10624
Szczegóły |
Tytuł |
10624 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
10624 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 10624 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
10624 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
STEFAN FRIEDMANN JONASZ KOFTA
DIALOGI NA CZTERY NOGI
DIALOGI NA CZTERY NOGI
OD AUTOR�W
Dw�ch facet�w lubi�o si� spotka� i pogada�. Mieli imiona, nazwiska, zawody, miejsca
zamieszkania. Znamy ich jako majstra i docenta. Byli to fachowcy. Pracowali, prowadzili
�ycie zawodowe i spo�eczne, osobiste, seksualne, kulturalne i inne. W�a�nie to inne �ycie
sprawia�o, �e lubili po prostu rozmawia�. Temat nie gra� roli. Czas r�wnie�. Nie gra�a roli
sytuacja, nie gra�a roli kondycja. Pieni�dze nie gra�y roli. Obsada dramatu zwanego
rzeczywisto�ci� zmniejsza�a si� W narastaj�cym tempie. W ko�cu sami rozm�wcy przestali
gra� rol� rozm�wc�w. Zosta�a go�a rozmowa i ona teraz kreowa�a rozmawiaj�cych. By�a
jedynym powodem, dla kt�rego istnieli. Z ca�ej fizyczno�ci i to�samo�ci ocalili tylko dwie
pary n�g. W sumie cztery. I tak w�a�nie powsta�y dialogi na cztery nogi. Jedyny przypadek w
dziejach ludzko�ci, w kt�rym by�a rozmowa, a nie by�o rozm�wc�w.
I. SZTUKA DIALOGU
� Czy nie uwa�asz, �e ten deszcz koresponduje z jesieni�?
� W ka�dym razie nie koliduje.
� O! Tu si� z tob� zgodz�.
� To przejd�my tam.
I poszli tam. A by�o ich dw�ch. Mieli cztery nogi. Ani za du�o, ani za ma�o, w sam raz,
�eby sobie pogada�.
� Przepraszam bardzo, kt�ra godzina?
� Dialog informacyjny mnie nie interesuje.
� Mnie te�. Ale czasami dobrze jest wiedzie�, kt�ra godzina.
� Dialog, owa szlachetna wymiana my�li, powinien s�u�y� wy�szym celom, nie mam nic
wi�cej do dodania.
� A wi�c dodaj dwa do siedmiu.
� Dziewi��. A po co to?
� No takie trzy po trzy.
� Te� dziewi��.
� Widzisz. A wi�c zgadza si�.
� Co?
� Rachunek!
Rachunek przypadkowo si� zgadza�. Ot taki zbieg okoliczno�ci. Niestety, kelner, kt�ry o
tym nie wiedzia�, w obawie przed kontrol� zjad� ca�y bloczek. Poniewa� orkiestra gra�a zbyt
g�o�no, a w dodatku kelner tu� nad uchem akustycznie wypluwa� metalowe zszywki z
grzbietu bloczka, rozm�wcy postanowili wyj��. W takich warunkach trudno rozmawia�.
*
� Co to za gwiazdka nad nami? Nigdy jej przedtem nie widzia�em,
� To taki graficzny przerywnik, cz�sto stosowany w ksi��kach.
� Na czym stan�li�my?
� Na czterech nogach. W sam raz, �eby sobie porozmawia�.
� Podialogowa� o rozmowie. A wi�c zasadniczo zajmiemy si� dialogiem zasadniczym.
� O! Dwie gwiazdki!
� Drugi przerywnik?
� Nie. Dwie gwiazdki to podporucznik.
Usiedli na �awce i patrzyli za odchodz�cym m�odym, przystojnym oficerem. Na �awce
rozmawia si� bardzo dobrze. Zw�aszcza, kiedy �awka jest �wie�o malowana, a rozmowa si�
klei. Pr�bowali usystematyzowa� dialog jako taki. Sypali z r�kawa przyk�adami, mimo �e
obaj byli w samych podkoszulkach.
DIALOG FILOZOFICZNY
Ucze�: Mistrzu! Je�eli kupi�bym os�a i ten osio� rzuca�by cie�, to czy ten cie� by�by
r�wnie� moj� w�asno�ci�? Mistrz: A bo ja wiem. Nie masz wi�kszych zmartwie�?
Ucze�: Mam wi�ksze zmartwienie. Gdybym kupi� sobie s�onia i ten s�o� rzuca�by cie�, to
czy ten cie�
Oko�o 98,2% mistrz�w w tym momencie dopuszcza si� r�koczyn�w na swoich uczniach.
Dialog na stronie
� Niech mi pani pozwoli � rzek� � postawi� jedno pytanie, panno Immo. Pani mo�e
nieodpowiada� na nie, je�li pani nie zechce.
� Zobaczymy � odrzek�a.
� Przed czterema tygodniami � zacz�� � kiedy po raz pierwszy mia�em przyjemno��
By� to dialog na stronie 376 powie�ci Tomasza Manna Kr�lewska Wysoko�� wydanej przez
�Czytelnik� w 1970 roku.
Dialog fachowy
� Co to za w�r?
� Zaw�r.
� A dlaczego tak wysoko?
� Bo to g�rnozaworowy.
DIALOG KARCIANY
� Karo.
� Strit bez jednej.
� Bez kt�rej?
� Bez atu.
� Pi�� bez.
� Mia�y by� napoleonki.
� No, to pas.
� A za pasem?
� Zima.
� Prosz� nie rozmawia�. Pan wychodzi.
� Do widzenia!
DIALOG S�DOWY
S�d: �zostaje skazany na kar� �mierci. Co chce powiedzie� w ostatnim s�owie?
Oskar�ony: Przepraszam, ale nie uwa�a�em i nie us�ysza�em pytania.
DIALOG WOJSKOWY
� Jest jest kapralu?
� Tak jest!
DIALOG MONOLOGOWY
Wejd� i powiem: dzie� dobry, panie dyrektorze. A on, oczywi�cie nie podnosz�c g�owy:
dzie� dobry synu, na co tam? A ja: przychodz� do pana dyrektora, bo uwa�am� a on: uwa�aj
synu, uwa�aj� a ja: panie dyrektorze, Maruszeczko nie tylko nie suszy r�k w nowych
suszarkach, kt�re pan dyrektor kaza� zainstalowa�, ale w stosunku do koleg�w, kt�rzy susz�,
pozwala sobie na g�upie dowcipy tymi s�owami: uwa�aj, bo tak ci wyschnie, �e ci uschnie�
albo: suszcie, suszcie, przestanie wam si� do r�k lepi�! A dyrektor wstanie, i powie: oj,
dzi�kuj�, kolego Stefanowicz, oj, dzi�kuj� wam bardzo, jak to �adnie z waszej strony, �e nasz
zak�ad was obchodzi, a ja: panie dyrektorze, niech mnie pan nie rozpieszcza t� podwy�k� i
tymi wczasami, czy ja naprawd� zas�uguj�? A on:� a ja:� a on znowu, to wtedy ja mu� to
on mnie�
DIALOG TEATRALNY
Syn: Ojcze, ojcze, jak twoje zdrowie?
Ojciec: �le bardzo, synu, oj, �le.
Syn: Z powodu choroby ojca przedstawienie si� nie odb�dzie.
DIALOG EROTYCZNY
On: Gdy ponad nami firmament si� roztacza
Mi�o�� serce koi i zazdro�� wybacza
S�owik z g�stwy misternie wywodzi swe trele
I czuj� jak ku tobie, m�j blady aniele
Uczucie wzbiera, w najs�odsz� przeradza si� m�k�
Ona: We� pan t� r�k�!
W tym czasie �ciemni�o si� do tego stopnia, �e interlokutorzy nie mogli ju� rozr�ni� s��w
i zamilkli. Cowieczorny kontrolny spis drzew i krzew�w parkowych wyp�oszy� ich do reszty
z uroczego zak�tka. Usiedli wi�c w kawiarni. Jeden w jednej, drugi w drugiej.
Nie przeszkadza�o im to w prowadzeniu rozmowy, gdy� jedna kawiarnia by�a fili� drugiej.
I odwrotnie. Plotkowali, jak to bywa, o znajomych.
� Znajomo�� rzecz pi�kna i potrzebna. Im wi�cej masz znajomych, tym wi�cej ludzi ci�
zna. PODSTAWOWYM WARUNKIEM POZNANIA ZNAJOMEGO JEST ZAWARCIE
ZNAJOMO�CI Z OSOBNIKIEM NIEZNANYM.
Drugi pokiwa� g�ow� ze zrozumieniem. I dla podtrzymania rozmowy zam�wi� trzy kawy,
b�yskawiczn� z P�ockiem i wizyt� u psychiatry.
� To poznajmy si� z kim�.
� Najpierw musimy si� zapozna� sami z sob�. W tym celu rozbieramy si� do nudyzmu.
� Oczywi�cie za przeproszeniem�
Stajemy przed lustrem i nast�pnie odbijamy si� od jego tafli.
� A co z ubraniem?
