8235
Szczegóły |
Tytuł |
8235 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8235 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8235 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8235 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tomasz Pacy�ski
Opowie�� Wigilijna
Tomasz Pacy�ski (1958) � od lat zajmuje si� informatyk�, chocia� w stanie
wojennym
musia� zarabia� jako spawacz. Niedawno wyni�s� si� z Warszawy i mieszka na
prowincji
wraz z rodzin� oraz stadem ps�w i kot�w. Do tej pory opublikowa� powie�ci
Sherwood oraz
Wrzesie�.
Opowie�� Wigilijna to wspania�e opowiadanie dla mi�o�nik�w tzw. �popkultury�, a
co
wa�ne, z istotnym mora�em m�wi�cym, �e dzieci nale�y kocha� i szanowa�. Bo
inaczej...
Dla GIN-a, kt�ry nie znosi �wi�t.
nF, dzi�ki za pomys�
Zbli�ali si�, otaczaj�c p�kolem. W �rodku brodaty drab o t�ustej, zapijaczonej
g�bie,
u�omkiem kija bilardowego uderza� we wn�trze lewej d�oni. Na g�bie rozlewa� si�
oble�ny
u�miech. By� pewien przewagi, nawet nie musia� si� rozgl�da�, czu� obecno��
kompan�w.
Ten z lewej nie mia� nic, �adnego kija, kastetu, bejsbola. Nie musia�. Ju� na
pierwszy rzut
oka wida� by�o, �e wystarcz� mu go�e r�ce. Go�e, �wiec�ce od potu przedramiona,
pokryte
obscenicznymi tatua�ami. Za to drugi, ten szczurowaty, kryj�cy twarz w cieniu...
Z�owi�a
b�ysk �wiat�a odbity od rozbitej, trzymanej za szyjk� butelki. Tak zwanej
r�yczki.
Nie przestraszy�a si� jednak. Obliza�a tylko wyschni�te wargi.
T�ustog�by drab uni�s� u�omek kija, wznosz�c go do beznadziejnie sygnalizowanego
uderzenia. Run�� do przodu...
Z dezaprobat� wyd�a wargi. Zawsze tak jest. Szybki unik, t�ustog�by z wyrazem
zaskoczenia usi�uje z�apa� r�wnowag�. Cios w kark, lekki, zadany jakby
mimochodem
powala go, wypr�onego, na pod�og�. Z brudnych desek podnosi si� kurz. Smugi
�wiat�a
�adnie ta�cz� w ciemnym wn�trzu speluny.
Zawsze tak jest. Teraz, przy wt�rze przypominaj�cych r�banie drzewa odg�os�w,
Steven
Segal szybkimi ciosami masakruje twarz drugiego, tego z wytatuowanymi �apskami.
Ten
spluwa krwi� w takt uderze�, z regularno�ci� i obfito�ci� urz�dzenia do polewana
ogr�dka.
Teraz...
� Eeee, tam... � mrukn�a, macaj�c po ko�drze w poszukiwaniu pilota. Teraz ten z
butelk� podkradnie si� z ty�u, ustawi si� tak, by dosta� w samo ciemi� podbiciem
stopy w
kowbojskim bucie. B��dz�ce po ko�drze palce nacisn�y guzik. Ten sam odg�os,
g�uche ciosy
w niesamowitym tempie. Na nast�pnym kanale Jackie Chan robi� to samo, tylko z
wi�kszym
wdzi�kiem. Jeszcze raz. Bez sensu, animowane �nie�ynki, kurduple w czerwonych
czapeczkach. Jeszcze raz.
� Prosz�...
R�ka trzymaj�ca pistolet schowana za plecami, czujne spojrzenie przez wizjer.
� Prosz�... � usta drgaj�, oczy wype�niaj� si� �zami, sp�ywaj� po policzku,
rozmazuj�
krew z rozci�tej wargi.
Szeroko otworzy�a oczy. Wpu�� j�, no wpu��... Czeka�a na szcz�k zamka, szcz�k
zwalnianych rygli. Czeka�a, ca�a napi�ta, cho� s�ysza�a ten d�wi�k tyle razy,
cho� wiedzia�a,
�e us�yszy za chwil�.
D�uga chwila, wreszcie upragniony d�wi�k. Matylda wsuwa si� do �rodka.
Szkoda, pomy�la�a, szkoda, �e dopiero teraz. Bezb��dnie trafi�a w guzik, na
ekranie
pokaza�a si� zielona kreska. B�dzie g�o�niej.
Szkoda. Ch�tnie jeszcze raz zobaczy�aby t�ust� g�b� tatusia, czo�gaj�cego si� w
korytarzu,
zanim Gary Oldman strzeli po raz kolejny. Tatusia, czy kolejnego wujka, wszystko
jedno.
