7912
Szczegóły |
Tytuł |
7912 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7912 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7912 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7912 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
GORDON R. DICKSON
Dorsai tom 3
KADET
Ch�opiec by� dziwny.
Tyle wiedzia� o sobie. Tyle us�ysza� w ci�gu osiemnastu lat swego kr�tkiego �ycia, kiedy starsi � matka, ojciec, wujowie, oficerowie w Akademii � napomykali o nim, konfidencjonalnie kiwaj�c g�owami. Teraz, o bursztynowym zmierzchu, przemierzaj�c puste pola w drodze powrotnej do domu, gdzie czeka�a na� kolacja z okazji uko�czenia szko�y, sam przed sob� przyzna� si� do swojej odmienno�ci � rzeczywistej czy te� istniej�cej tylko w umys�ach innych.
� Dziwny ch�opiec � pods�ucha� kiedy�, jak komendant Akademii m�wi� do wyk�adowcy matematyki � nigdy nie wiadomo, z czym wyskoczy.
W�a�nie w tej chwili w domu krewni czekaj� na jego powr�t, niepewni, czego si� maj� spodziewa�. Mo�e nawet s�dz�, �e nie przyjedzie. Dlaczego? Nigdy nie da� im powodu do zw�tpienia. By� Dorsajem z Dorsaj�w, jego matka wywodzi�a si� z Kenwick�w, a ojciec z Graeme'�w � nazwiska tak stare, �e ich pochodzenie gin�o w prehistorii Ojczystej Planety. Jego odwaga by�a bezsporna, s�owa nieskalane. Przewodzi� swojej klasie. Z krwi i ko�ci by� potomkiem d�ugiej linii �wietnych zawodowych �o�nierzy.
�adna plama nie zbruka�a honoru tego rodu wojownik�w, nie sp�on�� �aden dom, jego mieszka�cy nie rozproszyli si� ukrywaj�c rodzinny wstyd pod nowymi nazwiskami z powodu b��d�w swoich syn�w. A jednak � w�tpili.
Dotar� do ogrodzenia z wysokich sztachet. Opar� si� o nie obydwoma �okciami, a mundur starszego kadeta napi�� mu si� na plecach. Pod jakim wzgl�dem by� dziwny? � zastanawia� si� w wieczornej po�wiacie. Czym si� wyr�nia�?
Wyobrazi� sobie, �e patrzy na siebie z boku. Szczup�y osiemnastoletni m�odzieniec, wysoki, ale nie nazbyt wysoki jak na Dorsaja, silny, ale jak na Dorsaja nie nazbyt silny. Twarz podobna do twarzy ojca, o rysach ostrych i kanciastych, o prostym nosie, ale bez ojcowskiej marsowo�ci. Ciemna cera Dorsaj�w, w�osy proste, czarne i troch� sztywne. Jedynie oczy � o nieokre�lonym kolorze, w zale�no�ci od nastroju zmieniaj�cym si� od szarego po niebieski lub zielony � nie przypomina�y oczu �adnego z przodk�w. Ale chyba one same nie mog�y wyrobi� mu opinii dziwnego?
Pozostawa�o jeszcze usposobienie. W pe�ni odziedziczy� po Dorsajach zimne, nag�e, mordercze napady gniewu, kt�re sprawia�y, �e �aden cz�owiek zdrowy na umy�le nie o�miela� si� wchodzi� w drog� kt�remukolwiek z nich bez wa�nego powodu. Je�li jednak Dorsajowie uwa�ali Donala Graeme'a za dziwnego, to ta zwyczajna cecha nie mog�a by� jedyn� przyczyn�.
Czy mo�na za ni� uzna� � zastanawia� si� patrz�c na zach�d s�o�ca � fakt, �e nawet w czasie napad�w w�ciek�o�ci by� zbyt wyrachowany, zbyt opanowany i jakby nieobecny duchem? I w chwili kiedy to pomy�la�, u�wiadomi� sobie ca�� sw� odmienno��, ca�� dziwno��. Towarzyszy�o temu niesamowite uczucie uwolnienia si� od cielesnej pow�oki, kt�re od urodzenia nawiedza�o go od czasu do czasu.
Przychodzi�o zawsze w takich chwilach jak ta, powodowane zm�czeniem i wielkimi emocjami. Kiedy� jako bardzo m�ody ch�opiec bra� udzia� w wieczornej mszy w kaplicy Akademii, p�omdla�y z g�odu po d�ugim dniu ci�kich �wicze� wojskowych i trudnych lekcji. Promienie zachodz�cego s�o�ca, takie jak teraz, pada�y uko�nie przez wysokie okno na puste, wypolerowane �ciany i umieszczone na nich solidografie s�ynnych bitew. Sta� w szeregach koleg�w szkolnych mi�dzy twardymi, niskimi �awkami, a ch�r kadet�w, wspierany przez niskie g�osy oficer�w stoj�cych z ty�u, intonowa� uroczyste tony Ballady wakacyjnej, znanej dzi� powszechnie jako Hymn Dorsaj�w, kt�rej s�owa napisa� osiem wiek�w temu cz�owiek o nazwisku Kipling.
Okr�ty nikn� za garbem oceanu,
Na l�dzie gasn� powoli p�omienie.
Patrz! Ca�y splendor wczorajszego larum
Z Niniw� i Tyrem poszed� w zapomnienie...
Pami�ta�, �e pie�� t� �piewano na uroczysto�ciach pogrzebowych, kiedy przywieziono prochy jego najm�odszego wuja z wypalonego pola bitewnego Donneswort na Freilandii, trzeciej planecie Arktura.
Za ciemne serca, co pok�adaj� wiar� W armatnich lufach i he�mach �elaznych, Cho� zmieni� si� wkr�tce w py�u pe�n� czar� I stra� trzymaj�, strzeg�c spraw niewa�nych...
I za�piewa� razem z pozosta�ymi, czuj�c wtedy, podobnie jak teraz, ko�cowe s�owa hymnu w najg��bszych zak�tkach serca.
...Za pr�ne cn�t naszych wychwalanie � Zlituj si� nad swym ludem. Panie!
Zimny dreszcz przebieg� mu po plecach. Ogarn�� go zachwyt. Wok� niego zanikaj�ce czerwone �wiat�o zalewa�o ziemi�. Wysoko na niebie widnia� czarny punkcik � kr���cy jastrz�b. A on tu przy ogrodzeniu sta� oderwany od rzeczywisto�ci, daleki, otoczony niewidzialnym murem, kt�ry oddziela� go od ca�ego wszech�wiata, samotny, nietykalny, oczarowany. Zamieszkane �wiaty i ich s�o�ca kurczy�y si� i zapada�y w jego wyobra�ni; czu� syrenie, �miertelne przyci�ganie oceanu, kt�ry obiecywa� natychmiastowe spe�nienie jakich� wielkich, ukrytych cel�w i ostateczne unicestwienie. Sta� na brzegu, a fale pluska�y mu u st�p; i jak zwykle usi�owa� unie�� nog�, da� krok w g��bin� i znikn�� na zawsze, ale co� w nim zaprotestowa�o przeciwko samozniszczeniu i powstrzyma�o go.
I wtedy nagle czar prys� tak nagle, jak przyszed�. Ch�opiec skierowa� si� w stron� domu.
Kiedy wszed� frontowymi drzwiami, zobaczy� ojca, kt�ry przygarbiony czeka� na� w p�mroku, opieraj�c si� na cienkiej metalowej lasce.
� Witaj w domu � powiedzia� i wyprostowa� si�. � Zrzu� lepiej ten mundur i w�� jakie� ludzkie ubranie. Kolacja b�dzie gotowa za p� godziny.
MʯCZYZNA
Po odej�ciu kobiet i dzieci przy d�ugim, l�ni�cym stole w du�ym, ciemnym pokoju pozosta�a m�ska cz�� rodziny Eachana Khana Graeme'a. Nie wszyscy byli obecni i wydawa�o si� nieprawdopodobne, by spotkali si� kiedykolwiek, chyba �e cudem. Z szesnastu doros�ych m�czyzn dziewi�ciu bra�o udzia� w wojnach w�r�d gwiazd, jeden przechodzi� operacje rekonstruuj�ce w szpitalu w Foralie, a najstarszy stryjeczny dziadek Donala, Kamal, umiera� cicho w swoim pokoju na ty�ach domu, z rurkami od respiratora w nosie i w�r�d s�abego zapachu bzu przypominaj�cego mu �on�, Marank�, zmar�� czterdzie�ci lat temu. Przy stole siedzia�o pi�ciu m�czyzn; jednym z nich by� � od trzeciej po po�udniu � Donal.
