8277

Szczegóły
Tytuł 8277
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8277 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8277 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8277 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Edward Stachura Pokocham j� si�� woli Wskaza�a mi fotel i powiedzia�a: - Usi�d�, prosz�. Usiad�em. Przysun�a do prawej bocznej por�czy fotela krzes�o i po�o�y�a na nim zapa�ki i popielniczk�. Po czym ustawi�a naprzeciw fotela, w odleg�o�ci jakich� czterech metr�w, drugie krzes�o i usiad�a te�. Przez chwil� patrzy�a na mnie w milczeniu. By�o w tym patrzeniu co� z tego, jak kiedy si� stoi na nabrze�u portowym i si� patrzy na wolno sun�cy ku kei statek, ale jest on jeszcze troch� daleko i bez ma�ej lornetki nie mo�na rozr�ni� twarzy stoj�cych na mostku pasa�er�w. Co� takiego. - Zapal sobie - powiedzia�a. Si�gn��em pos�usznie do kieszeni bluzy, wyci�gn��em z paczki papierosa i zapali�em. Dziewczyna siedzia�a prosto, opieraj�c si� plecami o ty� krzes�a; stopy i kolana mia�a mocno zwarte; na kolanach - w miejscu gdzie kraj sukienki - splecione palcami d�onie. - Mam ci co� do powiedzenia. Zechciej mnie wys�ucha�. Zamilk�a, spojrza�a w okno i znowu na mnie. Ja pali�em i patrzy�em na to wszystko poprzez snuj�cy si� fantasmagorycznie dym palonego papierosa. - Jeste� m�czyzn�; ja, jak widzisz, jestem kobiet�. I u�miechn�a si�. Mi�kko, ale nie kocio. Kobieco, ale nie zalotnie. Cho� mo�e zalotnie, ale jako� nieprzewrotnie. I nieznacznie. Bardzo delikatnie. Mnie - co stara�em si� widzie� wszystko, ka�dy najmniejszy nawet szczeg� mog�cy by� mi pomocny w kontrataku na powszechn� i co dzie�, i co krok nachaln� wulgarno�� �wiata - bardzo si� ten u�miech spodoba� i spr�bowa�em odwzajemni� si� dziewczynie u�miechem podobnym. - Jestem kobiet� - podj�a dziewczyna - i... jak by ci to powiedzie�... no, jestem normaln� kobiet�. Je�eli to prawda, to dobrze - pomy�la�em. To bardzo dobrze. Bo w ten spos�b jest ju� nas przynajmniej dwoje normalnych w tym nienormalnym, chorym �wiecie. - Wszystko, co powiem, to prawda - powiedzia�a, jakby nie wiem jakim zmys�em wyczuwaj�c, �e o tym w�a�nie przed sekund� my�la�em. - Co ty o tym wszystkim pomy�lisz, to twoja sprawa, ale musisz mi wierzy�. To dla mnie bardzo wa�ne. Musisz mi wierzy�. Kiwn��em g�ow�. - Jestem normaln� kobiet� - podj�a dziewczyna - ale od pewnego czasu, od d�u�szego ju� czasu nie ma w moim �yciu �adnego m�czyzny. Mog�abym mie�, wybacz mi ten zwrot, ale nie chcia�am. Nie tylko dlatego nie chcia�am, to te� ci chc� powiedzie�, �e brzydz� si� t� gr�, tym �aszeniem si�, tym podchodzeniem, tym skradaniem si�... Tymi ociekaj�cymi s��wkami, tym ociekaj�cym wzrokiem, t� ociekaj�c� �lin� - doda�em w my�li. - ... Kiedy widz� - podj�a - jak to robi� inni, czy to m�czy�ni, czy