5422
Szczegóły |
Tytuł |
5422 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5422 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5422 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5422 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jakub Radzimi�ski
Pingwin, stara szafa i pi�eczki golfowe
- Kochanie! Gdzie mam postawi� twojego kaktusa? - krzykn�a kobieta ca�kowicie
zas�oni�ta pot�nych rozmiar�w kaktusem.
- Postaw... postaw go obok tej szafy w dziennym pokoju - odpowiedzia� jej m�ski g�os dobiegaj�cy z do�u - Czy wiesz
ile w tej piwnicy jest miejsca?
- Jakiej szafy?
- No tej, co stoi w dziennym pokoju, naprzeciwko wej�cia. Wiesz, chyba b�dzie trzeba naprawi� te schodki do piwnicy,
troch� za bardzo trzeszcz�.
W chwil� p�niej z do�u dobieg� g�o�ny trzask i r�wnie g�o�ne przekle�stwo.
- Myli�em si�. Nie trzeba ich naprawia�. Je trzeba zrobi� od nowa.
- Kochanie, my nie wnie�li�my jeszcze �adnej szafy - powiedzia�a kobieta stawiaj�c z niema�ym wysi�kiem kaktus na
pod�odze - A ju� z pewno�ci� nie mamy TAKIEJ szafy - doda�a, obrzuciwszy mebel krytycznym spojrzeniem.
- Co masz na my�li, m�wi�c TAKIEJ szafy, kochanie?
- Chod� i sam zobacz.
Po chwili w drzwiach do pokoju stan�� niewysoki m�czyzna w zakurzonym i oblepionym paj�czynami ubraniu.
Spojrza� pytaj�co na kobiet�. Ta skin�a g�ow� w kierunku starej, do�� du�ej szafy w pokoju. M�czyzna uni�s� brwi i
wszed� do pokoju. W milczeniu dokona� pobie�nych ogl�dzin mebla.
- To nie jest nasza szafa - orzek�.
Kobieta unios�a wzrok, za�ama�a r�ce i wspar�a si� na kaktusie. Czego do�� szybko po�a�owa�a.
- No jasne, �e nie nasza - wyrzuci�a z siebie ze z�o�ci� - Przecie� ci m�wi�am, �e nie nasza.
- Hmm. To co z ni� zrobimy?
- A sk�d ja mam wiedzie�? - kobieta wzruszy�a ramionami i opar�a si� o framug� drzwi, upewniwszy si� najpierw, czy
nie myli jej przypadkiem z kaktusem.
- Mo�e oddamy firmie od przeprowadzek? Oni powinni wiedzie�, jak si� skontaktowa� z poprzednimi w�a�cicielami.
- Ano powinni - westchn�a.
- Kwik - doda�a szafa.
Oboje spojrzeli otwartymi szeroko oczami w jej kierunku.
- S�ysza�a�?
- Tak. A ty s�ysza�e�?
- Te�. Co s�ysza�a�?
- Jaki�... kwik.
- To to samo co ja.
Na chwil� zapad�a cisza.
- I co dalej? - m�czyzna spojrza� pytaj�co na wspart� o framug� kobiet�, kt�ra w odpowiedzi wymownie roz�o�y�a
r�ce, zn�w trafiaj�c jedn� z nich na kaktusa.
- Na mnie si� nie patrz - wysycza�a.
M�czyzna przeni�s� wzrok na szaf�.
- A mo�e by tak sprawdzi�, co jest w �rodku? - zagadn��.
- Jak chcesz to sprawdzaj. Ja id� po moje ksi��ki. - odpowiedzia�a kobieta, odwracaj�c si� na pi�cie i ruszaj�c w
kierunku wyj�cia z domu.
M�czyzna jeszcze przez chwil� sta� wpatrzony w szaf�, po czym chwyci� za uchwyty w jej drzwiach i poci�gn��.
