16367
Szczegóły |
Tytuł |
16367 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
16367 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 16367 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
16367 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack Kerouac PODZIEMNI
KLUB CIEKAWEJ KSIĄŻKI
^alaaaan>r:a
Tego autora już w sprzedaży
WŁÓCZĘDZY DHARMY
Jack Kerouac PODZIEMNI
Przełożył i notą opatrzył Jacenty Witt
-,* W * *7
DOM WYDAWNICZY REBIS POZNAŃ 1995
Copyright '
Tytuł oryginał TłleSubterraneans
!958 by Jack Kerouac C0PyrigMfńghtsreserved
bvKEBlSPubłistóngHouseUd.
Bedaktor ELŻBlETABA^b
Opracowanie ^ .^TKOWSKA LUCYNA TALEJKO
fotografia na okładce ploTB.^ACKI
Ляпге 1
Wydanie 1SBN 83-7120-179-6
Dom Wydawcy R^oznań
. W ІІ. Anczyca w DrukarniaWydawnicZzaa-2i47(94
JOTA OD TŁUMACZA
Krakowie
Pod koniec 1955 roku Allen Ginsberg zaprosił przyjaciół — śród nich i Jacka Kerouaca — na odczyt poetycki do sali Six allery w San Francisco, a kiedy przyszła na niego kolej, wstał :aczął czytać:
Widziałem najlepsze umysły mojego pokolenia zniszczone szaleństwem, głodne histeryczne nagie,
Jóczące się po murzyńskich ulicach o brzasku poszukując wściekłego kopa,
ielogłowi hipsterzy płonący żądzą pradawnego niebiań-
Iskiego kontaktu z gwiezdną prądnicą w maszynerii
Inocy,
jrzy w biedzie w łachmanach z zapadniętymi oczami i na haju palili siedząc w nadprzyrodzonej ciemności mieszkań z zimną ■wodą płynących ponad wierzchołkami miast kontemplując jazz.
odnosząc swój Skowyt nad ziemią jałową Ameryki lat
cartyzmu, Ginsberg nadał literacki głos tętniącemu pod-
nym źródłem pokoju beatu. Trzy lata wcześniej John
on Holmes napisał artykuł do „New York Timesa" zatytu-
ny This Is the Beat Generation, w którym próbował po raz
szy opisać beatnika jako tego, który ma poczucie „nagości
łu i — ostatecznie — nagości duszy; poczucie, że jest
rowadzonym do samych podstaw świadomości". Nor-
Mailer z kolei określał hipstera (hipa, beatnika) jako
ilizowanego prymitywa w gigantycznej dżungli wiel-
miasta..., który wchłonął w siebie egzystencjalne za-
Akc.
Л
swoim
także
erza, przestępcy-Ps^_ J bohaterem, asocjacja staje się u niego prawdziwie sponta-
vna.-, a тав-№ Z°mstytutki i aktora' ■ ł(Jnicznym, „jazzowym" połączeniem powierzchniowej melodii
grożenie ^urZ5L0';'iazzmana, Pr0 ..„/proszony, ше ° Л iezyka i jego głębokich sensów. Podobnie jak inne powieści, tak
paty, narkom całość chara znyj można w m W p00iziemni są w znacznej mierze autobiograficzni, toteż pod
rUch ten таІ^і wewnętrznie sprze^^ ^^ .&k dązeme kikcyjnymi nazwiskami kryją się autentyczne postacie — przy-
sowy, a czase noVjne cechy wSP° ' vSZCzenia i oS „Jjaciele i znajomi Kerouaca: I tak Adam Moorad to w rzeczy «як wyróżnić ре™ ^^kiwanie oczy
ma,
VÓt*i poszukiwali й jazZ, se^ -mristościA.GiiisbetglBalliolMacJones to J.C.Holmes, a Frank
* tSne są POP"eZ ПаГІія1і do uWolnien^armody_wiUiamS ktÓTe osiągane ^ ^
buddyzm
zen.
^:cr:x:s,;
fałszu
sluchw
IrotemnauLce.^ ^e»»^,, spot
..inoml. inLciv-
armody — William S. Burroughs; Arial Lavalina nazywa się aprawdę Gore Vidal, zaś jako Harold Sand pojawia się William addis; arcywrogiem Jurijem Gligoricem jest znany poeta-
eatnik amerykański Gregory Corso. Mardou Fox, do dzi-aj pragnącą zachować anonimowość, poznał Kerouac latem
53 roku w nowojorskim mieszkaniu Ginsberga; prócz sex
ytrysnął tym P° \npealu zaintrygowała go jej śniada skóra, kojarząca mu się ze Jack Kerouac, Jszystkim co pierwotne i nieskażone, jej naturalne poczu-
nalnymi czeństwa
Dwieściopisarz
nie w
nym źródłem
benzedryną-
- ■oYnTltiCH W trzy f 'YkUiaC SIC •*— . гЛлг\ІІ/ b"^-"-"-"--*"** f^"^i-""vv"! r*^v.j«...«J4—1,~ ~-~-«——«~- ,,----
zapisałP°d^. rn\ce papieru, PoS|\lriTia przez niego te lcriowarua milczenia, cygańskiej tajemniczości, narkoty-
muzyki bopowej, a przede wszystkim jej przynależność pokolenia podziemnych, przejawiającego skłonności „do
^.^^-r^^^r^^-j
zapuszczania brody, półświętości i... niezrównanego gastwa". Tragedia Leo Percepieda (Kerouaca) polega na
___a^- ттУ»11'1"-1 tmln' ze niczym bohater elżbietańskiego dramatu zostaje
selektywność w^ ""^głębione то iczefi pożary "l^ony akUrat w momencie, kiedy zakochuje się w Mar
\\) ПХНУ*** j.«/4r\vcn ^&А _ . -,r ctntl ■
ia angielskie-Lnego wydech pozwalając m mości-uwom,^^^^
3S ta -ała ^>ra ^odpW^ ** Ї , =r,ontaniczne3 ProZy/ale swobodne odpiy wanieW3
pods
.jest wyrzeczenia się egoistycznej i „wy-
rzu języka """" (jgcbu—" Pisarz * językowi ^^'lejnej" miłości. W zamierzeniu zresztą samego autora, jak retorycznego ^У ^ nieskrępowane ^iastka sWiado 4,isał na okładce norweskiego wydania z 1960 roku, „książ-transu, Poz . spod cenfu^, fiTVCZna niemożność ^<jta wzoruje sie na jv0tatfcach z podziemia Dostojewskie
uwolnić się a3e^ynym ogram
staje sie fizyce me
Ś^^-uk^po^^r^^
jazzowego; wyjasn^. dzmy _--ten У dlugo st;
i bopie, takĄrazę na saksofony tak dług ^^ ^
trazę _ zabraknie, « Podobni'
i koniec- ru
myśli- Nie p 1 jako pełne wyznanie najboleśniejszych i najgłębszych
pień po zakończeniu wszelkiego rodzaju ,przygody mi-
ej'
imo że ruch beat szybko się wypalił i na dobrą sprawę ił rację bytu, zainteresowanie nim bynajmniej nie słabnie, utor W drodze stał się popularnym i poważanym klasy-literatury amerykańskiej, wciąż wywierającym wpływ na e pokolenie czytelników i pisarzy. Ukazują się biografie
i w>"r-- ■ 'p frazę ilcl —
iv0rdmuchuj ^ k.edy mu g0 ^ ^_ ^..........^-------_ r------^----------^ ^ „._._„.