to kobiety, kiedy jestem tego przypadkowym �wiadkiem albo niekiedy obiektem, to nie wiem... chcia�abym si� schowa� pod st� albo znikn�� nagle, wyparowa�, �eby tego nie ogl�da�. A czasami to... czasami to musz� wyj�� do �azienki, bo robi mi si� niedobrze. Nachodz� mnie wymioty. Niesamowite - pomy�la�em. Chyba po raz pierwszy s�ysz� kogo�, kto m�wi o tych sprawach tak, jak ja bym o tym m�wi�. Niesamowite. - Ty nie skradasz si�... Pomy�la�am najpierw, �e mo�e jeste� w kim� zakochany, ale potem pomy�la�am, �e nie, sk�d�e, �e gdyby tak by�o, gdyby� ty by� zakochany, toby to by�o napisane na twojej twarzy, zapalone w twoich oczach, wyryte w twoich ruchach, w ca�ym twoim zachowaniu, i ja musia�abym to zobaczy� i bym si� nie o�mieli�a m�wi� ci tego, co m�wi�, i powiedzie� tego, co powiem. Co mo�e uda mi si� powiedzie�. Jak pi�knie m�wi ta dziewczyna - pomy�la�em. Gdyby� ty by� zakochany - m�wi, toby to by�o wida� - m�wi. My�la�em w�a�nie kiedy� o tym, kiedy� tam, wieki temu, kiedy by�em raz w �yciu zakochany, �e jak si� to dzieje, �e druga p�e� tego nie widzi, nie czyta na mojej twarzy, w moich oczach, w ca�ym moim zachowaniu, �e jestem przecie� zakochany i je�eli idzie o to, to nie ma o czym m�wi�, wszystko jest jasne. Ale oto jednak jak gdyby tego nie widzia�a druga p�e� i zaczyna�a si� niekiedy ta ca�a gra, te sztuczki s�awetne a do cna ograne, to przewracanie oczami, to b�yskanie dekoltem, te ko�y�ni�cia biodrami i tak dalej. Zaraz... albo mo�e dobrze widzia�a druga p�e�, dobrze czyta�a z mojej twarzy i z moich s��w to, co si� dzieje w moim sercu, i to j� w�a�nie, drug� p�e�, jeszcze wi�cej podnieca�o. Ekscytowa�o, jak to si� m�wi. Mo�e te� dra�ni�o. Z�o�ci�o. Zniewa�a�o. By� mo�e. By� bardzo mo�e. By� bardzo mo�e na pewno. Bo to ju� nie tylko chodzi�o o zdobycie m�czyzny, o zdobycie partnera, o zdobycie samca na jedn� nocn� godzin� lub na jedn� dzienn� godzin� czy na kilka tych lub tamtych godzin. Tu chodzi�o o co� wi�cej w takich razach: o pogn�bienie nieznanego konkurencyjnego egzemplarza w�asnego rodzaju, tej drugiej kobiety, w kt�rej dany m�czyzna �mie si� kocha� i �mie t� mi�o�� jawnie obnosi�. Obnosi� w obliczu innej kobiety, w obliczu tej, co przed nim stoi i co si� niechybnie uwa�a za pierwsz� kobiet�, za pierwsz� kobiet� i w jaki� spos�b za jedyn�. - Mog� m�wi� dalej? - spyta�a dziewczyna. Unios�em opuszczon� g�ow� i spojrza�em na ni� troch� zdziwiony z min� pytaj�c� "czy co� si� sta�o?" - Nie. Nic si� nie sta�o - powiedzia�a. - Tylko widzia�am, �e si� mocno zamy�li�e�, i nie chcia�am ci przeszkadza�. Ta dziewczyna jest coraz wi�cej niezwyk�a - pomy�la�em. Kto j� obdarzy� tak� delikatno�ci�? Musi jej by� bardzo nielekko. W �yciu tym, w �wiecie tym. - Wi�c, wybacz mi znowu ten zwrot, mog�abym mie� m�czyzn. Kobieta, je�eli nie jest szczeg�lnie