10307

Szczegóły
Tytuł 10307
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10307 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10307 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10307 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Pierre Barbet W zmowie z Natur� Wakacje - czy wy w og�le wiecie, co to jest? Cz�owiek si� rozwala na pla�y, zapomina o swoich k�opotach, s�o�ce pie�ci sk�r� i - je�li nie kusi go obiad z morskich specja��w - wyleguje si� jak jaszczurka, z pustk� w g�owie. Nie ma si� nawet ochoty pofiglowa� ze swoj� dziewczyn� - zreszt� ca�kiem niez�� - kt�ra w�a�nie usi�uje zgromadzi� jak najwi�cej melaniny w kom�rkach swojej epidermy - ot, po prostu, �eby kumpelki mia�y czego zazdro�ci�. Tak wi�c le�a�em sobie na p�owym, grubym piasku, wy�cie�aj�cym wybrze�e Paestum. Doryckie �wi�tynie niewiele mi m�wi . Wystarczy mi pogapi� si� czasem na kolumnad� ko�cio�a Madelaine, czekaj�c na taksikopter - dla zabicia czasu. Nie, nie jestem zblazowany. Je�li nie jest zbyt gor�co, lubi pow��czy� si� w�r�d starych ruin koloru ochry, kt�re przywodz� na my�l odleg�e stulecia. Wspominam dawne czasy, kiedy nasi galijscy przodkowie nie musieli si� przejmowa� bomb� atomow�, a obawiali si� najwy�ej nieba, kt�re mog�o im si� zwali� na g�ow�... Drzema�em b�ogo, gdy nagle jaki� cie� pojawi� si� mi�dzy Febusem a moj� skromn� osob�. - Oktawiusz Dumont, jak s�dz�... - Nie, doktor Livingstone! Odczep si�! - warkn��em zerkaj�c znad s�onecznych okular�w. - Spokojnie, gliniarzu - ci�gn�� nieznajomy. - Nie poznajesz mnie? Siad�em i zmierzy�em intruza nieprzyjaznym spojrzeniem. C� chcecie - nawet faceci z S.R.G.E.! bywaj� dra�liwi. Nie znosz�, kiedy mnie nazywaj� gliniarzem. Gliny s� potrzebne, a nikt nie docenia ich roboty. To tak jak z dziwkami : istniej� od pocz�tku �wiata - to znaczy cywilizowanego �wiata - i nikt nie mo�e si� bez nich obej��. Zorientowa�em si� wreszcie, kto zak��ca moje far niente. - Natanie!! Sk�d si� tu wzi��e�? By� to, jak si� okaza�o, jeden z adept�w "Przetwarzania", z kt�rym rozpracowywa�em kiedy� w Anglii pewn� parszyw� afer� dotycz�c� broni ultrad�wi�kowych. B�d�c pracownikiem S.R.G.E, nieraz zwraca� si� do mnie o pomoc, kiedy chcia� oszcz�dzi� k�opot�w naszemu tak dobrze zorganizowanemu spo�ecze�stwu. - Wiesz, szuka�em ci�. Cholernie trudno by�o ci� dopa��. Jeste� mi potrzebny... - S�uchaj, nie b�dziesz mi chyba tru�, �e nasza dzielna planeta jest w niebezpiecze�stwie. Jestem parszywy materialista i wakacje to dla mnie �wi�ta rzecz! Lepiej sp�ywaj i opowiadaj komu innemu swoje dyrdyma�y... Po tych s�owach wyra�aj�cych ca�e moje �wi�te oburzenie wyci�gn��em si� leniwie, zerkaj�c �akomie na moja s�siadk�. Babka by�a bombowa - pulchna czarnulka. Doprawdy, nie w pe�ni umia�em dot�d doceni� jej zalety. Smaruj�c si� olejkiem, pos�a�a mi czaruj�cy u�miech. Odpowiedzia�em, jak umia�em najlepiej: wyszczerzy�em garnitur �nie�nobia�ych z�b�w i mrugn��em porozumiewawczo. Tymczasem Nataniel nie dawa� za wygran�. Uparty z niego facet i kiedy wbije sobie co� do g�owy, nie ma sposobu, �eby si� od niego uwolni�. - Szkoda! - mrukn��, siadaj�c ko�o mnie. - Je�eli mnie pu�cisz