8767

Szczegóły
Tytuł 8767
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8767 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8767 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8767 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

L. SPRAGUE DE CAMP LIN CARTER CONAN KORSARZ TYTU� ORYGINA�U: CONAN THE BUCCANEER PRZEK�AD ANDRZEJ PORZUCZEK Powie�� wykorzystuje postacie i w�tki stworzone przez Roberta E. Howarda. WST�P KORSARZE I CZARNOKSIʯNICY Akcja tej powie�ci rozgrywa si� w �wiecie, w kt�rym nie ma debat telewizyjnych, podmiejskich poci�g�w, podatk�w dochodowych, zanieczyszczenia powietrza, kryzys�w atomowych ani zamieszek studenckich czy sp�dnic midi. Beztroski to �wiat, wolny od reklam proszk�w do prania, trzydziestocentowych op�at za metro, m�w Spiro T. Agnew, mro�onej kawy, elektrycznych szczoteczek do z�b�w, du�skich film�w pornograficznych, czek�w, ulotek, Ruchu Wyzwolenia Kobiet i obwodnicy Los Angeles. To �wiat, kt�rego nigdy nie by�o, ale z pewno�ci� powinien by� by�. Wspania�y, nieprawdopodobny, romantyczny �wiat, w kt�rym wszyscy m�czy�ni s� przystojni i heroiczni, wszystkie dziewcz�ta nies�ychanie pi�kne i ch�tne do flirtu z tym czy innym gladiatorem na zapleczu areny. �wiat zbudowany z nieprzebytych d�ungli, pot�nych g�r i l�ni�cych m�rz, gdzie miasta ol�niewaj� barbarzy�sk� �wietno�ci�. Mo�na tam by� uczestnikiem niezwyk�ych podr�y, a przygoda jest cz�ci� codziennego �ycia. �wiat pe�en niesamowitych potwor�w, z�ych czarnoksi�nik�w i wojownik�w o pos�pnych obliczach; �wiat, w kt�rym czary dzia�aj� naprawd�, a bogowie istniej� w rzeczywisto�ci, nie za� jedynie w wyobra�ni ich wyznawc�w. To w�a�nie �wiat nowego, popularnego nurtu beletrystyki znanego pod nazw� powie�ci magii i miecza. Zapraszamy! Je�li jeste� jednym z tych niewielu nieszcz�snych, kt�rzy nigdy dot�d nie przeczytali ani jednej powie�ci magii i miecza, przygotuj si� na uczt�; uczt� duchow�, kt�ra pomo�e Ci uciec na godzin� lub dwie od wspomnianych wy�ej sk�adnik�w wsp�czesnego �ycia do wspania�ego, nierealnego �wiata. Powie�� magii i miecza jest bowiem jedynie eskapistyczn� lektur�. Nie ma w niej �adnych ukrytych znacze�. Nie proponuje ona wygodnych, gotowych recept na �adn� z wielu chor�b wsp�czesnego �wiata. Nie ma w niej �adnych ,,�izm�w� czy �logii�, �adnego przes�ania. To co� rzadkiego, a zarazem godnego uwagi w dzisiejszych czasach. To w�a�nie jest ROZRYWKA. Dzi� wielu ludzi � w tym (niestety!) wielu z moich znajomych pisarzy science�fiction � wydaje si� uwa�a�, �e jest co� niewyt�umaczalnie niemoralnego w pisaniu wy��cznie dla przyjemno�ci. M�drzy ci ludzie twierdz�, �e powie�� musi dotyczy� czego� naprawd� wa�nego, jak wyciek ropy w Laguna Beach lub te� wymieraj�cy ��toczuby brodziec piskliwy. Radz� te�, by bohaterem g��wnym by� przynajmniej Murzyn walcz�cy o wyzwolenie swej rasy, homoseksualista usi�uj�cy zdoby� spo�eczne powa�anie, zaanga�owany student wysadzaj�cy w powietrze pracowni� literatury angielskiej w ramach protestu przeciw niegodziwo�ciom Pentagonu, b�d� te� Indianin odp�acaj�cy bladym twarzom za krzywdy poprzez opanowanie Alcatraz. Wsp�czesna proza obfituje w problemy spo�eczne jak pierwsze strony dziennik�w. Powie�ciopisarz natomiast � utrzymuj� � powinien opu�ci� sw� wie�� z ko�ci s�oniowej i stan�� na barykadzie. Ja jednak nie zgadzam si� z tym. �wiat pe�en jest k�opot�w od czasu, gdy cz�owiek zszed� z drzewa i wymy�li� cywilizacj�. Niesprawiedliwo�� spo�eczna rozkwita co najmniej od ostatniej epoki lodowcowej. Nie wydaje si� prawdopodobne, by nasze lub nast�pne pokolenie by�o w stanie rozwi�za� kt�ry� z wielkich problem�w wsp�czesnej polityki. Nie znaczy to, �e powinni�my je ignorowa� i udawa�, �e nie istniej�, nale�y jednak patrze� na nie w kontek�cie historycznego rozwoju i zdawa� sobie spraw�, �e s� one cz�ci� ludzkiej egzystencji. We�my na przyk�ad wojny. Istnia�y one zawsze, a niewiele z nich prowadzono ze szlachetnych pobudek. A przest�pczo��? Zawsze by�a obecna na ulicach, odk�d je wymy�lono. Podobnie zreszt� jak korupcja w urz�dach pa�stwowych od czasu ich zaistnienia, o ile nie wcze�niej. Nie widz� wi�c powodu, dla kt�rego mieliby�my od rana ka�dego dnia rozwodzi� si� nad z�em wsp�czesnego �wiata. Musicie przyzna�, �e przyjemniej jest rozsi��� si� w deszczowy wiecz�r w wygodnym fotelu, zapali� fajk�, ustawi� obok popielniczki lampk� sch�odzonego Martini i cho� na godzin� lub dwie zag��bi� si� w stronice niebanalnego romansu. Potrzeb� tak� odczuwano ju� w czasach, gdy �lepy Homer �piewa� pie�ni o dzielnych wojownikach, porywanych pi�kno�ciach i zaczarowanych wyspach na nieznanych morzach. Najpro�ciej m�wi�c, my, praktycy tej literatury, uwa�amy opowie�� za utw�r z gatunku magii i miecza, je�eli akcja jest wartka a barwna, przygodowa fabu�a umieszczona jest w �wiecie, w kt�rym nie jest jeszcze znany przemys�, gdzie dzia�aj� czary i bogowie, a dzielny wojownik zmaga si� w bezpo�redniej walce z si�ami nadprzyrodzonego z�a. Oczywi�cie taki typ opowie�ci jest popularny od czas�w Homera. Wojownik walcz�cy z nikczemnymi potworami jest elementem fabu�y wyst�puj�cym ju� w staroangielskim eposie �Beowulf�, w kt�rym geatycki ksi��� zmaga si� z Grendelem, czy w starogerma�skim utworze �Niebelunglied�, gdzie Siegfried zabija smoka Fafnira. To prawda, podstawowe elementy sk�adowe powie�ci magii i miecza s� tak stare jak sama literatura. Nikt ju� dzi� nie pisze poemat�w epickich d�ugich jak powie��. Dlatego te� wszystkie elementy tych poemat�w u�o�ono na nowo tworz�c to, co nazywamy powie�ci� magii i miecza. Cz�owiekiem, kt�ry to uczyni�, by� powie�ciopisarz Robert Ervin Howard, tworz�cy w latach trzydziestych dla brukowych czasopism przygodowych. Howard urodzi� si� w roku 1906 w mie�cie Peaster w Teksasie, a wi�kszo�� swego kr�tkiego, nieszcz�liwego �ycia sp�dzi� w Cross Plains, w sercu Teksasu, pomi�dzy Brownwood i Abilene. Tam te� zmar� w roku 1936, gdy by�em ma�ym ch�opcem. Nigdy go nie pozna�em. Howard by� pisarzem przygodowym starej szko�y, wychowanym na wspania�ych tradycjach Talbota Mundy�ego, Harolda Lamba, Edgara Rice Burroughsa i innych �wczesnych tw�rc�w literatury popularnej. W�a�ciwie chcia� pisa� opowiadania