8211
Szczegóły |
Tytuł |
8211 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8211 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8211 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8211 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kornel Makuszy�ski
Prawdziwy bohater
Wiele ci�kich k�opot�w przyczyni� rodzinnemu swemu miastu stary jeden dziwak,
kt�ry, nie maj�c nic innego do roboty, d�ugo przed odej�ciem z ma�ego miasta do
nieogarnionej wieczno�ci rozmy�la�, co uczyni� z maj�tkiem? Jest to zawsze
zagadnienie trudne i do rozwi�zania ci�kie, do�� przykre bowiem chwile ma
cz�owiek szlachetny, patrz�c z nieba, jak na ziemi zjadaj� jego krwawic� i jak
zawsze kto� ma do niego �al, ze zostawi� zbyt ma�o Stary dziwak postanowi� tedy,
z�by nikt jego maj�tku nie zjad� za darmo, wi�c "chory na ciele, lecz zdr�w na
umy�le" zarz�dzi�, aby wszystko, co po mm zostanie, otrzyma� ten obywatel
rodzinnego miasta, kt�ry w przeci�gu lat pi�ciu od jego �mierci doka�e
najbardziej chwalebnego czynu, odznaczy si� bohaterstwem, lub wyka�e odwag�
nieustraszon� Mniema� zacny ten cz�owiek, ze w ten spos�b sp�ynie na jego miasto
chwa�a, tak, ze zas�ynie szeroko, obywatele bowiem b�d� si� prze�cigali w
heraklesowych trudach i bohaterskich zmaganiach.
Pierwsz� seri� tych bohaterskich zmaga� rozpocz�li dalecy krewni starego
dziwaka. Nikt nigdy me wie, sk�d si� zjawi daleki krewny? Ca�y �wiat jest pe�ny
tych mi�ych ludzi, kto si� chce o tym przekona�, niech jutro umrze l zostawi
wielki maj�tek. Oka�e si�, ze ten samotny i przez wszystkie opuszczony cz�owiek
mia� krewnych i w Ameryce, i w Australii, ze strony matki i stryjecznego dziadka
S� to ludzie rzewni i serdeczni, i niezmiernie przywi�zani do rodziny Zwyczajne
to s� dzieje, nikt si� przeto nie zdziwi�, ze po �mierci starego dziwaka zjawili
si� ludzie smutni i b�lem pobici, kt�rzy starali si� wyt�umaczy� s�dziom
sprawiedliwym, �e ich ukochany krewny zidiocia� na stare lata i nie w�ada�
resztk� rozumu, �e ich nape�nia szczerym dla niego wsp�czuciem, lecz zmusza ich
do pro�by o umiewaznienie testamentu. Bo czy� nie jest renomowanym wariatem
cz�owiek, kt�ry w�asnym szale�stwem pragnie nawet po �mierci zarazie szanowne i
ciche miasteczko, podniecaj�c jego obywateli do szukania niebezpiecznych przyg�d
i dokonywania bohaterskich czyn�w! Po co komu przygody i na co zwariowane
bohaterstwa? M�wili pi�knie, rzewnie p�acz�c, a stary dziwak, siedz�c na
chmurze, t�uk� g�ow� o najbli�sz� z�ot� gwiazd� z wielkiej bole�ci. Wkr�tce si�
jednak pocieszy�, albowiem musieli odej�� w poha�bieniu i wstydzie.
Z uprawnionego testamentu pada� blask na ciche miasteczko, w kt�rym mia� powsta�
bohater, testament ten sta� si� �wiate�kiem dalekim, migoc�cym jak gwiazda, ku
kt�rej po burzliwym i zba�wanionym morzu straszliwych zdarze� mia� dop�yn��
cz�owiek nieustraszony, o sercu spi�owym Rozejrzeli si� mi�dzy sob� dobrzy
ludzie, chc�c policzy� wsp�zawodnik�w w wielkim wy�cigu Szans� by�y
nienajgorsze, bo poniewa� w miasteczku nie by�o za�ogi wojskowej, tym samym
ubywa� z rachunku czynnik najgro�niejszy bo zawodowy. W przeciwnym bowiem razie
sprawa by�aby od razu przegrana, jak�� bowiem trudno�� sprawia dokonane
bohaterstwo czynu cz�owiekowi, co ma konia, szabl� i rewolwer, kiedy ju� samo
posiadanie rewolweru w tym mie�cie by�o dowodem nie byle jakiej odwagi.
Z niejakim tedy l�kiem pocz�to si� przygl�da� innemu autoramentowi ludzi
zbrojnych, za pan brat �yj�cych z niebezpiecze�stwem i zawodowo odwa�nych, ur�s�
tedy w cenie miejscowy policjant i sta� si� faworytem opinii powszechnej z
tajon� jednak�e uwag�, ze faworyt mo�e przyj�� bez miejsca, powtarzaj� si�
bowiem wielkie historyczne zdarzenia, �ywot za� dzielnego policjanta �ywo
przypomina� sm�tne dzieje pot�nego Samsona kt�remu kobieta wystrzyg�a moc i
bohaterstwo, dla nikogo za� nie by�o tajemnic�, ze pot�na groza policjanta
topnia�a jak wosk w ramionach miejscowej filisty�skiej hetery, pokoj�wki jednej
starej panny.
Pewne sk�onnsci do czyn�w bohaterskich i brawurow� odwag� zdradzi� pomocnik
aptekarza kt�ry ju� we wzroku mia� co� niezwykle niepokoj�cego mo�na by�o
wprawdzie mniema�, �e patrzy zezem, mog�y to by� tez i oczy z�e, siej�ce urok,
zwierciad�o duszy nieukojonej, pe�nej burzy i t�umionego gniewu Aptekarze,
sprzedaj�cy �mier�, mog� mie� w duszy piek�o. Cz�owiek ten zabija� jednax nie w
spos�b podst�pny jakby to z jego wypada�o fachu lecz hucznie i grzmi�co,
posiada� bowiem strzelb�. Zdawa�o si� czasem w niedziel�, ze si� na ciche
miasteczko wali ciemna burza, na prawo i lewo strzelaj�ca piorunami, m�g� tak
jednak mniema� cz�owiek przejezdny, ludzie bowiem zasiedziali wiedzieli, ze to
ze �mierci� pod r�k� wa��sa si� po polach pomocnik aptekarza i grzmi ze swojej
dubelt�wki, nape�niaj�c przera�eniem ziemi� i niebiosa, jak czarny duch czarnej
zemsty, kt�ry w ten spos�b ze wzburzonej swojej piersi wyrzuca� wrz�c� law�, a z
serca piek�o rozpaczy, �e tak mizerny p�dzi �ywot w�r�d szarego t�umu chorego na
�o��dek albo na w�trob�. Ogniem i �elazem zmaga� si� ten syn piek�a i kuzyn
szatana z jednym starym zaj�cem, jedynym, zdaje si�, w okolicy, kt�rego �ciga�
nami�tnie i chcia� pokara� �mierci� nie z wrodzonej ch�ci do mordu, lecz raczej
z przywidzenia, zdawa�o mu si� bowiem ze ten bydlak, pozwalaj�c mu si� zbli�y�
na odleg�o�� kilku krok�w, patrzy w mego z ur�gliwym �miechem Aptekarz wali� do
niego z obu luf, na trzeci za� strza� ciska� w mego gromem krzyku, a zaj�c kica�
najspokojniej nieco dalej i zn�w si� odwraca� drwi�co spogl�daj�c, jakby
wiedzia� - szelma - �e gro�ny morderca ma zeza i nigdy nie trafi. Zabawa trwa�a
par� lat, to te� zaj�c by�by zdech� z nud�w, gdyby j� przerwano, przeto
niecierpliwie czeka� przy drodze ka�dej niedzieli, spogl�daj�c, czy nadchodzi
zezowata jego �mier�? Tak� jednak straszliw� ta zabawa wyrobi�a w aptekarzu
zapalczywos� i tak go oswoi�a z piekielnym hukiem broni palnej, �e do czyn�w
bohaterskich by� ponad innych zaprawiony, w tych jedynie wypadkach, oczywi�cie,
w kt�rych mo�na by by�o wyst�pi� ze strzelb� i rozla� czyj�� posok�.