W�r�d obecnych, kt�rzy mieli uczci� jego wej�cie w wiek doros�y, znajdowali si�: Eachan � jego ojciec, Mor � starszy brat na przepustce z Zaprzyja�nionych, wujowie bli�niacy �an i Kensie � starsi od Jamesa poleg�ego pod Donneswort. Siedzieli razem w jednym ko�cu sto�u, ojciec u szczytu, dwaj synowie po prawej stronie, a jego m�odsi bracia bli�niacy po lewej.
� Mieli dobrych oficer�w, kiedy tam by�em � m�wi� Eachan. Pochyli� si�, by nape�ni� szklank� Donala, a ten uni�s� j� automatycznie, ca�y zas�uchany.
� To w�a�nie Freilandczycy � powiedzia� �an, bardziej ponury ze �niadych bli�niak�w. � Wpadaj� w rutyn� bez walki, kt�ra by ich rozrusza�a. Kensie m�wi o Marze albo Kultis, a ja m�wi� � dlaczego nie?
� S�ysza�em, �e maj� tam kompanie Dorsaj�w � odezwa� si� Mor po prawej stronie Donala. Z lewej odpowiedzia� niski g�os Eachana:
� To gwardia na pokaz. Znam j�. Sam lukier to jeszcze nie ciasto. Bond z Kultis lubi my�le�, �e ma niezwyci�on� stra� przyboczn�, ale w razie prawdziwych utarczek mi�dzy gwiazdami rozbito by j� w mig.
� A tymczasem � wtr�ci� Kensie z niespodziewanym u�miechem na ciemnej twarzy � �adnej akcji. Pok�j szkodzi wojsku. Ludzie zaczynaj� tworzy� ma�e kliki, do g�osu dochodz� mi�czaki, a prawdziwy m�czyzna � Dorsaj � staje si� ozdob�.
� Tak jest � stwierdzi� Eachan kiwaj�c g�ow�. Donal z roztargnieniem poci�gn�� �yk ze szklaneczki i whisky gwa�townie zapiek�a go w nosie i gardle. Ma�e kropelki potu wyst�pi�y mu na czo�o, ale zignorowa� je, koncentruj�c si� na s�uchaniu. Wiedzia�, �e ca�a ta rozmowa przeznaczona jest dla niego. By� teraz m�czyzn� i nie m�g� ju� d�u�ej robi� tylko tego, co mu kazano. Musia� sam dokona� wyboru, gdzie b�dzie s�u�y�, a oni starali si� mu pom�c, przekazuj�c swoj� wiedz� o o�miu systemach planetarnych i ich zwyczajach.
� ...nigdy nie by�em dobry w s�u�bie garnizonowej � kontynuowa� Eachan. � Zadaniem najemnika jest �wiczy�, utrzymywa� si� w formie i walczy�, ale kiedy wszystko ju� si� powie i zrobi, najwa�niejsza jest walka. Niekt�rzy nie zgadzaj� si� z tym. S� Dorsajowie i Dorsajowie... i nie wszyscy Dorsajowie s� Graeme'ami.
� A na Zaprzyja�nionych... � zacz�� Mor i zamilk�, rzucaj�c spojrzenie na ojca w obawie, �e mu przerwa�.
� M�w dalej � rzek� Eachan skin�wszy g�ow�.
� W�a�nie mia�em powiedzie� � podj�� Mor � �e du�o si� dzieje na Zjednoczeniu... i na Harmonii, jak s�ysza�em. Sekty zawsze b�d� ze sob� walczy�y. I jest jeszcze stra� przyboczna...
� By� osobist� ochron� � rzuci� �an, kt�ry, bli�szy wiekiem Morowi ni� jego ojcu, nie odczuwa� potrzeby, by by� tak uprzejmym � to nie jest zaj�cie dla �o�nierza.
� Nie to mia�em na my�li � odpar� Mor zwracaj�c si� do wuja. � Du�y procent w�r�d nich stanowi� �piewacy, co zabiera im cz�� najwi�kszych talent�w. Zostaje wi�c wolne miejsce dla najemnik�w.
� To prawda � stwierdzi� Kensie pojednawczo. � Gdyby mieli mniej fanatyk�w, a wi�cej oficer�w, te dwa �wiaty mog�yby wystawi� znaczne si�y. Ale �o�nierz-kap�an sprawia jedynie k�opoty, je�li jest bardziej �o�nierzem ni� kap�anem.
� Zgadzam si� z tym � powiedzia� Mor. � Kiedy w czasie ostatniej potyczki na Zjednoczeniu zaj�li�my pewne ma�e miasteczko, przyszed� do nas przez linie cz�onek starszyzny i chcia�, �ebym mu da� pi�ciu ludzi na kat�w.
� Co zrobi�e�? � zapyta� Kensie.
� Odes�a�em go do swojego dow�dcy... a potem dosta�em si� do starego pierwszy i powiedzia�em mu, �e je�li znajdzie w moim oddziale pi�ciu ludzi, kt�rzy naprawd� chc� takiego zaj�cia, to mo�e ich przenie�� nast�pnego dnia.
�an skin�� g�ow�.
� Nic tak nie demoralizuje �o�nierza jak odgrywanie rze�nika � powiedzia�.
� Stary zrozumia� � doko�czy� Mor. � S�ysza�em, �e dostali swoich kat�w... ale nie ode mnie.
� Nami�tno�ci s� jak wampiry � odezwa� si� Eachan u szczytu sto�u. � �o�nierka to czysta sztuka. Nigdy nie ufa�em ludziom ��dnym krwi, pieni�dzy lub kobiet.
� Kobiety na Marze i Kultis s� �adne � wyszczerzy� si� Mor. � Tak s�ysza�em.
� Nie przecz� � popar� go weso�o Kensie. � Ale pewnego dnia musisz wr�ci� do domu.
� Niech B�g sprawi, �eby�cie wszyscy mogli wr�ci� � powiedzia� Eachan pos�pnie. � Jestem Dorsajem i Grae-me'em, ale gdyby ten nasz ma�y �wiat mia� co� wi�cej do sprzedania opr�cz krwi swoich najlepszych wojownik�w, by�bym bardziej zadowolony.
� Czy zosta�by� w domu, Eachanie � zapyta� Mor � gdyby� by� m�odszy i mia� dwie zdrowe nogi?
� Nie, Mor � odpar� Eachan ci�ko. � Ale istniej� r�wnie� inne sztuki poza wojenn�... nawet dla Dorsaj�w. � Spojrza� na swojego najstarszego syna. � Kiedy nasi przodkowie zasiedlili ten �wiat nieca�e pi��set pi��dziesi�t lat temu, nie zamierzali dostarcza� mi�sa armatniego pozosta�ym o�miu systemom. Oni pragn�li jedynie �wiata, gdzie �aden cz�owiek nie b�dzie decydowa� o losie drugiego wbrew jego woli.
� I mamy to � powiedzia� �an ze smutkiem.
� I mamy to � powt�rzy� Eachan. � Dorsaj to wolny �wiat, gdzie ka�dy mo�e robi�, co chce, dop�ki szanuje prawa swoich s�siad�w. Pozosta�ych osiem system�w razem wzi�tych nie chcia�oby si� zmierzy� z naszym jednym �wiatem. Ale cena... cena... � Potrz�sn�� g�ow� i ponownie nape�ni� sobie szklank�.
� To ci�kie s�owa dla syna, kt�ry w�a�nie wybiera si� w �wiat � stwierdzi� Kensie. � Jest wiele dobrego w �yciu, jakie prowadzimy na naszej planecie. Poza tym podlegamy obecnie naciskom ekonomicznym, a nie militarnym. A zreszt�, kto chcia�by Dorsaj opr�cz nas? Wszyscy tutaj jeste�my twardzi i troch� dziwni. We�my jeden z tych bogatych nowych �wiat�w, jak Ceta w Tau Ceti, lub jeden z jeszcze bogatszych i starszych, jak Freilandia albo Newton czy te� nawet sama stara Wenus. Maj� powody do zmartwienia.
Wydzieraj� sobie najlepszych naukowc�w, najlepszych technik�w, najwybitniejszych artyst�w i lekarzy. Tym wi�cej pracy dla nas i tym lepsze nasze �ycie.
� A jednak Eachan ma racj� � warkn�� �an. � Oni wci�� marz� o tym, by nas zgnie��, uczyni� z nas bezwoln� mas�, a. nast�pnie wykorzysta� do zdobycia w�adzy nad wszystkimi pozosta�ymi �wiatami. � Pochyli� si� przez st� w stron� Eachana i w przy�mionym o�wietleniu jadalni Donal ujrza� nagle bia�y b�ysk blizny, kt�ra pi�a si� po przedramieniu jak w�� i gin�a w lu�nym r�kawie kr�tkiej wojskowej bluzy. � Od tego niebezpiecze�stwa nigdy si� nie uwolnimy.
