8289
Szczegóły |
Tytuł |
8289 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8289 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8289 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8289 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Lawrence Watt-Ewans
Jednym Zakl�ciem
ROZDZIA� 1
Ma�y domek na skraju bagien, w kt�rym stary Roggit prze�y� swoje �ycie, nie
nale�a�, �ci�le m�wi�c, do wioski Telven. Jednak�e znaj-
duj�c si� na przeciwleg�ym zboczu wzg�rza, kt�re stanowi�o granic� miasteczka,
by� na tyle blisko, aby Roggita uwa�ano za Telve�czy-
ka; nikt tedy nie protestowa�, kiedy jego ucze�, Tobas, zaprosi� mieszka�c�w na
pogrzeb swojego mistrza.
Oczywi�cie, pomijaj�c wszelkie subtelne rozr�nienia graniczne, nie nale�a�o do
rzeczy m�drych nara�a� si� na gniew czarnoksi�nika
ani te� jego ucznia � nawet je�li by� on tak niedokszta�cony jak Tobas, kt�ry
uczy� si� dopiero rok czy dwa u nieomal ju� zupe�nie zdzie-
cinnia�ego i od dawna zniedo��nia�ego starca.
Z tych to wzgl�d�w, a tak�e zwyk�ej ciekawo�ci wywo�anej ca�opaleniem jednej ze
starszych i bardziej ekscentrycznych os�b w okolicy
ceremonie pogrzebowe przyci�gn�y ca�y t�um; wi�cej ni� po�ow� mieszka�c�w
miasteczka. Patrz�c, jak rozchodzili si� w milczeniu po
zaga�ni�ciu ognia, Tobas zda� sobie spraw� z niemi�ej prawdy, �e nikt spo�r�d
nich � ani m�ody, ani stary, ani w �rednim wieku � nie
przyszed� wiedziony przyja�ni� czy te� wsp�czuciem dla zmar�ego czarnoksi�nika
albo dla niego, �yj�cego ucznia.
Gdy by� m�odszy, mia� przyjaci�, ale wszyscy odsun�li si� od niego, kiedy
opu�ci�o go szcz�cie. Od �mierci jego ojca uwa�ano go za
istot� przynosz�c� pecha, nie nadaj�c� si� na przyjaciela dla nikogo.
Patrzy�, jak wie�niacy oddalali si� parami, tr�jkami lub ca�ymi rodzinami, a
potem ruszy� samotnie na drug� stron� wzg�rza do swego
domku. S�o�ce sta�o jeszcze wysoko na niebie. Stos wypali� si� szybko, ostatnio
bowiem by�o dosy� sucho.
Wspinaj�c si� na szczyt Tobas zastanawia� si�, czy on sam naprawd� smuci si� z
powodu �mierci Roggita i stwierdzi� ku swojemu za-
niepokojeniu, �e nie jest pewien, czy �a�uje Roggita, czy tylko martwi si�
w�asn� przysz�o�ci�.
A przysz�o�� ta by�a do pewnego stopnia niepewna. Jako ucze� Roggita w momencie
jego �mierci dziedziczy� wszystko, co nie zosta�o
wcze�niej zapisane innym; o ile wiedzia�, Roggit nie mia� dzieci ani krewnych,
ani nawet by�ych uczni�w, kt�rym m�g�by co� zostawi�.
Skromny spadek w ca�o�ci nale�a� si� Tobasowi.
Co prawda nie stanowi�o to wielkiej pociechy. Roggit nie by� bogaty. Mia�
niewielki kawa�ek ziemi, nazbyt bagnistej, aby nadawa�a si�
do uprawy, domek wraz z ca�ym wyposa�eniem i to wszystko.
Przynajmniej nie zosta�em bez dachu nad g�ow� tak jak wtedy, gdy umar� ojciec,
pomy�la� Tobas. A w domku znajdowa�y si� zapasy
zi� i magiczne sprz�ty Roggita, w tym rzecz najwa�niejsza, jego Ksi�ga Zakl��.
Tobas b�dzie jej bardzo potrzebowa�. Na niej jedynie mo�e polega�.
Kiedy uda�o mu si� wreszcie przekona� starego czarodzieja, �eby go przyj�� na
ucznia, chocia� ka�dy kto nie by� na wp� �lepy i zdzie-
cinnia�y widzia�, �e ma co najmniej pi�tna�cie lat, a nie maksymalnie
dopuszczalne trzyna�cie, Tobas my�la�, �e zapewni� sobie byt.
Oczekiwa�, �e spokojnie przep�dzi swoje dni zarabiaj�c na chleb jako
ma�omiasteczkowy czarnoksi�nik sprzedawaniem napoj�w mi�o-
snych i odczynianiem urok�w, tak jak Roggit. Wydawa�o si�, �e b�dzie to ca�kiem
proste. Zosta� wprowadzony we wst�pne tajniki Ce-
chu Czarnoksi�nik�w � my�l�c o tym nie�wiadomie dotkn�� r�koje�ci sztyletu,
kt�ry mia� u pasa � i przyswoi� sobie pierwsze zakl�cie
bez trudu, gdy po ca�ych miesi�cach najwyra�niej niepotrzebnych przygotowa�
Roggit uzna� wreszcie, �e mo�e go czego� nauczy�.
Tobas opanowa� pierwsze zakl�cie dok�adnie i ponad wszelk� w�tpliwo��. �wiczy�
dot�d, a� by� w stanie wykona� je w spos�b dosko-
na�y bez chwili zastanowienia; dopiero wtedy Roggit przyzna�, �e je umie i
obieca� nauczy� go nast�pnego w ci�gu najbli�szego miesi�-
ca. Ucze� z niecierpliwo�ci� oczekiwa� kolejnego stadium swojej nauki, a
tymczasem dwa dni temu staruszek umar� we �nie zostawiaj�c
Tobasowi dom i swoj� Ksi�g� Zakl��, a tak�e s�oiki, pude�eczka i najrozmaitsze
tajemnicze przedmioty oraz znajomo�� tylko jednego
zakl�cia � umiej�tno�� rozpalania ognia.
Dziadek nazywa� to Zap�onem Thrindle'a, a Tobas musia� przyzna�, �e umiej�tno��
zapalania ognia wsz�dzie, o ka�dej porze, w ka�dych
warunkach, bez wzgl�du na to, jak mokre jest paliwo czy jak silny wieje wiatr,
pod warunkiem, �e ma sw�j athame, jak Roggit nazywa�
zaczarowany sztylet b�d�cy kluczem do czarodziejskiej pot�gi, oraz kilka ziaren
siarki, jest rzecz� bardzo u�yteczn� i od czasu do czasu
popisywa� si� zapaleniem tego czy owego. U�y� zakl�cia do zapalenia stosu
pogrzebowego Roggita stwarzaj�c odpowiedni� atmosfer�
ceremonii pogrzebowej i wie�niacy wydali pomruk aprobaty.
Oczywi�cie nie zawsze udawa�o mu si� z powodzeniem pos�u�y� swoim zakl�ciem,
pomy�la� kwa�no; raz wp�dzi� si� w zak�opotanie
usi�uj�c zapali� czarn� ska��, kt�r� omy�kowo wzi�� za w�giel. Jedynym
rezultatem by� deszcz iskier. Na szcz�cie dziewczyna, przed
kt�r� si� chcia� popisa�, nie wiedzia�a, �e nale�y oczekiwa� czego� wi�cej i
by�a odpowiednio zachwycona.
Mimo swojej niew�tpliwej u�yteczno�ci Zap�on Thrindle'a nie by� zakl�ciem, z
kt�rego mo�na by si� utrzyma�. Nie zarobi nim na chleb
ani nie przekona �adnej dziewczyny, �eby za niego wysz�a � wi�kszo�� dziewczyn z
miasteczka okazywa�a mu ostatnio wyra�ny ch��d,
chocia� nie bardzo wiedzia� dlaczego. Nigdy si� nie spodziewa�, �e o�eni si� z
mi�o�ci � by�o to udzia�em niewielu os�b � ale w�tpi�, �e-
by w obecnej sytuacji kt�rakolwiek niezam�na kobieta chocia� rozwa�a�a
mo�liwo�� zawarcia z nim ma��e�stwa z rozs�dku.
Musi szybko nauczy� si� wi�cej zakl�� i zdoby� sobie mark� jako nowy
czarnoksi�nik wioskowy. Je�li nie uda mu si� wkr�tce zapew-
ni� sobie tej pozycji, to kto� mo�e zaprosi� jakiego� obcego maga, kt�ry pozbawi
go zaj�cia. Gdyby tak si� sta�o, to nie utrzyma si� z
tych paru zi�, kt�re rosn� w jego ogrodzie.
Na szcz�cie mia� Ksi�g� Zakl�� Roggita. Ale przyspieszaj�c kroku na opadaj�cym
zboczu wzg�rza stwierdzi�, �e mimo woli przycho-
dz� mu na my�l powody, dla kt�rych m�g�by nie potrafi� jej u�y�. Czy Roggit
napisa� j� w jakim� tajnym j�zyku czarnoksi�nik�w?