Nie takie jednak czyny, groz� budz�ce i przera�enie, by�y marzeniem dobrego,
starego wariata, kt�ry pragn�� rozleniwione duchy wygna� na gwiazdy i pos�pne
wa�achy w skrzydlate zmieni� hipogryfy. Tote� wedle mniemania ludzi m�drych,
kt�rzy pilnie rozwa�ali ka�de s�owo wspania�ego testamentu, nagrod� posi���
winni nie awanturnicy, zawalidrogi i indywidua, wszelakim zbrojne or�em,
chocia�by dokazali czyn�w ponad zwyczajn� miar�, lecz ci, duchem pot�ni,
bohaterowie idei, tytani niez�omni charakteru, wielcy my�liciele, �wiat
wywracaj�cy do g�ry nogami, wspaniali bojownicy o prawa cz�owieka, cud�w odwagi
dokazuj�cy w walce z ciemnot� i nieruchawym egoizmem. Pi�kny ten wyk�ad
ostatniej woli nie m�g� jednak�e liczy� na powodzenie w onym mie�cie, w kt�rym
jedynym my�licielem na wielk� miar� by� Berek Bia�awrona, od lat osiemdziesi�ciu
siedz�cy na przyzbie, wzorem Diogenesa s�o�ce po�ywaj�cy i wszystkim napi�ciem
ducha nad tym rozmy�laj�cy, dlaczego ko� ma cztery nogi, cz�owiek zasi� dwie i
dlaczego to wr�bel lata, a krowa tego nie potrafi.
O plutarchowych m��w by�o r�wnie trudno, wedle bowiem z dawien dawna urobionej
opinii wzajemnej ka�da ze znaczniejszych figur tego miasta by�a albo kanali�,
albo jeszcze czym� gorszym, cho� nie brak by�o ludzi naprawd� dostojnych, o
kt�rych nic z�ego nie m�wiono g�o�no, lecz na d�wi�k dostojnego nazwiska sm�tnie
i milcz�co kiwano g�owami, co mia�o znaczy� w j�zyku powszechnie u�ywanym, �e
si� nie gada, bo ss� nie chce, lecz gdyby trzeba by�o gada�, to by si� tam co�
nieco� powiedzia�o.
Zacz�to si� tedy do�� powa�nie k�opota� tym zwariowanym legatem. Honor miasta
wymaga�, aby si� w nim znalaz� cz�owiek godny wspania�ej nagrody, nikt jednak
nie zdradza� �ywego zamiaru napi�cia ducha a� do wznios�o�ci bohaterstwa, przede
wszystkim dlatego, �e to by�a kiepska kalkulacja finansowa. Spadek nie by� du�y,
bo szlachetne warianty maj� zazwyczaj wspanialsze pomys�y, ni� maj�tek. Ponadto
od razu zjawi� si� niez�omny bohater, kt�ry w imieniu ministra skarbu zabra�
po�ow�. Policzy� tedy szybko ten i �w, i pozna� w m�drej g�owie, �e wi�cej mo�na
zarobi� robi�c zwyczajne ma�e �wi�stwa bez wielkiego wysi�ku, ni� zdobywa� w
niezmiernym trudzie mizerne dziedzictwo, a potem wlec za sob� przez ca�e �ycie
opini� bohatera, kt�remu nie wypada �y� wedle powszechnie przyj�tej normy, tak,
�e bohater m�g�by zej�� na psy i umrze� z g�odu w promienistej s�awie. Tego
ci�aru bano si� najwi�cej.
Burmistrz miasta, wykonawca testamentu, rozmy�la� g��boko, ma�o bowiem mia�
nadziei, aby w kojcu wyl�g� si� orze�. Miejscowy s�dzia u�miecha� si�
ironicznie, jak to zwykli czyni� wyborni znawcy dusz, po�ow� miasteczka mo�na
by�o bowiem zamkn�� od razu, a drug� po�ow� po roku, kiedy odpowiednio dojrzeje,
a ma�oletni podrosn�. Czas jednak up�ywa� i co� nale�a�o uczyni�, aby pieni�dze
nie przepad�y i aby na b�oto miasteczka pad� z�oty promie� s�awy, o czym b�d�
grzmia�y wszystkie gazety. Zdumiony burmistrz szuka� wielkich wzor�w w historii
i bra� miar� na czyny bohaterskie, przez jednego spe�nione cz�owieka. Czynem
wspania�ym i godnym na�ladownictwa wyda�a mu si� przeprawa samotnego cz�owieka w
ma�ej �odzi przez Atlantyk. By�oby to nie najgorsze i jedynie brak oceanu w
pobli�u nie pozwala� na spe�nienie tak wielkiego czynu; mo�na te� by�o,
niestety, przypuszcza�, �e w ca�ym mie�cie nie znajdzie si� ani jeden taki, co
by sam w nocy poszed� na cmentarz, ci�ko by tedy by�o o �mia�ka, co by si� nie
zatrwo�y� oceanu. W mie�cie by� jeden tylko cz�owiek odwa�ny, co si� nie ba� ani
nocy, ani �adnego miejsca, lecz by� to zawodowy z�odziej, kt�ry si� sam wy��czy�
ze spo�ecze�stwa, a tym samym wykre�li� si� z listy tych, co si� mogli ubiega� o
promienist� nagrod�. Burmistrz ze szczerym �alem pokiwa� g�ow� na ten temat.
Rad� niezawodn�, jak si� wywik�a� z k�opotliwej sytuacji, m�g�by da� przedziwny
jeden m��, Ulisses miasteczka, dla kt�rego nic nie by�o trudnym. Zwa� si� on
jednak�e Gedale Karabin, l chocia� dokazywa� g�ow� rzeczy zadziwiaj�cych,
umiej�c z najzdrowszego byka uczyni� mizeraka, niezdolnego do s�u�by wojskowej,
chocia� umia� urz�dzi� cudowne bankructwa, misterne kojarzy� ma��e�stwa i
jeszcze misterniejsze rozwody, cz�owiek ten jednak, otoczony powszechnym,
niek�amanym podziwem, zwa� si� Gedale Karabin! M�g� on wymy�li� jak�� sztuk�
przedziwn�, tak przedziwn�, �e jemu samemu trzeba by by�o przyzna� nagrod� za
bohaterstwo, a je�li nie jemu to jego szwagrowi. Nale�a�o tedy zrezygnowa� ze
�r�d�a jego niezmiernej m�dro�ci i z jego ministerialnej g�owy, w pomys�ach
zgo�a niebezpiecznej.
C� jednak czyni od niepami�tnych czas�w cz�owiek nieporadny, nie wiedz�cy co
pocz��? Idzie po rad� do m�drszego od siebie. Kt� jednak jest tym m�drszym od
najbardziej m�drego? Jest to zagadka dziecinna: adwokat. Po zastanowieniu
g��bokim mo�na rzecz bez obawy przesady, �e historia ludzko�ci wygl�da�aby zgo�a
inaczej, gdyby pierwszym cz�owiekiem na �wiecie by� adwokat. Sprawa o eksmisj� z
raju trwa�aby ze dwa miliony lat. Kain, oddany pod obserwacj�, jako dziedzicznie
obci��ony po lekkomy�lnej matce i ojcu, pozbawionym woli, by�by uwolniony od
winy i kary. Hiob nie zbankrutowa�by tak beznadziejnie, gdy� po�owa co najmniej
jego wielkiego maj�tku by�aby "przepisana na �on�".
Adwokat, wtajemniczony przez burmistrza, przej�� si� oryginaln� spraw� i rzek�
kr�tko:
- Tu potrzebny jest szwindel!
Burmistrz wiedzia� o tym od dawna, �e uczciwym sposobem nie stworzy bohatera w
swoim panstwie, ale si� oburzy�, bo urz�dowa osoba zawsze si� powinna oburzy�,
kiedy jest mowa o szwindlu - ale tylko w pierwszej chwili.
- Rozwa�my spraw� - m�wi adwokat. - Trzeba znale�� kogo�, co spe�ni czyn
szlachetny, albo oka�e wznios�� odwag�, albo spe�ni wielkie po�wi�cenie. Zdaje
si�.�e ten bzik mia� na my�li: same takie delicje?
- Tak wygl�da...
- Doskonale. Mo�emy tysi�c lat czeka�, a� si� znajdzie kandydat w naszym
mie�cie. �miej si� pan z tego! Ten stary to by�facecjonista, bo i panu narobi�
k�opotu i ca�e miasto o�mieszy. Nasz� wi�c rzecz� jest do tego nie dopu�ci�.
- Ale jak?
- Poczekajmy, zastan�wmy si�. Sprawa jest dziecinna; nie mo�emy wprawdzie w�r�d
naszych �apserdak�w znale�� gotowego bohatera, ale mo�emy stworzy� sposobno��,
przygotowa� teren i zainscenizowa� tak� sytuacj�, �eby si� jaki� ba�wan z
konieczno�ci nim sta�. Ze strachu rodz� si� czasem najwi�ksi wojownicy.
Wszystko, oczywi�cie, musi si� odby� w warunkach umiarkowanych, aby taki
przygodny bohater nie zdech� ze strachu albo nie uciek� zbyt sromotnie. Ile
wynosi zapis?