o piratach u wybrze�y Hiszpanii i opowie�ci z czarnych d�ungli Afryki, albo te� o magii i tajemnicach niezbadanego Tybetu. Pr�buj�c jednak dosta� si� na stronice �Niesamowitych Opowie�ci� Farnswortha Wrighta, musia� � podobnie jak jego koledzy, H. P. Lovecraft i Clark Ashton Smith � zmodyfikowa� swe ci�goty do pisania opowiada� z wartk� akcj� przez w��czenie element�w magii i nadprzyrodzonej grozy. Jego kolega po pi�rze, Clark Ashton Smith, odnosi� w tym czasie sukces za sukcesem, zamieszczaj�c w �Niesamowitych Opowie�ciach� cykle opowiada�, kt�rych sceneri� by� egzotyczny �wiat najbardziej odleg�ych staro�ytnych cywilizacji � Hyperborei i Atlantydy. Te romantyczne, ba�niowe krainy obfitowa�y w fantastyczne, znane tylko z bajek bestie, cuda, czarnoksi�nik�w oraz tajemniczych bog�w i demony. Mniej wi�cej w tym samym czasie jego przyjaciel Lovecraft sprzedawa� opowie�ci pe�ne grozy, w kt�rych ludzie wsp�cze�ni zmagali si� z kosmicznym z�em przyby�ym z odleg�ych planet. By�y to dobre rozrywkowe opowiadania wzbudzaj�ce dreszczyk emocji� Zas�ug� Howarda, jak si� zdaje, by�o po��czenie wszystkich tych koncepcji we w�asnym gatunku prozy przygodowej. Wynikiem tego by� spektakularny sukces, jaki odni�s� cykl wspania�ych opowie�ci o Conanie Cymeryjczyku, pot�nym wojowniku barbarzy�skiego pochodzenia, kt�ry z mieczem w r�ku kroczy przez prehistoryczny, legendarny �wiat. Zaczyna od niegodnych profesji z�odzieja, rozb�jnika, pirata i najemnego wojownika, by doj�� do godno�ci kr�lewskiego genera�a i wreszcie do w�asnego tronu. ��cz�c w jedno elementy nadprzyrodzonej grozy, staro�ytnej magii i legendarnej prehistorycznej cywilizacji z szybk� akcj� brukowych opowiada� przygodowych, Howard stworzy� nowy gatunek literacki. Nazywamy go powie�ci� magii i miecza. Howard rozpocz�� samodzieln� dzia�alno�� literack� w roku 1932. W grudniu tego� roku w �Niesamowitych Opowie�ciach� ukaza�o si� jego opowiadanie zatytu�owane �Feniks na mieczu�. By� to pierwszy z serii utwor�w o Conanie i natychmiast sta� si� on wydarzeniem. Czytelnicy byli zachwyceni i domagali si� nast�pnych. Howard rozpocz�� wi�c tworzenie swej �ery hyboryjskiej� i kroniki przyg�d jej najznamienitszego przedstawiciela. Nie wiedzia� wtedy, �e zosta�y mu tylko cztery lata �ycia. W ci�gu tych czterech lat stworzy� jednak �yw� legend�. Czytelnicy poch�aniali natychmiast ka�dy kolejny utw�r o Conanie i wo�ali o nast�pne. Dzi�, trzydzie�ci dziewi�� lat p�niej, zar�wno oni, jak i ich nast�pcy wci�� wo�aj� o jeszcze; st�d w�a�nie wzi�a si� niniejsza powie�� Sprague de Campa i moja. Bardzo niewielu pisarzom uda�o si� stworzy� legend�. Conan Doyle wymy�li� Sherlocka Holmesa, Edgar Rice Burroughs � Tarzana. By� mo�e (cho� chyba jeszcze za wcze�nie, by o tym m�wi�) to samo uda�o si� �anowi Flemingowi z Jamesem Bondem. Tymczasem, w ci�gu zaledwie czterech lat, Robert Ervin Howard z Cross Plains w Teksasie stworzy� legend�, kt�ra mia�a prze�y� nie tylko swego tw�rc�, ale r�wnie� czasopismo, w kt�rym ukaza�a si� po raz pierwszy i wydawnictwo, kt�re zachowa�o j� w chwale twardej oprawy. Tak jak w przypadku Sherlocka Holmesa, Tarzana, a nawet nowego w gronie �nie�miertelnych bohater�w� komandora Jamesa Bonda z Tajnej S�u�by Jej Kr�lewskiej Mo�ci, inni pisarze nie potrafili powstrzyma� si� od zaj�cia si� Conanem. Pierwsi z post�howardian zadowalali si� prost� imitacj� howardowskiego bohatera. Tak by�o w przypadku historyjek Henry�ego Kuttnera o Elaku z Atlantydy, opowie�ci o Jirelu z Joiry �ony Kuttnera, C. L. Moore i dw�ch kr�tkich powie�ci Norvella W. Page�a z Wanem Tengrim. P�niej i inni pisarze zainspirowani zostali do pracy nad w�asn� koncepcj� magii dzia�aj�cej w �wiecie zbli�onym do ery hyboryjskiej Howarda, z bardziej jednak oryginalnymi postaciami, np. Fritz Leiber ze sw� wspania�� sag� o Fafhrdzie i Szarym Kocie��owcy, Michael Moorcock z opowie�ciami o Elryku z Melnibone, z�owrogim, przekl�tym ksi�ciu�albinosie, czy m�j wsp�pracownik, L. Sprague de Camp, ze swymi zgrabnymi, zwi�z�ymi, dowcipnymi opowiadaniami z ery pusadyjskiej, bezpo�rednio poprzedzaj�cej upadek Atlantydy. Sprague dopiero niedawno sta� si� mi�o�nikiem powie�ci o Conanie, podczas gdy ja sam czyta�em je ju� jako nastolatek. Istnieje mi�dzy nami znaczna r�nica wieku � jest starszy ode mnie o dwadzie�cia trzy lata � zadziwia wi�c fakt, �e czyta�em i kocha�em tw�rczo�� Howarda na dziesi�tki lat przedtem, zanim on w og�le zacz�� si� ni� interesowa�. B�d�c entuzjast� fantastyki przez ca�e �ycie, Sprague � s�dz�c po wygl�dzie ok�adek �Niesamowitych Opowie�ci� wystawionych w kioskach � nabra� przekonania, �e czasopismo to sk�ada si� z opowie�ci o duchach, do kt�rych nigdy nie podchodzi� z entuzjazmem. Dopiero pr�bny egzemplarz �Conana Zdobywcy� w twardej oprawie, dostarczony mu przez koleg�, Fletchera Pratta, zainteresowa� Sprague�a magi� i mieczem. Od tej pory sta� si� on gor�cym entuzjast� gatunku, a gdy odkry�, �e nie opublikowane, a w niekt�rych przypadkach nie uko�czone r�kopisy opowiada� o Conanie spoczywaj� w zbiorach manuskrypt�w w ca�ym kraju, zacz�� tropi� je wsz�dzie, uzupe�nia�; korygowa� i wydawa� z pomoc� agenta Howarda, Glenna Lorda. W tym czasie doros�em, odby�em s�u�b� w piechocie w Korei, a nast�pnie wyjecha�em do Nowego Jorku, by uko�czy� kurs pisarski w Uniwersytecie Columbia. W roku 1965 zadebiutowa�em ksi��k� zatytu�owan� �Czarnoksi�nik z Lernurii�, kt�r� do�� �askawie okre�lono jako �rezultat czo�owego zderzenia Howarda z Burroughsem�. Moja pierwsza powie�� lemuryjska zapocz�tkowa�a seri� sze�ciu ksi��ek, a opr�cz tych opowie�ci o Thongorze Pot�nym, walecznym kr�lu Zaginionej Lemurii, napisa�em jeszcze sze�� czy siedem innych powie�ci magii i miecza. Nasz wsp�lny entuzjazm dla fantasy w og�le, a zw�aszcza heroic fantasy, zbli�y� Sprague�a i mnie na licznych konwencjach science�fiction i poprzez okazjonaln� korespondencj�. P�niej, w roku 1967, wyda�em i uzupe�ni�em zbi�r opowiada� Howarda �King Kull�, kt�ry zawiera� seri� nieudanych utwor�w z gatunku magii i miecza, powsta�ych przed zaistnieniem Conana, przedstawiaj�cych Kulla, dzikusa z Atlantydy. W tym samym roku Sprague zaprosi� mnie do wsp�pracy w przygotowaniu �kilku nowych opowie�ci o Conanie, kt�re pomog�yby wype�ni� wi�ksze luki pomi�dzy ocala�ymi utworami cyklu�. Od tamtego czasu wci�� si� tym zajmujemy. Wsp�praca z L. Sprague de Campem by�a i jest fascynuj�cym do�wiadczeniem i wielk� przyjemno�ci� (czyta�em r�wnie� L. Sprague�a de Campa ju� jako nastolatek. Bardzo interesuj�ce by�o bezpo�rednie zapoznanie si� z prac� jego umys�u podczas tworzenia nowego dzie�a. My�l�, �e wiele nauczy�em si� obserwuj�c go przy pracy, gdy� jest on jednym z najwi�kszych �yj�cych mistrz�w tej dziedziny, a wiedza, kt�r� zdoby�em podczas tej wsp�pracy, jest nieoceniona. Niniejsza powie�� o korsarzach i czarnoksi�nikach jest sz�st� z kolei cz�ci� kroniki �ycia i kariery Conana. Historia ta s�u�y� ma przedstawieniu niezbyt dok�adnie opisanego okresu w �yciu Conana � dw�ch lat, gdy by� on korsarzem w Zingarze. Ksi��ka ma na celu wzmocni� powi�zania pomi�dzy poszczeg�lnymi w�tkami sagi. Tu po raz pierwszy pojawia si� prostoduszny Van i Sigurd, z kt�rym spotkamy si� ponownie w dwunastej, ostatniej ksi�dze, pt. �Conan z Wysp�. Tutaj te� ponownie mamy do czynienia z jednym ze starych przyjaci� Conana, m�nym czarnym wojownikiem Jum�, kt�ry po raz pierwszy pojawi� si� w opowiadaniu �Miasto Czaszek�, pierwszym utworze zbioru �Conan�. Wzmocnili�my te� wewn�trzn� sp�jno�� sagi, wprowadzaj�c posta� Zarona (pojawi si� on zn�w w opowiadaniu �Skarb Tranicosa� w tomie �smym �Conan Uzurpator�) i � jako g��wny czarny charakter � wielki Ksi��� Czarnoksi�nik�w, Thoth�Amona ze Stygii, kt�ry cz�sto przewija si� na kartach poszczeg�lnych tom�w cyklu. Conan podczas tych wydarze� ma lat trzydzie�ci siedem lub trzydzie�ci osiem. Howard doczeka� wydania drukiem osiemnastu swych opowiada� o Conanie. Osiem innych, od kompletnych r�kopis�w po drobne fragmenty czy ledwie szkice, znaleziono w jego papierach. Zesp� de Campa i Cartera doda� do tego jeszcze osiem utwor�w, w tym dwie d�u�sze powie�ci, nie licz�c dzie� drobnych, takich jak �R�ka Nergala� Howarda i Cartera i �Pysk w ciemno�ci� Howarda, de Campa i Cartera. Og�lnie rzecz bior�c, Sprague (we wsp�pracy z Howardem, ze mn� i z Bj�rnem Nybergiem) wni�s� prawdopodobnie do sagi wi�cej tekstu ni� oryginalnie uczyni� to sam Howard. Teraz jednak, jak s�dz�, przynajmniej wida� ju� koniec. Nie mam tu rzecz jasna na my�li samego Conana. B�dzie on istnia� jeszcze przez wiele lat. Te ksi��ki z pewno�ci� b�d� drukowane latami� mo�e nawet d�u�ej ni� si� nam dzi� wydaje. Opr�cz ksi��ek, Conan zadomowi� si� w komiksach, dorabiaj�c si� nawet w�asnego czasopisma (pytaj o �Conana Barbarzy�c� Marvela). R�wnie� Hollywood wydaje si� od czasu do czasu odkrywa� dzielnego, niezniszczalnego Cymeryjczyka. Przez okr�g�y rok prowadzili�my na ten temat rozmowy z producentem filmowym. Od ludzi kina nap�yn�y nowe spostrze�enia i uwagi. Bez w�tpienia jeszcze wi�cej czai si� w niewidocznych korytarzach przysz�o�ci. A czytelnicy wci�� prosz� o wi�cej Lin Carter Hollis, Lond lsland, New York PROLOG SEN O KRWI Ksi�niczka Chabela przebudzi�a si� dwie godziny przed p�noc�. Ho�a c�rka Ferdruga, kr�la Zingary, le�a�a spi�ta i dr��ca, naci�gaj�c cienk� ko�dr� na nagie cia�o. Wpatrywa�a si� w mrok, a z�owieszczy l�k przeszywa� j� zimnym dreszczem. Na zewn�trz deszcz b�bni� po pa�acowych dachach. Co przedstawia� ten mroczny, koszmarny sen, z kt�rego pos�pnych obj�� jej dusza wyrwa�a si� z tak wielkim trudem? Teraz, kiedy si� sko�czy�, ledwie potrafi�a przypomnie� sobie jego szczeg�y. By�a ciemno��, z�owrogie oczy �wiec�ce w mroku, b�yski no�y � i krew. Wsz�dzie krew: na po�cieli, na wyk�adanej kamiennymi p�ytami posadzce, przeciekaj�ca pod drzwiami � czerwona, lepka, leniwie p�yn�ca krew. Chabela otrz�sn�a si� z tych makabrycznych my�li. Jej wzrok przyci�gn�� b�ysk nocnego �wiat�a. Pochodzi�o ono z cienkiej woskowej �wiecy stoj�cej na niskim, ozdobnym kl�czniku w drugim ko�cu komnaty. Obok lichtarzyka po�yskiwa�a niewielka kolorowa ikona Mitry � Pana �wiat�a i g��wnego b�stwa kordafa�skiego panteonu. Jaki� impuls do poszukiwania nadprzyrodzonej drogi kaza� jej stan��, dr��cej, na posadzce. Owijaj�c zmys�owe, namaszczone olejkiem cia�o koronkow� ko�derk� przemierzy�a komnat� i ukl�k�a przed b�stwem. Strumie� czarnych jak noc w�os�w sp�ywa� po plecach jak kaskada p�ynnej p�nocy. Na kl�czniku sta�o ma�e, srebrne naczynie z kadzid�em. Otworzy�a je i wsypa�a kilka ziarenek w migocz�cy p�omie�. Mocny zapach nardu i mirry rozszed� si� w powietrzu. Chabela z�o�y�a r�ce i sk�oni�a si� jak do modlitwy, nie wypowiedzia�a jednak �adnych s��w. W g�owie mia�a zam�t. Za nic nie potrafi�a utrzyma� spokojnej wewn�trznej samokontroli, potrzebnej dla skutecznych modlitw do b�stwa. Wyda�o si� jej, �e ju� od wielu dni pos�pna groza czai si� w pa�acu. Stary kr�l wydawa� si� by� daleko, zaj�ty niezrozumia�ymi problemami. Zdumiewaj�co si� postarza�, jakby jego si�y witalne wysysa�a jaka� urojona pijawka. Niekt�re z jego dekret�w zupe�nie nie zgadza�y si� z dotychczasow� lini� jego panowania. Czasami wydawa�o si�, �e duch innej osoby patrzy jego przygas�ymi, starczymi oczami, m�wi jego wolnym, chropawym g�osem, czy gryzmoli rozchwiany podpis na podyktowanych przed chwil� dokumentach. My�l ta, cho� absurdalna, tkwi�a w niej. A potem te straszne sny o no�ach i krwi, o tych �wiec�cych oczach, o wy�aniaj�cych si� z mroku przyczajonych cieniach, kt�re patrzy�y i szepta�y. Nagle jej �wiadomo�� rozja�ni�a si�, jakby �wie�y morski wiatr rozwia� mg�� w jej umy�le. Odkry�a, �e potrafi okre�li� uczucie strachu, kt�ry j� prze�ladowa�. To by�o tak, jakby jaka� mroczna si�a usi�owa�a zaw�adn�� jej umys�em. Ogarn�o j� przera�enie. Dreszcz obrzydzenia wstrz�sn�� jej cia�em. Jej m�ode, pe�ne piersi gwa�townie wznosi�y si� i opada�y pod koronkami. �arliwie upad�a u st�p o�tarza, a jej czarne w�osy rozsypa�y si� po posadzce. Rozpocz�a modlitw�: � Mitro, Panie nasz, obro�co Domu Ramiro, ostojo �aski i sprawiedliwo�ci, kt�ry niegodziwo�� i okrucie�stwo przemieniasz w cnot�, b�agam, pom� mi w godzinie potrzeby! Powiedz, co mam czyni�, zaklinam ci�, pot�ny W�adco �wiat�a! Wstaj�c otworzy�a z�ot� szkatu�� stoj�c� na kl�czniku obok naczynia z kadzid�em i wyj�a tuzin cienkich