13469

Szczegóły
Tytuł 13469
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

13469 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 13469 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

13469 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Wszystkie nasze dzienne sprawy Ks. Mieczysław MALIŃSKI Wszystkie nasze dzienne sprawy WROCŁAW 1998 IM PRIM ATUR Kuna Metropolitalna Wrocławska L.dz 1539/98— 15 lipca 1998 r •fHenryk Kard Gulbmowicz Arcybiskup Metropolita Wrocławski Projekt okładki Izabela Świerad Ilustracje Irena Rozańska Korekta Anna Kowalska-Grygajtis Skład i łamanie Piotr Badyna TUM Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej 50-329 Wrocław, pl Katedralny 19, tel /fax 22-72-11 Tjf ISBN 83-86968-58-3 Drukarnia Tumska — Wrocław, zam 26/98 S S -S t- Sf • l" '"• NA PUSTKOWIU Czas adwentu. Ziemia chwycona przymrozkiem, przyprószona szronem. Mgła. Nieruchome powie- trze, bez podmuchu wiatru. Nagie drzewa, druty ga- łęzi. Szare niebo wiszące nisko nad ziemią. Przej- mujące mokre zimno. Ludzie poruszają się jak we śnie. Na wszystko to patrzysz jakby z oddali. Jesteś nie- obecny, bo w tobie pustka. Nawet nie smutek, po prostu odrętwiałość. Nawet nie obojętność, tylko nieczułość. Wykonujesz mechanicznie swoje czyn- ności, pracujesz, załatwiasz, rozmawiasz - aż się dziwisz, że cię na to stać. Nie czujesz wiary ni na- dziei, nie czujesz miłości. Nie czujesz ludzi, nie czu- jesz Boga. To jest twój czas Adwentu, który przypada czasem na okres liturgiczny, a czasem poza nim. I POCZĄŁ GO KUSIĆ To przychodzi na ciebie nieoczekiwanie, kiedy się najmniej spodziewasz - w największym rozgwarze zabawy lub gdy wieczorem ulicą wracasz do domu, podczas rozmowy z kimś najbliższym lub gdy za- mykasz za sobą drzwi pokoju: nagle zaczynasz ro- zumieć swoją samotność. Jak ręka spadająca bezwładnie po szczeblach dra- biny... Jak tonący, który wie, że dna stopami nie dosięgnie... Obyś wtedy miał siłę uwierzyć, że nie jesteś sam. ZNALAZŁAM DRACHMĘ Musi cię wciąż nurtować pytanie o sens życia: cze- go chcę, na co liczę, co pragnę osiągnąć? Czy od- kryłem wartości, z których nie chciałbym nigdy zre- zygnować, za które jestem gotów oddać wszystko? Nie dziw się, że nigdy nie jesteś spokojny, jak bywa ten, co znalazł. Bo odpowiedź na te pytania dać moż- na tylko całym życiem. BIADA WAM BOGACZOM, BO MACIE POCIECHĘ WASZĄ Im bardziej mamy gdzie mieszkać, co jeść, w co się ubrać, tym wyraźniej staje przed nami pytanie: po co żyć? Ale wykręcamy się od niego. Udajemy zaję- tych swoimi troskami, zaaferowanych rozlicznymi kłopotami. Spychamy to pytanie w rejestr spraw od- kładanych do późniejszego załatwienia, gdy będzie- my mieli spokojną głowę. I może się zdarzyć, że odniesiesz sukces: przestanie cię dręczyć to pytanie. Pozostaną tylko sprawy jesz- cze lepszego mieszkania, ubrania, jedzenia. 10 KRÓLESTWO BOŻE PODOBNE JEST DO SKARBU UKRYTEGO W ROLI Gdzież jest świat pełen słońca, śmiechu, przyjaźni, beztroski, zdrowia? W Londynie mówią, że to w No- wym Jorku; w Nowym Jorku mówią, że w Kalifor- nii; w Kalifornii mówią, że to w Paryżu i w Rzymie; w Rzymie i w Paryżu mówią, że w Londynie. Ale gdzieś jest świat pełen szczęścia. 11 ODSZEDŁ I POWIESIŁ SIĘ Jak żyć? Na zasadzie przeliczania? Dawać kopiato, którym się dawać opłaci; odcinać się od tych, którzy na nic się już nam nie przydadzą; wyciągać od każ- dego-, ile się da; nie zdradzać się z niczym, żeby ktoś nie skorzystał i nie przerósł nas; chwalić tych, któ- rzy są daleko; nie powiedzieć dobrego słowa o tych, którzy mogą stać się rywalami; zniszczyć ich za ple- cami, zanim wyrosną na przeciwników. Tak żyć? 12 PRZYPROWADZILI MU OPĘTANEGO Z czym ci się wszystko kojarzy? Z seksem, pieniędz- mi, karierą, sławą? Co cię opętało, że ze środka uczy- niłeś cel, że w szczególe zobaczyłeś istotę, sens ży- cia? I czy z tego zdajesz sobie sprawę? 13 JA PRZYJDĘ ; Wyglądanie przez okno, nerwowe spoglądanie na ze- garek, niecierpliwe kroki po pokoju. Albo tęsknota: czekamy na kogoś, czekamy na coś. Są rozmaite cze- kania - te wyraźne, niecierpliwe i te głęboko ukryte, ale nie mniej ciężkie. Życie ludzkie składa się z czekan. Spośród różnych czekan jest jedno czekanie najważ- niejsze, wspólne wszystkim - czekanie na Boga. 14 9 A ZNAJDZIECIE ODPOCZNIENIE Jesteśmy jak ćmy tłukące wieczorem o żarówki. A Pan Jezus Frasobliwy podparł ciążącą Mu głowę i patrzy na niepokój człowieczy. Kiedy przyjdzie ukojenie? Rozbity wóz, na brzegu szosy leżące ciało. Spod ga- zety widać twarz. Jakiż w niej głęboki spokój. Do- piero teraz? 15 10 11 ŚWIATŁOŚĆ PRZYSZŁA NA ŚWIAT ODDALIŁ SIĘ NA OSOBNOŚĆ Żyjemy w półtonach, w półcieniach, w szarościach. Dobre czyny nakładają się na wątpliwej wartości intencje, z jasnymi zamiarami łączą się fałszywe podteksty, ostrożność rozmazuje się w tchórzostwo, poświęcenie w wyrachowanie, roztropność w spryt, prawdomówność w obmowę, odpoczynek w leni- stwo, oszczędność w skąpstwo, szczerość w brutal- ność, sprawiedliwość w okrucieństwo. I niepostrze- żenie coraz głębiej przesuwa się granica cienia, coraz bardziej szarzeją barwy, zatracamy poczucie zła; dopiero gdy się stanie, uświadamiamy sobie, że to zło, że to od dawna już było zło. Aż przejdzie obok nas jakiś wielki dobry czyn -ja- kaś miłość - światło - w którym ujrzymy wszystkie barwy w całym natężeniu i zawstydzimy się naszej szarości. Każdy z nas jest jak dziecko, które idzie przez mia- sto. Dużo ulic, masa wystaw. A na jednej radia, a na drugiej pajac, a na innej cukierki. Przy krawężniku stoi samochód, jakiś nowy model. Na płocie plakat kolorowy. Wielkimi literami wypisane zawody spor- towe. Ale czy wiesz, po coś wyszedł i dokąd idziesz? Może być i sport, i samochód, ale czyś nie stracił celu z oczu? Każdy z nas jest jak turysta. W oddali ośnieżony szczyt, gdzieś szemrze potok, na stoku wśród lasu polana. Ale czyś nie zgubił szlaku? Może być i po- tok, ale czy dobrze idziesz? 