- Rz�d wzi�� po�ow�...
- A ile zosta�o?
- By�y rozmaite koszta rejentalne, potem proces z rodzin�... Zosta�o ze trzy,
cztery tysi�ce.
- Ca�ej parady? Przyznam si�, �e za tak� cen� nie k�ad�bym zdrowej g�owy pod
ewangeli�.
- Honor miasta, panie mecenasie! T� spraw� musimy doprowadzi� do ko�ca...
- Wi�c ratujmy ten honor i zr�bmy bohaterski teatr. Jak ju� panu powiedzia�em,
trzeba pom�c rozmaitym kretynom, aby spe�nili bohaterski czyn. To b�dzie �atwo.
Zasadniczych sposobno�ci do spe�nienia wspania�ego czynu jest niewiele: ogie�,
woda, rozbiegane konie i w�ciek�y pies. Jest jeszcze transfuzja krwi, ale to
zbyt skomplikowana heca.
- Nic nie rozumiem...
- Zaraz pan zrozumie. Rozwa�ajmy po kolei wi�c najpierw woda. Jest w�a�nie lato;
nasza dziarska m�odzie� za�ywa ch�odnej k�pieli, wtem m�ode dziewcz�ta trafi� na
g��bi� i wo�a rozpaczliwie ratunku. Matka na brzegu wydziera sobie z rozpaczy
w�osy. Czy widzi pan t� scen�? Wtedy niby przypadkiem znajduje si� na brzegu
pan...
- Dlaczego w�a�nie ja?
- Wi�c kto inny, wszystko jedno' Rzuca si� odwa�nie w g��bin� w�d i w�r�d
oklask�w t�umu, kt�ry si� ju� zebra� na brzegu, bo im wi�cej �wiadk�w tym
lepiej, wyci�ga omdla�e dziwcz� i k�adzie w ramiona matki. To jest czyn
bohaterski. Czy to nie jest pomys� pierwszorz�dny?
- Doskona�y pomys�, ale ma swoje s�abe strony...
- Prosz�, niech pan m�wi!
- Zanim bohater zdecyduje si� na skok do wody, dziecko mo�e uton��...
- Wzi��em to pod uwag�...
- Bohater mo�e wcale nie skoczy�!
- To skoczy matka.
- A je�li matki nie b�dzie?
- Trzeba, aby w pobli�u by� policjant. Wszystko mo�na przygotowa�.
- Doskonale; ale jak zrobi�, aby ma�a dziewczynka trafi�a na g��bi�?
- W tym jest istotnie niejaka trudno��. Czy w tym mie�cie nikt nigdy nie uton��?
- Nigdy, bo rzeki nie ma!
- Prawda, zapomnia�em. Czy w takim paskudnym mie�cie mo�e by� rzeka? To szkoda,
wielka szkoda. Mo�na by wprawdzie zrobi� eksperyment z utoni�ciem w studni, ale
to zbyt ryzykowne. Nie ma co! Woda na nic...
- Spr�bujmy z ogniem.
- Z ogniem jest �atwiej, bo tu wci�� wybuchaj� po�ary.
- A jak si� robi z ogniem?
- Wedle szematu; w p�on�cym domu na najwy�szym pi�trze �pi s�odko zapomniane
dziecko; za chwil� zapadnie si� dach; doko�a s�ycha� szloch t�umu. Wtedy kto� z
determinacj� rzuca si� w p�omienie i wynosi ju� na wp� uduszon� dziecin�. To
jest bohater. Czy ma pan co przeciwko temu?
- Ten pomys� jest r�wnie� doskona�y, tylko, �e w tym naszym mie�cie jest jeden
tylko dom pi�trowy, i to ten, w kt�rym mieszka pan mecenas.
- Splu� pan trzy razy! W takim razie bohaterstwo wcale nie b�dzie mniejsze,
je�li si� dziecko wyniesie z mieszkania parterowego. Tylko, �e to ju� jest
znacznie �atwiejsze, trzeba wi�c histori� bardziej uczyni� zajmuj�c� i zamiast
dziecka, wynie�� z p�omieni paralityka. Jest tu gdzie jaki paralityk?
- Jest, ale to �ajdak, kt�rego utrzymuje gmina i ten z po�aru z ca�� pewno�ci�
sam ucieknie, jak jele�. Jak to zreszt� zrobi�, �eby si� w�a�nie zapali� ten
dom, w kt�rym to indywiduum tyje na nasz koszt? Podpala�? Tego nie mo�na uczyni�
nawet dla tak wznios�ego celu.
- Eee! jaki� ma�y domek... - za�mia� si� mecenas.
- Ale sumienie! - za�mia� si� burmistrz.
Po czym za�miali si� - na odwr�t z tego, co powiedzieli i pocz�li rozpatrywa�
dwie jeszcze wyborne sposobno�ci do po�wi�ce�: w�ciek�ego psa, kt�rego nale�a�o
zabi� odwa�nie, ratuj�c znowu dzieci, ale w wi�kszej za to liczbie, bo
wychodz�ce ze szko�y, i rozbiegane na rynku konie podczas jarmarku. Te dwa
sposoby wyda�y im si� �atwiejsze do wykonania, bo z g�upimi zwierz�tami �atwiej
doj�� do niemego porozumienia, ni� z lud�mi, z kt�rymi trzeba by�oby gada�.
Wierny pies zreszt� i szlachetny ko� pr�dzej zdo�aj� poj�� sytuacj� i
bezinteresownie wezm� udzia� w dziele szlachetnym i wznios�ym, podczas kiedy
nawet kretyn paralityk m�g� narobi� wrzasku, gdyby go w zamieszaniu nie ratowano
do�� energicznie.
W tych dw�ch wypadkach "animalistycznych" �atwiej by by�o o rozbiegane konie,
ko� bowiem, zwierz� szlachetne wprawdzie, lecz g�upawe, �atwo doprowadzi� do
utraty ma�ego rozumu i do furii, psa za� i to m�drego, ma�omiasteczkowego
kundla, nie tak �atwo nam�wi�, aby si� w�ciek� na zam�wienie. Mo�na by�o
pok�ada� nadziej� w tym, �e ka�dy wyg�odzony pies ma min� w�ciek��, w
powszechnym za� mniemaniu o psim rodzie ludzie maj� sk�onno�� do lekkiej
przesady, w nic te� �atwiej nie uwierz� przy odrobinie wymowy ze strony
zainteresowanej, jak w to, �e bli�ni jest z�odziejem, a pies by� w�ciek�y.
Nale�a�o teraz pracowa� nieznacznie, niewidocznie i cierpliwie nad stworzeniem
dogodnej sytuacji do niespodzianych narodzin bohatera, nie zaniedbuj�c
oczywi�cie, �adnej szcz�liwie i naturalnie zdarzonej okazji, jak pow�d�, lub
srogi po�ar. Kilku zaufanych przyjaci� wiele mo�e dokaza�, je�eli o�ywieni s�
tw�rcz� ide� i maj� wspania�y cel na oku; sz�o o to tylko, aby na to samo nie
wpad�a szajka wrog�w, ka�de bowiem ma�e miasteczko dzieli si� na dwa obozy, z
kt�rych jeden g�o�no m�wi o drugim, �e si� sk�ada z samych rzezimieszk�w,
wielkie za� miasto tym si� r�ni od ma�ego, �e si� dzieli nie na dwa, lecz na
dziesi�� dzielnych ugrupowa�, kt�re nie zadaj� - ma�omiasteczkow� manier� -
z�odziejstwa wprost, lecz pi�knie pisz� o tym w gazetach.
Szepn�� tedy burmistrz temu i owemu, a adwokat tamtemu i innemu s�owo roztropne
i m�dre, nieznacznie przy tym mrugaj�c okiem, bez tego bowiem popularnego
komentarza szczytne s�owa o honorze miasta i o konieczno�ci dokonania
bohaterskiego czynu mog�y zosta� �le zrozumiane, bo dos�ownie, i oto niejaki z
gromady b�cwa��w czeka�by sto lat na to, by w nim dusza, d�ba stan�wszy, zar�a�a
rozg�o�nie dr��c do spe�nienia bohaterskiego czynu. Otrzymawszy za� wznios�e
has�o z weso�ym mrugni�ciem oka rozumia�, �e smok�w ju� na �wiecie nie ma i
duszy spragnionej tezeuszowych czyn�w, wystarczy zakatrupienie w�ciek�ego psa,
aby zarobi� na chwa�� w mie�cie ojczystym i b�otnistym.
Ludziom ospa�ym zaiskrzy�y si� oczy i obudzi� si� w nich duch, od dawna skis�y.