� Dobrze, �e przypomnia�e�. Ubranie sk�adamy na kupk�, kupk� uk�adamy w kostk� i
teraz, je�li mamy psa rzucamy mu t� kostk� do obgryzienia. Je�eli nie mamy w domu
stworzenia, to rzucamy kostk�: sz�stka daje nam rzut dodatkowy; jedynka � p�a� pan
stawk�; dw�jka � dorzu� po�ow�; tr�jka � bank. Czw�rka � je�dzi na Stalow�.
� Pi�tka � bardzo dobry i� je�eli to do�wiadczenie nie zapozna�o nas samych ze sob�,
wnioskujemy, �e jeste�my osobnikiem tajemniczym i poddajemy si� decyduj�cej pr�bie, a to:
wino, w�dka, piwo, kobieta i �piew. Je�eli nawet po tym nic nie wy�piewamy,
najprawdopodobniej jeste�my wytrawnym szpiegiem..
� I trzeba si� zg�osi� tam, gdzie trzeba.
� Dla ostatecznego dowodu por�wnujemy si� z dowodem osobistym, wydanym przez
odpowiednie organy.
Niestety, organy nie do��, �e by�y w Oliwie, to jeszcze do tego w naprawie i zosta�y
uznane przez naszych przyjaci� za nieodpowiednie.
Przez chwil� czuli si� zapl�tani w dygresj� i mnogo�� w�tk�w. Ale po chwili doszli do
wniosku, �e:
�y�ka, sznurek i szpagacik
Maj� z sob� co� wsp�lnego.
Cho�by� w�tek czasem straci�
To nie przejmuj si� kolego.
Sznurowad�a, s�uckie pasy
Jamnik, cho� stworzenie bo�e
Miedzeszy�ski d�ugi nasyp
Wszystko to si� ��czy� mo�e.
Liana, kabel, ni� paj�cza
Lub tasiemiec, tfu, ohyda!
Wszystko, co si� d�u�y, skr�ca
Wszystko to si� w mowie przyda.
Linka, dratwa, drucik cienki
Szlaucha metr, tasiemki s��e�
Gumka, co trzyma spodenki
To si� wszystko z sob� wi��e!!!
*
Od kasy kina odprawiono ich z kwitkiem. Niestety, kwitek nie upowa�nia� do wst�pu na
seans, a tylko do odbioru bielizny w pralni. W salonie pralniczym odebrano im kwit i dano
pokwitowanie. Poproszono uprzejmie, �eby si� dowiadywali pod koniec przysz�ego tygodnia.
Maj�c wolny tydzie� przed sob�, postanowili go sp�dzi� � jak zwykle � zabawiaj�c si�
rozmow�.
� Szewc bez but�w chodzi.
� Co ty powiesz? I co?
� No i mo�na od razu pozna� takiego szewca. Bo bez but�w chodzi sobie.
� A na pla�y?
� Co na pla�y?
� Na pla�y wszyscy chodz� bez obuwia. To wed�ug twojej teorii wszyscy s� szewcami.
� Szewcami mo�e nie wszyscy. Ale za to ka�dy jest kowalem� w�asnego losu.
� A m�j znajomy lakiernik pokrywa� powierzchni� pod�ogi lakierem. Ale on by� g�upi, bo
zacz�� od drzwi i zamalowa� si� do k�ta.
� No i co?
� Nie m�g� wyj��, bo farba by�a mokra, a lata� nie umia�.
� Nie rozumiem zwi�zku mi�dzy nasz� rozmow�, a t� sk�din�d zabawn� anegdot�.
� To jest zupe�nie tak samo i analogicznie. Jak ty zaczniesz gada� takie byle co, to potem
zawsze si� mnie pytasz, jaki to ma zwi�zek. A sk�d ja mam wiedzie� co� ty napl�t�� jak ty
sam nie wiesz.
� Ty tego nie rozumiesz. Ja wcale nie musz� wiedzie�, co m�wi�. My�l jest jak
b�yskawica, kt�ra przecina niebo, a grzmot przetacza si� p�niej.
� Tak jest. Najsampierw si� b�yska, a potem �ubu�du.
� Wa�nie. A z mow� ludzk� jest odwrotnie. Najpierw d�wi�k, a potem �wiat�o.
� CO CHCESZ PRZEZ TO POWIEDZIE�?
� To proste. Kreacja deskursywna objawiaj�ca si� ekspresj� d�wi�kow�, b�d�ca
spontanicznym, aktem walki z entropi�, cz�stokro� bywa zal��kiem nowej my�li, kt�r�
mo�na zrekonstruowa� post factum, mimo i� nie by�a obecna przy narodzinach zdania, kt�re
j� wykreowa�o.
� NO, ALE CO CHCESZ PRZEZ TO POWIEDZIE�?
� To proste. J�zyk jest m�drzejszy od nas. Od jego poszczeg�lnych u�ytkownik�w.
Powstawa� wieki. Przez wieki szlifowa� si� jak kamie� w �o�ysku potoku. Albo, �eby ci si�
lepiej wyt�umaczy�, s�owa otoczy�y rzeczy, wch�on�y je, zdoby�y uniwersalny kszta�t,
szlifowane potrzeb� sprostania rzeczywisto�ci, jak owe kamyki pod j�zykiem Demostenesa,
kt�ry wiedzia�, co czyni, obci��aj�c j�zyk kamieniem.
� CO CHCESZ PRZEZ TO POWIEDZIE�?
� Kto ci� nauczy� tego zwrotu? Co za zbrodniarz?
� Tylko spokojnie. Ciec w mojej kamienicy. Jak lokator podni�s� szum, �e klatka nie
zamieciona, to ci�� spluwa�, elegancko nog� rozciera� �lad i zapytywa�: co obywatel chcia�
przez to powiedzie�. �eby� widzia� lokator�w, padali jak muchy! Ty i tak jeste� wytrzyma�y.
Wytrzyma�e� trzy razy.
� M�g�bym wi�cej bez obrazy.
� M�wisz wierszem.
� Wiem co robi�.
Odpocznijmy chwil� sobie.
Na dobrym rymie.
Wszystko si� trzymie.
Wszystko si� klei,
Jest po kolei
NAJWI�KSZA BZDURA
Lepi si� w form�.
Powstaj� z tego twory potworne.
� A wi�c pos�uchaj.
� Nadstawiam ucha.
� Plan og�lny z lotu b�ka.
� B�k si� kr�ci, lot ma trzmiel.
� W Urii z kuszy strzela� Tell.
� Jaki tell � Obywatel
� Tell mia� cel.
� Przecie� m�wi�, mia� cel Tell,
Gdyby nie mia� stary cela,
nie by�oby syna Tella.
Syn Wilhelma, ma�y Tell
to by� ojca wa�ny cel.
Tylko oko Wilhelm zmru�y,
A tu strza�a z kuszy kurzy.
Gdy kurz opad�,
Grot cel dopad�.
� To by� kwiecie� czy listopad?
� Synek jego nie by� du�y,
zamiast czapki, jab�ko mia�.
� A co z czapk�?
� Czapk� skradli mu jak spa�.
� Ukradli mu, kiedy spa�? Kto mu ukrad�?
� Jaki� wa�.
� Czy wa� za to oberwa�?
� Nas nie wa�, lecz Tell obchodzi!?
� Teraz najwa�niejszy Tell.
� Well, well, well.
� Jab�ko wi�c na g�owie mia��
Zamiast czapki bo mu wa��
� To ju�, by�o teraz dalej.
� Mo�e przedtem jeszcze nalej.
� Prosz� bardzo � zdrowie Tella!
� Tella, co mia�� o, cholera!
� Co si� sta�o?
� Na nogawk� si� wyla�o.
� To wi�ni�wka?
� Nie kakao. Powiem w domu, �e mnie zla�o.
� Teraz, prosz� ci�gnij dalej.
� �Wsadzi� Sta� na s�onia Nel.
� Zaraz, chwilk� mia� by� Tell!
� Prawda, to o Tellu story.
� Gdzie� Otello, czy� ty chory?
� Co� tam mi si� w g�owie dzieje�
� Mo�e teraz ja nalej�?
� Prosz� bardzo. A wi�c Tell� Twoje zdrowie� wzi�� na cel� wzi�� na cel�
� Mo�e ju� nareszcie strzel!
� �a wi�c on, to znaczy Tell, wzi�� na cell.
� Co, do diab�a, wzi�� na cel?
� No, to jab�ko, kt�re by�o jeszcze ziel�
� One?
� One! Po angielsku czytaj �an.
Musia� czeka�, a� dojrzeje,
Bo go nie m�g� dojrze� sam.
Wi�c tak stali do jesieni,
A� si� kolor jab�ka zmieni�.
Wreszcie Tell naci�gn�� �uk�
� �uk?
� A c� naci�gn�� m�g�?
� M�g� naci�gn�� he�m, kapuz�, lub na fors� swych koleg�w.
