Adam Lenarczyk Sauron Forever! Minas Tirith, 13 października 2020 r. IV E. Grador wyszedł ze stacji metra i szybkim krokiem skierował się do Bramy Starego Miasta. Jeśli się pośpieszy, zdąży objąć służbę przy siódmej bramie bez opóźnienia. Przeciskając się przez tłum turystów, w myślach przeklinał zakaz ruchu kołowego w obrębie murów Minas Tirith. Miał półtorej godziny na wdrapanie się na sam szczyt, dojście do koszar Gwardii, ubranie się w czarno-srebrny uniform, założenie mithrillowego hełmu, przypasanie miecza i stawienie się w siódmej wartowni. Przy tym tłumie turystów przybyłych na Dzień Zwycięstwa było to trudne zadanie. Przechodząc przez Wielką Bramę nieznacznym skinieniem głowy pozdrowił trzymających straż gwardzistów. Każdego z odzianych na czarno-srebrno, zakutych w stal i mithrill rycerzy obstąpił właśnie wianuszek halflińskich turystów, robiących sobie z nimi zdjęcia. Wzrok Gradora przesunął się po starannie zamaskowanych otworach strzelniczych, za którymi czuwała prawdziwa warta – pluton gwardzistów w polowych panterkach, uzbrojonych w cekaem, pistolety maszynowe i skrzynkę rakiet przeciwlotniczych i przeciwpancernych „na wszelki wypadek”. Spóźniony gwardzista rozpoczął mozolną wspinaczkę zatłoczonymi ulicami antycznej twierdzy. Na każdym kroku widział przygotowania do jubileuszu. Bramy tryumfalne, chorągwie królewskie Gondoru i Rohanu, portrety króla Thoriona V Telkontara. Na murze kamienicy młody chłopak nalepiał plakaty: „Muzeum Narodowe – wystawa jubileuszowa. Eksponat specjalny – Żądło i mithrillowa zbroja Froda Bagginsa ze zbiorów muzeum w Michel Delving”. Przez okno usłyszał fragment retransmitowanego przemówienia władcy Rohanu Theodena III podczas przywitania na lotnisku Pellenor II. Z innego okna dobiegł głos króla Thoriona na TV5: „...szczególnie serdecznie pozdrawiam jednego z ostatnich żyjących świadków tamtych chwil – przedstawiciela entów – Fangorna, żałując, że nie może być teraz z nami”. Całe to zamieszanie było pestką wobec tego, co działo się dwadzieścia lat temu – Jubileusz Trzeciego Milenium, to dopiero było coś. Święto trwało w zasadzie cały rok. Udało się ściągnąć wszystkie znaczące osobistości. Przybył nawet Fangorn, choć tylko na uroczystości poza granicami miasta. Z Mrocznej Puszczy wyłonił się król Thranduil – po raz pierwszy od tysiąca lat. Pięćdziesiąt setek jego leśnych elfów to ostatni już reprezentanci Eldarów w Śródziemiu. Podobno co i rusz któryś z nich buduje szary okręt i żegluje na Zachód. Spod Samotnej Góry i Morii przybyli przedstawiciele krasnoludów. Jak zwykle były to odrębne delegacje, zarówno król Morii, Durin VI, jak i Thorin III Żelazna Pięść, król Samotnej Góry, twierdzili, że to im należy się tytuł zwierzchniego władcy wszystkich Khazadów. Dla liczących w sumie około dziesięć tysięcy głów narodów była to kwestia honoru i prestiżu, dla reszty świata żałosne przepychanki w gronie resztek dumnej niegdyś rasy. Za kilkaset lat krasnoluda można będzie sobie obejrzeć tylko na hologramie. Grador otrząsnął się z ponurych myśli i jeszcze przyśpieszył kroku. Biegnąc, pokonywał ostatnie tunele. Był wprawdzie członkiem elitarnej jednostki, ale końcowe metry pod Górę Czat i jemu dały się we znaki. Dziesięć minut przed czasem wpadł do opustoszałych koszar. Podbiegł do swojej szafki rozbierając się po drodze. Zahamował z wizgiem