12

Szczegóły
Tytuł 12
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

12 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 12 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

12 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

tytu�: "Aladyn i czarodziejska lampa" Z cyklu: "Ba�ni 1001 nocy" W pewnym mie�cie chi�skiego cesarstwa �y� sobie biedny krawiec. Mia� syna imieniem Aladyn, kt�ry od najm�odszych lat by� urwisem i zbija� b�ki. Kiedy ch�opiec uko�czy� dziesi�ty rok �ycia, ojciec postanowi� wyuczy� go rzemios�a. By� jednak zbyt ubogi, aby go pos�a� do terminu lub do szko�y na nauk�. Wzi�� go wi�c do w�asnego warsztatu z zamiarem wyuczenia krawiectwa. Poniewa� Aladyn by� jednak wielkim nicponiem i o niczym innym nie my�la� jak tylko o �obuzowaniu si� z ch�opakami z s�siedztwa, nie potrafi� nigdy wysiedzie� ca�ego dnia w warsztacie; czeka� tylko chwili, kiedy ojciec wyjdzie co� za�atwi� lub jakiego� klienta odwiedzi�, aby czmychn�� natychmiast na ulic� i wa��sa� si� z innymi psotnymi terminatorami nie lepszymi od niego. I tak bywa�o zawsze. Aladyn rodzic�w nie s�ucha�, a ojciec smuci� si� i frasowa� z powodu przywar swego syna, a� w ko�cu zachorowa� ze zmartwienia i umar�. Aladyn jednak wcale nie my�la� o poprawie. Kiedy matka u�wiadomi�a sobie, �e m�a ju� nie ma, a syn jest wartog�owem do niczego niezdatnym, sprzeda�a warsztat i wzi�a si� do prz�dzenia, aby prac� r�k zarabia� na �ycie swoje i swego nieudanego syna. Ten za�, kiedy nie potrzebowa� si� ju� obawia� surowo�ci ojca, rozzuchwali� si� jeszcze bardziej. Ba, nawet dosz�o do tego, �e do domu wraca� ju� tylko na posi�ki i nocleg. W dniu, kiedy Aladyn sko�czy� pi�tnasty rok �ycia i bawi� si� jak zwykle na ulicy z psotnymi ch�opakami, nagle podszed� do nich derwisz* i zatrzyma� si�, aby przyjrze� si� dzieciom. Przy tym szczeg�lnie badawczo przygl�da� si� Aladynowi, mierz�c go wzrokiem od st�p do g��w. Derwisz ten pochodzi� z Mauretanii* i by� czarnoksi�nikiem, kt�ry potrafi� si�� swoich czar�w g�ry przesuwa�. By� te� w astrologii nader bieg�y. Przyjrzawszy si� dok�adnie Aladynowi, powiedzia� sam do siebie: "Oto ch�opiec, kt�rego szukam. Opu�ci�em moj� ojczyzn� po to, aby go odnale��". Potem odwo�a� jednego z ch�opc�w na stron� i zapyta�, czyim synem jest Aladyn, a ch�opiec opowiedzia� mu wszystko, co owego dotyczy�o. Wtedy derwisz podszed� do Aladyna, wzi�� go na bok i zapyta�: - Synu m�j, czy przypadkiem ojcem twym nie jest krawiec, kt�ry si� tak a tak nazywa? - Tak jest, efendi* - odpar� ch�opiec - ale m�j ojciec dawno ju� umar�. Skoro maureta�ski czarodziej to us�ysza�, porwa� Aladyna w obj�cia i zacz�� go ca�owa�, a �zy sp�ywa�y strumieniami po jego wychud�ych policzkach. Kiedy Aladyn ujrza� to dziwne zachowanie si� Mauretanina, zdziwi� si� wielce i zapyta�: - Czemu p�aczesz, efendi? I sk�d zna�e� mojego ojca? Tamten za� odpowiedzia� smutnym, za�amuj�cym si� g�osem: - Synu m�j, jak mo�esz mnie pyta� o pow�d mojego smutku, kiedy sam powiedzia�e� mi, �e ojciec tw�j, a m�j brat, ju� nie �yje. Zaiste rodzic tw�j by� moim bratem. Przyw�drowa�em z dalekiej krainy, �yj�c tylko t� jedn� nadziej�, �e brata mego tu zobacz�. Ty za� m�wisz mi o jego �mierci. Zew krwi oznajmi� mi, �e jeste� synem mego brata i rozpozna�em ci� od razu w�r�d innych ch�opc�w, chocia� tw�j ojciec, kiedy�my si� rozstawali, nie by� nawet jeszcze �onaty. Los skaza� nas na roz��k�. Przeznaczeniu bowiem nikt nie zdo�a uj��, a na to, co Allach postanowi�, nie ma rady. Po czym po�o�y� Aladynowi r�k� na ramieniu i m�wi� dalej: - Synu m�j, nie mam ju� teraz innej pociechy pr�cz ciebie, ty zast�pi� mi musisz mego zmar�ego brata, gdy� kto pozostawia potomka, ca�kowicie nie umiera. Rzek�szy to, derwisz w�o�y� r�k� do torby, wyj�� dziesi�� denar�w i wr�czy� je Aladynowi, m�wi�c: - Synu m�j, powiedz mi teraz, gdzie jest wasz dom i gdzie znajduje si� twoja matka, wdowa po moim bracie? Aladyn uj�� go wtedy za r�k� i wskaza� drog� wiod�c� do ich domu, a czarodziej na to: - Synu m�j, przyjmij te pieni�dze i oddaj je twojej matce. Pozdr�w j� ode mnie i oznajmij, �e stryj tw�j powr�ci� z dalekich kraj�w; je�li Allach pozwoli, przyjd� jutro rano do was, aby matk� tw� powita� i obejrze� dom, w kt�rym m�j brat mieszka�, oraz miejsce, gdzie znajduje si� jego mogi�a. Tedy Aladyn poca�owa� Mauretanina w r�k� i pe�en rado�ci pobieg� szybko do matki. Weso�o wszed� do izby i zawo�a�: Matko, przynosz� ci dobr� nowin�! Stryj m�j powr�ci� z dalekich kraj�w i kaza� mi ci� pozdrowi�. - Aladynie - odpar�a biedna wdowa - czy� chcesz naigrawa� si� ze mnie? O jakim stryju m�wisz? Przecie� brat mego m�a dawno ju� nie �yje! Aladyn za� na to: - Matko, jak mo�esz m�wi�, �e nie mam stryja, kiedy przecie� ten cz�owiek, kt�ry przyby�, m�wi, �e jest bratem mojego ojca? Obj�� mnie czule i uca�owa� ze �zami w oczach, i powiedzia�, abym ci o jego przybyciu doni�s�. - Aladynie - odpowiedzia�a matka - wiem, �e mia�e� kiedy� stryja, ale on dawno umar�, a nie jest mi wiadome, �eby m�� m�j mia� wi�cej braci. Na drugi dzie� rano maureta�ski czarodziej wyszed� na ulic�, aby spotka� Aladyna, gdy� zamiarem jego by�o ju� si� z nim nie rozstawa�. Podszed�szy do niego, chwyci� go za r�k�, obj�� i uca�owa�, a potem wyj�� z sakiewki dwa denary i rzek�: - Id� do twojej matki, daj jej jeszcze te dwa denary i powiedz: "M�j stryj chcia�by dzi� wiecz�r w naszym domu spo�y� posi�ek, przeto we� te pieni�dze i przygotuj smaczn� wieczerz�!" Ale przede wszystkim poka� mi teraz jeszcze raz drog� do waszego domu. - Ch�tnie to uczyni�, stryju - zawo�a� Aladyn, poszed� przodem i pokaza� dok�adnie drog� do swego domu. Potem Mauretanin po�egna� si� i odszed�, Aladyn za� poszed� do matki, opowiedzia� jej o wszystkim, daj�c owe dwa denary, i doda�: - M�j stryj �yczy sobie spo�y� u nas wieczerz�. Matka Aladyna ubra�a si� co �ywo, posz�a na bazar i kupi�a wszystko, co by�o potrzebne do wieczerzy. Potem wr�ci�a do domu i zabra�a si� do przyrz�dzania potraw, po�yczywszy od s�siad�w brakuj�ce p�miski i naczynia. A kiedy wiecz�r zapad�, rzek�a do Aladyna: - Synu m�j, wieczerza jest gotowa, mo�e jednak tw�j stryj nie zna dobrze drogi do naszego domu, przeto wyjd� mu na spotkanie. - S�ucham i jestem pos�uszny - odpar� syn. Ale kiedy tak ze sob� rozmawiali, zapukano do drzwi. Aladyn