kantem, mo�emy mie� troch� k�opotu... - No, dobra! Nie odczepi� si� od ciebie, p�ki si� nie wygadasz. Wal dalej... . - No wi�c tak: na pewno wiesz, �e do "Przetwarzania" anga�ujemy facet�w wszystkich zawod�w, z r�nych �rodowisk. Jeden z naszych cz�onk�w jest zagorza�ym zwolennikiem majora Jacka E. Steele'a. - Nie znam! - To jest tw�rca bioniki - do�� m�odej nauki, kt�ra bada r�ne procesy naturalne i nast�pnie wzoruj�c si� na nich tworzy systemy analogiczne do istniej�cych w przyrodzie. - Du�o z tego wiem... - S�uchaj dalej! Bionika to wspania�a nauka. Pozwala konstruowa� aparaty dzia�aj�ce w oparciu o procesy, kt�re wykluczaj� wszelkie zanieczyszczenia. Mo�na zbudowa� silniki kolagenowe, kt�re zast�pi� silniki spalinowe. Jeste�my w stanie produkowa� zimne �wiat�o z lucyferyny robaczk�w �wi�toja�skich, a energi� - z ryb elektrycznych... - Bardzo interesuj�ce, ale do czego zmierzasz? - Prosz� bardzo, s�uchaj dalej: postanowili�my z przyjaci�mi utworzy� komun�, kt�ra korzysta�aby wy��cznie z urz�dze� dzia�aj�cych na zasadach bioniki. Chcemy pokaza� �wiatu, �e mo�na �y� bez dewastowania �rodowiska, bezmy�lnego zatruwania Ziemi. - Ty - i praca - Ju� mi si� to zdarzy�o, mam dylom in�yniera. A je�eli porzuci�em wasze zgni�e spo�ecze�stwo, to dlatego, �e nie mog�em ju� patrze� na ludzi �yj�cych tylko po to, �eby gromadzi� jak najwi�cej bogactw. Tym bardziej �e nasze rezerwy energetyczne wyczerpuj� si�. Kredyty na badania dostaj� tylko ci, kt�rzy pracuj� na zam�wienia rz�dowe. We� na przyk�ad, w jakich warunkach pracowali z pocz�tku ci faceci z CERN. Musieli stawa� na g�owie, �eby dosta� fors� na budow� gigantycznego akceleratora, kt�ry kosztowa� akurat tyle co sam dzi�b Concorde! - Wierz� ci na s�owo, ale dalej nie rozumiem, co ja mam z tym wsp�lnego. - Sprawa jest prosta. Urz�dzili�my si� na ma�ej wysepce niedaleko Amalfi i nasza komuna funkcjonuje nie u�ywaj�c nawet naparstka benzyny, bez �adnej si�owni termicznej czy atomowej. Niekt�rzy zajmuj� si� badaniami z dziedziny telepatii, ale ja i reszta wolimy pracowa� nad sposobami zabezpieczenia ludzkiej przysz�o�ci. Ka�dy co� wnosi - swoj� wiedz�, pieni�dze albo po prostu dobre ch�ci - i jako� to idzie. - Powiedzmy! Jeste�cie prorokami przysz�ych pokole�. Ale teraz przesta� owija� w bawe�n� i powiedz, do czego ci jestem potrzebny! - W�a�nie. Nasze zdolno�ci i nasze tajemnice s� nasz� w�asno�ci�. Nie mo�emy pozwoli�, �eby pierwszy lepszy dra� m�g� je wykra��. Potem by je opatentowa� i nie mogliby�my ich wykorzysta� z po�ytkiem dla ludzko�ci, gdy przyjdzie na to czas. Ot� od jakiego� czasu zauwa�yli�my z Konradem, �e kto� szpera w naszych rzeczach. Konrad to m�j stary kumpel i pierwszorz�dny biolog. On te� porzuci� speed, hasz i psychodeliczne rozkosze, �eby si� zaj�� konkretnymi badaniami. - Rozumiem, powiedzia�e� sobie, si� stary Oktawiusz m�g�by wykry� szpiega... - ... i je�li to b�dzie mo�liwe, pom�c go unieszkodliwi� - doko�czy� Nataniel. - Staruszku, przesta� czarowa�. Zdajesz sobie spraw�, �e nast�pne wakacje b�d� mia� dopiero za rok? - Wiem... ale nasza wyspa jest ca�kiem niebrzydka - wspania�y widok na wybrze�e, pogoda nie gorsza ni� tutaj. - Zgoda, ale