5121
Szczegóły |
Tytuł |
5121 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5121 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5121 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5121 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Aleksander Krawczuk
SIEDMIU PRZECIW TEBOM
Ksi�ga pierwsza
TABLICZKA Z GROBU ALKMENY
Odyseusz opowiada o tym, co widzia� w krainie zmar�ych:
Takie wymieniali�my s�owa, a tu zacz�y si� schodzi� kobiety na rozkaz wznios�ej
Persefony,
ile ich by�o �on i c�rek bohater�w. T�umem garn�y si� do czarnej krwi, a ja
rozwa�a�em
jak by tu z ka�d� pom�wi�. I taka sercu najlepsza wyda�a si� rada. Doby�em zn�w
miecza,
co go mia�em u boku, i nie pozwala�em pi� czarnej krwi wszystkim naraz. Sz�y
wi�c jedna
za drug� i ka�da opowiada�a swe dzieje. Tak wszystkie pozna�em.
Najpierw zjawi�a si� Tyro..
Po niej widzia�em Antiop�, c�rk� Asoposa, kt�ra si� chlubi�a, �e nawet Zeus mia�
j� w
swoich ramionach, a urodzi�a dw�ch syn�w, Amfiona i Zetosa, kt�rzy pierwsi
za�o�yli stolic�
w siedmiobramnych Tebach i uczynili j� warown�, albowiem, mimo �e tak dzielni,
nie mogliby
si� bez twierdzy utrzyma� na r�wninie teba�skiej.
Po niej widzia�em Alkmen�, ma��onk� Amfitriona, kt�ra zrodzi�a chrobrego
Heraklesa o
lwim sercu, pocz�wszy go w Zeusa ramionach...
(Odyseja, wyj�tki z pie�ni XI, prze�. J. Parandowski)Id�c ku domowi Symiasza
W pokoju by�o kilku m�czyzn, ale wys�aniec od razu zwr�ci� si� do Charona,
gospodarza
domu, bo tylko jego zna� osobi�cie. Powiedzia�:
- Z Aten wyszli ju� wczoraj, niby to na polowanie. Nawet psy zabrali. Jest ich
tylko siedmiu,
ale to najm�odsi z naszych. Teraz s� w lasach Kitajronu, na samej granicy. W
g�rach nie
usiedz�, bo zima. B�d� tu jeszcze dzi� wieczorem. Ale musz� wiedzie�, gdzie
zapuka�, do
kt�rego domu. Trudno, �eby si� wa��sali po ca�ych Tebach.
Zapad�o k�opotliwe milczenie. By�o oczywiste: nikt nie kwapi si� przyj�� u
siebie owych
siedmiu, zi�bn�cych w�r�d ska� i drzew wysokiej g�ry. Wszyscy zebrani u Charona
przyst�pili
do spisku z zapa�em i dobrowolnie, teraz jednak czynili wra�enie, jakby nagle i
dopiero
co poj�li, �e to nie ch�opi�ca zabawa w wojn�, lecz naprawd� sprawa krwi i
�ycia. Wreszcie
Charon przerwa� trwo�n� cisz�, m�wi�c po prostu:
- Niech przyjd� do mnie!
Wys�aniec natychmiast wymkn�� si� z domu i pomaszerowa� z powrotem. Masyw
Kitajronu
wznosi� si� na po�udnie od Teb, dobrze widoczny z miasta; sam wierzcho�ek g�ry
by� nagi,
ale jej strome, pofa�dowane zbocza pokrywa� p�aszcz g�stych las�w jod�owych.
Id�c nawet
niezbyt spiesznie mo�na by�o znale�� si� pod mroczn� ich os�on� w ci�gu trzech
zaledwie
godzin.
R�wnie� Charon i jego go�cie wyszli na ulic�. Teokryt �cisn�� mocno r�k�
Kafizjasza i
wzrokiem wskaza� na Charona, kt�ry post�powa� o kilka krok�w przed nimi.
Powiedzia� g�osem
�ciszonym:
- Pomy�l, ten Charon nie jest filozofem. I nie otrzyma� tak starannego
wychowania jak
tw�j brat Epaminondas. A przecie� dobrowolnie nara�a si� na wielkie
niebezpiecze�stwo, z
prostej mi�o�ci ojczyzny. Z Epaminondasem to jest tak: wydaje mu si�, �e posiad�
wszystkie
cnoty i �e g�ruje nad zwyk�ymi lud�mi. Ale nasza sprawa jest mu oboj�tna i
ca�kiem nie ma
ochoty nadstawia� g�owy. Zapewne czeka na lepsz� sposobno�� okazania swych zalet
i
ol�nienia nas wyuczon� odwag�!
Kafizjasz obruszy� si�:
- Jeste� nazbyt gorliwy, m�j Teokrycie. My post�pujemy tak, jak to uznali�my za
s�uszne.
Epaminondas od pocz�tku nie pochwala� naszego zamiaru, a teraz te� powtarza z
uporem:
poszed�bym z wami tylko w�wczas, gdyby�cie potrafili wyzwoli� nasz� ojczyzn� nie
przelewaj�c
krwi obywateli. Bo to uwa�a on za spraw� zasadnicz�: nikt nie ma prawa zabija�
bez
wyroku s�dowego, nawet w imi� wolno�ci. I jest to niew�tpliwie logiczne.
Walczymy przecie�
z tyranami dlatego, �e �ami� oni prawo, wtr�caj� samowolnie do wi�zie�,
prze�laduj�
ka�dego, kto o�miela si� mie� w�asne zdanie. Drwi� sobie z ustawy i opinii
publicznej - lub
te�, co jest jeszcze ohydniejsze, wyst�puj� niby to w ich imieniu. Bo tyrani
r�wnie� zas�aniaj�
si� wy�sz� racj�, to jest dobrem pa�stwa: rzekomo w�a�nie oni najlepiej je
pojmuj� i broni�
spo�eczno�ci przed anarchi� osobistych swob�d. Czy� wi�c my, bojownicy o
wolno��, mamy
zaczyna� nasze dzie�o stosuj�c tyra�skie metody - gwa�t, zab�jstwa, bezprawie? A
tymczasem
wi�kszo�� z nas jest przekonana, �e bez u�ycia przemocy niczego si� nie dokona.
I to jest
na pewno s�uszne. Przecie� naiwno�ci� by�oby wyobra�a� sobie, �e tyra�ski rz�d
ust�pi bez
walki i po prostu ulegnie filozoficznym perswazjom! Wobec tego Epaminondas
cierpliwie
czeka, kiedy b�dzie m�g� dopom�c nam w spos�b skuteczny, ale zgodny ze swym
pogl�dem
na metody walki politycznej. Musz� przyzna�, �e ja sam �ywi� obawy co do tego,
jak si� rzeczy
rozwin�. Bo gdy dojdzie ju� do czego�, nie utrzymamy naszych ludzi w ryzach.
Owszem,
niekt�rzy mo�e istotnie rzuc� si� tylko na ciemi�ycieli, ale inni? To� to
zapalczywcy! Podos�on� mrok�w nocy nie od�o�� broni, p�ki ca�e miasto nie
sp�ynie krwi�. A przy okazji rozprawi�
si� te� ze swymi osobistymi wrogami.
Tak rozmawiaj�c szli spiesznie kr�tymi ulicami w stron� domu Symiasza. Powr�ci�
on do
Teb, swego ojczystego miasta, stosunkowo niedawno, ale w og�le nie wychodzi� na
dw�r;
skaleczy� si� w udo do�� powa�nie i wci�� jeszcze polegiwa�. M�odzi zbierali si�
cz�sto w
jego domu i rozprawiali o filozofii. By� bowiem Symiasz uczniem Sokratesa i
Filolaosa,
zwiedzi� dalekie krainy, pozna� obyczaje i wierzenia r�nych lud�w. A o tym
wszystkim
umia� opowiada� zajmuj�co. Jednak�e prawdziwy cel tak cz�stych i t�umnych
odwiedzin by�
ca�kiem inny. A�eby to ukry�, zapraszano do Symiaszowego domu tak�e i cz�onk�w
rz�du,
zw�aszcza za� samego Archiasza. Tak wi�c �w arcytyran siedzia� w�r�d m�odzie�y i
w og�le
nie zdawa� sobie sprawy, �e ci wszyscy to ��dni jego krwi spiskowcy. By� wielce
zadowolony,
�e m�odych bardziej pasjonuj� subtelne problemy filozofii ni� bie��ce wydarzenia
polityczne.
Kiedy id�cy przez miasto znale�li si� u st�p zamkowego wzg�rza, Kadmei,
spostrzegli, �e
stamt�d schodzi wprost ku nim kilku m�czyzn. By� w�r�d nich sam Archiasz; by�
Lizandrydas,
dow�dca sparta�skiej za�ogi; by� te� Fillidas, sekretarz rz�du. Rozmowy umilk�y
natychmiast.
