5129

Szczegóły
Tytuł 5129
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5129 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5129 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5129 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Michael P. Kube-McDowell Obrzydliwo�� Le�ny wilk nie�wiadomy oczu przypatruj�cych mu si� z nieba n�ka� swymi bezszelestnymi atakami samotny, g�adkosk�ry manadrzew. Wilk kr��y� poza zasi�giem kr�tkich i grubych ko�czyn manadrzewa, a� w pewnym momencie rzuci� si� do przodu, ca�ym ci�arem uderzaj�c w mi�sist�, s�upowat� nog� ofiary. Tym razem manadrzew run�� na ziemi� obalony ci�arem cia�a i impetem napastnika. Szcz�ki z ostrymi jak brzytwa z�bami wysun�y si� do przodu i smagn�y mi�kk�, niczym nie chronion� sk�r�. S�omkowej barwy posoka wycieka�a ze �miertelnej rany tworz�c na ziemi ka�u��, podczas gdy ko�czyny napadni�tego zwierz�cia skuli�y si�. To oznacza�o �mier�. - Pi�kne - westchn�� Eric Kimura. - Po prostu pi�kne. Kimura le�a� twarz� w d� dwie�cie metr�w ponad zasnut� mgie�k� br�zow� powierzchni� Warril VI, kt�rej przypatrywa� si� przez przezroczyste dno galerii inspekcyjnej, biegn�cej jak szew wzd�u� srebrzysto-b��kitnej komory gazowej sterowca "Calypso". To miejsce uwa�a� za znacznie dogodniejsze do obserwacji od tego, kt�rym dysponowali ksenologowie. Trzej KsB, uwi�zieni w gondoli podwieszonej pod p�szkieletowym balonem no�nym sterowca, zespoleni ze swymi stereoskopowymi ekranami wizyjnymi i cyfrowymi, zmiennoogniskowymi obiektywami, rzadko kiedy ogl�dali planet� bezpo�rednio. Natomiast dla Kimury - gdy tylko m�g� urwa� si� na par� minut od swych zaj�� uniwertechnika ekspedycji - galeria by�a prywatnym oknem z widokiem na cuda planety. Kimura poczu� dr�enie poszycia galerii, to turbowentyla- torowe silniki "Calypso" w��czy�y si�, by skontrowa� nag�e uderzenie wiatru i utrzyma� sterowiec w wyznaczonej pozycji. W chwil� p�niej w jego uchu zabrz�cza� delikatny dzwonek. - Eric? By� to g�os Jaysona Ordechta, kierownika ekspedycji. - - S�ucham - odpar� Kimura, pe�zn�c po galerii w stron� gondoli. - Jak wygl�daj� prace przy wywa�arce dynamicznej? - W�a�nie ko�cz� - sk�ama� Kimura. - A o co chodzi? - Chir'delana przys�a�a wiadomo��, �e monitor w kwadracie 248 od��czy� si� od g��wnego procesora. Drakonianka Chir'delana by�a szefem zespo�u KsB stacji badawczej. - Chcesz, �ebym podskoczy� tam kapsu�� i sprawdzi�? - Kimura zaproponowa� troch� zbyt ochoczo. - Je�eli o mnie chodzi, to niezbyt mi na tym zale�y, ale Chir'delana nalega. 248 jest dok�adnie w �rodku zielonej strefy, mniej wi�cej dziewi��dziesi�t minut na p�noc. To jeden z monitor�w na linii zmian p�r roku - rzek� Ordecht. - Wys�a�bym Archiego, ale Chir'delana chce go mie� na dole. Ma zamiar pobawi� si� paroma nowymi zw�okami. - Archie m�g�by najwy�ej zabra� monitor ze stanowiska i przenie�� go tutaj. - To prawda. Czy dasz rad� od�o�y� inne prace? Kimura dotar� do ko�ca galerii i zeskoczy� na pod�og� korytarza. - Chyba tak. Uprzed� Dion�, �e nie zajm� jej miejsca na lunch. - Powiem jej, �e pojecha�e� z Betty - odpar� Ordecht. Kimura niemal us�ysza� �miech w jego g�osie. Kimura potrzebowa� nieca�ych pi�tnastu minut, aby wzi�� zasobnik z narz�dziami, na�o�y� egzokombinezon i wsi��� do Betty - drugiej kapsu�y transportowej stoj�cej na otwartych kratownicach pod gondol�. O ile Archie posiada� ca�y szereg zdalnie sterowanych uchwyt�w i manipulator�w, o tyle Betty by�a w�a�ciwie tylko taks�wk� - odrzutowym, trzyosobowym jajem z kompozytowego stopu. - Betty. Le� do kwadratu 248. Pe�na szybko��. Grawitacyjna kapsu�a p�ynnie ze�lizgn�a si� ze swojej podstawy, pochyli�a w wira�u i pomkn�a na p�noc. Kimura odwr�ci� si� w fotelu, by spojrze� na "Calypso", p�yn�a majestatycznie po jakby zadymionym niebie o musztardowym odcieniu. "Calypso" - Powietrzna Platforma Badawcza 1, przypisana do Stacji Biologicznej 3, Badania Tarczy, Wydzia� Ksenologiczny, S�u�ba Eksploracji Szczeg�owych. Dom. Pi��dziesi�t metr�w d�ugo�ci, szesna�cie pomieszcze� laboratoryjnych, podwieszonych do pot�nego sterowca typu Drachen. Kimura pomy�la�, �e jest w tym co� cudownie staro�wieckiego, niemal absurdalnie utopijnego. Zeppeliny w przestrzeni kosmicznej. Phineas Fogg na Marsie. Kimura zda� sobie spraw�, �e w�a�ciwie nie ma poj�cia jak wygl�da Mars. Urodzi� si� w eksploracyjnej bazie SES w sektorze Draco jako drugie dziecko ekologa i specjalistki od historii techniki. Matka by�a dla niego wzorem, a �e po niej odziedziczy� zdolno�ci, uko�czy� szko�� S�u�by na Advencie - ch�odnej, wodnistej planecie niech�tnie poddaj�cej si� modelowaniu i uzyska� atest uniwertecha. Warril VI kra�cowo r�ni� si� od Adwentu. Dzie� liczy� tu sobie szesna�cie godzin, a przenikliwie zimne noce trwa�y niemal wieczno��. Widowiskowe zachody s�o�ca, podobnie jak smog, by�y rezultatem aktywno�ci wulkanicznej w pasie usytuowanym w r�wnikowych strefach row�w tektonicznych planety. Znajdowa�y si� tam wielkie, kopulaste wzg�rza, kt�re jak wulkaniczne purchawki upstrzy�y elastyczn� skorup� Warril VI. W ich sp�kaniach i szczelinach znajdowa�y uj�cie gazy i g�sta, wolno sp�ywaj�ca lawa. Kimura ch�tnie przyjrza�by si� z bliska tym imponuj�cym g�rom. "Calypso" jednak zajmowa�a si� tylko faun� i flor� obszaru grunt�w br�zowych i zielonych stref o umiarkowanym klimacie, pod du�ymi szeroko�ciami geograficznymi. Skatalogowano ju� oko�o pi�tnastu tysi�cy gatunk�w funkcjonuj�cych na bazie dw�ch ca�kowicie odmiennych zestaw�w F-aminokwas�w. Sterowiec mia� sp�dzi� sze�� miesi�cy w p�nocnej hemisferze planety nie zbli�aj�c si� do r�wnika na odleg�o�� mniejsz� ni� kilkaset kilometr�w. Kimura nie by� jednak specjalnie zawiedziony. Swoj� obecno�� tu ci�gle uwa�a� za cud. S�u�ba Badawcza przyjmowa�a zaledwie dziesi�ciu lub dwunastu uniwertech�w rocznie. Po o�miu latach wspinaczki na tak wysok� pozycj�, Kimura by� got�w w pe�ni docenia� to, co ju� osi�gn��. Monitor sta� samotnie na szczycie pag�rka o �agodnych zboczach, pokrytych czerwonawymi biczotrawami. Wzg�rze otoczone by�o spl�tan� �cian� w��knistych