10624

Szczegóły
Tytuł 10624
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

10624 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 10624 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

10624 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

STEFAN FRIEDMANN JONASZ KOFTA DIALOGI NA CZTERY NOGI DIALOGI NA CZTERY NOGI OD AUTOR�W Dw�ch facet�w lubi�o si� spotka� i pogada�. Mieli imiona, nazwiska, zawody, miejsca zamieszkania. Znamy ich jako majstra i docenta. Byli to fachowcy. Pracowali, prowadzili �ycie zawodowe i spo�eczne, osobiste, seksualne, kulturalne i inne. W�a�nie to inne �ycie sprawia�o, �e lubili po prostu rozmawia�. Temat nie gra� roli. Czas r�wnie�. Nie gra�a roli sytuacja, nie gra�a roli kondycja. Pieni�dze nie gra�y roli. Obsada dramatu zwanego rzeczywisto�ci� zmniejsza�a si� W narastaj�cym tempie. W ko�cu sami rozm�wcy przestali gra� rol� rozm�wc�w. Zosta�a go�a rozmowa i ona teraz kreowa�a rozmawiaj�cych. By�a jedynym powodem, dla kt�rego istnieli. Z ca�ej fizyczno�ci i to�samo�ci ocalili tylko dwie pary n�g. W sumie cztery. I tak w�a�nie powsta�y dialogi na cztery nogi. Jedyny przypadek w dziejach ludzko�ci, w kt�rym by�a rozmowa, a nie by�o rozm�wc�w. I. SZTUKA DIALOGU � Czy nie uwa�asz, �e ten deszcz koresponduje z jesieni�? � W ka�dym razie nie koliduje. � O! Tu si� z tob� zgodz�. � To przejd�my tam. I poszli tam. A by�o ich dw�ch. Mieli cztery nogi. Ani za du�o, ani za ma�o, w sam raz, �eby sobie pogada�. � Przepraszam bardzo, kt�ra godzina? � Dialog informacyjny mnie nie interesuje. � Mnie te�. Ale czasami dobrze jest wiedzie�, kt�ra godzina. � Dialog, owa szlachetna wymiana my�li, powinien s�u�y� wy�szym celom, nie mam nic wi�cej do dodania. � A wi�c dodaj dwa do siedmiu. � Dziewi��. A po co to? � No takie trzy po trzy. � Te� dziewi��. � Widzisz. A wi�c zgadza si�. � Co? � Rachunek! Rachunek przypadkowo si� zgadza�. Ot taki zbieg okoliczno�ci. Niestety, kelner, kt�ry o tym nie wiedzia�, w obawie przed kontrol� zjad� ca�y bloczek. Poniewa� orkiestra gra�a zbyt g�o�no, a w dodatku kelner tu� nad uchem akustycznie wypluwa� metalowe zszywki z grzbietu bloczka, rozm�wcy postanowili wyj��. W takich warunkach trudno rozmawia�. * � Co to za gwiazdka nad nami? Nigdy jej przedtem nie widzia�em, � To taki graficzny przerywnik, cz�sto stosowany w ksi��kach. � Na czym stan�li�my? � Na czterech nogach. W sam raz, �eby sobie porozmawia�. � Podialogowa� o rozmowie. A wi�c zasadniczo zajmiemy si� dialogiem zasadniczym. � O! Dwie gwiazdki! � Drugi przerywnik? � Nie. Dwie gwiazdki to podporucznik. Usiedli na �awce i patrzyli za odchodz�cym m�odym, przystojnym oficerem. Na �awce rozmawia si� bardzo dobrze. Zw�aszcza, kiedy �awka jest �wie�o malowana, a rozmowa si� klei. Pr�bowali usystematyzowa� dialog jako taki. Sypali z r�kawa przyk�adami, mimo �e obaj byli w samych podkoszulkach. DIALOG FILOZOFICZNY Ucze�: Mistrzu! Je�eli kupi�bym os�a i ten osio� rzuca�by cie�, to czy ten cie� by�by r�wnie� moj� w�asno�ci�? Mistrz: A bo ja wiem. Nie masz wi�kszych zmartwie�? Ucze�: Mam wi�ksze zmartwienie. Gdybym kupi� sobie s�onia i ten s�o� rzuca�by cie�, to czy ten cie� Oko�o 98,2% mistrz�w w tym momencie dopuszcza si� r�koczyn�w na swoich uczniach. Dialog na stronie � Niech mi pani pozwoli � rzek� � postawi� jedno pytanie, panno Immo. Pani mo�e nieodpowiada� na nie, je�li pani nie zechce. � Zobaczymy � odrzek�a. � Przed czterema tygodniami � zacz�� � kiedy po raz pierwszy mia�em przyjemno�� By� to dialog na stronie 376 powie�ci Tomasza Manna Kr�lewska Wysoko�� wydanej przez �Czytelnik� w 1970 roku. Dialog fachowy � Co to za w�r? � Zaw�r. � A dlaczego tak wysoko? � Bo to g�rnozaworowy. DIALOG KARCIANY � Karo. � Strit bez jednej. � Bez kt�rej? � Bez atu. � Pi�� bez. � Mia�y by� napoleonki. � No, to pas. � A za pasem? � Zima. � Prosz� nie rozmawia�. Pan wychodzi. � Do widzenia! DIALOG S�DOWY S�d: �zostaje skazany na kar� �mierci. Co chce powiedzie� w ostatnim s�owie? Oskar�ony: Przepraszam, ale nie uwa�a�em i nie us�ysza�em pytania. DIALOG WOJSKOWY � Jest jest kapralu? � Tak jest! DIALOG MONOLOGOWY Wejd� i powiem: dzie� dobry, panie dyrektorze. A on, oczywi�cie nie podnosz�c g�owy: dzie� dobry synu, na co tam? A ja: przychodz� do pana dyrektora, bo uwa�am� a on: uwa�aj synu, uwa�aj� a ja: panie dyrektorze, Maruszeczko nie tylko nie suszy r�k w nowych suszarkach, kt�re pan dyrektor kaza� zainstalowa�, ale w stosunku do koleg�w, kt�rzy susz�, pozwala sobie na g�upie dowcipy tymi s�owami: uwa�aj, bo tak ci wyschnie, �e ci uschnie� albo: suszcie, suszcie, przestanie wam si� do r�k lepi�! A dyrektor wstanie, i powie: oj, dzi�kuj�, kolego Stefanowicz, oj, dzi�kuj� wam bardzo, jak to �adnie z waszej strony, �e nasz zak�ad was obchodzi, a ja: panie dyrektorze, niech mnie pan nie rozpieszcza t� podwy�k� i tymi wczasami, czy ja naprawd� zas�uguj�? A on:� a ja:� a on znowu, to wtedy ja mu� to on mnie� DIALOG TEATRALNY Syn: Ojcze, ojcze, jak twoje zdrowie? Ojciec: �le bardzo, synu, oj, �le. Syn: Z powodu choroby ojca przedstawienie si� nie odb�dzie. DIALOG EROTYCZNY On: Gdy ponad nami firmament si� roztacza Mi�o�� serce koi i zazdro�� wybacza S�owik z g�stwy misternie wywodzi swe trele I czuj� jak ku tobie, m�j blady aniele Uczucie wzbiera, w najs�odsz� przeradza si� m�k� Ona: We� pan t� r�k�! W tym czasie �ciemni�o si� do tego stopnia, �e interlokutorzy nie mogli ju� rozr�ni� s��w i zamilkli. Cowieczorny kontrolny spis drzew i krzew�w parkowych wyp�oszy� ich do reszty z uroczego zak�tka. Usiedli wi�c w kawiarni. Jeden w jednej, drugi w drugiej. Nie przeszkadza�o im to w prowadzeniu rozmowy, gdy� jedna kawiarnia by�a fili� drugiej. I odwrotnie. Plotkowali, jak to bywa, o znajomych. � Znajomo�� rzecz pi�kna i potrzebna. Im wi�cej masz znajomych, tym wi�cej ludzi ci� zna. PODSTAWOWYM WARUNKIEM POZNANIA ZNAJOMEGO JEST ZAWARCIE ZNAJOMO�CI Z OSOBNIKIEM NIEZNANYM. Drugi pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem. I dla podtrzymania rozmowy zam�wi� trzy kawy, b�yskawiczn� z P�ockiem i wizyt� u psychiatry. � To poznajmy si� z kim�. � Najpierw musimy si� zapozna� sami z sob�. W tym