mu oddec , zostaj0 powiedzi 'zczególne oddec У "leściopisarza i poety, wspomnienia jego przyjaciół i kocha-
powiedzem , zdania niczym P wolność i P°czUC 1 wybory listów i edycje wywiadów, a nawet czasopismo
oddzielam pochodzi śwież ' nurej analizy • Vytułem The Kerouac Connection (wydawane w Anglii).
umysłu-•• nwei zamiast ca ej . -ąC ^am i z P \ nadal pozostaje żywe, to siła indywidualizmu, romantycz-
6
v Ao życia i niespo^^. ^dTrangi . ^ szacunek do zy urosl men i
^spirowałygoP Wilhelma Beicn
HEDYŚ BYŁEM MŁODY i umiałem się znacznie lepiej }ientować, mówiłem o wszystkim z nerwową inteligen-i jasnością, bez takich literackich preambuł jak ta; іуті słowy oto jest historia niepewnego siebie człowie-a także egomaniaka, oczywiście, ale żartobliwy ton nie nadaje — więc zrobię tak: zacznę od początku |ąc prawdzie wypłynąć na wierzch. Zaczęło się od jłej letniej nocy — no więc ona siedziała na zderzaku гііепет Alexandrem, który jest... Najlepiej rozpocznę listorii podziemnych z San Francisco... lulien Alekxander to anioł podziemnych, a nazwa Jdziemni" została wymyślona przez Adama Moorada, |tę i mojego przyjaciela, który powiedział: „Podziemni klasę, ale pozbawieni są wytwornych manier, ligentni, ale nie staroświeccy, obdarzeni diabelnym lektem znają się na Poundzie, ale się tym nie puszą Ichwalą, są bardzo cisi, podobni Chrystusowi". Julien rątpliwie jest podobny Chrystusowi. Szedłem ulicą frym 0'Harą, starym kumplem od kielicha z czasów lYancisco w mojej długiej nerwowej, zwariowanej Irze, kiedy się zalewałem i prawdę mówiąc sępiłem |>sy od przyjaciół z tak „wesołą" regularnością, że lciało im się tego zauważyć, ani powiedzieć mi, że ram złego nawyku darmozjadania chociaż rzecz |to zauważyli, ale zbyt mnie lubiano, a Sam powie-UWszyscy przychodzą do ciebie po paliwo, chłopie,
9
с* ї3 3 ■< ^ZL Ті. = -* — " _. С
з ал'мЗ-^ * 2 S м
2. Зо^Іг^ІГ^й
о Ł їм ш 3 и ГО ' r~r о ■о **4 о 'ГО ы л-=. 09 —--О 3 'Л ex 'C ciep ш 3 о <-т 3 о І pr -TB
І М< 1 и о і го О с а го го о N 0 3 Д> -вГ 2. (В 1- CU
Мі о Mi 3 '< 0 N п. О 0 01> 3 (-1
w
o o.
O Ki
Br Z o ?
S' 3 &■
Ф 13 " « Л N
ero. £
*3
5 i
ro sT < $«
vr o- Ц з
n лі' З Г5 "• а Ь n и o S їй
niczego sobie masz tu stacyjkę!" czy coś w tym stylu i w tym miejscu coś wyjaśnić: zszedłem właśnie ze statku
stary zawsze dla mnie miły, Larry О'Нага, młodji przyCumowanego w Nowym Jorku, rozliczono się i poże-
szajbnięty irlandzki biznesmen z San Francisco z małynj gnano ze mną przed podróżą do japońskiego portu Kobe
pokoikiem a la Balzac na tyłach swojej księgarni, gdzie z powociu moich utarczek ze stewardem i tego, że nie
paliło się trawkę i gadało o starych, dobrych czasacB umiem być łaskawy czy w gruncie rzeczy ludzki i taki jak
wielkiej orkiestry Basie'ego albo o czasach wielkieg kazcły zwyczajny gość, gdy wykonuję swoje obowiązki
ChuBerry'ego —o którym więcej później, gdyż z mm te jako barman (musicie przyznać, że teraz trzymam się
się związała tak, jak związała się z wszystkimi za moin faktów), to zresztą typowe dla mnie, traktowałem me-
pośrednictwem, nerwowego wielostronnego z niejedn cnanikow i resztę oficerów z olewajską grzecznością, co
duszą — mój ból jeszcze się nie odezwał, ani tez cierpię koniec końców doprowadziło ich do wściekłości, chcieli,
nie _ anioły, okażcie mi wyrozumiałość! — w tej chwi żebym co§ powiedział, choćby odburknął, kiedy rano
nie patrzę nawet na kartkę lecz prosto przed siebi stawiałem przed nimi kawę i na nogach z wosku biegłem
w smutny odblask ścian mojego pokoju oraz na Sar reaiizować ich zamówienia, nie uśmiechając się zupełnie
Vaughan i Gerry'ego Mulligana z programu radia КЖЛ lub odrażająco krzywiąc z wyższością, a wszystko to
na moim biurku, no więc krótko mówiąc, przed barer z powocju tego anioła samotności siedzącego mi na
„Czarna Maska" przy ulicy Montgomery siedzieli n ranuenul) kiedy to idąc ciepłą Montgomery tamtej nocy
zderzaku samochodowym, podobny Chrystusowi Julie ujrzaiem Mardou, jak siedzi na zderzaku obok Juliena
Alexander: nie ogolony, chudy, młodzieńczy, cichy, ni( j przyp0minam sobie słowa: „Oto dziewczyna, z którą
mai dziwaczny, apokaliptyczny anioł albo święty wsro musze sję związać, ciekawe czy chodzi z nią któryś
podziemnych —jak byście powiedzieli wy albo Adam - z nich„ _jej śniadą skórę z trudem można było odróżnić
choć Julien rzeczywiście jest (obecnie) gwiazdą, ovń od cjemnej ulicy, jej stopy oplecione rzemykami san-
ona: Mardou Fox, której twarz gdy zobaczyłem ją w Ц dałow miały w sobie tak seksowne piękno, że chciałem
rze „U Dantego" za rogiem sprawiła, że pomyślałerj je; j ją> obsypac pocałunkami — nieświadomą niczego.
