5255
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 5255 |
Rozszerzenie: |
5255 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 5255 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 5255 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
5255 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Karolina LANCKORO�SKA
wspomnienia wojenne
22 X 1939-5 IV 1945
S�owo wst�pne Lech Kalinowski i El�bieta Orman
Wydawnictwo Znak Krak�w 2002Projekt ok�adki Rafa� Szlapa
Wszystkie fotografie zamieszczone w ksi��ce pochodz� ze zbior�w Polskiej Akademii Umiej�tno�ci w Krakowie
Redakcja El�bieta Orman
Adiustacja Ma�gorzata Biernacka
Korekta
Anna Szulczy�ska
Piotr Mocniak
�amanie Ryszard Baster
(c) Copyright by Karolina Lanckoro�ska, 2001, 2002 ISBN 83-240-0077-1
Zam�wienia: Dzia� Handlowy 30-105 Krak�w, ul. Ko�ciuszki 37
Bezp�atna infolinia: 0800-130-082
Zapraszamy do naszej ksi�garni internetowej: www.znak.com.pl
WST�P
Czy oddanie wszystkich swych si� temu, co si� najbardziej kocha, jest zas�ug�? My�l�, �e nie1.
Karolina Lanckoro�ska
Ostatnia przedstawicielka rodu Lanckoro�skich z Brzezia uwa�a, �e historia jej rodziny, wywodz�cej swoj� genealogi� od XIV wieku, nak�ada na ni� raczej zobowi�zania ni� przywileje. Wczasach Rzeczypospolitej szlacheckiej Lanckoro�scy aktywnie uczestniczyli w �yciu politycznym. Byli wybierani na pos��w i senator�w na sejmy; w galerii r�nych godno�ci i funkcji, obok biskupa, wojewod�w, kasztelan�w i starost�w nie zabrak�o genera�a i hetmana polnego koronnego2. Karolina Lanckoro�ska urodzi�a si� w XIX wieku (1898 r.), prze�y�a ca�y wiek dwudziesty, b�d�c nie tylko �wiadkiem, ale i uczestnikiem wielu historycznych wydarze�, czyni�c s�u�b� dla Polski i nauki polskiej g��wn� tre�ci� swojego �ycia.
W XIX wieku stolica Habsburg�w sta�a si� g��wn� przystani� rodziny Lanckoro�skich. Kiedy Antoni (1760-1830), pose� na Sejm Czteroletni i zwolennik Konstytucji 3 maja, po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej przeni�s� si� do Wiednia, otrzyma� tam godno�� szambelana austriackiego i zosta� wybrany na marsza�ka sejmu sta-
1 Fragment przem�wienia wyg�oszonego z okazji uroczysto�ci wr�czenia Wielkiego Krzy�a Orderu Polonia Restituta 27 V 1991 roku w ambasadzie polskiej w Rzymie.
K2 S. Cynarski, Dzieje rodu Lanckoro�skich z Brzezia od XIV do XVIII wieku, Warszawa-Krak�w 1996.
nowego. Jego syn, Kazimierz (1802-1874), zasiada� w Izbie Pan�w, a wnuk, Karol - ojciec Karli - wyr�niony Orderem Z�otego Runa, otrzyma� nominacj� na Wielkiego Ochmistrza dworu Franciszka J�zefa I. W XIX wie ku Lanckoro�scy powoli zacz�li wtapia� si� w organizm pa�stwowy wielonarodowej monarchii.
�ycie ostatniego z nich, Karola Lanckoro�skiego (1848-1933), znakomitego kolekcjonera i zami�owanego historyka sztuki, przypad�o na okres rozkwitu i upadku monarchii austro-w�gierskiej. Otaczany szacunkiem w�a�ciciel rozleg�ych d�br w Galicji, Kr�lestwie Polskim i Styrii, ceniony by� za naukowe zainteresowania i kolekcjonerskie pasje, maj�ce najzupe�niej-renesansowy rozmach. Jego zbi�r obraz�ww Palais Lanckoro�ski stanowi� jedn� z najbogatszych w Wiedniu prywatnych galerii sztuki3. Poprzez ma��e�stwa, dwukrotnie z Austriaczkami, a po raz trzeci z Prusaczk�, Ma�gorzat� Lichnowsky (siostr� Karla Maxa Lichnowskiego, ambasadora niemieckiego w Londynie w czasie pierwszej wojny �wiatowej), Lanckoro�ski "z�y� si� na poz�r ca�kowicie ze �wiatem dworu i bardzo ekskluzywnej arystokracji austriackiej"4. Pod ber�em Habsburg�w i w tr�j narodowej federacji widzia� miejsce Polski, ale wraz ze �mierci� cesarza, a p�niej upadkiem austro-w�gierskiej monarchii odszed� �wiat jego politycznych iluzji. Zwi�zany tak bardzo z kultur� austriack� i niemieck�, dla kultury i nauki polskiej uczyni� niezmiernie wiele. Za t� dzia�alno�� zosta� odznaczony przez rz�d niepodleg�ej Polski Wielk� Wst�g� Orderu Polonia Restituta. Kiedy po jego �mierci ukochana c�rka Karla sprz�ta�a stoj�cy nieopodal ��ka stolik, zobaczy�a na nim otwart� ksi��k�. By� to Pan Tadeusz Adama Mickiewicza.
Lanckoro�ski unika� wywierania nacisku na sk�onno�ci i wybory polityczno-narodowe swoich dzieci. Antoni, Karla i Adelajda wychowywani i edukowani w Wiedniu, odczuwali najbli�szy zwi�zek z kultur� i dziejami Polski dawnej i tej, kt�ra wybija�a si� na niepodleg�o��. W czasie pierwszej wojny �wiatowej, gdy Wielki Och-
3 R. Taborski, Polacy w Wiedniu, Wrodaw-Warszawa-Krak�w 1992.
4 A. Wysocki, Sprzed p�l wieku, Krak�w 1974, s. 287.
Lech Kalinowski i El�bieta Orman
mistrz dworu habsburskiego prze�ywa� �mier� cesarza, jego 18-let-nia c�rka z m�odzie�cz� pasj� zbiera�a legionowe fotografie, broszury i orze�ki, sympatyzuj�c z postaci� "brygadiera" Pi�sudskiego. Przez pewien czas opiekowa�a si� chorymi i rannymi �o�nierzami polskimi w zak�adzie rekonwalescencyjnym (Faniteum), wzniesionym przez jej ojca. Z przej�ciem czyta�a Echa le�ne, Wiern� rzek� Stefana �eromskiego. To wtedy najbli�sza jej sercu sta�a si� poezja Juliusza S�owackiego, kt�rej du�e fragmenty zna�a na pami��.
Po zako�czeniu wojny ujawni�y si� naukowe pasje w�wczas gim-nazjalistki, kt�ra ju� wtedy jako wolna s�uchaczka zacz�a ucz�szcza� na wyk�ady uniwersyteckie znanego w Wiedniu historyka sztuki Maxa Drofaka. Po uzyskaniu �wiadectwa dojrza�o�ci (1920) w prywatnym gimnazjum "Zu den Schotten", zapisa�a si� w uniwersytecie wiede�skim na histori� sztuki. Wyb�r kierunku studi�w by� tak oczywisty, jak naturalny by� od dzieci�stwa jej kontakt ze sztuk�. Rodzinna kolekcja obraz�w w wiede�skim pa�acu oraz liczne podr�e po muzeach europejskich nie pozosta�y bez wp�ywu na jej �yw� wyobra�ni�. R�wnie� w letniej rezydencji galicyjskiej w Rozdole, dok�d przyje�d�a�a z rodzin� na okres wakacji, mog�a ogl�da�, obok portret�w przodk�w, malarstwo polskie. Wszak �ciany rozdolskiego pa�acu zdobi�y obrazy m.in. Jana Matejki, Artura Grottgera, J�zefa Che�mo�skiego i Jacka Malczewskiego, niemal "nadwornego" malarza Lanckoro�skich. W neobarokowym, du�ym pa�acu wiede�skim nie czu�a si� najlepiej, po latach wspomina�a: "Przez mniej wi�cej siedem miesi�cy w roku czekali�my na upragnione pobyty w Rozdole. Przyje�d�ali�my w czerwcu, a wyje�d�ali�my do Wiednia zwykle w po�owie listopada. Wa�ny dzie� �w. Karola, wsp�lne imieniny ojca i moje (tak�e dzie� urodzin ojca), obchodzili�my zawsze w Rozdole. W jadalni, jak nakazywa�a rodzinna tradycja, krzes�a solenizant�w by�y tego dnia ubrane kwiatami"5. Najpi�kniejsze chwile dzieci�stwa prze�y�a w�a�nie tam, wdrapuj�c si� na drzewa i w ich cieniu sk�adaj�c m�odzie�cze przysi�gi... W okresie studenckim,
' K. Lanckoro�ska, Rozd�, "Tygodnik Powszechny" 1995, nr 35.
