14991
Szczegóły |
Tytuł |
14991 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
14991 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 14991 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
14991 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Adam Lenarczyk
Sauron Forever!
Minas Tirith, 13 października 2020 r. IV E.
Grador wyszedł ze stacji metra i szybkim krokiem skierował się do Bramy Starego Miasta.
Jeśli się pośpieszy, zdąży objąć służbę przy siódmej bramie bez opóźnienia. Przeciskając się przez
tłum turystów, w myślach przeklinał zakaz ruchu kołowego w obrębie murów Minas Tirith. Miał
półtorej godziny na wdrapanie się na sam szczyt, dojście do koszar Gwardii, ubranie się
w czarno-srebrny uniform, założenie mithrillowego hełmu, przypasanie miecza i stawienie się
w siódmej wartowni. Przy tym tłumie turystów przybyłych na Dzień Zwycięstwa było to trudne
zadanie.
Przechodząc przez Wielką Bramę nieznacznym skinieniem głowy pozdrowił trzymających
straż gwardzistów. Każdego z odzianych na czarno-srebrno, zakutych w stal i mithrill rycerzy
obstąpił właśnie wianuszek halflińskich turystów, robiących sobie z nimi zdjęcia. Wzrok Gradora
przesunął się po starannie zamaskowanych otworach strzelniczych, za którymi czuwała prawdziwa
warta – pluton gwardzistów w polowych panterkach, uzbrojonych w cekaem, pistolety maszynowe
i skrzynkę rakiet przeciwlotniczych i przeciwpancernych „na wszelki wypadek”.
Spóźniony gwardzista rozpoczął mozolną wspinaczkę zatłoczonymi ulicami antycznej
twierdzy.
Na każdym kroku widział przygotowania do jubileuszu.
Bramy tryumfalne, chorągwie królewskie Gondoru i Rohanu, portrety króla Thoriona
V Telkontara. Na murze kamienicy młody chłopak nalepiał plakaty:
„Muzeum Narodowe – wystawa jubileuszowa. Eksponat specjalny – Żądło i mithrillowa
zbroja Froda Bagginsa ze zbiorów muzeum w Michel Delving”. Przez okno usłyszał fragment
retransmitowanego przemówienia władcy Rohanu Theodena III podczas przywitania na lotnisku
Pellenor II. Z innego okna dobiegł głos króla Thoriona na TV5: „...szczególnie serdecznie
pozdrawiam jednego z ostatnich żyjących świadków tamtych chwil – przedstawiciela entów –
Fangorna, żałując, że nie może być teraz z nami”.
Całe to zamieszanie było pestką wobec tego, co działo się dwadzieścia lat temu – Jubileusz
Trzeciego Milenium, to dopiero było coś. Święto trwało w zasadzie cały rok. Udało się ściągnąć
wszystkie znaczące osobistości. Przybył nawet Fangorn, choć tylko na uroczystości poza
granicami miasta. Z Mrocznej Puszczy wyłonił się król Thranduil – po raz pierwszy od tysiąca lat.
Pięćdziesiąt setek jego leśnych elfów to ostatni już reprezentanci Eldarów w Śródziemiu. Podobno
co i rusz któryś z nich buduje szary okręt i żegluje na Zachód. Spod Samotnej Góry i Morii
przybyli przedstawiciele krasnoludów. Jak zwykle były to odrębne delegacje, zarówno król Morii,
Durin VI, jak i Thorin III Żelazna Pięść, król Samotnej Góry, twierdzili, że to im należy się tytuł
zwierzchniego władcy wszystkich Khazadów. Dla liczących w sumie około dziesięć tysięcy głów
narodów była to kwestia honoru i prestiżu, dla reszty świata żałosne przepychanki w gronie resztek
dumnej niegdyś rasy. Za kilkaset lat krasnoluda można będzie sobie obejrzeć tylko na hologramie.
Grador otrząsnął się z ponurych myśli i jeszcze przyśpieszył kroku. Biegnąc, pokonywał
ostatnie tunele. Był wprawdzie członkiem elitarnej jednostki, ale końcowe metry pod Górę Czat
i jemu dały się we znaki. Dziesięć minut przed czasem wpadł do opustoszałych koszar. Podbiegł
do swojej szafki rozbierając się po drodze. Zahamował z wizgiem podeszew, otwarł metalowe
drzwiczki i zaczął się pośpiesznie ubierać. Bryczesy, tunika, zbroja, mithrillowy hełm, pas
z mieczem, buty. Minutę przed czasem wpadł na wartownię. Przywitały go śmiechy kolegów
i grymas sierżanta. Wkrótce maszerował już na nudną, dwugodzinną wartę w charakterze atrakcji
turystycznej.