� Ale nie by� on �obuzem, co jest zdolny do wszystkiego. W jab�ku, co na g�owie syna,
�y� robaczek starowina. Kiedy Tell wypu�ci� strza��, Zniszczy� mu mieszkanko ma�e. A
mora� gorzki jest, nie s�odki. Nim trafisz, si� zastan�w raczej. Nie zawsze cel u�wi�ca �rodki,
Je�eli w �rodku jest robaczek, Co pozbawiony domku p�acze..
� Wybacz przyjacielu, ale ten mora� jest, �agodnie m�wi�c, dosy� krety�ski.
� Nie przecz�. Ale jeste�my mu wdzi�czni za uratowanie nas.
Gdyby mora� nie nadszed� w por�,
Nasze wyobra�nie chore
Rym by wci�gn�� w ciemny worek�
Tu przerwa�, zblad�, pad� wstrz�sn�� si� zdumia�, zadziwi�, przerazi� i zamilk�.
� M�wi�e� co�?
� Nie. A ty?
� Ja te� chyba nie.
� To pewno dlatego by�o tak cicho.
� Masz racj�.
� Nie chc�!
� Masz racj�, no, b�d� koleg�, potrzymaj. Dzier�y!
� Nie chc�. Za ci�ka.
� Bo to jest �elazna racja.
� Mnie to wygl�da na hantle.
� Jaka ci�ka do zniesienia jest �wiadomo�� takiej racji.
� Po�� ten problem i daj sobie spok�j. Niech le�y.
� Ul�y�o mi jako�. Co teraz?
� Przek�simy, go��b�
� � zagrucha.
� Pieczony, zagrycha.
� Na sucho?
� PRZY ODROBINIE WYOBRA�NI SAM� ZAGRYCH� MO�NA SI� UR�N��.
� Nie chc� si� ur�n��. Chc� si� urwa�.
� W miasto?
� W miasto.
� Ale jakie?
� Najlepiej, jakby to by� powa�ny o�rodek kultury.
� W Strychninie jest Dom Kultury Fizycznej.
� Mo�emy si� urwa� nawet do Strychnina.
� Ja tam mam jedn� spraw� prywatn� na tle osobistym.
� Czy�by jaka� mi�osna awanturka, szelmo?
� Zadawniona zdrada z wieku szkolnego. Tam obecnie zamieszkuje Hirek Maruszeczko,
co by� rekordzist� naszej podstaw�wki w piciu wody.
� I co?
� Okropnie si� wywy�sza�. Po prostu nie do wytrzymania; wp�dza� mnie w kompleksy.
Od tego czasu nie mog� pi� wody. Mam z nim rachunki do wyr�wnania.
� Jak zamierzasz je wyr�wna�?
� Prosto. Rekordu nie pobij�, ale rekordzist� zawsze mog� pobi�. Na boksy by� bardzo
s�aby.
*
� Tak nie post�puje doros�y men. S�yszysz, Jozue O�Faya?
� Szeryfie to by�o nie chc�cy. Sam Sam mnie sprowokowa�. Kiedy podpisywa�em czek,
Sam Sam powiedzia�: Jozue, nie fa�szuj w�asnego podpisu, znowu stawiasz trzy krzy�yki
zamiast dw�ch. Ten bezczelny skryba, atramentopij, w swoich chrzanionych okularach da�
mnie do zrozumienia, �e nie umiem liczy�! Mnie! Kt�ry na swoim rancho ma policzone
krowy z dok�adno�ci� do sztuk circa.
� Ale niepotrzebnie do niego strzela�e�.
� Musia�em co� zrobi�, bo wytworzy�a si� niezr�czna sytuacja.
� Jozue O�Faya, Podpisa�em nakaz aresztowania was.
� Szeryfie, w porz�dku, nie mam �alu do nikogo. Pytam tak z ciekawo�ci: ile szeryf pod
takim nakazem stawia krzy�yk�w?
� Jako osoba urz�dowa, Jozue, jestem pi�mienny, mam piecz�tk� z imieniem i
nazwiskiem.
Mieli na g�owie kapelusze z szerokimi rondami, w pasie �ciska�y ich meksyka�skie
nabijane pasy, a ostrogi zdobi�ce buty znaczy�y jedno: gdzie� w pobli�u kr�c� si� konie.
Stwierdzili, patrz�c po sobie, �e rozmowa zaprowadzi�a ich za daleko. Mieli dwa wyj�cia:
albo zosta� w Teksasie i zaj�� si� kowbojstwem, albo � co jest znacznie trudniejsze �
zmieni� temat rozmowy.
� To o czym by tu�
� O wszystkim i o niczym. Bo tylko wtedy b�dzie to interesuj�ce i bezinteresowne. Tak
jak muzyka. S�ycha� j�, dzia�a pozytywnie na wyobra�ni�, ale s�u�y tylko do s�uchania.
� BO PI�KNA ROZMOWA NIE POWINNA S�U�Y� NICZEMU INNEMU, JAK
TYLKO ROZMOWIE.
II WYPADKI LOSOWE
Nasi przyjaciele stali na przystanku pogr��eni w rozmowie. Tramwaj nie nadje�d�a� od
kilku godzin. Nie dziwi�o ich to specjalnie, bo przystanek by� autobusowy.
� Par� lat temu, co ja m�wi� lat, dok�adnie wczoraj�
Jad� ja sobie tramwajem komunikacyjnym w celu pokonania odleg�o�ci z pracy do domu.
Patrz� przez okno na krajobraz mojego miasta, widz� domy w o kolorach (r�nych), skwery,
skwerki i parki na ulicach zakochane w sobie z wzajemno�ci�. Tramwaj p�dzi i dzwoni, gdzie
go szyny nios�. Jest przyjemnie. Posiadam wa�ny bilet miesi�czny w estetycznym etui. Jest
przyjemnie i spo�ecznie. Nad u�miechni�t� motornicz� zgrabny napis g�osi: OBYWATELU! I
rzeczywi�cie. Nie ma si� do czego przyczepi�, jad�, jedzie, jedziemy. Nie wiem, czy
m�wi�em, �e jest przyjemnie. Nagle czuj�, �e kto� mi wsuwa r�k� do kieszeni i portmon
wyj�� usi�uje.
� I ci?
� I nic. Odwracam ja si� do ty�u, patrz�, a to�
� Wal!
� A to z�odziej kieszonkowy.
� Sk�d wiesz, �e kieszonkowy?
� Bo by� ma�ego formatu.
Za�miali si� z udanego �artu. W tym momencie na przystanku zatrzyma� si� tramwaj i
weso�ym dzwonieniem zaprasza� do wsiadania. Nie wierzyli w�asnym oczom. I s�usznie.
Przystanek by� przecie� autobusowy. I ju� mieli wsi���, kiedy nagle co� ich tkn�o. Zamiast
jedynki, kt�ra jedzie na Trzeciego Maja, sta�a tr�jka je�d��ca na Pierwszego Maja. Chytro�� i
inteligencja uratowa�y naszych przyjaci� przed jazd� tramwajem, kt�rego nie by�o. Za to
by�o o czym rozmawia�.
� K�AMSTWO MA KR�TKIE NOGI I LEPKIE R�CE
� Ale nawet najkr�tsze nogi uka�� si� oczom badacza, gdy wiosn� skurczy si� �niegowa
ko�dra, a spod niej wy�oni� si� tajemnice lata i jesieni. Przedmioty ma�ych i wielkich
dramat�w. Nigdy nie wyja�nionych. A to buteleczka po spirytusie denaturowanym, kapsle od
piwa, tu zn�w butelka po spirytusie, tym razem salicylowym, zn�w kilka kapsli, a ta
fantazyjna w kszta�cie butelka � to po wodzie brzozowej�, p� ceg�y �wiadcz�ce
najprawdopodobniej o nie doko�czonej budowie.
� A ile tu kapsli od piwa!
� Nie tylko, te wi�ksze s� od wina; m�wi�, bo znam ten gatunek.
� Niemi �wiadkowie g�uchej tajemnicy.
� �nieg taje, woda sp�ywa, nic nie zataisz. Oliwa wyp�ywa!
� Na stoku Rz�chacza rzekoma sp�ka wyci�gaczy naci�g�w za�o�y�a wyci�g narciarski.
Po odwil�y i cz�ciowym sp�yni�ciu wody, wyci�g okaza� si� naparem. Naparem z sza�wi i
rumianku.
� Wydaje mi si�, na m�j rozum, �e to ta sama sp�ka, kt�ra sprzedawa�a ko�uchy.
� No i co?
� Nie do noszenia.
� Z powodu?
� To by�y ko�uchy z mleka.
� No, to co?
� Ale do mleka dolewali wody!
� A, to co innego! Jakie to niskie i p�askie.
� Zastanawiaj� mnie pobudki, kt�rymi kieruj� si� naiwnie nabierani.
� Najcz�stsz� pobudk�, znan� ju� przed wojn�, jest prawdopodobnie z pewno�ci�
nie�wiadomo�� nabieranego.
� Tak te� bywa. Dodam tylko kilka innych, jak: dobrotliwo��, chciwo��, delikatno��,
ch�� wzbogacenia si� i po�piech.