16 17 12 NIECH WEŹMIE KRZYŻ SWÓJ Gdzieś w mroku niepewności wciąż jeszcze tli w to- bie nadzieja, że twoja umiejętność życia i oszczę- dzania się nie dopuści do ciężkich chorób i kalekiej starości. • •'*? >}*'•'* -' Gdzieś w mroku niepewności wciąż jeszcze tli w to- bie nadzieja, że twoja mądrość życiowa uratuje cię od krzywd, które mogą wyrządzić ci ludzie. I choć idziesz przez pustynię bezwodną, i choć nic ci nie zostało oszczędzone, nic podarowane - gdzieś w mroku niepewności tli w tobie nadzieja. ABY OSIĄGNĄĆ ŻYCIE WIECZNE A gdy już sobie wszystko ułożysz, nagromadzisz, zbudujesz, przyklepiesz, wywindujesz się i rozgo- ścisz, On ci to wszystko zdmuchnie, strąci ci twoją czapkę tytułów z głowy, bogactwa zamieni w popiół. Ale ty z uporem będziesz z powrotem składał rozbi- te skorupy, zlepiał papierowe korony, z powrotem wspinał się na piedestał - i gdy na nowo zbudujesz swoje królestwo i zaczniesz w nim panować, On ci po raz wtóry je zniszczy. I tak ci będzie wciąż nisz- czył i w piołun zamieniał słodycz i w popiół bogac- two, w nicość twoje plany. - Żebyś zrozumiał. 18 19 14 15 ABY CHOĆ RĘKĘ NA NIE WŁOŻYŁ SYNOWIE TEGO ŚWIATA W nieskazitelnie białej koszuli, dokładnie zapięty. Bijący brawo jedną ręką. Oglądacz wystaw, kin, ko- ściołów, mszy świętych, dusz ludzkich, ich cierpień i radości. Nie dotknięty, nie naruszony. Przyglądają- cy się pobłażliwie rym, którzy jak ćmy spalili sobie skrzydła w ogniu. Pełen satysfakcji, że ciebie to nie spotkało - że nie dałeś się nabrać. Z konwencjonal- nym uśmiechem, w który ani ty sam, ani nikt nie wierzy. Rozmawiasz z pozorną powagą o pogodzie i spędzonym urlopie. Ale ciebie nie ma: jesteś do- skonale nieobecny. I oni wiedzą, że ciebie nie ma. Jest tylko ściana: twoja pogarda. A tyś ukryty w wie- ży z kości słoniowej, nastawiony na przeczekanie burz, które przewalają się nad twoim niebem. A naprawdę to jesteś skrzywdzonym dzieckiem, ob- rażonym na ludzi i na świat, które ze s woj ą krzywdą poradzić sobie nie umie - które nie umie przebaczyć. Na co cię jeszcze stać? Czy na to, żeby potem przyjść, uścisnąć rękę i powiedzieć: Słuchaj, stary, ale byłeś wspaniały. My, kibice, oglądacze, turyści życiowi, którzy zajęli stałe miejsce nie na arenie, ale na na widowni. Z ha- słem naczelnym: Nie dać się wciągnąć, nie zdradzić swoich myśli, zamiarów nawet uśmiechem, nawet ruchem brwi, a już nigdy słowem. I patrzeć, jak so- bie łby urywają. A potem - marzysz - gdy się wszyst- ko skończy, gdy załatwią twoje sprawy swoimi rę- kami, gdy zaczną wynosić trupy bohaterów, wtedy ty, ściskając im w przejściu dłoń i nakładając wie- niec laurowy, będziesz wiedział, jak siew życiu usta- wić. Powiesz, że obraz to za surowy, że gdy o wiel- kie sprawy chodzi, nie muszą cię szukać. Wtedy nie zawiedziesz. A włączać się w głupstwa szkoda cza- su i energii, a nade wszystko szkoda ryzykować. Tylko przyznaj: jakoś tak się dziwnie składa, że na twojej drodze wciąż nie ma tych wielkich spraw. 20 21 17 ZDAJ SPRAWĘ Z WŁODARSTWA TWEGO I POCZĄŁ SIĘ ROZLICZAĆ Inaczej się gra, jeżeli w swojej, może nawet nijakiej, talii kart ujrzy się wielką kartę. Tylko rzecz w tym, żeby chcieć nią zagrać. Czyś już zagrał swoją życiową kartą? Bo jeżeli tak i jeżeli ci się udało, to musisz przyznać, że teraz ła- twiej jest żyć. Bo pamięć tej wielkiej chwili rzuca blask na całe dalsze życie. Dodaje odwagi, wspania- łomyślności, daje poczucie godności. A może jeszcze jesteś przed tym wydarzeniem? Uważaj, żebyś pod koniec życia nie spostrzegł, że tę wielką kartę wciąż kurczowo trzymasz w rękach. Do momentu, gdy ci ją wyjmą i odrzucą. Gdybyś wiedział, ileś dostał i ile masz zyskać; za co jesteś odpowiedzialny, a co już ciebie nie doty- czy, czym nie musisz się przejmować. Gdybyś wie- dział. Ale ty nie wiesz. Nie wiesz, gdzie się kończy granica zmęczenia, a gdzie się rozpoczyna lenistwo; jak długo potrzebujesz odpoczynku, a gdzie jest już czasu marnowanie. Ile pracy brać na siebie, a ile przerzucać na swoich współpracowników. Dokąd są wyrzuty sumienia, a kiedy rozpoczyna się chora wyobraźnia. I jesteś wciąż rozdarty, pozostawiony w niepewno- ści. I nikt cię nie potrafi od tych wątpliwości do końca uwolnić. 22 23 18 19 W DRODZE Doczekać się nie możesz, kiedy wreszcie znikną ostatnie rusztowania, wykopy, zwały cegieł, góry piachu, hałdy konstrukcji stalowych - kiedy wresz- cie twój świat będzie uporządkowany. Doczekać się nie możesz, kiedy wreszcie wyjdziesz na twoje upra- gnione piętro, gdzie będziesz spokojnie mógł urzę- dować. Ale takiego świata nie ma. A naprawdę wtedy, gdy kładziesz kolejną cegłę twojej stabilizacji, musisz równocześnie przewidywać, jak ją zdemontować. I umrzesz wśród zwałów nie uporządkowanych spraw, gór nie wykończonych prac, ciągle przebu- dowując swoje życie. PÓKI ŚWIATŁOŚĆ MACIE Obyś wciąż słyszał przesypujący się piasek twojej klepsydry. 31? ^f Ile jeszcze lat. Hę jeszcze miesięcy. Ile jeszcze go- dzin ci pozostało. Czy ty masz świadomość czasu? Jak żyjesz? Jaki procent tego czasu poświęcasz na sprawy ważne, którym się oddałeś, w które jesteś zaangażowany? Czy masz takie? A może życie ci cieknie z godziny na godzinę na niczym: Na jakimś gadaniu. Na jakimś jedzeniu. Na jakimś chodzeniu. Na jakimś odpoczywaniu. A później przyjdą lata - one już przychodzą - kiedy będziesz się zajmował łataniem swojego rozlatującego się organizmu. Skon- centrujesz się na lekach, metodach, sposobach lekar- skich - na podtrzymywaniu życia, a właściwie we- getowania: powiększania ilości twoich pustych dni. Obyś wciąż słyszał przesypujący się piasek twojej klepsydry. 