10539

Szczegóły
Tytuł 10539
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10539 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10539 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10539 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

JOHN MADDOX ROBERTS CONAN I AMAZONKA PRZEK�AD JAKUB CHMIELEWSKI TYTU� ORYGINA�U CONAN AND THE AMAZON Dla Toma i Beth McLoughlin, kt�rzy potrafi� cieszy� si� wieloma subtelno�ciami �ycia ROZDZIA� I Miasto nazywa�o si� Leng. Po�o�one by�o w g�rzystej krainie wschodniej Brythunii, w pobli�u granic Korynthii i Nemedii, u zbiegu dw�ch prze��czy daj�cych dost�p do r�wnin le��cych na wschodzie, zachodzie i po�udniu. Niegdy� prze��cze owe o�ywione by�y ludzkim �yciem i Leng kwit�o, jednak�e szlaki handlowe zmieni�y sw�j przebieg i od wielu lat wi�ksza cz�� miasta sta�a si� opuszczona. Od czasu do czasu tylko jaka� karawana obozowa�a w obr�bie mur�w, by znale�� schronienie przed wiatrem bezustannie wiej�cym w�r�d g�r. Hodowcy byd�a i owiec wypasali swoje stada na pastwiskach � niegdy� przepysznych ogrodach bogatych kupc�w. Teraz jednak miasto zaczyna�o raz jeszcze nabiera� �ycia. Pojedynczo, dw�jkami, w ma�ych lub czasami wi�kszych grupach przez prze��cze, z czterech stron do miasta przybywali ludzie. Wielu z nich dosiada�o koni b�d� wielb��d�w, inni szli pieszo, a w�r�d tych ostatnich niema�o by�o skutych za szyje niewolnik�w uformowanych w karawany. Wi�kszo�� w�r�d przybywaj�cych stanowili m�czy�ni, ale mo�na te� by�o dostrzec kobiety. P�nym popo�udniem, na grzbiecie najbli�szego wzg�rza pojawi�a si� samotna sylwetka cz�owieka spogl�daj�cego w d� na kr�t� zakurzon� drog�, prowadz�c� do miasta. Czerwone s�o�ce rzuca�o d�ugie cienie i barwi�o zachodnie �ciany wy�szych budynk�w p�omienn� purpur�. Mury Leng by�y niskie i zbudowane z grubo ciosanego kamienia. Wiele chropowatych blok�w wypad�o ze swoich miejsc pozostawiaj�c sporej wielko�ci wyrwy. Pot�ne bramy dawno zbutwia�y daj�c swobodny wst�p ka�demu. Wi�kszo�� z jeszcze stoj�cych budynk�w by�a niewysoka, ale tu i �wdzie wyrasta�y wie�e o czterech lub pi�ciu kondygnacjach b�d�ce niegdy� pot�nymi siedzibami mo�nych rod�w. Gdzieniegdzie w bezchmurne niebo unosi�y si� smugi dymu. Kilku sp�nionych podr�nych zd��y�o przekroczy� jeszcze lini� obwarowa�, nie zwa�aj�c na stra�e pilnuj�ce miasta. Na szczycie sta� cz�owiek. By� pot�nej postury, mia� masywne cz�onki i pokryty bliznami nagi tors wystawiony na ci�cia wichru. Na nogach mia� wysokie wyko�czone futrem buty i spodnie z wilczej sk�ry. Na pot�ne ramiona zarzuci� sobie kr�tki p�aszcz z surowej ko�lej sk�ry � jedyn� ochron� przed kaprysami pogody. Jego nadgarstki i przedramiona owini�te by�y grub�, nabijan� �wiekami z br�zu, sk�rzan� ta�m�. Nosi� te� pas z podobnej materii, do kt�rego przyczepiony by� d�ugi miecz i prosty sztylet o szerokim ostrzu. Wiatr zwiewa� jego czarne w�osy na kanciast� twarz, pooran� bliznami podobnie jak ca�e cia�o i r�wnie spalon� s�o�cem. Sta� w bezruchu, a jego niebieskie oczy badawczo przygl�da�y si� le��cemu w dole miastu. Nagle zdecydowanym krokiem ruszy� w kierunku Leng. O jakie� sto krok�w przed miastem do��czy� do ma�ej grupy ludzi zbli�aj�cych si� od wschodu. Byli dobrze uzbrojeni i mieli gro�ny wygl�d, ale nie sprawiali wra�enia sk�onnych do zaczepki. � Witaj, nieznajomy � odezwa� si� przyw�dca grupy, m�czyzna odziany w tunik� i spodnie z jedwabiu. Zar�wno ubi�r, jak i jego w�a�ciciel pami�tali lepsze dni, ale w postawie dawa�a si� zauwa�y� pewno�� siebie i zuchwa�o��. � Widz�, �e kolejny do�wiadczony przez los �owca przyg�d szuka biesiadnych uciech w Leng! � Mia� opadaj�ce w�sy, a w rysach twarzy co� wschodniego, cho� w�osy jego by�y br�zowe, a oczy bladozielone. � S�ysza�em, �e cz�owiek bez plemienia i narodu mo�e sp�dzi� tu noc nie obawiaj�c si� lochu czy szubienicy po przebudzeniu � powiedzia� czarnow�osy m�czyzna. � Bo pr�cz tego miejsce to nie ma chyba nic godnego polecenia, z tego co widz�. � Wyd�u�y� krok, by zbli�y� si� do swojego rozm�wcy. � Czy na wschodzie rzeczy przybra�y podobny obr�t jak na p�nocy? � Tak si� zdaje. Jestem Kye�Dee, Hyrka�czyk z P�nocnego Wschodu, Klan ��wi. Nowy Kagan wyda� dekrety zakazuj�ce rozboj�w i uciska m�j klan, kt�ry nigdy nie zha�bi� si� prac� wyrobnicz�. Poprzez g�ry dotar�a do nas wie�� o tym miejscu, gdzie mo�na czu� si� bezpiecznie i nikt nie pyta o przesz�o��. Nie lubi� miast, ale zima zbli�a si� szybkim krokiem i nawet rozb�jnik musi szuka� schronienia. � Ja jestem Conan z Cymmerii � rzek� czarnow�osy m�czyzna. � Jestem najemnikiem, ostatnio na �o�dzie brytu�skiego barona z pogranicza. Podni�s� on bunt przeciwko swemu suwerenowi i przegra�. � Conan wyci�gn�� d�o� i u�cisn�� r�k� Hyrka�czyka. � A! Taka sprawa mo�e spowodowa�, �e si� jest niemile widzianym � Kye�Dee ruchem ramienia poprawi� okryty pokrowcem �uk i ko�czan. Miecz przy jego boku by� kr�tki i zakrzywiony. � Tak te� si� sta�o � przytwierdzi� Cymmerianin. � Moich towarzyszy, je�li uda�o im si� prze�y�, szczuto po g�rach jak jelenie. O tym miejscu us�ysza�em w pewnej g�rskiej wiosce. Jak rzek�e�, nadci�ga zima, a g�ry nie s� odpowiednim miejscem, by j� przetrwa�, gdy wieje p�nocny wiatr, nie ma si� dachu nad g�ow� i domowego ogniska, by si� ogrza�. W pobli�u miejskich mur�w napotkali sklecone z ga��zi i patyk�w zagrody dla zwierz�t, w kt�rych zamkni�te by�y stadka owiec, k�z, byd�a i �wi�. Gdzie indziej grupki ch�op�w odzianych we w�ochate sk�ry pilnowa�y wiklinowych klatek z kurami, kaczkami i g�mi. � Miejscowa ludno�� czerpie korzy�ci z nap�ywu ludzi � powiedzia� Conan. � Ci, kt�rzy nigdy nie widzieli wi�cej ni� gar�ci miedziak�w, b�d� teraz ��da� z�ota i srebra za te zwierz�ta. � Ch�opi zawsze wyw�sz� zysk � odrzek� Kye�Dee i splun�� na ziemi�. � Powiniene� ich widzie�, jak wype�zaj� ze swoich kryj�wek po bitwie, by obdziera� poleg�ych. � Widzia�em niejeden raz � powiedzia� ponuro Conan. � Cz�sto nie maj� nawet cierpliwo�ci czeka�, a� nadejdzie �mier�. Dorzynaj� rannych. Je�li nie pozosta�o ci do�� si�y, by si� broni�, nie b�d� si� trudzi� zabijaniem; odetn� ci palce razem z pier�cieniami, r�k� wraz z bransolet� jeszcze �yj�cemu. � To dwunogie �winie! � odezwa� si� inny