4606

Szczegóły
Tytuł 4606
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4606 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4606 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4606 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Glen Cook Zapada cie� wszystkich nocy Tom pierwszy cyklu �Imperium grozy� Jan Kar�owski Data wydania orygina�u: 1979 Data wydania polskiego: 1999 Wydanie I Spis tre�ci�PROLOG: Lato 994 roku OUI; � Od ufundowania Imperium Ilkazaru; � Koniec polowania �JEDEN: Lata 583-590 OUI; � Wkracza na aren� �wiata �DWA: Jesie� 995 roku OUI; � Na d� z G�r Strachu �TRZY: Jesie� � Wiosna 995-996 roku OUI; � Z ust G�upca �CZTERY: lata 590-605 OUI; � Jak�e samotne zosta�o miasto �PI��: Wiosna 996 roku OUI; � Zdradzona przez wszystkich �SZE��: Lato 996 roku OUI; � W sercu G�r Strachu �SIEDEM: Lata 605-808 OUI; � Nawet wr�bel sw�j dom znajduje �OSIEM: Lato 996 roku OUI; � Jej warownie niezwyci�one s� �DZIEWI��: Lato 996 roku OUI; � Za murami, kt�re si�gaj� nieba �DZIESI��: Lata 808-965 OUI; � Jaki po�ytek ma cz�owiek? �JEDENA�CIE: Jesie� 996 roku OUI; � Ognie, kt�re p�on�... �DWANA�CIE: Jesie� � Zima 996 roku OUI; � Pij� wino przemocy �TRZYNA�CIE: Lata 981-997 OUI; � W jego cieniu �y� b�dzie �CZTERNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Chocia� byli wrogami, pogodzili si� z sob� �PI�TNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Blask lec�cych strza�, jasno�� l�nienia w��czni �SZESNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Bowiem jak �mier� silna jest mi�o��, zazdro�� za� nieprzejednana niczym Otch�a� �SIEDEMNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � I my�li wzniecone nocnymi widziad�ami �OSIEMNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Jakby zapada� cie� wszystkich nocy �DZIEWI�TNA�CIE: Wiosna 997 roku OUI; � Marsz Domeny Cienia �DWADZIE�CIA: � Co si� wydarzy�o potem PROLOG: Lato 994 roku OUI; Od ufundowania Imperium Ilkazaru; Koniec polowania Za�lane b��kit�nym �wiat�em po�mieszcze�nie wy�dr���one w li�tej skale. Czte�rech m꿭czyzn ju� cze�ka�o. Wszed� pi�ty.� Mia�em racj�. � Znu��enie i okrywa�j�cy go kurz zdra�dza�y trudy prze�bytej po�dr�y.� Gwiezdny Je��dziec sie�dzi we wszystkim po uszy. � Roz�par� si� w krze��le.Po�zo�stali cze�kali.� Koszto�wa�o to �ycie dwu�nastu mo�ich ludzi, jed�nak op�a�ci�o si�. Prze�s�u�cha��em trzech m꿭czyzn, kt�rzy towa�rzy�szyli Adeptowi do Ma�lik Taus. Ich �wia�dectwo by�o prze�ko�nu�j�ce. Anio�em Ucznia oka�za� si� Gwiezdny Je��dziec.� W po�rz�dku � od�par� ten, kt�ry po�dej�mo�wa� de�cyzje. � Ale gdzie on teraz jest? I gdzie jest Jer�rad?� Dwa pyta�nia � jedna od�po�wied�. G�ra Grzmotu.Wo�bec braku reak�cji nowo przy�by�y ci��gn�� dalej.� Zgi�n�a wi�kszo�� mo�ich naj�lep�szych agent�w. Ale wia�do�mo�� do�tar�a: ma��ego sta�ruszka i skrzydla�tego konia wi�dziano w po�bli�u Grot Sta�ro��yt�nych. Jer�rad za�bra� ze sob� go��bie. Ptasznik przy�ni�s� jed�nego z nich do�k�ad�nie w chwili, gdy wr�ci�em do domu. Jer�rad od�kry� obo�zo�wi�sko sta�rego u st�p g�ry. Ma ze sob� R�g. � Ostatnia uwaga roz�brzmia�a nut� histe�rycz�nego nie�mal�e pod�nie�cenia.� Wy�ru�szamy ran�kiem.R�g ten, R�g Gwiezd�nego Je�d�ca, Windmjir�nerhorn, za�s�y�n�� jako r�g ob�fito��ci. Cz�owiek, kt�ry po�tra�fi�by wy�drze� go z r�k w�a��ci�ciela i pod�po�rz�d�ko�wa� swoim roz�ka�zom, nie po�trze�bo�wa�by troszczy� si� ju� o nic, m�g�by two�rzy� bo�gactwa zdolne ku�pi� ca�y �wiat.Ca�a pi�tka snu�a ma�rze�nia o od�bu�do�wie daw�nego im�pe�rium, za�gra�bio�nego ich przodkom.Czas po�grze�ba� ich im�pe�rium. Nie by�o ju� na �wie�cie niszy, kt�r� mo�g�oby wy�pe��ni�. To by�y ma�rze�nia, nic wi�cej. Wi�kszo�� z nich do�sko�nale zda�wa�a sobie z tego spraw�. Jed�nak nie�zmiennie trwali przy swoim, wie�dzeni si�� tra�dycji, ch�ci� spro�sta�nia wy�zwa�niu oraz za�pa��em prze�pe��nia�j��cym tych dw�ch, kt�rzy roz�ma�wiali. * * *� Tam w dole � oznajmi� Jer�rad, wskazuj�c na po�gr���ony w wie�czor�nym p�mroku g��boki, poro��ni�ty zie�lo�nymi so�snami w��w�z. � Obok wo�do�spadu.Reszta z tru�dem zdo��a�a do�strzec nik�n�cy w od�dali dym obo�zo�wego ogni�ska.� Co on za�mie�rza?Jer�rad wzruszy� ra�mio�nami.� Tylko tam sie�dzi. Od mie�si�ca. Z wy�j�t�kiem jed�nej nocy w ubie�g�ym tygo�dniu, kiedy to po�fru�n�� na koniu gdzie� z po�wro�tem na wsch�d. Wr�ci� na�st�p�nego dnia przed zmierz�chem.� Wiesz, jak tam zej��?� Do�t�d nie pod�cho�dzi��em bli�ej. Nie chcia�em go prze�stra�szy�.� W po�rz�dku. Le�piej od razu za�bierzmy si� do tego. Wy�ko�rzy�stajmy reszt� �wiat�a, jaka nam zo�sta�a.� Roz���czmy si� i wpad�nijmy na niego ze wszyst�kich stron. Jer�rad, co�kol�wiek si� sta�nie, nie po�zw�l mu do�pa�� Rogu. Za�bij go, je�li b�dzie trzeba.By�o po p�nocy, kiedy za�ata�ko�wali starca, a za�cz�liby jesz�cze p�niej, gdyby nie wze�szed� ksiꭿyc.Gwiezdny Je��dziec obu�dzi� si� na od�g�os kro�k�w i z osza�a�mia�j�c� pr�d�ko��ci� rzuci� w kie�runku Rogu.Jer�rad sko�czy� pierwszy, z no��em w d�oni. Sta�rzec w p� drogi zmieni� kie�runek ruchu i wy�kona� za�dzi�wia�j�cy skok na grzbiet skrzydla�tego konia. Zwierz� wzbi�o si� w niebo w�r�d od�g�o�s�w przy�po�mi�naj��cych �opot smo�czych skrzyde�.� Wy�mkn�� si�! � z�o�rze�czy� przy�w�dca. � Prze�kl�ty! Prze�kl�ty! Prze�kl�ty!� Szybko�nogi stary pier�dziel � za�uwa��y� kt�ry�.� Co za r�nica? � po�wie�dzia� Jer�rad. � Mamy to, po co przy�szli��my.Przy�w�dca uni�s� p�katy R�g.� Tak. Teraz ju� go mamy. Zal���ek No�wego Im�pe�rium. A Wia�tro��ak b�dzie jego ka�mie�niem w�giel�nym.