13776
Szczegóły |
Tytuł |
13776 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
13776 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 13776 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
13776 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Kornelia Dobkiewiczowa
WʯOWA KR�LEWNA Ba�nie
Kornelia Dobkiewiczowa
W�owa kr�lewna
Ba�nie i opowie�ci ze �l�ska
Wydanie II poszerzone i uzupe�nione
WYDAWNICTWO ��L�SK" KATOWICE 1969
Opracowanie graficzne Andrzej Czeczot
Redaktor: Czes�aw Slez&k
Redaktor techniczny: Maria Dziubowa
Korektor: Bronis�awa G�bska
Wszelkie prawa zastrze�one
Wydawnictwp ��l�sk" � Katowice 1969
Wydanie IX. Nak�ad 30 000 egz. Ark. wyd. 10,4. Ark. druk. 15,666. Format 206 X 194 mm. Papier masz. g�. IV kl. 61 X 86, 70 g/Klucze. Oddano do sk�adania 26. 7. 68. Podpisano do druku 13. 2. 69. Druk uko�czono 25. 2. 69. Symbol 31455/L. Cena z� 25.�.
Druk: Prasowe Zak�ady Graficzne RSW � Prasa" Katowice, 3235/68 � O-5
Jak baba Szczotlicha na zm�winach
ta�cowa�a
�l�ska ba�� g�rnicza
W Kokoci�cu nad �abi� Strug�, w bogatej zagrodzie mieszka�a dawnymi laty baba Szczotlicha. Daremnie by szuka� po �wiecie drugiej takiej jak ona zrz�dziochy i k��tnicy. Nikomu we wsi nie da�a spokoju.
To wadzi�a si� ze swoj� s�siadk� o pstrego kogucika, �e po jej polu kokosz� wodzi i z owsa ziarna otrz�sa. P� worka za to odsypa� sobie kaza�a jesieni� po m��cce. To gniewa�y j� pieski s�siedzkie, �e nadto szczekaj� i budz� po nocy.
Ksi�e pszczo�y od lip swoich kaza�a s�udze odgania�, bo zbyt g�o�no brz�cza�y i zbiera�y s�odycz z kwiat�w bez jej pozwolenia.
A kuma swojego przezywa�a okrutnie za to, �e w jego ku�ni m�oty za g�o�no stuka�y i konie r�a�y zbyt blisko jej domu, przez co do drzemki za dnia u�o�y� si� nigdy nie mog�a.
Krzycza�a na kowala ze swojego ganku, a� wystraszone wr�ble zrywa�y si� z wi�ni w jej sadzie i odlatywa�y do brzozowego lasku, kt�ry wyrasta� na zakolu drogi wiod�cej z Kokoci�ca ku �Hi�degardzie".
By�a to kopalnia, kt�r� zbudowa� kaza� niemiecki graf, by urabianiem w�gla i tak ju� wielk� maj�tno�� swoj� pomno�y�. Zwyczajem te� owych czas�w nazwa� kopalni� imieniem swej pi�knej ma��onki. W Kokoci�cu nie brak�o ludzi ubogich, kt�rzy mieli ziemi zbyt sk�po, i takich przyjmowa� kaza� graf do �Hildegardy" za robotnik�w. Pozyska� sobie r�baczy
zdolnych, wozak�w i �adowaczy, kt�rym robota pali�a si� w r�ku. C�, kiedy za swoj� prac� otrzymywali miedziaki same, podczas kiedy dukaty z�ote strumieniem ciek�y do pa�skiej kieszeni.
Biedna, starka szczerbata, raz po raz zje�d�a�a w go�cin� do Kokoci�ca swoj� kulaw� bryczk�. Przem�c g�rnik�w jednak nie poradzi�a. A kiedy tylko szczodrze sypa�o w�gla na dole i ci�sze kieski trafia�y do spracowanych r�k po wyp�acie, weso�o si� bawiono w Kokoci�cu.
Po domach gotowa�y niewiasty �ur na kr�liku i s�onin� krasi�y kluski, w gospodzie �Pod Dzwonem" pieni�o si� z�ociste piwo w kuflach i muzykanci stroili instrumenty do niedzielnego hulania. M�odzi g�rnicy za� porywali do trojaczka i obracanego Maryjanki i Rozale, dziewczyny podobne do kwiat�w.
Najpi�kniejsza ze wszystkich by�a w Kokoci�cu Martusia kowal�wna. Oczy mia�a podobne barw� do fio�k�w, jasne w�osy upina�a nad czo�em w koron�. A jednakowo nadobna by�a i zr�czna w ta�cu, jak przy robocie.
Wszyscy ch�opcy radzi by cho� przez chwil� na kowal�wn� popatrze�. Dziewczyna jednak dostrzega�a tylko jednego m�odzie�ca � Franka Pazdrul�. Bywa�o, �e rozmawia�a z nim ko�o studni albo pod wierzb� przy mo�cie. I chyba za spraw� wsz�dobylskich wr�bli, kt�re �wierkaj�c na drzewach roznosi�y po Kokoci�cu wszystkie nowiny, dosz�o do uszu baby Szczotlichy, �e kowal�wna cz�sto z Pazdrul� przebywa, �e jemu sprzyja.
Martusia by�a jedyn� �yw� istot�, kt�ra si� przypodoba� umia�a Szczo-tlisze, Franek za� tym, kt�ry by� babie swarliwej najbardziej niemi�y.
Pozostawa� od dawna sierot�, najubo�szy z g�rnik�w nie mia� i skrawka w�asnego pola. Jeszcze ch�opcem b�d�c nieletnim zacz�� w kopalni pracowa� i chleba po ludziach nie wyprasza�.
Ma�ego sierot� � jak powiadano � zabra� chcia�a do siebie Szczotli-cha, do pasania maciory. �Zje tyle, co wr�bel � my�la�a � odrobi tyle, 6 co ko�".
Franek jednak�e pa�� maciory nie zechcia�, wola� sortowa� w�giel na �Hildegardzie".
� Jaki hardy, popatrzcie! � krzycza�a na ch�opca ze swego ganku Szczotlicha. � Ju� mu i moja maciora nie pachnie! Ale poczekaj, dam ja ci pieprzu, huncfocie!...
Frankowa chata sta�a tu� za ogrodem Szezotlichy, nietrudno wi�c by�o swarliwej babie dokucza� ch�opcu.
Z ludzk� pomoc� dor�s� sierota, zosta� r�baczem na �Hildegardzie". �elazny kilof i lask� g�rnicz� nosi� z sob�, a w torbie sk�rzanej chleb i cebul�. Kiedy powraca� do domu z roboty, �piewa� po drodze weso�o:
A ja ci powiadam, Pokochaj g�rnika, A ja ci powiadam, Pokochaj go!...
Bo nasi g�rnicy To szumni panicy, A ja ci powiadam, Pokochaj go!...
Zmierz�a wyda�a si� babie ta piosenka. Trzaska�a drzwiami, gdy Franek przechodzi� ko�o jej domu. Ale ku swej najwi�kszej zgryzocie razu pewnego pos�ysza�a, �e i Martusia kowal�wna �piewa podobnie:
Bo nasi g�rnicy,
To szumni panicy,
A m�j najmilejszy
Ze wszystkich najlepszy ...
� Dam ja ci najmilejszego! � wrzasn�a do dziewczyny rozgniewana baba. � My�lisz, sikorko, �e nie wiem, o kim te �piewanki? Niedoczeka-nie twoje, �apiworka Pazdrul� za m�a bra�! � i pogrozi�a Martusi kosturem.
W wielkiej dziupli wierzbowej obudzi� si� tymczasem diabe� Pieczyd�o i ciekawie wyjrza� na �wiat.
Zobaczy� bab� z kosturem w r�ku, w czepcu przekrzywionym na prawe ucho od gniewnego potrz�sania g�ow�.
� Dam ja tobie g�rnika-oszkubka! � krzycza�a baba. � Do samego grafa p�jd�, by tego- ma�pierza przegoni� z �Hildegardy"!
Pieczyd�o ciekawie nastawi� kosmatego ucha, a kiedy z ust Szczotlichy pada�y wci�� nowe wyzwiska, ju� nie tylko pod adresem Franka Paz-druli, ale ca�ego g�rniczego stanu, umy�li� z�� bab� przyk�adnie ukara�.
Mia� bowiem Pieczyd�o g�rniczy stan w wielkim poszanowaniu. Nieraz przecie� s�ysza� od swoich kamrat�w, �e g�rnik i od samego diab�a bywa m�drzejszy.
Przysz�a jesie�. Martusia co dzie� ukradkiem wygl�da�a na drog� sponad kwitn�cych fuksji w ojcowych oknach, by cho� z daleka zobaczy� Franka. Kowal zabroni� jej wychodzi� z domu i rozmawia� z Pazdrul�, bo Szczotlicha, zaprzestawszy naraz k��tni, upewni�a go, �e dla dziewczyny znajdzie bogatszego a mo�niejszego ma��onka, i to wcale nie w Koko-ci�cu, lecz w mie�cie.