celu rozbieramy si� do nudyzmu. � Oczywi�cie za przeproszeniem� Stajemy przed lustrem i nast�pnie odbijamy si� od jego tafli. � A co z ubraniem? � Dobrze, �e przypomnia�e�. Ubranie sk�adamy na kupk�, kupk� uk�adamy w kostk� i teraz, je�li mamy psa rzucamy mu t� kostk� do obgryzienia. Je�eli nie mamy w domu stworzenia, to rzucamy kostk�: sz�stka daje nam rzut dodatkowy; jedynka � p�a� pan stawk�; dw�jka � dorzu� po�ow�; tr�jka � bank. Czw�rka � je�dzi na Stalow�. � Pi�tka � bardzo dobry i� je�eli to do�wiadczenie nie zapozna�o nas samych ze sob�, wnioskujemy, �e jeste�my osobnikiem tajemniczym i poddajemy si� decyduj�cej pr�bie, a to: wino, w�dka, piwo, kobieta i �piew. Je�eli nawet po tym nic nie wy�piewamy, najprawdopodobniej jeste�my wytrawnym szpiegiem.. � I trzeba si� zg�osi� tam, gdzie trzeba. � Dla ostatecznego dowodu por�wnujemy si� z dowodem osobistym, wydanym przez odpowiednie organy. Niestety, organy nie do��, �e by�y w Oliwie, to jeszcze do tego w naprawie i zosta�y uznane przez naszych przyjaci� za nieodpowiednie. Przez chwil� czuli si� zapl�tani w dygresj� i mnogo�� w�tk�w. Ale po chwili doszli do wniosku, �e: �y�ka, sznurek i szpagacik Maj� z sob� co� wsp�lnego. Cho�by� w�tek czasem straci� To nie przejmuj si� kolego. Sznurowad�a, s�uckie pasy Jamnik, cho� stworzenie bo�e Miedzeszy�ski d�ugi nasyp Wszystko to si� ��czy� mo�e. Liana, kabel, ni� paj�cza Lub tasiemiec, tfu, ohyda! Wszystko, co si� d�u�y, skr�ca Wszystko to si� w mowie przyda. Linka, dratwa, drucik cienki Szlaucha metr, tasiemki s��e� Gumka, co trzyma spodenki To si� wszystko z sob� wi��e!!! * Od kasy kina odprawiono ich z kwitkiem. Niestety, kwitek nie upowa�nia� do wst�pu na seans, a tylko do odbioru bielizny w pralni. W salonie pralniczym odebrano im kwit i dano pokwitowanie. Poproszono uprzejmie, �eby si� dowiadywali pod koniec przysz�ego tygodnia. Maj�c wolny tydzie� przed sob�, postanowili go sp�dzi� � jak zwykle � zabawiaj�c si� rozmow�. � Szewc bez but�w chodzi. � Co ty powiesz? I co? � No i mo�na od razu pozna� takiego szewca. Bo bez but�w chodzi sobie. � A na pla�y? � Co na pla�y? � Na pla�y wszyscy chodz� bez obuwia. To wed�ug twojej teorii wszyscy s� szewcami. � Szewcami mo�e nie wszyscy. Ale za to ka�dy jest kowalem� w�asnego losu. � A m�j znajomy lakiernik pokrywa� powierzchni� pod�ogi lakierem. Ale on by� g�upi, bo zacz�� od drzwi i zamalowa� si� do k�ta. � No i co? � Nie m�g� wyj��, bo farba by�a mokra, a lata� nie umia�. � Nie rozumiem zwi�zku mi�dzy nasz� rozmow�, a t� sk�din�d zabawn� anegdot�. � To jest zupe�nie tak samo i analogicznie. Jak ty zaczniesz gada� takie byle co, to potem zawsze si� mnie pytasz, jaki to ma zwi�zek. A sk�d ja mam wiedzie� co� ty napl�t�� jak ty sam nie wiesz. � Ty tego nie rozumiesz. Ja wcale nie musz� wiedzie�, co m�wi�. My�l jest jak b�yskawica, kt�ra przecina niebo, a grzmot przetacza si� p�niej. � Tak jest. Najsampierw si� b�yska, a potem �ubu�du. � Wa�nie. A z mow� ludzk� jest odwrotnie. Najpierw d�wi�k, a potem �wiat�o. � CO CHCESZ PRZEZ TO POWIEDZIE�? � To proste. Kreacja deskursywna objawiaj�ca si� ekspresj� d�wi�kow�, b�d�ca spontanicznym, aktem walki z entropi�, cz�stokro� bywa zal��kiem nowej my�li, kt�r� mo�na zrekonstruowa� post factum, mimo i� nie by�a obecna przy narodzinach zdania, kt�re j� wykreowa�o. � NO, ALE CO CHCESZ PRZEZ TO POWIEDZIE�? � To proste. J�zyk jest m�drzejszy od nas. Od jego poszczeg�lnych u�ytkownik�w. Powstawa� wieki. Przez wieki szlifowa� si� jak kamie� w �o�ysku potoku. Albo, �eby ci si� lepiej wyt�umaczy�, s�owa otoczy�y rzeczy, wch�on�y je, zdoby�y uniwersalny kszta�t, szlifowane potrzeb� sprostania rzeczywisto�ci, jak owe kamyki pod j�zykiem Demostenesa, kt�ry wiedzia�, co czyni, obci��aj�c j�zyk kamieniem. � CO CHCESZ PRZEZ TO POWIEDZIE�? � Kto ci� nauczy� tego zwrotu? Co za zbrodniarz? � Tylko spokojnie. Ciec w mojej kamienicy. Jak lokator podni�s� szum, �e klatka nie zamieciona, to ci�� spluwa�, elegancko nog� rozciera� �lad i zapytywa�: co obywatel chcia� przez to powiedzie�. �eby� widzia� lokator�w, padali jak muchy! Ty i tak jeste� wytrzyma�y. Wytrzyma�e� trzy razy. � M�g�bym wi�cej bez obrazy. � M�wisz wierszem. � Wiem co robi�. Odpocznijmy chwil� sobie. Na dobrym rymie. Wszystko si� trzymie. Wszystko si� klei, Jest po kolei NAJWI�KSZA BZDURA Lepi si� w form�. Powstaj� z tego twory potworne. � A wi�c pos�uchaj. � Nadstawiam ucha. � Plan og�lny z lotu b�ka. � B�k si� kr�ci, lot ma trzmiel. � W Urii z kuszy strzela� Tell. � Jaki tell � Obywatel � Tell mia� cel. � Przecie� m�wi�, mia� cel Tell, Gdyby nie mia� stary cela, nie by�oby syna Tella. Syn Wilhelma, ma�y Tell to by� ojca wa�ny cel. Tylko oko Wilhelm zmru�y, A tu strza�a z kuszy kurzy. Gdy kurz opad�, Grot cel dopad�. � To by� kwiecie� czy listopad? � Synek jego nie by� du�y, zamiast czapki, jab�ko mia�. � A co z czapk�? � Czapk� skradli mu jak spa�. � Ukradli mu, kiedy spa�? Kto mu ukrad�? � Jaki� wa�. � Czy wa� za to oberwa�? � Nas nie wa�, lecz Tell obchodzi!? � Teraz najwa�niejszy Tell. � Well, well, well. � Jab�ko wi�c na g�owie mia�� Zamiast czapki bo mu wa�� � To ju�, by�o teraz dalej. � Mo�e przedtem jeszcze nalej. � Prosz� bardzo � zdrowie Tella! � Tella, co mia�� o, cholera! � Co si� sta�o? � Na nogawk� si� wyla�o. � To wi�ni�wka? � Nie kakao. Powiem w domu, �e mnie zla�o. � Teraz, prosz� ci�gnij dalej. � �Wsadzi� Sta� na s�onia Nel. � Zaraz, chwilk� mia� by� Tell! � Prawda, to o Tellu story. � Gdzie� Otello, czy� ty chory? � Co� tam mi si� w g�owie dzieje� � Mo�e teraz ja nalej�? � Prosz� bardzo. A wi�c Tell� Twoje zdrowie� wzi�� na cel� wzi�� na cel� � Mo�e ju� nareszcie strzel! � �a wi�c on, to znaczy Tell, wzi�� na cell. � Co, do diab�a, wzi�� na cel? � No, to jab�ko, kt�re by�o jeszcze ziel� � One? � One! Po angielsku czytaj �an. Musia� czeka�, a� dojrzeje, Bo go nie m�g� dojrze� sam. Wi�c tak stali do jesieni, A� si� kolor jab�ka zmieni�. Wreszcie Tell naci�gn�� �uk� � �uk? � A c� naci�gn�� m�g�? � M�g� naci�gn�� he�m, kapuz�, lub na fors� swych koleg�w. � Ale nie by� on �obuzem, co jest zdolny do wszystkiego. W jab�ku, co na g�owie syna, �y� robaczek