1924
Szczegóły |
Tytuł |
1924 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1924 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1924 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1924 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ernest Bryll
Wiersze
Polski Zwi�zek Niewidomych
Zak�ad Wydawnictw i Nagra�
Warszawa 1991
.pa
T�oczono pismem punktowym
dla niewidomych
w Drukarni PZN,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Pap. kart. 140 g kl. Iii_B�1
Przedruk z Wydawnictwa
"Pax",
Warszawa 1988
Pisa�a K. Pabian
Korekty dokona�y
K. Markiewicz
i D. Jagie��o
.st
.tc
Wst�p
.tc
Poeta, prozaik, autor sztuk
teatralnych i widowisk
telewizyjnych, publicysta oraz
krytyk filmowy Ernest Bryll
urodzi� si� 1 marca 1935 roku w
Warszawie. Uko�czy� filologi�
polsk� na Uniwersytecie
Warszawskim oraz Studium Filmowe
przy Pa�stwowym Instytucie
Sztuki. W latach 1959_#60 by�
cz�onkiem redakcji czasopisma
literacko_artystycznego
"Wsp�czesno��", skupiaj�cego
m�odych pisarzy i krytyk�w.
Pismo to nosi�o charakter
trybuny pokoleniowej.
Publikowa�o artyku�y programowe,
dyskusje, polemiki i utwory
literackie, w kt�rych cz�stym
motywem by�o rozmaicie
manifestowane poczucie
nieprzystosowania, zagubienia i
odtr�cenia, bunt przeciw
zak�amaniu, konwencjom
obyczajowym i estetycznym,
d��no�� do podejmowania temat�w
z �ycia wsp�czesnego i sprzeciw
wobec uznanych autorytet�w
literackich. Znalaz�o to r�wnie�
odbicie w tw�rczo�ci literackiej
Ernesta Brylla.
Jako poeta debiutowa� na
�amach prasy literackiej w 1952
roku. Pierwsze tomiki poezji -
"Wigilie wariata" wydane w 1958
roku i "Autoportret z bykiem" z
1960 roku - wyros�y z
rozwijaj�cego si� w�wczas w
naszej m�odej poezji kierunku
zwanego turpizmem.
Charakteryzowa� si� on
upodobaniem do brutalizm�w, a
nawet trywializm�w w warstwie
j�zykowej, kontrastowaniem
og�lnie przyj�tych starych
kryteri�w pi�kna z brzydot�
codziennego �ycia, �wiadomym
przeciwstawianiem i zderzaniem
ze sob� tych dwu przeciwstawnych
estetyk. R�wnocze�nie ju� wtedy
ujawni�a si�, nie opuszczaj�ca
poety i p�niej, fascynacja
nasz� literatur� narodow�.
Wcze�nie zacz�� te� szuka�
inspiracji tw�rczych w
ludowo�ci. By�a to ch��
powiedzenia twardej prawdy o
�yciu, o Polakach, o historii
narodu widzianej z perspektywy
prostego cz�owieka przez pryzmat
trze�wej, odartej ze z�udze�
mentalno�ci mas plebejskich.
Albowiem temat naczelny, wiod�cy
w tw�rczo�ci Brylla, stanowi
sprawa polska. Z temperamentem i
bezkompromisowo�ci� atakuje
poeta nasze narodowe idole i
u�wi�cone tradycj� mity,
krytycznie ocenia nasze dzieje.
Poetyka wczesnego Brylla
wyrasta z katastrofist�w, przede
wszystkim z Mi�osza. P�niej
poeta m�wi ju� w�asnym g�osem,
ale Mi�osz nie straci dla niego
nigdy znaczenia. Lecz nade
wszystko w liryce tej wybija si�
powinowactwo z romantykami,
g��wnie ze S�owackim. Nie tylko
we wsp�lnej problematyce, cho�
najzupe�niej odmiennie
traktowanej, ale tak�e w
rozbudowanej frazie, w
p�czniej�cym dygresjami zdaniu,
w g�stej metaforze. W
p�niejszej fazie S�owacki
ust�puje na rzecz Mickiewicza,
ale tego p�nego, bardzo niby
prostego, operuj�cego
fragmentem. ��cz� si� z tym inne
powinowactwa - poezja ludowa i
poezja �redniowieczna. Im dalej,
tym wiersze prostsze, wyra�niej
czytelne, ale r�wnocze�nie nie
mniej, je�li nie wi�cej widmowe.
Poezja Brylla prze�y�a
niejedn� przygod� - z dniem
dzisiejszym, ze �wiatem, z
histori�, z Polsk�, z w�asnym
sumieniem i z Bogiem. Ale poeta
nigdy nie pisa� w izolacji.
Wiersze jego s� powszechnie
czytane, krytykowane,
na�ladowane, wybrzydzane.
Stanowi� wi�c �ywy i wa�ny
sk�adnik rozwoju kultury w
przeci�gu ostatnich czterdziestu
lat.
