9132
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 9132 |
Rozszerzenie: |
9132 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 9132 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9132 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
9132 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Bora �osi�
Rola mojej rodziny w �wiatowej rewolucji
NA DRODZE DO EUROPY
Tytu� pos�owia po�yczam z pierwszego numeru kwartalnika �Kafka� (2001 r.), bo jest
adekwatny � ��osiciowski� i aktualny. Bora �osi� opublikowa� zreszt� w tym numerze
kwartalnika wypowied� zatytu�owan� �Ja, parias z Ba�kan�w�, z kt�rej pozwol� sobie zaczerpn��
przydatny cytat:
(...) w 1945 roku nasza po�udniowa ojczyzna sta�a si� oficjalnie kr�lestwem robotnik�w. M�j
ojciec, kt�ry dot�d tkwi� za lad� sklepu �elaznego, teraz awansowa� na referenta do spraw
gwo�dzi w jakiej� instytucji, ale nada� przynale�a� do �klasy robotniczej� (...). Wedle tej
samej systematyzacji moja mama by�a robotnic� w naszym gospodarstwie domowym, ja za�
robotnikiem oddaj�cym s� nauce przedmiot�w gimnazjalnych. Do tego grona nale�y jeszcze
doda� dziadka, kt�ry takie by� robotnikiem, niezmordowanym w dziele komentowania
wydarze�, wujka robotnika, zajmuj�cego si� uwodzeniem panienek, oraz ciotki zatrudnione w
biurze opowiadania przedwojennych film�w � i wtedy b�dziemy mieli poj�cie o roli mojej
rodziny w �wiatowej rewolucji.
Tak pisze autor, nawi�zuj�c do swojej powie�ci z roku 1968, kt�ra przynios�a mu sukces i
jednocze�nie spowodowa�a kilka zakaz�w druku, mi�dzy innymi w Polsce. Prze�o�y�am j� dla
powa�nego, oczywi�cie pa�stwowego, wydawnictwa r�wno trzydzie�ci lat temu (1972) i do
rej pory zachowa� si� u mnie wydobyty z redakcji, nieco po��k�y egzemplarz, niekompletny
zreszt�. Niekompletny, bo zabrak�o w nim stron wyj�tych przez redaktor�w w celach
manipulacji, to znaczy ewentualnego skracania lub retuszowania trefnych miejsc. Dzi� mo�e
coraz trudniej w to uwierzy�, ale tak w�a�nie post�powa�a autocenzura wydawnicza z k�opotliwymi
tekstami, zar�wno ksi��ek oryginalnych, jak przek�ad�w.
Zachowa�y si� tak�e (na teczce) �lady desperackich pr�b zmiany tytu�u; najpierw s�owo
�rodziny� zmieniono na �rodzinki� � aby humorystyczny zamys� autora nie budzi� u nikogo
w�tpliwo�ci. Ale to nie za�atwi�o sprawy: pozosta�a bowiem �rewolucja�, s�owo--fetysz. R�k�
bardzo przyzwoitej sk�din�d redaktorki zapisano wi�c ewentualne ... bezrewolucyjne� wersje
tytu�u: �Rola mojej rodzinki w przewrocie �wiatowym� i �Rola mojej rodzinki w przewrocie
dziejowym�. Obie te per�y pomys�owo�ci pozostawiam bez komentarza; wystarczy takt, �e
polski przek�ad ostatecznie si� nie ukaza�, mimo i� nawet nie dotar� do oficjalnej cenzury na
ul. Mysi�.
Spraw� ��wiatowej rewolucji�, a tak�e nazwiska i tytu�y klasyk�w marksizmu, zw�aszcza
rosyjskich, traktowano czo�obitnie, ze �mierteln� powag�. Najlepiej by�o � przeciwnie, ni� to
uczyni� Bora �osi� - na wszelki wypadek nie wspomina� o Leninie, o Trockim,
O R�y Luksemburg czy Dzier�y�skim, o Imperializmie Jako najwy�szym stadium
kapitalizmu. Tymczasem zdolny i zuchwa�y �parias� Z zawsze k�opotliwych Ba�kan�w
odwa�y� si� zakpi� ze �wi�tych i nietykalnych akcesori�w rewolucji, wk�adaj�c opowie�� o
niej w usta ch�opi�cego narratora, kt�ry w obliczu �wiata staje naiwny i bezradny jak dziecko
wobec dziw�w Disneylandu. Jego liczna rodzina, wyrzucona z mieszkania do jednego pokoju
przez fale socjalistycznej rewolucji, nie przyjmuje mimo wszystko postawy wrogiej ani nawet
z�o�liwej, lecz wszelkimi sposobami stara si� w��czy� w nurt nowego �ycia. W gruncie rzeczy
okazuje si� to jednak zupe�nie niemo�liwe, podobnie jak wydanie u nas we wczesnych latach
siedemdziesi�tych zabawnej opowie�ci o tych wysi�kach.
Byli�my podupad�� rodzin� z mn�stwem pi�knych fotografii. �yli�my w po�owie dwudziestego
wieku, troch� przed, a troch� po tej po�owie. (...) Z pocz�tku wszystko by�o jasne i proste -
pisze autor pod koniec powie�ci � potem coraz bardziej zagmatwane, niewyt�umaczalne. (...)
Wujek m�wi�: �Dziej� si� mocne rzeczy�. Wujek liczy� swoje kobiety do
pi�ciuset (...) Mama liczy�a swoje maszynki firmy Alexanderwerk, dziadek liczy� swoje
doniczki z kwiatami. Dzia�o si� to w wiecznym zamieszaniu. Wszystkiemu towarzyszy�
nieopisany zam�t, ale by�o w�a�nie tak. Tak albo jeszcze gorzej.
Cz�onkowie drobnomieszcza�skiej rodziny pod r�nym, najcz�ciej niespodziewanym karem
komentuj� �wiod�ce� wypowiedzi, co staje si� naturalnym �r�d�em niezamierzonego
komizmu i dodatkowo stwarza dla nich niejednorodny, pozornie chaotyczny kontekst, pe�en
uciesznych dysonans�w. M�odzie�czy narrator wszystko to relacjonuje Z pe�n� powag�.
Humor, jak zwykle, odgrywa rol� katalizatora, �agodzi ostro�� niekt�rych smutnych spraw i
powoduje, �e przypomnienie ich nie psuje krwi, ale �mieszy. Czytaj�c Cosicia, �miejemy si� z
jego bohater�w i z samych siebie, a jak wiadomo � �miech to zdrowie.
W ramach przyj�tej konwencji ksi��ka jest brawurowym popisem autora, stanowi z�o�ony,
lecz koherentny obraz �ycia w pierwszych miesi�cach i latach po wyzwoleniu Belgradu
(Belgradu, Pragi czy Warszawy � oboj�tne), sp�jn� konstrukcj�, nie poddaj�c� si�
manipulacjom. �a�osny koniec redaktorskich wysi�k�w, wymuszonych przez czujne
�kolegium wydawnicze�, tylko potwierdzi� prawdziwo�� wizji autora. Wbrew komicznemu
kostiumowi powie�� Cosicia nie jest bowiem �kpin� z rewolucji�, ale jej gorzkim obrazem.
Ksi��ka ukazuje si� oczywi�cie w postaci integralnej, strony wyj�te przez redaktor�w z
�minionej epoki� wr�ci�y na swoje miejsce. Pocz�tkowo zamierza�am zaproponowa�
wydawcy, aby je jako� oznaczy�, i w ten spos�b u�atwi� dzisiejszemu czytelnikowi orientacj�
w charakterze �wczesnych zakus�w cenzorskich. Ale zrezygnowa�am z tego. By�aby to
znowu jaka� selekcja, a poza tym dla ka�dego przyjemniejsze i zabawniejsze jest osobiste
rozpoznawanie.
Po co si�gamy dzi� do po��k�ego r�kopisu, przywracamy do �ycia zagubione kartki
przek�adu? Przysz�o�� potrzebuje pami�ci � napisa� Gyorgi Konrad w artykule pod takim
w�a�nie tytu�em, -Pami�� to bunt. Pomie� to rozpoznanie. Dzi�ki niej mo�na odr�ni� dobro
od z�a. R�kopis z lat siedemdziesi�tych ubieg�ego wieku po��k�, ale niekt�re upami�tnione w
nim sprawy, niekt�re postawy i metody do dzi� odzywaj� si� rozpoznawalnym echem.
Przyznam, �e u progu dwudziestego pierwszego wieku chc� rei cichaczem uczci� pewn� ma��
rocznic�, czterdziestolecie mojej pracy przek�adowej. Postawa Bory Cosicia by�a i jest mi
bliska, nadal pragn�, aby sw� czekaj�c� w zamra�arce powie�ci� wreszcie przem�wi� w
j�zyku polskim.
