Pieśni łaciatych krów okładka

Średnia Ocena:


Pieśni łaciatych krów

Historia złego człowieka, który musiał ocalić świat Bernard Witten nie lubi ludzi, a zwłaszcza marzycieli. Kłopot w tym, że w jego warmińskiej wsi żyje ich wielu. Wierzą w dyduki, leczą się u Baby, a o tym, jak żyć, szepcą im duchy. To tutaj Śmierć wyczytuje nazwiska z kartki (i czasem się myli), diabły wpadają z wizytą do księdza i można zaprosić lisa na wesele. Za takie bzdury Bernard najchętniej wybiłby wszystkim zęby. Kiedy jednak ponad Warmię nadciąga wyniszczająca susza, słońce wypala ziemię i ludzi, a magia przestaje działać, mieszkańcy rozpaczliwie poszukują ratunku. A tylko Bernard Witten wie, jak uratować wieś przed katastrofą. Wierzy jednak, że przemieniać coś na Warmii to jakby popełniać grzech. I że niezły gospodarz nie zmienia się nigdy. Bo jest tylko jedna Warmia i jeden Bernard Witten. Łukasz Staniszewski w własnej wciągającej warmińsko-magicznej powieści omówił historię mityczną, a zarazem bardzo współczesną, w której czarny humor, ironia i erotyzm wtórują pieśni o końcu i początku świata. Łukasz Staniszewski - pisarz, dramaturg i twórca słuchowisk radiowych. Zadebiutował literacko w 2020 roku zestawem opowiadań „Małe Grozy”, jest laureatem wielu nagród literackich i teatralnych, m.in. Nagrody im. Byrskich, wyróżnień Instytutu Teatralnego, a także konkursów prozatorskich. Związany z Olsztynem, inspiruje się Warmią, gdzie profanum przemienia się w sacrum. Tworzy w ciszy – czasem dla radia, czasem dla teatru, zawsze dla ludzi. „Gotowi? Zaczynając tę lekturę, zanurzycie się w obfitym i niespodziewanym. Skowycze, warmińska wieś, stają się areną, na której mieszają się ze sobą sprawy ludzkie, nie-ludzkie i iście demoniczne. Oto precyzyjny spis człowieczych sił, słabości, żądz i lęków. Pragnienie odmieniane tu jest na dużo sposobów." Małgorzata Lebda poetka, pisarka, autorka powieści „Łakome" „Pieśni łaciatych krów” to książka ebook o końcu świata. O deszczu i suszy. O Bernardzie Wittenie, który nie jest dobrym człowiekiem, i muszą przyznać to nawet czarty i dyduki. O tym, jak omówić człowieka za pomocą paru zdań zanotowanych w zeszycie, który można później zakopać w ziemi. O podróżach w zaświaty i o zmarłych, którzy działają na nerwy. I o złości, ponieważ w wiecznym gniewie Bernarda niejeden raz będziemy rozpoznawać samych siebie." Radek Rak pisarz, twórca „Baśni o wężowym sercu” Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Szczegóły
Tytuł Pieśni łaciatych krów
Autor: Staniszewski Łukasz
Rozszerzenie: brak
Język wydania: polski
Ilość stron:
Wydawnictwo: Znak Literanova
Rok wydania: 2025
Tytuł Data Dodania Rozmiar
Porównaj ceny książki Pieśni łaciatych krów w internetowych sklepach i wybierz dla siebie najtańszą ofertę. Zobacz u nas podgląd ebooka lub w przypadku gdy jesteś jego autorem, wgraj skróconą wersję książki, aby zachęcić użytkowników do zakupu. Zanim zdecydujesz się na zakup, sprawdź szczegółowe informacje, opis i recenzje.

Pieśni łaciatych krów PDF - podgląd:

Jesteś autorem/wydawcą tej książki i zauważyłeś że ktoś wgrał jej wstęp bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zgłoszony dokument w ciągu 24 godzin.