zaro�li, kt�re Chir'delana nazwa�a kom�rkowym �ywop�otem. �adnych zewn�trznych objaw�w uszkodzenia monitora nie by�o - wysmuk�y wspornik zwie�czony srebrn� kul� sta� prosto, a zakotwiony w ziemi pokryty ro�linno�ci� tr�jn�g by� nienaruszony. - No dobra - powiedzia� do siebie Kimura spogl�daj�c na dziesi�ciometrow� kolumn� wspornika. - O co tu chodzi? - Nacisn�� przycisk i monitor g�adko zsun�� si� na d�, a� jego pokryta sensorami g�owica znalaz�a si� na wysoko�ci roboczej. - Rejestracja danych. Zasilanie. S�dz�, �e to co� z monitorem. Zdj�cie plomb g�owicy i ods�oni�cie mieszcz�cych si� w �rodku mechanizm�w by�o spraw� kilku minut. Do�wiadczone oczy Kimury bardzo szybko dostrzeg�y srebrzyst� grud� wype�niaj�c� woln� zazwyczaj przestrze� pomi�dzy dwoma elementami. Wygl�da�o to jakby kto� wla� do �rodka tego podzespo�u kubek roztopionego o�owiu. Kiedy jednak na pr�b� dotkn�� grudk� palcem, poczu�, �e jej powierzchnia jest mi�kka i elastyczna. - Jayson? Odpowiedzia� mu g�os Diony Welch. - Nie ma go tu, Ericu. W czym mog� ci pom�c? - Zawo�aj go. - Pilotuje Archiego dla Chir'delany. Sprowadz� go, kiedy tylko b�d� mog�a. Co si� dzieje? - Chodzi o ten monitor. W jego wn�trzu jest jakie� cia�o obce. - Cia�o? Co� biologicznego? W�a�ciwie nie pomy�la� o takiej mo�liwo�ci, dop�ki przypuszczenie nie zosta�o wypowiedziane. Cofn�� si� i wymamrota� niepewnie. - To nie powinno si� zdarzy�. - Ale si� zdarza. W czasie moich ostatnich bada�, na Jiphii, mieli�my najrozmaitsze k�opoty z lataj�cymi stworzeniami, kt�re przysiada�y na wierzcho�kach monitor�w dlatego, �e lubi�y wstrz�sy elektryczne. - Ericu, tu Ria - w��czy� si� nowy g�os. Ria Barrow by�a m�odszym KsB. - Czy mo�esz to opisa�? - No c�... Jest pokryte srebrzyst� sk�r�, pod�u�ne, podobne do �limaka nagiego albo du�ej poczwarki, ma dziesi�� centymetr�w d�ugo�ci i zgrubienie w �rodku. Czy to ci co� przypomina? - Nie. - Nie porusza si�. Chyba spowodowa�o spi�cie w podstawie monta�owej monitora. Je�eli kiedykolwiek by�o �ywe, to najprawdopodobniej si� usma�y�o. - W jaki spos�b mog�o dosta� si� do �rodka? S� jakie� �lady? Plomby oraz g�rna cz�� kopu�y monitora by�y nienaruszone, wi�c Kimura przykucn��. Opar� si� na lewej r�ce, by zachowa� r�wnowag� i obejrza� doln� po�ow�. - Chyba co� mam - zawo�a�. - Na szwie mi�dzy jednym z sensor�w i metalem pow�oki jest dziura o �rednicy mniej wi�cej czubka ma�ego palca. - Chyba m�wi�e�, �e to co� ma w obwodzie jakie� dziesi�� centymetr�w. - Powiedzia�em... - zacz�� odpowiada� Kimura, gdy nagle co� go uk�u�o w d�o�. - Au! - zawo�a�, czuj�c bardziej zaskoczenie i z�o�� ni� b�l i spr�bowa� cofn�� r�k�. Jednak trzy d�ugie, czerwone macki biczotrawy oplot�y mu przegub i okaza�o si�, �e nie mo�e ni� poruszy�. Czu� si� jak w pu�apce... - Eric? Co si� sta�o? Przez cia�o Kimury przebieg� nag�y, niekontrolowany dreszcz i �o��dek wype�ni� mu mdl�cy ch��d. Eric schwyci� spawark� z zasobnika i zacz�� t�uc sztywne �d�b�a trawy do chwili, gdy wreszcie by� wolny. Z niedowierzaniem patrzy� na sw� d�o�, gdzie co�, co przypomina�o br�zowego robaka, znika�o w r�wnym, okr�g�ym otworze r�kawicy. Kimura nie m�g� wydusi� z siebie ani s�owa. Zacz�� szarpa� ta�my uszczelniaj�ce przeguby jego egzokombinezonu, zrywaj�c r�kawic�. - Niee... - Eric! Nic nie s�ysza�. Ca�� uwag� skoncentrowa� na p�yn�cej krwi, �miertelnie bia�ej sk�rze, r�wnym otworze nieco powy�ej przegubu, gdzie co� wwierca�o si� w g��b jego cia�a. Czu� pal�cy b�l w r�ce, jego przedrami� pulsowa�o, ca�e cia�o zacz�o dygota�. - O s�odka, boska matko tajemnicy - westchn��, patrz�c t�po. - Jest we mnie. Wgryz�o mi si� do �rodka. I nagle poczu� przeszywaj�cy go b�l. Zacz�� krzycze� jak zwierz�, a potem staci� przytomno��. Przez trzy dni by� bardzo chory i obola�y. �ciskaj�ce go jak w imadle skurcze mi�ni sprawi�y, �e czu� si� ca�y poobijany i powykrzywiany. Wymiotowa� i by�y to straszliwe, nicuj�ce �o��dek torsje, a� gard�o zacz�o go pali�, a cia�o mia� jak z waty. W kr�tkich przeb�yskach �wiadomo�ci prze�ywa� wci�� od nowa paniczny strach - obrazy robak�w dr���cych go a� do m�zgu, poczucie ca�kowitej bezsi�y. A potem nadesz�a chwila, kiedy obudzi� si� i jego cia�o nie czu�o ju� b�lu, umys� by� spokojny i ponownie przekona� si�, �e zewn�trzny �wiat istnieje. Zobaczy�, �e le�y w ��ku w swojej w�asnej kabinie, kt�r� zajmowa� wsp�lnie z Dion� Welch. Dziewczyna siedzia�a odwr�cona do niego plecami przy terminalu bibliotecznym w drugim ko�cu pokoju. Chwytaj�c si� jak ostatniej deski ratunku tego widoku, wreszcie da� wyraz przera�eniu. - To nie zdarzy�o si� naprawd� - wychrypia�. Welch obr�ci�a si� wraz z krzes�em. Na jej twarzy malowa�o si� napi�cie i zm�czenie, lecz w wilgotnych oczach wida� by�o ulg�. - Jayson... Brak... odzyska� przytomno�� - powiedzia�a do pok�adowego interkomu i natychmiast znalaz�a si� przy jego boku. - Jak si� czujesz? - To si� nie zdarzy�o - powt�rzy�. - Nie wiesz, nie mo�esz wiedzie�... jakie to straszne... - To si� sta�o naprawd�, Ericu - odpar�a �agodnie, ale stanowczo. Zaskoczony popatrzy� na ni�, a potem uni�s� lew� r�k� i przyjrza� si� swej d�oni. U jej nasady widnia� pomarszczony, bia�y kr��ek nowej sk�ry. W tej w�a�nie chwili weszli Ordecht i Brak Dermot. Dermot, kt�ry mia� r�wnie� uprawnienia medyczne, podszed� do ��ka. Ordecht pozosta� przy drzwiach. - Brak - Kimura wyci�gn�� r�k� w jego stron�. - Czy tego ju� nie ma? Dermot pokr�ci� przecz�co g�ow�. - Jest. - Nie wyj�li�cie tego? - Nie jestem pewien, jak to zrobi�. Ja... my nie wiemy co to takiego. Nie wiem, jak zrobi� to w bezpieczny spos�b. - Sprowadzili�cie mnie z powrotem, kiedy mnie... - Szuka� odpowiedniego s�owa, �eby opisa� sw�j stan, ale nie znalaz�. Dermot spojrza� niepewnie na Welch. - Nie mam poj�cia... - Archie ci� zabra� z miejsca wypadku i pierwsze trzydzie�ci sze�� godzin sp�dzi�e� w kapsule - odpar�a Welch. - Kiedy okaza�e� si� na tyle �le wychowany, �e nie umar�e�, zmusi�am ich, �eby ci� tu sprowadzili. Kimura podci�gn�� si� na ��ku i usiad�. - Bardzo ci dzi�kuj�, Jaysonie. Dzi�ki za