„O Boże, muszę się związać z tą kobietką" — a może te Tamtej ciepłej nocy podziemni kręcili się przed „Czar-
dlatego, że była Murzynką. Poza tym miała tę sarr ną Maską", Julien na zderzaku, Ross Wallenstein stojący
twarz co Rita Savage, przyjaciółka z dzieciństwa moj prost0; Roger Beloit wielki tenorzysta bopowy, Walt
siostry, o której dawniej śniłem, między innymi, ze ma Fitzpatrick syn sławnego reżysera wychowany w atmo-
ją między swoimi nogami, klęcząc na podłodze toalety,; 3ferze przyjęc z Gretą Garbo i walącego się z przepicia
ja na sedesie, jej cudownie chłodne usta i jakby mdia^ w drzwiach Chaplina, parę innych dziewczyn, Harriet,
skie, wysokie i gładkie kości policzkowe — ta sama twaj eks-żona Rossa Wallensteina niby-blondynka o nieokre-
lecz ciemna, słodka, z małymi lśniącymi otwarcie linte £ionych rysach ubrana w prostą bawełnianą sukienkę
sywnie oczami, kiedy Mardou pochyliła się mówiąc d gosposi ale jakże słodko wyglądająca — bo muszę tu
ze śmiertelną po wagą do Rossa Wallensteina (przyjacie uczynić następne wyznanie, tyle ile tylko się da — po-
Juliena) — „Muszę się z nią związać" — spróbowałej jąaam po mesku j prostacko, nie potrafię się powstrzy-
zastrzelić ją wesołym seksownym spojrzeniem, której nac przed lubieżnymi skłonnościami i tak dalej podob-
nigdy nie widziała ani nie przeczuwała — ale musj ие jak bez wątpienia większość moich męskich czytel-
10
11
irAw wvznanie goni wyznanie: jestem żabojad z Kalżeby załatwić marihuanę, tak aby cała grupa mogła sie nfdy n^e z^TaS^kiego do piątego czy szósteg zebrać, po tym jak powiedziałem Larry>emu: „Stary, roku 'żyl awsTesnastym mówiłem z kulejącym akcenj narwijmy trochę trawki". - „A do czego ci ci wszyscy roku życia a w szebiid у renrezentowałed ludzie? — „Chcę ich poznać w kupie", a powiedziałem
tern chodziłem smutny po zkolchoć rePr^nt ^ też w. obecności Nicholasa, po to żeby docenił może
U iS" ^^T^ż rSe^w^c siebie moją delikatność wobec grupy jako kogoś z zewnątrz, rJstdzo^by Lnie za iks ułomność do domu bel ^Г^Л^^^^Га^^
^ctteraz słów kilka o samej Mardou (trudno jes Р*УП^ « mnie wraz z sokami minionych lat - kazi-Lecz teraz siow * nni4vwac Co sie stało rodztwo — trzeba jednak wspomnieć także o jeszcze
czynić prawdziwe wyznania i J^^° ^^ |ednej ważnej postaci w tej grupie, która tego lata była będbąć tZZTZi SapZ£to££o sobi зі. tu lecz w Paryżu: Jack Steen, bardzo interesujący zrobić, to шР^^е2 ; * _ siedzącycl ™ły człowieczek przypominający Leslie'ego Howarda, samym i szczegółów na ^t шщ^ ^ ą ^ Л(^ ^^^ ^^ ^^
gdzieś albo stojących) -w każdym^^^^Jralriem, wymachując po bokach ręfc również Fritz Nicholas tytuarn^lider V°d™™l^lagle w wielkopańskiej pozie (Mardou
tami zastygając
również Fntz Nicholas'^S^^wSTw^wJ ^gle w wielkopańskiej pozie (Mardou parodiowego ^^ГнЙЙЇЇ^ «tern przede mną) - on też dziwnym trafem z/ał szykownej chacie na Nob НШ.g&ae S1^zia ^ardoU; jak później się dowiedziałem - teraz jednak
tym dywanie ze ^zyzowanymi noga™^ak Ind an^ ^ ^^ ^ . j^
ubrany w czystą .^'^^сІ^лілЛ^Я ^-wczyny z którą STARAŁEM SIĘ związać zupełnie dziewczyną w typie Isadory Dunano długichшейJ Г dotychczagowe и0роіу і stare miłosne przygo-
I^CrtTSS1 оВ?о^Гі SM ;^—czyły „nie bólu, i wciąż prosiłem o jeszcl,
i równie podobny do C^2lV^TLT^lTlt Z baru wysypywali się ciekawi ludzie, noc wywierała poważny niczym ojciec tej g^JJ^Ed^teu^ » mnie °gromn* wrażenie: Marlon Brando o cfemnych widziało się go w „Czarnej ^J^tZn^oZ ^sach Trumana Capote'a z piękną dziewczyną-mahną
w tył głową śledząc ^^Г^Г^^*Эl boku W któreJ oczach odbi^ sie gwiazdy i która miała ™jakby w powolnym zdumień ^ bioder ^ sufe ^ wsadziła dłonie
plecie, maluchy, co teraz moi drodzy '^^^ zenie spodni zaraz spostrzegłem różnicę, jej ciemne ćpuna łakomego zawsze i -^ - kazfe ^^ «zupte nogi w spodniach zwężające się w małe stopy no zapytałem go: „Znasz tę *JT^*£ ™Г ta twarz, a towarzyszył im pewien typ z kolejną piękną ''fnikm^ szcTeg^nym w 3 chwili, ale to od począd f-ką, facet nazywa się Rob i jest kimś w rodzaju izra-Z f^^^^f^i zastanowiło mnie to co rłlskieg° żołnierza mówiącego z brytyjskim akcentem, kazirodcza grupa Jara™ zasvano f Awanturnika jakiego można zdaje się napotka
tam powiedział kiedy ^Д^ДЭ^ barze na bierze gdy o piątej nad n
tac czasem
gowanego chevvy'ego rocznik 36 bez tylnego siedzeni zaparkowanego po drugiej stronie ulicy naprzeciw barii
12
\ jakimś barze na Riwierze gdy o piątej nad ranem pije то się da w towarzystwie balujących na całego przyjaciół
13
pochodzenia międzynarodowego — Larry przedstawi! ale аш myślała żeby zrobić to samo wobec mnie i to
mi Rogera Beloita (nie mogłem uwierzyć że ten stojąc^ powmno obudzić we mnie pierwsze przeczucie tego co
przede mną młody człowiek z pospolitą twarzą to wspa- aadejdzie, więc musiałem wytknąć ku niej rękę, powie-
niały poeta którego podziwiałem w młodości, młodośd iziec: „Leo Percepied" — i uścisnąć jej dłoń — kurczę,
moja młodość czyli w roku 1948, bezustannie powtarzarr zaWSZe lecisz na cizie które cię nie chcą! — Mardou tak
moja młodość"). „To jest Roger Beloit? Ja nazywarr iaprawdę to chciała Adama Moorada, po tym jak Julien
się Bennet Fitzpatrick (ojciec Walta)" — wywołało t( ,гисц ją na zimno, typowo dla podziemnych — in-
uśmiech na twarzy Rogera Beloita, również Adam Mooraj ;eresowali ją ascetycznie chudzi i dziwaczni intelektuali-
zdążył się już wyłonić z czeluści nocy, która otwierała sij ,ci z uniwersytetów w San Francisco i Berkeley, nie zaś
nrzed nami — vielgachni paranoidalni włóczędzy ze statków, kolei
Więc poszliśmy wszyscy do Larry'ego, Julien usia^ powieści, i cała ta nienawiść we mnie która tak dla mnie
na podłodze przed rozpostartą gazetą na której leżał; est oczywista jak i dla innych — jednak dziesięć lat
trawka (kiepskiej losangelesowskiej jakości ale uszła nłodsza ode mnie nie dostrzegła moich cnót które i tak
i skręciliśmy czy też „zwinęliśmy", jak mawiał nieobec ;0stały przywalone latami ćpania, pragnienia śmierci,
ny Jack Steen na ostatnim sylwestrze, gdzie po raz pierw ezygnacji, chęci żeby rzucić wszystko w cholerę, za-
szy zetknąłem się z podziemnymi, kiedy to Jack zapyta )0mnieć, umrzeć na mrocznej gwieździe — dlatego
czynie chcę żeby mi zrobił skręta aja mu odpowiedziałem vtedy to ja pierwszy wyciągnąłem rękę, nie ona.