* * *
Michel Defoing, 13 października 2020 r. IV E.
Drogo Tuk, szef ochrony Muzeum Hobbickiego w Michel DeMng zakończył właśnie obchód
i zasiadł w dyżurce razem ze swoimi dwoma podwładnymi.
Dochodziła jedenasta w nocy – czas na pierwszą pokolację. Od dwóch tysięcy lat nic się nie
zdarzyło, to i dziś będzie spokój – pomyślał, smarując bułkę z dżemem i przyjmując od kolegi
kubek z kawą. Mylił się.
W toalecie męskiej przestał pracować wentylator.
Śrubki przytrzymujące obudowę odkręciły się po cichu i kratka zabezpieczająca została
wciągnięta do środka.
Z otworu wysunęło się po kolei dwóch zamaskowanych, ubranych na czarno mężczyzn.
Szybko wydostali się na korytarz i pochyleni pobiegli w kierunku pokoju ochrony,
odbezpieczając pistolety z tłumikami. Trzej hobbici nie mieli żadnych szans.
Zginęli, zanim zdążyli się zorientować, że ktoś wbiegł do dyżurki. Jeden z morderców
obszukał ciała, a drugi podszedł do konsoli instalacji alarmowych. Usiadł przy komputerze
i włożył do stacji dysk z programem łamiącym kody. Po chwili był już w środku systemu
zabezpieczeń. Powyłączał wewnętrzne kamery i alarmy, skasował nagranie ataku na wartownię.
Skinął głową w stronę swego partnera, który natychmiast ruszył w kierunku sal z eksponatami.
Jego towarzysz zostawił włączone kamery zewnętrzne, obserwował przez nie okolice budynku.
W tym czasie drugi z napastników podszedł do jednej z gablot oznaczonej:
„Biżuteria-koniec III Ery”, otworzył ją i wyjął jej zawartość. Większość rzeczy wrzucił
niedbale do niewielkiej torby. Zatrzymał tylko jedno – niewielki złoty pierścień. Trzymając go
dwoma palcami lewej ręki, prawą wyjął i zapalił zapalniczkę. Ostrożnie zbliżył płomień do
pierścienia i przytrzymał. Po chwili na gładkiej powierzchni wystąpiły czerwone, elfie runy
głoszące, bynajmniej nie w elfim języku, „nazg seth „ – pierścień siódmy. Złodziej pokiwał głową,
zgasił zapalniczkę, schował ją razem ze swym łupem do kieszonki na piersiach i zasunął suwak.
Dołączył do towarzysza, po czym razem wrócili tą samą drogą, którą przyszli, zamykając po
drodze kratę wentylatora.
* * *
„Życie Gondoru”, poniedziałek, 14 października 2020 r. IVE.
W całym Śródziemiu doszło do serii niezwykle brutalnych napadów na muzea i prywatnych
kolekcjonerów. Celem była kradzież przedmiotów pochodzących z Trzeciej Ery. W wyniku
niezwykle okrutnego działania sprawców zginęło 15 osób – kustoszy, pracowników ochrony,
właścicieli zbiorów lub członków ich rodzin. Jednocześnie pracownicy Biblioteki Królewskiej
w Osgilliath zgłosili policji zniknięcie ponad dwudziestu starodruków również pochodzących
z Trzeciej Ery. Splądrowana została też nekropolia w górnym biegu Anduiny, zwana Kurhanami.
Rzecznik prasowy Strażników Wschodu, baron Duanor Imrah, powiedział, że Biuro łączy te
niezwykłe wydarzenia z działalnością szalonego, o nieustalonej jeszcze tożsamości kolekcjonera,
nazwanego przez media Sauronem, który od kilku lat zleca bandytom kradzieże zabytków tego
okresu (por. np. ŻG nr 3211 z 13.05. 2017). Podejrzewany jest o zorganizowanie przynajmniej
dziesięciu napadów, nigdy jednak nie były one tak częste, ani tak brutalne.
