15827
Szczegóły |
Tytuł |
15827 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15827 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15827 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15827 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Tom B. Stone
SZKOŁA PRZY CMENTARZU
Tytuł oryginału THE FRIGHT BEFORE CHRISTMAS
Rozdział 1
Nauczyciel uśmiechnął się. Klasa jęknęła.
- Przynajmniej nie ma kłów - mruknął Park Addams do Christophera Hamptona.
- Pewnie są drogie. Stać na nie tylko dyrektorki - odpowiedział Christopher z powagą.
Park parsknął.
Ale Christopher nie żartował. Znał chyba wszystkie ceny, a jeśli nie wiedział, ile coś kosztuje, potrafił określić wartość w przybliżeniu.
- Założę się, że pani Morthouse uro-
Szkoła przy Cmentarzu
dziła się już z tym kłem, mimo że jest srebrny - powiedział Park.
Pani Morthouse była dyrektorką Szkoły Podstawowej Grove Hill. Kiedy się uśmiechała, odsłaniała mnóstwo lśniących zębów, a z jej ust bił oślepiający srebrny błysk.
Kieł? Chyba tylko smarkacze w to wierzyli. Kieł czy nie kieł, uśmiech pani Morthouse sprawiał, że nawet pod szóstoklasistami uginały się nogi. Pierwszaki zaś uderzały w ryk.
Ich nauczyciel, pan Melon, miał zwykły nauczycielski uśmiech, wywołujący jęk szóstej klasy.
- Pora na trochę świątecznego nastroju, świątecznej zabawy - powiedział pan Melon.
Christopher jęknął.
- Nienawidzę Bożego Narodzenia. Na samą myśl mnie skręca - oznajmił na głos, nie adresując swojej sentencji do nikogo konkretnego.
Pan Melon, osobnik krągły jak jego
6
Przeklęty Mikołaj
nazwisko, ale dość ponury pomimo często słanych uśmiechów, założył ręce na piersi.
- Trochę zabawy - powtórzył. Stacey Carter nachyliła się do siedzącego obok niej Parka.
- Zauważyłeś? Ilekroć nauczyciele mówią „zabawa", naprawdę oznacza to robotę - szepnęła.
Nieskazitelna Polly Hannah: stopy razem, dłonie na blacie ławki - obejrzała się przez ramię.
- Nie słyszę pana - oświadczyła płaczliwie. - Niektórzy cały czas gadają.
- Głupota czuwa - syknął Park na tyle głośno, by Polly i część klasy usłyszała.
Polly zmrużyła groźnie oczy i potrząsnęła blond lokami.
Pan Melon przestał się uśmiechać. Zacisnął usta.
- Nauczyciel czuwa - szepnęła Stacey. Pan Melon nasrożył się. Dopiero kie-
7
Szkoła przy Cmentarzu
dy w klasie zapadła martwa cisza, wrócił do swej zwykłej miny i mówił dalej z przyklejonym do ust uśmiechem:
- Jak pamiętacie, omawialiśmy różne obyczaje świąteczne: wywodzące się z tradycji afrykańskiej i afroamerykań-skiej święto Kwanza oraz żydowską Cha-nukę. Dzisiaj będziemy mówić o Bożym Narodzeniu i jego europejskich korzeniach.
Christopher jęknął ponownie, tym razem głośniej. Święta, święta, ciągle święta. Obłęd zakupów. Mania zakupów. Lejące się z głośników kolędy.
Wyciekające z kieszeni pieniądze.
Nie z jego. Akurat! Jak tu się wymigać, kiedy człowiek ma dwie małe siostry. Ach, Lara i Kelli, i te ich listy bożonarodzeniowych prezentów. Nawet starsza siostra, Megan, która zjechała do domu z college'u, zachowuje się jak przygłup z ogólniaka.
Dlaczego jego rodzina musi być taka pokręcona?
8
Przeklęty Mikołaj
Christopher odruchowo podzwaniał monetami w kieszeni. Ich obecność dodawała mu pewności. Rozpoznawał nominały dotykiem.
Boże Narodzenie to nie święta, tylko pęta. Miał ochotę szarpać się i wyć. Uciec. Schować się. Zrobić coś z saniami Świętego Mikołaja.
- W ramach zabawy - ciągnął pan Melon - udekorujemy w tym tygodniu drzewko, poczytamy Opowieść wigilijną Dickensa, która utrwaliła wiele naszych zwyczajów świątecznych, i... - przerwał, rozpromieniając się w niemal autentycznym uśmiechu - zrobimy sobie mikołajki!
- Mikołajki! - prychnęła oburzona do żywego Stacey. - To dobre dla dzieciaków. Ciężko pracuję, żeby mieć kasę. Nie będę wydawać pieniędzy na głup...
Osunęła się w ławce i założyła ręce na piersi. Stacey zarabiała wyprowadzaniem psów i opieką nad rozmaitymi domo-
9
Szkoła przy Cmentarzu
wymi zwierzakami. Bardzo ostrożnie gospodarowała groszem.
- Dokładnie, Stacey - poparł ją Chris-topher.
Stacey spojrzała na niego. Przez jej twarz przemknął niepokój.
- Zgadzasz się ze mną? - zapytała. - Ja się zgadzam z tobą?!
Christopher podniósł dłoń.
- Wszyscy musimy brać udział w tych całych mikołajkach? - zapytał.
Ku jego zaskoczeniu pan Melon pokręcił głową.
- Naturalnie, że nie. - Nasrożył się i zrobił jeszcze bardziej rozdrażnioną minę niż zwykle. - Powtarzam: to zabawa. Ci, którzy będą chcieli wziąć w niej udział, napiszą swoje nazwiska na kartkach. Kartki włożymy do pudełka i każdy da upominek temu, kogo wylosuje.
- A jeśli wylosuję kogoś, kogo nie lubię? - zainteresowała się Polly, podnosząc dłoń i wywijając palcami, które
10
Przeklęty Mikołaj
przypominały białe robaki. - Będę się mogła z kimś zamienić?
- Nie - powiedział pan Melon stanowczo. - Mikołajki albo, jak wolicie, świąteczne elfy to drobne, niedrogie prezenty, na przykład ręcznie robione kartki, paczka gumy do żucia, czasopismo, cukierki. Do końca tygodnia każdy powinien obdarować osobę, której nazwisko wylosował. W piątek urządzimy małą klasową imprezę i Mikołaje się ujawnią. Do tej chwili nie wolno zdradzać, kto kogo wylosował.
Palce Polly znowu zaczęły wić się jak robaki.
- Codziennie trzeba dawać jakiś prezent?
- Ależ nie, Polly. Ma się rozumieć, że nie. Dasz, co zechcesz i kiedy zechcesz. Chodzi przecież o zabawę.
Zabawa! Znowu to słowo. Christopher naburmuszył się.
- Nie jestem skąpa. O nie! I lubię święta - powiedziała Stacey do siebie.
Christopher odwrócił głowę. Stacey
11
Szkoła przy Cmentarzu
ciągle wpatrywała się w niego z ponurą miną. Zanim zdążył zareagować, pan Melon zaczął rozdawać karteczki.
Christopher podał je dalej, nie biorąc żadnej.
Stacey wzięła jedną i wreszcie przestała się gapić na Christophera. Wypisała swoje nazwisko.
- Wchodzisz w to? - zapytał z przekąsem. - Dziwię ci się, Stacey. Przed chwilą powiedziałaś, zdaje się, że mikołajki to dziecinada.
Stacey wzruszyła ramionami.
- Może tak, może nie - odparła.