Wst�p
widz�c zaniedbania w opiece zdrowotnej "biega�a po chorych". Po powrocie do Wiednia s�ucha�a wyk�ad�w z historii sztuki i studiowa�a tw�rczo�� ukochanego artysty - Micha�a Anio�a. Czasami ojciec wyra�a� niezadowolenie ze studenckiego trybu �ycia c�rki, argumentuj�c �e "kobiety renesansu by�y [...] wykszta�cone, a nie biega�y o �smej rano do tramwaju, z teczk� pod pach�". Jeszcze przed uzyskaniem doktoratu my�la�a o swojej przysz�o�ci. Ch�� po�wi�cenia si� dla innych, poci�g do piel�gniarstwa i zainteresowanie dla spraw medycznych sprawi�y, �e pojecha�a do Warszawy, aby zobaczy� szko�� piel�gniarek.
Ostatecznie za rad� �yczliwego jej, "bardziej dobrego i bardziej m�drego od innych" Tadeusza Rawskiego, lekarza z Rozdo�u, wybra�a prac� naukow�. Na podstawie rozprawy Studien zu Michel-angelos Jungstem, Gericht und seiner kunstlerischen Deszendenz, kt�r� przygotowywa�a u M. Drofaka, a po jego �nnierci uko�czy�a pod kierunkiem Juliusa von Schlossera, uzyska�a Z� maja 1926 roku na uniwersytecie wiede�skim dyplom doktora z zakresu historii sztuki.
Jeszcze w roku 1926 dr Lanckoro�ska wyjecha�a na d�u�ej do Rzymu, gdzie po�wi�ci�a si� badaniom nad sztuk� w�osk� okresu renesansu i baroku. Zgromadzone w�wczas materia�y zaowocowa�y w jej p�niejszych pracach naukowych. Przy Stacji Rzymskiej PAU by�a bibliotekark� i przez kilka lat kierowa�a dzia�em historii sztuki, porz�dkuj�c m.in. zbiory biblioteczne i fotograf i czne, pochodz�ce cz�ciowo z darowizny jej ojca. Karol Lanckoro�ski zmar� w 1933 roku, odziedziczone po nim maj�tki w Galicji jesz.cze bardziej zbli�y�y rodze�stwo Lanckoro�skich do Polski. Karla zcosta�a dziedziczk� Komarna i na sta�e zamieszka�a we Lwowie. Nierma�� rol� w podj�ciu tej decyzji odegra�y wzgl�dy naukowe - mo�liwo�� kariery uniwersyteckiej. W 1934 roku zosta�a cz�onkiem Towarzystwa Naukowego Lwowskiego, a w pa�dzierniku komisja na Uniwersytecie Jana Kazimierza przychylnie rozpatrzy�a jej podanie oo dopuszczenie do habilitacji z historii sztuki nowo�ytnej, wyra�aj�c "jednomy�lne przekonanie, �e pozyskanie drki Lanckoro�skiej do wsp�pracy na UJK w charakterze docenta historii sztuki jest irzecz� po��dan�".
Lech Kalinowski i El�bieta Orman
Jeszcze w tym samym roku - jako prywatny docent - rozpocz�a wyk�ady i �wiczenia. Jej habilitacja na podstawie rozprawy Dekoracja ko�cio�a II Gesu na tle rozwoju baroku w Rzymie zosta�a przyj�ta 13 grudnia 1935 jednomy�ln� uchwa�� Rady Wydzia�u Humanistycznego, a 13 stycznia 1936 - Senatu Uniwersytetu Jana Kazimierza6. W ten spos�b zosta�a pierwsz� w Polsce kobiet�, kt�ra uzyska�a habilitacj� z zakresu historii Sztuki. Mog�a teraz po�wi�ci� si� ca�ym sercem temu, czego pragn�a najbardziej - pracy dydaktycznej i naukowej na uniwersytecie, ale, jak zwyk�a by�a m�wi�, to szcz�cie nie dane jej by�o na d�ugo.
*
* *
Swoje Wspomnienia wojenne rozpoczyna od momentu wybuchu wojny i wkroczenia do Lwowa we wrze�niu 1939 roku wojsk sowieckich. Maj�c do wyboru emigracj�, wybra�a los "p�nego wnuka" swoich walecznych przodk�w. Okupowanej przez obce wojska Polski opu�ci� nie chcia�a. Na prze�omie 1939 i 1940 roku prowadzi�a jeszcze na uniwersytecie zaj�cia z historii sztuki, ale do�� szybko w��czy�a si� w dzia�alno�� konspiracyjn�. W styczniu 1940 roku z�o�y�a przysi�g� w lwowskim Zwi�zku Walki Zbrojnej. Przejmuj�ce, tragiczne wydarzenia z owego czasu - wyw�zki w g��b ZSRR, porwania i bezprawie, klimat ludzkiej rozpaczy i bezsilno�ci stara�a si� utrwali� we Wspomnieniach najwierniej. Liczne aresztowania w konspiracji lwowskiej spowodowane doniesieniami konfident�w przyspieszy�y i jej ucieczk� ze Lwowa w maju 1940 roku. Po przybyciu do Krakowa odtworzy�a konspiracyjne kontakty. Z rozkazu p�k. Tadeusza Komorowskiego, komendanta Okr�gu Krakowskiego ZWZ, wykonywa�a r�ne zlecenia, m.in. t�umaczy�a na j�zyk niemiecki odezwy o tre�ci demoralizuj�cej armi� niemieck�, kt�re nast�pnie rozklejane by�y na afiszach i murach miasta. G��wnie jed-
6 J. Suchmiel, Dzia�alno�� naukowa kobiet w Uniwersytecie we Lwowie do roku !939, Cz�stochowa 2000, s. 225-227.
10
Wst�p
nak zaanga�owa�a si� w dzia�alno�� Polskiego Czerwonego Krzy�a, gdzie jako piel�gniarka-wolontariuszka nios�a samaryta�sk� pomoc rannym i chorym je�com wojennym uwolnionym ze stalag�w i oflag�w. Odt�d by�a �wiadkiem "wielu �mierci i wielu pogrzeb�w". W drugiej po�owie 1941 roku Rada G��wna Opieku�cza (RGO) powierzy�a Karli Lanckoro�skiej opiek� nad wi�niami w ca�ej Generalnej Guberni. Pracy tej po�wi�ci�a si� ca�kowicie. �wietna znajomo�� j�zyka niemieckiego, arystokratyczne pochodzenie oraz stanowczo�� i odwa�na postawa wobec Niemc�w sprzyja�y skutecznej dzia�alno�ci. Zorganizowana przez ni� akcja zbiorowego do�ywiania w wi�zieniach, dostarczania paczek i innej pomocy dla ok. 27 tysi�cy wi�ni�w, przyczyni�a si� do uratowania �ycia wielu aresztowanym.
W styczniu 1942 roku jako urz�dniczka RGO wyjecha�a do Stanis�awowa. Dowiedziawszy si� o masowych mordach dokonywanych przez tamtejsze gestapo, przes�a�a niezw�ocznie meldunek gen. Ko-morowskiemu. Pomimo otrzymania w marcu nominacji na Zarz�dc� Komisarycznego RGO w wojew�dztwie stanis�awowskim, przy akceptacji w�adz niemieckich, napotyka�a na trudno�ci, wzbudzaj�c swoj� dzia�alno�ci� coraz wi�ksze podejrzenia, zw�aszcza szefa gestapo Hauptsturmfuhrera SS Hansa Kriigera. 12 maja 1942 zosta�a aresztowana w trakcie zebrania RGO w Ko�omyi, a nast�pnie przewieziona do wi�zienia w Stanis�awowie. W czasie przes�uchania jej prze�ladowca, Kriiger, zdenerwowany nieugi�t� postaw� aresztowanej, manifestowaniem polsko�ci i przekonany o czekaj�cym j� bliskim wyroku �mierci, przyzna� si� do zamordowania 25 profesor�w wy�szych uczelni Lwowa. W ten spos�b sta�a si� pierwszym �wiadkiem w sprawie tajemniczej do tej pory zbrodni. Nieoczekiwanie dla Kriigera, interwencja w�oskiej rodziny kr�lewskiej u H. Himmlera uchyli�a wykonanie wyroku �mierci. W kilka dni p�niej, 8 lipca 1942, znalaz�a siew wi�zieniu we Lwowie. Tam, przes�uchiwana przez komisarza SS Waltera Kutschmanna, opowiedzia�a o przebiegu �ledztwa w Stanis�awowie i na jego polecenie napisa�a 14-stronicowy raport, w kt�rym m.in. ujawni�a przyznanie si� Kriigera do zamordowania profesor�w we Lwowie. Tekst
Lech Kalinowski i El�bieta Orman 11
ten dotar� do H. Himmlera i on zapewne by� odpowiedzialny za umieszczenie "szowinistycznej" polskiej hrabiny w obozie koncentracyjnym dla kobiet w Ravensbriick. 27 listopada 1942 pod eskort� esesman�w opu�ci�a Lw�w i Polsk� na zawsze.