lodowatym głosem: „A po co? Ja sam sobie skręcam" - Ale popatrując na jej cudeńka miałem w głowie tylko
i jego mała wrażliwa twarz natychmiast się zachmurzył edną myśl aby zanurzyć swoje samotne ja („Ogromny
i tak dalej, więc kiedy tylko miał okazję dawał n mutny samotnik" — tak się wyraziła o mnie następnej
ko£c__w tej chwili jednak na podłodze siedział p LOcy zobaczywszy mnie siedzącego na krześle) w cieple
turecku Julien i „zwijał" dla całej grupy, a wszyscj *j obiecujących zbawienie ud — intymne obcowanie
buczeli monotonnie w rozmowach, których nie zamierzał :ochanków w łóżku, podniecenie, głębokie spojrzenia
przytaczać poza jedną, na przykład: „Patrzę na tę ksiąi v oczy, pierś przy nagiej piersi, kolano ociera się o drżące
ke autor Percepied, kto to taki ten Percepied? Prz: ziębnięte kolano, egzystencjalne miłosne akty wymie-
skrzyniligojuż?" —i takie tam bzdety, ale też słucham uane ażeby to zrobić — to jej ulubione wyrażenie:
Staną Kentona opowiadającego o muzyce przyszłości i i .zrobić to", nadal widzę jej małe wystające lekko zza
pojawił się nowy młody tenorzysta, Ricci Comucca, na с izerwonych warg ząbki gdy słyszę „zrobić to" — klucz
Roger Beloit mówi, z ekspresją krzywiąc swoje wąski [o bólu — Mardou siedziała w kącie tuż przy oknie,
fioletowe usta: „To ma być muzyka przyszłości?" - odseparowana", „na uboczu", „gotowa lada chwila
Larry О'Нага tymczasem serwuje wszystkim swój zwj puścić grupę" z sobie tylko wiadomych powodów.
czajny repertuar anegdot. Jeszcze w drodze siedzący n 'odszedłem do kąta i opierając się głową nie o nią ale
podłodze chevvy'ego Julien wyciągnął do mnie rękę i p( ścianę spróbowałem milczącego porozumienia, po
wiedział: Nazywam się Julien Alexander, to ja zdobj zym wypowiedziałem cicho słowa (pasujące do pry-
łem Egipt" — a potem Mardou wyciągnęła swoją rękę dtatki), słowa jakby wprost z North Beach: „Co czy-
Adama Moorada i przedstawiła się: „Mardou Fox" -fesz?" — wtedy po raz pierwszy odezwała się do mnie
14
15
przekazując mi konkretną myśl i serce nie tyle zamarł! we mnie co zacząłem się zastanawiać, gdzie ja juf
przeszłość na moim marsowym przerażającym i podniesionym wysoko czole nie chcieli mieć ze mną nic
TO)" — zuchwały, wyzbyty klasy hipstera, uśmiechnięty, nazywają ten uśmiech fałszywym, histerycznym, „nieopanowanym" —ja cały rozgrzany — oni chłodni —
słyszałem taki kulturalny sposób mówienia, na któri wspólnego, a ja ze swej strony zdawałem sobie sprawę składały się po równo North Beath, I. Magnin, uniweJ ze Mardou autentycznie nie lubi mnie i nie ufa gdy tak sytet w Berkeley, murzyńskie klasy wyższe: nigdy nil siedziałem tam „próbując JĄ ZDOBYĆ (nie zaś ZROBIĆ słyszana przeze mnie w sumie mieszanina języka, styli mówienia i doboru słów, chyba że u pojedynczych dzie\aj czyn które były oczywiście białe, fakt na tyle dziwni
że nawet Adam go zauważył tej nocy i dyskutowaliśml na dodatek miałem na sobie zgniłą nieplażową koszulę na ten temat — nie ulegało jednak wątpliwości że stj zakupioną na Broadwayu w Nowym Jorku z myślą mówienia Mardou należy do nowej bopowej generacji 0 złażeniu z trapu w Kobe, głupią hawajską koszulę gdzie spółgłoski wymawia się przeciągle i na sposól z wzorami którą po męsku i przez próżność (po wypale-uważany czasem za „zniewieściały", więc kiedy słysJ niu dwóch skrętów moje pełne pokory prawdziwe ja się mówiącego tak mężczyznę brzmi to dość nieprzyjerJ z początku przyjęcia znikło bez śladu) czułem że muszę nie, u kobiet zaś uroczo choć dość dziwacznie, ze zdumiJ rozpiąć o jeszcze jeden guzik ukazując moją opaloną niem usłyszałem wcześniej to brzmienie w głosie nowycl owłosioną pierś — która z pewnością napełniła Mardou śpiewaków bopowych, takich jak Jerry Winters zwłasj obrzydzeniem — tak czy inaczej nie spojrzała nawet, cza z orkiestrą Kentona na płycie Yes Daddy Yes, mol mówiła zaś mało i cichym głosem, cała zaprzątnięta też u Jeriego Southerna — ale serce zamarło we mn| siedzącym w kucki tyłem do niej Julienem — słuchała ponieważ North Beach całe życie mnie nienawidził! szemrając śmiechem w trakcie rozmów w których prze-wyrzucało poza nawias, olewało i srało na mnie, росгал! ważali 0'Hara, krzykliwy Roger Beloit i inteligentny
szy od 1943__bo kiedy idę ulicą to jak inaczej niż jaM awanturniczy Rob, ja natomiast siedziałem cicho wsłu-
zbir, a kiedy się już przekonają, że nie jestem zbirem al chując się, chłonąc, w swej narkotycznej próżności rzu-kimś w rodzaju szalonego świętego, wcale im się to nlcając raz po raz „doskonałe" (jak mi się zdawało) uwagi podoba, zresztą ciągle boją się, że w każdej chwili moi które były niemal „zbyt doskonałe", jednak mojemu się zamienić w zbira, dać im po pysku, rozwalić coi wieloletniemu przyjacielowi Adamowi Mooradowi do-o mało zresztą tego nie zrobiłem, tak jak zdarzało mi Ą wodziły że słucham, podziwiam i szanuję tę grupę, w młodości, kiedy to przechodziłem raz przez Nor! podczas gdy dla nich byłem kimś nowym kto robi uwagi Beach z drużyną koszykarską uniwerku Stanford, a koltylko po to aby pokazać co to nie on — a tego się nie kretnie z Redem Kellym którego żona zginęła (i słuJwybacza. Mimo że początkowo, zanim puszczono skręty nie?) w Redwood City w 1946, cała drużyna szła za narldokoła na wzór indiański, wyraźnie czułem że mogę oprócz tego bracia Garetta, Red wepchnął ciotowatej się do Mardou zbliżyć, związać z nią i zdobyć już tej wiolonczelistę we wnękę drzwi, a ja wepchnąłem drugi pierwszej nocy, znaczy urwać się z nią, gdzieś na przy-go, on rąbnął swojego, ja łypnąłem groźnie na mojeg kład na kawę, ale skręty spowodowały że w głębi ducha miałem osiemnaście lat, byłem świeżutki jak stokrq modliłem się żarliwie o powrót do przednarkotycznego
ka i biłem słabszych — teraz zaś odczytując tę sarlstanu „świętości", stałem się kompletnie niepewny sie-
16
*V
17
o
bie nachalny, przekonany że Mardou mnie nie lubi, obrażony na rzeczywistość - przypomniałem sobie noc kiedy poznałem moją miłość Nicki Peters w 1948 w chacie Adama Moorada (jeszcze wówczas) w Fillmore: stałerrj iak zwykle obojętny pijąc piwo w kuchni (gdy u siebie* tymczasem pracowałem zaciekle nad ogromną powie-ścią wściekły, szajbnięty, pewny swego, młody, utalentowany jak nigdy potem), a Nicki pokazując palcem ciem moiego profilu na bladozielonej ścianie powiedziała: Jaki masz piękny profil", co całkiem zbiło mnie z tropul i'(tak jak trawka) odebrało mi pewność siebie, stałem się-ostrożny, próbowałem „brać się do niej", postępować! w sposób który za sprawą jej hipnotycznego wpływif doprowadził w końcu do pierwszego nieśmiałego sondowania dwu różnych charakterów, z jednej stron} piękna świętości, wrażliwości, z drugiej głupiej neuro tvcznei nerwowości normalnej dla typu fallicznego, wie
bietami.
