6275
Szczegóły |
Tytuł |
6275 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6275 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6275 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6275 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Fudal
NIE WSZYSTKO Z�OTO, CO SI� �WIECI
(Opowiadanie religijne)
�ycie to rozsypane fragmenty wielkiej uk�adanki. Problem w tym, �e nie zawsze do siebie pasuj�.
Zakopane, 17 sierpnia 1999 r.
Dominice, aby w jej �yciu jak najwi�cej fragment�w do siebie pasowa�o.
Autor, 8 stycznia 2000 r.
Rozdzia� 1
To by�o dosy� dawno. Tak, zanim Komisja ujawni�a fatalne nadu�ycia przy planowaniu wyprawy na Marsa, w
wyniku czego o�mioro astronaut�w nigdy nie wr�ci�o na Ziemi�. I zanim Jan Pawe� IV zni�s� celibat. Zreszt� ju�
wtedy papie� Pius LXVI si� nie liczy�. Nie liczy�y si� nawet jeszcze gdzieniegdzie dzia�aj�ce resztki rz�d�w
pa�stwowych. Liczyli si� tylko Oni. Oni mieli w�adz� dan� im przez Najwy�szego � przynajmniej w ich
mniemaniu. Korzystali w pe�ni z tej w�adzy. Wtedy w�a�nie zacz�y si� aresztowania ludzi nieakceptuj�cych Religii
Oficjalnej. Wtedy w�a�nie mia�a miejsce fala niewyja�nionych �mierci w�r�d przyw�dc�w politycznych, wskutek
czego na �wiecie zapanowa�a anarchia. Z tego oczywi�cie skrz�tnie skorzystali Oni zak�adaj�c swoje kom�rki w
ka�dym pa�stwie i przejmuj�c powoli w�adz�. W�adz�, kt�ra wtedy jeszcze nie by�a absolutna. Przynajmniej nie
wsz�dzie. Takim miastem jeszcze przez Nich nieopanowanym by� Cols. W�a�nie w Colsie �y�a wi�kszo��
wyznawc�w panizmu, nielicznej ju� dzisiaj sekty. W Colsie mieszka� te� Kevin, kt�ry nie nale�a� ani do panist�w,
ani do Religii Oficjalnej, ani te� do �adnego innego ugrupowania dzia�aj�cego w tym czasie w Colsie. Nie mia� na to
ani czasu, ani ochoty. Wi�kszo�� dnia przesypia�, a w nocy zajmowa� si� sprzeda�� gandzi, kwas�w i bardzo
w�wczas modnych wsad�w (nie, nie tych oficjalnych znanych dzisiaj pod nazw� Ewangelizacji Wirtualnej, ale tych
nielegalnych, robionych na zam�wienie klienta). Poza tym wi�kszo�� wieczor�w (gdy nie by� jeszcze na�pany)
sp�dza� w podziemnych spelunkach usi�uj�c poderwa� jak�� lask�, najcz�ciej z pozytywnym skutkiem. Nie istnia�a
jeszcze wtedy wprowadzona przez Religi� Oficjaln� zdalna kontrola orgazm�w, wi�c Kevinowi �y�o si� w miar�
przyjemnie. Jedyny problem polega� na tym, �e najcz�ciej mieszka� na klatkach schodowych, pod mostami, w
piwnicach, a nie ka�da dziewczyna zgodzi si� na seks w takich warunkach.
Zreszt� tego czerwcowego popo�udnia Kevin nie my�la� o seksie. Nie my�la� nawet o prochach. Nawet nie pami�ta�,
�e na dziesi�t� wiecz�r musi za�atwi� pewnemu nadzianemu klientowi z korporacji nowy wsad elektroniczny.
Dziwi� si�, co robi o tej porze w knajpie. Jest trzecia po po�udniu, a on zamiast spa� w jakie� piwnicy siedzi w
klubie Voodoo i usi�uje pozbiera� skacowane my�li. Naprzeciwko niego siedzi Dirndl, dziewczyna, kt�r� pozna�
ostatniej nocy. W�a�ciwie �pozna�� nie jest tutaj odpowiednim s�owem. Pr�bowa� nowych proch�w i kompletnie
straci� kontakt z rzeczywisto�ci�, a ona go wynios�a z knajpy w samym �rodku strzelaniny. Zwykle nie bierze
mocnych proch�w. Tej nocy jednak by�o inaczej.
Pami�ta�, �e siedzia� w jakiej� spelunie za�eraj�c ciasteczka z haszem i s�cz�c zielone piwo przez rurk�, gdy nagle
podszed� do niego Grubas. Wysoki na dwa metry, �ysy Murzyn z jednym sztucznym okiem. Przesiad� si� do niego i
od razu zacz�� m�wi�. Wida� by�o, �e jest porz�dnie na�pany. Poniewa� mia� jedno oko sztuczne, tylko jedna
�renica by�a malutka jak g��wka od szpilki. Druga (ta sztuczna) by�a nienaturalnie rozszerzona.
? Kurwa, Kevin! � przywita� si� Grubas. - Co oni dodaj� do tego browaru, wygl�dasz jak my�l�ce g�wno.
We� tyle nie my�l i nie kupuj tutaj piwa. Nie wiadomo, z czym te skurwysyny go mieszaj�. Kiedy� jeszcze
odlecisz i nie zd��ysz wyl�dowa�. � Zacz�� rechota�, a jego malutka �renica jeszcze bardziej si� zw�y�a.
? Cze��, Grubasie. Jak leci? � zapyta� s�abym g�osem Kevin. Cholera, mo�e Grubas ma racj�, pomy�la�. Piwo
by�o koloru prawie fioletowego (zwykle by�o zielonkawe). Co oni do tego dodaj�? Poza tym strasznie
dziwnie si� czu�. Kr�ci�o mu si� w g�owie i pomy�la�, �e zaraz spadnie pod stolik.
Grubas wyci�gn�� z kieszeni fleka jak�� torebeczk� z bia�ym proszkiem i podetkn�� pod nos Kevinowi.
? Kurwa, Kevin! � Grubas zacz�� jak zwykle. � Patrz, co dosta�em.
? Co to za g�wno? � Kevin wygl�da� na niepocieszonego, �e Grubas mu proponuje prochy. Poza tym Grubas
by� panist�. Nie wiadomo, co oni tam w tych swoich klasztorach produkuj�.
? Kurwa, Kevin! To B3, zreszt� niewa�na nazwa. Popatrz na mnie. Trzeci� noc z rz�du nie �pi� i widzisz, jak
�wietnie wygl�dam?
Kevin rzeczywi�cie zauwa�y�, �e Grubas kiepsko wygl�da: wory pod oczami, �renica ma�a jak g��wka od szpilki,
ledwo sta� na nogach. Jeszcze na dodatek by� na totalnym haju.
? Kurwa, Kevin! � Grubas wysypa� na stolik troch� bia�ego proszku. � Nie pierdol, tylko wci�gnij, od razu to
ci� postawi na nogi.
Kevinowi przez chwil� zdawa�o si�, �e odm�wi, ale widocznie zielone piwo os�abi�o jego psychik�. Uformowa�
paznokciem dwie r�wne kupki proszku i powoli wci�gn�� przez obie dziurki. Usiad� prosto i czeka�. Nic.
Kompletnie nic si� z nim nie dzia�o. Mo�e tylko przesta�o mu si� kr�ci� w g�owie i poczu� si� troch� trze�wiej.
? Kurwa, Kevin! M�wi�em? � Grubas wyszczerzy� ��te z�by w u�miechu. � Widzisz? Co, lepiej ci?
? Tak, Grubas, troch� lepiej, dzi�ki stary. � Kevin naprawd� zaczyna� w to wierzy�.
Wtedy w�a�nie zauwa�y� siedz�c� przy barze dziewczyn�. Mia�a dwadzie�cia, mo�e dwadzie�cia trzy lata.
Blondynka, bardzo �adna, kr�cone w�osy. Ubrana w d�ug�, kolorow� sukienk� pi�a jaki� bia�y p�yn podejrzanego
pochodzenia i dyskutowa�a z barmanem, oprychem, kt�ry bardziej by� zainteresowany gapieniem si� w jej dekolt
ni� rozmow� z ni�. Kevin zauwa�y�, �e ona jako� do tego baru nie pasuje. Wygl�da�a za �adnie, za inteligentnie i za
przyzwoicie jak na tak� spelun�. Mo�e to efekt tego szajsu od Grubasa, pomy�la� Kevin, ale ona jako� nie pasuje do
tej uk�adanki. Wygl�da na osob� zatrudnion� w korporacji, mo�e jest studentk�. W ka�dym razie taka osoba nie
przebywa w takich knajpach.
? Kurwa, Kevin! � odezwa� si� Grubas. � Uwa�aj, bo wypalisz jej dziury w plecach oczami. Lepiej podejd� i
zagadaj do niej, zanim si� ten kutas do niej dobierze. Kurwa, Kevin! Dobrze ci radz�, ja bym ci �le radzi�;
ja, tw�j kumpel? � Wygl�da� na bardziej na�panego, ni� by� w rzeczywisto�ci.