patyczk�w z rze�bionego drewna sanda�owego. Niekt�re z tych magicznych pa�eczek by�y kr�tkie, inne d�ugie, niekt�re powyginane, jeszcze inne g�adkie i proste. Cisn�a wszystkie na posadzk� przed o�tarzem. Trzask delikatnych drewienek rozbrzmia� g�o�no w ciszy. Ksi�niczka wpatrzy�a si� w pl�tanin� pa�eczek na pod�odze. Jej oczy nagle zaokr�gli�y si� ze zdumienia, a na m�odej twarzy okolonej czarnymi w�osami odbi� si� l�k. Patyki u�o�y�y si� w s�owo T�O�V�A�R�R�O. Dziewczyna powt�rzy�a imi�. � Tovarro � wym�wi�a powoli. � Jed� do Tovarra� W jej ciemnych oczach b�ysn�a determinacja. � Pojad� � zdecydowa�a � jeszcze dzisiaj. Wezm� kapitana Kapelleza� Gdy przemierza�a komnat�, b�yskawice szalej�cej burzy raz po raz roz�wietla�y wn�trze. Wyj�a szaty ze skrzyni. Zabra�a pendent z rapierem w pochwie i ciep�� peleryn�. Szybko, bez zb�dnych ruch�w prze�lizn�a si� przez sypialni�. Z o�tarza szklanymi oczyma patrzy� Mitra. Czy w tym malowanym spojrzeniu skrywa� si� niewidzialny b�ysk nadprzyrodzonej inteligencji? Mo�e nieuchwytny wyraz smutku i �alu na wyrze�bionych wargach? Nikt tego nie wiedzia�. W ci�gu godziny c�rka Ferdruga opu�ci�a pa�ac. W ten spos�b rozpocz�� si� �a�cuch fantastycznych wydarze�, kt�re mia�y doprowadzi� do szczeg�lnej konfrontacji na kra�cach tego �wiata pomi�dzy pot�nym wojownikiem, budz�cym groz� czarnoksi�nikiem i dumn� ksi�niczk�. ROZDZIA� I STARY ZINGARA�SKI ZWYCZAJ Wiatr wzmaga� si� zacinaj�c strugami deszczu. Teraz, po p�nocy, wilgotna bryza szala�a po brukowanych alejach biegn�cych od portu, ko�ysz�c malowanymi szyldami nad drzwiami zajazd�w i tawern. Wyg�odzone kundle chowa�y si� przed wiatrem i deszczem w sieniach, kul�c si� i trz�s�c z zimna. O tej p�nej porze zabawy ko�czy�y si�. Niewiele �wiate� pali�o si� w domach Kordafy, stolicy Zingary nad Oceanem Zachodnim. Ci�kie chmury przes�oni�y ksi�yc, a postrz�pione pasma mg�y sun�y po mrocznym niebie jak duchy. By� to czas ciemno�ci i tajemnic; pora, w kt�rej gotowi na wszystko przest�pcy szepcz� o zdradzie i grabie�y, a zamaskowani zamachowcy wkradaj� si� do u�pionych dom�w z zatrutymi sztyletami w d�oniach odzianych w czarne r�kawiczki. Noc spisku, noc zbrodni. W�r�d wycia wiatru i deszczu da� si� s�ysze� odg�os krok�w i cichy brz�k oporz�dzenia. Oddzia� stra�y nocnej � sze�ciu ludzi w wysokich butach i pelerynach, z rondami kapeluszy naci�gni�tymi mocno dla ochrony przed deszczem i wiatrem, z pikami i halabardami � kroczy� po u�pionych ulicach. Nie robili wiele ha�asu poza kr�tkimi zdaniami, wypowiadanymi od czasu do czasu �ciszonym g�osem w p�ynnym j�zyku zingara�skim. Rozgl�dali si� bacznie na lewo i prawo, czy nie wida� gdzie� �lad�w wywa�ania si�� drzwi lub okien, nas�uchiwali podejrzanych odg�os�w i szli dalej, rozmy�laj�c o dzbanach wina, kt�re wychyl�, gdy wr�c� ju� z deszczowego patrolu. Gdy oddzia� min�� opuszczon� stajni� z zapadni�tym do po�owy dachem, dwa cienie stoj�ce nieruchomo wewn�trz nagle o�y�y. Jeden z nich wyj�� spod peleryny niewielk� lampk�. Ods�oni� p�omyk umieszczonej w niej �wiecy, kt�ry rzuci� snop �wiat�a na pod�og� w stajni. Ukl�kn�wszy, m�czyzna z lampk� zmi�t� warstw� brudu z cz�ci pod�ogi i ods�oni� kamienne drzwiczki, do kt�rych przymocowany by� kr�tki �a�cuch zako�czony k�kiem z br�zu. Obaj m�czy�ni chwycili k�ko i z wysi�kiem unie�li drzwi. Da� si� s�ysze� pisk nie naoliwionych zawias�w. Dwa cienie znikn�y w czelu�ci, a drzwi z hukiem wr�ci�y do poprzedniego po�o�enia. W�skie kamienne schody prowadzi�y spiralnie w d�. Ciemno�ci rozja�niane by�y s�abym p�omykiem ciemnej lampki. Kamienie, z kt�rych zbudowano schody, by�y stare i zniszczone, a zaokr�glone stopnie pokryte by�y �liskim mchem i grzybem. Ferment wielu wiek�w rozk�adu owiewa� ca�y korytarz. Dw�ch ludzi w czarnych pelerynach schodzi�o po schodach uwa�nie i cicho. Jedwabne maski skrywa�y ich twarze. Wygl�dali jak widma, schodz�c tak prawie po omacku, a mokra bryza z dolnych korytarzy tajemnych przej�� wychodz�cych na otwarte morze wydyma�a ich peleryny, unosz�c je jak skrzyd�a gigantycznych nietoperzy. Wysoko ponad u�pionym miastem wie�e zamku Villagra, ksi�cia Kordafy, wzbija�y si� w mroczne niebo. Nieliczne �wiat�a pali�y si� w wysokich oknach, gdy� niewielu lokator�w nie posz�o jeszcze spa�. Daleko w dole pod owym dzie�em staro�ytnej murarki pewien cz�owiek z uwag� przegl�da� pergaminy w �wietle wysokiego z�otego kandelabru, kt�rego ramiona przypomina�y splecione w�e. Nie szcz�dzono wydatk�w, aby kamienna krypta op�ywa�a w bogactwo. Na �cianach z grubego surowego kamienia zawieszone by�y bogato haftowane gobeliny. Zimne, kamienne p�yty pod�ogowe ukryte by�y pod grubym, mi�kkim dywanem w kolorach szkar�atu, z�ota, szmaragdu, lazuru i fioletu, zdobnym w z�o�one motywy ro�linne odleg�ej Vendhyi. Na taborecie z poz�acanego drewna, ozdobionym reliefem przedstawiaj�cym subtelnie zmys�owe grupy nagich postaci wyrze�bionych z wielk� drobiazgowo�ci�, umieszczono srebrn� tac�: wino z Kyros w kryszta�owej karafce, owoce i s�odycze na srebrnych talerzykach. Ogromne biurko, przy kt�rym siedzia� pogr��ony w lekturze m�czyzna, by�o ozdobnie rze�bione w stylu p�nocno�wschodniego imperium Akwilonii. W z�oto�kryszta�owym ka�amarzu tkwi�o pawie pi�ro do pisania. W poprzek biurka le�a� wysmuk�y miecz u�ywany jako przycisk do papieru. Cz�owiek �w, w �rednim wieku, mo�e oko�o pi��dziesi�tki, by� szczup�y i elegancki. Jego smuk�e nogi odziane by�y w czarne, jedwabne po�czochy i zgrabne buty z pi�knie wyprawionej kordafa�skiej sk�ry. Sprz�czki wysadzane klejnotami po�yskiwa�y, gdy niecierpliwie stuka� stop� w pod�og�. �ylasty tors m�czyzny okrywa� kubrak z turkusowego aksamitu, kt�rego bufiaste r�kawy skrojone by�y w taki spos�b, �e wida� by�o at�asowe podbicie koloru brzoskwini. �nie�nobia�a koronka pieni�a si� na szczup�ych nadgarstkach, a na ka�dym palcu starannie wypiel�gnowanych r�k b�yszcza� ogromny klejnot. Wiek m�czyzny mo�na by�o rozpozna� po obwis�ej sk�rze policzk�w i ciemnych workach pod ch�odnymi, bystrymi, czarnymi oczami. Wida� by�o, �e stara� si� ukry� swe lata, gdy� w�osy mia� g�adko zaczesane na ramiona i ufarbowane, a warstewka pudru wyg�adza�a linie jego arystokratycznych