poszed� otworzy�, a przed drzwiami sta� maureta�ski czarodziej ze s�ug�, kt�ry ni�s� za nim wino i owoce. Aladyn chcia� wprowadzi� ich do izby, ale s�uga nie �mia� wej��, a wszed� tylko Mauretanin i pozdrowi� matk� Aladyna. Po czym zapyta�: - Gdzie jest miejsce, na kt�rym m�j zmar�y brat zwykle siadywa�? Tedy matka Aladyna wskaza�a miejsce, na kt�rym jej m�� za �ycia zwyk� by� siada�. Derwisz za� pad� na kolana i uca�owa� ziemi�, m�wi�c z p�aczem: - Ach, jakie� niezupe�ne jest moje szcz�cie i jak�e smutny m�j los, kiedy ci� ju� nie ma, m�j bracie, �renico mojego oka! I w ten spos�b zawodzi� i lamentowa�, a� matka Aladyna uwierzy�a, i� jest to naprawd� jej szwagier, a kiedy z ca�ego tego p�aczu i narzekania omdla�, podesz�a do niego, podnios�a z ziemi i rzek�a: - Nic ju� nie pomo�e, gdyby� si� nawet na �mier� zamartwi�. Nast�pnie poprosi�a go, aby usiad�, a kiedy to uczyni�, zacz�li gaw�dzi�, nim wniesiono st� z potrawami. - �ono mojego brata - m�wi� czarodziej - nie dziw si�, �e nie widzia�a� mnie nigdy tutaj, nawet za �ycia mojego brata. Opu�ci�em bowiem ten kraj przed czterdziestu laty i ca�y czas przebywa�em z dala od was. W�drowa�em po Indiach dalszych i bli�szych i przemierzy�em ca�� Arabi�. Potem uda�em si� do Egiptu i przez d�u�szy czas mieszka�em w jego stolicy, kt�ra zalicza si� do najwi�kszych cud�w �wiata, a w ko�cu wyjecha�em na najdalszy Zach�d i w kraju owym pozosta�em przez lat trzydzie�ci. Pewnego dnia wszak�e, o �ono mojego brata, przypomnia� mi si� kraj rodzinny i m�j umi�owany brat, kt�ry obecnie zeszed� ju� z tego �wiata, i opanowa�a mnie przemo�na t�sknota. Zacz��em p�aka� i rozpacza�, a� w ko�cu postanowi�em wyjecha� do kraju, w kt�rym si� by�em urodzi�, aby mego brata znowu zobaczy�. M�wi�em przy tym do siebie: "Cz�owiecze, za d�ugo przebywasz ju� na obczy�nie, a masz przecie tylko jednego jedynego brata. Ruszaj wi�c w drog�, aby go jeszcze zobaczy�, zanim umrzesz! Kt� bowiem zna koleje losu i zmienno�� chwili bie��cej? Allach mi�o�ciwy, za to niech Mu b�d� dzi�ki, obdarzy� ci� wielkim bogactwem, a brat tw�j, by� mo�e, �yje tam w ub�stwie i niedostatku. M�g�by� mu wi�c pom�c, a r�wnocze�nie nacieszy� si� jego widokiem". Uda�em si� przeto zaraz w drog� i przyby�em do tego miasta po d�ugich trudach i znojach, kt�re wszak�e pod �askaw� opiek� Allacha szcz�liwie znios�em. Kiedy przybywszy tu przechadza�em si� wczoraj po ulicach i ujrza�em twego syna, jak si� z r�wie�nikami bawi�, zaraz, o �ono mojego brata, serce moje zabi�o mocniej na jego widok, gdy� krew czuje poci�g do swojej krwi, a g�os mego serca przem�wi� do mnie, �e to w�a�nie on. Zapomnia�em od razu o zm�czeniu i troskach i mia�em wra�enie, �e skrzyd�a uros�y mi u ramion. Ale kiedy ch�opiec mnie powiadomi�, �e brat m�j stoi ju� przed tronem mi�osiernego Allacha, to z niezmiernego smutku i zmartwienia niemal omdla�em. Teraz wszak�e znalaz�em ju� troch� pociechy dzi�ki Aladynowi, kt�ry w moim sercu zaj�� miejsce nieboszczyka, gdy� powiedziane jest, �e kto pozostawia potomstwo, nie umiera ca�kowicie. Wypowiedziawszy te s�owa, maureta�ski czarodziej zauwa�y�, �e wzruszy� staruszk� do �ez. Zwr�ci� si� przeto teraz do Aladyna: - Synu m�j, powiedz mi, jakiego rzemios�a ci� nauczono i jaki posiadasz zaw�d? Czy nauczy�e� si� pracy, kt�ra mog�aby was oboje, ciebie i matk�, wy�ywi�? W�wczas Aladyn poczu� si� zawstydzony i zwiesi� g�ow� do ziemi, matka jego za� zawo�a�a: - Ale sk�d�e! Prawd� m�wi�c, to syn m�j nic nie umie. Takiego nicponia, jak on, jeszcze w �yciu nigdy nie widzia�am. Ca�ymi dniami w��czy si� z psotnymi r�wie�nikami z ca�ej naszej dzielnicy, kt�rzy si� w niczym od niego nie r�ni�. Jego ojciec, a tw�j brat, umar� ze zmartwienia z jego powodu. A ja z jego winy �yj� obecnie w n�dzy. Mozolnie prz�d� dniami i nocami, aby zarobi� na t� troch� chleba, kt�re oboje spo�ywamy. Zaiste taki jest m�j los, kochany szwagrze. Kln� si� na moje �ycie, �e syn m�j przychodzi do domu jedynie na posi�ki i nocleg. My�la�am nawet o tym, aby drzwi przed nim zamkn�� i nigdy mu ju� ich nie otworzy�, by wreszcie poszed� szuka� jakiego� zarobku. Jestem stara i brak mi si�, aby si� tak m�czy� i na chleb powszedni dla nas obojga zarabia�. Wielki Bo�e, czy� musz� sama my�le� o w�asnym utrzymaniu? Konieczny jest mi kto�, kto by mnie na staro�� �ywi�! W�wczas Mauretanin zwr�ci� si� do Aladyna tymi s�owy: - Jak�e� si� to dzieje, o synu mego brata, �e si� tak �le prowadzisz? To ha�ba dla ciebie! Nie godzi si� tak post�powa� ludziom naszej krwi! Masz przecie bystry rozum i jeste� dzieckiem rodzic�w ciesz�cych si� og�lnym powa�aniem. Wstyd, �e twoja matka mimo s�dziwego wieku musi jeszcze troszczy� si� o wasze utrzymanie, gdy ty jeste� ju� m�czyzn�, kt�ry powinien umie� matk� sw� wy�ywi�. Rozejrzyj si�, m�j synu, po naszym mie�cie! Jest tu, chwa�a niech b�dzie Allachowi, tylu nauczycieli jak w �adnym innym! Obierz sobie rzemios�o, kt�re ci odpowiada, abym ci� m�g� pos�a� na nauk�. Chc� ci dopom�c, na ile tylko potrafi�! Kiedy jednak Mauretanin zauwa�y�, �e Aladyn milczy i nie daje odpowiedzi, zmiarkowa�, �e ch�opiec w og�le nie kwapi si� do �adnej pracy i woli prowadzi� �ycie pr�niacze. Powiedzia� tedy do niego: - Synu mojego brata, nie chc� ci� urazi�, ale je�li nie chcesz uprawia� �adnego rzemios�a, to urz�dz� ci sklep z najkosztowniejszymi tkaninami, aby� zas�yn�� w�r�d ludzi jako bogaty kupiec szanowany w ca�ym mie�cie. Skoro Aladyn to us�ysza�, uradowa� si� wielce. Wiedzia� bowiem dobrze, �e bogaci kupcy nosz� wykwintne i zawsze �wie�e szaty. Spojrza� z wdzi�czno�ci� na Mauretanina i skin�� g�ow� na znak, �e si� zgadza. Ten za� widz�c, �e ch�opiec ma ochot� zosta� kupcem, tak m�wi� dalej: - Poniewa� widz�, �e masz ochot�, abym zrobi� z ciebie kupca i za�o�y� ci sklep, synu mojego brata, to poka�, co umiesz! Jutro, je�li Allach pozwoli, wezm� ci� ze sob� na bazar i sprawi� ci wykwintne szaty, jakie nosz� bogaci kupcy. Potem wyszukam ci sklep i wywi��� si� z danego ci s�owa. Matka Aladyna, kt�ra do tego czasu ci�gle jeszcze troch� w�tpi�a, czy Mauretanin jest rzeczywi�cie jej szwagrem, teraz us�yszawszy, �e przybysz chce naby� dla jej syna sklep, uwierzy�a, �e Mauretanin jest jej szwagrem, gdy� obcy cz�owiek nie zechcia�by przecie� jej syna tak hojnie obdarowa�. Dlatego j�a strofowa� Aladyna i przestrzega� go, aby