� Jak d�ugo kantony pozostaj� niezale�ne od Rady � rzek� Eachan � a rody niezale�ne od kanton�w, nie uda im si� to, lanie. � Skin�� g�ow� wszystkim obecnym przy stole. � To jest moje ostatnie zadanie tu w domu. Wy mo�ecie chodzi� na wojny ze spokojnym sumieniem. Obiecuj�, �e wasze dzieci wychowaj� si� wolne w tym domu, niezale�ne od nikogo... albo ten dom przestanie istnie�.
� Ufam ci � powiedzia� �an. Jego oczy po�yskiwa�y w mroku blado jak blizna. By� bliski wybuchu dorsajskiego gniewu, zarazem opanowany i niebezpieczny. � Mam dw�ch syn�w pod tym dachem. Ale pami�taj, �e nikt nie jest doskona�y... nawet Dorsaj. Zaledwie pi�� lat temu Mahub Van Ghent marzy� o ma�ym kr�lestwie na Dorsaj w Midland South... zaledwie pi�� lat temu, Eachanie!
� By� po drugiej stronie planety � odpar� Eachan. � A teraz nie �yje, zgin�� z r�ki swojego najbli�szego s�siada z rodu Benali. Dom Mahuba sp�on�� i nikt ju� nie przyznaje si�, �e jest Van Ghentem. Czego wi�cej chcesz?
� Nale�a�o go powstrzyma� wcze�niej.
� Ka�dy cz�owiek ma prawo do swego w�asnego losu � powiedzia� Eachan �agodnie. � Dop�ki nie przekroczy pewnych granic. Jego rodzina dosy� wycierpia�a.
� Tak � zgodzi� si� �an. Uspokaja� si�. Nala� sobie nast�pn� szklaneczk�. � To prawda... to prawda. Nie mo�na ich wini�.
� Je�li chodzi o Exotik�w... � zacz�� Mor cicho.
� O, tak � podj�� Kensie, jakby jego brat bli�niak, tak bardzo do� podobny, wcale si� wcze�niej nie zdenerwowa�. � Mara i Kultis... interesuj�ce �wiaty. Nie daj si� im zwie��, je�li kiedykolwiek tam pojedziesz. Mor... albo ty, Donalu. Ich mieszka�cy, cho� zaj�ci sztuk�, strojami i ozdobami, s� ca�kiem sprytni. Sami nie walcz�, ale wiedz�, jak wynaj�� dobrych �o�nierzy. Na Marze i Kultis wiele si� dzieje... nie tylko w sztuce. Porozmawiaj kiedy� z jednym z ich psycholog�w.
� S� uczciwi � dorzuci� Eachan.
� To tak�e � zgodzi� si� Kensie. � Ale najbardziej podoba mi si�, �e zmierzaj� do celu w�asn� drog�. Gdybym musia� wybra� inny �wiat, na kt�rym mia�bym si� urodzi�...
� Ja zawsze by�bym �o�nierzem � przerwa� mu Mor.
� Tak my�lisz teraz � odpar� Kensie i napi� si� ze szklaneczki. � Tak my�lisz teraz. Ale to dzika cywilizacja, w roku pa�skim 2403 rozbita na kilkana�cie r�nych kultur. Zaledwie pi��set lat temu przeci�tny cz�owiek nawet nie marzy� o oderwaniu si� od Ziemi. A im dalej idziemy, tym szybciej idziemy. A im szybciej, tym dalej.
� Wymusza to grupa Wenus, nieprawda�? � zapyta� Donal, kt�rego m�odzie�cza pow�ci�gliwo�� ca�kiem rozwia�a si� w oparach whisky.
� Nie s�d� tak � odpowiedzia� Kensie. � Nauka to tylko jedna z dr�g do przysz�o�ci. Stara Wenus, stary Mars... Cassida, Newton... mo�e mia�y sw�j dzie�. Projekt Blaine to bogaty i pot�ny starzec, ale nie zna wszystkich nowych sztuczek, kt�re wymy�la si� na Marze i Kultis lub u Zaprzyja�nionych... albo na Cecie, je�li o to chodzi. Nie
omieszkajcie przyjrze� si� zawsze dwa razy ka�dej rzeczy, kiedy znajdziecie si� w�r�d gwiazd, wy dwaj m�odzi, poniewa� w dziewi�ciu przypadkach na dziesi�� pierwsze spojrzenie zam�ci wam w g�owach.
� Pos�uchajcie go, ch�opcy � odezwa� si� Eachan u szczytu sto�u. � Wasz wuj Kensie to t�ga g�owa. Chcia�bym wam da� r�wnie dobr� rad�. Powiedz im, Kensie.
� Nic nie jest sta�e � rzek� wuj i po tych kilku s�owach Donelowi wyda�o si�, �e whisky uderza mu do g�owy, st� i smag�e, grubo ciosane twarze odp�ywaj� w mrok jadalni, a g�os Kensiego gromko huczy jakby z du�ej odleg�o�ci. � Wszystko si� zmienia i w�a�nie o tym musicie pami�ta�. Co by�o prawd� wczoraj, mo�e nie by� ni� jutro. Zapami�tajcie wi�c to i nie bierzcie niczyich s��w bez zastrze�e�, nawet moich. Rozmno�yli�my si� jak biblijna szara�cza i rozproszyli�my w�r�d gwiazd, dziel�c si� na r�ne grupy o r�nych stylach �ycia. I podczas gdy nadal wydajemy si� p�dzi� naprz�d, nie wiadomo dok�d, w szalonym, coraz wi�kszym tempie, mam uczucie, jak gdyby�my wszyscy zawi�li na skraju czego� wielkiego, odmiennego i mo�e strasznego. To naprawd� czas, by posuwa� si� ostro�nie.
� B�d� najwi�kszym genera�em w historii! � wykrzykn�� Donal, zaskoczony, jak i pozostali, s�owami, kt�re j�kaj�c si� wypowiedzia� zachrypni�tym, ale dono�nym g�osem. � Zobacz�... poka�� im, kim mo�e by� Dorsaj!
U�wiadomi� sobie, �e patrz� na niego, chocia� wszystkie twarze by�y zamazane, z wyj�tkiem � jakim� dziwnym trafem � twarzy Kensiego na ukos po przeciwnej stronie sto�u. Wuj przygl�da� mu si� smutnym, badawczym wzrokiem. Donal poczu� r�k� ojca na ramieniu.
� Czas po�o�y� si� spa� � rzek� Eachan.
� Zobaczycie... � zacz�� Donal ochryple. Ale wszyscy ju� wstawali, podnosz�c szklanki i zwracaj�c si� do jego ojca, kt�ry trzyma� swoj� w g�rze.
� �eby�my znowu si� spotkali � powiedzia�. I wszyscy wypili stoj�c. Resztki whisky smakowa�y jak woda, sp�ywaj�c po j�zyku i gardle Donala... Na chwil� wszystko sta�o si� wyra�ne i zobaczy� wysokich m�czyzn stoj�cych wok� niego. Byli wysocy nawet jak na Dorsaj�w. R�wnie� jego brat Mor przewy�sza� go o p� g�owy, tak �e Donal wygl�da� mi�dzy nimi jak niedorostek. W tej samej jednak chwili serce �cisn�a mu ogromna czu�o�� i lito�� dla nich, jak gdyby to on by� doros�y, a oni dzie�mi, kt�re nale�y chroni�. Otworzy� usta, by przynajmniej raz w �yciu powiedzie�, jak bardzo ich kocha i jak zawsze b�dzie si� o nich troszczy�... i wtedy mg�a znowu si� rozsnu�a. Czu� jedynie, jak Mor prowadzi go, potykaj�c si�, do pokoju.
P�niej otworzy� oczy w ciemno�ci i zobaczy� niewyra�n� posta� zaci�gaj�c� zas�ony przed jasnym �wiat�em podw�jnego ksi�yca, kt�ry w�a�nie wzeszed�. By�a to matka. Nag�ym ruchem stoczy� si� z ��ka, chwiejnie podszed� do niej i po�o�y� d�onie na jej ramionach.
� Matko... � zacz��.
Spojrza�a na niego z poblad�� twarz�, �agodn� w ksi�ycowym �wietle.
� Donalu � powiedzia�a czule, obejmuj�c go. � Przezi�bisz si�, Donalu.
� Matko... � wychrypia�. � Je�li kiedykolwiek b�dziesz potrzebowa�a... �eby si� tob� zaopiekowa�...
� Och, m�j ch�opcze � wyszepta�a przyciskaj�c go mocno do siebie � sam zatroszcz si� o siebie, m�j ch�opcze... m�j ch�opcze.