� Cechy oszusta kszta�tuj� si� na zasadzie odwrotno�ci cech oszukiwanego. Oszu�ci to
przewrotni ludzie. Tylko wewn�trzne, na zewn�trz wygl�daj� jak ka�dy normalny cz�owiek,
Ba, jak ka�dy obywatel. Ich wygl�d jak�e cz�sto nies�usznie budzi szacunek i zaufanie. Ile� to
razy w jak�e du�ych ilo�ciach kupowano fa�szywe kamienie za prawdziwe pieni�dze.
� I p�acono fa�szywymi pieni�dzmi za prawdziwe kamienie.
� Znajomy mego kolegi kupi� od jednego oszusta kilka kamieni milowych.
� I co?
� I co, oszuka� si�, fa�szywe by�y, da�y si� ustawia� tylko co dwie�cie metr�w.
� No, to straci� na ka�dym po par� dobrych metr�w.
� M�j kolega, co ma znajomego, kupi� od przygodnego oszusta rubin, kt�ry, mia� by�
rzekomo dwukrawatowy.
� karatowy�
� Chyba wiem, co m�wi�, nie? Mia� by� dwukrawatowy, a pasowa� tylko do jednego
krawata.
� Znany jest te� wysoce nieprzyjemny wyczyn oszusta, kt�ry w karnawale sprzedawa�,
g��wnie na zabawy szkolne, serpentyny. Jak si� pokaza�o by�y serpentyny g�rskie nie
nadaj�ce si� na zabawy, zw�aszcza szkolne.
� Ale zdarza si� r�wnie�, �e sami oszu�ci bywaj� ofiarami ciemnych manipulacji.
Przypomina mi si� co�, co zdarzy�o si� w noc sylwestrow�, na prze�omie dw�ch
s�siaduj�cych z sob� lat! � Obywatel Maruszeczko�
� Ja co� o nim s�ysza�em.
� To nie o nim, tylko o jego bracie rodzonym tego samego nazwiska. Obywatel
Maruszeczko wpad� na pomys�, �eby na bal sylwestrowy przebra� si� za stra�aka.
Na tym balu, na kt�ry on poszed�, wybuch��
� Syfon!
� Nie. Po�ar. Syfonu si� nie gasi, bo woda si� nie pali. Nasz dzielny Maruszeczko, gdy
wybuch� po�ar, pomny munduru, jaki nosi� nielegalnie, ugasi� po�ar z nara�eniem i dosta�
z�oty medal. Ale kiedy wraca� do domu, to przekona� si�, �e medal by� ze sztucznej bi�uterii.
Wi�c poszed� na skarg� do organizator�w balu, a ci mu powiedzieli, �e jest on
niezawodowym stra�akiem tylko przebranym i nie ma prawa do prawdziwego medalu. Na to
on wni�s� za�alenie, ale nic nie wsk�ra�, bo po�ar by� te� kostiumowy.
Spacerowali tak, prowadz�c dialog na smyczy zdrowego rozs�dku. Pozwalali mu jednak
zatrzymywa� si� przy ka�dym niemal drzewku czy latarni. Dialog zas�ugiwa� na pewne
wzgl�dy, gdy� by� wiernym przyjacielem cz�owieka i mia� cztery nogi. By�o mi�o, ale nie za
bardzo. Zanucili wi�c wraz piosenk�, kt�rej refren zaczyna si� od s��w: ty si� na baczno�ci
miej!
Sprzedali sk�r� na nied�wiedziu
Pieni�dze wzi�li, znikn�li zaraz.
A nied�wied� o tym nic nie wiedzia�
A zreszt� to by� farbowany baran.
Opchn�li jedno strusie jajo
To jak wiadomo obiekt du�y
Na wag� nawet si� zgadza�o
Bo to by� tuzin jajek kurzych.
Ty si� na baczno�ci miej
Ty oszustom ufaj mniej.
�ycie to jest groch z kapust�
Przeto dobrze �y� oszustom.
Nie wiadomo jak i gdzie
Oszust oszukuje ci�.
Oszukali, oszukali
Babci� w piasku.
Narobi�a, narobi�a
Babcia wrzasku,
teraz �a�uje biedna staruszka
A p�acz jej rani nam uszka.
Z Belmondem wyswatali dwie panienki
Obie mieszkanki Dolnej Muszyny
A jak dostali fors� do r�ki
To zaraz zerwali zar�czyny.
Babcia sta�a na balkonie
Do�em dziadek defilowa�
I oszuka� j� niebog�
Gdy znienacka zmyli� nog�.
Ty si� na baczno�ci miej
Ty oszustom ufaj mniej�
A by�o nie wierzy�
A by�o nie spyta�
B�d� na alarm uderzy�
B�d� za��da� kwita.
Kwita? Na co kwita?
Po kwicie do k��bka
Po kwicie do k��bka
Bo �lad sprawa wa�ka
Gdy z�apiemy oszusta
To ju� mamy ptaszka.
Stan�li przed szyldem, na kt�rym anonimowy malarz wymalowa� czarno � bia�� farb�
bajecznie kolorowego, egzotycznego ptaka. Nitro. Napis g�osi�: BAR SAMOA DAWNIEJ
RYJO OBECNIE SUMATRA. Mocne zapachy ulubionych potraw uderzy�y ich w nozdrza.
Po zatamowaniu krwi �mia�o weszli do �rodka.
� Panno Jadziu, dwa du�e piwka!
� Zara � zara� trzech r�k nie mam � nie rozerw� si� Hela, naczynia� Drzwi
zamyka�!� Co, obora?� Drobne� a ja sk�d wezne?� z r�kawa wytrz�chne� A co mnie
to� m�drala� no, no, no� inteligent w okularach� Nie strasz, nie strasz� Drzwi!� Co
brudne� co brudne� id� pan do domu, �ona panu umyje� Ho�ota� dalej, jazda� no, ju�
Drzwi!!! Zamyka�!� A mnie si� podoba? Sta� pan za mnie� prosz�8 godzin na nogach �ja
te� jestem cz�owiek� jeszcze za kole�ank�, co na chorobie� sama jedna� ledwo �yje�
b�dzie mi tu bru�dzi�� Syna mam w pana wieku!� A pisz pan, pisz� Hela, daj te ksi��k�,
niech pisze� a bo on pierwszy� Narobi� nam� du�o� tylko wyra�nie, drukowanymi
najlepiej� Drzwi zamyka�! I ciszej, bo przestan� sprzedawa�!� Ja te� jestem cz�owiek�
Nie b�d�, bo mnie si� nie chce. Zrozumiano?� Do dyrektora?� Do ministra le�ta od razu�
zara mnie wyrzuc�� 20 lat tu robi�, syna, co na studiach, utrzymuj�, m�a mi w wojn�
tramwaj przejecha�� akurat narobi� mi.
Rozgo�cili si� ze swobod� starych bywalc�w. Portfele prze�o�yli do kieszeni
wewn�trznych. Paltoty zwin�li i dla pewno�ci na nich usiedli. Staraj�c si� nikomu nie rzuca�
w oczy, z pustych skrzynek zbudowali w k�cie przy toalecie miniaturow� barykadk�. Maj�c
zapewniony dost�p do bufetu i bie��cej wody, wiedzieli jedno: �ywcem ich nie wezm�!
Zdawa�o im si�, �e w tej sytuacji mog� igra� z niebezpiecze�stwem. Poprosili o kart� win.
Dostali po mordzie. Poprosili drugi raz. Dostali z drugiej strony.
Jeden z przyjaci� wyst�pi� z propozycj�, �eby zrezygnowa� z wina, bo go rozbola�a
g�owa. Drugi zgodzi� si� z pierwszym, ale zupe�nie z innych powod�w. Wskaza� r�k� na
umieszczone nad bufetem has�o: ALKOHOL TO NAJSTARSZY I NAJBARDZIEJ
ZAS�U�ONY WR�G LUDZKO�CI!
� Z na�ogiem mamy do czynienia wtedy, gdy jak�� czynno�� uprawiamy do przesady.
� Najsampierwszym znakiem dla na�ogowca s� nudno�ci i sk�onno�� do womitacji.
� Ka�da z naszych czynno�ci pospolitych kryje w sobie ziarenko na�ogu, kt�re podlane
alkoholem lub zbytni� sk�onno�ci� do robienia sobie przyjemno�ci kie�kuje najcz�ciej w
formie palmy.
� Wa�nie. Palmy, palmy, a nabawimy si� niew�tpliwie na�ogu tytoniowego. Na�ogiem
mo�e si� okaza� wszystko. Na�ogi pospolite jak: picie alkoholu, palenie tytoniu, u�ywanie
narkotyk�w, mycie z�b�w czy manikiur lub bardziej wyszukane, jako to: d�ubanie w nosie,
pisanie wierszem, wyst�powanie estradowe, pozy plastyczne, wysokie C�
� Tak jak nie ma mi�o�ci bez zazdro�ci, tak nie ma�
� Tak nie ma na�ogu bez skutku. Skutki bywaj� g��wne i uboczne albo oba naraz. Wiemy
to z obserwacji albo nam kto� powiedzia�.