Po pobycie w wi�zieniu na Alexanderplatz w Berlinie 9 stycznia 1943 r. zosta�a przywieziona do miejsca przeznaczenia w Ravens-briick. W obozie otrzyma�a numer 16076; w wyniku wielokrotnych interwencji Mi�dzynarodowego Czerwonego Krzy�a umieszczono jaw izolatce (Sonderhaft]. "Wyr�nienie" to uzna�a za upokarzaj�ce i na w�asn� pro�b� wr�ci�a do obozu, jako zwyk�a wi�niarka. "S� rzeczy, kt�rych ludzie niezdolni s� s�ucha�, rzeczy, kt�rych umys� ludzki ogarn�� nie potrafi" - pisa�a po opuszczeniu Ravensbriick. We Wspomnieniach spotykamy przejmuj�ce, dokumentalne opisy scen �ycia obozowego wi�niarek, ich przera�enie i l�k przed chorob�, tortur�, �mierci�; wyczuwalna jest atmosfera nieustannego napi�cia. Na tym tle wyr�nia�y si� wi�niarki o charakterach niez�omnych, potrafi�ce w skrajnych warunkach obozowych ratowa� ludzk� godno��. Organizowane przez nie spotkania, wyk�ady i rozmowy na tematy z innej, normalnej rzeczywisto�ci, udowadnia�y, �e "ta ca�a brutalno�� bez nazwy, �e te wszystkie okrucie�stwa nie zdo�a�y w niezliczonych wypadkach zniszczy� ani z�ama�, ani nawet uszczerbi� si� ducha". Im w�a�nie K. Lanckoro�ska po�wi�ci�a kre�lone jakby mimochodem kr�tkie charakterystyki, portrety z pami�ci. Sama prowadzi�a zaj�cia z historii sztuki dla "kr�lik�w", tj. kobiet, na kt�rych przeprowadzano niebezpieczne eksperymenty medyczne.
Na miesi�c przed zako�czeniem wojny, 5 kwietnia 1945 r., jako pierwsza Polka, z grup� 299 Francuzek zosta�a zwolniona z obozu. By� to efekt interwencji prezesa Mi�dzynarodowego Czerwonego Krzy�a, prof. Carla Burckhardta. W pami�ci czytelnik�w Wspomnie� zapadnie z pewno�ci�, obok wielu, ostatnia scena z Ravensbriick, po�egnania Karli Lanckoro�skiej z wi�niarkami, gdy przy przekraczaniu bramy, zgodnie z obozowym przes�dem, odwraca si� twarz� do obozu.
12
Wst�p
* * *
W Szwajcarii Karla Lanckoro�ska z�o�yla na r�ce prof. Burck-hardta raport o sytuacji wi�niarek w Ravensbriick. Swoje niedawne prze�ycia opublikowa�a na �amach szwajcarskich czasopism naukowych po francusku: Souvenir de Ravensbruck ("Revue Univer�itaire Suisse" 1945, vol. 2) i po niemiecku: Erlebnisse aus Ravensbruck ("Schweizerischer Hochschulzeitung" Jg 19:1945/46 Heft 2). W tym te� czasie zacz�a pisa� swoje Wspomnienia1. Wyjazd do W�och i spotkanie z �o�nierzami 2 Korpusu, kt�rzy nie chcieli wraca� do komunistycznej Polski, postawi�y przed ni� nowe, niezwyk�e zadanie. Na �yczenie gen. W�adys�awa Andersa, w randze Public relations oficer 2 Korpusu (p�niej porucznika AK), podj�a si� zorganizowania studi�w dla ok. 1300 by�ych �o�nierzy 2. Korpusu. Jej znajomo�ci i przedwojenne kontakty naukowe umo�liwi�y przyj�cie polskich student�w na uczelnie w�oskie w Rzymie, Bolonii i Turynie. P�niej wspiera�a podobn� dzia�alno�� w Wielkiej Brytanii i w Szkocji.
W listopadzie 1945 roku podpisa�a z ks. pra�atem Walerianem Meysztowiczem i uczonymi polskimi dzia�aj�cymi na emigracji akt fundacyjny Polskiego Instytutu Historycznego w Rzymie. Zwi�zana z tym "ma�ym o�rodkiem Wolnej Nauki Polskiej" po�wi�ci�a si� ca�kowicie pracy wydawniczej i organizacyjnej dla nauki polskiej. O swojej determinacji i �wczesnych wyborach m�wi�a wiele lat p�niej: "Losy Kraju tak mn� pokierowa�y, nak�oni�y do wyrzeczenia si� ukochanych bada� nad histori� sztuki [...]. Wydawa�o mi si� wtedy - i my�l�, �e mia�am racj�, by�a to jedyna w moim �yciu bolesna ofiara - �e s�u�ba kulturze polskiej obecnie ode mnie wymaga nie bada� nad Micha�em Anio�em, lecz pracy zupe�nie innej. Jasnym dla mnie by�o, �e teraz trzeba po�wi�ci� wszystkie si�y badaniu i wydawaniu �r�de� do historii Polski z archiw�w Zachodu"8. W ramach
7 Prac� nad nimi uko�czy�a w Rzymie w 1946 roku. Wspomnienia wojenne ukazuj� si� drukiem po raz pierwszy, ale niekt�re fragmenty byty publikowane na lamach prasy emigracyjnej, a w latach dziewi��dziesi�tych w "Tygodniku Powszechnym".
8 Przem�wienie K. Lanckoro�skiej z okazji otrzymania doktoratu honoris causa Uniwersytetu Jagiello�skiego 27 V 1983.
13
Lech Kalinowski i El�bieta Orman
Polskiego Instytutu Historycznego przyczyni�a si� do wydania rocznik�w po�wi�conych dziejom Polski "Antemurale" (28 tom�w), pomnikowej serii �r�de�: "Elementa ad Fontium Editiones" (76 tom�w) oraz "Acta Nunciaturae Polonae". Trudna do ocenienia jest dzia�alno�� za�o�onej w 1967 roku Fundacji Lanckoro�skich z Brze-zia, wspieraj�cej nauk� polsk�.
Karle Lanckoro�sk�, kt�ra przez ca�e �ycie s�u�y�a polskiej nauce i kulturze, wyr�nia niegdysiejszy, obywatelski patriotyzm. Odziedziczon� po ojcu unikatow� kolekcj� obraz�w, jako ostatnia z rodu, podarowa�a w 1994 roku - "w ho�dzie Rzeczypospolitej Wolnej i Niepodleg�ej" - na zamki kr�lewskie w Krakowie i w Warszawie. Kiedy miesi�cznik "Znak" rozes�a� do wybitnych postaci polskiej kultury ankiet� z pytaniem "Czym jest polsko��?", K. Lanckoro�sk� odpowiedzia�a najkr�cej: "Polsko�ci� jest dla mnie �wiadomo�� przynale�no�ci do narodu polskiego. Uwa�am, �e nale�y da� mo�liwie konkretne dowody tej �wiadomo�ci, natomiast nie rozumiem potrzeby jej analizy". Fundamentalna dzia�alno�� Karli Lanckoro�skiej polega�a, i nadal polega, na wspieraniu �ycia naukowego, nieustannym czuwaniu, by nauka i kultura polska pozostawa�y w orbicie kultury europejskiej i �wiatowej.
Lech Kalinowski i El�bieta Orman
PRZEDMOWA
Pami�tnik ten, przeznaczony do ewentualnego wydania po mojej �mierci, pisa�am w latach 1945-1946, po moim zwolnieniu z niewoli niemieckiej1. Tekst pocz�tkowo by� napisany z my�l� o wydaniu w j�zyku angielskim. Kaza�am przet�umaczy� kilka ust�p�w i przedstawi�am je dw�m wydawcom. Obaj z miejsca odrzucili z uzasadnieniem, �e "tekst jest zbyt antyrosyjski". Po kilku latach zn�w przedstawi�am go dw�m innym angielskim wydawcom, kt�rzy tak�e odm�wili, tym razem z uzasadnieniem, �e "tekst jest zbyt anty-niemiecki".