kto b�dzie sobie �ama� g�ow�? Nie ty! Ot� ja mam tej roboty wy�ej uszu. Przez okr�g�y rok nic innego nie robi�! - A wi�c nie? - Nataniel by� zbity z tropu. - Poczekaj! Zawracasz mi g�ow�, to fakt, ale nie mog� przecie� zostawi� kumpla w potrzebie. W ko�cu, odwalili�my razem kawa� roboty. Zrobi� ci prezent - dziesi�� dni, ale ani dnia d�u�ej. Je�eli przez ten czas nie wyniucham, w czym rzecz - wracam tutaj i mam to gdzie�... - Jeste� naprawd� r�wny go��! A m�wi�em Konradowi : Oktawiusz nas nie zostawi, a jak we�mie spraw� w gar�� - mucha nie siada! - Przesta� kadzi�! - uci��em i zacz��em zbiera� ciuchy. - Zasuwam do hotelu uprzedzi� o wyje�dzie i spakowa� si�. Na szcz�cie zabra�em z sob� troch� grat�w, jakbym przewidywa�, �e mog� si� przyda�. Gdzie ci� szuka�? - Tutaj... - Nataniel wskaza� na motor�wk� wyci�gni�t� na piasek. Opuszcza�em wi�c sw�j ma�y raj, rzuciwszy ostatnie spojrzenie ku kandydatce na niepocieszona wdow� po Oktawiuszu Dumont. W dziesi�� minut p�niej do��czy�em na pla�y do przyjaciela i za�adowali�my si� na �ajb�. I tu czeka�a mnie pierwsza niespodzianka. Bo rzeczywi�cie - zamiast zwyk�ego, dymi�cego i strzelaj�cego silnika zobaczy�em szczelnie zamkni�ta kad�, z kt�rej stercza�y dwa druty po��czone z elektrycznym rozrusznikiem. Lekki �wist i �ruba nabra�a pe�nych obrot�w, unosz�c nas na pe�ne morze w imponuj�cej chmurze piany. - Co to za pud�o? - zapyta�em zdziwiony. - Zastosowanie bioniki: Konradowi uda�o si� wreszcie zrealizowa� marzenie wielu pokole� naukowc�w - wyhodowa� kultur� wyj�tkowo �ywotnej tkanki. To, co tu widzisz, to jest blok z�o�ony z kom�rek dr�twy elektrycznej. Dostarczaj� nam energii potrzebnej do nap�dzania �odzi. Cz�� pr�du jest wykorzystana do zasilania pomp, kt�re wtryskuj� po�ywk�, sk�adaj�c� si� z cukr�w i protein, eliminuj�c w ten spos�b ubytek energii. I w tym momencie mnie zatka�o. Do tej pory nie bardzo wierzy�em w te historie z bionik�, ale teraz mia�em przed sob� namacalny dow�d jej zastosowania. W takim razie nic dziwnego, �e przemys�owcy interesuj� si� ich drobnymi tajemnicami, nie m�wi�c ju� o tym, �e rz�d niejednego pa�stwa wiele by da�, �eby wej�� w posiadanie takiego cuda. Medytowa�em przez chwil�, wpatrzony w narciark� wykonuj�c� na wodzie skomplikowane ewolucje, wreszcie rzek�em - Dobrze! Mamy przed sob� par� godzin, zanim dobijemy do tego twojego raju. Odpowiedz mi na par� pyta�, �eby mi si� rozja�ni�o w g�owie. Macie jakich� nowych w waszej komunie? - Nie. Jest nas trzydziestka. W zasadzie zawsze pi�� albo sze�� os�b jest nieobecnych, bo trzeba je�dzi� po materia�y laboratoryjne i zapasowe cz�ci. Prawie wszyscy to dawni adepci "Przetwarzania", kt�rzy do nas do��czyli. Wszystko starzy kumple. Naprawd�, nie sadz�, �eby kto� z nich m�g� zdradzi�... - Nie chc� ci� odziera� ze z�udze�, tylko �e ja ich nie znam i a priori musz� podejrzewa� wszystkich. Jeszcze jedno - nie zauwa�yli�cie w pobli�u jakich� jacht�w, helikopter�w? Nie mieli�cie nocnych wizyt, jednym s�owem czego� podejrzanego? - Prawd� m�wi�c, nie zwraca�em uwagi. W dzie� pracuj� w laboratorium, no a w nocy trzeba si� troch� rozerwa�. Przypominam sobie, �e kiedy� Genevieve