(...) Jak nie rozumia�em �bezklasowo�� pa�stwa lity, tak nie mog� �atwo zaakceptowa�
nowego kr�lestwa, kt�re zak�ada istnienie dw�ch oddzielnych klas. Przypuszczam, �e zn�w
chodzi o to, by jedni harowali, a drudzy zbierali plony tej har�wki. (...) Jestem pariasem z
Ba�kan�w, nie mieszcz�cym si� jeszcze w tym p�europejskim towarzystwie, poniewa�
charakteryzuje utnie niepraktyczno�� i brak bieg�o�ci w czymkolwiek, nie za� bycie
wyzyskiwanym, jak w przypadku niegdysiejszego proletariatu -napisa� w kwartalniku �Kafka�
Bora �osi�, kt�ry w wojennym roku 1992 opu�ci� Belgrad, a teraz mieszka w Royinju na Istrii
i w Berlinie.
sierpie� 2001
Danuta Cirli�-Straszy�ska
MAMA
Mama uszy�a torb�, na torbie wyhaftowa�a napis �Gazety�. Wyhaftowa�a jeszcze tat�, kt�ry
siedzi na sedesie ze spuszczonymi spodniami i czyta. Haft by� w trzech kolorach: w jednym -
tata, w drugim - spodnie, w trzecim � gazeta. Tata by� jak �ywy, na przek�r prawdzie ozdobiony
�ysin�, chyba z zemsty. Do torby wk�adano gazety starannie poci�te na czworo; ci�� je
dziadek wielkim kuchennym no�em, ale tylko te, kt�re ojciec ju� przeczyta�. Wszystko to
opisa�em w wypracowaniu �Nasze �ycie w klozecie i poza nim�. Mama powiedzia�a: �Jaka to
paskudna szko�a, wszystko by wystawi�a na widok publiczny, ohyda!�. A ja na to: �Nie mam
nic do powiedzenia�. Mama ze �cierk� w r�ku wychodzi�a na gzyms i wisz�c nad przepa�ci�
g��boko�ci trzech pi�ter, my�a okna. W domu podnosi� si� krzyk, dziadek chcia� trzyma� j� za
nogi, kiedy� jedna z ciotek zemdla�a. Ojciec pyta�: �Musisz tak wisie� przy tym myciu?�.
Mama odpowiada�a: �Musz�. Mama gotowa�a pomidory w wielkim garze, w kt�rym gro�nie
bulgota�o. Wchodzi�a na taboret i d�ug� warz�chwi� miesza�a rzadk� papk� niby czarownica
w kotle. Wujek m�wi�: �A jak wpadniesz?�. Papka straszliwie bryzga�a, plami�c �ciany,
parz�c domownik�w, nawet tych, kt�rzy trzymali si� z dala. �ycie pe�ne by�o
niebezpiecze�stw. Mama powiedzia�a: �Chod�cie, rozci�gniemy firanki!�. Firanki by�y
wyprane, jeszcze mokre, dziadek i wujek z�apali za rogi i ci�gn�li ile sit. Mama ostrzega�a:
�Tylko mi ich nie podrzyjcie!�. Dziadek powiedzia�: �Zupe�nie jak na statku�. A mama
doda�a: �Wykr��cie mi obrus!�. Dziadek z ojcem wyszli na taras i zacz�li skr�ca� wilgotne
p��tno, ka�dy w odwrotn� stron�. Dziadek powiedzia�: �Tego ju� za wiele!�. Mama
powiedzia�a: �Wszystko to jest konieczne�. Potem za��da�a, �eby wbili haki i zawiesili
karnisz. Dziadek przyd�wiga� drabin�, z m�otkiem w r�ku wspi�� si� na sam czubek i spyta�:
�Czy ja pracuj� w cyrku?�. Mama rozci�ga�a ciasto napite, placki by�y strasznie du�e,
rozwieszone na kilku krzes�ach, powietrze dr�a�o, s�ycha� by�o szum. Mama powiesi�a koszule
w �azience; spod sufitu, z nasi�kni�tych r�kaw�w, kapa�o jak podczas ulewy. Dziadek
pyta�: �Mam sra� pod parasolem?�. Mama rozstawi�a s�oiki ze �wie�o usma�onymi
konfiturami na pianinie firmy Eosendorfer, na kasie dziadka, wsz�dzie. Mama suszy�a str�czki
fasoli na wszystkich szafach, nakrytych starymi gazetami.
Mama hodowa�a jedwabniki: ma�e larwy rozwija�y si� u�o�one na p�eczkach z blaszanymi
ozdobami, muszlami z Abacji, wie�ami Eiffla w miniaturze. Mama nakroi�a makaronu na
najbli�sze trzy miesi�ce i roz�o�y�a na ��kach, �eby si� suszy�. Ojciec zapyta�: �Dok�d b�dzie
trwa� ten stan wojenny?�. Wujek powiedzia�: �Zrobi� rusztowanie, �eby�my mogli si�
porusza�. Ja powiedzia�em: �Co to, przedstawienie?�. Mama powiedzia�a: �Jeszcze mnie
b�dziecie szuka�, a ja b�d� wisie� na strychu!�. I doda�a: �Kiedy mi ju� ca�kiem przed oczami
pociemnieje�. Jedwabniki szele�ci�y, domagaj�c si� nowej porcji li�ci morwowych.
Mama zacz�a wy� z b�lu, z�by mia�a zupe�nie zmarnowane. Owija�a g�ow� rozmaitymi
ga�ganami, tak, �e nie mogli�my jej pozna�, b�l jednak nie ustawa�. Dziadek zapyta�: �Dok�d
tak b�dziesz?...�. Mama powiedzia�a: �Chcia�abym umrze�!�. Wujek nastawi� gramofon, �eby
zneutralizowa� ha�as. Gramofon marki His Master's Voice, z tub�, nakr�cany. Gdy
przestawali�my go nakr�ca�, natychmiast rozlega� si� krzyk mamy. Pracowali�my jak we
m�ynie. P�yty nazywa�y si�: Ramona, Nigdy s� nie dowiesz - w wykonaniu hrabiny
Sniebickiej, sopran. Ta druga by�a najlepsza, bardzo ha�a�liwa. Nie odr�niaj�c hrabiny od
mamy, s�siedzi pr�bowali zgadywa�. Pytali: �Z�by?�. �Nie - m�wi� wujek - hrabina Snebicka,
sopran�. I kr�cili�my dalej.
Bardzo du�o by�o u nas maszynek z r�czk�. Mielili�my kaw�, mak, orzechy. Tara mia�
maszynk� do ostrzenia �yletek. By�a jeszcze maszynka do kotlet�w mielonych, tak zwana
flajszmaszyna. Czasami wszyscy kr�cili naraz. To by�o nie do zniesienia. �Szkoda, �e jeszcze
nie robimy mas�a� - powiedzia� zjadliwie dziadek.
Mama namawia�a m�czyzn, �eby jej pomogli zwija� we�n�, ale dziadek powiedzia�: �Jeszcze
czego!�. Ojciec powiedzia�: �Musz� przejrze� ksi�gi handlowe�. Wujek powiedzia�: �W�a�nie
id� na rower�. �Ja nie chc�!� - powiedzia�em. Mama postawi�a krzes�o do g�ry nogami i
westchn�a: �Naturalnie, mog� to robi� sama�. Kto� przyszed� i powiedzia�: �Pani� Darosav�
we czwartki odwiedza amant�. Dla mnie to zabrzmia�o jak �amen� czy co� w tym rodzaju.
Ciotka powiedzia�a: �Graj� pi�kny film Krzyk cia�a�. �To pewnie �wi�stwo� - powiedzia�
dziadek. W szkole m�wiono: �Matka to �wi�to��. Nauczycielka znowu opowiada�a nam o
matce, kt�ra zbiera ga��zki w lesie, po czym nadci�gaj� wilki i j� rozszarpuj�. Na koniec
powiedzia�a: �Widzieli�cie co� podobnego?�.
Kto� �omota� do drzwi i wo�a�: �Prosz� otworzy�, przysy�a mnie pani m���. Mama spyta�a:
�Jak si� na-�ywa m�j m��?�, a oni przeczytali nazwisko z tabliczki na drzwiach. Mama
powiedzia�a: �Jestem sama z w�t�ym synkiem, ale nie nabierzecie mnie, z�odzieje!�. Gdy
mama jad�a go��bki, li�� kapusty utkn�� jej w gardle. Wywraca�a oczami, rzuca�a si�, a�
wreszcie prze�kn�a �mierciono�ny k�sek. Powiedzia�a: �Jedn� nog� by�am w grobie�. I:
�Mog�am umrze� na waszych oczach!�. Dziadek powiedzia�: �Nie m�w!�. A mama na to:
�Ale to jeszcze nic w por�wnaniu z tym, jak znienacka popchni�to mnie w plecy, kiedy
sta�am nad wod�. By�abym uton�a, gdyby nie silny marynarz, kt�ry z�apa� mnie i spyta�, czy
w og�le umiem p�ywa�.