Archiasz skin�� na Teokryta. Podprowadzi� go do sparta�skiego oficera. Ta tr�jka
zesz�a nieco z ulicy i zmierza�a w stron� �wi�tyni Amifiona, wznosz�cej si� na
ma�ym pag�rku;
ale po kilku krokach wszyscy trzej przystan�li, rozmawiaj�c z o�ywieniem.
Tymczasem
serca pozosta�ych zamiera�y ze strachu: mo�e kto� doni�s� o sprzysi�eniu? A
mo�e Teokryt
jest zdrajc� i w�a�nie w tej chwili przekazuje Archiaszowi i sparta�skiemu
dow�dcy wiadomo��,
�e siedmiu jest ju� na Kitajronie?
Fillidas podszed� w tym momencie do Kafizjasza, wzi�� go za r�k� i zacz�� g�o�no
podrwiwa�:
- No i jak�e tam z twoj� gimnastyk�? Nadal uprawiasz j� tak samo gorliwie?
To m�wi�c odci�gn�� go na bok. Wtedy dopiero zapyta� szeptem: - Co z naszymi w
Atenach?
Dotrzymaj� umowy? Przyjd�?
Fillidas, cho� tak blisko sta� rz�du, nale�a� do wtajemniczonych. Przez pewien
czas, kiedy
spisek dopiero si� organizowa�, by� nawet ��cznikiem pomi�dzy grup� w Tebach a
wygna�cami
w Atenach. Z racji bowiem swego stanowiska Fillidas m�g� je�dzi� tam cz�sto i
spotyka�
si� z r�nymi lud�mi, nie budz�c podejrze�. A rz�d teba�ski mia� swoich agent�w
wsz�dzie,
nawet w obcych pa�stwach. Przecie� to w�a�nie w Atenach skrytob�jczo zamordowano
jednego z najczynniejszych wygna�c�w! Wszyscy wiedzieli, �e sta�o si� to na
tajny rozkaz
w�adz teba�skich, kt�re nas�a�y morderc�w, aby strachem porazi� swych
przeciwnik�w.
Kafizjasz powiedzia� sekretarzowi ca�� prawd�:
- Tak, nasi stawi� si� dzisiaj na pewno.
Fillidas ucieszy� si�:
- To znaczy, �e wieczorne przyj�cie u mnie wypada w sam� por�! Ma by� na nim
tak�e
Archiasz. Spoj� go winem i wszystko p�jdzie g�adko.
Kafizjasz a� si� rozpromieni�:
- Doskonale. Ale musisz to jako� tak urz�dzi�, �eby byli u ciebie tak�e inni
cz�onkowie
rz�du! Fillidas roz�o�y� r�ce bezradnie:
- Obawiam si�, �e to b�dzie trudne, a nawet wr�cz niemo�liwe. Archiasz ma
nadziej� (w
kt�rej go podtrzymuj�), �e spotka u mnie pewn� pani� z bardzo dobrej rodziny.
Dlatego nie
chce, �eby �wiadkami by�o zbyt wielu jego towarzyszy. Tak, wstydzi si� nawet
swoich. Z
tymi, kt�rych u mnie nie b�dzie, za�atwimy si� osobno, jaki� spos�b si�
znajdzie. Ostatecznie,
jest ich tylko kilkunastu; bo reszta, nawet ci bardzo oddani stronnicy i
najgorliwsi donosiciele,
albo od razu pouciekaj�, albo te� b�d� siedzie� cicho, zadowoleni, �e zostawiamy
ich przy
�yciu.Kafizjasz westchn��, bo z g�ry ju� przewidywa� wiele komplikacji.
Rzeczywi�cie, je�li Archiasz
spodziewa si�, �e spotka na przyj�ciu pi�kn� pani�, to nie mo�na urz�dza� u
Fillidasa
t�umnej, m�skiej pijatyki. Powiedzia� wi�c:
- Niech i tak b�dzie, skoro nie da si� inaczej. Ale mo�e wiesz, o czym to
rozmawiaj� tamci
z Teokrytem?
- Wydaje mi si� - cho� mo�e si� myl� - �e o jakich� z�ych znakach i o wr�bach
dotycz�cych
Sparty. C�, Teokryt uchodzi za dobrego znawc� przepowiedni wszelkiego rodzaju.
To
zrozumia�e, �e w�a�nie jego prosz� o rad�.
Tymczasem tamci ju� si� rozstali. Ale zaledwie Teokryt do��czy� do swoich i nim
jeszcze
zdo�a� ich uspokoi� s�owami (uczyni� to tylko u�miechem i skini�ciem g�owy),
nadszed� Fejdolaos.
Witaj�c si� m�wi�:
- Symiasz prosi, �eby�cie przed jego domem chwil� poczekali na ulicy. Rozmawia
teraz z
Leontiadem. Mo�e zdo�a go ub�aga�, �eby Amfiteosowi wyrok �mierci zamieni� na
wygnanie.
Ja co prawda nadziei nie mam �adnej, bo Leontiades to okrutnik taki sam jak
Archiasz; ale
pr�bowa� trzeba.
Teokryta wyra�nie ucieszy� widok Fejdolaosa. I kiedy ca�a grupa przyjaci� sz�a
krok za
krokiem w stron� domu filozofa, zapyta� o rzecz, kt�ra wida� interesowa�a go
bardzo:
- Przychodzisz w sam� por�, jakby�my si� um�wili. Bo w�a�nie chcia�bym si�
dowiedzie�
od kogo�, co w�a�ciwie znaleziono w grobie Alkmeny, tam u was, w Haliartos?
Bo chyba by�e� przy tym, kiedy na rozkaz kr�la Agezylaosa przenoszono prochy
Alkmeny do
Sparty?
Ale Fejdolaos zaprzeczy� temu bardzo gwa�townie:
- W�a�nie, �e nie by�em! I w og�le oburza�em si� na moich rodak�w, �e tak ulegle
zgodzili
si� odda� Spartanom szcz�tki Alkmeny! Przecie� to matka Heraklesa! Oczywi�cie,
m�j g�os
zlekcewa�ono. Wiem jednak, co znaleziono w tym grobie. Ot� pr�cz g�az�w by� tam
niedu�y
naramiennik miedziany oraz dwie gliniane amfory, wype�nione jakby ziemi�, zbit�
jednak
i stwardnia�� przez tyle wiek�w. Le�a�a te� w grobie tabliczka z br�zu, na
kt�rej by�o wiele
dziwnych znak�w. Nie da�o si� z nich nic wyrozumie�, cho� po obmyciu tabliczki
wyst�pi�y
bardzo wyra�nie. Ich kszta�t by� jaki� osobliwy i obcy, najbardziej przypomina�
pismo egipskie.
W�a�nie dlatego kr�l sparta�ski Agezylaos pos�a� dok�ady odpis tabliczki a� do
Egiptu.
Prosi� faraona, �eby pokaza� go kap�anom; mo�e oni zdo�aj� co� z tego wyczyta�?
Ale my�l�,
�e o tym wszystkim m�g�by wam wi�cej powiedzie� Symiasz, bo w�a�nie w tym czasie
przebywa�
w Egipcie i cz�sto rozmawia� z kap�anami. A co do samego otwarcia grobu Alkmeny,
tylko to jeszcze dodam: mia�em racj�, sprzeciwiaj�c si� bezprawnym ��daniom
Spartan.
Obecnie sami mieszka�cy Haliartos biadaj�, �e w tym roku spad�y na nich a� dwie
kl�ski:
najpierw wielki nieurodzaj, potem za� gro�ny wylew jeziora Kopais, nad kt�rym
le�y nasze
miasto. Z ca�� pewno�ci� nie jest to przypadek, lecz widoma kara bo�a za to,
�eby�my pozwolili
rozkopa� gr�b matki Heraklesa!
Teokryt zamy�li� si� i rzek� po kr�tkiej chwili:
- Ale i sami Spartanie nie unikn� gniewu niebios. Spotka ich jakie�
nieszcz�cie. To jasno
wynika ze znak�w wr�ebnych, o czym przed chwil� m�wi� mi dow�dca ich za�ogi,
Lizandrydas.