upo�ledzona przez los, a ju� je�eli jest jako tako �adna, mo�e mie� bez wi�kszego trudu ka�dego m�czyzn�... Prawie ka�dego - sprostowa�em w my�li. - ...prawie ka�dego - sprostowa�a g�o�no dziewczyna. - Ja, dzi�ki Bogu, nie jestem upo�ledzona przez los... mam jak�� tam swoj� urod�... kt�ra... nie wiem, czy ci si� podoba... Zaci�gn��em si� g��boko ko�cz�cym si� papierosem i w ten ob�ok dymu, kt�ry wypu�ci�em szeroko otwartymi ustami, zanurzy�em wolno i twierdz�co g�ow�, odchylaj�c j� najpierw do ty�u, a potem pochylaj�c w d� i lekko do przodu. I po chwili unios�em. Dziewczyna u�miechn�a si� jako� tak wzruszaj�co i teraz ona z kolei pochyli�a wolno g�ow� w d� i spor� chwil� tak trzyma�a pochylon�. (W�osy mia�a rude o jakim� takim odcieniu, co si� mo�e tylko przy�ni�.) Pomy�la�em, �e moja niema, ale twierdz�ca odpowied� na jej mimochodem zadane mi pytanie by�a jej potrzebna albo wr�cz nieodzowna, �eby mog�a m�wi� dalej. Ale nie rozumia�em, dlaczego mnie w�a�nie to wszystko opowiada. Ale pomy�la�em jeszcze, �e gdybym jej nie odpowiedzia�, gdyby zabrak�o tej mojej niemej odpowiedzi, to inny by�by dalszy ci�g jej opowie�ci. Inne pad�yby z jej ust dalsze s�owa. Nie te, kt�re - nie wiem jakie - za chwil� si� potocz�. - Tak, mog�abym - podj�a. I zn�w na chwilk� przerwa�a, i zn�w po chwilce podj�a: - Ale nie chc�. Bo jeszcze wi�cej ni� tej gry, wiesz, to brzydz� si� mnogo�ci. Wielo�ci. Brzydz� si�. Fizycznie i nie tylko fizycznie. Ja nie jestem wieloma kobietami. Jestem jedn� kobiet� i chc� by� jedn�. I nie chc� wielu m�czyzn. Chc� jednego. Chcia�abym. Rozmawiam nieraz z kole�ankami, tak og�lnie, ale troch� te� o tym, i one m�wi�: "Trzeba mie� zdrowy stosunek do tych spraw". Zdrowy stosunek wed�ug nich to spa� z ka�dym m�czyzn�, kt�ry si� podoba, kt�ry jest przystojny albo mi�y, ujmuj�cy, albo kt�ry kobiecie czym� imponuje, szybk� jazd� na motorze, szampa�skim wydawaniem pieni�dzy albo gr� na gitarze, albo czym� w tym rodzaju. Je�eli to jest zdrowy stosunek, to m�j jest chory. Ale ja nie my�l�, �e m�j jest chory. Nie mog�, a nawet gdybym mog�a, nie chc� spa� z wieloma m�czyznami, z drugim, trzecim, pi�tym. Z jednym chcia�abym. I nawet ta�czy� nie chc� z wieloma. Nie chc� si� ociera� o wiele m�skich cia�. Nie wiem, co o tym pomy�lisz, ale powiem ci, �e ja nie widz� du�ej r�nicy pomi�dzy zata�czeniem z m�czyzn� a po�o�eniem si� z nim do ��ka. Na pewno mo�na na to spojrze� inaczej, nie tak drastycznie, jak powiedzia�aby to moja kole�anka, ale ja tak to widz� i m�wi� ci to, bo chc� ci powiedzie�. �eby� wiedzia� o mnie. Cho� ja o tobie to, tak naprawd�, nie wiem nic. Widz� ci� po raz drugi w �yciu i wszystko, co my�l� o tobie, to sobie wyobrazi�am. Ciekawe, kiedy spotkali�my si� pierwszy raz - pomy�la�em. I gdzie to by�o. Nie mog�em sobie przypomnie�. - Pierwszy