rys�w. Makija� nie by� jednak w stanie ukry� zwiotczenia cia�a, odbarwie� pod zm�czonymi oczami i pomarszczonej szyi. Jedn� zdobn� w klejnoty r�k� przerzuca� pergaminy zapisane pochy�ym pismem. By�y to oficjalne dokumenty opatrzone z�oconymi i purpurowymi piecz�ciami i powiewaj�cymi wst��kami. M�czyzna stuka� stop� w posadzk� i raz po raz spogl�da� na elegancki zegar wodny na kredensie, co zdradza�o jego niecierpliwo��. Co jaki� czas posy�a� te� ponure spojrzenie w kierunku ci�kiego arrasu w k�cie sali. Za m�czyzn� przy biurku sta� milcz�c kuszycki niewolnik. Silnie umi�nione ramiona za�o�one mia� na odkrytych piersiach. Z�ote obr�cze l�ni�y w naci�gni�tych uszach, a p�omie� �wiecy o�wietla� muskulatur� na wspania�ym torsie. Na purpurowej szarfie zawieszony mia� obna�ony sejmitar. Z brz�kiem delikatnego mechanizmu zegar wodny wybi� godzin�. By�a druga po p�nocy. T�umi�c przekle�stwo, cz�owiek za biurkiem cisn�� na pod�og� szeleszcz�cy pergamin, kt�ry przegl�da�. W tym momencie arras odsuni�to na bok, ods�aniaj�c wej�cie do tajemnego korytarza. Stan�li w nim dwaj m�czy�ni w czarnych maskach i pelerynach. Jeden z nich trzyma� ma�� lampk�. �wiat�o kandelabru iskrzy�o si� na mokrych pelerynach przyby�ych. Siedz�cy m�czyzna po�o�y� r�k� na gardzie le��cego na biurku rapiera, a Kuszyta uni�s� sw�j sejmitar. Gdy jednak tamci dwaj weszli do sali i zdj�li maski, stary cz�owiek odetchn��. � W porz�dku, Gomani � powiedzia� do Murzyna, kt�ry zn�w skrzy�owa� r�ce na piersiach i przyj�� poprzedni�, oboj�tn� postaw�. Przybysze zrzucili peleryny na pod�og� i z�o�yli pok�on m�czy�nie za biurkiem. Pierwszy z nich zsun�� kaptur swej szaty, ods�aniaj�c �ys� lub wygolon� czaszk�, jastrz�bi nos, czarne, beznami�tnie patrz�ce oczy i w�skie usta, a nast�pnie z�o�y� d�onie przed sob� i sk�oni� si�. Drugi odstawi� lamp� i szurn�� nog� z dworsk� galanteri�, zdejmuj�c kapelusz z pi�ropuszem w g��bokim uk�onie i mamrocz�c: � B�d� pozdrowiony, ksi���! Gdy wyprostowa� si� i stan�� nonszalancko z r�k� wspart� na wysadzanej klejnotami r�koje�ci miecza, mo�na by�o spostrzec, �e jest m�czyzn� wysokim i smuk�ym, o czarnych w�osach, ziemistej cerze i drapie�nej twarzy o ostrych rysach. Jego cienkie, czarne w�siki przyci�te by�y z tak� precyzj�, �e wydawa�o si�, i� umie�ci� je na jego twarzy artysta. Zdradza� �lady fa�szywej uprzejmo�ci, by�o w nim troch� teatralnej kwiecisto�ci i wi�cej ni� troch� piractwa. Villagro, ksi��� Kordafy, zmierzy� ponurego Zingaranina lodowatym wzrokiem. � Mistrzu Zarono, nie zwyk�em by� trzymany w oczekiwaniu � stwierdzi�. Jeszcze jeden dworski uk�on. � Po tysi�ckro� przepraszam, Wasza Mi�o��! Za wszystkie �aski bog�w nie chcia�bym wprawi� ci� w niezadowolenie. � To dlaczeg� to, panie, sp�nili�cie si� p� godziny? Kolejny dworski gest. � To nic, g�upstwo. M�czyzna z czaszk� wygolon� jak mnich wtr�ci�: � Burda w tawernie, Ksi��e Panie. � Burda w pod�ej knajpie? � spyta� ksi���. � Czy postrada�e� zmys�y, �ajdaku?! Jak do tego dosz�o? Z rumie�cem na ziemistych policzkach Zarono spiorunowa� wzrokiem mnicha, kt�ry odpowiedzia� mu podobnym spojrzeniem. � Nic takiego, Wasza Mi�o��! Nic, co mog�oby przeszkodzi� ci� � Ja to os�dz�, Zarono � rzek� ksi���. � Niewykluczone, �e kto� zdradzi� nasz plan. Jeste� pewny, �e to � hm � zaj�cie nie by�o prowokacj�? D�onie ksi�cia zacisn�y si� na z�o�onym li�cie, a� zbiela�y kostki. Zarono u�miechn�� si� �agodnie. � Na pewno nie, Panie. S�ysza�e� mo�e o t�pym barbarzy�cy zwanym Conanem, kt�ry awansowa� na dow�dc� okr�tu korsarskiego, mimo �e jest niczym wi�cej, jak tylko szczeni�ciem jakiej� fl�dry z mrocznej P�nocy? � Nic nie wiem o tym �ajdaku, m�w dalej. � Jak ju� powiedzia�em, to nic takiego. Wchodz�c do Gospody pod Dziewi�cioma Nagimi Mieczami, by spotka� si� z wielebnym Menkar�, dostrzeg�em piecze� skwiercz�c� na ro�nie, a jako �e nie posila�em si� od �witu, postanowi�em po��czy� przyjemne z po�ytecznym. Poniewa� cz�owiek mojej rangi nie mo�e traci� czasu na oczekiwanie, przywo�a�em ober�yst� Sabrala i kaza�em mu poda� udziec. Wtedy ten cymeryjski gbur, upieraj�c si�, �e to jego obiad, o�mieli� si� mi sprzeciwi�. Trudno przecie� wymaga�, by d�entelmen m�g� �cierpie�, �e daje si� pierwsze�stwo jakim� parszywym cudzoziemcom� � Co dalej? Do rzeczy! � przerwa� ksi���. � By�a drobna sprzeczka, a potem od s��w przeszli�my do czyn�w. � Zarono zachichota� dotykaj�c ciemnego siniaka pod okiem. � Facet jest silny jak byk, jednak, pochlebiam sobie, ja te� naznaczy�em jego szpetn� g�b�. Zanim zdo�a�em pokaza� mu twardo�� mojej stali, karczmarz i kilku go�ci rozdzieli�o nas, nie bez wysi�ku, bowiem trzeba ich by�o czterech czy pi�ciu, by utrzyma� ka�dego z nas. W mi�dzyczasie przyby� wielebny ojciec Menkara i zaj�� si� u�mierzaniem naszej w�ciek�o�ci. Co te�, tym i owym� � Rozumiem. Wed�ug wszelkiego prawdopodobie�stwa by� to zwyk�y przypadek. Powiniene� jednak mie� na tyle rozumu, by nie prowokowa� takich burd. Nie zamierzam tego tolerowa�. A teraz do rzeczy. Stoi przede mn� jak mniemam� Zingaranin podkr�ci� w�siki. � Wybacz mi m�j brak dobrych manier, Wasza Mi�o��; pozw�l przedstawi� sobie wielebnego Menkar�, kap�ana Seta, kt�rego nam�wi�em do wzi�cia udzia�u w naszym szczytnym przedsi�wzi�ciu i kt�ry nie szcz�dzi wysi�k�w dla naszej sprawy. Wygolony m�czyzna raz jeszcze z�o�y� d�onie i sk�oni� si�. Villagro ch�odno skin�� g�ow�. � Dlaczego nalega�e� na osobiste spotkanie, wielebny ojcze? � zapyta� z niezadowoleniem. � Wol� korzysta� z agent�w takich jak Zarono. Czy co� jest nie w porz�dku? Czy proponowane ci wynagrodzenie jest wystarczaj�ce? Szkliste oczy Stygijczyka wyra�a�y tylko t�p� oboj�tno��. � Z�oto to tylko �mieci. Jednak mimo to ziemska pow�oka musi jako� utrzymywa� si� na tym n�dznym padole. Nasza religia uczy, �e �wiat jest jedynie iluzj� � mask� na nagim obliczu chaosu� Ale wybacz marnemu cz�ekowi, Ksi��� Panie. Dyskusje teologiczne s� zwyczajem z naszych stron, ale moja obecno�� tutaj spowodowana jest zwyczajem waszego kraju, nieprawda�? Blady, nieznaczny u�miech Stygijczyka wskazywa� mia�, �e powiedzia� co� zabawnego. Ksi��� Villagro uni�s� brwi pytaj�co. Menkara m�wi� dalej: � Mam tu na my�li plan Waszej Mi�o�ci zmierzaj�cy do zmuszenia zacnego, ale s�dziwego kr�la Ferdruga, aby odda� ci r�k� ksi�niczki Chabeli, zanim zako�czy sw�j �ywot na tym �wiecie. Odnios�em si� do znanej sentencji: �Spisek i zdrada to szczytne zwyczaje Zingary.