S�owo "honor" jest jak iskra, kt�ra pada na prochy, jest to bicz, co podrywa do
szalonego skoku dusz�, jak ognist� klacz. Kt� za� nie mi�uje rodzinnego swego
miasta i komu nie jest drogi jego honor? Temu chyba wyrzutkowi, kt�remu w
miejscowym kryminale nie dawano konfitur.
�ony, jak rzymskie matrony niezepsutego jeszcze Rzymu - szepta�y m�om w ciche
noce s�owa pot�ne, kt�re nawet szeptem wymawiane, dudni�y, jak dalekie grzmoty.
By�y to wprawdzie apostrofy dla lepszego zrozumienia uk�adane stylem swoistym,
kt�ry mo�na nazwa� podr�cznym, bez patosu i bujnych ozd�b s�owa, lecz za to
zwarte i w ducha bij�ce czerwonym ogniem zapa�u, tak, �e rycerski duch dr�a� i
�ydy mu si� trz�s�y z niezmiernej ochoty do czynu, kiedy jak gromada s�p�w
lecia�y na niego s�owa z miedzi i dziobami zakrzywionymi bi�y go w ciemi�.
-...Zbud� si�! Nie �pij, wyw�oko! Pomy�l, �e kilka tysi�cy mo�na zarobi� psim
sw�dem. Ale taki mato�, jak ty, nigdy niczego nie doka�e. �re�, to by� �ar�, w
karty to by� gra�, za dziwkami lata�, to by� lata�, ale jak przyjdzie co do
czego, to gdzie jeste�? Wstyd i ha�ba! Nie mo�esz zrobi� czego� takiego, �eby
wszystkim w�osy na g�owie stan�y?
- Chyba urodz� dziecko! - m�wi� duch bohaterski.
Czasem za taki dowcip, duch dosta� po pysku, a czasem mu si� upiek�o, bo nie
nale�a�o w nim dobija� ambicji, lecz j� budzi� cho�by piek�c� ironi�.
Tej metody, stosunkowo �agodnej, u�ywa�a od niejakiego czasu po bardzo d�ugim i
g��bokim namy�le �ona pewnego bardzo nieszcz�liwego cz�owieka, kt�ry by�
nadetatowym urz�dnikiem podatkowym i mia� nazwisko wielce delikatne, kruche i
niezwyk�e, nazywa� si� bowiem Hilary Jajko. Tak te� wygl�da�, jakby go znios�a
zmok�a kura. Pot�na ziemia wcale nie czu�a ci�aru tego biedaczyny, a ludziom
si� zdawa�o, �e si� pomi�dzy nimi przesuwa czyj� cie�, kt�ry z niewiadomych
przyczyn wdzia� na swoje mroczne i niewa�kie cia�o wytarte spodnie, wy�wiechtan�
marynark� i wy�upiasty kapelusz. Mo�e to dlatego uczyni�, �e inaczej by go nie
zauwa�ono, a przecie�, cho� urz�dnik nadetatowy, jednak by� cz�owiekiem, co
mo�na by�o pozna� chocia�by z tego, �e mia� �on�. Jest to ma�o powiedziane. Z
tej jednej kobiety mo�na by�o wykroi� ze trzy kobiety za�ywne i wedle og�lnie
przyj�tych proporcji zbudowane. Cichy, dobry i nieszcz�liwy pan Jajko wygl�da�
przy niej, jak gwiazdka wobec ksi�yca, jak wdzi�czna na srogim d�bie jemio�a,
jak smuk�y komin przy wielkiej fabryce lokomotyw, jak szabla przy boku grubego
jenera�a, jak wykrzyknik po grubym zdaniu Rablezjusza, jak tytu� opas�ej
ksi��ki, jak jedynka przy ca�ej gromadzie zer, jak liliowa cnota wobec
ociekaj�cego t�uszczem grzechu. Ka�dy jednak grzech �miertelny wydawa� si� wobec
tej kobiety niepoj�tej niemal niewinnym u�miechem.
Strach by�o pomy�le�, �e w�a�nie cz�owiek tak bezbronny, jak pan Jajko, zosta�
przez dziwne zrz�dzenia wydany na �up temu smokowi, tego - wida� - wymaga jednak
niepoj�ta z�o�liwo�� natury, kt�ra, znudzona jednostajnym od wiek�w biegiem
rzeczy, figle urz�dza potworne i u�miechaj�c si� jadowicie, p�odzi mi�so�erne
kwiaty, skorpionom ka�e zjada� samc�w, bankierom daje automobile, poetom
gru�lic�, ludziom chudym - �ony jak piece do topienia rudy, a spokojnym i
pokornym ka�e sobie w�r�d niepoliczonych milion�w wyszuka� po�owice, pe�ne grozy
i szale�stwa Jest to dow�d jadowity na to, ze wolna wola jest dotkliwym �artem,
wm�wionym w dobrego cz�owieka i ze ten dobry cz�owiek jest ofiar� w okrutnie
igraj�cych kocich �apach natury, bo czy� obdarzony woln� wol� po�lubia�by sam,
bez straszliwego nakazu i bez nieodpornego przymusu, siostr� diab�a i
siostrzenic� smoka?
To tez za szarym cieniem cz�owieka i z�e udan� jego imitacj� wl�k� si� zawsze
inny cie�, nieco w kolorze ja�niejszy by�a to smuga serdecznego wsp�czucia, nie
by�o bowiem w miasteczku ca�ym cz�owieka, kt�ry by na widok tego nieszcz�nika
nie westchn��, byli tacy, co na jego intencj� cich� odmawiali modlitw�, albowiem
na pierwsze wejrzenie nie bardziej si� r�ni� od nieboszczyka i po tym tylko
mo�na w nim by�o dojrze� tu�aj�ce si� �ycie, chuderlawe i gasn�ce, ze si� czasem
u�miecha�, u�miechem takim bolesnym, ze si� serce kraja�o Wielce by� z powodu
swego nieszcz�snego �ywota popularnym w nie bardzo pod�ym tym mie�cie, ksi�dz
proboszcz za� patrzy� na niego tkliwie, s�usznie w dobrej mniemaj�c duszy, ze
je�li ten cz�owiek nie otrzyma nagrody w niebie, to jej chyba nikt nie jest
godzien.
W piekle za to musiano obszerne gotowa� apartamenty na przyj�cie jego �ony,
chyba ze z trwogi i tam nawet zatrza�ni�to by bramy, kiedy z niezmiernego jej
cia�a wylecia�by duch, jak burza czasem wylata z pomi�dzy zwa��w garbatych g�r
Albowiem wieczysta mieszka�a w mej burza, na g�bie mia�a chmury, w ocz�tach
pioruny, te najstraszliwsze, a kiedy wyrzek�a s�owo, to si� po widnokr�gu toczy�
grzmot i dudni�, jakby artyleria po drewnianym przeje�d�a�a mo�cie, kiedy
chcia�a mi�o�nie zaszczebiota�, rzewnie patrz�c na lubego swego m�a, zdawa�o
si�, �e to wiatry naszczekuj� na gwiazdy, mru��ce z przera�enia oczy. Dr�a� tez
i oczy przymyka� dobry pan Jajko, a anio�owie, patrz�c na niezmierne jego
cierpienie, p�akali.
W ca�ym miasteczku s�ycha� by�o, kiedy przemawia�a ta wspania�a kobieta, kiedy
za� wpad�a w sza�, musia�a zapewne miarkowa� mimo furii nat�enie g�osu,
albowiem jest to nie do pomy�lenia, aby wiotki pan Jajko m�g� si� osta� z �yciem
i nie pad�, wichrem jej s��w na nic pobity Kiedy w noc Bo�ego Narodzenia
rado�nie zawodzi�a kol�dy, dr�a� dom i szyby dzwoni�y, a niebo, dot�d pogodne,
szybko zakrywa�o si� chmurami, bo gwiazdy gas�y, jak �wiece Opowiadano tez,
czemu jednak nie mo�na da� wiary, ze kiedy kobiecina ta z sercem rozdartym
rykn�a p�aczem nad grobem pierwszego swego m�a, trumna sama zsun�a si� do
grobu, a ludzie pobledli.