starowina. Kiedy Tell wypu�ci� strza��, Zniszczy� mu mieszkanko ma�e. A mora� gorzki jest, nie s�odki. Nim trafisz, si� zastan�w raczej. Nie zawsze cel u�wi�ca �rodki, Je�eli w �rodku jest robaczek, Co pozbawiony domku p�acze.. � Wybacz przyjacielu, ale ten mora� jest, �agodnie m�wi�c, dosy� krety�ski. � Nie przecz�. Ale jeste�my mu wdzi�czni za uratowanie nas. Gdyby mora� nie nadszed� w por�, Nasze wyobra�nie chore Rym by wci�gn�� w ciemny worek� Tu przerwa�, zblad�, pad� wstrz�sn�� si� zdumia�, zadziwi�, przerazi� i zamilk�. � M�wi�e� co�? � Nie. A ty? � Ja te� chyba nie. � To pewno dlatego by�o tak cicho. � Masz racj�. � Nie chc�! � Masz racj�, no, b�d� koleg�, potrzymaj. Dzier�y! � Nie chc�. Za ci�ka. � Bo to jest �elazna racja. � Mnie to wygl�da na hantle. � Jaka ci�ka do zniesienia jest �wiadomo�� takiej racji. � Po�� ten problem i daj sobie spok�j. Niech le�y. � Ul�y�o mi jako�. Co teraz? � Przek�simy, go��b� � � zagrucha. � Pieczony, zagrycha. � Na sucho? � PRZY ODROBINIE WYOBRA�NI SAM� ZAGRYCH� MO�NA SI� UR�N��. � Nie chc� si� ur�n��. Chc� si� urwa�. � W miasto? � W miasto. � Ale jakie? � Najlepiej, jakby to by� powa�ny o�rodek kultury. � W Strychninie jest Dom Kultury Fizycznej. � Mo�emy si� urwa� nawet do Strychnina. � Ja tam mam jedn� spraw� prywatn� na tle osobistym. � Czy�by jaka� mi�osna awanturka, szelmo? � Zadawniona zdrada z wieku szkolnego. Tam obecnie zamieszkuje Hirek Maruszeczko, co by� rekordzist� naszej podstaw�wki w piciu wody. � I co? � Okropnie si� wywy�sza�. Po prostu nie do wytrzymania; wp�dza� mnie w kompleksy. Od tego czasu nie mog� pi� wody. Mam z nim rachunki do wyr�wnania. � Jak zamierzasz je wyr�wna�? � Prosto. Rekordu nie pobij�, ale rekordzist� zawsze mog� pobi�. Na boksy by� bardzo s�aby. * � Tak nie post�puje doros�y men. S�yszysz, Jozue O�Faya? � Szeryfie to by�o nie chc�cy. Sam Sam mnie sprowokowa�. Kiedy podpisywa�em czek, Sam Sam powiedzia�: Jozue, nie fa�szuj w�asnego podpisu, znowu stawiasz trzy krzy�yki zamiast dw�ch. Ten bezczelny skryba, atramentopij, w swoich chrzanionych okularach da� mnie do zrozumienia, �e nie umiem liczy�! Mnie! Kt�ry na swoim rancho ma policzone krowy z dok�adno�ci� do sztuk circa. � Ale niepotrzebnie do niego strzela�e�. � Musia�em co� zrobi�, bo wytworzy�a si� niezr�czna sytuacja. � Jozue O�Faya, Podpisa�em nakaz aresztowania was. � Szeryfie, w porz�dku, nie mam �alu do nikogo. Pytam tak z ciekawo�ci: ile szeryf pod takim nakazem stawia krzy�yk�w? � Jako osoba urz�dowa, Jozue, jestem pi�mienny, mam piecz�tk� z imieniem i nazwiskiem. Mieli na g�owie kapelusze z szerokimi rondami, w pasie �ciska�y ich meksyka�skie nabijane pasy, a ostrogi zdobi�ce buty znaczy�y jedno: gdzie� w pobli�u kr�c� si� konie. Stwierdzili, patrz�c po sobie, �e rozmowa zaprowadzi�a ich za daleko. Mieli dwa wyj�cia: albo zosta� w Teksasie i zaj�� si� kowbojstwem, albo � co jest znacznie trudniejsze � zmieni� temat rozmowy. � To o czym by tu� � O wszystkim i o niczym. Bo tylko wtedy b�dzie to interesuj�ce i bezinteresowne. Tak jak muzyka. S�ycha� j�, dzia�a pozytywnie na wyobra�ni�, ale s�u�y tylko do s�uchania. � BO PI�KNA ROZMOWA NIE POWINNA S�U�Y� NICZEMU INNEMU, JAK TYLKO ROZMOWIE. II WYPADKI LOSOWE Nasi przyjaciele stali na przystanku pogr��eni w rozmowie. Tramwaj nie nadje�d�a� od kilku godzin. Nie dziwi�o ich to specjalnie, bo przystanek by� autobusowy. � Par� lat temu, co ja m�wi� lat, dok�adnie wczoraj� Jad� ja sobie tramwajem komunikacyjnym w celu pokonania odleg�o�ci z pracy do domu. Patrz� przez okno na krajobraz mojego miasta, widz� domy w o kolorach (r�nych), skwery, skwerki i parki na ulicach zakochane w sobie z wzajemno�ci�. Tramwaj p�dzi i dzwoni, gdzie go szyny nios�. Jest przyjemnie. Posiadam wa�ny bilet miesi�czny w estetycznym etui. Jest przyjemnie i spo�ecznie. Nad u�miechni�t� motornicz� zgrabny napis g�osi: OBYWATELU! I rzeczywi�cie. Nie ma si� do czego przyczepi�, jad�, jedzie, jedziemy. Nie wiem, czy m�wi�em, �e jest przyjemnie. Nagle czuj�, �e kto� mi wsuwa r�k� do kieszeni i portmon wyj�� usi�uje. � I ci? � I nic. Odwracam ja si� do ty�u, patrz�, a to� � Wal! � A to z�odziej kieszonkowy. � Sk�d wiesz, �e kieszonkowy? � Bo by� ma�ego formatu. Za�miali si� z udanego �artu. W tym momencie na przystanku zatrzyma� si� tramwaj i weso�ym dzwonieniem zaprasza� do wsiadania. Nie wierzyli w�asnym oczom. I s�usznie. Przystanek by� przecie� autobusowy. I ju� mieli wsi���, kiedy nagle co� ich tkn�o. Zamiast jedynki, kt�ra jedzie na Trzeciego Maja, sta�a tr�jka je�d��ca na Pierwszego Maja. Chytro�� i inteligencja uratowa�y naszych przyjaci� przed jazd� tramwajem, kt�rego nie by�o. Za to by�o o czym rozmawia�. � K�AMSTWO MA KR�TKIE NOGI I LEPKIE R�CE � Ale nawet najkr�tsze nogi uka�� si� oczom badacza, gdy wiosn� skurczy si� �niegowa ko�dra, a spod niej wy�oni� si� tajemnice lata i jesieni. Przedmioty ma�ych i wielkich dramat�w. Nigdy nie wyja�nionych. A to buteleczka po spirytusie denaturowanym, kapsle od piwa, tu zn�w butelka po spirytusie, tym razem salicylowym, zn�w kilka kapsli, a ta fantazyjna w kszta�cie butelka � to po wodzie brzozowej�, p� ceg�y �wiadcz�ce najprawdopodobniej o nie doko�czonej budowie. � A ile tu kapsli od piwa! � Nie tylko, te wi�ksze s� od wina; m�wi�, bo znam ten gatunek. � Niemi �wiadkowie g�uchej tajemnicy. � �nieg taje, woda sp�ywa, nic nie zataisz. Oliwa wyp�ywa! � Na stoku Rz�chacza rzekoma sp�ka wyci�gaczy naci�g�w za�o�y�a wyci�g narciarski. Po odwil�y i cz�ciowym sp�yni�ciu wody, wyci�g okaza� si� naparem. Naparem z sza�wi i rumianku. � Wydaje mi si�, na m�j rozum, �e to ta sama sp�ka, kt�ra sprzedawa�a ko�uchy. � No i co? � Nie do noszenia. � Z powodu? � To by�y ko�uchy z mleka. � No, to co? � Ale do mleka dolewali wody! � A, to co innego! Jakie to niskie i p�askie. � Zastanawiaj� mnie pobudki, kt�rymi kieruj� si� naiwnie nabierani. � Najcz�stsz� pobudk�, znan� ju� przed wojn�, jest prawdopodobnie z pewno�ci� nie�wiadomo�� nabieranego. � Tak te� bywa. Dodam tylko kilka innych, jak: dobrotliwo��, chciwo��, delikatno��, ch�� wzbogacenia si� i po�piech. � Cechy oszusta kszta�tuj� si� na zasadzie