- Znam gorszy sposób obchodzenia świąt: nieobchodzenie ich w ogóle. - Posłała mu znaczące spojrzenie.
- Mnóstwo ludzi nie obchodzi świąt
- powiedział Christopher.
- Wszyscy, na całym świecie, każda rasa i każda kultura, obchodzą jakieś święta - poinformowała go Stacey. - Ty, gdziekolwiek byś mieszkał, nie obchodziłbyś żadnych. Założę się.
12
Przeklęty Mikołaj
- Co to ma znaczyć? - zapytał z godnością Christopher.
- Będzie zabawnie - oznajmił Park, pisząc swoje nazwisko.
- Jasne. Małpy mi będą wylatywać z uszu - przyświadczył Christopher.
Park wzruszył ramionami i wrzucił kartkę do krążącego po klasie pudełka. Kiedy już wszyscy wrzucili swoje, pan Melon ruszył między rzędami.
- Wyciągajcie karteczki. Po jednej.
Christopher z kwaśną miną obserwował ceremoniał. Ludzie śmiali się, jęczeli, parskali, czytając wylosowane nazwiska. Co w tym zabawnego? Wylosowana kartka oznaczała, że trzeba będzie wydać pieniądze, które można by zainwestować w rozsądniejszy sposób.
Parkowi mina się wydłużyła, kiedy przeczytał wylosowane nazwisko. Obruszył się.
- Proszę pana!
- Nie, Park - powiedział pan Melon, z góry ucinając dyskusję, którą Park
13
Szkoła przy Cmentarzu
najwyraźniej miał zamiar wszcząć. - Nie zamienisz tej kartki.
Park dramatycznym gestem uderzył się dłonią w czoło. Wpatrywał się z niemym przerażeniem w nazwisko na swojej kartce.
- Polly Hannah? - zapytała Stacey ze współczuciem.
- Gorzej - wysapał Park. Christopher uśmiechnął się złośliwie.
Park będzie miał nauczkę, że lepiej oszczędzać pieniądze niż wydawać je na kogoś, kogo się nawet nie lubi.
Odezwał się dzwonek. Nieco podniesiony na duchu, Christopher poderwał się z miejsca i chwycił plecak.
- Baw się dobrze, Mikołaju Addams - powiedział z satysfakcją i klepnął Parka w plecy.
Chłopak podniósł głowę.
- Ale kit - oznajmił.
Rozdział 2
Grubas w czerwonym kabacie uśmiechnął się szeroko do błękitnookiej blon-dyneczki z rozkosznymi dołeczkami w policzkach. Odpowiedziała uśmiechem, podskoczyła na jego kolanie, po czym pociągnęła grubasa za brodę.
- Auuu! - krzyknął Mikołaj. - Mała... - przerwał, gdy błysnął flesz aparatu. Odchrząknął. -Nie wolno ciągnąć Mikołaja za brodę - powiedział i dodał bez przekonania: - Ho, ho, ho.
- Ha, ha, ha - mruknął Christopher.
Za plecami słyszał wrzaski niemowlaków, szczebioty rodziców i milczenie ugrzecznionych dzieciaków czekających
15
X
Szkoła przy Cmentarzu
na spotkanie z Mikołajem. Kolejka do domku Mikołaja, chatki z papier mache oproszonej sztucznym śniegiem, ze sztucznymi soplami lodu pod dachem, wydłużała się coraz bardziej.
- Czyż Kelli nie wygląda słodziutko? - zachwyciła się starsza siostra Christophera, Megan, podnosząc aparat fotograficzny do oczu.
Christopher nie pofatygował się z odpowiedzią. Obserwował, jak jego czteroletnia siostrunia terroryzuje faceta w stroju Mikołaja.
- A ja? - niecierpliwiła się sześcioletnia Lara. - Też jestem słodka! - Nie doczekawszy się potwierdzenia ze strony Christophera, wyrwała mu się i wskoczyła Mikołajowi na kolana z takim impetem, że jego tron zachwiał się do tyłu.
- Auuu! - jęknął Mikołaj, kiedy rąbnęła go w brzuch.
Nie miał poduszki pod kaftanem. Brzuch był prawdziwy. Christophera
16
Przeklęty Mikołaj
ciekawiło, czy trzęsie się jak galareta, kiedy Mikołaj się śmieje, jak w tym wierszu o nocy wigilijnej.
Pewnie, że to nie Mikołaj, tylko facet wynajęty przez dom towarowy, przebrany w czerwony kaftan i pokrzykujący: „Ho, ho, ho". Pomocnik Mikołaja, jak powiedzieli rodzice młodszym córkom.
- Słodka - zachwycała się Megan.
- Są ludzie, dla których nawet małe hienki są słodkie - mruknął Christopher. „Ciekawe, czy facet ma prawdziwą brodę" - zastanawiał się.
Jakby usłyszała myśli brata, Kelli chwyciła Mikołaja za wąsy i pociągnęła, wyrywając garść białych kłaczków.
„Sztuczne - stwierdził Christopher. - Przyklejone. Dobrym klejem".
Mikołaj krzyknął, jakby utrata wąsów naprawdę go zabolała. W jego oczach pojawiły się łzy.
„I za milion dolarów nie wziąłbym takiej roboty" - pomyślał Christopher.
17
Szkoła przy Cmentarzu
Zastanowił się. Bzdura. Nikt nie zapłaciłby mu miliona dolarów.
Myśl o zarobieniu miliona dolarów pozwoliła mu na chwilę zapomnieć o niesmacznej sytuacji, w jakiej się znalazł. Próbował się wymigać od udziału w corocznej wyprawie rodziny Hamptonów do centrum handlowego. Bez skutku.
Ojcu udało się uciec z kolejki przed chatką Mikołaja. Powiedział, że musi zrobić „specjalne zakupy".
- Idziesz kupić prezenty dla mnie?
- zdążyła jeszcze zapytać Kelli.
- I dla mnie? - zawtórowała Lara. Pan Hampton zaśmiał się.
- Może.
- Pójdę z tobą - zaproponował zdesperowany Christopher.
- Chcesz coś kupić? - zdumiał się pan Hampton.
- Akurat! Chriskutwa. Wiadomo przecież, że zrobił zakupy w czasie po-świątecznej wyprzedaży w zeszłym roku
- prychnęła Megan.
18
Przeklęty Mikołaj
Ponieważ była to prawda, Christopher nie próbował się sprzeczać. Tkwił w pułapce między matką, Megan, Lara i Kelli.
Podobnie jak facet w kaftanie Mikołaja, który właśnie ocierał załzawione oczy dłonią w białej rękawiczce.
- Ho, ho, ho - pokrzykiwał. - Ho, ho, dziewczynki... Eee... byłyście grzeczne w tym roku?
- Nie - oznajmił Christopher.
- Uspokój się. - Matka pogroziła mu palcem. - Zachowuj się przyzwoicie. Zaraz twoja kolej.
- Po moim trupie - zaprotestował Christopher. - Może jeszcze mam sobie zrobić zdjęcie z tym straszydłem w czerwonym kaftanie?!
Kelli wykrzykiwała Mikołajowi w ucho listę prezentów, które zaplanowała sobie pod choinkę.
- Nowy rower, odtwarzacz kompaktowy, nowe stroje dla lalki...
- I czerwonego jeepa! - krzyknęła
19
Szkoła przy Cmentarzu
Lara jeszcze głośniej w drugie ucho Mikołaja.
Mikołaj uśmiechnął się z wysiłkiem.
- Samochód zabawkę? - upewnił się.