� A ju� kiedy do wesela przyjdzie � gada�a cz�stuj�c kowala krup-niokami w swej kuchni � to wywianuj� Martusi� jako t� szlachciank�, bom przecie wasza krewna.
Po�akomi� si� kowal na te obietnice i dyscyplin� rzemienn� dziewczynie przygrozi�, by raz na zawsze wyrzuci�a Franka Pazdrul� ze swego serca i z pami�ci.
P�aka�a Martusia za Frankiem, trapi�a si� biedna, ale wci��, wbrew ojcowym zakazom, nie mog�a serca swego oderwa� od ch�opca. Coraz te� pilniej wypatrywa�a go na drodze.
W jaki� czas potem Martusia spostrzeg�a, �e Franek nie wraca z kopalni sam. Towarzyszy� mu bowiem starszy m�� o wspania�ej postawie, dostatnio odziany. Twarz mia� ciemn� i oczy osobliwie b�yszcz�ce, k�obuk nosi� wysoki na g�owie cudzoziemskim widocznie zwyczajem, buty tak�e mia� w kszta�cie zupe�nie odmienne ni� g�rnicy w Kokoci�cu, do tego
, I
y
fajk� wielk�, z drzewa wi�niowego, a pali� w niej jaki� bardzo wonny
tyto�.
Rych�o wiejscy klachacze, dla kt�rych dost�p wsz�dzie bywa otwarty, przynie�li do ku�ni wiadomo��, �e u Franka, Pazdruli w chacie mieszka cudzoziemiec, nadsztygar, kt�ry z rozkazu samego grafa przyby� z kraj�w dalekich, by w kopalni wszystko lepiej urz�dzi� od nowa. I robot� zna, jak nikt mi�dzy g�rnikami, i szczodry jak �aden,
� Nie poznaliby�cie, .kumie, Frankowej chaty! � m�wili. � Cie�l�w przys�a� nadsztygar i pieni�dzy nie sk�pi�. Jaka sie�! Jakie izby! Co tam pierzyn! Poduszek... A weso�o obaj �yj�, ho ho! Ten nadsztygar przywi�z� sobie flet niemiecki z samej Norymbergi i poradzi na nim gra�
jeszcze pi�kniej ni� organista na organacYi.
Coraz te� cz�ciej zwraca�a ku odnowionej chacie swe bure oczki baba Szczotlicha i obyczaje na podziwienie wszystkich zupe�nie zmieni�a. Zaprzesta�a pomstowa� na Franka Pazdrul�, �wini swej nie puszcza�a do jego ziemniak�w, �mieci nie sypa�a mu pod pr�g.
Dziwi�a si� bardzo takiej odmianie Martusia kowal�wna i coraz ciekawiej nas�uchiwa�a wie�ci, kt�re znosili do ku�ni klachacze z ca�ego Kokoci�ca.
Z pierwszym �niegiem spad�y na wiosk� jeszcze ciekawsze nowiny. D�wi�ki fletu s�ysze� si� teraz dawa�y ju� nie tylko z Frankowej chaty, ale i z wybielonych od�wi�tnie izb samej baby Szczotlichy.
Rozmi�owa�a si� baba do niepami�ci w cudzoziemcu nadsztygarze i za ma��onka go poj�� umy�li�a.
Nie czekaj�c o�wiadczyn z jego strony, bo do w�adania nad wszystkimi nawyk�a, powiedzia�a Szczotlicha cudzoziemcowi o swoich wzgl�dem niego zamiarach, kiedy pewnego wieczora siedzieli przy piernikach i wi-
10
Nadsztygar schyli� g�ow� i rzek� mocno wzruszony:
� Szcz�cie to wielkie dla mnie zosta� m�em gospodyni tak skrzat-
nej i pani tak urodziwej, jako wy jeste�cie, Szczotlicho. .. Jedn� wszelako w tym wszystkim dostrzegam przeszkod�!
� Jak��e? � wykrzykn�a Szczotlicha tak �ywo, �e si� jej czepiec przesun�� na prawe ucho.
� Oto widz� � powiedzia� nadsztygar, a oczy b�ysn�y mu osobliwie
� �e towarzysz serdeczny m�j, kt�ry mnie przyj�� do swego domu, ma strapienie i w ci�kiej �a�o�ci pozostaje ... Ojciec dziewczyny, kt�r� mi�uje, nie chce widzie� go zi�ciem.
� Hm... � zamrucza�a Szczotlicha zmieszana.
� P�ki za� srogie zakazy nie zostan� cofni�te wobec druha mojego
� m�wi� powa�nie cudzoziemiec � nie przystoi i mnie by� szcz�liwym.
� Je�li tak... � powiedzia�a Szczotlicha, przesuwaj�c sw�j czepiec z prawego ucha na czubek g�owy, znajd� rad� ...
� A wtedy �Pod Dzwonem" dla dw�ch par odprawimy zm�winy...
� Tu cudzoziemiec sk�oni� si� gospodyni i wyszed� z jej domu. Uradowana baba nie zdziwi�a si� nawet, �e cho� siedzia� razem z ni�
przy stole ca�y wiecz�r, nie zdj�� z g�owy k�obuka.
* * -dr
W gospodzie �Pod Dzwonem" gra�y skrzypki i dudy. Wielki st� przesuni�to ku �cianie, by ochoczym tancerzom jak najwi�cej miejsca zosta�o dla zabawy.
� Hej, zm�winy, zm�winy! � wo�a� kowal. � Wasze zdrowie, kumo! Szczotlicha, najstrojniej ze wszystkich odziana, odrzuci�a na �aw�
drog� chust� tureck� i niecierpliwie skuba�a brzeg zapa�nicy z brokatu. Pilno jej by�o do ta�ca, jak �adnej.
W ko�cu sto�u w�r�d dziewcz�t i kamrat�w-g�rnik�w siedzia� Franek Pazdrula, przy nim za� u�miechni�ta, do stokroci podobna, w bia�ych szatkach Martusia.
� Chodzonego! � zawo�a� cudzoziemiec nadsztygar do kapeli i, pi�k-
11
nie si� swej narzeczonej k�aniaj�c, stan�� z ni� do ta�ca w pierwszej parze.
Brzmia�a muzyka i sal� gospody okr��y� korow�d taneczny trzy razy, kiedy baba Szczotlicha ze zdumieniem i gniewem spostrzeg�a, �e jej przysz�y ma��onek nie zdejmuje przed ni� w ta�cu k�obuka, cho� przecie� w chodzonym tak czyni� nale�y.
Zmarszczy�a g�ste brwi nad burymi oczkami i ukosem spojrza�a na
cudzoziemca.
� Przecie uk�o� si�, ch�opie, jak przystoi... � szepn�a. Narzeczony pochyli� si� ku niej, b�ysn�� dziwnie oczami, a spod w�s�w jego buchn�a gor�co��.
� To od wina... � pomy�la�a Szczotlicha, a g�o�no rzek�a. � Zdejmij k�obuk, bo przecie mi uchybiasz, cudzoziemcze, i na �miech mnie
podajesz ...
Narzeczony zn�w tylko b�ysn�� okiem w jej stron�, jakby s��w tych
nie s�ysz�c.
� �Je�li teraz jest hardy, cho� dopiero zm�winy, jakim b�dzie ma��onkiem?" � pomy�la�a Szczotlicha, a nabrawszy rozmachu z ca�ej si�y trzepn�a cudzoziemca po czapce i zrzuci�a j� na pod�og�.
W tej�e chwili wrzasn�a, a w �lad za ni� krzykn�li przera�eni ta-necznicy i jak stado wr�bli rozpierzchli si� po k�tach sali.
Na g�owie bowiem cudzoziemca dostrzegli par� diabelskich rog�w.
� Diabe�! To przecie� diabe�! � wo�a�a Szczotlicha.
� Diabe�... � rzek� na to ze �miechem cudzoziemiec i uk�oni� si� babie w pas � ale tw�j narzeczony, kt�rego� pani sama sobie wybra�a ... S�owo mi da�a�, doko�czmy� naszego taneczka.
Muzykantom wypad�y z r�k smyczki, lecz w ca�ej gospodzie s�ycha�
by�o dalej weso�� muzyk�.
Przy jej d�wi�kach Pieczyd�o wyprowadzi� sw� narzeczon� na drog�, a potem, wci�� pi�knie ta�cuj�c, wi�d� j� ku mostowi na �abiej Strudze 12 i dalej do starej wierzby...
Martusia i Franek daremnie pr�bowali wo�aniem i pro�bami zatrzyma� diab�a, daremnie wybiegli za nim. Nagle zerwa�a si� straszna �nie�na zawieja i ma�o ich samych z sob� nie porwa�a. Wr�cili wi�c do gospody. Nikt ju� nie chcia� ta�cowa�, pr�no gospodzki dolewa� wina.
Rankiem dopiero spostrzegli dziwy: na miejscu gdzie sta� dom Szczotlichy, r�s� g�sty las, za nim sta�a uboga chata Franka Pazdruli, taka jak dawniej by�a. A baby Szczotlichy nikt ju� nigdy wi�cej w Kokoci�cu nie widzia�.