24 — Wszystkie nasze... 25 f 18 W DRODZE Doczekać się nie możesz, kiedy wreszcie znikną ostatnie rusztowania, wykopy, zwały cegieł, góry piachu, hałdy konstrukcji stalowych - kiedy wresz- cie twój świat będzie uporządkowany. Doczekać się nie możesz, kiedy wreszcie wyjdziesz na twoje upra- gnione piętro, gdzie będziesz spokojnie mógł urzę- dować. Ale takiego świata nie ma. A naprawdę wtedy, gdy kładziesz kolejną cegłę twojej stabilizacji, musisz równocześnie przewidywać, jak ją zdemontować. I umrzesz wśród zwałów nie uporządkowanych spraw, gór nie wykończonych prac, ciągle przebu- dowując swoje życie. 24 19 PÓKI ŚWIATŁOŚĆ MACIE Obyś wciąż słyszał przesypujący się piasek twojej klepsydry. Ile jeszcze lat. Ile jeszcze miesięcy. Ile jeszcze go- dzin ci pozostało. Czy ty masz świadomość czasu? Jak żyjesz? Jaki procent tego czasu poświęcasz na sprawy ważne, którym się oddałeś, w które jesteś zaangażowany? Czy masz takie? A może życie ci cieknie z godziny na godzinę na niczym: Na jakimś gadaniu. Na jakimś jedzeniu. Na jakimś chodzeniu. Na jakimś odpoczywaniu. A później przyjdą lata - one już przychodzą - kiedy będziesz się zajmował łataniem swojego rozlatującego się organizmu. Skon- centrujesz się na lekach, metodach, sposobach lekar- skich - na podtrzymywaniu życia, a właściwie we- getowania: powiększania ilości twoich pustych dni. Obyś wciąż słyszał przesypujący się piasek twojej klepsydry. -Wszystkie nasze... 25 KTO WAS PRZYJMUJE, MNIE PRZYJMUJE Pozamykaliśmy drzwi naszych mieszkań i pozasu- waliśmy storami okna. Odcięliśmy się od ludzi i ki- j simy się. we własnym sosie. W najlepszym wypadku tkwimy bez końca w gronie tych samych ludzi, gdzie z góry od lat już wiadomo, co kto wie i co kto po- wie. Wygodnie nam na tym wygniecionym foteliku, mamy poczucie własnej wartości. A przyznać się nie chcesz, że boisz się wartościo- wych ludzi, bo przy nich ujawniają się twoje braki - • przy nich czujesz, jak bardzo nie dostajesz pod każ- dym względem. Unikasz ich, bo kontakt z nimi zmu- sza cię do skupienia, uwagi, wysiłku, żąda od ciebie pracy, zmiany, odnowy. Głupiejesz. Bo się odciąłeś od ludzi - od Boga, któ- ry w ich postaci do ciebie chce przyjść. 26 KTO BY ZGORSZYŁ JEDNO Z TYCH NAJMNIEJSZYCH Co chcesz dać światu? Jaki kształt chcesz na nim odcisnąć? Jak chcesz wychować swoje dziecko, przy- jaciela? Na człowieka? Na operatywnego człowie- ka, na zręcznego człowieka, na zaradnego człowie- ka, na człowieka umiejącego pracować, zachować się? Ale co te słowa u ciebie znaczą? Jaka filozofia życiowa za nimi się kryje? Filozofia człowieka, któ- ry nie pozwoli się zagryźć, a który zagryza spokoj- nie tych, którzy mu stają na drodze, czy też człowie- ka, który chce czynić dobrze? To dajesz światu, czym sam jesteś. Nie skryjesz się za kurtyną swoich słów. Wychowujesz twoje dziec- ko, przyjaciela, ludzi, z którymi obcujesz, na kształt swojej osobowości. 27 22 I ŚWIATŁOŚĆ ZEWSZĄD ICH OŚWIECIŁA Czy słyszysz poprzez hałas ulicy ludzki gwar, krzy- ki, śpiewy, narzekania, śmiechy, przekleństwa, po- przez codzienne odgłosy życia - czy słyszysz śpie- wy anielskie? Czy dostrzegasz wśród świateł , ulicznych, wystawowych neonów, okien kamienic, ' reflektorów samochodowych - Jego gwiazdę? Przyszedł, aby nam pomóc żyć: żeby poprzez naszą małość, podłość, nędzę, poprzez chęć prześliźnięcia się przez świat w wygodzie i spokoju potrafiła się przebić nasza wspaniałość; żebyśmy, mali sprycia- rze, potrafili rzucić na szalę służby Dobru - siebie samych. * 28 CZEKAJĄCY NA PRZYJŚCIE Okna już wymyte, kurze pościerane, zrobione świą- teczne pranie. Udało się dostać płaszcz zimowy, przy- szły na czas buty. Ryby są. Wszystko popieczone. Jeszcze tylko podłogi wypastować, pójść do fryzje- ra, no i to by było chyba wszystko. Gdyby ktoś z da- leka patrzył na nasz glob, byłby zaskoczony tym go- rączkowym przygotowywaniem, tym rosnącym z dnia na dzień jak lawina ruchem w sklepach, tym gwałtownym praniem, pieczeniem, gotowaniem. Do czego się tak przygotowują? Kto ma do nich przyjść? 29 24 WRÓCILI WIELBIĄC I CHWALĄC BOGA Sprzątaj, froteruj, ścieraj kurze, gotuj, piecz. Kolę- duj, kupuj drzewko, lep zabawki, rób wydmuszki, złoć orzechy, przywiązuj nitki do ogonków jabłek. Buduj szopkę, sklejaj żłóbek, wycinaj drzewa, gwiaz- dę i owieczki, pasterzy i królów, Maryję, Józefa i Dzieciątko. Kolęduj. Ubieraj choinkę, wieszaj łań- cuchy, włosy anielskie, przyczepiaj świeczki, sztucz- ne ognie. Kolęduj. Pisz listy i kartki do ludzi, któ- rym się należy znak twojej pamięci. Przygotuj prezenty pod drzewko. Przykryj białym obrusem stół, podłóż siano. Ubierz się odświętnie, zasiądź do sto- łu wraz z twoimi bliskimi. I kolęduj przy żłóbku, kolęduj pod drzewkiem, kolę- duj w kościele. Aby twoje mroczne wnętrze wresz- cie rozjaśniało Światłem. Aby twoje tępe uszy wresz- cie usłyszały Głos. Aby w twoim sercu narodził się Jezus. l 30 25 ZOSTANĘ Z WAMI Twoje święta. To jest tak jak wtedy, gdyś był dziec- kiem. I w swoim odświętnym ubranku, które cię nie- co uwierało, podchodziłeś do drzwi pokoju, naciska- łeś klamkę i czując jej chłód w swojej dłoni, powoli, ze wzruszeniem otwierałeś. Przez powiększającą się szparę ujrzałeś stół zasłany białym obrusem i leżące na nim opłatki, w głębi drzewko jarzące się blaskiem kolorowych świec, przybrane zabawkami, łańcucha- mi, bańkami, włosami anielskimi - i przepełniony lękiem, aby nie spłoszyć tej tajemnicy, na palcach wchodziłeś do odświętnego pokoju. Od tamtych lat tylko tyle się zmieniło, że stałeś się bezceremonialny, rubaszny, zamaszysty, że przytę- piałeś. Wszystko inne zostało takie samo. Te same obrzędy, zwyczaje, gesty, obrazy, słowa, pieśni ->• odblaski Rzeczywistości, która się za nimi kryje. Wchodź w twoje święta jak wtedy, gdy byłeś dziec- kiem - z szacunkiem, na palcach, by ci się objawiła tajemnica, jaką kryj ą j ej symbole. 