? Nie, Grubas, nie teraz.
? Kurwa, Kevin! Co ci szkodzi, nie zabawisz si� dzisiaj? Co, dzi� celibat? � zarechota� nieprzyzwoicie.
? Nie, Grubas, nie o to chodzi. Nie widzisz, jak ona wygl�da? Ona tu nie pasuje.
? Kurwa, Kevin! Chyba si� na�pa�e�. Jak ty nie chcesz, to ja p�jd�, g�upi jeste� i tyle! Kurwa, Kevin! �
powt�rzy� jeszcze raz i wsta� od stolika.
Kevin chcia� i�� za nim, ale poczu� nagle, �e nie mo�e wsta�. Jednocze�nie poczu� dziwny szum w uszach. O kurwa,
pomy�la�, to zaczyna dzia�a�. Z przera�eniem stwierdzi�, �e nie mo�e si� poruszy�. Jego umys� pracowa� normalnie,
ale jakby w oddzieleniu od cia�a. Czu� po prostu, �e nie ma nad sob� kontroli. Usi�owa� si� skupi� na tym, co robi
Grubas. Grubas w�a�nie usiad� ko�o dziewczyny, wyszczerzy� swoje ��te z�by i powiedzia� do niej co�, czego
Kevin nie us�ysza�. Prawdopodobnie paln�� co� g�upiego, bo dziewczyna wsta�a od baru, pozostawiaj�c Grubasa
samego z otwart� jap�. Wymin�a kilka stolik�w i usiad�a przy jednym, przy kt�rym siedzia� ju� pewien facet. Facet
by� brunetem, �redniego wzrostu, oddycha� ci�ko i wida� by�o, �e za�y� jakie� prochy. Ca�y si� poci� i nie zwr�ci�
nawet uwagi na dziewczyn�. Kevin przypatrywa� si� go�ciowi przez kilka chwil, zanim zrozumia�, �e patrzy na
siebie! Sta� obok swojego stolika i gapi� si� na samego siebie siedz�cego przy stoliku! O kurwa, pomy�la�,
wykitowa�em po tych prochach i jestem jakim� pieprzonym duchem, czy czym� takim. Chyba jednak nie by�o tak
�le, skoro ten przy stoliku oddycha�.
? Cze�� Kevin. � powiedzia�a blondynka do cia�a Kevina siedz�cego przy stoliku. � Ale si� u�pa�e�. Nie
martw si�, wyjdziesz z tego, nie w takim stanie ludzi widzia�am, a wychodzili.
Kevin poczu� si� troch� g�upio. Stoi w pobli�u swojego stolika, ca�kowicie trze�wy, a ta dziewczyna rozmawia z
tym na�panym przy stoliku. W dodatku ten na�pany to on sam, tyle �e prawdziwy, widzialny. Pomy�la�, �e jak
jeszcze raz spotka Grubasa, to go z miejsca zabije. Sk�d on takie kurestwo bierze? W og�le czy jest mo�liwe takie
oddzielenie si� od w�asnego cia�a? Oficjalna Religia g�osi�a, �e tak robili �wi�ci, ale �wi�ci nie brali proch�w.
Przynajmniej nie w przekonaniu Kevina.
? A tak w og�le to jestem Dirndl. � przedstawi�a si� dziewczyna i wyci�gn�a r�k� do tego przy stoliku.
Jednak ten przy stoliku ani drgn��, wi�c Dirndl cofn�a r�k�.
Nagle z Kevinem zacz�o si� dzia� co� dziwnego. �wiat dooko�a niego zacz�� pulsowa� jaskrawymi kolorami i
Kevin poczu�, �e unosi si� w powietrzu. Jednocze�nie us�ysza� dziwn� muzyk�, co� jakby organy ko�cielne
pod��czone do miksera. W�a�ciwie to nigdy przedtem nie s�ysza� takiej muzyki. Rozejrza� si� wok� siebie.
Wszystko pulsowa�o dziwnym jaskrawym �wiat�em i rozp�ywa�o si� przed jego oczami.
Nagle us�ysza� ci�kie kroki na schodach. W chwil� p�niej do knajpy wpad�o kilku go�ci uzbrojonych w lekkie
karabinki automatyczne. Ka�dy z nich mia� wyszyte na ramieniu niebieskie Oko Opatrzno�ci. O kurwa, pomy�la�
Kevin, to Oni. Jednocze�nie poprzez coraz g�o�niejsz� muzyk� organow� us�ysza� kr�tk� seri� z karabinku i
zobaczy�, jak barman pada na pod�og� obryzguj�c swoim m�zgiem maszynk� do mieszania drink�w.
? W imi� Boga Wszechmog�cego, Najwy�szego! � zacharcza� najgrubszy, brodaty Europejczyk.
Prawdopodobnie korzysta� ze wzmacniacza g�osu. S�ycha� go by�o w ca�ej knajpie. Podni�s� karabinek,
wycelowa� i pu�ci� seri� pocisk�w w kierunku rudej dziwki siedz�cej przy stoliku w rogu. Seria przeszy�a
brzuch dziewczyny i rozwali�a j� na p�. Mo�e to by� efekt tych proch�w od Grubasa, ale Kevin wyra�nie
widzia� r�owe �lady pocisk�w i czu�, jak karabinowa seria rozrywa wn�trzno�ci dziewczyny. Zrobi�o mu
si� niedobrze.
? Grzesznicy, poddajcie si�! � wrzeszcza� dalej brodacz nie przestaj�c strzela� do wszystkiego, co si� rusza.
� W imi� Jezusa, Pana naszego! Kurwa ma�! Gi�cie, poganie! � wida� by�o, �e jest na jakich� prochach.
Dziwne, przecie� Oni nie bior� proch�w.
Kevin pomy�la�, �e jest �le. Zobaczy� tylko poprzez pulsuj�ce czerwone �wiat�a jak Dirndl go wynosi tylnym
wyj�ciem. P�niej zauwa�y� jeszcze Grubasa zwini�tego na pod�odze rzygaj�cego krwi�. Nagle poczu� wiatr,
zobaczy� zbli�aj�ce si� jasne �wiat�o i straci� przytomno��.
Rozdzia� 2
Powoli otworzy� oczy i rozejrza� si� wok� siebie. Siedzia� na mi�kkim ��ku w pokoju, kt�rego nigdy przedtem nie
widzia�. Pok�j by� do�� du�y, na �cianach wisia�y obrazy austriackich impresjonist�w. Oczywi�cie Kevin nie zna�
si� na sztuce, ale wiedzia�, �e s� to obrazy austriackich impresjonist�w. S�ysza� kiedy� o poszerzaniu �wiadomo�ci
za pomoc� narkotyk�w, ale nie wiedzia�, �e to w�a�nie tak dzia�a. Mia� nawet w�tpliwo�ci, czy pok�j, w kt�rym
siedzi jest prawdziwy, czy tylko jest wytworem jego na�panej wyobra�ni.
Wsta� z ��ka i podszed� do okna. Ods�oni� firank� i zobaczy� morze. Ale nie by�o to morze, jakie zna� z portu w
Colsie. Pla�a by�a piaszczysta, a nieco dalej od morza ros�y palmy. Powietrze by�o gor�ce, ale od morza wia�a
ch�odna bryza. Co tu si� do kurwy n�dzy dzieje, pomy�la�.
Wtedy zauwa�y� siedz�cego naprzeciw ��ka cz�owieka. W�a�ciwie to nie by� cz�owiek. Dziwna posta� o ca�kowicie
bia�ej sk�rze, bez zarostu, bez w�os�w, o oczach pozbawionych �renic. Normalnie Kevin przestraszy�by si� kogo�
takiego, ale w tej chwili czu� do tego kogo� zaufanie. Nie umia�by wyt�umaczy� dlaczego, ale po prostu czu�, �e ta
istota chce mu pom�c.
Stw�r wyci�gn�� swoj� sze�ciopalczast� r�k� w kierunku Kevina i powiedzia�:
? Usi�d� na ��ku. � jego g�os brzmia� sztucznie, prawie �e mechanicznie. � Nie lubi� rozmawia� z kim�, kto
stoi.
Kevin pos�usznie usiad� na ��ku naprzeciwko postaci.
? Wiesz, po co ci� tu wezwa�em? � zapyta� si� sze�ciopalczasty.
? Tu, to znaczy gdzie? � Kevin by� zdezorientowany. � Gdzie ja w�a�ciwie jestem?
? Wyjrza�e� za okno. Powiniene� wiedzie�, gdzie jeste�. � G�os istoty brzmia� ca�y czas jednakowo.
? Nie wiem. � odpowiedzia� zgodnie z prawd� Kevin. � Nigdzie na �wiecie nie ma chyba ju� takiej pla�y.