Poczu�a skurcz �o��dka. Nie wszystko jedno, ten ostatni wujek jest wyj�tkowo
wredny.
Zw�aszcza, jak go obudzi�, gdy chrapie po pijaku.
Chrapie po pijaku... Wci�� czuj�c skurcz �o��dka, maca�a w poszukiwaniu pilota,
nie
trafi�a, plastikowe pude�ko spad�o na pod�og�. Rzuci�a si� za nim, wyskakuj�c
spod ko�dry,
namaca�a, na szcz�cie od razu, tu� pod ��kiem. �ciszy�a telewizor, przez
chwil�
nas�uchiwa�a, stoj�c boso na zimnej pod�odze. Cisza. Tylko niewyra�ne chrapanie,
dobiegaj�ce przez cienk� �cian� dzia�ow�. Mo�e nie...
Skrzypienie ��ka by�o wyra�ne przez cienki gips z kartonem. Gips z kartonem,
wiedzia�a
dobrze, od kiedy poprzedni wujek wypi� po pijaku dziur� pi�ch�. Chcia� trafi�
mam�. Ale ona
zawsze by�a szybka, prawie jak Steven Segal. Musia�a by� szybka, w takiej pracy.
��ko zaskrzypia�o jeszcze raz, dobieg�o niewyra�ne przekle�stwo. Sta�a
nieruchomo,
�ciskaj�c pilota w spotnia�ej nagle d�oni. Na ekranie Leon rozlewa� mleko do
szklanek.
Jeszcze raz niewyra�ny pomruk. Przechodz�cy powoli w rytmiczne pochrapywanie.
Rozlu�ni�a si�, czuj�c, jak dr�� jej nogi. Jak zimne s� p�ytki PCV Cicho, by nie
poruszy�
skrzypi�cego ��ka wpe�z�a pod ko�dr�. Ostro�nie zwi�kszy�a si�� g�osu, tylko
troch�. I tak
zna�a dialogi na pami��.
Pieprzone �wi�ta. Mama wr�ci nad ranem, blada pod makija�em, d�ugo b�dzie
masowa�
opuchni�te od szpilek stopy. Wujek b�dzie si� snu� po mieszkaniu, przewracaj�c
graty po
k�tach i szukaj�c flaszki, kt�r� niechybnie wieczorem gdzie� zachomikowa�.
Dop�ki nie
znajdzie i nie �yknie klina, lepiej mu pod �apy nie podchodzi�. Nie b�dzie
wprawdzie
obmacywa�, nie z rana, ale zdzieli� mo�e. Odruchowo dotkn�a opuchni�tej jeszcze
wargi.
Rano zdzieli�, nie bacz�c, �e mama zagrozi�a wydrapaniem �lepi�w. Zdzieli�, w
wigilijny
poranek.
� Czy �ycie zawsze jest takie zasrane? � spyta�a Matylda.
� Zawsze � odpowiedzia�a razem z Leonem. � Zawsze, siostro... � doda�a po
chwili.
Matylda sk�ada�a pistolet. Oksydowane cz�ci trafia�y bezb��dnie na swoje
miejsce.
M�g�by przynie�� co� takiego, ten ca�y cholerny Miko�aj. Ma gdzie zostawi�,
u�miechn�a
si�, jest nawet choinka. Z lampkami, za dych� od ruskich, wujek si� szarpn��,
kiedy zobaczy�,
�e mama przynios�a drzewko. Nawet stara� si� by� mi�y po tym jak ju� waln��
swojego klina.
Zbyt mi�y. Poczu�a dreszcz, gdy przypomnia�a sobie dotyk o�linionych warg na
policzku,
drapanie nieogolonej sk�ry. I �apsko bole�nie �ciskaj�ce po�ladek. B�d� siniaki.
Mama wydar�a si� wtedy, szarpn�a za rami�, b�ysn�a paznokciami w �lepia.
Zacz�� si�
g�upio t�umaczy�, rozmem�any i dobroduszny po pierwszej porannej �wiartce.
Sko�czy�o si�
na awanturze.
M�g�by przynie�� pistolet. M�g�by... Ale przecie� nie ma �adnego �wi�tego
Miko�aja.
Mo�e pod choink� znajdzie si� banknot, od mamy oczywi�cie. Je�li wstanie
wcze�nie i wujek
nie zd��y zwin�� go na gorza��. Bo mama wpadnie tylko nad ranem, na chwil�. I
zn�w
p�jdzie do pracy. Du�o pijanych tatusi�w i wujk�w szlaja si� po knajpach,
zamiast siedzie�
przyk�adnie z rodzin�. Nawet wi�cej, ni� w zwyk�e dni. I jak m�wi�a mama, �al
ich nie
oskuba�. Pewnie. Mogliby przecie� pakowa� prezenty, zamiast chla� i szuka�
wra�e�. Bo
przecie� Miko�aja nie ma...