troskliwo��. - By�e� ska�ony - rzek� Ordecht nie pr�buj�c si� usprawiedliwia�. - Nawet je�eli zagro�enie biologiczne by�o zaledwie pierwszego stopnia, musia�em zapewni� pozosta�ym cz�onkom zespo�u jakie� �rodki bezpiecze�stwa. Kimura zmarszczy� czo�o i spojrza� na Dermota. - To dlaczego teraz czuj� si� dobrze? Czy to co� nie �yje? - Powinno nie �y� - przytakn�� Dermot zrz�dliwym tonem. - Je�eli jest takie samo, jak wszystko co znale�li�my na tej planecie, to macie najwy�ej jedn� protein� wsp�ln�. Odmienne fosforany w �a�cuchach DNA, w wi�kszo�ci odmienne aminokwasy w bia�kach i proteinach. W og�le nie powinno ci� zaatakowa�. - Mo�e po prostu powinni�my je o tym uprzedzi�. - Twoje cia�o pr�buje to zrobi�. Najprawdopodobniej jego produkty wydalania sprawi�y, �e by�e� tak� kupk� nieszcz�cia i jednocze�nie stawia�y na g�owie ca�y tw�j system immunologiczny. Mo�e fakt, �e �yjesz oznacza, �e o n o nie �yje. - Wzi�� do r�ki sond� diagnostyczn�. - Sprawd�my to. - Cholera! Kimura zmarszczy� brwi. - Mr�z mi biega po sk�rze, gdy s�ysz�, kiedy lekarz to m�wi. - Masz szcz�cie, �e nie jestem lekarzem - odpar� Dermot. - Nie ruszaj si�. Rozmazujesz obraz na skanerze. - Taak, mam szcz�cie. - M�wi� powa�nie. O chorobach i infekcjach ludzkich mam do�� blade poj�cie. Ale znam si� na paso�ytach. - Czy to w�a�nie to? - Drug� mo�liwo�ci� mo�e by� "drapie�nik" - stwierdzi� Dermot, przesuwaj�c sond� po lewym ramieniu Kimury. - Hmm. - Hmm? - Chyba ju� go w tobie nie ma. - Jest - oznajmi� stanowczo Kimura. - Nie mog� go znale�� - odpowiedzia� Dermot, kr�c�c przecz�co g�ow�. - Sk�d masz t� pewno��? - Czuj� go. - Gdzie? - M�wi� ci, �e tu jest, do diab�a - rzek� z irytacj� Kimura. - Dlaczego nie sprowadzicie kogo�, kto wie jak si� pos�ugiwa� t� sztuk�? - Jestem najlepszy z obecnych. Je�eli chcesz poczeka� na "Alcestis", �eby ci� zabra�a, mog� wr�ci� do swoich rob�tek r�cznych. - Mo�e twoja aparatura nie jest w stanie wykry� X-a w ludzkim ciele? - To ten sam typ aparatury obrazuj�cej, jakim pos�uguje si� Archie, kiedy grzebiemy w zw�okach. Uwierz mi, nie ma w tobie �adnych tajemnic. A poza tym tw�j go�� by� doskonale widoczny, kiedy ci� przywie�li�my. - No to dlaczego nie mo�ecie go teraz znale��? - spyta� Kimura i wyskoczy� z ��ka. Dygota�. Czu� w sobie niespokojn� energi� i z�o��. - Czy tego nie rozumiecie? Moje cia�o zosta�o pogwa�cone. Jaki� przekl�ty, obcy paso�yt pe�za teraz po moich bebechach. - Praw� d�oni� trzasn�� w pokryw� sondy. - Czuj� go, do diab�a. Czuj� go. Chc�, �eby sobie poszed�. Chc�, �eby o d s z e d �. Dermot u�miechn�� si� blado. Nie by�o w nim nawet cienia wsp�czucia. - Wiem, Ericu. Prosz� - wskaza� r�k� ��ko. - Pr�buj�. Pozw�l mi pracowa�. Po kolejnej godzinie bezskutecznych bada� Dermot przeprosi� Kimur�, m�wi�c, �e musi zanie�� kaset� z danymi do laboratorium ksenobiologicznego w celu dokonania bardziej szczeg�owej analizy. Kimura odni�s� wra�enie, �e to wym�wka. Dermot, zak�opotany swoim niepowodzeniem, czu� si� niezr�cznie w obecno�ci Erica i wpada� w coraz gorszy humor. Jego odej�cie przynios�o ulg� obu. Ale Kimura pozosta� sam, a samotno�� w tych okoliczno�ciach nie by�a czym� najbardziej wskazanym. Ordecht odwo�a� Welch na jak�� prywatn� rozmow�, a Chir'delana wraz z Barrow lata�y na Archiem nad kwadratem 248. Przynajmniej ich rozmowa nie by�a prywatna i Kimura, �eby mie� co� w rodzaju towarzystwa, s�ucha� pogaw�dek przez interkom. - Nie cierpi� tego - powiedzia�a Barrow. - Zabija� zdrowe organizmy tylko po to, �eby je pokroi�... - Rozumiem ci� - odpar�a Chir'delana. - To przykre. Ale do organizmu Erica przedosta� si� paso�yt i w�a�nie tu, w�r�d rodzimych gatunk�w, mo�emy odnale�� wi�cej takich osobnik�w. A potrzebujemy przynajmniej jeszcze jednego do bada�, je�eli mamy dopom�c Brakowi w leczeniu. - Nie powinni go byli sprowadza� na stacj�. Diona po prostu zgwa�ci�a Jaysona, �eby na to pozwoli�. - Oszcz�d� sobie tych uwag - stwierdzi�a sucho Chir'delana. - W momencie, kiedy Eric zosta� zaatakowany, planeta uzyska�a drug� kategori� zagro�enia biologicznego. Zanim "Alcestis" zabierze nas st�d, b�dziemy musieli udowodni�, �e my r�wnie� jeste�my czy�ci. - Chcia�abym tylko mie� nadal tak� pewno��. - A ja chcia�abym wiedzie�, jaki to F-kwasowy �uczek jest w stanie przetrwa� k�piel w naszej biochemii. Na kr�tk� chwil� zapad�a cisza. - A co b�dzie, je�eli Brak nie zdo�a oczy�ci� Erica? Cisza, jaka zapad�a, zanim Chir'delana udzieli�a odpowiedzi, trwa�a o wiele d�u�ej. - S�dz�, �e decyzj� podejmie Grupa. W chwili obecnej zaleci�abym pozostawienie go tu na kwarantannie. - Na jak d�ugo? Ta cisza trwa�a najd�u�ej. - Tondalu - odezwa�a si� wreszcie Barrow. - Du�y. - Gdzie? - Tam. Sze�� rumb�w w prawo, obok strumienia. - OK, widz� go. Archie, za�aduj ��d�o. Ria, daj mi dobry k�t... Kimura poczu� nag�e zm�czenie i wy��czy� interkom. Od chwili ockni�cia si� z zapa�ci wywo�anej gor�czk� walczy� ze zm�czeniem, przekonany, �e we �nie oczekiwa� go b�d� nowe koszmary. Ale �wiat realny nie okaza� si� miejscem, w kt�rym mo�na by si� schroni� przed strachem. Pomy�la� z rezygnacj�, �e skoro ma taki wyb�r, to r�wnie dobrze mo�e si� przespa�. Przy nast�pnym badaniu pr�t sondy diagnostycznej trzyma�a Chir'delana, a Dermot z nadziej� oczekiwa� na wynik. Z twarz� pe�n� profesjonalnego skupienia, siwow�osa kierowniczka zespo�u KsB powoli przesuwa�a czujnikiem nad nag� klatk� piersiow� Kimury, stopniowo zaw�aj�c sfer� badania do niewielkiej powierzchni pod samym sercem. Gdy spojrza�a na display, wyraz skupienia na jej twarzy jeszcze si� pog��bi�. Bez s�owa przeprowadzi�a pe�n� tomografi� wn�trza klatki piersiowej pacjenta. - Na migda�ki mojej matki... - zawo�a�a wreszcie, robi�c krok do ty�u. - Widzisz? - podskoczy� do niej Dermot. - Widzisz? - Co? - zapyta� Kimura. Chir'delana zdawa�a si� go nie s�ysze�. - Warstwa przy�cienna jest oboj�tna. - Najwidoczniej - odpar� Dermot. - Ca�kowicie z bia�ka A. Pocz�tkowo my�la�em, �e to produkt samoobrony systemu immunologicznego Kimury, co� takiego jak na przyk�ad blizny keloidalne. - Nie - Chir'delana