wybi� sobie z g�owy wszelkie g�upstwa, pokaza�, co umie, i zawsze stryjowi swemu, kt�ry zast�puje mu ojca, by� pos�uszny. Po czym nakry�a st� i wnios�a wieczerz�. Wszyscy troje usiedli i zacz�li je�� i pi�, a Mauretanin z Aladynem rozprawiali o sprawach kupieckiego stanu. Kiedy wszak�e Mauretanin zauwa�y�, �e noc zapada, po�egna� si� i odszed�, obiecuj�c, �e na drugi dzie� powr�ci, aby wraz z Aladynem p�j�� na bazar i sprawi� mu wykwintne kupieckie szaty. Nazajutrz rano zapuka� te� bardzo wcze�nie do drzwi. Matka Aladyna zerwa�a si� z pos�ania i poprosi�a go do izby. Czarodziej jednak nie chcia� wej��, tylko wywo�a� Aladyna, aby wraz z nim uda� si� na bazar. Tam wst�pili do sukiennika, u kt�rego by�y wystawione na sprzeda� przer�ne stroje. Mauretanin za��da� gotowego ubrania najwy�szej jako�ci. Kiedy za� kupiec przyni�s� kilka pi�knie skrojonych i uszytych stroj�w, stryj zwr�ci� si� do bratanka: - Wybierz, co ci si� najbardziej podoba! Ch�opiec nie posiada� si� z rado�ci, widz�c, �e stryj pozostawia mu wyb�r, i dobra� sobie wed�ug w�asnego gustu szaty, kt�re mu si� najbardziej podoba�y. Mauretanin nie targuj�c si� zap�aci� kupcowi ��dan� cen� i zaprowadzi� Aladyna do �a�ni. Wyk�pawszy si� opu�cili izb� �aziebn� i wypili sorbet* na wielkiej sali, po czym Aladyn wes� i radosny wdzia� nowo nabyty str�j, pokaza� si� stryjowi i z wdzi�czno�ci za jego dobro� poca�owa� go w r�k�. Z �a�ni udali si� na bazar do bogatych kupc�w. Stryj oprowadzi� bratanka po ca�ym bazarze, t�umacz�c, jak si� odbywa handel, a potem rzek�: - Teraz, m�j synu, godzi si�, aby� nawi�za� z tymi lud�mi stosunki, zw�aszcza z najbogatszymi spo�r�d nich, aby nauczy� si� od nich sztuki handlowania, bo przecie� to ma by� tw�j przysz�y zaw�d. Nast�pnie pokazawszy mu ca�e miasto, meczety, ogrody i wszelkie godne widzenia osobliwo�ci, przywi�d� go do karawanseraju, gdzie sam mieszka�, i zaprosi� na uczt� kilku zamo�nych kupc�w, kt�rzy r�wnie� tam si� zatrzymali. Kiedy zaproszeni przyszli, Mauretanin opowiedzia� im, �e ch�opiec, kt�ry z nim przyszed�, jest synem jego zmar�ego brata i nazywa si� Aladyn. Zjad�szy i wypiwszy odprowadzi� Aladyna do domu matki. Skoro ta ujrza�a syna, kt�ry robi� teraz wra�enie bogatego kupca, nie posiada�a si� z rado�ci i w oczach jej ukaza�y si� �zy szcz�cia. Dzi�kowa�a swemu szwagrowi z Mauretanii za jego dobro�, m�wi�c: - Nie mog� wprost znale�� odpowiednich s��w, aby ci podzi�kowa�, kochany szwagrze, nawet gdybym przez ca�� reszt� mojego �ycia ci dzi�kowa�a i wielbi�a ci� za te wszystkie dobrodziejstwa, jakie� memu synowi wy�wiadczy�. Zanosz� mod�y do Allacha, aby ci� strzeg� i od wszelkich nieszcz�� uchroni�, �eby obdarzy� ci� d�ugim �yciem, by� m�g� tego sierot� otoczy� opieku�czym skrzyd�em, a on powinien ci by� zawsze pos�usznym i uleg�ym. - �ono mojego brata - odpar� Mauretanin - Aladyn jest ju� tak doros�y i rozs�dny, �e potrafi zast�pi� swego ojca i stanie si� ukojeniem dla twoich �ez. Ale jest mi bardzo przykro, �e nie mog� od razu jutro ofiarowa� mu sklepu, poniewa� to pi�tek i wszyscy kupcy po nabo�e�stwie w meczecie wylegn� za miasto. Je�li jednak Allach pozwoli, uczyni� z jego pomoc� w sobot� to co zamierzam. Jutro te� do was przyjd�, aby wzi�� ze sob� Aladyna i pokaza� mu po�o�one za miastem ogrody i parki. Tam spotka odpowiednich ludzi: bogatych kupc�w i wykwintne towarzystwo, kt�re si� tam zwykle udaje na przechadzk�. Na drugi dzie� Mauretanin przyszed� znowu do domu krawca i zapuka� do drzwi. Aladyn tej nocy nie zmru�y� oka, rozpami�tuj�c wszystkie te przyjemno�ci, kt�rych poprzedniego dnia dzi�ki swemu stryjowi zazna�, i nie mog�c si� doczeka� �witu, kiedy stryj mia� znowu po niego przyj��, aby mu pokaza� ogrody i parki. Skoro wi�c tylko us�ysza� pukanie, skoczy� szybki jak iskra, otworzy� na o�cie� drzwi i ujrza� przed sob� przybysza z dalekich kraj�w. Ten obj�� go i uca�owa�, po czym wyszli razem na miasto. - Synu mego brata - rzek� Mauretanin - dzisiaj poka�� ci co�, czego jeszcze nigdy w �yciu nie widzia�e�. Przy tym u�miechn�� si� do ch�opca i zach�ca� przyjacielskimi s�owy. Tak gaw�dz�c wyszli poza bramy miasta. Ogl�dali rozleg�e parki i podziwiali wznosz�ce si� wysoko pa�ace. Mauretanin za� zatrzymywa� si� raz po raz i pyta�: - Podoba ci si�, Aladynie? A ch�opcu wydawa�o si�, �e szcz�cie dodaje mu skrzyde�. Patrzy� bowiem na rzeczy, kt�rych nigdy jeszcze w �yciu nie widzia�. I tak szli coraz dalej, a� poczuli zm�czenie. Weszli do olbrzymiego ogrodu, kt�ry napawa� wspania�ymi widokami ich oczy, a pi�kno�� jego radowa�a im serca. Fontanny bi�y do g�ry w�r�d kwiecia, tryskaj�c srebrzystymi strumieniami z paszcz lw�w odlanych ze z�oto��tego mosi�dzu. Usiedli przy stoj�cym tam marmurowym stole, aby odpocz��. Aladyn uszcz�liwiony i pe�en rado�ci zacz�� �artowa� i przekomarza� si� z Mauretaninem, jak gdyby ten naprawd� by� jego stryjem. Ten za� rozwi�za� pas, wyci�gn�� spod niego torb�, w kt�rej by� chleb i owoce, i powiedzia�: - Synu mego brata, zapewne jeste� ju� g�odny, we� i jedz. Ch�opiec zabra� si� zaraz do jedzenia, a Mauretanin jad� razem z nim. I tak odpoczywali w weselu i spokoju ducha. Potem Mauretanin rzek�: - Synu mojego brata, kiedy odpoczniesz, pow�drujemy dalej. Aladyn wsta� natychmiast i pow�drowali od ogrodu do ogrodu, a� min�li wszystkie i stan�li przed wysok� g�r�. Aladyn, kt�ry dot�d nigdy jeszcze miasta nie opuszcza� i w ci�gu swego �ycia jeszcze tak dalekiej drogi nie odby�, rzek�: - Stryju, powiedz, dok�d idziemy, bo przecie� pozostawili�my ju� wszystkie podmiejskie ogrody poza sob� i stoimy u st�p wysokiej g�ry! A je�li droga jest jeszcze daleka, to nie mam ju� si� i�� dalej, os�ab�em bowiem ze zm�czenia. Wracajmy do miasta! - M�j synu - odpar� Mauretanin - t�dy prowadzi nasza droga, a ogrody si� jeszcze nie sko�czy�y. Zwiedzimy teraz ogr�d, jakiego nawet kr�lowie nie posiadaj�. Wszystkie, kt�re�my dotychczas zwiedzali, s� niczym w por�wnaniu z tamtym. Musisz wi�c przem�c zm�czenie i i�� dalej. Jeste� przecie, dzi�ki niech b�d� Allachowi, niemal doros�ym m�czyzn�. Po czym Mauretanin zacz�� przymilnymi s�owy odwraca� uwag� ch�opca od zm�czenia, opowiadaj�c mu przedziwne opowie�ci, prawdziwe i zmy�lone, a� doszli do owego miejsca, kt�re by�o celem przybycia maureta�skiego czarodzieja z dalekiego Zachodu do chi�skiego