8189

Szczegóły
Tytuł 8189
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8189 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8189 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8189 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

(Antoni Lange) Kometa [1910] Rzecz zdumiewaj�ca, �e cho� od ostatniego zjawienia si� komety Halleya w roku 1910 min�o z g�r� lat sze��dziesi�t, to jednak nikt tego nie zauwa�y� - i wszyscy traktuj� rzecz tak, jakby owych 64 lat nigdy nie by�o. Posiadam jednak�e niezbity dow�d, �e te 64 lata by�y; �e mianowicie planeta nasza przesz�a okres 1910-1878, a potem zn�w 1878-1910. W ten spos�b czas, ubieg�y wstecz i z powrotem, ca�ko-wicie si� wyr�wna�, co da si� bardzo �atwo wykaza� matematycznie. Ten szczeg�lny fenomen w dziejach kosmicznych nie mia�, niestety, �adnego wp�ywu na histori� cz�owieka. Po prostu tylko wszystko si� potoczy�o po linii odwrotnej, jak np. odwr�cony film w kinematografie. Przesz�o�� pozosta�a niezmieniona i - jakby jakie� fatum czuwa�o nad nami - wszystko odby�o si� zupe�nie tak samo jak poprzednio. Nie w�tpi�, �e i wielu innych ludzi mog�o zauwa�y� to zjawisko; nigdzie jednak nie znalaz�em o nim wzmianki. Ja jeden mog� twierdzi� notorycznie, �e tak by�o. Nie m�wi�, �e ten przewr�t odby� si� dla mnie, ale ja z niego w pewien spos�b skorzysta�em. �adn� te� miar� nie/mog� si� zgodzi� na teori� profesora Kessingtona z Glasgowu, kt�ry w poprzednim 1909 roku, przed komet� jeszcze, og�osi� swoje pogl�dy w Astronomical Review of G. R. S. of S. Pisze on mianowicie, �e kometa wcale nie istnieje; �e w pewnym uk�adzie s�o�c i planet" formuje si� splot mgie� eterycznych mi�dzyglobowych, kt�re si� ��cz� w nieokre�lony a d�ugotrwa�y ob�ok �wietlny szczeg�lnej formy, zwany komet�; ob�ok ten jaki� czas kr��y w przestworzach, a potem rozwiany znika; przy tym uk�ad taki eter�w co pewien okres czasu si� powtarza i tak samo powtarza si� zjawienie tego �wietlnego ob�oku. Blanchard z Pary�a ostr� polemik� rozpocz�� z Kessingtonem. Dowodzi� on realno�ci komety i na zasadzie analizy spektralnej wykaza� w jej ogonie obecno�� cyjanku potasu, zapowiadaj�c ca�ej ludzko�ci �mier� z otrucia. Nic podobnego, jak wiemy, si� nie wydarzy�o, ale r�wnie� fa�szywa jest teoria Kessingtona. Kometa jest niew�tpliwie cia�em realnym, ogon za� jej, cho� si� sk�ada z materii niesko�czenie rozrzedzonej, to jednak posiada znakomit� spr�ysto��, jakby kauczuku, w stosunku do atmosfery ziemskiej, kt�ra jest niby drug� pi�k� z kauczuku. Zetkni�cie si� dw�ch takich cia� niew�tpliwie pewien efekt wywo�a� musi. Przy nies�ychanej szybko�ci ruchu komety uderzenie jej o ziemi� nie ma bynajmniej charakteru katastrofy; jest to uderzenie nadzwyczajnej si�y, ale bardzo �agodne: skutkiem tego rezultat uderzenia jest prawie nieodczuwalny, ale trwa bardzo d�ugo. W danym razie 64 lata. Dlatego te� w owym czasie, dnia 18-go maja 1910 roku, mieszka�cy planety, pr�cz lekkiego strachu, nic nie odczuli. Natomiast w kilka dni potem (nie od razu) i dalej przez ca�e lat 32 ludzko�� by�a szczeg�lnie zdziwiona osobliwym charakterem biegu wypadk�w, jakie si� potoczy�y na naszej planecie. Ca�a sprawa polega�a na tym, �e kometa, uderzywszy w atmosfer� ziemi, pchn�a j� w kierunku odwrotnym jej zwyk�emu biegowi. Orbita ziemi, zamiast naprz�d, posz�a wstecz i wszystko si� niejako na ziemi odwr�ci�o. Rodzaj ludzki jest z natury swej bierny, tote� po kilku miesi�cach zdumienia wszyscy nawykli do tej