Hyrka�czyk. Conan wzruszy� ramionami. � Nie maj� powodu, by kocha� �o�nierzy, a my, by kocha� ich. � Obrzuci� wzrokiem swoich nowych towarzyszy, z kt�rych wielu utyka�o, jakby mieli obola�e nogi. � Niecz�sto widuj� waszych ziomk�w id�cych piechot�. � Hyrka�czycy byli narodem konnych nomad�w i przera�a�a ich sama my�l o chodzeniu pieszo. Kye�Dee u�miechn�� si� blado. � Ludzie Kagana napadli na nas podczas snu par� dni temu. Wszystkie nasze konie wpad�y w ich r�ce. Nam, kt�rych tu widzisz, uda�o si� uciec w mrok. Nie trudzili si� po�cigiem z pewno�ci� my�l�c, �e wkr�tce zginiemy bez wierzchowc�w. � Ja tak�e jecha�em konno jeszcze par� dni temu � wyzna� Conan. � Jaki�� rabu� pr�bowa� mnie zg�adzi�. Strzela� z oddali. By� jednak marnym �ucznikiem i chybi�, ale strza�a trafi�a mojego konia. Dobi�em go, a siod�o ukry�em, ale w�tpi�, czy kiedy� po nie wr�c�. Przeszli przez bram� bez wr�t i wkroczyli do miasta Leng. Niskie, koloru b�ota, �ciany dom�w by�y monotonnie do siebie podobne, ale ludzie na ulicach stanowili r�norodn� zbieranin�. Sprawiali wra�enie przyby�ych z czterech stron �wiata i od wszystkich jego lud�w i ras. Mo�na by�o zobaczy� ludzi odzianych w d�ugie pasiaste suknie, jakie nosi si� na pustyni, lej�ce si� nemedyjskie jedwabie. Kilku ludzi by�o nawet obleczonych w ozdobne obcis�e stroje akwilo�skich dandys�w. Conan zobaczy� podr�nych kupc�w gro�nie wygl�daj�cych i m�czyzn, kt�rzy z ca�� pewno�ci� byli dezerterami z armii okolicznych krain. By�y te� kobiety w strojach zamora�skich nierz�dnic i takie, kt�rym mniej dopisa�o szcz�cie � by�y to skute �a�cuchami niewolnice sprowadzane i przeznaczone do dom�w publicznych. � Dziwne miejsce � zamy�li� si� Conan. � Miasto widmo, w kt�re tchni�to �ycie. � Przyjacielu! � rzek� Kye�Dee zwracaj�c si� do kupca w pe�nym uzbrojeniu, pilnuj�cego straganu, gdzie sprzedawa� ma�ci, balsamy i leki dla ludzi i koni. � Wska� strudzonym w�drowcom miejsce na spoczynek i dach chroni�cy przed tym przekl�tym wiatrem. � My�l�, �e takich jak wy najlepiej obs�u�� pod Czerwonym Or�em � odpar� zagadni�ty wskazuj�c budowl�, kt�ra wygl�da�a jak ustawione obok siebie wie�e. Jedna ze �cian pokryta by�a ogromnym niezdarnym malunkiem ptaka z rozpostartymi skrzyd�ami i okrutnie zakrzywionym dziobem. � Co znaczy, tacy jak my? � spyta� Conan. Kupiec u�miechn�� si� krzywo. � Bo to ulubione miejsce wszystkich z�ych duch�w i rozb�jnik�w. Prawda, w tym mie�cie s� prawie tylko tacy, ale ci najzatwardzialsi trafiaj� zawsze pod Czerwonego Or�a. Sama Achilea sp�dza tam noce. � Achilea! � rzek� Conan zaskoczony � �yje ona z pewno�ci� w opowie�ciach podr�nik�w, ale nie jest prawdziw� kobiet�! � O, jest jak najbardziej prawdziwa � potwierdzi� Kye�Dee. � Sam raz j� widzia�em z daleka. M�wi�, �e jest bardzo pi�kna i bardzo okrutna. � Musz� sam si� o tym przekona� � powiedzia� Conan � chod�my pod Czerwonego Or�a. Gdy szli, Cymmerianin przywo�ywa� w pami�ci rozproszone wspomnienia tego, co s�ysza� o na p� legendarnej Achilei. Opowiada�o si�, �e w dalekiej, p�nocno�wschodniej krainie step�w mieszka plemi� dzikich kobiet�wojownik�w, kt�re nie znosz� obecno�ci m�czyzn ani dzieci m�skiej p�ci. Od czasu do czasu mia�y pono� bra� m�skich je�c�w, z kt�rymi ��czy�y si� na przeci�g miesi�ca, by potem podczas przera�aj�cej ceremonii zg�adzi� ich. M�ski owoc tych zwi�zk�w by� oddawany przeje�d�aj�cym karawanom albo � jak powiadali niekt�rzy � zabijany. Dziewcz�ta wychowywano na wojownik�w. Niegdy� � m�wiono � kr�low� tych przera�aj�cych niewiast by�a kobieta o imieniu Achilea. Sia�a postrach w�r�d okolicznych lud�w, a� jej w�asny zwr�ci� si� przeciwko niej i zosta�a obalona przez rywalk�. Dlaczego tak si� sta�o, pozosta�o tajemnic�, ale odjecha�a z nieliczn� grup� ludzi i zacz�a napada� na karawany, wsie, a nawet miasta na ca�ych stepach i du�ej cz�ci zamieszkanych ziem. Przez lata Conan uwa�a� j� za bohaterk� jednych z legend, kt�re s�yszy si� tak cz�sto. Zawsze w nich wyst�puje jaka� przera�aj�ca posta�, kt�rej nikt na w�asne oczy nie widzia�, ale ka�dy zna� kogo�, kto widzia�. Byli coraz bli�ej wysokiego budynku i mogli ju� dostrzec �wiat�a �arz�ce si� w licznych ma�ych oknach. Zapad� mrok, ale w resztkach gasn�cej jasno�ci wida� by�o, �e improwizowany dach pokryty jest strzech�. Przed domem znajdowa�a si� studnia i kilka pojnik�w, przy kt�rych sta�y konie, mu�y, os�y i wielb��dy. Niekt�re pi�y, inne po prostu sta�y prze�uwaj�c swoj� karm� i od czasu do czasu tr�ca�y si� nawzajem z lekka w sennej nudzie. Conan i jego nowi towarzysze schylili g�owy przechodz�c przez niskie drzwi i weszli do �rodka. Cztery stopnie w d� by�a g��wna izba gospody. Belki stropu zawieszono tak, �e wysoki Cymmerianin zawadza� o nie swoj� g�ow�. Liczne �wiece, pochodnie i latarnie zapewnia�y o�wietlenie. Umeblowanie by�o bardzo r�norodne. Sta�y tam d�ugie sto�y z �awami, mniejsze, okr�g�e b�d� kwadratowe, otoczone krzes�ami, a tak�e niskie, podobne do b�bn�w. To dla tych, kt�rzy woleli siedzie� na wy�o�onej s�om� pod�odze. W jednej cz�ci pomieszczenia znajdowa� si� bar zrobiony z ci�kiej kamiennej p�yty po�o�onej na kamiennych blokach. Za barem sta� r�wnie masywny cz�owiek. Jego ramiona przypomina�y konary drzew, a poka�ny brzuch sprawia� wra�enie, jakby za chwil� mia� rozerwa� opinaj�cy go sk�rzany fartuch. Mia� wygolon� czaszk�, pokryt� tatua�ami z jaskrawo kolorowymi kwiatami, a zaczesane do g�ry w�sy okala�y z�amany nos, na kt�rym po�yskiwa�y �wieki ze szlachetnymi kamieniami. Za barmanem, na p�kach sta�y beczu�ki, g�siory z winem i gliniane garnce poustawiane pomi�dzy dzbanami, glinianymi kubkami i sk�rzanymi buk�akami. W pomieszczeniu panowa� t�ok, przy ka�dym stole siedzieli ludzie. Grali w ko�ci, kt�re chrz�ci�y w kubkach, �etony gier losowych kr��y�y z r�k do r�k, wymieniano zak�ady. W rogu m�czy�ni rzucali sztyletami do wyciosanego drewnianego celu, pod kt�rym siedzieli inni, zaj�ci piciem, zupe�nie nie zwracaj�c uwagi na �wiszcz�ce nad g�owami ostrza. Wi�kszo�� obecnych podnios�a g�owy, by m�c przyjrze� si� nowo przyby�ym, ale zaspokoiwszy ciekawo��, po chwili powr�cili do swoich zaj��. Jeden tylko wydawa� si� poruszony wygl�dem Conana, kt�ry nawet w tym niewyszukanym