NAJEMNIK
Donal poruszy� ramionami w ciasnej cywilnej marynarce i przejrza� si� w lustrze w ma�ej, podobnej do pude�ka kabinie. Lustro przes�a�o mu obraz kogo� prawie obcego. Tak wielk� r�nic� spowodowa�y ju� w nim trzy kr�tkie tygodnie. Nie tyle on zmieni� si� tak bardzo, co jego stosunek do samego siebie. To nie z powodu marynarki w hiszpa�skim stylu, dopasowanej bluzy, w�skich spodni wpuszczonych w d�ugie buty, czarnych jak reszta stroju, wyda� si� sobie nieznajomy. Przyczyna kry�a si� w nim. Zmian� sposobu widzenia spowodowa�o obcowanie z mieszka�cami innych �wiat�w. Wobec ich stosunkowo niskiego wzrostu wydawa� si� jeszcze wy�szy, wobec ich mi�kko�ci � twardszy, a w por�wnaniu z ich nie wytrenowanymi cia�ami jego by�o wy�wiczone i silne. Wyruszywszy z Dorsaj na Arktura z innymi Dorsajami, nie zauwa�a� stopniowej zmiany. Dopiero na rozleg�ym terminalu na Newtonie, otoczony przez ha�a�liwe t�umy, zda� sobie naraz z niej spraw�. I teraz, po przesiadce i starcie na Zaprzyja�nione, przygotowuj�c si� do pierwszego obiadu na pok�adzie luksusowego liniowca, na kt�rym prawdopodobnie nie spotka nikogo ze swojego �wiata, przygl�da� si� sobie w lustrze z uczuciem, jak gdyby nagle si� postarza�.
Wyszed� z kabiny pozwalaj�c, by drzwi cicho zasun�y si� za nim, skr�ci� w prawo w w�ski korytarz z metalowymi �cianami, wy�o�ony dywanem lekko zalatuj�cym st�chlizn� i kurzem. W ciszy doszed� do g��wnego holu, pchn�� ci�kie, szczelne drzwi, kt�re z sykiem zamkn�y si� za nim, i znalaz� si� w korytarzu nast�pnego segmentu.
Dotar� do miejsca, gdzie przecina�y si� ma�e korytarze, prowadz�ce na prawo i na lewo do �azienek przedniego segmentu... i niemal wpad� na szczup��, wysok� dziewczyn� w niebieskiej sukni d�ugiej do kostek, o surowym i staro�wieckim kroju, stoj�c� na skrzy�owaniu przy fontannie. Usun�a si� po�piesznie z drogi, wci�gn�wszy gwa�townie powietrze, i cofn�a w stron� damskiej �azienki. Przez chwil�, zatrzymawszy si�, patrzyli na siebie.
� Prosz� mi wybaczy� � odezwa� si� Donal, zrobi� dwa kroki do przodu... ale pod wp�ywem nag�ego impulsu zmieni� niespodziewanie zamiar i zawr�ci�. � Je�li pani pozwoli... � powiedzia�.
� O, przepraszam. � Odesz�a od fontanny. Donal pochyli� si� i napi�, a kiedy podni�s� g�ow�, spojrza� jej prosto w twarz i u�wiadomi� sobie, co go zatrzyma�o. Dziewczyna by�a przestraszona; i ten jej namacalny strach poruszy� w nim dziwny, mroczny ocean uczu�.
Zobaczy� j� teraz wyra�nie i z bliska. By�a starsza, ni� mu si� pocz�tkowo wydawa�o. Mia�a przynajmniej dwadzie�cia par� lat. Da�o si� w niej jednak zauwa�y� jak�� niedojrza�o�� � znak, �e pe�ni� urody osi�gnie p�niej, nawet znacznie p�niej ni� przeci�tna kobieta. Teraz nie by�a jeszcze pi�kna, jedynie przystojna. Mia�a jasnobr�zowe w�osy o kasztanowatym odcieniu, oczy szeroko rozstawione i tak czysto zielone, �e powi�kszaj�c si� pod wp�ywem jego zaciekawionego spojrzenia, przy�mi�y wszystkie pozosta�e kolory. Nos mia�a delikatny i prosty, nieco szerokie usta i mocny podbr�dek. Ca�� twarz ce
chowa�y tak doskona�e proporcje, jakby by�a dzie�em rze�biarza.
� Tak? � odezwa�a si�, lekko wci�gaj�c powietrze... i zobaczy�, �e nagle cofa si� przed nim i jego badawczym wzrokiem.
Zmarszczy� brwi. Jego my�li galopowa�y naprz�d, wi�c kiedy odezwa� si�, by� ju� w po�owie rozmowy, kt�r� prowadzi� w wyobra�ni.
� Opowiedz mi o tym � za��da�.
� Tobie? � zapyta�a. Podnios�a d�o� do szyi nad wysokim ko�nierzem sukni. Potem, zanim zd��y� si� odezwa�, opu�ci�a r�k� i jednocze�nie troch� si� rozlu�ni�a. � Aha � powiedzia�a. � Rozumiem.
� Co rozumiesz? � spyta� Donal troch� ostro, gdy� nie�wiadomie wpad� w ton, jakiego u�y�by w ci�gu tych ostatnich kilku lat wobec m�odszego kadeta, gdyby odkry�, �e ten znalaz� si� w k�opotach. � B�dziesz musia�a mi powiedzie�, co ci� trapi, je�li mam ci pom�c.
� Powiedzie� ci? � rozejrza�a si� z rozpacz�, jak gdyby oczekuj�c, �e kto� si� zaraz pojawi. � Sk�d mam wiedzie�, �e jeste� tym, za kogo si� podajesz?
Po raz pierwszy Donal okie�zna� swoje galopuj�ce my�li, wybiegaj�ce naprz�d w ocenie sytuacji, i patrz�c wstecz odkry�, �e mog�a go �le zrozumie�.
� Nie podawa�em si� za nikogo � odpar�. � I naprawd� nie jestem tym kim�. Po prostu przechodzi�em i zobaczy�em, �e co� ci� niepokoi. Zaofiarowa�em ci pomoc.
� Pomoc? � Jej oczy znowu rozszerzy�y si�, a twarz nagle poblad�a. � Och, nie � wyszepta�a i spr�bowa�a go obej��. � Prosz�, pu�� mnie. Prosz�!
Nie poruszy� si�.
� By�a� gotowa przyj�� pomoc od kogo� takiego jak ja, gdybym tylko sekund� temu potrafi� ci udowodni� swoj�
to�samo�� � stwierdzi� Donal. � R�wnie dobrze mo�esz mi opowiedzie� reszt�.
Zaprzesta�a pr�by ucieczki. Zesztywnia�a, patrz�c mu prosto w twarz.
� Nic ci nie powiedzia�am.
� Tylko � ironicznie rzek� Donal � �e czekasz tutaj na kogo�. �e nie znasz tego kogo� z wygl�du, ale spodziewasz si�, �e to b�dzie m�czyzna. I �e nie jeste� pewna jego dobrych intencji, ale bardzo boisz si� z nim min��. � Us�ysza� twarde tony w swoim g�osie i zmusi� si�, by by� uprzejmiejszym. � A tak�e, �e jeste� bardzo przestraszona i niezbyt do�wiadczona w tym, co robisz. Logika mog�aby zaprowadzi� nas jeszcze dalej.
Dziewczyna ju� si� jednak opanowa�a.
� Nie mo�esz zej�� z drogi i przepu�ci� mnie? � zapyta�a spokojnie.
� Logika mog�aby podpowiedzie�, �e jeste� wmieszana w co� nielegalnego � odpar�.
Zachwia�a si� pod wp�ywem jego ostatnich s��w jak pod ciosem, odwr�ci�a si� do �ciany i opar�a o ni�.
� Kim jeste�? � zapyta�a zrezygnowana. � Wys�ali ci�, �eby� mnie pojma�?
� Powiem ci � odpowiedzia� Donal ze �ladem rozdra�nienia w g�osie. � Jestem tylko przechodniem, kt�ry pomy�la�, �e mo�e pom�c.
� Och, nie wierz� ci! � wykrzykn�a odwracaj�c twarz. � Je�li rzeczywi�cie jeste� nikim... je�li nikt ci� nie wys�a�... pu�� mnie. I zapomnij, �e mnie kiedykolwiek widzia�e�.
� To bez sensu � stwierdzi� Donal. � Wyra�nie potrzebujesz pomocy. Mog� ci jej udzieli�. Jestem zawodowym �o�nierzem. Dorsajem.
� O! � powiedzia�a. Opu�ci�o j� napi�cie. Wyprostowa�a si� i spojrza�a na niego wzrokiem, w kt�rym, jak mu si� zdawa�o, wyczyta� lekcewa�enie. � Jeden z tych.
� Tak � potwierdzi�. Po czym zmarszczy� brwi. � Co rozumiesz przez: jeden z tych?
� Jeste� najemnikiem � odpowiedzia�a.
� Wol� okre�lenie �zawodowy �o�nierz" � oznajmi� nieco ch�odno.