.cp6
.tc+
Rok polski
(1977)
.tc+
.tc
Stycze�
.tc
Marz� si� jeszcze nam cha�upy
w �niegu@ takie przeczyste,
takie z kalendarza,@ kurdesz z
zadymk� i sanie w szeregu...@
Poeta s�owo na s�owa
przetwarza,@ buduje polsk�
zim�...@
A tu si�pi� deszcze,@
go�oled�, ch�opi na rowerach
jad�,@ potem run� w autobus,
a� blacha zatrzeszczy@ i tak
�ci�ni�ci, spocon� gromad�@
dobij� do miasteczka.@
Tam z jak� godzink�@
poczekaj� na ciuchci� prosto do
Warszawy,@ w karty zagraj� albo
usn� krzynk�,@ �api�c przez nos
powietrze. Takie oto sprawy@
mamy na stycze�. Zaduch
okowity,@ kraj za oknem wagonu
szary, spopiela�y,@ pi��
gawron�w na �niegu - ot,
krajobraz ca�y@ i poci�g
dynamitem zm�czenia nabity...@
.tc
Luty
.tc
Zapiszmy w lutym ten g�os:
ostry kaszel,@ potem stukot
zegara, co karty stempluje,@
wychodzi nocna zmiana - �ony,
matki nasze.@ Wiatr na
przystanku dmucha, a� za sk�r�
czujesz.@ Zapiszmy sobie to
babskie paplanie@ i po�pieszny
makija� - �eby nie tak sino,@
nie tak sennie wygl�da�...@
Zapiszmy te� granie@ taniutkich
tranzystor�w - te ojra,
betiny,@ tanga z Pary�a wprost
z najnowszej mody...@ Zapiszmy
wreszcie kamienicy schody,@ po
kt�rych id� blade i dysz�ce,@
udr�czone czekaniem w sklepach,
d�wigaj�ce@ chleb, mleko...@
Potem dzieci budzenie,
�niadanie,@ sprz�tanie,
gotowanie, prania pe�na miska,@
a nad ob�okiem mydlin radia
wielkie granie@ i t�cza polki
ojra - z przydechem,
przy�wistem.@
.tc
Marzec
.tc
O marcowe ob�oki - deszcz
pada, �nieg pr�szy.@ W taki
dzie�, kiedy toniesz w wietrze
a� po uszy,@ mi�a jest ognia
najmniejsza kropelka@ scedzona
w �ele�niaku. Dym przez rur�
bije@ i najwa�niejsza teraz ta
koza niewielka,@ kt�ra w baraku
niby serce �yje...@
Nie za weso�o tutaj - w�r�d
mokrych waciak�w,@ co um�czone
widz� - za zas�on� z �ach�w@
siedzi ch�opak palcami uszy
zatykaj�c@ i powolutku sobie
algebr� nadgryza,@ prostuje
si�, podsadza, sposobu
szukaj�c...@
W baraku idzie poker. Dwunasta
si� zbli�a,@ a on si� palcami w
t� nauk� wczepi�@ i szarpie si�,
i ci�gnie w g�r�.@ Cho�
omdlewa,@ cho�by tu jutro
deszcz, grad i grom z nieba,@
ten rzep - wsiok mazowiecki -
ju� si� nie odczepi.@
.tc
Kwiecie�
.tc
W pustym polu pod miastem
stoj� zapatrzeni@ w kopark�, co
ugrz�z�a w lepkich zwa�ach
ziemi.@ Tacy m�odzi, a tacy
bardzo do�wiadczeni,@ wiedz�cy,
jak si� mieszka po mieszkaniach
cudzych,@ jak si� wieczorem
�azi, gapi w okna ludzi,@ co
maj� w�asny tapczan, szaf�, co
siadaj�@ za w�asnym sto�em...@
O nadziejo gorzka,@ patrz�,
czy �ciana domu cho� troch�
uros�a.@
O wiaro, z kt�r� hucz�cym
tramwajem,@ jak z gorej�c�
�wieczk� do miasta wracaj�.@
.tc
Maj
.tc
Wnuki tych, kt�rzy nigdy
urlopu nie znali@ jak urlop
bezrobocia - na maj�wk� jad�@
i, jak to dziennikarze nieraz
ju� ob�miali,@ autobus pe�en
w�dki, a ch�opy gromad�@
�piewaj� pie�ni... Najlepiej im
idzie,@ gdy pie�� wojskowa, jak
pieprz gard�o zdziera.@ - Co
by�o, zby�o, mamy wolny
tydzie�,@ na ca�� Polsk�
zakrzyczymy teraz...@
O, jak haruj� ci�ko, �eby si�
dorobi�@ tych wspomnie�,
krajobraz�w, rodzinnych
pami�tek.@ O, jak krwawy jest
zawsze pocz�tek,@ cho�by� si�
uczy� zwyk�ego patrzenia@ na
drzewo, traw�, wod�, na chwil�
wytchnienia.@
Autobus p�dzi. Ludzie pij�,
jedz�,@ ale jako� zgarbieni -
cho� tak pewni swego,@ to na
karku im duchy ojc�w, dziad�w
siedz�@ i przygniataj� do
ziemi ka�dego.@
.tc
Czerwiec
.tc
Ta wielka chwila ciszy, kiedy
nad dachami,@ nad lepk� pap�
frun� go��bie stadami.@
Ta minuta czerwcowa, kiedy
zapatrzeni@ na swoje fajfry,
gar�acze, pocztowe@ stoj�
ch�opaki z r�koma w kieszeni,@
i zanim tak zagwi�d�� - jakby�
na po�ow�@ rozerwa� cisz� - to
sobie smakuj�@ ka�dziutkie
lotu go��biego drgnienie@ i w
ka�dej kostce, w ka�dej �y�ce
czuj�,@ jakie skrzyde� na
wietrze schylenie,@ jak pod
wiatr szybuje, jak si� na d�
�miga@ i jak si� ca�� piersi�
nad powietrze d�wiga,@ gdzie
nie ma ju� oddechu...@ gdzie
smutek, zm�czenie@ strz��niesz
najmniejszym skrzyd�a
obr�ceniem.@
.tc
Lipiec
.tc
My, co�my wyszli w g�r�,
karier� zrobili,@ zasiadamy w
redakcjach, biurach i
urz�dach,@ my, co�my sobie
�ask� wymodlili@ u Pana Boga na
t�ustych prebendach,@ niby mamy
to w�a�nie, co nam si� marzy�o@
w �wietle naft�wki g�ucho
pe�gaj�cym,@ w ciemnym wagonie
machork� �mierdz�cym,@ kt�rym
si� ze wsi po szcz�cie
je�dzi�o...@
Mamy to wszystko, jeszcze
wi�cej mamy,@ a nie mo�emy noc�
spa� w spokoju.@ Przez sen co�
wspominamy, gadamy, szukamy,@
wstajemy i t�uczemy si� w
ciasnym pokoju,@
rachuj�c to, co by�o w �yciu
do zrobienia,@ i co
przedrzemali�my w senno�ci
sumienia.@
.tc
Sierpie�
.tc
Warszawo moja, wp� miejska,
wp� wsiowa,@ pe�na nas, co�my
hurmem z prowincji zjechali,@
co�my si� niby przez gruz
przegryzali.@ Warszawo moja -
bezkszta�tna, surowa@ ani taka,
ni siaka. Ci�ka jak zakalec,@
miasto, gdzie si� dzielnica z
dzielnic� rozmija,@ jak dwa
okr�ty nie wiedz�ce wcale,@ �e
p�yn� obok siebie po morzu
okrutnym,@ kt�re usypia czasem,
a czasem zabija...@
O miasto, moje miasto z twoim
�wi�tem smutnym,@ kiedy to w
wielkiej ciszy si� uczymy,@ jak
si� jednoczysz z nami, jak nas
zespalasz@ twardziej ni�li na
kamie�...@ Kiedy to patrzymy,@
jako si� pierwsza �wieczka w
Pow�zkach zapala,@
a potem �wiat�o za �wiat�em
liczymy@ powoli, dokumentnie -
�eby si� naumie�,@ jak �y� w
tym mie�cie rosn�cym na
trumnie.@
.tc
Wrzesie�
.tc
Ta ma�a polska wojna dot�d
jeszcze drzyma@ za sk�r�
�wiata. Cho� sad�em przeros�a,@
boli niby od�amek, jak my�l, co
jej ni ma,@ bo� wszystko
za�atwione, bo� sprawa jest
prosta@ jak sprawy ma�ych
kraj�w...@ Ta wojna wci��
�ywa@ przez t�uszcz przerzyna
si�, krwawi, pogniwa,@ znowu
wystercza jako wrz�d w
Wietnamie,@ w Afryce pali niby
krwawe znami�.@ I w nas te�
mieszka i nam spa� nie daje,@
cho�by�my chcieli chrapn�� i
nie wiedzie�,@ �e obok ma�y
nar�d zn�w w okopach siedzi,@ a
w bezpiecznych salonach legenda
powstaje@ o ludziach, cho�
odwa�nych, ale� g�upich,
dzikich,@ co ruszaj� na czo�gi
uzbrojeni w piki.@
.tc
Pa�dziernik
.tc
Ani nie by�o tak, jak to
�piewali@ prorocy, kt�rzy s�owa
skanduj�c k�amali,@ �e ta
Mogi�a - wioska zagubiona -@
zostanie z martwych w raje
ziemskie przeniesiona.@
Ani i tak nie by�o - jak potem
pisano -@ �e pr�no z grobu
b�oto w g�r� wyd�wigano.@
O miasto, kt�re zwano M�odo�ci
stolic�,@ a osta�o� si� tylko
krakowsk� dzielnic�.@ O miasto
- opiewane niby bohatery@ w
bylinach, co zmieni�y si� w
zdarte szlagiery.@
Ty� jest!@ Chocia� reduty
s�awne legendami@ s� dzisiaj
tylko zwyk�ymi domami,@ stoj�
krzywo lepione mury miasta
tego@ jak pomnik gorzkiej
wiedzy rocznika mojego.@
.tc
Listopad
.tc
U nas w zwyczaju na mogi�ki
jecha�,@ cho�by najdalej by�o.