cesarstwa. A kiedy w owo miejsce przybyli, powiedzia� do Aladyna: - Synu mojego brata, usi�d� i wypocznij, gdy� oto jest miejsce, kt�rego�my szukali. Je�li Allach pozwoli, poka�� ci teraz cudowne rzeczy, jakich jeszcze �aden cz�owiek na tym �wiecie nie ogl�da�. Nikt nie mia� mo�no�ci ujrze� tego, co ty ujrzysz. I tak m�wi� dalej do Aladyna: - Nazbieraj troch� ga��zi i chrustu, mo�liwie jak najsuchszego, aby�my mogli rozpali� ognisko. Potem, o synu mego brata, co� ci poka��, ale na razie o nic nie pytaj, dowiesz si� wszystkiego, gdy nadejdzie po temu pora. Skoro Aladyn to us�ysza�, zapomnia� o zm�czeniu, zerwa� si� z miejsca i zacz�� zbiera� suche ga��zie i chrust, a� Mauretanin powiedzia�: - Wystarczy, kochany bratanku! Nast�pnie wydosta� z torby szkatu�k�, otworzy� j� i wyj�� z niej szczypt� kadzid�a. Kadzi�, czyni� gus�a, wypowiada� zakl�cia i mrucza� jakie� niezrozumia�e wyrazy. Natychmiast zrobi�o si� ciemno, rozleg� si� grzmot, ziemia zadr�a�a i rozwar�a si�, tak �e Aladyn przestraszy� si� wielce i w swym przera�eniu chcia� ucieka�. Maureta�ski czarodziej to zauwa�y� i wpad� w gwa�towny gniew, poniewa� wiedzia�, i� ca�y jego wysi�ek bez pomocy Aladyna na nic si� nie zda. Skarb bowiem, kt�rego tu szuka�, mia� objawi� si� jedynie Aladynowi. Widz�c wi�c, �e ch�opiec chce ucieka�, czarodziej podni�s� r�k� i uderzy� go tak mocno w twarz, �e omal nie wybi� mu z�b�w. Ch�opiec osun�� si� zemdlony na ziemi�, ale po kr�tkiej chwili dzi�ki czarom Mauretanina odzyska� przytomno�� i zacz�� szlocha� wo�aj�c: - Kochany stryju, czym�e zas�u�y�em na takie uderzenie? Czarodziej j�� go uspokaja�, przemawiaj�c do� �agodnie: - Synu m�j, chc� zrobi� z ciebie doros�ego m�czyzn�, przeto nie sprzeciwiaj mi si�, jako �e jestem twoim stryjem, kt�ry zast�puje ci ojca. B�d� mi pos�uszny we wszystkim, co ci rozka��, a po kr�tkiej chwili zapomnisz o ca�ej tej udr�ce, kiedy ujrzysz zachwycaj�ce rzeczy. W tym miejscu, gdzie ziemia si� przed czarodziejem rozwar�a, ukaza�a si� marmurowa p�yta, do kt�rej przymocowany by� mosi�ny uchwyt. Mauretanin zwr�ci� si� do ch�opca nast�puj�cymi s�owy: - Kiedy uczynisz, co ci ka��, b�dziesz bogatszy ni� wszyscy kr�lowie tego �wiata. Tylko dlatego, synu m�j, pozwoli�em sobie ci� uderzy�. Jest tu bowiem ukryty wielki skarb, kt�ry jedynie na d�wi�k twego imienia mo�e si� objawi�, a ty chcia�e� to miejsce opu�ci� i uciec. Ale teraz uwa�aj! Patrz, jak ziemia, ulegaj�c mojej czarnoksi�skiej sile rozwar�a si� na d�wi�k zakl�cia! A potem m�wi� dalej do Aladyna: - Uwa�aj i patrz! Tam pod p�yt�, do kt�rej przymocowany jest mosi�ny uchwyt, le�y skarb, o kt�rym ci m�wi�em. Ujmij r�k� uchwyt i podnie� p�yt� do g�ry, gdy� �adnemu innemu cz�owiekowi poza tob� nie dane jest tej p�yty poruszy�. Tylko ty mo�esz w pieczarze ze skarbami bezpiecznie stop� postawi�, albowiem wszystko jest tam dla ciebie przeznaczone. Ale powiniene� mnie s�ucha� i wykonywa� dok�adnie wszystko, co ci polec�. Nie wolno ci pomin�� ani sylaby z moich s��w. A wszystko to, synu m�j, dzieje si� dla twojego dobra. Skarb ten bowiem jest niezmierny i �aden kr�l na �wiecie podobnego nie posiada. A nale�y on tylko do ciebie i... do mnie. Biedny ch�opiec zapomnia� o zm�czeniu, b�lu i �zach. Urzeczony bowiem s�owami Mauretanina cieszy� si� i radowa�, �e posi�dzie takie skarby, jakich �aden kr�l nie posiada. Rzek� wi�c do stryja: - Rozkazuj mi, co zechcesz, a ja b�d� ci pos�uszny. - Ach, synu mojego brata - odpar� czarodziej - mi�uj� ci� jak w�asne dziecko, a mo�e jeszcze wi�cej, gdy� poza tob�, moim bratankiem, nie mam ju� nikogo na �wiecie. Ty b�dziesz moim dziedzicem i nast�pc�! M�wi�c to podszed� do Aladyna, uca�owa� go i ci�gn�� dalej: - Bo i dla kog� tak si� trudz�, m�j synu? Jedynie dla ciebie, aby zrobi� z ciebie mo�nego i bogatego cz�owieka. Dlatego ty powiniene� dok�adnie wykonywa� ka�de moje polecenie. Podejd� teraz do tej p�yty i podnie� j� do g�ry! Aladyn za� na to: - Stryju, ta p�yta jest chyba za ci�ka na moje si�y, nie zdo�am sam jej ud�wign��. Chod� i pom� mi przy jej podnoszeniu. Nie jestem bowiem jeszcze doros�y. - Kochany bratanku - odpar� Mauretanin - niczego nie osi�gniemy, je�li ja przy�o�� do tego r�ki, i wtedy ca�y nasz wysi�ek p�jdzie na marne. Tylko ty jeden powiniene� uj�� uchwyt i unie�� p�yt� do g�ry, tylko za dotkni�ciem twej r�ki podniesie si� ona z �atwo�ci�. M�wi�em ci, �e nikomu poza tob� nie wolno uchwytu tego dotkn��. A kiedy to uczynisz, wym�w swoje imi� oraz imiona ojca i matki, a w�wczas p�yta stanie si� tak lekka, �e nie poczujesz jej ci�aru. Tedy Aladyn zebra� wszystkie si�y, powzi�� mocne postanowienie i uczyni� tak, jak mu Mauretanin rozkaza�. P�yta podnios�a si� natychmiast, a on odrzuci� j� na bok. Odrzuciwszy p�yt� zamykaj�c� wej�cie do pieczary, ujrza� podziemny korytarz, do kt�rego wiod�y w d� schody o dwunastu stopniach. Czarodziej za� poucza� go dalej: - Aladynie, uwa�aj i r�b wszystko dok�adnie tak, jak ci powiem, niczego nie pomijaj�c. Zejd� po tych schodach, zachowuj�c wielk� ostro�no��, i id� korytarzem, a� dojdziesz do jego ko�ca. Tam zobaczysz budynek podzielony na cztery sale. W ka�dej z nich ujrzysz po cztery z�ote dzbany i wiele innych przedmiot�w ze szczerego z�ota i srebra, ale strze� si�, aby� niczego nie dotkn�� i nie bra� do r�ki. Id� tak ostro�nie, �eby� nawet krajem twych szat o skarby te i �ciany si� nie otar�! Je�li post�pisz inaczej, zostaniesz natychmiast zakl�ty w czarny kamie�. W czwartej sali znajdziesz drzwi. Otw�rz je wymawiaj�c te same imiona, kt�re wypowiedzia�e� podnosz�c p�yt�, i wyjd� tymi drzwiami! Znajdziesz si� w cudownym ogrodzie, w�r�d pi�knych drzew obwieszonych wspania�ymi owocami. Id� dalej tym ogrodem, a� zobaczysz wej�cie do jeszcze jednej sali, do kt�rej prowadz� w d� schody o trzydziestu stopniach. Dopiero w tej sali wolno ci b�dzie wszystko obejrze�. Skoro si� tam znajdziesz, ujrzysz lamp� zwisaj�c� z pu�apu. We� j�, wylej z niej oliw� i ukryj lamp� w zanadrzu. Nie turbuj si� przy tym o swoje szaty, gdy� ta oliwa nie brudzi. Kiedy potem b�dziesz stamt�d wraca�, mo�esz po drodze nazrywa� owoc�w z drzew, ile zechcesz, gdy� wszystko to b�dzie nale�a�o do ciebie. Wypowiedziawszy te s�owa, Mauretanin zdj�� pier�cie� z palca i w�o�y� go na palec Aladyna, m�wi�c: - Synu m�j, pier�cie� ten uchroni ci� od