Nie wypowiedzia� te� odt�d nigdy ojciec Martusi z�ego s�owa ani na Franka Pazdrul�, ani na �adnego g�rnika. Wyprawi� c�rce huczne wesele, a Martusia �y�a w Kokoci�cu szcz�liwie ze swym m�em d�ugie lata i dobrze im si� dzia�o.
Zofijka-sierota i Sta�yjka-niecnota
u
Posz�a w g�ry Zofijka szuka� wonnego ziela, pysznej lilii-z�otog�owiu i pachn�cych miodokwiat�w-storczyk�w. Sz�a przez las modrzewiowy, szuka�a na polankach, ale kwiat�w znale�� nie mog�a, jakby kto� je wy-zhiera� wstawszy wcze�nie o �wicie.
Darmo Zofijka szuka, darmo papro� rozchyla. Nigdzie nie wida� kwiat�w, tak jakby wpad�y pod ziemi�. Posz�a dalej, brn�a przez potok ch�odny i rw�cy, wesz�a mi�dzy niskie jode�ki, zasiane wiatrem, a� nad sob� zobaczy�a ju� tylko skalny szczyt. Jastrz�b kwili� nad g�ow�, wiatr tarmosi� sukienk�, ale kwiat�w nie by�o: za ch�odno w�r�d omsza�ych kamieni. Tylko porosty zrudzia�e czepia�y si� twardej opoki, ani listka
jednego doko�a.
Posz�a dalej i oto mi�dzy ska�amji pokaza�a si� �cie�ka, kt�ra Zofijk� przywiod�a nad strome urwisko. Przystan�a, spojrza�a. W dole cudna kotlina, trawa �wie�a, wysoka. W trawie mn�stwo przer�nych kwiat�w, �e bieli si� ��ka, r�owieje, modrzeje ...
Bia�e brzozy w g��bi kotliny os�oni�y wiotkimi ga��ziami jeziorko, nad kt�rego brzegami szele�ci�o sitowie. Zofijka nigdy dot�d nie bywa�a w tych stronach, nie s�ysza�a te� nigdy, by ze wsi kto� tam owce wypasa� albo szed� kosi� traw� nad jeziorkiem przy brzozach.
Gdzie zbocze opada�o �agodniej, Zofijka zesz�a w kotlin�. W mi�kkiej trawie przyjemnie zanurza�y si� jej stopy; by�a bosa, trzewiczk�w nie
mia�a, bo sk�d ubogiej sierocie do sk�rzanych bucik�w? A Zofijka od dziecka by�a na �wiecie sama.
Sz�a przez rozkwit�� ��k�, gdzie z�ocienie i dzwonki ko�ysa�y si� z wiatrem. Pomi�dzy nimi r�s� najrzadszy i najwonniejszy storczyk-miodokwiat, kt�ry ma listki d�ugie, b�yszcz�ce, a pr�cik ��ty, sam jeden w zielonkawej koronie.
� Najpi�kniejszy ze wszystkich... Jak�e go du�o tutaj! � wyszepta�a dziewczyna. Dziwne to � pomy�la�a � �e nikt ze wsi tu nie by� i mio-dokwiatu nie znalaz�!
W do�ku wilgotnym spostrzeg�a lili�-z�otog��w. Na �ody�ce mia�a sze�� kwiat�w r�owych jak zorze, nakrapianych czerwono. Zofka chodzi�a w�r�d kwiat�w wybieraj�c co najpi�kniejsze, a� nazbiera�a ca�e nar�cze. Potem siad�a na trawie i uk�ada� zacz�a wi�zank�.
��ka by�a odludna, cicho wko�o, tylko wiatr szele�ci� w ga��ziach brz�z i gra�y �wierszcze, a czasem �wierkn�� przelatuj�cy ptak.
�� Tyle kwiat�w i ziela... Trawa �wie�a, zna� po niej, �e nikt t�dy nie chodzi. Nie koszona, nie ruszana grabiami... � my�la�a dziewczyna, w podziwieniu rozgl�daj�c si� wko�o.
Nie wiedzia�a Zofijka, �e w jeziorku mieszkaj� wodne panny. Trzy brzeginki-siostrzyce: Bia�olica, Jasnooka i Srebrnog�osa. Ka�dej wiosny sia�y na ��ce zio�a i kwiaty, deszczom kaza�y pada�, a wiatrom rozgania� chmury, by zbyt d�ugo nie kry�y z�otej tarczy s�onecznej. Co dzie� plot�y sobie wie�ce, a z p�atk�w kwietnych szy�y sukienki ni�mi z lekkich paj�czyn; kiedy zechcia�y ta�czy�, ka�da z nich wdziewa�a na swe stopy obuwik, zwany trepkiem kr�lewny. W takim kwietnym trzewiku ta�czy� by�o wygodnie, n�ka si� zda�a pi�kna, tak �e �wierszcze i �aby w ksi�ycowe wieczory gra�y skocznie do ta�ca w najwi�kszym zachwycie.
Wodne panny nie tylko mia�y wielk� urod�, by�y dobre, przyjazne, ale ��da�y od ludzi, aby te� byli dobrzy. Skoro przyby� kto� na ich ��k�, a w sercu mia� dobro� � obdarza�y go szcz�ciem, pomy�lno�ci� i weselem. Z�ego zawsze kara�y � to straszy�y go grzmotem, to nasy�a�y
Z Ukrycia Widziad�a i marchy albo wodzi�y na skaliste bezdro�a n�c�c
podar� sobie kapot� i czapk� zgubi� w bagnisku.
Kiedy Zofijka zrywa�a kwiaty, wodne panny wsta�y w�a�nie ze swych ��ek z kryszta�u i wyp�yn�wszy do s�o�ca splata�y z�ote w�osy. W r�czkach l�ni�y im per�owe grzebienie. Bia�olica przywdzia�a sukienk� z modrych dzwonk�w, Jasnooka � utkan� z najcie�szych paj�czynek, Sre-brnog�osa � r�ow�, zabarwion� przez zorz�. Potem skry�y si� w trzcinie i patrzy�y na Zofk�.
Dziewczyna tymczasem spoczywa�a na trawie pod sza�wiami, wyros�ymi nad podziw wysoko. A� nagle pos�ysza�a dzwonienie. Wietrzyk przyni�s� je ze skraju polany. Leciute�ko d�wi�cza� srebrny dzwonek, a g�os mia� tak mi�y, jakby wilga �piewa�a.
S�ucha Zofijka, s�ucha, a dzwonek wci�� si� odzywa, tak jakby wo�a� do siebie, jakby skar�y� si� Zofce. Dziewczyna wsta�a i pobieg�a w t� stron�, z kt�rej dolatywa�o dzwonienie. Na skraju polany ros�y cierniste krzewy, osty wielkie i pokrzywa. Zofijka przystan�a i spojrza�a ciekawie. W najwi�kszym z tych krzak�w, naje�onych kolcami, zobaczy�a male�k� owieczk�. Ostre kolce tarniny pochwyci�y za runo dziwnie mi�kkie i bujne. Przytrzyma�y biedaczk�, �e si� wyrwa� nie mog�a, wi�c miota�a si� i szarpa�a w krzaku bezsilna. Mia�a u szyi dzwonek na czerwonej tasiemce. Gdy ujrza�a Zofijk�, odezwa�a si� do niej ludzk� mow�, prosi�a:
Zb�jcy, srodzy robierze Pochwycili pasterzy, Ca�e stado zabrali � Nie wiem, co b�dzie dalej... Pom� mi�a dzieweczko! Ulituj si� nad owieczk�...
16 Zofijka mia�a kozik, kt�rym w g�rach wykopywa�a lecz�ce korzenie,
zr�cznie i szybko przeci�a nim cierniste ga��zie, uwolni�a owieczk�, a ta ozwa�a si� znowu:
Dzi�ki, panienko mi�a, Rada b�d� ci s�u�y�a... Gdy� w k�opocie, czy 10 stropieniu � Wo�aj do ranie po imieniu: Ba�, owieczko, bas � Kolo mnie si� pa�...
Posz�y razem do wioski, gdzie Zofijka mieszka�a. W dostatniej zagrodzie �y�a ciotka jej, Grygnula, baba z�a i na dobro ka�de jak nikt �apczywa.
Mia�a c�rk� Stazyjk�, nadobn� i m�od�, tylko wcale nie skor� do �adnego zaj�cia. Stazyjka spoczywa�a na pierzynkach puchowych do samego po�udnia, potem splata�a kos� i mierzy�a sukienki. Gdy po�udnie min�o, pi�a s�odk� �mietank� zawsze z najlepszym ciastem, potem siada�a w oknie niby prz�d�c sw� k�dziel, a patrzy�a na drog�. Gdy kto� szed� albo jecha�, zawsze go obm�wi�a; gdy nikogo przez okno dojrze� nie mog�a, mia�a inne zaj�cie: oto liczy�a wr�ble na wysokiej topoli, albo muchy na �cianie, g�o�no przy tym ziewaj�c. Tak up�ywa� jej czas. Ros�a, pracy nie zna�a, chwali�a sama siebie i wywy�sza�a nad inne.