Pami�tnik ten ma by� sprawozdaniem i tylko sprawozdaniem z tego, czego by�am �wiadkiem w czasie II wojny �wiatowej. Wiem, �e inni prze�yli o wiele wi�cej - nie by�am ani w O�wi�cimiu, ani w Kazachstanie - ale te� wiem, �e ka�da sumienna relacja wnosi szczeg�y nowe do obrazu owych lat.
Zmian prawie nie wprowadzi�am, cho� niejeden ust�p m�wi o rzeczach dzi� powszechnie znanych i gdzie indziej lepiej opisanych. Problem ewentualnych skr�t�w pozostawiam ocenie moich
1 Prof. Karolina Lanckoro�ska podj�a w 2000 roku decyzj� o wydaniu Wspomnie� wojennych.
16
Przedmowa
wydawc�w, bo ksi��ki pisanej przed przesz�o pi��dziesi�ciu laty samemu ani oceni�, ani przerobi� nie spos�b. Zastrzegam przy tym tylko, �e opuszczenia mog� odnosi� si� jedynie do szczeg��w, a nie do og�lnej atmosfery, w kt�rej pami�tnik ten powsta�. Powierzam go w pierwszym rz�dzie Profesorowi Lechowi Kalinowskiemu i Pani Eli Orman. By� mo�e, �e zechc� innych Przyjaci� wci�gn�� do narady w sprawie skr�t�w.
K.L.
Rzym, dn. 20.02.1998
Rozdzia� I
LW�W
(22 wrze�nia 1939-3 maja 1940)
W nocy 22 IX1939 armia sowiecka zaj�a Lw�w.
Rano wysz�am na zakupy. W ma�ych grupach kr�cili si� po ulicach �o�nierze Armii Czerwonej, kt�ra ju� od paru godzin by�a w mie�cie. "Proletariat" palcem nie ruszy� na jej powitanie. Sami bolszewicy bynajmniej nie wygl�dali ani na radosnych, ani na dumnych zwyci�zc�w. Widzieli�my ludzi �le umundurowanych, o wygl�dzie ziemistym, wyra�nie zaniepokojonych, prawie wystraszonych. Byli jakby ostro�ni i ogromnie zdziwieni. Stawali d�ugo przed wystawami, w kt�rych widnia�y resztki towar�w. Dopiero po paru dniach zacz�li wchodzi� do sklep�w. Tam bywali nawet bardzo o�ywieni. W mojej obecno�ci oficer kupowa� grzechotk�. Przyk�ada� j� do ucha towarzyszowi, a gdy grzechota�a, podskakiwali obaj w�r�d okrzyk�w rado�ci. Wreszcie j� nabyli i wyszli uszcz�liwieni. Os�upia�y w�a�ciciel sklepu po chwili milczenia zwr�ci� si� do mnie i zapyta� bezradnie: "Jak�e to b�dzie, prosz� pani? Przecie� to s� oficerowie".
A my�my tymczasem wchodzili w pierwsz� faz� naszego nowego �ycia. Wiedzieli�my, �e przez ca�� zim� bolszewicy tu zostan�, �e na to rady nie ma, �e musimy przetrwa� a� do dalekiej wiosny. Mieli�my radio, s�uchali�my wszystkich rozg�o�ni Europy, powtarzali-
18
Lw�w
�my wi�c sobie, �e nie jeste�my naprawd� odci�ci, bo wiemy o wszystkim, co si� dzieje. Wiedzieli�my te� od pierwszej chwili, �e Warszawa broni si� dalej, zazdro�cili�my jej bez granic. P�niej dowiedzieli�my si� t� drog�, �e mamy rz�d w Pary�u i �e tym razem "B�g powierzy� honor Polak�w" genera�owi Sikorskiemu*. Z radia te�, a to z g�o�nik�w, kt�re si� natychmiast po naprawie elektrowni pojawi�y na rogach g��wnych ulic, dowiedzieli�my si� jeszcze o czym� innym, mianowicie o tym, �e Lw�w jest stolic� "zapadnej [Zachodniej] Ukrainy", kt�ra nareszcie wchodzi jako nowy cz�onek do wielkiej rodziny szcz�liwych narod�w Sowieckiego "Sojuzu". "Proletariusze wszystkich kraj�w ��czcie si�!", dudni�o nam zewsz�d po raz pierwszy. R�wnocze�nie radio nadawa�o obel�ywe tyrady o "pa�skiej Polsce" i jej "by�ej" armii. Audycje te by�y ilustrowane karykaturami, kt�re si� pojawi�y na murach dom�w. Te wszystkie wyst�py mia�y jeden wa�ny skutek: polski robotnik lwowski zosta� od pierwszej chwili do nowych rz�d�w zra�ony, po prostu "w�ciek� si�", zgodnie z wrodzonym temperamentem tego miasta.
Ukrai�skie miejscowe komitety zacz�y tymczasem wyrasta� jak spod ziemi. Pa�ac Go�uchowskich, naszych przyjaci�, zosta� zaj�ty na siedzib� ich centrali. By� to jeden z pierwszych akt�w skierowanych przeciwko w�asno�ci prywatnej. Podczas do�� ju� utrudnionej wyprowadzki dzieci w�a�ciciela porwa�am ze strychu zaj�tego ju� pa�acu jedena�cie koszul frakowych po �p. ministrze Agenorze Go-�uchowskim*. Cenn� zdobycz zanios�am natychmiast tak zwanemu Komitetowi Krakowskiemu, kt�ry opiekowa� si� ludno�ci� przyby�� z Krakowa. Na czele Komitetu stali w�wczas profesorowie Kot* i Goetel*. Zapotrzebowanie na wszelkiego rodzaju garderob� m�sk� by�o oczywi�cie gwa�towne. Ministerialne frakowe koszule, uzbrojone zreszt� w gro�ne "vatermordery'n, zosta�y wi�c przyj�te entuzjastycznie i wyl�dowa�y natychmiast na grzbietach potrzebuj�cych.
Lw�w by� w owej chwili miastem podobno milionowym. Trudno si� by�o przeciska� ulicami, gdy� dos�ownie ca�a Polska tu si� zjecha�a. Wszystkie mo�liwe �rodki lokomocji barykadowa�y ulice.
1 wysokie, sztywne ko�nierze *
* Gwiazdki odsy�aj� do S�owniczka biograficznego na s. 347.
22 wrze�nia 1939-3 maja 1940__________________________19
Po chodnikach porusza� si� nie mo�na by�o wcale. Cisn�y si� tam setki tysi�cy ludzi, kt�rzy w bezmy�lnej ucieczce, bombardowani wielokrotnie w drodze, utraciwszy wszelkie mienie i nieraz kogo� z najbli�szych, tutaj si� zjechali, a teraz nie mieli poj�cia, co dalej ze sob� robi�. Wyjazd legalny do Rumunii by� od chwili wkroczenia bolszewik�w niemo�liwy, a przej�cie na W�gry utrudnione. Pomimo to jedni wyje�d�ali lub wychodzili, a drudzy, liczniejsi, ci�gle jeszcze przyje�d�ali. Wszyscy bez przerwy pytali jedni drugich: "Co b�dzie?".
Problem og�lny uchod�c�w by� ci�ki z powodu braku �ywno�ci i pomieszczenia. Sytuacja jednak poprawia�a si� z ka�dym dniem. Aprowizacja ze wsi o�y�a, a fala ludzka pocz�a odp�ywa� na Zach�d, na "tamt� stron�" pod Niemca, kt�ry si� cofn�� za San. Przej�cie rzeki by�o trudne, ale w�wczas jeszcze mo�liwe. T�umy na ulicach po paru dniach wyra�nie rzed�y, r�wnocze�nie sylweta jesiennego Lwowa zosta�a wzbogacona o nut� now�, o du�� ilo�� ludzi w �wit-kach i czapkach futrzanych - ziemian, kt�rzy zdo�ali si� schroni� do miasta. Oni to przywie�li pierwsze wiadomo�ci o mordach - sporadycznych zreszt� - oraz o licznych aresztowaniach "pomieszczy-k�w"2 po wsiach. W�wczas te� przyjecha� urz�dnik z Jagielnicy, maj�tku mego brata pod Czortkowem, i doni�s� mi, �e brat m�j z siostr� wyjechali na dziesi�� minut przed wkroczeniem bolszewik�w, w kierunku granicy rumu�skiej. Wydostali si� oboje z siostr�w ostatniej chwili przez Zaleszczyki, gdzie spotkali ca�y szereg krewnych i znajomych. P�niej mieli dotrze� do Genewy. Dow�dca pierwszej watahy zapyta�, wje�d�aj�c na folwark, o brata, wymieni� jego nazwisko i o�wiadczy�, �e ma zamiar go zastrzeli�.