Teraz wyje�d�a on prosto do Haliartos. Zamknie, jak si� godzi, gr�b Alkmeny oraz
z�o�y ofiary przeb�agalne - jej i Aleosowi. Tak rozkaza�a pos�om sparta�skim
wyrocznia w
Delfach. Zobaczymy, czy to co� pomo�e. W�a�ciwie nie jest pewne, kim by� �w
Aleos, kt�rego
gr�b w Haliartos te� rozkopano. Niekt�rzy twierdz�, �e pochodzi� on z Krety i
naprawd�
nazywa� si� inaczej. Po powrocie z Haliartos czeka Lizandrydasa jeszcze jedno
trudne zadanie:
ma odszuka� mogi�� Dirki. My�l�, �e to mu si� nie uda. Przecie� nikt z
Teba�czyk�w nie
wie, gdzie si� ona znajduje. Miejsce to znaj� u nas ci tylko, kt�rzy sprawowali
urz�d naczelnika
jazdy. Od wiek�w bowiem taki jest zwyczaj, �e kto odchodzi z tego urz�du,
prowadzi w
nocy swego nast�pc� na gr�b Dirki. Sk�adaj� tam ofiary, potem za� zasypuj� �lady
i rozcho-dz� si� w r�ne strony. Ot� wszyscy, kt�rzy kiedykolwiek ten urz�d
sprawowali, obecnie
przebywaj� za granic�, bo albo wygna�a ich tyra�ska w�adza, albo te� zaraz na
pocz�tku sami
uciekli, roztropnie przewiduj�c, do czego musz� doprowadzi� rz�dy, kt�rych
oparciem jest
nie zaufanie spo�ecze�stwa, lecz obce za�ogi w kraju. Dw�ch tylko dawnych
naczelnik�w
jazdy pozosta�o w Tebach, ale nasi tera�niejsi panowie na pewno nawet si� nie
o�miel� prosi�
ich o jakie� wskaz�wki, bo dobrze wiedz�, jak� by otrzymali odpowied�. Tak,
obecny rz�d
teba�ski w og�le nie zna teba�skiej tradycji. Siedzi kilkunastu ludzi na Kadmei
pod ochron�
sparta�skiej za�ogi, i ci wzajem przekazuj� sobie pradawne symbole w�adzy nad
tym miastem,
piecz�� i w��czni�. Ale �aden z nich nie ma poj�cia o istocie i sensie
zwyczajowych
obrz�d�w, kt�re ��cz� si� z przejmowaniem rz�d�w. A c� dopiero m�wi� o grobie
Dirki!
Zst�puj�c w przesz�o��
By� pochmurny dzie� grudniowy, kiedy toczy�y si� owe rozmowy, rok za� - wed�ug
naszej
rachuby lat - 379 p.n.e. Jakim�e to wi�c sposobem i jakimi drogami dosz�y do nas
tak �ywe
echa wydarze� sprzed tylu wiek�w? Za kanw� rozm�w przytoczonych w poprzednim
rozdziale
pos�u�y� pocz�tek opowie�ci O duchu opieku�czym Sokratesa; u�o�y� j� grecki
pisarz
Plutarch oko�o roku 100 n.e. Oczywi�cie od razu nasuwa si� pytanie:
Przecie� pomi�dzy rokiem 379 p.n.e. a rokiem 100 n.e. rozci�ga si� ogromny szmat
czasu,
lat prawie pi��set! Sk�d�e wi�c wiedzia� Plutarch, i to tak szczeg�owo, co
dzia�o si� owego
dnia w Tebach?
Ot� stwierdzi� trzeba, �e Plutarch m�g� wiedzie� o tym sporo. Urodzi� si�
bowiem i wi�ksz�
cz�� �ycia sp�dzi� w miasteczku Cheroneja; le�y ono zaledwie kilka godzin drogi
od Teb
i w tej samej co one krainie, w Beocji. Plutarch by� gor�cym mi�o�nikiem
historii, a dziejom
swej najbli�szej ojczyzny, wi�c w�a�nie Beocji, po�wi�ca� wiele serdecznej
uwagi. Zbiera� i
studiowa� zabytki przesz�o�ci, mia� w r�ku zaginione dzi� bezpowrotnie
dokumenty, pami�tniki,
zapiski. Znajdowa� w nich sporo wzmianek r�wnie� o grudniowym dniu roku 379; to
bowiem, co si� w�wczas wydarzy�o w Tebach, wywar�o wielki wp�yw na losy ca�ej
Hellady.
Jednak�e, stwierdzi� to nale�y otwarcie, Plutarch we wszystkich swych dzie�ach
post�powa� z
materia�em historycznym nader swobodnie. Pragn�� bowiem nie tyle bada�, jak to
by�o naprawd�,
lecz przede wszystkim przedstawia� w�asne pogl�dy filozoficzne, religijne,
etyczne.
Nie inaczej te� by�o z opowie�ci� O duchu opieku�czym Sokratesa. Rozwija� w niej
Plutarch,
ustami dzia�aj�cych os�b, pewne tajemne, mistyczne nauki; rzeczywiste za�
wypadki s�u�y�y
tylko jako sceneria dla udramatyzowania rozpraw filozoficznych. Z drugiej jednak
strony
wszystkie prawie postacie opowie�ci s� historyczne i znane tak�e z innych
�r�de�. A wi�c
mo�e ich rozmowy s� r�wnie� tylko w cz�ci fikcj�, w cz�ci za� opieraj� si� na
jakich� starych
materia�ach? Dzi� nikt tego nie rozstrzygnie.
Ilekro� w tej ksi��ce wraca� b�dziemy do wydarze� dnia, w kt�rym teba�scy
spiskowcy
czekali na przybycie siedmiu, naszym przewodnikiem b�dzie Plutarch.
Przewodnikiem, ale
nie wyroczni�. Jego opowie�� traktowa� b�dziemy zupe�nie swobodnie, dbaj�c tylko
o zachowanie
g��wnego w�tku wydarze� i rozm�w - w�a�nie tak, jak on sam przetwarza� swoje
�r�d�a1. Zreszt�, Plutarch nie by� nieomylny; niekt�re wi�c jego potwierdzenia
wypada prostowa�
i uzupe�nia� na podstawie r�nych danych postronnych.
1Filologicznie wierny i pe�ny przek�ad polski opowiadania O duchu opieku�czym
Sokratesa
znajdzie Czytelnik w ksi��ce: Plutarch: Moralia, prze�o�y�a i opracowa�a Zofia
Abramowicz,
Wroc�aw 1954 (BN, nr 86 S. II). Zaznaczy� jednak trzeba, �e jest to t�umaczenie
oparte
na starszym wydaniu tekstu greckiego, podczas gdy za podstaw� parafrazy w tej
ksi��ceJu� dokonali�my pewnej poprawki, m�wi�c, �e to siedmiu ludzi zaczai�o si�
w kitajro�skich
lasach, czekaj�c na powr�t wys�a�ca z Teb; sam bowiem Plutarch podaje, �e by�o
ich
nie siedmiu, lecz a� dwunastu. A tymczasem historyk Ksenofont, wsp�czesny owym
wypadkom,
zaznacza wyra�nie i jakby z naciskiem, �e owych m�odzie�c�w, kt�rzy wyprawili
si� z
Aten przez Kitajron na Teby by�o siedmiu, w�a�nie siedmiu!
Mo�na by si� u�miechn��: Przecie� to rzecz drobna, szczeg� zupe�nie nieistotny!
Sprawa
jednak ma si� inaczej. Je�li bowiem by�o ich siedmiu, to w oczach wsp�czesnych
ca�a rzecz
nabiera�a g��bszego znaczenia i blasku niemal symbolicznego: by�a to nie
pierwsza wyprawa
siedmiu przeciw Tebom, lecz ju� trzecia z kolei! Prawda, dwie pierwsze nale�a�y
do przesz�o�ci
bardzo odleg�ej, rozgrywa�y si� przed kilkunastu wiekami; by�y za to s�awne i
g�o�ne w
ca�ej Helladzie i przez wszystkie wieki, zw�aszcza pierwsza. Jej losy opiewali
poeci. Postaci i
czyny siedmiu wodz�w odtwarzano na scenach teatru. Rze�biarze i malarze
przedstawiali
epizody wyprawy w znakomitych dzie�ach sztuki. Wi�cej, niekt�rzy bohaterowie z
pierwszej
si�demki dost�pili czci r�wnej bogom: mieli w�asne �wi�tynie i kap�an�w,
ods�aniali przysz�o��,
sk�adano im ofiary. Tylko wojna troja�ska g�rowa�a s�aw� nad pierwsz� wypraw�
siedmiu. Kto wie, Plutarch mo�e w�a�nie dlatego zmieni� liczb� cz�onk�w wyprawy
w roku
379 z siedmiu na dwunastu, by nie przypomina� swym czytelnikom owych starych,
s�awnych
poda�, o kt�rych w tym miejscu rozwodzi� si� nie chcia�, n�ci�a go bowiem, jak
zobaczymy,
inna tematyka.
Powie kto�:
- Wszystko to prawda. Ale t� s�aw�, trwaj�c� przez staro�ytno��, a nawet i
d�u�ej, pierwsza
wyprawa zawdzi�cza�a w�a�nie temu, �e by�a tylko mitem, tylko legend�! Jej
dzieje i bohaterowie
to albo poetycka fikcja, albo te� poetyckie przetworzenie dawno zamar�ych
wierze�,
symboli, obrz�d�w. Jak�e� wi�c por�wnywa� tamt� wypraw� z ow� trzeci� z roku 379
- konkretn� i historyczn�?