31 26 NADSZEDŁ CZAS ROZWIĄZANIA I PORODZIŁA Nie wystarczą życzenia wszystkiego najlepszego, wszelkiej pomyślności, aby rodzicom dzieci się do- brze chowały i aby dzieci miały bogatych rodziców. Nie wystarczy stół wigilijny z siankiem i białym obrusem ani łamanie się opłatkiem, nie wystarczy nawet choinka i kolędy. Nieustannie drąży nas przeświadczenie, że to jesz- cze nie to, że to wszystko kryje jakąś rzeczywistość, która jest tak realna jak opłatek łamany w wigilię, ale z drugiej strony nieuchwytna jak wspomnienie. Powstaje niepokój, że może przejść obok nas, że sta- niemy się jakoś ubożsi nie zetknąwszy się z nią. Chyba że wmawiać będziemy sobie i innym, że nie ma żadnej tajemnicy, a jedyną rzeczywistością są właśnie zabawki na choince, ten kawałek ryby, ten strój świąteczny. 32 27 PRZYBYLI Z POŚPIECHEM A my tak w wypatrywaniu gwiazdy. A my tak w wy- ciągniętym kłusie do groty betlejemskiej. - Żeby na własne oczy zobaczyć, żeby na własne uszy słyszeć, żeby własnymi rękami dotknąć. Przekonać się, że to milczące, przerażające sklepienie niebieskie, że ten nasz los ludzki pełen cierpień, że to wszystko ma sens. Upewnić się, że to, w co usilnie wierzyć chce- my, że to dla czego żyć się staramy, to nie złuda. Na własne oczy zobaczyć, na własne uszy usłyszeć, własnymi rękami dotknąć - Znaku naszej Nadziei. 33 28 OTO ZWIASTUJEMY WAM WESELE WIELKIE W miarę jak upływają nam lata, coraz bardziej po- trzebujemy opowiadania o Synu Człowieczym na- rodzonym w stajni, położonym w żłobie, dla które- go miejsca nie było w gospodzie. W miarę jak upływają nam lata, coraz bardziej zni- kają z naszego pola widzenia aniołowie, gwiazdy, sztuczne ognie, świecidełka - a pozostaje On, który narodził się w stajni, któremu patrząc po ludzku ży- cie się nie udało: którego w czasie próby opuścili przyjaciele, a On sam został powieszony na krzyżu. W miarę jak upływają nam lata, coraz bardziej po- trzebujemy tego opowiadania, żeby usłyszeć potwier- dzenie dla naszych wysiłków, które tak często się nie udają, żeby odnaleźć sens swojego życia. 34 29 I UJRZELI ŚWIATŁOŚĆ W dniach, które stają się coraz krótsze, w twoich dniach, w latach, które stają się. coraz krótsze, coraz zimniejsze - to jest Światłość twoja. W twoim przy- gnębieniu, zniechęceniu do ludzi za ich bezlitośność, interesowność, obojętność - które w tobie z dnia na dzień narasta - On jest Światłością twoją: On jest świadectwem, że człowiek może być wielki, bezin- teresowny, dobry, życzliwy, kochający. W twojej rezygnacji wobec samego siebie, która w miarę lat twoich narasta; w przekonaniu, że cię już na nic nie stać, tylko na interesowność, tylko na ego- izm - On j est nadziej ą twój ą, że potrafisz się zdobyć na wielkość, na życzliwość. W miarę jak lata nasze coraz ciemniejsze i zimniej- sze, coraz bardziej potrzebujemy Jego światła, by móc dalej żyć. 35 30 I POKŁONILI SIĘ JEMU Zaświecić świeczki na choince, rozłożyć pod nią wszystkie przysłane życzenia, nastawić płytę z ko- lędami, zapomnieć, że za oknem ciemno i mróz, wtu- lić się w gałęzie drzewka, wpatrzeć się w jego bla- ski, światła, kolory i wędrować wraz z Maryją i Józefem do Betlejem, wędrować wraz z pasterza- mi do Maryi, Józefa i Niemowlęcia, wędrować wraz z trzema Mędrcami do Świętej Rodziny i jak dziec- ko uwierzyć - jak wtedy, gdy byłeś dzieckiem - że miłość jest możliwa, że wierność jest możliwa, że poświęcenie jest możliwe, że bezinteresowność jest możliwa. Bo zaraz trzeba będzie wstać spod choinki, zgasić świeczki i wyjść w ciemność i mróz. 36 31 I UJRZĄ SYNA CZŁOWIECZEGO PRZYCHODZĄCEGO W OBŁOKACH Znów minął rok. Nie mów: „odwalony". W nim było dużo dobra i to niewątpliwego dobra. To nie tylko krok w czasie. To był twój krok w drodze do Boga. Tyle miłości, tyle przełamywania swego egoizmu. Może powiesz: „To, co mówisz, jest dla mnie krępu- jące. Nie widzę wcale tego dobra". A więc popatrz: tyle rannego wstawania, pośpiechu, by się nie spóźnić, przepracowanych solidnie godzin, uczciwości, pomocy w domu, troski. Tak, tyle miło- ści. Pan Bóg jest nieskończenie sprawiedliwy. To znaczy przede wszystkim, że nie zapomni najmniej- szego dobrego uczynku, najprostszego słowa, naj- drobniejszej życzliwej myśli. 37 PRZYSZEDŁ DO SWOICH My żyjący w okruchach Kosmosu, którego ogrom jest tak obłędny, że nie jesteśmy go w stanie nawet pomyśleć, wierzymy, że Ten, który go stworzył, do- strzegł nas. My należący do gatunku nazwanego ludzkością, któ- ry w życiu Kosmosu nie trwa dłużej niż mrugnięcie powieki, wierzymy, że Ten, który go stworzył, do- strzegł nas i dał znak: Syna swojego. 41 JAKOŚ UWIERZYŁ, NIECH CI SIĘ STANIE A naprawdę nie było w stajni aniołów. Byli, ale u pa- sterzy, którzy stali na straży. A naprawdę gwiazda wiodła trzech Mędrców, ale w mieszkaniu, gdzie przebywało Dziecię, żadne cuda się nie działy. Wkrótce potem wcielony Bóg będzie uciekał przed zazdrosnym, marionetkowym władcą maleńkiego państewka. Potem wiele lat pracy ciesielskiej w ma- łej mieścinie o podejrzanej reputacji i zaledwi^ parę lat działalności publicznej, w czasie której czynił cuda, podobnie zresztą jak prorocy i inni wybrańcy Boży Starego Testamentu. Człowieka nie można zmusić do wiary i miłości, na- wet gdyby tej wiary i miłości chciał od niego sam Bóg. 42 ZOBACZYLI GWIAZDĘ Nie zobaczysz gwiazdy betlejemskiej, jak jej nie będziesz wypatrywał. Nie usłyszysz śpiewania aniel- skiego, jak go nie będziesz nadsłuchiwał. A komu bardziej potrzeba wypatrywać pociechy, jak nie nam: przestraszonym chorobami, które gra- sują za ścianą, śmiercią, która wokół nas krąży, nie- szczęściami, które wywracają życie z taką trudno- ścią ustabilizowane, starością, w którą się wszyscy pogrążamy. A komu bardziej potrzeba nadsłuchiwać ratunku, jak nie nam: świadomym coraz bardziej naszej niezręcz- ności, słabości, ułomności, złości, a wreszcie głupo- ty. Nam coraz bardziej zgnębionym, przygniecionym, smutnym. Nie odnajdziesz gwiazdy zbawienia, jak jej nie bę- dziesz szukał. Nie dosłyszysz słów prawdy, jak ich nie będziesz pragnął. 