� Grymas Villagra sugerowa�, �e nie uzna� dowcipu za szczeg�lnie �mieszny. � Tak, tak, ojcze, to wszystko wiemy. Jakie wie�ci przynosisz? Czy s� post�py w walce o zaw�adni�cie umys�ami kr�lewskiej rodziny? Stygijczyk wzruszy� ramionami. � Niewielkie, panie. Umys� Ferdruga �atwo zdominowa�, gdy� jest on stary i schorowany. Napotka�em jednak pewien problem. � Mianowicie? � Gdy mam kr�la w orbicie oddzia�ywania mojej woli, potrafi� doskonale nim sterowa�. Mog� zmusi� go, by odda� ci r�k� ksi�niczki. Ksi�niczka jednak, zreszt� nie bez racji, zwa�ywszy r�nic� wieku pomi�dzy wami, niweczy nasze plany. � Wi�c zmu� tak�e jej umys� do pos�usze�stwa, g�upia, �ysa pa�o! � warkn�� Villagro, rozdra�niony przytykiem do swego wieku. Zimne p�omienie rozja�ni�y beznami�tne oczy Stygijczyka, ale szybko zosta�y st�umione. � Tej w�a�nie nocy pr�bowa�em tego dokona� � mrukn��. � M�j duch zst�pi� na ksi�niczk� pogr��on� we �nie w swojej komnacie i przenikn�� do jej sn�w. Jest m�oda, silna, pe�na �ycia. Z najwy�szym trudem uda�o mi si� uzyska� kontrol� nad jej m�zgiem, jednak gdy cie� m�j szepta� do jej u�pionej duszy, poczu�em, �e rozlu�nia si� i opada moja zdolno�� kontrolowania umys�u starego kr�la. Natychmiast zostawi�em dziewczyn�, by odzyska� w�adz� nad jej ojcem. Obudzi�a si� z przera�eniem i chocia� nie pami�ta ani s�owa z moich sugestii, z pewno�ci� ma jakie� przeczucia. To w�a�nie m�j k�opot. Nie potrafi� r�wnocze�nie kontrolowa� i kr�la, i ksi�niczki� � przerwa�, dostrzeg�szy p�omienie gniewu w oczach ksi�cia. � A wi�c to przez ciebie, niedo��ny psie! � rykn�� Villagro. Zdziwienie i przestrach rozb�ys�y w ch�odnych oczach Stygijczyka. � O co chodzi, panie? � wymamrota�, a Zarono przy��czy� si� do niego pytaj�cym spojrzeniem. Ksi��� wyrzuci� z siebie zduszone przekle�stwo. � Czy to mo�liwe, by m�j przebieg�y szpieg i obrotny czarownik g�usi byli na to, o czym tr�bi p� miasta? � wykrzykn��. � Czy �aden z was, g�upcy, nie wie, �e ksi�niczka znikn�a z miasta, a wszystkie nasze plany posz�y na marne? Ksi��� Villagro starannie u�o�y� swoje plany. Kr�l Ferdrugo by� schorowany i zniedo��nia�y. Aby zapewni� bezkonfliktow� sukcesj�, ksi�niczka Chabela powinna szybko wyj�� za m��. Kt� m�g�by by� lepszym kandydatem do jej r�ki i na nast�pc� tronu od Villagra, wieloletniego wdowca i najbogatszego oraz najpot�niejszego po kr�lu para w kr�lestwie? W krypcie pod swym zabytkowym zamkiem Villagro opracowa� sw�j plan. Korsarz Zarono, ze szlacheckiego rodu, ale z zaszargan� przesz�o�ci�, przyst�pi� do przedsi�wzi�cia. Otrzyma� zadanie pozyskania czarownika o elastycznym sumieniu, kt�ry umia�by oddzia�ywa� na umys� i wol� starzej�cego si� kr�la. Do tej misji Zarono wybra� czarnoksi�nika Menkar�, duchownego nielegalnej stygijskiej sekty czcicieli Seta. Jednak znikni�cie Chabeli zniweczy�o wszystkie plany Villagra. Na c� mog�aby zda� si� kontrola nad umys�em kr�la, je�li nie by�o ju� ksi�niczki, kt�r� mia� po�lubi�? Swoim kamiennym opanowaniem Menkarze uda�o si� wreszcie uspokoi� rozdra�nionego Villagra. Rzek�: � Je�li �aska, Wasza Mi�o��, m�j skromny zas�b wiedzy w dziedzinie nauk okultystycznych powinien wkr�tce pozwoli� na ustalenie obecnego miejsca pobytu m�odej damy. � Wi�c zr�b to � rzek� Villagro ponuro. Na polecenie kap�ana, Kuszyta Gomani przyni�s� tr�jn�g z br�zu i w�giel drzewny z s�siedniej sali tortur. Zrolowano dywan ods�aniaj�c kamienne p�yty. Stygijczyk wydoby� z zanadrza wielki portfel z licznymi przegr�dkami. Wyj�� z niego kawa�ek zielonej, fosforyzuj�cej kredy, kt�r� narysowa� na posadzce owalny kszta�t przypominaj�cy w�a trzymaj�cego w z�bach w�asny ogon. W mi�dzyczasie Kuszyta wznieci� ogie� na tr�jnogu. Dmuchaj�c i wachluj�c szybko sprawi�, �e w�giel roz�arzy� si�. Nast�pnie kap�an wyla� na rozpalone w�gle aromatyczn�, zielon� ciecz z kryszta�owego flakonika. Ostry zapach wype�ni� nieruchome powietrze w komnacie z w�owym sykiem. Bladozielone pasma dymu zwija�y si� i splata�y w usypiaj�cym powietrzu. Duchowny usiad� w kr�gu nakre�lonym zielon� kred�. Zgaszono �wiece w kandelabrze, co przyda�o komnacie pos�pnej tajemniczo�ci. Pozosta�y trzy �r�d�a �wiat�a: czerwony blask w�gla w palenisku, fosforyzuj�cy zielono w�owaty okr�g i ��te oczy czarownika, kt�re p�on�y jak �lepia nocnego drapie�cy. G�os Stygijczyka przybiera� na sile, wy�piewuj�c: � Iao, Setesh� Setesh, Iao! Abrathax kuraim mizraeth, Setesh! Ostre, sycz�ce s�owa �cich�y do monotonnego szeptu, p�niej ucich�y zupe�nie. Jedynym d�wi�kiem pozosta� wolny, rytmiczny oddech Stygijczyka. W miar� jak wpada� w trans, jego ��te �lepia skry�y si� pod powiekami. � Na Mitr�! � sapn�� Zarono, ale �elazny u�cisk ksi�cia na ramieniu nakaza� mu zn�w milczenie. Spiralne smugi dymu splata�y si� i rozprasza�y tworz�c �wiec�cy, nefrytowo�zielony ob�ok. W k��bach dymu pojawi�y si� jasne i ciemne plamy. W chwil� p�niej oczom obserwator�w ukaza�a si� w ob�oku scena jakby wzi�ta z rzeczywisto�ci. Ujrzeli niewielki statek o�aglowany jak karawela, mkn�cy po nocnym morzu. Na przednim pomo�cie sta�a m�oda dziewczyna. Jej okr�g�e kszta�ty widoczne by�y nawet pod ci�k� peleryn�, kt�r� wiatr smaga� jej m�ode cia�o pe�ne wigoru� � Chabela � westchn�� Villagro. Jak gdyby jego g�os z�ama� czar, fosforyzuj�cy ob�ok zawirowa� i rozpad� si�. W�gle ostyg�y z sykiem. Kap�an upad� na twarz uderzaj�c �ysym czo�em w posadzk�. � Dok�d ona p�ynie? � zapyta� Villagro Menkar�, gdy �yk wina o�ywi� nieco czarownika. Stygijczyk zamy�li� si�. � Odczyta�em nazw� Asgalun w jej my�lach. Czy wiesz mo�e, Wasza Mi�o��, z jakiego powodu mia�aby tam jecha�? � Tam w�a�nie przebywa obecnie brat kr�la, Tovarro � rzek� ksi��� w zamy�leniu. � Jako ambasador, w�druje on od jednego shemickiego miasta do drugiego, a teraz jest w�a�nie tam. Teraz rozumiem! Ucieknie do Tovarra i b�dzie b�aga� go, by wr�ci� do Kordafy. Je�eli ten w�cibski facet znajdzie si� tutaj, bogowie tylko wiedz�, co b�dzie z naszymi planami. C� wi�c robi�, je�li twa