odwrotno�ci cech oszukiwanego. Oszu�ci to przewrotni ludzie. Tylko wewn�trzne, na zewn�trz wygl�daj� jak ka�dy normalny cz�owiek, Ba, jak ka�dy obywatel. Ich wygl�d jak�e cz�sto nies�usznie budzi szacunek i zaufanie. Ile� to razy w jak�e du�ych ilo�ciach kupowano fa�szywe kamienie za prawdziwe pieni�dze. � I p�acono fa�szywymi pieni�dzmi za prawdziwe kamienie. � Znajomy mego kolegi kupi� od jednego oszusta kilka kamieni milowych. � I co? � I co, oszuka� si�, fa�szywe by�y, da�y si� ustawia� tylko co dwie�cie metr�w. � No, to straci� na ka�dym po par� dobrych metr�w. � M�j kolega, co ma znajomego, kupi� od przygodnego oszusta rubin, kt�ry, mia� by� rzekomo dwukrawatowy. � karatowy� � Chyba wiem, co m�wi�, nie? Mia� by� dwukrawatowy, a pasowa� tylko do jednego krawata. � Znany jest te� wysoce nieprzyjemny wyczyn oszusta, kt�ry w karnawale sprzedawa�, g��wnie na zabawy szkolne, serpentyny. Jak si� pokaza�o by�y serpentyny g�rskie nie nadaj�ce si� na zabawy, zw�aszcza szkolne. � Ale zdarza si� r�wnie�, �e sami oszu�ci bywaj� ofiarami ciemnych manipulacji. Przypomina mi si� co�, co zdarzy�o si� w noc sylwestrow�, na prze�omie dw�ch s�siaduj�cych z sob� lat! � Obywatel Maruszeczko� � Ja co� o nim s�ysza�em. � To nie o nim, tylko o jego bracie rodzonym tego samego nazwiska. Obywatel Maruszeczko wpad� na pomys�, �eby na bal sylwestrowy przebra� si� za stra�aka. Na tym balu, na kt�ry on poszed�, wybuch�� � Syfon! � Nie. Po�ar. Syfonu si� nie gasi, bo woda si� nie pali. Nasz dzielny Maruszeczko, gdy wybuch� po�ar, pomny munduru, jaki nosi� nielegalnie, ugasi� po�ar z nara�eniem i dosta� z�oty medal. Ale kiedy wraca� do domu, to przekona� si�, �e medal by� ze sztucznej bi�uterii. Wi�c poszed� na skarg� do organizator�w balu, a ci mu powiedzieli, �e jest on niezawodowym stra�akiem tylko przebranym i nie ma prawa do prawdziwego medalu. Na to on wni�s� za�alenie, ale nic nie wsk�ra�, bo po�ar by� te� kostiumowy. Spacerowali tak, prowadz�c dialog na smyczy zdrowego rozs�dku. Pozwalali mu jednak zatrzymywa� si� przy ka�dym niemal drzewku czy latarni. Dialog zas�ugiwa� na pewne wzgl�dy, gdy� by� wiernym przyjacielem cz�owieka i mia� cztery nogi. By�o mi�o, ale nie za bardzo. Zanucili wi�c wraz piosenk�, kt�rej refren zaczyna si� od s��w: ty si� na baczno�ci miej! Sprzedali sk�r� na nied�wiedziu Pieni�dze wzi�li, znikn�li zaraz. A nied�wied� o tym nic nie wiedzia� A zreszt� to by� farbowany baran. Opchn�li jedno strusie jajo To jak wiadomo obiekt du�y Na wag� nawet si� zgadza�o Bo to by� tuzin jajek kurzych. Ty si� na baczno�ci miej Ty oszustom ufaj mniej. �ycie to jest groch z kapust� Przeto dobrze �y� oszustom. Nie wiadomo jak i gdzie Oszust oszukuje ci�. Oszukali, oszukali Babci� w piasku. Narobi�a, narobi�a Babcia wrzasku, teraz �a�uje biedna staruszka A p�acz jej rani nam uszka. Z Belmondem wyswatali dwie panienki Obie mieszkanki Dolnej Muszyny A jak dostali fors� do r�ki To zaraz zerwali zar�czyny. Babcia sta�a na balkonie Do�em dziadek defilowa� I oszuka� j� niebog� Gdy znienacka zmyli� nog�. Ty si� na baczno�ci miej Ty oszustom ufaj mniej� A by�o nie wierzy� A by�o nie spyta� B�d� na alarm uderzy� B�d� za��da� kwita. Kwita? Na co kwita? Po kwicie do k��bka Po kwicie do k��bka Bo �lad sprawa wa�ka Gdy z�apiemy oszusta To ju� mamy ptaszka. Stan�li przed szyldem, na kt�rym anonimowy malarz wymalowa� czarno � bia�� farb� bajecznie kolorowego, egzotycznego ptaka. Nitro. Napis g�osi�: BAR SAMOA DAWNIEJ RYJO OBECNIE SUMATRA. Mocne zapachy ulubionych potraw uderzy�y ich w nozdrza. Po zatamowaniu krwi �mia�o weszli do �rodka. � Panno Jadziu, dwa du�e piwka! � Zara � zara� trzech r�k nie mam � nie rozerw� si� Hela, naczynia� Drzwi zamyka�!� Co, obora?� Drobne� a ja sk�d wezne?� z r�kawa wytrz�chne� A co mnie to� m�drala� no, no, no� inteligent w okularach� Nie strasz, nie strasz� Drzwi!� Co brudne� co brudne� id� pan do domu, �ona panu umyje� Ho�ota� dalej, jazda� no, ju� Drzwi!!! Zamyka�!� A mnie si� podoba? Sta� pan za mnie� prosz�8 godzin na nogach �ja te� jestem cz�owiek� jeszcze za kole�ank�, co na chorobie� sama jedna� ledwo �yje� b�dzie mi tu bru�dzi�� Syna mam w pana wieku!� A pisz pan, pisz� Hela, daj te ksi��k�, niech pisze� a bo on pierwszy� Narobi� nam� du�o� tylko wyra�nie, drukowanymi najlepiej� Drzwi zamyka�! I ciszej, bo przestan� sprzedawa�!� Ja te� jestem cz�owiek� Nie b�d�, bo mnie si� nie chce. Zrozumiano?� Do dyrektora?� Do ministra le�ta od razu� zara mnie wyrzuc�� 20 lat tu robi�, syna, co na studiach, utrzymuj�, m�a mi w wojn� tramwaj przejecha�� akurat narobi� mi. Rozgo�cili si� ze swobod� starych bywalc�w. Portfele prze�o�yli do kieszeni wewn�trznych. Paltoty zwin�li i dla pewno�ci na nich usiedli. Staraj�c si� nikomu nie rzuca� w oczy, z pustych skrzynek zbudowali w k�cie przy toalecie miniaturow� barykadk�. Maj�c zapewniony dost�p do bufetu i bie��cej wody, wiedzieli jedno: �ywcem ich nie wezm�! Zdawa�o im si�, �e w tej sytuacji mog� igra� z niebezpiecze�stwem. Poprosili o kart� win. Dostali po mordzie. Poprosili drugi raz. Dostali z drugiej strony. Jeden z przyjaci� wyst�pi� z propozycj�, �eby zrezygnowa� z wina, bo go rozbola�a g�owa. Drugi zgodzi� si� z pierwszym, ale zupe�nie z innych powod�w. Wskaza� r�k� na umieszczone nad bufetem has�o: ALKOHOL TO NAJSTARSZY I NAJBARDZIEJ ZAS�U�ONY WR�G LUDZKO�CI! � Z na�ogiem mamy do czynienia wtedy, gdy jak�� czynno�� uprawiamy do przesady. � Najsampierwszym znakiem dla na�ogowca s� nudno�ci i sk�onno�� do womitacji. � Ka�da z naszych czynno�ci pospolitych kryje w sobie ziarenko na�ogu, kt�re podlane alkoholem lub zbytni� sk�onno�ci� do robienia sobie przyjemno�ci kie�kuje najcz�ciej w formie palmy. � Wa�nie. Palmy, palmy, a nabawimy si� niew�tpliwie na�ogu tytoniowego. Na�ogiem mo�e si� okaza� wszystko. Na�ogi pospolite jak: picie alkoholu, palenie tytoniu, u�ywanie narkotyk�w, mycie z�b�w czy manikiur lub bardziej wyszukane, jako to: d�ubanie w nosie, pisanie wierszem, wyst�powanie estradowe, pozy plastyczne, wysokie C� � Tak jak nie ma mi�o�ci bez zazdro�ci, tak nie ma� � Tak nie ma na�ogu bez skutku. Skutki bywaj� g��wne i uboczne albo oba naraz. Wiemy to z obserwacji albo nam kto� powiedzia�. � S� te rzeczy straszne i nie do ogl�dania go�ym okiem, taka ofiara na�ogu � � Dziwn� i niejako zagadkow� przygod� prze�y� mgr in�. Marian Maruszeczko, wracaj�c wieczorow� por� z telewizji od Jadwigi, swej biurowej znajomej. Przygod�, kt�rej wyd�wi�k jest alarmuj�cym ostrze�eniem dla ludzi ulegaj�cym zgubnym na�ogom. Prze�ywaj�cego nie wiadomo po raz kt�ry wspania�y program. �Znowu u nas?!!!