� Chodzi o to � odparowa�a � �e jeste� do wynaj�cia. Poczu� narastaj�c� z�o��. Skin�� dziewczynie g�ow� i odsun�� si�, przepuszczaj�c j�.
� M�j b��d � stwierdzi� i odwr�ci� si�, �eby odej��.
� Nie, zaczekaj minut�! � zawo�a�a. � Teraz, kiedy wiem, kim naprawd� jeste�, nie ma powodu, �ebym nie mog�a ci� wykorzysta�.
� Oczywi�cie, �adnego � zgodzi� si� Donal. Si�gn�a do wyci�cia w obcis�ym stroju i wyci�gn�a ma�y, wielokrotnie z�o�ony kawa�ek zadrukowanego papieru, kt�ry wepchn�a mu do r�ki.
� Zniszcz to � powiedzia�a. � Zap�ac� ci... zwyk�� stawk�, jakakolwiek jest. � Oczy rozszerzy�y si� jej nagle, gdy ujrza�a, jak rozk�ada zwitek i zaczyna czyta�. � Co robisz? Nie masz prawa tego czyta�! Jak �miesz?!
Szybkim ruchem si�gn�a po papier, ale odsun�� j� z roztargnieniem jedn� r�k�. Wzrokiem przebieg� pismo, kt�re mu da�a, i jemu z kolei rozszerzy�y si� oczy na widok zdj�cia dziewczyny. '
� Anea Mariivana � przeczyta�. � Wybranka z Kultis.
� No i co z tego, je�li nawet ni� jestem? � wybuch-n�a. � Co z tego?
� Spodziewa�em si� jedynie � odpar� Donal � �e z twoimi genami wi��e si� inteligencja. Otworzy�a usta.
� Co przez to rozumiesz?
� Tylko to, �e jeste� jedn� z najg�upszych os�b, jakie zdarzy�o mi si� spotka�. � W�o�y� pismo do kieszeni. � Zajm� si� tym.
� Zajmiesz si�? � Jej twarz rozja�ni�a si�. Sekund�
p�niej wykrzywi�a si� w gniewie. � Nie lubi� ci�! � krzykn�a. � Nie lubi� ci� ani troch�! Spojrza� na ni� ze smutkiem.
� Polubisz � powiedzia� �je�li po�yjesz wystarczaj�co d�ugo.
Odwr�ci� si� i pchn�� drzwi, przez kt�re wszed� kilka minut temu.
� Ale� zaczekaj chwil�... � dobieg� go jej g�os. � Gdzie si� zobaczymy, gdy ju� si� tego pozb�dziesz? Ile mam ci zap�aci�...?
Pu�ci� drzwi, kt�re z sykiem zamkn�y si� za nim w odpowiedzi na jej pytanie.
Wr�ci� do swojej kabiny t� sam� drog�, kt�r� przyszed�. Zamkn�wszy drzwi przestudiowa� uwa�nie dokument. By�a to ni mniej, ni wi�cej tylko pi�cioletnia umowa o zatrudnienie w charakterze osoby do towarzystwa Williama, ksi�cia, przewodnicz�cego Rady i G��wnego Przedsi�biorcy Cety, jedynej zamieszkanej planety okr��aj�cej s�o�ce Tau Ceti. I by�a to bardzo korzystna umowa, wymagaj�ca jedynie, �eby dziewczyna towarzyszy�a Williamowi, dok�dkolwiek b�dzie �yczy� sobie p�j��, oraz pojawia�a si� z nim w miejscach publicznych i na oficjalnych uroczysto�ciach. Nie tyle jednak zaskoczy�a go liberalno�� kontraktu � Wybrank� z Kultis mo�na by�o zatrudni� do wykonywania jedynie wysoce etycznych i delikatnych obowi�zk�w � lecz fakt, �e dziewczyna prosi�a go o zniszczenie dokumentu. Wystarczaj�cym z�em by�a kradzie� umowy, zerwanie jej o wiele gorsz� rzecz� � wymagaj�c� ca�kowitego odszkodowania � ale zniszczenie kontraktu grozi�o kar� �mierci, je�li dotyczy� on jakichkolwiek spraw rz�dowych. Dziewczyna � pomy�la� � musi by� szalona.
Ale � i tu wkrad�a si� ironia � b�d�c Wybrank� z Kultis nie mog�a by� szalona, podobnie jak ma�pa nie
mo�e by� s�oniem. Przeciwnie, pochodz�c z planety, gdzie dob�r genetyczny i magia technik psychologicznych by�y zjawiskiem powszednim, musia�a cieszy� si� doskona�ym zdrowiem. Fakt, �e przy pierwszym spotkaniu Donal nie dostrzeg� w niej nic opr�cz samob�jczej g�upoty, nale�a�o podda� g��bszym rozwa�aniom. Te za� nasuwa�y wniosek, �e je�li by�o w tym co� nienormalnego, to sama sytuacja, a nie zamieszana w ni� dziewczyna.
Donal w zamy�leniu b�bni� palcami po papierze. Anea najwyra�niej nie mia�a poj�cia, czego wymaga, kiedy tak beztrosko poprosi�a go, by zniszczy� dokument. Pojedyncza kartka papieru, a nawet s�owa i podpis na niej stanowi�y integraln� cz�� jednej gigantycznej moleku�y, nieomal niezniszczalnej, kt�rej nie mo�na by�o w �aden spos�b zmieni� ani sfa�szowa�, chyba �e poprzez ca�kowite unicestwienie. Donal by� zupe�nie pewien, �e na pok�adzie statku nie ma niczego, co mo�na by spali�, podrze�, rozpu�ci� lub usun�� w jaki� inny spos�b. A samo posiadanie dokumentu przez kogokolwiek opr�cz Williama, prawowitego w�a�-ciciela, by�o r�wnoznaczne z wyrokiem.
Cichy dzwonek zad�wi�cza� w jego kabinie, oznajmiaj�c, �e w g��wnej sali jadalnej podano posi�ek. Zabrz�cza� jeszcze dwa razy, co oznacza�o, �e jest to trzeci z czterech posi�k�w, kt�re urozmaica�y dzie� na statku. Z umow� w r�ce Donal obr�ci� si� w stron� ma�ego otworu na �mieci, prowadz�cego w d� do centralnego pieca do spalania odpadk�w. Piec oczywi�cie nie m�g� strawi� umowy, ale istnia�a mo�liwo��, �e b�dzie tam le�a�a nie zauwa�ona, dop�ki statek nie dotrze do celu, a pasa�erowie nie rozprosz� si�. P�niej trudno by�oby Williamowi odkry�, w jaki spos�b dokument znalaz� si� w piecu.
Potrz�sn�� jednak g�ow� i z powrotem w�o�y� kontrakt do kieszeni. Motywy takiego dzia�ania nie by�y dla niego
samego ca�kiem jasne. Znowu do g�osu dosz�a jego odmienno�� � pomy�la�. Zdaje si�, �e uporanie si� z sytuacj�, w jakiej znalaz� si� przez dziewczyn�, nie b�dzie proste. W typowy dla siebie spos�b ju� zd��y� zapomnie�, �e udzia� w ca�ej tej sprawie zawdzi�cza wy��cznie sobie.
Wyg�adzi� marynark�, wyszed� z kabiny i ruszy� d�ugim korytarzem do g��wnej jadalni. T�umek zd��aj�cych na obiad pasa�er�w zatrzyma� go na kr�tko w w�skim wej�ciu do sali. I w tym momencie, spogl�daj�c nad g�owami stoj�cych przed nim os�b, dostrzeg� d�ugi st� kapita�ski w przeciwleg�ym ko�cu jadalni i siedz�c� przy nim dziewczyn�, Ane� Marlivan�.
Zobaczy�, �e pozosta�e osoby przy stole to: wyj�tkowo przystojny m�ody oficer polowy � s�dz�c po wygl�dzie, Freilandczyk; do�� niechlujny m�ody grubas, prawie tak pot�ny jak Freilandczyk, ale zupe�nie nie maj�cy wojskowej postawy � niedbale rozparty przy stole wygl�da�, jakby by� pijany; a tak�e sympatycznie wygl�daj�cy m�czyzna w �rednim wieku, o szpakowatych w�osach. Pi�t� osob� przy stole by� z pewno�ci� Dorsaj � masywny starszy m�czyzna w mundurze freilandzkiego marsza�ka. Widok tego ostatniego pchn�� Donala do nieoczekiwanego dzia�ania. Przedar� si� przez grupk� zagradzaj�c� przej�cie i du�ymi krokami podszed� wprost do wysokiego sto�u. Wyci�gn�� r�k� do dorsajskiego marsza�ka.
� Mi�o mi pana pozna�, sir � powiedzia�. � Zamierza�em pana odszuka� przed startem, ale nie mia�em czasu. Mam dla pana list od mojego ojca, Eachana Khana Graeme'a. Jestem jego m�odszym synem Donalem.