raz zobaczy�am ci� przelotnie. Ty na pewno nawet nie wiesz gdzie i kiedy. To dziwna historia, bardzo �adnie dziwna, o kt�rej ci kiedy� mo�e opowiem. Przerwa�a, spojrza�a w okno i znowu na mnie. - Tak, wszystko, co my�l� o tobie, to sobie wyobrazi�am. No, troch� mi dopomogli w wyobra�eniu sobie ciebie r�ni tacy ludzie. Dopomogli mi w tym sensie, �e m�wili o tobie niezbyt przychylnie lub wr�cz �le. Lub wr�cz wrogo. I to mnie w�a�nie ucieszy�o. Gdyby m�wili o tobie dobrze, to by mnie w�a�nie zmartwi�o. Naprawd�. Bo ja ich troch� znam, w ka�dym razie znam na tyle, �e wiem, �e ci ludzie nie mog� m�wi� o tobie dobrze. Je�eli jeste� taki, jakiego ja sobie ciebie wyobrazi�am, to oni mog� m�wi� o tobie tylko �le. Tak te� m�wili i to mi si� zgadza�o. O mnie te� opowiadaj� r�ne nie buduj�ce rzeczy tylko dlatego, �e my�l� o pewnych sprawach inaczej ni� oni. Ale co tam. To wszystko g�upstwa, o czym wiesz lepiej ode mnie. Przerwa�a i znowu spojrza�a w okno. Ja wyci�gn��em z paczki papierosa, zapali�em i my�la�em: sk�d ta dziewczyna wie takie r�ne rzeczy: ma�e i du�e? I kim ona jest? I kiedy i gdzie, przelotnie, jak m�wi, pierwszy raz si� spotkali�my? We �nie jakim�? - Lubi� patrze�, jak palisz - powiedzia�a. - Dym ci� leciutko osnuwa, ale pomimo to jeste� dla mnie wtedy bardziej realny lub raczej: mniej nierealny. Zupe�nie nie wiedzia�em, jak po tych jej s�owach si� zachowa�, i spr�bowa�em jako� tam si� u�miechn��. - Wiesz, temu jednemu m�czy�nie chcia�abym da�, tak zwyczajnie, tak najzwyczajniej w �wiecie - jak podarek imieninowy czy urodzinowy - ca�e moje �ycie. Bez reszty. Chcia�abym by� z nim i podr�owa� z nim, i czeka� na niego wtedy, kiedy nie m�g�by mnie ze sob� zabiera�. Chcia�abym dla niego utrzymywa� dom w czysto�ci i robi� zapasy na zim�, kompoty, konfitury, marynowa� grzyby, kwasi� og�rki, butelkowa� szczaw, pomidory, kisi� kapust� i inne wspania�o�ci. Chcia�abym mu zrobi� na drutach albo na szyde�ku d�ugi d�ugi ciep�y szalik i ciep�y sweter, i ciep�e r�kawiczki, i ciep�� czapk�, i bardzo ciep�e skarpety, i w og�le. Bo to tak jest, �e dla siebie, owszem, mo�na co� tam zrobi�, ale dla drugiego cz�owieka to ju� mo�na co� niesamowicie pi�knego zrobi�, wszystko. Wszystko. I, czy ja wiem... mo�e jutro zga�nie s�o�ce, przecie� mo�e; albo nam je przes�oni, na zawsze, jaki� straszny potworny grzyb... Przecie� mo�e. Jak�e niesamowicie m�wi ta dziewczyna - my�la�em. Jakim sposobem ona uchowa�a si� i uchowa�a takie my�lenie niemodne w �wiecie tym, w�r�d ludzi tych, kt�rzy - sami nie potrafi�c tak mocno i prosto kocha� - wszystko robi�, �eby tak� mi�o�� poni�y� pogn�bi� zha�bi� zdepta� zniszczy� zamordowa� (bo inno�� dra�ni jednakowo��). I specjalne obyczaje w tym niszczycielskim morderczym celu stworzyli, specjaln� filozofi�, specjaln� sztuk�, specjalnych