? Sk�d wiesz, �e jeste�my w twoim �wiecie?
Kevin nagle si� przestraszy�. Straci� ca�e swoje zaufanie do sze�ciopalczastego. Poczu�, �e robi mu si� zimno.
Postanowi� ucieka�. Szybko rozejrza� si� po pokoju w poszukiwaniu wyj�cia, ale niczego takiego nie znalaz�.
? Nie, Kevin, st�d nie ma wyj�cia. � odezwa� si� sze�ciopalczasty czytaj�c w my�lach Kevina. � wyjdziesz
st�d tylko wtedy, gdy ja ci pozwol�.
? S�uchaj, - Kevin by� coraz bardziej rozdra�niony. � nie wiem, gdzie jeste�my i co ty w og�le za jeden.
Dlaczego mnie tu trzymasz? Musz� pom�c Grubasowi, widzia�em jak rzyga� krwi�, s�uchaj, musz� pom�c
kumplowi, rozumiesz? Wypu�� mnie!
? To by�o podczas strzelaniny w barze, gdy Grubas dosta�, a Dirndl uratowa�a ci �ycie? � sze�ciopalczasty
jako� si� nie przej�� losem kumpla Kevina. � W tym miejscu nie ma to znaczenia.
? Dlaczego? � Nagle Kevin u�wiadomi� sobie, �e m�g� by� nieprzytomny przez kilka dni. � Kt�rego w og�le
dzisiaj mamy?
? Ty nic nie rozumiesz. � mechaniczny g�os doprowadza� ju� Kevina do sza�u. � W tym miejscu tw�j czas si�
w og�le nie liczy.
Kevinowi przesz�y ciarki po plecach:
? Gdzie ja jestem? Umar�em? Powiedz! Nie �yj� i jestem w niebie?
? Nie, nie jeste� w niebie. � istota odpar�a oboj�tnie.
? A wi�c to jest piek�o. A ty jeste� diab�em?
? Nie. Nie jeste� w piekle, a ja nie jestem diab�em. I wcale nie umar�e�, Kevinie. �yjesz. Mimo to wezwa�em
ci� tu do mnie.
? Czy ty jeste�... � Kevin zawaha� si� chwil�. � Czy ty jeste� Bogiem?
? Niekt�rzy ludzie mnie tak nazywaj�, wi�c mog� by� Bogiem, je�li to co� zmienia.
? To jaka� paranoja. � Kevin si� wkurzy�. � B�g jest wielki, pot�ny, wszechmocny, mi�osierny i... wiesz, jak
to idzie. A ciebie m�g�bym udusi� jedn� r�k�. Co z ciebie za B�g?
? Sk�d wiesz, �e jestem wszechmocny? � w g�osie sze�ciopalczastego po raz pierwszy da�o si� us�ysze�
zdziwienie.
? No, wiesz. Religia Oficjalna... Oni maj� Now� Bibli� i w og�le... M�wi�, �e taki jeste�.
? Przecie� nie nale�ysz do Religii Oficjalnej. � B�g wyra�nie si� zdziwi�.
? Pewnie, �e nie nale��. Jak mo�na do Nich nale�e�. To mordercy.
? Zgadza si�. � w oczach Boga zacz�y si� pojawia� ma�e czerwone �renice. � My�l�, �e wszystko o mnie
wiedz� i dzi�ki temu mog� rz�dzi� �wiatem. Najgorsze jest to, �e nikt im nie zaprzeczy.
? Ju� wiem, dlaczego ten �wiat jest taki zjebany! � Kevin podni�s� g�os. Podoba�o mu si�, �e mo�e krzycze�
na Boga. � Bo ty go stworzy�e�. Co z ciebie za B�g? Nie dziwne, �e ten �wiat jest taki, skoro ty go
stworzy�e�.
? Sam go nie stwarza�em. � B�g zaczyna� si� broni�. � Przecie� macie woln� wol� i mo�ecie �wiat zmienia�,
dostosowywa� do w�asnych potrzeb czyni�c go bardziej wygodnym. � jego czerwone �renice stawa�y si�
coraz szersze.
? Kurwa ma�! � Kevin poczu�, �e ca�y si� trz�sie. � Ty nie jeste� Bogiem! Ty jeste� Szatanem!
? R�ne mi ludzie nadaj� imiona. � g�os sze�ciopalczastej istoty powr�ci� do swojego dawnego,
mechanicznego brzmienia. � Najwa�niejsze, �e istniej� i ani wy, ani ja nie mo�emy nic na to poradzi�.
? Chcesz mi wm�wi�, �e B�g i Szatan to jedna i ta sama osoba?
? Je�li to co� zmieni w twoim �yciu. Przecie� i tak nie nale�ysz do �adnej religii.
Kevinowi ta rozmowa wydawa�a si� coraz bardziej nieprawdopodobna. Dalej jestem na�pany, pomy�la�. Musz� si�
obudzi�.
? Dobrze, Kevinie, obudzisz si�. � sze�ciopalczasty czyta� w jego my�lach, co Kevin uzna� za kolejny
dow�d, �e ca�a sytuacja jest tylko wytworem jego umys�u. � ale najpierw dam ci jedn� rad�. Trzymaj si� z
dala od Nich.
? Niech ci b�dzie, tylko wypu�� mnie st�d.
? Kevin! Zbud� si�. � tym razem Kevin us�ysza� �agodny, kobiecy g�os. � Kevin!
Kevin zauwa�y�, �e nie siedzi ju� w pokoju nad brzegiem morza, tylko w Voodoo w Colsie, a naprzeciwko niego
siedzi Dirndl. Dziewczyna wygl�da�a na zmartwion� jego stanem.
? Kevin, co si� dzieje?
? Nic, tylko znowu mam flashback. Widzia�em jeszcze raz t� strzelanin� i w og�le... � o spotkaniu z
sze�ciopalczastym wola� nie wspomina�.
? Pami�tasz, co si� sta�o wczoraj? Po tym, jak ci� wynios�am z klubu?
? Nie. � odrzek� zgodnie z prawd�. � Sk�d w og�le znasz moje imi�?
? Wiem du�o o tobie. � dziewczyna delikatnie si� u�miechn�a. � Przys�a� mnie tw�j ojciec.
Kevin pomy�la�, �e Dirndl jest troch� psychiczna.
? Dirndl, przecie� ty nic o mnie nie wiesz. Moja matka by�a ulicznic�. � Kevin zdziwi� si�, �e m�wi o tym
dopiero co poznanej dziewczynie. � Nie wiem, kto by� moim ojcem. Prawdopodobnie jaki� miejscowy
�pun. Albo nadziany pracownik korporacji.
? W takim razie jeste� niedoinformowany. Katie, prostytutka zaopiekowa�a si� tob�, gdy mia�e� dwa lata, to
dlatego nie pami�tasz swoich rodzic�w. � przesta�a na chwil� m�wi�, bo do stolika podesz�a sk�po ubrana
kelnerka i zabra�a kufle po zielonym piwie. � Twoi rodzice wiedzieli pewne rzeczy o Nich, - Dirndl
znacznie �ciszy�a g�os. � no wiesz. Dlatego po �mierci twojej matki ojciec pozby� si� ciebie. Nie chcia�,
�eby ciebie te� zabili.
? Kto zabi� moj� matk�? � zapyta� si� Kevin, mimo przekonania, �e Dirndl jest ca�kowicie pierdolni�ta i nie
wie, o czym m�wi.
? Prawdopodobnie Oni. � Dirndl ju� prawie szepta�a. - Ale teraz ojciec chce si� z tob� skontaktowa�.
? Dlaczego dopiero teraz?
? Nie wiem.
? Sk�d znasz mojego ojca?
? Jest szefem tam, gdzie pracuj�.
? W korporacji?
? Tak.
? W jakiej?
? S�uchaj, nie mog� za du�o m�wi�. Mogli nas �ledzi�. Tutaj s� informacje o twoim ojcu. � wetkn�a mu w
r�k� wsad wirtualny.
? Wsad? Nie jeste� z korporacji. Korporacje nie rozprowadzaj� wsad�w, przecie� to nielegalne.
Dziewczyna popatrzy�a si� na niego takim wzrokiem, jakby to on zwariowa�.
? Wszyscy u�ywaj� wsad�w, tylko nie ka�dy robi to jawnie. Nawet Oni rozprowadzaj� w�asne.
? Oni? � Kevin si� naprawd� zdziwi�.
? Tak, Oni. Tylko nazywaj� to inaczej. Ewangelizacja Wirtualna, czy co� takiego.
Kevin zrozumia�, dlaczego tak du�o ludzi nawraca si� na Religi� Oficjaln�. Przecie� u�ywaj�c odpowiednio
skonstruowanych wsad�w mo�na kompletnie spieprzy� cz�owiekowi psychik�. Sam o tym wiedzia�, przecie� by�
programist�. Powoli zacz�� si� przekonywa�, �e mo�e Dirndl nie jest tak zwariowana, jak pocz�tkowo my�la�.