Ale pistolet m�g�by przynie��. Wyobrazi�a sobie jak stoi nad wujkiem, wyobrazi�a
sobie
wykrzywion� strachem twarz, muszk� dok�adnie mi�dzy przekrwionymi �lepiami. No,
teraz
b�dziesz trzyma� �apy przy sobie...
Ale Miko�aja nie ma. A wujek nie handluje prochami, w og�le niczym nie handluje.
Nikt
nie przyjdzie go zabi�, �aden Oldman ze swoj� dru�yn�. Bo wujek nie skr�ci
nikomu
proch�w, �adnemu wielkiemu bossowi. Najwy�ej zn�w przyjdzie dzielnicowy, a potem
wujka wypuszcz� z powodu ma�ej szkodliwo�ci spo�ecznej. No, ale dobre i dwa dni.
Nie ma Miko�aja. To po co ta pieprzona choinka? Na co to wszystko?
Nikt nie zapu�ci korzeni. Oszukujesz si�, Matyldo. To tylko ro�lina, g�upie
zielsko. Leon
odszed� i nie wr�ci. Zosta�a� sama, g�upia g�wniaro.
Otar�a �zy, nacisn�a wy��cznik na pilocie. Ko�cowe napisy zamieni�y si� w
cienk� kresk�,
potem w punkt. Punkt zgas�, ekran jeszcze chwil� �arzy� si� s�abn�c� po�wiat�,
blady
prostok�t w ciemno�ci. Wreszcie �ciemnia� do ko�ca.
I wtedy us�ysza�a ten d�wi�k. Ciche dzwonki.
Jingle bell, jingle bell... Srebrzyste d�wi�ki dzwonk�w uk�ada�y si� natr�tnie w
melodi�,
dobiega�y gdzie� z zewn�trz, zza ciemnego okna, zas�oni�tego szczelnie.
Przybli�a�y si� i
oddala�y. Le�a�a cicho, zn�w by�a ma�� dziewczynk�, nie wyzutym ze z�udze�
podlotkiem.
Szeroko otwartymi oczyma wpatrywa�a si� w ciemno��, ale zamiast niej widzia�a
roz�wietlon� choink�, srebrne nitki anielskiego w�osa, �a�cuchy z kolorowego
papieru. Kr�g�e
bombki, �miesznie odbijaj�ce dzieci�ce twarze, wyolbrzymiaj�ce ciekawe noski,
puco�owate
policzki. Kr�lewn� �nie�k� z krasnoludkami, jelonka Bambi, czy jak mu tam
by�o...
Dzwonki zadzwoni�y jeszcze raz, po czym �cich�y. A potem...
Zza cienkiej �ciany doszed� g�uchy �omot, niewyra�ne przekle�stwa. Zmartwia�a,
pierzch�a
choinka, mrugaj�ce lampki. Wujek spieprzy� si� z wyra. Zaraz wstanie i...
Przekle�stwa zmieszane z cichym szuraniem, a w tle regularny charkot. Wujek
zawsze tak
chrapie po pijaku, jakby si� mia� udusi�, jakby za chwil� mia� poderwa� si� z
��ka w
beznadziejnej walce o zaczerpni�cie oddechu. Im bardziej charkocze i si� d�awi,
tym mocniej
�pi. Co� stukn�o o pod�og�. A wujek chrapie...
Zn�w stukni�cie. Ale nie tam, za cienk� �ciank� dzia�owa, gdzie znajduje si�
rozmem�any
bar��g. To przecie�... Tak, to z du�ego pokoju, pustego zwykle i zimnego, tam,
gdzie stoi
choinka. Kto� w��czy� ruskie lampki, bo zza drzwi, przez matow� szyb� s�czy si�
kolorowa
po�wiata.
Jingle bell, Jingle bell... Dzwonki zn�w d�wi�cz�, srebrzysty d�wi�k przybli�a
si�, zn�w
oddala. Zdaje si� wype�nia� ponur� nor�, zwan� nie wiadomo dlaczego mieszkaniem.
Po�wiata p�yn�ca od drzwi wydobywa z mroku plamy na tapetach.
Czu�a ch��d w koniuszkach palc�w, gdzie� g��boko czaj�cy si� strach. Przecie�...
Przecie�
to niemo�liwe. Przecie� go nie ma. To tylko sen.