odwrotnej kolei zjawisk. Najgodniejsz� uwagi rzecz� by�a w tym okresie nie tyle zmiana kierunku w obiegu ziemi, ile odwr�cenie czasu. Mianowicie czas zacz�� p�yn�� wstecz zamiast naprz�d, od jutra ku wczoraj, wydobywaj�c z powrotem, niby klisze fotograficzne, zjawiska utrwalone w przestworzach zamar�ej przesz�o�ci. Po d�ugich dyskusjach astronomowie dopiero w nast�pnym 1909 roku og�osili kalendarz, kt�ry si� zaczyna� od 31-go grudnia, ko�czy� na 1-szym stycznia. Wszystkie te� fenomeny z czasem zwi�zane zacz�y si� porusza� po linii odwrotnej. Naprz�d by� zach�d s�o�ca, a potem wsch�d; naprz�d by�y �niwa, potem zasiewy; naprz�d �mier�, potem �ycie; naprz�d dzieci, potem ma��e�stwo. Zmartwychwstanie sta�o si� prawem og�lnym, starcy odzyskiwali m�odo�� i dzieci�ctwo, �ony powraca�y do panie�stwa, a dzieci znika�y w �onie matek, przechodz�c do niebytu. Kto by� w wi�zieniu, m�wi�: �Mam za trzy lata pope�ni� tak� a tak� zbrodni�." Wczoraj znaczy�o jutro, jutro znaczy�o wczoraj. Wiosna powoli znika�a, zacz�y si� �niegi i mrozy i w miesi�cu marcu - lutym mieli�my do�� ostr� zim�. A jednocze�nie m�j wierzyciel, z kt�rym ju� w maju uregulowa�em rachunek, pokaza� si� na nowo, ��daj�c zwrotu ca�ej sumy wraz z procentami. W marcu te� przyniesiono nam z lombardu futra, kt�re istotnie by�y nam przydatne. Stycze� roku 1910 upami�tni� mi si� doskonale: wracali�my z cmentarza wraz z ca�ym konduktem pogrzebowym, a gdy by�em w domu, wniesiono mi do pokoju trumn�, kt�r� otwarto - po czym z niej wyj�to zw�oki mojej te�ciowej. Po�o�ono j� na ��ku, a po kilku dniach otworzy�a oczy; z pocz�tku by�a os�abiona, ale wkr�tce nabra�a si� i znowu s�ysza�em jej mi�y g�osik: �Ach, ty n�dzniku przewrotny i rozpustny, zgubi�e� moj� c�rk�, �ycie jej z�ama�e�" itp. Poczciwa Marynia dopiero j� mitygowa� zacz�a, zwracaj�c uwag� na to, jak nasz p�roczny Ja� ci�gle maleje; jako� w ko�cu listopada 1909 doszed� on do minimalnych rozmiar�w i pewnego dnia znikn�� w �onie matki. To samo sta�o si� po roku (1908) z Olesiem, a w 1907 okaza�o si�, �e nie tylko te�ciowej, ale i �ony nie mam wcale. Spotka�em si� raz z Maryni� na ulicy; na nowo by�a pann�, a ja dopiero jej narzeczonym. Jej mama by�a dla mnie bardzo s�odka. Natomiast brat mojej �ony, kt�ry w poprzednim 1907 roku wr�ci� z zes�ania z ziemi Jakuckiej - na nowo si� tam znalaz� i a� do roku 1905 tam przebywa�. Nie mog� tu oczywi�cie wyk�ada� historii powszechnej wstecz. Przypominam sobie jednak wielki ruch 1905 roku i dzie� 30-ty pa�dziernika, w kt�rym og�oszono konstytucj�. Tymczasem ju� nazajutrz, chwa�a Bogu, konstytucji nie by�o i �yli�my w ancien regime, kiedy to spokojnie chodzi�o si� do Filharmonii i grywa�o si� w winta, a intendentura robi�a �wietne interesa. Pewnego dnia roznosiciele gazet wo�ali na ulicach: �Cuszima!" Innego za� dnia: �Bitwa pod Jalu!" itd. W tym w�a�nie czasie ze mn� zasz�y fakty nast�puj�ce: �ony swojej Marii zupe�nie nie zna�em, a posada, kt�r� mia�em w zarz�dzie kopalni w�gla - by�a nie moja. Stary Breyer �y� i siedzia� przy moim biurku, a ja z ostatni� trzyrubl�wk� w kieszeni b��dzi�em po Warszawie, rozmy�laj�c nad swoim zerwaniem z Jadzi�. Pewnego dnia by�em w parku, gdzie pod starym klonem zakopa�em skrzyneczk� z medalionem (dar Jadwigi!); d�utkiem wyry�em na nim dat�: dnia 15 maja 1900 roku, nadto porobi�em na skrzynce, sam nie wiem dlaczego, pewne znaki magiczne, aby skrzynki tej ani czas, ani przestrze� nie poch�on�y. Naraz ukaza�a si� Jadzia, czyni�c