moc nie potrafi zdominowa� kr�la i ksi�niczki jednocze�nie? Zarono wyci�gn�� r�k� w kierunku srebrnej tacy mamrocz�c: � Za pozwoleniem Waszej Mi�o�ci� Villagro skin�� g�ow�, a Zarono si�gn�� po kawa�ek owocu. � My�l� � rzek� mi�dzy kolejnymi k�sami � �e powinni�my �ci�gn�� innego czarownika. � To brzmi rozs�dnie � powiedzia� ksi���. � Kogo proponujesz, ojcze? Stygijczyk milcza� pogr��ony w my�lach. � Prze�o�onym mojego zakonu � powiedzia� w ko�cu � i najpot�niejszym czarnoksi�nikiem na tym �wiecie jest wielki Thoth�Amon. � A gdzie przebywa ten Thoth�Amon? � Mieszka w rodzinnej Stygii, w oazie Khajar � odpowiedzia� Menkara. � Musz� jednak ostrzec Wasz� Mi�o��, �e pot�nego talentu Thoth�Amona nie mo�na kupi� byle z�otem. Cierpki u�miech wywin�� ciemne wargi mnicha. � Z�otem mo�na kupi� ludzi ma�ych, jak ja, a Thoth�Amon jest prawdziwym ksi�ciem czarownik�w. Kto�, kto rz�dzi duchami �wiata, nie potrzebuje d�br materialnych. � Co wi�c mo�e go skusi�? � Jedno marzenie bliskie jest sercu Thoth�Amona � mrukn�� duchowny. � Wieki temu religie przekl�tego Mitry i mojego b�stwa, Seta, zmaga�y si� tutaj, w zachodnich krainach. Wyrokiem losu kult mojego boga zosta� obalony, wyznawcy Mitry zatriumfowali nad nami. Kult W�a wyj�ty zosta� spod prawa, a ca�y m�j zakon znalaz� si� na wygnaniu. Gdyby� wi�c, Wasza Mi�o��, przyrzek� zburzy� �wi�tynie Mitry i odbudowa� w ich miejsce ko�cio�y Seta ponad parweniuszowskie b�stwa Zachodu, �miem twierdzi�, �e Thoth�Amon u�yczy�by swej mocy dla twojej sprawy. Ksi��� przygryz� warg�. Bogowie i �wi�tynie nic dla niego nie znaczy�y, je�li tylko ko�cio�y i ich hierarchie p�aci�y na�o�one podatki. Wzruszy� ramionami. � Niech tak b�dzie � powiedzia� � przyrzekn� na bog�w czy demon�w, jakich tylko sobie wymy�licie. A oto wasze zadania: O �wicie wyruszycie na morze. We�miecie kurs na po�udniowy�wsch�d i przechwycicie statek wioz�cy ksi�niczk�. Uwi�zicie j� i zniszczycie statek, nie zostawiaj�c �adnych �wiadk�w przy �yciu. Tw�j �Petrel�, Zarono, powinien z �atwo�ci� poradzi� sobie z ma�� �Kr�low� M�rz�. Zaopiekowawszy si� pani�, pop�yniecie dalej do Stygii. Ty, Menkaro, poprowadzisz wypraw� do twierdzy Thoth�Amona i wyst�powa� b�dziesz jako m�j ambasador. Gdy pozyskasz go ju� dla naszej sprawy, wr�cisz do Kordafy z nim i ksi�niczk�. � Czy s� jakie� pytania? W ten spos�b rozpocz�a si� ich podw�jna misja. ROZDZIA� II Nӯ W CIEMNO�CI �wit rozja�ni� niebo na wschodzie. Burza usta�a. Rozproszone ju� czarne chmury mkn�y po mrocznym niebie. Kilka bladych gwiazd �wiec�cych wci�� na zachodzie raz po raz pojawia�o si� mi�dzy chmurami i odbija�o si� w ka�u�ach b�ota w kordafa�skich rynsztokach. Zarono, kapitan korsarskiego okr�tu �Petrel� i tajny agent ksi�cia Kordafy, kroczy� przez mokre ulice w pod�ym nastroju. B�jka z ogromnym cymeryjskim korsarzem nie wprawi�a go w dobry humor, nie m�wi�c o nie zjedzonym obiedzie. Stek przekle�stw, kt�rymi obrzuci� go ksi���, pogorszy� jeszcze jego samopoczucie, a na domiar z�ego oczy klei�y mu si� z niewyspania i skr�ca�o go z g�odu. Omijaj�c stru�ki wody �ciekaj�cej z dach�w i uwa�aj�c, by po�y peleryny nie wpada�y do b�otnistych ka�u�, czu�, jak wzbiera w nim t�umiony gniew. T�skni� za czym� bezbronnym, na czym m�g�by wy�adowa� sw� z�o��. Menkara wielkimi krokami pod��a� obok niego w milczeniu. Chudy, ko�cisty cz�owieczek, kt�rego go�e nogi wida� by�o spod wystrz�pionego r�bka po�atanej sutanny, usi�owa� utrzyma� si� na �liskim bruku, p�dz�c przez smagane wiatrem ulice. Jego sanda�y klapa�y po mokrej kostce. Jedn� r�k� przytrzymywa� pozszywany szal na wychud�ej klatce piersiowej, a drug�, wyci�gni�t� w g�r�, trzyma� kawa� p�on�cej, nasmo�owanej liny, kt�r� o�wietla� sobie drog�, p�g�osem mamrocz�c porann� litani� do Mitry. By�a ona dla niego zlepkiem nic nie znacz�cych d�wi�k�w, poniewa� jego my�li kr��y�y zupe�nie gdzie indziej. Ninus, m�odszy kap�an �wi�tyni Mitry, pod��a� mokrymi, wietrznymi ulicami na spotkanie z przeznaczeniem. Tego ranka wsta� ze swego pos�ania przed �witem i unikaj�c prze�o�onego, wymkn�� si� z okolic �wi�tyni Mitry na ponur�, mokr� alej�. Stamt�d skierowa� si� w stron� kordafa�skiego portu na spotkanie z cudzoziemskim korsarzem, Cymeryjczykiem Conanem. Ninus nie by� przystojnym m�czyzn�. Mia� wydatny, trz�s�cy si� brzuch i patykowate n�ki. Wodniste oczy spogl�da�y znad ogromnego nosa. Owini�ty by� w postrz�pion� szat� kap�ana Mitry � szat�, kt�ra nie by�a zbyt czysta, a ponadto wida� by�o na niej podejrzane purpurowe plamy z zakazanego wina. W przesz�o�ci, zanim ujrza� �wiat�o Mitry, Ninus by� jednym z najzdolniejszych z�odziei na ziemi hyboryjskiej. Wtedy w�a�nie pozna� Conana. Krzepki korsarz te� kiedy� trudni� si� z�odziejstwem, a ponadto nigdy nie by� bywalcem ko�cio��w. Byli wi�c starymi przyjaci�mi. Mimo, �e Ninus uwa�a� swoje powo�anie do kap�a�stwa za szczere, nigdy nie uda�o mu si� poskromi� cielesnych ��dz, kt�rym cz�sto dawa� upust w swoim wcze�niejszym �yciu. Ma�y, ko�cisty mnich �ciska� w zanadrzu dokument, kt�ry Conan obieca� od niego kupi�. Korsarz potrzebowa� skarbu, a Ninus ��da� z�ota albo przynajmniej srebra. Mapa by�a ju� od dawna w jego posiadaniu. W z�odziejskich czasach cz�sto my�la�, by pod��y� za atramentow� lini� prowadz�c� do bajecznego bogactwa, kt�rego miejsce ukrycia dzi�ki owej mapie mo�na by�o odnale��. Teraz jednak, w zawodzie duchownego, istnieje ma�e prawdopodobie�stwo, �e wyruszy kiedy� na poszukiwanie skarbu; dlaczego nie mia�by wi�c sprzeda� dokumentu? Jego wyobra�nia pe�na by�a r�owych wizji s�odkiego wina, obfitych pieczeni i pulchnych dziewuch, kt�re mia�y urzeczywistni� si�, jak s�dzi�, dzi�ki pieni�dzom Conana. Wybieg� zza rogu ulicy i omal nie wpad� na dw�ch m�czyzn, kt�rzy odskoczyli, by unikn�� zderzenia. Mamrocz�c jakie� przeprosiny ma�y mnich wlepi� kr�tkowzroczne oczy w ponurego cz�owieka, kt�remu spad� kaptur peleryny. Zdumienie nie pozwoli�o na zachowanie w�a�ciwej mu rozwagi. � Setyta Menkara! � zawo�a� piskliwie. � Ty tutaj?! Jak �miesz, wyznawco nikczemnego w�a! Podnosz�c g�os w szlachetnym oburzeniu, Ninus zacz�� wzywa� stra�e. Ciskaj�c przekle�stwa Zarono poci�gn�� swego towarzysza, by ponagli� go do ucieczki, ale