Ba�o si� jej ca�e miasto, bo ju� po pobie�nym obliczeniu si�, pewnym by�o, ze w
razie wojny ze straszliw� t� Amazonk�, poddadz� ty� najpierw w�adze
administracyjne, potem polityczne, potem samorz�dowe, poczym karia�, stra�
po�arna, stowarzyszenia spo�eczne i dobroczynne, wreszcie, wy�amawszy bramy
krymina�u, uciekn� wi�niowie Kobieta ta mog�a rozedrze� na sztuki policjanta
jednym wspania�ym ruchem. Pozosta�by tylko nieszcz�liwy pan Jajko, bo nikt nie
uciecze od �mierci swojej Tak straszne czasem jady natura wlewa w kwiatek
niepozorny i tak pot�ne daje si�y wiotkiej i bezbronnej kobiecie Dlatego z
rozpaczliw� uni�ono�ci� k�aniali si� jej najwi�ksi matadorowie miasta, a
burmistrz ust�powa� jej z drogi Gdyby s�o� mia� poczucie swej si�y, straszliwe z
tego poznania urodzi�yby si� nieszcz�cia, kl�ski za� niepoj�te spad�yby na
ciche miasto, gdyby jej przysz�o na mysi, jakie w mej drzemi� moce, bez wysi�ku,
samym sianiem trwogi, mog�aby opanowa� miasto i jego rz�dy, burmistrza
udusiwszy, jak piskl� Do�� b�dzie, je�li si� powie, ze nawet kobiety ba�y si�
tej kobiety.
Patrzy�a ona, ocz�ta przymru�ywszy, na dziwne szale�stwo, kt�re ogarn�o
miasteczko Szale�stwo to by�o pomieszane z pe�n� trwog�, groz�, albowiem w
kr�tkim czasie wybuch�y trzy po�ary, a ludzie, dot�d spokojnie wszelkim ognistym
przygl�daj�cy si� katastrofom, wpadali do p�on�cych dom�w i nigdy niczego innego
nie ratowali, tylko ko�yski, sam burmistrz wpad� do p�on�cego miejskiego domu
(co, pochyliwszy si� w zadumie, od wielu lat rozwa�a�, jak lepiej sko�czy�, czy
przez zwyczajne zawalenie si�, czy przez efektowny po�ar) i - g�o�no pokrzykuj�c
- wyni�s� na w�asnych ramionach jakiego� za�ywnego draba, mile u�miechni�tego,
rozumia� bowiem zaszczyt jazdy na burmistrzu, jak na komu Pi�kny to by� czyn,
kt�ry wielkie wywo�a� jednak�e zdumienie, burmistrz bowiem, w chmurze dymu
znienawidziwszy, wyni�s� z po�aru stra�aka i me da� mu wyratowa� starego
paralityka, kt�ry szcz�liwie zgorza� Przykra to by�a pomy�ka, lecz nie bardzo
bolesna, gdy� paralityk by� na utrzymaniu gminy i d�ugie zapowiada� sobie �ycie.
Nad mizern� sadzawk�, w kt�rej razem z kacz�tami pluska�y si� dzieci, wa��sali
si� rozgor�czkowani ludzie, pilnie i czujnie wpatrzeni w m�tne wody. �aden
p�drak jednak�e z wyd�tym brzuchem nie chcia� si� topi�, gdy�, aby tego dokona�,
musia�y wsadzi� kocmo�uchowaty i rozmierzwiony �eb w brudn� wod� i z wyra�nym
samob�jczym zamiarem trwa� w tej pozycji przez czas d�u�szy Ta�atajstwo to
jednak spragnione by�o �ycia, co by�o objawem dziwnym u istot niewiele
inteligentniejszych od kaczek T� sam� ��dz� �ywota pocz�y od niejakiego czasu w
spos�b gwa�towny objawia� wszystkie psy w mie�cie i w okolicy, m st�d ni zow�d
prze�ladowane i tropione. Stary zaj�c dosta� urlop i znudzony wa��sa� si� po
polach, jego prze�ladowca bowiem, ��dny krwi aptekarz zawiesi� star� mi�dzy sob�
a nim nieprzyja�� i pocz�� prze�ladowa� pieski niewinne Na widok byle kundla
ka�dy przechodzie� wpada� w niepoj�ty sza� i z okrzykiem - w�ciek�y pies' ludzie
ratujcie si�, w�ciek�y pies' - sam jakby w�ciek�y ciska� w przera�onego psa
kijem lub kamieniem Po niejakim czasie ca�y psi zesp� wpad� w ob��d i ma�o mu
brak�o do prawdziwej w�cieklizny. Psy wy�y po nocach, a kry�y si� we dnie, nie
mog�c poj�� przyczyny nag�ego szale�stwa m�drych ludzi. Kilku reprezentant�w
psiego rodu, tak zdumionych nies�usznym pos�dzeniem o najwi�ksz� ha�b�, jak�
mo�na okry� uczciwego psa, �e im to odebra�o mow� i zdolno�� do ucieczki,
zosta�o mi�ego pozbawionych �ywota. Ca�� pociech� tej niezawinionej psiej doli
by�o to, �e i z ko�mi wyprawiano rzeczy niepoj�te. Zawsze to jest niejak�
pociech� dla tego, co z�ama� nog� praw�, �e kto� inny z�ama� lew�, nikt bowiem
nie lubi by� w nieszcz�ciu samotnym. Wprawdzie moralno�� zwierz�ca jest wy�sza
od ludzkiej, psy jednak zbyt d�ugo �yj� w towarzystwie cz�owieka, aby mog�y
zachowa� wierne swoje i nieob�udne serca w ca�ej czysto�ci. Niczego jednak nie
mog�y poj�� konie, pi�kne mato�y, bite bez powodu ponad ko�sk� miar� i p�dzane-w
cwa� w ci�kim zaprz�gu. Osio�, zwierzak m�dry, tak m�dry, �e z chytro�ci udaje
zawodowego kretyna, by�by pozna� dawno, �e nale�y wpa�� na o�lep na pierwszy
lepszy stragan, powywraca� na targowisku baby i �yd�w i da� si� okie�zna� z
wielkim trudem, s�owem, udawa� wariata. �adna jednak szkapa nie wpad�a na ten
dowcip, prostym bowiem przypadkiem by�o szale�stwo starego u�a�skiego wa�acha,
kt�ry poni�s�, ujrzawszy nagle na swej spokojnej drodze co�, co nawet jego,
do�wiadczonego inwalid�, co widzia� wojny i armaty, przyprawi�o o dr��cy i
spe�nia�y l�k: to pan Jajko st�pa� ze swoj� �on� i dynda� u jej ramienia;
kobieta ta spojrza�a na konia, ko� spojrza� na ni� i zamroczy�o mu si� we �bie.
Na nieszcz�cie nie by�o komu skorzysta� ze sposobno�ci, bo ludzie, czuj�c
dr�enie ziemi i odgad�szy tym sposobem, �e to si� zbli�a g�ra z�o�ci i
nieprawo�ci, poznikali w ciemnych sieniach, jak Jonasz w wielorybim brzuchu.
Nikt by zreszt� nie uwierzy�, �e jaki� �mia�ek ocali� t� kobiet� przed
rozbieganym rumakiem, bo to raczej kobiecina mog�a ratowa� rumaka.
Z tego szale�stwa zdarze�, w�ciek�ych wybuch�w i czujnie podst�pnych czyha� na
sposobno��, z tego straszliwego okresu nagminnej w�cieklizny, kiedy si� ludzie
rzewnie modlili o ma�y po�ar w domu s�siada, albo o potop w pobli�u, wy�owiono i
zanotowano dokumentarnie poniekt�re wypadki, kt�re mia�y min� bohatersk�. Trzeba
je jednak by�o zwa�y� na czu�ej wadze sumienia i po cichej modlitwie z pro�b� o
o�wiecenie umys��w na grobie wznios�ego nieboszczyka, nale�a�o ukoronowa�
zas�ug�, uwie�czy� Cyda, odfotografowa� i wyekspediowa� w nie�miertelno��. W tym
celu ustanowiono s�d, z�o�ony z samych Daniel�w, Arystydes�w, Katon�w,
Plutarch�w i Caryl�w, aby w sercach i rozumach g��boko rozwa�ywszy, orzekli, kto
ucieszy� mieszkaj�c� na gwiazdach wielk� dusz� testatora i kto miasto rodzinne
nie�mierteln� okry� s�aw�, jak bia�y �nieg pokrywa grz�skie b�oto. G�osem
powszechnym zosta� powo�any do grona s�dzi�w cz�owiek w�r�d innych najcichszy,
najbardziej pokorny, w nieszcz�ciach zaprawiony, przez ogrom prze�ytych
rozpaczy niezmiernie m�dry, a sam me po��daj�cy ani nagr�d, ani zaszczyt�w,
chyba spokojnej i rado�� daj�cej �mierci, s�owem pan Hilary Jajko. Niech ten,
kt�ry przez ca�e �ycie by� poni�ony, srog� stop� niewiasty wt�oczony w skis�o��
straszliwej swojej doli natchnieniem pokornego serca oznajmi i obwie�ci, kto
najwi�cej uczyni�, aby pozyska� miano bohatera. Jajko niech s�dzi...