pokr�ci�a g�ow�. - To paso�yt. - Ale zobacz, jak� ma mas�. Jest pi�tna�cie czy dwadzie�cia razy wi�kszy ni� w momencie wej�cia, nawet je�eli we�miemy poprawk� na porowato�� struktury. - Owszem. Musi metabolizowa� zar�wno bia�ko A, jak i wszelkie dost�pne cukry. Nie uwierzy�abym nigdy... - Czy j a mam prawo wiedzie�, co si� dzieje? - spyta� ostro Kimura odwracaj�c si� w stron� pogr��onych w dyskusji ksenobiolog�w. Chir'delana popatrzy�a na niego i zamruga�a ze zdziwieniem. - Oczywi�cie. Niczego nie ukrywamy... - Nie powiedzia�em mu o naszych podejrzeniach - wyja�ni� Dermot. - Pewnie nie mo�e si� po�apa�. Chir'delana nie przejmuj�c si� zupe�nie wybuchem Kimury skin�a g�ow�. - Zdarzy�o si� co� niezwykle interesuj�cego, Ericu. Paso�yt wytworzy� zamkni�t� pow�ok�, kt�ra jest w pe�ni to�sama z otaczaj�cymi j� tkankami. Twoje cia�o nie wie, gdzie go szuka�. - Ale wy wiecie. - Umiejscowi�o si� mi�dzy op�ucn� a grzbietem. Je�eli nabierzesz g��boko powietrza, by� mo�e poczujesz lekki ucisk na p�uca. Kimura skin�� g�ow�. - Czu�em to od momentu, kiedy obudzi�em si� wczoraj. Ta pow�oka... czy dlatego czuj� si� ju� dobrze? - Prawie na pewno tak. Kiedy paso�yt przenikn�� w g��b twojego cia�a, zachowywa� si� jak s�o� w sk�adzie porcelany i dezorganizowa� ca�kowicie funkcje twojego organizmu. Teraz urz�dzi� sobie bezpieczne gniazdko i nie wyrz�dza ju� dalszych szk�d. - Czy odnale�li�cie go w jakich� miejscowych okazach? - Nie - odpowiedzia�a Chir'delana. - Ale jestem pewna, �e teraz si� nam powiedzie. W ko�cu wiemy ju�, gdzie lubi si� ukrywa�. Zapewne mamy go w�r�d zgromadzonych wcze�niej okaz�w, tylko nie zosta� rozpoznany. A poza tym teraz wiemy oczywi�cie, jak wygl�da w tym stadium rozwojowym, kiedy �yje na swobodzie. - A to oznacza r�wnie�, �e mo�emy zacz�� szuka� sposobu, w jaki mo�na ci� b�dzie od niego uwolni� - doda� Dermot. - Nie - rzek� Kimura. Dermot zaskoczony wytrzeszczy� oczy. - Dlaczego? - To co� niezwyk�ego, prawda? - Eric spojrza� na Chir'delan�. - Gdyby tak nie by�o, nie istnia�aby pierwsza kategoria zagro�enia biologicznego. Ka�da planeta by�aby albo martwa, albo stanowi�aby �miertelne zagro�enie - odpar�a kierowniczka zespo�u ksenobiologicznego. - Nie znam przypadku, w kt�rym organizm by�by w stanie przezwyci�y� tak wielkie r�nice w biochemii. Ten organizm jest jakim� molekularnym kameleonem. - W takim razie pewnie chcieliby�cie si� dowiedzie�, jak on to robi? - Tak. - Nigdy nie uzyskacie pozwolenia na to, by z premedytacj� zarazi� innego cz�owieka? - To prawda. - Wykorzystajcie wi�c fakt, �e ja i ten paso�yt jako� doszli�my do �adu ze sob� i spr�bujcie dowiedzie� si� na moim przypadku tak wiele, jak tylko zdo�acie. Dermot zerkn�� pytaj�co na Chir'delan�. - S�dz�, Ericu, �e powinni�my wydoby� go z ciebie tak szybko, jak to mo�liwe. - Dlaczego? Czuj� si� doskonale. Czuj� si� tak dobrze jak nigdy w �yciu. Tym razem w spojrzeniu, jakie Dermot pos�a� Drakoniance, zawarte by�o b�aganie o pomoc. - By�aby to bezcenna sposobno��, Ericu - rzek�a wolno Chir'delana. - Ale twoje �ycie r�wnie� jest bezcenne. Nie mog� ci� prosi� o podj�cie takiego ryzyka. - Wcale mnie nie prosi�a� - odpar� Kimura si�gaj�c po koszul�. - Poczekajmy przynajmniej do chwili, gdy znajdziecie nast�pny okaz. - Mamy ju� ten z monitora - wtr�ci� si� szybko Dermot. - Martwy - stwierdzi� Kimura. - Niezbyt przydatny. - Rzeczywi�cie, by� niezbyt przydatny - przyzna�a Chir'delana. - Nie mogliby�my przewidzie� takiej sytuacji. - S�dz�, �e w podejmowaniu decyzji powinien uczestniczy� Jayson - oznajmi� nerwowo Dermot. - Dlaczego? - spyta� ostro Kimura. - Czy to jego cia�o? - To bardzo niebezpieczne - mrukn�� Dermot kr�c�c g�ow�. - Nie boj� si� - powiedzia� Eric Kimura. To nie by�y tylko odwa�ne s�owa, ale zwyk�e stwierdzenie faktu. Nie ba� si�. By� pe�en spokoju i w zgodzie ze swym wewn�trznym �wiatem, bez trudu wi�c odsun�� od siebie pytanie "dlaczego?". "Calypso" bardzo potrzebowa�a opieki Kimury. W ci�gu sze�ciu dni od ataku paso�yta przynajmniej tuzin podsystem�w statku zg�osi� do harmonogramu uniwertecha potrzeby remontowe. �adna z awarii nie by�a powa�na, ale wszystkie stanowi�y pow�d do irytacji. Uszkodzenie wywa�arki dynamicznej, kt�ra �onglowa�a wodnym balastem, aby stabilizowa� sterowiec spowodowa�o sta�y przechy� w lewo o dwa stopnie. Terminal nawigacyjny na mostku arbitralnie postanowi�, �e nie b�dzie przyjmowa� komend wydawanych g�osem. Sygna� ze skanera optycznego nr 6 bez przerwy zanika�. Kiedy jednak Kimura po��czy� si� z Ordechtem i poprosi� o pozwolenie na powr�t do pracy odpowiedzi� by�o stanowcze nie. - Nie chc�, �eby� opuszcza� kabin� - rzek� Ordecht kr�c�c g�ow�. - S�uchaj, Jayson, przecie� nie jestem chory. Czuj� w sobie tyle energii, �e nie wiem co z ni� pocz��. Dlaczego nie chcesz mi pozwoli�, �ebym zaj�� si� tymi naprawami? - J e s t e � chory. - Przecie� ci m�wi�, �e czuj� si� wspaniale. Wymiana sensora w WD nie sprawi mi �adnego k�opotu, podobnie jak podregulowanie tego pud�a na stanowisku nawigacyjnym. - To, �e mam na ramionach odznaki dow�dcy, wcale nie oznacza, �e jestem idiot�. Paso�yty si� rozmna�aj�, nie wiesz o tym? - wycedzi� Ordecht przez zaci�ni�te wargi. - Ta rzecz w tobie mo�e by� w stadium l�gowym. Co by by�o, gdybym pozwoli� ci wyj��, a w trzy godziny p�niej zacz�oby z ciebie wy�azi� kilkaset male�stw? - To si� nie zdarzy. - Czy Chir'delana mo�e to zagwarantowa�? Kimura zje�y� si�. - Je�eli to, co siedzi we mnie, rozmno�y si�, to "male�stwa" b�d� szuka�y milutkiego skrawka kwa�nej gleby Warril VI, a nie nast�pnych nosicieli. I b�d� bardzo rozczarowane, kiedy zamiast tego znajd� pok�adowe p�yty z naw�glanej stali. - A sk�d wiesz, czego b�d� szuka�y? - Chir'delana powiedzia�a... - Chir'delana powiedzia�a, �e s� jak kuglarze i umiej� robi� r�ne sztuczki z chemi�. Kto mo�e stwierdzi�, �e nie b�d� w stanie zaadaptowa� si� do tego �rodowiska? Kimura zbyt p�no u�wiadomi� sobie, �e Jayson boi si�. - Za ka�dym razem, kiedy m�wisz mi, jak wspaniale si� czujesz, martwi� si� jeszcze bardziej - odpar� znacz�cym tonem