43 NIE MA NIC NIEMOŻLIWEGO Jest noc, kiedy wilk podaje łapę; lisy jedzą z ręki; tygrysy łaszą się jak koty: lwy nadstawiaj ą karki do czochrania; węże oczy mrużą, skorpiony się uśmie- chają; kury przestaj ą gdakać. Nawet małpa z naprze- ciwka mówi ludzkim głosem. Ale choć jutro cud się skończy i wszystko wróci do normalnego trybu życia, nie zapomnij, że cud jest możliwy i ludzie mogą być ludźmi - że ty możesz być człowiekiem. 44 5 NARODZIŁ SIĘ W STAJNI I POŁOŻONO GO W ŻŁOBIE Jak nie mieć, gdy inni mają. Jak nie mieć więcej, gdy inni więcej mają. Jak nie mieć lepszego, gdy inni lepsze mają. I tak rzeczy zabudują twoją wy- obraźnię, myślenie, uczucie. Odtąd już nic nie usły- szysz. Odtąd już nic nie zobaczysz. Odtąd już nic innego nie poczujesz. Twoje ręce będą szukać tylko twardego kształtu rzeczy. A wtedy już cię mają. Już każdy może tobą powodować: niech tylko ci podsu- nie pod dłoń rzecz, niech tylko ci rzuci pieniądz na stół. Już nie jesteś wolny. Już nie jesteś człowiekiem, a tylko opętanym żądzą posiadania zbieraczem. I dlatego tak nas Jezus wciąż poucza, że trzeba być, a nie mieć, że trzeba działać, a nie składać, że trzeba dawać, a nie zbierać. I dlatego narodził się w stajni i położono Go w żłobie. 45 I PRZYNIEŚLI MU DARY: ZŁOTO, KADZIDŁO I MIRRĘ Tylko tak można Boga spotkać - ze złotem, kadzi- dłem i mirrą: ze złotem miłości aż do całkowitego oddania się, do zupełnego poświęcenia; z kadzidłem zachwytu aż do oszołomienia; z mirrą cierpienia, smutku, poczucia grzechu. Tylko tak można spotkać Boga - tylko tak można siebie spotkać. Siebie jako małego człowieka wobec ogromu Rzeczywistości, do której dochodzi siępjrzez miłość, zachwyt i cierpienie. / 46 GDY SIĘ CHCESZ MODLIĆ, WEJDŹ DO IZBY SWOJEJ Zaniknij się w swoim pokoju. Przykręć knot w lam- pie. Siądź wygodnie. Oprzyj głowę. Patrz na choin- kę, która jeszcze w kącie pobłyskuje i spróbuj śpie- wać kolędy. Ty sam - Panu Jezusowi. Umiej sam świętować. Umiej żyć sam. Nie spychaj wszystkiego na czeredę, na gromadę, na społeczność, w której żyjesz. Oni najwyżej mogą ci pomóc. Ale na końcu ty musisz sam. Bo nikt za ciebie ostatecz- nie nie może podejmować decyzji. Nikt - chociażby bardzo chciał, chociażby cię szalenie kochał - ty sam musisz. Zostań sam i zacznij śpiewać kolędy. Usłysz swój głos w pustym kościele twojego pokoju. Poczujesz się tak, jak wtedy, gdyś z bliska spojrzał w lustro i zobaczy- łeś swoją inną twarz. Usłysz siebie oddającego cześć Bogu. Naucz się żyć sam. Nie tylko w czeredzie, nie tylko w gromadzie, nie tylko w społeczeństwie. To jest, jak tamto, równie ważne. 47 NA OBRAZ I PODOBIEŃSTWO SWOJE Pozostań takim, jakiego cię Bóg stworzył. W całej niepowtarzalności swoich reakcji, odczuć, myślenia. Nie daj się zetrzeć przez życie. Nie zuniformizuj się przez nacisk środowiska, w którym żyjesz. To jest możliwe, ale tylko wtedy, jeżeli będziesz wobec siebie bardzo wymagający, jeżeli wciąż bę- dziesz szedł naprzód. Uszanuj człowieka, który żyje obok ciebie. Pozwól mu rozwijać się. Nie chciej dopasowywać go do siebie. Nie zazdrość mu, że zachował swoją natu- ralność. 48 JEŚLI SIĘ NIE STANIECIE JAKO DZIECI Spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, ile w tobie pozostało jeszcze z dziecka. Czy potrafisz cieszyć się drobiazgami: że słońce zaświeciło, że nowy dom postawili, że ktoś był dla kogoś uprzejmy? Bo tylko wtedy dostrzeżesz dobro w drugim człowieku, po- trafisz przeżyć zachwyt, bez którego nie ma miłości. 3 — Wszystkie nasze.. 49 10 IDŹ ZA MNĄ Bądź rzeką. Nie staraj się być pomnikiem. Nie gro- madź swoich pomysłów, wynalazków, powiedzeń, uśmiechów, gestów, które się sprawdziły, o których przekonałeś się, że ci odpowiadają, które znalazły oddźwięk w twoim otoczeniu. Nie gromadź nawet swoich postaw, ocen. Bądź rzeką. To trudniej. Ła- twiej wyciągać ze swojego skarbca gotowe uśmie- chy, zwroty, odpowiedzi, tezy, pewniki. Ale wtedy nawet się nie spostrzeżesz, j ak staniesz się martwym pniem. Bądź rzeką. To trudniej. To prawie niebezpieczne. Strach przed tym - że ci nie przyjdzie na czas odpo- wiedź, rozwiązanie, pomysł, że tak w ciemno trzeba iść, zawsze od początku, szukać. To trudniej, ale tyl- ko wtedy jesteś człowiekiem, gałęzią, która się zie- leni, a nie martwym, czarnym pniem. 50 11 BO PODOBNI JESTEŚCIE DO GROBÓW POBIELANYCH Kim ty naprawdę jesteś? A może ty sam już tego nie wiesz, bo ukryłeś się przed sobą w dymnej zasłonie swoich sztuczek, chwytów, zagrań. Zakryłeś swoje prawdziwe oblicze przed samym sobą transparentem pozy, udawania. Ale musisz zobaczyć siebie. W imię twojego czło- wieczeństwa, w imię twój ego zbawienia. Wpatruj się w siebie, chociażbyś się ukazał sobie jako pustka bez dna; chociażbyś zobaczył siebie jako otchłań pełną złości, fałszu, nieprawdy. I nie rezygnuj, ale walcz o prawdę w swoim życiu, o to, żeby czyn twój i twoje słowo reprezentowały to, co jest w tobie. 12 PLEMIĘ JASZCZURCZE Nie bądź kameleonem, który się zmienia w zależno- ści od otoczenia. Nie bądź ośmiornicą, która chwyta wszystko, co jest w zasięgu jej ramion, i wypuszcza, gdy wyssie. Nie bądź pawiem, który przed każdym roztacza swoje kolory. Nie bądź szakalem, który kręci się wokół starców. Bądź człowiekiem. Istotą, która doradza, pomaga, użycza, mówi prawdę w oczy, prze- bacza, zanim ktoś o to poprosi. Wtedy, chociaż nikt cię nie spyta, czy ty wierzysz i w kogo wierzysz, będziesz gwiazdą pro wadzącą do Boga - Ojca Światłości. 