Zmar�ym si� pochwali�.@ Oni
samotni przecie� i dla nich
uciecha@ wiedzie�, �e gdyby tak
z martwych powstali,@ to nie
znale�liby swych starych
dom�w,@ gadek i pie�ni
niezdatnych nikomu.@ To
zobaczyliby nas - swoje wnuki -
@ jako stoimy od�wi�tnie
ubrani@ i mszy s�uchamy, kt�ra
idzie za nich@ nad grobowcem z
lastryka czy pod krzy�em
kutym.@
U nas w zwyczaju z krewnymi
si� widzie�.@ Tymi, co �yj� i
tymi, co w grobie.@ W ten jeden
wiecz�r powspomina� sobie,@
po�mia� si� i pop�aka� - jak nam
w �yciu idzie...@
A potem w ciasny wagon si��
si� wpakowa�,@ sta�, spa� i do
siebie z powrotem w�drowa�.@
.tc
Grudzie�
.tc
Ch�opaki, co zjecha�y na
�wi�ta do domu,@ �r�, pij�, a�
im z czub�w t�uszcz z gorza��
dymi.@ Chc� opowiedzie�
dokumentnie komu�,@ jak to
bywa�o im w tej Bogatyni.@ I
zwalaj�c butelki, pl�cz�c si� w
kie�basach@ pokazuj�, jak
cz�apie koparka, jak st�ka@ po
ka�dym kroku ziemia i do rdzenia
p�ka...@ Jak tam zabawa idzie,
jak setki do basa@ wciskaj�
Cyganowi i ta�cz�, co kto
chce.@ A dziewczyny odwa�ne
tam, nie takie owce,@ kolegowie
weseli - �adna n�dza z bid�...@
Potem wstaj� i godnie do
ko�cio�a id�@ zahucze�
B�gsierodzi. Tak to si�
uciera@ ojczyzna nasza nowa z
najr�niejszych smak�w.@ Z
w�dki i ognia, z �elaza i
piachu.@
I tak jak te ch�opaki
wszystkie si�y zbiera,@ aby z
g�b� spocon� i�� przed siebie
sztywno,@ i chocia� we �bie
huczy - ani si� nie chybn��.@
.cp6
.tc+
Sadza
(1982)
.tc+
.tc
P�ynie Wis�a p�ynie
.tc
W bulgocie telewizji Wis�a do
nas p�ynie@ �piewnie, jak nigdy
przez kraj nie p�yn�a.@ Jakby
nie by�o brudu w jej g��binie,@
jak gdyby si� z rado�ci, a nie
�zy zacz�a.@
Dop�ki jeszcze troch� mamy
wiary,@ w to, co widzimy sami
- dotknijmy palcami@ tego
p�kni�cia Polski. Gorzkiej
starej rany -@ niech si�
otworzy na nowo przed nami.@
Zanim nas ugadaj�. Zanim
og�uchniemy,@ ws�uchajmy si�,
jak p�ynie ten nurt. Wolny -@
niemy,@
co si� latami wije, w
mieliznach rozchodzi,@ by
nagle buchn�� w okrutnej
powodzi...@
.tc
Apokryf o Tomaszu
.tc
Sta� Chrystus w wieczerniku
s�uchaj�c powita�@ i czeka�,
czy si� kt�ry naprawd� zapyta@
o jego krew i rany.@ Wszyscy
zamodleni@ witali go, jak gdyby
ju� odszed� z tej ziemi,@ jakby
ju� nie by� cia�em cz�owieczym,
co boli,@ jakby si� ju�
wyzwoli� od cz�owieka doli.@
Wtedy wszed� Tomasz i zaraz
palcami@ wepchn�� si� Panu w
ran�, a� cia�o zadr�a�o.@ I
poczu�o w tym dr�eniu, �e jest
cia�em cia�o@ i ropa si� pola�a
ciep�ymi kroplami:@
A kiedy Tomasz pod innych
spojrzeniem@ zrozumia� swoje
chamstwo i stan�� w czerwieni,@
pan posinia�y szepn�� -
Dzi�kuj� Tomaszu,@ ty� si�
jedyny w cz�owieku Boga nie
przestraszy�.@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Anio� zatr�bi�...)
.tt
Anio� zatr�bi� wielkie
zmartwychwstanie@ ale nikt nie
wsta�. Wszyscy swoje ko�ci@
kryli ze wstydem boj�c si�
jasno�ci,@ anio� zatr�bi�
wielkie zmartwychwstanie@
anio� namawia� - b�dzie
przebaczenie,@ ale nikt nie
chcia� pierwszy grzech�w
zmaza�,@ bo trzeba by�o
zgnilizn� pokaza�.@ Anio�
namawia� - b�dzie przebaczenie@
wi�c B�g sam zamkn�� oczy i
twarz odwr�ci�,@ a� by�o
ciemno. Wtedy t�um si� ruszy�@
i ka�dy gna� zdyszany nios�c
kamie� duszy,@ wi�c B�g sam
zamkn�� oczy i twarz sw�
odwr�ci�...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Sk�d to zm�czenie...)