podeszew, otwarł metalowe drzwiczki i zaczął się pośpiesznie ubierać. Bryczesy, tunika, zbroja, mithrillowy hełm, pas z mieczem, buty. Minutę przed czasem wpadł na wartownię. Przywitały go śmiechy kolegów i grymas sierżanta. Wkrótce maszerował już na nudną, dwugodzinną wartę w charakterze atrakcji turystycznej. * * * Michel Defoing, 13 października 2020 r. IV E. Drogo Tuk, szef ochrony Muzeum Hobbickiego w Michel DeMng zakończył właśnie obchód i zasiadł w dyżurce razem ze swoimi dwoma podwładnymi. Dochodziła jedenasta w nocy – czas na pierwszą pokolację. Od dwóch tysięcy lat nic się nie zdarzyło, to i dziś będzie spokój – pomyślał, smarując bułkę z dżemem i przyjmując od kolegi kubek z kawą. Mylił się. W toalecie męskiej przestał pracować wentylator. Śrubki przytrzymujące obudowę odkręciły się po cichu i kratka zabezpieczająca została wciągnięta do środka. Z otworu wysunęło się po kolei dwóch zamaskowanych, ubranych na czarno mężczyzn. Szybko wydostali się na korytarz i pochyleni pobiegli w kierunku pokoju ochrony, odbezpieczając pistolety z tłumikami. Trzej hobbici nie mieli żadnych szans. Zginęli, zanim zdążyli się zorientować, że ktoś wbiegł do dyżurki. Jeden z morderców obszukał ciała, a drugi podszedł do konsoli instalacji alarmowych. Usiadł przy komputerze i włożył do stacji dysk z programem łamiącym kody. Po chwili był już w środku systemu zabezpieczeń. Powyłączał wewnętrzne kamery i alarmy, skasował nagranie ataku na wartownię. Skinął głową w stronę swego partnera, który natychmiast ruszył w kierunku sal z eksponatami. Jego towarzysz zostawił włączone kamery zewnętrzne, obserwował przez nie okolice budynku. W tym czasie drugi z napastników podszedł do jednej z gablot oznaczonej: „Biżuteria-koniec III Ery”, otworzył ją i wyjął jej zawartość. Większość rzeczy wrzucił niedbale do niewielkiej torby. Zatrzymał tylko jedno – niewielki złoty pierścień. Trzymając go dwoma palcami lewej ręki, prawą wyjął i zapalił zapalniczkę. Ostrożnie zbliżył płomień do pierścienia i przytrzymał. Po chwili na gładkiej powierzchni wystąpiły czerwone, elfie runy głoszące, bynajmniej nie w elfim języku, „nazg seth „ – pierścień siódmy. Złodziej pokiwał głową, zgasił zapalniczkę, schował ją razem ze swym łupem do kieszonki na piersiach i zasunął suwak. Dołączył do towarzysza, po czym razem wrócili tą samą drogą, którą przyszli, zamykając po drodze kratę wentylatora. * * * „Życie Gondoru”, poniedziałek, 14 października 2020 r. IVE. W całym Śródziemiu doszło do serii niezwykle brutalnych napadów na muzea i prywatnych kolekcjonerów. Celem była kradzież przedmiotów pochodzących z Trzeciej Ery. W wyniku niezwykle okrutnego działania sprawców zginęło 15 osób – kustoszy, pracowników ochrony, właścicieli zbiorów lub członków ich rodzin. Jednocześnie pracownicy Biblioteki Królewskiej w Osgilliath zgłosili policji zniknięcie ponad dwudziestu starodruków również pochodzących z Trzeciej Ery. Splądrowana została też nekropolia w górnym biegu Anduiny, zwana Kurhanami. Rzecznik prasowy Strażników Wschodu, baron Duanor Imrah, powiedział, że Biuro łączy te niezwykłe wydarzenia z działalnością szalonego, o nieustalonej jeszcze tożsamości kolekcjonera, nazwanego przez media Sauronem, który od kilku lat zleca bandytom kradzieże zabytków tego okresu (por. np. ŻG nr 3211 z 13.05. 