Czy potrzebne mu zakl�cia b�d� wymaga�y sk�adnik�w, kt�rych nie uda mu si�
zdoby�? Ksi�ga by�a stara; mo�e jej karty b�d� dla niego
nieczytelne, bo tylko Roggit m�g� sobie z niej odtwarza� to, co ju� zna�. Czy
jest w niej jaka� nie znana mu wa�na tajemnica?
Nie chcia� marnowa� czasu. Je�li straci chocia� jeden dzie� na �a�ob� po biednym
starym Roggicie, to co� mo�e p�j�� nie tak. Otworzy
Ksi�g� Zakl��, jak tylko znajdzie si� w domu.
Z niecierpliwo�ci� przebieg� przez podw�rko, otworzy� zasuw� i wszed� do domu,
kt�ry nie nale�a� ju� do Roggita. Nale�a� do niego.
Rozejrza� si�, jakby by� tu po raz pierwszy. Jego w�asne w�skie ��ko, w
zasadzie raczej kozetka, kt�rego ju� nie b�dzie u�ywa�, sta�o w
jednym k�cie; po drugiej stronie znajdowa�o si� skromne ��ko Roggita, kt�re
mia� zamiar zaj��. W obu ko�cach pokoju zia�y paleniska,
puste i zimne; by�o jeszcze ciep�o, a od �mierci Roggita Tobas nie zatroszczy�
si� o ugotowanie czegokolwiek. D�ugi st�, na kt�rym
przyrz�dzano posi�ki, jedzono i kt�ry stanowi� warsztat pracy czarnoksi�nika,
stal po�rodku. D�u�sze �ciany z obu jego stron zastawio-
ne by�y p�kami, szafkami i szafeczkami zape�nionymi przedmiotami niezb�dnymi w
skromnym �yciu codziennym czarnoksi�nika i w
jego tajemnym zawodzie. Sufit by� po prostu spodem krytego s�om� dachu, a
pod�oga zwyk�ym klepiskiem. Ksi�ga Zakl�� le�a�a w sa-
motnej glorii na swoim pulpicie
Niezbyt to wiele, pomy�la� krytycznie, ale domek by� suchy, a gdy rozpali�o si�
palenisko, r�wnie� ciep�y. Nie wygl�da� teraz najlepiej �
materac na ��ku by� go�y, bo jedyne koce pos�u�y�y do owini�cia szcz�tk�w
Roggita na stosie pogrzebowym, a wiaderka na drewno i
wod� sta�y puste, gdy� Tobas nie po�wi�ca� wielkiej uwagi sprawom �ycia
codziennego od chwili �mierci Roggita. Kilka zakl��, kt�re
rzuci� Roggit, by� mo�e dzia�a�y tu i tam, troch� napoj�w leczniczych i
mi�osnych mog�o gdzie� wala� si� w tym ba�aganie, ale na
wierzchu nie widzia�o si� nic magicznego. Zwyk�y, skromny dom
Ale by� jego.
Utkwi� spojrzenie w Ksi�dze Zakl��. Ona te� nale�a�a do niego. By�a to jedyna
rzecz Roggita, kt�rej nie wolno mu by�o dotyka�. Mizer-
na garstka p�szlachetnych kamieni starego czarnoksi�nika le�a�a schowana
gdzie� w domku, ukryta nawet przed jego w�asnym
uczniem, ale Tobas m�g� ogl�da� je do woli, gdy z jakiego� powodu zosta�y
wydobyte z ukrycia. Tylko Ksi�ga by�a zakazana.
Podszed� do pulpitu i zacz�� j� bada�.
By�a wielka, gruba, oprawiona w matowe, niebieskoszare aluminiowe p�yty; du�y,
czarny znak runiczny, kt�rego Tobas nie potrafi� od-
czyta�, zdobi� jej ok�adk�. Wiedzia�, �e wi�kszo�� kart jest pusta, ale Roggit
chwali� si�, �e zawiera trzydzie�ci r�nych zakl��, a Tobas
widzia� w niej kilka. By� pewien, �e ksi�ga ta stanowi klucz do jego
przysz�o�ci.
Zawaha� si�, wci�� jakby zwi�zany zakazem starca, ale w ko�cu dotkn��
wyszczerbionej metalowej ok�adki. Ma do tego prawo, my�la� i
post�puje najzupe�niej rozs�dnie si�gaj�c po Ksi�g� Zakl��, kt�r� odziedziczy�,
gdy� chce nauczy� si� wi�cej magii i zarobi� na �ycie.
Teraz nale�a�a do niego.
Delikatnie pog�aska� ksi�g�, jak gdyby spodziewaj�c si�, �e odczuje jej magi�,
ale w dotyku by�a taka sama jak �cianka wiadra na wod�.
U�miechn�� si�, rozbawiony swoj� naiwn� my�l�, �e mo�na odczu� magi� Ksi�gi �jak
gdyby ona j� mia�a. Wreszcie, bardziej przej�ty,
ni� got�w by� si� do tego przyzna� przed samym sob�, chwyci� wytart� kraw�d� i
podwa�y� ci�k�, oprawion� w aluminium ok�adk�.
Bez �adnego ostrze�enia czarna runa na ok�adce g�o�no i gwa�townie eksplodowa�a
mu w twarz, wyrzucaj�c na wszystkie strony poma-
ra�czowe iskry; �adna z nich nie trafi�a go, chocia� jedna osmali�a mu w�osy.
Tobas zaskoczony w pierwszej chwili zrobi� krok do ty�u, gapi�c si� na dymi�c�,
poczernia�� ok�adk� Ksi�gi Zakl��. Jak si� wydawa�o.
Roggit umie�ci� jakie� zakl�cie ochronne, aby odstrasza� z�odziei. A potem Tobas
poczu� zapach dymu i zda� sobie spraw�, �e iskry nie
by�y iluzj�. Zdziwiony i pe�en niesmaku rozejrza� si� doko�a; rozrzucone iskry
gas�y na twardym klepisku, jedna przypali�a blat sto�u, ale
wygl�da�o na to, �e nie zrobi�y �adnej szkody.
Tylko dlaczego czu� zapach dymu?
Poci�gn�� ponownie nosem, a potem spojrza� w g�r�, sk�d dobieg� go cichy trzask,
i zobaczy�, �e jeden z ognistych pocisk�w zapali�
dach tu� nad kalenic�. Sucha s�oma zaj�a si� b�yskawicznie.
Bliski paniki, rozejrza� si� gwa�townie dooko�a, szukaj�c jakiego� sposobu
ugaszenia ognia, zanim si� rozprzestrzeni. Nie pofatygowa�
si�, �eby przynie�� wody i teraz nie mia� jej pod r�k�, by zala� p�omienie, a
droga do studni czy cho�by do bagna zajmie mu tyle czasu,
�e spali si� po�owa dachu� Porwa� z pobliskiej p�ki star� szat� Roggita, ale
nie si�ga� ni� tak wysoko, aby m�c zd�awi� ogie�. Du�y
koc, kt�rym dosi�gn��by, sp�on�� na stosie pogrzebowym.
Wspi�� si� na st� owijaj�c sobie przedrami� szat�; gdy si�ga� do g�ry, noga
sto�u trzasn�a pod jego ci�arem i polecia� z powrotem na
pod�og�. Potoczy� si� na bok nie doznaj�c szwanku, poderwa� si� na nogi i
rozejrza� si� za czym� innym, na co m�g�by si� wspi��.
Nie znalaz� nic. Krzes�a, jak to stwierdzi� natychmiast, by�y za niskie.
Musia� jednak co� zrobi�, bo domek stanowi� ca�y jego maj�tek. By� w zasadzie
czarnoksi�nikiem, jednak patrz�c na p�omienie li��ce
poczernia�� ze staro�ci kalenic� kilka st�p poza jego zasi�giem czu� si�
kompletnie bezradny.
Widok rozprzestrzeniaj�cego si� ognia wp�dzi� go w ostateczn� desperacj� i
przysz�a mu do g�owy pewna my�l. By� czarnoksi�nikiem i
zna� zakl�cie, jedno co prawda, ale za to zwi�zane z ogniem. Czy� przys�owie nie
m�wi, �e ogie� nale�y zwalcza� ogniem?
Szybko wyrwa� zza pasa sztylet, wydoby� z woreczka siark� i cisn�� swoje
zakl�cie w p�on�c� strzech�.
Eksplozja, jak� wywo�a�, przeros�a poprzedni�. P� dachu posz�o w drzazgi, a
si�a wybuchu powali�a Tobasa i og�uszy�a go.
Kiedy wr�ci� do przytomno�ci, ca�y dom sta� w p�omieniach, a p�on�ce od�amki
pada�y na wszystkie strony. W panice, zapominaj�c o
wszelkich pr�bach ratowania swojego dziedzictwa i my�l�c tylko o w�asnej sk�rze,
wybieg� na dw�r wzywaj�c dziko pomocy.