- Nie, prawdziwy. Dla mamy i taty
- oznajmiła Lara z anielskim wyrazem twarzy.
- Och, moje kochane maleństwa - za-szczebiotała pani Hampton. - Muszę to powtórzyć waszemu ojcu.
- Jeep kosztuje. Nie mówiąc już o reszcie rzeczy z waszej listy - powiedział Christopher.
Megan dała mu kuksańca w żebro.
- Uspokój się. To przecież dzieci. Dzieci są zachłanne. Wyrosną z tego.
- Popatrzyła na niego z namysłem i dodała: - Na porządnych ludzi, mam nadzieję.
„Znowu mi się dostało" - pomyślał Christopher, wspominając podobne spojrzenie posłane mu przez Stacey, kiedy losowali kartki w klasie. Naburmuszył się.
Zanim zdążył się odciąć, Lara zsunęła
20
Przeklęty Mikołaj
się z kolan Mikołaja, popychając przy tym siostrę. Kelli straciła równowagę i wymachując rączkami, złapała Mikołaja za włosy.
Tym razem prawdziwe.
Mikołaj wrzasnął.
Kelli puściła go i na wpół się zsunęła, na wpół zeskoczyła mu z kolan, po czym uciekła do matki.
Mikołaj skoczył na równe nogi i trzymając się za nos, oślepiony bólem, zaczął kręcić się w kółko. Wreszcie opadł z powrotem na tron, który zachwiał się niebezpiecznie pod jego ciężarem. Przez chwilę wszyscy patrzyli, jak grubas razem z fotelem przechyla się do tyłu.
Tron runął z platformy na ścianę chatki. Na Mikołaja posypała się lawina sztucznego śniegu i sopli.
Zapadła martwa cisza.
Jakiś malec zaczął chlipać.
- Ona... ona zabiła Mikołaja - załkał.
W tej samej chwili wszystkie dzieci zaczęły ryczeć i wrzeszczeć histerycznie.
21
Szkoła przy Cmentarzu
- Miłaj martwi, Miłaj martwi, Miłaj martwi - zawodziła jakaś dziewczynka.
Zapanował chaos.
- Dobra robota, Kelli. Udało ci się. Zróbmy coś z tym Mikołajem, zanim zasądzą nam milion dolarów odszkodowania - burknął Christopher.
Ta koszmarna perspektywa pchnęła go do działania. Skoczył w ruiny chatki i zaczął rozgarniać kawałki ścian z piernika i sztuczny śnieg. Dokopał się do czarnego buta. Pociągnął.
But zsunął się, ukazując szaro-żółtą skarpetę z dziurą na dużym palcu.
Jakiś malec dopadł Christophera i chwycił go za nogę.
- Zostaw Mikołaja! - krzyknął.
- Niech ktoś wezwie ochronę! - huknął inny głos.
Christopher nie przestawał kopać. Znalazł rękę. Odgarnął stertę sopli. Chwycił Mikołaja za ramię. Posadził go.
Święty zgubił gdzieś czapkę. Peruka zsunęła się na jedno ucho, nad drugim
22
Przeklęty Mikołaj
widniał łysy placek po włosach wyrwanych przez Kelli. Prawy rękaw kaftana był rozerwany, a Mikołaj przyprószony piernikowymi okruchami, wysmarowany sztucznym śniegiem, oblepiony soplami.
- Nic się panu nie stało? - zapytał Christopher.
Mikołaj zamrugał. Ciągle trzymał się za nos. Opuścił wreszcie dłoń.
Christopher z ulgą dojrzał, że z nosa nie idzie krew.
- Mikołaj! - ktoś zawołał rozbawionym głosem.
- Powiedzieli, że ta praca to zabawa
- mruknął Mikołaj.
Christopher skrzywił się. „Zabawa". Znowu to słowo.
- Ale nie mówili, że będzie łatwa?
- zapytał.
Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.
- Zajmiemy się tym - powiedział ktoś. Christopher odwrócił się i zobaczył
siwego, krótko ostrzyżonego mężczyznę w niebieskim garniturze.
23
Szkoła przy Cmentarzu
- Co się tu dzieje? - zapytał mężczyzna. Zagłuszany przez beczące i łkające dzieci, podniósł głos. - Co się stało?!
- Niech pan nie krzyczy - jęknął Mikołaj.
Dziewczyna z ochrony objęła Mikołaja i pomogła mu podnieść się z podłogi.
- Co się stało? - powtórzył już ciszej mężczyzna w niebieskim garniturze.
Mikołaj potrząsnął głową. Rozejrzał się oszołomiony, po czym podniósł rękę i wskazał w kierunku Hamptonów.
- To ona - oznajmił. - Ta mała... nie, obydwie...
Christopher szybko wycofał się do rodziny.
- Mikołaj - zawodziły dziecięce głosy.
- Żyje - powiedziała Kelli, kiedy Christopher stanął obok niej. - Nic mu się nie stało.
Brat miał wrażenie, że słyszy w jej głosie rozczarowanie.
- Czy to znaczy, że nie da nam jeepa? - dopytywała się Lara.
24
Przeklęty Mikołaj
- A jak myślisz? - prychnął Christopher z sarkazmem.
Usta Kelli wygięły się w podkówkę. W oczach zalśniły łzy.
„Aktorzyca" - pomyślał Christopher. Pani Hampton przytuliła córkę.
- Nie martw się, kochanie. Będziemy mieli wspaniałe święta.
Mikołaj ciągle wskazywał w ich kierunku. Mężczyzna w niebieskim garniturze i dziewczyna z ochrony spojrzeli w stronę Hamptonów.
- To oni. To ich wina! - ryknął Mikołaj, wywijając ręką. Rozdarty rękaw zafurkotał jak złamane skrzydło.
- Mikołaj skarżypyta. Brzydki Mikołaj! - zawołała z oburzeniem Lara.
Mikołaj, mężczyzna w niebieskim garniturze i dziewczyna z ochrony ruszyli w stronę Hamptonów. Wszystkie głowy zwróciły się ku nim.
- Chcieli zabić Mikołaja - zatkał jakiś chłopiec.
Christopher pociągnął matkę za rękę.
25
Szkoła przy Cmentarzu
- Znikajmy stąd, zanim rozlepią plakaty z naszymi zdjęciami w całym mieście.
Wyprowadzając rodzinę z tłumu, obejrzał się przez ramię na zmaltretowanego Mikołaja.
„Święta nie są dla ciemięgów" - pomyślał.
Rozdział 3
Vickie Wheilson wyhamowała deskę i zrównała się z Christopherem, który zmierzał w stronę szkoły.
- Słyszałam, że twoja siostrzyczka próbowała zabić Mikołaja - powiedziała. - Jesteście zdrowo pokręceni. Ja też nie znoszę świąt, ale namawiać dzieciaka, żeby rzucił się na grubasa...
- To był wypadek - uciął Christo-pher. - Dla ciebie każdy jest pokręcony.
Spojrzał spod oka na Vickie. Miała na sobie ogromną czerwoną bluzę, zniszczoną wełnianą kurtkę, pomalowane na pomarańczowo wysokie buty o wydatnych, bulwiastych noskach, a na nad-
27
Szkoła przy Cmentarzu
garstkach, kolanach i łokciach ochraniacze, każdy z innej parafii. Spod neo-nowozielonego hełmu wystawały kosmyki ogniście rudych włosów niczym eksplodujący słonecznik.
Nie ruszyła jej kąśliwa uwaga.
- Są świry i świry - oznajmiła sentencjonalnie. - Nie ześwirowałam na tyle, żeby nienawidzić Mikołaja. To już szczyty.