2017). Podejrzewany jest o zorganizowanie przynajmniej dziesięciu napadów, nigdy jednak nie były one tak częste, ani tak brutalne. Najcenniejszym zaginionym eksponatem jest rzekoma „żelazna korona królów Angmaru” według legendy należąca do władcy-czarnoksiężnika tego mitycznego królestwa. * * * Barad Dur, 15 października 2020 r. IV E. Głęboko pod ziemią, w lochach twierdzy, która kiedyś zwała się Barad Dur odbywała się znacznie skromniejsza niż w Minas Tirith, lecz znacznie mroczniejsza uroczystość. Dziewięciu ubranych na czarno mężczyzn stało dookoła wyrysowanego krwią na kamiennej posadzce Oka i śpiewało w nie używanej od dwóch tysięcy lat Czarnej Mowie. W rękach każdy z nich miał magiczne artefakty, przez kilkanaście lat zbierane w muzeach i kolekcjach Śródziemia. Na dłoni każdego lśnił złoty pierścień. Dziesiąty pierścień tkwił na palcu leżącego w Oku martwego człowieka. Celebranci zakończyli inkantację. Przez chwilę nic się nie działo, po czym trzymane w rękach magiczne przedmioty eksplodowały, powalając na posadzkę i oślepiając na chwilę wszystkich dziewięciu. Gdy odzyskali wzrok, zobaczyli, że ciało leżące na środku komnaty zniknęło. Nad miejscem, gdzie jeszcze przed sekundą spoczywało, unosił się ogromny, humanoidalny cień, z którego wnętrza patrzyło na nich jedno wielkie, czerwone Oko. Nagle nad ich głowami zatrzęsła się ziemia i rozległ się ogłuszający huk. Po dwóch tysiącleciach milczenia Amon Aragorn-Orodruina – wybuchła. * * * Barad Dur, 16 października 2020 r. IV E. Wczoraj jeszcze doktor Petar Vissani, dziś – Ósmy Nazgul, patrzył z balkonu pod sufitem hali na ustawiających się poniżej w szyku Unik Hai. Oto był owoc jego geniuszu – żołnierze przyszłości, zcyborgizowani, genetycznie zmodyfikowani, z mózgami napełnionymi wiedzą i ideologią podczas sztucznie wywołanych hipnotycznych transów. Tak mogła wyglądać armia Umbaru, gdyby ci głupcy – Rada Dożów – nie uznała jego projektów za nieetyczne i nieludzkie. Nie wykorzystali szansy – ich strata. Jego Urukowie udowodnią światu, jak bardzo Rada się pomyliła. Stali w szeregach, dziesięć tysięcy pierwszych nowych wojowników mroku. W ich umysłach wibrowała wiedza potrzebna żołnierzom i ideologia ślepego posłuszeństwa Nazgulom i Mrocznemu Panu. Wiedzieli niewiele o świecie zewnętrznym, poza tym, że już wkrótce będzie należał do nich. Gdy ujrzeli wysoko na balkonie dziewięć odzianych w czerń postaci, za którymi zdawała się stać dziesiąta, dużo większa, lecz nie do końca materialna, wy-buchnęli dzikim entuzjazmem. * * * Minas Tirith, 16 października 2020 r. WE., godz.23.50 W biurze nr 4 Służb Specjalnych, zwanych potocznie Strażnikami Wschodu, znudzeni dyżurni jak zwykle prowadzili podgląd i nasłuch najważniejszych stacji radiowych i telewizyjnych oraz serwisów Netu. Nagle jeden z sierżantów zauważył coś dziwnego. Zwrócił na to uwagę pozostałych. Sprawdzili – zgadzało się. Wciśnięty alarm wezwał rozespanego, ziewającego porucznika. – Co jest? – warknął zwierzchnik, zgodnie z tradycją członek rodziny królewskiej, choć dosyć daleko skoligacony z Najjaśniejszym Panem. – Wszystkie rozgłośnie z Minas Ithil zamilkły, sir. – Jakieś zakłócenia, ale na wszelki wypadek połącz z naszym dyżurnym z tamtej delegatury. – Nie odpowiada, sir. – Ponowić wezwanie, ja idę obudzić pułkownika. Co ze zwiadem satelitarnym? – Za godzinę nad Nową Marchią i Aragorngard będzie przechodził