Ordecht. - By�bym o wiele szcz�liwszy, gdyby� by� w dalszym ci�gu �miertelnie przera�ony. Le�ne wilki p�dzi�y - dwadzie�cia, pi��dziesi�t, pi��set, pi�� tysi�cy pe�nych gracji cia� bieg�o na z�amanie karku przez r�wnin�, powracaj�c na p�noc, na zielone ziemie. Naturalny labirynt ��cz�cych si� ze sob� kr�g�w kom�rkowego �ywop�otu - pocz�tkowo fragmentaryczny, z przerwami w miejscach, gdzie jeden bioklimat przechodzi� w drugi, spowalnia� ich bieg, ale nie zatrzymywa�. Le�ne wilki obserwowane przez dotrzymuj�c� im kroku "Calypso" przemyka�y pomi�dzy poszczeg�lnymi fragmentami labiryntu, a gdy sta� si� zbyt g�sty, przepe�za�y przez naje�one stercz�cymi ga��zkami dziury. Kiedy pojawia�y si� z drugiej strony, ich br�zowo-szare futra zlepione by�y kleist� miazg� nowych p�d�w. Za kilka dni wilki (i nasionka) rozprosz� si� po powierzchni kilku tysi�cy hektar�w. Obserwuj�cego ich bieg Kimur� z�era�a zawi��. Obrazy zwierz�t przemyka�y przez ekran male�kiego odbiornika - p�askie, barwne cienie szydz�ce ze� sw� wolno�ci�. Powinien tam by�... Roze�mia� si� zak�opotany sam� my�l�. Jasne. Powinienem by� na Warril i biec z le�nymi wilkami. Powinienem da� miejscowej faunie szans� ze�re� mnie nie tylko od �rodka, ale i z zewn�trz. A mimo to w sposobie, w jaki przygl�da� si� Warril, by�o obecnie co� odmienngo. Czu�, �e jest cz�stk� miejscowego �ycia. Masz ostry przypadek gor�czki kabinowej, ch�opie. Panie Ordecht, je�eli nie wypu�ci pan szybko swego uniwertecha na wolno��, to nie tylko zrobaczywieje, ale i zwariuje... Us�yszawszy szcz�k otwieranych drzwi, Kimura szybko odwr�ci� si� w ich stron�. - Diona. Chwa�a Bogu. Nie by�o ci� prawie ca�y dzie�... - Jest mn�stwo pracy - odpar�a agresywnym tonem. - Biblioteka pracuje na pe�nych obrotach ca�e popo�udnie. I ci�g�a korespondencja radiowa z Sektorem. Pytania. Uzupe�nienia. - To niewa�ne - powiedzia� Eric. - Ciesz� si�, �e ju� tu jeste�. Zrobi� krok w jej kierunku, ale wymin�a go i skierowa�a si� w stron� dwusegmentowej szafy. - Chir'delana chce pod��czy� ci� do �ledz�cego monitora na ca�� noc - powiedzia�a obr�cona do niego plecami, otwieraj�c szaf�. - Prosi�a, �ebym ci powiedzia�a, �e wpadnie p�niej. - Czy wystarczaj�co p�no, �eby�my mogli teraz po�wi�ci� sobie troch� czasu? Diona zesztywnia�a. - Nie mam teraz si�y na seks, Ericu. - Och... no tak. Rozumiem. - Usiad� z powrotem na ��ku i przygl�da� si� ze zdziwieniem, jak przerzuca swoje ubrania i przybory toaletowe. - S�uchaj, kogo m�g�bym poprosi�, �eby wp�yn�� na Jaysona? Po raz pierwszy od wej�cia do kabiny odwr�ci�a si� i spojrza�a mu w oczy. - Dlaczego? Po co? - Chc� wyj�� - odpowiedzia�, rozk�adaj�c wymownie r�ce. - Jayson uwa�a, �e to niebezpieczne. - Wiem. Chc�, �eby kto� przekona� go, aby zmieni� zdanie. Opu�ci�a oczy, a potem znowu odwr�ci�a si� w stron� szafy. - Ja te� uwa�am, �e to niebezpieczne. Ci kuglarze... A wi�c tak w �argonie statku zacz�to nazywa� paso�yty. - Ty te� - powt�rzy�. Diona Welch w milczeniu wyj�a z szafy kombinezon i neseser z przyborami toaletowymi i zamkn�a drzwi. - Hej, co si� tu dzieje? - zapyta� Kimura. Wsta� i zagrodzi� jej wyj�cie. - Nie mog� zosta� tu d�u�ej - odpar�a. - Przykro mi... - Diono... - Ubieg�ej nocy prawie nie spa�am - rzek�a. - A ze wzgl�du na ca�y zesp� musz� by� w pe�ni sprawna. Wyja�nienie sprawia�o wra�enie przygotowanego z g�ry i w�a�ciwie nie by�o w nim pr�by usprawiedliwienia si�. - Diono... Przecie� musz� mie� jakie� towarzystwo. - B�d� rozmawia�a z tob� przez interkom. Ale tej nocy id� spa� do Rii. Kimura spojrza� na ni�. Czu� si� dotkni�ty. - Nie musisz odchodzi� ju� teraz... - Mam jeszcze co� do zrobienia. - Diono... - Wyci�gn�� r�k�, by przytuli� j� do siebie, ale odsun�a si�, wyra�nie chc�c tego unikn��. - Nie. Nie mog� - zawo�a�a z b�lem. - Nie mog�, kiedy ta rzecz ci�gle jest w tobie. W jej oczach odczyta�, �e zmusi� j�, by wypowiedzia�a to, co mia�a nadziej� ukry� przychodz�c tutaj - g��bokie obrzydzenie. Podda� si�. Zrobi� krok do ty�u i pozwoli� jej min�� go i wyj�� z pokoju. Gdy wysz�a, opar� si� o �cian�. Sta� tak z zamkni�tymi oczyma, do chwili kiedy zdo�a� si� pozbiera�. Pr�bowa� wyt�umaczy� sobie, �e to nie jej wina. Nikt nie by� na to przygotowany. A ona nic nie rozumie... By skupi� na czym� uwag�, zacz�� gra� z komputerem w tamka. Wkr�tce jednak nerwowe podniecenie po��czone z uczuciem odepchni�cia znowu si� uzewn�trzni�o. Dzia�aj�c pod wp�ywem jakiego� impulsu przywo�a� nagranie sprzed dw�ch miesi�cy, na kt�rym oboje kochali si� rado�nie i ogl�daj�c je leniwie si� onanizowa�. Pusta przyjemno�� i wspomnienia z�agodzi�y jego b�l, nie potrafi� jednak �adnego z tych uczu� utrzym� d�u�ej ni� kilka minut. - Odwo�a� - szepn�� i ekran displayu wyblak�. - 'lana. Drakonianka natychmiast pojawi�a si� na linii. - Czy masz jakie� k�opoty, Ericu? - Je�eli chcesz mnie pod��czy�, to lepiej zr�b to teraz - powiedzia� tonem pe�nej beznadziei. - Bo za jakie� dziesi�� minut nafaszeruj� si� prochami i nic ju� nie b�d� czu�. Nast�pnego ranka wszystko, co zdarzy�o si� poprzednio, w�a�ciwie przesta�o by� ju� wa�ne. Ani bezkompromisowo�� Jaysona. Ani dolegliwo�ci i anomalie "Calypso". Nawet zdrada Diony jakby przesta�a mie� znaczenie. B�dzie przyjmowa� z pogod� ducha to, czego nie mo�e zmieni�... Czu� w sobie �agodny spok�j, delikatn� eufori�. By� r�wnie� �wiadom jeszcze czego�. Pocz�tkowo nie m�g� znale�� odpowiedniego okre�lenia. By�o w nim co� nowego - znajome, a zarazem obce. Czu� si� podzielony, jakby spolaryzowany, ale uczucie to wcale nie by�o nieprzyjemne. By�o tak, jakby wewn�trz jego cia�a nakre�lono lini�, kt�ra wyznacza�a granic� mi�dzy nim a czym� innym. Kuglarz nie by� ju� tylko uciskiem na p�uca. By� te� obecno�ci�. Ale mimo wszystko by� z nim jedno�ci�, zintegrowan� i harmonijn�. Dzieli� siebie z innym �yciem i by�o to przyjemne. Czu� w sobie energi� i karmi� si� ni�. Kiedy Chir'delana przysz�a do jego kabiny, �eby przeprowadzi� kr�tkie, poranne badania, nie podzieli� si� z ni� tym nowym wra�eniem. Nie chcia� zniekszta�ci� delikatnej struktury swych uczu�. Nie