? S�uchaj, musz� ju� i��, za pi�� minut mam transport.
? Spotkamy si� jeszcze? � nie wiadomo dlaczego zapyta� si� Kevin.
? Pewnie. � Dirndl u�miechn�a si�.
? S�uchaj, Dirndl, bo ja...
Jednak nie m�g� sko�czy�, bo dziewczyna szybko wsta�a z krzes�a, nachyli�a si� nad stolikiem i poca�owa�a Kevina
w usta. Potem obr�ci�a si� i szybkim krokiem wysz�a z baru. Kevin us�ysza� jeszcze �cze�� i Dirndl znikn�a mu z
oczu.
Kevin w pierwszej chwili chcia� wsta� i pobiec za ni�, jednak pozosta� na miejscu. Dirndl zaczyna�a mu si� ju�
podoba�, ale ci�gle my�la�, �e jest chyba troch� nienormalna. Nie chcia� dopu�ci� do siebie my�li, �e to, co mu
powiedzia�a, by�o prawd�. Wychowa� si� przecie� na ulicy, jego matka by�a zwyk�� dziwk�. Niemo�liwe, �eby jego
ojciec by� pracownikiem korporacji. Zobaczy� w my�lach starszego oty�ego pana siedz�cego w klimatyzowanym
mieszkaniu na mi�kkim tapczanie popijaj�cego z puszki oryginalnego, zielonego Heinekena. Pewnie w tej chwili
ogl�da popo�udniowe wiadomo�ci z gie�dy w Tokio, pomy�la� i zachcia�o mu si� �mia�. Nie, nie m�g� by� synem
takiego cz�owieka, to niemo�liwe.
Postanowi� jednak przejrze� wsad, kt�ry da�a mu Dirndl.
Rozejrza� si� po klubie. Nie, nie by� tu nigdy przedtem. Zauwa�y� oszklony sufit i pomara�czowe ozdoby z blachy
przyczepione do �cian. W po��czeniu z niebieskimi stolikami i krzese�kami koloru morskich alg wygl�da�o to do��
kiczowato. Ucieszy� si�, �e nie chodzi do takich klub�w. Znacznie lepiej czu� si� w podziemnych spelunach � tam
mia� kumpli, kobiety, a przede wszystkim � nadzianych klient�w, kt�rym m�g� wcisn�� par� gram�w mary�ki czy
w�asnor�cznie zaprogramowany wsad bez strachu przed policj�. W�a�ciwie to policji si� nie ba�. W tamtych czasach
ju� i tak prawie nie dzia�a�a. Ba� si� tylko Ich.
Ciekawe, co Oni zrobili z t� spelun�, gdzie wczoraj by�em, pomy�la�. I co si� sta�o z Grubasem. Wprawdzie by�
dalej w�ciek�y na niego z powodu tej historii z B3, ale co innego jest by� w�ciek�ym na kumpla, a co innego patrze�,
jak zwija si� na pod�odze z b�lu i rzyga krwi�. Nie chcia�, �eby Grubas zgin��. Przynajmniej nie z r�k takich
skurwysyn�w, jak Oni.
Dopi� swoje zielone piwo (kt�re w Voodoo dla odmiany mia�o kolor niebieski) i wyszed� z klubu na o�wietlony
zachodz�cym s�o�cem plac, przez kt�ry szybkim krokiem przechodzili nieliczni jeszcze o tej porze ludzie. Zreszt�
nie interesowali oni Kevina w og�le. Skr�ci� mi�dzy dwie ceglane kamienice i szybkim krokiem przeszed� przez
ciasn� i ciemn� o tej porze dnia uliczk�. Chcia� dosta� si� do knajpy, gdzie poprzedniego dnia odby�a si� strzelanina.
Chcia� zobaczy�, co si� z ni� sta�o, czy kr�c� si� tam dalej Oni i tak�e, a mo�e przede wszystkim, popyta� si� o
Grubasa.
Po oko�o p� godzinie dotar� na miejsce. Owszem, speluna dalej tam sta�a, ale miejscu neonu z jej nazw� (kt�rej
Kevin nigdy nie m�g� zapami�ta�) widnia� napis: �Tymczasowe Centrum Ewangelizacji Wirtualnej nr 3 w Colsie�.
Jacy� kolesie z niebieskim okiem opatrzno�ci na ramieniu przemalowywali budynek na niebiesko. Jeden z malarzy
zauwa�y� Kevina i powiedzia� co� do swoich towarzyszy. O kurwa, pomy�la� Kevin i szybko skr�ci� w przecznic�.
Je�eli to, co Dirndl m�wi�a o Ewangelizacji Wirtualnej by�o prawd�, mo�na by�o spodziewa� si� szybkiego wzrostu
liczby fanatycznych wyznawc�w Religii Oficjalnej w kr�tkim czasie. Sam wiedzia�, co odpowiednio skonstruowany
wsad mo�e zrobi� z psychik� cz�owieka.
Niech to szlag, pomy�la� nagle, na dziesi�t� mam za�atwi� wsad temu go�ciowi z korporacji. Spojrza� na zegarek.
By�o za dwana�cie sz�sta. Mia� tylko cztery godziny na wykonanie zlecenia. Szybko pobieg� w kierunku meliny
Samanty.
Rozdzia� 3
Samanta, wbrew temu, co s�dzi�o wi�kszo�� os�b znaj�cych j� tylko ze s�yszenia, nie by�a kobiet� od urodzenia.
Kiedy� jako m�czyzna mia�a na imi� Andreas. Jednak nigdy do ko�ca nie mog�a pogodzi� si� ze swoj� m�sko�ci�.
Postanowi�a podda� si� operacji zmiany p�ci; nawet zacz�a bra� hormony �e�skie. Jednak z chwil�, gdy Oni
przej�li kontrol� nad miastem, w kt�rym by�a klinika i zakazali szata�skich technik zmiany p�ci, Samanta uciek�a ze
szpitala. Nie chcia�a by� rozstrzelana, czy te� spalona na stosie. Trafi�a do Colsu, miasta jeszcze nie ca�kiem
zaj�tego przez Oficjalnych, gdzie zamieszka�a w piwnicy jednej z ruder w centrum. To pocz�tkowo nieciekawe
podziemie przerobi�a na melin�, gdzie spotyka�y si� najwi�ksze �puny, szumowiny, dealerzy i dziwki Colsu.
Korzystaj�c ze swej wiedzy (jako Andreas by�a kiedy� in�ynierem komunikacji satelitarnej) za�o�y�a w piwnicy
centrum dost�powe do Sieci (nazywane �artobliwie przez niekt�rych starszych dealer�w �kawiarni� internetow��),
gdzie programi�ci nielegalnych wsad�w mogli je komponowa� zgodnie z �yczeniami klient�w. Wszystko po to, by
zebra� dostateczn� ilo�� pieni�dzy na usuni�cie narz�d�w m�skich i wszczepienie sztucznych sromu i pochwy w
jakim� o�rodku niekontrolowanym przez Religi� Oficjaln�.
W�a�nie do piwnicy Samanty pobieg� Kevin tamtego wieczora. Szybko wbieg� na ciasne schody prowadz�ce do
zat�ch�ego, wilgotnego podziemia. Jak zwykle o tej porze w o�wietlonej kilkoma �ar�wkami piwnicy otoczy� go
gwar, na kt�ry sk�ada�y si� brednie na�panych klient�w, k��tliwe wrzaski handlarzy kwasami dobijaj�cych targu
oraz lubie�ne g�osy prostytutek poszukuj�cych zarobku. Kevin rozejrza� si� po pomieszczeniu i szybko zauwa�y�
siedz�cego w rogu faceta w sp�dnicy o dosy� wydatnym jak na m�czyzn� biu�cie ukrytym pod raczej obcis�� bia��
koszulk�. Facet w sp�dnicy te� zauwa�y� Kevina. Wsta� z krzes�a i kr�c�c ty�kiem podszed� do niego.
? Witaj, Kevinie! � zalotnym g�osem przywita�a si� Samanta, gdy� to ona w�a�nie by�a tym facetem w
sp�dnicy.
? Cze��, Samanta. Czy nie mia�aby� mo�e wolnego...
? ...terminala? � Samanta szybko odgad�a, o co Kevinowi chodzi. � Mam jeszcze jeden wolny. O tam, w
k�cie. � niedba�ym ruchem r�ki wskaza�a srebrny terminal wci�ni�ty mi�dzy donic� z kilkoma p�dami
konopii indyjskich a maszynk� do produkcji prezerwatyw.
? Dzi�ki wielkie. � powiedzia� Kevin wciskaj�c Samancie kilka monet, kt�re szybko schowa�a do kieszeni. �
Nie martw si�, to nie b�dzie d�ugo trwa�o. Najwy�ej godzin�.