Pierwsze wiadomo�ci z Komarna3 ode mnie z domu przywioz�a moja wierna s�u��ca Andzia, prosta dziewczyna ze wsi. Taszczy�a ci�k� walizk�. Za ni� kroczy� monumentalny jej opiekun, siedemdzie-si�ciopi�cioletni Mateusz4, emerytowany s�u��cy i tyran domowy,
L ziemian
' Po �mierci ojca w 1933 r. K. Lanckoro�ska by�a ostatni� w�a�cicielk� Komarna. 4 Mateusz Machnicki. W artykule Ludzie w Rozdole ("Tygodnik Powszechny" 1995, nr 35) K. Lanckoro�ska po�wieci�a mu kr�tkie wspomnienie.
20_____________________________________Lw�w
o �nie�nych, "franciszko-j�zefi�skich" bokobrodach. Przywitawszy si�, Andzia wskaza�a na walizk� i o�wiadczy�a: "Przywioz�am papiery i zeszyty naukowe. Prosz� zobaczy�, czy jest wszystko". By�o wszystko, m.in. jeden m�j r�kopis gotowy do druku, owoc o�mioletniej pracy. "Mam jeszcze i inne rzeczy, ale przywioz�am najpierw naukowe, bo wiedzia�am, �e te najwa�niejsze". W Komarnie odby�y si� z chwil� wyj�cia w�adz polskich wizyty ch�op�w we dworze i sceny normalne w ka�dej naszej po�odze. Nast�pnie weszli Niemcy, kt�rzy po paru dniach pobytu i bardzo dok�adnym rabunku musieli si� cofn�� a� do Przemy�la. Od tego czasu rz�dzi�y tam miejscowe komitety ukrai�skie, przyp�yw element�w sowieckich by� na razie bardzo s�aby.
Odt�d p�owa Andzia zn�w przy mnie zamieszka�a. Wyje�d�a�a cz�sto do Komarna po aprowizacj� dla mnie i dla moich przyjaci�, przywozi�a - z du�ym zreszt� nara�aniem si� - bardzo cenn� �ywno�� i sporo moich rzeczy osobistych. Zje�d�ali te� do mnie do�� cz�sto ch�opi miejscowi i s�u�ba folwarczna i opowiadali, co si� dzieje. Przywozili te� nieraz prowiant. Pami�tam, �e otrzyma�am raz w prezencie ser owini�ty w dwie kartki jednej z ilustrowanych publikacji o malarstwie florenckim XV wieku z mojej biblioteki.
Bolszewik�w zje�d�a�o tymczasem coraz wi�cej, m�czyzn i niezwykle brzydkich kobiet. Kupowali wszystko, co im podpada�o pod r�k�. W ka�dym sklepie by�o ich pe�no. Wy�ej opisana scena z grzechotk� powtarza�a si� wiele razy dziennie. Poniewa� za� przeznaczenie wielu przedmiot�w nie zawsze by�o im znane, prze�ywali i pewne niepowodzenia, jak na przyk�ad ukazanie si� towarzyszek w teatrze w pow��czystych jedwabnych koszulach nocnych, nabywanie hegar�w do podlewania kwiat�w itd. Z ich zach�anno�ci� w zdobywaniu towaru dziwnie nie licowa�o ci�g�e opowiadanie o zasobno�ci Rosji, o tym, �e w Sowietach jest wszystko, czego dusza zapragnie. Na zapytanie Iwowian: A czy Kopenhaga jest?, zapewnili, �e jest, i to milionami. A pomara�cze s�? Jeszcze i ile! Zawsze by�o du�o, ale teraz, gdy�my zbudowali tyle nowych fabryk, to jest jeszcze wi�cej!
Ju� do�� pr�dko mieli�my si� zetkn�� po raz pierwszy z nowymi w�adzami na terenie w�asnym, na uniwersytecie. Zaproszono na
22 wrze�nia 1939-3 maja 1940__________________________21_
meeting 29 wrze�nia profesor�w, docent�w, asystent�w, student�w i wo�nych do Collegium Maximum. Zebranie by�o bardzo liczne. Nad katedr� u g�ry wisia� portret Stalina, z profilu, kolorowy, rozmiar�w olbrzymich. Takie dymensje5 znane nam by�y jedynie z Bizancjum; portret za�, kt�ry wisia� przed nami, �wiadczy� o mentalno�ci odci�tej zupe�nie ju� od klasycznych korzeni, z kt�rych wyros�a niegdy� kultura bizanty�ska. Patrza�am z przera�eniem na rysy i czo�o, kt�re odt�d mieli�my widzie� zawsze i wsz�dzie, czy na wystawach sklepowych, czy w restauracjach, czy na rogach ulic lub w tramwaju. Twarz owa wydawa�a mi si� zasadniczo inna od twarzy naszych, kt�re s� odbiciem naszych uczu� i my�li. Jest to chyba istot� twarzy ludzi Zachodu, owe rysy za�, kt�re mia�am w�wczas przed sob�, wyda�y si� tych uczu� i my�li nieprzepuszczaln� zas�on�. Z tej twarzy, w�wczas jeszcze dla nas niezwyk�ej, dzi� tak znanej, a zawsze r�wnie obcej, dowiedzieli�my si� w spos�b niezbity a przejmuj�cy, �e zapanowa�a nad nami mentalno�� absolutnie nam obca. Tymczasem weszli na sal� Sowieci, rosyjski komendant Lwowa ze �wit� oraz cz�owiek wysoki, o grubych, lecz niezwykle inteligentnych rysach, w bluzie bolszewickiej, kt�rego komendant wyra�nie honorowa�. Weszli na podium i zaprosili do siebie rektora Long-champsa* z dziekanami. Przem�wi� pierwszy komendant, pi�knym, jak mi si� zdawa�o, j�zykiem rosyjskim. Wita� zebranych, o�wiadczy�, �e sam pragn�� otworzy� pierwszy meeting w tym gmachu, kt�ry odt�d s�u�y� b�dzie kszta�ceniu nie pan�w, lecz ludu. Nast�pnie odda� g�os towarzyszowi Kornijczukowi*, cz�onkowi Akademii Kijowskiej.
Kornijczuk wsta�, podszed� powoli do katedry i stamt�d zacz�� m�wi� do nas powoli, g��bokim, mocnym g�osem. M�wi� po ukrai�sku, j�zykiem Kijowszczyzny, odmiennym troch� od narzecza stron naszych. M�wi� o wielko�ci i pot�dze prawdy i wiedzy, o tym, ile kultura polska wnios�a do kultury �wiata, odda� ho�d wielko�ci Mickiewicza w s�owach wyj�tkowo pi�knych, m�wi� dalej z porywaj�c� ju� wymow� o sile i warto�ci nauki, kt�ra ludzko�� jednoczy, o po-
' rozmiar, wielko��
22 Lw�w
slannictwie uniwersytet�w, w szczeg�lno�ci Wszechnicy Lwowskiej, kt�rej zadaniem jest z��czy� obie kultury, polsk� i ukrai�sk�, w jedn� ca�o��. Pomimo �e nie rozumia�am ka�dego s�owa i �e niejeden zwrot mi umkn��, zawsze wspomina� b�d� t� mow� jako jedn� z najbardziej porywaj�cych, jakie w �yciu s�ysza�am.
Gdy Kornijczuk sko�czy�, zg�osi�y si� przysz�e asy komunistyczne uniwersytetu - Ukrai�cy, �ydzi i Polacy. Zacz�y si� sypa� demagogiczne frazesy. Gdy pad�o zdanie o wykluczeniu klas dawniej "uprzywilejowanych" z uniwersytetu, za��da� g�osu stary profesor Krzemieniewski*, by�y rektor- uczestnik walk 1905 roku, by�y wi�zie� polityczny. Gdy monumentalna jego posta� ukaza�a si� na estradzie, przyj�li�my go �ywio�owymi oklaskami. Krzemieniewski ostentacyjnie zwr�ci� si� z uk�onem g�owy do rektora i zacz�� g�o�no i spokojnie: "Magnificencjo!", spojrza� w stron� Kornijczuka: "Panie Akademiku!", wreszcie zwr�ci� si� do publiczno�ci: "Panie i Panowie!" Niski do�� wzrostem komendant miasta, pan �ycia i �mierci, kt�rego m�wca nie raczy� w og�le wymieni�, poruszy� si� niespokojnie na krze�le. "Szanowny przedm�wca" (siedz�cy w�r�d publiczno�ci adresat wyra�nie si� skuli�) "chce wykluczy� cz�� spo�ecze�stwa z dost�pu na uniwersytet, a ja mu na to odpowiem: Je�li Nauka jest jedna, tak jak jest Prawda jedna, je�li nie uznajemy r�nic klasowych, to dla mnie wszyscy s� r�wni, ch�op, robotnik, inteligent i szlachcic. Ja b�d� kszta�ci� ch�opa, robotnika, inteligenta i szlachcica. Mnie nie obchodzi pochodzenie cz�owieka, kt�ry chce s�u�y� Nauce i Prawdzie". Na piskliwe reakcje przeciwnik�w Krzemieniewski nie odpowiedzia� i zszed� z estrady w�r�d owacji ca�ej niemal sali. Teraz komendant wsta�, mia� min� niepewn�, jakby si� co� nie wiod�o, co sam nie bardzo rozumia� i przeczyta� nam depesz� zebranych do Stalina. By�a ona u�o�ona w spos�b ostro�ny, niezbyt wiernopodda�czy, widocznie by nas zbytnio nie zrazi�. "Kto jest za wys�aniem, niech podniesie r�k�". Na kilkuset obecnych podnios�o si� kilkana�cie r�k. Komendant z ledwie dostrzegalnym u�miechem zapyta� powt�rnie: "A kto jest przeciwny?". Oczywi�cie ani jedna r�ka nie posz�a w g�r�. Teraz z wyra�nym ju� u�miechem o�wiadczy�: "Wniosek o wys�anie telegramu przyj�ty jednomy�lnie".