Poniewa� nikt si� nie odwa�y� osobi�cie uda� si� do smoczej jamy, w kt�rej
mieszka� obok smoka, aby mu zanie�� godno�� s�dziego w niebywa�ym tym turnieju,
zawiadomiono go o tym listownie, listonosz za� chy�kiem podbieg�szy pod dom,
chytry jak Protazy, list cisn�� pod otwarte okno, sam za� wia� stamt�d jak
burza. Pot�ny wrzask, kt�ry wstrz�sn�� domami miasta, by� oznak� niezawodn�, �e
list otrzymano, �e go w�a�nie czytaj� i �e je�li pan Jajko z tego hazardu
wyjdzie �ywy, tedy przy wsp�udziale si� nadprzyrodzonych, mo�e si� wszystko
odby� szcz�liwie. W mie�cie czyniono zak�ady, czy pan Jajko otrzyma pozwolenie
�ony, przed kt�r� dr�a�y nawet nadprzyrodzone pot�gi.
Niezwyk�y s�d mia� si� zebra� nazajutrz, w niedziel�, �ywiono bowiem nadziej�,
�e �wi�ty dzie� swoj� promienisto�ci� o�wieci umys�y, nienawyk�e do silnych
wzrusze� i niezwyczajnych wysi�k�w. Wiekopomne posiedzenie mia�o si� odby� w
wielkiej sali restauracji "Pod Krokodylem", s�usznie takie nosz�cej god�o, jeden
bowiem tylko krokodyl m�g� bez szkody dla zdrowia zje�� to, co tam gotowano.
Po sumie ca�e miasteczko wyleg�o na turniej; wedle zwyczaju w domu pozosta�
powinni tylko paralitycy, poniewa� jednak jedyny egzemplarz zgorza�, wi�c nikt
nie zosta�. O, nie! Berek Bia�awrona, podniecony uroczysto�ci�, nie rusza� si�
ze swej przyzby i g�o�no prorokowa�, kto zostanie bohaterem, i nie by�o dot�d
wida� pa�stwa Jajk�w.
Nagle kto� krzykn��:
- Idzie pan Jajko!
By� to cz�owiek, maj�cy wzrok sokoli, bo normalnymi oczyma nie mo�na by by�o
dostrzec na odleg�o�� stu krok�w istoty chudszej od cienia.
- Czy sam? - zapyta� kto� niespokojnie.
By�o to pytanie zgo�a g�upie, g�r� bowiem i do tego g�r� dysz�c� i ziej�c�,
mo�na ujrze� z daleka.
Pan Jajko szed� powoli, wzd�u� �cian, aby w razie silniejszego podmuchu wiatru
znale�� szybko punkt oparcia. Smutny by� tak bardzo, jak Dante, kiedy powr�ci� z
piek�a. W oczach mia� szcz�cie, a w spojrzeniu �mierteln� rezygnacj�. Mog�o si�
wydawa�, �e ci�ar wiotkiego ubrania jest zbyt wielki na jego si�y, wyssane
przez potworn� wampirzyc�, kt�ra musi by� straszna w mi�osnym uniesieniu. Cie�
jego by� jeszcze smutniejszy, ni� on, bo si� ledwie rysowa� i dr�a�, jakby z
l�ku, �e lada chwila scze�nie. Nawet wrony, kt�re umiej� znale�� jak��
zapomnian� �y�� nawet na wyschni�tej ko�ci, patrzy�y na tego cz�owieka ze
wsp�czuciem. Mo�na by�o mniema� z nijakim prawdopodobie�stwem s�uszno�ci", �e
ten stw�r nieszcz�liwy dlatego tylko nie ulatuje w powietrze za ka�dym
podmuchem wiatru, �e mu dodaje wagi ci�kie jak o��w zmartwienie. Ludzie, w�r�d
kt�rych st�pa�, bali si� oddycha�, a s�owa os�aniali d�oni�, aby go nie urazi�.
Patrzono na t� imitacj� cz�owieka, na tego urz�dnika nadetatowego z wielkim
wsp�czuciem, bo oto doko�a t�oczy�a si� gromada �mia�k�w, t�gich w barach,
grubo�ydych, szerokopier�nych kandydat�w na bohater�w, a on biedaczyna, ci�ko
sponiewierany, mia� zaledwie tyle si�y, �e czasem �ypn�� oczyma i cieniem
u�miechu dzi�kowa� za dobre spojrzenia. Ust�powano mu z drogi, cho� mu niewiele
trzeba by�o miejsca, aby przej��. Gdyby si� upar�, to by przeszed� przez ucho
igielne.
Kiedy zasiad� za sto�em, kt�ry wci�� dr�a� i chwia� si�, jakby chcia� pa�� do
st�p dostojnikom przy nim siedz�cym, wielka si� uczyni�a cisza; to widocznie
hojny nieboszczyk przywia� pod "Krokodyla" na zwiady, czy nie poha�biono jego
idei, spojrzawszy jednak na nieszcz�sne oblicze pana Jajki, musia� si� zdumie�,
pomy�lawszy, �e w�r�d s�dzi�w siedzi ju� jeden taki, co chyba powsta� z grobu,
bo �ywy cz�owiek nie odwa�y�by si� chodzi� po �wiecie z tak� twarz�.
Wyborny by� dob�r s�dzi�w i wspania�y; za sto�em zasiad� burmistrz i jego
dostojno��, mecenas, kt�ry wszystkie przejrzy kruczki i do �adnego nie dopu�ci
szachrajstwa, doktor, kt�ry symulanta odr�ni od bohatera, weterynarz, kt�ry o
psach, srodze pobitych i oczernionych, s�d sprawiedliwy wyda� potrafi i pan
Jajko, cz�owiek ponad wszystkich sprawiedliwy, bo ani sam w zawodach
bohaterskich nie bra� udzia�u, ani zawsze strze�ony, zmowy z nikim nie m�g�
uczyni�.
Po pi�knym przem�wieniu burmistrza, co ho�d nale�yty odda� wielkiemu duchowi,
nie wiedz�c o tym, �e ten duch ponad nim chwieje si� pod powa��, przyniesiono
dla cz�onk�w areopagu wielkie kufle piwa, bo w sali by�o gor�co i nie zdarzy�o
si� aby o suchym pysku mo�na by�o wymy�li� co� m�drego. Gdyby w parlamentach
radzono przy odpowiednim dla ka�dego narodu napitku nie potrzeba by wcale
dowodzi� tej wielkiej prawdy, bo tylko ludzie niepij�cy uchwalaj� w pospolitej
z�o�ci wojny i podatki, przy butelce za� rosn� serca i dusze staj� si� rzewne.
�aden z s�dzi�w nie zdziwi� si� wi�c, gdy� w pianie piwa dojrza� w�asne burzliwe
my�li, zdziwi� si� jedynie pan Jajko. Nie tylko si� zdziwi�, lecz jakoby si�
przerazi� wielkiej mocy w kuflu ��ciej�cej; to by�a dla niego orgia i rozpusta,
szale�stwo i pija�stwo. Zdoby� si� jednak na czyn ogromny, bo uj�wszy kufel
dwiema r�kami, z takim wysi�kiem, �e mu cienkie �y�ki nabrzmia�y na czole,
podni�s� go do ust i wlewa� w siebie piwo, jak deszcz w rynn�.
- Zaczynamy, panowie! - zadzwoni� g�osem burmistrz.
Adwokat odczyta� wszystkie zg�oszone w ci�gu kilku lat pretensje, szczeg�owo
opisane, bohaterskie zdarzenia, w�r�d kt�rych najwi�cej by�o unieszkodliwionych
w�ciek�ych ps�w, historie po�ar�w, wzruszaj�ce dzieje niewidomego, dobytego spod
kot poci�gu i wieje, wiele innych. Plon wszelkie przeszed� oczekiwania: stu
trzydziestu bohater�w przywiod�o ze sob� tak� sam� liczb� �wiadk�w, gotowych do
uroczystej przysi�gi, �e na w�asne oczy widzieli �mier�, pogn�bion� sto
trzydzie�ci razy. Ludzie ci mogli ogromem po�wi�cenia zbawi� �wiat, a razem
sprz�g�szy nieustraszono��, mogli ziemi� wysadzi� w powietrze.
Bohaterstwo cz�owieka nie ma jednak�e granicy. Nikt nie wie, ile jest w pustyni
lw�w, ani nikt nie wie, ilu jest bohater�w w d�ungli �ycia. Nikt si� te� nie
zdziwi�, kiedy zg�oszono jeszcze jedn� kandydatur�. Niepewnym krokiem zbli�y�
si� do sto�u s�dzi�w cz�owiek z twarz� kr�lewsko purpurow� i z wielk� powag�,
dreszcz budz�c�, oznajmi�, �e ma w pi�cie te wszystkie bohaterstwa i znamienite
czyny, o kt�rych tak d�ugo czytano.