52 13 KIM JESTEŚ Załatwiaj wszystko, o ile to możliwe, na bieżąco. Nie odkładaj przeprowadzenia koniecznych rozmów, sprecyzowania swego stanowiska, powzięcia waż- nej decyzji. Bo wcześniej czy później zagrożą ci w sytuacji, która będzie dla ciebie jeszcze mniej ko- rzystna niż obecna. Staraj się dookreślać. Strzeż się półtonów, półświateł, półcieni, unikaj dwuznacznych sytuacji, niedopowiedzeń. Bo inaczej nagromadzi się tyle niejasności i nieporządku, że sam przestaniesz wiedzieć, kim jesteś i kim są ludzie, którzy cię ota- czają. 53 14 KTO STARA SIĘ ZACHOWAĆ ŻYCIE SWOJE, STRACI JE Nie wpatruj siew siebie: ani w swojąprzeszłość, ani w przyszłość, ani w swoje powodzenia, ani w kla- ski, ani w swoją młodość, ani w starość, bo ogarnie cię obłędny strach, rozpacz. Trzeba przekroczyć krąg własnego ,ja" przez zaangażowanie, poświęcenie, miłość, ufność, wiarę. To jest droga prawdziwych artystów, prawdziwych rodziców, prawdziwych działaczy, prawdziwych twórców, prawdziwych chrześcijan - prawdziwych ludzi. 54 GDY SIĘ ZESTARZEJESZ Nie wolno całe życie przemaszerować wjedn wym mundurze. Nie możesz postępować jak dziecko, gdy już d kiem nie jesteś. Nie możesz postępować jak lic sta, gdy już jesteś studentem; jak student, gd] pracujesz samodzielnie; jak zwyczajny pracov gdy jesteś kierownikiem; jak kawaler, gdy jeste naty. Zmieniają się twoje funkcje, obowiązki, p i odpowiedzialność. Zmienia się twoje życie, z niasz się ty. Trzeba się przesiadać, chociaż n nie będzie ci się chciało rezygnować z dotychc: wego statusu. Inaczej narobisz wiele zła sobie dziom, a w dodatku będziesz śmieszny. 16 I NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE Nie mów nigdy, że jest już za późno. Nigdy nie jest za późno; niezależnie od tego, jak świetną okazje, byś zaprzepaścił, jak wielki błąd byś popełnił, w jak tragicznej sytuacji byś się znalazł, jak bardzo byłbyś już stary. Zawsze może być za późno; choćbyś był pierwszy na starcie, choćbyś miał znakomite pozycje wyjścio- we, choćby stały przed tobą otworem wszystkie moż- liwości, choćbyś był jeszcze bardzo młody. Wszystko zależy od ciebie: od twej ufności - w sie- bie, w ludzi, w świat, w Boga. 56 17 W SKRYTOŚCI Dopiero wtedy możesz poznać, kto jest kto, gdy po- wstanie luka w normalnym biegu rzeczy i gdy za cenę jakiejś nieuczciwości można coś zyskać, przy czym wszystko wskazuje na to, że nikt się o tym fakcie nie dowie. Tylko wtedy możesz się przekonać, w jakiej mierze jesteś człowiekiem, jeżeli znajdziesz się w takiej sytuacji. 57 16 I NIE WÓDŹ NAS NA POKUSZENIE Nie mów nigdy, że jest już za późno. Nigdy nie jest za późno; niezależnie od tego, jak świetną okazję byś zaprzepaścił, jak wielki błąd byś popełnił, w jak tragicznej sytuacji byś się znalazł, jak bardzo byłbyś już stary. Zawsze może być za późno; choćbyś był pierwszy na starcie, choćbyś miał znakomite pozycje wyjścio- we, choćby stały przed tobą otworem wszystkie moż- liwości, choćbyś był jeszcze bardzo młody. Wszystko zależy od ciebie: od twej ufności - w sie- bie, w ludzi, w świat, w Boga. 56 17 W SKRYTOSCI Dopiero wtedy możesz poznać, kto jest kto, gdy po- wstanie luka w normalnym biegu rzeczy i gdy za cenę jakiejś nieuczciwości można coś zyskać, przy czym wszystko wskazuje na to, że nikt się o tym fakcie nie dowie. Tylko wtedy możesz się przekonać, w jakiej mierze jesteś człowiekiem, jeżeli znajdziesz się w takiej sytuacji. 57 18 BŁOGOSŁAWIENI, KTÓRZY PŁACZĄ, ALBOWIEM ONI BĘDĄ POCIESZENI Nie czekaj, aż nadejdzie kiedyś twój czas i wreszcie zostanie doceniona twoja praca, zrozumiane twoje intencje, uznane twoje starania, aż przekonają się do ciebie także twoi przeciwnicy i otrzymasz pochwałę godną twojego życia. Bo nawet gdyby do tego do- szło, to i tak już jutro przyjdzie lepszy od ciebie; bardziej interesujący, oryginalny lub bardziej praco- wity, ofiarny, zaangażowany, który skoncentruje na sobie uwagę, pozyska twoich sympatyków, a ty odej- dziesz w cień. 58 19 KTO CHCE BYĆ WIĘKSZYM W KRÓLESTWIE NIEBIESKIM Być człowiekiem. Tylu było grzecznych chłopczyków, grzecznych dziewczynek, którzy wyrośli na fatalnych chłopców i fatalne dziewczęta. Tylu było świetnie zapowiada- jących się młodych ludzi, którzy szybko zajęli się robieniem pieniędzy. Tyle było świetnych koleżanek, kolegów, którzy po zajęciu stanowisk kierowniczych stali się niemożliwi. Tylu było zacnych mężów, cno- tliwych żon, którzy na stare lata zamienili się w fili- strów, kabotynów, sybarytów. Być człowiekiem. 59 20 OTO UJRZELIŚMY GWIAZDĘ JEGO A zdawało ci się, że jesteś zbyt stary, by ci się. chcia- ło pchać w niepewną przygodę ludzkich cudzych kło- potów. A zdawało ci się, że jesteś zbyt cyniczny, żebyś był zdolny jeszcze kimś się zachwycić, kogoś pokochać. A zdawało ci się, że jesteś zbyt doświadczony, by mogło cię jeszcze coś zadziwić, zainteresować. Że jesteś zbyt towarzyski, by zaniedbać grono przy- jaciół dla jakiegoś zbłąkanego kolegi. Że jesteś zbyt wyrachowany, by zaniedbać swoje interesy i szukać komuś zgubionej drachmy. Że wszystko, co miało zdarzyć się w twoim życiu, już się wydarzyło i nic nie jest w stanie przeszko- dzić ci w pielęgnowaniu twojego ogródka. A teraz chyba nie żałujesz, żeś mógł - może ostatni raz w życiu, zobaczyć Sens swojego życia, przeżyć zachwyt Dobrem, Prawdą, Pięknem - Bogiem samym. 60 21 KTO CHCE IŚĆ ZA MNĄ Droga wielkich ludzi wydaje się nam prostą, białą smugą. I to nas deprymuje; szczególnie gdy patrzy- my na swoje życie - pełne błądzeń, upadków, po- wrotów, ślepych uliczek. Droga wielkich ludzi wydaje się nam jasną plamą słońca. Ale to jest złudzenie. Gdy się jej przyjrzymy z bliska, jest pełna błądzeń, upadków, powrotów, śle- pych uliczek. Tylko że na niej więcej jest niż u nas cierpliwości w podnoszeniu się z upadków, wytrwałości w szu- kaniu własnego kształtu, konsekwencji w dążeniu do wyznaczonych celów. 