wszelkich nieszcz�� i niebezpiecze�stw, kt�re mog�yby ci zagra�a�, ale pod tym jednym warunkiem, �e zapami�tasz wszystko, co ci powiedzia�em. A teraz ruszaj, wyt� wszystkie si�y i rozpal p�omie� twojej odwagi! Nie l�kaj si�, nie jeste� ju� dzieckiem. Dzi�ki twej odwadze za� staniesz si� od razu najbogatszym cz�owiekiem na ca�ym �wiecie. Aladyn zszed� pos�usznie do podziemnego korytarza i ujrza� budynek podzielony na cztery sale. W ka�dej sali by�o po cztery dzbany, ale omin�� je, jak Mauretanin mu kaza�, zachowuj�c najwi�ksz� ostro�no��. Po czym znalaz� si� w ogrodzie w�r�d pi�knych drzew, obwieszonych wspania�ymi owocami, a przeszed�szy przez ten ogr�d dotar� do ostatniej sali. Szybko zbieg� po trzydziestu stopniach na d� i zobaczy� zwisaj�c� z pu�apu lamp�. Zgasi� j�, wyla� z niej oliw� i schowa� lamp� w zanadrzu. Potem powr�ci� t� sam� drog� do ogrodu i zacz�� ogl�da� drzewa. Siedzia�y na nich r�nobarwne ptaki, kt�re cudownym �piewem wielbi�y wszechmog�cego Allacha, a kt�rych, kiedy pierwszy raz szed� przez ogr�d, wcale nie zauwa�y�. Z drzew zamiast owoc�w zwisa�y grona szlachetnych kamieni, ka�dy innego kszta�tu i barwy, zielone, bia�e, ��te i czerwone. Od kamieni tych bi� blask ja�niejszy ni� s�oneczne �wiat�o w pogodne przedpo�udnie. Ka�dy z kamieni przewy�sza� wielko�ci� wszystkie widziane przeze� dot�d klejnoty. �aden kr�l na ca�ym �wiecie nie mia� i nie ma ani jednego takiego kamienia, a nawet mniejszego o po�ow� ni� z nich najmniejszy. Aladyn jeszcze nigdy w �yciu takich dziw�w nie widzia�, i z pocz�tku pr�bowa� kosztowa� ich, ale gdy si� przekona�, �e s� twarde, rozgniewa� si�, �e nie mo�e si� nimi jak zwyk�ymi owocami nasyci�, i rzek� do siebie: "Nazrywam tych szklanych kulek i b�d� si� nimi w domu bawi�". Zerwa� ich wi�c ca�e mn�stwo i ponapycha� nimi wszystkie kieszenie, a nawet zdj�� pas, zawin�� we� jeszcze troch� kamieni i znowu si� nim opasa�. W ko�cu jednak ze strachu przed stryjem przebieg� szybko przez wszystkie cztery sale oraz podziemny korytarz. Na z�ote dzbany nie rzuci� nawet okiem, cho� teraz by�o mu ju� wolno co� z nich zabra�. Nast�pnie wspi�� si� po schodach do wyj�cia z pieczary, tak �e zosta� mu ju� tylko jeden ostatni stopie�, znacznie wy�szy od innych. Na ten stopie� nie m�g� ju� jednak wej��, gdy� by� zbytnio swoimi �upami obci��ony, zawo�a� wi�c do Mauretanina: - Stryju, podaj mi r�k� i dopom� wyj��! - Synu m�j - odpar� tamten - daj mi lamp�, bo to ona na pewno tak ci ci��y! Aladyn na to: - Stryju, lampa nie jest wcale ci�ka, podaj mi r�k�, a kiedy b�d� na g�rze, to ci lamp� oddam. Czarodziej wszak�e chcia� od razu dosta� lamp� do r�k, przeto zacz�� na Aladyna nalega�, aby mu j� natychmiast wr�czy�. Ch�opak mia� jednak lamp� g��boko ukryt� w zanadrzu pod wszystkimi drogimi kamieniami, nie m�g� wi�c jej r�k� dosi�gn��. W�wczas z�o�� czarodzieja zmieni�a si� w straszn� w�ciek�o��, bo zrozumia�, �e nie uda mu si� osi�gn�� swego celu. Ze z�o�ci tej j�� znowu czyni� gus�a, szepta� zakl�cia i rzuca� kadzid�o do ognia. Marmurowa p�yta nagle opad�a, zamykaj�c wyj�cie z korytarza, a ziemia zawar�a si� nad ni�. Aladyn za� zosta� pod ziemi� i nie m�g� wydosta� si� na powierzchni�. By�o bowiem tak: maureta�ski czarodziej nie by� oczywi�cie �adnym stryjem Aladyna, a pochodzi� z najdalszych kra�c�w Afryki. Od wczesnej m�odo�ci uczy� si� guse� i czarnoksi�stwa od z�ych duch�w, gdy� owa cz�� Afryki s�ynie z takich nieczystych si�. W trakcie tych, trwaj�cych czterdzie�ci lat, nauk czarnoksi�skich dowiedzia� si� pewnego dnia, i� daleko stamt�d w cesarstwie chi�skim le�y miasto el-Kalas. Tam ukryty jest ogromny skarb, jakiego �aden kr�l na ca�ym �wiecie nie posiada. Najcenniejsz� cz�stk� tego skarbu jest czarodziejska lampa. Kto ni� zaw�adnie, temu �aden cz�owiek nie dor�wna bogactwem i pot�g�. Mauretanin j�� tedy zg��bia� dalej tajemn� wiedz� i odkry�, �e skarb �w mo�e by� podj�ty jedynie przez pewnego ch�opca, kt�ry zwie si� Aladyn i pochodzi z ubogiego stanu, oraz �e ch�opiec ten mieszka w tym samym mie�cie. Przeto czarodziej przygotowa� si� zaraz do podr�y i wyruszy� niezw�ocznie do Chin, jake�my to ju� wy�ej opowiedzieli. Po czym odnalaz� Aladyna, uda�, �e jest jego stryjem, i przeprowadzi� ca�y sw�j podst�pny plan, aby za jego po�rednictwem wej�� w posiadanie czarodziejskiej lampy. Kiedy wszak�e wszelkie wysi�ki i nadzieje okaza�y si� p�onne, postanowi� Aladyna zg�adzi�. Czarnoksi�sk� moc� nakry� go ziemi�, kt�ra si� by�a na chwil� rozwar�a, i czeka� na jego �mier�. Ale kto �yje, tego nie mo�na uwa�a� za umar�ego. Zostawmy teraz czarodzieja, kt�ry uda� si� z powrotem do Afryki, i zobaczmy, co si� z Aladynem sta�o. Kiedy si� ziemia nad nim zawar�a, zacz�� wzywa� na ratunek Mauretanina, kt�rego wci�� jeszcze uwa�a� za swego stryja, aby go z podziemnego korytarza wyprowadzi� na powierzchni�. Poniewa� jednak nikt na jego wo�anie nie odpowiada�, Aladyn zrozumia�, �e Mauretanin post�pi� z nim niecnie i �e nie jest wcale bratem jego ojca, lecz szalbierczym czarnoksi�nikiem. J�� tedy lamentowa� i p�aka� nad swym nieszcz�ciem. Po kr�tkiej chwili atoli opanowa� si� i zeszed� znowu po schodach na d�, aby zobaczy�, czy Allach mi�o�ciwy mu nie dopomo�e, wskazuj�c jakie� inne wyj�cie. Rzuca� si� to w prawo, to w lewo, ale nie znajdowa� nic pr�cz ciemno�ci i zimnych �cian, kt�re go otacza�y. Maureta�ski czarodziej bowiem pozamyka� wszystkie drzwi, a nawet wyj�cie do ogrodu, w kt�rym Aladyn by� uprzednio, aby nie pozostawi� mu �adnego sposobu wydostania si� na powierzchni� ziemi i i skaza� go na g�odow� �mier�. Przypomnijmy sobie jednak, �e kiedy wysy�a� Aladyna na d� do podziemnego korytarza, da� mu amulet* w postaci pier�cienia m�wi�c: "Pier�cie� ten ocali ci�, kiedy bieda ci� przyci�nie lub kiedy spotka ci� jaki� nieszcz�liwy przypadek. Oddali on od ciebie wszelkie niebezpiecze�stwa i dopomo�e ci niezale�nie od tego, gdzie b�dziesz". Kiedy Aladyn tak siedzia� w ciemno�ci i nad swoim nieszcz�ciem medytowa� i p�aka�, bo zw�tpi� ju� o ocaleniu i opanowa�a go bezdenna rozpacz, zacz�� z bezmiaru swego strapienia za�amywa� r�ce, jak czyni� to �a�obnicy. A gdy je tak za�amywa�, zdarzy�o si�, �e d�o� jego bezwiednie dotkn�a amuletu. I oto momentalnie zjawi� si� przed nim us�u�ny d�inn i przem�wi�: - Przyby�em, aby ci s�u�y� jako tw�j niewolnik. ��daj, czego