� i u�miechni�tego do rozpuku pana Mariana wyrwa� ze �wiata rewii i feerii zduszony g�os: � Najuprzejmniej przepraszam pana, czy wolno zada� pytanie? Przed in�ynierem sta� wylenia�y, zduszony i nie�wie�y osobnik. � Gdzie tu, pa�skim zdaniem, mo�na znale�� restauracj�? � Moim skromnym zdaniem, jest ona za rogiem. � Jak dzi�kowa�, sam ju� nie wiem. � Taki drobiazg, nie ma o czym. � Przepraszm, �e natr�tuj�, ale wybaczy pan, znalaz�em si� w sytuacji bez grosza. Nie chc� po�ycza�, bro� Bo�e, mam tutaj� � Nieznajomy wyj�� paczk� z teczki a z niej u�ywane, ale w dobrym stanie, spodnie sztuczkowe. � Gdyby pan si� zgodzi�� okazja� nie chc� drogo, rozumie pan� Nieznajomy wymownie spojrza� w stron� restauracji, prze�ykaj�c �lin�. � Prosz�, niech pan zmierzy. W razie czego, znam krawca, dobry rzemie�lnik � r�ka nieznajomego trzymaj�cego spodnie sztuczkowe dr�a�a. � Typowy objaw na�ogowego cz�owieka. � Jeden rzut oka Mariana Maruszeczki na spodnie wystarczy� dla zorientowania si� w sytuacji. Spodnie sztuczkowe by�y o wiele za du�e. � No wi�c jak b�dzie? � spyta� szeptem nieznajomy. � Nie! � odpowiedzia� Maruszeczko. � Nie na mnie te sztuczki, Bruner! W tym momencie, bystro rozgl�daj�c si� na boki, stan�� w drzwiach �lepy Leon. Artysta podw�rzowy. Bard�bard�w. Paw i papuga. Sumienie narodu. Spojrza� z wyrzutem na kufluj�c� gawied�. I za�piewa�: Zaczynasz od rob�tek r�cznych Od haftu �ciegiem richelieu Chcesz zosta� coraz bardziej zr�cznym Czym to si� sko�czy, ka�dy wie. Na�ogiem, przyjacielu, na�ogiem Dla �wiata ju� le�ysz od�ogiem Ju� chwast ci si� w g�owie pleni Do pracy zwyczajnej si� lenisz Zacz�o si� tak niewinnie Od serweteczki pod wazon A teraz masz z�� opini� I wszyscy patrz� z odraz�. Albo niewinny poca�unek M�odzie�czy zakazany dreszcz Pr�no zawo�asz o ratunek Czym to si� sko�czy, ka�dy wie. Na�ogiem, przyjacielu, na�ogiem Dla �wiata ju� le�ysz od�ogiem Ju� tylko ta jedna obsekcja W�tleje ci zdrowa kompleksja Zacz�o si� tak niewinnie Od spazm�w w cieniu topoli Straci�e� dobr� opini� I jeszcze wszystko ci� boli. Raz si� napijesz wody z kranu To niby jest niegro�na rzecz Lecz nim to zrobisz, to si� zastan�w Czym to si� sko�czy, ka�dy wie. Na�ogiem, przyjacielu na�ogiem Dla �wiata ju� le�ysz, od�ogiem Warujesz ci�gle przy hydrantach Odkr�casz kurek, madonna Santa Zacz�o si� tak niewinnie Od jednej kropli wch�onienia Teraz masz w sobie pustyni� Nie nasyconego pragnienia. Zrobi�o si� tak cicho, �e s�ycha� by�o jedynie odg�osy b�jki w szatni, ochryp�e g�osy domagaj�ce si� piwa, krzyk barmanki, pisk Heli, �omot t�uk�cych si� talerzy, ryk syren, dudnienie p�kaj�cych strop�w, t�tent koni, je�d�c�w Apokalipsy. Mia�o si� ku wieczorowi. Nad g�owami przelatywa�y ostatnie kufle. * � Jednak pomimo chaosu, pozornego ba�aganu i takich czy innych zamieszcze� lub przeprowadzek, na �wiecie panuje wprost zdumiewaj�cy �ad i porz�dek. � Kto robi te porz�dki? � Natura. Ona, ten wieczny dy�urny, ten porz�dkowy� � Ten cie�? � Jaki cie�? � Cie� to m�c � To prawda, ale tylko do pewnych granic. � A jak s� granice niepewne? � To harcuj� przemytnicy. Uprawiaj� kontraband�. A czy wiesz, je�eli ju� m�wimy o przemytnictwie, �e jest to zaw�d nielegalny? � Jak to nielegalny? � Jest sprzeczny z prawem. � To znaczy, �e si� go uprawia na lewo. � Nie. We wszystkich kierunkach. A g��wnie przez granice. � Czyta�em o bardzo g�o�nej aferze (!) kt�ra odbi�a si� szerokim echem w Teatrach. Przemycali w�osy na �ys� Polan�. � I tu dochodzimy do sedna tego dawniej romantycznego zawodu, jest to nielegalna forma importu, bez op�acania c�a. � Bo to nieop�acalne. � S�owo przymiotnik, pochodzi od starego s�owa okre�laj�cego op�aty rogatkowe lub graniczne. Pobierano tam myto. � Myto, znaczy robiono czystk�! � Skala tej dzia�alno�ci jest nie od rzeczy w duchu odczucia spo�ecznego ze wzgl�du na szkodliwo��. Chocia�by taki ma�y karze�ek� � Liliput! � Nie, no troch� wi�kszy. P�ki handlowa� pod PKO dewizkami, to go tolerowano. No, ale potem por�s� w pi�rka� � Jak ka�dy niebieski ptaszek. � Koloru nie pami�tam. Interes mu si� rozr�s�� � Komu, temu liliputowi? � No, przecie� o nim m�wi�. I on z tych dewizek przerzuci� si� na dewizy i tu wpad�. � Tu? � Nie, tam na rogu wpad�. � Nie on jeden na rogu �le wyszed�. R�g przyci�ga niejednokrotnie m�ty i margines ze wzgl�du na dobr� widoczno��. Szczeg�lnie noc�, kiedy wszystkie owoce s� czarne. � Wiem, o czym m�wisz. O innym nielegalnym zawodzie. � Tak. O osobach lekkiego autorymentu� spo�ecznego. Jak te istoty i ich suteryni. Przygodne znajomo�ci, poparte spo�yciem alkoholu, s� nieobliczalne w skutkach z powodu, �e jest ich taka du�a ilo�� � Kt�ra wcale nie przechodzi w jako��, tylko po d�ugotrwa�ym i ci�kim leczeniu. W�a�ciwie nie s� to zawody tylko procedury. �e wymieni� kilka ku przestrodze, jak chocia�by na przyk�ad: z�odziejaszki r�nych mieni � spo�ecznego, pa�stwowego i bezpa�skiego, mankowicze, handlarze alkoholem� � Paser na gap� � Jak to? � No, jak paser jedzie bez biletu. � Sprzedawczyki przed kinem, targowica na bazarze! � Co� za du�o czytasz. Bez preselekcji. Nie ka�da inicjatywa prywatna jest nies�uszna. Trzeba napi�tnowa�, co z�e, a i dobrego si� nie ba�. Trzeba zapali� zielone �wiat�o dla inicjatywy poszczeg�lnych jednostek. � A jak kto� nie rozr�nia kolor�w? � To powinien si� zajmowa� teori�, a nie praktyk�. Jest u nas wiele ugor�w, na kt�rych bujnie pleni si� chwast spo�eczny. Urodzeni w niedziele i inne dni �wi�teczne. Oburzeni ma�kuci. Ludzie o lepkich palcach z wyczuleniem na banknoty. � Okupacze, wymuszy�ci, szanta�ownicy. Ci co w kawiarniach kawk� popijaj�, w herbaciarniach herbat� ��opi�. W ciastkarniach objadaj� si� ciastkami, w kinach