Zaraz si� obudz�. B�dzie zimne mieszkanie w obskurnym bloku. B�dzie ten wieprz
chrapi�cy za �cian�, ten... Ped... Zaraz, jak mama m�wi�a? Ty pedale? Nie, ty
pedofilu,
przypomnia�a sobie. B�dzie zielony drapak z ruskimi lampkami, krzywo wetkni�ty w
garnek
z piaskiem. Wujek si� krzywi�, �e piach kotem �mierdzi. A czym ma �mierdzie�,
przecie� jest
z piaskownicy...
Zaraz si� obudz�. Z t� my�l� odrzuci�a jednak ko�dr�, stan�a na zimnych
p�ytkach,
poczu�a dreszcz. Ale realny ten sen, przemkn�o jej przez g�ow�. Sztywno zrobi�a
krok, potem
drugi. Uj�a klamk�. Dzwonki wci�� rozbrzmiewa�y, wype�nia�y ca�a g�ow�, zdawa�y
si�
otacza� zewsz�d. Jingle bell...
Nacisn�a klamk�, drzwi zaskrzypia�y �a�o�nie jak kot nadepni�ty na ogon. Mimo
wype�niaj�cego wszystko srebrzystego brzmienia dzwonk�w us�ysza�a, jak chrapanie
wujka
urwa�o si� na chwil�. Chwila trwa�a d�ugo, odmierzana g�uchymi uderzeniami
serca. A gdy
my�la�a, �e ju� min�a niesko�czono�� zaskrzypia�y spr�yny, wujek zamamla� co�
i
zachrapa� zn�w z regularno�ci� kwarcowego zegarka. Poczu�a ulg� sp�ywaj�c� z
fal� ciep�a.
Wci�� otoczona d�wi�kiem dzwonk�w zdecydowanie pchn�a drzwi.
Ruskie lampki nie mog�y dawa� takiego �wiat�a. Chuderlawy �wierczek mieni� si�
wszystkimi barwami t�czy, rozb�yski igra�y na ga��zkach. Nawet kotem nie
�mierdzia�o,
nozdrza wype�ni� balsamiczny zapach �ywicy i co� jak wo� niedawno zapalonych
�wiec,
ciep�a wo� topi�cego si� wosku.
Twarz dziewczynki rozja�ni�a si�. Szeroko otwartymi, zachwyconymi oczyma
wpatrywa�a
si� w choink�. I w tego, kt�ry odwr�cony ty�em kl�cza� pod ni�.
A kl�cza� tam kto� ubrany w d�ugi, lamowany bia�ym futerkiem, czerwony p�aszcz.
Spod
czapki, te� czerwonej, z pomponem, wymyka�y si� d�ugie, srebrne w�osy. �wi�ty
Miko�aj
mrucza� co� pod nosem, grzebi�c w wielkim, wypchanym worku. Te� czerwonym.
Brzuchatym, wype�nionym po brzegi niespodziankami.
Ju� nie by�a twardym podlotkiem. Ju� nie chcia�a by� Matyld�, z wielkim
pistoletem.
Zn�w by�a ma�� dziewczynk�, ma�� Ani�. Zn�w, jak przed laty, jak to ledwie
pami�ta�a.
Kiedy jeszcze by� z nimi tata...
U�miechn�a si� szeroko, rado�nie, wargi same sk�ada�y si� do nucenia do wt�ru
dzwonkom. Z zachwytu a� klasn�a w d�onie.
Pochylone nad workiem plecy mamrocz�cego Miko�aja drgn�y.
� ...ma�! � doko�czy� z rozp�du, g�o�niej i wyra�niej. Odwr�ci� si� powoli. Gdy
dojrza�
dziewczynk�, skrzywi� si�.
� ...ma�! � powt�rzy�. � No i znowu...
Dzwonki ucich�y. Widzia�a twarz Miko�aja, ze zdziwieniem spostrzeg�a, �e nie
jest
puco�owaty, rumiany i dobroduszny. Patrz�c na wychudzon� brodat� twarz, mo�na
by�o go
wzi�� za Osam� bin Ladena. Gdyby nie czapka ze �miesznym pomponikiem. No, ale
wszystko poza tym si� zgadza�o. P�aszcz, i worek. I prezenty.
� Czy... � zacz�a nie�mia�o, wyci�gaj�c r�ce.
� St�j tam gdzie jeste�! � warkn�� Miko�aj. Jego oczy twardo b�ysn�y. Jak oczy
Osamy.
Cofn�a si�, u�miech zamar� jej na twarzy.