.tt
Sk�d to zm�czenie w nas
ka�dego rana@ jakby noc ka�da
�le by�a przespana.@ Sk�d twarze
takie szare, sk�d oczy takie
stare,@ czemu gonimy tacy
zadyszani,@ jakby si� nam ta
ziemia chwia�a pod stopami@ i
sk�d to, �e nie wiemy, dok�d tak
biegniemy.@ Sk�d ten krzyk -
szybciej, szybciej. Inaczej
padniemy...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Wyszli�my szuka� prawdy na
�wiecie...)
.tt
Wyszli�my szuka� prawdy na
�wiecie@ a znale�li�my papier i
�miecie.@ Wyszli�my sk�ada� dla
wszystkich s�owa,@ a ka�dy
teraz jest jak niemowa.@
Siedzimy teraz nad sto�em
brudnym@ kawa�ek sera, butelka
piwa.@ I w st� patrzymy jak w
kraj bezludny,@ a st� na
krzywej nodze si� kiwa.@
Ja jestem diabe� tw�j - ty m�j
diabe�@ bo ty� mnie kusi�, ja
ci k�ama�em,@ ja bi�em brawo,
ty� klepa� brawo,@ a� tylko
echo zosta�o...@
.tc
Ko�ysanka dla doros�ych
.tc
�pijcie, zm�czeni, �pijcie,
znu�eni@ niech wam si� przy�ni
samo milczenie@ a w tym
milczeniu, ciemnej g��binie@
niech ka�dy cicho przez noc
przep�ynie.@
�pijcie, bo czasu dla was jest
ma�o,@ za osiem godzin
przyjdzie �witanie.@ Niech to,
co by�o, na dnie zosta�o@ i nie
szukajcie, co tam zostanie@
�pijcie, zm�czeni, �pijcie,
znu�eni@ chrapi�c mamrocz�c
prawdziwe s�owa.@ Mo�e od jutra
wszystko si� zmieni@ i nie
b�dziemy tych s��w mordowa�@
�pijcie po drugiej stronie
czuwania,@ po tej jedwabnej
stronie u�miechu,@ gdzie nikt
odetchn�� jeszcze nie
wzbrania,@ uczcie si�
pierwszych ciep�ych oddech�w.@
.tc
Ko�ysanka o �wicie
.tc
Panie motorniczy, jed� pan
powolutku@ jeszcze wszyscy we
�nie schowani jak w smutku@
niechaj cho� w tramwaju po�pi�
sobie d�u�ej@ stuleni jak ptaki
czekaj�ce burzy@
niechaj jeszcze cisza chwilk�
w nich dojrzewa@ niechaj ich
nie zi�bi jesienna ulewa@ zanim
si� poderw� jak ptaki
sp�oszone@ i polec� ci�ko@
ka�dy w inn� stron�@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Och, �ebym m�g� zn�w
zagra�...)
.tt
Och, �ebym m�g� zn�w zagra� na
grzebieniu, na listku@ jak to w
dzieci�stwie wygrywa�em
wszystko@ cicho, cieniej ni�
w�osek, wiatr w bu�anej
grzywie,@ �eby zn�w cho�by
jeden ton prawdziwie@ w tym
zachodz�cym s�o�cu, co jak mrok
przynosi...@
�ebym potrafi� za wszystko
przeprosi� -@ za to huczenie,
g�by nadymanie,@ za to
�piewanie w ch�rze, za
spadanie@ coraz to ni�ej i
coraz wrzaskliwiej@
�ebym m�g� dotkn�� wargami
prawdziwie@ czystej prawdy
zielonej...@ Ale �ciskam w
d�oni@ tylko listek osiki, co
mnie nie obroni,@ bo jest z
judasz�w drzewa, co dr�y nawet w
ciszy@ i do snu spokojnego
nigdy nie ko�ysze.@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Z historii co by� mia�a)
.tt
Z historii co by� mia�a nasza
i jedyna,@ zmykamy cichcem jak
syn marnotrawny,@ ale nie
b�dzie powrotu dla syna@ i nie
wybaczy nikt, co by�o dawniej.@
Mo�emy my�le�, wsp�lnie
jadaj�c z �winiami@ �e
dziadowie, ojcowie wyczekuj� na
nas,@ �e uchylona ojcowizny
brama,@ a my tak sobie chodzimy
�wiatami.@
Ale ju� nic nie czeka.
Li�ciami �opianu@ zarasta
kamie� po domu. A ludzie@ m�wi�
j�zykiem dla nas ju� nie
znanym@ i m�ode psy szczekaj�
na nas w nowej budzie.@
I tyle. Bo naprawd� nam si�
nie nale�y@ wi�cej ni� ta
pogarda, co�my z ni� patrzyli,@
jak inni od zamkni�tej bramy
odchodzili,@ kiedy�my warcz�c
swoje, mogli przy niej
le�e�...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Bo�e, mi�o�ciw b�d� ro�lince
ma�ej)
.tt
Bo�e, mi�o�ciw b�d� ro�lince
ma�ej,@ kt�ra si� w nas
podnosi, czasami zieleni,@ �eby
jej deszcze, wiatry nie
z�ama�y,@ �eby dotrwa�a chocia�
do jesieni.@
Bo�e mi�o�ciw b�d� w�t�ym
korzeniom,@ co si� zaledwo mog�
sczepi� z ziemi�.@ Pozw�l tej
bezradno�ci dziecinnej
przetrzyma�@ niechaj j� jak
pierzyna �niegiem skryje
ziemia@
ja wiem, �e tylko gorycz
b�dzie wiosn�,@ bo te
�dziebe�ka w ledwo co
wyrosn�...@ Mo�e w troch�
rado�ci tak pe�nej �a�o�ci,@ �e
a� zimno przeniknie Ci� do samej
ko�ci,@ gdy spojrzysz na to,
Co� d�oni� okrywa�,@ ogrzewa�
swym oddechem, otula�
u�miechem.@
Ale b�d� nam Twa r�ka dalej
mi�o�ciwa@ nad tym �d�b�em, co
jest noc�, �wiat�em, dobrem,
grzechem...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (I zn�w weszli�my w ciemno��)
.tt
I zn�w weszli�my w ciemno��.
Twarze tak znajome@ zmieni�y
si�. Ju� obok nie id� ci sami@
co nam w dawnej jasno�ci byli
kolegami@ i w naszych twarzach
te� wszystko skrzywione.@
Wi�c po co �wieczk� ostatni�
zapalasz?@ Po co podchodzisz do
mnie z tym �wiat�em niejasnym -
@ ka�dy jest sam w ciemno�ci.