ROZDZIA� 2
Niepocieszony patrzy�, jak p�onie jego domek. Ca�y budynek i wszystko, co
znajdowa�o si� w �rodku, trawi� ogie� a on m�g� tylko sta� i
patrze�.
To, pomy�la� z rozpacz�, ponad wszelk� w�tpliwo��, bez ratunku i nadziei
odrobienia, oznacza koniec jego nauki. Jak gdyby �mier� jego
mistrza nie stanowi�a dostatecznej katastrofy, kt�ra pozbawi�a go ostatniej
osoby na �wiecie, dla kt�rej cokolwiek znaczy�, a teraz, w
kilka godzin po pogrzebie przez przypadek zniszczy� wszystko, co starzec mu
pozostawi�. Dom i ca�y jego ziemski maj�tek, poza tym co
mia� na sobie, zamienia�y si� na jego oczach w dym i kup� popio�u.
Ksi�ga Zakl�� Roggita niew�tpliwie by�a stracona, a r�wnie niew�tpliwie �aden
czarnoksi�nik nie we�mie go na ucznia. Mia� siedem-
na�cie lat � kt�ry czarnoksi�nik przyjmie siedemnastoletniego ch�opaka w
jakiejkolwiek sytuacji, a ju� takiego, kt�ry tak niewiele zna�
tajemnej wiedzy? Pozna� podstawow� tajemnic� czarnoksi�stwa, to prawda. Tym
sekretem by� charakter athame, rytualnego sztyletu
wykonywanego przez ka�dego czarnoksi�nika, i to, �e zawiera on cz�� duszy
swojego pana. Poza tym zna� jedno zakl�cie. Co mo�e
zdzia�a� czarnoksi�nik z jednym zakl�ciem?
Szanse znalezienia innego zaj�cia w Telven albo w okolicy by�y niewielkie; nie
m�g� nawet liczy� na ma��e�stwo dla pieni�dzy, bo nie
mia� u nikogo d�ugu wdzi�czno�ci ani bliskich krewnych, kt�rzy mogliby pom�c mu
w zar�czeniu si�, ani te� na ma��e�stwo z mi�o�ci.
By� pewien, �e ka�dy, kto ju� go zna�, nie b�dzie chcia� mie� z nim do
czynienia, zw�aszcza po tej ostatniej katastrofie � w obawie, �e
jego pech mo�e si� przenie�� na niego.
Westchn��. Nie zawsze by� pechowcem, a w ka�dym razie nie zawsze tak s�dzi�, ale
teraz, gdy przebiega� my�l� swoje �ycie, zacz�� w to
w�tpi�. Z�y znak stanowi�o na pewno, �e matka zmar�a przy jego urodzeniu; nie
jest to dobry pocz�tek dla �adnego dziecka.
Poza tym powodzi�o mu si� ca�kiem nie�le, dop�ki nie doszed� do pi�tnastu lat.
Czu� si� dobrze u kuzynki ojca Indamary i jej m�a, kt�-
rzy zajmowali si� nim w zast�pstwie rodzic�w, i doskonale zgadza� si� z ich
dzie�mi, swoim przyrodnim rodze�stwem. Nie przytrafi�o
mu si� wi�cej niemi�ych przyg�d ni� innym dzieciom � upadk�w z drzew, toni�cia w
okolicznym stawie � nic niezwyk�ego. Wyszed� ca-
�o z epidemii ospy, kt�ra zabra�a kilku s�siad�w, gdy mia� osiem lat, a atak,
jaki przeszed�, nie pozostawi� �lad�w na jego twarzy. Do-
brze mu si� �y�o w tym czasie; bawi� si� na polach z innymi dzie�mi, chodzi� na
d�ugie spacery z ojcem, ilekro� jego statek zawin�� do
portu, i og�lnie prowadzi� normalne, szcz�liwe �ycie jako syn pirata, kt�remu
si� wiod�o
Kapra, poprawi� si�; jego ojciec by� kaprem, broni�cym Wolne Krainy Wybrze�a
przed tyrani� Ethsharyjczyk�w. Tak m�wili wszyscy
s�siedzi.
Nigdy naprawd� nie poj��, jak rabowanie statk�w kupieckich mog�oby powstrzyma�
w�adc�w Ethshar przed ponownym podbojem Wol-
nych Krain i przywr�ceniem swoich surowych rz�d�w, takich jak dawno temu, ale
wszyscy twierdzili, �e to skutkuje, wi�c w ko�cu
przesta� w to w�tpi�.
Jego ojciec nigdy nie dba� o uprzejme okre�lenia ani o wykr�ty; ku zgorszeniu
s�siad�w przedstawia� si� jako Dabran Pirat, a nie Dabran
Kaper i m�wi� ka�demu, kto go o to zapyta�, �e zajmowa� si� tym dla pieni�dzy, a
nie z patriotyzmu.
A Dabran dba� o swoje pieni�dze. To by�a g��wna przyczyna, dla kt�rej Tobas,
jego syn, pozosta� teraz bez grosza. Ca�y maj�tek pirata
znajdowa� si� na pok�adzie jego okr�tu "M�ciciel", gdy ten zaatakowa�
niew�a�ciwy statek i poszed� na dno Morza Po�udniowego wraz z
ca�� swoj� za�og�.
Ten monumentalny pech okaza� si� pocz�tkiem dalszych nieszcz�� Tobasa. Kto by
przypuszcza�, �e zwyczajny ethsharyjski statek ku-
piecki b�dzie wi�z� co� takiego? �wiadkowie na brzegu nie byli zgodni w swoich
opisach, poza tym, �e to co�, co wci�gn�o statek Da-
brana w odm�ty, by�o wielkie, czarne i mia�o macki.
Tobas znowu westchn��. T�skni� za ojcem. Nie widywa� go cz�sto nawet w
najlepszych czasach, ale chocia� mia� �wiadomo��, �e Da-
bran �yje, gdzie� tam napada na statki, dop�ki demonolog nie wywo�a� tego czego�
nie wiadomo sk�d.
Pociesza� si�, �e mog�oby by� gorzej. Przynajmniej sam nie znajdowa� si� na
pok�adzie "M�ciciela", gdy statek zaton��. Gdyby przyj��
propozycj� ojca, �eby zosta� jego uczniem, a nie tylko dziedziczy� statek i
pieni�dze, gni�by teraz razem z Dabranem na dnie oceanu.
Jego lenistwo uratowa�o go � zamierza� wykorzysta� swoje dziedzictwo, aby
za�o�y� jaki� inny interes, kt�ry prowadziliby jego pracow-
nicy, a nie pozosta� w m�cz�cym zawodzie ojca. Nie chcia� p�ywa� na morzu.
Pami�ta� ten straszny dzie�, kiedy przysz�a wiadomo�� o �mierci ojca. Pogoda jak
na przek�r by�a �liczna: pi�kny, s�oneczny, wiosenny
dzie�, zielone, nagrzane s�o�cem pola, b��kitne niebo usiane bia�ymi puchatymi
ob�oczkami. Wylegiwa� si� na pag�rku za domem, po
prostu le�a� sobie i cieszy� si� s�o�cem, gdy jego kuzynka Peretta przybieg�a
szukaj�c go, z w�osami w nie�adzie i powag� na twarzy. Od
razu wiedzia�, �e niesie z�e wiadomo�ci; Peretta nigdy nie by�a powa�na i tylko
prawdziwa katastrofa mog�aby przeszkodzi� jej w ucze-
saniu w�os�w
Nie traci�a czasu, tylko powiedzia�a po prostu: S� z�e wiadomo�ci z Shan. Tw�j
ojciec nie �yje; demon dopad� jego statek i zatopi� go.
Nikt nie prze�y� i nic si�, nie uratowa�o. Wszystko stracone.
Gapi� si� na ni�, dobrze to pami�ta�, po prostu gapi� si� na ni�; jej s�owa nie
mog�y by� prawd�. Dopiero gdy rodzice Peretty zapakowali
jego skromny dobytek i kazali mu si� wynie�� przed zachodem s�o�ca, uwierzy�, �e
ojciec naprawd� zgin�� i �e dawne �ycie sko�czy�o
si�. Nikt nie odwa�y�by si� narazi� Dabranowi, gdyby �y�, ale kiedy umar� i
sko�czy�y si� pieni�dze na utrzymanie jego leniwego, nic
nie wartego syna, pragn�li si� jak najszybciej go pozby�. W por�wnaniu z fors�
wi�zy rodzinne nie bardzo si� licz�.
To go zabola�o. Jedna katastrofa przysz�a tu� po drugiej.
No c�, powiedzia� sobie, a p�omienie hucza�y po�r�d zwisaj�cych nad szcz�tkami
domku ga��zi drzew bagiennych, przynajmniej teraz
to ju� jest ostatnia katastrofa. Nie mia� nic wi�cej do stracenia.