- Nie mam nic do Mikołaja - powiedział Christopher. - Zwyczajnie nie lubię świąt.
- Na jedno wychodzi - stwierdziła Vickie. Zatrzymała się, nacisnęła stopą jeden koniec deski i chwyciła ją w powietrzu.
Byli już przed Szkołą Grove Hill, dużym budynkiem z kolumnowym portykiem. Grupki uczniów - od pierwszaków do szóstoklasistów - siedziały na schodach przed wejściem. Pomimo zimna nikt nie spieszył się do środka. Wszyscy czekali na dzwonek.
28
Przeklęty Mikołaj
Przebywanie w szkole bez wyraźnej konieczności było niebezpieczne dla zdrowia. Każdy to wiedział. Uczniowie nazywali ją Szkołą przy Cmentarzu nie tylko dlatego, że na wzgórzu za budynkiem był stary cmentarz, po którym podobno spacerowały kościotrupy, a nagrobki świeciły w ciemnościach upiornym blaskiem.
Dziwne i straszne rzeczy działy się także w szkole, choć dorośli zdawali się ich nie zauważać. A jednak większość nauczycieli, dyrektorka, pani Mort-house, oraz jej zastępca, pan Hannibal Lucre, najwyraźniej zamieszkiwali po ciemnej stronie świata.
Rodzice oczywiście niczego nie dostrzegali.
Nic dziwnego, rozmyślał Christopher ponuro, skoro jego staruszkowie nie dostrzegali nawet tego, jak zepsute są ich córeczki. Trochę im popuścić, a gotowe roznieść wszystko w pył, jak zrobiły to z chatą Mikołaja w domu towarowym w ostatni weekend.
29
Szkoła przy Cmentarzu
- Co masz przeciwko Mikołajowi? Boisz się reniferów, czy jak? - zapytała Vickie, kiedy wchodzili po schodach.
Maluchy rozstępowały się przed nimi, spoglądając z lękiem na Vickie.
Christopher wyciągnął przed siebie palce zakrzywione w szpony i zaczął szarpać nimi powietrze. Vickie zrobiła gwałtowny unik.
- Święty Mikołaj Lepiej Go Nie Wołaj. Chwytasz? Żaden poczciwy elf, tylko stary zdzierca, który wyciska z ludzi ciężko zarobione pieniądze. Powiem ci, że inwestowanie w pana Mikołaja to nie jest rozsądna lokata.
Vickie pokręciła głową. Zobaczyła swojego kuzyna Deskarza, szkolnego mistrza deski. Stał samotnie na stopniu zajmowanym przez szóstoklasis-tów, zapatrzony w poranne, mroźne powietrze. Na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi.
- Deskarz! Hej, Deskarz! - zawołała i ruszyła ku niemu.
??
Przeklęty Mikołaj
Deskarz patrzył na nią bez słowa, powiedziała coś do niego, na co też bez słowa skinął głową.
Park dostrzegł Christophera. Rzucił w powietrze piłkę baseballową, którą zawsze nosił ze sobą, i chwycił ją.
- Siemasz, Hampton. Siostra Deskarza chce sprać twoją siostrzyczkę - powiedział.
- Co tam siostra Deskarza - wtrąciła Maria Medina, odgarniając sztywną grzywkę. - Wiecie, ile czasu zabrało mi przekonywanie własnej siostrzyczki, że Mikołaj uszedł z życiem?
- To nie moja wina - obruszył się Christopher.
- Ale to ty nienawidzisz świąt, zgadza się? - zapytała Maria.
Christopher uznał, że lepiej zignorować pytanie.
- Moje siostry lubią święta. Uwielbiają Mikołaja - zapewnił.
- Jasne. I dlatego rozniosły w puch jego chatę, tak? - prychnął Park.
31
Szkoła przy Cmentarzu
- To był wypadek! - Christopher nie wierzył własnym uszom. Staje w obronie swoich siostrzyczek! Podwójny koszmar.
- Na pewno - oświadczyła Maria. - Masz prawo mieć własne zdanie, co nie znaczy, że musisz się nim dzielić z siostrami.
- Moja mama mówi, że dom towarowy powinien pozwać twoją mamę. Za to, że pozwoliła dziewczynkom zrujnować świąteczną dekorację - wtrąciła Polly Hannah z satysfakcją.
- Po pierwsze, to nie był nawet Święty Mikołaj. Przebrali faceta w czerwony kabat, żeby podkręcić interes w centrum handlowym. Po drugie, to był wypadek. Po trzecie, konstrukcja, na której stała chatka Mikołaja, nie spełniała wymogów bezpieczeństwa. Niech pozywają.
- Nie spełniała wymogów bezpieczeństwa? Rany, Christopher, gadasz jak prawnik - jęknęła Maria.
- Co w tym złego? - obruszyła się
32
Przeklęty Mikołaj
Polly Hannah. - Mój ojciec jest prawnikiem. Ciągle kogoś pozywa.
- Właśnie. Ktoś powinien pozwać twoją matkę, że wypuszcza cię z domu. Potrafisz zepsuć każdy dzień - sarknęła Maria.
- Przynajmniej nie psuję świąt - odparowała Polly. Wygładziła przód różowego płaszcza i zaczęła oglądać swoje ubranie: oblamowane białym futrem różowe botki dobrane kolorem do płaszcza, różowe rajstopy i puszyste białe ocieplacze, różowe rękawiczki w białe gwiazdki. Całości dopełniał różowy w białe gwiazdki kapelusik i biały szalik.
Wyglądała jak wielka różowa lalka. Paskudna wielka różowa lalka.
„Różowy to niepraktyczny kolor - pomyślał Christopher. - Szybko się brudzi, trzeba często prać. Wymagający zachodu, nieekonomiczny strój".
- Gdybym to ja miała ci dać prezent mikołajkowy, Christopher, dostałbyś worek węgla, który Mikołaj przynosi nie-
33
Szkoła przy Cmentarzu
grzecznym dzieciom - wtrąciła się do rozmowy Vickie.
- A to prawdziwa przykrość. - Chris-topher wzniósł oczy do nieba.
- Christopher wypiął się na mikołajki. Zapomniałaś? - powiedział Park.
- Ej, to wolny kraj - przemówił wreszcie Deskarz. - Inni ludzie też się wyłączyli.
- Inni ludzie nie próbowali zamordować Świętego Mikołaja - zawyrokowała Polly z emfazą.
- Ja nic nie zrobiłem, to moje siostry. I wcale nie próbowały zamordować tego faceta przebranego za Mikołaja. Jasne?
- Powiedz to siostrze Deskarza - poradziła Vickie. - Na miejscu tego Mikołaja dałabym ci zdrowy wycisk. Osobiście.
- Już się trzęsę - odciął się Christopher. - Przyjedzie Święty - będę śnięty? Chwytacie?
Nikt się nie zaśmiał.
- Tak naprawdę żadne z was nie wierzy w Mikołaja - powiedział Chris-
34
Przeklęty Mikołaj
topher. - Wiecie doskonale, że święta to wyłudzanie pieniędzy, prawda?
Zanim ktokolwiek odpowiedział, rozległ się dzwonek. Natychmiast zapadła cisza.
Christopher nie miał pewności, czy tylko mu się wydawało, czy naprawdę nagle się ściemniło.
Uczniowie zaczęli w milczeniu przesuwać się do wejścia. Przodem kroczyła Polly, przyciskając książki do piersi.
Drzwi otworzyły się raptownie.
W progu stanęła pani Morthouse.