na dłoni, lecz teraz mamy rok me
kąt gdzie świeci lampa, hulają wiatry, kartka papieru, mgła, widzę swoją wielką zniechęconą twarz i moją tak zwaną miłość opadającą gdzieś z sił, niedobrze — dawniej opadałem melancholijnie w ciepłe fotele, opuszczony przez wszelkie księżyce (lecz dzisiejszej nocy panuje pełnia) — dawniej, poprzednio, uznawałem potrzebę powrotu do obejmującej cały świat miłości tak jak powinien powrócić wielki pisarz, Luter albo Wagner — teraz ta ciepła myśl o wielkości stała się mroźnym podmuchem wiatru, gdyż wielkość też umiera — no i kto powiedział, że jestem wielki? — a nawet jeśli jest się wielkim pisarzem, tajemnym Szekspirem puchowej nocy, to wiersz Baudelaire'a nie jest wart jego smutku — smutek Baudelaire'a — (to właśnie Mardou powiedziała mi w końcu: „Wolałabym szczęśliwego człowieka niż nieszczęśliwe wiersze które po sobie pozostawił" — z czym się zgadzam, bo jestem Baudelaire'em, kocham mą śniadą kochankę i także przyłożyłem ucho do jej brzucha Słu-
pnie zakłopotanego swoim fallusem, swoją wieżą -чіл
nodi nostacią studzien -to prawda widoczna jalichając podziemnego burczenia) - lecz od momentu jej
" " " _..„,„, -.ліго ; t.J/->ćii7iaHr>'7emiQ <"> nif^alpynnRrM n
1948 ale 1953 i td
nokoienie i ja postarzeliśmy się o pięć lat, a może jesterr bliski związek budzi w niej szczery niesmak zamiast młodszy przecież muszę „robić to" (czy zdobywać kobie- rzucać się na nią jakbym chciał, i rzeczywiście chciałem, Z) w owym stylu i ukrywać nerwowość - w każdynjzrobic sobie krzywdę i zranić się -jeszczejedna taka
oświadczenia o niezależności powinienem uwierzyć że
„rana" a rozkopią niebieską darń i pac! spuszczą mnie
nazwał nawidzę ją, słyszę, czuję, widzę ją w martwocie swoich podwieszonych koszul którym pisana bezczynność, nowo-
razie celowo zrezygnowałem ze zdobycia Mardou i tylkA:
sycSem się przez całą noc tą nową wspaniałą niepokojąc^ doł--juz; teraz smier с: rozpina skrzydlawmoimokme,
grupą podziemnych, którą Adam odkrył
N°nd m^rwszei chwili Mardou polegała na sobie samef stare, modno-przestarzałe wijące się wężowo krawaty i na nikim innym oświadczając że nikogo nie potrzebuje których w ogóle już nawet nie zakładam, nowe koce do Xchce nic od nikogo, lecz w końcu (po mnie) trafiało Ą lesiennych łozek teraz skręcające się spazmatycznie koje zawsze to samo - czuję teraz tamto oświadczeni ™ morzu samo-bojstwa - utraty - nienawiści - pa-w cModnym powietrzu nieświętej nocy, wiedząc że je «шоі - chciałem wstąpić w jej małą twarz, i tak zro-małe ząbki nie należą dłużej do mnie ale do mojeg Nem...
wroL Mory wybija je i znęca się nad nią sadystyczni Gdy nad ranem przyjęcie sięgnęło zenitu znalazłem Tapewne ku jej uciesze, tak jak ja się nigdy nie znęcał* znów w sypialni Lany ego podziwiając czerwone łem - czuć te morderstwa w powietrzu - i ten posępnf wiatło i wspominając spędzoną tu z Mickey noc kiedy
18
19
we troje, Adam, Larry i ja, mieliśmy benzedrynę i seksbaJ nie do opisania — a w tym momencie do środka wpadj| Larry i powiedział: „Stary, chyba zrobisz to z nią dzi siaj!" — „Chciałbym ale nie wiem..." — „To się dowiedzj
ona jest totalnie stuknięta —jest na jakiejś terapii, miała niedawno problemy ze sobą, coś w związku z Julienem, poddała się terapii ale nie przychodziła, siedzi albo leży czytając albo gapiąc się cały czas w sufit mieszkania przy
stary, co z tobą, ściągamy tych wszystkich ludzi do domu! Heavenly Lane, osiemnaście dolarów miesięcznie, zdaje dajemy im trawkę i całe piwo jakie mam w lodówiel się że dostaje jakiś zasiłek od lekarzy czy kogoś tam stary, coś nam się chyba od życia należy, bierzemy się do w związku z jej niezdolnością do pracy — bez przerwy roboty". — „Aha, podoba ci się?" — „Każda mi się podoiL tym opowiada, stanowczo zadużojaknamój gust — ma ba jeśli chodzi o te sprawy — ale czemu nie". — Ca zdaje się halucynacje na temat sióstr z sierocińca gdzie pchnęło mnie do podjęcia krótkiej wymuszonej poronioi się wychowała, widziała je parokrotnie czuła się auten-
nej próby, jakieś spojrzenie, rzut oka, uwaga, przysiad da niej w kącie, dałem sobie spokój i o świcie wyszła z poJ zostałymi na kawę, więc Adam i ja wyskoczyliśmy tarrf żeby się z nią znowu zobaczyć (podążając za całą grupą рш schodach w pięć minut później) no i byli wszyscy oprócł Mardou, niezależna pogrążona w ciemnych myślacłl odeszła do swojego małego dusznego mieszkanka przj Heavenly Lane na Telegraph Hill.