chcesz, a ja spe�ni� to, gdy� jestem s�ug� ka�dego, kto posiada ten pier�cie�, dawn� w�asno�� by�ego mojego pana. Aladyn spojrza� na zjaw� i zrazu zl�k� si�, ale kiedy us�ysza�, co d�inn m�wi, odwaga mu wr�ci�a i przypomnia� sobie s�owa Mauretanina, kiedy mu pier�cie� wr�cza�. Ucieszy� si� tedy wielce i rzek� �mia�o do d�inna: - S�ugo pier�cienia, ��dam, aby� natychmiast wyni�s� mnie st�d na powierzchni� ziemi. Zaledwie zd��y� wypowiedzie� te s�owa, jak ziemia si� rozwar�a i Aladyn znalaz� si� zn�w przed wej�ciem do pieczary ze skarbami. Sp�dzi� jednak ca�e trzy dni w ciemno�ciach, wi�c kiedy poczu�, �e jest zn�w na �wie�ym powietrzu, a �wiat�o dzienne i promienie s�oneczne dotykaj� jego oblicza, nie m�g� od razu otworzy� oczu. Uchyla� je i znowu przymyka�, a� przyzwyczai� si� do �wiat�a. Nie posiada� si� ze szcz�cia, i� jest znowu na powierzchni ziemi, ale dziwi� si� nie widz�c w og�le zej�cia do pieczary, kt�rym by� zszed�. Zdziwienie jego stawa�o si� coraz wi�ksze i przez chwil� ju� nawet my�la�, �e znalaz� si� w zupe�nie innym miejscu. Dopiero kiedy odnalaz� �lady ogniska, gdzie maureta�ski czarodziej kadzi� i czyni� gus�a, Aladyn przekona� si�, �e to wszystko tutaj si� dzia�o. Potem rozejrza� si� na prawo i na lewo i zobaczy� dalej ogrody. Spojrza� na drog� i pozna�, �e to ta sama, po kt�rej tu przyszed�. Podzi�kowa� wi�c Allachowi za ocalenie, zw�aszcza �e sam by� ju� w nie zw�tpi�. Znan� mu ju� drog� wr�ci� do miasta i wkr�tce dotar� do domu matki. Kiedy wszak�e wszed� do izby i ujrza� matk�, osun�� si� na ziemi� omdla�y z nag�ej rado�ci oraz wycie�czenia i g�odu. Matka od czasu rozstania si� z synem smuci�a si� wielce. Ujrzawszy wchodz�cego Aladyna, nie posiada�a si� z rado�ci, ale rado�� ta zmieni�a si� w smutek, kiedy syn pad� zemdlony na ziemi�. Z najwy�sz� troskliwo�ci� podbieg�a zaraz do niego, spryska�a mu twarz r�an� wod� i po�pieszy�a do s�siad�w po trze�wi�ce sole, aby go nimi ocuci�. Kiedy Aladyn odzyska� przytomno��, poprosi� zaraz matk�, aby mu da�a co� do zjedzenia. Matka pocz�stowa�a go tym, co by�o w domu, i powiedzia�a: - Podjedz sobie, synku, i rozpog�d� twoje oblicze, a kiedy odpoczniesz, opowiesz mi, co prze�y�e� i co ci si� przytrafi�o. Na razie nie chc� ci� o nic pyta�, moje dziecko, gdy� jeste� zbyt wyczerpany. Aladyn za� jad�, pi� i ca�kiem si� rozweseli�, a wr�ciwszy nieco do si� powiedzia�: - Wielk� ponosisz win�, matko, �e pozwoli�a� mi i�� z tym przekl�tym �otrem, kt�ry mia� wzgl�dem mnie z�e zamiary i chcia� mnie zabi�. Wiedz, �e patrzy�em �mierci w oczy z winy tego nikczemnego cz�owieka, kt�rego ty uzna�a� za mojego stryja! Zaiste ju� bym dawno nie �y�, gdyby wspania�omy�lny Allach mnie nie ocali�. My oboje, matko, ty i ja, zostali�my przez tego cz�owieka haniebnie oszukani. Ot� cz�owiek ten okaza� si� maureta�skim czarnoksi�nikiem, przekl�tym szalbierzem, chytrym oszustem i nikczemnym ob�udnikiem. My�l�, �e nawet mieszka�cy piek�a nie s� od niego gorsi. Niech Allach zniszczy go wraz z jego wszystkimi ksi�gami! Pos�uchaj teraz, kochana matko, co ten przekl�tnik uczyni�. Przypomnij sobie, jak k�ama� i jak mi z�ote g�ry obiecywa�, m�wi�c, �e pragnie tylko mojego dobra! Przypomnij sobie dowody mi�o�ci, jakie mi okazywa�, i zwa�, �e czyni� to tylko jedynie po to, aby sw�j w�asny cel osi�gn��. A celem tym by�o pozbawi� mnie �ycia. Po czym Aladyn opowiedzia� matce po kolei wszystko, co prze�y�, wylewaj�c przy tym �zy rado�ci z powodu swego ocalenia. Wyci�gn�� lamp� z zanadrza i pokaza� j� staruszce. Da� jej r�wnie� do obejrzenia wszystkie szlachetne kamienie, kt�re z ogrodu przyni�s�. By�o tego dwie du�e sakwy klejnot�w, jakich �aden kr�l na tym �wiecie nie posiada�. Aladyn wszak�e nie zna� si� na ich warto�ci i nadal my�la�, �e to szkie�ka i kryszta�y. Potem opowiedziawszy wszystko do ko�ca, zacz�� ur�ga� Mauretaninowi z sercem wezbranym gniewem, wo�aj�c: - To nikczemny, pod�y i okrutny czarodziej! Ma kamienne serce, pozbawione ludzkich uczu�! To ob�udny oszust, nie znaj�cy lito�ci i mi�osierdzia!. Skoro matka Aladyna dowiedzia�a si� o wszystkim, co maureta�ski czarodziej uczyni�, zawo�a�a: - Zaprawd�, m�j synu, to musia� by� giaur*, ale Allach by� �askaw i uratowa� ci� od matactw i oszustw tego przekl�tnika, kt�rego ja rzeczywi�cie uwa�a�am za twojego stryja. Poniewa� Aladyn przez trzy doby nie zmru�y� oka, chcia� teraz odpocz��, po�o�y� si� wi�c i od razu zasn�� kamiennym snem, a wkr�tce potem i jego matka uda�a si� na spoczynek. Ch�opiec spa� bez przerwy i obudzi� si� dopiero drugiego dnia w po�udnie, a skoro tylko otworzy� oczy, za��da� od razu jedzenia. Ale matka rzek�a do niego: - Kochany synu, nie mam ju� nic do jedzenia. Wczoraj spo�y�e� wszystko, co by�o w domu. Poczekaj jednak chwilk�, mam tu troch� gotowej prz�dzy, zanios� j� na bazar i sprzedam, aby kupi� za to co� dla ciebie do zjedzenia. - Matko - zawo�a� Aladyn - zachowaj swoj� prz�dz� i nie sprzedawaj jej, ale podaj mi lamp�, kt�r� przynios�em! Zanios� j� na bazar i sprzedam, a z uzyskanych pieni�dzy kupi� co�, aby�my si� mogli oboje posili�. Tusz�, �e za lamp� uzyskam wi�ksz� sum� ni� ty za twoj� prz�dz�. Tedy matka wr�czy�a synowi lamp�, lecz zauwa�ywszy, �e by�a zakopcona, powiedzia�a: - Lampa jest brudna, wi�c obmyj� j� i wyczyszcz�, aby uzyska� lepsz� cen�. Po czym wzi�a troch� piasku do r�ki i zacz�a nim lamp� pociera�. Ale skoro jej tylko dotkn�a, ukaza� si� przed nim d�inn o strasznym wygl�dzie i szerokich barach, przypominaj�cy olbrzym�w, kt�rzy �yli w zamierzch�ych czasach. - Powiedz, pani, czego ��dasz - rzek� - a spe�ni� ka�de twoje �yczenie, jestem bowiem s�ug� tego, kto posiada t� czarodziejsk� lamp�. Staruszce strach odebra� mow� na widok tak okropnej postaci. Osun�a si� zemdlona na ziemi�. Aladyn sta� troch� z boku, a poniewa� widzia� ju� podobnego d�inna, kt�ry s�u�y ka�demu, kto posiada czarodziejski pier�cie�, wzi�� lamp� z r�k matczynych i zawo�a�: - S�ugo lampy, jestem g�odny i �ycz� sobie, aby� mi przyni�s� co� do jedzenia, ale koniecznie co� dobrego i niepowszedniego. D�inn znik� na kr�tk� chwil�, a potem przyni�s� wielki, drogocenny st� ze szczerego srebra, na kt�rym sta�o dwana�cie z�otych p�misk�w z przer�nymi smakowitymi potrawami, dwa srebrne puchary, dwie flasze z klarownym starym winem, a do tego chleb bielszy od �niegu. Wszystko to d�inn postawi� przed Aladynem i znik�. Wtedy ch�opiec spryska� r�an� wod� twarz matki i poda� jej wonne trze�wi�ce sole do w�chania. Kiedy za� odzyska�a przytomno��, tak do niej rzecze: - Zjedzmy, matko, te potrawy, kt�re Allach darowa� nam raczy�. Kiedy matka Aladyna zobaczy�a wielki srebrny st�, zdumia�a si� wielce i powiedzia�a do syna: - Kt� jest tym szczodrym dobroczy�c�, kt�ry ulitowa� si� nad naszym g�odem i ub�stwem? Winni�my mu wdzi�czno�� za jego dobro�. A mo�e to sam su�tan us�ysza� o naszej biedzie i niedostatku i przys�a� nam taki upominek? - Droga matko - odpar� Aladyn - nie czas na pytania, ale zabierzmy si� do jedzenia, gdy� jeste�my oboje g�odni. Usiedli wi�c przy srebrnym stole i zacz�li zajada�. Poniewa� matka Aladyna nigdy jeszcze w swym d�ugim �yciu nie pr�bowa�a tak smacznych potraw, spo�ywa�a je z wielkim apetytem. Aladyn by� r�wnie� zg�odnia�y i poch�ania� �ar�ocznie smakowite jad�o, jakie zwykli je�� tylko kr�lowie. Nie wiedzieli przy tym oboje, co jest cenniejsze: jad�o czy st�, na kt�rym sta�o. Kiedy ju� zjedli do syta, pozosta�o im jeszcze na wieczerz�, a nawet na drugi dzie�. Po jedzeniu umyli r�ce i usiedli, aby sobie pogaw�dzi�. - M�j synu - rzek�a matka - opowiedz mi, jak to z tym d�innem by�o? Aladyn powt�rzy� jej swoj� rozmow� z d�innem, kiedy ona le�a�a zemdlona na ziemi. Matka nie mog�a si� nadziwi� i powiedzia�a: - Mo�e to i tak by�o, ale chocia� wiem dobrze, �e d�inny ludziom si� ukazuj�, to ja, m�j synu, przez ca�e moje �ycie nigdy �adnego z nich nie widzia�am. Teraz zdaje mi si� wszak�e, �e to musia� by� ten sam d�inn, kt�ry ciebie uwolni� z pieczary ze skarbami. Aladyn na to: - To nie ten sam, matko. Tamten by� s�ug� pier�cienia, a ten, kt�ry ci si� ukaza�, jest s�ug� lampy. Matka za� zawo�a�a: - Patrzcie, patrzcie, a wi�c ten ohydny potw�r, kt�ry mi si� ukaza� i kt�ry mnie tak przerazi�, ma co� wsp�lnego z t� lamp�? - A kiedy ch�opiec potwierdzi�, m�wi�a dalej: - Zaklinam ci�, m�j synu, na mleko, kt�re ssa�e� z mojej piersi, wyrzu� t� lamp� i ten pier�cie�, gdy� napawaj� mnie one wielkim strachem. Nie znios�abym ju� po raz drugi widoku takiego d�inna. A r�wnie� grzechem jest z nimi obcowa�, jako �e prorok Allacha nas przed nimi ostrzeg�. - Kochana matko - odpar� Aladyn - inne twoje rozkazy wykonuj� z ch�tnego serca, ale tego, co teraz m�wisz, us�ucha� nie mog�. Nie b�dziemy si� ju� mogli obej�� bez lampy i bez pier�cienia. Sama si� przecie� przekona�a�, jakie dobrodziejstwa lampa nam wy�wiadczy�a, kiedy byli�my g�odni! Pami�taj, matko, �e maureta�ski czarodziej, kiedy by�em w pieczarze ze skarbami, nie za��da� ode mnie ani z�ota, ani srebra, kt�rymi wszystkie cztery sale by�y nape�nione, ale jedynie lampy i niczego ponadto. Zna� bowiem jej czarodziejsk� moc i gdyby nie wiedzia�, �e si�a ta jest tak pot�na, nie m�czy�by si� tak i nie trudzi�. Nie przyby�by ze swej dalekiej krainy, aby jej tu szuka�, ba, nie kaza�by ziemi zamkn�� si� nade mn�, kiedy odm�wi�em mu owej lampy. Godzi si�, matko, aby�my tej lampy pilnie strzegli i dobrze j� przechowywali, gdy� jest ona najwi�kszym naszym bogactwem. Nie wolno nam przy tym tej naszej tajemnicy nikomu zdradzi�. A z moim pier�cieniem jest tak samo. Nie wolno mi go zdj�� z palca, bo gdybym go wtedy na r�ku nie mia�, nie ujrza�aby� mnie ju� nigdy �ywym: zgin��bym marnie pod ziemi� w pieczarze ze skarbami. Jak�e� wi�c mia�bym si� go teraz pozby�? Nie wiadomo, jakie przeciwno�ci, nieszcz�cia i przypadki los nam jeszcze zgotuje i z jakich ten pier�cie� b�dzie nas musia� ratowa�. Ale dla twego spokoju, matko, odbior� ci t� lamp� i nigdy ci ju� jej nie poka��. Aladyn i jego matka przez dwa dni �ywili si� potrawami, kt�rymi d�inn ich obdarzy�. Kiedy za� ju� wszystko zjedli, Aladyn postanowi� sprzeda� jeden z p�misk�w, kt�re d�inn by� przyni�s� wraz ze sto�em. P�miski by�y ze szczerego z�ota, ale. Aladyn nie wiedzia�, z czego one s�. Poszed� wi�c z p�miskiem na bazar, a spotkawszy tam obcego cz�owieka, gorszego od samego diab�a, da� mu p�misek do obejrzenia. Skoro tylko �w cz�owiek p�misek zoczy�, odprowadzi� zaraz ch�opca na stron�, aby nikt inny ju� p�miska nie ogl�da�, od razu bowiem przekona� si�, �e jest ze szczerego z�ota, nie wiedzia� tylko, czy Aladyn zna jego prawdziw� warto��, czy te� jest w takich sprawach niedo�wiadczony. Spyta� go tedy: - Ile za ten p�misek chcesz, efendi? Aladyn za� na to: - Sam wiesz, ile on jest wart. Obcy cz�owiek zawaha� si�, ile ma Aladynowi zaofiarowa�, gdy� zmiarkowa�, �e ch�opiec odpowiedzia� mu jak wytrawny kupiec, a on chcia� p�misek za bezcen naby�. Ale r�wnocze�nie obawia� si�, �e Aladyn zna warto�� p�miska, i dlatego obcy sam nie wiedzia�, jak� cen� poda�. Tedy wyj�� z kieszeni z�otego denara i da� go ch�opcu. Aladyn przyj�� zap�at� i czym pr�dzej si� oddali�. Dopiero w�wczas obcy cz�owiek zmiarkowa�, �e ch�opiec warto�ci p�miska jednak nie zna, i j�� �a�owa�, �e mu nie da� jeszcze mniej. Aladyn za� nie zatrzyma� si� ani na chwil�, lecz pobieg� prosto do piekarza, kupi� chleba i zap�aci� rozmieniwszy monet� na drobne. Potem poszed� do matki, wr�czy� jej chleb i reszt� pieni�dzy m�wi�c: - Matko, id� i zakup wszystko, czego nam potrzeba. Matka uczyni�a tak, po czym zjedli do syta i wst�pi�a w nich znowu otucha. I tak Aladyn sprzedawa� p�misek po p�misku, a� wszystkie wysprzeda� i pozosta� mu ju� tylko srebrny st�, na kt�rym p�miski sta�y. Poniewa� wszak�e st� ten by� du�y i ci�ki, sprowadzi� owego cz�owieka do domu, pokaza� mu st�, i kiedy ten si� przekona�, �e st� jest w samej rzeczy wielki, zap�aci� dziesi�� denar�w. Przez pewien czas Aladyn z matk� utrzymywali si� z tej sumy, a� i ona si� sko�czy�a. W�wczas dopiero Aladyn wyj�� lamp� i potar� j�. Natychmiast zjawi� si� przed nim d�inn, ten sam, kt�ry mu si� ju� raz by� ukaza�, i powiedzia�: - Powiedz, panie, czego ��dasz, a ja spe�ni� ka�de twoje �yczenie, jestem bowiem s�ug� tego, kto posiada czarodziejsk� lamp�. Aladyn na to: - ��dam, aby� mi przyni�s� st� zastawiony potrawami, jaki ju� raz mi przynios�e�, albowiem jestem g�odny. D�inn spe�ni� natychmiast jego ��danie i przyni�s� st�, na kt�rym sta�y cztery drogocenne p�miski ze smakowitymi potrawami, a do tego flasze z klarownym winem i bia�y chleb. Matka za�, kt�ra wysz�a, obawiaj�c si� zobaczy� po raz drugi