U tej Grygnuli-sk�picy i Stazyjki-niecnoty w s�u�bie by�a Zofijka, ich daleka krewniacka. Jak zwyczajnie sierota, wyrobnica uboga, pozna�a Zofka wcze�nie niedol� i gorycz, lecz ani praca nad si�y, ani n�dzne odzienie nie zdo�a�y przyt�umi� jej promiennej urody. Jasnow�osa i smuk�a spogl�da�a na �wiat fio�kowymi oczami. Nie blad�o jej od niewczasu liczko do zorzy podobne, nie marszczy�o si� czo�o od smutnych my�li. A dobroci i s�odyczy tyle mia�a w swym sercu, ile s�o�ce ma jasno�ci,
a d�browa �o��dzi.
Kiedy sz�a do owiec, wysoko na gra�, k�ania�y jej si� buki zielone.
17
Bac� u Grygnuli by� stary Boczo�, cz�owiek dobry, ale bardzo l�kliwy. Razem z Zofijk� dzieli� trudy w gazdostwie, tak jak i sk�pe posi�ki. Nagrod� za ��tyc� i ser bywa�y tylko po�ajanki i szturchania, nigdy za� pieni�dze, tabaka albo ciep�a odzie�.
Zofijka wraca�a do domu z owieczk� uwi�zan� na krajce. Nios�a z sob� wonny snop kwiat�w i ziela, a czy�yki i szczyg�y wita�y j� i odprowadza�y d�wi�cznym �piewaniem.
Spoza trzcin, zza szuwar�w jeziorka spogl�da�y na sierot� trzy wodne panny: Bia�olica, Jasnooka i Srebrnog�osa.
� Oto dobra, dobra dziewczyna! � rzek�a pierwsza z brzeginek.
� Lito�ciwa, roztropna! � rzek�a druga.
� Godna wi�c szcz�cia, rado�ci, wszelkiego dostatku � rzek�a trzecia, wplataj�c bia�e lilie we w�osy.
A tymczasem Grygnula-sk�pica ze sw� c�rk� Stazyjk� by�y w domu; ga�dzina w kuchni miesi�a ciasto, za� dzieweczka siedzia�a przy oknie i patrzy�a na drog�. Nie doprz�d�a k�dzieli, nie ruszy�a wrzeciona.
� Oj! � wzdycha�a. � Gor�co!... Tchu mi brakuje, �adnej roboty dotkn�� nie mog�! Tak mi duszno, matulu!...
� Wyjd�, c�ruchno, do sadu � powiedzia�a na to ga�dzina � po�� si� w cieniu, odpocznij... Kiedy Zofka powr�ci, wszystko co trzeba zrobi, bo upa� jej nie nu�y! I przecie� robota to dla niej zwyczajna rzecz!
Stazyjk� wysz�a z chaty. By�a w nowej sp�dniczce, w haftowanej koszulce i w sk�rzanych ci�emkach. Ciemne w�osy zaplot�a w dwa warkocze, a przy ka�dym zawi�za�a modre wst�gi, u szyi za� nosi�a a� trzy rz�dy korali. Leg�a pod jab�oni� w mi�ym cieniu na trawie, ale przy samym p�ocie, tak �eby widzie� kto przechodzi go�ci�cem i kto na jakim wozie tamt�dy przeje�d�a.
S�o�ce grza�o. Po�udnie. Wr�ble �wierka�y sennie na wysokiej topoli.
� Wiele� ich? � pomy�la�a swym zwyczajem Stazyjk� � mo�e b�dzie kopa? � i j�a liczy� ptaszki na drzewie.
Naraz w krzakach porzeczek poruszy� kto� ga��zie, zaszele�ci� i za-
chichota� przekornie. Nim Stazyjka podnios�a si� i dojrza�a natr�ta, pos�ysza�a pie�niczk�-kpink�, ostr� jak szpilka:
Stazyjka, Stazyjka Do �niwa za s�aba, Do prz��li � nie mo�e, Ach, kto jej pomo�e?
Do grempli niezgraba, Mi�dlicy nie chwyci, Grabi nie ulapi!... Do ta�ca si� kwapi!
� Precz st�d! Nicponie! � krzykn�a dziewczyna � ja wam poka��! Czekajcie! Boczoniu! Mamulko? Mnie dra�ni�, pie�niczki tu jakie� �piewaj�!
Zerwa�a si� i z p�aczem pobieg�a do domu. A Janik z Ka�mirkiem, ch�opi�ta s�siad�w, z chichotem i tupotem przepadli gdzie� w krzakach.
Grygnula powiod�a Stazyjk� do izby, tuli�a c�rk� i g�aska�a. Pieszczocha jednak�e, wci�� pami�tna kpinek, popad�a w tak� z�o��, �e m�wi� nie mog�a. Ga�dzina wi�c, swarliwa i zawsze skora do sprzeczki, na widok swej c�rki �a�o�nie p�acz�cej te� gniewem zawrza�a i w takiej to chwili obydwie przez okno dojrza�y Zofijk�.
� Powraca nareszcie! � krzykn�a Grygnula. � Kwiatuszki zbiera�a i po co? Przecie� to s�uga!...
Zapomnia�a, �e sierota, nim wysz�a z zagrody, tyle porz�dk�w i prac wjykona�a przer�nych, ile Stazyjka wraz z matk� nie zrobi�yby przez ca�e trzy dni.
� Co widz�? Owieczka? No prosz�! Sk�d masz j�, Zofijko? � wo�a�a ga�dzina, wybieg�szy na ganek.
� Dojrza�am j� w krzakach kolczastych. To znajdka, ciotulu � odrzek�a sierota. � Niczyja...
� Niczyja? � ucieszy�a si� baba. � Wi�c u nas zostanie. O! To cien-korunna, to pi�kna owieczka... Na jesie�, hm... Strzy�a. Aaa! Jaka� we�nista! Podro�nie... Zn�w strzy�a�. Ko�uszek mi�ciuchny. Kto wie, mo�emy z niej uprz��� nawet motk�w �wier� kopy. Sprzedamy po groszu srebr-
19
nym za motek! Co m�wi�, po dwa grosze! Nie, po trzy! Przecie� owca ma runo cieniuchne.
�r Nie! Cztery! � ozwa�a si� z izby Stazyjka i z chustk� przy oczach wybieg�a na ganek. � Czemu stoisz! � krzykn�a na Zofk�. � Do studni id�, s�u�ko, napoi� owieczk�... Nie twoje tu miejsce wystawa� przed gankiem.
Sierota odesz�a do studni i napoi�a zwierz�tko z nowego wiaderka, potem pu�ci�a je do sadu na soczyst� traw�, a w ob�rce nas�a�a owieczce suchego igliwia.
Zaledwie jednak min�o po�udnie, ju� baba Grygnula wezwa�a sierot� i rzek�a surowo:
� Teraz zaprz�esz mi starego wo�u do p�uga i p�jdziesz podora� nasze pole pod lasem jod�owym, gdzie zawsze siejemy tatark�. Tylko �elazny p�ug, Zofijo, nowy, niech zostanie w domu. Ty we�miesz drewniany z korzenia gruszy. Po robocie pami�taj, aby� nazbiera�a w lesie gruszek dojrza�ych i s�odkich, by dzieci� me lube pocieszy�! Nie wa� si� wraca� bez gruszek, bo z chaty wyp�dz�. Owieczk� zabierz, ci�g�e dzwonienie przeszkadza Stazyjce, gdy �pi po obiedzie!
Posz�a sierota ora� pole, w sp�dnicy �atanej, w wyblak�ej chu�cinie. �zy szkli�y si� w jej oczach i serce zamiera�o w Zofijce z obawy, czy ciotce dogodzi. � �Przecie� gruszki nie rosn� po borach jod�owych!" � my�la�a z rozpacz�. Za sob� s�ysza�a cichutkie d�wi�czenie. To znajdka-owieczka pos�usznie sz�a za ni�. Przed ni� w� czarny, poczciwy niezdara, wl�k� stary p�ug z gruszkowego korzenia. I oto rozleg�y si� s�owa przyjazne:
O, Zojijko, panno mi�a Rada b�d� ci s�u�y�a, Gdy� w k�opocie czy strapieniu 20 Przem�w do mnie po imieniu...
Podesz�a owieczka bliziutko do Zofki, tr�ci�a j� �bem, a dziewczyna do niej w te s�owa:
Ba� ba�, znajdeczko,
Pom� mi, owieczko!
Z jod�owego boru musz�
Dla Stazyjki przynie�� gruszek...
A na to zwierz� odpowiedzia�o:
Przyja��, Zofko, wszystko mo�e: Znajdziesz gruszki w ciemnym borze! Oto pole, lecz nie ty Ora� b�dziesz. Legnij! Spij!
Zofijka pos�ucha�a rady. Po�o�y�a si� na murawie w cieniu sosny stuletniej. Lekko brz�ka� dzwonek na szyi owieczki, wiatr pos�ysza� go, przybieg�, odpowiedzia� na d�wi�k ten graniem w konarach sosnowych. Zofka usn�a, murawa by�a mi�kkim, pos�aniem. Spa�a d�ugo, a we �nie kszta�ty cudne widzia�a, jasne niebo i ptaki � �ab�dzie.