Samanta pokiwa�a g�ow�, po czym odwr�ci�a si� i szybko podbieg�a do rzygaj�cego w k�cie faceta, aby
wyprowadzi� go na ulic�. Tymczasem Kevin usiad� wygodnie na krzese�ku i spojrza� na terminal. Ca�kiem dobre
urz�dzenie, pomy�la�. Zawsze si� zastanawia�, sk�d Samanta bierze taki dobry sprz�t, jednak nigdy jej nie pyta�.
Pewnie i tak by mu nie powiedzia�a. Szybko pod��czy� do obydwu skroni zwisaj�ce z terminala elektrody, a na
praw� r�k� za�o�y� r�kawic�. Wykona� r�k� kilka ruch�w i zainicjowa� po��czenie z Sieci�.
Sie� ju� w tamtych czasach dawno straci�a swoje znaczenie jako demokratyczna platforma wymiany
niecenzurowanej my�li i medium komunikacji mi�dzy o�rodkami naukowymi. Stanowi�a ju� w czasach Kevina
martwy, nieaktualizowany zbi�r wynaturzonej pornografii, nawiedzonych tekst�w wszelakiej ma�ci religijnych
przyw�dc�w oraz be�kotu domoros�ych filozof�w. W�a�nie z tego �mietnika korzystali wszyscy ci, kt�rzy
komponowali wsady wirtualne. Mieli tu wszystko, czego chcieli ich klienci: seks hetero i homo we wszystkich
odmianach, pornografia dzieci�ca, prze�ycia os�b na prochach, najlepsze orgazmy, sadomasochizm, zoofilia...
Kevin brzydzi� si� tym. Brzydzi� si� tym �wiatem. �wiatem, kt�ry wyda� z siebie istoty zdolne do czego� takiego.
B�d�c w Sieci mo�na by�o zw�tpi� w jak�kolwiek religi�, jaka jeszcze na ziemi zosta�a. Ciekawe, czy naprawd�
B�g stworzy� ten brudny �wiat. W przekonaniu Ich tak w�a�nie by�o. Tylko, �e (przynajmniej tak g�osili Oni) to nie
on spieprzy� ten �wiat, tylko my ludzie, ze swoj� woln� wol�. Tak te� powiedzia�a Kevinowi sze�ciopalczasta istota,
kt�r� odt�d w my�lach uto�samia� z Bogiem. Ale Kevin nie wierzy� Im. Nie wierzy� te� Bogu. Je�li ju� kto� do
ko�ca m�g� spieprzy� ten �wiat, to tylko jego stw�rca. B�g. Jak ju� zobaczy�, �e nic nie posz�o tak, jak powinno
by�o p�j��, pewnie pomy�la�: �Gdzie, do kurwy, zrobi�em b��d?� Ale B�g jest tch�rzem; nie przyzna si�, �e
kompletne spierdoli� robot�. Zamiast tego zrzuca win� na nas, ludzi (r�wnie� przez niego stworzonych) i wywo�uje
w nas poczucie winy za ca�e z�o na tym �wiecie, za kt�re tak naprawd� tylko on jest odpowiedzialny. Przecie� to on
nas stworzy�. Z pewno�ci� m�g� to zrobi� lepiej.
Kevin pod��czy� si� do jednego z ameryka�skich serwer�w (w�a�nie w Ameryce znajdowa�o si� jakie� osiemdziesi�t
procent g�wna, jakie kr��y�o po Sieci) i z obrzydzeniem wybra� kilka scen, kt�re jego zdaniem najbardziej
zadowoli�yby gust jego klienta. Tak naprawd� to widzia� tego go�cia tylko jeden raz. By� to jaki� pracownik
korporacji z bogatego osiedla na przedmie�ciu. Prawdopodobnie mia� �on�, jedno, mo�e dwoje dzieci i dobr�
posad� w firmie. By� (w swoim mniemaniu) porz�dnym cz�owiekiem, bo swoje pedofilskie i sadystyczne sk�onno�ci
ujawnia� tylko podczas symulowanych prze�y� wywo�anych wsadami wirtualnymi. Jak tylko Kevin go pozna�, od
razu czu� do niego wstr�t. Czasami si� zastanawia�, po co w og�le z takimi lud�mi si� kontaktuje. Odpowied� by�a
tylko jedna i zawsze taka sama: pieni�dze. Kevin nie zgadza� si� z tymi wszystkimi neopacyfistami, kt�rzy m�wili,
�e pieni�dze nie daj� szcz�cia. G�wno prawda. Za pieni�dze mo�na dosta� wszystko, czego si� zechce, mo�na od
czasu do czasu zje�� co� normalnego, a nie ci�gle �re� ten syf, kt�ry w nas pakuj� w tanich spelunach. Tak,
Kevinowi chodzi�o tylko o pieni�dze. Czasami my�la�, �e to nie czyni go o wiele lepszym od tych fiut�w z
przedmie�cia.
Z ulg� od��czy� si� od tego zbiorowiska �mieci, jakim by�a Sie� i g��boko odetchn��. Przynajmniej wykona� swoj�
robot�. W d�oni trzyma� wsad wirtualny, kt�ry umo�liwi klientowi wy�adowanie swoich seksualnych frustracji na
kilku pi�cioletnich ch�opcach. Kevinowi zrobi�o si� troch� niedobrze na sam� my�l o tym, ale nie czu� zbyt wielkich
wyrzut�w sumienia. Po prostu zrobi� to, co do niego nale�a�o. Spojrza� na zegarek. Jeszcze zosta�o mu jakie� p�
godziny do spotkania z klientem. Rozejrza� si� po piwnicy. S�abe �wiat�o na wp� przepalonych �wietl�wek w
po��czeniu ze wszechogarniaj�cym wszystko s�odkawym dymem stwarza�o naprawd� niezwyk�y nastr�j.
Szczeg�lnego nastroju przydawa�a te� melinie kupa jeszcze �wie�ych czerwonawo��tych wymiocin l�ni�cych na
pod�odze przy schodach. Widocznie Samanta nie zd��y�a wyprowadzi� tamtego klienta na czas, pomy�la�. Poszuka�
wzrokiem Samanty, ale ta widocznie zaszy�a si� w jaki� ciemny k�t.
Lekko chwiejnym krokiem (po d�u�szym pobycie w Sieci zawsze mia� problemy z r�wnowag�) wyszed� po w�skich
schodach na �wie�e powietrze. Na zewn�trz robi�o ju� si� ciemno; pomimo letniej pory czu� by�o lekki ch��d. O tej
porze by�o jeszcze bezpiecznie, pomimo to Kevin us�ysza� z odleg�o�ci mo�e z p� kilometra jakie� strza�y i
st�umiony kobiecy krzyk. Postanowi� jednak p�j�� w tamt� stron�.
Kurwa, Kevin! pomy�la� sam do siebie, chyba ci totalnie odjeba�o. Rzeczywi�cie, mo�e to dlatego, �e ostatnio nie
widzia� si� z Grubasem. Ciekawe, co z nim si� sta�o. Ju� drugi raz obiecywa� sobie, �e go poszuka. Na pewno.
Tylko jak sprzeda temu go�ciowi wsad.
Niebo szybko ciemnia�o i zacz�y pojawia� si� pierwsze gwiazdy. Szed� szybko ciemn�, w�sk� uliczk� pomi�dzy
dwoma wysokimi na dwadzie�cia metr�w murami ze zbrojonego betonu. S�ycha� by�o co chwil� jakie� dziwne stuki
czy szepty, ale widocznie Kevina ponosi�a wyobra�nia; w okolicy nie by�o przecie� �ywego ducha. Specjalnie
wybra� takie miejsce spotkania z klientem. Nie ze strachu przed policj�, ale przed Nimi. Um�wi� si� z facetem na
starym nieu�ywanym wisz�cym mo�cie nad zatok�, do kt�rego prowadzi�a w�a�nie ta w�ska uliczka. W te okolice
nikt nie zagl�da�, bo nie by�o po co. Nawet najgorsze m�ty siedzia�y bli�ej centrum. Nad zatok� by�o za wilgotno i
za zimno.
Kevin zauwa�y�, �e zrobi�o si� ca�kiem ciemno. Jednocze�nie pojawi�a si� mg�a, kt�ra by�a coraz g�stsza w miar�
zbli�ania si� do zatoki. Kevin ledwo widzia� na pi�� metr�w przed sob�. Jednocze�nie us�ysza� dziwny d�wi�k: co�
jakby buczenie czy huk startuj�cego samolotu puszczane od ty�u w zwolnionym tempie. Naprawd� go to
przestraszy�o. Przecie� lotnisko jest trzydzie�ci kilometr�w st�d, to niemo�liwe. D�wi�k jednak stawa� si� coraz
g�o�niejszy. Kevin przystan�� i zacz�� nas�uchiwa�, sk�d dochodzi ha�as. Nie m�g� jednak dok�adnie okre�li�
kierunku. Zaraz potem u�wiadomi� sobie, �e d�wi�k wydobywa si� z jego g�owy, pulsuje coraz mocniej w czaszce i
rozrywa od �rodka m�zg. Kevin straci� r�wnowag�, zatoczy� si� i upad�.