Chocia� coraz cia�niej@ zbijamy
si� w gromad�, ka�dy si�
oddala.@
.tc
Koniugacja
.tc
Ja co pisz� w bolesnym
imieniu@ ale �yj� sobie w
t�ustym cieniu@
ty co niby� si� urobi� po
�okcie@ a masz ledwo brudu za
paznokciem@
on co �piewa zawsze jak
najszczerzej@ a otwiera portfel
jak najszerzej@
my co niby Boga szukamy@ a
le�ymy do g�ry brzuchami@
nie zi�bimy ju� nie p�oniemy@
nawet letni by� nie umiemy@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Gdzie jeste�cie, duchy)
.tt
Gdzie jeste�cie, duchy ziemi
naszej,@ kt�re kiedy� �atwo si�
zwabia�o@ na krwi kropl�, na
mi�d garnek kaszy -@ ca�e stado
jak wiatr zlatywa�o.@
Teraz wie�ce znosimy
blaszane,@ teraz �wiat�a p�on�
kolorowe -@ a wci�� pusto.
Pewno zapomniane@ co wam i nam
by�o jednym s�owem.@
Ani rady, ani z�orzeczenia@
nie s�yszymy. Jakby�cie nie
chcieli@ spojrze� na swych
wnuk�w, co stan�li@ z
niepewno�ci ptakiem na
ramieniu.@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Czemu ci� rozumiemy tak
prosto)
.tt
Czemu ci� rozumiemy tak prosto
w Narodzeniu@ a tak �lepniemy
patrz�c w Tw� prac�
zmartwychwstania?@ Pewno tak
jak pasterze �yjemy w kol�dy
cieniu@ i jak pasterzy nas nie
ma w godzinie krzy�owania.@
Umiemy i�� do szopki ze
wszystkim co si� tam mia�o,@ i
da� cieplutki podarek - reszt�
sobie zatrzyma�.@ Troszeczk�
pob�aznowa� - niech �mieje si�
Dziecina.@ Zabulgota� muzyk� -
�eby echo odgrzmia�o.@
Bo po to jest betlejemskiej
gwiazdy miodowa �wieczka,@ �e
cho�by� zgubi�, odnajdziesz j�
kiedy� w �yciu swoim.@
Czcimy te� Zmartwychwstanie.
Lecz ka�dy si� go boi,@ bo jak
Ci� Bo�e, dogoni�, kiedy nie
jeste� ju� dzieckiem...@
.tc
Polak�w Portret W�asny
.tc
Jad� husarze od pracy z
po�amanymi skrzyd�ami@ kt�re
jak garb ogromny skrywaj� pod
p�aszczami.@
Spoconymi palcami trzymaj�
teczki kurczowo,@ jakby w nich
trwa�y zwini�te s�awne chor�gwie
bojowe.@
Ko�ysz� si� pekaesy, tramwaje
i wagony,@ sen spada ludziom na
twarze jak zakurzone zas�ony.@
Ka�dy jest w sobie osobny.
Dosiada biedy swojej@ wierci
si� w ciasnej kulbace, kuje
bied� obcasem,@ a ona cz�apie
t�po, przemyka borem lasem@
z�bami chwyci� pr�buje,
strychuje si� my�li swoi
swoich.@ - Bo piasek do wp�
brzucha, bo ja�owizna po
k��by...@ Wi�c budzi si�
husaria. Prostuje ko�ci
zzi�b�e,@ p�dzi galopem do
domu, by drzwi za sob�
zatrzasn��.@ I dzieciom ze
skrzyde� ocali� cho� pi�rka
ma�ego jasno��.@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (P�ki dla nas �wiate�ko si�
pali)
.tt
P�ki dla nas �wiate�ko si�
pali@ to nie l�kaj si� czy
jutro b�y�nie@ i tak kiedy�
d�oni� ze stali@ kto� nam nasz�
�wieczuszk� zaci�nie@
ale teraz w jej blasku
cieplutkim@ widz� twoje oczy
wp� u�nione@ i iskierki w
�renicach cichutkie@ i nad
g�ow� lamp� jak koron�@
i za oknem wiatr i dym z
miasta@ i �e idzie kto� - a
stukanie@ po chodniku jest jak
kropel padanie@
jeszcze �wieci w naszym oknie
gwiazda@
.tc
Portret w�asny
.tc
Przyjdzie czas kiedy ludzie
tak niby garbaci@ tak nisko
przyduszeni grzbiety
rozprostuj�@ i zamiast garbu
skrzyd�a na plecach poczuj�@ i
cho� dzi� samotni nagle znajd�
braci@
b�d� si� mogli s�owem nie
k�amstwem podzieli�@ spojrze� w
oczy - zobaczy� w zm�czeniu
nadziej�@ i ten wiatr
zrozumiej� co im w skrzyd�a
wieje@ cho� o skrzyd�ach tak
dawniej jako� zapomnieli@
przyjdzie czas kiedy w lustro
popatrz� bez wstydu@ i nie
b�d� do siebie chrz�ka�,
podmrugiwa�@ i twarz swoj�
obejrz� jak j� inni widz�@ i
twarz innych zobacz� - nareszcie
prawdziw�...@
.tc
Rozmowa z Kobiet�
.tc
Co widzisz? Nic nie widz�.
Bardzo rano wstaj�@ potem
odwo�� dzieci daleko tramwajem@
do przedszkola. Co s�yszysz?