powiedzia� o nich nawet wtedy, gdy ksenobiolog stwierdzi�a, �e paso�yt si� rozrasta. - Torbiel jest o pi�tna�cie procent wi�ksza ni� ubieg�ej nocy,a o czterdzie�ci procent w por�wnaniu z pierwszymi pomiarami dokonanymi przez Braka - powiedzia�a Chir'delana. - Do jutra osi�gnie rozmiary okazu, kt�ry znalaz�e� w monitorze. Czy jeste� pewien, �e nie czujesz �adnych nieprzyjemnych objaw�w? - Nie - odpar� z u�miechem. - �adnych nieprzyjemnych objaw�w. - Ale powiedzia�by� mi o nich, prawda? - zapyta�a, unosz�c jedn� brew. - Czuj� si� doskonale , 'lana. Naprawd�. - Taak - rzek�a marszcz�c czo�o. - Dlaczego to tak innych niepokoi? Spojrza�a mu spokojnie prosto w oczy. - Czemu to ci� dziwi? - spyta�a pakuj�c mikropr�bki krwi i tkanek. - My�l� o tym, co ci si� przytrafi�o i boj� si� tego. Patrz� na ciebie i nie wiedz�, dlaczego nie starasz si� z tym walczy�. Dlaczego nie zachowujesz si� tak, jak s�dz�, �e zachowywaliby si� na twoim miejscu. Dlaczego t y si� temu dziwisz? Kimura zby� wzruszeniem ramion wyzwanie. - Nie zrobi�em nic z�ego - odpar�. - Nie wiem, dlaczego mnie nie rozumiej�. - Nie maj� do�wiadcze�, kt�re mogliby por�wna� z twoimi. S� w stanie my�le� o tym tylko jak o chorobie i uznaj�, �e si� podda�e�. W tym przypadku ty �atwiej powiniene� ich zrozumie� ni� na odwr�t. - Ale ty nie my�lisz tak jak oni? Zanim odwr�ci�a si� w stron� drzwi, na jej twarzy pojawi� si� s�abiutki, przelotny u�miech. - Nie - odpowiedzia�a. - Mia�am dzieci. Kimura pomy�la�, �e najdziwniejsze w jej odpowiedzi, jest to, �e j� zrozumia�. Ca�� nast�pn� dob� sp�dzi� samotnie, je�eli oczywi�cie nie liczy� kr�tkich, lecz regularnych wizyt "odbiorczych" Chir'delany i d�u�szych, ale przynosz�cych o wiele mniej rado�ci odwiedzin Diony. Pr�bowa�a by� przyjazna i pogodna, ale bez trudu wyczuwa� jej skr�powanie. Wreszcie wr�cz zapyta�, czy kazano jej sk�ada� te wizyty. Wprawdzie Diona szybko zaprzeczy�a, ale zorientowa� si�, �e uleg�a naciskom, kt�re w gruncie rzeczy niewiele r�ni�y si� od bezpo�redniego rozkazu. Od tej chwili niezbyt za ni� t�skni�. Cz�� p�yn�cego w samotno�ci czasu sp�dza� obserwuj�c po�o�on� pod nim planet�. Sze�� kamer zamontowanych na "Calypso" i szeroko rozwini�ta sie� monitor�w przynosi�a wielk� obfito�� materia�u, z kt�rego naprawd� by�o co wybiera�. S�ysza� potrzaskiwanie i huk kontynentalnego lodowca, sp�ywaj�cego na po�udnie, obserwowa� zak�adaj�ce swe legowiska le�ne wilki, zatykaj�ce spl�tanymi ga��ziami prze�azy prowadz�ce do wybranych przez nie miejsc zamieszkania. Widzia� manadrzewa gromadz�ce si� w strefie br�zowych ziem, aby wymieni� kom�rki genetyczne, zanim rozprosz� si�, �eby tworzy� nowe polipy. Setki krajobraz�w planety - niekt�re ciche i spokojne, inne wibruj�ce �yciem. Kiedy tak patrzy�, odni�s� wra�enie, �e rodzi si� w nim co�, co m�g� okre�li� jedynie mianem t�sknoty za Warril VI - t�sknoty, kt�rej nie mog�yby nawet st�umi� odwiedziny w jego prywatnym orlim gnie�dzie w galerii. I niepok�j ten w przeciwie�stwie do podobnych stan�w, jakie do�wiadcza� w ci�gu minionych dni, nie mija�. By�o to wezwanie, zaproszenie. Czu� si� jakby to on sam by� kuglarzem, jakby oboje nale�eli do znajduj�cego si� w dole �wiata. Gdy jego uwaga nie by�a zwr�cona na ekrany, kierowa� j� do wn�trza samego siebie. Jak niewidomy w ciemno�ci wyci�ga� r�k� w stron� tego, co tam wyczuwa� i pragn�� to pozna�. Czy istnia�a tam jaka� �wiadomo��, czy jedynie jaki� molekularny automat? Czy kuglarz odczuwa go tak jak on jego? Czy w og�le co� czuje? Godziny mija�y niepostrze�enie, gdy Kimura pogr��a� si� w introspekcji i kontemplacji. Gdzie jeste�? - pyta�. Nigdy jednak, jak u�wiadomi� to sobie p�niej, nie zapyta�: Gdzie b�dziesz? - Ericu, czy zechcesz przyj�� do sali og�lnej? Zwo�a�em zesp�, aby podsumowa� ustalenia na temat twojego paso�yta. G�os nale�a� do Ordechta. Zaskoczenie Jaysona by�o ca�kowite. - Jeste� pewny, �e nie chcesz, abym ogl�da� to tylko na monitorze? - Tak. - No c�. Kiedy? - W�a�nie si� zbieramy. - B�d�... b�d� za pi�� minut. Kimura zmaga� si� z zawrotem g�owy. By� jak kot, kt�ry zbyt d�ugo przebywa� w zamkni�ciu, podejrzliwie przyjmuj�cy widok otwartych drzwi, niepewny, czy prowadz� one do miejsca, w kt�rym chcia�by si� znale��. W ko�cu wyszed�, a korytarze i kabiny "Calypso" wyda�y mu si� dziwne, jakby nale�a�y do zupe�nie obcego �wiata. Twarze Dermota, Barrow i Ordechta spogl�daj�ce na niego zza sto�u sprawia�y wra�enie twarzy pami�tanych jak przez mg�� obcych os�b. Gdy Kimura usiad�, Ordecht skinieniem g�owy da� znak Chir'delanie. - Ca�y zesp� ksenobiologiczny sp�dzi� wiele godzin zmagaj�c si� z tym zagadnieniem - powiedzia�a. - Ria i Brak byli wspaniali. Uzyskane rezultaty s� bardzo dobre. Dowiedzieli�my si� du�o o tym, co znajduje si� wewn�trz Erica. - Ja r�wnie� - wtr�ci� Kimura. Uznali, �e najlepiej b�dzie, je�eli potraktuj� to jako �art. - W trakcie naszych bada� nauczyli�my si� r�wnie� wiele o Warril VI - ci�gn�a dalej Chir'delana. - Wiadomo, �e �ycie tutaj oparte jest na zestawach bia�ka F - dwudziestu dw�ch lewoskr�tnych aminokwasach, spo�r�d kt�rych pi�� znajduje si� w zestawie A-aminokwas�w, na kt�rych bazuje nasze bia�ko. Ordecht ponownie skin�� g�ow�. - W ksenobiologii uwa�a si�, �e mi�dzy zwi�zkami bia�ka opartymi na F-aminokwasach a zwi�zkami bia�ka opartymi na A- aminokwasach istnieje przepa�� biologiczna, z czego wynika taka sama przepa�� pomi�dzy organizmami opartymi na tych w�a�nie zwi�zkach. W ci�gu minionych kilku dni kuglarze udowodnili, �e jest inaczej. One mog� pokona� t� przepa��. Kimura u�wiadomi� sobie, �e cho� Chir'delana zwraca si� do wszystkich, to Diona i Ria obserwuj� tylko jego. - S� w stanie to zrobi� - m�wi�a Chir'delana - u�ywaj�c proces�w biochemicznych, co pozwala im paso�ytowa� na wielu miejscowyych gatunkach. Odnale�li�my doros�e stadium w dziewi�ciu du�ych chemoorganotropach. Niekt�re spo�r�d nich r�ni� si� bardzo mi�dzy sob�. Zakres zwi�zanych z tym proces�w chemii bia�ka jest zadziwiaj�cy. Kuglarze reprezentuj� jeden z najoryginalniejszych przypadk�w in�ynierii organicznej, z jakim