22 wrze�nia 1939-3 maja 1940__________________________23
Wyszli�my z uczuciem niesmaku. By�o ju� szaro. Pomimo wszystko jednak byli�my pod wra�eniem mowy Kornijczuka, pe�ni nadziei, �e Uniwersytet Jana Kazimierza da si� uratowa�, �e b�dziemy mogli go bez uszczerbku uchroni� do wiosny, jako naufra-gio Patriae ereptum monumentum6. W par� tygodni p�niej mieli�my si� dowiedzie�, �e tego samego dnia, o godzinie dziewi�tej wieczorem, ten sam Kornijczuk wyg�osi� drug� mow�, zapewne r�wnie p�omienn�, tym razem na zebraniu ukrai�skim, w kt�rej obieca� wykluczenie wszystkich element�w polskich z Uniwersytetu Lwowskiego.
A my�my ci�gle czekali. Mieli�my wra�enie, �e Przeznaczenie nas prowadzi w nieznane, a byli�my ciekawi niezmiernie. Musz� przyzna�, �e u mnie na przyk�ad ta ciekawo�� historyka, przed kt�rym nagle otwiera si� mo�liwo�� zetkni�cia si� z jednym z g��wnych ruch�w wsp�czesnych, przewa�a�a nade wszystko. Je�li ju� tak si� sta� musia�o, �e kraj caty na szereg miesi�cy- a� do wiosny - utraci� niepodleg�o��, to by�am zadowolona, �e si� znalaz�am po stronie sowieckiej. To do�wiadczenie by�o na pewno ciekawsze, poza tym przecie� poj�cie godno�ci ludzkiej, kt�ra tworzy podstaw� naszego wewn�trznego bytu, zajmuje du�e miejsce w teorii komunizmu, a przez Hitlera zosta�o przekre�lone i zast�pione zoologicznym kultem rasy.
Wiadomo�ci, jakie nas dochodzi�y "z tamtej strony", zdawa�y si� to potwierdza�. S�yszeli�my z radia o masowych rozstrzeliwaniach w naszych prowincjach zachodnich, dowiedzieli�my si� wreszcie o aresztowaniu profesor�w Uniwersytetu Jagiello�skiego7 i o ich wywiezieniu do obozu koncentracyjnego. Ta ostatnia wiadomo�� oczywi�cie podzia�a�a na nas jak piorun. Za ni� p�yn�y ju� bez przerwy audycje radiowe o rozbiciu wszelkich o�rodk�w kulturalnych, o metodycznym niszczeniu bibliotek i archiw�w, wszystkich �lad�w naszej przesz�o�ci historycznej. Cho� �udzili�my si� jeszcze nadziej�, �e to n i e mo�e by� wszystko prawd�, �e cho� cz�� tych wia-
6 Ocala�y pomnik rozbitej Ojczyzny.
7 6 listopada 1939 r. Niemcy aresztowali w Krakowie 183 profesor�w Uniwersytetu Jagiello�skiego, Akademii G�rniczo-Hutniczej i Akademii Handlowej.
24 Lw�w
domo�ci nale�y k�a�� na karb propagandy antyhitlerowskiej, to jednak w przeciwie�stwie do tego przyzna� by�o trzeba, �e Sowieci okazywali poszanowanie dla nauki i kultury, kt�re zapewne pozwoli wiele uratowa�. Wra�enie to jeszcze si� utrwali�o, gdy uniwersytet zosta� naprawd� otwarty. "Wszyscy maj� wyk�ada� normalnie", brzmia�o polecenie. Zabrali�my si� wi�c do roboty, jak gdyby nigdy nic. Wyk�ada�am i ja. Zesp� s�uchaczy by� do�� osobliwy. Polskiej m�odzie�y m�skiej nie by�o ani �ladu, ukrywa�a si�, uczniowie przychodzili pojedynczo do naszych mieszka� po ksi��ki i po wskaz�wki do dalszej pracy. Na wyk�ady chodzi�y dawne s�uchaczki, kt�re twierdzi�y, �e godziny sp�dzone ze mn� u�atwia�y im jako� przetrwanie, oraz s�uchacze nowi, narodowo�ci niepolskich, przys�ani przez nowe w�adze. Poniewa�, wed�ug dawnego planu, wyk�ada�am najspokojniej w �wiecie malarstwo siene�skie XIV wieku, biedni ci przybysze odsiadywali godziny bezradnie, wpatrzeni nie w przezrocza na ekranie, tylko w pustk� gdzie� przed siebie. A przychodzi� musieli, bo kontrolowano nas wszystkich �ci�le. Nieraz zasypiali i akompaniowali mojemu wyk�adowi rytmicznym chrapaniem, podczas gdy ja stara�am si� t�umaczy�, kim by� Simone Martini, przyjaciel Petrarki...
Rz�dy na uniwersytecie sprawowa� rektor Longchamps, jeszcze w poprzednim roku akademickim legalnie wybrany, a� go pewnego dnia zwolni� nast�pca, profesor Uniwersytetu Kijowskiego, Marczenko*. M�wi� wszystkim, �e jest synem i wnukiem wyrobnika, zreszt� nikt si� wiele od niego nie dowiedzia�, bo nie by� m�dry, czego nie mo�na by�o powiedzie� o jego nieodst�pnym towarzyszu �ewczence. Ten ostatni by� "komisarzem politycznym" uniwersytetu. Nie bardzo wiedzieli�my, co to jest, ale nazwa nam si� nie podoba�a. Towarzysz �ewczenko te� si� zainteresowa� nami �ywo, aczkolwiek nigdy w spos�b natr�tny. Otrzymali�my formularze do wype�nienia, co� w rodzaju curriculum vitae. Dwie rubryki by�y w tym naprawd� wa�ne, pochodzenie spo�eczne oraz ilo�� zrobionych wynalazk�w. To ostatnie troch� nas zdziwi�o. Stara�am si� wyt�umaczy� sekretarce �ewczenki, �e humanista, a szczeg�lnie historyk, nie uwa�a, aby celem jego bada� naukowych by� w�a�nie
22 wrze�nia 1939-3 maja 1940__________________________25
wynalazek. Popatrzy�a na mnie ze zdziwieniem i powiedzia�a tonem pob�a�liwym: "No, to trudno, towarzyszko, je�li�cie ani jednego wynalazku nie zrobi�a, to trzeba to napisa�".
Ten�e �ewczenko kaza� nam te� za�o�y� kooperatyw� dla sta�ych pracownik�w uniwersytetu, od profesor�w do wo�nych. Gdy po paru tygodniach w tym konsumie zabrak�o �ywno�ci, za��da� komisarz wykluczenia wo�nych. Na o�wiadczenie, �e takie post�powanie nie odpowiada naszemu poczuciu spo�ecznemu, �ewczenko odpowiedzia� zniecierpliwiony: "Bo te� u was jest ta jaka� r�wno��, u nas tego nie ma".
Tymczasem powstawa�y ci�gle, i jakby niepostrze�enie, coraz to nowe katedry dla fach�w nowych, dla darwinizmu, leninizmu, stalinizmu i inne. Katedry te obsadzane by�y zawsze przybyszami z Kijowa. Pewnego dnia medycyna zosta�a wy��czona jako "Medin-stytut" samodzielny, co oczywi�cie zn�w znacznie uszczupli�o grono profesor�w polskich na uniwersytecie. W tym samym czasie zlikwidowano te� szereg katedr, jedn� po drugiej w pewnych odst�pach - by�y to katedry prawnicze i humanistyczne. Z Wydzia�u Prawa nie zosta�o wkr�tce nic zupe�nie, a grono nasze topnia�o z ka�dym dniem.