�le mu si� dzia�o zaraz po katastrofie statku, po tym jak jego kuzyni wyrzucili
go; nocowa� w bramach i na polach i rzadko trafia� mu si�
posi�ek. Dawni przyjaciele omijali go. Uwa�a� si� za szcz�liwca, kiedy ju�
prawie godz�c si� sp�dzi� reszt� �ycia jako z�odziej lub �e-
brak zdo�a� przekona� starego Roggita, aby przyj�� go na ucznia, mimo �e mia� na
to za wiele lat.
Tobas patrz�c na p�on�cy domek i swoje przepadaj�ce w ogniu dziedzictwo, zacz��
pow�tpiewa�, czy naprawd� mu si� wtedy poszcz�-
�ci�o. Zn�w by� bezdomny, starszy i mia� jeszcze mniej perspektyw ni� przedtem.
Szczeg�lnie wysoki, jaskrawy p�omie� wystrzeli� wysoko z g�o�nym trzaskiem, po
kt�rym nast�pi�a przyt�umiona eksplozja; Tobas po-
czu� dziwny zapach, kt�rego nie by� w stanie okre�li�. P�omienie musia�y
dosi�gn�� �atwopalnych materia��w Roggita, specjalnych za-
lakowanych pude�ek, kt�re trzyma� z dala od pospolitszych czarnoksi�skich
przedmiot�w, takich jak sproszkowane paj�ki albo korzenie.
Tobas lekko zmarszczy� brwi. Chocia� by�y to drobiazgi w obliczu katastrofy,
z�o�ci�o go, �e nie dowie si� nigdy, do czego to wszystko
s�u�y�o.
Us�ysza� wo�anie i turkot. Odwr�ci� si� i zobaczy� nadje�d�aj�c� wreszcie z
wioski stra� ogniow�, za p�no aby cokolwiek uratowa�, w
p� godziny po tym, jak wys�a� po pomoc swojego najbli�szego s�siada. Rozpozna�
wi�kszo�� z nich: starego Clurima, kt�ry maj�c dwie
�ony stanowi� temat wi�kszo�ci spro�nych dowcip�w opowiadanych w Telven, Farana,
jedynego kowala we wsi l specjalist� od wszel-
kich po�ar�w, Vengara i Zarka, z kt�rymi przyja�ni� si� w dzieci�stwie, a kt�rzy
zacz�li go unika� po �mierci jego ojca Tobas westchn��
� przyjechali za p�no, aby si� na cokolwiek przyda� . Zd��y� ju� straci�
nadziej� na uratowanie czegokolwiek poza zewn�trznymi �cia-
nami, ale teraz, gdy obserwowa� nadje�d�aj�c� stra� po�arn�, zobaczy�, �e i na
to nie ma szans
Wybieg�szy z krzykiem z p�on�cego domku, uspokoi� si� troch� na widok pomocnego
s�siada, kt�rego wys�a� pod g�r� do wioski Przez
chwil� walczy� z my�l� o bohaterskim powrocie do piek�a, ale rozs�dek szybko
zwyci�y� �mia�o�� W ko�cu co ma ratowa�, zapyta�
sam siebie. Ksi�ga Zakl�� prawdopodobnie pierwsza pad�a pastw� ognia, skoro
zap�on�� on bezpo�rednio nad ni�, a pozosta�e przedmio-
ty, kt�rych warto�� zna�, to athame u jego pasa i buteleczka z siark� w
sakiewce. P�szlachetne kamienie Roggita na pewno warto by od-
zyska�, gdyby Tobas potrafi� je znale�� Zosta�y jednak dobrze schowane przez
dziadka.
Dopiero teraz, o wiele za p�no, przysz�o mu do g�owy, �e warto by uratowa� te�
jakie� ubranie i par� but�w. No i wiadro, kt�re przyda-
�oby si� do gaszenia po�aru
Tobas musia� przyzna�, �e gdy ju� przybyli, Telve�czycy zabrali si� gorliwie do
pracy nape�niaj�c wiadra wod� z bagien i wylewaj�c j�
na ogie�, gdzie sycza�a i zamienia�a si� w par� bez wi�kszego efektu . Ci,
kt�rzy nie mieli wiader jak Tobas, stali i patrzyli, podziwiaj�c
kolorowe p�omienie, pojawiaj�ce si� to tu, to tam, gdy tajemnicze proszki
starego czarnoksi�nika, jeden po drugim spada�y z poch�oni�-
tych �arem p�ek i zapala�y si�, nape�niaj�c powietrze bogatym asortymentem
zapach�w i odor�w
Wi�kszo�� wie�niak�w unika�a pechowego ucznia czarnoksi�nika, trzymaj�c si� od
niego z dala. Tobas nie by� na tyle niewra�liwy,
aby tego nie zauwa�y� lub �le to zrozumie�, i uzna� to za ostateczny dow�d, �e
nadesz�a chwila, przed kt�r� broni� si� od paru lat Pora
na zawsze opu�ci� Telven, swoj� rodzinn� wie�, i uda� si� w daleki �wiat szuka�
szcz�cia
Zadr�a�. Co za okropna my�l!
Nie chcia� wcale odchodzi�. By� domatorem, czu� si� dobrze w�r�d ludzi i w
miejscach, kt�re zna�, i wcale nie pragn�� poznawa� no-
wych. Telven to jego dom. Zawsze tu zostawa�, gdy ojciec wyp�ywa� na morze,
chocia� Dabran stale, od czasu gdy Tobas wyr�s� z wie-
ku dzieci�cego, zaprasza� go na rejsy. Po �mierci ojca pozosta� w Telven. Kr�ci�
si� po wiosce nawet wtedy, gdy by� bezdomny, staraj�c
si� zosta� w miejscu, kt�re zna�. Nie mia� zawodu, nie mia� dziewczyny ani
perspektyw ma��e�stwa, ani bliskich przyjaci�, ale Telven
by� nadal jego domem. Uda�o mu si� zosta�, bo przekona� Roggita, �e jest na tyle
m�ody, �eby zosta� uczniem
Gdy to drobne oszustwo powiod�o si�, Tobas my�la�, �e ma ju� miejsce na sta�e i
�e do�yje swoich dni w ojczystej okolicy. Do chwili
gdy otworzy� Ksi�g� Zakl��, s�dzi�, �e zostanie.
Sk�d mia� wiedzie�, �e staruszek umie�ci� na niej tak pot�ne zakl�cia ochronne?
Potrz�sn�� g�ow� z niesmakiem. Nadal nie wiedzia� dok�adnie, co zrobi� �le i jak
dzia�a�o zakl�cie ochronne; nigdy nie widzia�, �eby
Roggit wypowiada� jakie� kontrzakl�cia albo robi� co� niezwyk�ego, gdy zagl�da�
do ksi�gi. Po prostu si�ga� po ni� i otwiera� j�, tak jak
ka�d� inn� ksi��k�. Tobas chcia� zrobi� to samo.
Ale zakl�cie ochronne dzia�a�o i w rezultacie sta� i patrzy�, jak ogie� niszczy
ostatnie ogniwa wi���ce go z wiosk�.
A on tylko chcia� mie� dom i spokojne, wygodne �ycie; czy naprawd� za wiele
wymaga� od bog�w?
Frontowa �ciana domku wygi�a si�, zapad�a i w ko�cu run�a do �rodka z g�o�nym
hurkotem, a Tobas odwr�ci� si�. Nic tu ju� nie mia�,
nic i nikogo, kto by go tutaj zatrzyma�, ani te� nie mia�by tu z czego �y�,
gdyby zosta�. Nie mia� tu ju� domu. Uzna�, �e nie ma co prze-
d�u�a� katastrofy. Odszed�, o nadchodz�cym �wicie, od �aru, �wiat�a i huku
ognia, ze �zami w oczach, kt�re, jak sobie stanowczo powie-
dzia�, by�y wywo�ane przez dym.
ROZDZIA� 3
S�o�ce dobrze ju� wzesz�o, gdy si� obudzi�. Pierwsz� my�l� by�o zdziwienie, �e
�pi zwini�ty w k��bek po�r�d wysokiej trawy, a nie w
swoim w�asnym ��ku w domku Roggita, ale szybko przypomnia� sobie wypadki
poprzedniej doby.
Po opuszczeniu bagien w�drowa� bez celu w ciemno�ciach nie dbaj�c, dok�d idzie,
a� upad� i zasn��. A teraz obudzi� si�, zesztywnia�y
od niewygody, zrozpaczony swoj� strat� i nie maj�c poj�cia, gdzie si� uda�.
Usiad� szeleszcz�c traw�. Przetar� oczy i zacz�� si� zastanawia�. Dok�d ma i��?