otoczeniu zdawa� si� wyj�tkowo prymitywny. Gdy przybysze mijali st�, �w cz�owiek, kt�ry przy nim siedzia� przechyli� si� i w obra�liwie natarczywy spos�b gapi� si� na sk�pe odzienie Cymmerianina. � Patrzcie, dzikus zszed� do nas prosto z drzewa! � powiedzia� g�o�no. � Karczmarzu, mo�e nied�ugo zaprosisz tu os�y i kozy? � Zarechota� wykrzywiaj�c twarz w grymasie, kt�ry uczyni� go jeszcze bardziej odpychaj�cym. Niechlujna broda nie zdo�a�a ukry� z�odziejskiego pi�tna wypalonego przez zamora�skiego kata na jednym z policzk�w. � Je�li tylko ma czym p�aci�, to, je�li chcesz wiedzie�, mo�e tu wej�� nawet go�y � odpar� m�czyzna w sk�rzanym fartuchu. Conan zatrzyma� si� i odwr�ci� do cz�owieka z pi�tnem. � Je�li nie podoba ci si� m�j wygl�d � rzek� st�umionym g�osem, nabrzmia�ym gro�b� � to mo�e spr�bujesz go zmieni�. � Nachyli� si� tak, �e tylko kilka centymetr�w dzieli�o ich g�owy. � To, co widz� na twojej twarzy, to chyba znak z�odzieja. Zamora�czycy nie pomylili ci� z morderc� � niebieskie oczy Conana p�on�y jak siarkowe p�omienie. Przeciwnik zblad�. Przedtem widzia� tylko barbarzy�skie przybranie, teraz dopiero dojrza�, kogo okrywa�o. � Ja� nie b�d� brudzi� ostrza krwi� dzikusa � mrukn��. � Mog� u�yczy� ci swojego � us�u�nie zaproponowa� Kye�Dee, odpinaj�c pochw� od pasa. � Dosy� tego, Arpad! � warkn�� karczmarz. � Nie b�d� g�upi i nie zaczepiaj wojownik�w takich, jak ten. Wsad� nos w kufel, tam gdzie jego miejsce, i nie naprzykrzaj si� moim klientom. � Na poparcie tych s��w olbrzym wyci�gn�� gigantyczn� maczug� i stukn�� okutym w �elazo ko�cem w kamienny kontuar. Udaj�c jeszcze nadal odwa�nego m�czyzna wykrzywi� twarz w u�miechu. � Ten zwierzocz�ek, Indulio, to dla mnie nic. Nie b�d� jednak brudzi� tego miejsca jego krwi�, je�li sobie nie �yczysz. � To rzek�szy odwr�ci� si� z powrotem do kufla z piwem, ale wida� by�o, �e twarz pokry� mu rumieniec wstydu. Cymmerianin sta� za nim jeszcze chwil� u�miechaj�c si�, a nast�pnie ruszy� w kierunku baru. � Jeste�my g�odni, spragnieni i zdro�eni � odezwa� si� Hyrka�czyk. � Widz�, �e mo�na si� u ciebie napi�. Czy jad�o i spoczynek te� tu znajdziemy? � To zale�y � odpar� karczmarz. � Macie czym zap�aci�? Cymmerianin i jego nowi kompani przeszukawszy sakiewki usypali na barze niewielki stosik miedzianych i srebrnych monet. Cz�owiek nazwany Indulio rozpromieni� si�. � Za to mo�ecie je��, pi� i spa� przez trzy dni i trzy noce. � Jednym ruchem zgarn�� pieni�dze do r�ki i wsypa� je do okutej �elazem skrzyni, stoj�cej u jego st�p. � Potem musicie przynie�� wi�cej. � Gdzie mamy spa�? � spyta� Conan. Karczmarz wskaza� grubym palcem za siebie. � Jak dot�d nikt nie zaj�� jeszcze pi�tego pi�tra. Uwa�ajcie tylko ze �wiecami i latarniami. Wy�ej jest ju� tylko strzecha. Jedzenie w�a�nie si� gotuje i b�dzie nied�ugo. Co pijecie? � Piwo � rzek� Conan. Hyrka�czyk dowiedziawszy si�, �e nie mo�na dosta� sfermentowanego ko�skiego mleka tak�e zam�wi� piwo. Indulio postawi� przed nimi spienione kufle. � Jak wam powiedzia�em, b�d�cie ostro�ni z ogniem. Nie chc� te� �adnych bijatyk. Trzymajcie te� �apy z dala od s�u�ebnych dziewek. Poza tym mo�ecie robi�, co wam si� �ywnie podoba. � B�d� przestrzega� twoich polece� � zapewni� Conan. � Ale ten tam wystawi� mnie na ci�k� pr�b�. Gdybym by� m�odszy rozp�ata�bym mu czaszk�, zanim trzecie s�owo przesz�o mu przez usta. Teraz jestem bardziej cierpliwy i mam wi�cej pow�ci�gliwo�ci. � Nic mam nic przeciwko temu, �eby�cie si� pozabijali � powiedzia� karczmarz. � Byle tylko na zewn�trz. Conan, Kye�Dee i reszta znale�li pusty naro�nik i usiedli na s�omie z kuflami w d�oniach. Jeden z niewolnik�w przyni�s� dla nich niski st� z ty�u pomieszczenia. Za chwil� kobieta z �elazn� obr�cz� na szyi postawi�a przed nimi p�misek dymi�cych wo�owych �eber. Inna przynios�a ser, owoce i stert� p�askich, twardych bochn�w chleba. Wyg�odniali m�czy�ni przerwali swoje gry i przechwa�ki, by zaspokoi� g��d. Conan mia� ca�y czas �wiadomo��, �e cz�owiek o imieniu Arpad rzuca w jego stron� mroczne spojrzenia. By�o oczywiste, �e jego towarzysze o r�wnie opryszkowatej powierzchowno�ci naigrawali si� z niego za jego niem�skie zachowanie. Cymmerianin nie odwraca� spojrzenia. Zdecydowa�, �e b�dzie musia� zabi� tamtego, zanim sko�czy si� noc. Wcze�niej czy p�niej Arpad wypije na tyle du�o, �e ponowi zaczepk�. Ta perspektywa nie martwi�a Conana. Gdy kufle zosta�y ponownie nape�nione, Indulio opu�ci� swoje miejsce za barem zostawiaj�c je pod opiek� jednej ze s�u�ebnych i przy��czy� si� do stolika swoich nowych go�ci. � Przybywacie chyba z daleka, przyjaciele � odezwa� si� sadowi�c swoje olbrzymie cielsko na s�omie. � A jak�e, z daleka � rzek� Conan. On i jego towarzysze przedstawili pokr�tce historie swoich niepowodze�. � Jak to si� sta�o, �e to miejsce nagle zacz�o cieszy� si� takim wzi�ciem? � zapyta� Cymmerianin gdy sko�czyli. Karczmarz podkr�ci� w�sy z zadowoleniem. � Nie was jednych dotkn�y z�e czasy. Po raz pierwszy od chyba pi��dziesi�ciu lat Nemedia, Ofir, Koth, Korynthia i Zamora zawar�y pok�j. Kr�lowie korzystaj� z tego, by wypleni� rozb�jnictwo w swoich krajach. Co wi�cej, wsp�pracuj� ze sob� w tym wzgl�dzie. Banici z jednego kraju nie mog� wi�c przekroczy� granicy i znale�� za ni� spokoju. P� roku temu zrozumia�em, jakie to stwarza mo�liwo�ci i przypomnia�em sobie o tym mie�cie, kt�re widzia�em wiele lat wcze�niej, gdy ucieka�em z Zamory do Brythunii. Nawet kr�l Brythunii nie dba o te graniczne g�ry, wi�c rozpu�ci�em wie��, �e tu jest bezpieczne schronienie. Miasto wci�� stoi i jest prawie nie zamieszkane. Mo�na tu przeczeka�, a� wszystko wr�ci do normalno�ci. Za�adowa�em wozy towarami i przyjecha�em tutaj, �eby najlepszy budynek w mie�cie zaj�� na gospod�. Dalej wystarczy�o ju� tylko po�o�y� dach i czeka�. W ci�gu kilku dni zacz�li przybywa� pierwsi, za miesi�c by�o ich ju� dwustu. Teraz miasto jest prawie pe�ne � zako�czy� promieniej�c z zadowolenia. � Co oni wszyscy robi�, gdy ko�cz� im si� pieni�dze na kwatery? � Wprowadzaj� si� do pustych dom�w. Trzeba tam tylko po�o�y� dachy. Ch�opi za marne grosze dostarczaj� materia��w. A co do ch�op�w, to lepiej ich nie rusza�. Ukradniecie im jedn� koz�, a wszyscy wynios� si� st�d ze