� S� te rzeczy straszne i nie do ogl�dania go�ym okiem, taka ofiara na�ogu �
� Dziwn� i niejako zagadkow� przygod� prze�y� mgr in�. Marian Maruszeczko, wracaj�c
wieczorow� por� z telewizji od Jadwigi, swej biurowej znajomej. Przygod�, kt�rej wyd�wi�k
jest alarmuj�cym ostrze�eniem dla ludzi ulegaj�cym zgubnym na�ogom. Prze�ywaj�cego nie
wiadomo po raz kt�ry wspania�y program. �Znowu u nas?!!!� i u�miechni�tego do rozpuku
pana Mariana wyrwa� ze �wiata rewii i feerii zduszony g�os:
� Najuprzejmniej przepraszam pana, czy wolno zada� pytanie?
Przed in�ynierem sta� wylenia�y, zduszony i nie�wie�y osobnik.
� Gdzie tu, pa�skim zdaniem, mo�na znale�� restauracj�?
� Moim skromnym zdaniem, jest ona za rogiem.
� Jak dzi�kowa�, sam ju� nie wiem.
� Taki drobiazg, nie ma o czym.
� Przepraszm, �e natr�tuj�, ale wybaczy pan, znalaz�em si� w sytuacji bez grosza. Nie
chc� po�ycza�, bro� Bo�e, mam tutaj� � Nieznajomy wyj�� paczk� z teczki a z niej
u�ywane, ale w dobrym stanie, spodnie sztuczkowe. � Gdyby pan si� zgodzi�� okazja� nie
chc� drogo, rozumie pan�
Nieznajomy wymownie spojrza� w stron� restauracji, prze�ykaj�c �lin�. � Prosz�, niech
pan zmierzy. W razie czego, znam krawca, dobry rzemie�lnik � r�ka nieznajomego
trzymaj�cego spodnie sztuczkowe dr�a�a.
� Typowy objaw na�ogowego cz�owieka.
� Jeden rzut oka Mariana Maruszeczki na spodnie wystarczy� dla zorientowania si� w
sytuacji. Spodnie sztuczkowe
by�y o wiele za du�e.
� No wi�c jak b�dzie? � spyta� szeptem nieznajomy.
� Nie! � odpowiedzia� Maruszeczko. � Nie na mnie te sztuczki, Bruner!
W tym momencie, bystro rozgl�daj�c si� na boki, stan�� w drzwiach �lepy Leon. Artysta
podw�rzowy. Bard�bard�w. Paw i papuga. Sumienie narodu. Spojrza� z wyrzutem na
kufluj�c� gawied�. I za�piewa�:
Zaczynasz od rob�tek r�cznych
Od haftu �ciegiem richelieu
Chcesz zosta� coraz bardziej zr�cznym
Czym to si� sko�czy, ka�dy wie.
Na�ogiem, przyjacielu, na�ogiem
Dla �wiata ju� le�ysz od�ogiem
Ju� chwast ci si� w g�owie pleni
Do pracy zwyczajnej si� lenisz
Zacz�o si� tak niewinnie
Od serweteczki pod wazon
A teraz masz z�� opini�
I wszyscy patrz� z odraz�.
Albo niewinny poca�unek
M�odzie�czy zakazany dreszcz
Pr�no zawo�asz o ratunek
Czym to si� sko�czy, ka�dy wie.
Na�ogiem, przyjacielu, na�ogiem
Dla �wiata ju� le�ysz od�ogiem
Ju� tylko ta jedna obsekcja
W�tleje ci zdrowa kompleksja
Zacz�o si� tak niewinnie
Od spazm�w w cieniu topoli
Straci�e� dobr� opini�
I jeszcze wszystko ci� boli.
Raz si� napijesz wody z kranu
To niby jest niegro�na rzecz
Lecz nim to zrobisz, to si� zastan�w
Czym to si� sko�czy, ka�dy wie.
Na�ogiem, przyjacielu na�ogiem
Dla �wiata ju� le�ysz, od�ogiem
Warujesz ci�gle przy hydrantach
Odkr�casz kurek, madonna Santa
Zacz�o si� tak niewinnie
Od jednej kropli wch�onienia
Teraz masz w sobie pustyni�
Nie nasyconego pragnienia.
Zrobi�o si� tak cicho, �e s�ycha� by�o jedynie odg�osy b�jki w szatni, ochryp�e g�osy
domagaj�ce si� piwa, krzyk barmanki, pisk Heli, �omot t�uk�cych si� talerzy, ryk syren,
dudnienie p�kaj�cych strop�w, t�tent koni, je�d�c�w Apokalipsy.
Mia�o si� ku wieczorowi. Nad g�owami przelatywa�y ostatnie kufle.
*
� Jednak pomimo chaosu, pozornego ba�aganu i takich czy innych zamieszcze� lub
przeprowadzek, na �wiecie panuje wprost zdumiewaj�cy �ad i porz�dek.
� Kto robi te porz�dki?
� Natura. Ona, ten wieczny dy�urny, ten porz�dkowy�
� Ten cie�?
� Jaki cie�?
� Cie� to m�c
� To prawda, ale tylko do pewnych granic.
� A jak s� granice niepewne?
� To harcuj� przemytnicy. Uprawiaj� kontraband�.
A czy wiesz, je�eli ju� m�wimy o przemytnictwie, �e jest to zaw�d nielegalny?
� Jak to nielegalny?
� Jest sprzeczny z prawem.
� To znaczy, �e si� go uprawia na lewo.
� Nie. We wszystkich kierunkach. A g��wnie przez granice.
� Czyta�em o bardzo g�o�nej aferze (!) kt�ra odbi�a si� szerokim echem w Teatrach.
Przemycali w�osy na �ys� Polan�.
� I tu dochodzimy do sedna tego dawniej romantycznego zawodu, jest to nielegalna
forma importu, bez op�acania c�a.
� Bo to nieop�acalne.
� S�owo przymiotnik, pochodzi od starego s�owa okre�laj�cego op�aty rogatkowe lub
graniczne. Pobierano tam myto.
� Myto, znaczy robiono czystk�!
� Skala tej dzia�alno�ci jest nie od rzeczy w duchu odczucia spo�ecznego ze wzgl�du na
szkodliwo��. Chocia�by taki ma�y karze�ek�
� Liliput!
� Nie, no troch� wi�kszy. P�ki handlowa� pod PKO dewizkami, to go tolerowano. No, ale
potem por�s� w pi�rka�
� Jak ka�dy niebieski ptaszek.
� Koloru nie pami�tam. Interes mu si� rozr�s��
� Komu, temu liliputowi?
� No, przecie� o nim m�wi�. I on z tych dewizek przerzuci� si� na dewizy i tu wpad�.
� Tu?
� Nie, tam na rogu wpad�.
� Nie on jeden na rogu �le wyszed�. R�g przyci�ga niejednokrotnie m�ty i margines ze
wzgl�du na dobr� widoczno��. Szczeg�lnie noc�, kiedy wszystkie owoce s� czarne.
� Wiem, o czym m�wisz. O innym nielegalnym zawodzie.
� Tak. O osobach lekkiego autorymentu� spo�ecznego. Jak te istoty i ich suteryni.
Przygodne znajomo�ci, poparte spo�yciem alkoholu, s� nieobliczalne w skutkach z powodu,
�e jest ich taka du�a ilo��
� Kt�ra wcale nie przechodzi w jako��, tylko po d�ugotrwa�ym i ci�kim leczeniu.
W�a�ciwie nie s� to zawody tylko procedury. �e wymieni� kilka ku przestrodze, jak
chocia�by na przyk�ad: z�odziejaszki r�nych mieni � spo�ecznego, pa�stwowego i
bezpa�skiego, mankowicze, handlarze alkoholem�
� Paser na gap�
� Jak to?
� No, jak paser jedzie bez biletu.
� Sprzedawczyki przed kinem, targowica na bazarze!
� Co� za du�o czytasz. Bez preselekcji. Nie ka�da inicjatywa prywatna jest nies�uszna.
Trzeba napi�tnowa�, co z�e, a i dobrego si� nie ba�. Trzeba zapali� zielone �wiat�o dla
inicjatywy poszczeg�lnych jednostek.
� A jak kto� nie rozr�nia kolor�w?
� To powinien si� zajmowa� teori�, a nie praktyk�.
Jest u nas wiele ugor�w, na kt�rych bujnie pleni si� chwast spo�eczny. Urodzeni w
niedziele i inne dni �wi�teczne. Oburzeni ma�kuci. Ludzie o lepkich palcach z wyczuleniem
na banknoty.
� Okupacze, wymuszy�ci, szanta�ownicy. Ci co w kawiarniach kawk� popijaj�, w
herbaciarniach herbat� ��opi�. W ciastkarniach objadaj� si� ciastkami, w kinach filmy
ogl�daj�, na pla�ach si� opalaj�, kremami si� smaruj�. Olejkami namaszczaj�, gratuluj� sobie
nawzajem, poklepuj� si�, na dansingu ta�cz�, a Cygan na gitarze gra�
� Niepotrzebnie si� unios�e�.