- Ja - m�wi� - uczyni�em co� takiego, czego nikt nie uczyni�, bo by ka�dy marnie
zdech�.
- Prosz� powiedzie�, co pan uczyni�?
- Co� takiego, �e i ten �wi�ty cz�owiek w grobie si� ucieszy� i �wiadk�w na to
mam, �e nie ���. Psa nie zabi�em, bom nie hycel, alem co� takiego uczyni�...
- Do rzeczy! do rzeczy! Czy czyn panski przyni�s� komu po�ytek?
- Czy przyni�s� po�ytek? Gdyby nie ja, panstwo by zbankrutowa�o! S�yszy pan?
Panstwo zesz�oby na dziady!
- Panstwo? Ale� to wspania�e... Co pan uczyni�?
Ca�y s�d wpatrzy� si� pilnie w p�on�c� jak po�ar g�b� nowego bohatera. A on,
podni�s�szy g�os, aby go wszyscy s�yszeli, zdumia� �wiat:
- Ja - wo�a� - na jedno posiedzenie wypi�em cztery litry monopolowej. Ha! Kto to
potrafi? l �yj� i panstwo ze mnie �yje. Kto bohater?!
- Won! - krzykn�� burmistrz.
- Precz! - krzykn�� mecenas.
W t�umie jednak zacz�to szepta�, �e tak srogo nie mo�na, gdy� m�� ten, b�d� co
b�d�, niezwyk�ej dokaza� odwagi i kto wie, czy szlachetny testator,
sprawiedliwie s�dz�c, nie uradowa�by si�, tak� wspania�� t�yzn� znalaz�szy w
Polaku w czasach cherlackich i gru�liczych. To prawda jednak, �e ka�dy inny
m�g�by odda� dusz� w tym hazardzie, wi�c cho� nie mo�na by�o nagrodzi� tego
dzielnego cz�owieka, lecz w wielu, kt�rzy ponuro patrzyli dot�d w przysz�o��
narodu, uros�o serce.
Z niejakim ju� tedy podnieceniem zacz�to rozpatrywa� kolejno zapisane w
kronikach czyny znamienite, szybko i sprawnie oddzielaj�c plew� kiepskich
kombinacji bohaterskich od z�otych ziarn a serce miasta ros�o jak na dro�d�ach,
�piewaj�c pie�� triumfu i szukaj�c doko�a Homera, aby nie�miertelno�ci poda�
wielkie tego miasta bohaterskie szale�stwo. Okaza�o si�, �e mieszka ono w
duchach niepozornych i czyni sobie �wi�tyni� z byle jakiego cia�a, czasem bowiem
�wi�tynia mia�a jako fronton zwyczajn� mord�, albo filuterne oblicze zwyczajnego
obwiesia. By� to jednak�e s�d nie nad cia�em, tylko nad duchami, nikt si� wi�c
nie zdziwi� - �e krwawy rze�nik miasteczka, na kt�rego widok krowy dostawa�y
zawrotu g��w i mia�y przeczucia �mierci, si�gn�� po laur, oznajmiwszy, �e gdyby
nie on, to straszliwy byk, wyrwawszy si� z p�t, by�by przyprawi� o �mier� jedn�
po�ow� miasta, a drug� m�g�by przyprawi� o szale�stwo ze strachu.
- Nie przewidzia� pan byka! - szepn�� burmistrz do adwokata.
- Jecha� go s�k! - rzek� rozdra�niony mecenas - gdyby przyjecha�a mena�eria,
m�g� by� i lew. Czy mo�na wszystko przewidzie�?
Nie mo�na by�o jednak�e odtr�bi� zwyci�stwa Ursusa, gdy� nie by�o �wiadk�w. Na
pr�no t�umaczy� morderca kr�w, �e nie mog�o by� �wiadk�w, kiedy wszyscy
uciekli, a byk �wiadectwa z�o�y� nie mo�e - sprawa zosta�a umorzona. Mo�e by�,
�e od tego g�o�nego zdarzenia rozpowszechni�o si� wyra�enie, �e kto� "z byka
spad�"; odszed� rze�nik, krwawo tocz�c oczyma i z wymownym u�miechem spogl�daj�c
to na sw�j straszliwy n�, to na cz�onk�w komisji s�dz�cej.
Wiele zaciekawienia wzbudzi�y dwa czyny osobliwe, odbiegaj�ce oryginalno�ci�
pomys�u od szablonu reszty zdarze�, od w�ciek�ych ps�w i rozbieganych koni.
Pretensje do nagrody zg�osi� cz�owiek, kt�ry zabi� p� miliona much,
skrupulatnie policzonych i w obszernym memoriale uzasadni� wznios�y po�ytek
swego czynu, wzi�wszy pod uwag� nieobyczajn� p�odno�� much, dziedziczne tego
gatunku niechlujstwo i usuni�cie potwornych skutk�w ohydnego procederu milion�w
much. Wedle pobie�nych oblicze�, opar�szy si� na hipotezie naukowej, cz�owiek
ten twierdzi�, �e ocali� prawdopodobnie �ycie siedmiu tysi�com stu trzydziestu
sze�ciu mieszka�com, kt�rzy by byli bez jego humanitarnego czynu n�dznie wymarli
na tyfus, dysenteri�, choler� i zaka�enia krwi. Zgubi�a go jednak�e niejaka w
obliczeniach przesada, miasteczko bowiem mia�o tylko pi�� tysi�cy mieszka�c�w,
wiadomo�� za�, �e ocali� ponad dwa tysi�ce mieszka�c�w s�siedniego �ajdackiego i
konkurencyjnego miasta nikomu nie by�a w smak. Poniewa� jednak tak nieludzkiego
motywu nie mo�na by�o u�y� g�o�no w dyskwalifikowaniu tego osobliwego czynu,
obni�ono jego warto�� dowcipnym do�wiadczeniem, �e mimo zguby miliona much, nie
rozwi�za�o to ostatecznie straszliwego problematu, w miasteczku bowiem pozosta�o
jeszcze ze dwa miliardy, licz�c tak sobie lekko "na oko".
Nier�wnie wi�ksze zainteresowanie wzbudzi� czyn inny, z tej samej wprawdzie
dziedziny urodzony, nier�wnie jednak e�ektowniejszy, z�ote bowiem ostrze pocisku
genialnej przemy�lno�ci nie godzi�o w mizerne muchy, lecz w grubego zwierza, bo
w bakcyle. Dawno ju� wiedziano, jak znamienity mieszkaniec miasteczka, eugenista
i mistyk, eleuteryk i propagator czysto�ci, s�owem, wariat nieszkodliwy, pe�en
s�odyczy i pomieszania zmys��w, kr��y� po czterech ulicach miasteczka, i wielkim
rozpylaczem skrapla� powietrze, jakby je chcia� od�wie�y�. Ludzie rozumieli
wprawdzie potrzeb� od�wie�enia atmosfery, z kt�rej jednym poci�gni�ciem nosa
mo�na by�o odtworzy� �ycie miasteczka i sposobem tej skr�conej analizy
dowiedzie� si� gdzie co gotuj�, gdzie jest wielkie pranie i w kt�rej stronie
mieszkaj� ludzie niechlujni, wyda�a si� jednak wszystkim wcale weso�� syzyfow�
pr�b� przeczyszczenia powietrza za pomoc� ma�ej sikawki. Nie zaszkodzi�o to
wprawdzie gorzkiej s�awie eugenisty, kt�ry mia� ju� murowan� opini� wariata,
dra�ni�y jednak wielu wielkopanskie jego zachcianki i nag�e przeczulenie zmys�u
powonienia. Teraz dopiero wysz�o na jaw, �e ten mniemany wariat by� g��bokim,
dobroczynnym aposto�em zdrowia powszechnego, albowiem w ten spos�b prosty, a
jak�e dowcipny - przez rozpylanie wynalezionego przez siebie zab�jczego p�ynu
zabija� miliardy bakcyl�w, kt�re w sprzyjaj�cych warunkach panuj�cych w tym
mie�cie, dochodzi�y wedle jego opinii do niebywa�ych rozmiar�w i z�o�liw�
odznacza�y si� energi�. Gdy si� rzecz ujawni�a w ca�ej swojej pot�nej
prostocie, zapanowa�a w zgromadzeniu konsternacja, jasnym si� bowiem sta�o, �e
ten ci jest kt�ry odegna� �mier� i teraz dopiero zrozumiano, dlaczego w
ostatnich czasach dwa tylko by�y jej wypadki, kt�rym genialny ten cz�owiek,
niestety, nie m�g� zaradzi�, bo na nic by� jego cudowny p�yn. kiedy si� w jednym
dobrym szewcu "zapali�a" w�dka, w drugim za� wypadku interwencja jego by�a
sp�niona, gdy� chory by� ju� pod opiek� lekarza.