Mama zawsze opowiada�a straszne rzeczy z �ycia w�asnego albo cudzego, a najstraszniejsze
by�o wypadanie z tramwaju. �Gdy wypada�am z tramwaju, pan profesor chwyci� mnie tak, �e
wszystko na mnie pop�ka�o�. Ciotki zauwa�y�y: �Ty to masz szcz�cie!�.
O tym wszystkim mama naczyta�a si� w kalendarzach: �Wieczystym�, �Ch�opskim� i w
�Kalendarzu M�odzie�y Kupieckiej�; w tym ostatnim na obrazkach by�y maszynki do mi�sa i
inne pi�kne rzeczy. Mama zaznacza�a w kalendarzu dni trze�wo�ci taty, urodziny nasze i
wszystkich krewnych oraz rocznic� swego upadku ze schod�w w domu towarowym �Tamtam�.
O tym upadku m�wi�a: �Nic nie wiem, po prostu zjecha�am na jednym palcu z g�ry na
d�. I dodawa�a: �Jeszcze raz mi si� to zdarzy�o, na naszych schodach, dok�d� si� wtedy
spieszy�am, a potem le�a�am osiem dni�. Dla mamy miar� czasu by�o �osiem dni�,
�czterna�cie dni�, �sze�� tygodni�. Najbardziej upodoba�a sobie �sze�� tygodni�, a dotyczy�o
to okresu trwania chor�b.
Mama powiedzia�a: �O, tu mi wychodzi jaka� ko��!�. Wszyscy macali guzek na jej nodze,
guzek pojawia� si� i znika�, a mama m�wi�a: �Gdybym zna�a dzie� i godzin� swojej �mierci,
by�abym ca�kiem spokojna�. Wujek odpar�: �Boisz si� robaka w jab�ku, a co dopiero czego�
takiego!�. Mama bra�a udzia� w licznych konkursach, zw�aszcza w tych, w kt�rych trzeba by�o
zbiera� opakowania r�nych artyku��w �ywno�ciowych i etykiety. W jednym z konkurs�w
pierwsz� nagrod� stanowi� pobyt latem w Suszaku; mama zdoby�a trzeci� nagrod�: trzy
pude�ka proszku do prania Radion. Powiedzia�a wtedy: �Potrafi� si� zadowoli� ma�� rzecz��.
Gra, kt�r� uwielbia�y ciotki, nazywa�a si� Menschdrgeredkbnkht, czyli �Cz�owieku, nie
denerwuj si�. Gra polega�a na przesuwaniu drewnianych ludzik�w po tekturowej planszy;
rzuca�o si� przy tym kostkami. Ja nigdy nie mog�em wygra� w tej grze; potem kto� �ciska�
mnie za nos i m�wi�: �No, ma�y, marsz do ��ka!�. Mama rozwi�zywa�a rebusy, nad ka�dym
wypisywa�a rozwi�zanie, na przyk�ad: �Bez ciekawo�ci nie ma m�dro�ci�, i potem taki rebus
by� ju� nie do u�ytku.
Mama i ja chodzili�my 2 wizytami. Mnie dawano czasopisma z obrazkami, a mama i pani pi�y
kaw�. W czasopismach pe�no by�o pa� w kolorowych sukienkach, a ta pani m�wi�a do mamy:
�Pewien nieznajomy oficer przyniesie paczk� albo jak�� wiadomo��. W czasopismach byli
tak�e je�d�cy pokonuj�cy przeszkody, a ta pani m�wi�a: �Gdyby nic nie pomaga�o, niech pani
spr�buje wi�za� w�ze�ki�. I dodawa�a: �Wszystko to trzeba robi�, kiedy on �pi�. Wci��
jeszcze wpatrywa�em si� w obrazki, na kt�rych dwie panie gotowa�y zup�, kiedy ta pani
powiedzia�a: �Co dzi� niemo�liwe, jutro si� spe�ni�.
Mama i ja poszli�my do fotografa. Fotograf powiedzia�: �Prosz� si� u�miechn��. Mama
powiedzia�a: �To dla krewnych w Ameryce�. Robi�em kiedy� wie�� z piasku, a do mamy
podszed� jaki� pan i powiedzia�: �Widzi pani te czerwone ob�oki? Zwiastuj� wiatr�. Mama
zwr�ci�a si� mnie: �To jest pan profesor�. Mama i ja ogl�dali�my film, ca�y w czerwonym
kolorze, pod tytu�em Ksi�niczka czardasza; w pewnej chwili zdrzemn��em si� troch�.
Ogl�dali�my te� dwa filmy z Deanne Durbin: w pierwszym uci�to jej g�ow�, w drugim ca�owa�a
si� na fotelu z jakim� m�czyzn�. My�la�em, �e to dalszy ci�g, wi�c spyta�em mam�: �W
jaki spos�b kobieta z uci�t� g�ow� mo�e ca�owa� si� na fotelu?�. Mama odwr�ci�a si� do
mnie w ciemno�ciach: �To ty nie �pisz?!�. Gdy wyszli�my z kina, otar�a oczy chusteczk� i
powiedzia�a: �Twoje szcz�cie, �e jeste� dzieckiem�.
Przesiadywali�my w rozmaitych poczekalniach, mama m�wi�a: �Ogl�da] sobie te czasopisma,
kt�rych i tak nie rozumiesz, i sied� grzecznie, p�ki mamusi nie zbada pan doktor�. R�ni
ludzie pytali, jak mi na imi� i jeszcze o inne rzeczy, wszystko to trwa�o bardzo d�ugo. W innych
poczekalniach by�y te same ilustrowane czasopisma, mama robi�a na drutach sweter czy
co� w tym rodzaju. Mama m�wi�a: �Nic tylko czekaj, i tak przez ca�e �ycie!�. We wszystkich
tych pokojach brzydko pachnia�o, ludzie porozumiewali si� szeptem. Mama m�wi�a: �Nie
przysuwaj si�, to pacjenci!�. W sklepach pachnia�o inaczej, zw�aszcza w tych, gdzie
sprzedawano materia�y. U szewca i krawca wisia�y na �cianach r�ne kalendarze. Wsz�dzie
wyczekiwali�my, a� co� dla nas sko�cz�, a ja skraca�em sobie czas czytaniem czego�, co by�o
oprawione w ramki i nazywa�o si� �Dyplom mistrzowski�. Mama m�wi�a: �Oni nigdy nie
dotrzymuj� s�owa�.
Mama wysz�a na schody, �eby nakarmi� �ebraka, a potem opowiada�a: �Najbardziej lubi�
takich, kt�rzy przychodz� i m�wi�: matka mi umar�a, ojciec le�y w szpitalu, a ja wkr�tce
zwariuj�!�. Dziadek powiedzia�: �Dobrze mu tak!�. A mama ci�gn�a: �S�uchaj�c ich, widz�,
�e s� ludzie jeszcze nieszcz�liwsi od nas. Daj� im przedwczorajszy paprykarz, kt�ry mia�am
wyrzuci� do �mietnika�. I wzdycha�a: �Jak pomy�l�, �e ca�y dzie� trzeba robi� przekl�ty
obiad, kt�ry si� z�era w ci�gu dziesi�ciu minut!�. Dziadek spyta�: �A co by� ty chcia�a?�.
Mama powiedzia�a: �Nic, ja si� nie skar��. Haruj�c tak, przypominam sobie, ile jest �lepych i
kalek, i rozmaitych odmie�c�w, a ja, chwa�a Bogu, jestem zdrowa jak rydz�. Mama cz�sto
my�la�a o r�nych krzywdach i szalej�cych wok� zarazach, ale na koniec zawsze potrafi�a
znale�� co�, co nas wszystkich ogromnie cieszy�o.
Kiedy� sk�dsi� tu przyjechali�my, ci�gle si� o tym wspomina�o. Wymieniano nazwy
miejscowo�ci, jak Virovitica czy co� podobnego, ale ja w to nie wierzy�em. Mama m�wi�a:
�Pantofle, ca�kiem nowe, zdar�am w ci�gu jednej nocy� i dodawa�a: �Przechodzi�am z r�k do
r�k�. Mama by�a mistrzyni� charlestona, my�la�em, �e to nazwa jakiego� miasta. Mama mia�a
srebrne kieliszki. Powiedzia�a: �To za zdobycie pierwszego miejsca�. W pewnej ilustrowanej
historyjce Kaczor Paja zdoby� puchar z napisem: �Za wsp�zawodnictwo w jedzeniu knedli�.
W czerwcu mama m�wi�a: �Teraz dzie� si� zatrzyma��, a p�niej: �Teraz robi si� kr�tszy�.
�Ju�, naprawd�?� - pyta�y ciotki ze smutkiem. �Ju�!� - odpowiada�a mama.