� Chwa�a Im�pe�rium! � wy�krzykn�a reszta, wzo�rem swych przodk�w, acz�kol�wiek z r�nym entu�zja�zmem.Z wy�soka do�bieg� st�u�miony, odle�g�y d�wi�k, kt�ry m�g� by� echem �miechu. JEDEN: Lata 583-590 OUI; Wkracza na aren� �wiata Kiedy kaci w kap�tu�rach wznosili ozdobnie cio�sany pal stosu, dziecko p�a�ka�o u ich st�p. Gdy przy�pro�wa�dzili ko�biet�, o oczach czerwo�nych od p�a�czu i roz�wi�chrzonych w�o�sach, chcia�o do niej po�biec. Kat po�chwyci� je deli�kat�nie i z�o��y� w ra�mio�nach zdu�mio�nego sta�rego wie��niaka. Gdy m꿭czy�ni w kap�tu�rach roz�k�a�dali wo�k� niej wi�zki chru�stu, ko�bieta w nie�mym b�a�ganiu pa�trzy�a na dziecko i m꿭czy�zn�, nie wi�dz�c nic poza nimi. Ka�p�an udzieli� jej sa�kra�ment�w, po�nie�wa� we�d�ug jego reli�gii by�a bez winy. Za�nim po�wr�ci� na przy�pi�sane mu w czas ob�rz�du miej�sce, po�trz��sn�� ja�skrawo po�ma�lo�wa�nym kro�pi�d�em z ko�skiego w�o�sia nad jej po�tar�ga�nymi w�o�sami, ob�sy�puj�c j� u�mie�rza�j��cym b�l py��kiem lo�tosu snu. Za�into�no�wa� mo�dli�tw� za jej dusz�. G��wny oprawca da� znak, by za�czy�na�. Jego po�moc�nicy przy�nie�li g�owni�. Kat przy�o�y� j� do wi��zek chru�stu. Ko�bieta spo�gl��da�a na swoje stopy, jakby nie ro�zu�mie�j�c, co si� dzieje. A dziecko nie prze�sta�wa�o p�a�ka�.Rol�nik, z cha�rak�tery�styczn� dla wie��nia�k�w szorstk� deli�kat�no��ci�, po�cie�sza� ch�opca i od�ni�s� go do miej�sca, sk�d nic ju� nie mo�gli us�y�sze�. Wkr�tce ma�y prze�sta� szlo�cha�, jakby po�go�dzi� si� z okrutnymi ka�pry�sami Prze�zna�cze�nia. Stary cz�owiek po�sta�wi� go na ulicy wy��o�o�nej bru�ko�wan� kostk�, lecz nie wy�pusz�cza� z d�oni jego r�ki. Sam zna� go�rycz �alu i wie�dzia�, �e strata musi do�zna� uko�jenia, aby nie prze�ro�dzi�a si� w za�cie�k�� nie�na�wi��. Ten ch�o�piec pew�nego dnia zo�sta�nie m꿭czy�zn�.M꿭czy�zna i ch�o�piec prze�ci�skali si� przez roz�ba�wione t�umy � Dzie� Eg�ze�kucji zaw�sze by� w Ilka�zarze �wi�tem � ma�lec pod�ska�kiwa�, aby na�d���y� za ma�sze�ruj��cym szybko wie��nia�kiem. Otar� �zy wierzchem brudnej d�oni. Opu��ciw�szy oko�lice Pa��acu, wkroczyli w dzielnic� slums�w, a po�tem po�szli cuchn��cymi uliczkami, pod g�sz�czem roz�wie�szo�nego pra�nia, a� do�tarli do placu zwa�nego Ryn�kiem Wie��nia�k�w. Stary cz�owiek za�pro�wa�dzi� ch�opca na stra�gan, za kt�rym w�r�d me�lo�n�w, po�mi�do�r�w, og�rk�w i war�ko�czy ku�ku�rydzy roz�sia�d�a si� star�sza ko�bieta.� Wi�c � za�gad�n�a d�wi�cz�nym g�o�sem. � C�e� ty przy�pro�wa�dzi�, Royal?� Ach, zo�bacz, Mama, ja�kie bie�dactwo � od�par�. � Wi�dzisz te smugi �ez? Chod� tu, chod�, do�sta�niesz co� s�od�kiego. � Pod�ni�s� ch�opca i wszed� za stra�gan.Ko�bieta przetrz��sn�a ma�e za�wi�ni�tko i wy�ci��gn�a cu�kie�rek.� Pro�sz�, ma�y. To dla cie�bie. Si�d�, Royal. Za go�r�co, �eby w��czy� si� po mie��cie � spoj�rza�a nad g�ow� ch�opca i py�ta�j�co unio�s�a brwi.� Go�r�cy dzie�, o tak � od�par� Royal. � Lu�dzie Kr�la zn�w spa�lili cza�row�nic�. By�a m�oda. Czarny kap�tur kaza� mi za�bra� stamt�d dziecko.Sto�j�cy w cie�niu starej ko�biety ch�o�piec �a�o��nie spo�gl��da� wiel�kimi oczami. Lew� pi�stk� przy�ci�ska� do ust twardy jak ka�mie� cu�kie�rek. Praw� ocie�ra� resztki p�y�n��cych �ez. Ale ju� ucich�. Wy�gl��da� ni�czym ma�y bo��ek.� Po�my��la��em sobie, �e mo�gli�by��my go wy�cho�wa� � po�wie�dzia� Royal mi�kko, nie�pew�nie. My�l ta zaha�cza�a o bole�sne dla obojga kwe�stie.� To wielka od�po�wie�dzialno��, Royal.� Tak, Mama. Ale sami nie mamy dzieci. Jed�nak kiedy nas za�brak�nie, b�dzie komu zo�sta�wi� go�spo�dar�stwo, a i on b�dzie mia� z czego wy��y�. � Nie po�wie�dzia� tego jasno, ale zro�zu�mia�a, �e od�da�by go�spo�dar�stwo ka��demu, byle nie kr�lowi, kt�ry odziedzi�czy je, je�li nie b�d� mieli po�tomka.� Od�t�d b�dziesz przy�gar�nia� wszystkie sie�roty, jakie znaj�dziesz?� Nie. Lecz wy�cho�wa�nie tego jest obo�wi�zkiem, kt�ry na�o��y�a na nas �mier�. Jak mie�liby��my J� zlek�ce�wa��y�? Poza tym czy� po�przez wio�sny i lata, a� po je�sie�nie, nie �yli��my roz�paczliw� na�dziej�, �e drzewo kie�dy� wyda owoc? Czy mam s�u��y� tej ziemi jak nie�wol�nik, ty za� tu sprzeda�wa� jej plony po to jedy�nie, aby zo�sta�wi� po sobie tro�ch� sre�bra za�ko�pa�nego pod pod��og� dre�wutni? Albo �eby star�czy�o na ch�opski gr�b?� W po�rz�dku. Ale jeste� zbyt do�bry jak na ten �wiat. Cho�by dla�tego, �e po��lu�bi�e� mnie, wie�dz�c, i� je�stem bez�p�odna.� Nigdy nie �a��o�wa��em.� Za�tem zga�dzam si�.Dziecko przyj�o to wszystko w mil�cze�niu. Kiedy sta�ruszka sko�czy�a, od�j�o r�k� od oczu i po�o��y�o w jej z�o��o�nych na po�do�ku d�o�niach. * * *Dom Roy�ala, po�o��ony nad brze�giem Aeos, dwie ligi w g�r� rzeki od mia�sta Ilka�zar, na�pe�ni� si� �y�ciem. Po�mieszcze�nia, nie�gdy� po�kryte pa�tyn� i ku�rzem, z wolna ob�ra�ca�j�ce si� w ruin�, za�ja��nia�y no�wym bla�skiem. Ma���e�stwo wy�do�by�o z kry�j�wki mo�net�, za kt�r� ku�pili farby, gwo�dzie i tka�nin� na za�s�ony. Mie�si�c po przy�byciu dziecka dom wy�gl��da� jak nowy. Po�kryte daw�niej sko�rup� brudu garnki i pa�telnie l�ni�y teraz nad pale�ni�skiem. Wy�mie�ciono na�gro�ma�dzone nie�czy�sto�ci, spod kt�rych uka�za�a si� pod��oga z twar�dego drewna. Na da�chu z�o�tym bla�skiem l�ni�a nowa strzecha. Nie�wielki po�k�j na ty��ach domu prze�obra�zi� si� w ba��niowy �wiat, z ma��ym ��ecz�kiem, szafk� r�cz�nej ro�boty i jed�nym krze�s�em dla dziecka.Zmiana by�a na tyle wy�ra�na, �e nie usz�a ni�czy�jej uwagi. Przy�szed� kr�lew�ski po�borca, aby ode�bra� na�le�ne po�datki. Royal i sta�ruszka w�a��ci�wie nie zwr�cili na� uwagi.Lecz cho� ofia�ro�wali mu ca�� sw� mi��o�� i serce, dziecko nigdy nie po�wie�dzia�o �dzi�kuj�. By�o do�� grzeczne, nie sprawia�o k�o�po�t�w i w ja�ki� smutny spo�s�b ko�cha�o ich, ale ani razu si� nie ode�zwa�o � cho� cza�sem, p�n� noc�, Royal s�y�sza�, jak p�a�cze w swoim po�koju. Przy�zwy�czaili si� do jego mil�cze�nia i z bie�giem czasu nie pr�bo�wali ju� na�k�o�ni� go do m�wie�nia. Do�szli do wniosku, �e by� mo�e nigdy nie po�trafi� m�wi�. Nie�szcz�cia tego ro�dzaju nie nale��a�y do rzad�ko�ci w mie��cie tak okrutnym jak Ilka�zar.Zim�, gdy zie�mi� po�kry�wa� �nieg, ro�dzina nie opusz�cza�a domu. Royal uczy� ch�opca zaj�� go�spo�dar�skich: stru�gania, obie�rania i �u�ska�nia ku�ku�rydzy, jak si� w�dzi i roz�wie�sza be�kon oraz po�s�u�guje pi�� czy m�otkiem. A tak�e gry w sza�chy, w kt�rych ch�o�piec wkr�tce sta� si� mi�strzem. Roy�ala cz�sto zdu�mie�wa�a jego by�stro��, za�po�mina� bo�wiem, �e dzieci nie s� wcale mniej by�stre od doro�s�ych, bra�kuje im jedy�nie wie�dzy.Mi�n�a zima. Dziecko uro�s�o i sta�o si� m��drzejsze, lecz nie ode�zwa�o si� ani s�o�wem. Na�zwali go Varth, co w ich j�zyku zna�czy�o Mil�czek. Na�de�sz�a wio�sna i Royal za�cz�� pra�co�wa� w