si� kiedykolwiek zetkn�am. Stadium �yj�ce na ziemi - "ro�lina", je�eli kto� woli... wytwarza kom�rk� transferow�, stanowi�c� niemal kompletny zestaw informacji, kt�ry powiada: "Oto, co wiem". Kiedy kom�rka transferowa wnika do organizmu nosiciela, "sprawdza" jego chemi� w swoim chemicznym katalogu. Je�eli nie mo�e znale�� odpowiedniej pozycji, konspiruje si� - wytwarza otorbiaj�c� membran� skonstruowan� z otaczaj�cego j� materia�u i zabiera si� do analizowania biochemii swojego nosiciela. - Przypomina ma�e laboratorium biochemiczne - stwierdzi�a Welch. - Bardzo dobre laboratorium biochemiczne - doda�a siedz�ca ko�o Kimury Barrow. - Jest z chemicznego punktu widzenia sprytna jak diabli. - M�w dalej - zaproponowa�a Chir'delana siadaj�c. - Aby zako�czy� spraw� cyklu przemian i ca�� t� histori�: kuglarz, kt�ry zdo�a prze�y� w swoim nosicielu, wytwarza wielk� liczb� znacznie mniejszych kom�rek transferowych. Kom�rki te m�wi� z kolei: "Oto, czego si� dowiedzia�am". Kiedy kt�ra� z nich powr�ci do jednej z form rodzicielskich, informacja zostaje po��czona i nast�puje reprodukcja. - Kuglarz siedz�cy w organizmie Erica analizuje teraz jego procesy biochemiczne - rzek� Ordecht - i przygotowuje si� do przekazania uzyskanej informacji? - Tak. - A kiedy to zrobi, kuglarzom b�dzie o wiele �atwiej zarazi� innych ludzi. - Tak - stwierdzi�a Barrow. Dla Kimury toporna re�yseria spotkania sta�a si� jasna. Dali mu to, czego chcia�, pozwolili mu wyj��, �eby by� lepiej usposobiony, pozwolili mu po��czy� si� z ca�� rodzink�, �eby poczu� si� wsp�podejmuj�cym decyzj� - a potem przykr�cili �rub�. Moi kochani przyjaciele... - Macie wi�c diagnoz� - rzek�a Welch. - A co z leczeniem? Zgodnie z oczekiwaniami nast�pi�a kolej Dermota. - Ca�e szcz�cie, �e my te� nie jeste�my na szarym ko�cu, je�li chodzi o biochemi� - oznajmi�. - Mimo �e kuglarz zamkn�� si� w otorbieniu, to jednak karmi si� za po�rednictwem Erica - przetwarzaj�c materia�, kt�ry czerpie z jego tkanek. I to w�a�nie daje nam mo�liwo�� rozprawienia si� z nim. Poklepa� le��c� obok niego ma��, mi�kk� saszetk�. - Opracowali�my, Ericu swoist� endonukleaz� restrykcyjn�, rozszczepiaj�cy enzym, kt�ry przetnie zwi�zki bia�ka stanowi�ce bank pami�ci kuglarza tak, jak gor�cy drut przecina sie� paj�cz�. Rozci�cie molekularne. - A jaki to b�dzie mia�o wp�yw na Erica? - spyta�a Welch. - �aden. Enzym nie b�dzie w stanie znale�� w jego biochemii �adnego zwi�zku molekularnego, na kt�ry jest zorientowany. - Spojrza� na Kimur�. - Nic nie poczujesz. - Wspaniale - powiedzia� Ordecht. - Wykonali�cie wspania�� robot�, wszyscy. No c�, Ericu, wreszcie jaka� dobra wiadomo��. Pewnie nie mo�esz doczeka� si� ko�ca ca�ej tej sprawy. Brak, zrobisz nam ten zaszczyt? Dermot si�gn�� po saszetk� i zacz�� wstawa�, ale Kimura by� szybszy. Zerwa� si� i zawo�a�: - Nie! - Nie? - powt�rzy� Ordecht. - Ericu... - zacz�a Welch. - Nie - jeszcze raz oznajmi� Kimura cofaj�c si� w stron� drzwi. - Ty sukinsynu - rzek� Ordecht unosz�c si� wolno z krzes�a. - Przepraszam ci�, 'lana. Mia�a� racj�. Ericu, poczekaj i przemy�l to. Pos�uchaj, co mamy ci do powiedzenia. - Wys�ucha�em ju� - odpar� Kimura. - Chcecie zabi� to, co jest we mnie... dlatego, �e si� tego boicie. Nie wyrz�dzi�o mi �adnej krzywdy. - W�a�nie fakt, �e nie chcesz si� tego pozby�, powinien ci� przekona�, jak bardzo si� mylisz. - Tu rozs�dek nie wystarcza, Jaysonie - wtr�ci�a si� Chir'delana. - W gr� wchodz� r�wnie� emocje. - Nic nie mog� na to poradzi� - zareplikowa� z rozdra�nieniem Ordecht. - S�uchaj, Ericu, mo�e nie zrozumia�e� wszystkiego. Je�eli nie zniszczymy paso�yta, nigdy nie b�dziesz m�g� opu�ci� tego miejsca. - Jeszcze du�o miesi�cy up�ynie. A p�niej przyb�dzie nowy zesp�. - Po tym, co si� sta�o, na pewno nie - stwierdzi� Ordecht. - Ty jeste� �ywym dowodem, �e jest tu niebezpiecznie. - Nic nie rozumiecie - powiedzia� Kimura cofaj�c si�. Twarz mia� wykrzywion� udr�k�. - Nic nie rozumiecie. Czuj�, jak to we mnie �yje. Nie chc� poczu�, jak umiera. Cho� wybieg� z sali, nie pozwolili mu uciec. Diona wyskoczy�a tu� za nim z oczyma p�on�cymi w�ciek�o�ci�. - Ty przekl�ty idioto. To t y nic nie rozumiesz - wrzasn�a, biegn�c za nim korytarzem. - To ci� tak nafaszerowa�o twoimi w�asnymi neurohormonami, �e nie mo�esz normalnie my�le�. - Nie mo�ecie mnie zmusi�, �ebym to zabi� - wymamrota�. - Mog� ci udowodni�, jaki jeste� g�upi - odpali�a - Popro� 'lan�, �eby pokaza�a ci wykresy. Jeste� manipulowany, ten tw�j paso�yt szprycuje ci� porcjami mi�ego og�upiacza za ka�dym razem, kiedy m�g�by� mie� zamiar zbuntowa� si� przeciwko temu, co si� z tob� dzieje. "Calypso" nie by�a wielka. O wiele za szybko Kimura znalaz� si� w przednim przedziale mechanicznym, z kt�rego uciec mo�na by�o tylko przez luk prowadz�cy do galerii inspekcyjnej. Eric zwolni� i odwr�ci� si�, by spojrze� na Dion�. - Nie macie prawa m�wi� mi, co mam zrobi� - powiedzia�. - S�uchaj, Ericu... Nie chc� m�wi� ci, co masz zrobi� - powiedzia�a. Jej g�os wyra�nie z�agodnia�. - Chc�, �eby� zrozumia�, co t r z e b a zrobi�. Otw�rz oczy i postaraj si� si�gn�� wzrokiem poza dzie� dzisiejszy. Spr�buj wyj�� poza swoje obecne uczucia, bez wzgl�du na to, jak s� pi�kne. - S � pi�kne. Na jej twarzy pojawi� si� wyraz zawodu. - Czy nie jeste� w stanie dostrzec, z czego musisz zrezygnowa�, �eby zatrzyma� t o? W tym momencie w korytarzu za Dion� zjawi�a si� Chir'delana. - Diono, on postanowi� od��czy� si� od nas - rzek�a. - Zostaw go w spokoju. - Ale... - On ci� nie jest w stanie us�ysze�. S�ucha tylko siebie. Pozw�l mu na to. Diona zawaha�a si�, a potem spu�ci�a wzrok i skin�a g�ow�. Odesz�y. Czeka�, spodziewaj�c si�, �e przyjdzie Ordecht czy Dermot. Oczekiwa�, �e b�d� chcieli go zmusi� do przyj�cia ich punktu widzenia. Czeka� bardzo d�ugo, zanim wreszcie uwierzy�, �e nie przyjd�, zanim dopu�ci� do siebie nadziej�, �e mo�e zostawili go w spokoju. Wtedy przedosta� si� do galerii inspekcyjnej i usadowi� w swoim zwyk�ym miejscu. �wiat pod nim by� pe�en spokoju i Eric spr�bowa� uwolni� si� od napi�cia nerwowego wywo�anego