W staro�ytno�ci jednak s�dzono inaczej. Obie pierwsze wyprawy przeciw Tebom
uznawano
powszechnie i niezachwianie za fakt rzeczywisty i wydarzenie dziejowe - tak samo
zreszt�
jak wojn� troja�sk�, jak �eglug� Argonaut�w po z�ote runo, jak ponure dzieje
rodu w�adaj�cego
Mykenami, jak wspania�e czyny Heraklesa, kt�ry oczy�ci� �wiat z potwor�w.
Owszem,
przyznawano ch�tnie, �e tamte czasy nieco ubarwi�a legenda; spierano si� te� z
lubo�ci� co do
wiarogodno�ci wielu szczeg��w, opowiadano bowiem owe dzieje nieraz bardzo
rozmaicie.
Nikt jednak z Hellen�w nie w�tpi�, �e niegdy�, w zamierzch�ych czasach, naprawd�
�yli ludzie,
kt�rzy dokonywali rzeczy niezwyk�ych, bo przewy�szali p�niejsze pokolenia si��
i
dzielno�ci�, a bliscy te� byli bogom. Dlatego to nazywano odleg�e wieki epok�
heros�w, czyli
bohater�w. Pokazywano ruiny zamk�w, kt�re oni zbudowali, b�onia i g�ry, gdzie
walczyli,
groby, w kt�rych spocz�li. Wyliczano te�, pokolenie po pokoleniu, ich dzieci,
wnuki, prawnuki,
dochodz�c a� do czas�w stoj�cych w pe�nym �wietle historii.
Kiedy wi�c w grudniowy dzie� roku 379 grupa spiskowc�w zd��a�a ku domowi
Symiasza
wiedz�c ju�, �e tam, w�r�d las�w Kitajronu, ukrywa si� ich siedmiu towarzyszy,
wszyscy
pami�tali, �e to trzecia wyprawa siedmiu przeciw Tebom, i - cho�by pod�wiadomie
- cofali
si� my�l� ku czasom dw�ch pierwszych, ku epoce heros�w. Czym by�a ta epoka dla
nich, jak
na ni� patrzyli?
My�leli o niej, jak wszyscy Hellenowie, z czci� i szacunkiem. Mieli do niej taki
sam stosunek,
jaki cechuje nasz� postaw� wobec staro�ytno�ci: by�a to w ich oczach wielka,
odleg�a
epoka, zamkni�ta ju�, ale wci�� �ywa dzi�ki literaturze, sztuce, religii. I tak
samo jak pomi�dzy
nami a staro�ytno�ci� le�y okres p�mroku zwany �redniowieczem, tak te� i
Hellen�w
klasycznych dzieli� od epoki bohater�w wielowiekowy szmat czasu, o kt�rym
niewiele umia-
obrano edycj�: Ph. H. de Lacy i B. Einarson, Plutarch�s Moralia, vol. VII,
London - Cambridge
1959, Loeb Classical Library; st�d np. drobne r�nice w pisowni pewnych imion.no
powiedzie�, bo ludzie �yli w�wczas, po katastrofie �wiata heros�w, w ub�stwie i
ciemno�ci.
Tak, �w �wiat heros�w upad� i zosta� zniszczony. Sta�o si� to, jak zgodnie
twierdzili Hellenowie,
skutkiem wielkiej w�dr�wki plemion zwanej powrotem Heraklid�w. P�niejsi uczeni
helle�scy obliczali nawet, kiedy to si� dzia�o: wed�ug naszej rachuby czasu
by�by to wiek
XII p.n.e. I znowu nasuwa si� tutaj podobie�stwo do ko�ca �wiata staro�ytnego:
w�dr�wka
lud�w niszczy w Europie zachodniej ogniska wysokiej cywilizacji, ciemne chmury
pokrywaj�
prawie ca�y kontynent, pozostaje jednak pami�� minionej �wietno�ci, iskry w
popio�ach, kt�re
potem pos�u�� odrodzeniu kultury.
A co my powiemy o epoce heros�w? Czy istnia�a ona rzeczywi�cie? Czy mity i
legendy s�
jakim� odblaskiem wielkich wydarze�, przyg�d i walk ludzi z krwi i cia�a? Czy
pierwsz� i
drug� wypraw� siedmiu wolno uzna� za taki sam fakt dziejowy jak i t�, kt�ra
dokonywa�a si�
w grudniu roku 379 p.n.e.? Jakimi pos�u�y� si� wskaz�wkami, by znale��
odpowied�, na jakich
oprze� si� danych?
Do tych pyta� trzeba b�dzie wci�� wraca�. Na razie jednak przypomnijmy, �e
zostawili�my
spiskowc�w przed domem Symiasza, rozprawiaj�cych o Alkmenie, kt�rej mogi��
rozkopali
Spartanie, oraz o Dirce, kt�rej gr�b r�wnie� chcieli odszuka�. Obie te kobiety
�y�y wed�ug
legend w epoce heros�w, przed dziesi�ciu co najmniej wiekami. Kiedy za� Teokryt
wymawia�
ich imiona, jego s�uchacze nie potrzebowali �adnych dodatkowych wyja�nie�,
opowie�ci
bowiem o losach i �mierci tych niewiast nale�a�y do najbardziej znanych i w
samych
Tebach, i w ca�ej Helladzie.
Ba�� o Antiopie i Dirce
Gdy Antiopa zrozumia�a, �e jest w ci��y, uciek�a z domu. Cho� bowiem uwi�d� j�
sam b�g
Zeus, wiedzia�a, �e ojciec, cz�owiek bezwzgl�dny, nie wybaczy jej tego nigdy.
Rzeczywi�cie:
kiedy sprawa c�rki sta�a si� g�o�na, pope�ni� samob�jstwo. Przed �mierci� jednak
wym�g� na
swym bracie - zwa� si� on Likos, w�ada� w�wczas Tebami - uroczyst� przysi�g�, �e
odnajdzie
i ukarze dziewczyn�.
Antiopa schroni�a si� w Sykionie, mie�cie u wybrze�y Peloponezu. Tamtejszy kr�l
otoczy�
j� opiek�, ale Likos wdar� si� do miasta ze swoj� dru�yn� i zabra� dziewczyn�
przemoc�. W
drodze powrotnej, gdy z trudem pi�li si� w�r�d ska� Kitajronu, chwyci�y Antiop�
b�le. Tam,
w g�rskiej g�uszy, ukochana Zeusa wyda�a na �wiat bli�ni�ta, ch�opc�w. Jednak�e
Likos surowo
strzeg� czci swego rodu: kaza� pozostawi� male�stwa na pastw� dzikim zwierz�tom.
Likos nie zna� lito�ci, ale jego �ona, Dirke, post�powa�a z Antiopa wr�cz
okrutnie. Do w�ciek�ych
wybuch�w zawi�ci doprowadza�a kr�low� niezwyk�a uroda dziewczyny. Dirke
podejrzewa�a
o niewierno�� nawet swego m�a; on za� by jakikolwiek gest wyrozumienia nie by�
mu poczytany za dow�d winy, pozwala� �onie na wszystko. Przez d�ugie lata
wi�ziono Antiop�
w lochach teba�skiego zamku. Nieszcz�sna zdo�a�a wyrwa� si� stamt�d tylko dzi�ki
cudowi:
kt�rej� nocy spad�y z niej kajdany, bramy za� rozwar�y si� same. Dobieg�a do
las�w
Kitajronu. Zasz�a do ubogiej chaty. Zasta�a w niej starego pasterza i jego dw�ch
syn�w. Byli
to bli�niacy, to widzia�o si� od razu, usposobieniem jednak r�nili si� od
siebie ogromnie.
Amfion wydawa� si� spokojny i beztroski, natomiast Zetos by� ponury i zamkni�ty
w sobie,
pracowa� za� bez wytchnienia: polowa� i ora�, r�ba� drwa i d�wiga� kamienie dla
podparcia
�cian domu. Bracia, cho� serdecznie do siebie przywi�zani, wadzili si� bez
przerwy. Trudno
im by�o wzajem si� zrozumie�, bo obaj byli szcz�liwi - jeden uganiaj�c ze
�piewem po g�rskich
��kach, drugi za� ciesz�c si�, �e robota idzie tak pi�knie. Tak�e i w sprawie
kobiety,
kt�ra prosi�a o przytu�ek w ich chacie, nie mogli si� pogodzi�. Zetos
najch�tniej przegoni�by
j� precz, podejrzewa� bowiem, �e to po prostu zbieg�a niewolnica, a jej
ukrywanie �ci�gnie na
nich bied�.Wkr�tce potem wypad�y �wi�ta Dionizosa. W owym czasie teba�skie
kobiety obchodzi�y
je w spos�b dziwny. T�umnie udawa�y si� na Kitajron i tam, na le�nych polanach,
�piewa�y i
ta�czy�y w takt szale�czego rytmu tympanon�w i muzyki flet�w. Noc pe�na by�a
w�wczas
orgiastycznych krzyk�w i �piew�w, a po g�rskich �cie�kach snu�y si� korowody
pochodni.