OJCIEC
Ojciec nosi� w walizce szmatki oznaczone cyframi rzymskimi i arabskimi. Pokazywa� te
szmatki r�nym ludziom i m�wi�: �To tylko pr�bki towar�w, kt�re znajduj� si� nie wiadomo
gdzie�. Dziadek powiedzia�: �Tak te� my�la�em�. Mama uroi�a sobie, �e ze szmatek uszyje
poduszeczk� do igie�. Tata protestowa!: �Za nic w �wiecie, to m�j sklep!�. Tata nosi� w
walizce jeszcze inne drobiazgi, jakie� resztki, kawa�ki, tak czy owak bezu�yteczne. Tata wci��
chodzi� z t� walizk�, ale nigdzie nie podr�owa�. �To tylko wykr�t, �eby si� zadawa� z ostatni�
ho�ot�� - wyja�nia� dziadek.
W walizce tata mia� poza tym nie t�uk�ce si� fili�anki, bardzo tajemnicze. Wyci�ga� fili�ank�,
nalewa� do niej p�ynu podobnego do mleka i rzuca� na pod�og�. Mama dostawa�a palpitacji
serca, dziadek m�wi�: �To nieczyste sprawki�, a fili�anka wcale si� nie t�uk�a. Wujek m�wi�:
�To sztuczne szk�o�. Te fili�anki i inne rzeczy tata nosi� po kawiarniach, ale ich nie
pokazywa�. W barach, eleganckich gospodach i gdzie indziej przygl�da� si� cudzym
niezwyk�ym wyczynom. Od stolika do stolika kr��yli arty�ci oferuj�cy swoje us�ugi. Rysowali
profile lub wystrzygali no�yczkami, z czarnego papieru. Niekt�rzy sprzedawali talie kart, a na
tych kartach, pod znakiem pika czy trefla, by�y podobizny aktorek filmowych, ca�kiem go�ych.
Ojciec patrzy� na to wszystko z b�ogim u�miechem i zapomina� o fili�ankach.
Nosi� te� rozmaite przyrz�dy marki Aeterna i tym podobne. Zachwala� je po domach w
imieniu firmy Kastner und �hler i kilku innych. Przy okazji poleca� r�ne maszynki,
�piewniki i komplety guzik�w. Bardzo wytwornych. W dow�d uznania dostawa� po jednej
maszynce ka�dego rodzaju. Mama oliwi�a maszynki i bardzo o nie dba�a. Czasami puszczano
je w ruch, wszystkie naraz. Dziadek pyta�: �Macie mo�e maszynk� do wariacji?�. A mama
m�wi�a: �Przecie� chcia�e� lody�.
Tara sprzedawa� maszynki do mi�sa. M�wi�: �O tak!� - i wsuwa� palec w otw�r. Jedna z
klientek obr�ci�a tymczasem r�czk� i maszynka uci�a ojcu czubki paznokci. Tata zakl�� i
cisn�� maszynk� na pod�og�. Potem zacz�� pracowa� w sk�adzie artyku��w �elaznych, gdzie
liczy� gwo�dzie. Mama zanios�a mu w termosie ros� z kury, a p�niej powiedzia�a: �Biedak,
nic tylko liczy i liczy!�.
Tata wr�ci� do domu i powiedzia�: �Co� mnie sw�dzi na plecach�. Zdj�to mu koszul�: na
ciele wyst�pi�y czerwone plamy, bardzo du�e. Mama zaszlocha�a: �Oj, pewnie si� zatru�e�!�.
Wujek spojrza� i powiedzia�: �Kto� ci� oszuka� na winie�. Tata odpar�: �Dawniej alkohol by�
ta�szy, a lepszy!�. Mama zdrapywa�a tacie bia�e kropeczki ze sk�ry na plecach. �Ile ty tego
masz!� - m�wi�a. �Taka krew!� � odpowiada�. Tata wystawia� nogi z miednicy i ��da�, �eby
mu wycina� nagniotki. Mama przykucn�a z �yletk� w r�ku. Tata przestrzeg�: �Tylko mnie nie
skalecz!�.
Tata wsta� rano, zawadzi� o nog� od sto�u i rozbi� sobie du�y palec. Krew trysn�a mu spod
paznokcia jak z kranu. Tata poci�gn�� z butelki sody kaustycznej, my�l�c, �e to piwo. Wyplu�
trucizn�, zakl��, na parkiecie zrobi�a si� bia�a plama. Tacie nic si� nie sta�o. Kolega taty
otworzy� sklep z wyrobami gumowymi. W sklepie znajdowa�y si� pantofle do k�pieli, pi�ki,
przetykacze do klozet�w, a tak�e inne ciekawe rzeczy. Mo�na tam by�o dosta� ma�e
pude�eczka z niebezpiecznymi kapiszonami do papieros�w, kt�re rozrywa�y si� w ustach, i
r�ne przedmioty, prawdziwe tylko na pierwszy rzut oka, kt�re po naci�ni�ciu wydawa�y nieprzyzwoite
odg�osy. Obudzono mnie wcze�nie rano i zaprowadzono do sklepu jako
pierwszego, honorowego klienta. W�a�ciciel proponowa� mi ko�o do p�ywania, kauczukow�
myszk� Miki, komplet do ping-ponga. Wybra�em g�wno, sztuczne, gumowe. W�a�ciciel zapakowa�
zabawk� i u�cisn�� mi r�k�, w ten spos�b sklep zosta� otwarty. W domu zrobi�em kilka
sztuczek, podk�adaj�c ten nieprawdziwy przedmiot w rozmaitych miejscach. Mama
powiedzia�a: �To ostatnie, co mo�na by�o wybra�.
Nie zwa�aj�c na og�ln� pogard�, strzeg�em swojej zabawki i lubi�em j�, na noc k�ad�em pod
poduszk�, nie rozstawa�em si� z ni� nawet we �nie. Kiedy� pod�o�y�em j� pod dywan. Ciotki
si� przerazi�y: �Nigdy by�my nie pomy�la�y, �e pan profesor, kt�rego w�a�nie odprowadzi�y�my
do drzwi, m�g�by co� takiego po sobie zostawi�!�.
G�os zacz�� mi si� zmienia�, dziadek w drugim pokoju nie poznawa�, kto m�wi. Mama
powiedzia�a: �Jak tylko przejdzie mutacj�, b�dzie �piewakiem operowym!�. Nauczycielka
muzyki powiedzia�a; �To wci�� jeszcze sopran�. Przez pewien czas mog�em �piewa�
wszystkimi glosami, potem tylko niekt�rymi. Zacz�y mi rosn�� nogi, r�ce, w og�le ko�ci.
Mama przy obiedzie powiedzia�a do taty: �Musisz mu w ko�cu wszystko wyt�umaczy�, ja
jestem kobiet�...�. A wujek na to: �On ju� wszystko wie�. Poszed�em do klozetu, mama
popycha�a tat�, �eby szed� za mn�. M�wi�a: �Powiedz
mu jak m�czyzna m�czy�nie!�. Tata popatrzy�, jak spuszczam wod�, i powiedzia�: �To nic
takiego, wszystko jest naturalne�. �Wiem� � odrzek�em.
Tata nie wraca� do domu przez dwa dni, a potem przyni�s� pe�n� torb� czekolady zwanej
mleczn�, rezultat swojej wielkiej wygranej na tomboli w kt�rej� gospodzie. Porozk�ada�
czekolady na stole, nazywa�y si� chyba Nestle. Troch� chwia� si� na nogach, wszystko to
trwa�o bardzo d�ugo. Wreszcie powiedzia�: �Tak!� - i po�o�y� si� w ubraniu. W czekoladach
by�y obrazki, i w ten spos�b dosta�em od razu ca�� powie�� Dzieci kapitana Grania, a tak�e
po kilka obrazk�w z r�nych innych serii. U�o�y�em z nich powie�� o dzielnej Indiance, kt�ra
pracowa�a w cyrku, potem wpad�a pod p�dz�cy z olbrzymi� pr�dko�ci� poci�g, a w ko�cu
pozszywali j� s�ynni chirurdzy i sta�a si� ksi�n� Tarakanow�. Ka�dy obrazek by� podpisany,
na przyk�ad: �Gi�, zab�jco mego syna!� albo: �Nale�� do pana ca�a, i mo�e mnie pan
rozebra�!�.
Tu i �wdzie dodawa�em inne napisy, �eby skleci� now� powie��: �By�am artystk�, lecz teraz
chc� zosta� ksi�n�� albo: �Chocia� poci�g przejecha� moje zw�oki, zosta�am przy �yciu i
pluj� panu w twarz, n�dzniku!�. Gdy ja uk�ada�em t� powie��, mama przetopi�a wszystkie
czekolady w jedn� wielk�, zawin�a j� w staniol i napisa�a: �Na Bo�e Narodzenie�. Ojciec
gra� dalej na r�nych tombolach, ale na og� przegrywa�. Potem zacz�� kupowa� losy z
napisami: �Pa�stwowa loteria Kr�lestwa Jugos�awii� i z wizerunkiem go�ego dziecka w�r�d
mn�stwa banknot�w. Dziadek obja�nia�: �To podatek od g�upoty�. Ojciec m�wi�: �Kiedy�
wygram milion i wyjad� do Ameryki�. Dziadek tylko si� �mia�: �Cha-cha-cha!�.