Najcenniejszym zaginionym eksponatem jest rzekoma „żelazna korona królów Angmaru”
według legendy należąca do władcy-czarnoksiężnika tego mitycznego królestwa.
* * *
Barad Dur, 15 października 2020 r. IV E.
Głęboko pod ziemią, w lochach twierdzy, która kiedyś zwała się Barad Dur odbywała się
znacznie skromniejsza niż w Minas Tirith, lecz znacznie mroczniejsza uroczystość. Dziewięciu
ubranych na czarno mężczyzn stało dookoła wyrysowanego krwią na kamiennej posadzce Oka
i śpiewało w nie używanej od dwóch tysięcy lat Czarnej Mowie. W rękach każdy z nich miał
magiczne artefakty, przez kilkanaście lat zbierane w muzeach i kolekcjach Śródziemia. Na dłoni
każdego lśnił złoty pierścień. Dziesiąty pierścień tkwił na palcu leżącego w Oku martwego
człowieka.
Celebranci zakończyli inkantację. Przez chwilę nic się nie działo, po czym trzymane w rękach
magiczne przedmioty eksplodowały, powalając na posadzkę i oślepiając na chwilę wszystkich
dziewięciu. Gdy odzyskali wzrok, zobaczyli, że ciało leżące na środku komnaty zniknęło. Nad
miejscem, gdzie jeszcze przed sekundą spoczywało, unosił się ogromny, humanoidalny cień,
z którego wnętrza patrzyło na nich jedno wielkie, czerwone Oko. Nagle nad ich głowami zatrzęsła
się ziemia i rozległ się ogłuszający huk. Po dwóch tysiącleciach milczenia Amon
Aragorn-Orodruina – wybuchła.
* * *
Barad Dur, 16 października 2020 r. IV E.
Wczoraj jeszcze doktor Petar Vissani, dziś – Ósmy Nazgul, patrzył z balkonu pod sufitem hali
na ustawiających się poniżej w szyku Unik Hai. Oto był owoc jego geniuszu – żołnierze
przyszłości, zcyborgizowani, genetycznie zmodyfikowani, z mózgami napełnionymi wiedzą
i ideologią podczas sztucznie wywołanych hipnotycznych transów. Tak mogła wyglądać armia
Umbaru, gdyby ci głupcy – Rada Dożów – nie uznała jego projektów za nieetyczne i nieludzkie.
Nie wykorzystali szansy – ich strata. Jego Urukowie udowodnią światu, jak bardzo Rada się
pomyliła.
Stali w szeregach, dziesięć tysięcy pierwszych nowych wojowników mroku. W ich umysłach
wibrowała wiedza potrzebna żołnierzom i ideologia ślepego posłuszeństwa Nazgulom
i Mrocznemu Panu.
Wiedzieli niewiele o świecie zewnętrznym, poza tym, że już wkrótce będzie należał do nich.
Gdy ujrzeli wysoko na balkonie dziewięć odzianych w czerń postaci, za którymi zdawała się stać
dziesiąta, dużo większa, lecz nie do końca materialna, wy-buchnęli dzikim entuzjazmem.
* * *
Minas Tirith, 16 października 2020 r. WE., godz.23.50
W biurze nr 4 Służb Specjalnych, zwanych potocznie Strażnikami Wschodu, znudzeni dyżurni
jak zwykle prowadzili podgląd i nasłuch najważniejszych stacji radiowych i telewizyjnych oraz
serwisów Netu.
Nagle jeden z sierżantów zauważył coś dziwnego.
Zwrócił na to uwagę pozostałych. Sprawdzili – zgadzało się. Wciśnięty alarm wezwał
rozespanego, ziewającego porucznika.
– Co jest? – warknął zwierzchnik, zgodnie z tradycją członek rodziny królewskiej, choć dosyć
daleko skoligacony z Najjaśniejszym Panem.
– Wszystkie rozgłośnie z Minas Ithil zamilkły, sir.
– Jakieś zakłócenia, ale na wszelki wypadek połącz z naszym dyżurnym z tamtej delegatury.
– Nie odpowiada, sir.
– Ponowić wezwanie, ja idę obudzić pułkownika. Co ze zwiadem satelitarnym?
– Za godzinę nad Nową Marchią i Aragorngard będzie przechodził C14.