przyprowadzi�a nam jakiego� faceta w akwalungu, do�� wyko�czonego. Twierdzi�, �e chcia� p�yn�� wzd�u� wybrze�a, ale pr�d go zacz�� znosi� i wyl�dowa� u nas. D�ugo by�? Nie, na drugi dzie� odp�yn��, Nic wi�cej? - Naprawd� nie widz� nic takiego. Chyba �e... nasz pies Pop od jakiego� czasu cz�sto wyje po nocach. Co� go nagle napada i trwa to czasem dobre p� godziny. - No, no... Macie u siebie detektor ultrad�wi�k�w? - Oczywi�cie! Doug ma kilka. To nasz fizyk, facet godny zaufania. - To ju� moja sprawa. W ka�dym razie jest jaki� punkt zaczepienia. Mo�na wysy�a� i odbiera� komunikaty na falach ultrad�wi�k�w, no i szpieg nie boj�c si� zdemaskowania, chyba �e przez Popa - m�g� ju� nada� spora informacji. - My�lisz, �e to Doug? - Nie mam poj�cia! Pr�buj� sklei� jak�� hipotez�, to wszystko. Powiedz mi lepiej, co obudzi�o twoje podejrzenia? - Ca�a masa drobiazg�w: plany, kt�re nie by�y na swoim miejscu, przyrz�dy rozbierane na cz�ci i �le posk�adane, prze�wietlony film... - Jak to by�o z tym filmem? - Och, nic takiego! Kt�rego� wieczoru mierzy�em promieniowanie cieplne pewnej kultury tkanek, gdy� bardzo wa�ne jest utrzymywanie jej w sta�ej temperaturze. W tym celu mia�em w ciemni aparat z otwartym obiektywem, a w nim film do zdj�� w podczerwieni. Po wywo�aniu stwierdzi�em na filmie �lady silnego na�wietlenia promieniami podczerwonymi, a mimo to tkanka by�a nie uszkodzona. - Pewno jaki� ciekawski lubi�cy robi� nocne zdj�cia. Jeszcze jedno dobrze ze sob� �yjecie? Mo�e jakie� historie z dziewczynami - konkurencja, jakie� zazdro�ci - albo r�nice zda� co do plan�w na przysz�o��? - Nie! Oczywi�cie prowadzimy mi�dzy sob� dyskusje i nie zawsze jeste�my jednego zdania, ale to dotyczy tylko drugorz�dnych szczeg��w. - Powiedz mi teraz co� o waszych osi�gni�ciach. Elektryczno��, silnik kolagenowy, zimne �wiat�o - to ju� wystarczy, �eby zainteresowa� kup� ludzi. Macie co� jeszcze? Nataniel zawaha� si�. - Tobie chyba mog� powiedzie�, pod warunkiem, �e zachowasz to tylko dla siebie... - My�la�em, �e masz do mnie zaufanie - powiedzia�em ura�ony. - Oczywi�cie. A wi�c, nasze dwa najwa�niejsze wynalazki dotycz� do�� odleg�ych dziedzin. Pierwsza rzecz to m�zgi neurystorowe... m�zgi funkcjonuj�ce na zasadzie m�zgu ludzkiego, przy kt�rych gigantyczne komputery wydaj� si� �mieszne. - O, do diab�a! - No, mo�e nie ca�kiem jeszcze do tego doszli�my. Potrzeba jeszcze d�ugich lat pracy, �eby uzyska�y pe�na sprawno�� operacyjn�. Po drugie mamy radar ultrad�wi�kowy, oparty na radarze nietoperzy. Ma jedn� nieocenion� zalet�, a mianowicie: jego pracy nie zak��ca jednoczesne dzia�anie kilku aparat�w. Ach, by�bym zapomnia�! Corinne pracuje nad hibernacj� ssak�w. Uda�o jej si� zwolni� proces przemiany materii. To nies�ychanie wa�ne dla d�ugotrwa�ych lot�w kosmicznych. Nie trzeba b�dzie wprawia� kosmonaut�w w stan hipotermii. - Ale�, stary, ty chyba jeste� kopni�ty! Przecie� wy na tej swojej wyspie robicie rewolucj� techniczn� na skal� �wiatow� i nawet nie pomy�leli�cie o �adnym systemie alarmowym ani o zaanga�owaniu wyspecjalizowanych agent�w kontrwywiadu? Od dawna wszyscy powinni�cie by� pozabijani! - Jasne, troch� bali�my si�, �e pr�dzej czy