Tylko kaszel suchy@ i ludzi co
o �wicie st�paj� jak duchy@ nie
patrz�c sobie w oczy.@ Gdzie
jest twoja ziemska@ twoja
radosna Gwiazda Betlejemska?@ A
w sklepie. Wida� �wiat�o. Mo�e
przywieziono@ troch� kie�basy,
�eber, wo�owych ogon�w.@ Tam
teraz centrum gwiazdy. I stamt�d
ogromny@ ci�gnie si� pod
domami, senny, nieprzytomny@
ogon komety. Cz�owiek do
cz�owieka@ przyci�ni�ty. I
ka�dy niecierpliwie czeka@ �eby
dobi� do �wiat�a co nad lad�
p�onie@ i blask jak kawa� mi�sa
chwyci� wreszcie w d�onie.@
.tc
Portret w p� nocy
w p� �wicie
.tc
Jad� do pracy jeszcze na wp�
we �nie@ w tej niejasnej
szaro�ci tak bardzo zm�czeni@
�e s� jak oboj�tna, zimna gruda
ziemi@ bo tak ju� bardzo p�no
cho� jeszcze tak wcze�nie@
w kieszeni chleb ze smalcem
�ci�ni�ty bole�nie@ w kawa�
gazety gdzie ka�da litera@ tak
rozmazana, �e nie dojdziesz
teraz@ czy to ju� bardzo p�no
cho� tak niby wcze�nie@
jad�, czekaj� s�owa, lecz
wok� milczenie@ cho� w
pomi�tych gazetach wielkie o
nich pie�ni@ budz� si�. Twarze
maj� ci�kie jak kamienie@ bo
to ju� bardzo p�no, cho� niby
tak wcze�nie@
.tc
Piosenka kol�dnik�w
.tc
Przez �nieg grudniowy@ przez
deszcz lodowy@ przez �wiat
�miertelnie bia�y@ idziemy
sami@ nios�c pytanie@ kto
jeste�@ Polak ma�y@
nad nami gwiazda@ nie bardzo
jasna@ wiatr nas za gard�o
�cisn��@ chrypi�c �piewamy@
odpowiadamy@ ta ziemia@ m�
ojczyzn�@
takie pytania@ bol� jak
rana@ kto z was odpowie
szczerze@ my�my zm�czeni@ sami
nie wiemy@ w jak� to Polsk�@
wierzy�@
.tc
Pie�� Anio�a Archanio�a
.tc
Powsta�cie i nie b�jcie si�@
gwiazda rozwija skrzyd�a swe@
powsta�cie i nie b�jcie si�@
ju� ogie� w was zapala si�@
sta�cie i w oczy sobie
popatrzcie@ od najprawdziwszej
prawdy zap�czcie@ sta�cie,
spr�bujcie na nowo@ powiedzie�
prawdy s�owo@
powsta�cie, pod�wignijcie
si�@
Niech si� jak g�ra d�wignie
�piew@ powsta�cie i nie b�jcie
si�@ gwiazda rozwija skrzyd�a
swe...@
.tc
Modlitwa skundlonych
.tc
Za ten strach co mam w sobie,
za winy i d�ugi@ znowu
biegniemy rozlicza� si� z
drugim.@
Po co mi patrze� w lustro i
twarz sw� spowiada�@ jeszcze
mog� wiatr chwyci� i znowu
ujada�@
Lepiej jest przecie goni�
ni�li by� gonionym.@
Popatrzcie, jak ju� merdam
odwa�nie ogonem.@
Deszcz krew obmyje. Burza si�
przewali.@ By�my tylko
wytrwali, gnali i szczekali...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (O nie. Tak by� nie mo�e)
.tt
O nie. Tak by� nie mo�e, jak
zawsze bywa�o,@ kiedy si�
chwilk� niby polata�o@ i trzeba
by�o jasne pi�ra zrzuci�@ i do
pe�zania pokornie powr�ci�.@
O nie, tak by� nie mo�e. I
tak ju� nie b�dzie,@ �eby�my
si� nie mogli inaczej utrzyma�@
jak tylko kl�cz�c.@ Je�li
ludzie wsz�dzie@ podnios� si�,
to d�wign� ojczyzn� do lotu.@ I
chocia� nikt z nas nie ma tej
si�y olbrzyma,@ to do pe�zania
ju� nie ma powrotu,@ i my
musimy lecie�, cho� tak bardzo
bol�@ skrzyd�a, chocia� przed
nami ciemno�� i zm�czenie,@ bo
inaczej nam pe�za� nawet nie
pozwol�,@ a nasza mowa zmieni
si� w milczenie.@
.cp7
.tc+
Kol�da nocka
Nowe wiersze
(1982)
.tc+
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Bo�e, we� ziemi� moj�)
.tt
Bo�e, we� ziemi� moj� jak
listek zmarzni�ty@ i ogrzej,
ukryj w swoich d�oniach
�wi�tych@
mo�e si� jeszcze z lodu do
�ycia odwinie@ i w �y�ach rzek
nadzieja a nie krew pop�ynie@
mo�e zn�w Wis�a b�dzie Wis�� a
nie blizn�@ mo�e si� nam
ojczyzna zro�nie z ojcowizn�@ i
to co dobre w kraju dobrym
b�dzie w domu@
Bo�e, ogrzej oddechem ten
listek skulony@ niech�e si�
jeszcze chwil� pozieleni@ Bo�e
wydob�d� nas z cienia jesieni@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Pod g�osem Anio�a)
.tt
Pod g�osem Anio�a jak pod
burz� bia��@ ruszyli ludzie
goni�c swe stada we�niste@ i ja
poku�tyka�em z sw� owieczk�
ma��@ jak pasterz wylenia��,
szpotaw�, nie czyst�@
jak chcia�em si� zatrzyma�
g�ow� w krzaki wetkn��@ i
przezimowa� to huczne wezwanie@
lecz Anio� patrzy� pilnie i nie
da� odetchn��@ tak wi�c
wytar�em nogi, stan��em na
sianie...@
Odcedzam spok�j niby kropl�
wody@ Anio� mnie ju� nie goni,
nie strasz� Herody@ tutaj nawet
�mier� zwleka - bo B�g tutaj
czeka@ na skundlon� owieczk� i
na grzech cz�owieka@
kt�ry nie wie - czy lizn��
betlejemsk� s�odycz@ czy
odwr�ci� si�, skoczy� i w
ciemno�� ucieka�...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Tyle razy dzieci�stwo)
.tt
Tyle razy dzieci�stwo wo�a�em
do siebie@ i przychodzi�o jak
�agodne zwierz�@ a teraz stoi w
progu, z�by na mnie szczerzy@ i
na grzbiecie ma ran� - d�ugi
siny grzebie�@
nie chce by� u mnie dalej, nie
chce z r�ki jada�@ tak si�
wida� zmieni�em, tak sta�em si�
obcy@ �e ju� nie jestem dla
dzieci�stwa ch�opcem@ a ch�opem
co je w�ciekle po grzbiecie
ok�ada@
no to �egnaj �rebaczku, o
n�kach niewinnych@ jeszcze
ciebie dopadn�, przydusz�
kolanem@ i zajrz� tobie w
�lepka - kraju lat dziecinnych@
i odrzuc� jak szkap� z grzbietem
po�amanym@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Wymienili�cie j�zyk w naszych
g�bach)
.tt
Wymienili�cie j�zyk w naszych
g�bach@ wi�c jeszcze s�owa
troszeczk� sp�oszone@
przesmykn� tam gdzie nie ma ju�
od dawna z�ba@ albo rozbij� si�
o z�b wstawiony@
ale to wszystko przejdzie.