swoimi trzodami i pomrzemy z g�odu. � S�uszne my�lenie � rzek� Conan. � Ja przynajmniej� Urwa�, bo otwar�y si� drzwi i do gospody wesz�a przedziwna grupa. Pierwszy wszed� przysadzisty krasnolud, nios�cy na ramionach �wie�o ubit� antylop�. Ko�czyny mia� kr�tkie i umi�nione, a jego pier� przypomina�a beczk� z piwem. G�owa by�a wi�ksza ni� zazwyczaj maj� ludzie, a rysy twarzy regularne i wr�cz przyjemne. Dziwnym akcentem by� pier�cie� przebity przez nos. Nast�pnie wesz�y trzy kobiety uzbrojone w �uki. Z pas�w zwisa�y im zabite zaj�ce i ba�anty. Ka�da mia�a wymalowany na twarzy czarny, przypominaj�cy mask�, pas na oczach. Ubrane by�y w kr�tkie tuniki bez r�kaw�w, rajtuzy z jeleniej sk�ry i obwieszone licznymi ma�ymi amuletami. W�osy mia�y zwichrzone i nie u�o�one w �adne uczesanie. Przypomina�y bardziej dzikie zwierz�ta ni� kobiety. Jednak ostatnia posta�, kt�ra wesz�a sprawi�a, �e Conan zapomnia� o wszystkim dooko�a. Mia�a na sobie suty p�aszcz wyko�czony futrem i przyozdobiony jaskrawymi pi�rami. Wspania�e, z�ote w�osy okala�y jej pi�kn� twarz o twardych rysach, kt�re �agodzi�y du�e, jasnoszare oczy. Usta o ol�niewaj�cym kszta�cie pomalowane by�y intensywn� czerwieni�. S�o�ce i wiatr uczyni�y jej oblicze smag�ym, z wyj�tkiem blizn, kt�re pozosta�y bia�e. Jedna bieg�a od nosa przez szerok� ko�� policzkow� do linii szcz�ki. Mniejsza pionowa przecina�a podbr�dek. Gdy osoba ta stan�a pod belkami stropu, Conan zauwa�y�, jak by�a niezwykle wysoka. Chcia� zobaczy�, czy nosi buty na grubej podeszwie i ku swemu zdziwieniu spostrzeg�, �e by�a bosa. Mog�a by� ni�sza od niego zaledwie o 5 centymetr�w. Gdy kroczy�a przez izb�, wzbudzi�a jego podziw. Widywa� nieraz koronowane kr�lowe, kt�re porusza�y si� nie a� tak godnie, jak ona. � Indulio! � zawo�a�a, gdy karze� zrzuci� antylop� na bar. � Przygotuj to dla nas. � Pozosta�e kobiety tak�e po�o�y�y swoje �upy na barze i oddali�y si� w kierunku pulsuj�cego ogniska. � Ju� biegn�, Achileo � zawo�a� w�a�ciciel i poderwa� si� na r�wne nogi z pr�dko�ci�, kt�rej trudno by�o si� spodziewa� po ogromnym cielsku. � Oni sami zaopatruj� si� w po�ywienie, poluj� � wyja�ni� Conanowi. � A moja s�u�ba oporz�dza zwierzyn�. Ja dostaj� sk�ry i futra � wykrzykuj�c oddali� si� od sto�u. Achilea �ci�gn�a wyszywane r�kawice ods�aniaj�c par� szerokich r�k o masywnych palcach. Conan wiedzia�, �e takie r�ce ma si� w�wczas, gdy od wczesnych lat �wiczy si� z mieczem. Indulio zdj�� z p�ki r�g wo�u, nape�ni� go piwem i ze czci� wr�czy� Achilei. Powoli opr�ni�a go do po�owy i do��czy�a do swoich towarzyszek przy ogniu. Siedz�cy tam m�czy�ni po�piesznie usuwali si� robi�c im miejsce. Achilea usiad�a na �awie i po raz pierwszy rozejrza�a si� po izbie. Jej wzrok zatrzyma� si� na chwil� na Conanie i zaraz pod��y� dalej. Cymmerianin poczu� uderzenie krwi do g�owy. Ciep�o rozesz�o si� po ca�ym jego ciele i zapragn�� tej kobiety jak niczego dot�d. � Co z was za m�czy�ni? � wykrzykn�� jaki� niemrawy g�os. Conan pozna�, �e to Arpad, kt�ry sta� teraz z g�upkowatym wyrazem twarzy, bo poczu� przyp�yw odwagi. � Dlaczego tak skwapliwie ust�pujecie miejsca tej bezwstydnej dziewce? Wydaje wam si�, �e ta baba naprawd� jest wojownikiem, jak twierdzi? � wyda� z siebie przeci�g�y chichot przypominaj�cy r�enie. � To po prostu jaka� p�nocna zdzira. Ona udaje legendarn� posta�, kt�ra nigdy nie istnia�a. Conan zda� sobie spraw�, �e Arpad wypi� zbyt du�o, �eby by� niebezpiecznym. Z zainteresowaniem obserwowa� reakcj� Achilei. Karze� i kobiety si�gn�li po bro�, ale ona uspokoi�a ich gestem. Wypi�a resztk� wina i odrzuci�a r�g w kierunku kar�a, kt�ry z�apa� go z nadzwyczajn� zr�czno�ci�. Potem wsta�a ze swego miejsca ukazuj�c ca�� swoj� nadzwyczajn� posta�. � Czego chcesz ode mnie, cz�owieczku? � spyta�a. Jej g�os brzmia� nisko i lekko wibrowa�. To spodoba�o si� Conanowi. � Czego chc�? � Arpad za�mia� si� znowu. � No c�, chc� tego, czego chc� tu wszyscy, dziewko! Podokazywa� sobie z tym twoim przero�ni�tym cia�em! Podaj cen� � pogrzeba� chwil� w sakiewce, wyci�gn�� trzy miedziane monety i rzuci� jej pod nogi. � Chyba nie b�dziesz chcia�a wi�cej! Przez chwil� przygl�da�a si� monetom, po czym podnios�a wzrok na Arpada. � Nasz gospodarz nie �yczy sobie przelewu krwi w izbie. � Stukn�a pi�ci� w belki stropu tu� nad swoj� g�ow�. � Zreszt� i tak powa�a jest tu zbyt niska na walk� mieczem. Wyjd�my na zewn�trz, tam umrzesz. � To powiedziawszy skierowa�a si� do wyj�cia, a za ni� jej towarzysze. Izba opustosza�a b�yskawicznie, poniewa� nikt nie chcia� opu�ci� lak ciekawego wydarzenia. Wyszed� i Arpad w otoczeniu swoich kompan�w, poklepuj�cych go po plecach. By� napi�ty, ale z zadziornym u�mieszkiem na twarzy. Conan wsta� z westchnieniem podnosz�c miecz, kt�ry przedtem po�o�y� obok siebie na s�omie. � P�jd� i zabij� tego g�upca � powiedzia�. � To jest bardziej moja sprawa ni� jej. Indulio chwyci� go za rami�. � Nie, przyjacielu. Pr�dzej by ci� zabi�a, ni� pozwoli�a odebra� sobie t� walk�. Zostaw t� spraw� swojemu biegowi � powiedzia� i wyszed� razem z Cymmerianinem i Hyrka�czykami na zewn�trz. Na podw�rcu m�czy�ni wyznaczyli pochodniami kr�g. Z bocznych ulic przybywali inni, bo wiadomo�� o niezwyk�ej walce roznios�a si� z pr�dko�ci� b�yskawicy. Conan �okciami utorowa� sobie drog� do miejsca, z kt�rego m�g� widzie� walk�. Arpad wszed� do okr�gu z u�miechem pewnego siebie. � Wyjd�, dziewko, na spotkanie swego pana! � nerwowo zacisn�� palce na r�koje�ci d�ugiego prostego miecza z w�skim ostrzem. Achilea spod p�aszcza wyci�gn�a sw�j miecz. Zdj�a pochw� i poda�a kar�owi. Jedna z kobiet wzi�a od niej p�aszcz i Achilea wkroczy�a w ognisty kr�g. Na jej widok Conanowi zapar�o dech w piersiach. Widywa� ju� w �yciu walcz�ce kobiety i niekt�re robi�y to ca�kiem nie�le, ale nigdy jeszcze nie mia� przed oczami takiego widoku, jak ten. Mocna szyja przechodzi�a pi�kn� lini� w ramiona, kt�re zako�czone zaokr�glonymi mi�niami przechodzi�y harmonijnie w silne r�ce. Mi�nie przedramion drga�y jej, gdy od niechcenia kr�ci�a ma�e ko�a ko�cem miecza. Jej delikatne nadgarstki by�y ciasno owini�te czarnymi sk�rzanymi opaskami i Conan podejrzewa�, �e przeguby jej r�k s� najs�absz� cz�ci� jej cia�a. Brzuch silnie