p�niej kto� nam narobi k�opotu, ale czuli�my si� jednak na wyspie bezpieczni... No, bo kt� by m�g� podejrzewa� nas, wyznawc�w zi�ek, flak�w i happeningu? Pomyle�c�w zajmuj�cych si� telepati�? - Tak, niez�y kamufla�. Tylko pozw�l mi powiedzie� sobie jedna rzecz, m�j stary: na tym pod�ym �wiecie wszystko musi si� w ko�cu wyda�. Mo�na powiedzie�, �e znalaz�e� mnie dos�ownie w ostatniej chwili. Na tym przerwali�my rozmow�. W godzin� p�niej p�yn�li�my wzd�u� skalistej grobli. Zanim dobili�my do brzegu, wys�uchali�my jeszcze dziennika radiowego. W systemie s�onecznym panowa� spok�j i by�o ma�o prawdopodobne, �e zostan� nagle wezwany. Jedyne wydarzenie godne uwagi dotyczy�o mi�dzynarodowej bazy na Marsie. Nag�y spadek produkcji energii elektrycznej wywo�a� znaczne zaniepokojenie, ale ostatecznie wszystko wr�ci�o do normy. Na brzegu oczekiwa�a nas czw�rka mieszka�c�w wyspy, w tym dwie bardzo seksowne babki. Nataniel przedstawi� mnie. Corinne - szczup�a, opalona blondynka o w�osach koloru �yta - by�a biologiem, zajmuj�cym si� hibernacja. Genevieve - pulchna brunetka, by�a entomologiem. Jeden z ch�opc�w, piegowaty rudzielec, to by� Doug - Amerykanin specjalizuj�cy si� w produkcji zimnego �wiat�a. Jego ojciec, bardzo bogaty przemys�owiec, udziela� mu znacznej pomocy finansowej, nie troszcz�c si� zbytnio o spos�b jej u�ytkowania. Dziarski dryblas o nordyckim wygl�dzie i w�osach zbiela�ych od s�o�ca to by� Konrad - bionik. Szczerzy, swobodni, wszyscy robili bardzo sympatyczne wra�enie. Kolejnym zaskoczeniem by� dla mnie widok pojazdu, kt�ry mia� nas zawie�� do laboratori�w. Wyobra�cie sobie owaln� konstrukcj�, wznosz�c� si� na o�miu Cienkich �apach, z sze�cioma siedzeniami we wn�trzu jakby chitynowej skorupy i z dwoma reflektorami podobnymi do wielkich oczu. Ca�o�� przypomina�a ogromnego skarabeusza, Wsun��em si� do kabiny. Nataniel usadowi� si� ko�o mnie, a Doug siad� przy sterze. Wehiku� gwa�townie ruszy�, ko�ysz�c si� lekko i pocz�� wspina� si� kamienist� �cie�ka. Jego �apy zaczepia�y o najmniejsza nier�wno�� gruntu. Jednym s�owem - wymarzony pojazd terenowy, zdolny do niesamowitych wyczyn�w. Po drodze Nataniel wyja�ni� mi, �e chodzi tu o nowe zastosowanie bioniki, a mianowicie owego s�ynnego silnika kolagenowego. Substancja ta, pochodz�ca z tkanki mi�niowej, tworzy uk�ad nap�dowy dostarczaj�cy niezb�dnej energii przez rytmiczne kurczenie si� pod wp�ywem dzia�ania roztworu soli litu. Niewiele z tego zrozumia�em, ale pozostaje faktem, �e nasz skarabeusz porusza� si� bezszelestnie, nie wydziela� �adnych �mierdz�cych spalin i w�azi� tam, gdzie �aden inny pojazd nie by�by w stanie dotrze�. Ze szczytu wzg�rza roztacza� si� widok na przepi�kne, urwiste brzegi P�wyspu Amalfi, przes�oni�te lekk� mgie�k�. Nataniel wskaza� mi zabudowania wioski. By�y pomalowane na zielono i dzi�ki temu prawie niedostrzegalne w kryj�cych je zaro�lach. Przypomina�y wielkie grzyby. Nie chcia�em ju� jednak robi� z siebie idioty, pytaj�c, czy przypadkiem nie wyhodowali ich z grzybni! By�o ju� p�ne popo�udnie i horyzont na zachodzie nabiera� barwy miedzi i purpury. Mimo to wszyscy pracowali jeszcze w laboratoriach. Nasz wehiku� zatrzyma� si� pod