J�zyk si� wyuczy@ wszystkich
blizn, z�ama� szcz�ki wszystkich
p�oddech�w@ i s�odycz krwawa
k�amstwa do ust wam powr�ci@
- tylko ostro�nie. Tylko bez
po�piechu...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Ruszyli�my pochodem ogromnym)
.tt
Ruszyli�my pochodem ogromnym@
cho� nie by�o wcale wida� tego@
i chor�gwie wy�sze ni� domy@
ka�dy d�wiga� do nieba
chmurnego@ ruszyli�my pochodem
ogromnym@
tak jeste�my zgarbieni,
zm�czeni,@ bo sztandary jak
burza gradowa@ przygniataj� do
samej ziemi@ a� biegniemy
dysz�c bez s�owa@ tak jeste�mmy
zgarbieni, zm�czeni@
gdy kto� obcy na to popatrzy@
to nie dojrzy wielkiego
ruszenia@ bo nie wida�
sztandar�w rozpaczy@ tylko oczu
ziemiste spojrzenia@ gdy kto�
obcy na to popatrzy@
ale bruki tego miasta czuj�@
jak kamienne jest ka�de
st�pni�cie@ a� si� brzegi Wis�y
roz�amuj�@ i otwiera si� rana -
p�kni�cie@ ale bruki tego
miasta czuj�...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Kiedy powr�cisz jak syn
marnotrawny)
.tt
Kiedy powr�cisz jak syn
marnotrawny@ nikt ci� nie
b�dzie czeka�. Nawet winy
swojej@ nie b�dzie komu wyzna�.
Puste s� pokoje@ i nie ma w
domu ludzi co w nim �yli
dawniej@
sad zdzicza�. Ziemia na ug�r
skwa�nia�a@ �e nawet obcy nie
chc� tutaj siedzie�@ b�dziesz
harowa� pokolenia ca�e@ �eby
grudk� ojczyzny z pio�unu
odcedzi�...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Wstajemy. Ci�ko brodzimy w
cieniu)
.tt
Wstajemy. Ci�ko brodzimy w
cieniu@ ka�dy Judasza ma na
ramieniu@
Judasz nas dziobem uderza w
szyje@ i milczkiem sprawdza jak
serce bije@
i ostrzy pi�ra i �yka �lin�@
i ple�� wyczuwa, sen i padlin�@
pom� nam Bo�e bo upadamy@
gdy nas zaciska swymi
skrzyd�ami@ ci�nie, t�u�cieje
sobie na chwa��@ i chce by sta�
si� z nim jednym cia�em...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Na dom nasz ciemna noc
nadchodzi)
.tt
Na dom nasz ciemna noc
nadchodzi@ a przecie� ledwo
zd��yli�my@ zobaczy� jakie mamy
twarze@ i z wstydem oczy
zakryli�my@
na dom m�j ciemna noc
nadchodzi@ i znowu wszystko si�
zama�e@ i po omacku przyjdzie
brodzi�@ i dysze�, milcze�,
p�yn��, ton��@
na dom m�j ciemna noc
nadchodzi@ a ludzie swoj�
kruch� d�oni�@ ciemno�ci drog�
chc� zagrodzi�@ d�onie jak
�wiece od krwi p�on�@ na dom
m�j ciemna noc nadchodzi@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Ludzie wyrwani nagle)
.tt
Ludzie wyrwani nagle z
ciasnych klatek w blokach@
unie�li si� nad miastem,
znikn�li w ob�okach@
wiatr im niemot� jak py� z ust
wydmucha�@ westchn�li -
wreszcie mogli m�wi�, widzie�,
s�ucha�@
zobaczyli sw� ziemi� jak
gazeta zmi�t�@ zamazan� i w
swojej �a�o�ci tak pi�kn�@ �e
�zy jak deszcz pola�y si� na
krzywe domy@ na rozkopane
b�oto, fabryki zm�czone@ na
wychud�e poletka jak szkapa
dysz�ce@ sparcia�ym grzbietem
ledwo zieleni�ce...@
Powietrze skamienia�o. Chcieli
frun�� wy�ej@ lecz zostali w
tym locie rozpi�ci na krzy�u.@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Chodzimy z procesjami)
.tt
Chodzimy z procesjami@ Boga
hurmem szukamy@ a On ukry�
si�. Czeka@ na samotno��
cz�owieka...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Nie wida� rany)
.tt
Nie wida� rany i krwi nie
przelano@ a jednak wszystko
coraz bardziej bia�e@ ziemia
jest jak okryte prze�cierad�em
cia�o@ a my s�absi jak gdyby
urok nam zadano@
nie wida� rany. Nikt nas nie
uderzy�@ i wszyscy radz� �e
czas ju� ozdrowie�@ a my
zwijamy si� jak chore zwierz�@
i pukamy, szukamy tej krwi w
samych sobie@
i tak bezkrwawo szpitalnie
brudnawo@ gdzie� tam na
korytarzu... Bo miejsca na sali@
braknie. Bo ju� si� nad innymi
�al�@ przydychamy. Choroby
naszej nie ustal�@ a� dopiero
po sekcji. Tam z najwy�sz�
wpraw�@ rozbior� nas chirurgi i
poka�� �wiatu@ �e to �mier�
sama w sobie. Wi�c nie ma
dramatu@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (�wi�ty co nas porwa�)
.tt
Duch �wi�ty co nas porwa� z
w�ciek�o�ci� za w�osy@ i
podni�s� w g�r� a� nam dech
odj�o@ czeka - czy si�y w
sobie mamy dosy�@ �eby sta�?@
Czy kolana znowu nam ugi�o@ i
przykucamy cichcem - niby nie
kl�kaj�c@ niby tylko zm�czeni a
ju� wp� pe�zaj�c...@
Nie wie czy nas przypala�
b�lem ognia swego@ czy te�
g�aska� ze smutkiem - jak psa
pobitego...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (A my ci�gle z nadziej�)
.tt
A my ci�gle z nadziej� jak
�wieczk� cmentarn�@ wiatr j�
przygasi� to j� zapalamy@
chcemy obroni� t� duszyczk�
marn�@ niech r�owieje nam pod
paluchami@
niech nawet boli nas sk�ra
sparzona@ aby si� tylko ta
lampeczka tli�a@ bo si� zapa�ka
ostatnia zw�gli�a@ i ju� nie
mamy wi�cej �wiat�a w
d�oniach...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Mo�na mie� u nas spok�j)
.tt
Mo�na mie� u nas spok�j@ ale
przeciw innym@ mo�na mie� dom
rodzinny@ w kraju nie
rodzinnym@ mo�na m�wi� do