Dirke by�a gorliw� czcicielk� Dionizosa. I ona wi�c ta�czy�a w mrocznych
ost�pach Kitajronu,
zawodz�c pie�ni i wymachuj�c p�on�c� �agwi� smolnego drzewa. A kiedy brzask
�witu
oznajmi�, �e mija noc �wi�tego sza�u, kr�lowa zesz�a ze stromych stok�w i
wst�pi�a, by odpocz��,
do pasterskiej chaty. Tu niespodziewanie ujrza�a Antiop�. W porywie triumfuj�cej
nienawi�ci
zapragn�a nie cierpie� jej, lecz �mierci. W�adczo rozkaza�a obu synom pasterza:
- Ta kobieta jest moj� niewolnic�. Dopu�ci�a si� wielu wyst�pk�w i dlatego to, z
obawy
przed sprawiedliw� kar�, uciek�a z pa�acu. Bogowie jednak czuwaj�! Sam Dionizos
wyda� j�
w moje r�ce. I wy nie jeste�cie bez winy. Jakim prawem ukrywacie u siebie t�
zbrodniark�?
Wstawi� si� za wami do kr�la, ale sami musicie naprawi� sw�j b��d. Zabijcie j�
natychmiast,
tu, w mojej obecno�ci!
Przera�eni bracia nie sprzeciwili si� ani s�owem, gotowi wype�ni� rozkaz. Lecz
teraz dopiero,
w ostatniej chwili, przem�wi� stary pastuch. Powoli, przez wiele, wiele dni,
uk�ada� w
swym prostym umy�le wszystko, co opowiada�a mu Antiopa, i por�wnywa� to z tym,
co ju�
wcze�niej s�ysza� od ludzi z miasta. W�ciek�o�� Dirki i przygotowania do
zab�jstwa bezbronnej
kobiety ods�oni�y pasterzowi groz� tego, co tutaj si� dzieje. Zrozumia�, czyimi
dzie�mi
by�y bli�ni�ta, kt�re przed laty znalaz� w lesie.
Prze�ladowczyni� swej matki Amfion i Zetos przywi�zali za w�osy do rog�w byka,
kt�rego
pognali w rumowisko g�az�w. Tak bowiem chcia�a ukara� Antiop� sama Dirke! Teraz
jej
wycia nios�y si� po w�wozach i piargach, gdzie rozw�cieczony zwierz miota�
krwawym
strz�pem cia�a.
Likosa, m�a Dirki, bracia zwabili podst�pem. Zabili go lub zmusili do ucieczki
(bo r�nie
o tym opowiadano) i sami stali si� panami Teb. Zetos natychmiast ujrza� tu
wspania�e pole do
dzia�ania: miasto nie jest jeszcze otoczone murami, umocnienia posiada tylko
zamek! Wnet
przyst�pi� do znojnej pracy. Sam d�wiga� pot�ne, ci�kie g�azy, mozol�c si�,
lecz i raduj�c.
Bez przerwy te� ur�ga� Amfionowi. Bo ten, zamiast r�k� przy�o�y� do roboty,
�piewa� przy
wt�rze dziwnie pi�knej liry, kt�r� po �mierci Dirki otrzyma� od pewnego
tajemniczego przybysza;
pono� by� to dar samego Hermesa, pos�a�ca bog�w. Kiedy wreszcie Amfion do�� mia�
ur�ga� brata, wsta� i podszed� ku miejscu, gdzie zwala� on g�azy. Nie schyli�
si� jednak, aby je
podnie��. Wyprostowany uderzy� w struny owej liry - i oto sta� si� cud, o kt�rym
Teba�czycy
z dum� g�osili przez wszystkie wieki dziej�w miasta. G�azy, niby �ywe istoty,
pos�usznie ruszy�y
za srebrnym g�osem melodii. Toczy�y si� d�ugim szeregiem, wolno i ci�ko, ale
nieust�pliwie.
Amfion prowadzi� je w�a�nie tak jak pasterz wiedzie swoj� trzod�. Uleg�e jego
woli ogromne kamienie u�o�y�y si� wok� miasta, w siedmiu tylko miejscach
czyni�c przerwy;
tam otworzy�o si� siedem bram. Tak powsta�y mury wysokie i pot�ne, kt�rych r�ka
ludzka obali� nie mog�a, bo nie ona je spoi�a, lecz boska harmonia muzyki.
Taki by� najcz�ciej powtarzany kszta�t mitu o Antiopie i Dirce. Pocz�tkowo
wydawa� si�
mo�e, �e mit to dziwny i niezwyk�y. Wystarczy jednak u�wiadomi� sobie, jakie s�
g��wne
jego motywy, by spojrze� na� inaczej. �atwo okre�li� te motywy:
Dziewczyna rodzi bli�ni�ta, kt�rych ojcem jest b�g. Dzieciom grozi �mier�, lecz
trafem
ocala je pasterz i potem wychowuje jak swoje. Zawistna, okrutna kobieta,
prze�laduje pi�kniejsz�
od siebie. Matka i synowie przypadkowo spotykaj� si� i rozpoznaj� dopiero w
obliczu
wielkiego niebezpiecze�stwa.
W ilu� to opowie�ciach i u ilu� lud�w wyst�puj� te same w�tki, cho� w r�nych
wersjach i
w coraz to innych sceneriach! S� to przecie� ulubione tematy wszelkich ba�ni;
swobodnie i od
prawiek�w kr��� po krainach bardzo od siebie odleg�ych, czasem zapo�yczane,
czasem za�powstaj�c samorodnie. Ba�ni� wi�c nazwa� nale�y �w teba�ski mit o
matce bli�ni�t i o jej
prze�ladowczym. W tej opowie�ci nikt nie b�dzie si� doszukiwa� odbicia i ech
rzeczywistych
wydarze�.
Jednak�e, sprawa to inna, obok w�tk�w niew�tpliwie ba�niowych s� te� w micie o
Antiopie
pewne sceny uderzaj�ce, swoiste, jemu tylko w�a�ciwe. A wi�c, i to przede
wszystkim,
okrutne ukaranie Dirki. Ta posta� w og�le wydaje si� zwi�zana w�a�nie z Tebami.
Przecie�
gdzie� w okolicy tego miasta znajdowa� si� jej gr�b, znany co prawda tylko
naczelnikom jazdy;
jak wynika z rozmowy spiskowc�w, w grudniu roku 379 chcieli go odszuka�
Spartanie.
Ale czy gr�b Dirki w og�le istnia�? Wielu przeczy�o temu. Ci opowiadali tak:
Poniewa� Dirke by�a gorliw� czcicielk� Dionizosa, bogowie po jej straszliwej
�mierci wys�ali
do Teb Hermesa. Ten rozkaza� obu braciom odszuka� strz�py cia�a kr�lowej i
spali� je,
jak nakazuje �wi�ty obyczaj, na stosie pogrzebowym. W�wczas to w�a�nie otrzyma�
Amfion
od boskiego pos�a�ca czarodziejsk� lir�. Ale proch�w swej ofiary zab�jcy nie
pochowali w
ziemi, lecz wrzucili je do �r�d�a, kt�re tryska u zachodnich stok�w zamkowego
wzg�rza.
Woda tego �r�d�a spada kaskad� do potoku p�yn�cego w w�wozie; dlatego to zar�wno
samo
�r�d�o, jak i potok nosz� nazw� Dirke.
Potok mia� inne jeszcze �r�d�a. Le�a�y one nieco na po�udnie od Teb, w pi�knym,
cienistym
gaju. By�y tam trzy krynice o wodzie krystalicznej i wyj�tkowo dobrej w smaku.
Mo�e
tam, w owym lasku, szuka� by nale�a�o mogi�y kr�lowej? A mo�e Dirke to po prostu
imi�
wodnej nimfy, opiekunki �r�d�a i potoku, kt�rej sk�adano ofiary pradawnym i
tajemnym obyczajem?
Sp�r Zetosa z Amfionem
Wszyscy Teba�czycy nale��cy do spisku byli lud�mi wykszta�conymi. Znali
oczywi�cie
nie tylko mit o Dirce i Antiopie, lecz r�wnie� s�awny dramat Eurypidesa o lorach
tych dw�ch
kobiet. Dramat �w, nosz�cy tytu� Antiopa, wystawiono w Atenach przed trzydziestu
mniej
wi�cej laty, a wi�c oko�o roku 410 p.n.e. Od razu zyska� sobie ogromny podziw i
odt�d przez
wiele wiek�w nale�a� do najpilniej czytywanych. Nie zachowa� si� do naszych
czas�w w ca�o�ci,
jednak�e tre�� jego znamy dobrze, rozmaici bowiem staro�ytni autorowie z wielkim
upodobaniem czerpali cytaty w�a�nie z Antiopy; pr�cz tego stosunkowo niedawno
pewne
fragmenty odkryto na greckich papirusach w Egipcie. Czemu� to zawdzi�cza� �w
dramat tak
zdumiewaj�c� popularno��? Oczywi�cie nie samej fabule, bo przecie� staro�ytny
czytelnik,
doskonale obznajmiony z mitem, wiedzia� ju� z g�ry, jaki b�dzie bieg wydarze�.