Niebieskie oczy Dorsaja, zimne jak woda w rzece, bacznie przyjrza�y mu si� spod g�stych brwi. Przez u�amek sekundy sytuacja balansowa�a w punkcie r�wnowagi mi�dzy dorsajsk� dum� i ciekawo�ci� starszego m�czyzny a bezczelnym zuchwalstwem Donala roszcz�cego sobie prawo do znajomo�ci. Wreszcie marsza�ek wzi�� r�k� m�odzie�ca w twardy u�cisk.
� A wi�c przypomnia� sobie Hendrika Galta, co? � marsza�ek u�miechn�� si�. � Od lat nie mia�em wiadomo�ci od Eachana.
Donal poczu� lekki, zimny dreszcz podniecenia przebiegaj�cy po plecach. Oto zawar� znajomo�� z jednym z najwa�niejszych dorsajskich �o�nierzy, Hendrikiem Galtem, Pierwszym Marsza�kiem Si� Zbrojnych Freilandii.
� Przesy�a panu swoje uszanowanie, sir � powiedzia� Donal � i... ale mo�e przynios� panu po obiedzie list i sam pan przeczyta.
� Oczywi�cie � odpar� marsza�ek. � Jestem w apartamencie dziewi�tnastym.
Donal wci�� sta�. Nie m�g� jednak w niesko�czono�� przeci�ga� sytuacji. Ratunek nadszed� � jak spodziewa� si� jak�� cz�stk� siebie � z drugiego ko�ca sto�u;
� Mo�e � odezwa� si� cichym i przyjemnym g�osem m�czyzna o szpakowatych w�osach � tw�j m�ody przyjaciel zjad�by z nami, zanim zabierzesz go do swojego apartamentu, Hendriku?
� B�d� zaszczycony � odpar� Donal skwapliwie. Odsun�� stoj�ce przed nim puste krzes�o i usiad� skin�wszy kurtuazyjnie g�ow� reszcie towarzystwa. Oczy dziewczyny napotka�y jego wzrok z przeciwnego ko�ca sto�u. By�y twarde i nieruchome jak szmaragdy uwi�zione w kamieniu.
NAJEMNIK II
� Anea Marlivana � przedstawi� Hendrik Galt. � I d�entelmen, kt�ry zechcia� pana zaprosi�... William z Cety, ksi��� i przewodnicz�cy Rady.
� Jestem wielce zaszczycony � mrukn�� Donal sk�adaj�c uk�on.
� ...komendant i m�j adiutant, Hugh Kilien...
Donal i freilandzki komendant skin�li sobie g�owami.
� ...i ArDell Montor z Newtona. � Pijany m�odzieniec p�le��cy na swoim krze�le podni�s� niedbale r�k� na znak powitania. Jego oczy, tak ciemne, �e wydawa�y si� prawie czarne pod jasnymi brwiami pasuj�cymi do g�stych blond w�os�w, przez setn� cz�� sekundy stara�y si� skoncentrowa� na Donalu, po czym zn�w zm�tnia�y i zoboj�tnia�y. � ArDell � powiedzia� Galt bez humoru � uzyska� rekordow� liczb� punkt�w podczas egzamin�w konkursowych na Newtonie. Jego specjalno�� to dynamika spo�eczna.
� Rzeczywi�cie � wymamrota� Newto�czyk z czym� pomi�dzy �miechem a parskni�ciem. � W istocie, tak by�o. Tak by�o, naprawd�. � Podni�s� ze sto�u ci�k� szklank� i zanurzy� usta w jej z�ocistej zawarto�ci.
� ArDell... � zacz�� szpakowaty William z �agodn� przygan� w g�osie. ArDell uni�s� pijany wzrok i wbi� go
w starszego m�czyzn�, parskn�� znowu, po czym roze�mia� si� i podni�s� szklank� do ust.
� Czy ju� zaci�gn�� si� pan gdzie�, Graeme? � spyta� Freilandczyk zwracaj�c si� do Donala.
� Mam pr�bny kontrakt z Zaprzyja�nionymi � odpowiedzia� Donal. � Pomy�la�em, �e dokonam wyboru mi�dzy sektami, kiedy ju� tam si� znajd� i b�d� mia� okazj� rozejrze� si� za jak�� akcj�.
� Prawdziwy Dorsaj z pana � stwierdzi� William, u�miechaj�c si� ze swojego miejsca obok Anei w drugim ko�cu sto�u. � Zawsze rw�cy si� do walki.
� Jest pan zbyt uprzejmy, sir � zaprotestowa� Donal. � Wydaje mi si� jedynie, �e �atwiej uzyska� awans na polu bitwy ni� w garnizonie w normalnych warunkach.
� Jest pan zbyt skromny � powiedzia� William.
� To prawda � wtr�ci�a nagle Anea. � Zbyt skromny. William odwr�ci� si� i spojrza� na ni� drwi�co.
� Ale� Aneo � napomnia� j� � nie mo�esz pozwala�, by twoja typowa dla Exotik�w pogarda dla przemocy przeradza�a si� w ca�kowicie nie usprawiedliwion� pogard� dla tego wspania�ego m�odego cz�owieka. Jestem pewien, �e Hendrik i Hugh zgodz� si� ze mn�.
� O, z pewno�ci� si� zgodz� � stwierdzi�a Anea, obrzucaj�c spojrzeniem wspomnianych dw�ch m�czyzn. � Oczywi�cie, �e si� zgodz�!
� C� � powiedzia� William ze �miechem � musimy oczywi�cie wzi�� pod uwag�, �e jeste� Wybrank�. Ja sam przyznaj�, �e jestem na tyle m�ski i nie uwarunkowany genetycznie, �e podoba mi si� my�l o walce. Ja... o, mamy jedzenie.
Pe�ne talerze zupy unosi�y si� nad powierzchni� sto�u przed wszystkimi opr�cz Donala.
� Lepiej niech pan teraz zam�wi � poradzi� William. I podczas gdy Donal naciska� znajduj�cy si� przed nim przycisk ��czno�ci, pozostali podnie�li �y�ki i zacz�li je��.
� ...ojciec Donala by� twoim koleg� szkolnym, prawda, Hendriku? � zapyta� William, kiedy podawano danie
rybne.
� Bliskim przyjacielem � odpowiedzia� marsza�ek
sucho.
� Aha � rzek� William, ostro�nie podnosz�c na widelcu porcj� bia�ego, delikatnego mi�sa. � Zazdroszcz� wam, Dorsajom, takich rzeczy. Wasze zawody pozwalaj� zachowa� przyja�� i emocjonalne wi�zi, nie zwi�zane z prac�. W dziedzinie handlu � zrobi� gest w�sk�, wypiel�gnowan� d�oni� � uk�ad o og�lnej przyja�ni przys�ania g��bsze uczucia.
� By� mo�e od tego w�a�nie powinien zaczyna� cz�owiek � odpar� marsza�ek. � Nie wszyscy Dorsajowie s� �o�nierzami, ksi���, ani nie wszyscy Cetanie s� przedsi�biorcami.
� Przyznaj� � zgodzi� si� William. Jego spojrzenie pad�o na Donala. � A co ty powiesz, Donalu? Czy jeste� tylko prostym najemnikiem, czy te� masz inne pragnienia?
Pytanie by�o r�wnie bezpo�rednie, co podchwytliwe. Donal doszed� do wniosku, �e szczero�� przykryta warstewk� sprzedajno�ci b�dzie najw�a�ciwsza.
� Naturalnie, �e chcia�bym by� s�awny � odpar�... i roze�mia� si� z lekkim za�enowaniem � i bogaty.
Zauwa�y�, �e cie� przebieg� po twarzy Galta. Nie m�g� jednak si� teraz tym przejmowa�. Mia� co innego na g�owie. P�niej, �ywi� nadziej�, znajdzie okazj�, by zmieni� pogardliw� opini� marsza�ka. Na razie musi wyda� si� wystarczaj�co samolubny, by wzbudzi� zainteresowanie Williama.
� Bardzo ciekawe � powiedzia� William mi�ym tonem. � W jaki spos�b masz zamiar zdoby� te przyjemne rzeczy?
� Mia�em nadziej� � odrzek� Donal � �e naucz� si� czego� od mieszka�c�w innych �wiat�w, przebywaj�c w�r�d nich... czego�, co m�g�bym p�niej wykorzysta� dla dobra w�asnego, a tak�e innych.
� Dobry Bo�e, to wszystko? � zapyta� Freilandczyk i za�mia� si� tak, �e pozostali biesiadnicy zawt�rowali mu.
William jednak�e zachowa� powag�... chocia� Anea przy��czy�a si� do �miechu komendanta i zduszonych parskni�� ArDella.