swoich@ z narodu zmykaj�c@
mo�na znale��@ dla innych nic
ju� nie szukaj�c@ mo�na by� -
b�d�c w sobie osobnym do zera@
mo�na i �y� razem z lud�mi -
codziennie umiera�...@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (My�leli�my, �e to drzewo
wyros�o)
.tt
My�leli�my �e to drzewo
wyros�o@ i uchroni nas przed
pragnieniem@ a to chmura
grobowym cieniem@ nad g�owami
niebo zanios�a@
jeszcze poj�� nie umiemy
tego@ �e ojczyzn� jest ten
ob�ok straszny@ i gdy zetn�
cmentarne drzewo@ to odejdzie
wszystko co nasze...@
.cp6
.tc+
Pusta noc
(1983)
.tc+
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Zapadaj, dobranocy)
.tt
Zapadaj, dobranocy, lito�ciwie
skrywaj@ te usta wp�otwarte,
z�by poczernia�e@ gard�a
k�amliwe, z kt�rych si� wyrywa@
krzyk_mara, co nam na w�tpiach
le�a�y@
zapadaj, dobranocy, na cia�a
skulone@ jakby�my chy�kiem
chcieli wej�� matkom do
brzucha@ i na le��cych krzy�em,
na grzbiet powalonych@ od
wiatru, kt�ry rankiem nam
zadmucha@
zapadaj, dobranocy, nad
j�kiem, wzdychaniem@ bo z niego
mo�e dziecko si� narodzi@
odgr�d� nas, nocy, od �mierci,
co chodzi@ i nie wiadomo gdzie
pod oknem stanie@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Wyszli�my z dom�w)
.tt
Wyszli�my z dom�w jeszcze
niezm�czeni@ z ple�ni� pod
powiekami bohatersko skryt�@ w
ubraniach niedomi�tych gdzie
st�chlizna ziemi@ pod watolin�
pokornie zaszyta@ wyszli�my z
dom�w jeszcze nie zm�czeni@
wyszli�my z dom�w niby co�
m�wi�cy@ cho� ma�o kto rozumia�
ale jeszcze s�owa@ czepia�y si�
j�zyka kt�ry je odtr�ca�@ i
kto� kogo� pojmowa�, kto� kogo�
�a�owa�@ wyszli�my z dom�w niby
co� m�wi�cy@
powracali�my nios�c to co z
nas zosta�o@ kupk� popio�u,
kamyk, �lad po deszczu@
i tak ka�dy si� cieszy� �e ma
co nie�� jeszcze@ powracali�my
nios�c to co z nas zosta�o@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Tego roku zmarli)
.tt
Tego roku zmarli milcz�c
trwali@ na nic mod�y i
chryzantemy@ wi�c zi�bli�my na
cmentarzu niemym@ i na pr�no
do grob�w pukali@
mo�e przyszed� czas �e i
tutaj@ nie znajdziemy ju�
swojej ziemi@ tyle kraju co
pod �ladem buta@ tyle ciep�a co
w �wieczki skwierczeniu@
.tc
Piosenka podr�na
.tc
Pod p�askimi chmurami@
w�drujemy z workami@ w worku
mas�a kawa�ek@ troch� kiszki
wysta�ej@ ciemno��, kamie�
przed nami@
mo�e to ju� wygnanie@ wielkie
pielgrzymowanie@ w worku od �ez
mulista@ grudka ziemi
ojczystej@ i do Boga wo�anie@
.ty
* * *
.ty
.tt
*** (Kiedy nas st�d wygoni�)
.tt
Kiedy nas st�d wygoni� czy nam
starczy wiary@ by si� g�ry
ruszy�y i posz�y za nami@ �eby
rzeki d�wign�y swoje grzbiety
stare@ i niebo jako namiot
wia�o nad g�owami@
gdzie jest to s�owo jak ziarno
gorczycy@ tak male�kie, �e
dot�d go nie odnalaz�@ pe�ne
gor�czki co mow� przepala@
szukajmy tej drobinki. Tylko to
si� liczy@
.tc
Kantyczka
.tc
Bo�e ochro� ludzi biednych@
kiedy cz�api� um�czeni@ po
rozkis�ej od �ez ziemi@ Bo�e
daj nam dzie� powszedni@
Bo�e ogrzej swym oddechem@
tych co godzinami stali@ i
niczego nie dostali@ Bo�e
roz�miesz ich swym �miechem@
Bo�e spraw niech na
�mietnisku@ d�wignie si�
zdeptany krzaczek@ i cho� w
�wiecie jest inaczej@ wspom�
ten nadziei listek@
Bo�e wspom� ludzi biednych@
rzu� jak k�adk� promyk_jasno��@
by�mmy przeszli nad przepa�ci�@
Bo�e daj nam dzie� powszedni@
.tc
Piosenka
o gwiazdkowym prezencie
.tc
Chcia�em pogada� ze znajomym@
jak �artowa�em dwa dni temu@
ale on patrzy� niewidomy@
be�kota� tak jak g�uchoniemy@
wi�c czekali�my patrz�c w
ziemi�@ przed wiatrem tul�c si�
do �ciany@
by kupi� na to Narodzenie@
�a�cuch z papieru wyklejany@
.tc
Metamorfozy
.tc
Teraz musimy �ledzi� swoje
twarze@ bo nie wiadomo kiedy a
u�miech si� skrzywi@ i ten kto�
obcy - w�asny nagle si� uka�e@
z uchem st�ch�ym od strachu, z
g�b� co si� dziwi@ mowo�linie,
z oczami co si� naumia�y@
widzie� niewidywane albo b�ogo
�lepn��@
o tak. Ka�dy ma w sobie ten
k��buszek ma�y@ jak zwierz�tko
zwini�te, kosmate i ciep�e@ ono
ju� nie raz skoczy�o do gard�a@
i trzyma�o, trzyma�o a� nam
twarz umar�a@
.tc
Psalm zwyci�stwa
.tc
Kiedy� przecie wyjdziemy na
s�oneczn� ��k�@ troch�
p�lepi, niezdarni, �a�o�ni@ i
przyjaci� wo�aj�c zaczniemy si�
b��ka�@ zawadzaj�cy ludziom
w�r�d rado�ci@
ale ta oczadzia�o�� opadnie po
chwili@ oczy przestan� �zawi� a
blask si� przyciemni@ i nie
b�dziemy ju� swoich liczyli@ bo
si� zgubili w ciemno�ci jak w
ziemi@
co wi�cej mo�na - Krzy�yk im
postawi�?@ A i zaledwo w my�li.
Kto chcia�by zrachowa�@ te
krzy�yki, to ��k� musia�by
zad�awi�@
a przecie� rado�� mia�a tu
ta�cowa�.@
.tc
Wierszyk do sztambucha
.tc
Ach znale�� teraz
przyjaciela@ to jak ogieniek
w�r�d zamieci@ jak znak, �e
b�dzie mo�na lecie�@ cho� nikt
skrzyd�ami nie obdziela@
wi�c je�li komu to si�
zdarzy@ niech w k�cie kryje t�
nowin�@ i nie poka�e iskry w
twarzy@ bo iskra zajdzie dym