� Albo handlarze �ywym towarem�
� Ale to ju� drastyczne ewenementy i nie pod nasz� szeroko�ci�.
� Ty swoje, a ja swoje. Wi�c ja swoje: Jeden z ostatnich handlarzy �ywym towarem
prowadzi sw�j niecny proceder w naszym mie�cie.
� Tak na oczach?
� Nie na ulicy, w bramie.
� W �rodku dnia?
� Nie, w teczce to trzyma.
� Co?
� Towar. � Jaki?
� �ywy. On sprzedaje psy w postaci szczeniak�w, sugeruj�c si�, �e s� to owczarki
podhala�skie czystej rasy. Za jednego bra� �g�rala�, bo to z tamtych stron.
� No i co?
� Gdy zg�oszono reklamacje, m�wi�, �e po wyj�ciu z bramy reklamacji si� nie przyjmuje.
Gdy mu za� przedstawiono, �e egzemplarze wyro�ni�te zdradzaj�, swoim wygl�dem
sk�onno�ci do ekstrawagancji, nara�aj�c swoich w�a�cicieli na wstyd i po�miewisko gawiedzi,
handlarz �ywym towarem t�umaczy�, �e te kr�tkie n�ki, wielki �eb i gruby brzuch s�
skutkami silnej t�sknoty za stronami ojczystymi. W g�rach le��cymi. Handlarza ps�w
schwytano; jakby na ironi� nazywa� si� Kotkowski. Niefortunnych hodowc�w d�ugo jeszcze
b�d� rozwesela�y piski piesk�w pana Kotkowskiego.
� Oto do jakich czyn�w popycha ludzi ch�� wzbogacenia si�.
Lokal zacz�to przysposabia� do przyj�cia go�ci zagranicznych. Zrywano stare tapety.
Wymiatano nieporz�dnie ubranych. Kto� pobieg� do domu po sztu�ce. Babcia klozetowa
formowa�a z gazet porcje toaletowe. �apano karaluchy i malowano je w �owieckie psy. Do
cen dopisywano zera. Stara mar�a wyrzucona na bruk p�aka�a �a�o�nie. �lepy Leon
dwudziestogrosz�wk� przed�u�a� wa�no�� legitymacji Zwi�zku Zawodowego Artyst�w
Ludowych. Wieszano lampiony i lepsze widoki.
Zamo�no�� ros�a w oczach.
� Nie niech ci� to nie smuci. Pami�taj i przypominaj to sobie nieraz: tam gdzie pieni�dz,
tam zawsze �zy sierot, krzyk kobiet i zgrzytanie z�b�w.
� Tak zawsze jest u dentysty. A co powiesz na wygran� w loteri�?
� A pomy�la�e� o tym cz�owieku, co ci�gnie losy? Jaka to ci�ka praca?
� Ale tylko dwa razy w miesi�cu.
� Tak, ale wyobra� sobie, jakie one s� ci�kie do ci�gni�cia te losy i jak olbrzymia jest
ich ilo��.
� Jak to jest takie fizyczne zatrudnienie, to nie mo�na u�y� zwierz�cia do ci�gni�cia albo
te� maszyny?
� Aparatura si� psuje, opieka nad zwierz�tami si� nie zgodzi, pracownik sierotka jest
niezast�piony na stanowisku kolektora. Bo jeszcze dochodzi jeden problem.
� Ubezpieczenie i sk�adki.
� Nie, odpowiedzialno��. A pomy�l sobie, jaki on jest nieustaj�cy k��bek nerw�w.
Pomy�l, co by by�o, gdyby wyci�gn�� los, na kt�ry nie pad�a wygrana, jak on spojrzy w oczy
dyrektorowi? Jak spojrzy w oczy tym wszystkim, kt�rzy mu zaufali?
� �YCIE TO JEST LOTERIA. W KA�DYM CI�GNIENIU PADAJ� WYGRANI. Na
przyk�ad cioteczny znajomy mojego kolegi ze szko�y kupi� �wiartk�.
� I wygra�?
� Nie, pad�.
� Wygrana pad�a na los
� Nie, on pad� na nos.?
� To chyba nie by�a kolektura, gdzie on kupowa� t� �wiartk�.
� A czy ja m�wi�, �e by�a?
� No, ale mnie nabra�e�. Spryciarz. Teraz uwa�aj, ja ciebie. Kupi�em �wiartk�.
� Kiedy ci�gnienie?
� Mo�e by� zaraz. � Nie pij�.
� Sk�d wiedzia�e�, �e to alkohol, a nie los?
� Bo ja sam kupi�em� po��wk�.
� Spodziewasz si� go�ci?
� Nie, wygranej.
� No patrz, znowu mnie przechytrzy�e�. Szelma. Ale nie zaprzeczysz, �e gry liczbowe s�
niema�ym przyczynkiem do bada� nad istot� hazardu.
� Istot� hazardu jest wed�ug ciebie gracz?
� Pod�ug mnie, gracz jest to cz�owiek, kt�ry ma w �y�ce bardzo du�o do grania. Jego to
ci�gnie i trudno mu si� od tego odczepi�, chocia� przegra wszystko, co ma na siebie, a i to
jeszcze ma�o. Zbieraj� si� oni w nielegalnych domach i kasynach oraz na wy�cigach i w
melinach � wsz�dzie, gdzie tylko dadz� rad� sami pchaj�c si� w te szpony, co rw� ich
kieszenie do suchej nitki.
� W grach hazardowych, podobnie jak w przyrodzie nic nie ginie. To, co przegra jeden,
wygra drugi. I tak w k�ko.
� W k�ko, to ruletka.
� I wy�cigi na koniach. Ale nie do tego zmierzam. Chodzi mi o to, �e gdyby zsumowa�
wszystkie wygrane i przegrane, podzieli� przez liczb� graj�cych, to na ka�dego wypadnie
pewna okre�lona liczba. I b�dzie to liczba sprawiedliwa, bo wszyscy b�d� mieli po r�wno.
Zebrali resztk� pieni�dzy, jaka im pozosta�a. Nie by�o tego du�o, ale wystarczy�o im na
doj�cie do przystanku. Dalej musieli ryzykowa� na gap�.
Sz�o im si� jak po grudach. Potykali si� o pryzmy ziemi, kamienie, grzyby, zwierz�tka,
puszki. Byle do asfaltu�
*
� Jak wiele bogactw kryje nasza ziemia, wie ma�e dziecko�
� Z�oto, srebro, witaminy, minera�y� Jeste� obrzydliwy?
� Nie.
� No, to r�wnie� rop�.
� Ale nie tylko i nie zawsze. Wszystko, co ruszy r�ka cz�owieka, zamienia si� w�
� Uwa�aj, bo ja jestem obrzydliwy.
� Zamienia si� w warto�ciowe bogactwo, to mia�em na my�li, a nie byle co.
� Namacalne.
� S� bogactwa wcale nie biedniejsze: warto�ci ducha i muzea. Tradycja i folklorystyka.
� Z�ocone stroje, srebrne naczynia czy te� pieni�dze znalezione w starej skrzynce przez
uczni�w Szko�y Podstawowej nr 65 w Pas��gu�
� Dzielni uczniowie dostali rower.
� Teraz mog� je�dzi� po okolicy i szybciej znajdowa� r�ne bogactwa. Ojciec jednego z
ch�opc�w, kt�ry ukry� w ziemi swoje oszcz�dno�ci, jest niepocieszony.
� Nadmiar bogactwa w niepewnych r�kach ulega roztrwonieniu zepsuciu i demoralizacji.
� Jak cho�by te jajka. W nadmiernej ilo�ci, w duszno�ci pomieszczenia, ich bogactwo
uleg�o zepsuciu. Magazynier odpowiada� przed s�dem z lu�nej stopy. Jako argumentu u�y�
stwierdzenia, �e on w ka�dym jajku nie siedzia�, �eby wiedzie�, kt�re si� psuj�.
� S�d nie daje wiary.
� Rozprawa trwa.
� Bogactwo szcz�cia te� nie daje. Przekona� si� o tym nie jeden i nie dw�ch.
� Nie dawniej jak cho�by kilka miesi�cy temu, ale wstecz, w Starej Male�kiej z�apano
niejakiego, a u niego na r�ku 8 zegark�w. Taki bogacz! Jak go spytano znienacka, po co mu
w�a�ciwie tyle, to z bezczelnym u�miechem odpowiedzia�, �e do wyci�gania �redniej.
� S�d nie daje wiary.
� Rozprawa trwa.
� Z drugiej strony, bogactwo nagromadzone oszcz�dnie, a nie przez cudz� krzywd�, daje
wytchnienie i spokojn� przysz�o��.
� I obecn� tera�niejszo��.