straszn� posta� d�inna, po kr�tkiej chwili wr�ci�a. Ujrzawszy st� z drogocennymi p�miskami, ucieszy�a si�, Aladyn za� rzek�: - No i c�, matko, kaza�a� mi lamp� wyrzuci�, wi�c popatrz teraz, jak� moc czarodziejsk� ona posiada! - Kochany synu - odpar�a matka - niech Allach wynagrodzi d�innowi, ale mimo wszystko wola�abym po raz drugi nie ogl�da� jego strasznej postaci. Kiedy i te potrawy zosta�y zjedzone, Aladyn wzi�� zn�w jeden z p�misk�w, schowa� go pod p�aszcz i poszed� szuka� owego nieznajomego, kt�ry kupi� tamte. Szcz�liwy los wszak�e zrz�dzi�, �e musia� przej�� ko�o sklepu starego z�otnika, kt�ry by� uczciwym cz�owiekiem. Kiedy ten Aladyna ujrza�, zagadn�� go tymi s�owy: - M�j synu, co zamierzasz uczyni�? Widzia�em ci�, jak wiele razy t�dy przechodzi�e�, a potem co� za�atwia�e� z jakim� obcym cz�owiekiem. Dostrzeg�em r�wnie�, �e wr�cza�e� mu jakie� przedmioty, a nawet wydaje mi si�, �e i teraz chowasz co� pod p�aszczem i szukasz tamtego, aby mu to odsprzeda�. Nie wiesz zapewne, �e ten nikczemnik, z kt�rym handlowa�e� i w kt�rego sid�a wpad�e�, jest pod�ym szalbierzem. Je�li masz przy sobie co�, co chcia�by� spieni�y�, to mi poka�. Nie potrzebujesz si� niczego obawia�, zap�ac� ci sprawiedliw� cen�, jak Allach mi�osierny na niebie! Wtedy Aladyn pokaza� staremu p�misek, a ten wzi�� go i zwa�y� na wadze, po czym spyta�: - Czy te przedmioty, kt�re uprzednio sprzedawa�e� owemu cz�owiekowi, by�y takie jak ten p�misek? - Tak, zupe�nie takie same - odpar� Aladyn. - A ile ci za nie p�aci�? - pyta� z�otnik dalej. P�aci� mi zawsze po denarze - rzek� Aladyn. Stary z�otnik us�yszawszy to, zawo�a�: - Przekl�ty niech b�dzie nikczemnik, kt�ry tak oszukuje wiernego s�ug� Allacha! - Po czym spojrza� na Aladyna i powiedzia�: - Synu m�j, ten podst�pny cz�owiek oszukiwa� ci�, a potem na pewno jeszcze si� z ciebie natrz�sa�, gdy� twoje p�miski s� ze szczerego z�ota. Zwa�y�em ten p�misek i oceniam jego warto�� na siedemdziesi�t denar�w, a je�li przystajesz na tak� cen�, to przyjm j� ode mnie! Z tymi s�owy stary z�otnik wyp�aci� mu ow� sum�, Aladyn za� przyj�� pieni�dze, dzi�kuj�c starcowi za jego dobro� oraz za to, i� otworzy� mu oczy na szalbierstwo tamtego cz�owieka. I teraz za ka�dym razem, kiedy pieni�dze uzyskane ze sprzeda�y p�miska si� ko�czy�y, przynosi� mu nast�pny. W ten spos�b Aladyn i jego matka znacznie si� wzbogacili, ale �yli nadal jak ludzie �redniego stanu, nie wydaj�c za du�o i nie marnotrawi�c pieni�dzy. Aladyn za� oduczy� si� nier�bstwa i zadawania si� ze z�ymi ch�opakami, a zacz�� szuka� towarzystwa uczciwych ludzi. Codziennie szed� na bazar, przysiada� si� b�d� do bogatych, b�d� do mniej zamo�nych kupc�w i wypytywa� ich o stosunki handlowe, ceny i i towary. Przesiadywa� r�wnie� cz�sto w�r�d z�otnik�w, aby nauczy� si� wszystkiego o klejnotach, przypatruj�c si� kupnu i sprzeda�y drogich kamieni. Przy tej sposobno�ci przekona� si� te� rych�o, i� obie sakwy, kt�re nape�ni� by� owocami zerwanymi z podziemnych drzew, nie zawieraj� szkie�ek i kryszta��w, ale bezcenne klejnoty. Wiedzia� ju� teraz, �e posiada wielkie bogactwo, o jakim si� nawet kr�lom nie �ni. Przyjrza� si� dok�adnie wszystkim drogim kamieniom, kt�re by�y u jubiler�w na bazarze, i przekona� si�, �e najwi�kszy z nich nie dor�wnuje najmniejszemu z tych, kt�re on posiada. Pewnego dnia us�ysza� na bazarze, jak su�ta�ski czausz* wykrzykuje: - Na rozkaz naszego mi�o�ciwie nam panuj�cego su�tana, najwi�kszego monarchy nie tylko naszego stulecia, ale wszystkich czas�w, jakie by�y i b�d�, ka�dy winien zamkn�� sw�j sklep czy sk�ad i uda� si� po�piesznie do domu. Najja�niejsza ksi�niczka Badr-el-Budur, c�rka padyszacha*, przejdzie ulicami miasta do �a�ni. Ka�dy, kto ten rozkaz przekroczy, poniesie �mier� i b�dzie winien w�asnej krwi! Kiedy Aladyn us�ysza� to obwieszczenie, zapragn�� od razu ujrze� ow� ksi�niczk� i tak powiedzia� do siebie: "Wszyscy ludzie wielbi� jej urod� i powab, przeto najg��bszym moim pragnieniem jest j� zobaczy�". I zaraz zacz�� rozmy�la�, jak by tu zobaczy� na w�asne oczy c�rk� su�tana. W ko�cu postanowi� ukry� si� za drzwiami �a�ni, aby ujrze� jej oblicze, kiedy b�dzie tamt�dy przechodzi�a. Jak postanowi�, tak i zrobi�. Uda� si� do �a�ni, zanim ksi�niczka zd��y�a tam przyby�, i stan�� za drzwiami w miejscu, gdzie nikt nie m�g� go zoczy�. Ksi�niczka przesz�a ulicami miasta, rozgl�daj�c si� na wszystkie strony i w ko�cu przyby�a przed �a�ni�. Wchodz�c za� do �rodka podnios�a czarczaf* ze swego oblicza, a z twarzy jej promieniowa�o takie pi�kno, �e dor�wnywa�a blaskiem s�o�cu lub najdrogocenniejszej z pere�. By�a jak ta, kt�r� opiewa� poeta w s�owach: Kto da� jej oczom te czarowne cienie?@ Na jej policzkach barwa r�y go�ci,@ Jak noc si� czerni� jej bujne k�dziory,@ Lecz biel jej czo�a rozja�nia ciemno�ci. Kiedy ksi�niczka Badr-el-Budur unios�a czarczaf i Aladyn ujrza� jej oblicze, zam�ci�o mu si� w g�owie, zosta� oczarowany, a mi�o�� wype�ni�a mu serce po brzegi. Do domu wr�ci� jak urzeczony. Matka zacz�a co� do niego m�wi�, ale on o nic nie pyta� i na nic nie odpowiada�. Matka przynios�a mu obiad, ale on trwa� ci�gle w stanie zamroczenia. Zapyta�a wi�c: - Co ci si� sta�o, synku? Nie jeste� ten sam co zawsze. M�wi� do ciebie, a ty nie dajesz odpowiedzi. - Pozostaw mnie w spokoju - ozwa� si� Aladyn. Matka jednak nie dawa�a za wygran� i zach�ca�a do posi�ku. Zjad� wi�c co� nieco�, ale zaraz potem po�o�y� si� na pos�aniu i przele�a� pogr��ony w zadumie a� do rana. Przez ca�y nast�pny dzie� stan jego r�wnie� si� nie odmieni�. Matka frasowa�a si� wielce o syna, a poniewa� nie wiedzia�a, co mu si� przytrafi�o, przypuszcza�a, �e trapi go jaka� choroba. Podesz�a wi�c do niego i zapyta�a: - Synku m�j, je�li odczuwasz jak�� bole�� czy co� ci dolega, powiedz mi, a p�jd� do lekarza i poprosz� go do ciebie. W�a�nie bawi w naszym mie�cie pewien s�awny lekarz z dalekiej krainy arabskiej, kt�rego nasz su�tan tu sprowadzi�. Opowiadaj� o jego wielkiej umiej�tno�ci i wiedzy, je�li wi�c czujesz si� chory, p�jd� po niego i uprosz� go, aby do nas przyszed�. Kiedy Aladyn us�ysza�, �e matka chce do niego sprowadzi� lekarza, rzecze: - Kochana matko, jestem zdr�w, a nie chory, ale dotychczas my�la�em, �e wszystkie kobiety s� podobne do ciebie. Wczoraj jednak ujrza�em ksi�niczk� Badr-el-Budur, jak udawa�a si� do �a