Kilka osób odruchowo się cofnęło.
Ale nie Polly. Polly się uśmiechnęła.
- Dzień dobry, pani Morthouse - powiedziała sztucznym, promiennym tonem. - Wesołych świąt!
Pani Morthouse odwzajemniła uśmiech. W jej ustach błysnęło coś srebrnego.
Pierwszaki zaczęły się trząść.
- Dzień dobry, Polly. Wesołych świąt! - odpowiedziała pani Morthouse.
Maria pokręciła głową.
35
Szkoła przy Cmentarzu
- Polly jest typem człowieka, który hańbi dobre imię ucznia.
Christopher nie słuchał jej. Myślał o świętach. Nie były to radosne myśli.
Ho, ho, ho! A to co? - zagadnął Park. Do drzwiczek jego szafki ktoś przy-kleił taśmą małą paczuszkę.
- Nie należy otwierać podejrzanych paczek - powiedział kwaśno Christopher. - Nigdy nie wiadomo, czy taka nie wybuchnie.
Park spojrzał na niego z przyganą.
- To mój mikołajkowy prezent, Christopher. Znajdź sobie kogoś innego, jak chcesz robić za Scrooge'a.
Christopher wzruszył ramionami i powlókł się za załom korytarza do swojej szafki. Park nie był jedynym obdarowanym; na innych szafkach też były zielono-czerwone koperty i małe paczuszki w ozdobnych papierach.
36
Przeklęty Mikołaj
Świąteczne elfy musiały się napracować.
Pfe!
Christopher był rad, że jego szafka stanowi strefę wolnoświąteczną. Komu to potrzebne? Niedobrze się robi na samą myśl.
Wolałby jednak, żeby Park nie nazywał go Scrooge'em. Ten stary skąpiec nawiedzany przez duchy, bohater Opowieści wigilijnej Dickensa, jakoś nie należał do jego ulubionych postaci.
Zatrzymał się przed swoją szafką. Zamrugał.
Nie! Wyobraźnia płata mu figle. Nie może przecież widzieć twarzy z żałobną miną na zamku szyfrowym swojej szafki.
Potrzebował jednak długiej chwili, zanim się opanował i dotknął dłonią zimnego metalu.
Wpatrywał się bacznie w drzwiczki, ustawiając kombinację szyfrową. Usłyszał pstryknięcie. Otworzył szafkę i schylił się, żeby zajrzeć do plecaka.
37
Szkoła przy Cmentarzu
Coś zielonego owinęło mu się wokół nadgarstka.
Podniósł wzrok. Oczy mu się rozszerzyły. Szczęka opadła.
Z szafki wydostawała się zielono czerwona mgła. Usłyszał szczęk łańcuchów. W mroku zamajaczyły usta. Poruszyły się.
- Christopher - zaszeptały. - Chris-topherrrr.
Rozdział 4
Aaaaaaaaaaaajjjj!
Christopher rzucił się do tyłu. Upuścił plecak. Książki posypały się na podłogę. Nastąpił na jedną, pośliznął się i stracił równowagę. Wywijając rękami, ciągle krzycząc, wyjechał ślizgiem na główny korytarz i tu się rozciągnął jak długi.
Zaczął się gramolić, z trudem chwytając oddech.
Uczniowie stojący koło szafek i na schodach wpatrywali się w niego niespokojnie.
- To... ja... Tam był... - Podniósł drżącą dłoń i wskazał mniej więcej w kierunku swojej szafki.
39
Szkoła przy Cmentarzu
Nikt nawet nie drgnął.
Wreszcie Park ruszył w jego stronę.
- Nie wrzeszcz tak. Narobisz nam wszystkim kłopotów - powiedział zrzędliwie.
- Kłopotów! - wy dyszał Christopher. - Kłopotów? Chcesz kłopotów? Przyjrzyj się mojej szafce!
Park uniósł brwi. Zajrzał za załom korytarza. Odwrócił głowę.
- Co się stało? - zapytał.
Ciągle na drżących nogach, Christopher stanął obok Parka.
Jego plecak leżał na podłodze, wokół rozsypane książki. Zeszyt, na którym się pośliznął, był do wyrzucenia.
Drzwi szafki stały otworem, w środku leżały podręczniki, zeszyty i ostatni numer „Wall Street Journal".
Christopher rozejrzał się niespokojnie po korytarzu.
Nic.
Czuł, że Park go obserwuje. Przełknął z wysiłkiem ślinę.
40
Przeklęty Mikołaj
_ Tu była taka mgiełka - powiedział.
- Snuła się z mojej szafki. I głos.
- Następnym razem nie zostawiaj na weekend skarpet, w których ćwiczysz
- poradził Park. - We łbie ci się chyba zamgliło.
- Widziałem mgłę. Zielono-czerwoną. I te usta. Powiedziały...
- Zielono-czerwoną? - przerwał mu Park. - Czytaj z moich ust, Scrooge. To za karę, że napuściłeś siostry na Mikołaja. - Odwrócił się ze śmiechem.
- Chodź, sprawdzimy, co dostałem. Christopher przyjrzał się szafce.
Przyjrzał się książkom. Powoli skinął głową.
- Chwila - powiedział.
Zebrał swoje rzeczy i wpakował je do plecaka, nie spuszczając oka z szafki. Kopnął drzwiczki stopą, żeby je zamknąć.
Zastanawiał się, czy ktoś kiedykolwiek zauważył, że szafki w Szkole przy Cmentarzu wyglądają jak małe trumny.
41
Szkoła przy Cmentarzu
Pan Melon zamknął Opowieść wigilijną i rozejrzał się po klasie.
- Jakieś uwagi? Pytania?
Wijące się jak robaki palce Polly powędrowały w górę.
- To nie jest prawdziwa historia, prawda? To znaczy, Ebenezer Scrooge nigdy nie istniał, tak?
Park dał Christopherowi kuksańca.
- A Christopher Scrooge? - zapytał cicho.
- Ha, ha - wykrzywił się Christopher.
- Ma się rozumieć, że nie, Polly.
- Kiedy dojdziemy do tych strasznych fragmentów z duchami? - chciała wiedzieć Vickie.
- Duchy? Myślisz o tych, które się pojawią w noc wigilijną? Cudne - ucieszyła się Stacey.
- Victorio, nie uprzedzaj wypadków. Nie wszyscy znają Opowieść wigilijną - napomniał Vickie pan Melon.
- W Szkole przy Cmentarzu w każde święta pojawiają duchy - oznajmiła Stacey.
42
Przeklęty Mikołaj
Christopher rzucił jej niespokojne spojrzenie. Ciągle jeszcze czuł się nieswojo po zajściu przy szafce. Nie podobała mu się myśl o świątecznych duchach. O żadnych duchach. Gdziekolwiek.
Park prychnął, jakby czytał w myślach Christophera:
- Zapytaj tego tutaj McScrooge'a. Wydaje mu się, że jego szafka jest nawiedzona. Przez zielono-czerwoną mgłę.
- Może coś zjadłeś? - zainteresowała się Stacey.
- Zielono-czerwonego pawia? - Park zaczął udawać, że się krztusi.
- Wiem, co widziałem - upierał się Christopher.
Nikt go nie słuchał. Nikt nie zwracał na niego uwagi.
Drzewko świąteczne, świąteczne drzewko - wyśpiewywał ojciec Christophera w głos.
Christopher się skrzywił.
43
Szkoła przy Cmentarzu
- Mógłbyś przestać, tato?
Ojciec go zignorował. Odchylił się do tyłu.
- Ach, kiedy ujrzę drzewko zielone...