� Nieumiej�tne pos�ugiwanie si� bogactwem jest nieprzemy�lane w skutkach, grozi
katastrof� i konsekwencjami w r�nych rodzajach. Nadmiar bogactwa w nieodpowiednich
r�kach doprowadza do birbanctwa, hulactwa, playboystwa, efekciarstwa, wyg�upstwa,
zgrywustwa, cwaniactwa i cwaniaczkostwa.
� Znany bywalcom toru wy�cigowego gracz, Domiar Maruszeczko, maj�c przy sobie
ostatnie pieni�dze, co nie by�y sum� du��, postawi� w pi�tej gonitwie na Perkoza, znanego
�acha i chabet�. I patrz pan, co si� dzieje! W p� dystansu Perkoz dwie d�ugo�ci przed stawk�,
na prostej gubi reszt�, lekko wysy�any, przy celowniku ma ju� dwadzie�cia d�ugo�ci nad
Mordalem, faworytem WIELKIEJ WST�GI SAC DE PAPIER MARSZCZONY.
� I co! Jak p�acili? � Za co?
� No, za stawk�, za Perkoza?
� Za kogo? Bo nie us�ysza�em pytania?
� Perkoza!
� Kto rze�nicy?
� Przecie� wygra�.
� Kto?
� Ten �ach, ta chabeta.
� No widzisz pan, sam pan m�wisz �ach, chabeta, jak m�g� wygra�?
� Wi�c przegra� z tak� przewag�? Jak to si� sta�o?
� A to nikt nie wie, wa�ne, �e przegra�. Mordal by� pierwszy przed Jogurtem, panie, to
g�upota gra� na tak� lebiod�. Bryczk� takiemu ci�gn��, a nie z porz�dnymi konikami po polu
biega�
� Nies�ychane! Ale przecie� ten Domiar Maruszeczko postawi� i mia� wygra�.
� MIA�, TO ROBI KOT, JAK CHCE WLE�� NA DACH. On w �yciu nie wygra�. A
jakby wygra�, pokaza�by, jak si� roztrwania pieni�dze, ho! ho!
� Skutki nie s� przyjemne. Nast�pnego dnia stwierdzamy przede wszystkim po primo:
brak pieni�dzy, po drugie: niesmak, i: po wszystkim!
� Tak, tak, odbija si� nam.
� Niesmacznie.
� Na zdrowiu. Odbija nam si� na zdrowiu.
� To co innego. Doszli�my do najwa�niejszej sprawy, do bogactwa, kt�rego nie naby�
nam na �adn� cen�. Bo najwi�kszym skarbem i bogactwem jest samo zdrowie.
� Pozw�l, �e w tym miejscu zabrzmi fraszka;
szlachetne zdrowie, ten tylko ci� straci�
co ci� nie szanowa�, a� si� zepsu�o�.
� Zdrowie i jeszce raz zdrowie.
� Druga fraszka: BO, KTO ZDROWIA NIE SZANUJE, TEGO WE DWA KIJE.
� Choroby i chor�bska znane s� jak �wiat d�ugi i stary. Za wszystkich ustroj�w
(feudalizm, wsp�lnota itp.) choroby panowa�y i panuj� do dzisiaj.
� Atakowa�y ka�dy ustr�j, czyli by�y wrogiem ustroju, dlatego te� walczono i walczy si�
z nimi zajadle.
� I zaciekle. � I zawsze.
� Ze wszy jest tyfus oraz z brudu i braku higienistki.
� W czasach ciemnoty i zabobon�w, z braku s�u�by leczniczej i zdrowotnej, choroby
panoszy�y si� po ludziach i zwierz�tach. Znamy nast�puj�ce choroby, kt�re utrudnia�y �ycie i
u�atwia�y �mier�
� Sk�d masz te dane? � Dane dane�
� S�ysz� dobrze, nie musisz powtarza�.
� Z pomnikowego dzie�a Hortensji Krzywko�Paralityckiej pt. Tysi�c i jeden orginalnych
chor�b domowych. Zaznacza, �e s� to choroby staro�wieckie, obecnie raczej nie u�ywane.
� Dlaczego?
� Nie ma ch�tnych.
� Rozumiem.
� Przytaczam:
�mierdzielucha a) zwyk�a, b) przewlek�a,
gazul dzieci�cy,
liszaj dworski,
angielka, zwana belgijk�,
belgijka, zwana wronk�,
�wi�d, wykrzywka, zgaga, zatkawka, grochal, pl�s,
kok�ko�tun,
b�bnica, drgawka, b�c,
parsz kr�lewski,
grzybol aksamitny,
paprocha, szlag, wstydliwka,
rozwolnica brunatna
i rz�chol.
� Ty, co tam siedzi takie ma�e?
� Gdzie?
� No tam, takie ma�e okr�g�e.
� To chyba wirus.
� A dlaczego on taki ma�y?
� Bo nie wir�s�.
Ruszyli przed siebie. Po chwili byli tak daleko, �e nie by�o s�ycha� tego co m�wi�.
Za�piewali ballad� o �yciowych przypadkach losowych Stefana Maruchy Maruszeczki:
Za lasem, za rzeczk�
W miejscowo�ci Mordy
Mieszka� Stefan Maruszeczko
Cz�owiek bardzo niezr�wnowa�ony psychicznie
I do tego hardy.
Mia� on one po�lubione
Na �lubnym kobiercu
I obr�czk� z�ot� nosi� na placu
A nie w sercu
A� raz poczu� wole bo�e
I pop�yn� on za morze
Gdzie chcia� zrobi� wielk� karier�
Ale si� natkn�� na barier�.
Wr�ci� wi�c do swoich Mord�w
Gdzie pracowa� wed�ug tabeli akord�w
Na tym bardzo si� wzbogaci�
I za w�dk� got�wk� p�aci�.
A� si� upi� raz w sobot�
Potem jeszcze narozrabia�, potem
Potem si� opar� o sztachety
i wo�a� � niestety!
W zwi�zku z czym mia� kolegium orzekaj�ce
Za zak��cenie ciszy nocnej
A �e odpowiada� zgrywnie
To dosta� wysok� grzywn�.
Grzywn� t� zap�aci�
Pieni�dze utraci�
Ale go przesta�a bole� g�owa
Bo si� wy�adowa�.
A z tej historii my�l taka wyp�ywa
�e to jest historia prawdziwa.
III. CZYSTE SZALE�STWO
Motto:
Rozmowa to nie mucho�apka
Nie musi si� klei�
Marek Aureliusz Maruszeczko
Szli pod g�r�, ci�gn�c za sob� oporne rowery i d�wigaj�c ci�kie plecaki. By�o to ich
dwudzieste sz�ste podej�cie. Mieli nadziej�, �e ostatnie.
Niestety, u samego szczytu plecaki zn�w przewa�y�y. Pozbierali si�, otrzepali i, ju� nie
panuj�c nad sob�, nakrzyczeli na oba plecaki.
Nie daj�c za wygran�, postanowili wr�ci� do domu.
� Tu si� ko�czy droga. Dalej tylko oczerty, zagaj� i busz. Co robimy?
� Spr�bujemy si� przebi�. Podajcie w przybli�eniu nasze po�o�enie.
� Nasze po�o�enie w przybli�eniu pod tym drzewem. Tu rozbijemy obozowisko i tu si�
po�o�ymy.
� Kto b�dzie trzyma� wart�?
� Po co trzyma�? Lepiej zwi�za�. To nam rozwi��e r�ce. Bardziej potrzebne jest zdobycie
j�zyka. No ch�opcy, kto na ochotnika?
� Melduj�, �e ch�opc�w nie ma, jestem tylko ja.
� Zuch! Nie da� si� d�ugo prosi�. Id�cie! Tylko ostro�nie przy przechodzeniu przez ulic�.
Je�d�� jak wariaci. Chwila niuwagi i wpada na pana auto.
� Prosz� si� nie obawia�, ja jestem tutejszy autochton. Ta rozmowa, niestety, nie zmieni�a
ich sytuacji. Dalej trzymali rowery, d�wigali plecaki, a wysokie wzg�rze gro�nie spi�trza�o
si� na ich drodze. Rozmawiali po prostu za realistycznie i nie mogli uwolni� si� od
rzeczywisto�ci.
� Sp�jrz tam! Tam!
� Teraz i ja s�ysz�.
� Co?
� Tam�tam.
� Gdzie?
� Tam. Tam�tam s�ycha� tam. Tam musi by� wioska.
� Spr�bujemy do niej dotrze�. Ciekawe jak nas przyjm�.
� W razie czego damy im paciorki.
� A sk�d we�miemy paciorki?
� To naprz�d!� Gdzie idziesz?
� Naprz�d.
� Naprz�d si� nam�wimy, co powiemy w tej wiosce.
� Powiemy, �e ty jeste� misjonarz, a ja na przyk�ad z PZU od szk�d �ywio�owych.
� My�lisz, �e oni s� ubezpieczeni?
� Na pewno, przecie� to dzikusy..
� Najwa�niejsze, �eby powiedzieli, gdzie z�oto.
� Nie b�j nic, ju� ja przycisn� tych nygus�w.
� Co im powiesz?