umi�niony przypomina� brukowan� ulic� i zdawa� si� twardy jak stal. Masywne uda delikatnie osadzone by�y na zgrabnych kolanach. I mimo niezwyk�ej muskulatury w oczach Conana by�a uosobieniem kobieco�ci. Jej piersi by�y pe�ne i kobiece, mia�a lekko zaokr�glone biodra i po�ladki. Pas z nabijanej sk�ry otacza� biodra, a do niego przyczepiona by�a przepaska z czerwonego lisa biegn�ca wzd�u� n�g. To, wraz z ta�mami owijaj�cymi r�ce i futrzanymi getrami, stanowi�o jej ca�e odzienie. Mimo �e by�a jasnej karnacji, ka�dy centymetr jej cia�a by� spalony s�o�cem tak jak twarz, co z jasnymi oczami i w�osami koloru z�ota jeszcze bardziej kontrastowa�o. Lekkie podmuchy wiatru, kt�rych zdawa�a si� nie zauwa�a�, porusza�y jej w�osy. Serce Conana wali�o w piersiach. By�a niczym wspania�a lwica: pot�na, dumna i �miertelnie niebezpieczna. Pierwszy impuls podpowiada� mu, by rzuci� si� i rozp�ata� Arpada na p� za zuchwalstwo, jakim by�o rzucenie wyzwania takiemu pi�knu. Wiedzia� jednak, �e ta kr�lowa�wojownik odebra�aby jego interwencj� jako �mierteln� obraz�, pow�ci�gn�� si� wi�c i zasiad�, by obserwowa� przebieg wypadk�w. Tymczasem z twarzy Arpada znikn�� zawadiacki u�mieszek. Jasne by�o, �e nigdy wcze�niej nie widzia� takiej wojowniczki bez szat i zbyt p�no zda� sobie spraw�, �e to nie zabawa. Lwica naprawd� chce jego krwi. Nie tego chcia�, ale by�o ju� du�o za p�no, by si� wycofa�. Conan przygl�da� si� obojgu. Arpad by� spi�ty, podniecony i nagle trze�wy. Zaci�ni�te z�by i wytrzeszczone oczy wskazywa�y, �e jest na granicy wytrzyma�o�ci. �ciska� r�koje�� swojego miecza zbiela�ymi d�o�mi, mierz�c lekko dr��cym ostrzem na wysoko�� jej brzucha, drug� r�k� trzymaj�c wyci�gni�t� dla r�wnowagi. Achilea przeciwnie. Zdawa�a si� zupe�nie rozlu�niona. Ci�ar cia�a przerzuci�a na jedn� nog�, biodra wygi�a w kszta�t bliski literze S, obie r�ce trzyma�a wzd�u� bok�w razem z lu�no zwisaj�cym mieczem. Tylko g�ow� nieznacznie pochyli�a i poda�a do przodu, co zdradza�o, �e spok�j jej by� r�wnie zwodniczy, jak spok�j gotuj�cej si� do ataku �mii. Przez kilka sekund oboje trzymali si� tu� za zasi�giem mieczy. Widownia by�a tak cicho, �e jedyny d�wi�k wydawa� wiatr szarpi�cy ogniem latarni. Takiego napi�cia nie wytrzyma�y nerwy Arpada. Skoczy� przed siebie stawiaj�c wszystko na jedno pchni�cie. Mierzy� w szyj�, gdzie jedno celne pchni�cie, jedna p�ytka rana mog�yby spowodowa� natychmiastow� �mier�. Cios by� szybki i dobrze wymierzony, ale Achilea podnios�a sw�j miecz p�kolistym ruchem, odbijaj�c ostrze w bok. Natychmiast przesz�a do ataku przeci�gaj�c miecz w poziomej p�aszczy�nie. Jej bro� by�a szersza od broni Arpada, by�a te� kr�tsza o d�ugo�� d�oni. Przeciwnik, z okrzykiem zaskoczenia, odskoczy� unikaj�c pchni�cia w brzuch. Celowa� swoim ostrzem w oczy Achilei, ale ona zdo�a�a cofn�� si� o krok, z niebywa�� gracj� przenosz�c ci�ar cia�a na drug� nog�. Teraz ka�de kr��y�o wok� drugiego, pochyleni, wpatrzeni w siebie, przepe�nieni ��dz� zwarcia si� w �miertelnym u�cisku. Arpad trzyma� miecz wyci�gni�ty przed sob�, woln� r�k� staraj�c si� ochroni� jak najwi�ksz� powierzchni� brzucha klatki piersiowej. Wida� by�o, �e preferuje ciosy ostrzem; by�y szybsze i wymaga�y mniej si�y ni� walka na kraw�dzie mieczy. Przez to postaw� przypomina� bardziej no�ownika. Achilea skierowa�a ostrze swojego miecza na zewn�trz, trzymaj�c go w wyci�gni�tej prawej r�ce. Palcami, r�wnie� wyci�gni�tej lewej r�ki, przebiera�a w powietrzu. By�a gotowa do ataku, nie tylko do obrony. Przykulona w ten spos�b, z ods�oni�tymi pon�tnymi piersiami i napi�tym brzuchem, zdawa�a si� oferowa� siebie jak podarunek. Wystawiona by�a zaledwie o centymetry od ostrza. Conan zdawa� sobie spraw�, �e ryzykowna to by�a strategia. Nie mia� zwyczaju niepokoi� si� zawczasu, ale wiedzia�, �e ta kobieta prowadzi lekkomy�ln� gr�. W ten spos�b mog�a przegra� ze zr�cznym wojownikiem, a Arpad zdesperowany udowodni�, �e potrafi by� szybki. Obrona przed szale�cem mog�a si� okaza� trudna nawet przy du�ym do�wiadczeniu w walce. Gdyby rzuci� si� ca�ym cia�em do przodu, m�g�by przebi� j� na wylot, nawet je�li zdo�a�aby w ostatniej chwili odci�� mu g�ow�. �aden wojownik przy zdrowych zmys�ach nie uwa�a�by podw�jnej �mierci za zadowalaj�cy wynik walki. Arpad by� prawie got�w, by wykona� taki ruch, ale resztki zdrowego rozs�dku wzi�y g�r�. Zacz�� � najpierw z prawa, potem z lewa � kr�tkie ci�cia, szybko zmieniaj�c kierunek, jakby chcia� wybada� s�abe miejsca. Stal d�wi�cza�a o stal, gdy Achilea odbija�a w bok jego ciosy. Potem skoczy�a w prz�d i jej ostrze wykona�o podw�jn� �semk�; cztery ciosy schodz�ce z g�ry, z prawa�lewa, z lewa�prawa w zupe�nie niespodziewanej sekwencji. Tylko jaszczurcza zwinno�� uratowa�a Arpada. Dzi�ki niej zdo�a� na czas przeciwstawi� swoje ostrze, ale nie min�y go dwa dra�ni�cia w g�ow�. Po tym ostatnim starciu, oboje byli niebezpiecznie blisko siebie i Arpad siekn�� swym mieczem niczym cepem. Cios by� zbyt dziki, by m�g� by� �miertelny, ale p�az ostrza dosi�gn�� szcz�ki Achilei. Odskoczyli od siebie, zn�w daj�c sobie miejsce do okr��e�. Oboje ociekali potem, a ich oddechy wydobywa�y si� ze �wistem z p�uc. Walczyli dopiero chwil�, ale wysi�ek pot�gowa�o napi�cie, wyczerpuj�ce nie mniej ni� same starcia. Przygl�daj�cy si� ludzie wydawali z siebie pomruki niecierpliwo�ci. Achilea zn�w stan�a w rozkroku. Arpad by� przygotowany na dalsz� walk�. Si�y opuszcza�y go szybko z powodu powi�kszaj�cego si� zdenerwowania. Razem z si�� traci� refleks, a brak szybko�ci w walce oznacza� �mier�. Wyrzuci� uzbrojone rami� do przodu, ca�ym cia�em pod��aj�c za ciosem. Po raz pierwszy Achilea wyda�a z siebie okrzyk, ostry okrzyk bojowy i machn�a mieczem w linii poziomej, maj�c zamiar przepo�owi� atakuj�cego i jednocze�nie odskoczy� w bok, by unikn�� jego ciosu. Ale Arpad mia� w zanadrzu jeszcze jedn� sztuczk�. Zatrzyma� si� nagle w po�owie skoku powoduj�c, �e ostrze jej miecza przesz�o obok niego, po czym wyskoczy� raz jeszcze prowadz�c cios z g�ry w kierunku nieos�oni�tej szyi. Miecz Achilei min�� cel, ale jej lewa r�ka uchwyci�a nadgarstek Arpada zatrzymuj�c �mierciono�n� stal zaledwie o grubo�� trzech palc�w od pulsuj�cej arterii. Ich cia�a zwar�y