Jedno skrzyd�o ust�pi�o. Gdy po pewnym czasie do pokoju wkroczy�a kobieta nios�c przed sob� poka�nych rozmiar�w
karton wype�niony po brzegi ksi��kami kucharskimi, on sta� jak wryty wpatruj�c si� w co�, co znajdowa�o si� w �rodku
szafy.
- I co jest w �rodku? - spyta�a, usi�uj�c tak manewrowa� z pud�em w pokoju, aby nie przewr�ci� kaktusa.
M�czyzna si�gn�� jedn� r�k� do szafy. Po chwili cofn�� j�. Na jego d�oni le�a�a bia�a pi�eczka golfowa. Mrukn�� co�
pod nosem i zamkn�� szaf�.
- Co powiedzia�e�? - kobieta wykonywa�a trzymanym kartonem coraz dziwniejsze manewry.
- Powiedzia�em "Dzi�kuj�" - odpar� wpatruj�c si� w trzyman� pi�eczk�.
- Za co?
- Za pi�eczk�.
- Komu?
- Pingwinowi - rzuci� obracaj�c pi�eczk� w r�ce.
Kobieta zamar�a, wpatruj�c si� w niego z niedowierzaniem i usi�uj�c sobie przypomnie� numer telefonu do jakiego�
dobrego psychiatry.
- Jakiemu pingwinowi? - wykrztusi�a z siebie.
M�czyzna, zamiast odpowiedzie�, otworzy� szaf�. Kobieta wyjrza�a zza pud�a. Pingwin przyja�nie zamacha� do niej
skrzyd�em.
- Aha, temu pingwinowi - rzuci�a kartonem w kaktusa. Ro�lina przewr�ci�a si�. Ziemia z doniczki wysypa�a si� na
pod�og�. M�czyzna uni�s� zdziwiony wzrok znad trzymanej pi�eczki - To ja p�jd� po odkurzacz.
* * *
Oboje siedzieli na kanapie po sko�czonej kolacji.
- Naprawd� nie wiedzia�am, �e ten kaktus jest taki delikatny.
M�czyzna w milczeniu obraca� w r�ku pi�eczk� golfow�.
- Ale przynajmniej by� smaczny, prawda? - spr�bowa�a ponownie. Jedynym efektem jaki uzyska�a, by�o wstrzymanie
wszelkich ruch�w pi�eczki - Powiedz co�! - powiedzia�a ze �zami w oczach.
- By�em tu, Roman. - stwierdzi� m�czyzna.
Kobieta spojrza�a na niego zastanawiaj�c si�, czy ma popa�� w histeri�, czy we w�ciek�o��.
Nie zdecydowa�a si� na �adn� z mo�liwo�ci.
- Co?
- By�em tu, Roman. Tak jest napisane na pi�eczce.
Zapad�a grobowa cisza.
- Co zrobimy z szaf�? - spyta�a.
- Lepszym pytaniem jest, co zrobimy z pingwinem.
- Nie. Lepszym pytaniem jest, co zrobimy z szaf�. Pingwin jak na razie z niej nie wyszed�. Jak si� pozb�dziemy jej,
pozb�dziemy si� i jego.
M�czyzna spojrza� na ni� wielce zdziwiony.
- My�la�em o tym, �e jego chyba trzeba karmi�.
- Chyba nie chcesz go zatrzyma�?!
- A dlaczego nie?
Kobieta przez chwil� zastanawia�a si�, co powinna powiedzie�.
- Bo nie jest nasz - spr�bowa�a.
- Ju� jest.
- Nie! Poprzedni w�a�ciciele z pewno�ci� za nim t�skni�! - nie ust�powa�a.
- Mo�e chcieli go zostawi�?
- Nie chc� �adnego pieprzonego pingwina w moim domu!!! - jej krzyk obudzi�by zmar�ego.
- Kwik?
Oboje spojrzeli w kierunku szafy.
- I po co krzycza�a�? Teraz z pewno�ci� si� obrazi� - powiedzia� z wyrzutem m�czyzna.