- ryczał na całe gardło.
Kelli przechyliła się do przodu, na ile pozwalał jej pas bezpieczeństwa, i zaczęła grzmocić piąstką w okno.
- Tam! Tam jest drzewko! - krzyczała. Ojciec zwolnił i zaczął się rozglądać
z przesadnie zaaferowaną miną.
- Gdzie?
- Tam! - wrzasnęła Lara tak, że Chris-topherowi omal nie popękały bębenki.
- Mógłbyś uważać na szosę, tato?
- zapytał cierpko.
- Och, tam! Teraz widzę - powiedział pan Hampton do Lary.
- Nie bądź zrzędą, Christopher. Są ludzie, którzy lubią święta - pouczyła brata Megan.
- Ja zrzęda? - obruszył się Christopher. - Nazywasz mnie zrzędą, dlatego że nie tracę zdrowego rozsądku?
44
Przeklęty Mikołaj
- Dojechaliśmy - zaśpiewał pan Hampton, parkując koło placu z choinkami.
Drzwiczki samochodu huknęły, jakby eksplodowały. Siostry i ojciec popędzili w stronę wielkiego, przekrzywionego, podświetlonego migającymi lampkami szyldu: CHOINKI NA SPRZEDAŻ.
Christopher nie spieszył się.
„Choinki - pomyślał cierpko. - Jeszcze jeden świąteczny podstęp, żeby wyłudzić od człowieka pieniądze. Nie mówiąc już o czasie straconym na kupowanie drzewka. Na kupowanie i robienie ozdób choinkowych. Na ubieranie choinki. I co z tego zostaje po świętach?"
Christopher smutno pokręcił głową.
Gdzieś w górze zardzewiały głośnik zachrypiał kolędą. Oprócz minifurgone-tki Hamptonów na parkingu nie było żadnego samochodu.
„Dobrze, im mniej ludzi ogarniętych świąteczną gorączką, tym lepiej" - osądził Christopher.
Jego siostry są groźne dla otoczenia.
45
Szkoła przy Cmentarzu
To oczywiste. Zastanawiał się, czy istnieją towarzystwa ubezpieczeniowe, w których można się asekurować od niebezpiecznych ludzi tak jak od nieszczęśliwych wypadków.
Zmarszczył nos. Plac pachniał jak sosnowy odświeżacz powietrza rozpylany w pokoju, w którym ktoś palił papierosy.
- Znalazłam, znalazłam! - Christo-pher usłyszał wrzask Kelli.
- Chodźcie tutaj! - wydzierała się Lara z drugiego końca placu.
Christopher wlókł się powoli między choinkami.
„Ten zapach nie jest najgorszy - pomyślał. - Przyjemniejszy niż zapach odświeżaczy. Pewnie dlatego są takie paskudne, że sztuczne".
Szedł w kierunku, z którego dochodził głos młodszych sióstr, oczekując, że zaraz zobaczy rząd przewróconych drzewek albo płonącą choinkę.
Kiedy je w końcu znalazł, stały w dwóch końcach długiego szeregu cho-
46
Przeklęty Mikołaj
inek. Każda przy upatrzonym przez siebie drzewku. Lara miała niezdrowe wypieki na twarzy, usta Kelli wyginały się w podkówkę zapowiadającą płacz i zawodzenie.
Pan Hampton już nie śpiewał. Miał zafrasowaną minę.
- Obydwie choinki są bardzo ładne, ale... - mówiła Megan.
„Nic dziwnego, że matka wycofała się z ekspedycji po choinkę - pomyślał Christopher. - Po tym, co zaszło w domu towarowym, nie chciała podejmować kolejnego ryzyka".
- Niech walczą. Ta, która pierwsza padnie, przegra - poradził Christopher.
Ojciec puścił jego radę mimo uszu. Megan też.
Christopher rozejrzał się i zatrzymał wzrok na rzędzie choinek w końcu placu. Ruszył w ich stronę, zostawiając rodzinę.
- Żywe drzewka - oznajmił, dokonawszy inspekcji.
- Odkrycie! - prychnęta Megan.
47
Szkoła przy Cmentarzu
- Naprawdę żywe. Nie ścięte. Moglibyśmy wziąć takie i posadzić po świętach w ogrodzie. - Miał jeszcze dodać, że to o wiele lepsza inwestycja, ale Lara nie dała mu dokończyć.
- Mielibyśmy choinkę na zawsze?
- zapytała, porzucając wybrane przez siebie drzewko.
Kelli natychmiast poszła w jej ślady.
- Cóż za wspaniały pomysł, synu.
- Na twarzy pana Hamptona pojawił się wyraz prawdziwej ulgi. Ojciec sięgnął po portfel.
- Najpierw zapytaj o cenę, tato. Może kupimy taniej, jeśli będziemy się ociągać. Musisz się targować.
- Nie, nie - powiedział pan Hampton pospiesznie. - W porządku. Jestem przygotowany na zakup choinki.
Christopher westchnął. „Może ja powinienem pogadać z facetem" - pomyślał.
- Poszukam sprzedawcy - oznajmił.
- Dzięki - ucieszył się ojciec. - Mu-
48
Przeklęty Mikołaj
simy zapytać, jak opiekować się drzewkiem i jak je posadzić.
Christopher skinął głową i ruszył przed siebie.
Nie uszedł daleko. Stanął i spojrzał na migające wokół szyldu światełka. Pomimo ich błysków odniósł wrażenie, że nagle zrobiło się bardzo ciemno.
„W zimie dni są po prostu krótsze" - powiedział sobie.
Wciągnął powietrze nosem. Zapach dymu mieszał się z zapachem drzewek. Woń, której nie czuł, kiedy wchodzili na plac.
Pamiętał z poprzednich wypraw po choinki, że kierując się nosem, wcześniej czy później trafi na ogień buzujący w ko-ksowniku, a przy nim ujrzy okutanego w dziesięć kapot, grzejącego dłonie sprzedawcę.
Światła migotały i tańczyły na mroźnym wietrze. Christopher szedł za swym nosem. Minął jeden rząd drzewek, następny. Zostawił za sobą cedry i wszedł między świerki.
49
Szkoła przy Cmentarzu
Plac był dużo większy, niż mu się zdawało, kiedy tu wchodzili. Dużo większy.
Obejrzał się przez ramię. W tej samej chwili kilka lampek zgasło niczym spadające gwiazdy.
Poczuł się nieswojo. Postawił kołnierz kurtki.
Minął jeszcze jeden rząd drzewek i zobaczył starą beczkę, w której buzował ogień. Słychać było ciche trzaskanie drewna, wrzucanego przez sprzedawcę w płomienie.
- Dzień dobry - powiedział Chris-topher.
Mężczyzna odwrócił się. Miał rumianą twarz i krzaczaste brwi. Jego oczy uśmiechały się, a okrągły brzuch podskakiwał przy każdym ruchu.
Christopher zdał sobie sprawę, że i on się uśmiecha. Wbrew własnej woli.
- Chcielibyśmy kupić choinkę. Żywe drzewko, które można po świętach posadzić w ogrodzie. - Miał zamiar wska-
50
Przeklęty Mikołaj
zać w tę stronę, gdzie znalazł choinkę, ale uświadomił sobie, że stracił poczucie kierunku.
Mężczyzna uśmiechnął się i skinął głową.
- Cena jest naszym zdaniem trochę wygórowana - ciągnął Christopher. - Drzewko nie jest w końcu doskonałe. Poza tym będzie wymagało wiele zachodu, nie mówiąc już o zmianach, których będziemy musieli dokonać w ogrodzie. Myślę, że należy wziąć to wszystko pod uwagę.