du�ym prawdziwkiem i wtedy zorientowa�em si�, �e ruchome p�yty s�u��ce za dach by�y tarczami baterii s�onecznych. Po przek�sce, kt�ra postawi�a mnie na nogi, niezmordowany Nataniel zaproponowa� mi zwiedzenie obozowych instalacji, podczas gdy jego wsp�pracownicy ko�czyli kolacj� w bufecie urz�dzonym w stylu wytwornego klubu. Ten bezlitosny facet nie oszcz�dzi� mi wizyty w �adnym zak�tku. Pokazywa� mi kadzie z kulturami w��kien kolagenowych, nast�pnie urz�dzenie do syntezy lucyferyny, wydzielaj�cej przyjemne zielonkawe �wiat�o. Dalej obejrza�em Aparatur� ultrad�wi�kowa i super miniaturowe radary - kom�rki wypreparowane z oka termicznego w�y, reaguj�ce na r�nice temperatury rz�du tysi�cznej cz�ci stopnia.! wreszcie �yroskopy wahad�owe - podpatrzone u jakich� dwuskrzyd�ych owad�w. By�em otumaniony lawin� termin�w technicznych i ju� chcia�em b�aga� o �ask�, kiedy wreszcie dotarli�my do owego s�ynnego m�zgu neurystorowego. By� umieszczony w sterylnym pojemniku, z kt�rego wystawa�y zwoje przewod�w prowadz�cych do przyrz�d�w pomiarowych i drukarek. Zako�czyli�my obch�d w kr�lestwie Genevieve, zadziwiaj�cym pomieszczeniu, w kt�rym t�uk�y si� w szklanych klatkach setki owad�w : motyle, skarabeusze, r�ne gatunki wielkich komar�w. By�o tego dosy�, �eby na sam widok drapa� si� godzinami. S�ucha�em roztargniony, jak Nataniel wyja�nia� mi, �e owad z gatunku Bombyx potrafi z ogromnej odleg�o�ci wyczu� cz�steczk� alkoholu wydzielana przez jego samic� - oczywi�cie pod warunkiem, �e wiatr wieje z odpowiedniej strony. Mia�em ju� dosy� i Nataniel zlitowa� si� wreszcie. Skierowali�my si� w stron� budynk�w mieszkalnych. Powietrze przepe�nia�a wo� olejk�w eterycznych, na niebie migota�y gwiazdy. Zauwa�yli�my nawet mi�dzynarodowa stacj� kosmiczna sun�c� po niebie jak wielki meteor. Bionika nie zrewolucjonizowa�a widocznie wyposa�enia sypialni, bo dosta�em do dyspozycji tylko zwyk�y �piw�r. Nie przeszkodzi�o mi to bynajmniej zasn�� kamiennym snem. Spa�em dosy� d�ugo, �ni�c o dziwacznych maszynach i o dziewczynach galopuj�cych na wa�kach, gdy nagle poderwa�em si� gwa�townie. Cho� nie jestem bionikiem oni w�em, mam jednak jaki� sz�sty zmys�, kt�ry ju� nie raz odda� mi wielkie us�ugi. A mo�e po prostu mam s�uch bardziej wyczulony ni� inni. W ka�dym razie obudzi�em si� z pe�n� �wiadomo�ci� czyjej� obecno�ci w moim pokoiku, S�ysza�em st�umiony odg�os, chwilami cichn�cy, jakby kto� szed� w moj� stron�. Na szcz�cie moja torba le�a�a tu� obok, si�gn��em wi�c po rewolwer. Nie by�em jednak pewny, czy jest odbezpieczony, czy nie. Co za idiota �eby nie sprawdzi� przed za�ni�ciem! Od�o�y�em bro� i z�apa�em torb�, nie bardzo wiedz�c, jak jej u�y� - jako pocisku czy tarczy. I nagle us�ysza�em lekki syk, potem stukni�cie i wreszcie odg�os cichych, oddalaj�cych si� krok�w. Wyskoczy�em z pos�ania i rzuci�em si� do otwartych drzwi, �eby w ostatniej chwili dojrze� z daleka szczup�� sylwetk� gin�c� mi�dzy zabudowaniami. Zawy� pies - zapewne s�ynny Pop. Nie by�o sensu traci� czasu na po�cig ten kto� na pewno zna� teren lepiej ode mnie. Wr�ci�em do pokoju i z zapalon� latark� przeszuka�em wszystko skrupulatnie. Po chwili znalaz�em