Poczu�, �e zaraz wyrzyga. Co jest, jeszcze mi nie przesz�o? Kurwa ma�, ju� nigdy nie wezm� nic mocniejszego od
kwas�w, obieca� sobie. Za p�no. Jego �o��dkiem wstrz�sn�o kilka mocnych konwulsji i zwymiotowa� ��t� ciecz�
na wilgotny chodnik. Troch� mu ul�y�o. Przynajmniej przesta� s�ysze� ten dziwny ha�as. Powoli wsta� i pomaca�
obie kieszenie: t� zewn�trzn�, z wsadem dla klienta i t� mi�dzy dwoma warstwami materia�u wewn�trz podszewki,
gdzie schowa� materia�y od Dirndl. Dobrze, �e nie uszkodzi�em wsad�w, pomy�la�.
Poczu� si� o wiele lepiej. Popatrzy� na zegarek: za trzy dziesi�ta. Poprzez mg�� dostrzeg� w odleg�o�ci
kilkudziesi�ciu krok�w zarysy starego, zardzewia�ego mostu. Most mia� kilka kilometr�w d�ugo�ci i zbudowano go
jakie� dwie�cie lat temu. Przestali go u�ywa�, gdy miasto po drugiej stronie zatoki zosta�o poch�oni�te przez ocean.
Niepewnym krokiem wszed� na zniszczon� konstrukcj�. Opary z zatoki w po��czeniu ze wszechogarniaj�cymi
ciemno�ciami powodowa�y, �e porusza� si� prawie po omacku. Jednak wydawa�o mu si�, �e widzi cz�owieka
czekaj�cego na mo�cie. Je�li to jest klient, Kevin powinien go rozpozna�.
? Hej! Co robisz o tej porze w takim miejscu? � g�os Kevina gin�c we mgle d�wi�cza� prawie �e
nienaturalnie. Zgodnie z umow� klient powinien teraz odpowiedzie�.
? Witaj Kevinie! � powiedzia� ten drugi i od razu Kevin zorientowa� si�, jak wielki pope�ni� b��d i przez jego
plecy przebieg� zimny dreszcz.
Jego rozm�wca nie by� klientem z korporacji. Nie by� nawet cz�owiekiem. Naprzeciwko Kevina sta�a ta sama bia�a,
bezp�ciowa, bezw�osa, sze�ciopalczasta istota, kt�r� spotka�, jak by� na haju po B3. Kurwa, Kevin! Spierdalaj! �
us�ysza� w pod�wiadomo�ci g�os Grubasa. Niewiele my�l�c odwr�ci� si� i pobieg�. Nie przebieg� nawet kilku
krok�w, bo uderzy� mocno w tward�, niewidzialn� zas�on� i upad� na ziemi�. Potar� r�k� rozbite czo�o i poczu�, �e
krwawi.
? Kevinie, nie l�kaj si�, gdy� przemawia do ciebie tw�j B�g i pan. � odezwa�a si� istota.
? Akurat! � ze z�o�ci� odrzek� Kevin i pokaza� Bogu �lady krwi na palcach. � Rozjeba�em sobie czo�o przez
ciebie.
? Nie trzeba by�o przede mn� ucieka�. Mnie nie musisz si� ba�.- mechanicznym g�osem odezwa� si�
sze�ciopalczasty.
Kevin powoli wsta� i chwiejnym krokiem podszed� do �ysego stworzenia. Zauwa�y�, �e istota nie stoi na pod�o�u,
tylko jakby delikatnie lewituje nad powierzchni�. Jednocze�nie zobaczy�, �e B�g ma obrzydliwe stopy zako�czone
dziwnymi przyssawkami. Wpatrywa� si� zimnym, przenikliwym wzrokiem w Kevina.
? O co ci chodzi, Kevinie? � odezwa� si� wreszcie. � Nie wierzysz, �e chc� ci pom�c? Niczego nie
rozumiesz?
? To o co ci chodzi?! � wrzasn�� Kevin. � Nie wiem, kim ani czym ty jeste�, nie wiem, po co mnie
nachodzisz i dlaczego, do kurwy jego n�dzy ma�, ca�y czas zadajesz pytania zamiast mi po ludzku
powiedzie�, co si� dzieje?! Czy naprawd� jeste� Bogiem?
? Oczywi�cie. � odpar� stw�r dobrze znanym Kevinowi g�osem. � Przecie� raz ci ju� to m�wi�em.
? To dlaczego nie mog�e� tego �wiata lepiej urz�dzi�? Dlaczego ludzie si� zabijaj�, dlaczego s� choroby i
dlaczego ja musz� �azi� po spelunach i za�atwia� wsady dla kutasa, kt�ry nic nie jest wart, a ma wszystko,
czego chce? Dlaczego to wszystko jest tak kurewsko niesprawiedliwe?
? Na to pytanie mog� ci �atwo odpowiedzie�, Kevinie. � w mechanicznym g�osie Boga na pr�no mo�na
by�oby szuka� cho�by cienia emocji czy zainteresowania rozmow�. � Wsz�dzie wyst�puj� pierwiastki
s�absze i silniejsze, szlachetniejsze i podlejsze, lepsze i gorsze. Nawet we mnie. Taka jest moja natura.
Stwarzaj�c wasz �wiat nie mog�em przeczy� swojej naturze, wi�c ten �wiat jest tylko odbiciem naturalnego
porz�dku rzeczy. Dlatego zawsze silniejsi zwyci꿹, a s�abi zostan� pokonani. Tak ju� jest. � B�g
u�miechn�� si� smutno.
? Wi�c po co to ca�e g�wno o mi�o�ci, przebaczaniu i �yciu w pokorze w nadziei na �ycie wieczne?
? To ju� wymy�lili�cie wy. Ja z tym nic wsp�lnego nie mam. � stw�r roz�o�y� swoje sze�ciopalczaste r�ce.
Kevin nagle ogarn�� umys�em ca�� groteskowo�� tej sytuacji. Przecie� to si� naprawd� nie dzieje, znowu mam
flashback, pomy�la�. Jak tylko si� odpowiednio skoncentruje, z�udzenie zniknie. Cofn�� si� kilka krok�w, jednak
sze�ciopalczasty nie znika�; na dodatek Kevin poczu� za sob� znowu niewidzialn� �cian�. Nie wiedzia�, co ma robi�.
Straci� panowanie nad sob�.
? S�uchaj, ty skurwysynu, wiem, �e i tak ciebie tu na tym mo�cie nie ma! � wrzasn��.
? Dlaczego my�lisz, �e jeste�my na mo�cie? � istota wyra�nie si� zdziwi�a.
Kevina przebieg� zimny dreszcz. Rzeczywi�cie, przez g�st� mg�� nie dostrzega� ani prz�se�, ani filar�w, ani te� nie
s�ysza� szumu wody pod sob�. Poczu� si� nagle niesamowicie bezradnie. Straci� r�wnowag� i upad�.
? Wypu�� mnie st�d. Prosz�... � wyszepta� b�agalnym g�osem.
? Dobrze, je�li chcesz. � Kevin ju� nie widzia� Boga. S�ysza� tylko jego mechaniczny g�os. � Pami�taj
jednak, o czym ci m�wi�em ostatnim razem. Trzymaj si� z dala od Nich.
Kevinowi zakr�ci�o si� w g�owie i straci� kontakt ze �wiatem.
Rozdzia� 4
Powoli dochodzi� do siebie. Gdy otworzy� oczy, zobaczy�, �e le�y w ka�u�y w�asnych ��tawych wymiocin. Czu�, �e
kr�ci mu si� w g�owie. Pomimo trudno�ci z utrzymaniem r�wnowagi uda�o mu si� wsta�. W odleg�o�ci mo�e
kilkudziesi�ciu krok�w majaczy� we mgle zarys starego mostu. Mostu, na kt�rym um�wi� si� z klientem.
Prawdopodobnie le�y tu na tyle d�ugo, �e klient ju� sobie poszed�, w�ciek�y na niego. Dobrze, �e go nie znalaz�.
Zawiedzony facet m�g� go przecie� zastrzeli� albo zrobi� co� jeszcze gorszego, o czym Kevin wola� nie my�le�.
Usi�owa� sobie przypomnie�, ile czasu ju� tu jest i co si� z nim w og�le dzia�o, ale nie m�g�. To pewnie efekt
proch�w, pomy�la� jednocze�nie obiecuj�c sobie, �e ju� nigdy nie za�yje czego�, co nawet przypomina�o by
wygl�dem B3. Spojrza� na zegarek: za trzy dziesi�ta. �wietnie, nie sp�ni si� na transakcj�. Niepewnym krokiem
wszed� na mocno ju� zniszczon� konstrukcj� mostu. W g�stniej�cej mgle porusza� si� prawie po omacku, jednak
dostrzeg� stoj�c� w�r�d ciemno�ci posta�.