� No, nie b�j si� � u�miechn�� si� nieszczerze Miko�aj. � Tak, jestem �wi�tym
Miko�ajem... � doda� szybko, widz�c wyginaj�ce si� w podk�wk� usta. Nie mo�na
tak ostro,
zgani� si�, jeszcze si� sp�oszy, przestraszy...
U�miech powoli wr�ci� na twarz Ani. To tylko sen, pomy�la�a. Ale niech trwa...
� Przynios�e� mi prezenty?
Miko�aj zmiesza� si� wyra�nie. Odwr�ci� wzrok i zacz�� grzeba� w worku.
� Taak... � mrukn��. � Ale to i tak ju� na nic...
W por� ugryz� si� w j�zyk. Byle nie przestraszy�.
� Co powiedzia�e�?
A co tam. R�ka �wi�tego grzebi�ca w worku natrafi�a na poszukiwany przedmiot.
Uj�� go
mocno i odwr�ci� si� powoli. Ju� czas, im szybciej, tym lepiej. Trzeba i��
dalej, dopiero
niedawno zab�ys�a pierwsza gwiazdka, roboty jeszcze wiele. Mo�e nast�pnej nie
spartoli.
� Musz� ci� zabi�.
Uwierzy�a od razu. Musia�a uwierzy�. Z twarzy Miko�aja spogl�da�y zimne,
nieruchome
oczy bin Ladena. Spogl�da�y wprawdzie spod �miesznej czapeczki z pomponikiem,
ale znad
lufy t�ponosego rewolweru. Co najmniej 45 ACP, spostrzeg�a mimo woli, mimo
nag�ego
parali�u, kt�ry j� ogarn��. Zbyt wiele film�w ogl�da�a.
� Musz� ci� zabi�. Widzia�a� mnie, wi�c musz�.
Wci�� trzyma� j� na muszce, mierz�c z �rodek piersi. Zna si� na rzeczy,
zauwa�y�a jaka�
cz�� umys�u Ani, ta niewype�niona do ko�ca parali�uj�cym strachem. Z takiego
rewolweru
strzela si� w najszersze miejsce celu.
� Takie s� zasady... � doda� Miko�aj, zupe�nie niepotrzebnie, grzebi�c woln�
r�k� w
worku z prezentami.
Dzwonki ucich�y. Zamiast nich s�ycha� by�o paskudny d�wi�k, skrzypienie gwintu
t�umika
nakr�canego na luf�. �wi�ty zna� si� na rzeczy.
Pod luf� rewolweru ko�ysa� si� uwi�zany na nitce kartonik, ozdobiony pyzat�
buzi�
anio�ka i t�oczonymi ga��zkami jedliny. Mo�na by�o odczyta� odr�czny napis. For
Michael
with love, Merry Christmas � Mamma. Po angielsku, lecz wyra�nie sycylijskim
charakterem
pisma.
Miko�aj z�owi� jej spojrzenie.
� A tak � powiedzia�. � Michael by� grzeczny tego roku. Bo dla Sonny�ego mam
r�zg�...
To sen, pomy�la�a z ulg�. Odpr�enie odbi�o si� na jej twarzy.
� Nie �ud� si�, ma�a, to rzeczywisto��. Jestem tak samo rzeczywisty, jak Michael
Corleone i jak ty. A raczej tak samo nierzeczywisty. To noc wigilijna, noc
cud�w...
Zachichota� oble�nie.
� Zwierz�ta m�wi� ludzkim g�osem, Miko�aj przynosi prezenty. Tylko w t� noc. A
to...
Uni�s� rewolwer z kolb� oklejon� specjaln� ta�m�. Nie zostan� odciski, pomy�la�a
bezradnie, nikt... Jezu, co ja... Przecie�... Przecie� on zaraz...
� A tak � z oczu Miko�aja znik�y weso�e b�yski. � Zaraz ci� wyko�cz�...
Splun��.
� Wyko�cz� i dalej do roboty... Niech to szlag trafi jak ja nie znosz� Wigilii.
Zn�w spogl�da�a w wylot lufy, tym razem mierzy� mi�dzy oczy. Ma�a, czarna
dziurka na
ko�cu cylindra t�umika. Ciekawe, co za skurwiel by� tak grzeczny, �eby zas�u�y�
na t�umik
pod choink�?
Lufa obni�y�a si�, celowa�a teraz mi�dzy piersi, ma�e, ledwie rysuj�ce si�
dziewcz�ce
piersi. Jak zahipnotyzowana wpatrywa�a si� w wychudzon� twarz �wi�tego,
widzia�a, jak
j�zyk powoli oblizuje w�skie wargi.