filmy ogl�daj�, na pla�ach si� opalaj�, kremami si� smaruj�. Olejkami namaszczaj�, gratuluj� sobie nawzajem, poklepuj� si�, na dansingu ta�cz�, a Cygan na gitarze gra� � Niepotrzebnie si� unios�e�. � Albo handlarze �ywym towarem� � Ale to ju� drastyczne ewenementy i nie pod nasz� szeroko�ci�. � Ty swoje, a ja swoje. Wi�c ja swoje: Jeden z ostatnich handlarzy �ywym towarem prowadzi sw�j niecny proceder w naszym mie�cie. � Tak na oczach? � Nie na ulicy, w bramie. � W �rodku dnia? � Nie, w teczce to trzyma. � Co? � Towar. � Jaki? � �ywy. On sprzedaje psy w postaci szczeniak�w, sugeruj�c si�, �e s� to owczarki podhala�skie czystej rasy. Za jednego bra� �g�rala�, bo to z tamtych stron. � No i co? � Gdy zg�oszono reklamacje, m�wi�, �e po wyj�ciu z bramy reklamacji si� nie przyjmuje. Gdy mu za� przedstawiono, �e egzemplarze wyro�ni�te zdradzaj�, swoim wygl�dem sk�onno�ci do ekstrawagancji, nara�aj�c swoich w�a�cicieli na wstyd i po�miewisko gawiedzi, handlarz �ywym towarem t�umaczy�, �e te kr�tkie n�ki, wielki �eb i gruby brzuch s� skutkami silnej t�sknoty za stronami ojczystymi. W g�rach le��cymi. Handlarza ps�w schwytano; jakby na ironi� nazywa� si� Kotkowski. Niefortunnych hodowc�w d�ugo jeszcze b�d� rozwesela�y piski piesk�w pana Kotkowskiego. � Oto do jakich czyn�w popycha ludzi ch�� wzbogacenia si�. Lokal zacz�to przysposabia� do przyj�cia go�ci zagranicznych. Zrywano stare tapety. Wymiatano nieporz�dnie ubranych. Kto� pobieg� do domu po sztu�ce. Babcia klozetowa formowa�a z gazet porcje toaletowe. �apano karaluchy i malowano je w �owieckie psy. Do cen dopisywano zera. Stara mar�a wyrzucona na bruk p�aka�a �a�o�nie. �lepy Leon dwudziestogrosz�wk� przed�u�a� wa�no�� legitymacji Zwi�zku Zawodowego Artyst�w Ludowych. Wieszano lampiony i lepsze widoki. Zamo�no�� ros�a w oczach. � Nie niech ci� to nie smuci. Pami�taj i przypominaj to sobie nieraz: tam gdzie pieni�dz, tam zawsze �zy sierot, krzyk kobiet i zgrzytanie z�b�w. � Tak zawsze jest u dentysty. A co powiesz na wygran� w loteri�? � A pomy�la�e� o tym cz�owieku, co ci�gnie losy? Jaka to ci�ka praca? � Ale tylko dwa razy w miesi�cu. � Tak, ale wyobra� sobie, jakie one s� ci�kie do ci�gni�cia te losy i jak olbrzymia jest ich ilo��. � Jak to jest takie fizyczne zatrudnienie, to nie mo�na u�y� zwierz�cia do ci�gni�cia albo te� maszyny? � Aparatura si� psuje, opieka nad zwierz�tami si� nie zgodzi, pracownik sierotka jest niezast�piony na stanowisku kolektora. Bo jeszcze dochodzi jeden problem. � Ubezpieczenie i sk�adki. � Nie, odpowiedzialno��. A pomy�l sobie, jaki on jest nieustaj�cy k��bek nerw�w. Pomy�l, co by by�o, gdyby wyci�gn�� los, na kt�ry nie pad�a wygrana, jak on spojrzy w oczy dyrektorowi? Jak spojrzy w oczy tym wszystkim, kt�rzy mu zaufali? � �YCIE TO JEST LOTERIA. W KA�DYM CI�GNIENIU PADAJ� WYGRANI. Na przyk�ad cioteczny znajomy mojego kolegi ze szko�y kupi� �wiartk�. � I wygra�? � Nie, pad�. � Wygrana pad�a na los � Nie, on pad� na nos.? � To chyba nie by�a kolektura, gdzie on kupowa� t� �wiartk�. � A czy ja m�wi�, �e by�a? � No, ale mnie nabra�e�. Spryciarz. Teraz uwa�aj, ja ciebie. Kupi�em �wiartk�. � Kiedy ci�gnienie? � Mo�e by� zaraz. � Nie pij�. � Sk�d wiedzia�e�, �e to alkohol, a nie los? � Bo ja sam kupi�em� po��wk�. � Spodziewasz si� go�ci? � Nie, wygranej. � No patrz, znowu mnie przechytrzy�e�. Szelma. Ale nie zaprzeczysz, �e gry liczbowe s� niema�ym przyczynkiem do bada� nad istot� hazardu. � Istot� hazardu jest wed�ug ciebie gracz? � Pod�ug mnie, gracz jest to cz�owiek, kt�ry ma w �y�ce bardzo du�o do grania. Jego to ci�gnie i trudno mu si� od tego odczepi�, chocia� przegra wszystko, co ma na siebie, a i to jeszcze ma�o. Zbieraj� si� oni w nielegalnych domach i kasynach oraz na wy�cigach i w melinach � wsz�dzie, gdzie tylko dadz� rad� sami pchaj�c si� w te szpony, co rw� ich kieszenie do suchej nitki. � W grach hazardowych, podobnie jak w przyrodzie nic nie ginie. To, co przegra jeden, wygra drugi. I tak w k�ko. � W k�ko, to ruletka. � I wy�cigi na koniach. Ale nie do tego zmierzam. Chodzi mi o to, �e gdyby zsumowa� wszystkie wygrane i przegrane, podzieli� przez liczb� graj�cych, to na ka�dego wypadnie pewna okre�lona liczba. I b�dzie to liczba sprawiedliwa, bo wszyscy b�d� mieli po r�wno. Zebrali resztk� pieni�dzy, jaka im pozosta�a. Nie by�o tego du�o, ale wystarczy�o im na doj�cie do przystanku. Dalej musieli ryzykowa� na gap�. Sz�o im si� jak po grudach. Potykali si� o pryzmy ziemi, kamienie, grzyby, zwierz�tka, puszki. Byle do asfaltu� * � Jak wiele bogactw kryje nasza ziemia, wie ma�e dziecko� � Z�oto, srebro, witaminy, minera�y� Jeste� obrzydliwy? � Nie. � No, to r�wnie� rop�. � Ale nie tylko i nie zawsze. Wszystko, co ruszy r�ka cz�owieka, zamienia si� w� � Uwa�aj, bo ja jestem obrzydliwy. � Zamienia si� w warto�ciowe bogactwo, to mia�em na my�li, a nie byle co. � Namacalne. � S� bogactwa wcale nie biedniejsze: warto�ci ducha i muzea. Tradycja i folklorystyka. � Z�ocone stroje, srebrne naczynia czy te� pieni�dze znalezione w starej skrzynce przez uczni�w Szko�y Podstawowej nr 65 w Pas��gu� � Dzielni uczniowie dostali rower. � Teraz mog� je�dzi� po okolicy i szybciej znajdowa� r�ne bogactwa. Ojciec jednego z ch�opc�w, kt�ry ukry� w ziemi swoje oszcz�dno�ci, jest niepocieszony. � Nadmiar bogactwa w niepewnych r�kach ulega roztrwonieniu zepsuciu i demoralizacji. � Jak cho�by te jajka. W nadmiernej ilo�ci, w duszno�ci pomieszczenia, ich bogactwo uleg�o zepsuciu. Magazynier odpowiada� przed s�dem z lu�nej stopy. Jako argumentu u�y� stwierdzenia, �e on w ka�dym jajku nie siedzia�, �eby wiedzie�, kt�re si� psuj�. � S�d nie daje wiary. � Rozprawa trwa. � Bogactwo szcz�cia te� nie daje. Przekona� si� o tym nie jeden i nie dw�ch. � Nie dawniej jak cho�by kilka miesi�cy temu, ale wstecz, w Starej Male�kiej z�apano niejakiego, a u niego na r�ku 8 zegark�w. Taki bogacz! Jak go spytano znienacka, po co mu w�a�ciwie tyle, to z bezczelnym u�miechem odpowiedzia�, �e do wyci�gania �redniej. � S�d nie daje wiary. � Rozprawa trwa. � Z drugiej strony, bogactwo nagromadzone oszcz�dnie, a nie przez cudz� krzywd�, daje wytchnienie i