61 22 GWAŁTOWNICY Gdyby można było powtórzyć życie. Gdyby można było powtórzyć choć rok, choć miesiąc, choć dzień, choć godzinę. Gdyby można było cofnąć słowo, od- wołać czyn. Mimo to nie staraj się. żyć zbyt ostrożnie. Nie zaj- muj się zbytnio wyplenianiem swych wad. Zrób coś w życiu. Tylko w rozmachu, tylko w takim rozpędzie wygubisz to, co się grzechem, wadą, złem nazywa. Nie będzie na nie czasu. A zresztą wkalku- luj to ryzyko: że ci nie wyjdzie tu i tam, że nawet kogoś potrącisz, zahaczysz. Bo to będzie niewspół- mierne do dobra, które realizujesz; wynagrodzisz nim wszystkie tamte niedociągnięcia. 62 23 SZUKAJCIE NAJPIERW KRÓLESTWA BOŻEGO Jeżeliby się doszukiwać przyczyn osłabienia życia religijnego, to chyba pierwszą jest fakt, że jest nas więcej. Ciągle napotykamy ludzi; to stwarza poczu- cie bezpieczeństwa. Uspokajamy się stwierdzając, że inni jakoś żyją, że nie rozpaczają widząc swoje pogrążanie się w śmierć ani nie szaleją w obawie przed odpowiedzialnością za swoje zło, że widocz- nie dają sobie jakoś radę z problemami, które i nas niepokoją. Po drugie: nie spotykamy się z obcąnam przyrodą, ale ze światem kulturalnym, a więc przy- rodą przekształconą przez człowieka. Już nie bo- imy się tak bardzo piorunów ani posuchy, ani wy- lewów rzek. Być może nauczymy się wywoływać deszcze i roz- pędzać chmury. Być może znajdziemy lekarstwo na zawał, na raka, na sklerozę. Jeszcze trudniej nam będzie o religij- ność. Łatwo było zawsze - dzieciom, poetom i mi- stykom. Ale ostatecznie człowiek jest we wszystkich epokach tak samo biedny. Ale ostatecznie zawsze zza zakrętu wychyli się nowe niebezpieczeństwo, nowa choro- ba. Ale zawsze pozostanie nieskończony margines śmierci, bezsensu, smutku. 24 PRZESTRASZYŁ SIĘ I ZACZĄŁ TONĄĆ Idziemy po wąskiej taśmie normalności. Pod stopa- mi zieją dziury niepamięci, po bokach cisną się ośli- złe ściany wstrętów i obrzydliwości, nad głową za- wrotna ciemna przestrzeń, w perspektywie chmury napierających strachów. Idziesz wąską taśmą normal- ności. Brakuje tylko kroku, żebyś się zapadł w cze- luść nieczułości, apatii, żebyś nabrał uprzedzeń, kom- pleksów, żebyś się dał pochłonąć lękom, niepokojom. Brakuje tylko kroku, żebyś przestał odbierać prawi- dłowo świat, przestał słyszeć, co do ciebie ktoś mówi, przestał logicznie myśleć. Chodzisz po wąskiej taśmie normalności. Strzeż jej. Pilnuj. Doceniaj. 64 25 TYLKO MODLITWĄ I POSTEM Co to znaczy być normalnym? Co to znaczy być nie- normalnym? Ile w nas obciążeń dziedzicznych, kom- pleksów nabytych bez naszej woli, a ile naszej winy: naszej głupoty, słabości, niezaradności - i w końcu złości naszej? Tyle w nas zaciekłości, nieprzejednania, zazdrości, wstrętów, pogardy. Tyle smutków, strachów, zaha- mowań, uprzedzeń, pretensji, zadrażnień, zaborczo- ści, brutalności, gwałtowności, chamstwa, nieopa- nowania. Tyle w nas podejrzliwości, kłamstwa, obłudy, przewrotności. Jak dalece jesteś normalny, jak dalece jesteś nienor- malny? Ile w tobie spadku po przodkach, urazów doznanych w dzieciństwie, a ile twojej winy? Coś ty z siebie zrobił? Co ty z sobą robisz? 65 26 TEN MNIE ZDRADZI Nie wyrzekaj, że przez swoją uczciwość nie mogłeś wbrew swemu przekonaniu dać łapówki, postawić kolacji, pójść na kolację - tak postępować, jak po- stępuje tylu, jak postępują ci. Jeżeli tak mówisz -jesteś na skraju zdrady. 27 ŻADEN Z NICH NIE SPADNIE NA ZIEMIĘ BEZ WOLI OJCA WASZEGO Nie zasłaniaj się swój ą małością, złem, które zdąży- łeś w życiu popełnić. Nie zasłaniaj się swoim bałaganiarstwem, leni- stwem, brakiem inteligencji - wadami, których je- steś świadom. Nie bój się ludzi, którzy stają ci na przeszkodzie, któ- rzy ci złośliwie brużdżą, nie bój się opornego świata. Masz dość siły, aby stanąć na wysokości zadania. Daje ci ją Ten, który żąda od ciebie wielkości. 28 OGIEŃ PRZYSZEDŁEM RZUCIĆ NA ZIEMIĘ Nie gromadź w sobie żalu do ludzi. Nie powracaj do krzywd, których doznałeś. Nie wpatruj się po bez- sennych nocach z coraz większym przerażeniem w zło, które ci wyrządzono. Bo zabuduje ono twój horyzont, urośnie jak garb, wykoślawi cię, wykrzy- wi, zniszczy. Bo doprowadzi cię do histerii, wyszar- pie do ostateczności. I ty za ten stan poniesiesz od- powiedzialność. Trzeba złożyć tę krzywdę Bogu -jak składa się nie- potrzebny ciężar na skraju drogi - i iść dalej. 29 WYSZEDŁ NAPRZECIW NIEGO Nie tłumacz się, że wrócisz, gdy staniesz się Go god- ny: gdy wyzwolisz się ze swych nałogów, gdy zwal- czysz wady, gdy rozwiążesz swoje problemy życio- we. Nie chciej się nawracać sam - nie starczy ci życia. On tego wcale od ciebie nie żąda. Nie żąda nawet pierwszego kroku; wystarczy nieśmiałe podniesie- nie głowy. 30 A FARYZEUSZ STOJĄC NA ŚRODKU ŚWIĄTYNI Nie ma sytuacji, która byłaby końcową. Nie istnieje punkt dojścia, po którym miałaby nastąpić stabiliza- cja. Nie ma stanu doskonałego. Nie ma formy osta- tecznej. Nie ma kształtu idealnego. Wszystko jest etapem, po którym trzeba iść natychmiast dalej, bo inaczej już jesteśmy nieaktualni: znajdujemy się w śmiesznej sytuacji zadowolonego z siebie faryze- usza. I to w każdej dziedzinie: tak postępu nauko- wego i technicznego, polityki, kultury, jak rozwoju osobowego. I dlatego, gdy będziesz umierał, nie po- winieneś żałować, że nie załatwiłeś wielu spraw ani nie doczekałeś pełni swoich czasów, że nie przeży- łeś lat spokoju i stabilizacji. Takich tutaj nie ma. Spotkasz je po tamtej stronie. 