Owieczka tymczasem rozpocz�a robot�. Razem z wo�em bardzo zr�cznie podorali zagony rogami, zbronowali je w�asnymi racicami. Pod lasem wida� by�o pole r�wne i g�adkie.
Po sko�czonej robocie wo�ek pas� si� na miedzy, a owieczka u�y�a teraz nowych sposob�w. Uj�a p�ug z gruszkowego korzenia i wetkn�a go ko�cem g��boko do ziemi. Przystan�a i rzek�a:
Ro�nij, stromeczku, wysoko Ro�nij, gruszyczko, szeroko Niech ci� kwiateczek odzieje I s�o�ce jasne ogrzeje...
21
22
Ledwie to powiedzia�a, a korze� gruszkowy wnet pu�ci� zielone wici, te w chwili najkr�tszej rozros�y si� w mocne ga��zie i okry�y si� bia�ym kwiatem. Zanim jednak�e motyle i pszczo�y przyby� zd��y�y na uczt� miodow�, kwiaty opad�y, a na ich miejscu szybciej ni� my�l pojawi�y si� gruszki. Tak oto Zofijka po mi�ym spoczynku ujrza�a przed sob� dorodne owoce, a takie by�o ich mn�stwo, �e wierzy� nie chcia�a swym oczom. �Dziw nies�ychany � my�la�a � do takich drzew, jak powiadaj� starki, przylata noc� ptak z�otopi�ry."
Natenczas owieczka tr�ci�a rogami pie� gruszy. Dojrza�e i wonne, z rumie�cem na boku, spada�y gruszki pod nogi dziewczyny. Zofijka zebra�a pe�n� zapask� s�odkich owoc�w i dzi�kowa�a znajdce serdecznie za pomoc. Wr�ci�y do domu przed wieczorem.
Stazyjka czeka�a u wr�t, niecierpliwa.
� Co? � krzykn�a na ca�y g�os... � Przynios�a� gruszki? Daj zaraz!
Chwyta�a po dwie i po�era�a �akomie, reszt� zamkn�a w komorze.
Przysz�a noc i Grygnula zgasi�a �uczywo. Pos�a�a Stazyjce mi�ciuchne pierzyny i przynios�a kwasu w �agiewce brzozowej. Miesi�c wyp�yn�� na niebo i o�wietli� zagrod� sk�picy-ga�dziny, ale schowa� si� zaraz zdumiony, �e c�rka jej nie k�adzie si� spa�, ale b��dzi po sadzie.
Stazyjka pa�a�a okrutn� zazdro�ci� o gruszki, �e w�a�nie sierota, nie ona, przynios�a je z lasu, st�d usn�� nie mog�a.
�Kto da� jej owoce? � my�la�a uparcie. � Kra�niczki? Dziad le�ny, czy mo�e kr�l w��w? Sad musi by� k�dy� w g�rach, w nim drzewa, co owoc przynosz� rok ca�y. Jab�onie i grusze! Odszukam �w sad! Je�eli sierota, �ebraczka bez domu, znalaz�a tam gruszki, to ja, gospodarska c�rka, znajd� jab�ka i to szczeroz�ote! � my�la�a dlalej. � Bom przecie� bogata i pi�kna dziewczyna! Zagrod� mam, a owiec bez liku."
Nie k�ad�a si� spa� i, ledwie zorza rumiana wyjrza�a zza lasu, pobieg�a Stazyjka w g�r�, a worek parciany zabra�a ze sob�. B��dzi�a d�ugo, zm�czy�a si� niezwyczajna chodzenia w spiekocie. Min�a gaj modrzewiowy i por�b�, potem ciemny i stary b�r pe�en grzyb�w i jag�d. Jod�y
w nim rodzi�y tylko szyszki, buk otrz�sa� buczyn�. Nigdzie nie ros�y grusze i nie wida� by�o jab�oni. Wsz�dzie mroczny g�szcz. Nigdzie sadu.
Niepoj�tym zrz�dzeniem, ci�gle pilnie szukaj�c, dosz�a Stazyjka a� nad urwisko, za kt�rym, w dole, zieleni�a si� rozleg�a ��ka, pe�na kwiat�w najrzadszych, owych lilii-z�otog�owiu, storczyk�w, goryczek. Po�rodku ��ki mi�dzy brzozami b��kitnia�y i mieni�y si� w s�o�cu jasne wody. Przyci�gn�y swym blaskiem ciekawe oczy dziewczyny, wyci�gn�y si� r�ce Stazyjki ku storczykom i dzwonkom.
Zr�cznie schodzi Stazyjka po wysokim urwisku. Oto stoi w�r�d kwiat�w, oto jest ko�o brz�zek.
�Jakie dziwne jezioro! � pomy�la�a c�rka Grygnuli i zdumiona stan�a nad brzegiem. Wody by�y dziwnie spokojne i ciche. Stazyjka zobaczy�a w jasnej tafli sw� twarz odbijaj�c� si� jak w zwierciadle. � C�? Strojna ze mnie panienka! � rzek�a g�o�no. � Na pewno we wsi nie ma pi�kniejszej, ani w samym Cieszynie! Kra�niejsza jestem od s�o�ca, pi�kniejsza od samego miesi�ca!"
Na te s�owa w�r�d trzcin da� si� s�ysze� d�wi�czny �miech. Najpierw kto� za�mia� si� cicho, potem kto� drugi zachichota� g�o�niej, wreszcie kto� trzeci ozwa� si� jakby srebrzystym dzwonkiem.
� Kto tam �mieje si� w trzcinach? � zawo�a�a Stazyjka.
Cisza. Tylko wiatr zmarszczy� powierzchni� jeziorka, a� nagle nie wiedzie� sk�d odezwa�y si� g�osy:
� Stazyjka, Stazyjka-nieroba, sama si� sobie podoba... � zakpi� kto� jakby na ucho dziewczynie.
� Szuka jab�ek szczeroz�otych, lecz ucieka od roboty... � da�y si� s�ysze� spo�r�d szuwar�w s�owa.
Stazyjka, Stazyjka-nieroba Sama si� sobie podoba...
I znowu �miech d�wi�cza� d�ugo gdzie� w�r�d trzcin.
23
24
�To jezioro tak gada! � pomy�la�a dziewczyna. � Niegodziwe ba-
gienko! Ja mu zaraz..."
Srogi gniew targn�� sercem Stazyjki, liczko jej poczerwienia�o, oczy miota�y iskry. Przypomnia�a sobie ch�opi�ta s�siad�w, Ka�mirka i Jani-ka. J�a szybko chwyta� kamienie, kt�re le�a�y doko�a w trawie i ciska�a je w modr� wod� jeziorka przygaduj�c:
� A masz, a masz...
Wtedy nagle zagrzmia�o, z czarnych chmur lun�� deszcz, b�yskawice dar�y niebo raz po raz... G�ry trz�s�y si� od piorun�w, drzewa gi�y si�
do ziemi od wiatru.
Sta�yjka ucieka�a do domu ledwie �yj�c z przestrachu. Pogubi�a trzewiki, namok�y serdak zi�bi� jej plecy jak lodem. W�osy rozwiane opada�y wyl�k�ej dziewczynie na oczy. Porzuci�a sw�j worek parciany... Zapomnia�a o szczeroz�otych jab�kach.
� Matko! Matko! � wo�a�a. � Oj, matulu!
Grzmot tylko odpowiada� jej z nieba, a deszcz ch�osta� jak r�zg�. Ledwie ze zmrokiem wr�ci�a do chaty.
� Rety! � krzyknie Grygnula. � Moje dzieci� jedyne!
� Oj, matulu, matulko! � zaj�cza�a tylko Stazyjka.
� Na�ci mleka i miodu! Oto suche gieze�ko... � to m�wi�c Grygnula
pos�a�a c�rce puchowe �o�e.
Wczesnym rankiem nazajutrz, nim si� Stazyjka zbudzi�a, przez otwarte okno da� si� s�ysze� d�wi�k rogu. Takim zwykle sposobem pan kasztelan og�asza� ludziom wa�ne nowiny. Pos�ysza�a d�wi�k rogu Stazyjka, wsta�a z �o�a i ciekawie wyjrza�a na ulic�. Tu� przed domem Grygnuli przechodzili pacho�cy. Jeden dzier�y� r�g tura, pi�knie okuty srebrem. Gdy zaprzesta� na nim gra�, wtedy drugi pacho�ek pocz�� hucz�cym g�osem obwo�ywa� nowiny:
� Heej, s�uchajcie mnie wszyscy, m�e, baby i panny! Nasz kasztelan og�asza swoj� �ask� tej wiosce... Zaprasza was na uczt� i ta�ce... tej niedzieli, na polan� pod grodem. Kt�ra z dziewek najwdzi�czniej w koro-
I /
tf
i A
1 i /
�/''
� �<�/
26
wodzie zata�czy, kt�ra kras� przewy�szy wszystkie inne, t� za �on� wybierze pan kasztelan dla syna... Pami�tajcie wszelako! Wszystkie dziewki zaprasza wielmo�ny kasztelan. I sieroty, i s�ugi uboogie! Wszystkie, wszystkie na uczt�!