spokojn� przysz�o��. � I obecn� tera�niejszo��. � Nieumiej�tne pos�ugiwanie si� bogactwem jest nieprzemy�lane w skutkach, grozi katastrof� i konsekwencjami w r�nych rodzajach. Nadmiar bogactwa w nieodpowiednich r�kach doprowadza do birbanctwa, hulactwa, playboystwa, efekciarstwa, wyg�upstwa, zgrywustwa, cwaniactwa i cwaniaczkostwa. � Znany bywalcom toru wy�cigowego gracz, Domiar Maruszeczko, maj�c przy sobie ostatnie pieni�dze, co nie by�y sum� du��, postawi� w pi�tej gonitwie na Perkoza, znanego �acha i chabet�. I patrz pan, co si� dzieje! W p� dystansu Perkoz dwie d�ugo�ci przed stawk�, na prostej gubi reszt�, lekko wysy�any, przy celowniku ma ju� dwadzie�cia d�ugo�ci nad Mordalem, faworytem WIELKIEJ WST�GI SAC DE PAPIER MARSZCZONY. � I co! Jak p�acili? � Za co? � No, za stawk�, za Perkoza? � Za kogo? Bo nie us�ysza�em pytania? � Perkoza! � Kto rze�nicy? � Przecie� wygra�. � Kto? � Ten �ach, ta chabeta. � No widzisz pan, sam pan m�wisz �ach, chabeta, jak m�g� wygra�? � Wi�c przegra� z tak� przewag�? Jak to si� sta�o? � A to nikt nie wie, wa�ne, �e przegra�. Mordal by� pierwszy przed Jogurtem, panie, to g�upota gra� na tak� lebiod�. Bryczk� takiemu ci�gn��, a nie z porz�dnymi konikami po polu biega� � Nies�ychane! Ale przecie� ten Domiar Maruszeczko postawi� i mia� wygra�. � MIA�, TO ROBI KOT, JAK CHCE WLE�� NA DACH. On w �yciu nie wygra�. A jakby wygra�, pokaza�by, jak si� roztrwania pieni�dze, ho! ho! � Skutki nie s� przyjemne. Nast�pnego dnia stwierdzamy przede wszystkim po primo: brak pieni�dzy, po drugie: niesmak, i: po wszystkim! � Tak, tak, odbija si� nam. � Niesmacznie. � Na zdrowiu. Odbija nam si� na zdrowiu. � To co innego. Doszli�my do najwa�niejszej sprawy, do bogactwa, kt�rego nie naby� nam na �adn� cen�. Bo najwi�kszym skarbem i bogactwem jest samo zdrowie. � Pozw�l, �e w tym miejscu zabrzmi fraszka; szlachetne zdrowie, ten tylko ci� straci� co ci� nie szanowa�, a� si� zepsu�o�. � Zdrowie i jeszce raz zdrowie. � Druga fraszka: BO, KTO ZDROWIA NIE SZANUJE, TEGO WE DWA KIJE. � Choroby i chor�bska znane s� jak �wiat d�ugi i stary. Za wszystkich ustroj�w (feudalizm, wsp�lnota itp.) choroby panowa�y i panuj� do dzisiaj. � Atakowa�y ka�dy ustr�j, czyli by�y wrogiem ustroju, dlatego te� walczono i walczy si� z nimi zajadle. � I zaciekle. � I zawsze. � Ze wszy jest tyfus oraz z brudu i braku higienistki. � W czasach ciemnoty i zabobon�w, z braku s�u�by leczniczej i zdrowotnej, choroby panoszy�y si� po ludziach i zwierz�tach. Znamy nast�puj�ce choroby, kt�re utrudnia�y �ycie i u�atwia�y �mier� � Sk�d masz te dane? � Dane dane� � S�ysz� dobrze, nie musisz powtarza�. � Z pomnikowego dzie�a Hortensji Krzywko�Paralityckiej pt. Tysi�c i jeden orginalnych chor�b domowych. Zaznacza, �e s� to choroby staro�wieckie, obecnie raczej nie u�ywane. � Dlaczego? � Nie ma ch�tnych. � Rozumiem. � Przytaczam: �mierdzielucha a) zwyk�a, b) przewlek�a, gazul dzieci�cy, liszaj dworski, angielka, zwana belgijk�, belgijka, zwana wronk�, �wi�d, wykrzywka, zgaga, zatkawka, grochal, pl�s, kok�ko�tun, b�bnica, drgawka, b�c, parsz kr�lewski, grzybol aksamitny, paprocha, szlag, wstydliwka, rozwolnica brunatna i rz�chol. � Ty, co tam siedzi takie ma�e? � Gdzie? � No tam, takie ma�e okr�g�e. � To chyba wirus. � A dlaczego on taki ma�y? � Bo nie wir�s�. Ruszyli przed siebie. Po chwili byli tak daleko, �e nie by�o s�ycha� tego co m�wi�. Za�piewali ballad� o �yciowych przypadkach losowych Stefana Maruchy Maruszeczki: Za lasem, za rzeczk� W miejscowo�ci Mordy Mieszka� Stefan Maruszeczko Cz�owiek bardzo niezr�wnowa�ony psychicznie I do tego hardy. Mia� on one po�lubione Na �lubnym kobiercu I obr�czk� z�ot� nosi� na placu A nie w sercu A� raz poczu� wole bo�e I pop�yn� on za morze Gdzie chcia� zrobi� wielk� karier� Ale si� natkn�� na barier�. Wr�ci� wi�c do swoich Mord�w Gdzie pracowa� wed�ug tabeli akord�w Na tym bardzo si� wzbogaci� I za w�dk� got�wk� p�aci�. A� si� upi� raz w sobot� Potem jeszcze narozrabia�, potem Potem si� opar� o sztachety i wo�a� � niestety! W zwi�zku z czym mia� kolegium orzekaj�ce Za zak��cenie ciszy nocnej A �e odpowiada� zgrywnie To dosta� wysok� grzywn�. Grzywn� t� zap�aci� Pieni�dze utraci� Ale go przesta�a bole� g�owa Bo si� wy�adowa�. A z tej historii my�l taka wyp�ywa �e to jest historia prawdziwa. III. CZYSTE SZALE�STWO Motto: Rozmowa to nie mucho�apka Nie musi si� klei� Marek Aureliusz Maruszeczko Szli pod g�r�, ci�gn�c za sob� oporne rowery i d�wigaj�c ci�kie plecaki. By�o to ich dwudzieste sz�ste podej�cie. Mieli nadziej�, �e ostatnie. Niestety, u samego szczytu plecaki zn�w przewa�y�y. Pozbierali si�, otrzepali i, ju� nie panuj�c nad sob�, nakrzyczeli na oba plecaki. Nie daj�c za wygran�, postanowili wr�ci� do domu. � Tu si� ko�czy droga. Dalej tylko oczerty, zagaj� i busz. Co robimy? � Spr�bujemy si� przebi�. Podajcie w przybli�eniu nasze po�o�enie. � Nasze po�o�enie w przybli�eniu pod tym drzewem. Tu rozbijemy obozowisko i tu si� po�o�ymy. � Kto b�dzie trzyma� wart�? � Po co trzyma�? Lepiej zwi�za�. To nam rozwi��e r�ce. Bardziej potrzebne jest zdobycie j�zyka. No ch�opcy, kto na ochotnika? � Melduj�, �e ch�opc�w nie ma, jestem tylko ja. � Zuch! Nie da� si� d�ugo prosi�. Id�cie! Tylko ostro�nie przy przechodzeniu przez ulic�. Je�d�� jak wariaci. Chwila niuwagi i wpada na pana auto. � Prosz� si� nie obawia�, ja jestem tutejszy autochton. Ta rozmowa, niestety, nie zmieni�a ich sytuacji. Dalej trzymali rowery, d�wigali plecaki, a wysokie wzg�rze gro�nie spi�trza�o si� na ich drodze. Rozmawiali po prostu za realistycznie i nie mogli uwolni� si� od rzeczywisto�ci. � Sp�jrz tam! Tam! � Teraz i ja s�ysz�. � Co? � Tam�tam. � Gdzie? � Tam. Tam�tam s�ycha� tam. Tam musi by� wioska. � Spr�bujemy do niej dotrze�. Ciekawe jak nas przyjm�. � W razie czego damy im paciorki. � A sk�d we�miemy paciorki? � To naprz�d!