Chwalono
raczej sam spos�b prowadzenia akcji, nade wszystko za� g��wny w�tek my�lowy,
przewijaj�cy
si� poprzez prawie wszystkie sceny. By� nim wielki, zasadniczy sp�r pomi�dzy
Amfionem
a Zetosem - sp�r pomi�dzy cz�owiekiem my�li a cz�owiekiem czynu o to, co w �yciu
jest
najwarto�ciowsze, jaka postawa wobec �wiata najw�a�ciwsza, jakie zainteresowania
najbardziej
przystoj� m�czy�nie. Rzecz prosta, wk�adaj�c w usta obu m�odych ludzi d�ugie
przemowy
na takie tematy Eurypides porusza� zagadnienia, kt�rymi pasjonowa�a si� nie
epoka
mityczna, lecz w�a�nie ta, w kt�rej �y� on sam. W Atenach toczy�y si� w�wczas
cz�ste dysputy
pomi�dzy zwolennikami �ycia oddanego tylko urokom my�lenia i artystycznej
tw�rczo�ci
a tymi, kt�rzy wo�ali: dla pa�stwa, dla spo�ecze�stwa wa�na jest tylko praca
r�k, tylko
dzia�alno�� polityka, tylko zbrojny czyn �o�nierza!
Oto tre�� zarzut�w, kt�re w dramacie Eurypidesa Zetos czyni swemu bratu:
- Troszczysz si� o rzeczy b�ahe, lekcewa�ysz za� to, co powinno by� g��wnym
celem wysi�k�w.
Natura da�a ci mi�nie m�czyzny, a ty zaniedbujesz jej dar niegodnie.
Post�pujesz
jak kobieta! Czy potrafi�by� d�wign�� tarcz� lub celnie rzuci� w��czni�? Je�li
zagrozi niebezpiecze�stwo
tobie lub twoim bliskim, nie stanie ci m�skiej odwagi ani te� si�y ramienia! Nie
wychwalaj mi tych umiej�tno�ci, kt�re ostatecznie do tego tylko prowadz�, �e
kto� sprawny idzielny staje si� istot� s�ab� i marn�. M�czyzna, kt�ry zabawia
si� tylko �piewem, a przedmiotem
wszystkich swych stara� czyni uk�adanie zgrabnych wierszy, niczym nie wspomo�e
swej rodziny i pa�stwa. Nienawidz� ludzi, kt�rzy w dzia�aniu nie okazuj�
energii, a m�drzy s�
tylko w s�owach. Pos�uchaj, bracie, dobrej rady: odrzu� precz lir�, bierz or�
do r�ki! Je�li
chcesz, by nazwano ci� cz�owiekiem roztropnym, musisz umie� p�ug prowadzi�,
rydwanem
powozi�, w walce by� g�r�. Innym pozostaw te przemy�lne zabawy, kt�re nigdy nie
nape�ni�
ani twego spichlerza, ani te� skarbca naszego pa�stwa!
Amfion odpowiedzia�:
- Zarzucasz mi, �e jestem s�aby i w�t�y. Mylisz si� bardzo. Bo umys� sprawny
posiada
moc wi�ksz� od najwspanialej umi�nionego ramienia. Rozum cz�owieka rz�dzi
miastami i
on to sprawia, �e bogac� si� domy. A kiedy wojna si� toczy, w�a�nie on przynosi
zwyci�stwa.
Tysi�ce krzepkich r�k nie dokonaj� tego, co jedna g�owa m�dra i przewiduj�ca.
Najwi�kszym
nieszcz�ciem posp�lstwa jest jego g�upota. Sp�jrz na atlet�w, kt�rzy troszcz�
si� tylko o
swoje cia�a: jak�e� s� nieodporni na prawdziwe trudy, jak nieprzydatni
spo�eczno�ci! To� to
niewolnicy wyznaczonego sposobu od�ywiania si� i ci�g�ych �wicze�! Cz�owiek za�
bogaty,
kt�ry odrzuca wszystko, co mog�oby uprzyjemni� i upi�kszy� mu �ycie, nie
zas�uguje, moim
zdaniem, na miano szcz�liwego: to po prostu dozorca szcz�snych skarb�w. Taki to
ju�
zreszt� los �miertelnych: ani pomy�lno��, ani te� niepowodzenie nie rz�dz� nim
jednolicie,
lecz wzajem i bez przerw miejsc sobie ust�puj�. A skoro szcz�cie jest tak
nietrwa�e, czemu�
nie mia�bym cieszy� si� jego urokami, p�ki b�l mnie oszcz�dza? Lubi� �piew,
lubi� te� m�dr�
rozmow�, ale tak�, kt�ra nie dotyka dra�liwych spraw polityki. C� to za ob��d -
zajmowa�
si� bez konieczno�ci owym k��bowiskiem ponurych intryg i brudnych interes�w,
skoro mo�na
�y� spokojnie w�r�d s�odkich przyjemno�ci! Kto ceni spok�j, to przyjaciel dobry,
to obywatel,
na kt�rym zawsze mo�na polega�. Nie zachwalaj mi �ycia pe�nego przyg�d! Gardz�
tak samo lekkomy�lnym sternikiem, jak i przyw�dc� pa�stwa, kt�ry nazbyt jest
skory kusi�
los tajemniczy!
Takie to argumenty wytoczyli bracia. Ch�r za�, kt�ry przys�uchiwa� si� ich
rozmowie, nie
�mia� przyzna� racji ani Amfionowi, ani te� Zetosowi. Zadowoli� si� nieco
cynicznym stwierdzeniem,
�e ka�dy temat, je�li tylko pochwyc� go ludzie bystrzy i wymowni, mo�na
przedstawi�
przekonywaj�co na dwa przeciwstawne sposoby. Sam jednak poeta, id�c za mitem,
odda� ostateczne zwyci�stwo Amfionowi, bo d�wi�k jego liry poruszy� nawet
kamienie.
Jak si� ju� rzek�o, to nie Amfion i Zetos wiedli �w sp�r, lecz - ich ustami -
dwaj m�odzi
ludzie �yj�cy w V wieku p.n.e. w kt�rymkolwiek z miast Hellady: w Atenach, w
Tebach czy
te� w Koryncie. T� dwoisto�� postaw wobec �ycia zwalcza� by winno w�a�ciwie samo
�wczesne
wychowanie. Mia�o ono w swym za�o�eniu harmonijnie kszta�ci� zar�wno sprawno��
fizyczn�, jak i zdolno�ci duchowe. Palestra i gimnazjon by�y miejscami �wicze�
sportowych,
nauczyciele za� muzyki i gramatycy wpajali umiej�tno�� gry na instrumentach i
�piewu, znajomo��
poezji i retoryki. Jednak�e owa r�wnowaga dw�ch zasad i cel�w kszta�cenia
pozostawa�a
tylko idea�em. Wi�kszo�ci wystarcza�o wychowanie fizyczne oraz zwyk�a
umiej�tno��
czytania, pisania, rachowania - i to tylko o tyle, o ile by�o to konieczne w
�yciu codziennym.
Ci krzepcy i g�upawi z pogard� patrzyli na swych raczej cherlawych r�wie�nik�w,
kt�rzy z
zapa�em szale�c�w po�wi�cali wszystek sw�j czas sprawom absolutnie
nieprzydatnym: entuzjazmowali
si� nowo�ciami poezji, dyskutowali o absurdalnych pomys�ach filozof�w, powa�nie
rozprawiali o wp�ywie muzyki na ludzk� umys�owo��, a zamiast �wiczy� na piasku
boiska, kre�lili na nim dziwaczne figury geometryczne!
Tak wi�c mit o Antiopie pos�u�y� Eurypidesowi tylko jako t�o i pretekst dla
pokazania
spraw, kt�re w istocie dotyczy�y w�a�nie wsp�czesno�ci. Jako jeden z pierwszych
poruszy�
temat, kt�ry w wiekach p�niejszych wielokrotnie podejmowali filozofowie,
pisarze, poeci:
konflikt idea��w �yciowych, wielki sp�r pomi�dzy jak to nazywali Hellenowie,
bios theoretikos
a bios praktikos.Kiedy dzi�, po dwudziestu pi�ciu wiekach, odczytujemy
oskar�enie i obron� �ycia po�wi�conego
teorii, czyli nauce i sztuce, argumenty obu stron wydaj� si� bardzo
powierzchowne, a
nawet naiwne. Wypada jednak sk�oni� si� z szacunkiem przed t� pi�kn� scen�
Antiopy. Przecie�
to pierwsze w dziejach ludzko�ci tak jasno sformu�owane has�a intelektualnego
buntu
przeciw przyziemno�ci, praktycyzmowi, ciasnocie horyzont�w! Odt�d �wi�ta cze��
teorii,
cho� czasem t�umiona si�� lub ch�ostana prostack� drwin�, szerzy si� na tym
kontynencie coraz
promieni�ciej. Jej to zawdzi�czamy chwa�� i tragedi� nauki naszych czas�w.