Ka�dy potrafi� co� w domu naprawi�, tata naprawia� to, co najniebezpieczniejsze. Tat�
wo�ano, �eby zawiesi� �yrandol, firanki i tak dalej, wci�� si� wspina� na drabin�, po�yczan�
od hausmajstra. Na drabinie ko�ysa� si�, pod�piewywa� niezrozumia�e piosenki, pali� i wo�a�,
�eby mu poda� rozmaite narz�dzia. Na dole wszyscy si� prze�cigali, by spe�ni� jego ��dania, a
tata pozostawa� na g�rze, p�ki nie wypali� kilku papieros�w, i to d�ugich. Mama m�wi�a:
�Gdybym wiedzia�a, �e mam ci co chwila co� podawa�, zrobi�abym to sama�.
Mama, podczas choroby, prasowa�a z ustami przewi�zanymi chustk�. Przyszed� tata,
powiedzia�: �Znowu?!�. A mama na to: �Przecie� musisz mie� przekl�t� bia�� koszul� w tym
z�odziejskim sklepie�. Wtedy tata chwyci� roz�arzone �elazko i wyrzuci� przez okno. Tata
otworzy� butelk� piwa krajowej produkcji, korek wystrzeli� pod sufit, a tata powiedzia�: �To
rozumiem!�. Potem powiedzia�: �Idziemy na �wiczenia stra�ackie�. Na �wiczeniach
stra�ackich za miastem podpalono drewnian� wie�� i wezwano stra�ak�w, ale gdy nadjechali,
wie�a zd��y�a sp�on��. Polali zgliszcza wod� i od�piewali sw�j hymn czy co� w tym rodzaju.
Mama powiedzia�a: �My zawsze si� sp�niamy�.
Wieczorem tata wpatrywa� si� w okno naprzeciwko, przebiera�a si� tam pewna kobieta.
P�niej zgasi�a �wiat�o, a tata patrzy� na to jak na przedstawienie w teatrze i m�wi�: �Ooch!�.
Ja powiedzia�em: �Oto �ycie rodzinne�. Dziadek zapyta�: �Sk�d ci to przysz�o do g�owy?�.
Odpar�em: �Nauczyli nas na lekcji �Poznajemy przyrodꔄ. Dziadek mrukn��: �A to durnie!�.
Tata wyrzuci� na podw�rze rozpalone �elazko. Ja wdrapa�em si� na parapet i zacz��em
wyrzuca� na ulic� poduszki. Wszystko pozbiera� policjant i przyni�s� na g�r�. Policjant
spyta�: �Panie �osi�, to pa�skie rzeczy?�. Mama powiedzia�a: �Dziecko te� mog�o wypa��!�.
Tata wraca� nad ranem, szed� do �azienki i d�ugo sra! pod prysznicem. Potem zjawia� si�
wy�wie�ony i ochoczy. Mama m�wi�a: �Znowu jest zdr�w jak ryba�. Tata wypija� herbat� i
m�wi�: �Pora i�� do pracy�. Dziadek m�wi�: �Chcia�bym zobaczy� jego w�trob�!�. Wujek
m�wi�: �Kto� mu tam wstawi� g�bk�. Mama m�wi�a: �To niemo�liwe�. Tata �adniej ni�
kiedykolwiek wymawia� po francusku: Allons enfantt de lapat�e.
Kiedy� powiedzia�: �Umiem sta� na jednej r�ce�. Ciotki powiedzia�y: �Cudownie!�. Tata
chwyci� si� krzes�a i podni�s� nogi do g�ry. Pomi�dzy dwoma krzes�ami potrafi� utrzyma�
cia�o w idealnej r�wnowadze. Potem napomkn�� co� o znaczeniu praskiego zlotu Soko�a.
Dziadek powiedzia�: �M�g�by� wst�pi� do jakiej� trupy�. Ja powiedzia�em: �Niech �yje cyrk
Klutsky'ego!�. Wujek powiedzia�: �Ten cyrk uton�� w oceanie�. Tata powiedzia�: �Brat
Prohazka wyg�osi� przem�wienie o wolno�ci, a potem p� godziny �wiczy� na dr��kach!�.
Dziadek powiedzia�: �Oni tylko gadaj�, ale nic z tego nie wychodzi�. Mama powiedzia�a:
�Wszystko to wielcy ludzie, podpory ludzko�ci�. Ciotki powiedzia�y: �To godne poematu o
tre�ci patriotycznej�.
Mama znalaz�a ubranie ojca z�o�one przed drzwiami do �azienki i krzykn�a. Zawsze si�
obawia�a, �e tata p�jdzie do �azienki, zamknie si�, a potem rozp�ata sobie brzuch no�em. Tata
siedzia� w wannie, czyta! gazet� i pogwizdywa�. Poszed�em to zobaczy�. Mama wrzasn�a:
�Dlaczego si� nie zamkniesz, dziecko patrzy!�. A ojciec na to: �Mam si� k�pa� w ubraniu?�.
Wujek powiedzia�: �Tikan Pavlovi�, nasz najs�ynniejszy bokser, rzuci� si� z jak�� babk� pod
poci�g!�. Mama powiedzia�a: �Zna�am tego biedaka, przychodzi! na kaw�. Tara powiedzia�:
�Ba�wan!�.
Dziadek przytacza� daty, kiedy tata by� w stanie trze�wym, jako dni sensacji na miar� Europy,
cytowa� jego nieprzyzwoite powiedzonka, a w ko�cu ujawni� sum�, kt�r� tata by� mu winien:
siedemdziesi�t dinar�w. W�a�nie wtedy wyj�to tacie kulk� z flowera, kt�ra w czasach
dzieci�stwa utkwi�a mu w kolanie. Po trzydziestu latach kulka zacz�a w�drowa�, a tacie posinia�a
noga. Potem przyni�s� t� kulk� w pude�ku od zapa�ek, by�a chropowata i bardzo
czarna. W spi�arce, w�r�d s�oik�w z kompotem ze �liwek, znajdowa�y si� i takie rzeczy, jak
migda�y, kt�re usuni�to wujkowi. Ale to ju� by�o co innego.
RODZINA
W przedpokoju stal u nas wieszak z rog�w jelenich, na rogach wiesza�o si� p�aszcze. �A gdzie
jest g�owa?� - pyta�em. W oszklonych szafkach w jadalni le�a�y ma��e, rozgwiazdy, rozmaite
morskie je�e. Mama wyja�nia�a: �To z naszego pi�knego Adriatyku, w kt�ry wyp�ywa�am bardzo
daleko, cho� m�g� mnie po�re� rekin�. Na stole sta�a du�a muszla. Na muszli by�
namalowany �aglowiec miotany wiatrem, gro�ny widok morskiego �ywio�u. Muszla,
przytkni�ta do ucha, wydawa�a dziwny szum.
Ciotki czyta�y r�ne ksi��ki, na przyk�ad Dewajtis, Ingeborg, Gdy dusza zamiera, same takie,
co wyciska�y �zy. Tata przepada� za g�o�n� lektur�. Wyci�ga� si� wtedy na kanapie w jadalni i
m�wi�: �Podrap mnie po g�owie�. Ja uwielbia�em ksi��k� Kartk i Wala, pochodz�c� z Rosji, o
zamienianiu du�ych ludzi w ma�ych. Mama grozi�a: �To ci� w ko�cu zgubi!�.
Mia�em w pokoju ��dk�. Wios�a by�y uci�te, w�a�ciwie pozosta�y tylko uchwyty, ��dka, bez
dna, s�u�y�a do wyrabiania mi�ni. Sadzano mnie na ruchomym siedzeniu i zach�cano:
�Wios�uj!�. Pyta�em: �Po co?�. Wyja�niano mi wtedy, jak� przewag� maj� mi�nie wyrobione
nad nie wyrobionymi, i pytano: �Chcesz zosta� atlet�?�.
Nasz� spr�yn� potrafi�em rozci�gn�� dwadzie�cia razy, tata trzydzie�ci pi�� razy, wujek
dziewi��dziesi�t trzy. Wujek m�g� zje�� czterdzie�ci pi�� knedli ze �liwek, i to przed
obiadem. Ciotki umia�y namalowa� kredkami jezioro Bied jak �ywe. Ja mia�em harmoni�
marki Meinel und Herold, najs�ynniejszej na �wiecie. Sfotografowa�em si� z harmoni�, na
tarasie. Za pomoc� tego instrumentu niemieckiego pochodzenia wykonywa�em wiele piosenek
i szlagier�w. Mama obwi�zywa�a g�ow� r�cznikiem zamoczonym w occie, to si� czu�o. Czu�o
si� te� inne zapachy, wstrz�sy i zdarzenia spoza naszego domu. Pyta�em mam�: �Je�eli ci�
boli g�owa, to wcale nie musz� gra�, prawda?�. �Graj, graj, i tak mi nie przejdzie!� -
pociesza�a mnie mama.