- Niech si� obra�a. Tym lepiej, mo�e sam sobie p�jdzie.
Drzwi od szafy otworzy�y si� i wy�oni� si� z niej pingwin z otwartym plecakiem w skrzydle. Podszed� do siedz�cych,
spojrza� z wyrzutem na kobiet�, po czym wskaza� wolnym skrzyd�em pi�eczk� golfow� a potem plecak. M�czyzna
otworzy� plecak, wrzuci� do� pi�eczk� i zamkn�� go z powrotem. Pingwin zarzuci� plecak na... rami� i pocz�apa� w
kierunku wyj�cia.
- Ma szcz�cie, �e zamkn�� za sob� drzwi - powiedzia�a po chwili kobieta.
M�czyzna wpatrywa� si� milcz�co w szaf�.
- A co zrobimy z szaf�?
* * *
Deszcz zmywa� brud z chodnik�w do jeszcze brudniejszych studzienek �ciekowych, w kt�rych woda sta�a zamiast
p�yn��, gdy� w rzece miejsce si� sko�czy�o dwa lata temu. Nawet trudno by�o j� nazwa� rzek�. Rzeki z regu�y p�yn�.
W t� czy inn� stron�. Ta jedynie od czasu do czasu bulgota�a i wyrzuca�a na brzeg r�ne dziwne rzeczy. Ostatnio pod
jednym z most�w znaleziono dru�yn� pi�karsk�, kt�ra zosta�a uznana za zaginion� p� roku temu.
Ch�opcy ju� nie graj� tak jak kiedy�.
Nikt nie wiedzia�, co si� dzieje z ca�� t� wod�, kt�ra trafia�a do studzienek. I nikt nie chcia� tego wiedzie�. Pewnie
dlatego, �e je�eli kto� by si� tego dowiedzia�, przesta�by pi� wod� z kranu i wyjecha�by czym pr�dzej z miasta.
Nie przejmuj�ce si� miejskimi problemami z wod� drzwi do pubu otworzy�y si� z cichym j�kiem zawias�w. Pingwin
otrzepa� pi�ra z wody i rozejrza� si� po pomieszczeniu. Znudzone spojrzenie w�a�ciciela lokalu w momencie, gdy
spocz�o na nowym go�ciu, przesz�o b�yskawiczn� metamorfoz� i po paru pr�bach zdecydowa�o si� na lekko podpite
niedowierzanie. Pingwin podszed� do kontuaru, kiwaj�c si� na boki. Ignoruj�c ca�kowicie barmana, wzi�� le��cy na
barze d�ugopis w skrzyd�o i naskroba� na serwetce dwa wyrazy. Serwetk� podsun�� m�czy�nie w ��tej czapeczce z
napisem "TAXI" siedz�cemu na wysokim sto�ku barowym (takim wymagaj�cym znajomo�ci cho�by podstaw
wspinaczki wysokog�rskiej), kt�ry dopiero dostrzeg� nowoprzyby�ego i r�wnie� zacz�� wyba�usza� na niego oczy.
Pingwin cierpliwie wytrzymywa� spojrzenie przez par� minut. Nie doczekawszy si� jakiejkolwiek reakcji, skrzywi� w
dezaprobacie dzi�b i wskaza� nim na kartk�. Poniewa� m�czyzna na to nie zareagowa�, dziobn�� go w kolano.
Taks�wkarz krzykn�� z b�lu, podskoczy� na sto�ku, uderzy� drugim kolanem o kontuar, krzykn�� ponownie i spojrza� na
serwetk� masuj�c oba kolana.
- Taxi. Lotnisko - przeczyta� na g�os.
- Ten pingwin chyba chce, �eby� go zawi�z� na lotnisko - powiedzia� po chwili milczenia barman.
Taks�wkarz spojrza� na niego i zamruga� kilka razy.
- A sk�d on wie, �e jestem taks�wkarzem?
Zapytany spojrza� na czapk� siedz�cego i wzruszy� ramionami.