Więc poszedłem do domu i przez kilka dni widziałem] ją tylko w fantazjach seksualnych, jej ciemne stopyf rzemyki u sandałów, piwne oczy, łagodna śniada twa
tycznie zagrożona — i inne takie, jak na przykład wydaje się jej że jest naćpana choć nigdy nie brała żadnego syfu a tylko zna paru ćpunów". — „Juliena?" — „Julien bierze kiedy tylko może, to znaczy nie za często bo jest spłukany ale ma ambicje zostać prawdziwym ćpunem, w każdym razie miała halucynacje że to nie ona sama ale że ktoś wstrzyknął jej coś niepostrzeżenie, niby jacyś ludzie śledzą ją na ulicy, naprawdę stuknięta, ja bym z nią nie wyrobił, poza tym to Murzynka i nie chcę się angażować." — „Ładna?" — „Piękna ale nie mogę". — „Mnie się podoba jej wygląd i w ogóle". — „No to
rzyczka, policzki i usta Rity Savage, intymne obcowano w porządku, stary, zrób to, idź do niej, dam ci adres albo w tajemnicy i jakby wężowy czar który odpowiada jeszcze lepiej zaproszę ją do siebie na rozmowę, wtedy szczupłej ciemnoskórej kobietce noszącej najchętnię możesz spróbować, bo choć rajcuje mnie i w ogóle, nie ciemne ubrania, takie biedne wymięte ubrania podziern chcę zawierać z nią bliższej znajomości nie tylko z tych nych... przyczyn ale najważniejsze, że jeśli mam w tej chwili się
Parę nocy później Adam oznajmił mi ze złowieszczyr wiązać z dziewczyną to muszę być poważny i stały jak uśmiechem że natknął się na nią w autobusie кш stal i na dłuższą metę, a z nią nie mogę taki być". — sującym przez Trzecią Ulicę i poszli do jego mieszkani „Ja chciałbym właśnie na stałe i tak dalej, i tak dalej". — porozmawiać i napić się czegoś a odbyli długą rozmówi „Dobra, zobaczymy".
która skończyła się w stylu Leroya czytaniem przej Poinformował mnie że pewnej nocy miała wpaść do gołego Adama chińskiej poezji, paleniem trawki, wresa liego na małą kolację którą dla niej przygotował więc cie leżeniem na łóżku: „Jest bardzo tkliwa, Boże kia Jasię tam znalazłem, paląc trawkę w czerwonym pokoju dy tak nagle obejmie cię ramieniem tylko po to żebj gościnnym gdzie paliła się mętna czerwona żarówka, okazać swoją czystą czułość". — „Chcesz to zrobić! Mardou przyszła wyglądając zupełnie tak samo ale ja Zakręcić z nią?" — „No wiesz, słuchaj — coś ci powiem- ciałem tym razem na sobie bladoniebieskie jedwabne
20
21
polo i eleganckie spodnie, rozsiadłem się jak gość bj zaimponować w nadziei że zauważy mój szpan, i dlatego nie podniosłem się gdy weszła do pokoju.
Kiedy jedli w kuchni udawałem że czytam. Udawaj łem że nie zwracam na nią najmniejszej uwagi. W moj mencie gdy wszyscy troje wyszliśmy na spacer jedeij przez drugiego staraliśmy się rozmawiać jak trójki starych przyjaciół którzy spotykają się aby powiedzie! sobie co im leży na sercu, taka przyjacielska rywali zacja — poszliśmy do „Czerwonego Bębna" posłucha jazzu tej nocy akurat grał Charlie Parker z Honduraser Jonesem na bębnach i innymi interesującymi muzykami wśród nich chyba też był Roger Beloit którego chciałen zobaczyć, tej łagodnej nocy powietrze w San Francisc naładowane było bopem ale w niewymuszonym spokój nym stylu North Beach — tak że zaczęliśmy biec: a domu Adama na Telegraph Hill wzdłuż białej ulicy, po lampami, biegliśmy, skakaliśmy, popisywaliśmy się, mj jąc ubaw — czułem rozpierającą mnie radość, coś pu sowało we mnie i cieszyłem się że Mardou potra dotrzymać nam kroku — śliczna szczupła krzepka piel ność mknąca z nami przez ulicę i tak uderzająco piękr że wszyscy oglądali się za nami, dziwnym brodatyi Adamem, ciemną Mardou w śmiesznych spodniach, i s mną, wielkim uradowanym zbirem.
I tak znaleźliśmy się w „Czerwonym Bębnie" pn stoliku zastawionym paroma piwami a grupki lud
No?!" — wtedy podszedł do naszego stolika) — wszyscy zebrani razem, ciekawe grupki przy różnych stolikach, Julien, Roksana (dwudziestopięciolatka wieszcząca Ameryce jej przyszły styl w postaci krótko prawie na jeżyka ostrzyżonych lecz nie pozbawionych loczków czarnych włosów, o wijącym się wężowo kroku, przeraźliwie bladej anemicznej twarzy ćpunki, mówię „ćpunki" a co by powiedział kiedyś Dostojewski? co zamiast „ascetyczna" albo „święta"? zimna sinoblada twarz należąca do zimnej dziewczyny ubranej w męską białą koszulę z rozpiętymi mankietami, pamiętam jak płynnie prześlizgnęła się po parkiecie wiosłując ramionami i pochyliła się żeby z kimś porozmawiać trzymając w dłoni krótkiego peta którego strzepywała nerwowo długimi na cal paznokciami równie orientalnymi i wężowatymi) — przeróżne grupy, Ross Wallenstein, pełno wiary, a na estradzie „Bird" Parker o uroczystym spojrzeniu, niedawno go zwinęli a teraz powrócił do głuchego na bop Frisco aż odkrył lub dowiedział się od kogoś o „Czerwonym Bębnie" gdzie zbierało się i grało całe wspaniałe nowe pokolenie, więc oto i on na estradzie taksując zebranych wzrokiem i wydmuchując swoje teraz-już-pod-dające-się-jakiemuś-porządkowi „szalone" dźwięki — huczące bębny, wysoki sufit — przez wzgląd na mnie Adam zmył się około jedenastej wyspać się i zdążyć rano do pracy, a po krótkim wyskoku z Paddym na szybkie piwo za dziesięć centów w ryczącej „Panterze" gdzie
na rękę — Mardou wyszła ze mną pełnym radości w oczach, pomiędzy jednym setem a drugim, na parę szybkich piw które na jej usilną prośbę wypiliśmy
wchodziły i wychodziły, płacąc dolara dwadzieścia pi< ^oglifmy P° raz pierwszy pogadać, pośmiać się i wziąć przy wejściu gdzie mały zgrywający się na gościa skunl sprawdzał bilety, aż zjawił się jak można było przew dzieć Paddy Cordavan (bysiowaty blondyn o wyglądz hamulcowego - jeden z podziemnych ze wschodni w »Masce" po piętnaście centów za piwo, ale miała przy części Waszyngtonu w dżinsach przypominający ko* 3obie troche drobnych i tam dopiero zaczęliśmy roz-boja cały w dymie od papierosów i wpadający tu n *awiać na seno na Piwnym rauszu, i tak się zaczę-wiariackie przyjęcie wydawane dla całego pokoleni; ° ~ P°źnieJ wróciliśmy do „Czerwonego Bębna" na po-więc wrzeszczę do niego: „Paddy Cordavan", a poten *0stałe sety, posłuchać Birda który, widziałem wyraźnie,
22
23