specjalist�w-artyst�w, ca�y specjalny �wiat. I, no tak, no tak, przecie� mo�e jutro zgasn�� S�o�ce albo mo�e nam je przes�oni� jaki� straszny potworny grzyb. Na zawsze, jutro, pojutrze, na zawsze, przecie� mo�e si� to sta�. - I wiesz - podj�a ona - mo�e to dla ciebie oczywiste, ale te� ci chc� o tym powiedzie�, powiedzie� wprost, �e jestem za wierno�ci�, za wierno�ci� absolutn�... Wolny ptak jest najwierniejszym stworzeniem tego �wiata - powiedzia�em do siebie w my�li. Ale nie bardzo wiedzia�em, po co mi si� to zdanie w my�li powiedzia�o, ani nie wiedzia�em, co to zdanie - w ca�ej swojej rozci�g�o�ci, w ca�ej swojej skrzydlato�ci - oznacza. - ...i temu jednemu m�czy�nie by�abym oczywi�cie absolutnie wierna. W ten spos�b, w ten chyba jedyny spos�b by�abym te� sobie wierna. By�abym taka, jaka chc� by� i jaka naprawd� jestem. Ja to wiem. Ja to czuj�. Ten m�czyzna by mi pom�g� w tym, by mi pom�g� tak� a nie inn� by�, a ja bym si� stara�a tak samo we wszystkim mu pom�c. Bo, my�l�, �e na pewno bym mu w niczym nie przeszkadza�a. Ogromnie ci�ko jest o takich sprawach m�wi� i ogromnie niezr�cznie. I raczej nie powinno si� zapewnia� o czym�, bo to wtedy w�a�nie wygl�da podejrzanie. Przerwa�a, zaczerpn�a g��boko powietrza i znowu spojrza�a w okno, jak gdyby daj�c mi w ten spos�b mo�no�� och�oni�cia po ka�dej fali swoich wynurze�, a sama jak gdyby czerpi�c stamt�d, z okna lub zza okna, jakie� potrzebne jej si�y. Patrzy�a w okno, a ja patrzy�em na ni�, na jej profil i my�la�em: sercem nie m�g�bym, bo serce mia�em kiedy� jedno i mi si� potrzaska�o straszliwie i doszcz�tnie, i nie uda�o si� poklei� skorupek tego dzbanka, ani �zami - tym klejem bia�ym, ani krwi� - tym klejem czerwonym, i tak nie mam serca, nie mam, wi�c sercem nie m�g�bym, ale m�g�bym tak� istot� pokocha� SI�� WOLI. SI�� WOLI pokocha� istot� tak� m�g�bym. Pierwsz� dziewicz� i wielk� i woln� mi�o�ci� wolnej mojej woli. Sk�d ona wzi�a si�, ta dziewczyna, tu, przede mn�, prawie na wyci�gni�cie r�ki, ona, co jest taka, jak gdyby j� stworzy�a jaka� niewys�owiona rozdzieraj�ca t�sknota, ju� nie serca t�sknota, ale czego� innego, nie wiem czego... Ducha t�sknota. Moja t�sknota. Dziewczyna odwr�ci�a oczy od okna i spojrza�a na mnie. Ale dalej milcza�a. Patrzy�a. By�o w tym patrzeniu znowu to, co by�o na pocz�tku, kiedy zacz�a do mnie m�wi�, co� z tego jak kiedy si� stoi na nabrze�u portowym i si� patrzy na wolno sun�cy ku kei statek, ale jest on jeszcze troch� daleko i st�sknionymi nagimi oczami, bez pomocy ma�ej lornetki, nie mo�na rozr�ni� rys�w twarzy stoj�cych na mostku pasa�er�w. Milcza�em jak ona. Zda�em sobie nagle spraw�, �e przez -ten -ca�y -czas nie powiedzia�em ani jednego s�owa. - Zadam ci teraz jedno pytanie - odezwa�a si� w pewnej chwili. - I wi�cej ju� nic nie powiem. A ja wtedy