Nie mia� �adnych umiej�tno�ci, kt�rymi m�g�by zara-
bia� na �ycie; nie by� ani szybki, ani silny, ani nawet przystojny. Chudy,
wzrostu nieco wi�cej ni� �redniego, o przeci�tnych rysach twa-
rzy, matowych ciemnoblond w�osach i br�zowych oczach, nie rokowa� �adnej nadziei
na sukces. Nie by� te� wykszta�cony; pozna� pod-
stawy czytania i pisania, arytmetyki oraz opowie�ci stanowi�ce histori� i
religi� Mieszka�c�w Wolnych Ziem, ale poza swoj� nauk� u
Roggita nie mia� �adnych specjalistycznych wiadomo�ci. Nigdy nie uda� si� dalej
ni� trzy mile od Telven, poza kr�tk� podr� do Shan,
na kt�r� zabra� go ojciec � kilka mil brzegiem morza w t� i z powrotem. Zna�
geografi� o tyle, o ile zna� j� ka�dy ch�opak z Wolnych
Ziem, ale nic ponadto. Na zach�d i po�udnie by� ocean, a na p�noc i wsch�d
rozci�ga�o si� mocarstwo Ethshar. Gdyby posz�o si� dosta-
tecznie daleko na po�udniowy wsch�d, wzd�u� wybrze�a nale��cego do Ethshar,
mo�na by dotrze� do na po�y mitycznych Ma�ych Kr�-
lestw, kt�re kiedy� stanowi�y Stare Ethshar. Gdyby posz�o si� dostatecznie
daleko na p�noc, mo�na by dotrze� do ziem barbarzy�c�w.
Dalej p�nocny kraniec �wiata by� skuty lodem, wschodni gor�c� pustyni�,
zachodni � zasnuty mg��, a na po�udnie znajdowa� si� nie-
sko�czony ocean � o ile wiadomo. Opowiadano mu o g�rach i puszczy, ale nie mia�
pewno�ci, czy to prawda; na w�asne oczy widzia�
tylko znajome �agodne zielone pag�rki, kamieniste pla�e i wioski Wolnych Ziem,
no i ogromny, pusty ocean na po�udniu.
Shan, jedyne prawdziwe miasto, jakie zna�, le�a�o mniej ni� o dzie� drogi na
po�udniowy zach�d. Ale je�li p�jdzie tam, to co b�dzie ro-
bi�? Par� os�b zna�o go tam jako syna swojego ojca i na pewno rozpowiedzieli ju�
o jego pechu, a mo�e nawet pr�bowaliby odzyska�
prawdziwe czy te� urojone d�ugi jego ojca. Znaj� go i wiedz�, �e nie ma nic do
zaoferowania. Mia� ju� za wiele lat, by kto� przyj�� go na
ucznia; nawet biedny, na po�y �lepy i czasem zdziecinnia�y stary Roggit odnosi�
si� podejrzliwie do wieku, jaki mu poda�. Nie m�g� i��
na morze, tak samo jak nie m�g� zosta� uczniem; s�ysza�, �e w Ethshar mo�na by�o
zosta� �eglarzem maj�c lat szesna�cie i mo�e by mu
si� to uda�o, ale w Wolnych Ziemiach kapitanowie woleli przyjmowa� m�odszych
ch�opc�w w wieku dwunastu albo trzynastu lat
Musia� i�� tam, gdzie nikt go nie zna�, to by�o jasne. Ale w Wolnych Ziemiach
zawsze mo�e si� znale�� kto�, kto go rozpozna.
Oznacza�o to, �e musi i�� do Ethshar. Mocarstwo Ethshar by�o jedynym pa�stwem
granicz�cym z Wolnymi Ziemiami.
Ale jak mia� to zrobi�? Granica z pewno�ci� znajdowa�a si� o wiele mil od
wybrze�a, a taka podr� oznacza�aby ca�e dnie marszu, pod-
czas kt�rych musia�by �ebra� o jedzenie albo g�odowa�. A gdy ju� przeszed�by
granic�, to gdzie by si� znajdowa�? Na ziemi wroga! Na
pustkowiu! Niewiele wiedzia� o Ethshar, ale by� prawie pewien, �e nic wa�nego
nie znajdowa�o si� tam przy granicy Wolnych Ziem.
O mil� na po�udnie rozci�ga� si� ocean, a ka�dy statek zmierzaj�cy do wybrze�a
Ethshar musia� tamt�dy przep�yn�� � od tego zale�a�o
istnienie Shan i reszty Wolnych Ziem, bo bez �up�w przywo�onych przez pirat�w
miasto g�odowa�oby. �aden ethsharyjski statek nie
zawija� dobrowolnie do Shan ani �aden statek z Shan nie wyp�ywa� do Ethshar,
wiec nie m�g�by tam zaokr�towa�. Ale gdyby napotka�
jaki� statek na morzu? Do tego potrzebowa� �odzi, bo wyruszenie wp�aw w celu
dotarcia na statek znajduj�cy si� na pe�nym morzu zu-
pe�nie nie mia�o sensu.
Czy potrafi�by zbudowa� ��d�? Zada� sobie to pytanie i natychmiast wiedzia�,
jaka b�dzie na nie odpowied�.
Nie potrafi�by. Zawsze planowa�, �e b�dzie sobie lekko i �atwo �y� ze spadku,
czy to w postaci z�ota swojego ojca, czy zakl�� czarno-
ksi�nika; nie ma co kry�, �e ledwo wiedzia�, jak si� trzyma m�otek.
W takim razie, powiedzia� sobie, musi znale�� ��d�, kt�r� zbudowa� kto� inny i w
jaki� spos�b wej�� w jej posiadanie.
No c�, pomy�la�, brzmi to jasno i nie powinno by� trudne do wykonania. Podni�s�
si� na nogi i skierowa� na po�udnie. Wydawa�o mu
si�, �e �agodny wiatr poruszaj�cy trawami mia� zapach soli morskiej.
S�o�ce prawie sta�o nad g�ow�, gdy w ko�cu pokona� ostatnie wzniesienie, rz�d
wydm i znalaz� si� na pla�y. Mila nigdy nie wydawa�a
mu si� d�uga, gdy siedzia� w domu, rozmawiaj�c, czy te� rozmy�laj�c � trzy mile,
czyli zaledwie sze�� tysi�cy jard�w to nie by�o wiele �
ale maszeruj�c w upalnym s�o�cu, bez �niadania, w starych kapciach zamiast
but�w, uzna� �e jest to wyczerpuj�ca odleg�o�� dla kogo�
w tak kiepskiej kondycji jak on. Tunika przepoci�a mu si� i �a�owa�, �e �adne
inne ubranie, opr�cz tego co mia� na sobie, nie ocala�o z
po�aru. Usiad� ci�ko na kamieniach i zapatrzy� si� na po�udnie, mru��c oczy
przed jaskrawym odbiciem s�o�ca na falach morza i czuj�c
burczenie w brzuchu. Wiatr usta�, a wilgotne i nieruchome powietrze nie
przynosi�o och�ody
Kiedy odetchn�� i oczy przyzwyczai�y si� do jaskrawego blasku, odwr�ci� si� i
popatrzy� najpierw na wsch�d, a potem na zach�d.
Nie zobaczy� ani �ladu �odzi i ci�ko westchn��. B�dzie musia� dalej i�� pieszo.
Powoli wsta�, otrzepa� spodnie i przez chwil� zastanawia� si�, jaki ma obra�
kierunek.
W kt�r�kolwiek ze stron p�jdzie, w ko�cu dotrze do Ethshar; Wolne Ziemie
graniczy�y albo z oceanem, albo z Mocarstwem. Podejrze-
wa� jednak, �e na zach�d b�dzie o wiele dalej, a poza tym w tym kierunku le�a�o
Shan. No i m�wiono, �e najbogatsze miasta Ethshar
znajdowa�y si� na wschodzie.
Ruszy� tedy na wsch�d.
Przeszed� mniej ni� mil�, gdy nagle zawaha� si�. Nie chcia� i�� a� do samej
granicy � chcia� znale�� ��d�. Port w Shan by� pe�en �odzi. A
wiedzia� sk�din�d, �e mi�dzy miejscem, gdzie si� znajdowa�, a najbli�szym
miastem ethsharyjskim nie ma co liczy� na ��d�. Rzuci�
okiem za siebie.
Pla�a z jego �ladami na piasku tworz�cymi samotn� lini� by�a nazbyt mu dobrze
znajoma. Nie m�g� na ni� patrze�. Nie b�dzie spogl�da�
do ty�u, powiedzia� sobie, tylko naprz�d! Je�li ma i�� a� do samego Ethshar, w
porz�dku, ale na pewno � o ile wcze�niej nie umrze z
g�odu � w ko�cu znajdzie jak�� ��d�. Popatrzy� na morze.
Na horyzoncie, daleko na po�udniowy zach�d, znajdowa� si� statek p�yn�cy na
wsch�d; najwyra�niej na pe�nym morzu by�o troch� wia-
tru, je�li nawet na brzegu panowa�a cisza. Ethsharyjski handlowiec, domy�li�
si�, kt�ry bezpiecznie min�� ju� Shan i jego pirat�w �je�li
tylko uda mu si� do niego dotrze�, to b�dzie du�y post�p, ale wci�� nie mia�
�odzi. Ruszy� dalej.