mi srogie zarzuty o jak�� Emilk� i p�acz�c gorzko, zerwa�a ze mn� na amen. Ale nazajutrz zn�w si� z ni� widzia�em, byli�my jak najlepiej: sielanka ca�a rozwin�a si� prze�licznie, a� pewnego dnia Jadzia znikn�a i nawet o niej nie wiedzia�em. Tu zaznacz�, �e w poprzednim czasie, jeszcze nawet w r. 1910 nieraz przypomina�em sobie ten moment i �a�owa�em zerwania. Bola�a mnie ta niedopita czara. Powt�rzenie by�o identyczne z dawnym przebiegiem fakt�w, ale w odwrotnym kierunku. W�a�nie przeszed�em z IV kursu prawa na III, a potem na II i I, a� pewnego dnia znalaz�em si� w gimnazjum, przechodz�c �ci�le z klas wy�szych do ni�szych, a� na koniec z chwa�� doszed�em do klasy wst�pnej. By�em wtedy niezmiernie szcz�liwy, gdy� znowu znalaz�em si� w domu rodzic�w, kochany, pieszczony i pr�ny trosk. Na Bo�e Narodzenie dosta�em �licznego konia, a w kilka lat p�niej chodzi�em z nia�k� do ogrodu, w szkockich majtkach. Pewnego dnia przesta�em m�wi� i umia�em tylko be�kota�; �mama-tata!" Zapomnia�em sztuki chodzenia, nosili mi� na r�kach itd. Pomimo tak szczeg�lnego zniedo��nienia, pami�ta�em doskonale wszystko, co dzia�o si� przedtem, cho� wi�kszo�� ludzi ca�kowicie o tym zapomnia�a. Nast�pi� jednak i dla mnie ostateczny moment nie�wiadomo�ci i mroku. Pewnego dnia znikn��em ze �wiata: po prostu nie by�em! Jak d�ugo nie by�em - okre�li� trudno. Czas mego niebytu nie istnieje dla mnie. Zdaje si� jednak, �e d�ugo to nie trwa�o. Tu ma�e wyja�nienie: pi�ka uderzona leci w danym okre�lonym kierunku, ale po niejakim czasie zn�w na ziemi� spada, co si� t�umaczy prawem ci��enia. Podobnie� ziemia, pchni�ta po orbicie odwrotnej, kr��y�a jaki� okres lat wstecz, a� pewnego dnia wr�ci�a do normalnego biegu. Czas powr�ci� r�wnie� do swej normy. O ile dane moje si�gaj�, prze�y�em wstecz lat 32; potem nast�pi� mrok niebytu i zn�w si� ukaza�em na �wiecie. By� rok 1878, gdy nast�pi�o moje powt�rne urodzenie. D�ugi czas nie mog�em tego zrozumie� i po�apa� si� w analogiach mego pierwszego i drugiego pobytu na ziemi. By�a pewna rozkoszna monotonia w tym powt�rzeniu, kt�re mnie wielce zdumiewa�o, gdym zrozumia� tajemnic�. Ci�gle marzy�o mi si�, aby rozwin�� �ywot sw�j w edycji poprawnej, doskonalszej ni� poprzednia, ale na pr�no: fatum jest nad nami i musimy prawie bezwzgl�dnie powtarza� sami siebie. Przy ka�dym zdarzeniu m�wi�em sobie: to ju� by�o, to ju� znam, to ju� widzia�em. I ta nia�ka, co mi bajki opowiada�a, i ten ko� drewniany, i ta bakalarnia, do kt�rej mnie posy�ano - wszystko to zna�em - i owszem, powiem, �e mi�o jest �y� po raz drugi, szkoda tylko, �e si� to zdarza bardzo rzadko. Tak przeszed�em zn�w gimnazjum i zn�w by�em w szkole prawa, i zn�w spotka�em si� z Jadwig�. Od pierwszej chwili, gdym si� spotka� z Jadwig�, co� mnie tkn�o: niew�tpliwie znali�my si� w poprzednim �ywocie i niew�tpliwie by�o mi�dzy nami co� serdecznego. Nic dziwnego te�, �e w jednej chwili czuli�my si� jak starzy znajomi. Zacz��em jej przypomina� pewne fakty z naszego poprzedniego �ycia, ale Jadwiga ma�o pami�ta�a. Wszystko to, co m�wi�em, traktowa�a jako fantazj�, cho� bez w�tpienia - m�wi�a - co� si� w niej budzi powoli, jakie� wspomnienie, ale by�o to raczej wspomnienie sn�w i roje� sennych ni� rzeczywisto�ci. Dopiero po kilku tygodniach zacz�a sobie ten sen u�wiadamia�; ja podsuwa�em jej obrazy, kt�re musia�a w tym �nie ogl�da�. Klaska�a w r�ce, p�aka�a i �mia�a si� z podziwu, gdym jej w�asne jej sny opowiada�; nasze dziecinne rado�ci i