Kr�tka, si�gaj�ca po�owy ud koszulka, ma�e, skurczone sutki odznaczaj�ce si�
przez cienki
materia�. Tak cienki, �e wida� prze�wituj�cy zarys majteczek. W oczach Miko�aja
b�ysn�o
co�, co przypomina�o wzrok wujka pedofila. Obliza� wargi jeszcze raz. A mo�e
najpierw...
Z�owi�a jego spojrzenie. I zamiast strachu pojawi�a si� z�o��.
� No strzelaj! R�b swoje i zje�d�aj!
Nie pami�ta�a, z jakiego to filmu.
Lufa zn�w celowa�a mi�dzy oczy. Rozz�o�ci�a go.
� No dobrze, ma�a, pami�taj, to biznes. To nic osobistego.
Lewa r�ka namaca�a co� na stoliku. Kanciasty kszta�t popielniczki. Ci�kiej,
kryszta�owej,
wujek przyni�s� z ostatniego w�amu, nie potrafi� si� oduczy� zostawiania fant�w
w domu.
Zagada�, zyska� na czasie...
� A...
Nacisk na spust zel�a�. W oczach Miko�aja pojawi�o si� zniecierpliwienie.
� S�uchaj, ma�a, nie mam czasu, robota czeka. Trzeba rozwie�� prezenty.. No
dobra,
wiem, ostatnie �yczenie... Byle szybko.
Opu�ci� nieco bro�.
� Opaski na oczy nie mam � doda�. � A papierosy dzieciom szkodz�...
Zachichota� z�o�liwie.
� Chcia... � zaschni�te gard�o odm�wi�o pos�usze�stwa.
Nie mog�, pomy�la�a rozpaczliwe, nie powiem. Nie wydob�d� g�osu. Niech si� to
ju�
sko�czy. W pustych oczach �wi�tego b�ysn�y z�o�liwe ogniki.
� Tylko si� nie posikaj � doradzi� �yczliwie.
Drwina poskutkowa�a.
� Powiedz mi... � o co go spyta�? O co? � Powiedz... powiedz, jak wchodzisz do
domu,
kiedy nie ma komina? � wypali�a nagle. Sama nie wiedzia�a, sk�d jej to przysz�o
do g�owy,
nie by�a zreszt� ciekawa. Palce zaciska�y si� na popielniczce.
O dziwo, �wi�ty wyra�nie si� zmiesza�. Opu�ci� troch� bro�, uciek� spojrzeniem.
� Nast�pne pytanie � mrukn��.
� O nie! � krzykn�a triumfalnie, widz�c, �e przypadkiem trafi�a. � To ostatnie
�yczenie, musisz odpowiedzie�! Takie s� zasady!
Nie wiedzia�a tego, strzeli�a w ciemno. Zn�w trafi�a.
� Zasady, zasady... � warkn�� Miko�aj. � Ale to tajemnica s�u�bowa...
� Zaraz, jaka tajemnica? � parskn�a jak kotka. � I tak mnie przecie�
zabijesz... Gadaj
albo...
No i trafi�a, ma�a wredna suka. Wie, �e musz� odpowiedzie�. Niech j� szlag...
� Jak brzmia�o pytanie? � mrukn��. Teraz on chcia� zyska� na czasie, cho�
zupe�nie nie
wiedzia�, po co.
� Jak wchodzisz do domu, kiedy nie ma komina?
Milcza� chwil�, uciekaj�c wzrokiem przed jej natarczywym spojrzeniem.
� Przez kibel � wypali� wreszcie. Chude policzki poczerwienia�y. � Przez kibel!
Dlatego tak was, g�wniarzy, nienawidz�! Nienawidz� tej roboty!
Podni�s� wzrok odrobin� za p�no, z�owi� tylko b�ysk lec�cej popielniczki,
t�czowy b�ysk
choinkowych lampek. By� szybki, zd��y� nacisn�� spust, rewolwer wypali� z cichym
kaszlni�ciem, ze �ciany posypa� si� tynk i od�amki betonu. Rewolwer na dwa metry
znosi� o
dobre p� metra w prawo i w g�r�. Mama Corleone zawsze lubi�a kupowa� na
wyprzeda�ach.
Popielniczka waln�a �wi�tego w czo�o, rozsypa�a si� na drobne od�amki. Zanim
jeszcze
opad�y na pod�og�, rzuci�a si� w bok. Aby tylko dobiec do drzwi, wybiec na
klatk�...
Odwr�ci�a si� na wznak, chcia�a poderwa�.
Sta� nad ni�, z do�u wydawa� si� wielki. Po chudej twarzy sp�ywa�a krew z
rozci�tego
czo�a. Zgubi� gdzie� czapeczk� z pomponikiem, teraz wygl�da� zupe�nie jak Osama.