� Nie musisz by� nieuprzejmy � powiedzia�. � Podoba mi si� postawa Donala. Sam mia�em kiedy� podobne pogl�dy... kiedy by�em m�odszy. � U�miechn�� si� mi�o do Donala. � Musisz przyj�� porozmawia� tak�e ze mn�, kiedy sko�czysz pogaw�dk� z Hendrikiem. Lubi� ambitnych m�odych ludzi.
ArDell znowu parskn�� �miechem. William odwr�ci� si� i spojrza� na niego ze smutkiem.
� Powiniene� spr�bowa� co� zje��, ArDell � powiedzia�. � Za jakie� cztery godziny rozpoczniemy przej�cie fazowe i je�li b�dziesz mia� pusty �o��dek...
� M�j �o��dek? � wybe�kota� m�ody cz�owiek. � A co by by�o, gdyby po przej�ciu fazowym m�j �o��dek osi�gn�� rozmiary kosmiczne? A co, gdybym ja osi�gn�� wymiary kosmiczne i by� wsz�dzie, i nigdy nie wr�ci� do pierwotnego stanu? � Wyszczerzy� si� do Williama. � Jakie marnotrawstwo dobrego jedzenia.
Anea chorobliwie zblad�a.
� Prosz� mi wybaczy�... � Zerwa�a si� po�piesznie.
� Nie dziwi� ci si�! � powiedzia� William ostro. � ArDell, to by�o w niewybaczalnie z�ym gu�cie. Hugh, odprowad� Ane� do kabiny.
� Nie chc�! � wybuchn�a Anea. � Jest taki, jak wy wszyscy...
Ale Freilandczyk ju� wsta�, wygl�daj�c w swoim wymuskanym mundurze jak na plakacie rekrutacyjnym, i obszed�
st�, by wzi�� j� pod rami�. Odskoczy�a od niego, odwr�ci�a si� i niepewnym krokiem opu�ci�a sal�, a tu� za ni� pod��a� Hugh. Zanim po wyj�ciu na korytarz znikn�li z pola widzenia, Donal zauwa�y�, �e dziewczyna odwr�ci�a si� do wysokiego �o�nierza i przywar�a do jego opieku�czego ramienia.
William spokojnym tonem nadal czyni� wyrzuty ArDel-Iowi, kt�ry nie odzywa� si�, lecz wpatrywa� si� we� pijanym spojrzeniem nieruchomych czarnych oczu. Do ko�ca posi�ku rozmowa � ArDell zosta� z niej niedwuznacznie wykluczony � obraca�a si� wok� spraw wojskowych, w szczeg�lno�ci strategii polowej. Donal m�g� odzyska� w oczach marsza�ka to, co straci� w wyniku swojej wcze�niejszej uwagi o s�awie i bogactwie.
� Pami�taj � przypomnia� William, kiedy po posi�ku rozstawali si� w korytarzu przed jadalni�. � Przyjd� do mnie, kiedy sko�czysz wizyt� u Hendrika, Donalu. Z ochot� ci pomog�, je�li b�d� m�g�. � I odszed� u�miechn�wszy si� i skin�wszy g�ow�.
Donal i Galt ruszyli w�skim korytarzem, zmuszeni i�� jeden za drugim. Pod��aj�c za szerokimi plecami starszego m�czyzny, Donal zdziwi� si�, kiedy us�ysza� pytanie:
� I co my�lisz o nich?
� Sir? � wyduka�. Z wahaniem wybra� bezpieczniejszy, wed�ug niego, temat. � Jestem troch� zaskoczony dziewczyn�.
� Ane�? � spyta� Galt, zatrzymuj�c si� przed drzwiami oznaczonymi numerem dziewi�tna�cie.
� S�dzi�em, �e Wybranka z Kultis b�dzie... � urwa�, szczerze zak�opotany � bardziej.... bardziej opanowana.
� Jest bardzo zdrowa, bardzo normalna, bardzo inteligentna... ale to s� tylko mo�liwo�ci � odpar� marsza�ek niemal gburowato. � Czego si� spodziewa�e�?
Otworzy� drzwi. Kiedy weszli, zamkn�� je energicznie i odwr�ci� si�. W jego g�osie brzmia�a twardsza i bardziej oficjalna nuta.
� W porz�dku � zacz�� ostrym tonem � a teraz co z tym listem?
Donal wzi�� g��boki oddech. Przez ca�y obiad usilnie stara� si� przejrze� charakter Galta i teraz szczero�� swojej odpowiedzi opar� na tym, co � jak mu si� zdawa�o � odkry�.
� Nie ma �adnego listu, sir � powiedzia�. � O ile wiem, m�j ojciec nigdy w �yciu si� z panem nie spotka�.
� Tak my�la�em � stwierdzi� Galt. � W porz�dku... o co wi�c tutaj chodzi? � Podszed� do biurka stoj�cego z drugiej strony pokoju, wyj�� co� z szuflady i kiedy odwr�ci� si�, Donal ze zdumieniem zobaczy�, jak nape�nia tytoniem antyczn� fajk�.
� To Anea, sir � odpowiedzia�. � Nigdy w �yciu nie spotka�em kogo� tak g�upiego. � I dok�adnie opisa� epizod w korytarzu. Galt p�siedzia� na kraw�dzi biurka, z zapalon� fajk� w ustach, i wypuszcza� k��bki bia�ego dymu, kt�re system wentylacyjny wsysa� w tej samej chwili, kiedy si� formowa�y.
� Rozumiem � odezwa� si�, gdy Donal sko�czy�. � Jestem sk�onny zgodzi� si� z tob�. Ona jest g�upia. A za jakiego szalonego idiot� ty si� uwa�asz?
� Ja, sir? � Donal by� szczerze zaskoczony.
� W�a�nie ty, ch�opcze � odrzek� Galt, wyjmuj�c fajk� z ust. � Jeste� tu �wie�o po szkole i wtykasz nos w spraw�, przy kt�rej zawaha�by si� rz�d ca�ej planety. � Wpatrywa� si� w Donala z niek�amanym zdziwieniem. � Co my�la�e�... co sobie wyobrazi�e�... do diab�a, ch�opcze, jak zamierza�e� si� tego pozby�?
� No, nie wiem � przyzna� si� Donal. � Interesowa�o mnie jedynie zgrabne wybrni�cie z bezsensownej i potencjalnie niebezpiecznej sytuacji. Przyznaj�, �e nie mia�em
poj�cia, jak� rol� odgrywa w tej sprawie William. Jest najwyra�niej wcielonym diab�em.
Fajka zachwia�a si� w otwartych raptem ustach Galta, kt�ry musia� szybko chwyci� j� grub� d�oni�, by nie upad�a na pod�og�. Ze zdumieniem popatrzy� na Donala.
� Kto ci to powiedzia�? � spyta�.
� Nikt � odpar� Donal. � To oczywiste, nieprawda�? Galt od�o�y� fajk� na biurko i wsta�.
� Nie dla dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu procent cywilizowanych �wiat�w � rzek�. � Dlaczego jest to dla ciebie tak oczywiste?
� Z pewno�ci� � powiedzia� Donal � ka�dego cz�owieka mo�na os�dzi� na podstawie charakteru i post�powania ludzi, kt�rymi si� otacza. A ten William przestaje z przegranymi i zrujnowanymi.
Marsza�ek zesztywnia�.
� Masz na my�li mnie? � zapyta�.
� Naturalnie, �e nie � odpowiedzia� Donal. � Poza tym... jest pan Dorsajem.
Galt rozlu�ni� si�. U�miechn�� si� raczej kwa�no, si�gn�� po fajk� i ponownie zapali�.
� Twoja wiara w nasze wsp�lne pochodzenie jest... do�� pokrzepiaj�ca � stwierdzi�. � M�w dalej. Na tej podstawie oceni�e� charakter Williama, czy tak?
� O, nie tylko � odrzek� Donal. � Prosz� zastanowi� si� nad faktem, �e Wybranka z Kultis nie zgadza si� z Williamem. A dobry instynkt Wybranek jest wrodzony. Wydaje si� r�wnie�, �e ksi��� jest niemal przera�aj�co b�yskotliwym cz�owiekiem, skoro potrafi zdominowa� takie osobowo�ci, jak Anea i ten typ, Montor z Newtona, kt�ry sam musi by� bardzo inteligentny, skoro uzyska� tyle punkt�w podczas test�w.
� I kto� tak b�yskotliwy musi by� diab�em? � zapyta� Galt oschle.