* * *
Taks�wka zatrzyma�a si� przed terminalem. Pingwin wyci�gn�� zza po�y fraka kilka banknot�w i wr�czy� je
taks�wkarzowi, na twarzy kt�rego nadal go�ci�o bezgraniczne zdumienie. Nawet trzask zamykanych drzwiczek nie
wyrwa� go z os�upienia.
Pingwin poprawi� frak, skin�� g�ow� baga�owemu, kt�ry w�a�nie wymy�la� ubranemu w szary garnitur biznesmenowi
od ostatnich sk�pc�w i bardzo obrazowo opisywa� miejsce, w kt�re ten�e biznesmen mo�e sobie w�o�y� swoje
drobniaki, i ruszy� w kierunku wej�cia. Drzwi otworzy�y si� przed nim z cichym sykiem.
W �rodku by�o do�� pusto, jak na t� por� dnia. Pingwin podszed� spokojnym krokiem do kasy i stan�� w kolejce. Gdy
przysz�a jego kolej, kasjerka spad�a z hukiem z krzes�a. Kilku przechodz�cych obok podr�nych spojrza�o w stron�
kasy. Pingwin popatrzy� na nich, potem na kasjerk�, zn�w na nich i wzruszy� skrzyd�ami. Pasa�erowie wymienili
zaniepokojone spojrzenia i zgodnie uznali, �e ca�e zaj�cie jest niezmiernie ciekaw� zbiorow� halucynacj�. Nast�pnie
uznali, �e nie wypada jej po�wi�ca� wi�cej uwagi i poszli dalej.
Kasjerka w mi�dzyczasie zd��y�a si� podnie�� i usadowi� ponownie na krze�le. Pingwin spojrza� na ni� i wskaza�
dziobem na tablic� odlot�w. Kasjerka nadal patrzy�a na niego. Powoli mrugn�a. Potem jeszcze raz. Pingwin ze
stoickim spokojem wskaza� ponownie na tablic�. Tym razem uzyska� �yw� reakcj�. Kasjerka spojrza�a na tablic� i
ponownie spad�a z krzes�a.
Pingwin westchn��. Jak si� pozbiera�a z pod�ogi i usiad�a przy komputerze, spojrza� na ni� pytaj�co. Bez s�owa
wstuka�a numer nie istniej�cego lotu i wydrukowa�a bilet na 100% ulg� przys�uguj�c� na ten nieistniej�cy lot jedynie
pingwinom. Bilet poda�a czekaj�cemu cierpliwie klientowi i przez dobrych par� chwil patrzy�a na d� oddalaj�cego si�
fraka.
* * *
Pingwin usiad� wygodnie w fotelu. Gdy podesz�a do niego stewardessa, poprosi� o szklank� wody. Wzi�� naczynie w
skrzyd�o i podzi�kowa� skinieniem dzioba. Stewardessa wypowiedzia�a wyuczon� formu�k� i podesz�a do nast�pnego
pasa�era.
"Z pewno�ci� angielka", pomy�la� pingwin i uni�s� szklank� do dzioba.
Par� minut p�niej na fotelu obok stan�a czarna akt�wka. Jej w�a�ciciel zacz�� zdejmowa� szar� marynark�. Gdy jego
wzrok spocz�� na siedz�cym pingwinie, zamar�. Ptak spojrza� na niego i u�miechn�� si� przyja�nie. M�czyzna
wyg�adzi� po�y marynarki i odszed� korytarzem mi�dzy fotelami.
Po chwili wr�ci� ze stewardess�.
- Co to jest? - spyta� wskazuj�c na pingwina.
Stewardessa spojrza�a na niego zdumiona.
- To jest pingwin - powiedzia�a tonem osoby m�wi�cej "Chleb kupuje si� w spo�ywczym".
Biznesmen spojrza� na ni� jak na osob� niespe�na rozumu.
- A co ten pingwin tu robi? - spyta� po upewnieniu si�, �e jednak rozmawia z przedstawicielk� gatunku homo podobno
sapiens.