W domu by�y r�ne przyrz�dy, na przyk�ad nie-foremny kawa�ek grubego szk�a, kt�ry k�ad�o
si� do garnka, �eby nie wykipia�o mleko, a tak�e k��dka ameryka�skiej produkcji, bardzo
dziwna, bez klucza. Z�by j� otworzy�, trzeba by�o zna� szyfr. Kto� za�o�y� t� k��dk� na
drzwiach kom�rki w piwnicy, zapomnia� szyfru, i k��dka ameryka�skiej produkcji sta�a si�
bezu�yteczna.
W naszym mieszkaniu nie brakowa�o rozmaitych napis�w. W ubikacji wisia�a torba z
napisem �Gazety�. Na butelce, wymalowanej w kwiatki, ga��zki i r�ne postacie, kto�
umie�ci� napis: �Niech �yj� Nikola i Anka!�. Na r�cznikach znajdowa�y si� napisy: �Wytrzyj
si� mn�� i �G�aszcz� twoje policzki�. Na wielu flaszeczkach, ustawionych szeregiem w
�azience, napisane by�o: �Zewn�trzne�. Nie rozumia�em tego. Wujek zrobi� cukierki z
czekolady, domiesza� do nich �rodek na przeczyszczenie, zwany �darmol�, chyba od nazwiska
jakiego� chemika. Wujek pochwali� si�: �Sam je zrobi�em!�, a potem obdzieli� cukierkami
cz�onk�w rodziny. Wszyscy zacz�li �apa� si� za brzuchy; wujek powiedzia�: �Nie chcia�em,
s�owo daj�.
Ja puszcza�em ba�ki mydlane. Dziadek powiedzia�: �A czym si� b�d� goli�?�. Robi�em te�
samolociki z papieru gazetowego. Ojciec rykn��: �Jeszcze nie przeczyta�em!�. Ulepi�em �mij�
z plasteliny. Mama spojrza�a na czerwonook� �mij� i natychmiast zemdla�a. Mdla�y tak�e
ciotki, pod wp�ywem mocnych scen w ksi��kach, od upa�u, a czasem po prostu ze smutku.
Tata zemdla�, kiedy usi�owano go wytrze�wi� octem. Ja te� chcia�em zemdle�, ale nie
potrafi�em.
Wujek powiedzia�: �A teraz b�dziemy rysowa� balkony�. Na balkonach w s�siedztwie
naszego domu pe�no by�o rower�w, starych krzese�, w�dek i kwiat�w, wszystko to
niepotrzebne i bezu�yteczne. Wujek stara� si� nie pomin�� �adnego szczeg�u, potem
podpisa� i ofiarowa� mi te rysunki. Dziadek protestowa�: �Co wy robicie?�, odpowiada�em:
�Chc� zna� wszystko, co istnieje�. Powiedziano mi: �Je�eli pozwolisz sobie wyrwa� ten
przekl�ty z�b, dostaniesz nakr�can� �ab�. Najpierw za��da�em �aby. �A z�b?� - spyta�a
mama. Odpowiedzia�em: �Wcale mnie nie boli�.
Mama mia�a foremki w kszta�cie kangura, serca i samochodzika, bardzo ma�ego. Upieczone
ciastka dzieli�o si� wed�ug rodzaj�w: �zwierz�ta�, �narz�dy�, �gara��. Na czwart� foremk�
kto� nadepn��, zgniot�a si� i nic ju� nie przedstawia�a. Ciastko w kszta�cie serca dostawa�a
m�odsza ciotka, ciastko nic nie przedstawiaj�ce dawano tacie, kt�ry nie rozr�nia� kszta�t�w.
Mama mia�a te� inne rzeczy, na przyk�ad weki marki Rex, rurki do w�os�w, irygator. �Do
czego s�u�� te g�upie przyrz�dy?� -spyta�em. A ciotki o�wiadczy�y: �Och, jak dzi� �adnie na
dworze, widzisz?�. Sk�din�d, by�a to prawda.
Tata mia� sokolsk� kurtk�, z mn�stwem guzik�w. Kiedy� zamkn��em si� na klucz i zacz��em
je zapina�. R�kawy kurtki by�y sztywne i - jak si� okaza�o - niebezpieczne: gdy pozapina�a
po�ow� guzik�w, r�kawy nagle skoczy�y i zakry�y mi d�onie. W domu tymczasem podni�s� si�
alarm, wszyscy t�ukli w �cian�, gro��c mi okropnymi rzeczami. Dziadek chwyci� krzes�o i
rozbi� zamek. Tata ze z�o�ci� poci�� kurtk� no�yczkami na kawa�ki. Ciotki p�aka�y. Mama
powiedzia�a: �Dla nas nie ma ratunku�.
Ciotce, tej m�odszej, rozci�to sukienk� przy innej okazji. Nagle, nie wiadomo czemu, zacz�o
j� skr�ca�, zaniewidzia�a, oddycha�a z trudem. Jak nieprzytomna wymawia�a nazwy
nieznanych wysp i jakie� imi�, m�skie. Mama powiedzia�a: �Biedaczka, musia�a gdzie� to
s�ysze�. Wieczorem, nie mog�c zgi�� jej r�k, mama wzi�a �yletk� i ostro�nie, wzd�u�
szw�w, poci�a ca�� sukienk� na pierwotne kawa�ki.
Wszyscy s�uchali�my s�ynnych radiostacji, jak Zagrzeb, Londyn, Beromiinster. Ta ostatnia
by�a najlepsza. W Betomiinster wci�� m�wiono o po�arach, katastrofach lotniczych i r�nych
morderstwach, stacj� Beromiinster kto� oznaczy� na skali czerwonym o��wkiem chemicznym.
Tata przez sen wyg�asza� prelekcje na temat Soko�a; dziadek zrywa� si� z ��ka i wrzeszcza�:
�Wezw� stra� po�arn�!�. Wujek, wytr�cony z poobiedniej drzemki, chodzi� od jednego do
drugiego i pyta�: �Czy ja czego� nie wypapla�em?�.
W domu by�y te� niezwyk�e rzeczy, wi�kszo�� pochodzi�a z Detroit, od naszego kuzyna
Gustawa Foretsona. W paczkach nasz kuzyn przysy�a� drobne przyrz�dy do usuwania
zak��ce� radiowych, kremy przeciwko pryszczom, a tak�e mundur Popaye'a, razem z fajk�,
miniaturow�, nieprawdziw�. Mama i ciotki zaraz wysmarowa�y si� kremami, �ci�le wed�ug
za��czonych wskaz�wek, a ja ubra�em si� w przyciasn� kurtk� i spodnie. Mama powiedzia�a:
�Trudno, to prezent�. Tata
i wujek podzielili si� bibu�k� do skr�cania papieros�w, chocia� tytoniu w paczce nie by�o.
Dziadek powiedzia�: �Dla mnie nic nie ma!�. Takie to by�o �ycie, jak zwykle
niesprawiedliwe.
Wujek zacz�� si� przebiera�. W�o�y� star� sukni� mamy, wypcha� j� zmi�tymi szmatami,
umalowa� si� szmink� i nagle wpad� pomi�dzy nas przy kolacji, z india�skim okrzykiem.
Dziadek ze strachu upu�ci� talerz, na kt�rym by�y namalowane gondole, woda i w og�le
Wenecja. �Och, co ja zrobi�em!� - biadoli�. �Wola�abym umrze�!� - j�kn�a mama. Ja
wyszed�em na ulic� z wrotkami i wkr�tce przewr�ci�em grub� kobiet�, stu-kilogramow�.
Mama smarowa�a twarz swoim ameryka�skim kremem na dzie� i na noc. Ja zak�ada�em ma
g�ow� czarn� siateczk� taty, z monogramem. Ciotki zakr�ca�y w�osy na okr�g�e, dziurkowane
kawa�ki �elaza. Tara przez pomy�k� przyci�� �yletk� w�sy. Dziadek patrzy� na nas i pyta�: �Co
to za jedni?�.
Szklanki w szafce zacz�y dzwoni�, �yrandol si� za-ko�ysa�. Dziadek rozkaza�: �Do
tirsztoku!�. Wszyscy stali�my w drzwiach, jedno przy drugim, p�ki nie min�o trz�sienie
ziemi. Wujek stwierdzi�: �Epicentrum na pewno znajduje si� w Turcji, gdzie teraz zw�ok jest
na tony!�. Dom trz�s� si� jeszcze nieraz, ale na og� z powodu przeje�d�aj�cego ulic�
tramwaju.
By�y u nas rozmaite zwierz�ta. Mama przynosi�a dr�b, rozgdakany, z kur przy ka�dym
dotkni�ciu sypa�o si� pierze. Przez jaki� czas kury nale�a�y do mnie, bawi�em si� nimi, a
potem mama powiedzia�a: �Musz� je zar�n��. Dziadek powiedzia�: �Do�� ju� rozlewu
krwi!�. Kura, nie dor�ni�ta, z dyndaj�c� g�ow�, polecia�a przez pokoje, plami�c meble krwi�.