Mężczyzna ruszył przed siebie bez słowa. Odwrócił się. Przez długą chwilę obserwował uważnie Christophera. Podniósł palec i popukał się po nosie. Robił wrażenie rozbawionego.
Z beczki buchnął wysoki płomień. Christopher odskoczył do tyłu i zasłonił twarz dłonią.
Kiedy opuścił rękę, mężczyzny już nie było.
Rozdział 5
Hej! - zawołał Christopher.
Żadnej odpowiedzi. Tylko dochodząca gdzieś z oddali kolęda o Świętym Mikołaju.
- Hej! - Christopher podszedł do miejsca, gdzie przed chwilą stał mężczyzna. - W ten sposób się nie dogadamy. Co pan wyprawia?
Odgarnął gałęzie dużego srebrnego świerku i wyjrzał na ścieżkę oświetloną kolorowymi lampkami.
Gdzie ten człowiek przepadł? Jakim sposobem zniknął tak nagle?
Przerażony Christopher spojrzał pod nogi. Coś się o niego otarło.
52
Przeklęty Mikołaj
Kot?
Gałąź choinki?
Odwrócił się. Zobaczył zielono-czer-wone palce z dymu owijające się wokół kostek.
- Nie - powiedział bez tchu. Odskoczył do tyłu i wpadł na świerk. Iglaste gałęzie oplotły go niczym ramiona. - Przestań! - krzyknął, ale drzewo nie zrozumiało. Próbował się uwolnić. Na darmo.
Dym zataczał kręgi w powietrzu. Szybciej i szybciej.
- Puszczaj, ty głupie drzewo! - wrzasnął Christopher, szarpiąc się jak oszalały.
Poczuł na policzku miękkie uderzenie gałęzi. Oczy zaczęły mu łzawić.
Dym sięgał mu już po pas i cały czas się podnosił. Czuł go, jak czuje się na ciele prąd rzeki. Kopnął i pojedyncza bańka dymu poszybowała w niebo.
Na moment wszystko zastygło w bezruchu.
Potem z dymu wyłoniło się sześć zjaw w dziwnych czarnych strojach. W upior-
53
Szkoła przy Cmentarzu
nym zielono-czerwonym świetle sunęły powoli przed siebie parami. Tam, gdzie powinny być twarze, Christopher mógł dojrzeć tylko czarne cienie i czerwony blask jakby oczu.
Zjawy zbliżały się do niego.
Coś niosły.
Długą, czarną trumnę.
- Nie! - krzyknął i szarpnął się z całych sił.
Drzewo puściło go, stracił równowagę i poleciał w stronę trumny.
Upadł.
Morze dymu zamknęło się wokół niego. Kiedy krztusząc się i łapiąc z trudem oddech, wydostał się wreszcie na powierzchnię, zobaczył, jak sześć zjaw z trumną przenika przez świerk i rozpływa się w mroku.
W tej samej chwili dym zniknął.
- Cooo? - Christopher obrócił się na pięcie. W beczce ciągle buzował ogień. Tylko tutaj unosiła się srebrzysta smużka dymu.
54
Przeklęty Mikołaj
Zrobił dwa kroki w tamtą stronę i zatrzymał się.
- Christopher! Christopher!
Przez jedną koszmarną chwilę wydawało mu się, że to głos, który przemawiał do niego z szafki, ale zaraz rozpoznał Megan.
- Christopher, gdzie jesteś?
- Tutaj! - chciał odkrzyknąć, ale z gardła dobył się tylko skrzek. Odchrząknął. - Tu jestem! - zawołał wreszcie.
Nie spoglądając już na ogień, zaczął biec przed siebie co sił w nogach, byle dalej od miejsca, gdzie zniknęła trumna.
Drzewko było już załadowane do mi-nifurgonetki. Kelli i Lara, przypięte pasami, skakały na fotelach. Pan Hamp-ton i Megan stali koło samochodu. Megan przyłożyła do ust zwinięte w trąbkę dłonie.
55
Szkoła przy Cmentarzu
- Christopher! - zawołała raz jeszcze, kiedy wypadł z placu na parking.
„Cicha noc, święta noc..." - niosło się z głośnika.
Megan opuściła dłonie.
- Gdzieś ty się podziewał? Nic ci się nie stało?
- Nie. Tak! - Zatrzymał się zdyszany. - Drzewko. Macie drzewko?
- Żywe. Najprawdziwsze drzewko. I instrukcję, jak się z nim obchodzić i jak je posadzić po świętach - powiedział ojciec.
- Gdzie ten facet? - zapytał Christopher.
- Sprzedawca? Już mu zapłaciłem. Poszedł obsłużyć następnych klientów.
Christopher zobaczył, że na parkingu pojawiło się kilka samochodów. Pan Hampton zerknął na zegarek.
- Ruszajmy. Zimno się robi. Spóźnimy się na kolację - oznajmił.
Christopher widział, że Megan przygląda mu się ze zdziwioną miną.
56
Przeklęty Mikołaj
- Na pewno wszystko w porządku? Z głośników popłynęła melodia Jingle
AU the Way, przerobiona na country. Szyld z napisem CHOINKI NA SPRZEDAŻ skrzypiał na wietrze.
Co miałby odpowiedzieć? Kto mu uwierzy?
Na pewno nie Megan.
W ogóle nikt.
Otworzył drzwiczki samochodu.
- Ładne drzewko - stwierdził i wskoczył do środka.
Chciałbym dobrze zrozumieć - mówił Park. - Zaatakowało cię drzewko i ścigało sześć truposzy z trumną?
- Ciii - syknął Christopher. W szkolnej stołówce panował hałas, ale nie aż taki, żeby zagłuszył słowa Parka.
- Jadłeś ostatnio tajemnicze mięsko?
- Park wskazał głową w stronę lady.
- Może po nim wydało ci się, że przeżyłeś atak morderczej choinki?
57
Szkoła przy Cmentarzu
- Skądże. Nie jadam szkolnych obiadów. Ich cena jest niewspółmierna do jakości - obruszył się Christopher.
- Opowiedz mi o wszystkim - powiedział Park w zamyśleniu.
- Nie wierzysz, prawda? Nie wierzysz w tę historię z trumną. - Zdesperowany zastanawiał się, ki diabeł go podkusił, żeby mówić Parkowi, co go spotkało. Ale komu miał powiedzieć? Nie miał w szkole zbyt wielu przyjaciół.
W porządku, nie miał żadnego. Przyjaciele to obowiązki. Zajmują mnóstwo czasu. A czas to pieniądz.
Zaczynał panikować. Tracił kontrolę nad wydarzeniami. Czuł się tak, jakby rozbił świnkę z kilkuletnimi oszczędnościami, i wcale mu się to nie podobało.
- Świąteczne upiory? Nie wiem. Moim zdaniem są dwie możliwości. Albo zaczynasz wariować, albo masz naprawdę poważne kłopoty - zawyrokował Park.
- Ale dlaczego? Dlaczego mi się to przytrafia? - zapytał Christopher. Ma-
ss
Przeklęty Mikołaj
chinalnie zapłacił za karton mleka i ruszył za Parkiem.
- Chciałbym wiedzieć - powiedział Park. Postawił tacę na stole i usiadł.
Christopher trzasnął pojemnikiem z jedzeniem o blat i opadł bez sił na krzesło.
- Obrzydliwe jest to jedzenie z pojemnika.