Jakby wichrem niesiona pobieg�a Stazyjka na pole, gdzie matka ob-radla�a kapust�. Powt�rzy�a nowin�.
� Kiedy tak � rzek�a baba � trzeba stroj�w, korali i trzewik�w z wyszyciem. Musisz by� najpi�kniejsza. Rada p�jdziesz na uczt�?
� Tak! � odrzek�a c�rka. � Pomy�l tylko, je�eli wielk� pani� zostan�, jak mi wszyscy zazdro�ci� b�d� we wsi, a tobie!
� No, ju� ciebie na pewno pan kasztelan wybierze dla syna. Przecie� nie ma pi�kniejszej nawet w samym Cieszynie. Powiadaj�, �e m�odzian jest szumny, urodny. Mieczem w�ada nad podziw, umie czyta� na ksi��ce! A bogaty, a mo�ny! Jak�e wart mi�owania! C�, Stazyjko, czy nie dr�y czasem twoje serduszko?
� Oj, matulu! Nie gadaj! � niecierpliwie przerwa�a c�rka ga�dzinie. � Po c� zaraz o sercu? Czy nie dosy�, �e rycerz ma dostatki, w�adanie?
� Prawda, prawda, c�ruchno � powiedzia�a Grygnula.
Nie wspomnia�y niecnoty, �e i Zofka powinna i�� na uczt�, bo ze wsi proszono wszystkie panny. Nim odesz�y do kramarza, aby kupi� korale i drogie wonno�ci, zap�dzi�y dziewczyn� do chlewika z wieprzami i nakaza�y wyrzuca� spod nich mierzw�, potem za� ugotowa� po�ywn� wieczerz�. Sk�pa baba jednak�e wydzieli�a Zofijce tak niewiele zapas�w, �e i wr�ble by nawet tej wieczerzy nie pojad�y do syta.
� Wyp�dzimy ci� z chaty � powiedzia�a Stazyjka � je�li wieczerza nie b�dzie nam smakowa�a. Musisz nam poda� dosy� pieczeni, kapusty i kaszy! � Stukn�a drzwiami odchodz�c.
Zofijka zamkn�a kury w kurniku i powr�ci�a do chaty, by gotowa� wieczerz�. Patrzy, a� tu mi�siwa jest tyle, co si� na jednej d�oni zmie�ci, mas�a za� tyle w garnuszku, �e w naparstku je z�o�y� by�oby nietrudno.
Szczypta kaszy, dwie garstki m�ki, ziarnko pieprzu, cebulka � oto wszystko, a jad�a mia�o by� dla dw�ch os�b.
�Co tu robi�? � my�la�a Zofijka strapiona. � Obie jad�o nawidz�, nie dogodzisz im �atwo, a zapas�w tak ma�o!"
Naraz pos�ysza�a ciche dzwonienie u progu. To male�ka owieczka przysz�a z sadu, gdzie si� pas�a od rana, a widz�c, �e jej pani jest smutna, zapyta�a przyja�nie:
� Co ci mi�a, Zofijko?
Dziewczyna pog�adzi�a mi�kkie runo znajdki i opowiedzia�a o swym zmartwieniu.
� Si�d� u okna, prz�dz k�dziel, nie patrz na mnie... � us�ysza�a w odpowiedzi.
Siad�a wi�c u prz�licy i uj�a wrzeciono. Owieczka tymczasem za-tupa�a racicami o pod�og�. Na ten ruch rozszczepi�y si� polana na sto drzazg, wskoczy�y do komina i zaj�y si� ogniem. Wtedy m�dra znajdka potrz�sn�a rogami. Garnki same ustawi�y si� na piecu rz�dem, wype�ni�y jag�ami i kapust� ze szperk�. Rumieni�a si� piecze� w brytfannie. Nie opisa� tych dziw�w, nie opowiedzie� s�owami!
D�wi�cza� cichutko dzwonek, a owieczka chodz�c wko�o po izbie tak� nuci�a piosenk�:
Ta�cuj, ta�cuj ogieniaszku, Gotuj, gotuj cmaczn� kaszk�, Niech trzaskaj� smolne drwa, Niech si� cieszy baba z�a...
Potem g�o�niej ozwa� si� dzwonek i zn�w tupn�a owieczka. St� nakry� si� obrusem, �y�ki zesz�y z �y�nika, a talerze i miski postacza�y si� z p�ki. W jednej chwili, jak trzeba, wszystko sta�o na stole.
� Ju� gotowe, Zofijko � powiedzia�a wtedy owieczka � odwr�� g�ow� i zobacz!
27
Zachwycona i zdumiona popatrzy�a sierota na st�. U�ciska�a Owieczk� i dzi�kowa�a jej szczerze.
Znajdka odesz�a z izby do swego k�ta w oborze, na �ci�k� ze �wie�ej
s�omy.
Zofijka czeka�a na Grygnu��.
28
� Matko � rzek�a Stazyjka, gdy sko�czy�y wieczerza�. � Kto� pomaga sierocie, czyni prawdziwe czary! Wtedy przynios�a gruszek z boru 'jod�owego, dzi� zastawi�a na stole tyle dobrego jad�a, cho� jej sk�po zapas�w wydzieli�a� z komory.
� Ale kt� by, Stazyjko! Stary Boczo� na hali. Ka�mirek i Janik, to skrzaty! Jaka� pomoc z nich? Szkod� tylko mog� uczyni�!
� Ot�, matko, poczekaj... � powiedzia�a Stazyjka. � B�d� szuka�a �lad�w. Przejrz� izb� i sionk�! � Tu zacz�a zagl�da� w ka�dy k�cik; odsuwa�a ka�dy sprz�t, przetrz�sn�a spi�arni�. Naraz krzyknie: � Matulu! Jest! Ju� wiem, kto pomaga� � ucieszona poda�a babie k�aczek bia�ego runa. � Uwi�z� tu! � pokaza�a szpar� mi�dzy deskami w wielkiej skrzyni na odzie�. � To pomaga znaj du�a! Przem�drza�a owieczka! A wygl�da tak skromnie. Z jej pomoc� sierota mo�e otrzyma� wszystko. B�dzie na uczcie i oka�e sw� kras� wszystkim zebranym go�ciom. Oczaruje m�odego, zjedna sobie rodzica, bo pi�kniejsza jest Zofka ode mnie. B�dzie pani�, a ja pozostan� w tej chacie prost�, wiejsk� dziewczyn�!
� Nie, nie mo�e Zofijka przyby� jutro na uczt�! � zawo�a�a Gr>'g-nula. � Trzeba zaraz owieczk� wyda� z domu! Najlepiej niech j� kramarz przed �witem wywiezie na jarmark, a potem sprzeda zamorskim kupcom. Trzeba i�� po kramarza, ale p�no ju�, c�rko! P�jd� rano � tu ziewn�a ga�dzina i spojrza�a na �o�e.
A tymczasem Zofijka podlewa�a krzew r�y ko�o ganku. Okno by�o
\
otwarte, pos�ysza�a przeto rozmow� matki z c�rk� i czym pr�dzej pospieszy�a do sadu, ku porzeczkowym krzewom.
� Ka�mirku! Janiku! � zawo�a�a przez p�otek.
Ch�opcy byli w pobli�u. W jednej chwili wypadli z zaro�li i stan�li przed dziewczyn�.
� Co si� sta�o, Zofijko?
� Trzeba ukry� owieczk�... Zaraz, ch�opcy, nie zwleka�! Ga�dzina chce j� sprzeda� zamorskim kupcom.
� Przywied� j� do nas � rzek� Janik. � Mamy k�cik w oborze, zas�onimy go plecionk�. Nikt tam nie dojrzy owieczki. Skoro �wit powiedziemy j� w g�ry. Przechowamy w sza�asie...
� Dobra my�l � rzek�a na to ucieszona Zofijka. � Przyprowadz� wam zaraz owieczk�.
Nim rozsta�y si� jednak, owieczka rzek�a te s�owa:
� By�a� dla mnie dobra, Zofijko, strzeg�a� mnie i karmi�a�. Teraz przeto w podzi�ce chc� spe�ni� twoje najgor�tsze �yczenie. Czego chcesz, powiedz szczerze. Mo�e z�otych pieni�dzy, korali?
� Nie, owieczko � odpowiedzia�a w zawstydzeniu sierota. � W sercu moim �yje inne pragnienie... Ot� chcia�abym bardzo cho� raz jeden zobaczy� jasne oczy m�odzie�ca... Powiadaj� o nim, �e dobry, �e litosny i szczodry, chocia� pan! My�l� o nim cz�sto, jak bym dawno go zna�a!
� Kt� to taki, Zofijko?
� Kasztelana syn...
� Id� na uczt�! Tam zobaczysz m�odzie�ca...