Trzeba co
prawda stwierdzi� ze wstydem i smutkiem, �e Zetos, nami�tny wr�g bios
theoretikos, i obecnie
znalaz�by rzesze poplecznik�w; ale nie do nich nale�y przysz�o��.
Rze�ba i elegia
W roku 1546, kiedy papie�em by� Pawe� III z rodu Farnese, przypadkowo dosz�o w
Rzymie
do niezwyk�ego odkrycia. Oto w pobli�u ruin kolosalnych term (zbudowa� je cesarz
Karakalla)
wydobyto z ziemi ogromn� rze�b�, z�o�on� z kilku blok�w marmuru, porozrzucanych
jednak i mocno uszkodzonych. Niegdy�, gdy termy Karakalli sta�y w blasku swej
�wietno�ci,
ta wielka rze�ba zdobi�a kt�r�� z ich sal lub przylegaj�cy park. Cho� brakowa�o
sporo fragment�w,
�atwo by�o odgadn��, co przedstawia to imponuj�ce dzie�o.
Dw�ch m�odych ludzi stoj�c na skale przytrzymuje za rogi pot�nego byka; u ich
st�p siedzi
przera�ona kobieta, wyci�gaj�c b�agalnie obie r�ce, w tyle za� przygl�da si� tej
dziwnej
scenie inna niewiasta; ma�y pastuszek, kt�ry przykucn�� na pierwszym planie
w�r�d za�om�w
ska�y, symbolizuje, �e wszystko to dzieje si� w g�rach, a zarazem, w�a�nie przez
swoj� ma�o��,
jakby zwielokrotnia ogrom g��wnych postaci.
Znawcy staro�ytnej mitologii nie mieli �adnych w�tpliwo�ci, orzekli od razu:
- To Amfion i Zetos przywi�zuj� do rog�w byka prze�ladowczyni� swej matki,
Dirk�!
Amfiona mo�na wskaza� bez trudu, bo u jego n�g znajduje si� lira. Bluszcz i kosz
ko�o Dirki
oznaczaj�, �e posz�a w ost�py Kitajronu, by czci� Dionizosa.
Wkr�tce po odnalezieniu rze�by renesansowi arty�ci przyst�pili do prac
restauracyjnych.
Wynik ich og�lnie trzeba uzna� za udany, cho� w pewnych szczeg�ach, jak si�
wydaje, staro�ytny
pierwowz�r wygl�da� nieco inaczej. Tak wi�c Zetos, kt�ry stoi tu� nad Dirk�,
ci�gnie
obur�cz powr�z, uwi�zany do rog�w byka: staro�ytna rze�ba by�a drastyczniejsza,
bo m�ody
cz�owiek lew� r�k� trzyma� kobiet� za w�osy. Po uzupe�nieniu brakuj�cych
fragment�w olbrzymia
kompozycja plastyczna przez d�ugie lata zdobi�a rzymski pa�ac Farnese: st�d te�
posz�a
jej nazwa - �byk farnezyjski�. Dzi� znajduje si� w Muzeum Narodowym w Neapolu.
Jeden z antycznych autor�w podaje2, �e w�a�nie taka sama rze�ba - ale wykuta w
jednym
tylko bloku marmuru! - by�a za czas�w cesarza Augusta w posiadaniu pewnego
zamo�nego i
s�awnego arystokraty; zwa� si� on Azyniusz Pollion, a znany by� te� ze swych
zainteresowa�
historycznych. Ten�e sam autor informuje, �e tw�rcami owej rze�by byli dwaj
greccy rze�biarze,
�yj�cy na wyspie Rodos i I wieku p.n.e., Apollonios i Tauriskos. Rze�ba, kt�r�
odnaleziono
ko�o term Karakalli, z ca�� pewno�ci� nie jest ich oryginalnym dzie�em, bo - jak
si�
ju� rzek�o - sk�ada si� z kilku blok�w marmuru; jest to wi�c tylko kopia,
wykonana prawdopodobnie
w samym Rzymie w ci�gu I wieku n.e.
Jednak�e rodyjscy rze�biarze r�wnie� nie byli ca�kowicie samodzielni. Wiadomo
bowiem,
�e scena ukarania Dirki nale�a�a ju� przed nimi do ulubionych temat�w kompozycji
malarskich
i rze�biarskich; sprawi�a to popularno�� Antiopy Eurypidesa. Apollonios i
Tauriskos
stworzyli to pi�kne dzie�o pracuj�c, oczywi�cie, na zam�wienie: kto� bardzo
bogaty pragn��
2Piliusz, Historia Naturalna, XXXVI 33 - 34.u�wietni� swoj� posiad�o��
ustawiaj�c w�r�d drzew i sztucznych ska� t� grup� pe�n� si�y, ruchu,
pierwotnej dziko�ci. Jednak�e �w milioner nied�ugo cieszy� si� mitycznym
Kitajronem w
ogrodzie swej willi; Rzymianie, kt�rzy z lubo�ci� rabowali skarby helle�skiej
sztuki, przewie�li
rze�b� do stolicy swego pa�stwa, gdzie dosta�a si� w posiadanie w�a�nie
Azyniusza
Polliona.
Z dum� pokazywa� on dzie�o rodyjskich mistrz�w wszystkim, kt�rzy dom jego
odwiedzali.
By� w�r�d go�ci r�wnie� i znany w�wczas poeta, Propercjusz. W�a�nie ta rze�ba
podsun�a
mu temat jednego z poemat�w mi�osnych3. Kocha� si� Propercjusz w pi�knej pani,
kt�r� w
swych utworach nazywa zmy�lonym imieniem Cyntia. Ale - otwarcie wyznaje to poeta
na
samym pocz�tku utworu - kiedy dopiero stawa� si� m�odzie�cem, w tajniki mi�o�ci
wprowadzi�
go kto� inny: s�u��ca Cyntii, imieniem Licynna. Uczyni�a to z czystej sympatii,
nie
wzi�a nawet podarunku! Zreszt�, m�wi poeta:
�Up�yn�y od tego czasu ju� prawie trzy lata, a ja nie zamieni�em z ni� wi�cej
ni� dziesi��
s��w. Wszystko bowiem, co mnie z Licynn� ��czy�o, pogrzeba�a na zawsze mi�o�� ku
tobie,
Cyntio! Odk�d ciebie pokocha�em, �adna ju� kobieta nie obj�a mej szyi s�odkim
u�ciskiem.�
Znaj�c jednak serca niewie�cie od razu przechodzi do ostrze�e� tej tre�ci:
�Pami�taj, Cyntio, o losie Dirki! Przecie� zn�ca�a si� ona nad niewinn� Antiop�,
podejrzewaj�c
- r�wnie nies�usznie, jak ty podejrzewasz mnie i Licynn� - �e Likos jej sprzyja.
Jaki� straszny los spotka� Dirk� z r�ki syn�w Antiopy! Wi�c i ty nie dr�cz
Licynny, kt�ra
doprawdy na to nie zas�u�y�a.�
W skuteczno�� tych wywod�w sam Propercjusz nie bardzo wierzy�, ko�czy bowiem
sentencjonalnie:
�Nie ma jednak sposobu, by ujarzmi� gniew kobiecy...�
Gr�b Alkmeny
Mogi�� Dirki Spartanie chcieli dopiero odszuka�. Natomiast gr�b Alkmeny, jak to
Fejdolaos
opowiada� spiskowcom przed bram� domu Symiasza, Spartanie nie tylko znale�li,
lecz i
rozkopali. Jednak�e i co do tego grobu nie by�o zgody, czy jest on prawdziwy, a
nawet, czy
Alkmeana by�a gdziekolwiek pochowana. Sami Teba�czycy opowiadali tak: Alkmena
dwukrotnie
przebywa�a w naszym mie�cie przez czas d�u�szy. Tu mieszka�a jako �ona
Amfitriona,
w domu, kt�rego ruiny wci�� stercz� ko�o jednej z bram. Tutaj uwi�d� j� Zeus
przybieraj�c
posta� w�a�nie Amfitriona, i tutaj te� urodzi�a swego s�awnego syna Heraklesa.
Powr�ci�a Alkmena do Teb ju� po jego m�cze�skiej �mierci, kiedy bohater wst�pi�
na Olimp i
zasiad� w�r�d bog�w. Zmar�a w bardzo podesz�ym wieku. W przeddzie� pogrzebu Zeus
wys�a�
Hermesa. Ten potajemnie w�o�y� do trumny wielki g�az, zmar�� za� wskrzesi� i
zaprowadzi�
daleko na zach�d. S� tam Wyspy Szcz�liwo�ci, gdzie nie ma ani �niegu, ani burz,
gdzie
nawet deszcz nigdy nie pada, a tylko �agodny powiew od oceanu orze�wia
ro�linno�� i mieszka�c�w.