- Siedzi.
Tym razem rozejrza� si�, �eby sprawdzi�, czy przypadkiem nie znajduje si� w zak�adzie dla psychicznie chorych.
- ��dam - powiedzia� g�osem nie znosz�cym sprzeciwu - aby ten pingwin natychmiast opu�ci� pok�ad tego samolotu!
- Czemu? Przecie� ma wa�ny bilet.
- Czy to jest ZOO, czy samolot?!
- Oczywi�cie, �e samolot, prosz� pana. Nie wiem zupe�nie, dlaczego por�wnuje go pan do ZOO.
- Co?! To dlaczego w tym samolocie siedzi... - biznesmen przerwa�, widz�c w oczach stewardessy szczer� trosk� o jego
zdrowie psychiczne. Troska ta momentalnie mu si� udzieli�a. Aby poprawi� swoje samopoczucie, spojrza� gro�nie na
pingwina.
Ten u�miechn�� si� przyja�nie.
Biznesmen spojrza� jeszcze gro�niej.
Pingwin u�miechn�� si� jeszcze przyja�niej.
Biznesmen zacz�� si� robi� czerwony na twarzy.
Pingwin zamruga�.
- Poprosz� gin z tonikiem - powiedzia� cicho biznesmen, wzi�� swoj� akt�wk� i usiad� ko�o pingwina.
Powiadaj�, �e siedzi tak do dzi�. Mimo, �e samolot rozbi� si� ko�o Albuquerque.
* * *
Samolot wyl�dowa�. Do drzwi podjecha�y schody pchane przez pracownik�w stacji polarnej. Wkr�tce zszed� po nich
pingwin nios�c przed sob� skrzynk� z zaopatrzeniem medycznym. Gdy znalaz� si� na dole, wr�czy� j� przytupuj�cym z
zimna polarnikom, kt�rzy mu serdecznie podzi�kowali, �yczyli szcz�cia i pobiegli rozradowani do budynku stacji
rozpi� zawarto�� skrzynki.
Pingwin poprawi� plecak i ruszy� w kierunku najbli�szego lodowca. Po godzinie doszed� do ca�kiem sporego
miasteczka. Skierowa� swoje kroki do domu niedaleko centrum. Gdy wszed� do �rodka, jego nozdrza zaatakowa� ostry
zapach p�ynu do piel�gnacji drewna, kt�rego st�enie w powietrzu pozwala�o odzyskiwa� do�� du�� jego cz�� przy
pomocy wiadra.
- Nareszcie wr�ci�e�, synku! - radosny okrzyk spowodowa� gwa�towne zafalowania p�ynu w powietrzu - Masz? Masz?
Masz? Masz? Masz? Masz? - z drzwi prowadz�cych do drugiego pokoju wypad� starszy pingwin w znoszonym fraku
do chodzenia po domu.
- Mam - powiedzia� syn, wyj�� z plecaka pi�eczk� golfow� i poda� j� ojcu, kt�rego oczy pa�a�y ��dz� dotkni�cia
pi�eczki. Gdy j� wreszcie wzi�� w skrzyd�a, wpatrywa� si� w ni� blisko kwadrans.
Syn czeka� cierpliwie.
Ojciec wreszcie oderwa� wzrok od trzymanej pi�eczki i dok�adnie zlustrowa� przestrze� za plecami syna.
- Ale starej szafy nie przywioz�e�?
- Nie. Zostawi�em j� dwojgu ludzi. Chyba im si� spodoba�a. Zjedli z rado�ci swojego kaktusa.
Ojciec pokiwa� g�ow� z powa�n� min�.
- C�, czas po�o�y� ostatni� pi�eczk� - co m�wi�c, podszed� do wielkiego rega�u z tysi�cami ma�ych p�ek zajmuj�cego
ca�� najwi�ksz� �cian� pokoju. Wyci�gn�� skrzyd�a przed siebie i po�o�y� pi�eczk� na ostatnie puste miejsce.