Stygijczyk wyrwa� si� i spojrza� na niego p�on�cymi oczyma. � Ten ma�y wieprz mnie zna! � zasycza�. � Zabij go szybko albo b�dziemy wszyscy zgubieni! Zarono nie waha� si� d�u�ej ni� mgnienie oka: chwyci� sztylet i pchn��. �ycie jednego n�dznego zakonnika nic dla niego nie znaczy�o; wa�ne by�o, by unikn�� konieczno�ci odpowiadania na pytania stra�nik�w. B�ysk stalowego ostrza w s�abym �wietle �witu zgas� przebijaj�c szaty mitraisty. Ninus zatoczy� si� ze zd�awionym okrzykiem, zacz�� z trudem �apa� powietrze i upad� bezw�adnie na bruk. Z ust wyp�yn�a stru�ka krwi. Stygijczyk splun��. � Oby tak zgin�� ca�y tw�j parszywy r�d � burkn��. Rozgl�daj�c si� nerwowo dooko�a, Zarono pospiesznie wytar� ostrze o p�aszcz le��cego. � Chod�my st�d � warkn��. Oczy Stygijczyka zatrzyma�y si� jednak na wybrzuszeniu pod tunik� Ninusa. Przykucn�� i wyj�� niewielki zw�j pergaminu spod okrycia mitraisty. Obur�cz rozwin�� dokument. � Jaka� mapa � zamy�li� si� czarownik. � My�l�, �e przy odrobinie wysi�ku potrafi�bym rozszyfrowa� � P�niej, p�niej � nagli� Zarono. � Pospieszmy si�, bo stra� nas znajdzie! Menkara skin�� g�ow� i schowa� zw�j. Dwaj m�czy�ni oddalili si� ukradkiem przez czerwieniej�ce opary �witu, zostawiaj�c Ninusa rozci�gni�tego na bruku. Napojony pod�ym winem, po nierozstrzygni�tej b�jce z szyderc� Zaronem i wielu godzinach bezczynnego oczekiwania, Conan wpada� w coraz gorszy humor. Niespokojny jak dziki kot, miota� si� po zadymionym pokoju, kt�rego sufit znajdowa� si� niewiele wy�ej od jego g�owy. Mimo, �e jeszcze niedawno Gospoda pod Dziewi�cioma Nagimi Mieczami by�a przepe�niona, teraz zosta�o tu zaledwie kilku go�ci, takich jak tercet pijanych marynarzy roz�o�onych w k�cie. Dwaj z nich �piewali szanty fa�szuj�c straszliwie, a trzeci spa�. �wiecowy zegar oznajmi� Conanowi, �e nadchodzi �wit. Ninus by� ju� kilka godzin sp�niony. Co� musia�o si� sta� ma�emu zakonnikowi, kt�ry nigdy tak si� nie sp�nia�, gdy mia� otrzyma� pieni�dze. Conan warkn�� do t�giego karczmarza po zingara�sku z barbarzy�skim akcentem: � Sabral! Wychodz� zaczerpn�� �wie�ego powietrza. Gdyby kto� pyta�, wr�c� za chwil�. Na zewn�trz deszcz ju� przesta� pada�, jeszcze tylko woda skapywa�a z dach�w. Czarna chmura rozproszy�a si� i odp�yn�a. Srebrny ksi�yc wyjrza� znowu, o�wietlaj�c ostatnie chwile nocy, ale zacz�� ju� bledn�c w �wietle �witu. Ob�oki pary unosi�y si� nad ka�u�ami. Przeklinaj�c siarczy�cie, Conan st�pa� ci�ko po mokrym bruku zamierzaj�c okr��y� budynek, w kt�rym mie�ci�o si� Dziewi�� Nagich Mieczy. W duszy przeklina� Ninusa. Przez tego ma�ego �wi�toszka straci porann� bryz�, kt�ra unios�aby jego ��obuza� z portu w Kordafie. Bez niej b�d� chyba musieli spu�ci� szalup�, kt�ra mozolnie odholuje ich w morze. W pewnym momencie stan�� jak skamienia�y. Zwini�ta w wype�nionym deszcz�wk� rynsztoku, ukaza�a si� jego oczom bezkszta�tna kupa ub�oconych szmat i rozpostarte ko�czyny. Rozejrza� si� na prawo i lewo po dachach, sieniach i wylotach ulic w poszukiwaniu �lad�w zaczajonych napastnik�w. Delikatnie odsun�� na bok po�� ci�kiej peleryny, u�atwiaj�c sobie dost�p do miecza w pochwie. W tej dzielnicy starego miasta trup nie by� niczym niezwyk�ym. Rz�dy rozpadaj�cych si� ruder przy kr�tych alejach by�y przystani� dla z�odziei, morderc�w i innych m�t�w. A tam, gdzie le�y ofiara, cz�sto w pobli�u czai si� napastnik. Conan dawno ju� nauczy� si� ostro�no�ci w podobnych przypadkach. Cicho jak skradaj�cy si� lampart, krzepki Cymeryjczyk zbli�y� si� do skulonej postaci i ukl�k� przy niej. Jedn� r�k� ostro�nie odwr�ci� j� na plecy. �wie�a krew po�yskiwa�a ponuro w czerwonawej po�wiacie brzasku. Kaptur zsun�� si� ods�aniaj�c twarz. � Do kro�set! � mrukn�� Conan, jako �e ujrza� by�ego rabusia i duchownego, Ninusa z Messantii, na kt�rego czeka� ju� od dawna. Szybkimi ruchami przeszuka� zw�oki. Mapa, kt�r� Ninus obieca� dostarczy� do tawerny, by mu j� sprzeda�, znikn�a. Conan przysiad� na pi�tach, a my�li przelatywa�y mu przez g�ow� pod pos�pnym, niewzruszonym obliczem. Kto chcia�by �mierci niewa�nego, ma�ego ksi�ulka, kt�ry mia� w sakiewce ledwie par� miedziak�w? Mapa by�a jedyn� przedstawiaj�c� jak�kolwiek warto�� rzecz�, kt�r� zakonnik m�g� mie� przy sobie. A skoro jej nie by�o, logika nakazywa�a stwierdzi�, �e nieszkodliwy Ninus zosta� zasztyletowany po to, by jego zab�jca m�g� j� sobie przyw�aszczy�. Wschodz�ce s�o�ce o�wietli�o na czerwono wie�e i kraw�dzie dach�w w starej Kordafie. W tym �wietle wulkan w oczach Conana wybuch� gwa�townym, niebieskim p�omieniem. Zaciskaj�c pokiereszowane pi�ci olbrzymi Cymeryjczyk poprzysi�g�, �e kto� w�asn� krwi� zap�aci za ten czyn. Cymeryjczyk delikatnie uni�s� ma�e cia�o w swych pot�nych ramionach i szybko pod��y� z powrotem do �Dziewi�ciu Nagich Mieczy�. Wszed�szy do �rodka szczekn�� na karczmarza: � Sabral! Pok�j i lekarza, szybko! Karczmarz wiedzia�, �e gdy Cymeryjczyk m�wi� tym tonem, nie mo�na by�o zwleka�. Pospiesznie zaprowadzi� Conana z jego brzemieniem po rozklekotanych schodach na pi�tro. Nieliczni pozostali go�cie odprowadzali ich wzrokiem pe�nym ciekawo�ci. Patrzyli na wysokiego m�czyzn�, prawie olbrzyma, niezwykle silnej budowy. Ciemna, opalona, pokryta bliznami twarz pod zniszczonym kapeluszem �eglarskim by�a g�adko wygolona, a ci�kie rysy okala�a kanciasto przystrzy�ona grzywa czarnych, zmierzwionych w�os�w. G��boko osadzone niebieskie oczy spogl�da�y spod wydatnych ciemnych brwi. Cymeryjczyk ni�s� cia�o kap�ana z tak� �atwo�ci�, jakby by�o to ma�e dziecko. W tawernie nie by�o nikogo, z za�ogi Conana. Korsarz chcia� mie� pewno��, �e gdy spotka si� z Ninusem, nikt nie us�yszy o mapie i ukrytym skarbie. Nie chcia�, by roznios�o si� to w�r�d za�ogi, zanim b�dzie got�w sam im powiedzie�. Sabral zaprowadzi� go do pokoju zarezerwowanego dla znamienitszych go�ci. Conan k�ad� ju� Ninusa na ��ku, ale powstrzyma� si�, gdy karczmarz wyszarpn�� spod mnicha prze�cierad�o. � �adnej krwi na mojej najlepszej po�cieli!� � powiedzia�. � Do diab�a z twoj� po�ciel�! � warkn�� Conan, k�ad�c cia�o kap�ana na sienniku. Gdy Sabral sk�ada� po�ciel, Conan zbada� Ninusa. Mnich oddycha� s�abo, a jego serce bi�o jak oszala�e. � �yje jeszcze � mrukn�� Conan. � Zab