� Powiem, �e zdarzy� si� wypadek bardzo nieprzyjemny, jak nas te krokodyle po rzece
gania�y. Wypad�a mi blomba i potrzebny mnie jest kawa�eczek z�ota, odrobina, �eby jako�
zapcha� t� dziur�. Wtedy oni na pewno poka��, gdzie to le�y, a jak p�jd� spa� to my cap i
zapchamy sobie wszystkie dziury we wszystkich z�bach. I w nogi.
� W nogi nie b�dziemy nic utyka�, bo jak b�dziemy ucieka�, to b�dziemy utyka�.
� Cicho to ju� blisko. Tylko odwa�nie. Nie b�j nic. O! S� nygusy! Ognisko pal�, pi�rka
sobie powtykali i wygibasy robi�. Tylko spokojnie. Bez gwa�townych ruch�w. Wychodzimy
na polan�.
� Halo! Ch�opcy! Ta�czta, ta�czta, nie przerywajta sobie! Jest taka ma�a sprawka do was.
Kt�ry tu kierownik czy so�tys? Jak to tam po waszemu? Dawaj ten samouczek.
� Akuli kubala� tego� dobrze m�wi�?
� Jukka kupomakki!
� M�wi, �e prosi do �rodka.
� Pytaj go o z�oto.
� Dli kate esy. Blomba ein� zwaj� cholera cimno, nie mog� przeczyta�. One moment,
podejd� do ognia. Na ogniu sma�y� si� jaki� niedo�wiadczony, �wie�o upieczony podr�nik.
Wyszli z jednej sytuacji, ale wpl�tali si� w drug�, znacznie gorsz�. Ch�tnie by czmychn�li
czym pr�dzej, ale rowery zosta�y w poprzedniej rozmowie. Tam � tam grzmia� coraz
g�o�niej, Tubylcy zbli�ali si�, potrz�saj�c gro�nie dzidami. �eby uj�� ca�o, musieli
natychmiast zmieni� temat.
� To by�a naprawd� udana wycieczka.
� Nie tylko udana, ale i po�yteczna. Sp�jrz na te koszyki pe�ne grzyb�w i innych le�nych
dar�w.
� No to zbieramy si� do przyrz�dzania zapas�w na zim�.
� Niekt�re grzyby zamarynujemy, niekt�re wysuszymy, a z reszty, tzn. z bor�wek, jag�d,
mchu, korzeni itp., porobimy paczki i pozostawimy na ci�kie chwile.
� Najsampierw nale�y to posegregowa�. Poka� sw�j koszyczek� O czego tu niema! A
co to?
� Grzybek.
� Jaki?
� Czerwony.
� W bia�e kropki.
� Tak jest.
� Truj�cy!
� Nie wydaje mi si�.
� Muchomor.
� A czy my jeste�my muchy?
� Raczej nie.
� Nas to nie dotyczy. Wi�c nie ma obawy. Zreszt� jak si� tak obawiasz, to spr�buj.
� Ja? Dlaczego? To ty spr�buj! I � Wed�ug mnie, on jest nietruj�cy� i bez pr�bowania,
ale mi nie wierzysz�
� Zabieraj go! Natychmiast! Co mi go podtykasz! Nie!
� Czyta�em, tylko nie pami�tam kiedy, �e w pewnych (�o�eniach ludzie z g�odu zjadali
nawet t�ust� krakowsk�, co nam taki grzybek. No, spr�buj!
� Zupe�nie nie jestem g�odny. I w og�le to nie przepadam grzybami.
� Za tym by� przepad�.
� Czyta�em, �e� jednego razu poszli na grzyby ca�� rodzin�, tj. nie ca��, bo za kar�
zosta� najm�odszy Maruszeczko. I w�a�nie jemu, za dodatkow� kar�, dano do zjedzenia
grzyby.
� A co to by�y za grzyby?
� Sekcja wykaza�a, �e borowik zasromany.
� No, ale jak by� niegrzeczny, to spotka�a go kara, tylko, czy to nie za ostre?
� Mo�e troch� za du�o szk�a� ale soli chyba dosy�. Prawda, �e nie�le mi wysz�o?
� Jak si� nazywa ta potrawa?
� W�z albo przew�z, czyli grzyby z rozmaito�ci z chlebem. Jedz, jedz� jak ci smakuje,
to ci do�o��.
� A ty, czego nie jesz?
� Nie lubi� chleba.
� Dzieci powinny by� grzeczne, w przeciwnym razie s� niegrzeczne.
� S�usznie to uj��e�. Chocia� nie jestem zwolennikiem Drako�skich metod. KARA
POWINNA UCZY� I BAWI�. ..
� Tak jest Ojciec bi� Wojtka nie za to, �e gra� w karty, ale za to, �e by� niegrzeczny i
rozbi� szyb�.
Kto nie s�ucha swego brata
�eb mu utnie top�r kata
A bez g�owy, wy ch�opaki
Czy umiecie je�� lizaki?
� Bardzo dobrze. Musi by� kara tam, gdzie jest wina.
� Niech oskar�ony wstanie.
� Przecie� stoj�.
� Ile oskar�ony ma wzrostu?
� Metr pi��dziesi�t w kapeluszu.
� Prosz� zdj�� kapelusz!
� Nie mam kapelusza. Tak si� tylko m�wi.
� Wszystko jedno, ale prosz� o zdj�cie kapelusza.
� Prosz� uprzejmie, oto zdj�cie kapelusza.
� Na zdj�ciu wida� wyra�nie papilarne odciski w�os�w.
� Prosz� s�du! Jakim�e sposobem kapelusz znaleziony w szatni restauracji
POPULARNA FILIA NOWOCZESNEJ SPӣDZIELNI INWALIDZKIEJ W BRZEGU,
powtarzam, jakim�e to sposobem kapelusz mia�by nale�e� do mojego klienta, kt�ry, nie
ujmuj�c nic z jego m�sko�ci, jest �ysy?! Tak, prosz� s�du � �ysy, po prostu jak �ysa G�ra.
� Babia G�ra.
� Baba z g�r� si� nie zejdzie. � Prosz� o spok�j!
� Konkluduj�c, dalej w swojej mowie prosz� o zamienienie wyroku �mierci, za
niezap�acenie 2 z� i zgubienie numerka w wy�ej wymienionej szatni wzmiankowanego lokalu
u�yteczno�ci gastronomicznej, na wyrok �agodniejszy, a nawet � zaryzykuj� twierdzenie i
pro�b� � o uniewinnienie mojego klienta.
� S�d udaje si� na urlop.
� M�wili�my o winie, nie o winie. O naszym domowym winku z ziemniaczk�w. By�o w
g�siorze, ale nie widz� g�siora.
� Kiedy powr�ci�em do domu, zasta�em tylko t� kartk�;
Dzi�kuj� za staropolsk� go�cin� Nigdy want tego nie zapomn� Odlatuj� do
ciep�ych krain. �egnajcie!
Wasz G�sior
P.S. Przepraszam, �e pisz� jak kura pazurem.
� Uciek�� Po prostu zwia�� Co za niewdzi�czno��! Atak go kochali�my.
� Bardzo!
� To by� po prostu nasz ulubiony g�sior.
� I co teraz?
� Kupimy nowy.
� Jak mamy kupowa�, to lepiej butelki.
� Butelki nie odlatuj� na zim�.
� Na zim� najlepsze jest futro.
� Z g�siora?
� Nie, z lisa.
� Lisy s� chytre.
� Chytre sztuki. Taki lis po�o�y si� na ziemi i udaje zabitego. Mo�esz go wzi�� i do domu
zanie�� My�lisz sobie, mam lisa, nie?
� No, jasne!
� Wychodzisz, brachu, do kuchni po kozik�
� Do czego kozik?
� � �eby go oprawi�. � Wramki?
� Nie, ze sk�ry!
� Opraaaawcaaaaaaaa!!!!
� Cicho, tak si� m�wi. Wracasz, a jego ani �ladu. Kapujesz? Wyczu� pismo nosem i hyc.
� Tak, tak, to prawda� Przypomnia�a mi si� pewna historia, kt�r� mo�na przytoczy� tu,
jakby na potwierdzenie� jak to lis mo�e uda�, a potem hyc! Ot� �ona pewnego
Maruszeczki naby�a futro lisa. Wyjecha�a na wczasy i jak wr�ci�a, ju� futra nie by�o. Pyta
m�a, co i jak. No i wtedy opowiedzia� jej Maruszeczko, jak to lisy potrafi� udawa�. Udawa�
nawet futro, i to jak d�ugo, a potem� hyc!� i do komisu. Na wystaw� za podw�jn� cen�
Patrzyli na wystaw� komisu, prze�ykaj�c �lin�. Czego tam nie by�o?! Kolorowe myde�ka,
lampka w kszta�cie kaktusa z �ar�weczkami zamiast kolc�w, per�owe z�by karnawa�owe,
kryszta�owy pulweryzator, apetyczne gruszki do lewatywy, getry hawajskie, ko�nierz z ma�py,
gon