By�o to straszne, a jednocze�nie zabawne. W domu miewali�my robale. Mama biega�a po
kuchni z kapciem w r�ku i t�uk�a je bez lito�ci. Przyszli jacy� ludzie, wyprosili nas z domu i
powiedzieli: �We�cie z sob� jedzenie i picie�. Potem rozpylili trucizn�, ale robale i tak si�
pojawi�y. Innym razem musieli�my trzyma� rur� od pieca owini�t� szmatami, �eby sadza nie
buchn�a podczas czyszczenia komina. Ciotki zawo�a�y: �Uciekajcie, nietoperz!�. Wszyscy
rzucili si� na pod�og�, ale nietoperza nie by�o. Mia�em r�nych kuzyn�w, znanych mi tylko z
fotografii. Na fotografiach powyk�uwa�em im szpilk� oczy. Potem pyta�em: �Sk�d te
dziurki?�.
Pewien wa�niak mia� �aparat fotograficzny� w�asnej roboty, kartonowy przyrz�dzik, w
kt�rym po naci�ni�ciu ukazywa� si� obrazek. Chcia�em mie� ten aparat, wa�niak nie chcia� mi
go da�. Wyrwa�em mu po�ow�, ale nie uda�o mi si� przenikn�� tajemnicy konstrukcji. T�
po�ow� potem wyrzuci�em. Mia�em w�z stra�acki. Jeden z ch�opak�w powiedzia�: �Dam ci
trzech �o�nierzy w pozycji le��cej, a ty mi dasz ten samoch�d�. Wzi��em �o�nierzy i
powiedzia�em: �Chod�, poje�dzimy wozem stra�ackim w rynsztoku�. Samochodzik zjecha�
do kana�u, i w ten spos�b ja mia�em �o�nierzy, a on fig�.
Wujek majstrowa� przy maszynie do szycia marki Grutzner i przebi� sobie ig�� palec
wskazuj�cy. Na cze�� zwyci�stwa klubu sportowego �Jugos�awia� nad prask� �Spart��
wskoczy�em na st�, a ze sto�u na gor�c� kuchenk�. Obydwaj le�eli�my potem i j�czeli�my, ja
z nogami podniesionymi do g�ry.
Poszli�my z mam� na lody tutti frutti, bardzo zielone. Mama upomnia�a mnie: �Nie musisz
je�� do ko�ca wafla, kt�ry ten przekl�ty dr�gal trzyma� brudn� �ap��. Przychodzi�a do nas
krawcowa i ca�y dzie� siedzia�a przy terkocz�cej maszynie. �Nic przez to nie s�ysz� - narzeka�
dziadek. Wieczorem krawcowa usiad�a przy biurku
dziadka i zjad�a kolacj�. Mama potem wyparzy�a talerz wrz�tkiem, wyja�niaj�c: �Nie wiem,
czy ona nie jest chora�. Ja chorowa�em na �wink�, nie tak ci�ko, ale zawsze. Mama kupi�a
nowy �yrandol, kt�ry rozbi� si�, gdy go wieszano. Na pociech� wzi�a maszynk� do mi�sa, za
jej pomoc� ni z gruszki, ni z pietruszki zrobi�a ciasto.
Nieraz wychodzili�my na stacj� po jakich� krewnych. Czasem przyje�d�ali, ale na og� nie.
Mama wyja�nia�a: �S� w uzdrowisku�, czyli tam, gdzie my nie byli�my nigdy.
Wujek przyprowadzi� dziewczyn� w okularach. Wszyscy z miejsca zacz�li z niej pokpiwa�.
Pytali: �Co lubisz najbardziej?�. Dziewczyna odpowiedzia�a: �Kie�bas� z dwoma jajkami�.
Tata rycza� ze �miechu, nie wiem czemu. Ze wszystkich zabawek najbardziej lubi�em �ab�.
Nakr�ci�em j� i w�o�y�em ciotce do ��ka. Wieczorem ciotka podnios�a ko�dr� i krzykn�a,
blaszane zwierz� skoczy�o jej na piersi. By�y tak�e inne nakr�cane przedmioty: gramofon z
tub�, zegar i tym podobne, a jednak tylko �aba skaka�a, �ab� lubi�em nade wszystko.
�Chcia�bym si� nauczy� japo�skiego� - o�wiadczy�em. Mama powiedzia�a: �Chcesz dosta�
bzika?�. Voja Blosza zaproponowa�: �Przylepimy sobie plaster na oczy i b�dziemy
Japo�czykami�. Wzi�li�my plaster z domowej apteczki, przylepili uko�nie na oczy i
znienacka wpadli�my do pokoju. Mama upu�ci�a du�� misk� z powid�ami ze �liwek. Dziadek
zawo�a�: �A to pokraki!�.
Voja Blosza pokazywa� kolegom fotografie, ale za pieni�dze. �Potrzebuj� dw�ch dinar�w dla
Vbji na fotografie� - powiedzia�em. Mama spyta�a: �Co jest na tych fotografiach?�.
Powiedzia�em: �Jakie� rodze�stwo, tyle �e go�e i w�ochate�. Mama zabroni�a mi w og�le wychodzi�
na podw�rze. Wieczorem ogl�dali�my co� jakby zorz� polarn� w postaci wielkiego
czerwonego ob�oku, a p�niej pr�bny nalot, z wyciem syren i samolotami, kt�re wcale nie
zrzuca�y bomb. Wszystko to mi si� potem �ni�o. �ni�o mi si� poza tym, �e nogi mia�em
skr�powane �a�cuchem i nie mog�em uciec przed nadje�d�aj�cym autem. Pan profesor
powiedzia�: �Powiniene� rzadziej chodzi� do kina�. A dziadek mrukn��: �Wiadomo!�.
Zam�wili�my sobie wizyt�wki, na kt�rych by�o o nas wszystko: nazwiska, adres i inne dane
na potrzeby policji. Mama uwielbia�a te kartoniki, macha�a nimi przed nosem pa� z
s�siedztwa i m�wi�a: �My jeste�my rozrywani!�. A po chwili: �Wsz�dzie trzeba mie� znajomych�.
Dziadek mrucza�: �A jak�e, tylko na nas czekaj�!�. Mama by�a innego zdania. Poza
tym stale pyta�a policjant�w, porz�dkowych i innych ludzi z opaskami, czy mo�e zrobi� co�,
co jest zabronione, na przyk�ad przej�� przez jezdni� tam, gdzie nie nale�y, albo dosta� wielki
kawa� mi�sa za p�l ceny. Potem chwali�a si�: �Wszystko mo�na, trzeba tylko chcie�, chocia�
niczego nie dosta�a.
INNI
Pewien ch�opak mia� aparat na nodze. Aparat sk�ada� si� z szyn i z podziurkowanych
kawa�k�w sk�ry, przy chodzeniu poskrzypywa�. Niekt�re cz�ci aparatu przypomina�y �y�wy;
z tego wszystkiego ch�opak troch� kula�. �Chcia�bym mie� aparat� � powiedzia�em. �G�upi�!�
- powiedzia� dziadek. Inny ch�opak mia� sztuczne, porcelanowe oko, te� by�o bardzo
dziwne. Trzeci mia� jakby pompk�, kt�ra stale wystawa�a mu z ucha. M�j kolega, Aleksander
Simonovi�, mia� dziur� w szyi, a w dziurze co� jakby guzik. Naciska� go i m�wi�, ale
wychodzi�o tylko �kre-kre�. Mama powiedzia�a: �Wszystko to s� skutki!�.
Ja upad�em i rozbi�em sobie czo�o. Mama powiedzia�a: �Tw�j ojciec tyle razy wspina� si� na
przyrz�dy gimnastyczne w stanie niewa�ko�ci, a nigdy nic mu si� nie sta�o!�. Mia�em jeszcze
koleg�, kt�ry by� garbaty. Powiedzia� mi: �Jak by�em ma�y, mama mnie upu�ci�a�.
Pocieszy�em go: �Mnie te�, ale z tego wyszed�em�.
Niekt�rzy moi koledzy �adnie si� nazywali: Aron Rahaman, David Azrijel, Velimir Erfi,
Moric Demajo, Chaim Buli i jego brat Uzijel. �aden z nich nie jada� wieprzowiny.
O�wiadczy�em: �Chcia�bym by� �ydem�. Dziadek powiedzia�: �Te� pomys�!�. Mia�em ca��
seri� �R�owych ksi��ek dla m�odzie�y� i troch� komiks�w. Na podw�rzu kwit� handel,
powiedziano mi, �e �R�owe ksi��ki dla m�odzie�y� teraz, po przeczytaniu, warte s� czwart�
cz�� dawnej ceny. �Ale w nich s� historie o skrzydlatym koniu Pegazie i o Bernardzie
Palissym, kt�ry wynalaz� porcelan� metod� spalania w�asnych mebli!� - zawo�a�em. Potem
tamci wyliczyli, �e za jednego �o�nierza marki Lineol, i to bez nogi, musz� da� siedem
�R�owych ksi��ek dla m�odzie�y�. Dziadek si� rzuci�: �Wida�, �e to �ydzi!�.