poczu�em, jak po karku przeszed� mnie dreszcz, przebieg� mnie pr�d i zaraz potem - tak, jak nieraz chlusta ulewa po b�yskawicy - poczu�em, jak kropla potu, jedna kropla potu potoczy�a mi si� od karku w d� po plecach. Bo wiedzia�em, jakie to b�dzie pytanie. Bo naraz zrozumia�em wszystko i zdziwi�em si�, ogromnie si� zdziwi�em, �e nie zrozumia�em tego od razu, prawie od samego pocz�tku. Absolutnie nie pojmowa�em, jak si� to mog�o sta�. Ona pochyli�a g�ow�, nisko, prawie dotykaj�c czo�em kolan, chwilk� tak j� trzyma�a, po czym wyprostowa�a si�, spojrza�a na mnie, znowu zaczerpn�a g��boko powietrza, rozplot�a d�onie, zwiesi�a r�ce po obu stronach krzes�a, potrz�sn�a g�ow� i znowu odwr�ci�a j� w stron� okna, jak gdyby prosz�c stamt�d o jeszcze troch� si�. Chcia�em jej pom�c, chcia�em powiedzie� wypowiedzie� wykrztusi� wyj�ka� to zdanie, to jedno zdanie, ale nie mog�em wydoby� g�osu, uwi�z� mi w gardle, tak niewypowiedzianie by�em wzruszony tym wszystkim, tym, co mnie tutaj teraz spotyka�o, czego dane mi zosta�o wreszcie si� doczeka� po sze�ciu latach, po sze�ciu niesko�czenie d�ugich latach czekania na cud, w kt�rego zdarzenie si�, wydarzenie si� nigdy nie przesta�em do ko�ca wierzy�, cho� dni p�yn�y, dwa tysi�ce dni, i noce p�yn�y, dwa tysi�ce nocy, i rzeki p�yn�y, du�o du�o rzek, meandrami-meandrami, i ja szed�em wzd�u� tych rzek, to w g�r�, to w d�, jak duch, jak duch. Wi�c chcia�em teraz wyj�ka� do niej to zdanie, to pytanie: "Czy m�g�bym by� tym m�czyzn�?", ale nie mog�em dosta� si� do w�asnego g�osu, nie mog�em dosta� si� do tego zdania i je wydoby�, wydosta� z podziemi na powierzchni� tego nowego stworzonego przez ni� �wiata, i tak to niemy zaniem�wiony zaczarowany - tylko patrzy�em na ni�, a ona odwr�ci�a w ko�cu g�ow� od okna i ja wstrzyma�em oddech, a ona powiedzia�a wolno cicho wyra�nie: - Czy chcia�by� by� tym m�czyzn�? Nie odwr�ci�a ju� tym razem oczu do okna, tylko patrzy�a na mnie dalej, jak gdyby spojrzeniem swoim pomagaj�c s�owom swoim, �eby mo�e nie zawr�ci�y z drogi, popychaj�c je, �eby sz�y prosto do tego zakamarka we mnie, do tego kosmicznego we mnie schronu, gdzie chowa�em ten promyk, t� promykow� moj� wiar�, �e wydarzy si� cud, �e na pewno wydarzy si� i one, te jej s�owa, dotar�y tam, i to by�o tak, jak gdyby zacz�� sypa� na mnie r�owy jaki� �nieg, i czu�em, jak od gard�a w d�, do brzucha, zalewa mnie jakie� ciep�o, i czu�em, jak krusz� si� we mnie jakie� wielkie twarde granitowe ska�y, ca�e wielkie g�ry i rozpadaj� si� �agodnie, rozsypuj� si� mi�kko tkliwie bezg�o�nie... Unios�em si� z fotela i zacz��em wolno i�� ku niej wpatrzony w jej oczy, a ona w moje (w miar� jak si� zbli�a�em, ona unosi�a wolno g�ow�, i to by�o tak, jak gdyby jej spojrzenie odgarnia�o na boki powietrze przede mn�, �eby mi by�o �atwiej i��, l�ej); doszed�em