� Jak�e p�jd�, owieczko? Przecie� mnie rozpoznaj� i Grygnula, i c�rka... Wyp�dz� jeszcze z chaty! B�d� bi� i przezywa�.
P�jdziesz wi�c odmieniona, wtedy ci� nie poznaj�. By�e� tylko wcze�niej wr�ci�a do domu, ni� one...
� Sk�d wzi�� sukni�? Trzewiczki?
� Zrobisz tak, jak ci powiem. Skoro tylko odjad�, biegnij na ow� ��k�, gdzie ro�nie krzew ciernisty, a brzozy chyl� si� nad jeziorkiem. 29
Zerwij z krzewu trzy ciernie, rzu� na wod� i powiedz:
Wodne panny � siostrzyce! Czy Zofijk� s�yszycie?
Na wo�anie przyp�yn�, spe�ni� twoje �yczenia. Teraz �egnaj mi, Zofko, opiekunko najmilsza.
Tak rozsta�y si� obie p�n� noc�, gdy wioska spa�a.
Na szerokiej polanie gra�y skrzypki i gajdy, odbija�a si� echem w dolinach weso�a g�d�ba dudarzy. W barwnych sukniach i wie�cach, w chustkach czerwonych i koralach ta�czy�y w korowodzie zaproszone na uczt� dziewczyny. Jedna milsza od drugiej, �e nie oderwa� od nich oczu. Ta jak �ab�d� przep�ywa ca�a w bieli, a r�e stroj� jej w�osy, inna nosi obyczajem prastarym kab��czki u skroni, naszyjniki z bursztynu, a sukni� brze�on� haftem i marszczon� u pasa. Tamta p�onie jak maki, w str�j w�gierski przybrana: but wysoki, a barwne wst�gi wplecione we w�osy. Ka�da nadobna, sk�ania g�ow� z u�miechem, d�o� unosi z chusteczk� wyszywan� jedwabiem.
W modrej sukni, baniastej, z mn�stwem wst��ek, wida� c�rk� Gry-gnuli. Szeleszcz�ce falbany i kokardy po miejsku stroj� dumn� dziewczyn�. G�ow� nosi wysoko niecnota, a poziera zuchwale.
Mo�ny rycerz-kasztelan zaj�� miejsce poczesne za sto�em, przy nim syn i dworzanie, zaproszone niewiasty, wszyscy siedz� na �awach okrytych kobiercami. Spogl�daj� z zachwytem na korow�d panie�ski. Tylko jeden m�odzieniec, kasztelana syn, wzrok odwraca znudzony i liczy chmurki na niebie. 30 Zafrasowa� si� ojciec, kaza� Srebra wyp�aci� kapeli dwakro� wi�cej,
byle syna ucieszy�. Zn�w przechodzi korow�d, liczka p�on� rumie�cem, pobrz�kuj� manele, z wiatrem szeleszcz� wst�gi. M�ody rycerz cicho co� opowiada giermkowi i nie patrzy na panny. Posmutnia�y niewiasty, spu�ci� g�ow� kasztelan.
� Nierad syn, jak�e wybra� ma��onk�?
Zn�w grajkowie podj�li swoj� g�d�b�. Jeszcze pi�kniej zagra�y jaworowe skrzypki i gajdy. Bliski ju� koniec ta�c�w. Ka�da z dziewczyn przystaje, sk�ada uk�on, by starszym cze�� nale�n� okaza�, potem w ta�cu obraca si� sama trzy razy i odchodzi na stron�.
M�ody rycerz psa g�aszcze, nie spogl�da na panny. Jak tu wybra� ma��onk�?... Niepokoj� si� starsi. Ale oto na ko�cu wida� smuk�� dziewczyn�. Pewnie przyby�a p�niej, wi�c nadchodzi ostatnia. Kasztelana syn podni�s� g�ow�, spoziera� odsun�wszy puchar z miodem. Widzi liczko liliowe, jakby umyte ros�, i warkocze do ziemi, na nich wieniec storczyk�w przetykanych goryczk� � okruchami b��kitu. Suknia prosta: kabotek przymarszczony u szyi i oplecek z haftami, zapa�nica, sp�dniczka. ��te kierpce na nogach.
Dziwnych jednak materii u�yto na str�j owej panny. P��tno' takie cieniuchne, jakby tka�y je w s�o�cu ma�e, le�ne paj�czki. Na sp�dnic� wybrano tak b��kitn� tkanin�, jakby z p�atk�w goryczek by�a uszyta, nie z we�ny. Oplecek w hafcie przedziwnym, w kt�rym wida� te kwiaty, kt�re kwitn� na halach letni� por�; wi�c storczyki, kokorycz i z�ocie�. Gdy si� starszym sk�oni�a, obr�ci�a trzy razy, mia�a ruchy �ab�dzie, ledwie tyka�a ziemi. Kiedy ta�czy� zacz�a, wiatr przygrywa� jej po swojemu na harfie ga��zek brzozowych.
� Cud dziewczyna! Jak s�o�ce! Jakby zorza poranna! � Szczery zachwyt w�r�d dworzan. G�adzi brod� kasztelan, wstaje z �awy m�odzieniec, odpowiada uk�onem, r�czk� panny ujmuje.
Nad�sana Stazyjka darmo poprawia wst�gi, pr�no sukni� obci�ga, nikt nie patrzy w jej stron�. Wszyscy widz� Zofijk� w stroju wiejskim, nie w falbankach i krezach. 32
� �Kt� to jest? � my�li baba Grygnula, a z�o�� k�sa jej serce. >� Czy nie jaka brzeginka, przywo�ana z potoku? Chyba to czary sprawi�y, �e mojej c�rki nie widz�. M�ody syn kasztelana straci� oczy i rozum".
Rozgniewane nie pozna�y sieroty, w zazdro�ci srogiej ledwie za sto�em nie p�acz�.
� Powiedz, sk�d tu przyby�a�? � spyta� rycerz Zofijk�.
� Z g�r, jak wszystkie dziewczyny, z wioski ma�ej... � powiedzia�a sierota.
� Je�li tak, to i pie�ni musisz zna�, wi�c za�piewaj, pos�uchamy z ochot� � przy tych s�owach m�odzieniec skin�� r�k� i oto przy Zofijce--sierocie stan�� grajek z gajdami. Zap�oniona, zmieszana, rozpocz�a dziewczyna star� piosnk�:
Groniu m�j, groniu m�j, Gdyby� mi si� zni�y�, To by� moim n�kom Tela nie ubli�y�...
Dawna pie��, znana wszystkim, pop�yn�a w doliny, odpowiedzia� jej potok szumem w�d, odezwa�y si� echa wysoko pod szczytami, a m�odzieniec w zachwycie spogl�daj�c na Zofk� podj�� strof� ostatni�:
Gronic�ku, groniczku, Rozdziel si� na dwoje, A ty, dzieweczko, Pociesz serce moje...
Tak �piewali oboje, a do wt�ru gra�y im pi�knie skrzypki jaworowe. Gdy sko�czyli, gwar si� podni�s� doko�a, �miano si� i radowano. Rycerz poda� rami� dziewczynie i prowadzi� j� do sto�u, kasztelan za�, 32 dworzanie, wszyscy s�udzy i grajkowie radzi byli Zofijce, ucieszeni pa-
trzyli, jak m�odzieniec przy uczcie zr�cznie jej s�u�y, podaj�c to miodu, to ko�acza.
Weselili si� wszyscy, nie milk�y pie�ni i g�d�ba. Tylko jedna Sta-zyjka by�a bliska choroby, czarna zawi�� sprawi�a, �e poblad�a, os�ab�a i siedzia�a pos�pna wspar�szy czo�o na d�oni. Za nic by�o jej granie, za nic wspania�a uczta. Rycerz patrzy� na inn�, innej s�u�y� przy stole.
� Matko! Wr��my do domu! � rzek�a cicho � tak duszno, tak mi s�abo, �e ledwie za tym sto�em nie mdlej� ...
Grygnula co pr�dzej poniecha�a talerzy i powiod�a c�rk� do bryczki. Zobaczy�a Zofijka, �e wracaj� do domu. Rycerz odszed� na chwil�, by jej przynie�� zamorskich bakalii.
Ryba�t w�a�nie rozpocz�� now� pie��, a g�dkowie g�o�niej mu przygrywali. Wszyscy s�uchali ich i zwr�cili swe oczy na m�odego ryba�ta. Wtedy Zofka wsta�a od sto�u, niewidziana przez dworzan pod��y�a ku jod�om, potem sobie tylko znajom� skaln� szczelin� wysz�a szybko na drog�, kt�ra wiod�a najpro�ciej ku domostwu Grygnuli. Bieg�a w mroku, gdy n�w ksi�ycowy wst�powa� na niebo i nik�ym blaskiem o�wieca� drog�. Bez tchu wpad�a Zofka we wrota, a od�wi�tne jej suknie odmieni�y si� zaraz w po�atan� sp�dniczk� i wyblak�y kabotek. Zapali�a �uczywo i siad�a u prz�licy. Snuj�c cieniuchn� nitk� wygl�da�a Grygnuli i niecnoty-Stazyjki.