� Nie chcia�a� po dobroci, b�dzie po z�o�ci � powiedzia� g�ucho. � B�dzie w
brzuszek,
w �o��deczek albo w w�tr�bk�. Nie wygadasz, umrzesz, zanim ci� znajd�. Ale to
potrwa...
Uni�s� bro�. Ju� chcia�a przymkn�� oczy, ale nagle...
� Nie nabierzesz mnie na to � �miech zabrzmia� jak zduszony charkot. � Nie na
ten
stary kawa�, nie na wpatrywanie si� za moje plecy. Tam nikogo...
Fontanna krwi eksplodowa�a z piersi Miko�aja, wraz z od�amkami ko�ci chlusn�a
na
le��c� dziewczynk�. Jej krzyk uton�� w �oskocie serii, pok�j, zamiast woni�
stopionego
wosku, wype�ni� si� smrodem kordytu. W d�wi�k dzwonk�w wdar�y si� d�wi�kliwe
uderzenia spadaj�cych na pod�og� �usek.
� Co ty, kurwa, wiesz o zabijaniu � powiedzia� kto�. Miko�aj sta� jeszcze, wolno
ugi�y
si� pod nim kolana. Pad� na twarz tu� przy le��cej Ani, tu� przy jej twarzy.
Mog�a spojrze�
prosto w jedno oko, martwe teraz i puste. W�skie wargi rozchyli�y si�, stru�ka
krwi splami�a
srebrzyst� brod�.
Wydawa�o si�, �e trwa�o to bardzo d�ugo, zanim mog�a wsta�. Nie pami�ta�a tego
p�niej.
Pierwsze, co potem mog�a przywo�a� z pami�ci, to korpulentny m�czyzna o
rumianych
policzkach, w czerwonej czapeczce z pomponikiem, srebrn� brod�, jasnych,
niebieskich
oczach.
Niebieskich i zimnych.
Czerwony p�aszcz lamowany bia�ym futerkiem by� rozchylony. Wygl�da�a spod niego
lufa
z charakterystyczn� rur� gazow�. Ka�ach.
� Kim ty, do cholery, jeste�? � spyta�a, gdy ju� mog�a wykrztusi� s�owo.
Nieznajomy u�miechn�� si�,
� Nazywam si� Mr�z � odpar�. � Dziadek Mr�z.
G�adzi� j� delikatnie po g�owie. Teraz trz�s�a si� ju�, nie mog�a usta� na
nogach. Wargi
wygi�te w podk�wk� dr�a�y jak u skrzywdzonej dziewczynki. Kt�r� by�a, w rzeczy
samej.
G�adzi� i nic w tym g�adzeniu nie by�o z lepkiego dotyku wujka pedofila czy
innych
wujk�w, kt�rzy byli wcze�niej. Zapragn�a nagle przytuli� si� do szerokiej
piersi, wyp�aka�.
Zesztywnia� nagle.
� No wiesz, nie jestem Pinokio. Nie jestem z drewna � wyja�ni�, widz�c rzucone
spod
oka ciekawe spojrzenie. Wsta�. � Dawno chcia�em skurwiela dosta�. Panoszy� si�
strasznie,
zw�aszcza jak u nas ci�kie czasy nasta�y. Sprowadzili tego, MacDonalda, i zaraz
jego te�.
No, ale uda�o si�, dzi�ki tobie.
� Dzi�ki mnie? � spyta�a. Ju� zaczyna�a si� uspokaja�.
� A tak, dobra jeste�. Przytrzyma�a� go, mog�em zd��y�.
Wsta�a. Nie by� wysoki, mog�a zajrze� prosto w niebieskie oczy.
� Ty te� jeste� dobry � powiedzia�a, mrugaj�c zalotnie. � Gdzie si� tak
nauczy�e�
strzela�? � Zmiesza� si�, nie wiedzie�, czy pod tym spojrzeniem, czy s�ysz�c
pytanie.
� Afganistan � mrukn�� po chwili. � No wiesz, jak kto bezrobotny, to r�nych
zaj�� si�
ima. A turbaniarzy nie lubi�em, prezent�w nie daj�...
Zakr�ci� si� w miejscu, u�miechn��. Gdy tak przymru�y� oczy, wygl�da� zupe�nie
jak
dobrotliwy Dziadek na noworocznej choince dla dzieci aktywu robotniczego.
� A w�a�nie, prezenty... � zafrasowa� si�. � Niech to diabli, powinienem ci co�
da�, ale
wiesz, jak si� idzie na akcj�, wora si� nie bierze... No dobrze, niech b�d� trzy
�yczenia.
A� trzy, pomy�la�a wolno. Albo tylko trzy...