 


Podgląd niedostępny.

 

promuj książkę

To twoja książka?

Wgraj kilka pierwszych stron swojego dzieła!
Zachęcisz w ten sposób czytelników do zakupu.

Recenzje

  • Efemerycznoscchwil

    Nie każda apokalipsa przychodzi z hukiem i ogniem. Czasem zaczyna się cicho, niemalże niezauważalnie – od wyschniętej studni, spękanej ziemi i powolnej suszy, która zaciska pętlę wokół małej warmińskiej wsi. To nie jest koniec świata, który znamy z religijnych ksiąg, ale katastrofa na swoich warunkach: brutalna, ludzka i okrutnie prawdziwa.W centrum tego wiru stoi Bernard – człowiek twardy jak skóra na starym dębie, skryty i zgorzkniały. Ten, który nie ufa ludziom, gardzi marzycielami i magią, a jednak jest uwięziony w świecie, gdzie duchy, przesądy i zamierzchłe wierzenia stale rządzą codziennością. To antybohater z krwi i kości – nieprzystępny, zgryźliwy, na pozór pozbawiony ciepła, a jednak pełen sprzeczności, których nie da się zignorować.Właśnie on, choć nie chce, staje się odpowiedzialny za dzieje całej wioski, a może i świata. Jego chciwość i pragmatyzm, którymi kierował się przez całe życie, uruchamiają mechanizm katastrofy. Jednak to dopiero początek jego drogi, na której będzie musiał przełamać swoje bariery i odnaleźć coś, co od dawna było mu obce: człowieczeństwo. Zmiana Bernarda nie jest prosta ani szybka. To proces pełen bólu, zwątpienia i konfrontacji z samym sobą. Obserwujemy, jak restrykcyjna zewnętrzność postaci pęka pod naporem wydarzeń. Musi nauczyć się dostrzegać coś więcej niż tylko wymierne korzyści i twarde fakty. Musi w końcu zrozumieć, że świat nie jest czarno-biały, a odpowiedzi nie zawsze są logiczne i proste. W miarę jak apokalipsa zaczyna spowalniać czas, Bernard odkrywa, że magia, wiara i ludzka wrażliwość nie są wytworem zbiorowej wyobraźni, ale integralną częścią życia, tak samo ważną jak ziemia pod stopami. To przejście od chłodu do wrażliwości, od izolacji do współodczuwania, choć momentami może wydawać się mniej przekonujące czy nieco wymuszone, niesie ze sobą ogromne emocje. Bohater zmuszony jest zmierzyć się z swoją chroniczną samotnością, gniewem i beznadzieją. Jego zmiana to bolesny proces rozkładu dawnego „ja” i narodzin czegoś nowego, bardziej ludzkiego i kruchego. W tym sensie Bernard staje się lustrem naszych czasów – pragmatykiem, który musi odnaleźć duszę w świecie zdominowanym przez cynizm. „Pieśni łaciatych krów” pozostają z czytelnikiem długo po zamknięciu ostatniej strony, zasiewając w duszy cichy, lecz niepokojący szept: że Warmia – z jej duchami, dydukami i babami – nie kończy się na mapie, ale żyje gdzieś głębiej, w nas wszystkich, jeśli tylko umiemy prawdziwie słuchać.