si� z ca�� si��, pr�buj�c przewa�y� si� nawzajem. Teraz tak�e Arpad trzyma� prawe przedrami� Achilei swoj� lew� r�k�. Wok� zapanowa�a martwa cisza przerywana tylko st�kaniem walcz�cych przeciwnik�w. R�ka Arpada dr�a�a pr�buj�c wyrwa� si� z uchwytu i dotrze� do szyi, a mi�nie na ramionach i plecach Achilei gra�y pod cienk� warstw� sk�ry w pr�bie odzyskania swobody ruchu. Bardzo powoli prawe rami� Achilei zacz�o si� podnosi�. Najpierw ukaza�a si� r�koje��, potem ca�e, ju� wolne, ostrze. Wygl�da�o to, jakby niespiesznie wyci�ga�a miecz z pochwy. Tylko ostrze by�o czarne od krwi. Arpad wytrzeszczy� oczy i wyda� z siebie st�umiony charkot. Potem krew rzuci�a mu si� przez usta i ze zmartwia�ej d�oni wypu�ci� r�koje�� miecza. Gdy Achilea rozlu�ni�a u�cisk, zachwia� si� i post�pi� do ty�u o krok lub dwa. Teraz oczom wszystkich ukaza�a si� ogromna rana przecinaj�ca ca�y brzuch od do�u po �ebra, z kt�rej wylewa�y si� szare trzewia. Tryskaj�c krwi� upad� z t� odra�aj�c� pl�tanin� w�asnych wn�trzno�ci. � Dziwka! Conan nie wiedzia�, kt�ry z dw�ch towarzyszy Arpada wykrzykn�� to s�owo, ale obaj wyskoczyli z t�umu dzier��c w d�oniach kr�tkie ostrza. Z szybko�ci�, kt�ra zadziwi�a ka�dego, kto patrzy� w jego stron�. Conan wyci�gn�� sw�j miecz i r�bn�� jednego z nich przez szyj�. Jedna z towarzyszek Achilei rzuci�a top�r �o kr�tkiej r�czce, kt�ry lec�c poprzez kr�g, ostrzem rozp�ata� twarz drugiego z atakuj�cych. �aden z nich nie zrobi� wi�cej ni� dwa kroki za lini� zatkni�tych w ziemi� latar�. Na kilka sekund wszystko ucich�o, potem przem�wi� Indulio. � Przedstawienie sko�czone. Wejd�cie do �rodka i zwil�cie zasch�e gard�a! T�umek ruszy� rozmawiaj�c z podnieceniem na temat walki, tak niespodziewanie zako�czonej. Conan zosta�. Obserwowa� Achile�, gdy podesz�y do niej jej towarzyszki. Z przodu ca�a umazana by�a krwi�, kt�r� jedna z kobiet wyciera�a wilgotn� szmat�. Druga ociera�a pot z unosz�cych si� i opadaj�cych niczym kowalski miech piersi. Gdy krew zosta�a zmyta. Conan dostrzeg� u Achilei cienk� czerwon� lini�, ci�gn�c� si� niczym lustrzane odbicie �miertelnej rany Arpada od lewej pachwiny przez ca�y brzuch. Musia�a przycisn�� ostrze z ca�ej si�y i nie uda�o jej si� unikn�� tego dra�ni�cia od drugiej strony w�asnego miecza. Conan pokiwa� g�ow� z uznaniem. To by�o odwa�ne i mistrzowskie posuni�cie. Wi�kszo�� walcz�cych stara�aby si� uwolni� bro�, nawet ryzykuj�c niebezpieczne ci�cie. Gdy na jej ciele nie by�o ju� �lad�w krwi, jedna z kobiet narzuci�a jej na ramiona szeroki p�aszcz klepi�c j� delikatnie i szepcz�c do ucha przymilne s�owa. Karze� sta� obok oparty o s�kat� maczug� z wyrazem ironicznego rozbawienia na swej dziwacznej twarzy. Gdy wygl�d Achilei zosta� doprowadzony do porz�dku, zbli�y�a si� do miejsca, w kt�rym sta� Cymmerianin. Jego bystre oczy zauwa�y�y oznaki zm�czenia w jej kr�lewskim chodzie. � Zdaje si�, nieznajomy, �e jestem ci winna podzi�kowanie � powiedzia�a. � Na Croma, nie b�d� spokojnie patrzy�, jak tch�rze zar�buj� wspania�ego wojownika! � Crom? � rzek�a. � S�ysza�am to imi� wypowiadane przez ludzi z Aesiru, ale oni przeklinaj� go, a nie kln� na niego. Czy jeste� Cymmerianinem? � Tak. Nazywam si� Conan. W jej zm�czonych oczach zamigota�o zainteresowanie. � Conan z Cymmerii? Zdaje mi si�, �e s�ysza�am to imi�. Najemny miecz i �owca przyg�d, czy� nie? � Conan skin�� g�ow�. � Tak. Imi� Achilea te� nie jest mi obce, cho� jeszcze par� minut temu uwa�a�em ci� za legend�. � Dobrze wi�c, �e si� spotkali�my. To s� Payna, Lombi i Ekun. � Trzy kobiety wpatrywa�y si� w niego nieruchomym wzrokiem i by� to jedyny dow�d uznania, jaki mu okaza�y. � A to jest Jeyba. � Karze� u�miechn�� si� i ko�lawo zasalutowa�. Achilea zn�w spojrza�a na Conana. � Niegdy� by�am kr�low�. Teraz tylko oni s� moimi poddanymi i moj� armi�. � Wiedzie ci si� wi�c lepiej ni� mnie � rzek� Conan. � Ja nie mam ani jednego towarzysza i grosza przy duszy. Po raz pierwszy u�miechn�a si� wprawdzie niezbyt szeroko ale wyra�nie. � Wejd� do �rodka i przy��cz si� do nas, Cymmerianinie. Teraz jedynie mog� zrobi� to, �e zmusz� Indulia, by wyci�gn�� dla ciebie swoje najlepsze piwo. Dwornym gestem, kt�rego nauczy� si� w Nemedii, Conan zaprosi� j�, by sz�a pierwsza. �miej�c si� oboje weszli do �rodka. Kobieta o imieniu Ekun po�o�ywszy nog� na twarzy powalonego przez siebie cz�owieka wyci�ga�a z niego sw�j top�r. Karze� Jeyba zr�cznie przeczesywa� ubrania i sakiewki wszystkich trzech. W �rodku Achilea wr�ci�a na swoje miejsce przy ogniu, a Conan znalaz� sto�ek, na kt�rym usiad� naprzeciw niej, by ich g�owy znalaz�y si� na tym samym poziomie. W czasie, gdy jedna z kobiet posz�a, by ponownie nape�ni� piwem r�g, Achilea wyci�gn�a swoje d�ugie i silne nogi do ognia. Conan zauwa�y�, �e jej stopy by�y niewielkie, o wysokim podbiciu i delikatnym kszta�cie. Kobieta o imieniu Lombi wr�ci�a niebawem z rogiem wype�nionym po brzegi i Achilea, wyra�nie spragniona, poci�gn�a pierwszy �yk, po czym ceremonialnym gestem poda�a r�g Conanowi. Uj�� go w obie r�ce i lekko pokiwa� g�ow� nad rze�bionym naczyniem, kt�re � zauwa�y� � musia�o by� staro�ytne, mia�o srebrne zdobienia i tajemnicze motywy. Cz�� dawnego dziedzictwa, ocalona po utracie domu i w�adzy, pomy�la�. Albo zosta�o ukradzione. Podni�s� r�g i prze�kn��. Piwo by�o wspaniale, a srebrny brzeg by� jeszcze ciep�y od dotkni�cia jej warg. S�u�ebne ustawi�y przed nimi st� i pouk�ada�y najprzer�niejsze jad�o. Gdy Achilea zacz�a si� po�ywia�, wr�ci� karze� i wysypa� przed ni� gar�� monet, pier�cieni i innych ozd�b. Jednym szerokim gestem Achilea oddzieli�a jedn� trzeci� �upu i przesun�a w kierunku Conana. � Tw�j udzia� � powiedzia�a gryz�c kawa� chleba. � Ty zabi�e� jednego z nich. Conan odsun�� lup z powrotem. � To ja powinienem by� przyj�� t� walk�. Arpad pr�bowa� ze mn� zaczepki, ale na oczach swoich towarzyszy zmusi�em go, �eby si� wycofa�. Poni�y�em go i szuka� okazji, �eby odzyska� honor. My�la�, �e ciebie �atwiej b�dzie zabi�. � Ka�da walka, kt�r� staczam, jest moja, a ten cz�owiek obrazi� mnie � przesun�a kosztowno�ci do Cymmerianina. � A teraz we� to, je�li nie chcesz mnie obrazi�. � Tym razem Conan zgarn�� stosik do swojej sakiewki przypi�tej do pasa. Na stole