polu. Varth towa�rzy�szy� mu, cho�dz�c za p�u�giem, roz�bija�j�c grudki ziemi bo�symi sto�pami. Wkr�tce za�kie��ko�wa�y m�ode p�dy. Varth po�ma�ga� pieli�, sta�wia� tyczki na po�mi�dory i rzu�ca� ka�mie�niami w ptaki, aby od�stra�szy� je od me�lo�n�w. Sta�ruszka uzna�a, �e w przy�sz�o��ci b�dzie do�brym go�spo�da�rzem. Wy�gl��da�o na to, �e ma za�mi��o�wa�nie do �ycia na roli.La�tem, kiedy doj�rza�y me�lony, za�czerwie�ni�y si� po�mi�dory, a ka�baczki osi��gn�y wiel�ko�� zie�lo�nych ma�czug, Varth po�ma�ga� w �ni�wach, uk�a�daj�c i �ci��gaj�c �adu�nek z wozu Roy�ala. Sta�ruszka prze�ciwna by�a temu, aby ch�o�piec wra�ca� do IIka�zaru, ale Royal uzna�, �e z pew�no��ci� ju� o wszystkim za�po�mnia�. Uda� si� wi�c z nimi na rynek, gdzie sp�dzili udany dzie�. Ich zbiory nale��a�y do naj�wcze�niej�szych, to�war by� wy�j�t�ko�wej jako��ci, za� ca�y Ilka�zar wy�leg� na ulice w po�szu�ki�wa�niu �wie��ych wa�rzyw. P�niej, kiedy po�mi�dory i dy�nia spo�wsze�dniej�, miesz�ka�cy za�czn� nimi gar�dzi�, pre�fe�ruj�c mi�so.Sta�ruszka, sie�dz�c na swoim zwy�k�ym miej�scu w cie�niu, po�wie�dzia�a:� Ad�opcja by�a s�uszna, cho�by dla�tego, �e przy�nio�s�a nam szcz�cie. Sp�jrz! Kiedy nie ma me�lo�n�w, ku�puj� po�mi�dory lub dynie.� Pora jest wczesna. Kiedy stra�gany b�d� pe�ne i zo�sta�nie jesz�cze je�dze�nia dla �wi�, sprawy nie b�d� wy�gl��da� tak we�so�o. My��lisz, �e mo�gli�by��my po�szu�ka� na�uczyciela dla Var�tha?� Na�uczyciela? Royal! Je�ste��my ch�o�pami.� Owszem, kasty ka�stami, ale ist�niej� r�w�nie� spo�soby, �eby obej�� po�dzia�y. Sre�bro jest naj�lep�szym z nich. A mamy prze�cie� tro�ch� sre�bra, kt�rego w prze�ciw�nym razie nigdy nie wy�damy. My��la��em, �e mo�e chcia�by na�uczy� si� liter. Szkoda by��oby mar�no�wa� taki umys� do prac na roli. Lecz nie chcia�bym an�ga��o�wa� w to ni�kogo bar�dziej zna�cz��cego. Naj�lep�szy b�dzie wiej�ski ka�p�an. M�g�by si� pod�j�� nauki w za�mian za �wie�e wa�rzywa i tro�ch� gro�sza dla uzu�pe��nie�nia zapa�s�w wina w prze�rwach po�mi�dzy kwe�stami.� Wi�dz�, �e ju� zde�cy�do�wa�e�, c� wi�c mog� rzec? Po�wiedzmy mu za�tem. Gdzie on jest?� Po dru�giej stro�nie placu, przy�gl�da si�, jak ch�opcy graj� w pi�k�. Przypro�wa�dz� go.� Nie, nie, po�zw�l, �e ja p�jd�. Ca�a ju� chyba zdr�twia��am. Ty lepiej pil�nuj po�mi�do�r�w. Nie�kt�re z tych m��dek po�trafi� za�wr�ci� w g�o�wie. Okradnie ci�, jak si� za�ga�pisz, pr�buj�c zaj�rze� pod roz�pi�t� blu�zeczk�. Te uszmin�ko�wane sutki...� Matka, Matka, za stary ju� je�stem na te rze�czy.� Nigdy nikt nie jest do�� stary, �eby si� nie za�pa�trzy�. � Prze�sz�a mi�dzy pu�stymi pu�d�ami po po�mi�do�rach, obok reszty dy� i ru�szy�a przez plac.Wr�ci�a po chwili, za�nie�po�ko�jona.� Tam go nie ma, Royal. Ch�opcy m�wi�, �e po�szed� sobie jak�� go�dzin� temu. Osio� te� gdzie� prze�pad�.Royal po�pa�trzy� w kie�runku za�gr�d.� Tak. W po�rz�dku. Co� mi si� wy�daje, �e wiem, do�k�d po�szed�. Te�raz ty pil�nuj kuchni czar�no�ksi�nika przed szelmo�stwem m�o�dych uczennic.Ro�ze��mia�a si� cicho, ale zaraz spo�chmurnia�a.� My��lisz, �e wr�ci� tam, gdzie...� Mhm. Mia�em na�dziej�, �e zd���y� za�po�mnie�, bo by� wtedy tak ma�y. Ale nie��atwo za�po�mnie� lekcji udzielonej przez Kr�la. �mier� na stosie to groza, senny koszmar na ca�� reszt� �y�cia. Przy�szy�kuj ja�kie� cu�kierki na nasz po�wr�t.Royal od�na�laz� Var�tha tam, gdzie si� nale��a�o spo�dziewa� � sie�dzia� okra�kiem na o�le przed bram� kr�lew�sk�. Plac by� mniej po�nury ni� za�zwy�czaj, cho�cia� ch�o�piec naj�wy�ra��niej nie przyjecha� tu po to, by ob�ser�wo�wa� po�zo�sta�o��ci po eg�ze�ku�cjach. Taki ma�y i kru�chy, przy�gl��da� si� pa�a�co�wym forty�fika�cjom. Kiedy Royal wszed� na plac, Varth ru�szy� w�a��nie w kie�runku bocznej furtki. Stra�nik � bur�kliwy wete�ran w �red�nim wieku � za�trzyma� go, do�py�tuj�c si�, czego tu szuka. Wci�� pr�bo�wa� wy�dusi� od�po�wied�, kiedy nad�szed� Royal.� Prze�pra�szam, sier��an�cie. Zbyt by��em za�j�ty pil�no�wa�niem stra�ganu. Znikn�� mi z oczu.� Och, nic si� nie sta�o, nic si� nie sta�o. Dzieciaki takie s�. Sam mam gro�madk�. Co si� dzieje na rynku? �ona na�po�my�ka�a, �e chce tam zaj�rze�.� Niech si� lepiej po�spie�szy. Me�lo�n�w ju� nie ma. Po�mi�dory i dy�nie te� za chwil� znikn�.� Wy�gl��daj mnie dzi� wie�cz�r. Od�� dla mnie dyni� i par� po�mi�do�r�w. Mam wielk� ochot� na gu�lasz. I uwa��aj, gdzie w��czy si� ten osio�. Nosi dzielnego ch�o�paka na swoim grzbiecie. � Na po��e�gna�nie cie�p�o i szczerze u�miech�n�� si� do Var�tha.Kiedy Royal od�pro�wa�dza� jad��cego na osio�ku ch�opca, Varth nie oka�zy�wa� �ad�nych emo�cji. Lecz p�niej, gdy w dro�dze przez kr�te uliczki stary wie��niak za�pyta� go, czy chcia�by na�uczy� si� sztuki pi�sania, ch�o�piec wpad� w za�chwyt. Sta�rego zdu�mia�a gwa�tow�no�� jego reak�cji. Przez mo�ment na�prawd� wy�da�wa�o si�, �e ch�o�piec wreszcie przem�wi. Lecz po chwili po�wr�ci�a ty�powa dla� apa�tia, jedy�nie na twa�rzy zna� by�o odbi�cie we�wn�trznej rado��ci.Tak wi�c kiedy ju� sprzedali ostatni� dyni�, a po�tem wr�cili we troje do domu, Royal uda� si� w od�wie�dziny do ka�p�ana ich para�fii. * * *Czas mija�, a ch�o�piec r�s�, a w wieku dzie�si�ciu lat by� r�w�nie wy�soki jak Royal i nie�mal tak samo silny. Sta�rusz�ko�wie byli uszcz�li�wieni. Dbali o niego jak o cenny klej�not, daj�c mu wszystko, co naj�lep�sze. W kraju, gdzie bie�da�kom nie�ustannie towa�rzy�szy�y cho�roby, g��d i nie�do��y�wie�nie, ch�o�piec mia� ten przywilej, �e jada� zna�ko�micie. Wy�r�s� wy�soki w kraju, gdzie wy�socy m꿭czy�ni nale��eli do rzad�ko�ci.Jego na�uka pod okiem ka�p�ana prze�bie�ga�a po�my�lnie. Szybko na�uczy� si� pisa�, cz�sto robi� no�tatki, by zre�kom�pen�so�wa� brak mowy. Jego zdol�no�ci wy�war�y na ka�p�a�nie wiel�kie wra��enie. Nie chcia� �ad�nej za�p�aty z wy�j�t�kiem oka�zjo�nal�nych pre�zen�t�w z da�r�w ziemi. Upie�ra� si�, �e uczenie ��d�nego wie�dzy ch�opca to wy�star�cza�j�co hojna za�p�ata. Wkr�tce na�uczy� Var�tha wszyst�kiego, co sam po�trafi�.Ale jak to nie�odmiennie by� musi, pew�nego dnia w domu nad rzek� w Il�kaza�rze zago��ci� smutek. Je�sie�ni�, po tym jak