Zaledwie sto jard�w dalej, gdy okr��a� wydm�, zauwa�y� przed sob� wyci�gni�t� na
piasek ��d�. Zatrzyma� si�, zaskoczony swoim
szcz�ciem.
��d� by�a ma�a, bez �agli ani pok�adu, o ile widzia�; a wi�c albo ��d� wios�owa,
albo nap�dzana magi�. Zwr�cona by�a w dobrym kie-
runku, co stanowi�o zach�t�.
Nie zauwa�y� nikogo ani w �odzi, ani w jego okolicy; nad g�ow� krzykn�a mu mewa
strasz�c go, ale ludzi nie dostrzeg�.
Zastanawia� si�, dlaczego ��d� zostawiono w�a�nie tu, bez opieki. Nie widzia�
�adnego domu na pobliskim brzegu. Pomy�la�, �e pewnie
jest to wrak i �e ani nie wie jak, ani nie potrafi jej naprawi�.
Przysz�o mu do g�owy, �e mo�e jest nap�dzana i chroniona magi� i jej w�a�ciciel
zostawia j� gdzie popadnie, nie musz�c si� o ni� mar-
twi�.
Ale dlaczego tu? Nie widzia� na tym skrawku piasku nic, co mog�oby by� w
jakikolwiek spos�b atrakcyjne dla kogokolwiek.
Nie, to pewnie wrak albo ��d� nale��ca do jakiego� statku, kt�r� zmy� sztorm i
rzuci� tutaj.
Warto by�oby to zbada�. Spr�bowa� wykrzesa� z siebie troch� entuzjazmu,
przechodz�c w niezr�czny trucht � niezr�czny, bo stopy bola-
�y go od niezwyk�ego jak na niego wysi�ku, a zniszczone sanda�y nie nadawa�y si�
ju� do u�ytku.
Gdy podchodzi� do �odzi, nastr�j poprawia� mu si�, a gdy ju� do niej doszed�,
sta� si� prawie optymistyczny. Karta odwr�ci�a si�. Ma�a
��dka okaza�a si� nie uszkodzona i doskonale si� nadawa�a do tego, �eby si� ni�
uda� w pogo� za tym statkiem handlowym. ��d� by�a
cz�ciowo wyposa�ona: pod �awk� le�a�y starannie u�o�one wios�a, a p��cienny
worek upchni�to na rufie. Nadal nie widzia� w pobli�u
nikogo, kto m�g�by by� w�a�cicielem. Je�li ��d� chroni�a magia, to oczywi�cie
nie uda mu si� jej wykorzysta�. W takim wypadku musi
broni� si� swoim statusem czarnoksi�nika, aby unikn�� k�opot�w � zak�adaj�c, �e
w�a�ciciel tak�e nim by�, a nie czarownikiem, kap�a-
nem, demonologiem albo jedn� z tych tajemniczych nowych odmian szamana, czy
jakim� innym rodzajem czarodzieja.
Nagle serce zabi�o mu na trwog�. W�a�ciciel � nie w�a�ciciele nie znikn�li
jednak bez �ladu zostawiaj�c mu ��d�. �lady dw�ch par st�p
wi�y si� kr�t� lini� przez pla��, a potem wspina�y si� na najbli�sz� wydm�. By�o
w nich co� dziwnego. Przyjrza� si� im w zadumie.
Jedne by�y g��bsze i wi�ksze, a drugie mniejsze i p�ytsze. Wiod�y bardzo blisko
siebie, ale nie zachodzi�y na siebie jak to bywa w wy-
padku, gdy jedna osoba �ledzi drug�, ale bieg�y jeden obok drugiego i prawie
idealnie r�wnolegle. Nie prowadzi�y te� prosto, ale wi�y
si� jak w��. W dw�ch miejscach �lady by�y na niewielkiej przestrzeni zadeptane.
Tobas patrzy� i patrzy�, a� wreszcie zrozumia� ich wymow� i zachcia�o mu si�
�mia�. Teraz ju� wiedzia�, dlaczego ci dwoje dobili to tej
pustej pla�y, tak odleg�ej od wszystkiego, w �rodku dnia, i dlaczego poszli na
wydm� zostawiaj�c ��d� bez stra�y. Zakochani robi� r�ne
g�upstwa � ten powszechnie znany fakt by� powodem, dla kt�rego wi�kszo�� ludzi
unika romans�w i �eni si� dla wygody i pieni�dzy.
Oni prawdopodobnie obejmowali si� ramionami i dlatego ich �lady bieg�y tak
blisko siebie, a w zdeptanych miejscach niew�tpliwie za-
trzymywali si� i ca�owali, jakby na przek�sk� przed g��wnym daniem konsumowanym
pewnie teraz gdzie� za wydm� i g�uszonym szu-
mem fal. ��d� bez kabiny, co �atwo sobie wyobrazi�, jest do takich cel�w zbyt
chwiejna i ciasna.
Ale mogli wr�ci� w ka�dej chwili. Pospiesznie zepchn�� ��d� na wod�. Kil
zazgrzyta� o piasek, a potem nadchodz�ca fala uwolni�a ��d�.
Tobas wypycha� j�, a� znalaz� si� po kolana w wodzie, a potem chwyci� j� za
burt� i przytrzyma�.
W�a�nie gramoli� si� do �rodka, gdy brodata, czarnow�osa g�owa pojawi�a si� nad
wydm�, tam gdzie prowadzi�y �lady st�p.
� Ej�e! � krzykn�� m�czyzna, najwyra�niej zirytowany tym, co zobaczy�.
Obok niego pojawi�a si� g�owa kobiety.
Tobas zignorowa� ich oboje i wyci�gn�� wios�a ze schowka.
� Hej, to nasza ��d�! � zawo�a� m�czyzna. Wspina� si� na wydm�, poprawiaj�c
swoj� zapiaszczon� tunik�.
Tobas wsadzi� wios�a w dulki, zanurzy� pi�ra w wod�, pochyli� si� do przodu i
poci�gn��, nie zamierzaj�c troszczy� si� o to, co mo�e si�
sta�, je�li zaczepi pi�rem o jak�� podwodn� ska��.
��d� skr�ci�a i Tobas poci�gn�� mocniej jednym z wiose�, aby nada� jej kierunek
na pe�ne morze. Ka�de poci�gni�cie wyra�nie oddala�o
go od brzegu; dno opada�o tu szybko, wi�c po trzecim czy czwartym poci�gni�ciu
niebezpiecze�stwo zahaczenia pi�rem o piasek min�-
�o.
� Wracaj! � zawo�a�a kobieta, zbiegaj�c z wydmy na pla��. � Wracaj z nasz�
�odzi�!
Tobas znalaz� si� twarz� w twarz z ni�, gdy odwraca� ��d�. U�miechn�� si� do
niej, gdy zatrzyma�a si� na skraju wody, ju� o kilka jar-
d�w od niego; by�a bardzo m�oda, na pewno mia�a mniej ni� osiemna�cie lat, a
mo�e nawet mniej ni� on, i bardzo �adna mimo tego, �e
jej w�osy by�y potargane, a sp�dnica i tunika zapiaszczone i w nie�adzie.
� Przepraszam! � krzykn��. � Ale nie mog� inaczej. Zwr�c� j� wam, je�li b�d�
m�g�! � Poczu� si� troch� winny. Droczenie si� z zako-
chanymi parami mia�o wieloletni� tradycj� w Telven, ale kradzie� �odzi mog�a
mie� powa�ne konsekwencje. � S�uchajcie � zawo�a�. �
Je�li p�jdziecie mil� na zach�d, a potem mil� na p�noc, znajdziecie si� w
Telven; pomog� wam tam! Powiedzcie, �e... � zawaha� si�,
czy podawa� im swoje prawdziwe imi�, ale wzruszy� ramionami i ci�gn�� dalej. �
Powiedzcie im, �e przys�a� was Tobas, ucze� czarno-
ksi�nika!
� Ale... nasza ��d�! � wykrzykn�a kobieta, stoj�c po kostki w spienionej
wodzie. M�czyzna sta� obok niej, z r�kami na biodrach, pa-
trz�c z w�ciek�o�ci� na znikaj�c� posta� Tobasa.
� Przepraszam � powt�rzy� Tobas � ale potrzebuj� jej bardziej ni� wy. Co
rzek�szy po�wi�ci� ca�� swoj� uwag� wios�owaniu i nawet nie
spojrza� wi�cej na prawowitych w�a�cicieli �odzi. Musia� dogoni� statek.