� Gdzie idziesz? � Naprz�d. � Naprz�d si� nam�wimy, co powiemy w tej wiosce. � Powiemy, �e ty jeste� misjonarz, a ja na przyk�ad z PZU od szk�d �ywio�owych. � My�lisz, �e oni s� ubezpieczeni? � Na pewno, przecie� to dzikusy.. � Najwa�niejsze, �eby powiedzieli, gdzie z�oto. � Nie b�j nic, ju� ja przycisn� tych nygus�w. � Co im powiesz? � Powiem, �e zdarzy� si� wypadek bardzo nieprzyjemny, jak nas te krokodyle po rzece gania�y. Wypad�a mi blomba i potrzebny mnie jest kawa�eczek z�ota, odrobina, �eby jako� zapcha� t� dziur�. Wtedy oni na pewno poka��, gdzie to le�y, a jak p�jd� spa� to my cap i zapchamy sobie wszystkie dziury we wszystkich z�bach. I w nogi. � W nogi nie b�dziemy nic utyka�, bo jak b�dziemy ucieka�, to b�dziemy utyka�. � Cicho to ju� blisko. Tylko odwa�nie. Nie b�j nic. O! S� nygusy! Ognisko pal�, pi�rka sobie powtykali i wygibasy robi�. Tylko spokojnie. Bez gwa�townych ruch�w. Wychodzimy na polan�. � Halo! Ch�opcy! Ta�czta, ta�czta, nie przerywajta sobie! Jest taka ma�a sprawka do was. Kt�ry tu kierownik czy so�tys? Jak to tam po waszemu? Dawaj ten samouczek. � Akuli kubala� tego� dobrze m�wi�? � Jukka kupomakki! � M�wi, �e prosi do �rodka. � Pytaj go o z�oto. � Dli kate esy. Blomba ein� zwaj� cholera cimno, nie mog� przeczyta�. One moment, podejd� do ognia. Na ogniu sma�y� si� jaki� niedo�wiadczony, �wie�o upieczony podr�nik. Wyszli z jednej sytuacji, ale wpl�tali si� w drug�, znacznie gorsz�. Ch�tnie by czmychn�li czym pr�dzej, ale rowery zosta�y w poprzedniej rozmowie. Tam � tam grzmia� coraz g�o�niej, Tubylcy zbli�ali si�, potrz�saj�c gro�nie dzidami. �eby uj�� ca�o, musieli natychmiast zmieni� temat. � To by�a naprawd� udana wycieczka. � Nie tylko udana, ale i po�yteczna. Sp�jrz na te koszyki pe�ne grzyb�w i innych le�nych dar�w. � No to zbieramy si� do przyrz�dzania zapas�w na zim�. � Niekt�re grzyby zamarynujemy, niekt�re wysuszymy, a z reszty, tzn. z bor�wek, jag�d, mchu, korzeni itp., porobimy paczki i pozostawimy na ci�kie chwile. � Najsampierw nale�y to posegregowa�. Poka� sw�j koszyczek� O czego tu niema! A co to? � Grzybek. � Jaki? � Czerwony. � W bia�e kropki. � Tak jest. � Truj�cy! � Nie wydaje mi si�. � Muchomor. � A czy my jeste�my muchy? � Raczej nie. � Nas to nie dotyczy. Wi�c nie ma obawy. Zreszt� jak si� tak obawiasz, to spr�buj. � Ja? Dlaczego? To ty spr�buj! I � Wed�ug mnie, on jest nietruj�cy� i bez pr�bowania, ale mi nie wierzysz� � Zabieraj go! Natychmiast! Co mi go podtykasz! Nie! � Czyta�em, tylko nie pami�tam kiedy, �e w pewnych (�o�eniach ludzie z g�odu zjadali nawet t�ust� krakowsk�, co nam taki grzybek. No, spr�buj! � Zupe�nie nie jestem g�odny. I w og�le to nie przepadam grzybami. � Za tym by� przepad�. � Czyta�em, �e� jednego razu poszli na grzyby ca�� rodzin�, tj. nie ca��, bo za kar� zosta� najm�odszy Maruszeczko. I w�a�nie jemu, za dodatkow� kar�, dano do zjedzenia grzyby. � A co to by�y za grzyby? � Sekcja wykaza�a, �e borowik zasromany. � No, ale jak by� niegrzeczny, to spotka�a go kara, tylko, czy to nie za ostre? � Mo�e troch� za du�o szk�a� ale soli chyba dosy�. Prawda, �e nie�le mi wysz�o? � Jak si� nazywa ta potrawa? � W�z albo przew�z, czyli grzyby z rozmaito�ci z chlebem. Jedz, jedz� jak ci smakuje, to ci do�o��. � A ty, czego nie jesz? � Nie lubi� chleba. � Dzieci powinny by� grzeczne, w przeciwnym razie s� niegrzeczne. � S�usznie to uj��e�. Chocia� nie jestem zwolennikiem Drako�skich metod. KARA POWINNA UCZY� I BAWI�. .. � Tak jest Ojciec bi� Wojtka nie za to, �e gra� w karty, ale za to, �e by� niegrzeczny i rozbi� szyb�. Kto nie s�ucha swego brata �eb mu utnie top�r kata A bez g�owy, wy ch�opaki Czy umiecie je�� lizaki? � Bardzo dobrze. Musi by� kara tam, gdzie jest wina. � Niech oskar�ony wstanie. � Przecie� stoj�. � Ile oskar�ony ma wzrostu? � Metr pi��dziesi�t w kapeluszu. � Prosz� zdj�� kapelusz! � Nie mam kapelusza. Tak si� tylko m�wi. � Wszystko jedno, ale prosz� o zdj�cie kapelusza. � Prosz� uprzejmie, oto zdj�cie kapelusza. � Na zdj�ciu wida� wyra�nie papilarne odciski w�os�w. � Prosz� s�du! Jakim�e sposobem kapelusz znaleziony w szatni restauracji POPULARNA FILIA NOWOCZESNEJ SPӣDZIELNI INWALIDZKIEJ W BRZEGU, powtarzam, jakim�e to sposobem kapelusz mia�by nale�e� do mojego klienta, kt�ry, nie ujmuj�c nic z jego m�sko�ci, jest �ysy?! Tak, prosz� s�du � �ysy, po prostu jak �ysa G�ra. � Babia G�ra. � Baba z g�r� si� nie zejdzie. � Prosz� o spok�j! � Konkluduj�c, dalej w swojej mowie prosz� o zamienienie wyroku �mierci, za niezap�acenie 2 z� i zgubienie numerka w wy�ej wymienionej szatni wzmiankowanego lokalu u�yteczno�ci gastronomicznej, na wyrok �agodniejszy, a nawet � zaryzykuj� twierdzenie i pro�b� � o uniewinnienie mojego klienta. � S�d udaje si� na urlop. � M�wili�my o winie, nie o winie. O naszym domowym winku z ziemniaczk�w. By�o w g�siorze, ale nie widz� g�siora. � Kiedy powr�ci�em do domu, zasta�em tylko t� kartk�; Dzi�kuj� za staropolsk� go�cin� Nigdy want tego nie zapomn� Odlatuj� do ciep�ych krain. �egnajcie! Wasz G�sior P.S. Przepraszam, �e pisz� jak kura pazurem. � Uciek�� Po prostu zwia�� Co za niewdzi�czno��! Atak go kochali�my. � Bardzo! � To by� po prostu nasz ulubiony g�sior. � I co teraz? � Kupimy nowy. � Jak mamy kupowa�, to lepiej butelki. � Butelki nie odlatuj� na zim�. � Na zim� najlepsze jest futro. � Z g�siora? � Nie, z lisa. � Lisy s� chytre. � Chytre sztuki. Taki lis po�o�y si� na ziemi i udaje zabitego. Mo�esz go wzi�� i do domu zanie�� My�lisz sobie, mam lisa, nie? � No, jasne! � Wychodzisz, brachu, do kuchni po kozik� � Do czego kozik? � � �eby go oprawi�. � Wramki? � Nie, ze sk�ry! � Opraaaawcaaaaaaaa!!!! � Cicho, tak si� m�wi. Wracasz, a jego ani �ladu. Kapujesz? Wyczu� pismo nosem i hyc. � Tak, tak, to prawda� Przypomnia�a mi si� pewna historia, kt�r� mo�na przytoczy� tu, jakby na potwierdzenie� jak to lis mo�e uda�, a potem hyc! Ot� �ona pewnego Maruszeczki naby�a futro lisa. Wyjecha�a na wczasy i jak wr�ci�a, ju� futra nie by�o. Pyta m�a, co i jak. No i wtedy opowiedzia� jej Maruszeczko, jak to lisy potrafi� udawa�. Udawa� nawet futro, i to jak d�ugo, a potem� hyc!� i do komisu. Na wystaw� za podw�jn� cen� Patrzyli na wystaw� komisu, prze�ykaj�c �lin�. Czego tam nie by�o?! Kolorowe myde�ka, lampka w kszta�cie kaktusa z �ar�weczkami zamiast kolc�w, per�owe z�by karnawa�owe, kryszta�owy pulweryzator, apetyczne gruszki do lewatywy, getry hawajskie, ko�nierz z ma�py, gon