Czarodziejski dywan, na kt�rym odlec� z tej pieprzonej meliny. Od tego smrodu,
zasikanej
klatki schodowej, wiecznie tych samych film�w. I od wujk�w... No dobrze, to
b�dzie
pierwsze...
Chocia�... Ten nie jest najgorszy, rzadko bije, a i cz�sto nie trafia, bo zawsze
zapity. Nie
taki, jak poprzedni, co si� przechwala�, �e ma penisa na trzydzie�ci
centymetr�w...
Ten si� nie przechwala. Ale te� boli.
� Najpierw dasz mi na chwil�...
Chrapanie urwa�o si�. Dziadek Mr�z pokr�ci� g�ow�.
� Dlaczego? � skoml�cy, p�aczliwy g�os, jak skowyt zap�dzonego w k�t psa.
� W imi� zasad...
Cho� przygotowany na odg�os serii, Dziadek drgn��. Gdy ucich�a, jak zauwa�y� z
uznaniem kr�tka, zaledwie pi��-sze�� pocisk�w, co� kot�owa�o si� przez chwil� na
j�cz�cych
spr�ynach. Kot�owa�o kr�tko, ucich�o wraz z ostatnim bulgotliwym charkotem.
Dziadek Mr�z u�miechn�� si�. Wiedzia�, jakie b�dzie nast�pne �yczenie. No i
dobrze, od
dawna potrzebowa� asystentki. Tym bardziej, �e nie mia� renifer�w, Lapo�czycy
strasznie
podnie�li ceny.
Trzeciego �yczenia nie zgad�.
� Jeszcze jedno � powiedzia�a, gdy zbierali si� do wyj�cia. Jeszcze raz ogarn�a
spojrzeniem pok�j, roz�wietlona choink�, odblask lampek w martwym, szeroko
otwartym
oku.
� Nazywaj mnie Matyld�.
Jingle bell, jingle bell. Dzwonki wci�� dzwoni�y, gdy wyszli ze �mierdz�cej,
zasikanej
klatki przed blok. Nie czu�a zimna, cho� sz�a boso po rozkis�ym, zasolonym
miejskim �niegu.
Noc wigilijna zmierza�a do ko�ca, zwierz�ta mo�e ju� i m�wi�y ludzkim g�osem,
s�siedzi
w�a�nie przestawali. Z okien nios�y si� pijackie �piewy, zgo�a nie kol�dy.
S�siad z parteru, trzymaj�cy si� trzepaka, zmierzy� m�tnym wzrokiem
wychodz�cych. We
wzroku nie drgn�o �adne zrozumienie. Nad blokiem zaprz�g �wi�tego Miko�aja
zatacza�
ciasne kr�gi, renifery by�y zdezorientowane. No c�, pomy�la�a Matylda, trafi�y
na gor�c�
stref� l�dowania.
Pijak przy trzepaku czkn�� r�wno z wybiciem p�nocy. Zogniskowa� z trudem wzrok
na
przygl�daj�cym mu si� uwa�nym wzrokiem piwnicznym kocurze.
� Kisssi... kisssi � zabe�kota� pijak. � Ciiicha noooc... Powiesz co�, koteczku,
luzkim
goosem?
� Spierdalaj � odpar� beznami�tnie kocur i oddali� si� z godno�ci�.
Matylda nie wiedzia�a, jak pod p�aszczem Dziadka Mro�� zmie�ci�a si� d�uga rura
wyrzutni. Najwa�niejsze, �e si� zmie�ci�a.
� Pami�taj... � zacz�� Dziadek.
� Wiem. Nie stawa� za tob�, niebezpieczna strefa � u�miechn�a si�.
Te� si� u�miechn��, nie odrywaj�c oczu od celownika. Nacisn�� spust, z szumem i
b�yskiem stinger wyskoczy� z rury, roz�o�y� stateczniki i pogna� za saniami.
Renifery by�y czujne. Rozpaczliwym skr�tem pr�bowa�y unikn�� rakiety, rozsypuj�c
za
sob� pasma anielskich w�os�w. B��d, pu�apki termiczne by�yby lepsze.
B�ysk roz�wietli� niebo, wydoby� kszta�ty blok�w, bezlistnych drzew.
� O kuuurwa! � wrzasn�� pijak z zachwytem, klaszcz�c w d�onie. Pomyli�o mu si� z
Sylwestrem.
Z nieba spada�y kawa�ki desek, skrawki sier�ci. Wolno opada�y anielskie w�osy.
Tu� obok
Matyldy spad� ma�y, srebrny dzwoneczek. Tr�ci�a go nog�.
Jingle bell jingle bell...