ROZDZIA� 4
S�aby wiatr, wiej�cy z p�nocy pomaga� Tobasowi zatrzymuj�c zarazem statek,
kt�ry chcia� dogoni�. Szybko znalaz� si� na pe�nym mo-
rzu, a brzeg sta� si� tylko niewyra�nym zarysem na horyzoncie. Obejrza� si�
przez rami� i zobaczy� �agiel na prawo od dziobu; kad�ub
statku nie wynurzy� si� jeszcze zza horyzontu.
Obejrza� si� raz jeszcze na gin�cy w oddali l�d i straci� pewno�� siebie. Je�li
wiatr zmieni kierunek albo je�li statek zechce pop�yn�� na
po�udnie, bardziej na pe�ne morze, to nie uda mu si� go dogoni�, a nie odwa�y
si� ca�kowicie straci� z oczu l�du. Nie zna� si� na nawi-
gacji, mo�e zgubi� drog� na morzu. Oczywi�cie potrafi� ustali� wsch�d i zach�d
wed�ug s�o�ca, ale niebo mo�e si� zachmurzy� lub pr�d.
zniesie go gdzie� na zach�d, na bezkresny zachodni ocean, kt�ry rozci�ga� si� od
po�udniowego do p�nocnego kra�ca �wiata, bez
skrawka l�du. Popatrzy� na �agiel, uzna�, �e zbli�a si� i wyci�gn�� ociekaj�ce
wod� wios�a na pok�ad. Zaczeka. Po co ma si� m�czy� i
wyp�ywa� dalej, ni� to by�o bezpieczne i potrzebne
Przez chwil� siedzia� spokojnie, s�ysz�c tylko fale pluszcz�ce lekko o burty
�odzi i wod� kapi�c� z wiose� le��cych na dnie, a potem
przypomnia� sobie p��cienny worek na rufie. Teraz, pomy�la�, jest najlepsza
pora, �eby sprawdzi�, co jest w �rodku. Bardzo ostro�nie �
znajdowa� si� daleko poza lini�, w kt�rej za�amywa�y si� fale, ale morze
ko�ysa�o i tu �odzi�, a nie zamierza� ryzykowa� wywrotki � wy-
ci�gn�� worek i otworzy� go.
Gdy zajrza� do �rodka, poczu� cudowny zapach i nie trac�c ani chwili si�gn�� po
jego �r�d�o � po��wk� pieczonego kurczaka. By� oczy-
wi�cie zimny, ale g��d nie pozwoli�by mu si� waha�, nawet wtedy gdyby okaza� si�
surowy.
Ogryzaj�c nog� kontynuowa� badanie zawarto�ci worka i wyci�ga� bochenek chleba,
butelk� taniego czerwonego wina i r�nego rodzaju
owoce.
Czu� si�, jakby ucztowa� w samym niebie z bogami, popijaj�c czerwonym winem
spory k�s kurczaka.
Poch�on�� prawie ca�y posi�ek, najwyra�niej przeznaczony na dwie osoby, mimo
ostrzegawczego k�ucia w �o��dku. Na koniec u�o�y� si�
najwygodniej, jak potrafi�, aby uspokoi� �o��dek.
Nie uda�o mu si� to; zjad� za du�o, za szybko, po nazbyt d�ugiej przerwie i
zacz�� go bole� brzuch. Ruszy�o go te� sumienie. Ukrad� ��d�
i jedzenie parze na pla�y; by� z�odziejem.
� Zas�u�yli na to, �eby straci� obiad � powiedzia� na g�os usi�uj�c �artem
zag�uszy� wyrzuty sumienia. � Te� wybrali: czerwone wino z
kurcz�ciem na zimno!
Ale wcale nie chcia�o mu si� �mia�. To Indamara nauczy�a go, �e do drobiu pije
si� bia�e wino � ta kuzynka ojca, kobieta, kt�ra go wy-
chowa�a i kt�ra wyrzuci�a go, gdy tylko Dabran zgin��. Nauczy�a go tak�e nie
kra��, a w ka�dym razie pr�bowa�a i on nigdy nie ukrad�
nic poza paroma dojrza�ymi jab�kami s�siada.
Poruszy� raz kwesti� kradzie�y w rozmowie z ojcem. W ko�cu Dabran zarabia� w ten
spos�b na �ycie.
� Piractwo morskie to przypadek specjalny � powiedzia� wtedy Dabran. �
Obrabowujemy kupc�w, kt�rzy s� na tyle nierozs�dni, �e
op�ywaj� nasz p�wysep za blisko. Wiedz� o nas, je�li wi�c mimo wszystko
ryzykuj� przep�yni�cie przez nasze wody, to zas�uguj� na to,
co ich mo�e tu spotka�. Poza tym s� i tak bogaci, skoro sta� ich na wyposa�enie
statku i zaopatrzenie go w towary, a chc� zarobi� wi�-
cej, przewo��c swoje towary przez niebezpieczne wody � s� wi�c chciwymi g�upcami
zas�uguj�cymi na to, �eby ich obrabowa�. To nie
jest to samo co okradzenie kogo� s�abszego ni� ty, kogo� nie wchodz�cego nikomu
w drog� albo w�amywanie si� noc� komu� do domu.
My zabieramy otwarcie i ryzykujemy tyle samo co i oni. I dlatego nie jest to
kradzie�, raczej hazard, a ja jestem sk�onny broni� prawa do
ryzykowania wszystkim, co si� ma, nawet �yciem.
Tobas nigdy nie przyj�� tego usprawiedliwienia w stu procentach, ale zgadza�
si�, �e cz�owiek ma prawo ryzykowa� swoj� w�asno��. No
c�, sam Dabran zaryzykowa� �yciem i straci� je, a jego syn zosta� w rezultacie
z�odziejem, kradn�c ��d� i obiad niewinnej parze ko-
chank�w. Tobas zacytowa� sobie na pocieszenie jedn� z maksym swojego ojca:
"cz�owiek ma prawo uczyni� wszystko, co pozwoli
utrzyma� mu si� przy �yciu".
Ale wci�� czu� si� kiepsko i czeka� niecierpliwie, kiedy ethsharyjski statek
przyp�ynie i wreszcie zabierze go z lodzi. Mo�e jednak znie-
sie ��d� na brzeg i kochankowie odzyskaj� j�, oczywi�cie bez kurcz�cia na obiad.
Rozejrza� si�; statek zbli�y� si� znacznie i wida� by�o jego smuk�y, op�ywowy
kad�ub pod pe�nymi �aglami, ale odleg�o�� ci�gle jeszcze
by�a du�a. Po�o�y� si� z powrotem, opieraj�c niezbyt wygodnie g�ow� o �awk�.
Trzyma� si� r�koma za brzuch i usi�owa� wyobrazi� so-
bie, �e wszystko co wydarzy�o si� od czasu, gdy mia� dwana�cie lat, jest tylko
koszmarnym snem.
Nast�pnym wra�eniem, jakiego dozna�, by�o brutalne szarpanie, kt�re go obudzi�o;
zm�czenie wzi�o g�r�, gdy tylko przesta� porusza�
si� i odczuwa� g��d.
� Jak si� nazywasz? � zapyta� basowy g�os o dziwnym akcencie.
� Tobas � powiedzia�. � Tobas z... z Harbek.
� Harbek?
� W Ma�ych Kr�lestwach.
� Nigdy o nim nie s�ysza�em.
Tobas nie potrafi� znale�� na to odpowiedzi, bo wymy�li� t� nazw� przed chwil�,
zak�adaj�c idiotycznie, �e pytaj�cy go cz�owiek wie o
Ma�ych Kr�lestwach tyle samo co i on. Popatrzy� bezmy�lnie na szerok�, opalon�
twarz otoczon� g�stymi czarnymi w�osami i brod�.
� Co tu robisz? � zapyta� �w cz�owiek.
� Hm... � Tobas nie wiedzia� jeszcze, na jakim gruncie stoi.
� Zreszt� to niewa�ne; chod� na pok�ad, a kapitan ci� wypyta. Poderwa� Tobasa na
nogi i na wp� zawl�k�, a na wp� przeprowadzi� go z
ukradzionej ��dki do burty ethsharyjskiego statku, z kt�rego wysun�o si� kilka
r�k, aby wci�gn�� go przez reling na pok�ad.
Widok pok�adu, tak r�nego od tego, jaki pami�ta� z "M�ciciela", statku swojego
ojca, zaskoczy� go. "M�ciciel" by� szybki i s�u�y� do
walki, by� wi�c d�ugi, w�ski, mia� sznurowe drabinki i platformy, z kt�rych
�ucznicy mogli razi� wroga, a pozostali przeskakiwa� na je-
go pok�ad. Ten statek za� by� szeroki, aby zmie�ci� jak najwi�cej �adunku,
zamiast platform i drabinek wzd�u� burt zwiesza�y si� sieci,
kt�re mia�y utrudni� aborda�. Kilka ogromnych luk�w zajmowa�o ponad po�ow�
pok�adu, a wi�kszo�� takielunku na omasztowaniu
prawdopodobnie s�u�y�a jako d�wigi do �adowania i roz�adunku. Ponadto pok�ad nie
stanowi� r�wnej p�aszczyzny, ale sk�ada� si� z
trzech cz�ci, z kt�rych cz�� dziobowa i rufowa znajdowa�y si� wy�ej ni�
�r�dokr�cie.