  • pati9475

    W "Pieśniach łaciatych krów" przenosimy się do małej wsi na Warmii, gdzie życie toczy się powoli, ludzie wierzą w dyduki i leczą się rytuałami, a Bernard Witten, jako jeden z najbogatszych gospodarzy, ma tego wszystkiego dość. Gdy nadciąga jednak wyniszczająca susza, jedynie on wie jak i może uratować wioskę. Tylko... czy będzie chciał? To bardzo oryginalna historia, w której w mikrokosmosie hermetycznej przestrzeni zamyka się świat i jego mała apokalipsa. Przenosiny literackie do Skowycz nie są sielską, lekką wycieczką. Stąd wychodzi się ubrudzonym zepsuciem dusz, a im bardziej wydaje nam się ta opowiadanie nierzeczywista czy ironicznie obleczona w czarny humor, tym więcej dostrzegamy jej aktualności i uniwersalności. Agrarność splata się tu z metafizyką, a onirycznie senne wizje przeplatają się płynnie z rzeczywistością... choć w pewnym momencie granice się zacierają, splatając wymiary w jednym, silnym uścisku, którego łącznikiem jest przede wszystkim Bernard. Jako ważna postać to przykład absolutnego antybohatera, do którego ciężko zapałać sympatią, gdy obserwuje się jego katarktyczną potrzebę czynienia zła. Jako swoisty Noe w negatywie przygotowuje się na klęskę, nie powodzi a suszy, lecz nie z chęci ocalenia innych - wprost przeciwnie. Staje się katalizatorem budzenia zwierzęcych potrzeb i żądz, gdzie jego krowy i świnie wydają się bardziej ludzkie, niż mieszkańcy wsi, przyoblekający się w animalistyczne twarze i próbujący ubrać całą własną egzystencję w kilka zdań. Rozpaczliwa erotyka, potrzeba bycia zauważonym czy spełnionym jest tak ważna, jak woda, której brakuje - w tym miejscu wszystko ma własną cenę, lecz niczym nie można się nasycić. To wielowymiarowa książka, pełna przestrzeni do szukania odniesień i refleksji, która pozostawia po sobie ślad po lekturze i o której można rozprawiać długo. Jeśli cenicie nietuzinkową, współczesną literaturę piękną, to sięgnijcie! 💚

  • achrzanek

    Macie czasem tak, że po pewne książki sięgacie ze względu na samą okładkę albo tytuł? Ja tak! Okładka to pierwszy element, który przyciąga wzrok i choć mówi się by nie oceniać książki po okładce, to jednak w moim przypadku losy się tak, że najczęściej nie mogę przejść obojętnie na widok czegoś co mnie zachwyciło. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem oprawę do „Pieśni łaciatych krów”, w ciągu ułamków sekund w mojej głowie zbudował się pewien obraz, nastrój, skojarzenie. Dopełnieniem tego był tytuł a także opis sugerujący, że sięgając po tę lekturę mogę mieć do czynienia z czymś niepokojącym. Z czymś, co połączy historię mityczną ze współczesnością. A do tego Warmia i społeczność wsi – nierzadko małej grupy ludzi, gdzie każdy się zna i nic nie umknie uwadze sąsiadów. Kończąc tę książkę i odkładając ją na półkę doszedłem do wniosku, że dawno nie czytałem niczego podobnego i tak wyjątkowego. Całość jest mocno nieoczywista i w moim przekonaniu wymyka się gatunkowym szufladkom. Opowieść wybiega poza słynne schematy i prawdopodobnie w tym tkwi jej największa siła. Głównym (anty)bohaterem jest tutaj Bernard – człowiek, którego prawdopodobnie nie da się lubić, a który trzeba przyznać ma łeb na karku i z pełną determinacją dąży do celu. W momencie, kiedy nadchodzi susza to właśnie w nim pokładane są największe nadzieje. Twórca pisze w taki sposób, jakby czuł i nieźle znał dane miejsce, czyli tamtejszą wieś i jej okolice. Bywa sugestywnie, ironicznie a niekiedy poważnie. Nie brakuje także czarnego humoru i poetyckości. Przedziwna to mieszanka, lecz bardzo strawna i wciągająca. Zachęcam Was do tego abyście sięgnęli po to CUDO i sami przekonali się o jego wyjątkowości. Myślę sobie, że każda próba zrecenzowania tej książki jest z góry skazana na porażkę, ponieważ jej prawdziwa siła tkwi w osobistym doświadczeniu i chyba każdy czytelnik odbierze ją inaczej.