� Wcale nie � wyja�ni� Donal cierpliwie. � Ale maj�c
takie intelektualne zdolno�ci, cz�owiek musi okazywa� proporcjonalnie wi�ksze sk�onno�ci do dobra lub z�a ni� przeci�tni ludzie. Je�li sk�ania si� ku z�u, mo�e to w sobie maskowa�... mo�e nawet ukrywa� sw�j wp�yw na otoczenie. Nie jest jednak w stanie czyni� dobra, kt�rego refleksy po prostu odbija�yby si� w towarzysz�cych mu osobach... i kt�rego � gdyby naprawd� by� dobry � nie mia�by powodu ukrywa�. To w�a�nie sprawia, �e mo�na go przejrze�.
Galt wyj�� fajk� z ust i gwizdn�� przeci�gle. Popatrzy� na Donala.
� Czy przypadkiem nie zosta�e� wychowany przez jednego z Exotik�w, co? � zapyta�.
� Nie, sir � odpar� Donal. � Chocia� matka mojego ojca by�a Marank�. I matka mojej matki r�wnie�.
� Ta historia z okre�laniem charakteru... � Galt umilk� i w zamy�leniu ubija� tyto� w fajce, kt�ra ju� zd��y�a si� wypali�, grubym palcem wskazuj�cym. � Nauczy�e� si� tego od matki lub babki czy te� to tw�j w�asny pomys�?
� S�dz�, �e musia�em gdzie� o tym us�ysze� � odpowiedzia� Donal. � Ale z pewno�ci� to jest zrozumia�e... ka�dy doszed�by do takiego wniosku, gdyby pomy�la� par� minut.
� By� mo�e wi�kszo�� z nas nie my�li � o�wiadczy� Galt oschle. � Usi�d�, Donalu. Ja te� to zrobi�.
Zaj�li fotele naprzeciwko siebie. Galt od�o�y� fajk�. � A teraz pos�uchaj mnie � zacz�� cichym i powa�nym g�osem. � Jeste� jednym z najdziwniejszych m�odych ludzi, jakich spotka�em. Nie bardzo wiem, co z tob� zrobi�. Gdyby� by� moim synem, podda�bym ci� kwarantannie i wys�a� na co najmniej dziesi�� lat do domu, �eby� dojrza�, zanim wypu�ci�bym ci� mi�dzy gwiazdy... Dobrze... � Przerwa� nagle sam sobie, podnosz�c r�k� uciszaj�cym
gestem, kiedy Donal otworzy� usta. � Wiem, �e jeste� ju� m�czyzn� i nie m�g�bym ci� wys�a� nigdzie wbrew twojej woli. A tak przy okazji to odnosz� wra�enie, �e masz mo�e jedn� szans� na tysi�c, by sta� si� kim� wybitnym, i dziewi��set dziewi��dziesi�t dziewi��, �e w przeci�gu roku zostaniesz po cichu wyeliminowany z gry. Pos�uchaj, ch�opcze, co wiesz o innych �wiatach poza Dorsaj?
� C� � powiedzia� Donal. � Istnieje czterna�cie rz�d�w planetarnych, nie licz�c anarchicznych struktur na Dunninie i Coby...
� Rz�dy! � przerwa� mu Galt szorstko. � Zapomnij swoje lekcje wychowania obywatelskiego! Rz�dy w dwudziestym pi�tym wieku to tylko machina. Licz� si� ludzie, kt�rzy ni� steruj�. Projekt Blaine na Wenus; Sven Holman na Ziemi; Starszy Bright na Harmonii, na kt�r� lecimy;
bond Sayona na Kultis u Exotik�w.
� Genera� Kamal... � zacz�� Donal.
� Jest nikim! � krzykn�� Galt ostro. � Jak mo�e elektor z Dorsaj by� kim�, gdy ka�dy ma�y kanton broni zawzi�cie swojej niezale�no�ci? Nie, ja m�wi� o ludziach, kt�rzy poci�gaj� za sznurki. O tych, kt�rych ju� wymieni�em, i o innych. � Wzi�� g��boki oddech. � No i jak s�dzisz, jak� pozycj� w por�wnaniu z wymienionymi osobami zajmuje nasz magnat handlowy, ksi��� i przewodnicz�cy Rady?
� Chce pan powiedzie�, �e jest im r�wny?
� Co najmniej � o�wiadczy� Galt. � Co najmniej. Niech ci� nie zwiedzie fakt, �e podr�uje komercyjnym statkiem tylko w towarzystwie dziewczyny i Montera. Przypadkiem jest w�a�cicielem okr�tu, za�ogi, oficer�w... i po�owy pasa�er�w.
� A pan i komendant? � Donal zada� pytanie mo�e nazbyt bezpo�rednio. Rysy twarzy Galta stwardnia�y; zaraz jednak z�agodnia�y.
� S�uszne pytanie � hukn��. � Pr�buj� wzbudzi�
w tobie w�tpliwo�� co do wi�kszo�ci rzeczy, kt�re przyj��e� za oczywiste. To naturalne, jak s�dz�, �e obj��e� ni� tak�e mnie. Nie � to odpowied� na twoje pytanie � jestem pierwszym marsza�kiem Freilandii, Dorsajem, a moje zawodowe umiej�tno�ci s� do wynaj�cia i nic ponadto. Pierwszy Ko�ci� Dysydencki naj�� w�a�nie pi�� naszych lekkich jednostek, wi�c lec�, by dopilnowa� realizacji kontraktu. To skomplikowana umowa � podobnie jak wszystkie � z kt�r� wi��� si� kredyty zaci�gni�te od Cety. St�d obecno�� Williama.
� A komendant? � naciska� Donal.
� A co ma by�? � odpar� Galt. � Jest Freiland-czykiem, zawodowcem i do tego dobrym. Dla cel�w szkoleniowych obejmie na kr�tki okres pr�bny dow�dztwo jednego z pu�k�w, kiedy dolecimy na Harmoni�.
� Od jak dawna ma go pan przy sobie?
� Od oko�o dw�ch standardowych lat � odpowiedzia� Galt.
� Czy zna si� na rzeczy?
� Diabelnie dobrze � odpar� Galt. � A jak s�dzisz, dlaczego jest moim adiutantem? A poza tym, do czego zmierzasz?
� Mam w�tpliwo�� � powiedzia� Donal � i podejrzenie. � Waha� si� przez chwil�. � O �adnej z nich nie mog� si� jeszcze wypowiedzie�.
Galt roze�mia� si�.
� Zostaw to swoje mara�skie odczytywanie charakter�w cywilom � poradzi�. � B�dziesz widzia� w�a za ka�dym krzakiem. Uwierz mi na s�owo, �e Hugh jest dobrym, prawym �o�nierzem... mo�e troch� zbyt zwracaj�cym na siebie uwag�, ale to wszystko.
� Nie jestem w stanie spiera� si� z panem � mrukn�� Donal ust�puj�c. � Mia� pan w�a�nie powiedzie� co� o Williamie, kiedy panu przerwa�em.
� A tak � przypomnia� sobie Galt. Zmarszczy� brwi. �
To wszystko razem si� ��czy. Powiem kr�tko i jasno. Dziewczyna to nie tw�j interes, a William to zab�jcza pigu�ka. Zostaw ich oboje w spokoju. A je�li mog� ci co� pom�c w wyborze s�u�by...
� Dzi�kuj� bardzo � odpar� Donal. � S�dz� jednak, �e William co� mi zaproponuje. Galt wytrzeszczy� oczy.
� Do diab�a, ch�opcze! � wybuchn�� po chwili. � Sk�d ci to przysz�o do g�owy? Donal u�miechn�� si� troch� smutno.
� To kolejne z moich podejrze� � stwierdzi�. � Bez w�tpienia oparte na moim, jak pan to nazywa, mara�skim odczytywaniu charakter�w. � Wsta�. � Doceniam, �e mnie pan pr�bowa� ostrzec, sir. � Wyci�gn�� r�k�. � Czy m�g�bym jeszcze kiedy� z panem porozmawia�?
Galt r�wnie� wsta�, mechanicznie przyjmuj�c podan� d�o�.
� Kiedy tylko zechcesz � powiedzia�. � Do licha, je�li ci� rozumiem. Donal zerkn�� na niego, pora�ony nagle jak�� my�l�.
� Prosz� mi powiedzie�, sir � zapyta�. � Czy nazwa�by mnie pan... dziwnym?
� Dziwnym! � Galt niemal wybuchn��. � Dziwnym jak... � Wyobra�nia zawiod�a go. � Dlaczego pytasz?
� Zastanawia�em si� tylko � wyja�ni� Donal. � Cz�sto mnie tak nazywali. Mo�e mieli racj�.
Cofn�� r�k� z u�cisku marsza�ka i wyszed�.
NAJHMNIK III
Skr�ciwszy na korytarzu w kierunku dziobu statku Donal pozwoli� sobie na troch� smutne rozmy�lanie o tym, jak� zmor� jest odr�nia� si� od innych ludzi. S�dzi�, �e zostawi� j� ju� za sob� razem z mundurem kadeta. Wygl�da�o jednak na to, �e n