Otoczy�o go kilku krzepkich �eglarzy w niebieskich sp�dniczkach. Czu� ich by�o
potem. � T�dy � og�osi� jeden z nich, wskazuj�c kciu-
kiem w stron� rufy; on tak�e m�wi� z silnym akcentem.
Tobas w milczeniu ruszy� we wskazanym kierunku, pod eskort� �eglarzy, i znalaz�
si� w du�ej, bogato wyposa�onej kabinie, zawieszo-
nej jedwabnymi draperiami i wy�o�onej grubym dywanem, w kt�rej unosi�a si� jaka�
przyjemna wo�, nie znana dotychczas Tobasowi.
Pulchny, �ysiej�cy m�czyzna, przyodziany na czerwono siedzia� za ozdobnym
biurkiem; po jego prawej r�ce sta�o dw�ch �eglarzy, a po
lewej smuk�a kobieta w bia�ej sukni. Kobieta wpatrywa�a si� w Tobasa
natarczywie; wzrok siedz�cego m�czyzny wyra�a� mniej zainte-
resowania, a dw�ch �eglarzy nie zwr�ci�o na niego wcale uwagi
� Je�li to jest sztuczka pirat�w � stwierdzi� siedz�cy m�czyzna, m�wi�c tym
samym dziwacznym akcentem co �eglarze � to zadbam,
aby� zgin��, zanim ktokolwiek zdo�a ci� uratowa�.
� To nie jest �adna sztuczka � powiedzia� Tobas. Mia� chwil� czasu na
zastanowienie, gdy go tu prowadzono. � Nazywam si� Tobas z
Harbek; towarzyszy�em mojemu panu do Tintallion, gdy nasz statek zosta�
staranowany przez kapra z Shan. Gdy statek przechyla� si�,
wpad�em do wody i znalaz�em t� ��d�; nikt inny nie ocala�. Kaprowie chyba mnie
nie zauwa�yli.
Tobas zastanawiaj�c si� nad tym, co dotychczas powiedzia�, nagle zda� sobie
spraw� ze swojej pomy�ki.
� To znaczy piraci; m�j pan nazywa� ich kaprami. � W Wolnych Ziemiach uwa�ano
ich za kapr�w, cokolwiek m�wi�by o tym Dabran, a
Tobas dawno przyzwyczai� si� u�ywa� uprzejmiejszej nazwy w rozmowach z obcymi,
dok�adniejszego okre�lenia za� w gronie rodzin-
nym. Jak si� zdawa�o, w�r�d Ethsharyjczyk�w znani byli jako piraci.
� Kto by� twoim panem?
� Czarnoksi�nik Roggit � powiedzia� �mia�o Tobas. By�a to w zasadzie prawda.
Czerwono odziany cz�owiek popatrzy� na kobiet�, a potem zab�bni� palcami o
biurko.
� Jaki statek?
� "Chluba Poranku" � szybko zaimprowizowa� Tobas.
� I co dalej?
Tobas nie zrozumia�.
� Dalej?
� Sk�d p�yn�a, ch�opcze, i jaki by� port przeznaczenia?
� Ach! Z Harbek, a p�yn�a do Tintallion.
� Gdzie jest Harbek?
� W Ma�ych Kr�lestwach.
� Tego ju� si� domy�li�em, ch�opcze, ale gdzie w Ma�ych Kr�lestwach?
� Ee... na po�udniu. � �a�owa�, �e nie poda� innego miejsca swojego pochodzenia;
nie wiedzia� prawie nic o Ma�ych Kr�lestwach.
Facet popatrzy� na niego przez d�u�sz� chwil�, a potem pochyli� si� do przodu
opieraj�c �okcie na biurku i rzek�:
� Nigdy nie s�ysza�em o twoim panu, twoim statku ani o twojej ojczy�nie,
ch�opcze, a �aden statek z Kr�lestw nie ma po co �eglowa� za
Ethshar Dolne, a ju� na pewno nie Tintallion, ale na razie nie nazw� ci� k�amc�.
Pozw�l mi jednak zasugerowa� pewn� inn� mo�liwo��.
Wyobra�my sobie, �e ch�opak z Pirackich Miast zapragn�� szuka� szcz�cia na
szerszym �wiecie ni� jego zapad�a dziura. Mo�e chcia�by
dosta� si� na pok�ad statku p�yn�cego do jednego z Ethshar. Je�liby mu si� to
uda�o, to musia�by umie� si� jako� wyt�umaczy� znalaz�-
szy si� ju� na pok�adzie. Nie znaj�c dobrze �wiata wymy�li�by jak�� bajeczk�
raczej, ni� przyzna� si�, �e pochodzi z kraju wrogiego Mo-
carstwu, ale by�by raczej przekonywaj�cy. Nie zdawa�by sobie nawet sprawy, �e
m�wi po ethsharyjsku z akcentem Pirackich Miast, kt�-
ry niczym nie przypomina mowy mieszka�c�w Ma�ych Kr�lestw, nawet wtedy gdy
wydaje im si�, �e m�wi� naszym j�zykiem, a nie-
jedn� ze swoich dziwacznych gwar. My�l�, �e wygl�da�by i m�wi�by bardzo podobnie
do ciebie, Tobasie z Harbek, kt�ry twierdzisz, �e
jeste� uczniem czarnoksi�nika.
� Jestem uczniem czarnoksi�nika � albo raczej by�em. M�j pan nie �yje.
� A reszta?
� Ee... � Tobas zamilk�.
� Mia�e� w �odzi par� solidnych wiose�, jak mi powiedziano, i wygl�dasz na
sprawnego � dlaczego nie powios�owa�e� do brzegu?
� Ee...
� Chcia�e� dosta� si� na pok�ad statku?
� Tak � przyzna� Tobas po chwili wahania, nie widz�c innego wyj�cia.
� Tak te� my�la�em. I to nie dlatego, �e boisz si� mieszka�c�w Pirackich Miast z
twoim akcentem. � Wyprostowa� si� i popatrzy� na To-
basa, sk�adaj�c d�onie. � No, c� � ci�gn��. � Sk�dkolwiek si� wywodzisz,
wygl�da na to, �e jeste� zupe�nie sam na �wiecie, boby� si� tu
nie znalaz�, a kimkolwiek by� by�, nie zamierzam przeszkadza� ci w odpracowaniu
swojego przejazdu do Ethshar Dolnego, a nawet do
Ethshar G�rnego. Ale b�dziesz pracowa�. Dekretem naszej w�adzy wyrzutkowie i
uciekinierzy maj� otrzyma� wolny przejazd, ale je�li
si� co do ciebie pomyli�em, to mo�esz poskar�y� si� staremu Edredowi Czwartemu,
gdy dop�yniemy do Ethshar Dolnego, ale do tej pory
b�dziesz pracowa�. Je�li nie chcesz, mo�emy wsadzi� ci� z powrotem do �odzi, w
kt�rej ci� znale�li�my. Zgoda?
Tobas milcz�co skin�� g�ow� i nawet nie odwa�y� si� zapyta�, jaka jest r�nica
mi�dzy Ethshar Dolnym a Ethshar G�rnym, ani te� kim
jest Edred Czwarty.
Pozwoli� si� odprowadzi� i pokaza�, kt�ry jest jego hamak. Znajdowa� si� w
po�owie drogi do kambuza, gdzie mia� pomaga� kucharzo-
wi w przygotowaniu obiadu dla za�ogi, gdy wreszcie dotar�o do niego, �e uda�o mu
si�, chocia� jego historyjka zosta�a zdemaskowana
jako k�amstwo. Nie powiesz� go jako pirata ani nie wrzuc� na powr�t do morza.
By� w drodze do Ethshar, gdzie znajdzie fortun� i nowy
dom!
U�miechn�� si�. Z�y los min��. Szuka� statku i prosz�, znalaz� si� na statku.
Potrzebowa� �odzi, �eby si� tu dosta� � i trafi�a mu si� ��d�.
Wtedy przypomnia� sobie, �e ukrad� ��d�, a marynarze wci�gn�li j� na statek i
przymocowali do pok�adu, i u�miech jego zgas�. Kiedy�,
przyrzek� sobie, gdy ju� b�dzie bogaty i pot�ny, zap�aci parze kochank�w za
��d� i za k�opoty, na jakie ich narazi�.
I za kurczaka te�.
ROZDZIA� 5
Pierwszym portem, do kt�rego zawin�li, by�o Ethshar Dolne. Na widok tego miasta
Tobas, wcze�niej ju� przyt�oczony dziwacznym, p�a-
skim krajobrazem, jaki mijali, straci� ca�kowicie pewno�� siebie. Nie zdawa�
sobie przedtem sprawy, �e miasto mo�e by