sprzedali na rynku ostatni� do�staw�, sta�ruszk� po�wali� atak apo�plek�sji. Raz tylko krzykn�a i za�pad�a w �pi�czk�, z kt�rej nie obu�dzi�a si� ju� nigdy. Royal bo�la� nad jej strat�, jak przy�sta�o wie�lolet�niemu mꭿowi, w ko�cu jed�nak po�go�dzi� si� z ni� z w�a��ci�wym mu sto�ickim spo�ko�jem. Mimo i� by�a bez�p�odna, prze��y�a d�u�gie, pe�ne �ycie, a pod ko�niec za�zna�a na�wet rado��ci p�y�n�cej z wy�cho�wy�wa�nia syna. Poza tym Roy�ala cie�szy�o, gdy wi�dzia�, �e Varth r�w�nie bole��nie prze��y� jej odej��cie. Cho� rzadko by�wa� wy�lewny i czu�y, nigdy nie oka�zy�wa� nie�po�s�u�sze�stwa ani lek�ce�wa��enia. My��lami b���dzi� da�leko, jakby prze�by�wa� w kra�inie cieni, gdzie �ycie nie mo�g�o go do�si�gn��.Jak to rol�nicy czy�nili od wie�k�w i wiecznie czy�ni� b�d�, Varth i Royal naj�pierw po�grze�bali zmar��, a po�tem wr�cili do prac w polu. Lecz wie��niak by� stary i jego pra�gnie�nie �ycia zga�s�o wraz ze �mierci� �ony. Wczesn� wio�sn�, w porze pierwszych sie�w�w, cicho do���czy� do niej w nocy. Varth my��la�, �e tam�ten �pi, p�ki ran�kiem nie po�trz��sn�� go za rami�.Varth zn�w p�a�ka�, gdy� ko�cha� Roy�ala, jak syn po�wi�nien ko�cha� ojca. Uda� si� do wio�ski, od�szu�ka� ka�p�ana i przy�pro�wa�dzi� go, aby od�pra�wi� ob�rz�dki po�grze�bowe. Zaj�mo�wa� si� go�spo�dar�stwem naj�lepiej, jak po�trafi�, a� do ko�ca zbio�r�w. Cz�sto sprzeda�wa� towar zbyt tanio, bo nie chcia�o mu si� tar�go�wa�. P�niej, kiedy ju� uzna�, �e pra�cuj�c przez ca�e lato, w do�sta�tecz�nym stop�niu uczci� pa�mi�� swych przy�bra�nych ro�dzi�c�w, zleci� ka�p�a�nowi sprzedanie go�spo�dar�stwa i roz�po�cz�� �ycie na w�a�sn� r�k�. DWA: Jesie� 995 roku OUI; Na d� z G�r Strachu Ravenkrak by� za�byt�ko�wym zam�kiem wy�bu�do�wa�nym tak g��boko w G�rach Kraczno�dia�skich, na wy�so�kim szczycie Can�da�reen, �e nie�wielu miesz�ka�c�w po�o��o�nych ni�ej krain wie�dzia�o o jego ist�nie�niu. Jed�nak�e sied�mioro lu�dzi po�d���aj��cych kr�tym g�r�skim szla�kiem wkr�tce sprawi�o, �e na�zwa ta za�cz�a go��ci� na wielu ustach. Sze��ciu z nich na�zwa�nych zo�sta�o Kr�lami Bu�rzy przez tych, kt�rzy ich nie znali. Po�d���ali do sto�licy po�o��o�nego naj�dalej na p�noc kraju spo��r�d wszyst�kich kr�lestw Cis-Kraczno�dia�skich, mia�sta Iwa Sko�owda.Na czele je�cha� Tur�ran, Pan na Ravenkrak. Za nim je�cha� Ri�dyeh, naj�star�szy, po�si�wia�y, o okrutnej twa�rzy, p�niej Val�ther, naj�m�odszy brat, ca��kiem przy�stojny. Na�st�pny by� Brock, po�wolny i spo�kojny, oraz jego brat bli��niak, Lu�xos. Lu�xos by� wy�soki i chudy jak chart, Brock ni�ski i mocno umiꭜniony. Na sa�mym ko�cu je�cha� Jer�rad. Inte�re�so�wa�o go wy���cz�nie po�lo�wa�nie, obo�j�tnie, czy na g�r�skiego nied�wie�dzia, czy na nie�bez�piecznego cz�o�wieka. Ra�zem sze��ciu dziwnych ludzi.Si�dm� by�a ich sio�stra, Ne�pan�the, naj�m�odsza z ro�dze�stwa. Mia�a d�u�gie, czarne w�osy, co by�o cech� ro�dzinn�. Je�cha�a dum�nie, jak na�ka�zy�wa�a god�no��, ale jej po�stawy w naj�mniejszej mie�rze nie mo�na by�o na�zwa� wo�jow�nicz� czy zwy�ci�sk�. Nie by�a to nie�po�ka�lana pani Ravenkrak, ale smutna i sa�motna ko�bieta. Nie�zwy�kle pi�kna, zbli��a�a si� do trzy�dzie�stej wio�sny swego �y�cia, jed�nak�e jej serce by�o r�w�nie zimne jak jej g�r�ski dom. Obecna po�w�ci�gli�wo�� by�a efektem sprzeciwu wo�bec za�mia�r�w braci.Mia�a ju� do�� ich in�tryg i ma�chi�nacji. Ty�dzie� wcze�niej, nie ba�cz�c na gro�b� wiecz�nego pot�pie�nia, we�zwa�a Wia�tro��aka, by prze��cze, przez kt�re obecnie je�chali, uczyni� nie�mo��li�wymi do prze�bycia. Chcia�a za�trzyma� braci w domu. Nie uda�o si�, prze�stali jej ufa� i dla�tego za�brali ze sob�.Ca�y od�dzia� nie�spo�koj�nie pod�je�cha� do P�noc�nej Bramy Iwa Sko�owda. Zgi�n�liby, gdyby zo�stali roz�po�znani. Mi�dzy Ravenkrak a mia�stem ist�nia�a nie�na�wi�� gorzka jak krew, stara jak pusz�cza i nie�uchronna ni�czym �mier�. Lecz przyjazd ich nie zo�sta� za�uwa��ony. By�a je�sie�, pora, kiedy oczeki�wano tra�pe�r�w i han�dla�rzy z p�nocy, przywo����cych ku��nie�rzom z Iwa Sko�owda sk�ry upo�lo�wa�nych latem zwie�rz�t.Do�je�chali do �r�dmie��cia, w na�t�oku ob�cych d�wi�k�w i za�pa�ch�w, wreszcie za�trzymali si� w Obe�r�y pod Ce�sar�skim So�ko��em, gdzie przez par� dni po�zo�sta�wali w ukry�ciu. Je�dynie Tur�ran, Val�ther i Ri�dyeh od�wa��yli si� wyj�� na ulice, a i to do�piero noc�. Dnie sp�dzali za�mkni�ci w swoich po�ko�jach, snu�j�c plany.Ne�pan�the, opusz�czona i sa�motna, sie�dzia�a w po�koju, za�sta�na�wia�j�c si�, co chcia�aby, a czego ba��aby si� zro�bi�. Du�o spa�a i �ni�a dwa po�wta�rza�j�ce si� sny, jeden pi�kny, drugi za� prze�ra��a�j�cy. Z�y sen zaw�sze na�st�po�wa� po do�brym.W pierwszym �nie opusz�cza�a G�ry Kraczno�dia�skie, jad�c na po�u�dnie, przez Iwa Sko�owda i Ita�ski�, do ba��niowego Dunno Scuttari lub ko�lebki za�chodniej kul�tury, Hel�lin Da�imiel, gdzie pi�kna i inte�li�gentna ko�bieta mo�g�a od�na�le�� swoje miej�sce w �wie�cie. P�niej sen prze�kszta�ca� si� nie�po�strze�enie, a� zo�sta�wa�a sama w mie��cie o ty�si�cu kryszta�o�wych wie�. Pra�gn�a mie� jedn� z tych wie� na w�a�sno��. Czu�a ogar�nia�j�c� fal� cie�p�a, zw�aszcza ile�kro� jej spoj�rze�nie za�trzymy�wa�o si� na jed�nej z nich � zaw�sze szmarag�do�wej � kt�ra nie�od�par�cie j� przy�ci��ga�a. Gdy pod�cho�dzi�a bli�ej, wzbiera� w niej l�k, ale i pra�gnie�nie. P�niej, przy dwu�dzie�stym kroku, �mia�a si� ju� tylko rado��nie i bie�g�a przed sie�bie.Zaw�sze tak samo. P�niej z mrocz�nych za�ka�mar�k�w jej m�zgu wy�l�ga�y senne koszmary. Do�tkn�� iglicy � to by�a iglica, nic wi�cej. A w�wczas z �o�sko�tem sy�pi��cych si� klej�no�t�w iglica kru�szy�a si� na ka�wa�ki. Z ruin wy�rasta� po�tworny smok.Ne�pan�the ucie�ka�a w senny kra�jo�braz, kt�ry ule�ga� prze�obra��e�niom. Mia�sto o kryszta�o�wych wie��ach sta�o si� la�sem gniew�nych, ra���cych w��czni. Wie�dzia�a, �e w��cznie nie mog� wy�rz��dzi� jej krzywdy, jed�nak�e za bar�dzo si� ich ba�a, by za�kwe�stio�no�wa� praw�dziw� przy�czyn� l�ku.P�niej bu�dzi�a si� mo�kra od potu, prze�ra��ona, pe�na po�czu�cia winy, sama nie wie�dz�c dla�czego.Cho� noce, przez sny jakie przy�no�si�y, z