Tam Alkmena powr�ci�a do krasy swej m�odo�ci i po�lubi�a Radamantysa; niegdy�
kr�lowa� on sprawiedliwie na Krecie, teraz za� sprawuje rz�dy w krainie
zmar�ych. Tak wynagrodzi�
Zeus kobiet�, kt�r� podst�pem uwi�d� przed laty, a kt�rej syn zbawi� �wiat od
wielkich
nieszcz��. Tymczasem wnukowie Alkmeny, Heraklidzi, przybyli na jej pogrzeb z
Peloponezu,
gdzie w�wczas w�adali. Wzi�li trumn� na ramiona, ale wyda�a si� im dziwnie
ci�ka.
Z�o�yli j� na ziemi i podnie�li wieko: zamiast zw�ok znale�li kamie�. Ustawili
go w gaju za
murami naszego miasta i odt�d przez wszystkie wieki nieprzerwanie oddajemy mu
cze��
niemal bosk�.
Wielu jednak Hellen�w przeczy�o tej legendzie. Ci g�osili, �e Alkmen� wyni�s�
Zeus na
Olimp. Tam bytuje ona w�r�d bog�w nie�miertelnych wraz ze swym synem.
3Propercjusz, Elegie, III 15.Jeszcze inaczej przedstawiali spraw� mieszka�cy
miasta Haliartos. Le�y ono o jakie� trzy
godziny drogi na wsch�d od Teb, nad samym brzegiem jeziora Kopais. Tutaj
zapewniano:
Alkmena sp�dzi�a schy�ek �ycia w naszych w�a�nie stronach. U nas te� poj�� j� za
�on�
Radamantys; wygnany ze swej rodzinnej wyspy Krety, �y� on tu pod imieniem Aleos.
Posiadamy
zreszt� do dzi� namacalny dow�d owych pradawnych zwi�zk�w naszej ziemi z dalek�
wysp�! Bo tylko u nas i na Krecie ro�nie cenny krzew zwany styraks. Daje on
pi�knie pachn�c�
�ywic�. Przywi�z� go ze sob� w�a�nie Radamantys. Po d�ugich latach zgodnego
po�ycia
z Alkmena spocz�� w jednym z ni� grobie, w pobli�u mur�w naszego miasta.
Nie by�o sposobu, �eby pogodzi� owe opowie�ci lub wykaza�, kt�ra z nich jest
wiarygodniejsza.
Nikogo to zreszt� nie dziwi�o, tym bardziej, �e by�y inne jeszcze miejscowo�ci,
kt�re
r�wnie� szczyci�y si� posiadaniem grobu Alkmeny. A w og�le kt� by powa�nie
roztrz�sa�,
ile jest prawdy w lokalnych mitach? Sprawa nabra�a znaczenia dopiero dzi�ki
pewnym wydarzeniom
wojskowym i politycznym.
Rozmowa spiskowc�w toczy�a si�, jak pami�tamy, w grudniu roku 379. Ot�
szesna�cie
lat wcze�niej, p�n� jesieni� roku 395, Spartanie ponie�li dotkliw� kl�sk� w
bitwie z Teba�czykami
w�a�nie pod Haliartos. Pozostawili pod murami tego miasta i u brzeg�w jeziora
setki
zabitych. Natychmiast zacz�to w Sparcie dochodzi�, jaka by�a przyczyna
nieszcz�cia. Przecie�
dotychczas w�a�nie Spartanie byli najwi�ksz� pot�g� wojskow� w ca�ej Helladzie,
Teba�czycy
za� na polach bitwy nigdy si� nie wyr�niali! Pycha nie pozwala�a pokonanym
przyzna�, �e zgubi�o ich niedo��stwo wodz�w i zbytnie zaufanie we w�asne si�y.
Nie, dowodzili
Spartanie, pow�d kl�ski le�y g��biej, okryty jest tajemnic�! Bo nie jest do
pomy�lenia,
by zmog�a nas ludzka r�ka! Wreszcie, po d�ugich badaniach, znale�li ten pow�d:
Bogowie i bohaterowie rozgniewali si� na Spart�, albowiem jej kr�lowie, cho�
wywodz�
si� od Heraklesa, przez tyle wiek�w nie zatroszczyli si� o to, by sprowadzi� do
swego pa�stwa
prochy matki Heraklesa! Dlatego to kl�ska spad�a na wojska sparta�skie w�a�nie
pod
Haliartos, w pobli�u grobu Alkmeny!
Spartanie postanowili naprawi� to wiekowe zaniedbanie, kiedy tylko znowu
zaw�adn�
ziemiami Teb i Haliartos.
W roku 382 na czele teba�skiego rz�du sta�o dw�ch nienawidz�cych si� ludzi:
Izmeniasz,
kt�ry sprzyja� demokratom i szuka� oparcia w Atenach, oraz Leontiades,
mo�now�adca i konserwatysta.
Ten ostatni wyra�nie traci� wp�ywy. By si� ratowa�, Leontiades nawi�za� tajne
porozumienie z oddzia�em wojsk sparta�skich, kt�ry latem roku 382 przechodzi� w
pobli�u
Teb maszeruj�c ku p�nocnym krainom Hellady. W�a�nie odbywa�o si� w mie�cie
�wi�to ku
czci bogini Demeter zwane Tesmoforia. Zgodnie z pradawnym zwyczajem, w tym dniu
kobiety
udawa�y si� do przybytku bogini na wzg�rzu Kadmeja, m�czy�ni natomiast
opuszczali
zamek, aby swoj� obecno�ci� nie przeszkadza� niewiastom w dokonywaniu �wi�tych
obrz�d�w.
Zeszli wi�c z Kadmei wszyscy urz�dnicy, zwini�to nawet stra�e przy bramach i na
murach.
Spartanie wkroczyli do miasta w samo po�udnie, kiedy kto �yw chroni� si� przed
upa�em
w domu. Ulice by�y jak wymar�e. �o�nierze spokojnie przemaszerowali przez �rodek
miasta i
bez najmniejszego wysi�ku zaj�li zamek. Kiedy tylko to si� sta�o, Leontiades
natychmiast
wszed� do gmachu przy rynku miasta, gdzie ju� si� zacz�a zbiera� przera�ona
rada. Powiedzia�:
- Zaj�cie Kadmei przez Spartan nie powinno budzi� w nikim �adnych obaw.
Spartanie
bowiem przybyli tu jako nasi przyjaciele. Nie �ywi� �adnych wrogich zamiar�w
wobec kogokolwiek.
L�ka� si� ich powinni tylko ci nikczemnicy, kt�rzy ju� od dawna pod�egaj� do
wojny.
Ja sam dzia�a� b�d� obecnie na mocy �wi�tego prawa. Pozwala ono polemarchowi
wi�zi�
bez s�du ka�dego obywatela, kt�ry pope�ni� zbrodni� ob�o�on� kar� �mierci.
Podburzanie
ludu i wzywanie do zgubnej wojny na pewno nale�y do takich zbrodni. Dlatego
aresztuj� Izmeniasza
jako wroga porz�dku i pokoju!Znalaz�o si� w�r�d zebranych wielu, kt�rzy -
rzekomo z rozs�dku, a naprawd� z tch�rzostwa
- natychmiast pos�uchali Leontiadesa. P�niej przewieziono Izmeniasza do Sparty
i tam
skazano go na �mier�. W Tebach rozpocz�y si� rz�dy tyran�w i Spartan. Miejsce
Izmeniasza
zaj�� jako polemarch Archiasz. Opozycj� z�amano terrorem: kto nie zdo�a�
uratowa� si�
ucieczk�, szed� do wi�zienia lub gin��. Najwi�cej wygna�c�w znalaz�o si�, jak
by�a o tym ju�
mowa, w Atenach.
Kiedy Spartanie umocnili si� w Tebach i w Haliartos, rozkopali gr�b Alkmeny. Jak
wynika
z tego, co tam znaleziono, pochodzi� on rzeczywi�cie z czas�w pradawnych. Owe
dwie gliniane
amfory, w kt�rych znajdowa�a si� ziemia stwardnia�a, na kamie�, to najpewniej
naczynia
z popio�ami spalonych cia� lub z resztkami ofiar. Prawdziwa jednak zagadka to
br�zowa
tabliczka pokryta pismem, kt�rego znaki przypomina�y egipskie. Dlatego to kr�l
sparta�ski
Agezylaos pos�a� j�, dla odczytania, a� do Egiptu. Oba bowiem kraje pozostawa�y
w�wczas w
dobrych stosunkach ze sob� i cz�sto wymienia�y poselstwa, z l�kiem patrz�c w
stron� najwi�kszej
pot�gi �wczesnego �wiata, jak� by�a Persja.
Arcykap�an Chonufis odczytuje tabliczk�
Rozmawiaj�c o grobie Alkmeny Teokryt i jego towarzysze czekali na ulicy do��
d�ugo,
p�ki domu Symiasza nie opu�ci� L