– Wprowadzić odpowiednie poprawki do komend, może coś zobaczymy. Dwójka, dzwoń do
komendy garnizonu w Minas Ithil.
– Mam komunikat „centrala uszkodzona”, sir.
– Komórka do szefa ekspozytury i do dowódcy garnizonu?
– „Brak sieci lub sieć uszkodzona”, sir.
– Nazgul by to...! Zmieniłem zdanie, trójka, ty budzisz pułkownika, ja dzwonię do sztabu
generalnego i do Pałacu, sprawa jest poważna... Reszta próbuje jakichkolwiek kontaktów
z rejonem... telsat, jakaś radiostacja, radioamatorzy, CB, cokolwiek...
Godzinę później nadal nie udało się nawiązać łączności. W Pokoju Operacyjnym Sztabu
Generalnego zebrało się kilku generałów i admirałów, książę Imrahil Telkontar – szef Strażników
Wschodu, nadworny mag, zwany doradcą do spraw zjawisk paranormalnych, i ministrowie
resortów siłowych. Wszyscy wstali, gdy do sali wszedł król Thorion V. Monarcha skinieniem ręki
nakazał: „spocznij” i zajął miejsce na szczycie stołu.
Wszyscy zgromadzeni wpatrywali się w ekran, na którym przesuwał się satelitarny obraz
Wschodniego Ithilien. W polu widzenia pojawiło się przedgórze Ephel Duath, a potem ekran
wypełniła... Ciemność. Nie były to chmury ani mgła, ani smog. Czarna, niematerialna kopuła
pokrywała całą Nową Marchię.
Dla wszystkich w sali było oczywiste, że ona jest przyczyną ustania wszelkiej łączności
z prowincją.
Równie oczywiste było, że nie jest zjawiskiem naturalnym. Zanim zgromadzeni zdążyli
skomentować niezwykłą sytuację, na czarnym tle pojawił się niewielki, czerwony punkcik. Rósł
błyskawicznie i w kilka sekund przekształcił się w Oko. Zebrani zareagowali gwałtownie –
niektórzy stracili przytomność, inni skulili się, bełkocząc coś w bezrozumnym przerażeniu, inni
zastygli nieruchomo, patrząc tępo przed siebie. Tylko Thorion V zachował przytomność. Wstał
z fotela i wpatrzył się w ekran. I oto, tak jak przed dwoma tysiącami lat, władca Gondoru i władca
Czarnej Wieży zmagali się w pojedynku woli. Po dłuższej chwili król powoli wyciągnął rękę
i wyłączył ekran, a następnie wdusił przycisk alarmu. Do sali wbiegli strażnicy i lekarze, zaczęto
wynosić nieprzytomnych lub oszołomionych oficjeli. Popijając przyniesioną przez kogoś kawę,
ponuro przyglądał się temu czterdziesty piąty monarcha Gondoru.
* * *
Szara Przystań, 17 października 2020 r. IV E.
Dwóch celników zagapiło się na wchodzącą do portu niewielką jednostkę.
– Przecież to szary okręt – powiedział z zaskoczeniem w głosie jeden z nich. – Nigdy nie
widziałem, żeby któryś wpływał do Szarej Przystani.
– Na pokładzie jest tylko jedna osoba. Przybije do ósemki. Biegnijmy popatrzeć – rzucił drugi.
Tymczasem okręt gładko przybił do brzegu.
Samotny żeglarz rzucił cumy, a raczej cumy same się rzuciły i zawiązały, schylił się po
tobołek i zszedł na brzeg. Stał, rozglądając się ciekawie, gdy na pomost, tupiąc butami, wbiegli
celnicy. Zahamowali i zagapili się na podróżnego. Mieli przed sobą wysokiego starca z długą,
białą brodą, odzianego w białą szatę przykrytą błękitnym płaszczem. U pasa wisiał mu ogromny
miecz, w prawej ręce trzymał wysoką laskę, a w lewej niewielki tobołek. Tę postać znał z legend
i historii każdy mieszkaniec Zachodu.
– Przecież to jest, to jest... – szeptał osłupiały celnik.
– Hrrrm... – odchrząknął drugi. – Eeeee... czy ma pan coś do oclenia? – zapytał słabym głosem.
– Widzę, że dużo się tu zmieniło – powiedział Gandalf.