Ogarn�o go dziwne uczucie deja vu. Nie m�g� sobie przypomnie� dok�adnie, ale wydawa�o mu si�, �e kiedy� w
podobnej sytuacji si� znalaz� i nie by�o to dla niego zbyt przyjemne prze�ycie. Co si� dzieje, pomy�la�.
? Hej! Co robisz o tej porze w takim miejscu? � posta� naprzeciwko odezwa�a si� g�osem, kt�ry w g�stej
mgle d�wi�cza� g�ucho i nierealnie.
? Mike? � Kevin zapyta� si� niepewnym g�osem. � To ty?
Tak, to by� Mike. Kevin od razu go rozpozna�. Typowy kutafon z korporacji: ciemne okulary, czarny garnitur,
teczka z wygrawerowanym napisem Ikeyama i z�oty �a�cuszek wok� prawego nadgarstka. Pewnie mia� ukryt�
gdzie� bro�.
? Witaj, kole�! � zawo�a� Mike z przesadn�, sztuczn� szczero�ci�. Kevin nienawidzi� tego go�cia.
Nienawidzi�, gdy kto� do niego m�wi� �kole��. � Nie sp�ni�e� si�. Masz towar dla mnie? � z
niecierpliwo�ci� podrapa� si� po skroni, gdzie mia� pewnie na sta�e wszczepiony czytnik wsad�w.
Kevin wyci�gn�� z kieszeni gotowy wsad. By� srebrny, b�yszcz�cy i mia� nieu�ywane ko�c�wki. Klienci Kevina
(przynajmniej ci bogatsi, ze wszczepionymi czytnikami) lubili mie� �wie�e wsady. Od u�ywanych mo�na by�o
o�lepn�� albo dosta� zwyrodnienia m�zgu.
? Hm, nieu�ywany. � Mike wyszczerzy� w u�miechu r�wny rz�dek bia�ych z�b�w za co najmniej dziesi��
tysi�cy. � Sk�d bierzesz taki sprz�t?
Kevin nie odpowiedzia� mu. No�niki do wsad�w bra� przecie� od Samanty, kt�ra przecie� te� nigdy mu nie m�wi�a,
sk�d je bierze. Im mniej si� wiedzia�o, tym lepiej.
? Masz fors�? � Pytanie Kevina przerwa�o niezr�czn� cisz�.
? Ile chcia�e�? Trzy i p�? Cztery? � Mike u�miechn�� si� g�upkowato po raz drugi.
? Pi��! Tak si� umawiali�my.
? Ca�e pi�� kawa�k�w za to? � facet w garniturze obr�ci� w palcach wsad. � Sk�d mam mie� pewno��, co mi
tam nagra�e�?
? Przecie� ju� raz u�ywa�e� wsadu ode mnie. Nie podoba� ci si�?
? No, c�... � usta Mike�a lekko zadrga�y na wspomnienie o czym�, o czy Kevin wola� raczej nie my�le�.
Szybkim ruchem otworzy� teczk� i wyci�gn�� z niej zwitek banknot�w. Starych, poniszczonych, w r�nych
nomina�ach. Zgodnie z umow�. � Mam przeliczy� przy tobie?
? Nie, dzi�ki, wierz� ci. � Kevin szybko schowa� pieni�dze z zamiarem jak najszybszego oddalenia si� z tego
miejsca.
? Czekaj, kole�. Mam jeszcze jedno pytanie natury, mhm, technicznej. � Mike delikatnie si� u�miechn��. �
Czy przed sprzedaniem wsadu sprawdzasz go, hm, na sobie?
? Nie, nigdy! � Kevin poczu�, �e znowu zbiera mu si� na wymioty.
Odwr�ci� si� od faceta i uciek�. Nie chcia� ju� patrzy� na Mike�a, nie chcia� mie� nic wsp�lnego z tym zbocze�cem.
Czego on ode mnie chce, przecie� wykonuj� swoj� robot�, my�la�. Dlaczego mnie jeszcze m�czy? Pobieg� wzd�u�
szarej, kamienistej pla�y w kierunku ciasnych uliczek centrum Colsu. Tam czu� si� najlepiej. Tam wreszcie ucieknie
od tego sadysty. Bieg� dosy� d�ugo, zwolni� kroku dopiero gdy us�ysza� ludzkie g�osy i zobaczy� majacz�ce we mgle
dwie postacie. By�o to dw�ch facet�w. Pochylali si� nad czym� co wygl�da�o jak ok�adka p�yty i za pomoc� rurki
wci�gali co� z powierzchni plastikowego pude�ka. �puny, pomy�la� Kevin. Mo�e b�d� mogli mnie przenocowa�.
Niepewnym krokiem podszed� do nich, ale widocznie byli ju� zbyt na�pani, �eby go zauwa�y�. Dopiero po pewnej
chwili wy�szy z nich powoli podni�s� g�ow� znad pude�ka i zacz�� gapi� si� na przybysza. Kevin poczu� delikatny,
kwaskowaty zapach proch�w. Zapach, kt�ry ju� kiedy� czu�, raz w �yciu. Poci�gn�� nosem jeszcze raz i upewni� si�.
Tak, by�o to B3 u�ywane przez panist�w. Takie samo, jakim pocz�stowa� go wtedy Grubas w knajpie.
Tak, ci go�cie byli na pewno panistami. Ubrani byli w takie same fleki, jakie nosi� Grubas i jemu podobni. Je�eli
by�o prawd� to, co m�wili o panistach (�e ka�dy w sekcie zna wszystkich innych cz�onk�w, przynajmniej w obr�bie
jednej parafii), to musieli co� wiedzie� o Grubasie.
? S�uchajcie, mam do was pytanie... � zacz�� Kevin niepewnym g�osem, nie wiedz�c, jak tamci zareaguj�.
Tamci jednak nie zareagowali. Jeden dalej sta� patrz�c si� na Kevina t�pym wzrokiem, a drugi pr�bowa� z
plastikowego pude�ka wyw�chiwa� resztki B3. Byli totalnie na�pani. Nie, od nich nic si� nie dowiem, pomy�la�.
Wtedy w�a�nie us�ysza� g�osy wydobywaj�ce si� z podziemi wysokiej szarej kamienicy po prawej stronie. By� to
dosy� dziwny d�wi�k. S�ycha� by�o modl�cych si� ludzi, odg�osy jakiej� awantury, ale nad wszystkim g�rowa�
dziwny d�wi�k jakby organ�w ko�cielnych pod��czonych do wzmacniacza z przepalonymi obwodami. Taki sam,
jak s�ysza� tamtej nocy w knajpie. Gdy Grubas pocz�stowa� go B3. Tylko, �e teraz s�ysza� ten d�wi�k naprawd�. Nie
mia� w�tpliwo�ci, �e to nie jest halucynacja. D�wi�k by� wyra�ny, cho� tak samo nierzeczywisty, jak tamtej nocy.
Je�li si� nie myli�, by�a to jedna z kryj�wek panist�w. Mo�e tam b�d� wiedzieli o Grubasie.
Min�� na�panych kolesi i przeszed� przez star� pop�kan� bram� na do�� obszerne podw�rko kamienicy. D�wi�ki
dochodzi�y zza drewnianych drzwi na ko�cu podw�rka. Niewiele my�l�c podszed� do nich, przekr�ci� klamk� i
zszed� do podziemia.
Pomimo tego, �e kamienica z zewn�trz wygl�da�a nieciekawie, podziemie by�o nadzwyczaj interesuj�ce. �ciany i
sufit by�y pokryte po�yskuj�c� czarn� farb�, spod kt�rej prze�witywa�y bia�e symbole z�o�one z tr�jk�t�w,
kwadrat�w, k� i innych figur geometrycznych. W g��wnej sali siedzia�o jakie� sze��dziesi�t os�b. Jedni pili zielone
piwo (kt�re tutaj mia�o dziwny czerwonawy odcie� � Kevin raczej nie chcia� wiedzie�, dlaczego), niekt�rzy palili
traw�, jeszcze inni wdychali podobny do B3 niebieskawy proszek, kt�rego ostry, gryz�cy zapach czu� by�o w
powietrzu. W g��bi wida� by�o na wp� otwarte drzwi do salki, w kt�rej przy blasku �wiec modlili si� wyznawcy.
Rytua�owi przewodzi� wysoki m�czyzna ubrany w sk�r� czytaj�cy z ma�ej ksi��eczki s�owa modlitwy w jakim�
dawno zapomnianym j�zyku:
Micaoli beranusaji perejela napeta ialapore, das barinu efafaje Pe vaunupeho olani od obezoda, soba-ca upaahe
cahisa tatanu od tarananu balie, alare busada so-bolunu od cahisa hoel-qo ca-no-quodi cial. V aunesa aladonu mom
caosago ta iasa olalore gianai limelala. Amema cahisa sobra madarida zod cahisa! Ooa moanu cahisa avini darilapi
caosajinu: od butamoni pareme zodumebi canilu. Dazodisa etahamezoda cahisa dao, od mireka ozodola cahisa pidiai
Colalala. Ul ci ninu a sobame ucime. Bajile? IAD BALATOHE cahirelanu pare! NIISO! od upe ofafafe; bajile a-
cocasahe icoresaka a uniji beliore.