pew�no��ci� nie by�y nudne, Ne�pan�the nu�dzi�a si� w ci�gu dnia. Je�dyn� rze�cz�, o kt�rej mo�g�a w�wczas my��le�, by�o jej po�s�pne �ycie w Ravenkrak. Znu��y� j� wi�dok sza�rych g�r, po�kry�tych ca�u�nem �niegu i owi�ni�tych wst�gami lo�do�wych rzek, oraz wy�j�cy bez prze�rwy ark�tyczny wiatr. Zm�czy�a j� sa�mot�no�� i po�czu�cie od�rzu�cenia, rola na�rz�dzia w ob���ka�nych pla�nach braci. Nie chcia�a by� d�u��ej Kr�lem Bu�rzy, chcia�a wy�do�sta� si� na �wiat i zwy�czaj�nie �y�.W ko�cu na�de�sz�a noc, ich pi�ta noc w Iwa Sko�owda, kiedy Kr�lowie Bu�rzy po�sta�no�wili przy�st��pi� do dzia�ania. O p�nocy, gdy niebo za�snu�wa�y chmury, spo�mi�dzy kt�rych nie�kiedy ja��nia�o �wiat�o ksiꭿyca, bra�cia opu��cili go�spod�. Byli uzbrojeni.Val�ther i Ri�dyeh po�gnali ku P�noc�nej Bra�mie. Tur�ran wraz z po�zo�sta��ymi poje�cha� k�u�sem do Wie�y Ksiꭿyca, ar�chi�tek�to�nicz�nego mon�strum z sza�rego ka�mie�nia, sk�d sprawo�wano rz�dy nad mia�stem i kr�le�stwem.W pod�zie�miach, w ciemno�ci schodzili si� bru�talni m꿭czy�ni i ostrzyli mie�cze. To mia�a by� noc wy�r�w�nania pora�chunk�w z Rad� i Kr�lem.Val�ther i Ri�dyeh pod�je�chali do bramy, kt�rej pil�no�wa�o dw�ch ospa�ych stra�ni�k�w.� Kto idzie? � warkn�� jeden.� �mier�, by� mo�e � od�par� Ri�dyeh.Za��wi�sta� wy�do�by�wany z po�chwy miecz. Czu�bek ostrza za�trzyma� si� o w�os od gar�d�a stra�nika.Drugi stra�nik za�machn�� si� za�rdzewia�� w��czni�, lecz Val�ther po�chyli� si� i unik�n�� ciosu, po�tem przytkn�� sztylet do jego �eber.� Na bruk � roz�kaza�.M꿭czy�zna po�s�u�cha� roz�kazu, szcz�kn�a w��cznia. Drugi szybko po�szed� w jego �lady. Val�ther i Ri�dyeh zwi�zali ich i wrzucili do war�towni.Ri�dyeh wes�tchn��.� Gdy zo�ba�czy��em opa�da�j�c� w��czni�... � Wzruszy� ra�mio�nami.� Brama � mrukn�� Val�ther, zmieszany.St�kaj�c z wy�si�ku, unie��li za�suw� i pchn�li bram�. Ri�dyeh przy�ni�s� z war�towni po�chodni�, wy�ni�s� j� na ze�wn�trz i wy�ma�chu�j�c po�nad g�ow�, da�wa� sy�gna�y. Wkr�tce us�y�szeli od�g�osy nad�cho�dz��cych ukradkiem m꿭czyzn.Ol�brzymi m꿭czy�zna z rud� brod� wy�nu�rzy� si� z ciemno�ci. Sz�o za nim sze��dzie�si�ciu �o��nie�rzy w bar�wach Ravenkrak.� Ach, ka�pitan Grimna�son � za��mia� si� Ri�dyeh. Obj�� ku�d�a�tego ol�brzyma. � Przyby�e� na czas. �wietnie.� Tak, m�j panie. Jak si� sprawy maj�?� Jak dot�d zna�ko�micie. Ale jaki b�dzie ko�niec, to si� do�piero oka�e � od�par� Val�ther. � Mamy przed sob� naj�trud�niej�sz� cz�� za�dania. Chod� za mn�. * * *Tur�ran i po�zo�stali przy�byli pod Wie�� Ksiꭿyca do�k�ad�nie w chwili, gdy Val�ther i Ri�dyeh otwierali bram� do mia�sta i prze�ko�nali si�, �e drzwi pil�nuje tylko jeden stra�nik.� Stra�niku, jeste��my kup�cami z Ita�skii, han�dla�rzami sk�r, pro�simy o au�dien�cj� u Kr�la � po�wie�dzia� Tur�ran uprzejmie.� By� mo�e jutro wie�czo�rem. Na pewno nie dzi�siej�szej nocy. Trwa ze�bra�nie Rady Wo�jen�nej. I czy nie jest aby tro�ch� za p�no? � za�pyta� stra�nik, wy�chy�laj�c g�ow�.� Rady Wo�jen�nej?� Tak. � Sa�motni �o��nie�rze na po�ste�run�kach cz�sto by�waj� spra�gnieni to�wa�rzy�stwa. Ten stra�nik nie by� wy�j�t�kiem. Po�chy�liw�szy si� do przodu, szeptem wy�zna� im: � Po�dej�rze�wamy Ravenkrak o pod��e�ganie mo�t�o�chu. Jeden z na�szych ludzi uwa�a, �e wi�dzia� Tur�rana, przy�w�dc� tych ob���ka�nych cza�row�ni�k�w. To by� stary Seth By�ranov. Pew�nie kiep�skie wino zm��ci�o mu wzrok. Ka�wa� z niego hu�laki. Ale Kr�l go us�u�cha�. Ha? C�, by� mo�e stary dure� wie co�, czego my nie wiemy � za�chi�cho�ta�, naj�wy�ra��niej uwa��aj�c to za nie�mo��liwe. � W ka��dym razie �ad�nych au�dien�cji dzi�siej�szej nocy.� Na�wet dla Kr�l�w Bu�rzy we w�a�snej oso�bie? � za�pyta� Lu�xos. Ro�ze��mia� si� cicho, gdy stary cz�owiek drgn�� ze zdziwie�nia.� Brock, Jer�rad, zaj�mij�cie si� nim � roz�kaza� Tur�ran. Szybko zwi�zali i za�kne�blo�wali �o��nie�rza.� Lu�xos! � za�wo�a� Tur�ran, przy�bli��aj�c do �wiat�a po�chodni po�strz�piony ka�wa��ek per�ga�minu i spo�gl��daj�c na� spod przymru��o�nych po�wiek. � Kt�re schody?Trzyma� w r�ku plan wie�y na�ry�so�wany dla Val�thera przez jed�nego z owych m꿭czyzn ostrz��cych mie�cze w piw�ni�cach.� G��wne, je�li nam si� spie�szy.Tur�ran pro�wa�dzi�. Bez prze�szk�d do�tarli do kom�naty rady na szczycie wie�y. Tam pr�bo�wa� za�st��pi� im drog� ko�lejny stra�nik. Kiedy po�chyli� si�, aby po�pa�trze� na ich twa�rze, do�strzeg� w ich r�kach ob�na��one mie�cze.� Mor�dercy! � krzykn��.Cof�n�� si�, pr�bo�wa� za�mkn�� drzwi. Lecz Brock i Tur�ran ju� na�parli na nie ra�mio�nami, wcze�niej oba�liw�szy na zie�mi� obro�c�. Jer�rad poda� mu wpraw�dzie r�k�, wpierw jed�nak przy�dep�ta� ostrze mie�cza.Cz�onko�wie Rady wpa�dli w pa�nik�. T�u��ci mieszcza�nie pra�wie po�kale�czyli si� na�wzajem, wy�dzie�raj�c sobie bro� i jed�no�cze��nie wy�co�fuj�c si� pod naj�dal�sz� �cian�. Ich nie�udolny stra�nik przy��czy� si� do nich. Sam Kr�l nie drgn�� na�wet. Spa�rali��o�wa� go strach.� Do�bry wie�cz�r! � po�wie�dzia� Tur�ran. � S�y�sza��em, �e w�a��nie roz�ma�wia�li�cie o nas. Po�dejd�cie bli�ej! Nie mu�sicie si� l�ka�. Nie na�sta�jemy na wa�sze �ycie... cho�dzi nam tylko o wa�sze kr�le�stwo.Za��mia� si�.Jego we�so��o�� szybko zga�s�a. Cz�onko�wie Rady nadal trzymali bro� przy�go�to�wan� do walki.� Ravenkrak musi do�sta� to mia�sto.� Dla�czego? � za�pyta� jeden z nich. � Wskrze�sza�cie nie�na�wi�� tak dawn�, �e dzi� sta�nowi na wp� za�po�mnian� le�gend�? Wieki up�y�n�y od czasu, gdy wy�gnano st�d wa�szych przodk�w.� To co� wi�cej � od�par� Tur�ran. � Bu�du�jemy Im�pe�rium. Nowe Im�pe�rium, kt�re przy��mi wiel�ko�� Ilka�zaru. � Po�wie�dzia� to po�wa��nie, cho� wie�dzia�, �e dla jego braci ca�a histo�ria by�a ra�czej gr� wo�jenn�, ro�dza�jem sza�ch�w, w kt�rych pion�kami byli �ywi lu�dzie. We wszyst�kich pla�nach i przy�go�to�wa�niach ani on, ani bra�cia nie zwracali szczeg�l�nej uwagi na kon�se�kwencje czy koszty. Brock, Lu�xos, Jer�rad i Ri�dyeh roz�gry�wali od�wieczne fan�tazje Ravenkrak ra�czej dla roz�rywki ni� z prawdzi�wym prze�ko�na�niem.Ner�wowy �miech.� �wiatowe Im�pe�rium? Ravenkrak? Z t� garstk� ludzi? Kiedy nie po�wio�d�o si� to Ilka�za�rowi i mi�lio�nom jego miesz�ka�c�w? Je�ste� ob���kany.