prze�ytym konfliktem i odnale�� w sobie ten sam spok�j. Ale nie m�g�. Potrzebuj� pewnego dystansu - pomy�la� rozpaczliwie. Musz� si� st�d wydosta�... A tak�e: Nie mog� na nich liczy�. Oni tylko czekaj�, �ebym si� podda�... A tak�e: Czyje to s� my�li? A gdy powr�ci� do swojej kabiny, znalaz� saszetk� Dermota czekaj�c� na ��ku. - Moi przyjaciele... - powiedzia�. - Przyjaciele. - Dzi�kuj� - rzek� Kimura. Sta� wtulony w k�t kabiny. Chir'delana skin�a powa�nie g�ow� i przysiad�a na kraw�dzi ��ka. - Czy co� si� sta�o? - O co chodzi�o Dionie, kiedy m�wi�a o wykresach? Czy jest tam co�, o czym mi nie powiedzia�a�? - Tylko to, w co nie b�dziesz m�g� uwierzy�. - Co chcesz przez to powiedzie�? Wzruszy�a ramionami i rzek�a. - Je�eli odczuwasz przyjemno��, a ja m�wi� ci, �e to uczucie jest nieprawdziwe, to twoje wra�enia zadaj� k�am moim s�owom. Odczytuj� analizy i widz� endorfiny oraz enkefaliny , kt�re nie s� produktem przysadki, ale czego� innego w twoim ciele, hormony pochodz�ce z �o�yska, kt�rego nie posiadasz, geny uaktywnione przez twoje chromosomy X, kropl�wk� z heksodryny o dozowaniu obliczonym dok�adnie na to, aby utrzymywa� ci� w stanie pogody ducha. Dla mnie oznacza to wiele, ale dla ciebie prawie nic. - Nie chcecie, �ebym by� szcz�liwy - stwierdzi� oskar�ycielskim tonem. Chir'delana pokr�ci�a g�ow�. - To nieprawda, Ericu. Domagasz si� prawa dokonania samodzielnego wyboru. Uznaj� to prawo i musz� zobowi�za� pozosta�ych, aby r�wnie� to uznali - oznajmi�a. - Ale w zamian za to domagam si� odpowiedzi na pytanie, kto albo co dokonuje tego wyboru. - Ja. - Chcesz w to wierzy�. - Wsta�a. - Czy co� jeszcze? - Nie. Skin�a g�ow� i skierowa�a si� w stron� drzwi. - Tak - rzuci� nagle. Niepewnie zrobi� krok do przodu. - Zastanawiam si�, co z tego b�dzie. - To, co b�dzie, ju� jest - odpowiedzia�a Chir'delana. - Mo�e raczej powiniene� si� zastanowi�, co b�dzie z ciebie. By�a to delikatna wym�wka, ale jednak wym�wka. Nie powstrzyma�a go jednak przed zadaniem nast�pnego pytania. - 'lana... czy to jest inteligentne? - A jak ty my�lisz? - Nie wiem - odpowiedzia�. - Czasami s�dz�, �e tak. - To tak �atwe pytanie i tak trudna odpowied� - rzek�a. Jej u�miech by� �agodny i macierzy�ski. - Nie jest to wy��cznie kwestia biologii, ale filozofii i duchowo�ci. Pytasz mnie, czy kuglarz jest inteligentny i na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzie�. Wiem tylko, �e t y jeste�. Powinni byli go zamkn��, od��czy� terminal jego kabiny i zablokowa� zamek. Ale wci�� starali si� zachowywa� rozs�dnie, wci�� pozostawiali mu swobod� manewru. Powinni byli go zamkn��, ale nie zrobili tego. Wszystko by�o wi�c �atwe. Nie sprawi�o mu �adnego trudu zdj�� za�o�on� przez Ordechta blokad� kapsu� transportowych. Bez problemu zablokowa� wszystkie systemy statku na trzy minuty potrzebne, �eby dosta� si� na pok�ad jednej z nich i wystartowa�. Natychmiast zorientowali si�, co si� sta�o i jak wielki pope�nili b��d. Wzywali go, posy�ali w �lad za nim s�owa pe�ne gniewu i pot�pienia, s�owa przemawiaj�ce do rozs�dku i s�owa perswazji. Nie wy��czy� interkomu i nie zamkn�� im ust... mieli prawo go �ledzi�. Ale nie odpowiada�. S�ucha� tego, co m�wili do niego i ich rozm�w mi�dzy sob�, co w gruncie rzeczy wychodzi�o na jedno. - To przekroczy�o wszelkie granice, Kimura. Pozbawi�e� mnie mo�liwo�ci wyboru. Ruszamy za tob� i sprowadzimy ci� z powrotem. Tak b�dzie... - Jayson, Archie jest ciemny i zimny. Skasowa� pami�� system�w operacyjnych. - Mo�emy wprowadzi� pami�� z biblioteki w ci�gu mniej wi�cej czterdziestu minut... - Ericu, nie pogarszaj sprawy. Daj mi szans� zachowania wszystkiego w rodzinie... - Co si� dzieje? Gdzie jest Eric? - Wzi�� Betty. - Dok�d leci? - Wraca do kwadratu 248... - Ericu, nie mo�esz wzi�� kuglarza ze sob�... - Wzi�� tak�e wstrzykiwacz. - Naprawd�? - W ka�dym razie nie ma go w jego kabinie... - Co on ma zamiar zrobi�? Poinformowa� je i o tym? Cholerny �wirus... Kimura spojrza� na siedzenie s�siedniego fotela i le��c� na nim saszetk�. Dotkn�� j� ostro�nie jednym palcem i poczu� przez materia� twardy cylinder wstrzykiwacza. Potem spojrza� przez iluminator na pokryte kar�owatymi �ywop�otami zielone obszary. Kapsu�a zacz�a zwalnia�. Co on chce zrobi�? To, co zechc� - pad�a szybka odpowied�. To, co zechc�... - Ericu... prosz�... Ten sam g�os rozlega� si� w jego umy�le: Czy nie rozumiesz, z czego musisz zrezygnowa�, �eby to utrzyma�? - Czego chc�... - Betty - powiedzia�. - Odwo�uj� ostatni rozkaz. Le� do kwadratu 51, pe�na pr�dko��. Eric Kimura przeszed� jakie� sto metr�w od miejsca, w kt�rym wyl�dowa�a kapsu�a i usiad� po turecku na wysuszonej, sterylnej ziemi. Powietrze by�o g�ste, dusz�ce, ziemia gor�ca pod dotkni�ciem. Na zboczu podobnej do wielkiego ��wia g�ry rozsianych by�o siedem pluj�cych gazem otwor�w wylotowych. S�upy kleistej lawy wi�y si� i pada�y w zwolnionym tempie jak piroklastyczne robaki. Decyzja by�a ju� podj�ta. Uczyni� to w chwili, gdy zawr�ci� Betty na po�udnie, skierowa� j� nie na zielone ziemie, lecz na martwe przestrzenie strefy rowu tektonicznego. Decyzja nie by�a jednak dzia�aniem, nie by�a nawet obietnic� z�o�on� komukolwiek poza nim samym. Trzyma� saszetk� na kolanie, pozwala� �zom sp�ywa� swobodnie po policzkach i t�umaczy� sobie, �e to rezultat podra�nienia dwutlenkiem siarki i unosz�cego si� w powietrzu popio�u. �ywe tylko cz�ciowo. Naprawd� jest tylko cz�ciowo �ywe. Ca�a reszta to ja. A ja pozostan�. Ziemia zadr�a�a pod nim, s�abe echo dalekiego trz�sienia ziemi, �wiadectwo leniwego przesuni�cia g�stych jezior lawy gdzie� daleko pod nim. Kiedy odejdzie, b�d� o tym wiedzia� - pomy�la�. B�d� wiedzia�, kt�ra cz�� by�a mn�, a kt�ra cz�� tym. Co chcia�em ja, a co chcia�o to. B�d� wiedzia�, nawet je�eli b�dzie zbyt p�no, by wykorzysta� t� wiedz�. W ka�dym razie b�d� wiedzia�... Odwin�� klap� saszetki i wstrzykiwacz wysun�� si� do jego r�ki. Nigdy ju� tego nie poczuj�. Je�eli zrezygnuj� teraz, zrezygnuj� na zawsze. Bezpiecznik wstrzykiwacza ust�pi� pod lekkim dotkni�ciem. Ale to, do czego zg�osz� teraz prawo, b�dzi