31 PROSZĘ CIĘ To Ty sprawiasz, że jesteśmy niespokojni, że jeste- śmy niezadowoleni z siebie, że Cię szukamy. I niech tak będzie. Ale prosimy Cię, daj nam trochę radości: radości kupca po znalezieniu upragnionej perły: ra- dości kobiety, która odnalazła zagubioną drachmę; radości syna marnotrawnego, który wrócił do ojca. 71 I WRÓCIŁ DO NAZARETU Pismo święte nie mówi prawie nic o trzydziestolet- nim pobycie Jezusa w Nazarecie, bo po prostu w tym okresie nie wydarzyło się nic szczególnego. To było całkiem zwyczajne życie w małym mieście. Zwyczaj - • ne wschody i zachody słońca. Zwyczajne przebudze- nia, modlitwy, posiłki, prace, wypoczynki. Zwyczaj- . ne wiosny, lata, jesienie i zimy. To była matka, ojciec i syn, sąsiedzi, ludzie, u których cieśla Józef z Jezu- sem pracowali. To było zwyczajnych trzydzieści lat - na to, żebyśmy uwierzyli w wartość zwyczajnego ludzkiego życia przed Bogiem. WZIĘŁA GO NA SWOJE RĘCE Gdy wilki podchodziły pod zagrody, gdy burza sza- lała nad domami, przodkowie nasi oddawali się pod opiekę Matki Bożej, paląc gromnice. Nam już wilki nie grożą. Nam już nie wilki grożą. Nam już pioruny nie grożą. Nam już nie pioruny grożą. W Święto Matki Bożej Gromnicznej prośmy o to, aby nas wzięła w swoją opiekę. W opiekę przed ludź- mi gorszymi niż wilki, przed nieszczęściami bardziej niespodziewanymi niż piorun. 76 JEDNEMU DAŁ PIĘĆ TALENTÓW, INNEMU DWA Nie wszyscy zostali apostołami. Tylko ci, którym Pan Jezus powiedział: „Pójdź za mną". Nie wszystkie jawnogrzesznice odmieniły swój tryb życia, tylko ta, której Pan Jezus powiedział: „Odpuszczają ci się grzechy, idź i nie grzesz więcej". Nie wszyscy celni- cy porzucili swój zawód, tylko ten, któremu Pan Je- zus powiedział: „Zacheuszu, zstąp z drzewa, bo dzi- siaj u ciebie podoba Mi się być". Inna była droga św. Jana, inna św. Piotra, inna Niko- dema, Weroniki, Marii Magdaleny. Każdy ma swoją drogę, którą mu wyznacza Łaska. Najważniejsze, żeby człowiek, nawet tak doskonały jak młodzieniec ewangeliczny, nie odmówił pójścia za nią. 77 KTO MA USZY DO SŁUCHANIA, NIECHAJ SŁUCHA W Ewangelii jest wciąż o tobie. To ty jesteś tym synem lekkomyślnym, który marnu- je swoje życie; sługą nieroztropnym, który zakopuje swój skarb; faryzeuszem zadowolonym z siebie; oczyszczonym trędowatym, który nie dziękuje za łaskę uzdrowienia; Piotrem, który ze strachu zapiera się Jezusa; Judaszem, który Go zdradza. Ale to ty także jesteś tym ślepcem, który wchodzi na drogę i błaga: „Jezusie, Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną"; Zacheuszem, do którego Jezus przycho- dzi w gościnę; Magdaleną, która płacze u stóp Jezu- sa; Mateuszem, który rzuca wszystko i idzie za Je- zusem; wiernym Janem, który pod krzyżem stoi do końca - Jezusem, który idzie przez ziemię dobrze czyniąc. 78 BĄDŹCIE DOSKONAŁYMI Coś zrobił ze swoim pragnieniem wielkości? Jak przeżyłeś swoje zderzenie się z innymi ludźmi? Czy skwitowałeś je stwierdzeniem, że wszyscy są głupi, czy też przeciwnie: gdy ci udowadniali, że to ty je- steś słaby, „poszedłeś" w kolekcjonowanie pienię- dzy, tytułów, stanowisk, urządzenie mieszkania, w za- siedziałość. A prawda jest taka, że każdy z nas jest stworzony przez Boga jako ktoś niepowtarzalny, je- dyny, któremu nikt inny zagrozić nie może. A praw- da jest taka, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Ojca i tylko wrastając w środowisko, otwierając się na nie, potrafimy w pełni rozwijać swoją indywidu- alność. 79 RUSZYLI W DROGĘ Już cię znają: znajątwoje wady i twoje zalety; twoje przyzwyczajenia i twoje słabości -już określili, jaki jesteś. W końcu i ty spostrzegasz, że poruszasz się po utartych torach swoich możliwości, a nawet za- czynasz się z tym schematen godzić, stwierdzasz, że jest ci z nim wygodnie. Tylko wtedy jesteś żywy, jeżeli nie wystarcza ci ta konwencja, jeżeli jesteś przekonany, że stać cię na coś więcej, że nie powiedziałeś swojego ostatniego słowa. 82 KTÓRZY ZDOBYWAJĄ KRÓLESTWO NIEBIESKIE Wciąż istnieje niebezpieczeństwo, że wychowamy grzecznego, ulizanego człowieczka - z „dzień dobry" i z „do widzenia", i z „przepraszam"; spowiadające- go się z opuszczonych paciorków codziennych i brzydkich myśli; przestraszonego sobą, ludźmi, światem; bojącego się. wielkich pomysłów, wielkich zachwytów, wielkich gniewów; bojącego się samo- dzielnych myśli, samodzielnych kroków, samodziel- nych czynów. Tacy nie zdecydują się iść za Jezusem, chociażby nie wiem jaka gwiazda im się objawiła, chociażby nie wiem jacy anieli im śpiewali. Zostaną- ostroż- ne, wyrachowane człowieczki, gotowe dla zachowa- nia spokoju i równowagi zadeptać każdego, kto wy- rasta ponad nich. A co najgorsze, że wszystko to zrobią w imię Jezusa Chrystusa, nie rozumiejąc nic z Jego wielkości. 83 10 KOMU WIĘCEJ DANO Nie usprawiedliwiaj się postępowaniem innych lu- dzi. Nie zasłaniaj się ich czynami. Usuń motywacje swoich czynów typu: „Jak on się nie przejmuje, to co ja się mam przejmować?" „Jeżeli im wolno, to dlaczego mnie nie?" Będziemy sądzeni indywidual- nie, bo otrzymujemy indywidualnie. Jeżeli dostrze- gałeś, to jesteś tym, który więcej dostał. Nigdy nie porównuj się z innymi ludźmi. Nie wiesz, ile otrzymali. Wiesz tylko, ile ty sam otrzymałeś. I za to jesteś odpowiedzialny. i 11 ONEJ GODZINY Nie daj się ponieść ciśnieniu chwili. Nie wolno ci dopuścić, żebyś to teraz usiłował zdobyć za wszel- ką cenę, jakby po nim miała nastąpić próżnia. Po teraz następuje jutro i trzeba będzie spojrzeć w oczy tym, których właśnie wczoraj chciałeś olśnić, zdobyć, przekonać, od których chciałeś uzyskać, a na- wet wyłudzić rzeczy drobne lub rzeczy wielkie. Czas nieubłaganie ujawni motywy twego działania - naj- mniejszy fałsz, oszustwo - i odsłoni prawdę. 12 JAKĄ MIARĄ MIERZYCIE, TAKĄ WAM ODMIERZĄ Masz takie życie, jakie chcesz mieć. Masz takie ży- cie, jakim sam jesteś. Nie ma czynu, który by prze- szedł bezkarnie. Wszystkie pozostają w tobie. Każ- da decyzja kszt