zacz�y si� pojawia� pieczone mi�siwa. � Zjedz z nami wieczerz� � powiedzia�a Achilea tonem nie znosz�cym sprzeciwu. Conan jad� pe�ny posi�ek nie dawniej ni� przed godzin�, ale m�czyzna powinien zawsze m�c znale�� miejsce na kilka dodatkowych k�s�w, a obie�y�wiat nigdy nie wie, kiedy czeka go nast�pna szansa nape�nienia brzucha. Dlatego stara� si� nigdy nie przegapia� okazji najedzenia si�. Jedli i niewiele m�wili. Kr�lowa�wojownik i jej ma�a �wita spo�ywali �apczywie, zm�czeni po ca�ym dniu polowania, kt�re zmusza�o ich do pokonywania wielu mil pieszo po trudnym terenie. Ko�ci rzucali psom, kt�re szwenda�y si� po tawernie w poszukiwaniu pocz�stunku. Gdy uporali si� ju� z talerzami, zasiedli do rozmowy przy piwie. Conan dopi� piwo z rogu i zabra� si� teraz za piwo w kuflu. � Zdaje si�, �e jeste� bez zaj�cia, Cymmerianinie � odezwa�a si� Achilea. � Czy sprowadzi� ci� tu ten sam los co wszystkich innych? � Tak. Nikt nie bierze najemnik�w, a rozb�jnikom p�aci si� p�tl� i pie�kiem. Widoki na przysz�o�� te� s� marne, a ja, przeciwnie ni� wszyscy tutaj, nie uwa�am tego miejsca za dobre schronienie na d�ugo. � Co masz na my�li? � spyta�a przesuwaj�c nogi bli�ej ognia i ciep�a bij�cych p�omieni. � Mnie si� zdaje, �e to dobre miejsce, by przeczeka� z�e czasy. � Tak, na kilka dni, mo�e miesi�c, ale rzeczy przybior� tu z�y obr�t jeszcze przed up�ywem zimy. Widywa�em to ju� gdzie indziej, w podobnych miejscach. Najpierw nap�ywaj� �otrzykowie i ju� wkr�tce miasto jest przepe�nione m�czyznami, kt�rzy nie umiej� nic opr�cz zabijania i z�odziejstwa. Prawo ich tu nie niepokoi, ale ceny id� w g�r� i wkr�tce wszyscy maj� puste kieszenie. Wtedy zaczynaj� okrada� si� nawzajem i walcz� ka�dy przeciw ka�demu. Co bardziej zdesperowani zaczn� napada� na okolicznych ch�op�w, kt�rzy uciekn� i zaczniemy g�odowa�, a wci��, mo�e nie by� dok�d p�j��. Achilea pokiwa�a z powag� g�ow�. � Mo�e te� by� gorzej � m�wi� dalej Conan. � Gdy miasto b�dzie o krok od zamieszek, kt�remu� z s�siednich kr�l�w mo�e przyj�� do g�owy otoczy� je i capn�� ca�� ha�astr�. Je�li pomo�e mu w tym inny kr�l, to mog� spodziewa� si� spokoju od rozboj�w na wiele lat. Nie uda�oby nam si� przetrwa� obl�enia przez prawdziw� armi�. Mury s� niskie i w op�akanym stanie, niewielu z tych bandyt�w ma ducha do prawdziwej walki, a o zaopatrzeniu nie b�dzie co marzy�. � Poci�gn�� du�y �yk i zapatrzy� si� w migocz�ce p�omienie. � Nie b�d� spokojnie czeka�, a� tak si� stanie. Zostan� tu kilka dni, w ka�dym razie nie d�u�ej ni� miesi�c. Je�li w tym czasie nie pojawi� si� korzystniejsze perspektywy, przenios� si� w lepsze miejsce, nawet je�li b�d� musia� pokona� nieprzyjazne krainy, by tam dotrze�. � Zawsze s�ysza�am, �e wy, Cymmerianie, jeste�cie czarnowidzami i teraz znajduj� potwierdzenie. Jednak zdaje mi si�, �e masz racj�, to nie jest dobre miejsce na d�u�szy pobyt. Mo�e co� lepszego pojawi si� nied�ugo na horyzoncie, do tego czasu cieszmy si� tym, co jest. Conan pokiwa� g�ow�, ale swoje prawdziwe my�li zachowa� dla siebie: nic opu�ci�by tego miasta bez niej. ROZDZIA� II Nast�pnego dnia Conan wybra� si� z Achile� i jej �wit� na polowanie. Po�yczy� od Hyrka�czyk�w �uk obiecuj�c im w zamian udzia� w �upach, je�li uda mu si� co� upolowa�. Po kilku pr�bnych strza�ach do s�omianego celu z zadowoleniem stwierdzi�, �e nie straci� wyczucia i poszed� do stajni, gdzie Achilea i jej towarzysze oporz�dzali konie. � Teraz, Cymmerianinie, przekonamy si�, czy twoja umiej�tno�� strzelania z �uku dor�wnuje sprawno�ci, z jak� pos�ugujesz si� mieczem � powiedzia�a Achilea g�adz�c czule bok konia. � W�adam ka�d� broni� jednakowo dobrze � oznajmi� Conan z szerokim u�miechem. � Z czego si� �miejesz? � spyta�a. � Arpad zostawi� ci pami�tk� � odpowiedzia� dotykaj�c jej twarzy. Wielki czarno�niebieski siniec rozci�ga� si� od szcz�ki do ko�ci policzkowej z prawej strony, gdzie dosi�gn�� j� Arpadowy miecz. Dworki Achilei zachichota�y na tak� poufa�o��, ale ich kr�lowa jedynie u�miechn�a si� smutno. � Bywa�am ju� bardziej ranna i nie zamieni�abym si� z nim na ran�, kt�r� ja mu zada�am. Na r�wninach najwygodniej by�o polowa� konno, ale nier�wny teren okolicznych wzg�rz czyni� ten spos�b niepraktycznym. Dla Cymmerianina pokonywanie stromych i kamienistych zboczy nie stanowi�o problemu, poniewa� ca�� m�odo�� sp�dzi� w podobnych okolicach w swoich rodzinnych stronach. By� mile zaskoczony widz�c, �e Achilea i jej �wita radz� sobie zupe�nie dobrze. Payna, Lombi i Ekun sadzi�y przez pofa�dowane pola przeskakuj�c z jednej nier�wno�ci na drug�. Bieg�y skulone, by osi�gn�� wi�ksz� pr�dko��, i w ten spos�b by�y bardziej niewidoczne. G�owy mia�y wyci�gni�te do przodu, a zmys�y w stanie najwy�szej gotowo�ci na najmniejsz� oznak� zbli�aj�cej si� ofiary lub wroga. Ich kr�lowa by�a r�wnie szybka i niestrudzona. Rozkoszowa�a si� rol� �owcy. Najmniejszy grymas nie wykrzywia� jej twarzy, gdy bosymi stopami natrafia�a na kamienie. Krasnolud Jeyba musia� wk�ada� wi�cej wysi�ku, by dotrzyma� kroku swoim d�ugonogim towarzyszkom, ale ten ma�y cz�owieczek zdawa� si� by� z �elaza. Bieg� dzielnie i nie narzeka�. Na polowaniu up�yn�� im ca�y ranek, ale bez rezultat�w. Oko�o po�udnia przystan�li na odpoczynek przy strumieniu, by ugasi� pragnienie zimn� wod�. Trzy kobiety i karze� na czworaka ch�eptali prosto ze strumienia jak zwierz�ta, ale Achilea nabiera�a wod� w srebrny kubek. Conan usiad� naprzeciwko i obserwowa� j� z nieskrywanym podziwem. � Zadziwiasz mnie � przyzna�. � Zawsze s�ysza�em, �e tw�j lud to je�d�cy, jak Hyrka�czycy, dla kt�rych siod�o jest jak dom. Ka�dy z tych nomad�w uwa�a chodzenie pieszo za tortur�. Jednak ty i twoi towarzysze poruszacie si�, jakby wasze nogi zako�czone by�y racicami g�rskich kozic. Jak to si� dzieje? � Hyrka�czycy! � parskn�a Achilea. � To lud kochaj�cy wygody. Brak koni czyni ich kalekami. Conan s�ysza� ju� wiele okre�le� na Hyrka�czyk�w, ale nie s�ysza� jeszcze, by przypisywano im mi�o�� do wyg�d. � M�j lud nie jest podobny do nich � m�wi�a dalej. � My nie trzymamy byd�a, by �ywi� si� ich mi�sem i mlekiem. My polujemy, a w naszej krainie jest wiele zwierz�t, kt�rych nie da si� schwyta� siedz�c na koniu. Kochamy konie, ale one s� �miertelne, a