Z pocz�tkiem zimy przyjecha�a z wizyt� grupa profesor�w z Moskwy. Zachowywali si� powa�nie i rzeczowo, niekt�rzy nawet zdradzali cz�ciow� znajomo�� form cywilizowanych. Do spraw Wydzia�u Historycznego przyjecha� profesor Ga�kin. Zam�wi� i mnie na rozmow� do dziekanatu. Wymiana my�li napotyka�a jednak powa�ne trudno�ci techniczne, gdy� m�j interlokutor, profesor historii Niemiec, nie w�ada� w og�le �adnym j�zykiem poza rosyjskim. Poniewa� zadawa� mi ci�gle pytania co do moich studi�w i specjalno�ci, a odpowiedzi w �adnym j�zyku nie rozumia�, z rozpaczy zacz�am m�wi� do niego strz�pami �aciny. Teraz Moskal bardzo g�ow� kiwa�, i cho� sam s�owa po �acinie nie powiedzia�, dalszych pyta� jednak zaniecha�. Podczas tej "rozmowy" wszed� profesor Kury�owicz*. Gdy us�ysza� mnie m�wi�c� do Moskala strz�pami �aciny, wycofa� si� b�yskawicznie, nie mog�c opanowa� weso�o�ci. Wreszcie Ga�kin o�wiadczy� po rosyjsku, �e ca�y wydzia�, szczeg�lnie grupa archeo-
26_____________________________________Lw�w
logii i historii sztuki, musi by� bardzo rozbudowany, bo brak jest muzeolog�w, i �e mam jak najpr�dzej pojecha� zwiedzi� Ermita�. Na tym si� sko�czy�o. Gdy w par� dni potem profesorowie rosyjscy wyje�d�ali, po�egnali si� z naszymi, prosz�c z naciskiem, �eby na wypadek jakichkolwiek trudno�ci zwr�ci� si� do nich. Sk�d mia�y si� wy�oni� owe trudno�ci, zacz�o si� pokazywa� nieomal bezpo�rednio po ich wyje�dzie. Ju� w czasie ich bytno�ci mo�na by�o wyczu� do�� du�e napi�cie mi�dzy nimi, a nap�ywaj�cymi ci�gle profesorami kijowskimi. Ci ostatni, p�ki Moskale byli we Lwowie, rozumieli doskonale po polsku. Delegacja moskiewska bowiem ci�gle podkre�la�a, �e ich nic nie obchodzi ani narodowo�� profesora, ani j�zyk wyk�adu. Po wyje�dzie koleg�w do Moskwy kijowianie natychmiast zapomnieli po polsku, ani s�owa ju� zrozumie� nie mogli. R�wnocze�nie nacisk w sprawie wyk�ad�w w j�zyku ukrai�skim sta� si� prawie przymusem. Minimalna by�a liczba profesor�w i docent�w, w�r�d nich by�am i ja, do kt�rych nigdy nie przyst�piono z ��daniem wyk�adania po ukrai�sku. Urz�dzono kursy tego j�zyka. S�absi ulegali, wielu za� - pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu - nadal wyk�ada�o po polsku.
Gdzie� w lutym 1940 zjawi� si� nowy dziekan naszego Wydzia�u Historycznego, prof. Brachyne�*. W futrzanej czapie, w butach silnie �ojem pachn�cych, przyj�� mnie w dziekanacie i zleci� mi kurs og�lny pt. "Barok, renesans, renesans, barok". Ten dziwny tytu� najprawdopodobniej pochodzi� st�d, �e m�j nowy szef nie by� pewny, kt�re z tych dw�ch s��w nale�y wymienia� najpierw. Dowiedzia�am si� bowiem p�niej, �e to jedna z moich uczennic Ukrainek specjalno�� moj� poda�a, robi�c dla mego bezpiecze�stwa starania, abym dosta�a wyk�ady zlecone. Usuwanie bowiem kogo�, komu Sowieci sami zlecili kurs, do tego czasu jeszcze nie mia�o miejsca. Towarzysz Brachyne� nie zna� te� podobno liter �aci�skich, w ka�dym razie nic nigdy nie przeczyta� przez ca�y okres swego dziekanatu, co by by�o tymi literami napisane. By�y mu one zreszt� zupe�nie niepotrzebne, skoro by� profesorem leninizmu i stalinizmu.
Wraz z usuni�ciem profesora znika� te� jako� jego zak�ad. Ksi��ki z zakresu filozofii niematerialistycznej i bardzo wiele innych ksi�-
22 wrze�nia 1939-3 maja 1940_________________________27
�ek, nie odnosz�cych si� entuzjastycznie do naszych wschodnich s�siad�w (a takich prac by�o sporo), w�drowa�y do Prohibitur, natomiast wysz�y stamt�d i zosta�y oddane do dyspozycji publiczno�ci ksi��ki pornograficzne.
Praca na uniwersytecie chroni�a podw�jnie - i osob�, i mieszkanie. Mia�am sposobno�� przekona� si� o tym w zetkni�ciu z towarzyszem Paw�ysze�k�, kapitanem Armii Czerwonej. 19 listopada 1939 zjawi� si� bowiem u mnie oficer sowiecki i zaj�� jeden pok�j. T�umaczy�am mu, �e przyj�am ju� do siebie rodzin�, kt�rej mieszkanie we wrze�niu zniszczy�a bomba, a do trzech pokoi mam prawo jako pracownik uniwersytetu, mieszkaj�c z wychowanic� (An-dzi�) i posiadaj�c bibliotek�. Nic nie pomog�o. Wlaz� i rozgo�ci� si�. Gdy by�am w mieszkaniu8 siedzia� mniej wi�cej cicho, gdy wychodzi�am - szala�. Pierwszej nocy lata� po pokoju jak op�tany, my�my obok siedzia�y z Andzi� i czeka�y, uzbrojone w mo�liwie du�e patelnie. Wreszcie oko�o drugiej zacz�� przesuwa� u siebie wszystkie meble - budowa� barykad� przy drzwiach do mojego pokoju. Widocznie niepokoi� go los kilku lokator�w sowieckich, kt�rych w lwowskich mieszkaniach robotniczych przeprowadzono noc� na tamten �wiat. Ten jego manewr podzia�a� na nas koj�co, widocznie za� i jego nerwy si� odpr�y�y, gdy� po chwili us�ysza�y�my pot�ne chrapanie. Zasn�y�my wi�c i my jak kamienie. Rano przedstawienie zacz�o si� na nowo. Zasi�gn�wszy informacji o mnie u str�a, wpad� do mieszkania i z ogromnym wrzaskiem za��da� od Andzi moich z�otych mebli, kt�re przed nim ukry�am. T�umaczy� jej, �e on wie dobrze, �e taka "pomieszczyca" przed wojn� mia�a meble szczeroz�ote. On nie taki durny, �eby uwierzy�, �e mieszka�a w tych paskudnych gratach (mia�am stare w�oskie meble niepoliturowane), kt�re teraz pokazuj�. Wpad� do mojego pokoju, ogl�da� bibliotek�, w kt�rej by�o szczeg�lnie du�o ksi��ek w�oskich, i pokazawszy nieprawdopodobn� ilo�� bia�ych k��w zacz�� wykrzykiwa�: "Faszystowska biblioteka!" W tej samej chwili wr�ci�am do domu i wesz�am do pokoju. Paw�ysze�ko mi o�wiadczy�: "Ja was budu aresztowaty".
' K. Lanckoro�ska mieszka�a we Lwowie przy ul. Zimorowicza 19.
28 Lw�w
)
"Teraz nie mam czasu" - odpowiedzia�am z godno�ci� i powag�. -"Musz� i�� na uniwersytet". Zapyta� wtedy, ju� znacznie ciszej, kiedy b�d� wolna; um�wili�my si� na trzeci� po po�udniu. Oczywi�cie nie stawi�am si� na to spotkanie, stawili si� natomiast trzej bracia An-dzi, ch�opi z naszych stron, obecnie robotnicy lwowscy. Paw�ysze�-ko na widok tych trzech budrys�w podobno zblad�, a oni mu o�wiadczyli kr�tko i w�z�owato, �e je�li ich siostrze w�os z g�owy spadnie, to on b�dzie mia� z nimi do czynienia. Najm�odszy powiedzia� mi wieczorem, �e m�j lokator wygl�da jak "tygrys na malunku". Definicja by�a bardzo �cis�a. Wynosi�y�my w tych dniach z mieszkania co si� da�o i sk�ada�y�my u znajomych. Stwierdzi�am w�wczas, jak bardzo niewygodnie jest cokolwiek posiada�, wkr�tce mia�am si� dowiedzie�, �e nieposiadanie niczego jest r�wnie� niewygodne.