Handlowano te� kulkami do gry, popsutymi samochodzikami i czym si� tylko da�o. Dziadek
m�wi�: �To zwyk�e zdzierstwo�. Wszystko dzia�o si� na podw�rzu, t�ustym od sadzy i
�liskim. Na to w�a�nie podw�rze rzuci�a si� Ana Szi�ovi�, �ona szlifierza. W� szlafroku, jakby
opuchni�ta.
Na podw�rzu grano w szachy, Miroslav mia� czerwone figury, z W�gier. Nie chcieli mnie
dopu�ci� do gry, wi�c z trzeciego pi�tra cisn��em na szachownic� pomidora i gra si�
sko�czy�a. Miroslav zawo�a�: �Tylko spr�buj wyj��!�. Powk�ada�em mi�dzy palce klucze na
k�ku, wygl�da�y jak �elazne kolce. Miroslav i inni cofn�li si�; kt�ry� powiedzia�: �Patrzcie,
ma kastet�. Potem wycierali�my zapryskane w�gierskie figury i grali�my w pokoju u
Miroslava; w jego mieszkaniu �mierdzia�o z klozetu. Mama pyta�a: �Jak ty mo�esz
wysiedzie� w takim smrodzie?�. Powiedzia�em: �Dla mnie licz� si� tylko szachy�.
Inny kolega, David Azrijel, zaproponowa�: �Chod�, postrzelamy do celu�. Powiedzia�em:
�Zgoda�. Napi�� �uk i trafi� mnie w czo�o, a potem jego mama powiedzia�a do mojej mamy:
�Prosz� si� nie gniewa� i przyj�� do nas na ciastka�. Dziadek si� wmiesza�: �Nie potrzebujemy
ich ciastek!�.
Boszko Nani�, nazywany �narodowym iluzjonist�--amatorem�, wyst�powa� z pewn� kobiet�,
mistrzyni�.
Dziadek m�wi�: �E tam, cyrkowe sztuczki!�. Lotnik Giovanni Giuseppe lata� na dziwnym
statku, nazywa� go �pi�k� powietrzn��; ten statek puszczano na pustym placu pana Mackenzie.
Dziadek o tym wszystkim powiedzia�: �Bujda!�. By� te� pan Dragutin Tafanek, kt�ry wyst�powa�
z Ma�� Mar�. By� Baki� z grup� serbskich gimnastyk�w. Ojciec powiedzia�: �To
dopiero m�czy�ni!�. Byli jeszcze panowie Alkalaj i D�bicki, s�ynni mistrzowie Soko�a. Tata
m�wi�: �Znam ich osobi�cie!�.
Genera� Pawliczenko, kozak kuba�ski, po wyst�pie na cele dobroczynne opowiada� o
strasznych chwilach, jakie prze�y� w swoim zawodzie. Ciotki prosi�y tat�: �Przyprowad� go,
niech nam zagra na ba�a�ajce i za�piewa!�. Pan Dragutin Hart, kat s�dowy, zapowiedzia� setn�
egzekucj� w swojej karierze. Wujek westchn��: �Chcia�bym to zobaczy�!�.
Ksi�niczka Marta Bibesco napisa�a wzruszaj�c� kronik� Maria, kr�lowa Serb�w. Po
przeczytaniu tej kroniki mama powiedzia�a: �Ch�tnie wys�a�abym jej list pe�en
wdzi�czno�ci!�. Pan Kuszakovi� wynalaz� �kalo-dont�, past� do czyszczenia brudnych
z�b�w. Dziadek powiedzia�: �To rozumiem�. Wujek powiedzia�: �Ani rusz nie mog�
wymy�li� po�ytecznej rzeczy, na kt�rej bym wreszcie co� zarobi��. Wielcy bogacze, wa�ni
funkcjonariusze pa�stwowi, zostali postawieni przed s�dem za nadu�ycia. Dziadek
powiedzia�: �A to heca!�. Rozpocz�a si� s�ynna wyprzeda� u Filipa Mortona, kt�ry wyda�
katalog pod tytu�em Niebywale tanie! Mama powiedzia�a: �Najbardziej lubi� kupowa� u pana
Mortona na wyprzeda�y�.
Nikola, nasz kuzyn, przyszed� przemoczony do suchej nitki i powiedzia�: �Zlali mnie razem
ze wszystkimi demonstrantami, ale przynajmniej pozna�em Milosava Kosmajaca, agenta
policyjnego, w akcji�. Wujek powiedzia�: �Widzia�em s�ynnego aktora Douglasa Fairbanksa,
jak przeje�d�a� poci�giem przez nasz� stacj�!�. Dziadek si� skrzywi�: �Ci�gle si� tam
w��czysz!�.
Anton Dreer zacz�� wyrabia� nowy rodzaj piwa, kt�remu da� nazw� �Serbskie�. Dziadek
zawo�a�: �A nie m�wi�em?�. Bracia Kunewalder produkowali co si� tylko da�o. By� te�
niejaki Gourjorovski, fabrykant wody mineralnej. Talvi i Mandikm� otworzyli nowy serbski
salon krawiecki. Dziadek powiedzia�: �Tacy z nich Serbowie, jak ze mnie Francuz!�. Tata
powiedzia�: �Wszystko to nasi!�. Mama spyta�a: �Tylko jak zapami�ta� ich nazwiska?�. By�
te� Szlomovi�, producent but�w, bardzo rozmaitych. By� Salomon Moni Rousseau, w�a�ciciel
sklepu z towarem mieszanym. Mama powiedzia�a: �To lubi�!�. Byli jeszcze P�tak Kozina,
producent but�w, i Jovan Smajka�, kt�ry wyrabia� kie�basy. Mama m�wi�a: �U Smajkala
wszystko zawsze jest �wie�e�.
Pan Tadija Sondermayer zacz�� lata� w�asnym samolotem. Tata powiedzia�: �To moje dawne,
niespe�nione marzenie!�. Pan Ili� Rakovaczki wprowadzi� nowy spos�b prze�wietlania plu�
za pomoc� elektryczno�ci. Dziadek powiedzia�: �Ka�dy co� wymy�la, byle tylko zgarnia�
pieni�dze�. Byli tak�e: Bracia Viszaccy, ko�dry dla nowo�e�c�w, Anna Csilag, kosmetyki
wiede�skie, Ivan Schwandtner, a tak�e Josif Karijo, tekstylia. Ojciec powiedzia�: �Niekt�rzy
maj� szcz�cie!�. By� pan Slavoljub Penkala, wynalazca �wiecznych� pi�r, do kt�rych
przylgn�o jego nazwisko, a poza tym wielki mi�o�nik lotnictwa. Mama powiedzia�a:
�Widzia�am jego fotografi� w gazecie, nic nadzwyczajnego�.
Pan Djordje Weifert by� cz�owiekiem, kt�ry mo�e wszystko. Tata oznajmi�: �Widzia�em go na
kolacji wydanej na cze�� m�odzie�y kupieckiej, to ch�op na schwa��. Dziadek si� odezwa�:
�Nie m�w?!�. Pani
A. Rusojewna mia�a pracowni� kapeluszy. Mama powiedzia�a: �Nie lubi�, gdy kto� robi te
rzeczy tak jak ona, jakby� nosi�a talerz na g�owie!�. Byli jeszcze pan Batavelji�, pan Teodor
Klefisz, r�ne wyroby mi�sne, a tak�e panny Ana Poluszka i Darinka Prizetkovi�, bez zawodu.
Mama powiedzia�a: �Nie daj Bo�e, aby moje nazwisko, cho�by najs�awniejsze,
wyciera�o si� po gazetach!�, jedno z naj�adniejszych nazwisk, jakie zna�em, mia� pan Sima
Conforti. Byli tak�e pan Premovi�, �wieczniki elektryczne, pan Julius Meinl, pan Jarolimek,
dywany, wreszcie pan Szonda, czekolada. Wszystkie te nazwiska znajdowa�y si� na ostatniej
stronie gazety, kt�r� tata czyta� najd�u�ej, w klozecie, a niekt�re na samych firmach.
Dziadek kr�ci� si� po mieszkaniu i w pewnej chwili spyta� ze z�o�ci�: �A my?!�. Ojciec
powiedzia�: �Ja chcia�em sprzedawa� gwo�dzie, ale w tej bran�y najlepszy jest Herman Polak
i synowie, podczas gdy m�j syn jeszcze nie odr�s� od ziemi�. Ciotki powiedzia�y: �My
chcia�y�my �piewa�, ale c� z tego, kiedy ju� istnieje panna Olga Oldekopf, nieprze�cigniony
mezzosopran�. I doda�y: �Ale koniec ko�c�w przynajmniej widzieli�my ich wszystkich�.
Przysz�a pani Darosava i powiedzia�a: �M�j ojciec by� genera