Rozmi�owa� si� rycerz w nieznajomej dziewczynie. �adnej nie chce za �on�, tylko ci�gle wspomina tamt� w wie�cu z goryczek i bia�ych z�ocieni. Pr�no stary kasztelan posy�a ludzi do wiosek, by jej w chatach szukali, pr�no m�ody na koniu przemierza wszystkie drogi i �cie�ki, wypatruj�c jasnow�osej w�r�d �niwiarek na polach i pasterek na halach. Ani wie�ci o pannie, ani �adnego �ladu. Posmutnia� m�ody rycerz, poniecha� konia i miecza, tylko b��dzi� po g�rach i siadywa� nad potokiem.
33
34
Mija� czas. Z ko�cem lata przyjechali do grodu kupcy od step�w tatarskich. Wiedli z sob� �adowne wozy, a na nich dobra wielkiego by�o takie mn�stwo, �e sam ksi��� nawet rad by wybiera� dla siebie drogie materie i bro�.
Mieli tak�e na sprzeda� or�a-birkuta z Kaukazu, ptaka wielkiej pi�kno�ci, przyuczonego do �ow�w na kozice w g�rach. Birkut trzymany by� na obro�y, a kapturek z brokatu zawsze nosi� na g�owie, by mu oczy zas�ania�. Nie widz�c co si� dzieje doko�a, srogi ptak pozostawa� spokojny.
Kasztelan zakupi� or�a za wielk� cen�, aby zach�ci� syna do �ow�w i tym sposobem smutne my�li od niego odp�dzi�.
� We�mij, ch�opcze, birkuta na pociech� w strapieniu � powiedzia� � ruszaj w g�ry. Mo�e wiatry na grani uspokoj� twe serce.
� Dzi�ki, ojcze � powiedzia� m�ody i u�miechn�� si� g�aszcz�c ptaka. Razu pewnego o �wicie poszed� w g�ry ze swym giermkiem. Wiatr
hula�, gi�� ku ziemi m�ode buki i jod�y. Birkut w z�otym kapturze stroszy� pi�ra i sycza�, lekko uderza� dziobem w r�kawice m�odego pana, kt�ry ni�s� go na r�ku. Pi�knie by�o doko�a, wsz�dzie s�o�ce i ziele�, ale rycerz by� smutny. My�la� wci�� o dziewczynie, kt�ra pozostawa�a nieznana i daleka, cho� pami�� o niej w sercu m�odzie�ca by�a wci�� �ywa. W �piewie ptak�w s�ysza� jej piosnk�, w blasku zorzy widzia� jej lica, w czystym �r�dle dostrzega� jej obraz.
Wysoko na zboczu pokaza�y si� cztery kozice. Rycerz zdj�� birkutowi z�oty kapturek. Orze� wzbi� si� pod niebo, dojrza� zdobycz ... Ko�owa�... Spada� ni�ej, ulata�, zn�w wzbija� si�, kr��y�... A kozice spostrzeg�y drapie�nika w b��kitach � pierzch�y i skry�y si� w ska�ach. Birkut dojrza� je znowu, spad� jak kamie� z wysoka ... Potem cisza ... Daremnie rycerz wo�a na ptaka. Nie powraca�, cho� go przecie� uczono na wo�anie przychodzi�.
Pobieg� s�uga na grap�, szuka� w krzach za ska�ami. Orze� przepad� i zdobycz przepad�a.
Poszli ku ska�om, k�dy si� skry�y kozice, patrz� � hala, na niej pod
�wierkami stoi sza�as. S�ycha� lament, biadanie, wida� rozpierzch�e owce. Ko�o sza�asu dwaj ch�opcy. Obaj siedz� na ziemi, obaj �zy ocieraj�.
Rycerz i giermek pospieszyli w ich stron�. Pozieraj� zdumieni. Widz� zdobycz, lecz inn�, ni�li sobie wr�yli. Przed sza�asem na trawie le�y ma�a owieczka, jak nie�ywa, broczy krwi�. Wida� na niej srogie rany orlim dziobem zadane.
Na giezie�kach pachol�t tak�e krew, na ramionach i nogach zadrapania i si�ce.
� Dobry Bo�e! � wyszepta� rycerz w wielkim strapieniu. � Takie� s� moje �owy i zdobycz?! Bodaj nigdy nie chodzi� w g�ry z ptakiem, je�eli tyle z�ego przyczynia! Biedne, biedne ch�opi�ta!
� Ptak wasz, panie, w sza�asie, owini�ty p�achtami i sp�tany... �� rzek� starszy z malc�w t�umi�c szlochanie.
� Chod�cie tutaj, ch�opi�ta, zaraz opatrz� wam rany i nagrodz� za strat� � powiedzia� na to syn kasztelana. � A owieczka, czy wasza?
� Nie, nie nasza � rzek� m�odszy � to owieczka Zofijki! Tej sieroty, kt�ra s�u�y w naszej wsi u ga�dziny Grygnuli...
� Ach, wi�c tak! � wykrzykn�� rycerz � to owieczka sieroty... A powiedzcie mi, prosz�, jak wygl�da Zofijka?
� Oo! � rzek� starszy pacholik � jasnow�osa jest, pi�kna, a �piewa jak skowronek...
� Dobra przy tym, robotna � m�wi� starszy z ch�opak�w � t� owieczk� znalaz�a zab��kan� gdzie� w g�rach, przygarn�a, �ywi�a. Lecz ga�dzina chcia�a j� sprzeda� kupcom na targu, wi�c Zofijka j� skry�a tutaj w naszym sza�asie.
� Jak was zwa�, pacholiki?
� Mnie Ka�mirek!
� A mnie Janik! My s�siedzi Zofijki!
� Poka�cie mi przeto jej dom ...
� Dobrze, panie ...
� Teraz trzeba przewi�za� wam rany i opatrzy� owieczk�! �yje, dy-
35
szy, krwi tylko du�o z ran utraci�a. Birkutowi kapturek zaraz trzeba na�o�y� i da� karm�, a wtedy b�dzie siedzia� spokojnie.
36
Wczesnym rankiem Zofijka roz�o�y�a na trawie p��tna �wie�o utkane, by zbiela�y na s�o�cu. Pi�knie tka�a i prz�d�a, nigdy jednak nawet skrawka z tego tkania nie da�a jej na gieze�ko sk�pica-Grygnula. Zawsze w starym kabotku, w sp�dniczynie wyblak�ej, zawsze bosa, zdyszana, nie zazna�a sierota wytchnienia.
Teraz s�o�ce wstawa�o i r�owi�o niebiosa. Ga�dzina jeszcze spa�a, spoczywa�a pod pierzynami niecnota-Stazyjka. W t� kr�ciutk� godzin� mog�a Zofka zaple�� w�osy i umy� liczko w wodzie �r�dlanej. Rozpu�ci�a wi�c warkocze i czesa�a je powoli. Wko�o sta�y buki, dalej chata Grygnu-li, wy�ej g�ry i hale � wszystko w z�ocie i szkar�acie rannej zorzy.
Popatrzy�a dziewczyna na g�ry, westchn�a i zaplataj�c warkocze d�wi�cznym g�osem za�piewa�a:
Groniu m�j, groniu m�j Gdyby� mi si� zni�y�,
�-., To by� moim n�kom
Tela nie ubli�y�...
Ledwie jednak przebrzmia�y te s�owa, gdy tu� blisko m�ody g�os podj�� dalsz� strofk� pie�niczki:
Groniu m�j, groniu m�j Rozdziel si� na dwoje, A ty, dzieweczko Pociesz serce moje...
Na ten g�os zamar�o serce w sierocie. Patrzy i oczom zdumionym nie wierzy. Spoza �wierka wychodzi strojny rycerz w kaftanie czerwonym. Oczy siwe, sokole, zwraca na ni�, na licu jego wida� szczery u�miech rado�ci. Idzie ku niej, a s�o�ce iskry zapala mu na szabli.
�Czy to sen � my�li Zofka � czy to tylko z�udzenie? Kasztelana syn ... Przyby� tutaj ... Czym przywita� m�odzie�ca?" � my�li Zofka bezradnie spozieraj�c doko�a.
W trawie, wczesnym �witaniem, rozkwit� storczyk pachn�cy. Jeden by�, zieloniutki z koralowym pr�cikiem.
�Kr�l storczyk�w, miodokwiat! On przywita rycerza!" � tu Zofijka co pr�dzej zrywa kwiat i z u�miechem podaje m�odzie�cowi. Ledwie to uczyni�a, a ubogie odzienie, kt�re mia�a na sobie, przemieni�o si� nagle w strojne suknie.
Widzi rycerz przed sob� dziewczyn� w wie�cu storczyk�w, przyodzian� w kabotek z p��tna dziwnej cienko�ci i sp�dniczk� b��kitn�, jak goryczka. Widzi haft na oplecku dziewczyny, strojny, barwny jak ��ka.
� P�jd�, Zofijko � powiada � odnalaz�em ci� przecie�! Osobliwy przypadek zdarzy� spotka