� Jak w�ciek�y lis � od�par� Tur�ran, od�gar�nia�j�c ciemne w�osy z czo�a. � Jak w�ciek�y lis. Za�j��em ju� Iwa Sko�owda. I to bez roz�lewu krwi.� Jesz�cze nie! � Jeden z cz�onk�w Rady po�st�pi� na�prz�d, go�tuj�c miecz.Tur�ran ze smutkiem po�kr�ci� g�ow�.� Zaj�mij si� tym g�up�cem, Lu�xos. Ale nie r�b mu krzywdy � do�da�.Lu�xos pod�szed� bli�ej, z u�mie�chem pe��nym pew�no�ci sie�bie. Jego prze�ciw�nik w wi�doczny spo�s�b za�dr�a�. Na�st�p�nie wy�kona� pchni�cie, kt�re po�winno by� �miertel�nym cio�sem. Lecz Lu�xos odbi� ostrze i wy�pro�wa�dzi� w�a�sny atak. Trzykrot�nie stal za�d�wi�cza�a o stal. Cz�owiek z Iwa Sko�owda po�pa�trzy� na swoje pu�ste d�o�nie.Sta�no�wi�o to wy�star�cza�j�c� na�uczk� dla po�zo�sta��ych.Tur�ran za�chi�cho�ta�.� Tak jak po�wie�dzia�em, zaj�mu�jemy mia�sto. Zro�bimy to bez przelewu krwi, je�li zdo��amy. Lecz je�li wam za�le�y, mo��emy za�cho�wa� �wi�to Mrocznej Pani. Wy tam. Sp�jrzcie przez okno.Po�nury, t�usty cz�owiek po�s�u�cha� roz�kazu.� �o��nie�rze � j�k�n��. � Co wy robi�cie?� Po�wie�dzia�em wam, zaj�mu�jemy mia�sto.Z gar�de� Cz�onk�w Rady wy�doby� si� po�mruk w�ciek�o��ci. Rzu�cili si� na�prz�d...� Wie�a za�bez�pie�czona, m�j panie � oznajmi� za drzwiami ba�sowy g�os. Ru�do�brody ka�pitan wprowa�dzi� do sali od�dzia� �o��nie�rzy. Po�tem ob�rzuci� spoj�rze�niem zdu�mio�nych Cz�onk�w Rady, ro�ze��mia� si� i za�pyta�: � Co mam z nimi zro�bi�?� Za�mkn�� w ich w�a�snym lochu, a� Ne�pan�the b�dzie bez�pieczna. Gdzie jest Val�ther?� Po�trze�buje�cie mnie? � Wszed� Val�ther, zdy�szany po wspi�naczce po schodach. Jego twarz zar�o�wi�a si� od pod�nie�cenia.� Tak. Zbierz swoich re�wo�lu�cjo�ni�st�w. Dzi� wie�cz�r chc� roz�po�cz�� orga�ni�zo�wa�nie no�wego rz�du. I wy�pro�wa�dzi� nasze od�dzia�y z mia�sta tak szybko, jak to tylko mo��liwe.Val�ther od�szed�.� Ri�dyeh, we� od�dzia� i przy�pro�wad� Ne�pan�the. Chc�, by za�mieszka�a tutaj jesz�cze przed wschodem s�o�ca � ci��gn�� Tur�ran.Ri�dyeh ski�n�� g�ow� i wy�szed�.Ka�pitan Tur�rana po�pro�wa�dzi� Cz�onk�w Rady do ich cel. Na�st�p�nie Kr�lowie Bu�rzy usie�dli wraz z Kr�lem Iwa Sko�owda i po�dyk�to�wali mu o�wiad�cze�nie ab�dy�kacji.Przy�sz�a Ne�pan�the. M꿭czy�ni przy�nie�li z piw�nic na�ostrzone mie�cze. Zo�sta�a ich Ksi꿭niczk�, oni za� sta�no�wili jej armi� i po�licj� � cho� �a�den z Kr�l�w Bu�rzy nie mia� do nich za�ufa�nia. Raz ju� oka�zali si� zdrajcami.Ne�pan�the po�wa��nie po�trakto�wa�a swoj� rol� i ode�gra�a j� znacznie lepiej, ni� spo�dziewali si� bra�cia. Nie�ch�tna pod�bo�jowi, po�wa��y�a si� na wiele, aby mu za�po�biec, jed�nak�e kiedy ko�nieczno�� zmu�si�a j� do dzia�ania, za�an�ga��o�wa�a si� we� z pe��nym prze�ko�na�niem. To by�o n�dzne, zgni�e mia�sto, nie�po�dobne do �ad�nego z jej sn�w � l�ka�a si�, �e w og�le nie ist�nia�o mia�sto r�w�nie pi�kne � lecz ostatecz�nie Iwa Sko�owda by�a cho�by cie�niem miej�sca z jej pra�gnie�. Sko�rzy�sta wi�c tyle, ile tylko b�dzie mo�g�a ze swoich skra�dzio�nych chwil s�awy.Usu�ni�ty z tronu Kr�l og�o�si� ofi�cjal�nie swoj� ab�dy�kacj� na�za�jutrz w po�u�dnie, cho� mia�sto ju� o tym wie�dzia�o i nie wy�da�wa�o si� sk�onne do sta�wia�nia oporu. Lud�no�� jego by�a tak bar�dzo sko�rum�po�wana, �e naj�wy�ra��niej uwa��a�a, i� nie ist�nieje nic gor�szego ni� w�a��nie oba�lony rz�d.Po�nie�wa� Tur�ran nie chcia� ostenta�cyj�nie ob�nosi� si� z w�a�dz�, co mo�g�oby roz�j��trzy� histo�ryczne ani�mo�zje, po�wi�d� wi�c swych �o��nie�rzy z po�wro�tem do Ravenkrak, po�zo�sta�wia�j�c tylko jeden plu�ton pod wo�dz� pod�le�g�ego Grimna�so�nowi po�rucz�nika Rolfa Preshki w cha�rak�terze stra�y przy�bocznej Ne�pan�the. Po�zo�stali Kr�lowie Bu�rzy zo�stali, by po�ma�ga� sio�strze w two�rze�niu rz�du, lecz pra�co�wali nie�cier�pli�wie, wy�cze�kuj�c ko�lej�nego �a�twego pod�boju. * * *Ne�pan�the sta�a przy oknie w ciemnej kom�nacie Wie�y Ksiꭿyca zu�pe��nie sama. Spo�gl��da�a na ogr�d za�lany ksiꭿy�co�wym bla�skiem. �wi�ta�o. Jej czarne w�osy, sp�ywa�j�ce na ra�miona, l�ni�y po ostatnim szczotko�wa�niu. Ta�cz�ce spoj�rze�nie ciemnych oczu ba�da�o ogr�d. Usta, pe�ne i r�owe, gdy si� u�mie�cha�a (jak�e rzadko), �ci��gni�te by�y w w��sk�, blad� kre�sk�, gdy� my��la�a o czym� nie�przyjem�nym. Po�mi�dzy brwiami pra�wie zaw�sze znaj�do�wa�a si� zmarszczka oznacza�j�ca dez�apro�bat�. Na�gle wy�rwa�a si� z za�pa�trze�nia, obr�ci�a i za�cz�a spa�ce�ro�wa�. Jej ch�d by� wdzi�czny, lecz po�zba�wiony zmy�s�o�wo��ci. Po�mimo swojego pi�kna nie wy�da�wa�a si� ko�bieca, by� mo�e dla�tego, �e zbyt d�ugo �y�a w towa�rzy�stwie twar�dych m꿭czyzn, a by� mo�e dla�tego, �e nie opuszcza� jej strach. Z�e sny na�wie�dza�y j� te�raz ka��dej nocy. Lecz w owej chwili prze��la�do�wa�y j� my�li o Ravenkrak, nie za� wspo�mnienia koszma�r�w.Urz�dzaj� sobie, my��la�a, za�baw� w pod�b�j, do�k�ad�nie jak w�wczas, gdy byli dzie�mi. Lecz teraz ju� doro��li, a to by� rze�czy�wisty �wiat, �wiat kt�ry led�wie znali. Zbyt d�ugo �yli w na sw�j spo�s�b za�baw�nym, martwym Ravenkrak. Spo�wo�do�wa�o to zmiany w ich �wiado�mo��ci. Za�mek sza�le�c�w, my��la�a, w g�rach, na naj�wy��szym z naj�wy��szych szczyt�w, wi�sz�cy po�nad kra�in� ostrych ni�czym no�e g�r�skich grzbiet�w i wiecznej zimy. Sta� tam tylko, stop�niowo kru�sze�j�c, a jego miesz�ka�cy co jaki� czas na�pa�dali na Iwa Sko�owda. Nie�szcz�sne mia�sto! Ist�nia�y jed�nak stare pora�chunki, kt�re nale��a�o wy�r�w�na�. Przodko�wie ich, wi�ce�kr�lowie Im�pe�rium w Iwa Sko�owda, po jego roz�pa�dzie prze�p�dzeni zo�stali do Kraczno�dia�n�w. Od tej chwili nie�mal ka�de po�kole�nie ich po�tom�k�w po�dej�mo�wa�o pr�b� przywr�cenia zwierzch�nic�twa feu�dal�nego ro�dziny nad Cis-Kraczno�dia�skimi pro�win�cjami daw�nego Im�pe�rium. Ma�rze�nia g�up�c�w umieraj� ostatnie.Tur�ran jak zaw�sze gra� rol� przy�w�dcy. Ale ja�kie� on po�sia�da� armie? Ha! Par� setek ludzi, w�r�d kt�rych jedy�nie od�st�pcy z Gil�dii Ru�do�bro�dego Grimna�sona nadawali si� do walki. Mimo to wsp�czu�a mia�stom na za�cho�dzie. Stan� do walki, a Tur�ran, z po�moc� Wia�tro��aka, roz�bije ich sta�ro��ytne mury i sza�cowne zamki. Nigdy do�tych�czas w ro�dzi�nie nie do�sz�o do tak rady�kal�nego pod�po�rz�d�ko�wa�nia si� pa�no�wa�niu Mocy. W ten spo�s�b do�bie�gnie ko�ca pe�wien spo�s�b �ycia. Kul�tura mi�kro�ko�smosu. Ravenkrak upadnie, po�nie�wa� jego miesz�ka�cy mu�sz� roze�gra� swoj� gr�. Ogarnia� j� gniew, gdy przy�cho�dzi�o jej na my�l, co jesz�cze b�dzie mu�sia�o umrze�.Nie zda�j�c sobie z tego sprawy, do�ko�ny�wa�a tych sa�mych but�nych za�o��e�, co jej bra�cia. Nie�na�wi�dzi�a ich zu�chwa�ej pew�no�ci sie�bie, nie�mniej nie pra�gn�a dla sie�bie ni�czego in�nego, jak zwy�ci�stwa na ma�gicz�nym polu bi�tew�nym.