male�k� strza�k�, wbita w rzemie� mojej torby. Wyci�gn��em j� delikatnie. Nie mia�em w�tpliwo�ci, �e to ja by�em celem. Przebywa�em tutaj tak kr�tko, a ju� kto� chcia� si� mnie pozby�. G�upia sprawa... Reszta nocy up�yn�a spokojnie. Oczywi�cie, spa�em czujnie. Skoro �wit wyci�gn��em Nataniela z ��ka i opowiedzia�em, co si� wydarzy�o, Zbada� uwa�nie strza�k�, po czym zaci�gn�� mnie do Laboratorium. �winka morska uk�uta stalowym ostrzem po chwili zdech�a. Wszystko by�o jasne... - No c�, m�j stary, uda�o ci si� mrukn�� Nataniel. - To �wi�stwo jest powleczone jaka� piorunuj�c� trucizna. Zapewne saritoksyna, bo jeden z nas akurat nad tym pracuje. Poszli�my obudzi� Karla. Biedak przysi�ga� oczywi�cie, �e nie ruszy� si� przez ca�� noc. Poszli�my do jego laboratorium. By�o otwarte, a szafa zawieraj�ca trucizny nosi�a �lady w�amania. Prawdopodobnie musia� to by� kt�ry� z nich, bo Pop nie szczeka� zbyt g�o�no - ale kto? Oto pytanie... Przez ca�y nast�pny dzie� wys�uchiwa�em niezliczonych wyja�nie� dotycz�cych r�nych kwestii technicznych, ale s�ucha�em z roztargnieniem. Czeka�em nocy. Przecie� m�j przeciwnik po pierwszym niepowodzeniu musi ponowi� zamach. Z nadmiaru ostro�no�ci poprosi�em Nataniela, �eby nadzorowa� okolice wyspy za pomoc� swych s�ynnych radar�w ultrad�wi�kowych. Kompletne fiasko - trzeba sobie szczerze powiedzie�. Nie zauwa�yli�my niczego podejrzanego, a jednak Pop wy� przez ca�a noc. Podsun�o mi to my�l, �e kto� m�g� komunikowa� si� z wybrze�em, przekazuj�c informacje za pomoc� ultrad�wi�k�w, a pies reagowa� na nie i protestowa� po swojemu. W ka�dym razie ten system by� spalony i trzeba by�o wymy�li� co� nowego... Spa�em bardzo �le, zrywaj�c si� przy najmniejszym ha�asie, ale nic powa�nego si� nie wydarzy�o. Ca�y nast�pny dzie� sp�dzi�em myszkuj�c w laboratoriach i po ca�ej wyspie. Tym razem Nataniel nie m�g� mi towarzyszy� i wys�a� w zast�pstwie Corinne. Ta �adna blondynka swoim u�miechem szybko rozwia�a m�j z�y humor i pod wiecz�r byli�my w �wietnej komitywie. Mimo wszystko nie zmarnowa�em czasu. W jakim� k�cie wyszpera�em wizjer na promienie podczerwone, wzorowany na oku termicznym w�a aparat niezwykle czu�y, pozwalaj�cy widzie� w nocy jak w bia�y dzie�. Postanowi�em sp�dzi� noc nie we w�asnym ��u ani - niestety! - w �o�ku Corinne, ale na niewielkim pag�rku w pobli�u wioski. Poniewa� jestem stary cwaniak, uda�em zm�czonego i wcze�nie zamkn��em si� w swoim spokoju. Gdy tylko ob�z opustosza�, przemkn��em si� ze swoim aparatem na punkt obserwacyjny. Godziny mija�y monotonnie. Obserwowa�em w�druj�ce po niebie laboratorium kosmiczne i z dziesi�� innych satelit�w, wojskowych i cywilnych. Zaczyna�em ju� mie� dosy�, kiedy moja cierpliwo�� zosta�a wreszcie nagrodzona. Z jednego z grzybowatych domk�w wysun�a si� ostro�nie szczup�a sylwetka i skierowa�a si� w stron� budy i Popa. Pies, nakarmiony kawa�kiem cukru, szczekn�� cicho. Wygl�da�o na to, �e doskonale zna swego go�cia. Cie� skierowa� si� teraz ku wyj�ciu z obozu i ruszy� w moj� stron�. Zaniepokojony, skry�em si� jak mog�em najlepiej za k�pa mirt�w i obserwowa�em, co b�dzie dalej, Teraz ju� nie mia�em w�tpliwo�ci. Zamiast skierowa� si� do mojego