my nie mo�emy by� bezradni, gdy przyjdzie nam i�� pieszo. � Jej oczy by�y wpatrzone w horyzont na p�nocnym wschodzie tak, jakby przemierza�a nimi ogromne odleg�o�ci w czasie i przestrzeni. � Ka�dego roku wszystkie dziewcz�ta, kt�re sko�cz� pi�tna�cie lat, zabierane s� na p�nocne wzg�rza. To ogromny, nie zamieszkany obszar pokryty dzikimi trawami, g�stymi krzakami i kamieniami. Zwierzyny jest tam dostatek, ale jest te� i wielu poluj�cych. Tam zostaj� porzuceni. Maj� tylko n� i proc�. Rok p�niej zabiera si� tych, kt�rzy prze�yli, i zostawia nast�pn� grup�. Nie, nam konie nie s� potrzebne, by �y�. � Jak wielu udaj� si� prze�y�? � spyta�. � Zazwyczaj oko�o po�owie. Czasami jednak mniej. � Takim samym tonem mog�aby m�wi� o pogodzie. � Jeste�cie zahartowanym ludem � zauwa�y�. � Wszyscy, kt�rzy nie s�, staj� si� ofiarami. Cymmerianin nigdy nie dopuszcza� my�li, �e istnieje plemi� bardziej odporne i wojownicze ni� jego w�asne, ale ten nar�d kobiet musia� by� niewiele s�abszy. � A ty? � spyta� Jeyb�, kt�ry kuca� przy strumieniu, wycieraj�c usta wierzchem d�oni. Krasnolud u�miechn�� si�. � Pochodz� z Pogranicznych Kr�lestw � zacz��. � Jako dziecko zosta�em niewolnikiem Hyperborearlczyk�w i zap�dzono mnie do pracy w kamienio�omach daj�c mi m�ot i klin. Praca nie by�a przyjemna, ale dzi�ki niej sta�em si� silny. � Zacisn�� podniesion� pi�� i na jego kr�pym ramieniu ukaza�y si� napi�te mi�nie. � Pewnego dnia roz�upa�em g�ow� nadzorcy i stu z nas uda�o si� uciec. Przez trzy lata prowadzili�my �ywot rozb�jnik�w grabi�c wiejskie posiad�o�ci dla Hyperborea�skich baron�w, ale z roku na rok by�o nas coraz mniej. � Westchn�� na to wspomnienie. � Pi�kne to by�o �ycie, ale musia�o si� sko�czy� tak, jak si� sko�czy�o. Zosta�em schwytany wraz z moimi przyjaci�mi i odstawiony do najbli�szego miasta na egzekucj�. Zaprowadzono nas na rynek w�r�d rozradowanej gawiedzi. Jednego po drugim zaci�gano na �rodek i przywi�zywano za kostki i nadgarstki do czterech wo��w, kt�re potem goniono w cztery strony �wiata i rozrywa�y ludzi na cz�ci. Wszyscy wiwatowali podnieceni tak wspania�ym widowiskiem. Potem przysz�a moja kolej. Rozci�gn�li mnie na ziemi we krwi moich towarzyszy i przywi�zali wo�y. Ale cho� bardzo je ch�ostali nie chcia�y ruszy�. Wi�c spr�bowali przywi�za� po dwa do ka�dej nogi i r�ki i chcieli dalej ch�osta�. W�a�nie wtedy moja kr�lowa i jej poddane uderzy�y na miasto. Mieszczanie uciekli w panice, a ja zosta�em ze swoimi o�mioma wo�ami w�r�d smutnych szcz�tk�w moich przyjaci�. � Wo�y zjedli�my � wyja�ni�a Achilea. U�miechn�a si� i czule przesun�a palcami po g�stej czuprynie kar�a. � Moje kobiety by�y o krok od zrobienia tego samego z nim, ale je powstrzyma�am. Pomy�la�am, �e kto� tak silny, by oprze� si� czterem wo�om, mo�e by� zabawnym kompanem. � Lito�� by�a zawsze twoj� s�abo�ci�, pani � powiedzia�a Payna i by�o to pierwsze zdanie, jakie pad�o z jej ust w obecno�ci Conana. � Do��! � warkn�a Achilea. � Wybacz, pani! � kobieta rzuci�a si� na kolana i przycisn�a twarz do bosej stopy swojej kr�lowej. � Wsta� � powiedzia�a Achilea g�adz�c j� r�k� po g�owie i plecach, jak oswojonego kota. � Masz racj� strofuj�c mnie raz na jaki� czas, ale m�skie �ycie ocali�am tylko dwa razy. Nie powinna� robi� mi z tego powodu wyrzut�w. � Czy tw�j lud rzeczywi�cie zabija wszystkich m�czyzn, kt�rzy trafi� mi�dzy was? � spyta� Conan. � Tak � odpar�a rzeczowo. � A je�li ju� mowa o zabijaniu samc�w � wskaza�a palcem na zbocze za strumieniem � to wydaje mi si�, �e widz� rogi wspania�ego jelenia za tymi krzakami. Chod�my tam. Podchodzenie jelenia zabra�o im ca�e popo�udnie. Zwierz� by�o bardzo ostro�ne i p�ochliwe. Gdy s�o�ce zbli�a�o si� ku zachodowi, jele� ukaza� si� na grani w ca�ej swej okaza�o�ci nie wi�cej ni� o dwie�cie krok�w, jakby chcia� z nich zakpi�. � Jest zbyt daleko � powiedzia�a Achilea. � A poza tym zaraz b�dzie ciemno. Mo�emy wraca� do Leng. P�jdziemy spa� z pustymi �o��dkami i przyjdziemy tu jutro z rana. Przez noc nie odejdzie daleko. � Zbyt �atwo si� poddajesz � powiedzia� Conan przyk�adaj�c strza�� do ci�ciwy. � Nikt nigdy dot�d nie robi� mi takich zarzut�w � powiedzia�a rozbawiona. � Zobaczmy, co zdzia�asz. Cymmerianin uni�s� lew� r�k� podnosz�c �uk do miejsca, gdzie grot strza�y osi�gn�� punkt pomi�dzy lini� horyzontu i niebem nad ich g�owami. Naci�ga� ci�ciw�, a� kciuk jego r�ki znalaz� si� przy uchu, a szkar�atne pi�ra lotki muska�y k�cik jego ust. Wtedy wypu�ci� strza��. Najpierw brz�kn�a ci�ciwa, a po niej nast�pi� cichn�cy szept strza�y. Przez jaki� czas wznosi�a si�, stawa�a coraz mniejsza, by osi�gn�� sw�j najwy�szy punkt, a� w ko�cu znikn�a z pola widzenia. W kilka sekund p�niej jele� wspi�� si� na zadnie nogi, kilka razy wierzgn��, a� w ko�cu upad�. � Nie k�ama�e� � rzek�a Achilea � rzeczywi�cie wiesz, jak obchodzi� si� z �ukiem. Dworki Achilei z wpraw� godn� podziwu wypatroszy�y zwierz�, ods�czy�y krew i �ci�gn�y sk�r�. Wszystkie trzy i karze� zjad�y w�trob� na surowo popijaj�c �wie�� krwi�. Nawet tak oporz�dzony jele� stanowi� ci�ki �adunek i Conan na zmian� z kar�em nie�li go z du�ym wysi�kiem na ramionach ca�� powrotn� drog�. Krasnolud zani�s� zdobycz pod ,,Czerwonego Or�a�, a Achilea i dwie kobiety posz�y do stajni zaj�� si� ko�mi. Conan poszed� z nimi. By� g�odny i spragniony, ale ca�y czas czu� potrzeb� przebywania w pobli�u Achilei. � Nowi przybysze � powiedzia�a wskazuj�c nie znane jej zwierz�ta w zagrodzie. � Ciekawe, kto przyjecha� na tych dziwnych wierzchowcach. Stworzeniami, o kt�rych m�wi�a, by�y dwa niezwykle wysokie wielb��dy jasnej ma�ci. By�y dwugarbne i mia�y g�st� sier��, w przeciwie�stwie do kr�tkow�osych, jednogarbnych wielb��d�w lud�w z po�udnia. � To wspania�e zwierz�ta � powiedzia� Conan zmywaj�c przy studni krew jelenia ze swoich ramion � je�li w og�le lubisz wielb��dy. � Nie lubi� � odpar�a � ale przyznaj�, �e s� u�yteczne. I smaczne. Weszli do gospody, by napi� si� piwa. Indulio nie szcz�dzi� im komplement�w na temat dorodnego jelenia, kt�rego upolowali. Nape�ni� po brzegi srebrny r�g Achilei i kufel Conana. Cymmerianin zdmuchn�� pian� i poci�gn�� �yk. � Kto przyjecha� na tych bia�ych wielb��dach? � spyta� stawiaj�c naczynie na barze. �