wyznaczonej przez boje i zacz�� przechodzi� nad raf�. Jeszcze kilka minut i znajdzie si� wewn�trz laguny. - Jedna siekiera i tuzin igie� - zaproponowa� La Salle w zamian za swoich ludzi. Nika przet�umaczy� to najlepiej jak potrafi� i czeka�, czy zosta� zrozumiany. W�dz Indian kiwn�� g�ow� na zgod� i da� znak r�k�, �eby zwolni� pojmanych. La Salle i Tonty wyszli z obozu, �eby popatrze� na �L�Aimable�a�. - Je�li utrzymaj� ten kurs, wejd� na mielizn� - powiedzia� La Salle do Tonty�ego. - Obawiam si�, �e masz racj� - odpar� Tonty. - Ale nic na to nie poradzimy. La Salle ko�czy� negocjacje, gdy us�ysza� wystrza� z armaty, uzgodniony sygna� alarmowy. �L�Aimable� wszed� na mielizn�. Drewno, tr�c o raf�, wydaje d�wi�k przypominaj�cy kwilenie niemowl�cia. - Na dolnym pok�adzie zapasy �ywno�ci dla ca�ej ekspedycji zosta�y zalane wod�. Je�li nie wydob�dzie si� ich szybko i nie osuszy, b�d� stracone - powiedzia� Aigron do Duhouta. - Najpierw trzeba ratowa� wino i brandy - odpar� Duhout. La Salle wr�ci� na brzeg ze swymi uwolnionymi lud�mi tak szybko, jak tylko m�g�. Wszed� na wzniesienie i zobaczy� ponury widok. �L�Aimable� wpad� na raf�. Przez rozdart� burt� wysypywa� si� do wody �adunek. Na domiar nieszcz�cia niebo przykry�y burzowe chmury. Nale�a�o ratowa�, co si� da i modli� o powodzenie. Przez reszt� dnia za�oga wydobywa�a towary z zatopionej �adowni i szalupami przewozi�a na brzeg. Gdy zapada�a noc, rozbili ob�z na brzegu. Przez ca�� noc silny wiatr i wysokie fale naciera�y na unieruchomiony statek, kt�ry rozpada� si� na kawa�ki. Wreszcie na niebie ukaza�a si� czerwona jutrzenka. La Salle sta� w milczeniu, patrz�c, jak fale prze