wpatruje się w Mardou parokrotnie, zresztą mnie też poj jak mówiono dotarł na nim do samej Alaski razem z małą patrzył prościutko w oczy szukając odpowiedzi na pytaj podziemną DorieKiehl, jechał w swoim luźnym jezusow-nie czy rzeczywiście jestem tym wielkim pisarzem za skim kaftanie na północ w stronę swojej chaty przy którego się uważam jak gdyby odczytywał moje myśli tfeavenly Lane i podczepiłem się na chwilę, rozmyślając i aspiracje lub też przypominał mnie sobie z innych iad Heavenly Lane i nad tymi wszystkimi rozmowami nocnych klubów, innych wybrzeży, innych Chicago - ctóre prowadziłem od lat z ludźmi takimi jak Mac Jones nie było w tym spojrzeniu wyzwania a tylko król i twórca , tajemnicy, milczeniu podziemnych, tych „wielkomiej-bopowej generacji, a przynajmniej jej muzyki, którj ;kichThoreau"jakichMac Jones nazywał od wykładów łapał się na swoją publiczność, łaknął jej oczu, tajem- powadzonych na Wschodnim wybrzeżu przez Alfreda niczych obserwujących go oczu, wydymał wargi i pusz Razina w Nowojorskiej Nowej Szkole w których ten /_____г, с^пір wielkie płuca i nieśmiertelne palce itwierdził że studenci odnajdują w Whitmanie rewolucie
czai w iuu. 0w-j~ ______ ~ fiwiei^i^оіиисінл uunajaują w wnitmanie rewolucję
maiac w oczach ciekawość i dobroć, naj życzliwszy mijeksualną zaś w Thoreau kontemplatywny mistycyzm,
zyk iazzowy a jednocześnie największy — to on obserlntymaterializm i egzystencjalizm, istny cudowny Pier-
wował Mardou i mnie kiedy rodziła się nasza miłośłe Меіуіііе'а, ciemne drelichowe kurtki podziemnych,
i pewnie zastanawiał się po co albo wiedział że naslpowieści które nas dochodziły o wspaniałych szprycują-
związek się nie utrzyma, albo widział przyszłe cierpieniłych się przy rozbitych oknach tenorzystach grających
w iednym z nas w momencie kiedy oczy Mardou, choć nij ta swoich rurach, wspaniałych młodych brodatych poe-
do końca, błyskały na mój widok, mimo że ani wówczas|ach odlatujących w święte niby-roulaultowskie zapo-
tego nie wiedziałem ani obecnie nie wiem na pewno -j mienie: taka jest Heavenly Lane, słynna Heavenly
z wyjątkiem tego że po skończonych występach i wypij -ane gdzie swego czasu mieszkał każdy z podziem-
tym piwie jechaliśmy smutno autobusem Trzecią Ulicć ych, podobnie jak Alfred i jego chora żona jakby
przez noc i pulsowanie neonów, a kiedy zwróciłem się d( ywcem wyjęci z petersburskich slumsów Dostojew-
niej żeby coś jeszcze krzyknąć ona z drżeniem serca (jal kiego tyle że tutaj to stracony amerykański idealizm)
przyznała się później w najgłębszej tajemnicy) poczuła ndząc Heavenly Lane po raz pierwszy z Mardou, wy-
słodycz mojego oddechu" (cytat) i o mało się we mni rieszone na podwórku pranie za wielką czynszówką
nie zakochała — ja zaś nie miałem o tym pojęcia a dwadzieścia rodzin, wykuszowe okna i wielka po-
zbliżaliśmy się do ciemnej smutnej rosyjskiej bramy przj ołudniowa symfonia włoskich matek, dzieciaków
Heavenly Lane, szarpnięta żelazna furtka zgrzytnęli wrzeszczących z drabin ojców jak Finnegan, zapachy,
o chodnik ze środka buchnął odór zbitych w smutrJ nauczące koty, Meksykanie, muzyka ze wszystkich
gromadkękoszy na śmieci, rybie łby, koty, wtedy to d zbiorników radiowych: meksykańskie bolera albo wło-
-o-pierwszy zobaczyłem Heavenly Lane (której historia tenor makaroniarzy lub podkręcone nagle głośno
iplkość zapisaną miałem w duszy od roku 1951 gd; law1kordowe symfonie Vivaldiego ze stacji
raz pierwszy zobaczyłem tieavemy j-.aiicvft.^icj i^o.,^-- ^^ іііалаіu±i±a±Ły Ши роакгес i wielkość zapisaną miałem w duszy od roku 1951 gd lawikordowe symfonie Vivaldiego ze stacji KPFA, przechodziłem tamtędy ze szkicownikiem w ręku рел^ :ecz dla intelektualistów, potężne odgłosy tarara-bum! nego październikowego wieczora odnajdując nareszcj tore słyszałem następnie przez całe lato w ramio-
swoją pisarską duszę i zobaczyłem Wiktora, podzierr ach mojej ukochanej — a teraz wszedłem - ^ -.......-
nego który przyjechał kiedyś do Big Sur na motocykli k i wspinałem się po wąskich nadgniły
24
w to wszyst-nadgniłych schodach
25
przywodzących na myśl starą ruderę, aż stanąłem Przm.am gdzie znajdą swoją esencję, na przykład mężczyzna
jej drzwiami. «kładzie się z kobietą na cały dzień pod drzewem, ależ
Podstępnie zażądałem byśmy zatańczyli — Przedte»yiardou, od dawna mam taki pomysł! To piękny pomysł
Mardou była głodna więc zaproponowałem żeby c» mgdy nie słyszałem aby ktoś go lepiej wyraził czy
kupiła i rzeczywiście poszliśmy do Jacksona і Кеа|^узпі1". — „Zamiast tego oni pędzą gdzieś, prowadzą
ny'ego po jajka z fasolą i wieprzowiną które POtei^jgUne wojny i traktują kobiety jak nagrody anie ludzi,
odgrzała (wyznała później że nie mogła ścierpieć ty<łnoze nawet sama weszłam w to gówno po uszy ale nie
iaiek choć to jedno z moich ulubionych dań więc ji ;hcę do tego przykładać ręki" (swoim słodkim wykształ-
wtedy w typowy dla siebie sposób wpychałem jej i ;onym hipsterskim tonem nowej generacji). Tak więc
gardła to co wolała w swoim podziemnym smutku znój skosztowawszy esencji jej miłości stawiam teraz wiel-
samotniejeśliwogóle), a zresztą. Tańczyliśmy, przedte lie konstrukcje ze słów a tym samym zdradzam tę mi-
zgasiłem światło, a tańcząc pocałowałem ją — zawre Q^c — opowiadając historię rodem z brukowca — piorąc
głowy i wirowanie w tańcu, początek: na początl )rudyjej, naszej, pościeli na oczach całego świata, które
kochankowie jak zwykle stoją w ciemnym pokoju, kto ;ostały wyprane w ciągu naszej dwumiesięcznej miłości
należy do kobiety, przy niej czający się mężczyzna yiko jeden raz (jak mi się zdawało) bo samotna podziem-
zakończyliśmy zaś w opętańczym tańcu z Mardou і ш Mardou spędzała dni na sennych rozmyślaniach aż
moich kolanach, ja tańczę odchylony dla równowagi i iagje robiło się późne wilgotne popołudnie, za późno
tyłu, ona oplotła moją szyję ramionami które ogrza ;eby zabrać poszarzałą pościel do pralni — miękką i miłą
mnie tak bardzo że poczułem w s ob i e gorąco... i ]a mnie w dotyku. Jednak nie potrafię w tej spowiedzi
Wkrótce przekonałem się, że brak jej wiary, bo ni dradzić tego co najgłębsze, jej ud, tego co zawierają —
skąd miała ją czerpać — matka Murzynka umarła pr t po coż inaczej pisać? — uda zawierają esencję — i cho-
porodzie, nieznany ojciec półkrwi Czirokes włoczęi jaz powinienem tam pozostać, stamtąd wyszedłem i tam
który w złachanych butach przemierzał szare jesieni v końcu powrócę, ja wciąż dokądś pędzę, buduję i kon-
równiny w czarnym sombrero i różowej chuście przya truuję na nowo — na próżno — na wiersze Baude-
dając się do ognisk przy których piecze się kiełbas aire'a...