domku, nieznajomy wspina� si� �wawo �cie�ka prosto na mnie. Czy�by mnie zauwa�y�y W ko�cu nie zna�em przecie� zasady dzia�ania mojego aparatu - m�g� emitowa� jakie� �atwe do wykrycia promienie. W ka�dym razie nie by� mi ju� potrzebny. Noc by�a jasna, a m�j przeciwnik by� tak blisko, �e widzia�em jego sylwetk� zupe�nie wyra�nie. Serce wali�o mi jak m�otem. W d�oni �ciska�em rewolwer - tym razem nie zapomnia�em o sprawdzeniu bezpiecznika. Wydaje si� to nieprawdopodobne, ale jednak nie zosta�em dostrze�ony. Nieznajomy wdrapa� si� na szczyt pag�rka i wyci�gn�� z kieszeni jak�� puszk�. Sta� o dwa metry ode mnie i nie mog�em zmarnowa� tej okazji. Skoczy�em... M�j przeciwnik nie by� zbyt silny i po kr�tkiej walce unieszkodliwi�em go. W �wietle latarki moim oczom ukaza�a si� wdzi�czna twarz Genevieve! - No, �licznotko, jeste� za�atwiona mrukn��em. - Teraz wracamy do obozu i b�dziesz musia�a nam wyja�ni� to i owo... Dziewczyna, bynajmniej nie speszona, zareagowa�a gwa�townie: - Sko�czony idioto! Pu�cisz mnie? Czego ode mnie chcesz? Robi�am do�wiadczenia z �mami i przez ciebie wszystko diabli wzi�li! Zaniem�wi�em - w ko�cu by�o to mo�liwe do przyj�cia. Podnios�em puszk� - rzeczywi�cie by�y w niej �my! Ale poniewa� jestem uparty, chcia�em, �eby Nataniel wyt�umaczy� mi par� rzeczy. Wr�cili�my do wioski i brutalnie wyrwa�em go z obj�� Morfeusza i jakiej� ma�ej rudej. W chwil� p�niej odbyli�my narad� w jednym z laboratori�w. Wygl�da�o na to, �e Nataniel przyjmuje za dobr� monet� s�owa Genevieve, bo spogl�da� na mnie jako� dziwnie. Zirytowa�o mnie to i z pasj� zabra�em si� do badania owad�w w puszce. Nie mia�em poj�cia, do jakiego gatunku nale��, ale ��tawy kolor ich brzuszk�w wyda� mi si� podejrzany. Zwr�ci�em na to uwag�. �licznotka jakby zmiesza�a si�, poczerwienia�a i zacz�a co� zasuwa� po �acinie i udowadnia�, �e owady tego gatunku zawsze mia�y ��te ty�ki. Nataniel poruszy� si�, jakby go co� tkn�o. Z�apa� pincetk� jednego z motyli i umie�ci� go pod fioletow� tubk�. Zapali� �wiat�o i owad zaja�nia� ostrym blaskiem. Tym razem sam si� zorientowa�em, �e mamy do czynienia z farb� fosforyzuj�c�... Skromny triumf zwyci�zcy. M�j cwany kumpel ogl�da uwa�nie motyla przez lup� i wynajduje przylepione pod skrzyd�em mikrofilmy. Dziewczyna pr�buje prysn��, �apiemy j� i wszystko jest jasne - mamy swojego szpiega. Z pocz�tku przekazywa�a informacje za pomota ultrad�wi�k�w, ale Pop zbyt ha�asowa�. Wobec tego, korzystaj�c ze sposobnej pory i wiatru wiej�cego co wiecz�r w stron� wybrze�a, zacz�a u�ywa� do tego celu motyli. Na wybrze�u oczekiwa� wsp�lnik z fiolka wype�niona substancj� przyci�gaj�c� niefortunne samce. Lampa ultrafioletowa pozwala�a wy�owi� okazy przenosz�ce mikrofilmy i sprawa by�a za�atwiona. Nast�pnego dnia by�o prawdziwe �wi�to. Genevieve zosta�a publicznie wych�ostana i odes�ana na kontynent. Przedtem musia�a zdradzi� nazw� firmy, kt�ra j� s�ono op�aca�a za t� pod�� robot�. A ja wr�ci�em na swoj� pla��. Poza tym nic si� w�a�ciwie nie zmieni�o. Ale spr�bujcie tylko pow��czy� si� teraz bezkarnie w pobli�u ma�ej wysepki niedaleko Amalfi. Powiecie mi potem, czy wam si� to uda�o... przek�ad : Krystyna Pruska