i stan��em przed ni�, o krok od niej, i wolniutko zgi��em kolana, i ukl�k�em przy jej stopach (jej g�owa, w miar� jak si� schyla�em, te� pochyla�a si� w d�; niewymownie patrzyli�my sobie w oczy nasze), i wolniutko unios�em ramiona, �eby obj�� jej nogi, i zobaczy�em, nie odrywaj�c oczu od jej oczu, zobaczy�em k�cikami oczu, jak ona te� podnosi zwieszone po obu stronach krzes�a r�ce, �eby obj�� moj� g�ow�, tak, na pewno po to, �eby obj�� moj� g�ow� i... gdzie� wtedy, gdzie� wtedy, a mo�e jeszcze u�amek sekundy potem, a mo�e jeszcze u�amek sekundy po tym u�amku sekundy, ale przed tym nast�pnym u�amkiem sekundy, kiedy ju� mieli�my si� dotkn��... rozleg� si� g�o�ny trzask. Si� otworzy�o oczy i prawie jednocze�nie si� poderwa�o si� na pos�aniu, z pozycji le��cej do siedz�cej, i - prawie te� jednocze�nie - si� si�gn�o po czuwaj�cy u wezg�owia n�. - Nie powie mi pan chyba, �e �pi pan zawsze sam?! - p�-zapyta�, p�-oznajmi� kiedy� kto�. - Nie. Zawsze to �pi� z no�em na podor�dziu - si� odpowiedzia�o w pe�ni oznajmuj�co. Przez otwarte okno, gwi�d��c dziko przeci�gle �a�obliwie, wpada� do izby wiatr. Na dworze, w ciemno�ciach nocy, hula�a przedwio�niana wichura. Jak zawsze po przebudzeniu, si� zacz�o si� zastanawia� nad topografi�: gdzie si� jest? co to za kwatera? jaka wie�? jakie miasto? jaki kraj? jaki kontynent? (raz, kiedy� tam, po dziwnym �nie, si� pomy�la�o: jaka planeta?). Mocniejszy podmuch wiatru uderzy� ramami okna o �ciany i ten g�o�ny trzask przypomnia� tamten trzask, i ten tamten trzask przypomnia� wszystko. Si� zwlok�o si� z pos�ania, podesz�o do okna, chwyci�o mocno r�kami za obie ramy, �eby si� nie hu�ta�y pod naporem wichru i z wysoko�ci tego pi�tra si� spojrza�o w noc. Usta si� mia�o zaci�ni�te. I z�by. A� do b�lu. W pewnej chwili: - Chc� - si� powiedzia�o cicho w noc i w same usta wiatru. I po chwili si� powt�rzy�o nieco g�o�niej: - Chc�. Jeszcze chwil� si� sta�o i potem si� zamkn�o okno. Si� wiedzia�o, �e ju� na nowo nie za�nie, i si� zbli�y�o si� do kontaktu, �eby zapali� �wiat�o. Ale nie. Si� przysiad�o na brzegu ��ka, si�gn�o po papierosy, co obok na taborecie, ale te� nie. Si� wyra�nie czu�o w ustach cierpki smak tych dw�ch papieros�w dopiero co wypalonych, podczas gdy si� s�ucha�o tego wszystkiego, tego wszystkiego, co ona m�wi�a. Si� pomy�la�o... i si� pokiwa�o g�ow�. I jeszcze raz si� pokiwa�o. I jeszcze raz. I jeszcze. Bo si� niesamowicie pomy�la�o. Si� pomy�la�o �e... gdyby si� nam wtedy we �nie uda�o siebie dotkn��, to nie przebudzi�by mnie ten g�o�ny trzask okna otworzonego nagle w �rodku nocy gwa�townym podmuchem wichury. Ani ten trzask, ani �aden inny d�wi�k tego �wiata. Albo... si� przebudzi�oby si�, ale... razem z ni�, razem z ni�, razem z ni�. Z r�kami obejmuj�cymi jej kolana i z jej d�o�mi na mojej biednej g�owie.