i ciskając w noc puste butelki po tokaju z okrzykiem ,, апі razu nje wyrzekła słowa miłość, nawet w tamtej dla Саіехісо!" lierwszej chwili zaraz po naszym dzikim tańcu kiedy
Niecierpliwy ażeby dać nura, gryźć, zgasić świal irzeniosłem Mardou na kolanach i opierając się o łóżko okryć twarz wstydem, kochać się z nią jak nigdy z bral puściłem ją powoli, namęczyłem się próbując w nią miłości przez prawie rok, więc potrzeba pchała mj rafić, co sprawiło jej ogromną frajdę, gdyż przez całe w dół — nasze małe porozumienie w ciemności, sekrd ycie Dyj.a nierozbudzona seksualnie (jedynie gdy miała -nie-do-opowiedzenia — bowiem to Mardou powiedzij 5 iat z jakichś powodów doznała spełnienia lecz nigdy później: „Mężczyźni to wariaci spragnieni esencji, 1 otem). (Boli mnie ujawnianie tych tajemnic które trzeba bieta jest ich esencją, mają ją w zasięgu ręki ale { jawnie, bo po cóż pisać albo żyć?) w tej chwili casus in pędzą gdzieś żeby stawiać wielkie abstrakcyjne konstnfcentu est ale cieszyła się że dałem się nieco zwariować cje".__„Masz na myśli to, że powinni zostać w doria swoj egomaniakalny sposób niczym po paru piwach.
26
27
Leże następnie w mroku, miękko, czułkowato, czekają ciałem właśnie zamiar wstać, wypić w kuchni kawę aż nrzyidzie sen — rano zaś budzę się z parnych piwnycj popisać trochę na maszynie przez resztę dnia gdyż wte-koszmarów i widzę obok siebie czarnoskórą kobietę śpią iy praca i tylko praca była w moich myślach, nie zaś mi-ca z rozchylonymi ustami, w jej czarnych włosach tkwi ość - nie boi który popycha mnie do pisania tych słów białe strzępki wyściółki z poduszki i o mało nie zbiera nnimo ze nie mam na to najmniejszej ochoty, ból od sie na wymioty a przy tym uświadamiam sobie że reagt którego nie uwolni mnie to pisanie ale tylko pogorszy, da •яг tak iestem bydlak jej słodkie winogronowe ciało ułożi ednak zadośćuczynienie, gdybyż to był jeszcze szlachetne na niespokojnej pościeli po nocnej miłości, hałas z He, iy ból umiejscowiony gdzieś indziej niż w tym czarnym enly Lane wkrada się do środka brudnym oknem, szat cieku wstydu utraty i hałaśliwego szaleństwa w środku ciemniowy dzień sądu ostatecznego, toteż mam ochol юсу і żałosnego potu na moim czole - Adam podnosi się natychmiast wrócić do swojej pracy" do chimeryczneleby pojsc do pracy, ja też się myję, mruczę coś pod 7może nie tyle chimerycznego ile nasilającego się Aosem, kiedy dzwoni telefon i po drugiej stronie Mardou, czucia pracy i obowiązkowości które wpoiłem sobłtóra wybierała się do terapeuty ale zabrakło jej dziesię-w domu (w South City) choć tak bardzo skromnym, fu centów na autobus a mieszkała przecież tuż za ro-i ta domowa wygoda, samotność której potrzebowałe iem. — „Okay, wpadnij ale pośpiesz się boja zaraz idę a teraz nie mogę znieść. Wstałem z łóżka i zacząłem s o pracy najwyżej zostawię tę dziesiątkę Leo".-„O, jest ubierać przepraszać, ona leżała jak mała mumia w d im Leo?" — „Tak". — W moich męskich myślach widzę ocieli i patrzyła na mnie poważnymi piwnymi oczarj ik robimy to znowu i prawdę mówiąc nagle nie mogę się przypominającymi oczy czujnych leśnych Indian w ty a doczekać, jak gdybym czuł, że nasza pierwsza noc nie iak czarnobrązowe rzęsy podnosiły się raptem ukazuj; ała jej zadowolenia (me ma powodu do takich odczuć, fantastyczne białka jej oczu z lśniącą tęczówką pośrodri mim zaczęliśmy się pieprzyć Mardou położyła się na a noważny wyraz twarzy podkreślał leciutko mongold 'ojej piersi jedząc jajko i przypatrując mi się błysz-iakby bokserski nos oraz policzki napuchnięte lekko *acymi wesoło oczyma) (czy pożera je dziś w nocy mój snu- twarz na pięknej porfirowej masce odnaleziod T°g?) ta mysi każe mi ująć w zmęczone dłonie moje gdzieś dawno w kraju Azteków. - „Ale dlaczego iJ посопе gorące czoło - opuszczone przez miłość - czy
sisz już pędzić jakbyś się czymś martwił albo jak w I oc sprzyja telepatycznym
porozumieniom? Taka już
steru?" — No cóż muszę, mam trochę pracy i muj «° mania że zimny kochanek pełen żądzy zostaje •eszcze uporać się z kacem..." — a ponieważ Mard aPełmony ciepłą krwią pełną ducha — no więc przyszła właściwie się jeszcze nie przebudziła, ja wymykam i osmej, Adam wyszedł do pracy a gdy zostaliśmy sami rzucaiac coś na odchodnym akurat kiedy zapada z powi1^ me dając się długo prosić, natychmiast zwinęła się tern w sen i nie widzimy się przez kilka kolejnych di kł?bek na moich kolanach w wielkim pękatym fotelu Żaden dorosły kutas po zaliczeniu swej zdobyczy i zaczęhsmy rozmawiać, opowiedziała mi o sobie a ja rozmyśla w domu za bardzo nad uwiądem miłości ( 'Paliłem (przy szarym dniu) mętną czerwoną żarówkę zdobytej kobiety, jej piękną czarną brwią i tak dalej 'a*°to zaczęła się nasza prawdziwa miłość — koniec spowiedzi. Dopiero pewnego ranka po nocy si Musiała mi o wszystkim opowiedzieć — bez wątpienia dzonej u Adama, spotkałem się z Mardou ponowri zedwczoraj opisała całe swoje życie Adamowi a ten
28
29
słuchał drapiąc się po brodzie i kiwając głową z roj. w ogóle o Ameryce — ale przez pryzmat „nowego
marzeniem w oczach tak aby wyglądało że słucha uwal Dokoienia" i innych historycznych wypadków w które
nie i jak przystało na kochanka w posępnej wieczności-I !O