Ma�o wprawdzie uczestnik�w zebrania wiedzia�o co� nieco� o bakcylach, kiedy
jednak zas�yszano, �e cz�owiek, powszechnie pomawiany o pomylenie rozs�dku,
ochroni� miasto przed wrogiem tajemniczym, straszliwym a niewidzialnym,
zgromadzenie - zako�ysawszy si� - zapragn�o nagle okrzykn�� go
najszlachetniejszym dobroczy�c� godnym wielkiej nagrody. Wtedy sta�a si� rzecz
nieoczekiwana, pan aptekarz bowiem cz�owiek czcigodny, syn i wnuk aptekarza,
powstawszy, og�osi�, �e wielki eugenista jest zwyczajnym szalbierzem, albowiem,
�a��c po ulicach, rozpyla� zwyczajn� wod�, co zak�ad czyszczenia miasta,
rozporz�dzaj�cy opas�� beczk�, czyni� znacznie skuteczniej, z czego si� okazuje,
�e mistyk i eugenista jest zwyczajnym filutem z wod� w g�owie i w swoim
zwariowanym rozpylaczu. Znowu serca s�uchaczy nape�ni�y si� gorycz�, w�troby
nabrzmia�y gniewem, a �o��dki s�dzi�w piwem. Stawa� si� przy tym cud widomy, pan
Jajko bowiem, niepoj�tym sposobem pomie�ciwszy w sobie cztery kufle piwa,
grubia� i p�cznia�. jak stw�r z gutaperki nad�ty powietrzem, i coraz bardziej
robi� si� podobnym do boskiego stworzenia. Nie wyrzek� dot�d ani s�owa, w dobrej
duszy jedynie, pokornie ze zwyczaju milcz�cej, dziwi�c si� przemy�lno�ci
ludzkiego szalbierstwa, zabijaj�cego milion much i skraplaj�cych orze�wiaj�c�
wod� bakcyle tyfoidalne. Pr�cz niego wszyscy gadali, k�saj�c si� nawzajem
s�owami, a� si� wreszcie uczyni� srogi rwetes, w rzeszy ludzkiej bowiem
zapanowa�o podniecenie. Spraw� trzeba by�o rozs�dzi� na wszelki spos�b i
niestety, przyzna� wielk� nagrod� jednemu z morderc�w ps�w, okaza�o si� bowiem,
�e i ten niewidomy, wydobyty spod k� poci�gu, by� wynaj�tym za pi�� z�otych
filutem, kt�ry mia� wzrok tak wyborny, �e kieliszek w�dki mo�e zobaczy� z
odleg�o�ci dw�ch mil, wyci�gni�to go za� spod poci�gu, kt�ry by� oddalony od
niego o dwie�cie krok�w, o czym ku ha�bie tego cz�owieka doni�s� maszynista.
Sprawiedliwy pan Jajko zakry� twarz r�koma, kiedy to odkryto przed s�dem.
I s�d, i t�um, otaczaj�cy pa�ac sprawiedliwo�ci, ogarn�o podniecenie. Dobrzy
ludzie czynili wrzask, i mog�o si� zdarzy�, �e mizerny zwyci�zca zostanie
rozszarpany za to, �e psim sw�dem, wm�wiwszy w psa w�cieklizn�, otrzyma wielk�
nagrod�. Najwyra�niej zacz�to w�r�d grona s�dzi�w odczuwa� wrogi nastr�j ci�by,
przez to przede wszystkim wyprowadzonej z r�wnowagi, �e komplet s�du pi� piwo.
Podzia�a�o to na areopag, w kt�rym dostojnicy zacz�li krzy�owa� ze sob� s�owa
coraz gor�cej i coraz nami�tniej, ka�dy bowiem, ujrzawszy, �e byle kto mo�e
porwa� nagrod�, wys�awia� pocz�� swojego kandydata, tak, �e w uczciwych sercach
mog�o si� zrodzi� podejrzenie, �e si� s�dzia podzieli ze swoim kandydatem. Jeden
pan Jajko milcza�.
Zacz�y pada� nazwiska przysz�ych bohater�w, i rozpocz�� si� s�dny dzie�. Ile
razy szanowne dot�d i czci� wielk� w miasteczku otoczone nazwisko wylaz�o jak
szyd�o z worka, a potem wychyli�o nie�mia�o g�ow� poza drzwi, dzia�o si� co�
strasznego: najpierw toczy� si� coraz to bardziej dudni�cy grzmot
niezadowolenia, a zaraz potem o�lepiaj�ca b�yskawica prawdy o�wietla�a je
niebieskawym, przera�liwym rozwidem i odar�szy z mi�sa czci i t�uszczu
dostojno�ci, ukazywa�a nagi jego szkielet, mocno przera�liwy, pozostawiaj�c z
jego szlachetnej nabrzmia�o�ci i szacunek budz�cej korpulencji sam� tre��, samo
ziarno, samo j�dro: z�odziej! �ajdak! oszust!
Zdumieli si� s�dziowie, zdumia�a si� rzesza, zdumia� si� w cichym swoim grobie
szlachetny dobroczy�ca, a kiedy zamiast nazwiska og�lnie wielbionego, dot�d
d�wi�cz�cego jak z�oto, echo t�umu odkrzykn�o synonimem: �winia! - drgn�� zacny
cz�owiek i chcia� zap�aka�, bo zamiast bohater�w wyzwoli� z ukrycia duchy ciemne
i r�ne plugawe zwierzaki. Wszyscy o tym wiedzieli, jak by� powinno, lecz nikt o
tym nie gada�, bo tak te� by� powinno w gronie ludzi dobrze wychowanych, w
kt�rym cz�owiek jest cz�owiekowi bratem, bo dzi� mnie, jutro tobie. Nikt te� nie
by� obowi�zany do robienia przyjemno�ci miejscowemu s�dziemu, kt�ry s�ysz�c to
wszystko, pobladn�� dziwnie i rozdawszy nozdrza jak tygrys, kt�ry wietrzy
ofiar�, patrzy� doko�a �ar�ocznym wzrokiem. Tak to czasem najlepsze ch�ci
nieoczekiwane i straszliwe rodz� skutki.
Ma�o ju� pozosta�o kandydat�w, wielu z nich bowiem, widz�c, �e t�um zbyt gor�co
umi�owa� prawd� i got�w jest w ohydnym zapale wywlec z promienistego cia�a
przera�on� dusz�, wycofa�o si� szybko z niebezpiecznego konkursu. Burmistrz
niewidocznie wykre�li� nazwisko swego przyjaciela, mecenasa, mecenas wykre�li�
delikatne nazwisko swego przyjaciela, burmistrza. Aptekarz dopisa� za to
nazwisko kochanka swojej �ony, a weterynarz dopisa� nazwisko doktora. Pan Jajko
za� milcza� i patrzy� przed siebie, jak gdyby nie widzia� nikogo i jak gdyby nie
s�ysza� wycia t�umu, obdzieraj�cego ze sk�ry i splendoru ludzi szlachetnych i
wielce zas�u�onych, jak gdyby duchy niewinnie pomordowanych ps�w, naprawd�
w�ciek�szy si� z rozpaczy, wesz�y w cichych dot�d obywateli.
Musia�o si� jednak w pewnej chwili sta� co� strasznego, bo ci, co byli st�oczeni
w wielkiej sali restauracji "Pod Krokodylem", pos�yszeli nagle jakby okrzyk
zgrozy, kt�ry nagle oniemia�, jakby go kto� chwyci� za wrzaskliwe gard�o i mocno
zdusi�; t�um zewn�trz budynku, rycz�cy i wyj�cy, ucich� w nag�ym i niepoj�tym
przera�eniu; albo si� tam nad nimi zawali�o zirytowane niebo, albo szlachetny
nieboszczyk, ujrzawszy, do czego doprowadzi� jego szczytny pomys�, zjawi� si� w
t�umie i wali po �bach.
- Zobaczcie, co si� sta�o? - rzek� niespokojnie burmistrz.
Zacz�li wyci�ga� szyje, jak d�awi�ce si� s�py, a� ci, co byli najbli�ej drzwi i
okien, krzykn�li zduszonym g�osem i te� ucichli, jakby g�os, wychyliwszy ciekaw�
g�ow�, ujrza� rzecz straszn� i cofn�� si� w p