� Czy te idiotyzmy nigdy si� nie sko�cz�? � za�py�ta�a w noc.Na pewno si� sko�cz�, pew�nego dnia, cho�by do�piero w�wczas, gdy z ust wy�s�an�ni�k�w Pani �mierci pad�nie jej imi�. Ko�niec na�dej�dzie: oznacza� b�dzie zwy�ci�stwo lub kl�sk�. W �ad�nym z nich wszak�e nie znaj�dzie ucieczki od tego nie�wiel�kiego, eks�klu�zyw�nego towa�rzy�stwa, w ja�kim si� wy�cho�wa�a. �mier� wy�da�wa�a si� je�dyn� drog� do prawdzi�wej wol�no�ci.Och, tak strasznie chcia�a si� upo�ra� z m�cz��cymi tro�skami �y�wota. Bra�cia nie mieli poj�cia, o czym ona m�wi. Byli ni�czym ma�le�kie rybki, szcz�liwe na wo�dach swoich ma��ych zda�rze�. Nie do�strzegali prze�stra�szo�nego dziecka, zb���ka�nego, pe��nego entu�zja�zmu, cie�ka�wego �wiata dziecka ukrytego w du�szy Ne�pan�the. Lecz Ne�pan�the sama r�w�nie� go nie ro�zu�mia�a � naj�mniej ze wszyst�kich tych l�k�w, kt�re w ci�gu dnia t�u�mi�a jej p�o�mienna na�tura, a kt�re no�cami do�mi�no�wa�y w jej snach.Sny zmieni�y si� w cza�sie jej po�bytu w Iwa Sko�owda. Ich przyjemne frag�menty po�zo�sta�y takie same, lecz w chwili, gdy wy�ci��ga�a dr��c� r�k�, aby do�tkn�� szmarag�do�wej iglicy... Wie�a roz�p�ywa si�, rodzi smoka, ona sama bie�gnie przez dziwn� kra�in�. Przez las w��czni, lecz nie jest ju� d�u��ej sama. Z ka��dej strony, wdzi�cz�nymi ty�si��cami, koty klu�cz� i wy�my�kaj� si� � spod ziemi ster�cz� w��cznie i za�daj� im ciosy. Po�ra��one koty przyjmuj� ude�rze�nie z rado��ci�. Wi�kszo�� sta� jedy�nie na sym�bo�liczne pr�by ucieczki. Prze�ra��ona Ne�pan�the ucieka. Ku jej roz�cza�ro�wa�niu, ucieka zaw�sze sama.Sama. Zaw�sze by�a sama, na�wet po��rodku mia�sta, w sercu kr�le�stwa.Sny dr�czy�y j� do tego stop�nia, �e sta�ra�a si� nie spa�. Teraz, my��l�c o tych okropno��ciach, pra�gn�a tylko tego, by m�c za�p�a�ka�. Nie po�tra�fi�a. Ravenkrak st�u�mi� w niej wszystkie sub�tel�niej�sze emo�cje: na�wet gniew i w�ciek�o�� przy�gas�y. Wkr�tce nie zo�sta�nie jej ju� nic pr�cz grozy sa�mot�nych nocy.Teraz za�cz�a prze�kli�na�, po�woli, me�to�dycznie. Na jej ustach za�go��ci�y wszelkie obrzydli�wo��ci i blu��nier�stwa, jakie us�y�sza�a w ci�gu swego �y�cia sp�dzo�nego w towa�rzy�stwie twar�dych m꿭czyzn. Ksiꭿyc znik�n�� za hory�zon�tem na za�cho�dzie. Gwiazdy zbla�d�y. Za�nim sko�czy�a, nad�szed� pora�nek. A kiedy by�o ju� po wszystkim, zo�sta�a z ni�czym. Z ni�czym pr�cz stra�chu.Wtedy na kr�tk� zale�dwie chwil� po�wr�ci�y wspo�mnienia z dzie�ci�stwa. Ma�rze�nie o ksi�ciu, kt�ry przy�b�dzie, by ura�to�wa� j� z Can�da�reen.To wspo�mnienie by�o r�w�nie przy�kre jak naj�gor�szy koszmar. Sprawia�o, �e py�ta�a sam� sie�bie, kim sta�o si� to nie�winne dziecko: nie�mal�e la�dacznic�, po�zwalaj�c�, by pro�sty�tu�owali j� bra�cia pra�gn�cy dalej pro�wa�dzi� swoj� gr�. W ci�gu dnia mu�sia�a zno�si� poni��enie, ja�kim by�y nie�na�wistne spoj�rze�nia ludz�kiego �miecia, kt�ry bra�cia od�dali jej we w�a�danie. Nie�chaj b�d� prze�kl�ci, zw�aszcza bra�cia, za to, �e byli zbyt le�niwi, by sami rz��dzi�.Kiedy w ko�cu pod�da�a si� i po�o��y�a spa�, wpierw wy�szepta�a uro�czy�st� mo�dli�tw�:� Niech Bo�go�wie na G�rze i Bo�go�wie w Dole, czy te� wszelkie Moce tu obecne zniszcz�, roz�pro�sz� i ob�r�c� wni�wecz wy�s�an�ni�k�w zniszcze�nia, Kr�l�w Bu�rzy z Ravenkrak. * * *Pew�nej nocy w naj�wy��szej kom�nacie na Wie�y Ksiꭿyca ze�bra�o si� sze��cioro lu�dzi, cze�kaj�c na przy�bycie Tur�rana. Pi�ciu oczeki�wa�o go z bez�inte�re�sown� cier�pli�wo��ci�, lecz nie Ne�pan�the...� Psia�krew! � prze�kl�a, ude�rza�j�c drobn� piꭜci� w st�. Tym nie�ele�ganckim ge�stem da�a do zro�zu�mie�nia, �e zra�niono jej mi��o�� w�a�sn�. � Czy ten pr�niak nigdy tu nie przyjdzie?� Cier�pli�wo��ci, Ne�pan�the � b�a�ga� Ri�dyeh. � Sk�d ten po��piech? Od czasu, gdy nie�po�trzebnie we�zwa�a� Wia�tro��aka, po�goda sta�a si� zu�pe��nie okropna. B�dziemy cze�ka�, nie�wa�ne jak d�ugo.Opa�no�wa�a si� pod wp�ywem wzmianki o mi�nio�nym nie�po�wo�dze�niu, lecz nic wi�cej nie po�wie�dzia�a.� Jesz�cze tro�ch� � po�wie�dzia� Val�ther. � Wkr�tce tu b�dzie.I Tur�ran rze�czy�wi��cie po�jawi� si� za nie�spe�na go�dzin�. Zwi�chrzone w�osy, tak�su�j�ce spoj�rze�nie i u�miech za ca�e po�wita�nie � przy�sta�n�� na chwil� w drzwiach, obejmu�j�c wszyst�kich ba�daw�czym wzrokiem. By� naj�wy��szy z ca�ej si�demki. Po�t�ne, umiꭜnione cia�o wa���ce nie�mal dwie�cie fun�t�w. Jego w�osy i oczy by�y jak u reszty ro�dze�stwa ciemne i l�ni�ce. By�o w nim co�, jaka� cha�ry�zma, kt�ra sprawia�a, �e lu�dzie, zw�aszcza ko�biety, ch�t�nie sprzyjali jego pla�nom. Sko�czony fan�tasta, cho� ma�rze�nia jego by�y mniej za�wi�e, acz�kol�wiek wspanial�sze znacznie ni�li sny Ne�pan�the, pra�gn�� sta�n�� na czele zwy�ci�skich armii. Przy�stojny, sym�pa�tyczny, mi�y, po�ten�cjal�nie wielki przy�w�dca � i tro�ch� sza�lony.� Jak stoj� sprawy?� Do�sko�nale � od�par� Ri�dyeh. � Na�sze zwy�ci�stwo zo�sta�o zapi�sane w gwiaz�dach. Zie�mia za�trz�sie si�. � Tur�ran zmarsz�czy� brwi. Opa�no�wa� si�. Ri�dyeh ci��gn�� dalej: � P�no przy�by�wasz. Co si� sta�o?� Po�goda. � Tur�ran za�siad� na jed�nym z wol�nych krze�se�. � Nad Kraczno�dia�nami bezu�stan�nie sza�leje burza. Efekt eks�pe�ry�mentu Ne�pan�the. Co wi�cej, z ka�d� chwil� si� wzmaga. W dro�dze po�wrotnej prze��y��em pie�k�o. Trzeba si� tym zaj��.Sar�kazm jego s��w nie uszed� uwagi Ne�pan�the.� Wy prze�kl�ci m꿭czy�ni! � za�cz�a be��kota� w pod�nie�ceniu. � Zaw�sze tacy wy�nio�li... Do�brze, skoro jeste��my wszyscy ra�zem, bawmy si� dalej w to b�a�ze�stwo. Jakie przy�wozisz wie��ci, Tur�ranie?