C14. – Wprowadzić odpowiednie poprawki do komend, może coś zobaczymy. Dwójka, dzwoń do komendy garnizonu w Minas Ithil. – Mam komunikat „centrala uszkodzona”, sir. – Komórka do szefa ekspozytury i do dowódcy garnizonu? – „Brak sieci lub sieć uszkodzona”, sir. – Nazgul by to...! Zmieniłem zdanie, trójka, ty budzisz pułkownika, ja dzwonię do sztabu generalnego i do Pałacu, sprawa jest poważna... Reszta próbuje jakichkolwiek kontaktów z rejonem... telsat, jakaś radiostacja, radioamatorzy, CB, cokolwiek... Godzinę później nadal nie udało się nawiązać łączności. W Pokoju Operacyjnym Sztabu Generalnego zebrało się kilku generałów i admirałów, książę Imrahil Telkontar – szef Strażników Wschodu, nadworny mag, zwany doradcą do spraw zjawisk paranormalnych, i ministrowie resortów siłowych. Wszyscy wstali, gdy do sali wszedł król Thorion V. Monarcha skinieniem ręki nakazał: „spocznij” i zajął miejsce na szczycie stołu. Wszyscy zgromadzeni wpatrywali się w ekran, na którym przesuwał się satelitarny obraz Wschodniego Ithilien. W polu widzenia pojawiło się przedgórze Ephel Duath, a potem ekran wypełniła... Ciemność. Nie były to chmury ani mgła, ani smog. Czarna, niematerialna kopuła pokrywała całą Nową Marchię. Dla wszystkich w sali było oczywiste, że ona jest przyczyną ustania wszelkiej łączności z prowincją. Równie oczywiste było, że nie jest zjawiskiem naturalnym. Zanim zgromadzeni zdążyli skomentować niezwykłą sytuację, na czarnym tle pojawił się niewielki, czerwony punkcik. Rósł błyskawicznie i w kilka sekund przekształcił się w Oko. Zebrani zareagowali gwałtownie – niektórzy stracili przytomność, inni skulili się, bełkocząc coś w bezrozumnym przerażeniu, inni zastygli nieruchomo, patrząc tępo przed siebie. Tylko Thorion V zachował przytomność. Wstał z fotela i wpatrzył się w ekran. I oto, tak jak przed dwoma tysiącami lat, władca Gondoru i władca Czarnej Wieży zmagali się w pojedynku woli. Po dłuższej chwili król powoli wyciągnął rękę i wyłączył ekran, a następnie wdusił przycisk alarmu. Do sali wbiegli strażnicy i lekarze, zaczęto wynosić nieprzytomnych lub oszołomionych oficjeli. Popijając przyniesioną przez kogoś kawę, ponuro przyglądał się temu czterdziesty piąty monarcha Gondoru. * * * Szara Przystań, 17 października 2020 r. IV E. Dwóch celników zagapiło się na wchodzącą do portu niewielką jednostkę. – Przecież to szary okręt – powiedział z zaskoczeniem w głosie jeden z nich. – Nigdy nie widziałem, żeby któryś wpływał do Szarej Przystani. – Na pokładzie jest tylko jedna osoba. Przybije do ósemki. Biegnijmy popatrzeć – rzucił drugi. Tymczasem okręt gładko przybił do brzegu. Samotny żeglarz rzucił cumy, a raczej cumy same się rzuciły i zawiązały, schylił się po tobołek i zszedł na brzeg. Stał, rozglądając się ciekawie, gdy na pomost, tupiąc butami, wbiegli celnicy. Zahamowali i zagapili się na podróżnego. Mieli przed sobą wysokiego starca z długą, białą brodą, odzianego w białą szatę przykrytą błękitnym płaszczem. U pasa wisiał mu ogromny miecz, w prawej ręce trzymał wysoką laskę, a w lewej niewielki tobołek. Tę postać znał z legend i historii każdy mieszkaniec Zachodu. – Przecież to jest, to jest... – szeptał osłupiały celnik. – Hrrrm... – odchrząknął drugi. – Eeeee... czy ma pan coś do oclenia? – zapytał słabym głosem. – Widzę, że dużo się tu zmieniło – powiedział Gandalf.