smutki, nasze pierwsze poca�unki - i k��tnie, zw�aszcza histori� z powodu jakiej Emilki, i potem zerwanie. Jadzia by�a zawstydzona tym widzeniem sennym i opowiada�a dalsze swoje, jak nazywa�a, sny. Zerwawszy ze mn�, zapozna�a si� z jakim� starszym panem, kt�ry si� z ni� o�eni�; by� do�� zamo�ny, ale ona szcz�cia w tym zwi�zku nie znalaz�a i zawsze �a�owa�a, �e tak nagle mnie porzuci�a. Ale szcz�ciem - doda�a - by� to sen. Nigdy z tob� nie zrywa�am, zawsze by�am twoja. Uca�owa�em j� w usta i w szyj�, gdy nagle ujrza�em na jej piersi medalionik, a w medalioniku by� jej w�asny portrecik z lat dzieci�cych. By�em dziwnie poruszony: ja znam ten medalionik; taki sam, mo�e ten sam - ona mi niegdy� da�a na pami�tk�. Czy przypominasz sobie o tym? Ale w�a�nie ja taki sam medalion zakopa�em w parku zamiejskim, pod starym klonem. Je�eli ten medalion jeszcze tam jest, to znaczy, �e wszystkie moje przypuszczenia si� potwierdzaj�. - P�jd�my do parku - rzek�em. - Musimy zbada�, czy ta metalowa skrzyneczka jeszcze si� tam mie�ci. Rzeczywi�cie nie by�a to z�uda: dzi�ki magii moich uczu� i moich zakl�� skrzyneczka z medalionem - przedmiot materialny - przewa�y� niematerialn� pot�g� ko�owrotu czasu i do dzi� przetrwa� niena- ruszony. Inne przedmioty znika�y stopniowo, przechodz�c w jaki� cie� niebytu razem z zamieraj�cym metaczasem. Tak np. pr�no szuka�em kalendarzy lub gazet �wczesnych; czas je poch�ania� w szczeg�lny spos�b jakby to naddatkowe tworzenie rzeczy wi�za�o si� z naddatkowym czasem i jakby razem z zanikiem tego okresu ziemi rozpada�o si� w nico�� wszystko to, co by�o stworzone w tym okresie z materii. Moja nowa mi�o�� z Jadwig� przypad�a na czas, kiedy mia�em lat 22, tj. oko�o 1900 r. Zauwa�y�em, �e w bibliotece publicznej wszystkie dzienniki i kalendarze od r. 1900 do 1878 znikn�y bez �ladu, jakby rozwiane w niebycie. By�y natomiast jeszcze te, kt�re dotyczy�y lat 1910- 1905, ale i te kolejno znika�y - tak, �e gdy�my teraz id�c w odwrotnym do poprzedniego kierunku, doszli do lat 1903 - 1910 wszystko to, co mog�oby �wiadczy� o pot�nym przewrocie kosmicznym, niby mg�a nierealna pryska�o i znika�o. Jedyny (zdaje mi si�) dow�d niezaprzeczony rzeczywisto�ci tego okresu stanowi ten medalion, wykopany z ziemi pod klonem w starym parku. Ze �zami w oczach ca�owa�a Jadwiga ten medalion, �wiadectwo naszego poprzedniego �ywota i naszej poprzedniej mi�o�ci. Zrozumia�a teraz wszystko: to nie by�y sny, to by�a dawna, przedistnieniowa rzeczywisto�� nasza; to by�a nasza lekkomy�lno��, co nam kaza�a zerwa� z sob� i nie dope�ni� naszego szcz�cia. Teraz ju� byli�my jak jasnowidz�cy; ju� rozumieli�my, co powinni�my. Powinni�my teraz do dna wypi� niedopit� czar�. O s�odka godzino cudu! Jak�e szcz�liwi, wniebowzi�ci byli�my w tym drugim �ywocie! Jak�� g��bok� m�dro�� wykazywa�y serca nasze, bogate do�wiadczeniem ubieg�ych okres�w! Oboje te� - ona i ja - stali�my si� po prostu fenomenem kosmicznym dla stwierdzenia wielkiego przewrotu globu naszego. Otrzyma�em od niej drugi medalion, kt�ry razem z pierwszym (w skrzynce) chowam na pami�tk�. S�dz�, �e by�by to najpi�kniejszy dar dla jakiego muzeum. Swoj� drog� po kilku latach rozeszli�my si� z Jadwig� - zreszt� w najlepszej przyja�ni. Wysz�a za jakiego� zamo�nego pana. Ja za� o�eni�em si� z Mari�, osob� niezmiernych zalet serca i duszy, bardzo przystojn� i zamo�n� - i by�bym z ni� absolutnie szcz�liwy, gdyby nie moja najdro�sza te�ciowa, kt�ra a� do �mierci (w styczniu 1910 roku)