� Ach, jeste� zaw�sze taka sama, Ne�pan�the, czy� nie? Zaw�sze wszystko szybko, szybko. C�, wy�daje si�, �e �wiat m�g�by po��wi�ca� mniej uwagi temu, co ro�bimy w Iwa Sko�owda. � Zmienia�j�c temat, za�pyta�: � Brock, czy zo�sta�o jesz�cze tro�ch� wina? Zg�od�nia��em przez drog�.� To wszystko, co masz do po�wie�dze�nia po tym, jak ka�za�e� nam cze�ka� tak d�ugo? � do�ma�ga�a si� od�po�wie�dzi Ne�pan�the. � Je�dynie: daj�cie mi co� je��?Od�po�wied� Tur�rana zdra�dza�a d�ugo t�u�miony gniew.� Zbyt d�ugo zno�sili��my twoje d�sy, Ne�pan�the. To, co zro�bi�a� z Wia�tro��a�kiem, nie po�wt�rzy si� ju� wi�cej. Raz ci� ostrzega��em... po�traktu�jemy ci� tak, jak na to za�s�u�gu�jesz.Nie do�s�y�sza�a gniewnej po�gr�ki w jego g�o�sie.� Co mo��ecie mi zro�bi�? Za�mkn�� w G��bo�kich Lo�chach, abym nie ze�psu�a wa�szych idiotycz�nych pro�jek�t�w?Jed�no�my�lno�� ich pota�kuj��cych ski�nie� sprawi�a, �e za�mil�k�a.Wstrz���ni�ta s�u�cha�a Lu�xosa, kt�ry prze�cie� cz�sto jej bro�ni�, a teraz po�wie�dzia�:� Je��li to je�dyny spo�s�b, sam za�pro�wa�dz� ci� w ot�ch�a� lochu.� I wy�rzuc� klucz � do�da� Val�ther, je�dyny brat, z kt�rym by�a na�prawd� bli�sko.Po�czu�a si� przy�bita. Sza�le�stwo Tur�rana ob�j�o ich wszyst�kich. I wie�dzia�a, �e nie wy�po�wia�daj� czczych po�gr�ek. Za�mkn�a usta i po�sta�no�wi�a dalej mil�cze�.� Val�ther, co si� tutaj dzia�o? � za�pyta� Tur�ran. Wy�wiad nale��a� do obo�wi�zk�w Val�thera.� Mamy wie��, sym�bol w�a�dzy. Jak dot�d lu�dzie wy�daj� si� za�do�wo�leni. Cie� Ilka�zaru nie nie�pokoi ich tak bar�dzo, jak jesz�cze par� po�kole� wstecz.Tur�ran za�my��li� si�.� Ne�pan�the, czy mo��emy ci za�ufa� i zo�sta�wi� ci� tu sam�? � za�pyta� w ko�cu.Uni�kaj�c wszelkiego ry�zyka, led�wie ski�n�a g�ow�. W ka��dym razie lu�dzie Val�thera nie spuszcz� z niej oczu. C� mo�g�a przedsi�wzi��, by uda�rem�ni� ich gr�?� Do�brze. Chc� wra�ca� do domu, trzeba �wi�czy� woj�ska. Rano wy�je��d�amy, wr�cimy o sto�sow�nej porze, aby zd���y� na po�cz��tek wio�sen�nej kam�panii. A ty uwa��aj. Kiedy b�dzie ci� ci��gn�o do sa�bo�ta�u, przy�po�mnij sobie G��bokie Lo�chy. Po�my�l, jakby to by�o, gdy�by� mu�sia�a za�mieszka� tam do czasu, a� wszystko si� sko�czy. Moja cier�pli�wo�� chwilowo jest na wy�czer�paniu.Ne�pan�the za�dr�a�a ze zgrozy. G��bokie Lo�chy by�y miej�scem pe��nym cuchn��cego szlamu, przejmu�j��cym wstr�tem, po�o��o�nym g��boko pod Ravenkrak, na�wie�dza�nym po�dobno przez du�chy, opu�sto�sza��ym od tak dawna, �e w�a��ci�wie nikt z �yj��cych do ko�ca ich nie po�zna�.� Val�ther?� Tak?� Przygo�tu�jesz urz��dze�nia kon�tro�lu�j�ce burz�. Po dro�dze za�trzyma��em si� przed am�ba�sad� Dvaru. Nie po�doba mi si� ich sta�no�wi�sko. Nie maj� za�miaru uzna� na�szej zwierzch�no�ci. Le�piej ukarzmy ich dla przy�k�adu. Za�wczasu oka�my nasz� moc.Po�liczki Ne�pan�the zar�o�wi�y si� z pod�nie�cenia. Na�resz�cie wy�darzy si� co� cie�ka�wego. Czu�a ra�do�� za ka��dym ra�zem, gdy ma�ni�pu�lo�wa�a Wia�tro��a�kiem.(Wy�soko po�o��one �a�cu�chy g�r na�wie�dza�y �y�wio��aki Po�wie�trza, moce, kt�re sza�la�y w burzach nad Kraczno�dia�nami, cz�sto nimi kie�ruj�c. Miesz�ka�cy ni�zin, my��l�cy o nich jak o du�chach i de�mo�nach, nadali tym bu�rzom okre��le�nie: Dziki Gon, wy�obra��aj�c sobie, �e s� to z�e du�chy, �ci�ga�j�ce dusze, by za�wlec je do w�a�snego spe�cjal�nego Pie�k�a. Kr�lowie Bu�rzy wie�dzieli lepiej. Po wy�gna�niu w na�st�p�stwie Upadku Im�pe�rium z po�kole�nia na po�kole�nie ro�dzina na�uczy�a si� pa�no�wa� nad �y�wio��a�kami, a tym sa�mym nad po�god�, kt�r� sprowa�dza�y � zw�aszcza nad w�ciek�ym wi�chrem � Wia�tro��a�kiem.)Tego wie�czoru, kiedy w mia�stach ta�kich jak Ita�skia, Dunno Scuttari i Hel�lin Da�imiel miesz�ka�cy roz�ko�szo�wali si� przyjem�nym zi�mo�wym wie�czo�rem, Dvar, te�ryto�rium lenne Iwa Sko�owda, j�cza� pod napo�rem nie�natu�ralnej burzy. Sza�la�a ca�� noc, a gdy prze�sz�a, Dvar skrywa�a pi�cio�me�trowa war�stwa �niegu. Kiedy w�ciekli lu�dzie od�ko�py�wali mia�sto spod zasp, Kr�lowie Bu�rzy kie�ro�wali si� ju� na p�noc, w stron� Ravenkrak. TRZY: Jesie� � Wiosna 995-996 roku OUI; Z ust G�upca Cz�owiek o imie�niu Sal�tim�banco, gdzie in�dziej znany jako Szy�derca, sie�dzia� na skrawku b�ot�nistej ziemi przed Bram� Smoka w Ka�mie�cu Prost, ze�wsz�d oto�czony przez brudne i ob�darte dzieci. Wszystkie chi�cho�ta�y, pa�trz�c na niego, i do�ma�ga�y si� sztu�czek. Kor�pu�lentny pseudo�filo�zof, fa��szywy cza�ro�dziej, bez�sku�tecz�nie usi��owa� je ode�gna� i prze�krzy�cze� ich wrzaski, ocie�raj�c jed�no�cze��nie ze sma�g�ej twa�rzy stru�ki potu.� Hai, Wiel�mo�ny Pa�nie! � za�wo�a� do mi�jaj��cego go po�dr�nika. � Po�zw�l, niech ci po�wr��! Nie opuszczaj �wietnego Ka�mie�ca Prost, za�nim nie wy�s�u�chasz, co zgo�to�wa�y ci Losy. Ta licha g�ra t�uszczu to s�ynny wielki ne�kro�manta, kt�ry prze�po�wie tw� ukryt� przy�sz�o��. Tylko jedna ko�rona, Panie, a po�t�ne os�ony skryj� tw� osob�. Jedna ko�rona i twoja cenna ja�� bez�pieczna b�dzie przed moc� wszela�kiego z�ego czaru.Po�dr�nik splu�n�� w kie�runku gru�bego m꿭czy�zny i wy�min�� go, opusz�cza�j�c Ka�mie�niec Prosi przez Bram� Smoka. Barwny po�jazd ko�y�sa� si� pod ciꭿa�rem dy�mi��cych, cuchn��cych ko�szy z ka�dzi�d�ami. Mi�n�w�szy po�s�gi skrzydla�tych lw�w i pa�skudnych chi�mer, przejecha� po�mi�dzy dwoma ol�brzymimi smo�kami z zie�lo�nego ka�mie�nia, jeden na�zy�wa� si� Ognisto�oki, drugi P�o�mienno�pyski.Sal�tim�banco, tra�c�c g�os, prze�klina� po�dr�nika, mamro�cz�c przez z�by jed�nej z cza�szek ze swojej ko�lekcji. Dzieci, nie ba�cz�c na jego j�zyk, pisz�cza�y z ucie�chy. Zwo�a�y przyjaci�. Gruby m꿭czy�zna nie prze�rwa� i te�raz sam sie�bie za�cz�� ob�rzu�ca� obe�lgami, aby przy�ci��gn�� wi�cej chu�li�ga�skiej braci. Jego wiel�kie br��zowe oczy, rzu�ca�j�ce w�ciek�e spoj�rze�nia z ukosa, pa�trzy�y r�w�nie z�o�wieszczo jak Ognisto�oki spod bramy.� Phi! � par�skn�� Sal�tim�banco, zaci�ska�j�c grube wargi w br��zo�wej twa�rzy, okr��g�ej jak me�lon. � Phi! � za�mru�cza� sam do sie�bie. � Wszech�mocny, hojny, mo�ny Ka�mie�cu Prosi, bez�cenny ru�binie mojej matki! Od trzech zim�nych, nie�szcz�snych, desz�czo�wych dni sie�dz� przed s