Wsp�ycie jednak okaza�o si� zupe�nie niemo�liwe. Paw�ysze�ko stara� si� niszczy� wszystko, z czym nie umia� si� obchodzi�; wyrzuci� z kuchni wszystkie bardziej skomplikowane urz�dzenia. Szczeg�lnie gro�n� postaw� zaj�� wobec instalacji wodoci�gowych. Ju� Andzia mnie uprzedzi�a, �e "co� jest �le, bo on daje nura do klozetu". Na drugi dzie� lata� ju� za ni� z rewolwerem, oskar�aj�c o sabota�. Za jej to spraw� bowiem woda po poci�gni�ciu za �a�cuch nie sp�ywa bez przerwy, tak �e on nigdy nie mo�e nad��y� z umyciem g�owy. Nie by�o ju� w domu chwili spokojnej. Gdy wychodzi�am, nie pozwala�am i Andzi zostawa� w mieszkaniu, bo niebezpiecze�stwo dla m�odej i �adnej dziewczyny wzrasta�o z ka�d� chwil�. Gdy�my wraca�y, zawsze zastawa�y�my jak�� now� katastrof�. Postanowi�am wi�c p�j�� do prokuratury wojskowej i podj�� walk� z moim lokatorem. Przyjaciele moi byli przera�eni. "Jak pani ten pr�g przekroczy, nigdy ju� pani stamt�d nie wyjdzie!" Ja za� nie mia�am ochoty czeka�, a� mnie wyko�czy Paw�ysze�ko i posz�am w towarzystwie Andzi i moich "sublokatorek" na ulic� Batorego.
Przyj�� nas prokurator i wys�ucha� uwa�nie. Najm�drzej i naj-odwa�niej m�wi�a Andzia, kt�ra umia�a dobrze po ukrai�sku. Prokurator kaza� nam spisa� w domu protok� i wr�ci� na drugi dzie�. Spisa�am wi�c wszystko, sublokatorki przet�umaczy�y na j�zyk ukrai�ski. Na drugi dzie� prokurator zn�w gada� z nami i kaza� po-
22 wrze�nia 1939-3 maja 1940__________________________29
wt�rnie wr�ci� "zawtra". Gdy�my tak sz�y po raz pi�ty, przyjaciele si� ze mn� �egnali, nieomal jakbym odchodzi�a na wieki. Po dok�adnym spisaniu moich personali�w wraz z przedwojennym stanem posiadania kazano nam wr�ci� do mieszkania, z tym, �e tam otrzymamy odpowied�. Wieczorem po wyk�adzie zasta�am u siebie sytuacj� now�. Na drzwiach wisia�o pismo, �e tu mieszka Profesor Uniwersytetu, �e mu mieszkania zaj�� nie wolno. Andzia i "sublo-katorki" sta�y w sieni, na m�j widok zacz�y opowiada� wszystkie r�wnocze�nie, �e przed chwil� by� tu wiceprokurator z Paw�ysze�-k�, �e ten ostatni by� bez broni, oznaki oficerskie mia� zdarte, a na g�owie zamiast fura�erki mia� rodzaj barchanowego he�mu, jak ka�dy so�dat. Wiceprokurator kaza� mu zabra� rzeczy i o�wiadczy� os�upia�ym niewiastom, �e towarzysz zosta� ukarany za zha�bienie honoru Armii Czerwonej, a "chadziajka" ma ju� odt�d spokojnie pracowa� naukowo.
To ostatnie �yczenie niestety spe�ni� si� nie mia�o. Ju� spok�j dni najbli�szych by� powa�nie zak��cony niezliczonymi wizytami znajomych i nieznajomych, kt�rzy mieli Sowiet�w w mieszkaniach, a chcieli koniecznie wiedzie�, jak to si� robi, �eby sobie poszli.
Wizyty, kt�re zacz�y przychodzi� po nich, by�y mniej niewinne. Okres wojskowej okupacji Lwowa si� sko�czy�, w�adz� obj�o NKWD. Atmosfera miasta zmienia�a si� z dnia na dzie�. Do os�b podejrzanych o "zapatrywania antyrewolucyjne" w�azili o wszystkich godzinach do mieszka� komisarze ubrani po cywilnemu w nowiutkie br�zowe kurtki sk�rzane lub wojskowi w czapkach z granatowym denkiem. Ze mn� by� k�opot szczeg�lny; by�am notoryczn� "pomieszczyc�", a zarazem - dzi�ki uniwersytetowi - nietykaln�, niczym pose�. Strasznie ich to z�o�ci�o: "A szczo wy roby�y pered wojnoj ?" - pytali z ironi�. "To samo, co teraz, uczy�am na uniwersytecie, tylko mia�am spok�j i mog�am poza tym pisa� ksi��ki, a teraz to nawet wyk�ad�w nie mog� przygotowa�, bo co rano kolbami walicie w moje drzwi, potem wchodzicie, siedzicie, pytacie, co dzie� o to samo, uniemo�liwiacie wszelk� prac�, a przy tym si� m�wi, �e w Sowietach dbaj� o prac� naukow�". - "A �e wy grafini". - "U was to nie wiem, ale w Polsce to nie". - "Jako w Polsze niet?" - "Ko�-
30_______________________________________Lw�w
stytucja nie uznawa�a tytu��w". Gdy pada�o �wi�te s�owo "konstytucja", baranieli. Pokazywa�am w�wczas moje dokumenty i legitymacje, oczywi�cie bez tytu�u dziedzicznego. - "Prawilno �e nema! A�e wasz bat'ko, kto by�?" - "M�j ojciec by� mecenasem sztuki". Na takie dictum moich interlokutor�w bra�a rozpacz. "Chodyte na NKWD". Posz�am. Tam si� scena powtarza�a. Mecenas sztuki bardzo si� przydawa�, nikt nie wiedzia�, co to za zwierz. Raz jednak si� znalaz� komisarz, kt�ry mu prawie da� rad�. By� to ch�op ogromny w futrzanej czapie. Wyszczerzy� z�by na mnie od ucha do ucha i powiedzia�: "A�e my znamy, �e wy grafini z dida pradida". - "Z dziada pradziada to tak, ale w Polsce to nie, bo konstytucja nie uznawa�a tytu��w". I tak "w ko�o Macieju".
Sprawy polityczne te� szybko posuwa�y si� naprz�d. Skoro -wedle Konstytucji - kraj mo�e tylko sam decydowa�, czy chce przynale�e�, a raczej prosi� o przyj�cie do Zwi�zku Socjalistycznych Republik Sowieckich, Zachodnia Ukraina mia�a wi�c do�� szybko po uwolnieniu wyjawi� wol� swego ludu. Zosta� og�oszony plebiscyt9 i kampania rozp�tana. Polskie Radio z Francji nawo�ywa�o w imieniu Rz�du do g�osowania, poniewa� wszelkie plebiscyty, organizowane przed zawarciem traktatu pokojowego, s� ipsofacto niewa�ne, Rz�d Rzeczypospolitej nie �yczy Sobie, aby si� kt�rykolwiek z jej obywateli nara�a�, nie id�c g�osowa�. By�o to przykre bardzo, ale g�osowali�my prawie wszyscy. Mnie si� uda�o dzi�ki fa�szywej ortografii mego nazwiska nie znale�� siebie na li�cie i nie g�osowa�, ale by� to przypadek. Tego dnia wieczorem o jedenastej (g�osowa� mo�na by�o do p�nocy) wpad� do mnie patrol milicji z wielkim krzykiem, uzbrojony po z�by, z pretensjami do mnie, dlaczego m�j m�� nie g�osowa�. O�wiadczy�am, �e za niego nie odpowiadam, bo wp�ywu na niego nigdy nie mia�am. Irytacja go�ci na mego m�a wzrasta�a. Dopiero gdy zrozumieli, �e nie mog� doprowadzi� nieistniej�cego cz�owieka do g�osowania, rykn�li �miechem i poszli.
P�niej odby�o si� g�osowanie drugie. Po wielomilionowym, �ywio�owym wyjawieniu si� woli ludu Zwi�zek Socjalistycznych
' W listopadzie 1939 r. Zachodnia Ukraina zosta�a przy��czona do Ukrainy.
22 wrze�nia 1939-3 maja 1940__________________________31.
Republik raczy� przyj�� tego Beniamina, Zachodni� Ukrain� do grona rodziny, teraz trzeba by�o wybra� jej przedstawicieli. Fotografie kandydat�w wraz z wydrukowanym �yciorysem widnia�y na murach dom�w. Jednym z g��wnych przedstawicieli Lwowa by� profesor Studyn�kyj*, kt�ry jako wybitny badacz literatury ukrai�skiej zosta� dla nadzwyczajnych zas�ug jeszcze przez Au