- Szkolne obiady też są obrzydliwe - uciął Christopher. - A pojemnik jest praktyczny. Praktyczny, trwały i przyjazny dla środowiska.
Park ryknął śmiechem.
- O wiele przyjaźniejszy niż same obiady.
- Nie mówiąc już, że jest ekonomiczny.
- Wiedziałem, że to powiesz - stwierdził Park. - Wiesz co, Christopher? Jesteś zabawny. Nigdy nie widziałem nikogo równie zbzikowanego na punkcie kasy.
- Nie ma nic złego w tym, że czło-
59
Szkoła przy Cmentarzu
wiek jest finansowo odpowiedzialny
- oznajmił Christopher.
- Założę się, że do tej pory masz pierwszy grosz, który zarobiłeś.
- Bardzo możliwe. Z dopisanymi odsetkami, ma się rozumieć.
- Ma się rozumieć - zgodził się Park i pokręcił głową. - Zdarza ci się czasami myśleć o czymś innym, nie o pieniądzach?
Christopher skrzywił się.
- Co to ma wspólnego z tym, co mi się przytrafiło?
Park przez chwilę rozważał pytanie, po czym powiedział powoli:
- Trudno osądzić, ale wiesz, co myślę? Myślę, że masz fobię. Taki lęk. Boisz się świąt. Wpędziłeś się w fobię. Widzisz i słyszysz rzeczy, których naprawdę nie ma.
- Nie sądzę, by akurat w tym szczególnym przypadku chodziło o fobię
- oznajmił Christopher sztywno. - Moja niechęć do świąt bierze się z...
Park machnął ręką.
60
Przeklęty Mikołaj
- Spróbuj nie dawać dostępu lękom, Scroogehampton. Zgoda, dużo w tym przesady: zakupy, reklamowanie zabawek, robienie dzieciakom wody z mózgu. - Twarz Parka oblał rumieniec. - Kiedy chodziłem do przedszkola, uparłem się, że muszę mieć ciężarówkę, którą bez przerwy reklamowali w telewizji. Dostałem ją. I wiesz co? Rozpadła się po dziesięciu minutach.
- Park!
- Dobra, dobra. Chcę tylko powiedzieć, że mnóstwo ludzi nie uznaje świąt. Wyrośli w innej religii, innej tradycji i w ogóle. Ale ty lubiłeś święta, prawda? Kiedy byłeś mały.
Christopher zasępił się. Próbował sobie przypomnieć. Na próżno. Park znowu machnął ręką.
- Może czujesz wyrzuty sumienia, że tak bardzo nie lubisz świąt?
- Nie czuję... - zaczął Christopher, ale przerwał, bo przy ich stole usiadły Stacey i Maria.
6i
Szkoła przy Cmentarzu
Stacey trzymała w dłoni parę sznurowadeł.
- Patrzcie, co dostałam od Mikołaja! Sznurowadła z maleńkimi bulterierami na końcach. Świetne.
- Twój Mikołaj wiedział, co ci się spodoba - zaśmiała się Maria.
Stacey miała rozradowaną minę.
- Aha. Mikołajki to niezła sprawa.
Christopher czekał, że Park zaoponuje. Powie coś o koszmarach, o których mu opowiadał, ale Park zajął się sznurowadłami Stacey i mikołajkami.
Christopher z westchnieniem otworzył swój pojemnik z lunchem. Dawno już przekonał rodziców, że za pieniądze przeznaczone na obiad sam będzie przygotowywał sobie jedzenie. Przez kilka lat odłożył pokaźną sumę.
Co z tego, że jest inny? Nic w tym złego. To nie w porządku, że jest ignorowany tylko dlatego, że przynosi lunch z domu.
Nadgryzł kanapkę, ale poczucie wyż-
62
Przeklęty Mikołaj
szóści, które zwykle poprawiało smak jedzenia, gdzieś zniknęło. W głębi serca wiedział, że nie chodzi tu wcale o pojemnik z lunchem. To nie dlatego Parkowi jest w gruncie rzeczy obojętne, co się dzieje w jego życiu.
W porządku. Komu potrzebni przyjaciele? I bez nich miał dość zajęć.
„Święta - pomyślał z wściekłością. - Jakkolwiek by na to spojrzeć, wszystkiemu winne te głupie święta".
Co roku myślał, że gorzej już być nie może.
W tym roku okazało się, że może.
Rozdział 6
Ostrożnie, nie potłucz - ostrzegła pani Hampton, wręczając Christopherowi kartonowe pudełko.
Christopher zachwiał się, udając, że pudełko wypada mu z rąk.
- Christopher! - Pani Hampton pokręciła głową, na wpół przestraszona i rozbawiona. - No, idź. - Mówiąc to, popchnęła go w stronę schodów prowadzących z piwnicy do domu.
Zaniósł pudełko do bawialni i postawił obok innych. Po chwili pojawiła się matka z kolejnym kartonem.
- To wszystko. Możemy zacząć ubierać drzewko.
64
Przeklęty Mikołaj
- Oszczędźcie mi tej radości. Muszę odrobić matmę - burknął Christopher.
- Och, Christopher - obruszyła się Megan.
- Matematyka jest ważna. Bez niej nie można podejmować decyzji finansowych.
- Czy odrabianie matematyki jest zabawniejsze od ubierania drzewka? - spytała zdumiona Lara.
- Ważniejsze - odparł Christopher.
- Nieprawda - wtrąciła matka, posyłając Christopherowi gniewne spojrzenie. - Pomóż nam przynajmniej wypakować ozdoby.
Christopher westchnął. Co miał powiedzieć...
- Rozpakujmy najpierw to. - Wskazał na pudełko, na którym jego ojciec napisał: „Uwaga! Kruche bombki!"
- Popatrz! - zawołała matka, biorąc do ręki jakąś ozdobę. - Pamiętasz, kiedy ją zrobiłeś?
Christopher popatrzył z niesmakiem na własną produkcję ze sprężynki i staniolu.
65
Szkoła przy Cmentarzu
- Śliczna. - Lara najwyraźniej nie podzielała jego opinii. Wyciągnęła rękę, ale matka uniosła ozdobę wyżej.
- Tutaj ją powiesimy - powiedziała, umieszczając ją prawie na samym czubku choinki, poza zasięgiem Kelli i Lary.
Wyjęła z pudełka następną zabawkę domowej roboty, wyciętą z kartonu i ozdobioną rysunkiem przez Megan.
- Jakie to słodkie - zaszczebiotała. Megan wzniosła oczy do nieba, ale
wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Ja też chcę zrobić jakąś ozdobę
- oświadczyła Lara.
- Spoko. Będziesz robić, tylko pójdziesz do szkoły - pocieszył ją Chris-topher.
- Tak jak prace domowe? - chciała wiedzieć Lara.
- Aha - przytaknął Christopher.
- Nie. Robienie ozdób to zabawa
- sprostowała Megan.
„Znowu to słowo -¦ pomyślał Chris-
66
Przeklęty Mikołaj
topher. - Zabawa! Tracenie czasu wcale nie jest zabawne".
Wzruszył ramionami i wyjął z pudełka srebrną bombkę. Nie lubił bombek. Tłukły się na drobne kawałeczki, a potem całymi godzinami trzeba było je zbierać odkurzaczem z dywanu. Nie rozumiał, dlaczego ludziom się tak podobają. W dodatku są drogie. Fatalna inwestycja.
Ale skoro już zostały kupione, trzeba zrobić z nich użytek. Podszedł do drzewka.
Początkowo odnosił się do niego trochę nieufnie. A jeśli i ono jest nawiedzone? Złapie go, kiedy będzie wieszał