Z prawej strony umieszczono na podwy�szeniu zaimprowizowan� scen�, na kt�rej niski brodaty facet odgrywa� na
klawiszach dziwn� melodi�, kt�r� Kevin s�ysza� z zewn�trz. Pewnie �wiczy� przed jakim� wyst�pem i czeka� na
reszt� zespo�u, poniewa� z ty�u sceny sta�a perkusja, na pod�odze ci�gn�y si� kable, z kt�rych jeden pod��czony by�
do mikrofonu z przodu sceny. Je�eli reszta zespo�u gra tak samo jak ten brodacz, to zapowiada si� ciekawy koncert,
pomy�la� Kevin.
? Kurwa Kevin! � us�ysza� nagle znajomy, rubaszny g�os. � Kurwa, Kevin! To naprawd� ty, skurwysynu
jebany. � Grubas wyra�nie ucieszy� si� na widok przyjaciela. � Ty chuju zborsuczony, co porabiasz?
Kurwa, Kevin! � powt�rzy� trzeci raz i waln�� go pot�nym �apskiem w kark, a� Kevina zamroczy�o.
Tak, to by� Grubas. Jak zwykle na�pany, jak zwykle przesadnie uprzejmy i jak zwykle rozbrajaj�co szczery. Troch�
utyka� na lew� nog�, spod szarawego fleka wida� by�o banda�; poza tym straci� swoje sztuczne oko, bo jego �ysy �eb
opasywa� czarny pasek materia�u przykrywaj�cy pusty oczod�. Kevin ucieszy� si�, �e widzi kumpla �ywego, ale
troch� si� przestraszy�, �e ten znowu b�dzie chcia� wmusi� w niego jakie� prochy. Tym razem przysi�g� sobie, �e nic
od niego nie we�mie.
? Cze�� Grubasie. � przywita� si� Kevin. � Ciesz� si�, �e �yjesz. � zabrzmia�o to troch� nieszczerze, ale mia�
nadziej�, �e na�pany Grubas tego nie zauwa�y.
? Kurwa, Kevin! To ja si� ciesz�, �e nie wykitowa�e�. � za�mia� si� Grubas. � Gdyby� siebie wtedy widzia�.
My�la�em ju�, �e odlecisz na zawsze. I jeszcze te skurwysyny. By�oby �le, gdyby nie ta panna, jak jej na
imi�?
? Dirndl.
? Kurwa, Kevin! �adne imi�. Gdyby ci� nie wynios�a, by�oby ju� po tobie. I co, przelecia�e� j�? Przyznaj si�,
Kevin. Czy mo�e ci nie stan�� po tych prochach? � zacz�� nieprzyzwoicie rechota�, a jego ma�a �renica
troch� si� rozszerzy�a.
? S�uchaj, Grubas. Ona nie jest taka, jak my�lisz. To naprawd�... � zacz�� Kevin.
? Kurwa, Kevin! � Grubas mu przerwa�. � Zaprzeczanie swoim instynktom to najwi�kszy grzech ludzko�ci.
Gdyby ludzie nie wymy�lili moralno�ci, na pewno �y�oby si� nam lepiej. Kurwa! � doda� na koniec, �eby
podkre�li� znaczenie wypowiedzi.
? Wiesz, Grubas... � zacz�� niepewnie Kevin. � Zajebi�cie si� z tob� rozmawia, ale tak naprawd� to padam z
n�g. Nie m�g�bym tu si� gdzie� przespa�?
? Kurwa, Kevin! Ja nie mam nic przeciwko. Jak tylko tamci kolesie sko�cz� si� kiwa�, - wskaza� na
modl�cych si� w salce z ty�u. � to b�dziesz m�g� sobie legn��. Kurwa! Czy wiesz, co to za modlitwa?
? ... � Kevin nie mia� poj�cia.
? Kurwa, Kevin! Przestrzega przed �paniem, prochami i fa�szywymi prorokami. Co za jebani hipokryci. �
za�mia� si�. � Czasami my�l� sobie, �e jestem z nimi tylko dlatego, �e nie mam nic innego do roboty.
Siadaj. Co b�dziesz sta�. � wskaza� na ma�y stolik przy oknie.
Kevin usiad� przy wskazanym stoliku, a Grubas znikn�� gdzie� na chwil� i zaraz powr�ci� z dwoma kuflami
wype�nionymi pieni�c� si� czerwonaw� ciecz�, kt�ra wyda�a si� Kevinowi mocno podejrzana.
? Co to? � zapyta� Kevin wskazuj�c na sw�j kufel.
? Kurwa, Kevin! Jak to co?! Zielone piwo! Ja bym ci� oszuka�? Ja, tw�j kumpel?
W�a�ciwie nie by�o powodu dla kt�rego to nie mia�o by� zielone piwo. Kevin widzia� ju� zielone piwo koloru
niebieskiego, fioletowego, nawet zielonego. Dlaczego nie mog�o by� wi�c czerwone?
? Dlaczego do nich nale�ysz? � spyta� si� Kevin.
? Kurwa, Kevin! Ju� ci m�wi�em. Nie mam nic innego do roboty. Ale ci ludzie s� naprawd� jebni�ci. My�l�,
�e dzi�ki swojej religii i swoim prochom uwolni� si� od tych Oficjalnych, a wp�dzaj� si� w jeszcze
wi�ksze g�wno. A kap�ani to ju� najwi�ksze skurwysyny. Robi� z lud�mi to samo, co Oni, tylko maj� inn�
filozofi�.
? To dlaczego tyle ludzi do nich nale�y?
? Kurwa, Kevin! Ludzie lubi� by� oszukiwani. � Grubas jak zwykle mia� racj�.
Rozdzia� 5
Wydarzenia tamtej nocy przesun�y si� przed Kevinem bardziej jako ci�g obraz�w, pojedynczych klatek, ni�
uszeregowanych wspomnie�. Pami�ta� tylko, �e po wypiciu po�owy kufla zielonego piwa, dostarczonego mu przez
Grubasa, pomy�la�: kurwa, mo�e nie powinienem tego pi�. Nast�pne p� sekundy trwa�o dla niego niewyobra�alnie
d�ugo, a p�niej rzeczywisto�� wok� niego zacz�a wirowa� niby w szalonym ta�cu derwisza. Z pocz�tku chcia�
kontrolowa� to, co wok� niego si� dzia�o, p�niej jednak biernie przypatrywa� si� wydarzeniom, na kt�re nie mia�
najmniejszego wp�ywu. Pami�ta� roze�mian� min� Grubasa, kt�ry co� do niego be�kota� w j�zyku, kt�rego za
choler� Kevin nie m�g� zrozumie� (przynajmniej mia� takie wra�enie). Pami�ta� brudny kibel, kt�ry obejmowa�
obiema r�kami pr�buj�c skierowa� strumie� ciep�ych czerwonawych wymiocin do muszli; pami�ta� te� jak��
czerwonow�os� Mulatk�, kt�r� obejmowa� jeszcze mocniej pr�buj�c zdj�� z niej cz�� garderoby (nie pami�ta�
jednak, z jakim skutkiem). Pami�ta� tak�e, jak ca�kiem nagi spad� z czyjego� ��ka i pami�ta�, jak przez p� godziny
szuka� swoich ubra� (jednak bez rezultatu). Pami�ta� te� Grubasa (ju� nie tak roze�mianego, jak wcze�niej), kt�ry
pochyli� swoj� rozdziawion� mord� nad Kevinem i powiedzia�:
? Kurwa, Kevin! Co robisz go�y w pojemniku na �mieci?
Potem wszystko rozmy�o si� jak na nieostrym monitorze i przesta�o istnie�...
Kevin szed� powoli d�ugim korytarzem. Po obydwu jego stronach wida� by�o rz�d masywnych drzwi, z kt�rych
wychodzili co jaki� czas faceci ubrani w czarne garnitury. Na ko�cu korytarza za olbrzymi� palm� rosn�c� w
olbrzymiej donicy wida� by�o okno, z kt�rego rozci�ga� si� widok na po�o�one kilkaset metr�w ni�ej miasto.
Cholera, to chyba siedziba jakie� korporacji, pomy�la�. Nie wiedzia�, po co tu si� znajduje, ale czu�, �e to dla niego
wa�ne. Przeszed� jeszcze kilka krok�w i wyci�gn�� z kieszeni wizyt�wk�. Tak, to na pewno te drzwi na prawo.
Nawet nie zapuka�. Szybko nacisn�� klamk� i mia� zamiar wej�� do �rodka, lecz zobaczy